Zagrody dla zwierząt
+17
Nicolas Socha
Nevan Fraser
Raphael Lanneugrasse
Blaise Harvin
Aleksander Cortez
Irina Voychenko
Abigail Wellington
Marion Tully
Elsa de la Vega
Nancy Baldwin
Charles Wilson
Nanette Myahmm
Kaya Reynolds
Leanne Chatier
Rhinna Hamilton
Dylan Davies
Brennus Lancaster
21 posters
Strona 2 z 3
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Zagrody dla zwierząt
First topic message reminder :
W zagrodach, które wypełnione są po brzegi magicznymi zwierzętami, odbywa się część praktyczna zajęć Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.
Zagrody z łagodnymi stworzeniami są otwarte również po zakończeniu zajęć, aby chętni mogli odwiedzać swoich ulubieńców.
Zagrody z łagodnymi stworzeniami są otwarte również po zakończeniu zajęć, aby chętni mogli odwiedzać swoich ulubieńców.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
- Tak tylko powiedziałam. Dobrze, że Gryffindor jest u władzy. Swoją drogą widziałeś klepsydry? Jesteśmy na ostatnim miejscu - stwierdziła z niechęcią w głosie, a potem pokręciła lekko głową. Na chwilę obecną musieli przerwać rozmowę, bo nadeszła nowa nauczycielka. Była młoda, była obca, na pewno nie z Wielkiej Brytanii, bo miała okropny wschodni akcent. Nancy już jej nie lubiła. Rodzice od maleńkości stosowali na niej typowo brytyjskie wychowanie, które zakładało, że do emigrantów odnosimy się z dużym, dużym dystansem.
Wysłuchała jej wywodu, a kiedy znowu zrobiło się trochę zamieszania, bo uczniowie zaczęli iść w stronę niuchaczy, Nancy odezwała się znowu do Charlesa:
- Pollyanne? Tak, w piątek rano. Nareszcie - odparła z nieukrywanym entuzjazmem, nie bardzo zwracając uwagę na to, że Wilsonowi podeszła do gardła kula zdenerwowania. Ona się cieszyła, że jej siostra jest znowu z nią, nie przejmowała się teraz jej byłym chłopakiem.
- Nie przesadzaj Charles, pomogę Ci z tym niuchaczem - zachęcała, a potem dała się pociągnąć swojemu zwierzakowi, który zaczął wąchać i szukać jak opętany.
This dice is not existing.
Wysłuchała jej wywodu, a kiedy znowu zrobiło się trochę zamieszania, bo uczniowie zaczęli iść w stronę niuchaczy, Nancy odezwała się znowu do Charlesa:
- Pollyanne? Tak, w piątek rano. Nareszcie - odparła z nieukrywanym entuzjazmem, nie bardzo zwracając uwagę na to, że Wilsonowi podeszła do gardła kula zdenerwowania. Ona się cieszyła, że jej siostra jest znowu z nią, nie przejmowała się teraz jej byłym chłopakiem.
- Nie przesadzaj Charles, pomogę Ci z tym niuchaczem - zachęcała, a potem dała się pociągnąć swojemu zwierzakowi, który zaczął wąchać i szukać jak opętany.
This dice is not existing.
Re: Zagrody dla zwierząt
- Witam - przywitala nauczycielke.
Kobieta przywitala sie za pomoca wyrazu "czesc", Abigail nie odezwie sie tak do nauczycielki, a dzien dobry tez nie bylo za bardzo na miejscu. Wysluchala slow czarownicy i po chwili razem z cala reszta podeszla i wziela jednego z niuchaczy. Czy cos znajdzie to zobaczymy. Lekcja wydaje sie byc interesujaca jak na razie. Abby spojrzala na Else, ktora zapytala pania Voychenko o pochodzenie. Kobieta wydaje sie byc interesujaca osoba, jej kraj tez musi byc interesujacy... Wellington ruszyla razem ze swoich niuchaczem na spacer, aby odnalezc jakies skarby i posluchac, czego kobieta pragnie nauczyc uczniow.
This dice is not existing.
Kobieta przywitala sie za pomoca wyrazu "czesc", Abigail nie odezwie sie tak do nauczycielki, a dzien dobry tez nie bylo za bardzo na miejscu. Wysluchala slow czarownicy i po chwili razem z cala reszta podeszla i wziela jednego z niuchaczy. Czy cos znajdzie to zobaczymy. Lekcja wydaje sie byc interesujaca jak na razie. Abby spojrzala na Else, ktora zapytala pania Voychenko o pochodzenie. Kobieta wydaje sie byc interesujaca osoba, jej kraj tez musi byc interesujacy... Wellington ruszyla razem ze swoich niuchaczem na spacer, aby odnalezc jakies skarby i posluchac, czego kobieta pragnie nauczyc uczniow.
This dice is not existing.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
ONMS należała do jednego z tych przedmiotów, które miały mu się przydać później w życiu, więc czy go lubił czy nie musiał chodzić na te zajęcia. Nawet jeśli miał za każdym razem słuchać nudnych regułek to będzie wytrwale na nie chodzić. Mimo wszystko ubrał się dość śmiesznie, jakby to planował uczestniczyć w w zajęciach do OPCM i nie bynajmniej tej teoretycznej części. Z założenia jeśli mieli pracować z zwierzętami to było trzeba się ubrać w wygodne szaty szkolne, a nie latać w długich, niewygodnych szatach, w których nie dało się nawet porządnie stanąć w rozkroku. Doszedł do grupy zaraz po tym jak nauczycielka przywitała się z nimi, w dość nietypowy sposób. Skinął głową na powitanie nie chcąc nic mówić by nie przeszkadzać niepotrzebnie. Odebrał więc swojego niuchacza i zahaczył smycz kładąc go na ziemi.
- Znajdź mi coś ładnego - powiedział do niego. Nie czuł jakiejś potrzeby witania się tutaj z kimkolwiek innym niż z nauczycielką. Ruszył więc za swoim niuchaczem obserwując jego każdy ruch.
This dice is not existing.
- Znajdź mi coś ładnego - powiedział do niego. Nie czuł jakiejś potrzeby witania się tutaj z kimkolwiek innym niż z nauczycielką. Ruszył więc za swoim niuchaczem obserwując jego każdy ruch.
This dice is not existing.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Zagrody dla zwierząt
Niuchacze prędko zabrały się do pracy. Wyczuwając w okolicy złoto, bez wahania ruszyły w stronę drobnych przedmiotów, ciągnąc za sobą uczniów z zaskakującą siłą. Skarby pochowane były stosunkowo blisko siebie, wciąż więc, pomimo rozbiegania się zwierzaków na wszystkie strony, Voychenko mogła swobodnie do młodzieży mówić i z nią rozmawiać.
Pierwsze pytanie padło ze strony chłopaka, którego kojarzyła właściwie jako jedynego z całej grupy. Za jego przedstawienie odpowiedzialny był sam dyrektor - w końcu każdy nauczyciel powinien wiedzieć, jak nazywa się i jak wygląda Prefekt Naczelny.
- Dobrze wiem, że nie każdy dobrze czuje się w towarzystwie zwierząt i ma do nich dryg, więc bez obaw. Wiedza teoretyczna jest podstawą do sumów i owutemów, więc z tym nie będzie problemu, na samych zajęciach natomiast nie będę zmuszała do szczególnych wyczynów tych osób, które faktycznie mają problemy... Choć będę starała się im pomóc je zwalczyć. - Uśmiechnęła się nieznacznie do Charliego, któremu tymczasem jego niuchacz wykopał spod ziemi złotą figurkę przedstawiającą nic innego, jak niuchacza właśnie. W innych okolicznościach zwierzę uciekłoby zapewne ze swym znaleziskiem, teraz jednak, uwiązane do linki, zmuszone było oddać swój skarb.
Kolejne pytanie padło ze strony Krukonki. Pomimo, że nie dotyczyło zajęć - a teoretycznie tylko takie pytania powinny teraz mieć miejsce - Voychenko nie miała nic przeciw odpowiedzeniu na nie. Gdyby to ona była uczennicą, też byłaby ciekawa.
- Z Białorusi, panno...? - Uśmiechnęła się lekko. Nie przepadała za wszelkiego rodzaju grami integracyjnymi, tym bardziej nie lubiła też stania w szeregu i recytowania swych nazwisk (których i tak nie szło w taki sposób zapamiętać), mimo to musiała jakoś poznać swych uczniów. Gdy czekała na odpowiedź, niuchacz Krukoni włożył w jej ręce malutką, złotą blaszkę, która w zetknięciu ze skórą dziewczyny prędko uformowała się w wisiorek w kształcie herbu Ravenclawu.
Pozostałymi znaleziskami były: pierścionek z herbem Hufflepuffu dla Marion oraz po jednym galeonie dla Nancy, Abigail i Aleksandra.
Nie słysząc dalszych pytań, postanowiła kontynuować swój monolog.
- Moim zdaniem będzie przede wszystkim przygotowanie was do egzaminów, osobiście jednak chciałabym po prostu zapoznać was ze zwierzętami, które, być może, dane wam będzie spotkać tylko tu. Opowiem wam zarówno o tak miłych stworzeniach, jak te... - Z rozbawieniem wskazała niuchacze. - ...jak też o tych, których w normalnym życiu powinniście unikać. Nie będę wam tu referowała, jak dokładnie przedstawia się program nauczania, bo z doświadczenia wiem, że mało kogo to interesuje - ostatecznie i tak ze wszystkim zapoznacie się na zajęciach. Myślę, że dzisiejsze zajęcia lepiej spożytkować na temat ciekawszy. - Spojrzała z uwagą na uczniów. - Czy ktoś z was ma jakieś doświadczenia z jeździectwem? Jazda konna? Jazda na hipogryfie?
I jeszcze po jednym rzucie kością, na drugą nóżkę. Pula znalezisk będzie nieco inna.
Pierwsze pytanie padło ze strony chłopaka, którego kojarzyła właściwie jako jedynego z całej grupy. Za jego przedstawienie odpowiedzialny był sam dyrektor - w końcu każdy nauczyciel powinien wiedzieć, jak nazywa się i jak wygląda Prefekt Naczelny.
- Dobrze wiem, że nie każdy dobrze czuje się w towarzystwie zwierząt i ma do nich dryg, więc bez obaw. Wiedza teoretyczna jest podstawą do sumów i owutemów, więc z tym nie będzie problemu, na samych zajęciach natomiast nie będę zmuszała do szczególnych wyczynów tych osób, które faktycznie mają problemy... Choć będę starała się im pomóc je zwalczyć. - Uśmiechnęła się nieznacznie do Charliego, któremu tymczasem jego niuchacz wykopał spod ziemi złotą figurkę przedstawiającą nic innego, jak niuchacza właśnie. W innych okolicznościach zwierzę uciekłoby zapewne ze swym znaleziskiem, teraz jednak, uwiązane do linki, zmuszone było oddać swój skarb.
Kolejne pytanie padło ze strony Krukonki. Pomimo, że nie dotyczyło zajęć - a teoretycznie tylko takie pytania powinny teraz mieć miejsce - Voychenko nie miała nic przeciw odpowiedzeniu na nie. Gdyby to ona była uczennicą, też byłaby ciekawa.
- Z Białorusi, panno...? - Uśmiechnęła się lekko. Nie przepadała za wszelkiego rodzaju grami integracyjnymi, tym bardziej nie lubiła też stania w szeregu i recytowania swych nazwisk (których i tak nie szło w taki sposób zapamiętać), mimo to musiała jakoś poznać swych uczniów. Gdy czekała na odpowiedź, niuchacz Krukoni włożył w jej ręce malutką, złotą blaszkę, która w zetknięciu ze skórą dziewczyny prędko uformowała się w wisiorek w kształcie herbu Ravenclawu.
Pozostałymi znaleziskami były: pierścionek z herbem Hufflepuffu dla Marion oraz po jednym galeonie dla Nancy, Abigail i Aleksandra.
Nie słysząc dalszych pytań, postanowiła kontynuować swój monolog.
- Moim zdaniem będzie przede wszystkim przygotowanie was do egzaminów, osobiście jednak chciałabym po prostu zapoznać was ze zwierzętami, które, być może, dane wam będzie spotkać tylko tu. Opowiem wam zarówno o tak miłych stworzeniach, jak te... - Z rozbawieniem wskazała niuchacze. - ...jak też o tych, których w normalnym życiu powinniście unikać. Nie będę wam tu referowała, jak dokładnie przedstawia się program nauczania, bo z doświadczenia wiem, że mało kogo to interesuje - ostatecznie i tak ze wszystkim zapoznacie się na zajęciach. Myślę, że dzisiejsze zajęcia lepiej spożytkować na temat ciekawszy. - Spojrzała z uwagą na uczniów. - Czy ktoś z was ma jakieś doświadczenia z jeździectwem? Jazda konna? Jazda na hipogryfie?
I jeszcze po jednym rzucie kością, na drugą nóżkę. Pula znalezisk będzie nieco inna.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
This dice is not existing.
Rzucam tylko kostką, bo jestem bardzo zajęta i nie mogę pisać.
Rzucam tylko kostką, bo jestem bardzo zajęta i nie mogę pisać.
Marion TullyKlasa VI - Urodziny : 09/01/1998
Wiek : 26
Skąd : St Mary's, Wielka Brytania (Kornwalia)
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Elsie zrobiło się trochę głupio bo zdała sobie sprawę, że zapomniała przedstawić się nauczycielce.
Kiedy prowadzony przez nią niuchacz wręczył jej złotą blaszkę, dziewczyna spostrzegła, że uformowała się ona w łańcuszek z herbem domu, do którego należała. Niezwykłe. Ciekawe co znajdzie następnym razem. A znaleziony łańcuszek z dumą będzie nosiła na szyi. Ułamek chwili później naprawiła swój wcześniejszy błąd:
- Elsa de la Vega proszę pani. Bardzo mi miło - uśmiechnęła się przepraszająco. Taka wpadka na pierwszych zajęciach. Nie fajnie. W jej głosie również dało się wyczuć jakiś akcent, ale nie tak niezwykły jak pani profesor Voychenko.
- Mam nadzieję dobrze zdać ostatnie i zarazem najważniejsze egzaminy bo w przyszłym roku prawdopodobnie zacznę studia na kierunku związanym ze zwierzętami. Co do doświadczenia w jeździectwie to kiedyś jeździłam konno, ale to było ładnych pare lat temu. Teraz pewnie zapomniałam jak to jest.
This dice is not existing.
Kiedy prowadzony przez nią niuchacz wręczył jej złotą blaszkę, dziewczyna spostrzegła, że uformowała się ona w łańcuszek z herbem domu, do którego należała. Niezwykłe. Ciekawe co znajdzie następnym razem. A znaleziony łańcuszek z dumą będzie nosiła na szyi. Ułamek chwili później naprawiła swój wcześniejszy błąd:
- Elsa de la Vega proszę pani. Bardzo mi miło - uśmiechnęła się przepraszająco. Taka wpadka na pierwszych zajęciach. Nie fajnie. W jej głosie również dało się wyczuć jakiś akcent, ale nie tak niezwykły jak pani profesor Voychenko.
- Mam nadzieję dobrze zdać ostatnie i zarazem najważniejsze egzaminy bo w przyszłym roku prawdopodobnie zacznę studia na kierunku związanym ze zwierzętami. Co do doświadczenia w jeździectwie to kiedyś jeździłam konno, ale to było ładnych pare lat temu. Teraz pewnie zapomniałam jak to jest.
This dice is not existing.
Re: Zagrody dla zwierząt
Nie przedstawiał się. Każdy go tutaj znał. Taki tam szkolny fejm, którego gębę powinien kojarzyć każdy, bo po dwuletniej kadencji prefekta Gryffindoru przejął stołek Naczelnego po swojej starszej siostrze. Nie przedstawiał się też dlatego, że zrobił to już wcześniej w pokoju nauczycielskim, zaraz po ogłoszeniu jego prefektury w nauczycielskim gronie. Słysząc, że jej siostra wróciła zacisnął mocniej szczęki, aż zadrżały mu mięśnie. Wspaniale. Wróciła. Kiedyś zapewne zmoczyłby gacie z radości podczas gdy teraz wie jak cholernie niezręcznie będzie się z nią znowu spotkać. Puścił mimo uszu uwagę Baldwinówny, żeby zapytać szeptem:
- Podobała się jej Francja? - i w tym momencie poczuł delikatne szarpnięcie ze strony smyczy i patrzył jak niuchacz niemalże się dusi chcąc jak najszybciej dostać się do swojego znaleziska. Łaskawie przyśpieszył obserwując jak chciwe stworzątko wygrzebuje... złotego niuchacza. Pięknie. Ostrożnie odebrał mu znalezisko, policzył potem swoje palce a na koniec wrzucił znalezisko do kieszeni, bo jego stworzonko znów wybiegło na przód. Słyszał pytanie nauczycielki, ale... on nie jeździł konno, a hipogryfy omijał szerokim łukiem bojąc się skończyć jako przystawka.
This dice is not existing.
- Podobała się jej Francja? - i w tym momencie poczuł delikatne szarpnięcie ze strony smyczy i patrzył jak niuchacz niemalże się dusi chcąc jak najszybciej dostać się do swojego znaleziska. Łaskawie przyśpieszył obserwując jak chciwe stworzątko wygrzebuje... złotego niuchacza. Pięknie. Ostrożnie odebrał mu znalezisko, policzył potem swoje palce a na koniec wrzucił znalezisko do kieszeni, bo jego stworzonko znów wybiegło na przód. Słyszał pytanie nauczycielki, ale... on nie jeździł konno, a hipogryfy omijał szerokim łukiem bojąc się skończyć jako przystawka.
This dice is not existing.
Re: Zagrody dla zwierząt
Gdy jej niuchacz znalazł galeona, Nancy podniosła go na wysokość oczu i zbadała uważnie. Przyda się, a jakże! Kiedy rodzice ją wydziedziczyli i przestali utrzymywać uznając, że to teraz zadanie Scottów, odczuwała lekko brak brzęczących galeonów. Oczywiście James kazał jej mówić kiedy tylko będzie czegoś potrzebowała, ale jakoś nie mogła się przemóc żeby wyciągnąć rękę po pieniądze. Zamiast tego wykorzystywała głupie dziewczyny ze szkoły i wróżyła im na różnorakie sposoby: zaglądając w kulę, w fusy i te sprawy.
- Jaka Francja? - zapytała automatycznie, podążając za swoim niuchaczem, który obrał tor identyczny do tego, co mały przyjaciel prefekta. Po chwili przypomniało jej się, że przecież Polly powiedziała Charlesowi, że wyjeżdża do Beauxbatons, podczas kiedy walczyła z chorobą w świętym Mungu.
- A no tak, Francja. No fajnie było podobno - zreflektowała się szybko, a potem posłała mu uśmiech z ukosa. - Tylko dziewczyny wredne i wiesz... nie podobało jej się tam tak do końca - skłamała na poczekaniu, a potem schyliła się ku zwierzęciu aby zabrać znalezisko.
This dice is not existing.
- Jaka Francja? - zapytała automatycznie, podążając za swoim niuchaczem, który obrał tor identyczny do tego, co mały przyjaciel prefekta. Po chwili przypomniało jej się, że przecież Polly powiedziała Charlesowi, że wyjeżdża do Beauxbatons, podczas kiedy walczyła z chorobą w świętym Mungu.
- A no tak, Francja. No fajnie było podobno - zreflektowała się szybko, a potem posłała mu uśmiech z ukosa. - Tylko dziewczyny wredne i wiesz... nie podobało jej się tam tak do końca - skłamała na poczekaniu, a potem schyliła się ku zwierzęciu aby zabrać znalezisko.
This dice is not existing.
Re: Zagrody dla zwierząt
- Jedna rzecz jest bardzo ważna podczas opieki nad tym... Stworzeniem. Nie nadepnij na niego Wilson, a wszystko powinno być dobrze- odpowiedział wywracając młynka oczami. On też sobie nie radził‚ z tymi magicznymi zwierzętami ale skoro niuchacze dały się wziąć na rÄ™ce to chyba świadczyło o ich łagodnym nastawieniu do ludzi, nawet tych bez szczególnego daru do zwierząt.
- Ja mam jedno pytanie, a w zasadzie to już dwa. Jakie jest ich ulubione jedzenie, a także jaki jest ich największy naturalny wróg i czego się boją? - Zapytał się i od dzisiaj to chyba będzie jedyne pytanie jakie będzie miał na lekcji. Ucieszył się, że nie będzie ich uczyła tylko teorii lecz przedewszystkim praktyki. Tego właśnie najbardziej potrzebował młody Cortez.
- Ja nie. - Odpowiedział krótko i na temat na pytanie kobiety na temat czy kiedyś już jeździli na zwierzętach. Miała zamiar ich uczyć? Byłoby miło. Jeździectwo było naprawdę piękną sztuką. Zainteresowany tym tematem ruszył ku kobiecie wpierw odbierając od niuchacza swoją monetę i uważając na małego kompana który cały czas czegoś szukał ruszył ku kobiecie.
This dice is not existing.
- Ja mam jedno pytanie, a w zasadzie to już dwa. Jakie jest ich ulubione jedzenie, a także jaki jest ich największy naturalny wróg i czego się boją? - Zapytał się i od dzisiaj to chyba będzie jedyne pytanie jakie będzie miał na lekcji. Ucieszył się, że nie będzie ich uczyła tylko teorii lecz przedewszystkim praktyki. Tego właśnie najbardziej potrzebował młody Cortez.
- Ja nie. - Odpowiedział krótko i na temat na pytanie kobiety na temat czy kiedyś już jeździli na zwierzętach. Miała zamiar ich uczyć? Byłoby miło. Jeździectwo było naprawdę piękną sztuką. Zainteresowany tym tematem ruszył ku kobiecie wpierw odbierając od niuchacza swoją monetę i uważając na małego kompana który cały czas czegoś szukał ruszył ku kobiecie.
This dice is not existing.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Zagrody dla zwierząt
Tym razem znaleziska były nieco inne. Niuchacz Marion wydobył z kępy wysokiej trawy małą, owalną, zamykaną oprawkę na dwa zdjęcia, jedną z takich, które można zawiesić na łańcuszku i nosić przy sobie. Zwierzak Elsy okazał się być całkiem niezłym kolekcjonerem zestawów, bo tym razem dostarczył dziewczynie pierścionek również oznaczony godłem Ravenclawu. W przypadku Charlesa znaleziskiem okazał się być malutki, uskrzydlony złoty kluczyk - próbował uciec gdy tylko niuchacz wydobył go z ziemi i trzepotał skrzydełkami w pyszczku stworzenia. Jeśli chodzi o Nancy, tej trafił się miniaturowy model Złotego Znicza, który wyfrunął z krzaka trącony nosem niuchacza i tylko refleks Gryfonki uchronił ją przed stratą znaleziska. Do rąk Aleksandra trafił teraz natomiast sygnet z godłem Slytherinu.
Z uwagą wysłuchała słów Elsy i skinęła lekko głową. Zamierzała do tego tematu wrócić zaraz po udzieleniu odpowiedzi na pytanie Corteza.
- Niuchacze są typowymi gryzoniami, stąd ich pożywieniem są przeważnie wszelkiego rodzaju ziarna i drobne owady. Nie pogardzą też dżdżownicami, których znalezienie nie sprawia im większych problemów. Jeśli chodzi o naturalnych wrogów, tu też nie ma niespodzianek. Niuchacze padają ofiarami tych samych drapieżników, co inne gryzonie. Drapieżne ptactwo, gryfy i hipogryfy... Praktycznie wszystko, co jest od nich większe i żywi się mięsem.
Po małym kółku dookoła zagrody niemal wszystkie znaleziska zostały wydobyte, co sugerowało bliskość końca tych krótkich, wprowadzających zajęć. Pozostała jeszcze jedna kwestia, ta, którą już musnęła. Jeździectwo.
- Pytam o wasze kontakty z jazdą wierzchem, bo w tym roku zamierzam zająć się Ligą Hipogryfa. - Spojrzała na uczniów z nieznacznym uśmiechem. - Wyścigi na grzbiecie hipogryfa to dość popularny sport na wschodzie Europy, dokąd dotarł najpewniej ze stepów Mongolii. Dyscyplina ta wzbudza na tyle duże zainteresowanie, że w niektórych rejonach Ukrainy, Białorusi czy Polski hoduje się szczególne linie hipogryfów dobieranych pod kątem zwrotności, szybkości i wytrzymałości.
Dotarłszy z powrotem do frontu zagród, wskazała uczniom klatki, do których mogli odprowadzić niuchacze.
- Sądzę, że najwyższa pora, by sport ten dotarł także na wyspy. Uzgodniłam to z waszym dyrektorem i mając jego zgodę, chciałabym rozpocząć szkolne zawody w tej dziedzinie. Na dniach uzyskamy stado nadających się do tego celu hipogryfów, z którymi będziecie mogli się zapoznać przed zdecydowaniem, czy będziecie chcieli brać w tym wszystkim udział. Same zasady, jakim podlegać miałyby rozgrywki, możecie przeczytać tutaj. - Z kieszeni szaty wyciągnęła garść zapisanych kart, które wręczyła uczniom. - Podobne zawisną także na tablicy ogłoszeń, by wasi nieobecni dziś koledzy mogli się z nimi zapoznać. Nabór do Ligi zaczyna się dzisiaj, w związku z czym, gdyby ktoś z was miał chęć sprawdzić się w tej dyscyplinie, może zgłosić się do mnie. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. To by było na tyle, na dziś nie przewidywała większych sensacji.
To właściwie koniec tych wprowadzających zajęć, możecie się więc rozejść, jeśli chcecie.
Punktacja za uczestnictwo i aktywność:
Charles, Elsa, Aleksander, Nancy - po 8 punktów
Marion, Abigail - po 4 punkty
Z uwagą wysłuchała słów Elsy i skinęła lekko głową. Zamierzała do tego tematu wrócić zaraz po udzieleniu odpowiedzi na pytanie Corteza.
- Niuchacze są typowymi gryzoniami, stąd ich pożywieniem są przeważnie wszelkiego rodzaju ziarna i drobne owady. Nie pogardzą też dżdżownicami, których znalezienie nie sprawia im większych problemów. Jeśli chodzi o naturalnych wrogów, tu też nie ma niespodzianek. Niuchacze padają ofiarami tych samych drapieżników, co inne gryzonie. Drapieżne ptactwo, gryfy i hipogryfy... Praktycznie wszystko, co jest od nich większe i żywi się mięsem.
Po małym kółku dookoła zagrody niemal wszystkie znaleziska zostały wydobyte, co sugerowało bliskość końca tych krótkich, wprowadzających zajęć. Pozostała jeszcze jedna kwestia, ta, którą już musnęła. Jeździectwo.
- Pytam o wasze kontakty z jazdą wierzchem, bo w tym roku zamierzam zająć się Ligą Hipogryfa. - Spojrzała na uczniów z nieznacznym uśmiechem. - Wyścigi na grzbiecie hipogryfa to dość popularny sport na wschodzie Europy, dokąd dotarł najpewniej ze stepów Mongolii. Dyscyplina ta wzbudza na tyle duże zainteresowanie, że w niektórych rejonach Ukrainy, Białorusi czy Polski hoduje się szczególne linie hipogryfów dobieranych pod kątem zwrotności, szybkości i wytrzymałości.
Dotarłszy z powrotem do frontu zagród, wskazała uczniom klatki, do których mogli odprowadzić niuchacze.
- Sądzę, że najwyższa pora, by sport ten dotarł także na wyspy. Uzgodniłam to z waszym dyrektorem i mając jego zgodę, chciałabym rozpocząć szkolne zawody w tej dziedzinie. Na dniach uzyskamy stado nadających się do tego celu hipogryfów, z którymi będziecie mogli się zapoznać przed zdecydowaniem, czy będziecie chcieli brać w tym wszystkim udział. Same zasady, jakim podlegać miałyby rozgrywki, możecie przeczytać tutaj. - Z kieszeni szaty wyciągnęła garść zapisanych kart, które wręczyła uczniom. - Podobne zawisną także na tablicy ogłoszeń, by wasi nieobecni dziś koledzy mogli się z nimi zapoznać. Nabór do Ligi zaczyna się dzisiaj, w związku z czym, gdyby ktoś z was miał chęć sprawdzić się w tej dyscyplinie, może zgłosić się do mnie. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. To by było na tyle, na dziś nie przewidywała większych sensacji.
To właściwie koniec tych wprowadzających zajęć, możecie się więc rozejść, jeśli chcecie.
Punktacja za uczestnictwo i aktywność:
Charles, Elsa, Aleksander, Nancy - po 8 punktów
Marion, Abigail - po 4 punkty
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Blaise praktycznie nie robil nic innego, jak tylko pracowal. Na dzisiaj mial zaplanowane karmienie zwierzat, ktore znajduja sie w hogwarckich zagrodach. Oczywiscie zwierzaki byly karmione codziennie, ale nie zawsze Harvin sie tym zajmowal. Dzielil swoje obowiazki z nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami oraz z woznym, chociaz ten to rzadko dawal zwierzakom jesc. Gajowy uzbrojony w pasze dla zwierzakow znalazl sie przy zagrodach. Otworzyl jedna z nich i wszedl do srodka.
- Czesc stwory - przywital sie ze stworzeniami. Zawsze warto z nimi porozmawiac, inaczej wtedy one traktuja czlowieka i inaczej czlowiek traktuje zwierzaki.
- Czesc stwory - przywital sie ze stworzeniami. Zawsze warto z nimi porozmawiac, inaczej wtedy one traktuja czlowieka i inaczej czlowiek traktuje zwierzaki.
Re: Zagrody dla zwierząt
Po pierwszych wyścigach Irina mogła stwierdzić, że... wyszło. Dali radę - i uczniowie, i hipogryfy, i ona sama. Jasne, nie był to jeszcze poziom, jaki obserwowało się na zawodowych rozgrywkach na Ukrainie, Białorusi czy w Rosji, ale i tak było nieźle, było bardzo dobrze. Do czasu pierwszego wyścigu bała się jak nie wiem co - przecież tyle rzeczy mogło nie wyjść, a dyrektor jej zaufał - teraz jednak mogła naprawdę odetchnąć z ulgą i pójść do zagród nie z poczucia obowiązku, a dla przyjemności.
- Blaise, cześć. - Uśmiechnęła się szeroko, zatrzymują się przy zagrodzie, lecz nie wchodząc do środka. Całe życie poświęcając zwierzętom zdążyła poznać też szereg zasad dotyczących opieki nad nimi. Nie zakłócanie karmienia było jedną z nich. - Zaglądałeś może dzisiaj do hipogryfów, wiesz, tych polskich? - zapytała. Chodziło jej oczywiście o wierzchowce biorące udział w wyścigach. - Jak się czują? - W tym przypadku interesowały ją głównie te, które odniosły jakieś obrażenia, między innymi ciemnopióry samiec panny Gregorovic, otarty na prawym boku, oraz hipogryf wybrany przez Wyatta, który bieg zakończył z rozległym sińcem na klatce piersiowej, który był pamiątką po staranowaniu płotków.
- Blaise, cześć. - Uśmiechnęła się szeroko, zatrzymują się przy zagrodzie, lecz nie wchodząc do środka. Całe życie poświęcając zwierzętom zdążyła poznać też szereg zasad dotyczących opieki nad nimi. Nie zakłócanie karmienia było jedną z nich. - Zaglądałeś może dzisiaj do hipogryfów, wiesz, tych polskich? - zapytała. Chodziło jej oczywiście o wierzchowce biorące udział w wyścigach. - Jak się czują? - W tym przypadku interesowały ją głównie te, które odniosły jakieś obrażenia, między innymi ciemnopióry samiec panny Gregorovic, otarty na prawym boku, oraz hipogryf wybrany przez Wyatta, który bieg zakończył z rozległym sińcem na klatce piersiowej, który był pamiątką po staranowaniu płotków.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Po szybkim wprowadzeniu się do nowego pokoju przy klasie transmutacji, Raphael postanowił poszukać kogokolwiek z kadry. Póki co spotkał tylko jedną uczennicę, z którą odbył sobie miłą pogawędkę, jednak wypadałoby spotkać kogoś dorosłego, a póki co nie udawało mu się. Błądził po korytarzach szkolnych, a nie spotkawszy nikogo wyszedł na zewnątrz i przechadzał się po błoniach. Ubrany w wygodne, mugolskie ubrania oraz kremowy płaszcz, który falował na narastającym wietrze, udał się na spacer z nadzieją, że być może spotka tutaj jakiś kolegów i koleżanki po fachu. Na szczęście nie musiał długo szukać.
W oddali, przy chatce gajowego oraz zagrodach dla zwierząt, ujrzał dwójkę ludzi. Jedną z nich była kobieta, drugi, nieco młodszy młodzieniec, zapewne gajowy. Wziął głęboki wdech i skierował kroki w ich kierunku.
Gdy znalazł się dostatecznie blisko chrząknął cicho, nie chcąc im zbytnio przeszkadzać, ponieważ byli zajęci rozmową. Poczekał chwilę, a gdy nadarzyła się okazja, podszedł bliżej.
- Dzień dobry... - przywitał się grzecznie. W jego wypowiedziach można było uchwycić wyraźny francuski akcent oraz wliczające się w to francuskie R. Podszedł najpierw do kobiety, na oko w jego wieku o niesamowicie dużych oczach i sympatycznym wyrazie twarzy. Niewiele myśląc ujął delikatnie jej dłoń i złożył na niej delikatne muśnięcie. Gdy się wyprostował uśmiechnął się.
- Jestem Raphael Lanneugrasse... - przedstawił się szybko, po czym dodał - Jestem nowym nauczycielem transmutacji...
Odwrócił się w stronę gajowego i mocno, życzliwie uścisnął mu dłoń na powitanie. Po uścisku powiedział do niego.
- Widzę, że dbasz o zwierzęta... one to czują... masz najlepszych przyjaciół na świecie... - powiedział, po czym westchnął cicho i odwrócił się do kobiety. Jej oczy i spojrzenie sprawiły, że zrobiło mu się ciepło w środku. Po chwili zapytał.
- W zasadzie nie wiem, gdzie się wszyscy podziali, jesteście pierwszymi, których spotykam...przyjechałem parę godzin temu...
Jego niski baryton był przyjemny dla ucha. Wiatr zawiał wprawiając poły jego płaszcza w lekki ruch, a włosy targał niczym nabuzowany uczeń znienawidzoną książkę.
W oddali, przy chatce gajowego oraz zagrodach dla zwierząt, ujrzał dwójkę ludzi. Jedną z nich była kobieta, drugi, nieco młodszy młodzieniec, zapewne gajowy. Wziął głęboki wdech i skierował kroki w ich kierunku.
Gdy znalazł się dostatecznie blisko chrząknął cicho, nie chcąc im zbytnio przeszkadzać, ponieważ byli zajęci rozmową. Poczekał chwilę, a gdy nadarzyła się okazja, podszedł bliżej.
- Dzień dobry... - przywitał się grzecznie. W jego wypowiedziach można było uchwycić wyraźny francuski akcent oraz wliczające się w to francuskie R. Podszedł najpierw do kobiety, na oko w jego wieku o niesamowicie dużych oczach i sympatycznym wyrazie twarzy. Niewiele myśląc ujął delikatnie jej dłoń i złożył na niej delikatne muśnięcie. Gdy się wyprostował uśmiechnął się.
- Jestem Raphael Lanneugrasse... - przedstawił się szybko, po czym dodał - Jestem nowym nauczycielem transmutacji...
Odwrócił się w stronę gajowego i mocno, życzliwie uścisnął mu dłoń na powitanie. Po uścisku powiedział do niego.
- Widzę, że dbasz o zwierzęta... one to czują... masz najlepszych przyjaciół na świecie... - powiedział, po czym westchnął cicho i odwrócił się do kobiety. Jej oczy i spojrzenie sprawiły, że zrobiło mu się ciepło w środku. Po chwili zapytał.
- W zasadzie nie wiem, gdzie się wszyscy podziali, jesteście pierwszymi, których spotykam...przyjechałem parę godzin temu...
Jego niski baryton był przyjemny dla ucha. Wiatr zawiał wprawiając poły jego płaszcza w lekki ruch, a włosy targał niczym nabuzowany uczeń znienawidzoną książkę.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Zagrody dla zwierząt
Podczas, gdy Blaise zajmował się dokarmianiem swych wychowanków, Irina westchnęła cicho i przeciągnęła się leniwie. Po uzyskaniu ze strony Harvina zapewnienia, że z hipogryfami wszystko jest w jak najlepszym porządku, mogła spać spokojnie. Nie to, żeby czegoś podobnego się nie spodziewała - prawda była taka, że także w lidze słowiańskiej wszystko tak wyglądało, przynajmniej do momentu osiągnięcia perfekcji przeszkolenia - mimo tego jednak nie lubiła patrzeć, jak zwierzęta cierpią. Fakt, że te akurat drapieżniki nie wyglądały na szczególnie zmartwione swym stanem - wierzchowiec Wyatta godzinę po wyścigu hasał wśród swych pobratymców jak nowo narodzony - wcale jej nie pomagał. Dopiero usłyszawszy z ust gajowego, że zwierzakom nic nie będzie, mogła się nieco uspokoić.
Poprawa nastroju przyszła zaś, jak się okazało, w dobrym momencie, w okolicy bowiem pojawił się nowy nauczyciel. Nie znała go, ale to o niczym nie przesądzało - sama była tu od niedawna, mogła po prostu jeszcze go nie spotkać. Dopiero po wyjaśnieniach samego mężczyzny - Francuz? tego specyficznego r nie dało się pomylić z żadnym innym - zrozumiała, że nie tylko ona dopiero co przekroczyła szkolne progi. Najwyraźniej Lancaster zajął się rekonstrukcją grona pedagogicznego. Ciekawe dlaczego? Może to było dobre pytanie, które powinna zadać przy najbliższym spotkaniu z dyrektorem?
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się lekko, odwracając się w kierunku nadchodzącego. Plecami opierając się o ogrodzenie zagrody, wyciągnęła rękę na powitanie nauczyciela i gdyby nie to, że ze swym dżentelmeńskim odruchem był szybszy od niej, uścisnęłaby mu dłoń po męsku, jak przystało na wziętego smokologa. - Irina Voychenko - również przedstawiła się, przy czym nie zdołała ukryć zdumienia, jakie musiało odmalować się na jej twarzy. Nie była przyzwyczajona do takiej... szarmancji? Takie powitania była jej obce. Pomimo spędzenia wielu lat w towarzystwie mężczyzn, rzadko z czymś takim się spotykała. Normą dla niej było wpadanie sobie w ramiona, przyjacielskie kuksańce, męskie uściski dłoni i, w pewnej chwili, także wspólne kąpiele w rzece, gdy oszczędność czasu w terenie zaczęli przedkładać ponad jakikolwiek wstyd.
- Też nowy, co? - Jej akcent był równie wyczuwalny, jak i Raphaela, przy czym wypowiadane przez nią słowa brzmiały bardziej lekko i przeciągały się nieco, typowo po słowiańsku. - Też jestem tu od niedawna, więc... Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie mogła zniknąć reszta kadry - roześmiała się z rozbawieniem. - Może po prostu są tak zajęci, a my się zwyczajnie opieprzamy? - Słownictwo nieprzystające dobrze wychowanej damie również było czymś, do czego należało się w stosunku do Iriny przyzwyczaić. Przy uczniach nie pozwalała sobie na podobną nonszalancję, ale poza lekcjami mało kiedy przebierała w słowach. To jednak nie wynikało z jej niewychowania, a... praktyczności. Jej mentor, rosyjski smokolog, którym po raz pierwszy ruszyła w teren, powiedział jej kiedyś, że komenda Spieprzaj z tego wału, Jegorov, ziemia się osypuje! jest nie tylko szybsza, ale i znacznie bardziej zrozumiała niż kulturalny, pełen szacunku zwrot: Doktorze habilitowany Jegorov, czy byłby pan łaskaw zejść z tego wału, gdyż podłoże robi się niestabilne? Słuszność tejże rady nie raz sprawdziła też podczas własnej pracy, a skoro już oswoiła się z prymitywnym może, ale konkretnym sposobem wysławiania się badaczy terenowych... Cóż, raz nabytego nawyku trudno się wyzbyć.
Poprawa nastroju przyszła zaś, jak się okazało, w dobrym momencie, w okolicy bowiem pojawił się nowy nauczyciel. Nie znała go, ale to o niczym nie przesądzało - sama była tu od niedawna, mogła po prostu jeszcze go nie spotkać. Dopiero po wyjaśnieniach samego mężczyzny - Francuz? tego specyficznego r nie dało się pomylić z żadnym innym - zrozumiała, że nie tylko ona dopiero co przekroczyła szkolne progi. Najwyraźniej Lancaster zajął się rekonstrukcją grona pedagogicznego. Ciekawe dlaczego? Może to było dobre pytanie, które powinna zadać przy najbliższym spotkaniu z dyrektorem?
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się lekko, odwracając się w kierunku nadchodzącego. Plecami opierając się o ogrodzenie zagrody, wyciągnęła rękę na powitanie nauczyciela i gdyby nie to, że ze swym dżentelmeńskim odruchem był szybszy od niej, uścisnęłaby mu dłoń po męsku, jak przystało na wziętego smokologa. - Irina Voychenko - również przedstawiła się, przy czym nie zdołała ukryć zdumienia, jakie musiało odmalować się na jej twarzy. Nie była przyzwyczajona do takiej... szarmancji? Takie powitania była jej obce. Pomimo spędzenia wielu lat w towarzystwie mężczyzn, rzadko z czymś takim się spotykała. Normą dla niej było wpadanie sobie w ramiona, przyjacielskie kuksańce, męskie uściski dłoni i, w pewnej chwili, także wspólne kąpiele w rzece, gdy oszczędność czasu w terenie zaczęli przedkładać ponad jakikolwiek wstyd.
- Też nowy, co? - Jej akcent był równie wyczuwalny, jak i Raphaela, przy czym wypowiadane przez nią słowa brzmiały bardziej lekko i przeciągały się nieco, typowo po słowiańsku. - Też jestem tu od niedawna, więc... Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie mogła zniknąć reszta kadry - roześmiała się z rozbawieniem. - Może po prostu są tak zajęci, a my się zwyczajnie opieprzamy? - Słownictwo nieprzystające dobrze wychowanej damie również było czymś, do czego należało się w stosunku do Iriny przyzwyczaić. Przy uczniach nie pozwalała sobie na podobną nonszalancję, ale poza lekcjami mało kiedy przebierała w słowach. To jednak nie wynikało z jej niewychowania, a... praktyczności. Jej mentor, rosyjski smokolog, którym po raz pierwszy ruszyła w teren, powiedział jej kiedyś, że komenda Spieprzaj z tego wału, Jegorov, ziemia się osypuje! jest nie tylko szybsza, ale i znacznie bardziej zrozumiała niż kulturalny, pełen szacunku zwrot: Doktorze habilitowany Jegorov, czy byłby pan łaskaw zejść z tego wału, gdyż podłoże robi się niestabilne? Słuszność tejże rady nie raz sprawdziła też podczas własnej pracy, a skoro już oswoiła się z prymitywnym może, ale konkretnym sposobem wysławiania się badaczy terenowych... Cóż, raz nabytego nawyku trudno się wyzbyć.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Raphael natomiast miał nadzieję, że dzisiejszego dnia pozna wszystkich z kadry nauczycielskiej, ale także i samego dyrektora, który mu tą posadę z wielkim zaufaniem powierzył. Francuz po raz pierwszy w życiu zdziwił się tego pamiętnego dnia, gdy otrzymał sowę od samego dyrektora tejże placówki o przyjęciu go na stanowisku nauczyciela transmutacji. To był dzień po pierwszej rocznicy śmierci jego żony, gdzie Raphael leżał w łóżku, a woń alkoholu był jedynym zapachem unoszącym się w powietrzu. Zanim do niego dotarło na jakie tory teraz będzie kierował go los, postanowił się zebrać w sobie i zrobić to dla niej. Dla Malady. Ale przestańmy roztrząsać przeszłość, choć będzie ona nieodłącznym elementem życia Raphaela. Samotność, która ciągnie się za nim po śmierci ukochanej osoby ciągnie się za nim jak łańcuch, uniemożliwiający mu bieg.
Gdy po raz pierwszy spojrzał na Irinę wydawała mu się delikatna, wysublimowana, przypominała mu damę, jakie czasem widział w ważniejszych miejscach we Francji. Jak się potem okazało, była bardzo bezpośrednia, co może z początku go zdziwiło, jednak po paru przemyśleniach stwierdził, że im bardziej człowiek bezpośredni, tym bardziej szczery i lojalny. A więc to dobra cecha.
Gdy ujął ją za dłoń, jego własna aż zadrżała. Nie z powodu stresu, czy czegoś. Był wręcz zachwycony delikatnością jej dłoni. Jej skóra była niczym aksamit, który chciałoby się pieścić w ramionach cała noc. Jej zapach był również wyborny. Do czułego nosa Francuza dostała się delikatna nuta czerwonej pomarańczy, przepasanej pasmami piżmu oraz agrestu. Wyjątkowo owocowe połączenie zapachów, jednak jak bardzo udane.
Od razu jednak jego ucho wychwyciło akcent w jej wypowiedziach. Odpowiedział jej uśmiechem, a jego błękitne tęczówki, jakby pod wpływem zaciekawienia, przyjęły barwę czystego indygo z niebieskimi pasmami. A może to tylko takie złudzenie?
- Owszem, też nowy, choć sama szkoła obca mi nie jest... - odpowiedział, po czym zmrużył oczy i musiał popytać. Ah, ta ciekawość. - Też nie jesteś rodowitą Angielką prawda? Twój akcent Cię zdradza...hm...Ukraina? Białoruś?
Zgadywał. Nakierował go jej akcent, szczególnie owe przeciąganie. Gdy pracował w Ministerstwie jako łamacz klątw przez cztery lata, nieco podróżował i poznał wielu ludzi o zróżnicowanych kulturach i poglądach. Nie każdy mu przypadł do gustu podczas podróży w imieniu interesów Ministerstwa, ale to przecież ludzkie.
Jej bezpośredniość i niewysublimowane maniery w postaci prostego języka, jakiego używała sprawiły, że Raphael nieco się zrelaksował. Zaśmiał się szczerze i odpowiedział jej.
- Może rzeczywiście zdrowo się opieprzamy... niezbyt dobry start jak na początek, prawda? - uśmiech nie schodził z jego warg, umiejscowionych w ostrych rysach twarzy, okupionych parudniowym zarostem. Spojrzał w niebo, mrużąc oczy.
- Zaraz chyba się rozpada... może pójdziemy się czegoś napić? - zaproponował. Bo gdzie i w jakich okolicznościach można poznać się lepiej niż w Hogsmeade, bo taki miał zamysł.
Gdy po raz pierwszy spojrzał na Irinę wydawała mu się delikatna, wysublimowana, przypominała mu damę, jakie czasem widział w ważniejszych miejscach we Francji. Jak się potem okazało, była bardzo bezpośrednia, co może z początku go zdziwiło, jednak po paru przemyśleniach stwierdził, że im bardziej człowiek bezpośredni, tym bardziej szczery i lojalny. A więc to dobra cecha.
Gdy ujął ją za dłoń, jego własna aż zadrżała. Nie z powodu stresu, czy czegoś. Był wręcz zachwycony delikatnością jej dłoni. Jej skóra była niczym aksamit, który chciałoby się pieścić w ramionach cała noc. Jej zapach był również wyborny. Do czułego nosa Francuza dostała się delikatna nuta czerwonej pomarańczy, przepasanej pasmami piżmu oraz agrestu. Wyjątkowo owocowe połączenie zapachów, jednak jak bardzo udane.
Od razu jednak jego ucho wychwyciło akcent w jej wypowiedziach. Odpowiedział jej uśmiechem, a jego błękitne tęczówki, jakby pod wpływem zaciekawienia, przyjęły barwę czystego indygo z niebieskimi pasmami. A może to tylko takie złudzenie?
- Owszem, też nowy, choć sama szkoła obca mi nie jest... - odpowiedział, po czym zmrużył oczy i musiał popytać. Ah, ta ciekawość. - Też nie jesteś rodowitą Angielką prawda? Twój akcent Cię zdradza...hm...Ukraina? Białoruś?
Zgadywał. Nakierował go jej akcent, szczególnie owe przeciąganie. Gdy pracował w Ministerstwie jako łamacz klątw przez cztery lata, nieco podróżował i poznał wielu ludzi o zróżnicowanych kulturach i poglądach. Nie każdy mu przypadł do gustu podczas podróży w imieniu interesów Ministerstwa, ale to przecież ludzkie.
Jej bezpośredniość i niewysublimowane maniery w postaci prostego języka, jakiego używała sprawiły, że Raphael nieco się zrelaksował. Zaśmiał się szczerze i odpowiedział jej.
- Może rzeczywiście zdrowo się opieprzamy... niezbyt dobry start jak na początek, prawda? - uśmiech nie schodził z jego warg, umiejscowionych w ostrych rysach twarzy, okupionych parudniowym zarostem. Spojrzał w niebo, mrużąc oczy.
- Zaraz chyba się rozpada... może pójdziemy się czegoś napić? - zaproponował. Bo gdzie i w jakich okolicznościach można poznać się lepiej niż w Hogsmeade, bo taki miał zamysł.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Zagrody dla zwierząt
Voychenko o Francuzach nie miała najlepszego zdania. Nie, żeby miała jakieś uprzedzenia, ale na podstawie swoich doświadczeń po prostu nie mogła myśleć o nich dobrze. Studiowała z Francuzem, kilku innych poznała podczas swych międzynarodowych wojaży i... Było źle. Było bardzo źle.
Oczywiście, nie zamierzała od razu wrzucić Raphaela do tej samej szuflady, ale to ludzkie - przypominać sobie wyciągnięte kiedyś wnioski, które akurat mogły się przydać. Gdy więc upewniła się, że nowy nauczyciel faktycznie z Francji pochodzi, nie mogła nie pamiętać o epizodach z jej kolegą ze studiów w roli głównej. Nie mogła nie przywołać jego arogancji i pretensjonalnego zachowania, jego wiecznej wyższości i... tchórzostwa, które ostatecznie okazało się być jego cechą charakterystyczną. Nie mogła i może właśnie dlatego w pewnej chwili w jej spojrzeniu pojawił się pewien cień. To całkiem naturalne, nie można jej było za to winić. W gruncie rzeczy i tak miała dużo dobrej woli, prawda? Chciała mężczyznę poznać, naprawdę. Narodowość nie była jego winą. Może będzie inny, bardziej... normalny?
- Rzeczywiście, nie jestem. - Uśmiechnęła się lekko, z uznaniem przyjmując fakt, że mężczyźnie nieobce było istnienie takiego kraju, jak Białoruś. Podczas swych podróży, podczas sympozjów i konferencji, gdy ją przedstawiano, najczęściej spotykała się ze zdumieniem. Białoruś? To przypadkiem nie leży w Afryce? Zachód miał to do siebie, że granica ich wiedzy geograficznej kończyła się na Egipcie i Niemczech. Niezależnie, czy mówimy o czarodziejach czy mugolach, zarówno jedni jak i drudzy mieli problemy z lokalizacją innych, mniejszych państw, Irina była więc mile zaskoczona, że najwyraźniej w przypadku Raphaela jest inaczej. - Jestem z Białorusi - potwierdziła więc i uśmiechnęła się nieznacznie, wsuwając dłonie do kieszeni szaty. Chwilę później powiodła wzrokiem za spojrzeniem nauczyciela. Chmury. Faktycznie.
- Jasne - rzuciła bez zastanowienia. - Daj mi tylko chwilę, zmienię to... - Spojrzała znacząco na szatę. - ...na coś wygodniejszego.
Ramię w ramię wróciła z mężczyzną do zamku, by kilka chwil później, wymieniwszy tam trampki na stosunkowo wysokie szpilki, a szatę na czarne dżinsy, jasną koszulę i ciemną, pół-sportową marynarkę, maszerować już z Raphaelem w kierunku Hogsmeade. I nie, nie ruszała na podryw, choć zapewne takie można było odnieść wrażenie. Irina po prostu lubiła ładnie, elegancko wyglądać. A szpilki? Och, na Merlina, gdy już nauczyła się na nich chodzić, nie wyobrażała sobie ładniejszych, bardziej stosownych dla kobiety butów.
Oczywiście, nie zamierzała od razu wrzucić Raphaela do tej samej szuflady, ale to ludzkie - przypominać sobie wyciągnięte kiedyś wnioski, które akurat mogły się przydać. Gdy więc upewniła się, że nowy nauczyciel faktycznie z Francji pochodzi, nie mogła nie pamiętać o epizodach z jej kolegą ze studiów w roli głównej. Nie mogła nie przywołać jego arogancji i pretensjonalnego zachowania, jego wiecznej wyższości i... tchórzostwa, które ostatecznie okazało się być jego cechą charakterystyczną. Nie mogła i może właśnie dlatego w pewnej chwili w jej spojrzeniu pojawił się pewien cień. To całkiem naturalne, nie można jej było za to winić. W gruncie rzeczy i tak miała dużo dobrej woli, prawda? Chciała mężczyznę poznać, naprawdę. Narodowość nie była jego winą. Może będzie inny, bardziej... normalny?
- Rzeczywiście, nie jestem. - Uśmiechnęła się lekko, z uznaniem przyjmując fakt, że mężczyźnie nieobce było istnienie takiego kraju, jak Białoruś. Podczas swych podróży, podczas sympozjów i konferencji, gdy ją przedstawiano, najczęściej spotykała się ze zdumieniem. Białoruś? To przypadkiem nie leży w Afryce? Zachód miał to do siebie, że granica ich wiedzy geograficznej kończyła się na Egipcie i Niemczech. Niezależnie, czy mówimy o czarodziejach czy mugolach, zarówno jedni jak i drudzy mieli problemy z lokalizacją innych, mniejszych państw, Irina była więc mile zaskoczona, że najwyraźniej w przypadku Raphaela jest inaczej. - Jestem z Białorusi - potwierdziła więc i uśmiechnęła się nieznacznie, wsuwając dłonie do kieszeni szaty. Chwilę później powiodła wzrokiem za spojrzeniem nauczyciela. Chmury. Faktycznie.
- Jasne - rzuciła bez zastanowienia. - Daj mi tylko chwilę, zmienię to... - Spojrzała znacząco na szatę. - ...na coś wygodniejszego.
Ramię w ramię wróciła z mężczyzną do zamku, by kilka chwil później, wymieniwszy tam trampki na stosunkowo wysokie szpilki, a szatę na czarne dżinsy, jasną koszulę i ciemną, pół-sportową marynarkę, maszerować już z Raphaelem w kierunku Hogsmeade. I nie, nie ruszała na podryw, choć zapewne takie można było odnieść wrażenie. Irina po prostu lubiła ładnie, elegancko wyglądać. A szpilki? Och, na Merlina, gdy już nauczyła się na nich chodzić, nie wyobrażała sobie ładniejszych, bardziej stosownych dla kobiety butów.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Sięgnął po miotłę, co jak co ale swojej latajki tutaj nie zostawi. Skinął głową na pytanie Blaise.
- Mhm. Gram w drużynie, jestem ścigającym. - Spojrzał na gajowego widząc jego rozmarzenie na twarzy. - A Pan grał w drużynie?
Sam Nevan nie wyobrażał sobie zaprzestania gry, a tym bardziej latania na miotle po skończeniu Hogwartu. To był kolejny z magicznych aspektów życia czarodziei, którego najbardziej byłoby mu żal, gdyby to stracił.
Zarzucił na ramię miotłę i ruszył za gajowym do zagrody ciekawy co tam też Blaise hoduje.
- Podstawy znać znam, ale to praktycznie tylko teoria. Wole wiedzieć więcej, a nuż jakaś pochwała, punkty cz po prostu satysfakcja, że się błysnęło wiedzą. - Tia, typowy Ślizgon, ambicje przede wszystkim. - A i też sam jestem ciekaw tych stworzeń.
- Mhm. Gram w drużynie, jestem ścigającym. - Spojrzał na gajowego widząc jego rozmarzenie na twarzy. - A Pan grał w drużynie?
Sam Nevan nie wyobrażał sobie zaprzestania gry, a tym bardziej latania na miotle po skończeniu Hogwartu. To był kolejny z magicznych aspektów życia czarodziei, którego najbardziej byłoby mu żal, gdyby to stracił.
Zarzucił na ramię miotłę i ruszył za gajowym do zagrody ciekawy co tam też Blaise hoduje.
- Podstawy znać znam, ale to praktycznie tylko teoria. Wole wiedzieć więcej, a nuż jakaś pochwała, punkty cz po prostu satysfakcja, że się błysnęło wiedzą. - Tia, typowy Ślizgon, ambicje przede wszystkim. - A i też sam jestem ciekaw tych stworzeń.
Re: Zagrody dla zwierząt
Blaise powrócił do grządek i włożył z powrotem narzędzia do koszyczka. Zaniósł koszyk w pobliże ściany chatki i spokojnym krokiem ruszył ku uczniowi. Przeszedł przez furtkę i ruszył w kierunku zagród dla zwierząt. Nevan szedł zaraz za nim. Blaise otworzył furtkę zagród i wszedł do środka. Pokazał tym wszystkie hipogryfy, które znajdowały się w środku.
- Wiesz na pewno, jak wyglądają. Mają tułów konia oraz skrzydła, głowę i przednie nogi od orła - rozpoczął. - Co dokładnie chciałbyś o nich wiedzieć? - zapytał Nevana.
Gajowy stanął nieopodal jednego z hipogryfów, ukłonił się, patrząc cały czas zwierzęciu w oczy i po chwili mógł podejść bliżej. Zebrał kilka zwierzątek znajdujących się w rogu pomieszczenia i rzucił jednemu zwierzęciu martwą fretkę.
- Wiesz na pewno, jak wyglądają. Mają tułów konia oraz skrzydła, głowę i przednie nogi od orła - rozpoczął. - Co dokładnie chciałbyś o nich wiedzieć? - zapytał Nevana.
Gajowy stanął nieopodal jednego z hipogryfów, ukłonił się, patrząc cały czas zwierzęciu w oczy i po chwili mógł podejść bliżej. Zebrał kilka zwierzątek znajdujących się w rogu pomieszczenia i rzucił jednemu zwierzęciu martwą fretkę.
Re: Zagrody dla zwierząt
Zajrzał do zagrody z zaciekawieniem. Miotłę zostawił przed wejściem. Obserwował uważnie poczynania Blaise z hipogryfem, lekko przekrzywił głowę by zaraz utkwić spojrzenie w stworzeniu.
Podszedł bliżej powtarzając rytuał powitania w ślad za gajowym. Zmarszczył brwi spoglądając na zwierzę.
- Jak je oswajać? Jak sobie radzą jako wierzchowce? Co musiałbym robić, gdybym chciał się opiekować jednym z nich?
Zaczął wyliczać pytania nie przestając obserwować hipogryfa. Wyciągnął rękę w górę jakby chciał dotknąć dzioba.
- W sumie to co powinien wiedzieć ten, kto się waży na grzbiet pchać.
Podszedł bliżej powtarzając rytuał powitania w ślad za gajowym. Zmarszczył brwi spoglądając na zwierzę.
- Jak je oswajać? Jak sobie radzą jako wierzchowce? Co musiałbym robić, gdybym chciał się opiekować jednym z nich?
Zaczął wyliczać pytania nie przestając obserwować hipogryfa. Wyciągnął rękę w górę jakby chciał dotknąć dzioba.
- W sumie to co powinien wiedzieć ten, kto się waży na grzbiet pchać.
Re: Zagrody dla zwierząt
Blaise przewiesil sobie przez szyje sznur, na ktorym wisialy male zwierzatka. Co rusz klanial sie przed kolejnym to ssako-ptakiem, a kiedy ten sie odklonil, rzucal mu nornice czy fretke.
- Hipogryfy sa honornymi zwierzetami. Ten sklon, ktory wykonujemy robimy, zeby moc zblizyc sie do zwierzecia. Jesli hipogryf sie nie odkloni, trzeba odejsc od niego i sprobowac dopiero po chwili. Nie mozesz ich sie bac, kazde zwierze czuje strach - zaczal opowiadac i rzucil ptako-ssakom po drugim martwym zwierzeciu. - Jako wierzchowce radza sobie swietnie. Sa bardzo szybkie, a jak sie rozpedza lepiej jest sie im wzbic w powietrze i poszybowac. Dlatego liga hipogryfa polega bardziej na lataniu na hipogryfach niz na ich biegach. Inaczej skrzydla bylyby tym zwierzetom niepotrzebne - odparl.
Dobrze mu sie odpowiadalo na pytania ucznia. Gdyby tylko bylo wiecej osob ciekawych zwierzat, Blaise mialby lepsza praktyke nawet w opowiadaniu o nich.
- Zeby opiekowac sie hipogryfami musialbys miec ukonczone studia na wydziale magicznych stworzen - zaczal patrzac w strone Nevana. - Nie sa to zwierzeta "proste w obsludze". Jak im sie cos nie podoba, to potrafia zaatakowac i wyrzadzic niezla krzywde - dodal.
Nie chcial straszyc Frasera, ale z hipogryfami naprawde trzeba uwazac. Nie raz ktorych z tych lataczy udziabalby mocno gajowego tylko dlatego, ze za blisko podszedl albo zle sie uklonil pomimo odpowiedzi zwierzecia uklonem. Brazowy hipogryf pozwolil Nevanowi dotknac swojego dzioba i glowy. Pochylil leb, zeby Slizgon mial nawet do niego lepszy dostep. Ucieszylo to gajowego, widocznie Nevan, nie boi sie tych zwierzat.
- Wydaje mi sie, ze warto wiedziec to, co powiedzialem. Jak masz jeszcze jakies pytania to zadawaj, smialo - zaproponowal i zajal sie kolejnymi hipogryfami należącymi do ligi.
- Hipogryfy sa honornymi zwierzetami. Ten sklon, ktory wykonujemy robimy, zeby moc zblizyc sie do zwierzecia. Jesli hipogryf sie nie odkloni, trzeba odejsc od niego i sprobowac dopiero po chwili. Nie mozesz ich sie bac, kazde zwierze czuje strach - zaczal opowiadac i rzucil ptako-ssakom po drugim martwym zwierzeciu. - Jako wierzchowce radza sobie swietnie. Sa bardzo szybkie, a jak sie rozpedza lepiej jest sie im wzbic w powietrze i poszybowac. Dlatego liga hipogryfa polega bardziej na lataniu na hipogryfach niz na ich biegach. Inaczej skrzydla bylyby tym zwierzetom niepotrzebne - odparl.
Dobrze mu sie odpowiadalo na pytania ucznia. Gdyby tylko bylo wiecej osob ciekawych zwierzat, Blaise mialby lepsza praktyke nawet w opowiadaniu o nich.
- Zeby opiekowac sie hipogryfami musialbys miec ukonczone studia na wydziale magicznych stworzen - zaczal patrzac w strone Nevana. - Nie sa to zwierzeta "proste w obsludze". Jak im sie cos nie podoba, to potrafia zaatakowac i wyrzadzic niezla krzywde - dodal.
Nie chcial straszyc Frasera, ale z hipogryfami naprawde trzeba uwazac. Nie raz ktorych z tych lataczy udziabalby mocno gajowego tylko dlatego, ze za blisko podszedl albo zle sie uklonil pomimo odpowiedzi zwierzecia uklonem. Brazowy hipogryf pozwolil Nevanowi dotknac swojego dzioba i glowy. Pochylil leb, zeby Slizgon mial nawet do niego lepszy dostep. Ucieszylo to gajowego, widocznie Nevan, nie boi sie tych zwierzat.
- Wydaje mi sie, ze warto wiedziec to, co powiedzialem. Jak masz jeszcze jakies pytania to zadawaj, smialo - zaproponowal i zajal sie kolejnymi hipogryfami należącymi do ligi.
Re: Zagrody dla zwierząt
Zachęcony przez hipogryfa przyzwoleniem na głaskanie chłopak podszedł trochę bliżej. Pogładził dłonią zwierze po łbie muskając palcami pióra. Z takiej bliskości mógł poczuć ogrom zwierzęcia i jego siłę, przez co jego ruchy były delikatne i ostrożne. Nie chciał najwidoczniej zezłościć hipogryfa i zostać dziabniętym. Zerknął na skrzydła, lecz nie podszedł, nie chciał nadużywać cierpliwości zwierzęcia.
- A jak z ich wytrzymałością, jak długo mogą latać bez odpoczynku?
Spojrzał w stronę Blaise, wyciągnął też rękę po małego zwierzaka zachęcony zachowaniem hipogryfa, obok którego stał. Chciał go nakarmić, zapewne w rewanżu za możliwość dotknięcia zwierzęcia.
- I to tylko po studiach? A jakby tak się nimi parę lat opiekować pod okiem kogoś doświadczonego?
Chłopak nie wierzył do końca w to, że niezbędnym jest zakończenie studiów aby móc kiedyś przygarnąć takiego zwierzaka.
- A jak z ich wytrzymałością, jak długo mogą latać bez odpoczynku?
Spojrzał w stronę Blaise, wyciągnął też rękę po małego zwierzaka zachęcony zachowaniem hipogryfa, obok którego stał. Chciał go nakarmić, zapewne w rewanżu za możliwość dotknięcia zwierzęcia.
- I to tylko po studiach? A jakby tak się nimi parę lat opiekować pod okiem kogoś doświadczonego?
Chłopak nie wierzył do końca w to, że niezbędnym jest zakończenie studiów aby móc kiedyś przygarnąć takiego zwierzaka.
Re: Zagrody dla zwierząt
Blaise oderwal kilka martwych zwierzatek od sznura i podal je na haczykach Nevanowi. Niech nakarmi swojego nowego zwierzecego kolege.
- Masz dobra reke do niego. Mozesz go nakarmic - rzekl i wrocil do dalej stojacego rozanego zwierzecia. - Jak widzisz maja masywne skrzydla, ktore pozwalaja im rozwinac predkosc nawet okolo 150km/h. A latac moga przez pare ladych godzin. Wydaje mi sie, ze cos okolo szesciu godzin, ale reki nie dam sobie uciac - zazartowal pod koniec.
Skonczyl karmic zwierzeta i przeszedl na ich druga strone. Pora zabrac sie za mniej przyjemna czesc pracy przy zwierzetach. Kiedy Nevan skonczyl karmic brazowego ptako-ssaka, Blaise rzucil chlopakowi lopate.
- Odchody na ta sterte, a ja za ten czas odpowiem na Twoje kolejne pytanie - polecil Slizgonowi.
Jak chce sie dowiedziec czegos o tych zwierzetach, to niech pomoze przy nich, aby mialy wszystkiego pod dostatkiem. Przejrzy je pozniej sam w poszukiwaniu jakichs niepotrzebnych ran, jesli zwierzaki sie podziobia.
- Moze niekoniecznie studia sa do tego potrzebne, ale na pewno musisz wzbudzic zaufanie zwierzecia, zeby moc do niego spokojnie podejsc. Hipogryf jak na takie masywne zwierze musi czuć sie tez bezpiecznie. Czasami po kilku dniach hipogryf wie, kto jest jego wlascicielem, a niekiedy oswajanie trwa miesiace. Wszystko zalezy od zwierzecia - skonczyl odpowiedz.
Przetarl oczy i spojrzal na czesc odchodow, ktore juz zebral. Troche jeszcze pozostalo, a odchody bedzie musial jakos pozniej zutylizowac.
- Masz dobra reke do niego. Mozesz go nakarmic - rzekl i wrocil do dalej stojacego rozanego zwierzecia. - Jak widzisz maja masywne skrzydla, ktore pozwalaja im rozwinac predkosc nawet okolo 150km/h. A latac moga przez pare ladych godzin. Wydaje mi sie, ze cos okolo szesciu godzin, ale reki nie dam sobie uciac - zazartowal pod koniec.
Skonczyl karmic zwierzeta i przeszedl na ich druga strone. Pora zabrac sie za mniej przyjemna czesc pracy przy zwierzetach. Kiedy Nevan skonczyl karmic brazowego ptako-ssaka, Blaise rzucil chlopakowi lopate.
- Odchody na ta sterte, a ja za ten czas odpowiem na Twoje kolejne pytanie - polecil Slizgonowi.
Jak chce sie dowiedziec czegos o tych zwierzetach, to niech pomoze przy nich, aby mialy wszystkiego pod dostatkiem. Przejrzy je pozniej sam w poszukiwaniu jakichs niepotrzebnych ran, jesli zwierzaki sie podziobia.
- Moze niekoniecznie studia sa do tego potrzebne, ale na pewno musisz wzbudzic zaufanie zwierzecia, zeby moc do niego spokojnie podejsc. Hipogryf jak na takie masywne zwierze musi czuć sie tez bezpiecznie. Czasami po kilku dniach hipogryf wie, kto jest jego wlascicielem, a niekiedy oswajanie trwa miesiace. Wszystko zalezy od zwierzecia - skonczyl odpowiedz.
Przetarl oczy i spojrzal na czesc odchodow, ktore juz zebral. Troche jeszcze pozostalo, a odchody bedzie musial jakos pozniej zutylizowac.
Re: Zagrody dla zwierząt
Nakarmił hipogryfa nieco się z nim drocząc. W końcu jednak pozwolił zwierzakowi pochłonąć wszystkie smakołyki jakie Blaise mu podał. Podrapał hipcia pod dziobem, ucieszony, że zwierzak go akceptuje.
- Tak? - Zapytał nieco zdziwiony na uwagę Blaise. On jakoś nigdy nie czuł się jako osoba, którą zwierzaki lubią. Raczej on i one zachowywali się wobec siebie obojętnie.
Na odpowiedź Blaisa skinął głową.
- To sporo, w mugolskich samochodach jadąc prawie 100 na godzinę prawię głowę urywa.
Obejrzał się na gajowego w momencie, gdy ten wziął się za sprzątanie zagrody. Łopatę złapał biorąc ją w ręce dosyć wprawnie. Podwinął rękawy swetra i cóż, zabrał się do roboty.
Nevan raczej wyglądał na chłopaka z bogatego domu, jego ciuchy nie wyglądały na te z dolnej półki, sama miotła, którą miał ze sobą, to nie byle co. Jednak chłopak wykonał zadanie wymyślone przez gajowego bez słowa skargi. I jak na Ślizgona samo w sobie ciekawe.
- Pokazałby mi Pan jak je osiodłać? – Przeszedł obok kolejnego hipogryfa z zamiarem przejścia do kolejnego boksu. Ukłonił się zwierzęciu i dopiero, gdy tamto odpowiedziało kontynuował swoją pracę.
- A… hm.. – Zatrzymał się na chwilę, spojrzał na zwierze obok siebie. – A jak w boju? Szpony i dziób to niezła broń, tak samo kopyta. Chociaż przeciw różdżce to zwierzęta jednak mają przechlapane.
Złapał łopatę w drugą rękę wracając do sprzątania.
- Tak? - Zapytał nieco zdziwiony na uwagę Blaise. On jakoś nigdy nie czuł się jako osoba, którą zwierzaki lubią. Raczej on i one zachowywali się wobec siebie obojętnie.
Na odpowiedź Blaisa skinął głową.
- To sporo, w mugolskich samochodach jadąc prawie 100 na godzinę prawię głowę urywa.
Obejrzał się na gajowego w momencie, gdy ten wziął się za sprzątanie zagrody. Łopatę złapał biorąc ją w ręce dosyć wprawnie. Podwinął rękawy swetra i cóż, zabrał się do roboty.
Nevan raczej wyglądał na chłopaka z bogatego domu, jego ciuchy nie wyglądały na te z dolnej półki, sama miotła, którą miał ze sobą, to nie byle co. Jednak chłopak wykonał zadanie wymyślone przez gajowego bez słowa skargi. I jak na Ślizgona samo w sobie ciekawe.
- Pokazałby mi Pan jak je osiodłać? – Przeszedł obok kolejnego hipogryfa z zamiarem przejścia do kolejnego boksu. Ukłonił się zwierzęciu i dopiero, gdy tamto odpowiedziało kontynuował swoją pracę.
- A… hm.. – Zatrzymał się na chwilę, spojrzał na zwierze obok siebie. – A jak w boju? Szpony i dziób to niezła broń, tak samo kopyta. Chociaż przeciw różdżce to zwierzęta jednak mają przechlapane.
Złapał łopatę w drugą rękę wracając do sprzątania.
Re: Zagrody dla zwierząt
- Jak sie dobrze ustawisz, to nie czujesz tej predkosci - odparl. - Na miotle ile wyciagniesz? Pewnie podobna predkosc...
Tak mu sie wydawalo. Jakos sie w to nie zaglebial. Latal, bo mial do tego talent i lubił latac. Jak bedzie mial chwile wolnego to wypozyczy sobie jakas stara szkolna miotle i pojdzie na boisko. Moze namowi kogos na mini trening. Warto bedzie przypomniec sobie latanie.
Harvin usmiechnal sie widzac, jak uczen sprawnie lapie lopate. Dobrze, ze przynajmniej mu pomoze. Nawet poprzez taka prace wyniesie stad troche wiedzy.
- Zadnego siodla nie potrzebujesz. Zwierze musi sklonic sie, aby moc bez problemu na nie wsiąść pomiedzy szyje a skrzydla odpowiedzial na pytanie.
Nigdy nie widzial siodla u tych dumnych zwierzat. Chyba, ze byla to jakas prestizowa hodowla, o ktorej nawet Blaise nie mialby pojecia. Przyszla kolej na ostatnie pytanie ucznia.
- W walce przede wszystkim uzywaja dziobow i szponow z przednich konczyn. Wiesz, jak rzucisz w nie avada to na pewno nie przetrwaja - odparl i zachichotal nerwowo.
Nie chcial swoim gadaniem zdenerwowac wierzchowcow. Sluch maja dobry, wiec nawet jakies zle slowo mogloby spowodowac katastrofe. Szaro-brazowy hipogryf, przy ktorym pracowal Blaise nerwowo stuknal kopytami i szarpnal pazurami o podloze zagrody.
Tak mu sie wydawalo. Jakos sie w to nie zaglebial. Latal, bo mial do tego talent i lubił latac. Jak bedzie mial chwile wolnego to wypozyczy sobie jakas stara szkolna miotle i pojdzie na boisko. Moze namowi kogos na mini trening. Warto bedzie przypomniec sobie latanie.
Harvin usmiechnal sie widzac, jak uczen sprawnie lapie lopate. Dobrze, ze przynajmniej mu pomoze. Nawet poprzez taka prace wyniesie stad troche wiedzy.
- Zadnego siodla nie potrzebujesz. Zwierze musi sklonic sie, aby moc bez problemu na nie wsiąść pomiedzy szyje a skrzydla odpowiedzial na pytanie.
Nigdy nie widzial siodla u tych dumnych zwierzat. Chyba, ze byla to jakas prestizowa hodowla, o ktorej nawet Blaise nie mialby pojecia. Przyszla kolej na ostatnie pytanie ucznia.
- W walce przede wszystkim uzywaja dziobow i szponow z przednich konczyn. Wiesz, jak rzucisz w nie avada to na pewno nie przetrwaja - odparl i zachichotal nerwowo.
Nie chcial swoim gadaniem zdenerwowac wierzchowcow. Sluch maja dobry, wiec nawet jakies zle slowo mogloby spowodowac katastrofe. Szaro-brazowy hipogryf, przy ktorym pracowal Blaise nerwowo stuknal kopytami i szarpnal pazurami o podloze zagrody.
Re: Zagrody dla zwierząt
- Ze 100 - 150 daje radę, ale powyżej setki to już ciężko oddychać. Tu jest się gdzie schować przed ciągiem powietrza.
Spojrzał na hipogryfa, obok którego stał. Chłopak najwyraźniej wyczuł nerwowość w głosie gajowego. Jego uwadze nie umknęło zachowanie zwierzęcia przy Blaise. Zabrał się do roboty, na tę chwilę przestając nękać Blaise pytaniami, na które musiałby trochę przedmiotowo mówić o zwierzakach. A one tego raczej nie lubią, w końcu są dosyć rozumne.
Gdy uporał się ze sprzątaniem oparł się na łopacie ocierając spocone czoło.
- Będę musiał zahaczyć o wannę w drodze do Pokoju Wspólnego. - Uśmiechnął się rozbawiony samą myślą na reakcje Ślizgonów, gdyby wszedł do dormitorium z tym aromatem.
- Można tak częściej wpadać do Pana? - Spojrzał na Blaise. - Mógłbym czasem pomóc i zaciekawił mnie Pan, jakoś ciekawiej mi się słucha o zwierzakach, gdy te nie stoją podenerwowane w czasie lekcji pomiędzy uczniami.
Wskazał na hipogryfy w zagrodach, które zachowywały się na pewno o wiele bardziej swobodnie teraz niż w zgrai ciekawskich uczniów, którzy często gęsto zapominali o odpowiednich zasadach.
Wrócił do pierwszego hipogryfa, który pozwolił mu się dotknąć, na wszelki wypadek powtórzył ukłon i podszedł do niego z zamiarem obejrzenia jego skrzydeł.
Spojrzał na hipogryfa, obok którego stał. Chłopak najwyraźniej wyczuł nerwowość w głosie gajowego. Jego uwadze nie umknęło zachowanie zwierzęcia przy Blaise. Zabrał się do roboty, na tę chwilę przestając nękać Blaise pytaniami, na które musiałby trochę przedmiotowo mówić o zwierzakach. A one tego raczej nie lubią, w końcu są dosyć rozumne.
Gdy uporał się ze sprzątaniem oparł się na łopacie ocierając spocone czoło.
- Będę musiał zahaczyć o wannę w drodze do Pokoju Wspólnego. - Uśmiechnął się rozbawiony samą myślą na reakcje Ślizgonów, gdyby wszedł do dormitorium z tym aromatem.
- Można tak częściej wpadać do Pana? - Spojrzał na Blaise. - Mógłbym czasem pomóc i zaciekawił mnie Pan, jakoś ciekawiej mi się słucha o zwierzakach, gdy te nie stoją podenerwowane w czasie lekcji pomiędzy uczniami.
Wskazał na hipogryfy w zagrodach, które zachowywały się na pewno o wiele bardziej swobodnie teraz niż w zgrai ciekawskich uczniów, którzy często gęsto zapominali o odpowiednich zasadach.
Wrócił do pierwszego hipogryfa, który pozwolił mu się dotknąć, na wszelki wypadek powtórzył ukłon i podszedł do niego z zamiarem obejrzenia jego skrzydeł.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Strona 2 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach