Salon na parterze
+8
Fèlix Lemaire
Wyatt Walker
Charles Wilson
Brennus Lancaster
Sophie Fitzpatrick
Aaron Matluck
Anthony Wilson
Hannah Wilson
12 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg :: Dom rodziny Wilson
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Salon na parterze
Średniej wielkości salon ze skrzypiącą podłogą i rodzinnymi bibelotami, pamiątkami po matce Wilsonów, Amandzie.
Re: Salon na parterze
To nie był jeszcze koniec. Wyprowadził się, oczywiście, że tak, ale wrócił kiedy wiedział, że ani wuja ani ciotki nie ma, a przynajmniej dzisiaj wieczór mógł sobie pozwolić na zrewanżowanie się swojej kochanej rodzince, zanim wyjedzie. Mieszkał tym razem w wiosce, ale wrócił do domu a przed tym powysyłał listy do większości uczniów w szkole, nie miał zamiaru być fair wobec nich, skoro oni go nawet nie potrafili uszanować. Za zarobione w Trzech Miotłach pieniądzach kupił dwie zgrzewki wódki, przecież i tak każdy normalny coś ze sobą przyniesie. Zanim wszedł do domu zobaczył już około dziesięciu osób stoi przed domem, większość z jego domu, witając go wesołym krzykiem. Tony wparował do domu z impetem prowadząc to towarzystwo do salonu i stanął na ławie, z odkręconą butelką wódki w dłoni i uniósł ją do góry w geście toastu. Kątem oka zobaczył jak ktoś przyniósł jakiś magiczny gramofon i zaczął puszczać typowo imprezową muzykę.
- Zdrowie sponsora tej imprezy, mojej rodzinki.- uśmiechnął się wesoło i przyłożył butelkę do ust wypijając na razie ćwiartkę. Zanim wyjedzie musiał się zemścić. Dom był otwarty każdy mógł już usłyszeć z zewnątrz muzykę, wszystko powoli się rozkręcało.
- Zdrowie sponsora tej imprezy, mojej rodzinki.- uśmiechnął się wesoło i przyłożył butelkę do ust wypijając na razie ćwiartkę. Zanim wyjedzie musiał się zemścić. Dom był otwarty każdy mógł już usłyszeć z zewnątrz muzykę, wszystko powoli się rozkręcało.
Ostatnio zmieniony przez Anthony Wilson dnia Wto 30 Lip 2013, 04:46, w całości zmieniany 1 raz
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon na parterze
Londyn Londynem, ale ile można żyć wielkim miastem skoro przecież są mniejsze miasta, wsie i imprezy. Szczególnie tego ostatniego brakowało chłopakowi ze szkolnych wspomnień zeszłych lat, dlatego też gdy pocztą pantoflową rozeszło się, że u Wilsonów ma być coś na kształt imprezy, to Matluck nie mógł sobie odmówić tej przyjemności i się nie pojawić. Po prostu nie mógł. Tym bardziej, że dawno nie widział Hanki, a obstawiał, że skoro dzieje się to wszystko u niej w domu to pani Prefekt Naczelna poszła po rozum do głowy i postanowiła się nieco wyluzować. Dlatego też po szybkiej podróży udał się do miejsca gdzie to wszystko miało się odbywać. Gdy wszedł do domu niespodziewanie zauważył sporą ilość zielonych ludków, którzy słynęli z tej swojej stereotypowej nienawiści do domu gryfonów. Gdy usłyszał co miał do powiedzenia inicjator całego eventu uśmiechnął się lekko i zrozumiał, że nie jest to pewnie zabawa która została uświadomiona wszystkim domownikom. Zmontował sobie szybko jakiegoś drinka z racji tego, że alkoholu póki co nie brakowało i stanął gdzieś nieco z boku szukając znajomych twarzy, których było tu jak na lekarstwo.
Re: Salon na parterze
Smukła sylwetka ognistowłosej dziewczyny przemknęła przez tłum rozpromienionych imprezowiczów, subtelnie kołysząc się w rytm grającej muzyki. Pojawienie się ułożonej prefekt ślizgonów wzbudziło nie lada zamieszanie wśród gości, a ciekawskie szepty poniosły się po całym pomieszczeniu. Nic dziwnego, skoro każda obecność Sophie na jakiejkolwiek zabawie w zamku kończyła się konfiskacją butelek pełnych ognistej whiskey i ścisłym grafikiem szlabanów na cały, kolejny tydzień. W wakacje sprawy wyglądały jednak inaczej, a płomiennowłosa pannica uspokajała znajomych promiennych uśmiechem, goszczącym na jej pociągniętych karminową pomadką ustach.
Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę, lawirowała wśród roztańczonych gości, próbując dotrzeć do gospodarza całej imprezy- Anthoney'ego Wilsona. Jej rude loki plątały się na jej oprószonych piegami ramionach, a czerwone obcasy stukały przyjemnie o drewnianą podłogę. Irlandka zdecydowanie wyróżniała się tego wieczoru z tłumu. Większość przybyłych miała na sobie powyciągane t-shirty i jeansowe szorty, a Fitzpatrick standardowo postawiła na pełną kobiecość.
Kiedy dotarła do dużego stolika na którym siedział starszy z Wilsonów, uśmiechnęła się ciepło i przelotem musnęła jego rozgrzany policzek, zostawiając na nim wyraźny ślad po karminowej szmince. Nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie z jego strony, zwinne zajęła miejsce obok niego i założyła nogę na nogę, odgarniając z twarzy niefortunne loki.
- Niezła frekwencja, kolego. - szturchnęła go lekko w ramię, otulając spojrzeniem szalejących hogwartczyków. Jak zawsze, przeważała obecność wychowanków domu Węża. Zieloni mieli niesamowity dryg do picia i zabawy. - Jak tam wakacje?
Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę, lawirowała wśród roztańczonych gości, próbując dotrzeć do gospodarza całej imprezy- Anthoney'ego Wilsona. Jej rude loki plątały się na jej oprószonych piegami ramionach, a czerwone obcasy stukały przyjemnie o drewnianą podłogę. Irlandka zdecydowanie wyróżniała się tego wieczoru z tłumu. Większość przybyłych miała na sobie powyciągane t-shirty i jeansowe szorty, a Fitzpatrick standardowo postawiła na pełną kobiecość.
Kiedy dotarła do dużego stolika na którym siedział starszy z Wilsonów, uśmiechnęła się ciepło i przelotem musnęła jego rozgrzany policzek, zostawiając na nim wyraźny ślad po karminowej szmince. Nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie z jego strony, zwinne zajęła miejsce obok niego i założyła nogę na nogę, odgarniając z twarzy niefortunne loki.
- Niezła frekwencja, kolego. - szturchnęła go lekko w ramię, otulając spojrzeniem szalejących hogwartczyków. Jak zawsze, przeważała obecność wychowanków domu Węża. Zieloni mieli niesamowity dryg do picia i zabawy. - Jak tam wakacje?
Re: Salon na parterze
Pierwsze dźwięki imprezy przyciągnęły uwagę Hanki, która czytała książkę w ogrodzie za domem. Początkowo uznała, że to Leslie i jej dwie koleżanki przesadzają z muzyką, więc kompletnie to zignorowała. Kiedy jednak zaczęła mieć wrażenie, że dom zaczyna się lekko trząść, odłożyła lekturę na bok i przysłuchiwała się przez moment niepokojącym odgłosom dobiegającym z salonu. Krzyk nieznanych osób sprawił, że Puchonka poderwała się na równe nogi i pognała w stronę wejścia do domu. Kiedy obeszła go już dookoła i znalazła się z przodu, dostrzegła szerokie grono uczniów z domu Slytherina. Rozgoniła ich kilkoma słowami, a otwarte piwa wylała na trawnik. Wpadła do domu jak rozwścieczony pies, który toczy pianę z pyska. Dostrzegła brata. Oho. Mamy sprawcę całego zamieszania.
Przedzierała się przez tłum jak lodołamacz, ściągając na siebie uwagę obecnych tym, że rozbijała o podłogę każdą butelkę wódki, którą napotkał jej wzrok. Fala niezadowolenia i przekleństw spływała po niej jak po kaczce.
- Wynocha z tego domu! Wynocha wszyscy! - Wrzasnęła, po czym rozbiła jedną z butelek o blat stołu, na którym przed momentem stał jej wyrodny brat. - A Ty WYNOCHA z tego domu na zawsze! Jeszcze bardziej chcesz zniszczyć tę ruinę, która nam została po rodzicach? Nie chcemy Cię tutaj więcej widzieć - pchnęła Anthony'ego na jedno z krzeseł stojące za nim. Jej wzrok padł na Sophie Fitzpatrick. Nie omieszka się nie wspomnieć o tym Scottowi.
- Powinnaś się wstydzić, że bierzesz w tym udział - syknęła w jej stronę. - Wszyscy wychodzą! Koniec imprezy! - Zarządziła, patrząc po twarzach zebranych.
Przedzierała się przez tłum jak lodołamacz, ściągając na siebie uwagę obecnych tym, że rozbijała o podłogę każdą butelkę wódki, którą napotkał jej wzrok. Fala niezadowolenia i przekleństw spływała po niej jak po kaczce.
- Wynocha z tego domu! Wynocha wszyscy! - Wrzasnęła, po czym rozbiła jedną z butelek o blat stołu, na którym przed momentem stał jej wyrodny brat. - A Ty WYNOCHA z tego domu na zawsze! Jeszcze bardziej chcesz zniszczyć tę ruinę, która nam została po rodzicach? Nie chcemy Cię tutaj więcej widzieć - pchnęła Anthony'ego na jedno z krzeseł stojące za nim. Jej wzrok padł na Sophie Fitzpatrick. Nie omieszka się nie wspomnieć o tym Scottowi.
- Powinnaś się wstydzić, że bierzesz w tym udział - syknęła w jej stronę. - Wszyscy wychodzą! Koniec imprezy! - Zarządziła, patrząc po twarzach zebranych.
Re: Salon na parterze
I gdy wszystko zaczynało nabierać tempa i goście zaczynali się czuć nieco pewniej w nowym otoczeniu nagle drzwi do domu otworzyły się z hukiem, a przez pokój zaczęła maszerować mocno podkurzona Prefekt Naczelna. Gdyby nie ludzie, którzy zasłaniali mu widok mógłby przysiąc, że jest bordowa na twarzy i zaraz rzuci się na kogoś i rozszarpie mu gardło zębami byle by pokazać jak zła może się stać. Oczywistym było, że od razu ruszyła do Anthonego, który wszystkich ich tutaj sprosił. Matluck zaczął się zastanawiać, czy by nie opuścić tego przybytku zanim rozpęta się tutaj piekło, ale hej. Znali się, to może nie przyjdzie mu tu umrzeć w jakiś dramatyczny sposób, dlatego też postanowił zaryzykować. Tym bardziej, że skończył mu się drink. Podczas gdy Wilsonówna skierowała swoje "niezadowolenie" w stronę gości oraz jakiejś Ślizgonki i jej brata, gryfon podszedł do stołu i jak gdyby nigdy nic zaczął sobie montować drinka.
- Spokojnie Hanka, spokojnie. Nie rozniesiemy ci domu.
Wypił słabego drinka, którego zrobił sobie na drogę, po czym opuścił przybytek żegnając się z uśmiechem z wściekłą właścicielką domu.
- Spokojnie Hanka, spokojnie. Nie rozniesiemy ci domu.
Wypił słabego drinka, którego zrobił sobie na drogę, po czym opuścił przybytek żegnając się z uśmiechem z wściekłą właścicielką domu.
Re: Salon na parterze
Anthony nawet nie zdążył odpowiedzieć rudej, kiedy do okrągłego salonu wpadła prefekt naczelna. Roztańczony tłum w mgnieniu oka zaczął się przerzedzać, a Wilson darła się na cały dom, wypraszając wszystkich za drzwi.
- Przepraszam, Hannah. Nie wiedziałam, że ta impreza odbywa się wbrew Twojej woli. Już mnie nie ma. - wzruszyła drobnymi ramionami, zgrabnie zeskakując z drewnianego blatu. Przelotem uśmiechnęła się jeszcze do ślizgona i czym prędzej opuściła zdemolowany domek, z powrotem teleportując się do zamku Fitzpatricków.
- Przepraszam, Hannah. Nie wiedziałam, że ta impreza odbywa się wbrew Twojej woli. Już mnie nie ma. - wzruszyła drobnymi ramionami, zgrabnie zeskakując z drewnianego blatu. Przelotem uśmiechnęła się jeszcze do ślizgona i czym prędzej opuściła zdemolowany domek, z powrotem teleportując się do zamku Fitzpatricków.
Re: Salon na parterze
Do domu Wilsonów przybyła sowa z pięcioma listami z pieczęcią Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart kolejno dla Hannah Wilson, Flory Wilson, Anthony'ego Wilson, Leslie Wilson i Charlesa Wilson. Jeden z nich był znacznie grubszy, a dodatkowo w kopercie do listy książek została dołączona odznaka prefekta.
Drogi panie C. Wilson!
Został pan wyróżniony spośród uczniów domu Godryka Gryffindora i mianowany na stanowisko prefekta w roku szkolnym 2013-2014. Proszę o zapoznanie się z kodeksem prefekta oraz bezwzględne jego przestrzeganie, a także życzymy owocnej pracy strażnika porządku od września. Serdecznie gratulujemy!
V-ce dyrektor Brennus Lancaster
PN Hannah Wilson
Został pan wyróżniony spośród uczniów domu Godryka Gryffindora i mianowany na stanowisko prefekta w roku szkolnym 2013-2014. Proszę o zapoznanie się z kodeksem prefekta oraz bezwzględne jego przestrzeganie, a także życzymy owocnej pracy strażnika porządku od września. Serdecznie gratulujemy!
V-ce dyrektor Brennus Lancaster
PN Hannah Wilson
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Salon na parterze
Śniadanie. Koniecznie musi zjeść śniadanie zanim jego żołądek skurczy się jeszcze bardziej. Powoli podniósł się ze swojego łóżka i przejechał po twarzy dłonią. Poranki były zawsze ciężkie, nawet jeśli poprzedniej nocy nie piło się alkoholu. Jakby łóżko wytwarzało specjalne pole magnetyczne, albo grawitacja w tym miejscu miała milion razy większą wartość. Łóżko młodego Wilsona nie różniło się pod tym względem od innych łóżek. Walcząc z samym sobą wstał ostatecznie i pierwsze co zrobił po wstaniu to zaraz padł na ziemię. Raz, dwa, trzy... Dwadzieścia pięć pompek później był jeszcze głodniejszy niż przed chwilą. Podszedł do kufra, wyciągnął z niego czyste gacie i koszulkę, a potem skierował się do łazienki. Szybki prysznic i już był gotowy na zejście na dół.
- Charles, przyszły listy ze szkoły. - usłyszał znajomy głos wuja i pokiwał twierdząco głową.
- Zaraz zobaczę. - obiecał po czym będąc w kuchni naładował sobie pełną miskę płatków z mlekiem. Trzymając łyżkę w zębach i ostrożnie niosąc posiłek do salonu uważał też, aby na nic nie stanąć.
- Chaaaarles, sprawdziłeś? - znów do jego uszu dobiegł głos wuja i wywrócił teatralnie oczętami. Jedno spojrzenie na kopertę z jego imieniem i nazwiskiem wystarczyło, aby wiedzieć iż znów jest Prefektem. Ostawił ostrożnie miseczkę, położył obok łyżkę i wytarł dłonie w spodnie zanim wziął do ręki swoją własną, prywatną kopertę. Otworzył ją i zgodnie z przewidywaniami, tak... znów został Prefektem Gryffindoru.
- Znowu jestem Prefektem. - rzucił takim tonem jakby mówił, że bułki się skończyły, po czym ostrożnie zaczął dotykać koperty reszty rudego rodzeństwa.
- I Hanka znowu jest Naczelnym. - dodał jeszcze, po czym wziął swoją łyżkę i jak gdyby nigdy nic wziął się za konsumpcję śniadania. Wiedział, że zaraz przyjdzie wuj i zacznie go obściskiwać, więc aby tego uniknąć pochłaniał posiłek w zastraszającym tempie, a potem zostawiwszy wszystko na stoliku, łącznie z nieumytą miską, czmychnął na miasto.
- Charles, przyszły listy ze szkoły. - usłyszał znajomy głos wuja i pokiwał twierdząco głową.
- Zaraz zobaczę. - obiecał po czym będąc w kuchni naładował sobie pełną miskę płatków z mlekiem. Trzymając łyżkę w zębach i ostrożnie niosąc posiłek do salonu uważał też, aby na nic nie stanąć.
- Chaaaarles, sprawdziłeś? - znów do jego uszu dobiegł głos wuja i wywrócił teatralnie oczętami. Jedno spojrzenie na kopertę z jego imieniem i nazwiskiem wystarczyło, aby wiedzieć iż znów jest Prefektem. Ostawił ostrożnie miseczkę, położył obok łyżkę i wytarł dłonie w spodnie zanim wziął do ręki swoją własną, prywatną kopertę. Otworzył ją i zgodnie z przewidywaniami, tak... znów został Prefektem Gryffindoru.
- Znowu jestem Prefektem. - rzucił takim tonem jakby mówił, że bułki się skończyły, po czym ostrożnie zaczął dotykać koperty reszty rudego rodzeństwa.
- I Hanka znowu jest Naczelnym. - dodał jeszcze, po czym wziął swoją łyżkę i jak gdyby nigdy nic wziął się za konsumpcję śniadania. Wiedział, że zaraz przyjdzie wuj i zacznie go obściskiwać, więc aby tego uniknąć pochłaniał posiłek w zastraszającym tempie, a potem zostawiwszy wszystko na stoliku, łącznie z nieumytą miską, czmychnął na miasto.
Re: Salon na parterze
Wyatt zapukał niepewnie do domu rodziny Wilson. Przemarznięty ze sporym plecakiem na ramieniu dzierżąc miotłę w ręce rozglądał się dookoła z lekkim niepokojem. Dostał wyraźne wskazówki w liście od Hanny, ale nie był pewny, czy aby dobrze trafił. Tak całkiem szczerze i tak całkiem między nami spodziewał się nieco gorszych warunków. Wiedział, że Wilsony groszem nie śmierdzą, ale dom z zewnątrz sprawiał całkiem inne wrażenie. Był duży i ładny. A wracając do Wyatta... biedaczysko przyleciało tu na swojej wyścigowej miotle prosto z Londynu. Ponad 400 mil pod wiatr sprawiło, że jedyne czego teraz pragnął to gorąca kąpiel i setka babcinej imbirówki na rozgrzewkę. Był wdzięczny za to, że Hanka pozwoliła mu spędzić święta z Wilsonami po tym jak jego rodzice wyjechali na święta do tropików zostawiając go całkiem samego na chwilę po tym jak zjawił się w domu. To wszystko wypadło tak nagle. Gdyby wiedział, pewnie zostałby w Hogwarcie razem z Felixem. Przez całe święta będzie miał wyrzuty sumienia, że zostawił go tam samego. Niewielu uczniów zostawało w zamku.
Zapukał jeszcze raz nieco mocniej mając nadzieję, że ktoś wpuści go zanim od szczękania straci wszystkie zęby.
Zapukał jeszcze raz nieco mocniej mając nadzieję, że ktoś wpuści go zanim od szczękania straci wszystkie zęby.
Re: Salon na parterze
Hannisko było już w domu od kilku dni i razem z siostrą (tą normalną, wspaniałą i miłą, czyli Florą, nie Leslie) oddawała się świątecznym porządkom i dekorowaniu domu. Starszy z braci zapadł się pod ziemię, a młodszy oddawał się całkowicie miłości do Polly Baldwin. Wyszło na to, że w domu zostały tylko siostry i wujek, który częściej bywał poza domem niż w jego obrębie.
Pełna chata nie była dla Wilsonów żadną nowością i kilka osób w jedną czy drugą stronę nie sprawiały im naprawdę żadnej różnicy. Pokoi w domu było sporo, do spania nadawało się nawet poddasze, więc każde z rodzeństwa śmiało mogło sobie kogoś zaprosić. Hannah przygarnęła tego roku dwie sieroty z Hufflepuffu, które z różnych przyczyn nie byli w stanie spędzić świąt w domu - Wyatta i Felixa. Jedna z nich właśnie się pojawiła.
Puchonka w podskokach dopadła do drzwi i otworzyła je na oścież, wpuszczając Wyatta Sopla Lodu Walkera do środka.
- Wesołych świąąąt! - Rzuciła ożywiona, zabierając od niego miotłę i stawiając ją przy ścianie w przedpokoju. - Zaprosiłam też Felixa. Mam nadzieję, że to nie problem - rzuciła, chociaż to wcale nie była kwestia, która mogła podlegać dyskusji.
Pełna chata nie była dla Wilsonów żadną nowością i kilka osób w jedną czy drugą stronę nie sprawiały im naprawdę żadnej różnicy. Pokoi w domu było sporo, do spania nadawało się nawet poddasze, więc każde z rodzeństwa śmiało mogło sobie kogoś zaprosić. Hannah przygarnęła tego roku dwie sieroty z Hufflepuffu, które z różnych przyczyn nie byli w stanie spędzić świąt w domu - Wyatta i Felixa. Jedna z nich właśnie się pojawiła.
Puchonka w podskokach dopadła do drzwi i otworzyła je na oścież, wpuszczając Wyatta Sopla Lodu Walkera do środka.
- Wesołych świąąąt! - Rzuciła ożywiona, zabierając od niego miotłę i stawiając ją przy ścianie w przedpokoju. - Zaprosiłam też Felixa. Mam nadzieję, że to nie problem - rzuciła, chociaż to wcale nie była kwestia, która mogła podlegać dyskusji.
Re: Salon na parterze
- Emm... Wesołych - uśmiechnął się nieco zakłopotany wchodząc do środka. - Na pewno nie będę wam przeszkadzał? Bo jeśli to kłopot, to wrócę do Hogwartu - zapytał chcąc upewnić się, że nie wprasza się na siłę. Wiedział, że Wilsony to duża rodzinka i jeśli wszyscy będą w domu może być niezły rozgardiasz.
- Naprawdę? Zaprosiłaś Felixa? - ożywił się zdejmując puchową kurtkę. - Już myślałem, że biedak zostanie sam w zamku. Zaprosiłem go, ale mój ojczym nie był zadowolony z tego powodu - mruknął krzywiąc się lekko. Dwie magiczne istoty w jego domu to o dwie za dużo.
- Ale na pewno nie będziemy przeszkadzać? - zapytał jeszcze raz tal dla pewności.
- Naprawdę? Zaprosiłaś Felixa? - ożywił się zdejmując puchową kurtkę. - Już myślałem, że biedak zostanie sam w zamku. Zaprosiłem go, ale mój ojczym nie był zadowolony z tego powodu - mruknął krzywiąc się lekko. Dwie magiczne istoty w jego domu to o dwie za dużo.
- Ale na pewno nie będziemy przeszkadzać? - zapytał jeszcze raz tal dla pewności.
Re: Salon na parterze
Święta w teorii powinno się spędzać z rodziną. Problem jednak pojawia się w momencie gdy rodzina ma konkretne plany, które nie pasują do tego co ktoś sobie w myślach ułożył w stosunku do tego dnia. Rodzice Aarona postanowili oddać się w pełni swojej imprezowej idei zwiedzania świata i jakby zapomnieli, że mają dzieci w szkole. Przecież zawsze można je tam zostawić prawda? Matluck nie miał zamiaru jednak siedzieć na tyłku gdy nadarzała się okazja do tego by wymknąć się z Zamku, dlatego postanowił udać się do miejsca gdzie może zostanie przyjęty w milszy sposób niż przez Zgredka. Spakował się w torbę podróżną, która była znacznie wygodniejszym sprzętem do trzymania ubrań aniżeli skrzynia, ubrał się w płaszcz, zawinął szalik w barwach Gryffindoru na szyi i pociągiem ruszył w stronę Edynburga. W rozmowie z Hanką któregoś razu przewinęła się informacja, że jak będzie chciał to może przyjechać, aczkolwiek siedząc w przedziale pociągu czekając na swoją stację nabierał wątpliwości. A jak to było powiedziane tylko ot tak? Zawsze może się wyłgać, że jest przejazdem i tak dalej... Będąc na miejscu chwilę zajęło mu odnalezienie miejsca zamieszkania rudowłosej ale jakimś cudem udało mu się w końcu trafić i to jak widać w dobrym momencie, bo akurat ktoś jeszcze się pojawił. Zarzucił torbę na plecy i podszedł do drzwi i zapukał. Gdy tylko drzwi się otworzyły uśmiechnął się szeroko na widok rudowłosej, jednakże widok innego chłopaka z bagażem nieco zbił go z tropu. Znał go ze szkoły, chociaż raczej z nim nigdy nie rozmawiał mimo tego, że mieli czasem razem zajęcia, ale kim był dla Wilsonówny? Znajomy? Kochanek? Może Hanna była jednak taką cichą wodą.
- Hej... Wesołych Świąt?
Przywitał się nieco zmieszany tym, że wpadł akurat w takim momencie. Co jak co, ale przerywanie powitań jest dosyć krępujące. Szczególnie, że nie wiedział czy może spróbować skraść dziewczynie szybkiego całusa na przywitanie, bo ta myśl również była przy nim przez część podróży.
- Hej... Wesołych Świąt?
Przywitał się nieco zmieszany tym, że wpadł akurat w takim momencie. Co jak co, ale przerywanie powitań jest dosyć krępujące. Szczególnie, że nie wiedział czy może spróbować skraść dziewczynie szybkiego całusa na przywitanie, bo ta myśl również była przy nim przez część podróży.
Re: Salon na parterze
- No naprawdę, żaden kłopot. Dom w środku jest większy niż wygląda z zewnątrz, więc jest kupa miejsca - powiedziała od razu, kiedy usłyszała jego wątpliwości i ciche "zawsze mogę wrócić do Hogwartu". Jak już wcześniej wspomniałam, u Wilsonów na święta zawsze była pełna chata.
- Tak. Felix już jest, kręci się gdzieś w kuchni. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko zajęciu pokoju mojego brata? Anthony nie pojawi się na święta. Dostawimy wam jakieś ekstra łóżko żebyście nie musieli spać w jednym - dodała, ale ostatnie słowa wypowiadała już nie w kierunku Wyatta, a raczej w przestrzeń za jego plecami, bo w szybce znajdującej się w drzwiach, dostrzegła kolejną osobę zbliżającą się w stronę ich domu. Aaron!
- Na pewno nie będziecie przeszkadzać - rzuciła jeszcze do Puchona, po czym otworzyła drzwi, gdyż rozległo się ciche pukanie. Widząc Gryfona stojącego na progu, oczy Hanki zaświeciły się jak dwa galeony.
- Aaron, jednak przyjechałeś - rzuciła entuzjastycznie na powitanie, po czym wpuściła go do środka. - Pewnie się znacie, Aaron to jest mój kolega z domu, Wyatt. A to jest Aaron...
- Tak. Felix już jest, kręci się gdzieś w kuchni. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko zajęciu pokoju mojego brata? Anthony nie pojawi się na święta. Dostawimy wam jakieś ekstra łóżko żebyście nie musieli spać w jednym - dodała, ale ostatnie słowa wypowiadała już nie w kierunku Wyatta, a raczej w przestrzeń za jego plecami, bo w szybce znajdującej się w drzwiach, dostrzegła kolejną osobę zbliżającą się w stronę ich domu. Aaron!
- Na pewno nie będziecie przeszkadzać - rzuciła jeszcze do Puchona, po czym otworzyła drzwi, gdyż rozległo się ciche pukanie. Widząc Gryfona stojącego na progu, oczy Hanki zaświeciły się jak dwa galeony.
- Aaron, jednak przyjechałeś - rzuciła entuzjastycznie na powitanie, po czym wpuściła go do środka. - Pewnie się znacie, Aaron to jest mój kolega z domu, Wyatt. A to jest Aaron...
Re: Salon na parterze
- Już jest? Nic nie mówił, że ma jakieś plany - zastanowił sie głośno. Rozmawiali chwilę przed jego wyjazdem i zapowiadało się na to, że zostanie w zamku. Dziwne, że nic mu nie powiedział, nie musiałby sie martwić o przyjaciela. Sam miał zamiar wysłać mu sowę od Wilsonów zaraz po przybyciu.
- A twój brat nie ma nic przeciwko? Nie chciałbym zarobić Drętwoty za grzebanie w jego rzeczach. Nie żebym zamierzał grzebać! Ale wiesz jak jest. Nie każdy lubi jak obcy kręcą się po jego czterech kątach. Ja nie lubię - rozgadał się jak to miał w zwyczaju. Potrafił paplać i paplać bez końca jak juz się rozkręcił. Kiedy otworzyła znowu drzwi i wpuściła gryfona Wyatt na chwilę zmrużył oczy przyglądając się uważnie chłopakowi po czym uśmiechnął się szeroko.
- Ok, widzę, że zaprosiłaś na święta pół szkoły. Moje sumienie przestaje krzyczeć - wyszczerzył się do gryfona. - Mam tylko nadzieję, że żaden Greengrass nie wyskoczy z szafy, hm? - zagadnął wchodząc bez zaproszenia w głąb salonu rozglądając sie uważnie dookoła. Podobało mu się tu. Było tak... rodzinnie i ciepło.
- Gdzie kuchnia? Mówiłaś, że Felix jest w kuchni... Pójdę się przywitać i... no... ten... Mogę zrobić sobie herbaty? Zmarzłem. - zapytał zaglądając przez otwarte drzwi do pomieszczenia obok zastanawiajać się, czy tam właśnie jest kuchnia. - Wiesz jak długo leci się z Londynu? Będziesz mi stawiac bańki jak się złapię zapalenie płuc. To będzie twoja wina - wyciągnął oskarżycielsko palec w stronę panny prefekt naczelnej. A mógł tak jak Aaron skorzystać z komunikacji naziemnej, ale niee... musiał się popisać swoimi umiejętnościami miotlarskimi. Zawsze to robił.
- A twój brat nie ma nic przeciwko? Nie chciałbym zarobić Drętwoty za grzebanie w jego rzeczach. Nie żebym zamierzał grzebać! Ale wiesz jak jest. Nie każdy lubi jak obcy kręcą się po jego czterech kątach. Ja nie lubię - rozgadał się jak to miał w zwyczaju. Potrafił paplać i paplać bez końca jak juz się rozkręcił. Kiedy otworzyła znowu drzwi i wpuściła gryfona Wyatt na chwilę zmrużył oczy przyglądając się uważnie chłopakowi po czym uśmiechnął się szeroko.
- Ok, widzę, że zaprosiłaś na święta pół szkoły. Moje sumienie przestaje krzyczeć - wyszczerzył się do gryfona. - Mam tylko nadzieję, że żaden Greengrass nie wyskoczy z szafy, hm? - zagadnął wchodząc bez zaproszenia w głąb salonu rozglądając sie uważnie dookoła. Podobało mu się tu. Było tak... rodzinnie i ciepło.
- Gdzie kuchnia? Mówiłaś, że Felix jest w kuchni... Pójdę się przywitać i... no... ten... Mogę zrobić sobie herbaty? Zmarzłem. - zapytał zaglądając przez otwarte drzwi do pomieszczenia obok zastanawiajać się, czy tam właśnie jest kuchnia. - Wiesz jak długo leci się z Londynu? Będziesz mi stawiac bańki jak się złapię zapalenie płuc. To będzie twoja wina - wyciągnął oskarżycielsko palec w stronę panny prefekt naczelnej. A mógł tak jak Aaron skorzystać z komunikacji naziemnej, ale niee... musiał się popisać swoimi umiejętnościami miotlarskimi. Zawsze to robił.
Re: Salon na parterze
Gdy tylko wszedł do środka poczuł jak ciarki przechodzą mu po ciele z powodu szoku temperaturowego. Odstawił torbę na ziemię pod ścianą wyciągając rękę w stronę puchona na przywitanie. Co prawda nie zamienił z nim chyba żadnego słowa i nie miał pojęcia czego się spodziewać, ale skoro Hanka się z nim przyjaźniła i pewnie spędzała trochę czasu w Pokoju Wspólnym to może mieć podobne nastawienie do niej i może czekają ich święta przy książkach.
- Mam podobne odczucie, bo trochę się mimo wszystko wpraszam.
Powiedział uśmiechając się nieśmiało. Omiótł spojrzeniem przedpokój i część domu w zasięgu wzroku stwierdzając, że całkiem tu przytulnie i niewiele się zmieniło od czasu kiedy ostatnio tu był. Wiadomo, że nie jest to to samo co dom, ale nie miał prawa narzekać skoro nie został od razu wywalony na zbity pysk zaraz na progu i miał jakąkolwiek szansę na w miarę normalne święta. Gdy Wyatt odwrócił się w stronę salony i opuścił przedpokój, Matluck wykorzystał okazję i sprzedał Hance szybkiego buziaka.
- Oj Greengrassa nie chciałbym tutaj oglądać. Widzę, że się dogadamy Wyatt.
Dodał jednak szybko wiedząc, że i tak nie mogą sobie pozwolić na przyjemności. Złapał za torbę gdy zrzucił z siebie płaszcz i wszedł za Puchonem do salonu. Bywał tu swego czasu parę razy, chociaż ostatnia wizyta nie zakończyła się dobrze, bo o ile pamięta, to był tu na imprezie Anthonego, którą Hanka rozgoniła w ciągu sekund.
- Mam podobne odczucie, bo trochę się mimo wszystko wpraszam.
Powiedział uśmiechając się nieśmiało. Omiótł spojrzeniem przedpokój i część domu w zasięgu wzroku stwierdzając, że całkiem tu przytulnie i niewiele się zmieniło od czasu kiedy ostatnio tu był. Wiadomo, że nie jest to to samo co dom, ale nie miał prawa narzekać skoro nie został od razu wywalony na zbity pysk zaraz na progu i miał jakąkolwiek szansę na w miarę normalne święta. Gdy Wyatt odwrócił się w stronę salony i opuścił przedpokój, Matluck wykorzystał okazję i sprzedał Hance szybkiego buziaka.
- Oj Greengrassa nie chciałbym tutaj oglądać. Widzę, że się dogadamy Wyatt.
Dodał jednak szybko wiedząc, że i tak nie mogą sobie pozwolić na przyjemności. Złapał za torbę gdy zrzucił z siebie płaszcz i wszedł za Puchonem do salonu. Bywał tu swego czasu parę razy, chociaż ostatnia wizyta nie zakończyła się dobrze, bo o ile pamięta, to był tu na imprezie Anthonego, którą Hanka rozgoniła w ciągu sekund.
Re: Salon na parterze
- Mój brat to kanalia i nie ma nic do gadania. Wyniósł się od nas w zeszłym roku i nie zapowiada się na to, żeby kiedykolwiek miał wrócić - odparła, wzruszając lekko ramionami.
Trochę leżała jej ta sprawa na wątrobie, że w rodzinie nastąpił swoisty rozpad na Antka i resztę rodziny, ale Ślizgon był sobie po trosze sam winny. Z biegiem czasu jednak Hanka dostrzegała jednak, że lepiej by było, gdyby się zwyczajnie pogodzili. Może święta będą dobrą okazją.
- To strefa zupełnie wolna od bogatych dupków mających obsesję na punkcie czystości krwi - zaśmiała się, gdy usłyszała jak Wyatt wspomina o Greengrassach. O ile ich fortuna wcale nie była dla Wilsonówny niczym złym, to szczerze gardziła osobami mającymi zastrzeżenia co do czystości krwi czarodzieja. W końcu zaprosiła na święta mugolaka i Aarona, który był półkrwi.
- Kuchnia tam. Tak, tak, bierz wszystko na co masz ochotę. A najlepiej zrób trzy, dla nas też - rzuciła za nim, odprowadzając go wzrokiem do kuchni.
Oparła się o framugę drzwi i spojrzała na Aarona.
- I co, jak podróż? - Zapytała, odbijając się od framugi i ruszając w stronę kanapy, na której usadowił się Aaron. - Co w ogóle z twoimi świętami, gdzie twoi rodzice? Masz jakieś rodzeństwo w ogóle, nie?
Po tych śmiesznych podchodach, usiadła w końcu na kanapie obok chłopaka.
Trochę leżała jej ta sprawa na wątrobie, że w rodzinie nastąpił swoisty rozpad na Antka i resztę rodziny, ale Ślizgon był sobie po trosze sam winny. Z biegiem czasu jednak Hanka dostrzegała jednak, że lepiej by było, gdyby się zwyczajnie pogodzili. Może święta będą dobrą okazją.
- To strefa zupełnie wolna od bogatych dupków mających obsesję na punkcie czystości krwi - zaśmiała się, gdy usłyszała jak Wyatt wspomina o Greengrassach. O ile ich fortuna wcale nie była dla Wilsonówny niczym złym, to szczerze gardziła osobami mającymi zastrzeżenia co do czystości krwi czarodzieja. W końcu zaprosiła na święta mugolaka i Aarona, który był półkrwi.
- Kuchnia tam. Tak, tak, bierz wszystko na co masz ochotę. A najlepiej zrób trzy, dla nas też - rzuciła za nim, odprowadzając go wzrokiem do kuchni.
Oparła się o framugę drzwi i spojrzała na Aarona.
- I co, jak podróż? - Zapytała, odbijając się od framugi i ruszając w stronę kanapy, na której usadowił się Aaron. - Co w ogóle z twoimi świętami, gdzie twoi rodzice? Masz jakieś rodzeństwo w ogóle, nie?
Po tych śmiesznych podchodach, usiadła w końcu na kanapie obok chłopaka.
Re: Salon na parterze
Nie miał pojęcia o co pożarła się reszta rodziny z Anthonym, którego tak naprawdę prawie nie znał, ale widać, że nie było to nic lekkiego skoro już nie utrzymywali kontaktu przez rok czasu. Co jak co, ale lepiej chyba nie mieć kontaktu z rodziną z powodów losowych typu ciągłe wyjazdy aniżeli przez kłótnię. Oczywiście jeżeli już trzeba wybierać między jednym a drugim. Na wzmiankę o Greengasie zaśmiał się pod nosem. Widać nie tylko on miał problem z wywyższaniem się tejże osoby, ale był znajomym Zoji więc starał się go tolerować. Oczywiście do czasu... Usiadł na kanapie zastanawiając się przez chwilę czy jednak nie lepiej będzie trochę pospacerować po salonie, bo miał już dość siedzenia po paru godzinach w pociągu, ale gdy rudowłosa usadowiła się obok niego jakoś nie mógł się zebrać do tego by zacząć łazić jak naćpany w tę i z powrotem.
- Męcząca. Jak zwykle nie mogło zabraknąć płaczących dzieci i ludzi gadających o tym jak magiczne święta przed nimi.
Matluck nie był wielkim fanem świąt bo z reguły kojarzyły mu się z dogryzaniem przy rodzinnym stole, kłótniami podczas przygotowań i ciągłym ciśnieniem, że się nie wyrobią, a po całym wystawnym posiłku był zawsze ten irytujący moment kiedy to wszyscy zachwalali siebie nawzajem. Pojedynczo jego rodzina była cudowna, ale gdy zbierało się w kupę wszystkie ciotki klotki, to szło zwariować.
- Rodzice gdzieś... W ciepłych krajach chyba? Nie są nigdy w stanie sprecyzować gdzie się wybrali, bo piszą z różnych miejsc i sam już straciłem rachubę. A Adrienne też pojechała do znajomych na święta z tego co mi wiadomo tylko zatrzymała się w Londynie. Nie miała chyba ochoty na dalsze podróże.
Powiedział wyciągając nogi przed siebie zakrywając dłonią krótkie ziewnięcie. Tak to już bywa po podroży, że z człowieka uchodzi część energii mimo, że tylko siedzi na tyłku.
- Męcząca. Jak zwykle nie mogło zabraknąć płaczących dzieci i ludzi gadających o tym jak magiczne święta przed nimi.
Matluck nie był wielkim fanem świąt bo z reguły kojarzyły mu się z dogryzaniem przy rodzinnym stole, kłótniami podczas przygotowań i ciągłym ciśnieniem, że się nie wyrobią, a po całym wystawnym posiłku był zawsze ten irytujący moment kiedy to wszyscy zachwalali siebie nawzajem. Pojedynczo jego rodzina była cudowna, ale gdy zbierało się w kupę wszystkie ciotki klotki, to szło zwariować.
- Rodzice gdzieś... W ciepłych krajach chyba? Nie są nigdy w stanie sprecyzować gdzie się wybrali, bo piszą z różnych miejsc i sam już straciłem rachubę. A Adrienne też pojechała do znajomych na święta z tego co mi wiadomo tylko zatrzymała się w Londynie. Nie miała chyba ochoty na dalsze podróże.
Powiedział wyciągając nogi przed siebie zakrywając dłonią krótkie ziewnięcie. Tak to już bywa po podroży, że z człowieka uchodzi część energii mimo, że tylko siedzi na tyłku.
Re: Salon na parterze
Szczerze powiedziawszy - Hanka sama już nie pamiętała o co poszło w sprzeczce z Anthonym. Na pewno brała w tym udział Nora i Charles, ale Puchonka za cholerę nie pamiętała, o co poszło tak naprawdę. Wiedziała jednak, że to ona straciła panowanie nad sobą i powiedziała o kilka słów za dużo, wyrzucając go z domu.
- Uwielbiam pociągi. Gdyby nie to, że teleportacja wychodziła mnie taniej, to nie mogłabym się powstrzymać - zaśmiała się, nasłuchując przez chwilę rozmowy z kuchni między Wyattem i Felixem. Nie mogła jednak dosłyszeć o czym dokładnie rozmawiają, więc po raz kolejny poświęciła całą swoją uwagę Aaronowi.
- Gdybyś zobaczył brodatego faceta kręcącego się po domu to nie przestrasz się, to nasz wuj Andrew. Zawsze wygląda jakby obudził się przed kilkoma minutami i zwykle jest dość... zdezorientowany. To przez opary, bo sporządza eliksiry w piwnicy - wyjaśniła pokrótce, chcąc uprzedzić Aarona przed wizytą starego wariata, który o tej porze świąt może wpadać tutaj w czapce mikołaja ale z kolei bez spodni. - Czasami bredzi od rzeczy, ale ogólnie jest kochany i miły. To brat naszego ojca. Do najmłodszej siostry w ogóle się nie zwracajcie, możecie ją ewentualnie potraktować kijem jak się pojawi, jest dość dzika ale ten gest akurat rozumie - dodała jeszcze, parskając śmiechem.
- Hej, rozmawiałeś z Zoją ostatnio? Chciałam podejść i przeprosić za to co było na balu, ale jakoś nie mogłam jej znaleźć i czasu brakowało - zaczęła, łżąc jak pies. Naturalnie miała kilka okazji żeby podejść po zielarstwie i zagadać, ale Hance bardzo ciężko przychodziło przepraszanie. Bardzo, bardzo ciężko.
- Uwielbiam pociągi. Gdyby nie to, że teleportacja wychodziła mnie taniej, to nie mogłabym się powstrzymać - zaśmiała się, nasłuchując przez chwilę rozmowy z kuchni między Wyattem i Felixem. Nie mogła jednak dosłyszeć o czym dokładnie rozmawiają, więc po raz kolejny poświęciła całą swoją uwagę Aaronowi.
- Gdybyś zobaczył brodatego faceta kręcącego się po domu to nie przestrasz się, to nasz wuj Andrew. Zawsze wygląda jakby obudził się przed kilkoma minutami i zwykle jest dość... zdezorientowany. To przez opary, bo sporządza eliksiry w piwnicy - wyjaśniła pokrótce, chcąc uprzedzić Aarona przed wizytą starego wariata, który o tej porze świąt może wpadać tutaj w czapce mikołaja ale z kolei bez spodni. - Czasami bredzi od rzeczy, ale ogólnie jest kochany i miły. To brat naszego ojca. Do najmłodszej siostry w ogóle się nie zwracajcie, możecie ją ewentualnie potraktować kijem jak się pojawi, jest dość dzika ale ten gest akurat rozumie - dodała jeszcze, parskając śmiechem.
- Hej, rozmawiałeś z Zoją ostatnio? Chciałam podejść i przeprosić za to co było na balu, ale jakoś nie mogłam jej znaleźć i czasu brakowało - zaczęła, łżąc jak pies. Naturalnie miała kilka okazji żeby podejść po zielarstwie i zagadać, ale Hance bardzo ciężko przychodziło przepraszanie. Bardzo, bardzo ciężko.
Re: Salon na parterze
- Ja niestety jestem zmuszony do pociągów, bo teleportacja sprawia, że chce mi się rzygać...
Mruknął niezadowolony. W końcu teleportacja była jedną z tych rzeczy, na którą czekał z wywieszonym językiem zaczynając zajęcia w Hogwarcie, bo nagłe przemieszczanie się było tak fantastyczną ideą, że dziwił się tym, którzy nie podróżują w taki sposób przez cały czas. Niestety los postanowił spłatać mu figla i za każdym razem gdy przyszło mu się przemieszczać nachodziły go nudności wprost proporcjonalnie większe w zależność od pokonanej odległości. Dlatego wolał pojawiać się w okolicach krzaków. Tak na wszelki wypadek. Z niezadowolenia wyrwała go jednak krótka opowiastka o wuju. Ileż to razy słyszał opowieści o stereotypowych magicznych wujkach, którzy zawsze byli dalecy od normalności. Ale wtedy były to tylko opowiastki by się nieco pośmiać, a tutaj proszę. Może mieć do czynienia z legendą.
- Mam radę. Następnym razem przygotuj ulotki z wytycznymi.
Powiedział rozbawiony poprawiając się na kanapie. Słysząc pytanie o Zoję zmrużył nieco oczy starając się przypomnieć sobie, czy się z nią widział, ale jakoś cały czas się mijali.
- Niestety nie. I... Wiesz, normalnie powiedziałbym, żebyś się nie przejmowała, ale chyba jednak powinnaś z nią pogadać, mimo, że to była wina eliksiru. Jak chcesz mogę iść z tobą.
Nie za bardzo umiał owijać w bawełnę więc wolał powiedzieć prosto z mostu co myśli mimo, że pewnie się to nie do końca spodoba Hance, bo kto lubi przepraszać?
Mruknął niezadowolony. W końcu teleportacja była jedną z tych rzeczy, na którą czekał z wywieszonym językiem zaczynając zajęcia w Hogwarcie, bo nagłe przemieszczanie się było tak fantastyczną ideą, że dziwił się tym, którzy nie podróżują w taki sposób przez cały czas. Niestety los postanowił spłatać mu figla i za każdym razem gdy przyszło mu się przemieszczać nachodziły go nudności wprost proporcjonalnie większe w zależność od pokonanej odległości. Dlatego wolał pojawiać się w okolicach krzaków. Tak na wszelki wypadek. Z niezadowolenia wyrwała go jednak krótka opowiastka o wuju. Ileż to razy słyszał opowieści o stereotypowych magicznych wujkach, którzy zawsze byli dalecy od normalności. Ale wtedy były to tylko opowiastki by się nieco pośmiać, a tutaj proszę. Może mieć do czynienia z legendą.
- Mam radę. Następnym razem przygotuj ulotki z wytycznymi.
Powiedział rozbawiony poprawiając się na kanapie. Słysząc pytanie o Zoję zmrużył nieco oczy starając się przypomnieć sobie, czy się z nią widział, ale jakoś cały czas się mijali.
- Niestety nie. I... Wiesz, normalnie powiedziałbym, żebyś się nie przejmowała, ale chyba jednak powinnaś z nią pogadać, mimo, że to była wina eliksiru. Jak chcesz mogę iść z tobą.
Nie za bardzo umiał owijać w bawełnę więc wolał powiedzieć prosto z mostu co myśli mimo, że pewnie się to nie do końca spodoba Hance, bo kto lubi przepraszać?
Re: Salon na parterze
- Serio? Może robisz to źle czy coś? - Zapytała, przekrzywiając lekko głowę w bok. Ona osobiście czuła się dość dobrze i pierwszy raz słyszała, że brało kogoś na wymioty po tym ekscytującym sposobie przemieszczania się jakim była teleportacja.
- Mój wujek ma podobno jakieś dobre środki w tej swojej piwnicy... Możecie iść potem pozwiedzać sobie dom, ale tak, żebym nie widziała - rzuciła, uśmiechając się lekko i wznosząc wzrok ku sufitowi. Hannah wiedziała, że Wyatt i Felix pewnie nie należeli do najgrzeczniejszych chłopców i powoli zaczynało do niej docierać, że Aaron też ideałem i wzorem cnót nie był. Nie byli w szkole, więc mogła zluzować poślady.
- Była urażona? Mówiła Ci coś? - Zmarszczyła brwi, wyobrażając sobie jak Zoja puszcza w świat wiadomość, ze Hanka ją obraziła, a potem to już równia pochyła od zniesławienia po odebranie odznaki. - Może też ją powinnam zaprosić na święta? Jest sierotą, prawda? - Zamyśliła się na głos, chociaż wcale nie miała ochoty zapraszać tutaj obcej osoby, z którą w życiu zamieniła kilka zdań. Nie chciała jednak zostać owiana złą sławą, co to to nie.
Z kuchni dobiegł gromki śmiech i dźwięk przypominający mruczenie rozochoconego kota. Hannah spojrzała na Gryfona.
- Czułam, że umieszczenie ich w jednym pokoju będzie dobrym pomysłem - parsknęła śmiechem, widząc minę chłopaka. - To ja będę spać z Florą, a ty możesz zająć mój pokój. Tylko nie czytaj moich dziewczyńskich pamiętników! Pewnie będziesz szukał informacji o sobie - dodała komicznie poważnym tonem, chociaż takowych zapisków w życiu nie prowadziła. Po tych słowach podciągnęła stopy na kanapę i oparła się o ramię chłopaka, jednocześnie obserwując drzwi wejściowe znajdujące się w przedpokoju. W domu by zahuczało od plotek i docinków, gdyby ktokolwiek to zobaczył.
- Mój wujek ma podobno jakieś dobre środki w tej swojej piwnicy... Możecie iść potem pozwiedzać sobie dom, ale tak, żebym nie widziała - rzuciła, uśmiechając się lekko i wznosząc wzrok ku sufitowi. Hannah wiedziała, że Wyatt i Felix pewnie nie należeli do najgrzeczniejszych chłopców i powoli zaczynało do niej docierać, że Aaron też ideałem i wzorem cnót nie był. Nie byli w szkole, więc mogła zluzować poślady.
- Była urażona? Mówiła Ci coś? - Zmarszczyła brwi, wyobrażając sobie jak Zoja puszcza w świat wiadomość, ze Hanka ją obraziła, a potem to już równia pochyła od zniesławienia po odebranie odznaki. - Może też ją powinnam zaprosić na święta? Jest sierotą, prawda? - Zamyśliła się na głos, chociaż wcale nie miała ochoty zapraszać tutaj obcej osoby, z którą w życiu zamieniła kilka zdań. Nie chciała jednak zostać owiana złą sławą, co to to nie.
Z kuchni dobiegł gromki śmiech i dźwięk przypominający mruczenie rozochoconego kota. Hannah spojrzała na Gryfona.
- Czułam, że umieszczenie ich w jednym pokoju będzie dobrym pomysłem - parsknęła śmiechem, widząc minę chłopaka. - To ja będę spać z Florą, a ty możesz zająć mój pokój. Tylko nie czytaj moich dziewczyńskich pamiętników! Pewnie będziesz szukał informacji o sobie - dodała komicznie poważnym tonem, chociaż takowych zapisków w życiu nie prowadziła. Po tych słowach podciągnęła stopy na kanapę i oparła się o ramię chłopaka, jednocześnie obserwując drzwi wejściowe znajdujące się w przedpokoju. W domu by zahuczało od plotek i docinków, gdyby ktokolwiek to zobaczył.
Re: Salon na parterze
- Może... Ale staram się już nawet nie próbować, chyba, że w ustronnym miejscu, gdzie będę mógł rzygać jak szalony. A co do... Dobrych środków, to hej. Twój dom twoje zasady jakby nie patrzeć. Jeżeli masz się potem wpieniać, to będę grzeczny, przynajmniej tutaj.
Powiedział wzruszając ramionami. Nie był przecież osobą, która potrzebuje odurzenia do funkcjonowania, a tym bardziej nie potrzebował tego, gdy był u kogoś w gościach, a ten ktoś nie do końca był za opijaniem się jeszcze nie do końca letnich ludzi. Szacunek to rzecz święta nieważne gdzie się jest, ot taka filozofia. Ale jak Hanka się złamie gdzieś w kącie to kimże on jest by nie dołączyć?
- Hania... Nie wiem. Naprawdę jakoś nie mieliśmy okazji, ale pewnie rozumie, że to był eliksir. Nie martw się. A tak, jest sierotą, ale chyba miała jechać do swojej opiekunki vel mamy.
W zasadzie nie miał pojęcia gdzie pojechała dlatego dobrze zrobił, że kupił jej prezent i musi wysłać sowę, żeby ta dotarła na czas i nie zderzyła się z miliardem innych, które będą śmigały po angielskim niebie. Słysząc śmiech i mruki dochodzące z kuchni Matluck spojrzał na Wilsonównę wymownie gdy ta parsknęła śmiechem. Ok, czyli może się domyślać o co chodzi.
- Naprawdę wierzysz, że teraz grzecznie powiem, że nie masz się o co martwić i na pewno nie będę szperał? Musiała byś ze mną spać żeby mnie powstrzymać, więc szykuj się na przemeblowanie.
Uśmiechnął się szeroko zastanawiając się już w głowie gdzie takie cudeńko może się znaleźć.
- Wiesz, że ciekawość jest we mnie silna. Muszę wiedzieć, czy dobrze o mnie piszesz.
Dodał czując jak dziewczyna układa głowę na jego ramieniu. Było to tak dziwnie... Normalne i przyjemne zarazem, chociaż ciągłe spojrzenia dziewczyny w stronę drzwi były stresujące. Ale póki co jak mają się ukrywać, to niech się ukrywają.
Powiedział wzruszając ramionami. Nie był przecież osobą, która potrzebuje odurzenia do funkcjonowania, a tym bardziej nie potrzebował tego, gdy był u kogoś w gościach, a ten ktoś nie do końca był za opijaniem się jeszcze nie do końca letnich ludzi. Szacunek to rzecz święta nieważne gdzie się jest, ot taka filozofia. Ale jak Hanka się złamie gdzieś w kącie to kimże on jest by nie dołączyć?
- Hania... Nie wiem. Naprawdę jakoś nie mieliśmy okazji, ale pewnie rozumie, że to był eliksir. Nie martw się. A tak, jest sierotą, ale chyba miała jechać do swojej opiekunki vel mamy.
W zasadzie nie miał pojęcia gdzie pojechała dlatego dobrze zrobił, że kupił jej prezent i musi wysłać sowę, żeby ta dotarła na czas i nie zderzyła się z miliardem innych, które będą śmigały po angielskim niebie. Słysząc śmiech i mruki dochodzące z kuchni Matluck spojrzał na Wilsonównę wymownie gdy ta parsknęła śmiechem. Ok, czyli może się domyślać o co chodzi.
- Naprawdę wierzysz, że teraz grzecznie powiem, że nie masz się o co martwić i na pewno nie będę szperał? Musiała byś ze mną spać żeby mnie powstrzymać, więc szykuj się na przemeblowanie.
Uśmiechnął się szeroko zastanawiając się już w głowie gdzie takie cudeńko może się znaleźć.
- Wiesz, że ciekawość jest we mnie silna. Muszę wiedzieć, czy dobrze o mnie piszesz.
Dodał czując jak dziewczyna układa głowę na jego ramieniu. Było to tak dziwnie... Normalne i przyjemne zarazem, chociaż ciągłe spojrzenia dziewczyny w stronę drzwi były stresujące. Ale póki co jak mają się ukrywać, to niech się ukrywają.
Re: Salon na parterze
- Nie będę się wpieniać. Nie jesteśmy w szkole - odparła, patrząc na niego. Mówiła całkiem poważnie. W Hogwarcie urwałaby im głowy gdyby przyłapała ich na piciu alkoholu na terenie szkoły, ale Szkocja rządziła się innymi prawami. Tutaj nie była prefektem, tylko najstarszym dzieckiem.
(...) ale pewnie rozumie, że to był eliksir. Nie martw się. Te słowa skutecznie przekonały Hankę, że nie ma o czym mówić. Gdyby Aaron upierał się, że powinna porozmawiać z Zoją, pewnie Wilsonówna zmusiłaby się do tego, ale skoro tak, to nie miała zamiaru się przed nią korzyć. Szczególnie, że nie była świadoma tego co robi.
- Wyczuwam podstęp. Jak się nie uspokoisz, to będziesz spał na wycieraczce, a co! - żachnęła się, dźgając go palcem między żebra. - Albo przyjdę w nocy zrobić Ci zdjęcie jak śpisz w różowej pościeli z pluszakiem - zaśmiała się, choć ten obraz w jej głowie ją nieco odrzucił.
- Albo będziesz spał między tymi dwoma - dodała, wskazując podbródkiem w stronę kuchni, gdzie dwójka Puchonów robili rzeczy pozostające w tej chwili poza ich zasięgiem. - Całą noc będziesz musiał spać na plecach jeśli wiesz co mam na myśli...
Zastanowiła się przez moment, pocierając policzek Aarona czubkiem swojego nosa.
- Napisałam, że jesteś super przypakowany i musiałam bić się z połową Gryfonek o Ciebie. To tak na wszelkie wypadek gdyby ktoś poczytał. Dobrze napisałam?
Wtedy usłyszeli jak sufit nad ich głowami zaczyna powoli się sypać. Nad ich głowami swój pokój miała najmłodsza z Wilsonów, więc ten dźwięk wcale Hanki nie zdziwił. Jakiś pisk, wrzask i dźwięk przypominający spadanie martwego ciała z łóżka na podłogę.
- Zignoruj. To całkowicie normalne.
(...) ale pewnie rozumie, że to był eliksir. Nie martw się. Te słowa skutecznie przekonały Hankę, że nie ma o czym mówić. Gdyby Aaron upierał się, że powinna porozmawiać z Zoją, pewnie Wilsonówna zmusiłaby się do tego, ale skoro tak, to nie miała zamiaru się przed nią korzyć. Szczególnie, że nie była świadoma tego co robi.
- Wyczuwam podstęp. Jak się nie uspokoisz, to będziesz spał na wycieraczce, a co! - żachnęła się, dźgając go palcem między żebra. - Albo przyjdę w nocy zrobić Ci zdjęcie jak śpisz w różowej pościeli z pluszakiem - zaśmiała się, choć ten obraz w jej głowie ją nieco odrzucił.
- Albo będziesz spał między tymi dwoma - dodała, wskazując podbródkiem w stronę kuchni, gdzie dwójka Puchonów robili rzeczy pozostające w tej chwili poza ich zasięgiem. - Całą noc będziesz musiał spać na plecach jeśli wiesz co mam na myśli...
Zastanowiła się przez moment, pocierając policzek Aarona czubkiem swojego nosa.
- Napisałam, że jesteś super przypakowany i musiałam bić się z połową Gryfonek o Ciebie. To tak na wszelkie wypadek gdyby ktoś poczytał. Dobrze napisałam?
Wtedy usłyszeli jak sufit nad ich głowami zaczyna powoli się sypać. Nad ich głowami swój pokój miała najmłodsza z Wilsonów, więc ten dźwięk wcale Hanki nie zdziwił. Jakiś pisk, wrzask i dźwięk przypominający spadanie martwego ciała z łóżka na podłogę.
- Zignoruj. To całkowicie normalne.
Re: Salon na parterze
- Mimo wszystko, nic na siłę.
Powiedział spokojnie przyjmując sobie za pewną zasadę, że nie będzie nadmiernie szalał nawet jeżeli nadarzy się okazja, ale ciekawość jednak została pobudzona i teraz w głowie zastanawiał się jakież cuda skrywa piwnica Szalonego Wuja jak go nazwał w głowie. Wzdrygnął się ze śmiechem gdy dostał palcem między żebra. Toż to prawie był wstęp do gilgotkowego gwałtu. Tego najgorszego, bo trzeba się śmiać a nie płakać.
- Będę w takim razie czuwał i cię znienacka wciągnę do łóżka, więc uważaj!
Odpowiedział grożąc jej palcem. Może i było to nieco zbyt śmiałe powiedzenie, aczkolwiek słowo się rzekło i w końcu bylo w żartach. Nie chciał wyjść na jakiegoś napaleńca. Ale bardziej nie chciał być sfotografowany w różu.
- Ale czekaj, masz taką różową pościel przygotowaną?
Zapytał unosząc jedną brew szybko jednak odchodząc od tematu słysząc kolejne słowa. Miałby spać między tamtymi dwoma i spać... Na plecach?
- Czyli oni są jednymi z tych? Nie to żebym miał z tym problem, ale lepiej wiedzieć, żeby nie popełnić gafy.
Nie miał nic przeciw homoseksualistom, pod warunkiem, że nie emanowali swoją orientacją na lewo i prawo. Każdy ma prawo do lubienia tego kogo chce, więc jakim prawem ktokolwiek miałby to oceniać. Jedni faceci wolą bardzo brzydkie dziewczyny, a inni facetów, takie życie. A jeżeli Wyatt i ten drugi nie grali w tej drużynie to tym bardziej pomysł sam się rozwiązał.
- Bardzo dobrze. Walka była ciężka ale wygrałaś.
Odpowiedział z uśmiechem całując przelotnie rudowłosą. Nie chciał żeby zeszła na zawał zastanawiając się czy zaraz ktoś nie wejdzie do salonu. Słysząc jednak upadek, piski i pozostałe dźwięki wzbudzające pewien niepokój Matluck spojrzał w górę.
- Jesteś pewna? Nie brzmi to... Normalnie...
Powiedział spokojnie przyjmując sobie za pewną zasadę, że nie będzie nadmiernie szalał nawet jeżeli nadarzy się okazja, ale ciekawość jednak została pobudzona i teraz w głowie zastanawiał się jakież cuda skrywa piwnica Szalonego Wuja jak go nazwał w głowie. Wzdrygnął się ze śmiechem gdy dostał palcem między żebra. Toż to prawie był wstęp do gilgotkowego gwałtu. Tego najgorszego, bo trzeba się śmiać a nie płakać.
- Będę w takim razie czuwał i cię znienacka wciągnę do łóżka, więc uważaj!
Odpowiedział grożąc jej palcem. Może i było to nieco zbyt śmiałe powiedzenie, aczkolwiek słowo się rzekło i w końcu bylo w żartach. Nie chciał wyjść na jakiegoś napaleńca. Ale bardziej nie chciał być sfotografowany w różu.
- Ale czekaj, masz taką różową pościel przygotowaną?
Zapytał unosząc jedną brew szybko jednak odchodząc od tematu słysząc kolejne słowa. Miałby spać między tamtymi dwoma i spać... Na plecach?
- Czyli oni są jednymi z tych? Nie to żebym miał z tym problem, ale lepiej wiedzieć, żeby nie popełnić gafy.
Nie miał nic przeciw homoseksualistom, pod warunkiem, że nie emanowali swoją orientacją na lewo i prawo. Każdy ma prawo do lubienia tego kogo chce, więc jakim prawem ktokolwiek miałby to oceniać. Jedni faceci wolą bardzo brzydkie dziewczyny, a inni facetów, takie życie. A jeżeli Wyatt i ten drugi nie grali w tej drużynie to tym bardziej pomysł sam się rozwiązał.
- Bardzo dobrze. Walka była ciężka ale wygrałaś.
Odpowiedział z uśmiechem całując przelotnie rudowłosą. Nie chciał żeby zeszła na zawał zastanawiając się czy zaraz ktoś nie wejdzie do salonu. Słysząc jednak upadek, piski i pozostałe dźwięki wzbudzające pewien niepokój Matluck spojrzał w górę.
- Jesteś pewna? Nie brzmi to... Normalnie...
Re: Salon na parterze
- Będę uważać! - Odparła, mrużąc oczy niczym podejrzliwy kot-szpieg.
Potraktowała to jako żart, nie wyłapując podtekstu, który pewnie podłapałaby większość ludzi. W jej mniemaniu w łóżku można było robić masę rzeczy, nie tylko to co większości ludzi chodziło po głowie. Pewnie dlatego, że nadal była zielona w te klocki.
- Tak, różowa w kucyki na tęczy, świeżo wyprana czeka już na Ciebie - parsknęła śmiechem, chociaż to akurat nie było żartem, tylko prawdą. Hanka uznała, że to będzie przezabawne kiedy dziś rano przebierała pościel.
- Ćśś - uciszyła go, zatykając mu usta dłonią. Nasłuchiwała przez moment rozmów w kuchni, które mogłyby świadczyć, że Wyatt albo Felix slyszeli jak ta dwójka rozochoconych nastolatków na kanapie, podejrzewa ich o zachowania homoseksualne, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego po całym domu poniosło się przeciągłe "ooohhh" i Hanka z Aaronem znowu spojrzeli po sobie. Nie była pewna czy to któryś z puchonów czy raczej Leslie i Flora na górze, czy wujaszek z dołu.
- Nie wiem czy są, tak tylko sobie gadam, ale te dźwięki sugerują mi coś innego. No chyba, że to Leslie nadziała się na coś... - parsknęła śmiechem po raz kolejny. Ach, rodzinna atmosfera!
- Dobra, dopiszemy to dzisiaj wieczorem. Jeszcze, że masz owłosioną klatę - rzuciła, wykonując znaczący gest brwiami.
Dźwięki o różnym pochodzeniu dochodzące z różnych części domu wskazywały na to, że każdy był zajęty swoimi sprawami. Hannah miała tylko nadzieję, że w akcję w kuchni nie jest zaangażowana jest miska (Ci co byli to wiedzą%%% xd).
- Tak, zupełnie normalnie. Jak poznasz całą rodzinę to zrozumiesz - rzuciła, po czym machnęła ręką. Podłapała natychmiast urywanego całusa i wgramoliła mu się na kolana, przygniatając go do miękkiej kanapy. Mieli przynajmniej lepszą miejscówkę niż ta biedna dwójka na twardym blacie w kuchni. - Dobra, to co chcesz robić? Jeść? Spać? Poznać resztę? Zobaczyć jakiś pokój? - Zasypała go pytaniami, wiercąc się jak dziecko, któremu matka dosypała cukru do płatków śniadaniowych. W końcu jednak znalazła idealną pozycję nadającą się do siedzenia na Aaronie.
Potraktowała to jako żart, nie wyłapując podtekstu, który pewnie podłapałaby większość ludzi. W jej mniemaniu w łóżku można było robić masę rzeczy, nie tylko to co większości ludzi chodziło po głowie. Pewnie dlatego, że nadal była zielona w te klocki.
- Tak, różowa w kucyki na tęczy, świeżo wyprana czeka już na Ciebie - parsknęła śmiechem, chociaż to akurat nie było żartem, tylko prawdą. Hanka uznała, że to będzie przezabawne kiedy dziś rano przebierała pościel.
- Ćśś - uciszyła go, zatykając mu usta dłonią. Nasłuchiwała przez moment rozmów w kuchni, które mogłyby świadczyć, że Wyatt albo Felix slyszeli jak ta dwójka rozochoconych nastolatków na kanapie, podejrzewa ich o zachowania homoseksualne, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego po całym domu poniosło się przeciągłe "ooohhh" i Hanka z Aaronem znowu spojrzeli po sobie. Nie była pewna czy to któryś z puchonów czy raczej Leslie i Flora na górze, czy wujaszek z dołu.
- Nie wiem czy są, tak tylko sobie gadam, ale te dźwięki sugerują mi coś innego. No chyba, że to Leslie nadziała się na coś... - parsknęła śmiechem po raz kolejny. Ach, rodzinna atmosfera!
- Dobra, dopiszemy to dzisiaj wieczorem. Jeszcze, że masz owłosioną klatę - rzuciła, wykonując znaczący gest brwiami.
Dźwięki o różnym pochodzeniu dochodzące z różnych części domu wskazywały na to, że każdy był zajęty swoimi sprawami. Hannah miała tylko nadzieję, że w akcję w kuchni nie jest zaangażowana jest miska (Ci co byli to wiedzą%%% xd).
- Tak, zupełnie normalnie. Jak poznasz całą rodzinę to zrozumiesz - rzuciła, po czym machnęła ręką. Podłapała natychmiast urywanego całusa i wgramoliła mu się na kolana, przygniatając go do miękkiej kanapy. Mieli przynajmniej lepszą miejscówkę niż ta biedna dwójka na twardym blacie w kuchni. - Dobra, to co chcesz robić? Jeść? Spać? Poznać resztę? Zobaczyć jakiś pokój? - Zasypała go pytaniami, wiercąc się jak dziecko, któremu matka dosypała cukru do płatków śniadaniowych. W końcu jednak znalazła idealną pozycję nadającą się do siedzenia na Aaronie.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg :: Dom rodziny Wilson
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach