Zagrody dla zwierząt
+17
Nicolas Socha
Nevan Fraser
Raphael Lanneugrasse
Blaise Harvin
Aleksander Cortez
Irina Voychenko
Abigail Wellington
Marion Tully
Elsa de la Vega
Nancy Baldwin
Charles Wilson
Nanette Myahmm
Kaya Reynolds
Leanne Chatier
Rhinna Hamilton
Dylan Davies
Brennus Lancaster
21 posters
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Zagrody dla zwierząt
W zagrodach, które wypełnione są po brzegi magicznymi zwierzętami, odbywa się część praktyczna zajęć Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.
Zagrody z łagodnymi stworzeniami są otwarte również po zakończeniu zajęć, aby chętni mogli odwiedzać swoich ulubieńców.
Zagrody z łagodnymi stworzeniami są otwarte również po zakończeniu zajęć, aby chętni mogli odwiedzać swoich ulubieńców.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Dylan postanowił się pojawić obok zagród dla zwierząt. Fakt, było już trochę późno, ale nie mógł siedzieć w szkole, bo cały czas miał w nosie zapach tego co aktualnie się stało w Wielkiej Sali. Nie wiedział akurat czemu tutaj przyszedł, ale po prostu tu go zaprowadziły jego nogi. Nie było jakiegoś szczególnego powodu. Dawno nie był na zajęciach z ONMS, nie znał się zbytnio na magicznych zwierzętach, ale czasami lubił o nich posłuchać, pooglądać je. Przynajmniej te bardziej przyjazne, bo te chętniej się oglądało i podczas patrzenia na nie nie próbowały udziabać oglądającego albo go zamordować. Zastanawiał się czy w tym roku panna Farrington nie wymyśli jakichś nowych zwierząt do pokazania. Zapewne już poprosiła dyrektora, aby rzucił pieniędzmi szkoły i zakupił kilka nowych zwierząt, których do tej pory Dylan na przykład nie widział na oczy.
Oparł się o zagrodę niuchaczy i spoglądał na te przyjazne stworki, które potrafiły kopać i kopać. Aktualnie większość z nich już spała, ale te które jeszcze nie spały to już nie kopały tylko chodziły po powierzchni. Zapewne wrócą do ziemi, jak już będą chciały iść spać, albo i nie. Chłopak szczerze mówiąc teraz nie miał pojęcia czy niuchacze śpią na powierzchni czy pod ziemią. Ale czy to było takie ważne?
Oparł się o zagrodę niuchaczy i spoglądał na te przyjazne stworki, które potrafiły kopać i kopać. Aktualnie większość z nich już spała, ale te które jeszcze nie spały to już nie kopały tylko chodziły po powierzchni. Zapewne wrócą do ziemi, jak już będą chciały iść spać, albo i nie. Chłopak szczerze mówiąc teraz nie miał pojęcia czy niuchacze śpią na powierzchni czy pod ziemią. Ale czy to było takie ważne?
Re: Zagrody dla zwierząt
Gdy Rhin opuściła zamek, wpierw poczuła dreszcz. W końcu miała nieco mokre ubrania, do tego mokre włosy. Już nieco zdołały się podsuszyć, jednak to wciąż pozostawało wiele do życzenia. Miała tylko szczerą nadzieję, że się nie rozchoruje. Leżenie w łóżku z gorączką, czy nawet z kaszlem jest dość przykre, na sam początek roku. Z lekkim uśmiechem na ustach, nie pokazując, że jest jej zimno, mimo iż na jej ciele gościła gęsia skórka i nieco się trzęsła, ruszyła przed siebie. Jej nogi niosły ją ku zagrodom ze zwierzętami, nawet nie wiedziała czemu. Może trochę tęskniła za tym całym światem, a oprócz zamku, tutaj zwłaszcza można było poczuć jakąś.. magię? W zamku teraz ciężko było usiedzieć w spokoju, Rhin ciągle prześladował tamten zapach z Wielkiej Sali, mimo, iż była już czysta i nadal nieco mokra.
Podeszła do zagród i oparła się o jedną z nich łokciami. Była cicho, słuchała tego, co się działo dookoła.. Aż w końcu zaczęła cicho sobie nucić piosenkę, której tak dawno już nie słuchała, a teraz wpadło jej do głowy.
Podeszła do zagród i oparła się o jedną z nich łokciami. Była cicho, słuchała tego, co się działo dookoła.. Aż w końcu zaczęła cicho sobie nucić piosenkę, której tak dawno już nie słuchała, a teraz wpadło jej do głowy.
Re: Zagrody dla zwierząt
Chłopak zobaczył przechadzającą się Rhinnę i lekko się uśmiechnął. Nie spodziewał się, że Gryfonka tutaj przywędruje. Ale było to bardzo fajne spotkanie. Jak widać, oboje nie mogli się oderwać od siebie, bo mimo, że widzieli się już w pociągu to nie mogli się od siebie oddalić na dłuższą chwilę, bo los znowu kierował ich dwójkę w to samo miejsce.
- Rhinna! - Dylan uśmiechnął się do niej. Spojrzał jednak na jej włosy i były bardzo mokre. - Co Ty tu robisz z tak mokrymi włosami?! - Zapytał, przecież mogła się przeziębić. - Wracaj do zamku! - Jego twarz była teraz bardziej poważna. Nie chciał, żeby się załatwiła. Przecież jak zachoruje to będzie cierpieć i może ją ominąć dużo ciekawych rzeczy, jak na przykład mecze Quidditcha.
Postanowił jednak zrobić coś, żeby nie musiała wracać do zamku, albo żeby przez drogę do zamku czegoś nie złapała. Chłopak ściągnął z siebie górę szkolnego uniformu i położył jej na głowę, przewiązując jej pod brodą i robiąc z tego prowizoryczną czapkę. Można? Można.
Fakt, faktem, teraz znowu był bez górnej części ubrania, ale trudno. Najwyżej Rhinna będzie szczęśliwa.
- Rhinna! - Dylan uśmiechnął się do niej. Spojrzał jednak na jej włosy i były bardzo mokre. - Co Ty tu robisz z tak mokrymi włosami?! - Zapytał, przecież mogła się przeziębić. - Wracaj do zamku! - Jego twarz była teraz bardziej poważna. Nie chciał, żeby się załatwiła. Przecież jak zachoruje to będzie cierpieć i może ją ominąć dużo ciekawych rzeczy, jak na przykład mecze Quidditcha.
Postanowił jednak zrobić coś, żeby nie musiała wracać do zamku, albo żeby przez drogę do zamku czegoś nie złapała. Chłopak ściągnął z siebie górę szkolnego uniformu i położył jej na głowę, przewiązując jej pod brodą i robiąc z tego prowizoryczną czapkę. Można? Można.
Fakt, faktem, teraz znowu był bez górnej części ubrania, ale trudno. Najwyżej Rhinna będzie szczęśliwa.
Re: Zagrody dla zwierząt
Przestała śpiewać, momentalnie, urwała w połowie zdania. Spojrzała na niego nieco zaskoczona.
- Dylan, nie sądziłam, że Cię tu spotkam..
Powiedziała cicho, prostują się i patrząc na niego, nie dowierzając.
- Nic mi nie będzieeee...
Mruknęła cicho, jednak nie powstrzymywała chłopaka, gdy ten zrobił jej prowizoryczną czapkę. Spojrzała na niego, czerwona na twarzy.
- Teraz Tobie będzie zimno. Nie wiem, czy warto.
Mruknęła, nieco nie zadowolona z tego, co chłopak właśnie zrobił. Nie chciała, by to on był chory przez nią. Westchnęła cicho.
- Miałam niemiłe spotkanie z jakimś ślizgonem, który po prostu wpadł na mnie no i... Moje włosy zostały zranione.
Nazwała to w ten sposób, bo nie chciała mówić wprost. Odchyliła nieco głowę w tył. Nie chciała wracać jeszcze do zamku..
- Dylan, nie sądziłam, że Cię tu spotkam..
Powiedziała cicho, prostują się i patrząc na niego, nie dowierzając.
- Nic mi nie będzieeee...
Mruknęła cicho, jednak nie powstrzymywała chłopaka, gdy ten zrobił jej prowizoryczną czapkę. Spojrzała na niego, czerwona na twarzy.
- Teraz Tobie będzie zimno. Nie wiem, czy warto.
Mruknęła, nieco nie zadowolona z tego, co chłopak właśnie zrobił. Nie chciała, by to on był chory przez nią. Westchnęła cicho.
- Miałam niemiłe spotkanie z jakimś ślizgonem, który po prostu wpadł na mnie no i... Moje włosy zostały zranione.
Nazwała to w ten sposób, bo nie chciała mówić wprost. Odchyliła nieco głowę w tył. Nie chciała wracać jeszcze do zamku..
Re: Zagrody dla zwierząt
- Ale chyba nie jesteś zła, że się widzimy po raz kolejny, mam nadzieję? - Chłopak uśmiechnął się do niej i przysunął trochę bliżej. Pogładził ją delikatnie po włosach.
Chłopak był z grubej skóry i nie sądził, aby jemu coś się stało. Poza tym on w przeciwieństwie do niej nie był mokry na żadnym kawałeczku swojego ciała. No może kilka kropel potu miał na swoim czole, ale to chyba z powodu tego, że był tak blisko dziewczyny. Sam nie wiedział czemu to zrobił, ale zwyczajnie miał ochotę, aby się do niej przybliżyć. A przecież jeszcze kilka godzin temu utrzymywał, że nie jest nią zainteresowany. Teraz tylko wystarczyło, że spotkali się tutaj, on ściągnął koszulkę i zrobił z niej prowizoryczną czapkę dla dziewczyny i przez to przybliżył się do niej i już mu jakieś lubieżne myśli występowały w głowie.
- Nie jest mi zimno. - Powiedział do niej uśmiechając się. - A nawet jeśli, to przecież mogę się do Ciebie przytulić, Ty jesteś cała ubrana to mnie rozgrzejesz. - Dylanowi już chyba popuściły wodze fantazji. Bo generalnie chyba już nie myślał tylko zdawał się na swoje zmysły.
Dylan przyciągnał Rhinnę do siebie przytulając się do niej. Momentalnie położył dłonie na jej pośladkach, a jego twarz przybliżyła się do niej dosyć mocno. Można powiedzieć, że już powoli za dużo sobie pozwałał. Właściwie w tej chwili nie zdziwiłby się, gdyby dziewczyna go zdzieliła w pysk. No bo przecież zwykłe klepnięcie to jeszcze, ale bezeczelne obmacywanie pupy dziewczyny. No to już w kategoriach żartu potraktować raczej nie można.
Rhinna była naprawdę ładną dziewczyną, bardzo mu się ona podobała. Nigdy jednak nie traktował jej w kategoriach typowo kobiecych. Zawsze była tą dobrą przyjaciółką, w której dostrzegał to, że ona jest go w stanie wysłuchać, rozśmieszyć. Ale nigdy nie traktował jej jak potencjalną osobę na dziewczynę. Zresztą kogo by on tak traktował, on nie potrafił wytrzymać w zwykłym związku. Z jednej strony Rhinna go pociągała, z drugiej nie chciał jej ranić, a z jeszcze innej nie chciał tracić jej przyjaźni.
Ale poszedł dalej. Coś, czego by się po nim nie spodziewała. Przysunął swe wargi i zatopił je w miękkich ustach dziewczyny. On zresztą sam był zdziwiony, że to zrobił.
Chłopak był z grubej skóry i nie sądził, aby jemu coś się stało. Poza tym on w przeciwieństwie do niej nie był mokry na żadnym kawałeczku swojego ciała. No może kilka kropel potu miał na swoim czole, ale to chyba z powodu tego, że był tak blisko dziewczyny. Sam nie wiedział czemu to zrobił, ale zwyczajnie miał ochotę, aby się do niej przybliżyć. A przecież jeszcze kilka godzin temu utrzymywał, że nie jest nią zainteresowany. Teraz tylko wystarczyło, że spotkali się tutaj, on ściągnął koszulkę i zrobił z niej prowizoryczną czapkę dla dziewczyny i przez to przybliżył się do niej i już mu jakieś lubieżne myśli występowały w głowie.
- Nie jest mi zimno. - Powiedział do niej uśmiechając się. - A nawet jeśli, to przecież mogę się do Ciebie przytulić, Ty jesteś cała ubrana to mnie rozgrzejesz. - Dylanowi już chyba popuściły wodze fantazji. Bo generalnie chyba już nie myślał tylko zdawał się na swoje zmysły.
Dylan przyciągnał Rhinnę do siebie przytulając się do niej. Momentalnie położył dłonie na jej pośladkach, a jego twarz przybliżyła się do niej dosyć mocno. Można powiedzieć, że już powoli za dużo sobie pozwałał. Właściwie w tej chwili nie zdziwiłby się, gdyby dziewczyna go zdzieliła w pysk. No bo przecież zwykłe klepnięcie to jeszcze, ale bezeczelne obmacywanie pupy dziewczyny. No to już w kategoriach żartu potraktować raczej nie można.
Rhinna była naprawdę ładną dziewczyną, bardzo mu się ona podobała. Nigdy jednak nie traktował jej w kategoriach typowo kobiecych. Zawsze była tą dobrą przyjaciółką, w której dostrzegał to, że ona jest go w stanie wysłuchać, rozśmieszyć. Ale nigdy nie traktował jej jak potencjalną osobę na dziewczynę. Zresztą kogo by on tak traktował, on nie potrafił wytrzymać w zwykłym związku. Z jednej strony Rhinna go pociągała, z drugiej nie chciał jej ranić, a z jeszcze innej nie chciał tracić jej przyjaźni.
Ale poszedł dalej. Coś, czego by się po nim nie spodziewała. Przysunął swe wargi i zatopił je w miękkich ustach dziewczyny. On zresztą sam był zdziwiony, że to zrobił.
Re: Zagrody dla zwierząt
Ona może i była cała ubrana, ale jednak jej ubrania były wilgotne. A to oznaczało, że chłopak może się od niej przeziębić. Zmarznąć, lub cokolwiek - innymi słowy Rhi nie chciałą, by przez nią się chłopak rozchorował. Serio.
- Nie wiem, czy przytulenie mnie to dobry pomysł...
Ale więcej nie zdążyła powiedzieć, bo już po chwili chłopak się do niej przytulił. Zamrugałą zaskoczona oczami, nie bardzo wiedząc, jak ma zareagować.. A już kompletnie zgłupiała, gdy na swoich pośladkach poczuła jego ręce. Momentalnie zrobiła się czerwona na twarzy i spojrzała na niego.
- Dylaaan... Co Ty..
Nie przeszkadzało jej to jakoś, choć początkowo klepnięcie jeszcze zniosła - w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi i tamto było spoko, jak o tym pomyśleć.. No, ale jednak takie, nawet trzymanie dłoni na pupie, chyba nie było do końca w granicach tylko przyjaźni. Położyła nieco drżące dłonie na jego torsie. Nie wiedziała, czy drżą z zimna, które powolutku ją ogarniało, czy może z czegoś innego. Nie wiedziała, co ma myśleć o danej chwili, o tym, jak blisko jest teraz z Dylanem.. No, fakt, może i o tym myślała, że miło by było być blisko w ten sposób, ale jednak nie spodziewała się nigdy, że tak się stanie. Bała się tracić to, co jest, tę jego przyjaźń, więc nawet nie próbowała być bliżej, niż była. Jednak nie odsunęła się. A gdy chłopak zatopił swoje usta w jej wargach.. Zaskoczył ją nieco, jednak Rhinna, odwzajemniła pocałunek. Przymknęła powieki i nie odsunęła się od niego. Dopiero po chwili powoli się odsunęła i uchyliła bardzo powoli powieki. Skierowała spojrzenie wprost w jego oczy, nie wiedząc za bardzo co ma powiedzieć, czy zrobić.. Tysiąc myśli teraz na sekundę biło się w jej głowie. A jeszcze kilka godzin temu zachowywali się jak najbliżsi sobie przyjaciele, tak jak zawsze, a teraz.. Uśmiechnęła się delikatnie, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Już nawet przez moment przeszło jej przez myśl, żeby uciec. Ale chwila, to nie wchodziło w grę. Odsunęła jedną dłoń od jego torsu i przesunęła opuszkami palców po swoich wargach. Wciąż czuła na nich jego usta. Bardzo miłe uczucia. Uśmiechnęła się nieco szerzej, przymykając na wpół powieki, ale wciąż na niego patrzyła.
- Nie wiem, czy przytulenie mnie to dobry pomysł...
Ale więcej nie zdążyła powiedzieć, bo już po chwili chłopak się do niej przytulił. Zamrugałą zaskoczona oczami, nie bardzo wiedząc, jak ma zareagować.. A już kompletnie zgłupiała, gdy na swoich pośladkach poczuła jego ręce. Momentalnie zrobiła się czerwona na twarzy i spojrzała na niego.
- Dylaaan... Co Ty..
Nie przeszkadzało jej to jakoś, choć początkowo klepnięcie jeszcze zniosła - w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi i tamto było spoko, jak o tym pomyśleć.. No, ale jednak takie, nawet trzymanie dłoni na pupie, chyba nie było do końca w granicach tylko przyjaźni. Położyła nieco drżące dłonie na jego torsie. Nie wiedziała, czy drżą z zimna, które powolutku ją ogarniało, czy może z czegoś innego. Nie wiedziała, co ma myśleć o danej chwili, o tym, jak blisko jest teraz z Dylanem.. No, fakt, może i o tym myślała, że miło by było być blisko w ten sposób, ale jednak nie spodziewała się nigdy, że tak się stanie. Bała się tracić to, co jest, tę jego przyjaźń, więc nawet nie próbowała być bliżej, niż była. Jednak nie odsunęła się. A gdy chłopak zatopił swoje usta w jej wargach.. Zaskoczył ją nieco, jednak Rhinna, odwzajemniła pocałunek. Przymknęła powieki i nie odsunęła się od niego. Dopiero po chwili powoli się odsunęła i uchyliła bardzo powoli powieki. Skierowała spojrzenie wprost w jego oczy, nie wiedząc za bardzo co ma powiedzieć, czy zrobić.. Tysiąc myśli teraz na sekundę biło się w jej głowie. A jeszcze kilka godzin temu zachowywali się jak najbliżsi sobie przyjaciele, tak jak zawsze, a teraz.. Uśmiechnęła się delikatnie, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Już nawet przez moment przeszło jej przez myśl, żeby uciec. Ale chwila, to nie wchodziło w grę. Odsunęła jedną dłoń od jego torsu i przesunęła opuszkami palców po swoich wargach. Wciąż czuła na nich jego usta. Bardzo miłe uczucia. Uśmiechnęła się nieco szerzej, przymykając na wpół powieki, ale wciąż na niego patrzyła.
Re: Zagrody dla zwierząt
Sam nie wiedział co robi. To była chwila i chłopak zwyczajnie pocałował ją. Bez żadnej kalkulacji co może się stać. Po prostu jakiś głos w głowie mówił mu: Pocałuj ją! No nie daj się prosić! Pocałuj! Nie wiedział jak dyskutować z tym głosem. Rozkazywał mu zwyczajnie, a Dylan jakby był sługą tego głosu nie wiedział jak się powstrzymać. Wiedział, że robi źle, bo przecież byli tylko przyjaciółmi, ale w tej chwili nie mógł się powstrzymać. Wyglądało to tak, jakby całe racjonalne myślenie z niego wyparowało.
Ona pierwsza się do niego odsunęła. Dylan dopiero w tej chwili w pełni odzyskał świadomość. Spojrzał na nią i w tej samej chwili puścił ją. Odszedł krok do tyłu, na jego twarzy widać było coś w rodzaju przestraszenia się czegoś. Naprawdę nie wiedział co robić. W końcu jednak cos tam zdołał powiedzieć.
- Ja... yhm... nie... powinienem. - Był bardzo zmieszany. Nie chciał jej patrzeć w oczy, odwracał wzrok. Nie wiedział co powinien teraz zrobić. Najchętniej by jej uciekł, ale to by było kompletnie nieodpowiedzialne z jego strony. Rhinna na pewno by tego nie zapomniała. Musiał jakoś załagodzić tą sytuację, ale naprawdę nie wiedział jak.
Jedyną rzeczą jaka mu przychodziła do głowy to jakoś zmienić temat. Nawet nie zauważył, że ona się do niego uśmiechała. Był w tak potężnym szoku, że generalnie nie dostrzegał tego. Jeżeli on był w takim szoku, a sam to zrobił to w jakim szoku musiała być ona?
Kurcze chciał zmienić temat, ale nie wiedział jak go zmienić i co powiedzieć. Cisza stawała się coraz bardziej kłopotliwa i nieznośna.
Ona pierwsza się do niego odsunęła. Dylan dopiero w tej chwili w pełni odzyskał świadomość. Spojrzał na nią i w tej samej chwili puścił ją. Odszedł krok do tyłu, na jego twarzy widać było coś w rodzaju przestraszenia się czegoś. Naprawdę nie wiedział co robić. W końcu jednak cos tam zdołał powiedzieć.
- Ja... yhm... nie... powinienem. - Był bardzo zmieszany. Nie chciał jej patrzeć w oczy, odwracał wzrok. Nie wiedział co powinien teraz zrobić. Najchętniej by jej uciekł, ale to by było kompletnie nieodpowiedzialne z jego strony. Rhinna na pewno by tego nie zapomniała. Musiał jakoś załagodzić tą sytuację, ale naprawdę nie wiedział jak.
Jedyną rzeczą jaka mu przychodziła do głowy to jakoś zmienić temat. Nawet nie zauważył, że ona się do niego uśmiechała. Był w tak potężnym szoku, że generalnie nie dostrzegał tego. Jeżeli on był w takim szoku, a sam to zrobił to w jakim szoku musiała być ona?
Kurcze chciał zmienić temat, ale nie wiedział jak go zmienić i co powiedzieć. Cisza stawała się coraz bardziej kłopotliwa i nieznośna.
Re: Zagrody dla zwierząt
Tak, faktycznie - ona też była cała w szoku. Sama nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Westchnęła cicho i przymknęła powieki.
- ...Chyba.. Powinniśmy wrócić do zamku.
Mruknęła cicho, uchylając je i spojrzała na niego. Widocznie to, co zrobił nim wstrząsnęło. Ona nadal lekko się uśmiechała - choć teraz nie był to taki bardzo radosny uśmiech, tylko w połowie nieco.. stłumiony, czy też zawiedziony.
- Żałujesz tego, co zrobiłeś?
Zadała jednak pytanie, które ją nurtowało od dłuższego czasu, odkąd tylko zauważyła u niego zawahanie, zaskoczenie na jego twarzy i w ogóle - w zachowaniu. Ona nie żałowała, choć nie wiedziała, jak to dalej będzie wyglądać. Nie chciała tracić tego, co jest między nimi, ale z drugiej strony, czy będą traktować to jako coś, co nie miało miejsca? Miała nadzieję, że nie. Pytanie, co zrobić, by było dobrze?
- ...Chyba.. Powinniśmy wrócić do zamku.
Mruknęła cicho, uchylając je i spojrzała na niego. Widocznie to, co zrobił nim wstrząsnęło. Ona nadal lekko się uśmiechała - choć teraz nie był to taki bardzo radosny uśmiech, tylko w połowie nieco.. stłumiony, czy też zawiedziony.
- Żałujesz tego, co zrobiłeś?
Zadała jednak pytanie, które ją nurtowało od dłuższego czasu, odkąd tylko zauważyła u niego zawahanie, zaskoczenie na jego twarzy i w ogóle - w zachowaniu. Ona nie żałowała, choć nie wiedziała, jak to dalej będzie wyglądać. Nie chciała tracić tego, co jest między nimi, ale z drugiej strony, czy będą traktować to jako coś, co nie miało miejsca? Miała nadzieję, że nie. Pytanie, co zrobić, by było dobrze?
Re: Zagrody dla zwierząt
Dylanowi było strasznie smutno, że uśmiech na twarzy Rhinny tak się osłabił. On chyba zawiódł na całej linii. Najpierw, że ją pocałował, a potem stwierdzeniem, że nie powinien. To była zdecydowanie ciężka sprawa i chłopak raczej nie mógł jej załatwić jednym prostym stwierdzeniem.
Na pytanie Rhinny czy mają wracać do Hogwartu to szczerze mówiąc nie wiedział co odpowiedzieć. Powoli zaczynało być mu już zimno na dworzu, to pewnie dlatego, że powoli emocje, które wyprodukował podczas tego pocałunku ulatywały.
- Nie wiem, jak Ty chcesz. - Z jednej strony chciał wrócić do Hogwartu, z drugiej nie, bo pewnie oboje by poszli do swoich pokoi wspólnych i tyle by było z rozmowy. A on chciał jej wszystko wytłumaczyć jak to czuje i w ogóle.
Drugie pytanie było tym, którego oczekiwał. Cieszył się, że zapytała, bo mógł na to odpowiedzieć, chciał nawet jej wszystko wyjaśnić.
- Rhinno, tak wiele myśli kłębi mi się w głowie. - Powiedział patrząc dziewczynie prosto w oczy. Złapał ją za obie ręce. - Z jednej strony to było naprawdę miłe uczucie i pewnie chciałbym jego doświadczać częściej, ale nie chciałbym zepsuć naszej pięknej przyjaźni. - Ciągnął dalej, mówił teraz stuprocentową prawdę. - Poza tym zasługujesz na kogoś lepszego. Sama wiesz jakim ja potrafię być ch... - Tu urwał, nie chciał kląć przy Gryfonce. - ...złym facetem. Nie wiem naprawdę co zrobić, czuję się strasznie dziwnie. Jedna część mnie namawia, abym znowu to zrobił, a druga, kompletnie odwrotnie. Jestem pewien jednego, na pewno nie chciałbym Cię stracić. - Tak mówił wciąż patrząc jej w oczy i trzymając ją za ręce.
Na pytanie Rhinny czy mają wracać do Hogwartu to szczerze mówiąc nie wiedział co odpowiedzieć. Powoli zaczynało być mu już zimno na dworzu, to pewnie dlatego, że powoli emocje, które wyprodukował podczas tego pocałunku ulatywały.
- Nie wiem, jak Ty chcesz. - Z jednej strony chciał wrócić do Hogwartu, z drugiej nie, bo pewnie oboje by poszli do swoich pokoi wspólnych i tyle by było z rozmowy. A on chciał jej wszystko wytłumaczyć jak to czuje i w ogóle.
Drugie pytanie było tym, którego oczekiwał. Cieszył się, że zapytała, bo mógł na to odpowiedzieć, chciał nawet jej wszystko wyjaśnić.
- Rhinno, tak wiele myśli kłębi mi się w głowie. - Powiedział patrząc dziewczynie prosto w oczy. Złapał ją za obie ręce. - Z jednej strony to było naprawdę miłe uczucie i pewnie chciałbym jego doświadczać częściej, ale nie chciałbym zepsuć naszej pięknej przyjaźni. - Ciągnął dalej, mówił teraz stuprocentową prawdę. - Poza tym zasługujesz na kogoś lepszego. Sama wiesz jakim ja potrafię być ch... - Tu urwał, nie chciał kląć przy Gryfonce. - ...złym facetem. Nie wiem naprawdę co zrobić, czuję się strasznie dziwnie. Jedna część mnie namawia, abym znowu to zrobił, a druga, kompletnie odwrotnie. Jestem pewien jednego, na pewno nie chciałbym Cię stracić. - Tak mówił wciąż patrząc jej w oczy i trzymając ją za ręce.
Re: Zagrody dla zwierząt
Westchnęła. Tak nie powinno być. Mimo tego, że jej serce pchało się wręcz do niego, musiała przystopować. Może to nie był odpowiedni czas do tego, a może naprawdę bała się go stracić.
Ścisnęła delikatnie jego dłonie i na moment spuściła głowę. Dreszcz przebiegł po jej plecach, ale nie przejęła się tym. W końcu podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie żałuję tego, co się stało. Też bym to z chęcią powtórzyła jednak.. Wydaje mi się, że chyba trochę za szybko..
Nie potrafiła się wysłowić. W końcu przytuliła się do niego i westchnęła cicho pod nosem.
- Też nie chcę Cię stracić. Może poczekajmy i zobaczmy, jak dalej będzie.. Mamy ciężki rok w Hogwarcie przed sobą, na pewno rozwiążemy i ten problem.. Jednak sądzę, że na razie powinniśmy zostać przyjaciółmi. Choć nie powiem, było to miłe, poczuć Twoje usta na moich.
Skinęła kilka razy głową w jego ramieniu. Nie wierzyła włąsnym uszom - rezygnowała właśnie z możliwości bycia bliżej osoby, która jej się podobała. Ale bała się. To chyba to - nie powinna.. A jednak bardzo się bała. Choć wiedziała, że bardziej musi się zająć też odrabianiem zajęć, Quidditchem i tak dalej.. Wtuliła się w niego mocniej, drżąc delikatnie z zimna.
Ścisnęła delikatnie jego dłonie i na moment spuściła głowę. Dreszcz przebiegł po jej plecach, ale nie przejęła się tym. W końcu podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie żałuję tego, co się stało. Też bym to z chęcią powtórzyła jednak.. Wydaje mi się, że chyba trochę za szybko..
Nie potrafiła się wysłowić. W końcu przytuliła się do niego i westchnęła cicho pod nosem.
- Też nie chcę Cię stracić. Może poczekajmy i zobaczmy, jak dalej będzie.. Mamy ciężki rok w Hogwarcie przed sobą, na pewno rozwiążemy i ten problem.. Jednak sądzę, że na razie powinniśmy zostać przyjaciółmi. Choć nie powiem, było to miłe, poczuć Twoje usta na moich.
Skinęła kilka razy głową w jego ramieniu. Nie wierzyła włąsnym uszom - rezygnowała właśnie z możliwości bycia bliżej osoby, która jej się podobała. Ale bała się. To chyba to - nie powinna.. A jednak bardzo się bała. Choć wiedziała, że bardziej musi się zająć też odrabianiem zajęć, Quidditchem i tak dalej.. Wtuliła się w niego mocniej, drżąc delikatnie z zimna.
Re: Zagrody dla zwierząt
Rhinna w porównaniu do niego to coś myślała. Ona mimo tego swojego stylu bycia trochę małej dziewczynki to jednak zdecydowanie częściej zachowywała się doroślej niż Dylan. Gdyby Puchon był rozsądny to nie pocałowałby jej od tak, byłby pewny tego co robi. A nie, że pocałował i potem nie wiedział co zrobić. Tak nie zachowywali się ludzie dorośli, a on już niedługo miał być pełnoletni wśród czarodziejów. Trzeba było porządnie przemyśleć swoje sprawy, ale teraz mógł zrobić tylko jedno.
- Rhi, masz rację. Pospieszyłem się za bardzo. - Uśmiechnął się do niej i również ją przytulił. - Może kiedyś, gdy będziemy bardziej przekonani to wrócimy do tematu. - Nie wiedział dlaczego to mówi, ale chyba tak w ich przypadku było najlepiej. Sam chciał poczuć jej usta jeszcze raz, ale uznał, że to nie jest mądry pomysł w tym wypadku.
- Chodźmy lepiej już do zamku, zimno się robi. - Powiedział do niej i pomaszerowali do Hogwartu dosyć szybkim krokiem. Trzeba było już wracać do dormitoriów.
- Rhi, masz rację. Pospieszyłem się za bardzo. - Uśmiechnął się do niej i również ją przytulił. - Może kiedyś, gdy będziemy bardziej przekonani to wrócimy do tematu. - Nie wiedział dlaczego to mówi, ale chyba tak w ich przypadku było najlepiej. Sam chciał poczuć jej usta jeszcze raz, ale uznał, że to nie jest mądry pomysł w tym wypadku.
- Chodźmy lepiej już do zamku, zimno się robi. - Powiedział do niej i pomaszerowali do Hogwartu dosyć szybkim krokiem. Trzeba było już wracać do dormitoriów.
Re: Zagrody dla zwierząt
Kiedy Leanne zbiegała po stromym zboczu niemal wyrżnęła porządnego orła, ślizgając się na obsypanej rosą trawie. Przed upadkiem uratował ją zjawiający się znikąd pień sosny, cóż za nadzwyczajne szczęście! Jeszcze tylko brakowało jej złamanej nogi i podbitego oka. Dziewczyna starła ze skroni kropelki potu będące oznaką zmęczenie. Jeszcze tylko trochę Lea, tylko trochę, próbowała w myślach dodać sobie otuchy, bezskutecznie. Gdy tylko dojrzała jaki bajzel panuje z zagrodach miała ochotę załamać ręce i uciec stamtąd jak najprędzej i najlepiej z krzykiem. Dziewczę pozornie jednak niezrażone udało się do schowka na narzędzia. Wyjęła wszystkie wiadra, łopaty i grabie jakie mogłyby być jej potrzebne. Ubrała też dziwny gumowy płaszcz i kalosze, które znalazła pod ławkę. Cieszyła się, że pora jest zbyt późna, by ktoś normalny dojrzał co tutaj wyczynia. Nim uporała się ze sprzątaniem tych wszystkich obrzydlistw, z wyniesieniem ich i doprowadzeniem zagród do ładu zaczynało już świtać. Blondynka czuła zmęczenie w każdej nawet najmniejszej komórce ciała. Zmęczona i senna zdjęła gumowy płaszcz i kalosze by przebrać się w swoje odzienie. Odniosła do schowka narzędzie i z błogim uśmiechem wymalowanym na ustach ruszyła w stronę zamku marząc jedynie o gorącym prysznicu i miękkiej poduszce tuż pod jej głową.
Re: Zagrody dla zwierząt
To, że się nudziła to było bardzo złe określenie jej aktualnego stanu. Musiała nadrobić parę rzeczy do szkoły, których nie potrafiła przyswoić. Kaya mimo, że była inteligentną osóbką to jak każdy miała swoje słabości. Jej słabością było zielarstwo, a co za tym idzie eliksiry. Wiadomo jednak, że im więcej masz do zrobienia tym łatwiej sobie znaleźć zajęcie które skutecznie cie odciągnie od obowiązków. Właśnie w tym celu Kaya przyszła w okolice zagród dla zwierzaków. Stwierdziłą bowiem iż obserwowanie różnych stworzeń będzie zajęciem o wiele ciekawszym i bardziej edukacyjnym niż siedzenie nad książką od zielarstwa i ogarnianiem o czym czyta. Tak więc opatulona cieplutko stała sobie przy jednej z zagród i patrzyła na słodko śpiące stworzonka, zazdroszcząc im swobody i brakiem obowiązków.
Kaya ReynoldsKlasa V - Skąd : Menchaster
Krew : pjur
Re: Zagrody dla zwierząt
Szkolne skrzaty, istoty niesamowicie życzliwe i serdeczne, były z nią w doskonałej komitywie. Trudno się dziwić - jej delikatne maniery i grzeczna postawa natychmiast ujęły serduszka drobnych hogwarckich pomocników. Mogła więc zjawiać się w kuchni o dowolnych porach, zawsze czekał na nią kubek ciepłego mleka i dobre, kruche ciasteczko. Jedynym, o co prosiła poczciwego Fredka i Strużkę, były świeże owoce dla Shamiry. Czasem, tak jak tego popołudnia, zabierała ze sobą naręcze obierków i innych gastronomicznych odpadków, pozdrawiała uwijające się u jej stóp skrzaty i ruszała do zagród dla zwierząt, pragnąc nakarmić kołkogonki.
Skrzypnęły drzwiczki i opatulona w puchaty płaszczyk Puchonka wsunęła się na teren zagród dla zwierząt. Ruszyła ku ogromnej szopie, świadoma, że o tej porze magiczne świnki są zamknięte w jednej z przegród. Cicho wślizgnęła się do środka i zamarła, zastając w tym pełnym magicznych stworzeń pomieszczeniu jakąś inną damę. Przytuliła niesiony koszyk kuchennych odpadków ciaśniej ku sobie i oddała nieznanej jej uczennicy powitalne dygnięcie.
- Dzień dobry... nie przeszkodziłam? - spytała niepewnie, świadoma, że jeśli ciemnowłosa poszukiwała chwili spokoju i odosobnienia, te zostało nieumyślnie zakłócone.
Skrzypnęły drzwiczki i opatulona w puchaty płaszczyk Puchonka wsunęła się na teren zagród dla zwierząt. Ruszyła ku ogromnej szopie, świadoma, że o tej porze magiczne świnki są zamknięte w jednej z przegród. Cicho wślizgnęła się do środka i zamarła, zastając w tym pełnym magicznych stworzeń pomieszczeniu jakąś inną damę. Przytuliła niesiony koszyk kuchennych odpadków ciaśniej ku sobie i oddała nieznanej jej uczennicy powitalne dygnięcie.
- Dzień dobry... nie przeszkodziłam? - spytała niepewnie, świadoma, że jeśli ciemnowłosa poszukiwała chwili spokoju i odosobnienia, te zostało nieumyślnie zakłócone.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Zagrody dla zwierząt
ROK SZKOLNY 2014/2015
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Zmierzając w kierunku szkolnych błoni na końcu których znajdowały się zagrody ze zwierzętami myślał tylko o jednym- o tym jak bardzo nienawidzi ONMSu. Z dłońmi wciśniętymi w kieszenie szaty obserwował uważnie otoczenie swoimi szmaragdowymi tęczówkami gotów wyłapać wszelkie objawy szkolnej niesubordynacji. Był w tym dość dobry i dość skuteczny. Niestety, albo i stety wszystko chodziło jak w zegarku, a on jeszcze przed czasem pojawił się przy zagrodzie z niechęcią marszcząc nos. Nigdy nie lubił tego przedmiotu, a szczerze nie znosił zajęć praktycznych. Zwierzęta jawnie go nie znosiły, ale dlaczego to już tego nie wiedział. Zawsze któreś z nich go gryzło, zawsze. Najbardziej łagodny kot na świecie był w stanie ostrzyć sobie pazury na łydce Wilsona nie wspominając już o innych stworzeniach. To zawsze było tak samo. Był pewien, że dzisiaj nie będzie lepiej. Poprawił skórzaną torbę na ramieniu i rozejrzał się badawczo. Nikogo więcej nie było. Zerknął na swój wysłużony zegarek i tak... pół godziny przed czasem. Dobrze. Może chociaż na nowej nauczycielce od tego przedmiotu uda mu się zrobić dobre wrażenie.
Re: Zagrody dla zwierząt
Opieka na Magicznymi Stworzeniami nie należała do jej ulubionych przedmiotów, ale mimo to zapisała się na niego w zeszłym roku. Lekcje zazwyczaj były ciekawe, praktyczne i wszystko byłoby piękne gdyby nie to, że na egzaminy musieli się uczyć ich anatomii i występowania, co było ogólnie rzecz biorąc cholernie nudne.
Dzień był chłodny, a chmury ciężkie. Zdawałoby się, jakby za moment miał spać z nieba sowity deszcz. Nancy oprócz rękawic ze smoczej skóry zaopatrzyła się także w fioletowy płaszcz przeciwdeszczowy, który trzymała pod pachą na wszelki wypadek. Na miejscu zjawiła się druga, a do lekcji na jej oko został jeszcze nieco ponad kwadrans. Od razu, gdy tylko podeszła do rudego byłego chłopaka swojej siostry, rzuciła jej się w oczy odznaka prefekta naczelnego.
- Co w rodzinie to nie zginie, nie? - rzuciła, ale nie było w tym ani krzty złośliwości. Swoiste gratulacje od smutnej, nastoletniej i rozdrażnionej matki, którą oddzielono od dziecka, które pozostawiono z szurniętym ojcem. Jak miała odzywać się normalnie?
- Cieszę się.
Pomimo tego, ze Charles i Polly nie byli już razem, Nancy nie mogła tak po prostu znienawidzić prefekta Gryfonów. Przepraszam, teraz już naczelnego! Chodzili do klasy razem od siedmiu lat, byli w tym samym domu... Ach, rozterki.
Dzień był chłodny, a chmury ciężkie. Zdawałoby się, jakby za moment miał spać z nieba sowity deszcz. Nancy oprócz rękawic ze smoczej skóry zaopatrzyła się także w fioletowy płaszcz przeciwdeszczowy, który trzymała pod pachą na wszelki wypadek. Na miejscu zjawiła się druga, a do lekcji na jej oko został jeszcze nieco ponad kwadrans. Od razu, gdy tylko podeszła do rudego byłego chłopaka swojej siostry, rzuciła jej się w oczy odznaka prefekta naczelnego.
- Co w rodzinie to nie zginie, nie? - rzuciła, ale nie było w tym ani krzty złośliwości. Swoiste gratulacje od smutnej, nastoletniej i rozdrażnionej matki, którą oddzielono od dziecka, które pozostawiono z szurniętym ojcem. Jak miała odzywać się normalnie?
- Cieszę się.
Pomimo tego, ze Charles i Polly nie byli już razem, Nancy nie mogła tak po prostu znienawidzić prefekta Gryfonów. Przepraszam, teraz już naczelnego! Chodzili do klasy razem od siedmiu lat, byli w tym samym domu... Ach, rozterki.
Re: Zagrody dla zwierząt
Tego dnia miały odbyć się pierwsze zajęcia ONMSu w tym roku szkolnym. Oczywiście nie mogło zabraknąć panny de la Vega, która gdyby nie przyszła mogłaby przegapić okazję na poznanie nowej nauczycielki w luźniejszej atmosferze.
Dziewczyna przyszła w wyznaczone miejsce przed czasem. Myślała, że uczniowie zaczną przychodzić niedługo przed rozpoczęciem lekcji, a jednak przy zagrodach dla zwierząt spotkała nikogo innego jak Charlesa Wilsona, który niedawno został Prefektem Naczelnym i jakąś młodszą Gryfonkę, której niestety nie kojarzyła z imienia. Podeszła bliżej nich i przywitała się.
- Cześć. Długo już tutaj stoicie? - na jej twarzy nie było nawet cienia radości, jakby była wyzuta z emocji. Jakoś tak nie miała nastroju na prezentowanie wszystkim swojego uroczego uśmiechu. - A tak poza tym gratuluję awansu - powiedziała do chłopaka. W jej mniemaniu wypadało połechtać ego osoby, która właśnie odebrała odznakę i w każdej chwili może odebrać punkty Twojemu domowi lub wlepić Ci szlaban.
Dziewczyna przyszła w wyznaczone miejsce przed czasem. Myślała, że uczniowie zaczną przychodzić niedługo przed rozpoczęciem lekcji, a jednak przy zagrodach dla zwierząt spotkała nikogo innego jak Charlesa Wilsona, który niedawno został Prefektem Naczelnym i jakąś młodszą Gryfonkę, której niestety nie kojarzyła z imienia. Podeszła bliżej nich i przywitała się.
- Cześć. Długo już tutaj stoicie? - na jej twarzy nie było nawet cienia radości, jakby była wyzuta z emocji. Jakoś tak nie miała nastroju na prezentowanie wszystkim swojego uroczego uśmiechu. - A tak poza tym gratuluję awansu - powiedziała do chłopaka. W jej mniemaniu wypadało połechtać ego osoby, która właśnie odebrała odznakę i w każdej chwili może odebrać punkty Twojemu domowi lub wlepić Ci szlaban.
Re: Zagrody dla zwierząt
ONMS był ulubionym przedmiotem Marion. Już od trzeciej klasy kiedy tylko się zaczął, każde zajęcia były dla niej furtką do poznawania wspaniałego świata magicznych stworzeń. Poprzednio prowadzony przez inną panią, jej ulubioną profesorkę, dzisiaj miał przejść w ręce nieznajomej czarownicy. Tully miała ogromne oczekiwania względem nowej nauczycielki. Słyszała, że jest dość młodą osobą, ale to chyba działało na jej korzyść. Młodość znaczy gorliwość. Tego potrzebowała od nowej belferki!
W zagrodach zjawiła się tylko kilka minut przed rozpoczęciem. Idealnie aby się nie spóźnić, ale też nie za wcześnie żeby nie tracić czasu na czekanie. Stanęła pomiędzy znajomymi ze swojego domu i czekała, aż nauczycielka przyjdzie i rozpocznie zajęcia.
W zagrodach zjawiła się tylko kilka minut przed rozpoczęciem. Idealnie aby się nie spóźnić, ale też nie za wcześnie żeby nie tracić czasu na czekanie. Stanęła pomiędzy znajomymi ze swojego domu i czekała, aż nauczycielka przyjdzie i rozpocznie zajęcia.
Marion TullyKlasa VI - Urodziny : 09/01/1998
Wiek : 26
Skąd : St Mary's, Wielka Brytania (Kornwalia)
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Wczesniejszy wypozyczenie ksiazek o magicznych stworzeniach mialo sens. Nie minelo duzo czasu, a juz trzeba bylo wybrac sie na zajecia z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Abigail jak tylko mogla to siedziala gdzies z ksiazka i przegladala ja. Teraz na zajecia jednak nie wziela ze soba lektury. Zabrala tylko to, co wydalo jej sie najpotrzebniejsze. Ubrana w szkolne szaty kroczyla przez blonia w kierunku zagrod dla zwierzat. Teraz jeszcze nie bylo problemu z zajeciami na zewnatrz, gorzej pewnie bedzie w srodku zimy, kiedy cala ziemia bedzie osniezona. No niewazne, na szczescie jest dosyc przystepna pogoda i zajecia moga odbyc sie bez przeszkod. Pod zagrody dotarla jeszcze przed czasem.
- Czesc - przywitala sie z czekajacymi juz na zajecia uczniami.
Frekwencja jest jeszcze mala, jednak zaraz pewnie nieco sie zwiekszy.
- Czesc - przywitala sie z czekajacymi juz na zajecia uczniami.
Frekwencja jest jeszcze mala, jednak zaraz pewnie nieco sie zwiekszy.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Całe jej doświadczenie pedagogiczne dotychczas sprowadzało się jedynie do kilku wystąpień na międzynarodowych konferencjach. Nigdy nie ciągnęło jej na katedrę a godziny spędzane na planowaniu zajęć wcale nie były spełnieniem jej marzeń. Wylądowała jednak w Hogwarcie nie przez pomyłkę, a w skutek pewnych ustaleń, jakie poczyniła z dyrektorem placówki zaraz po swym przyjeździe do Londynu. Miała projekt a Hogwart miał warunki, w których można było go zrealizować z korzyścią dla wszystkich.
Teraz jednak towarzyszyła jej trema. Papier wszystko przyjmie, na papierze wszystko ładnie wygląda, ale teraz miała stanąć przed uczniami. Przed młodzieżą, która wiele wymaga i wiele oczekuje. Wcale nie była taka pewna, czy temu wszystkiemu podoła. Nawet durną lekcję organizacyjną można przecież zepsuć.
Gdy jednak wyprowadzała z klatek nieduże stadko niuchaczy - teraz wyposażonych w miękkie, elastyczne szelki i średniej długości linki, na których można było je prowadzać - nie mogła się nie uśmiechnąć. Dzisiejsze zajęcia miały być nadprogramowymi, stąd spokojnie mogła je poświęcić na coś tak mało wymagającego, jak zabawa z niewielkimi, łasymi na bogactwa stworzonkami. Spotykali się tu dziś głównie po to, by mogła przedstawić im krótki plan zajęć na najbliższy rok, Voychenko wychodziła jednak z założenia, że podobnie nudne formalności przyjemniej załatwia się robiąc przy tym coś przyjemniejszego. Na ile jej założenia były słuszne i na ile uczniowie podzielali jej zauroczenie niuchaczami, to się miało okazać.
- Cześć - rzuciła na powitanie (nie bardzo potrafiła dopasować się do sztywnych ram belfra, które wymagały stosownego dystansu) z wyczuwalnym wschodnim akcentem. - Weźcie sobie po jednym, pochodzimy sobie trochę, gdy będę gadać. - Uśmiechnęła się z nieznacznym rozbawieniem, wysuwając dłonie, w których trzymała smyczki niuchaczy. - Poukrywałam w okolicy trochę rzeczy. Co znajdziecie, to wasze. - Przydzielając zwierzaki uczniom, pozostałe przywiązała do uchwytów przy zagrodzie, sobie nie biorąc żadnego.
- Nazywam się Irina Voychenko i jak wiecie lub nie, będę was uczyć Opieki nad Magicznymi Stworzeniami - zaczęła regulaminowo gdy już ruchem głowy wskazała im kierunek, w którym powinni się udać, jeśli chcieli coś znaleźć. Sama podążyła razem z grupką, chowając dłonie w kieszeniach szaty. - Nie wiem, jak dotąd prowadzono wam zajęcia, więc jeśli ktoś chciałby mi to streścić, nie będę się opierać. - Wzruszyła lekko ramionami. - Nie wiem też, co od was wymagano, jeśli jednak chodzi o moje oczekiwania, te... Cóż, mam nadzieję, że nie zakwalifikują mnie do szufladki najbardziej upierdliwych profesorów. Nie wymagam wkuwania godzinami podręcznika, mimo to chciałabym, byście na zajęcia przychodzili przygotowani w podstawową choćby wiedzę na temat stworzeń, które będziemy omawiać na danej lekcji.
Spojrzała na zebranych z zamyśleniem. Milcząc przez chwilę, dała im okazję do zadania ewentualnych pytań (wbrew wszystkiemu, czego mogli się nauczyć od innych wykładowców, Voychenko nie gryzła nawet za przerywanie jej bez uprzedniego pozwolenia), jednocześnie przyglądając się poczynaniom prowadzonych niuchaczy.
W kwestii znalezisk - każdy z was niech rzuci kością, a ja na podstawie wyników napiszę wam, co znaleźliście.
Gdyby ktoś jeszcze chciał dołączyć się do zajęć, proszę od razu w pierwszym poście brać niuchacza i rzucać kością.
Teraz jednak towarzyszyła jej trema. Papier wszystko przyjmie, na papierze wszystko ładnie wygląda, ale teraz miała stanąć przed uczniami. Przed młodzieżą, która wiele wymaga i wiele oczekuje. Wcale nie była taka pewna, czy temu wszystkiemu podoła. Nawet durną lekcję organizacyjną można przecież zepsuć.
Gdy jednak wyprowadzała z klatek nieduże stadko niuchaczy - teraz wyposażonych w miękkie, elastyczne szelki i średniej długości linki, na których można było je prowadzać - nie mogła się nie uśmiechnąć. Dzisiejsze zajęcia miały być nadprogramowymi, stąd spokojnie mogła je poświęcić na coś tak mało wymagającego, jak zabawa z niewielkimi, łasymi na bogactwa stworzonkami. Spotykali się tu dziś głównie po to, by mogła przedstawić im krótki plan zajęć na najbliższy rok, Voychenko wychodziła jednak z założenia, że podobnie nudne formalności przyjemniej załatwia się robiąc przy tym coś przyjemniejszego. Na ile jej założenia były słuszne i na ile uczniowie podzielali jej zauroczenie niuchaczami, to się miało okazać.
- Cześć - rzuciła na powitanie (nie bardzo potrafiła dopasować się do sztywnych ram belfra, które wymagały stosownego dystansu) z wyczuwalnym wschodnim akcentem. - Weźcie sobie po jednym, pochodzimy sobie trochę, gdy będę gadać. - Uśmiechnęła się z nieznacznym rozbawieniem, wysuwając dłonie, w których trzymała smyczki niuchaczy. - Poukrywałam w okolicy trochę rzeczy. Co znajdziecie, to wasze. - Przydzielając zwierzaki uczniom, pozostałe przywiązała do uchwytów przy zagrodzie, sobie nie biorąc żadnego.
- Nazywam się Irina Voychenko i jak wiecie lub nie, będę was uczyć Opieki nad Magicznymi Stworzeniami - zaczęła regulaminowo gdy już ruchem głowy wskazała im kierunek, w którym powinni się udać, jeśli chcieli coś znaleźć. Sama podążyła razem z grupką, chowając dłonie w kieszeniach szaty. - Nie wiem, jak dotąd prowadzono wam zajęcia, więc jeśli ktoś chciałby mi to streścić, nie będę się opierać. - Wzruszyła lekko ramionami. - Nie wiem też, co od was wymagano, jeśli jednak chodzi o moje oczekiwania, te... Cóż, mam nadzieję, że nie zakwalifikują mnie do szufladki najbardziej upierdliwych profesorów. Nie wymagam wkuwania godzinami podręcznika, mimo to chciałabym, byście na zajęcia przychodzili przygotowani w podstawową choćby wiedzę na temat stworzeń, które będziemy omawiać na danej lekcji.
Spojrzała na zebranych z zamyśleniem. Milcząc przez chwilę, dała im okazję do zadania ewentualnych pytań (wbrew wszystkiemu, czego mogli się nauczyć od innych wykładowców, Voychenko nie gryzła nawet za przerywanie jej bez uprzedniego pozwolenia), jednocześnie przyglądając się poczynaniom prowadzonych niuchaczy.
W kwestii znalezisk - każdy z was niech rzuci kością, a ja na podstawie wyników napiszę wam, co znaleźliście.
Gdyby ktoś jeszcze chciał dołączyć się do zajęć, proszę od razu w pierwszym poście brać niuchacza i rzucać kością.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
- Dzień dobry.
W przeciwieństwie do nauczycielki, Marion przywitała się tak, jak nakazywał ku temu status quo nauczyciela i ucznia. Wysłuchała krótkiego monologu nauczycielki w skupieniu, a potem spojrzała po twarzach swoich kolegów i koleżanek z Hufflepuffu. Nie miała ani pytań, ani nic do powiedzenia. Nie chciała sugerować nauczycielce jak powinna prowadzić zajęcia tylko dlatego, że tak robiła jej poprzedniczka.
Gdy nauczycielka odwiązywała niuchacze, które były do tej pory zawieszone u płota za sznurek, Marion ustawiła się w kolejce. Złapała za koniec jednego ze sznurków, dając ciągnąć się swojemu stworzeniu. Inni także krążyli już po zagrodzie ciągnięci przez swoich podopiecznych.
- Mój chyba coś wyniuchał... - powiedziała, gdy jej niuchacz zaczął z zawrotną prędkością zbliżać się do jednego z lichych krzaków.
This dice is not existing.
W przeciwieństwie do nauczycielki, Marion przywitała się tak, jak nakazywał ku temu status quo nauczyciela i ucznia. Wysłuchała krótkiego monologu nauczycielki w skupieniu, a potem spojrzała po twarzach swoich kolegów i koleżanek z Hufflepuffu. Nie miała ani pytań, ani nic do powiedzenia. Nie chciała sugerować nauczycielce jak powinna prowadzić zajęcia tylko dlatego, że tak robiła jej poprzedniczka.
Gdy nauczycielka odwiązywała niuchacze, które były do tej pory zawieszone u płota za sznurek, Marion ustawiła się w kolejce. Złapała za koniec jednego ze sznurków, dając ciągnąć się swojemu stworzeniu. Inni także krążyli już po zagrodzie ciągnięci przez swoich podopiecznych.
- Mój chyba coś wyniuchał... - powiedziała, gdy jej niuchacz zaczął z zawrotną prędkością zbliżać się do jednego z lichych krzaków.
This dice is not existing.
Marion TullyKlasa VI - Urodziny : 09/01/1998
Wiek : 26
Skąd : St Mary's, Wielka Brytania (Kornwalia)
Krew : czysta
Re: Zagrody dla zwierząt
Wilson wyłączył się z otoczenia z obawą patrząc na wejście do zagród. Nie chciał tam wchodzić. Nie miał ochoty być dzisiaj ofiarą jakiegokolwiek stworzenia. Najchętniej zostawiłby ze zajęcia i zakopałby się w swojej kołdrze patrząc przy tym apatycznie w ścianę niczym nastolatka ze złamanym sercem. Tak właśnie chętnie by zrobił, bo po szkole krążyła wiadomość, że Polly Baldwin wróciła. On zrobiłby teraz wszystko, żeby odsunąć ich ewentualne spotkanie. Najchętniej unikałby jej do końca szkoły albo zaszyłby się w dormitorium, żeby zniwelować ryzyko jej spotkania. Drgnął słysząc kroki z lękiem odwracając się w tamtą stronę. Baldwin. Na szczęście nie Polly. I jak zwykle nie był największym fanem Nancy uważając ją za nieszkodliwą wariatkę tak teraz uśmiechnął się szeroko, ciepło i przyjaźnie na jej widok.
- Cześć Nancy. Rodzina nie miała tu nic do rzeczy. - odpowiedział natychmiast, a kiedy powiedziała, że się cieszy kiwnął wdzięcznie głową. Przez kilka sekund trwali w nieszkodliwej ciszy, aż w końcu Charlie zdecydował się zapytać wprost o to o czym plotuje cała szkoła:
- Ona wróciła, Nans? - zapytał cicho uważnie obserwując bliźniaczkę swojej byłej dziewczyny ignorując przy tym resztę uczniów. Nie mógł jednak zignorować nauczycielkę i... niuchacze. Na szczęście te drobne stworzenia nie gryzły. Bez słowa wziął swojego i zgodnie ze wskazówkami nauczycielki ruszył na poszukiwania.
- A co jeśli ktoś nie radzi sobie ze zwierzętami za to opanował teorię? - zapytał uprzednio podnosząc rękę i po niemym przyzwoleniu profesor.
This dice is not existing.
- Cześć Nancy. Rodzina nie miała tu nic do rzeczy. - odpowiedział natychmiast, a kiedy powiedziała, że się cieszy kiwnął wdzięcznie głową. Przez kilka sekund trwali w nieszkodliwej ciszy, aż w końcu Charlie zdecydował się zapytać wprost o to o czym plotuje cała szkoła:
- Ona wróciła, Nans? - zapytał cicho uważnie obserwując bliźniaczkę swojej byłej dziewczyny ignorując przy tym resztę uczniów. Nie mógł jednak zignorować nauczycielkę i... niuchacze. Na szczęście te drobne stworzenia nie gryzły. Bez słowa wziął swojego i zgodnie ze wskazówkami nauczycielki ruszył na poszukiwania.
- A co jeśli ktoś nie radzi sobie ze zwierzętami za to opanował teorię? - zapytał uprzednio podnosząc rękę i po niemym przyzwoleniu profesor.
This dice is not existing.
Re: Zagrody dla zwierząt
Kiedy nauczycielka już przyszła, Elsa przyglądała się jej z uwagą. Wyglądała na młodą, ale w tych czasach nigdy nic nie wiadomo. Mogła być nawet metamorfomagiem, a nikt by się nie połapał.
- Dzień dobry pani profesor - odpowiedziała na powitanie czarownicy. Cześć? A to nowość. Czyli może być z tego coś ciekawego skoro już na wstępie rzuciła lekkie cześć. W dodatku miała taki dziwny akcent. Zainteresowała młodą Krukonkę swoją osobą.
Przejęła od nauczycielki jednego z niuchaczy i ruszyła we wskazanym przez nią kierunku.
- Przepraszam, że zadam takie wścibskie pytanie, ale skąd pani pochodzi? Ma pani taki interesujący akcent - zapytała z wyczuwalnym w głosie zaciekawieniem. W tym samym momencie niuchacz, którego prowadziła wyrwał się naprzód..
This dice is not existing.
- Dzień dobry pani profesor - odpowiedziała na powitanie czarownicy. Cześć? A to nowość. Czyli może być z tego coś ciekawego skoro już na wstępie rzuciła lekkie cześć. W dodatku miała taki dziwny akcent. Zainteresowała młodą Krukonkę swoją osobą.
Przejęła od nauczycielki jednego z niuchaczy i ruszyła we wskazanym przez nią kierunku.
- Przepraszam, że zadam takie wścibskie pytanie, ale skąd pani pochodzi? Ma pani taki interesujący akcent - zapytała z wyczuwalnym w głosie zaciekawieniem. W tym samym momencie niuchacz, którego prowadziła wyrwał się naprzód..
This dice is not existing.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach