Pokój Antoniji na piętrze
+2
Audrey Roshwel
Andrea Jeunesse
6 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 2 z 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pokój Antoniji na piętrze
First topic message reminder :
Królestwo Tośki utrzymane jest w kolorze białym, zaś dodatki są w kolorze różowym. Szafę zastępuje drążek na którym wiszą czyste ubrania Chorwatki, zaś pod spodem stoją równo poukładane buty. Zdjęcia wiszące na ścianie przedstawiają Antoniję wraz z przyjaciółmi i rodzeństwem. Duże okno z niskim parapetem pozwala siedzieć i przypatrywać się ruchliwej ulicy Downing Street.
Królestwo Tośki utrzymane jest w kolorze białym, zaś dodatki są w kolorze różowym. Szafę zastępuje drążek na którym wiszą czyste ubrania Chorwatki, zaś pod spodem stoją równo poukładane buty. Zdjęcia wiszące na ścianie przedstawiają Antoniję wraz z przyjaciółmi i rodzeństwem. Duże okno z niskim parapetem pozwala siedzieć i przypatrywać się ruchliwej ulicy Downing Street.
Ostatnio zmieniony przez Andrea Jeunesse dnia Sob 02 Lis 2013, 17:14, w całości zmieniany 1 raz
Re: Pokój Antoniji na piętrze
W Durmstrangu podobne rozmowy były nie do pomyślenia. Oczywiście, nie chodziło o to, że tam w ogóle się nie rozmawiało - w grubych, zimnych murach odbywały się takie same spotkania, jak i w Hogwarcie. To tylko jej się na nie nie zapraszało, tylko jej nie wciągało się w dyskusje i ploteczki. Wszyscy zachowywali się odpowiednio, bo tego od nich oczekiwano, trudno było jednak oczekiwać, że potraktują ją jak swoją. Była przecież obca. Nie znała rosyjskiego, a do szkoły przyjechała tylko na krótko. Nie miała tu pozostać, gdy będzie kończył się kolejny rok ani nie miało jej tu być, gdy odbywać się będą egzaminy. W każdej chwili czuć było dzielący ją od Rosjan dystans, ale... Nora nie żałowała tego, że tam była. Nie mogła żałować.
- To mało powiedziane. - Uśmiechnęła się łagodnie, odpowiadając na pytanie Tonki. - Tylko, że... Tam jest inaczej niż u nas, Tony. Hogwart jest pełnym ciepła domem, a Durmstrang... Durmstrang to północna dżungla, wyjący wiatr i konieczność walki o swoje. - Jasne, że Norze się tam podobało. Początkowo nie zauważała nawet, jak doskonale się tam odnajduje. Nie dostrzegała też, jak ściemniały jej tęczówki, ujawniając skryte w nich zwierzę. Była drapieżnikiem i jako drapieżnik nie miała problemu z aklimatyzacją. Tam można było pozwolić sobie na więcej, niż tu. Można było odnieść wrażenie, że w rosyjskiej szkole pasuje pewna niepisana umowa, pewne przyzwolenie na wychodzące poza normę zdziczenie. Że tam może być ono dumą, nie przekleństwem.
Na wzmiankę o Brunie chrząknęła cicho. Nie wiedziała, na ile to po niej widać, ale to jasne, że się martwiła. Trzy miesiące w ich wieku to bardzo dużo czasu. Okres, w ciągu którego wiele rzeczy może się zdarzyć. I choć wiedziała, dobrze wiedziała, że nie powinna Bułgara o nic podejrzewać - na Merlina, już przedtem miał dość czasu, by znaleźć sobie kogoś łatwiejszego w obyciu od Nory! - to jednak obawiała się. Jak każda kobieta drżała o to, czy podczas jej nieobecności na horyzoncie nie pojawiła się rywalka.
- Tak, mam nadzieję. - Westchnęła cichutko. - Nie wiesz, co u niego? - Bardzo, bardzo ogóle pytanie kryjące te jedno, zasadnicze: nie wiesz, czy wciąż na mnie czeka?
A potem uniosła brwi wysoko, spoglądając zdumiona na siostrę.
- Jak to - chyba? - zapytała z rozbawieniem. - Albo masz, albo nie masz, mała. Takie rzeczy raczej się wie. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu, chyba zupełnie zapominając, jak skomplikowane może być określenie charakteru relacji między chłopakiem o dziewczyną. Sama przecież aż do teraz nie wiedziała dokładnie, kim dla niej jest na przykład Anthony Wilson, prawda?
- To mało powiedziane. - Uśmiechnęła się łagodnie, odpowiadając na pytanie Tonki. - Tylko, że... Tam jest inaczej niż u nas, Tony. Hogwart jest pełnym ciepła domem, a Durmstrang... Durmstrang to północna dżungla, wyjący wiatr i konieczność walki o swoje. - Jasne, że Norze się tam podobało. Początkowo nie zauważała nawet, jak doskonale się tam odnajduje. Nie dostrzegała też, jak ściemniały jej tęczówki, ujawniając skryte w nich zwierzę. Była drapieżnikiem i jako drapieżnik nie miała problemu z aklimatyzacją. Tam można było pozwolić sobie na więcej, niż tu. Można było odnieść wrażenie, że w rosyjskiej szkole pasuje pewna niepisana umowa, pewne przyzwolenie na wychodzące poza normę zdziczenie. Że tam może być ono dumą, nie przekleństwem.
Na wzmiankę o Brunie chrząknęła cicho. Nie wiedziała, na ile to po niej widać, ale to jasne, że się martwiła. Trzy miesiące w ich wieku to bardzo dużo czasu. Okres, w ciągu którego wiele rzeczy może się zdarzyć. I choć wiedziała, dobrze wiedziała, że nie powinna Bułgara o nic podejrzewać - na Merlina, już przedtem miał dość czasu, by znaleźć sobie kogoś łatwiejszego w obyciu od Nory! - to jednak obawiała się. Jak każda kobieta drżała o to, czy podczas jej nieobecności na horyzoncie nie pojawiła się rywalka.
- Tak, mam nadzieję. - Westchnęła cichutko. - Nie wiesz, co u niego? - Bardzo, bardzo ogóle pytanie kryjące te jedno, zasadnicze: nie wiesz, czy wciąż na mnie czeka?
A potem uniosła brwi wysoko, spoglądając zdumiona na siostrę.
- Jak to - chyba? - zapytała z rozbawieniem. - Albo masz, albo nie masz, mała. Takie rzeczy raczej się wie. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu, chyba zupełnie zapominając, jak skomplikowane może być określenie charakteru relacji między chłopakiem o dziewczyną. Sama przecież aż do teraz nie wiedziała dokładnie, kim dla niej jest na przykład Anthony Wilson, prawda?
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Wyobrażenie Tośki odnośnie Durmstrangu było jedno: twierdza na środku ośnieżonych pól z zamarzniętymi murami, gdzie ludzie chodzą w ogromnych futrach, wszyscy chłopcy są zarośnięci, a dziewczyny są szerokie w barach. Miejsce gdzie praktykuje się czarną magię, a każdy odstęp od normy karany jest chłostą na zimnym, szkolnym dziedzińcu. Kompletne przeciwieństwo Hogwartu. Nawet gdyby dostała propozycję wymiany to bez głębszego zastanowienia by ją odrzuciła. W jej głowie Beuxbatons prezentował się o wiele, wiele lepiej. Dużo eleganckich ludzi, pełno fałszywych uśmiechów i kolorowe motylki latające nad głowami adeptów. Tam z chęcią by pojechała, bo bez problemu by się odnalazła! W końcu jak chciała potrafiła być elegancką młodą kobietą, zamiast postrzelonym dzieciakiem. Wiedziała jednak, że siostrze bliżej do dzikiego i zimnego rosyjskiego otoczenia, niż do panienek z klasy ą, ę. Z szerokim uśmiechem wysłuchała jej odpowiedzi, ale jej relacja ani trochę nie ociepliła wyobrażenia o złym Durmstangu.
- Brzmi jak idealne miejsce dla Nory Vedran. - stwierdziła z szerokim uśmiechem, aby zaraz zebra wszystkie swoje włosy i odrzucić je na jedno ramię przechylając przy tym nieco głowę.
Słysząc pytanie siostry wydęła swoje malinowe wargi przypominając przez chwilę typową kaczkę, a zmarszczka na jej czole wskazywała na to, że Tośka intensywnie się nad czymś zastanawia. podrapała się nawet po policzku, a spojrzenie powędrowało w stronę białego sufitu jakby stamtąd miała przyjść odpowiedź. I po niecałej minucie przyszła.
- Zaszył się w swoim dormitorium. Bez dziewczyn. - bo przecież doskonale wiedziała co kryje się pod tym "zwyczajnym" pytaniem. Ostatnio więcej było w niej dziewczyny niż chłopczycy, więc wydawało jej się, że coraz lepiej rozumie świat hetero dziewczyn. Wcześniej nie odnajdywała się w nim aż tak dobrze jak teraz.
Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce gdy tylko padła odpowiedź ze strony bardziej rozważnej Vedran. Nadęła policzki przypominając chomika trzymającego jedzonko na później, żeby z cichym świstem wypuścić powietrze.
- Jeszcze nie pokazujemy się razem na szkolnych korytarzach, bo muszę najpierw porozmawiać z Wilsonem... To nie będzie takie proste, przecież wiesz jak on nie znosi Campbella. - powiedziała cichutko, ale zaraz przechyliła się, żeby sięgnąć po różową ramkę w której znajdowało się wspólne zdjęcie Toś i Co z Andrzejek, na którym ona stoi w ładnych, różowych szpilkach i bladoróżowej sukience, jeszcze w ciemnych włosach z szerokim uśmiechem na twarzy, od czasu do czasu radośnie podnosząc nogę do góry wsparta na jego ramieniu. A on stał ze swoim łobuzerskim uśmiechem od czasu do czasu obejmując ją w pasie.
- Ominął Cię Bal Andrzejowy. - stwierdziła pokazując siostrze zdjęcie i palcem wskazując na sukienkę.
- Dostałam ją od taty. - wyjaśniła z szerokim uśmiechem.
- Brzmi jak idealne miejsce dla Nory Vedran. - stwierdziła z szerokim uśmiechem, aby zaraz zebra wszystkie swoje włosy i odrzucić je na jedno ramię przechylając przy tym nieco głowę.
Słysząc pytanie siostry wydęła swoje malinowe wargi przypominając przez chwilę typową kaczkę, a zmarszczka na jej czole wskazywała na to, że Tośka intensywnie się nad czymś zastanawia. podrapała się nawet po policzku, a spojrzenie powędrowało w stronę białego sufitu jakby stamtąd miała przyjść odpowiedź. I po niecałej minucie przyszła.
- Zaszył się w swoim dormitorium. Bez dziewczyn. - bo przecież doskonale wiedziała co kryje się pod tym "zwyczajnym" pytaniem. Ostatnio więcej było w niej dziewczyny niż chłopczycy, więc wydawało jej się, że coraz lepiej rozumie świat hetero dziewczyn. Wcześniej nie odnajdywała się w nim aż tak dobrze jak teraz.
Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce gdy tylko padła odpowiedź ze strony bardziej rozważnej Vedran. Nadęła policzki przypominając chomika trzymającego jedzonko na później, żeby z cichym świstem wypuścić powietrze.
- Jeszcze nie pokazujemy się razem na szkolnych korytarzach, bo muszę najpierw porozmawiać z Wilsonem... To nie będzie takie proste, przecież wiesz jak on nie znosi Campbella. - powiedziała cichutko, ale zaraz przechyliła się, żeby sięgnąć po różową ramkę w której znajdowało się wspólne zdjęcie Toś i Co z Andrzejek, na którym ona stoi w ładnych, różowych szpilkach i bladoróżowej sukience, jeszcze w ciemnych włosach z szerokim uśmiechem na twarzy, od czasu do czasu radośnie podnosząc nogę do góry wsparta na jego ramieniu. A on stał ze swoim łobuzerskim uśmiechem od czasu do czasu obejmując ją w pasie.
- Ominął Cię Bal Andrzejowy. - stwierdziła pokazując siostrze zdjęcie i palcem wskazując na sukienkę.
- Dostałam ją od taty. - wyjaśniła z szerokim uśmiechem.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Ona z kolei nie byłaby w stanie spędzić w Beauxbatons choćby godziny. Te wszystkie eleganckie stroje, wyrafinowane gesty i słowa, ta wszechobecna słodycz - ciemnowłosa czułaby się tam jak pajacyk z surowego drewna w otoczeniu porcelanowych lalek. Pomimo tego jednak, że tak bardzo się z Tonką różniły, nic nie mogło sprawić, by ich drogi rozeszły się gdzieś daleko. Blondynka mogła sobie jechać do tego Beauxbatons, Nora mogłaby z kolei zaszyć się wśród Rosjan, ale nic by to nie zmieniło. Dla wadery uśmiechnięta od ucha do ucha siostrzyczka wciąż byłaby największym skarbem, tak samo drogim, jak cała reszta chorwackiej gromady. Podobnie też żadne słowa Tonki - a przynajmniej żadne, które dotąd padły z jej ust - nie mogły zranić starszej Vedranówny tak, by skłonić ją do odcięcia się od siostry. Gdy więc kolejny komentarz blondynki w innych ustach mógł zostać potraktowany jako obelga, teraz wywołał na piegowatej twarzyczce jedynie uśmiech rozbawienia.
- Aż tak widać, co? Ale rzeczywiście tak jest. To naprawdę idealne miejsce. - Westchnęła cicho. To jasne, że będzie tęsknić. Jak miałoby być inaczej? Czuła się tam wolną bardziej, niż tu. Tak, jak gdyby luźne więzy, które w Hogwarcie - właściwie w Anglii, Europie - nosiła na nadgarstkach, tuż za rosyjską granicą zsuwały się na ziemię. Swoboda. Wolność, która strasznie kusiła.
Tym niemniej nie planowała powrotu - na pewno nie na długo. Przenosiny do tamtejszej szkoły w ogóle nie wchodziły w grę. Nawet pomijając to, że uczono tam czarnej magii - dla Nory nie było to problemem takim, jak dla większości społeczeństwa - po prostu nie mogłaby zostawić całego swojego świata za sobą, a dobrze wiedziała, że rodzina i przyjaciele nie byli bagażem, który mogłaby od tak ze sobą zabrać. Na nikim z nich - na Tonce, Anie, gdy jeszcze była tuż obok, na braciach i wreszcie na Brunie - nie mogła wymagać, by opuścili ich własne miejsca dlatego, że ona tak chce.
I właśnie, Bruno. Odpowiedź Tonki usatysfakcjonowała. Może nie uspokoiła w stu procentach, ale z pewnością najbardziej, jak tylko było to w danej chwili możliwe. Bo przecież, gdyby cokolwiek się działo, Antonija by wiedziała. Zawsze wiedziała.
Campbell. Wilson. Z rozważań nad własnymi sprawami sercowymi wyrwały ją znajome nazwiska.
- Co ja słyszę! - Uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Szybka jesteś. I wiesz co? Bardzo dobry wybór. - Może i nie znała Connora za dobrze, ale wiedziała, o kim mowa. Podstawowe informacje, które zebrała o nim podczas swej siedmioletniej edukacji wystarczyły zaś, by móc domniemywać, że niewielu było lepszych osobników dla blondwłosej Chorwatki.
Sięgając po zdjęcie, uśmiechnęła się do siostry łobuzersko do siostry.
- W razie problemów z jakimkolwiek Wilsonem wiesz, do kogo się zgłosić, prawda? - Uniosła brwi znacząco. Nora zawsze była z Wilsonami blisko. Byli jej przyjaciółmi, jej stadem. Gdy było potrzeba, robiła wśród nich za mediatora, klucząc w labiryncie swej sympatii do każdego z nich. Nie ulegało też wątpliwości, że w miarę zapotrzebowania, gotowa była z każdym z nich skotłować się w krótkim starciu, jeśli inaczej nie dało się drażliwej kwestii rozwiązać. Och, tak, z pewnością umiała sobie z Wilsonami radzić. Kochała ich. Bardzo ich kochała.
Spoglądając wreszcie na fotografię, uśmiechnęła się szeroko, jaśniejąc jeszcze bardziej na wzmiankę o sukience.
- Ma świetny gust. - W tym przypadku nie były to tylko grzeczne słówka, które wypadało wypowiedzieć. Tonka w sukience naprawdę wyglądała świetnie, a obie zaś wiedziały, że w wyborze stroju ojcu z pewnością nie pomagała Lucija. Prezenty otrzymywane od matki należały już dawno do przeszłości.
- Mi też coś przysłał. - Gdy napatrzyła się na fotografię, poklepała się po kieszeniach spodni i bluzy, którą miała na sobie, by wreszcie z jednej z nich wyciągnąć nieduże, granatowe pudełko. - Naprawdę nie wiem, skąd to miał! - Zdumienie stało się jasne, gdy Nora uniosła wieczko, podsuwając pakuneczek w kierunku siostry. Na miękkiej, miniaturowej poduszeczce drzemał... wilk. Wyglądał jak zwykła figurka, łatwo jednak było zauważyć, że jego boki unoszą się równomiernie przy wdechach i wydechach. Nie ulegało wątpliwości - było to stworzenie tego samego rodzaju, co miniaturowe smoki, z jakimi zetknęli się swego czasu uczestnicy Turnieju Trójmagicznego. Jak mugol mógł coś takiego zdobyć? W głowie Nory raczkowała nieśmiała myśl o tym, że matka może jednak maczała w tym palce, ale...
- Aż tak widać, co? Ale rzeczywiście tak jest. To naprawdę idealne miejsce. - Westchnęła cicho. To jasne, że będzie tęsknić. Jak miałoby być inaczej? Czuła się tam wolną bardziej, niż tu. Tak, jak gdyby luźne więzy, które w Hogwarcie - właściwie w Anglii, Europie - nosiła na nadgarstkach, tuż za rosyjską granicą zsuwały się na ziemię. Swoboda. Wolność, która strasznie kusiła.
Tym niemniej nie planowała powrotu - na pewno nie na długo. Przenosiny do tamtejszej szkoły w ogóle nie wchodziły w grę. Nawet pomijając to, że uczono tam czarnej magii - dla Nory nie było to problemem takim, jak dla większości społeczeństwa - po prostu nie mogłaby zostawić całego swojego świata za sobą, a dobrze wiedziała, że rodzina i przyjaciele nie byli bagażem, który mogłaby od tak ze sobą zabrać. Na nikim z nich - na Tonce, Anie, gdy jeszcze była tuż obok, na braciach i wreszcie na Brunie - nie mogła wymagać, by opuścili ich własne miejsca dlatego, że ona tak chce.
I właśnie, Bruno. Odpowiedź Tonki usatysfakcjonowała. Może nie uspokoiła w stu procentach, ale z pewnością najbardziej, jak tylko było to w danej chwili możliwe. Bo przecież, gdyby cokolwiek się działo, Antonija by wiedziała. Zawsze wiedziała.
Campbell. Wilson. Z rozważań nad własnymi sprawami sercowymi wyrwały ją znajome nazwiska.
- Co ja słyszę! - Uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Szybka jesteś. I wiesz co? Bardzo dobry wybór. - Może i nie znała Connora za dobrze, ale wiedziała, o kim mowa. Podstawowe informacje, które zebrała o nim podczas swej siedmioletniej edukacji wystarczyły zaś, by móc domniemywać, że niewielu było lepszych osobników dla blondwłosej Chorwatki.
Sięgając po zdjęcie, uśmiechnęła się do siostry łobuzersko do siostry.
- W razie problemów z jakimkolwiek Wilsonem wiesz, do kogo się zgłosić, prawda? - Uniosła brwi znacząco. Nora zawsze była z Wilsonami blisko. Byli jej przyjaciółmi, jej stadem. Gdy było potrzeba, robiła wśród nich za mediatora, klucząc w labiryncie swej sympatii do każdego z nich. Nie ulegało też wątpliwości, że w miarę zapotrzebowania, gotowa była z każdym z nich skotłować się w krótkim starciu, jeśli inaczej nie dało się drażliwej kwestii rozwiązać. Och, tak, z pewnością umiała sobie z Wilsonami radzić. Kochała ich. Bardzo ich kochała.
Spoglądając wreszcie na fotografię, uśmiechnęła się szeroko, jaśniejąc jeszcze bardziej na wzmiankę o sukience.
- Ma świetny gust. - W tym przypadku nie były to tylko grzeczne słówka, które wypadało wypowiedzieć. Tonka w sukience naprawdę wyglądała świetnie, a obie zaś wiedziały, że w wyborze stroju ojcu z pewnością nie pomagała Lucija. Prezenty otrzymywane od matki należały już dawno do przeszłości.
- Mi też coś przysłał. - Gdy napatrzyła się na fotografię, poklepała się po kieszeniach spodni i bluzy, którą miała na sobie, by wreszcie z jednej z nich wyciągnąć nieduże, granatowe pudełko. - Naprawdę nie wiem, skąd to miał! - Zdumienie stało się jasne, gdy Nora uniosła wieczko, podsuwając pakuneczek w kierunku siostry. Na miękkiej, miniaturowej poduszeczce drzemał... wilk. Wyglądał jak zwykła figurka, łatwo jednak było zauważyć, że jego boki unoszą się równomiernie przy wdechach i wydechach. Nie ulegało wątpliwości - było to stworzenie tego samego rodzaju, co miniaturowe smoki, z jakimi zetknęli się swego czasu uczestnicy Turnieju Trójmagicznego. Jak mugol mógł coś takiego zdobyć? W głowie Nory raczkowała nieśmiała myśl o tym, że matka może jednak maczała w tym palce, ale...
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Obelga? Ależ ona nie miała niczego złego na myśli! Jeśli chodzi o jej relacje z rodzeństwem, to zawsze mówiła to co myślała, a w jej tonie nie czaiła się zbędna złośliwość czy ironia. Jeśli chodzi o nich zawsze kierowała nią troska i uprzejmość. No chyba, że była na nich zła, a to było widać od razu po jej twarzy. Obecnie jednak jej mordka była roześmiana od ucha do ucha, a ona sama opadła w końcu na poduszkę obok siostry obejmując ją swoimi wątłymi ramionami.
- Szkoda, że znalazłaś je za późno. - westchnęła ciężko spoglądając na podbródek ciemnowłosej Chorwatki. Chciała dla niej jak najlepiej. Chciała dla niej szczęścia. Jeśli wiązałoby się to z wyjazdem do Rosji to jakoś by to przełknęła. Przecież widywałyby się na święta i na ferie i całe wakacje. Przeżyłaby jakoś te miesiące rozłąki. Jednak na wszelakie przenosiny było po prostu za późno. Norze zostało zaledwie kilka miesięcy szkoły, więc transfer był po prostu nieopłacalny. Dla żadnej ze stron. Więcej zachodu niż korzyści, czy jak to tam mówią.
Słysząc odpowiedź siostry zaśmiała się cicho przestając ją w końcu ściskać tylko przewracając się na plecy. To nie tak, że była szybka. To nie było szybkie. Fakt, dość niedawno rozstała się z Q., ale też Connor nie był pierwszym lepszym chłopakiem. Znała go od przecież od lat. Ich relacja po prostu uległa zmianie. Czy na lepsze? To się jeszcze okaże.
- Wiem, że dobry. - zaśmiała się cicho posyłając siostrze wesołe spojrzenie. Faktycznie, nie wstyd się było z nim pokazać przy rodzinie, a koleżanki aż zaciskały pięści z zazdrości. Mieli wspólne zainteresowania, a mimo wszystko pozostawali diametralnie różni, jakby się uzupełniając.
- Postaram się sama coś z nim załatwić. Nie chciałabym zostać w sytuacji w której będę musiała kogoś wybrać, bo obaj są dla mnie ważni. Z Tonym przyjaźnimy się od lat, a Connor sprawia, że mam takie łaskotki w brzuchu i nie mogę przestać się uśmiechać! Nie chcę wybierać między nimi, bo obaj są fajni. A wiesz jaki Wilson jest... - zakończyła swoją opowieść z cichym westchnięciem przewracając się na bok, żeby lepiej ją widzieć. Po jej oczach było widać, że jawnie boi się takiej sytuacji w której zostaje zmuszona do wyboru, bo wybór był dla niej nieoczywisty i w każdym przypadku złamałby jej serduszko. Tośka niezwykle łatwo przywiązywała się do ludzi, ale niezwykle trudno przychodziły jej rozstania. Taka natura, a z naturą trudno się zwycięża.
Uwagę o sukienkę skomentowała krótkim kiwnięciem głowy i szerokim uśmiechem, po czym odstawiła ramkę znów na szafeczkę.
- Szkoda, że Cię nie było. Ktoś zatruł poncz eliksirem miłosnym i na Wielkiej Sali trwała jedna, wielka orgia. - zaśmiała się cicho na samo wspomnienie tej feralnej, szkolnej potańcówki która przeszła do historii szkoły, zdecydowanie. Usiadła znów na miękkim materacu wpatrując się z ciekawością w to co pokazywała jej Nora. Ostrożnie wyciągnęła swój palec wskazujący i delikatnie pogłaskać figurkę po łebku, na co zwierzątko podniosło łeb posyłając jej niezbyt przychylne spojrzenie. Od razu cofnęła palec posyłając siostrze szeroki uśmiech.
- To bardzo miłe z jego strony, że o nas pamiętał! - ktoś tu był fanem tatusia, ale tatuś na to zasłużył. Nie to co Lucija, zimniejsza od lodu.
- Szkoda, że znalazłaś je za późno. - westchnęła ciężko spoglądając na podbródek ciemnowłosej Chorwatki. Chciała dla niej jak najlepiej. Chciała dla niej szczęścia. Jeśli wiązałoby się to z wyjazdem do Rosji to jakoś by to przełknęła. Przecież widywałyby się na święta i na ferie i całe wakacje. Przeżyłaby jakoś te miesiące rozłąki. Jednak na wszelakie przenosiny było po prostu za późno. Norze zostało zaledwie kilka miesięcy szkoły, więc transfer był po prostu nieopłacalny. Dla żadnej ze stron. Więcej zachodu niż korzyści, czy jak to tam mówią.
Słysząc odpowiedź siostry zaśmiała się cicho przestając ją w końcu ściskać tylko przewracając się na plecy. To nie tak, że była szybka. To nie było szybkie. Fakt, dość niedawno rozstała się z Q., ale też Connor nie był pierwszym lepszym chłopakiem. Znała go od przecież od lat. Ich relacja po prostu uległa zmianie. Czy na lepsze? To się jeszcze okaże.
- Wiem, że dobry. - zaśmiała się cicho posyłając siostrze wesołe spojrzenie. Faktycznie, nie wstyd się było z nim pokazać przy rodzinie, a koleżanki aż zaciskały pięści z zazdrości. Mieli wspólne zainteresowania, a mimo wszystko pozostawali diametralnie różni, jakby się uzupełniając.
- Postaram się sama coś z nim załatwić. Nie chciałabym zostać w sytuacji w której będę musiała kogoś wybrać, bo obaj są dla mnie ważni. Z Tonym przyjaźnimy się od lat, a Connor sprawia, że mam takie łaskotki w brzuchu i nie mogę przestać się uśmiechać! Nie chcę wybierać między nimi, bo obaj są fajni. A wiesz jaki Wilson jest... - zakończyła swoją opowieść z cichym westchnięciem przewracając się na bok, żeby lepiej ją widzieć. Po jej oczach było widać, że jawnie boi się takiej sytuacji w której zostaje zmuszona do wyboru, bo wybór był dla niej nieoczywisty i w każdym przypadku złamałby jej serduszko. Tośka niezwykle łatwo przywiązywała się do ludzi, ale niezwykle trudno przychodziły jej rozstania. Taka natura, a z naturą trudno się zwycięża.
Uwagę o sukienkę skomentowała krótkim kiwnięciem głowy i szerokim uśmiechem, po czym odstawiła ramkę znów na szafeczkę.
- Szkoda, że Cię nie było. Ktoś zatruł poncz eliksirem miłosnym i na Wielkiej Sali trwała jedna, wielka orgia. - zaśmiała się cicho na samo wspomnienie tej feralnej, szkolnej potańcówki która przeszła do historii szkoły, zdecydowanie. Usiadła znów na miękkim materacu wpatrując się z ciekawością w to co pokazywała jej Nora. Ostrożnie wyciągnęła swój palec wskazujący i delikatnie pogłaskać figurkę po łebku, na co zwierzątko podniosło łeb posyłając jej niezbyt przychylne spojrzenie. Od razu cofnęła palec posyłając siostrze szeroki uśmiech.
- To bardzo miłe z jego strony, że o nas pamiętał! - ktoś tu był fanem tatusia, ale tatuś na to zasłużył. Nie to co Lucija, zimniejsza od lodu.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Może faktycznie trochę szkoda odkrycia magii Durmstrangu tak późno, ale z drugiej strony... czy gdyby odkryła go wcześniej, rzeczywiście walczyłaby o to, by iść właśnie tam? Nie, raczej nie. W Hogwarcie uczyła się Ana, uczył się Luka i Noah. I ona, Nora, mając po raz pierwszy przekroczyć progi akademii młodych czarodziejów, miałaby iść gdzieś, gdzie ich nie było? Gdzie za rok nie miałoby być również Tonki, bo ta z pewnością poszłaby tam, gdzie reszta rodzeństwa? To zwyczajnie nie wchodziło w grę.
Durmstrang niech sobie będzie, gdzie jest i niech nie ma dla niej miejsca tak, jak nie miał i przedtem - bo tylko dzięki temu będzie mogła jeszcze nie raz spędzać podobne popołudnia u boku siostrzyczki, podobnie uśmiechając się szeroko w odpowiedzi na opowieści o sercowych zawirowaniach i podobnie marszcząc brwi na wzmiankę o potencjalnych problemach.
- Kochanie, to od ciebie zależy, czy dasz się postawić w takiej sytuacji. - Nora nie była mistrzynią miłosnych rozgrywek. Odnajdywanie się w labiryncie uczuć było dla niej katorgą, a najlepszej ścieżki wciąż jeszcze nie odnalazła. Uczyła się jednak na własnych błędach i wykorzystując je, chciała zaoszczędzić podobnych nauk Tonce. Niech młodsza uczy się na potknięciach starszej, samej nie musząc przez to przechodzić. Bo gdyby to było możliwe, Nora dla siostrzyczki ściągnęłaby gwiazdkę z nieba i przeżyła za nią wszystko, co złe, byle tylko tamta nie musiała przestawać się uśmiechać. Zresztą, dla każdego z rodzeństwa by to zrobiła. Dlatego też była tą nielubianą siostrą swych braci - dotąd żadna z ich wybranek jej nie pasowała, czego wcale nie ukrywała. Przede wszystkim bowiem Żółtej zależało na szczęściu swych bliskich. Dla zapewnienia im go była gotowa zrobić naprawdę wiele.
- Porozmawiaj z Antkiem, oczywiście. Ale nie pozwól postawić się pod ścianą. Nikt nie ma prawa nikogo zmuszać do podobnych wyborów. - Przygryzła wargę lekko, odwracając wzrok. To wszystko było znacznie trudniejsze, niż brzmiało. Dobrze o tym wiedziała. - Tony powinien to zrozumieć - skwitowała krótko z lekkim wzruszeniem ramion.
A potem znów uśmiechnęła się od ucha do ucha, ostatecznie parskając szczerym śmiechem. Orgia w Hogwarcie, tego jeszcze nie było!
- Naprawdę zaczynam żałować, że byłam gdzie indziej, kiedy mnie nie było. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu.
Kiedy zaś wilk znów znalazł się w zamkniętym pudełeczku a pudełeczko w kieszeni i kiedy lenistwo wreszcie wzięło górę, Nora wyciągnęła się na plecach, powierciła chwilę, by ostatecznie dobrnąć do pozycji embrionalnej i w niej już pozostać. Przytuliła się do drobnego ciałka Tonki i z przyjemnością uraczyła się dobrze znajomym zapachem, kojarzącym się tylko i wyłącznie z tym, co przyjemne. I z bezpieczeństwem, może przede wszystkim z nim.
- Pozwolisz, że tu zostanę, prawda? - mruknęła jej cicho do ucha, o swej torbie pozostawionej na dole zupełnie zapominając. - Wyśpię się i wrócę do Hogwartu wyglądając jak człowiek, a nie rosyjski wypłosz. - Ucałowała Tonkę lekko w policzek i... To samo uczyniła też o poranku, który przyszedł znacznie wcześniej, niż ktokolwiek się go spodziewał. Poranek zaś równał się powrotowi do szkoły, chciał więc czy - co bardziej prawdopodobne - nie chciał, obie siostrzyczki już chwilę później raźno maszerowały w kierunku zamku, szykując się na kolejny tydzień w jego murach.
Durmstrang niech sobie będzie, gdzie jest i niech nie ma dla niej miejsca tak, jak nie miał i przedtem - bo tylko dzięki temu będzie mogła jeszcze nie raz spędzać podobne popołudnia u boku siostrzyczki, podobnie uśmiechając się szeroko w odpowiedzi na opowieści o sercowych zawirowaniach i podobnie marszcząc brwi na wzmiankę o potencjalnych problemach.
- Kochanie, to od ciebie zależy, czy dasz się postawić w takiej sytuacji. - Nora nie była mistrzynią miłosnych rozgrywek. Odnajdywanie się w labiryncie uczuć było dla niej katorgą, a najlepszej ścieżki wciąż jeszcze nie odnalazła. Uczyła się jednak na własnych błędach i wykorzystując je, chciała zaoszczędzić podobnych nauk Tonce. Niech młodsza uczy się na potknięciach starszej, samej nie musząc przez to przechodzić. Bo gdyby to było możliwe, Nora dla siostrzyczki ściągnęłaby gwiazdkę z nieba i przeżyła za nią wszystko, co złe, byle tylko tamta nie musiała przestawać się uśmiechać. Zresztą, dla każdego z rodzeństwa by to zrobiła. Dlatego też była tą nielubianą siostrą swych braci - dotąd żadna z ich wybranek jej nie pasowała, czego wcale nie ukrywała. Przede wszystkim bowiem Żółtej zależało na szczęściu swych bliskich. Dla zapewnienia im go była gotowa zrobić naprawdę wiele.
- Porozmawiaj z Antkiem, oczywiście. Ale nie pozwól postawić się pod ścianą. Nikt nie ma prawa nikogo zmuszać do podobnych wyborów. - Przygryzła wargę lekko, odwracając wzrok. To wszystko było znacznie trudniejsze, niż brzmiało. Dobrze o tym wiedziała. - Tony powinien to zrozumieć - skwitowała krótko z lekkim wzruszeniem ramion.
A potem znów uśmiechnęła się od ucha do ucha, ostatecznie parskając szczerym śmiechem. Orgia w Hogwarcie, tego jeszcze nie było!
- Naprawdę zaczynam żałować, że byłam gdzie indziej, kiedy mnie nie było. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu.
Kiedy zaś wilk znów znalazł się w zamkniętym pudełeczku a pudełeczko w kieszeni i kiedy lenistwo wreszcie wzięło górę, Nora wyciągnęła się na plecach, powierciła chwilę, by ostatecznie dobrnąć do pozycji embrionalnej i w niej już pozostać. Przytuliła się do drobnego ciałka Tonki i z przyjemnością uraczyła się dobrze znajomym zapachem, kojarzącym się tylko i wyłącznie z tym, co przyjemne. I z bezpieczeństwem, może przede wszystkim z nim.
- Pozwolisz, że tu zostanę, prawda? - mruknęła jej cicho do ucha, o swej torbie pozostawionej na dole zupełnie zapominając. - Wyśpię się i wrócę do Hogwartu wyglądając jak człowiek, a nie rosyjski wypłosz. - Ucałowała Tonkę lekko w policzek i... To samo uczyniła też o poranku, który przyszedł znacznie wcześniej, niż ktokolwiek się go spodziewał. Poranek zaś równał się powrotowi do szkoły, chciał więc czy - co bardziej prawdopodobne - nie chciał, obie siostrzyczki już chwilę później raźno maszerowały w kierunku zamku, szykując się na kolejny tydzień w jego murach.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Podczas wakacji i nieobecności współlokatorów Angielka miała wystarczająco dużo czasu na gruntowne wysprzątanie wszystkich pomieszczeń w domu. Zakładając, że była w stałym kontakcie z każdym mieszkańcem tego domu, zrobiła porządki również w ich pokojach, jednak nie ruszała nic z ich pozostawionych rzeczy osobistych. Na sam koniec porządków każdym pokoju ustawiła po dwie doniczki kwiatków, które wnosiły nieco pogodnego nastroju do pomieszczenia.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Ledwie nadszedł sobotni poranek, a Tośka już przemierzała dziarskim krokiem błonia. Ubrana w dużą bluzę z kapturem na głowie nie oglądała się na boki tylko z dłońmi wciśniętymi w kieszenie szła przed siebie. Krótka spódniczka kompletnie nie pasowała do góry jej stroju, ale Toś wyjątkowo nie zwróciła na to uwagi. Sobota. Marzyła o tej soboty odkąd skończyła się ostatnia niedziela, bowiem weekend od teraz oznaczał dla niej tylko jedno- spotkanie z Campbellem. Nie mogła sobie odmówić takiej przyjemności, ba! potrzebowała takiej przyjemności, żeby przetrwać zbliżający się tydzień. Z szerokim uśmiechem na twarzy doszła do wioski na ulicach której kręciły się pojedyncze osoby, a potem skręciła w Downing Street. Jej serce wykonało radosnego koziołka widząc znajomą postać przy furtce. Przyśpieszyła jeszcze bardziej, a jej buźka aż pojaśniała ze szczęścia. Podeszła do niego, stanęła na palcach żeby sprzedać mu krótkiego całusa w policzek, a potem otworzyła mosiężnym kluczem najpierw furtkę, a potem drzwi od domu. Bez słowa ściągnęła swoje czarne trampki w przedpokoju, a potem poprowadziła go schodami do białych drzwi znów sięgając po pęk kluczy. Potem zamknęła za nimi drzwi i kontrolnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej pokój jak zwykle był czyściutki. Ubrania wisiały w równym rządku na drążku posegregowane nawet kolorystycznie, pudełka z butami stały na dole, pod łóżkiem i w kącie, a łóżko było idealnie zaścielone. Na biurku leżało kilka mało istotnych pozycji literackich i stało zdjęcie Tonki i jej ojca. Cała kolekcja innych fotografii wisiała nad łóżkiem, a postaci na zdjęciach poruszały się w znajomych pozach. Na szafce koło łóżka stało ich zdjęcie z Andrzejek. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że on jest tutaj po raz pierwszy. Jakoś nigdy wcześniej nie przydarzyła się okazja, żeby przyprowadziła go do swojego pokoju. Tego najprawdziwszego. Aż dziwne, że ten najprawdziwszy znajdował się w domu jego byłej dziewczyny, ale różnie to w życiu wychodzi. Ten w Chorwacji był pokojem z jej dzieciństwa i nie odwiedzała go już prawie wcale odkąd skończyła czternaście lat. Tutaj wszystko było aktualne i jak najbardziej na miejscu.
- Tęskniłam. - powiedziała cicho obejmując go w pasie. Przytuliła się do jego klatki piersiowej, a uśmiech wprost nie schodził z jej twarzy.
- Tęskniłam. - powiedziała cicho obejmując go w pasie. Przytuliła się do jego klatki piersiowej, a uśmiech wprost nie schodził z jej twarzy.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Jak tylko Connor dostał od Antoniji informację, że w ten weekend przewidziany jest wypad do Hogsmeade, nie mógł usiedzieć w miejscu. Całe trzy dni chodził jak na szpilkach, zastanawiając się co mógłby wręczyć swojej ukochanej, aby jej to o nim przypominało. Wiedział, że dziewczyna o nim myśli, ale chciał jej dać coś od siebie, a zarazem sprawić tym przyjemność, wywołać radość i ujrzeć jej radosny uśmiech.
Jeszcze zanim znaleźli się w mieszkaniu Andrei, w którym jakiś czas temu był dość częstym gościem, jedno z jego życzeń spełniło się, gdyż Puchonka obdarzyła go wspaniałym uśmiechem, który będzie sobie przypominał do następnego spotkania. Wysunął policzek w stronę o wiele niższej Tonki i przyjął od niej powitalnego całusa, a następnie dał się zaprowadzić do jej pokoju. Pokoju, w którym nigdy nie był, pomimo tak częstych wizyt w niedalekiej przeszłości.
Z równie szerokim uśmiechem, co Vedran, wtulił się w nią, chowając nos w burzy jej kolorowych włosów. Pachniała letnio-jesiennym powietrzem. Dokładnie tak jak się spodziewał, że będzie pachnieć. Delikatnie odlepił ją od siebie. ujął jej małą buźkę w swoje wielkie łapska i wpił się swoimi wąskimi wargami w jej pełne. Tak bardzo za nią tęsknił, że aż ściskało go w żołądku.
- Ja też - odpowiedział od razu po zakończeniu tego upragnionego pocałunku, wpatrując się w jej ciepłe tęczówki. Po kilku sekundach przeniósł wzrok nieznacznie w prawo i złapał jeden z jej fioletowo-różowych kosmyków, owijając go sobie na palec.
- Fajne. Skąd ten pomysł? - zapytał odnośnie włosów, zastanawiając się co takiego popycha dziewczyny do tak częstego zmieniania kolorów swoich włosów.
Jeszcze zanim znaleźli się w mieszkaniu Andrei, w którym jakiś czas temu był dość częstym gościem, jedno z jego życzeń spełniło się, gdyż Puchonka obdarzyła go wspaniałym uśmiechem, który będzie sobie przypominał do następnego spotkania. Wysunął policzek w stronę o wiele niższej Tonki i przyjął od niej powitalnego całusa, a następnie dał się zaprowadzić do jej pokoju. Pokoju, w którym nigdy nie był, pomimo tak częstych wizyt w niedalekiej przeszłości.
Z równie szerokim uśmiechem, co Vedran, wtulił się w nią, chowając nos w burzy jej kolorowych włosów. Pachniała letnio-jesiennym powietrzem. Dokładnie tak jak się spodziewał, że będzie pachnieć. Delikatnie odlepił ją od siebie. ujął jej małą buźkę w swoje wielkie łapska i wpił się swoimi wąskimi wargami w jej pełne. Tak bardzo za nią tęsknił, że aż ściskało go w żołądku.
- Ja też - odpowiedział od razu po zakończeniu tego upragnionego pocałunku, wpatrując się w jej ciepłe tęczówki. Po kilku sekundach przeniósł wzrok nieznacznie w prawo i złapał jeden z jej fioletowo-różowych kosmyków, owijając go sobie na palec.
- Fajne. Skąd ten pomysł? - zapytał odnośnie włosów, zastanawiając się co takiego popycha dziewczyny do tak częstego zmieniania kolorów swoich włosów.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Gdzieś pomiędzy wchodzeniem do pokoju, a zamykaniem za sobą drzwi kaptur opadł ukazując najnowszy kolor włosów Puchonki. Od góry fioletowe, a potem stopniowo przechodziły w intensywny róż. Prawdę mówiąc bała się, że jak Campbell to zobaczy to ucieknie z krzykiem nie oglądając się za siebie. On jednak nie uciekł. Przytulił ją jak zawsze, a ona z uśmiechem na twarzy słuchała bicia jego serca. Przez chwilę. Potem odwzajemniała jego pocałunki splatając palce na jego karku. Uwielbiała go i nie wyobrażała już sobie jak to jest go nie uwielbiać. Nie rozumiała kompletnie sceptycyzmu Anthony'ego w jego kwestii. Gdy się od niej odkleił, aby wypowiedzieć te dwa słowa mógł zobaczyć jak jej oczy jaśnieją wprost z radości. Kompletnie już zapomniała o kwestii włosów, która tak ją męczyła jeszcze dzisiejszego poranka. On jednak o to zapytał. Powędrowała wzrokiem za jego dłonią patrząc jak fioletowo-różowy kosmyk owija sobie wokół palca. Zacisnęła na chwilę wargi w wąską kreskę, a na policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
- Zrobiłam wadliwy eliksir tęczowy i w pewnym momencie przestał działać. Myślałam, że to jakoś zejdzie, że coś wymyślę, jakieś remedium, cokolwiek, ale... nie wymyśliłam i też nie chciało mi się zbytnio myśleć, bo tak naprawdę nie wygląda to jeszcze tak źle. W sumie wygląda to całkiem nieźle. - wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego żywo przy tym gestykulując, zaraz jednak załamała ręce.
- One rosną dalej na fioletowo, Connie. Może ty znajdziesz jakieś rozwiązanie, bo jak tak dalej pójdzie to podejrzewam, że niedługo z fioletu przejdą do czerwieni, a ten kolor z pewnością nie będzie mi pasował. - dodała jeszcze cichutko utkwiwszy spojrzenie w podłodze. Trochę się wstydziła swojego nieudanego przedsięwzięcia, bo dotychczas cieszyła się bardzo dobrą opinią w kwestii eliksirów. Teraz jednak była zbyt rozkojarzona, żeby skupić się należycie na eliksirach i najpewniej pomieszała kolejność wrzucania składników, a to mimo wszystko robi dużą różnicę.
- Zrobiłam wadliwy eliksir tęczowy i w pewnym momencie przestał działać. Myślałam, że to jakoś zejdzie, że coś wymyślę, jakieś remedium, cokolwiek, ale... nie wymyśliłam i też nie chciało mi się zbytnio myśleć, bo tak naprawdę nie wygląda to jeszcze tak źle. W sumie wygląda to całkiem nieźle. - wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego żywo przy tym gestykulując, zaraz jednak załamała ręce.
- One rosną dalej na fioletowo, Connie. Może ty znajdziesz jakieś rozwiązanie, bo jak tak dalej pójdzie to podejrzewam, że niedługo z fioletu przejdą do czerwieni, a ten kolor z pewnością nie będzie mi pasował. - dodała jeszcze cichutko utkwiwszy spojrzenie w podłodze. Trochę się wstydziła swojego nieudanego przedsięwzięcia, bo dotychczas cieszyła się bardzo dobrą opinią w kwestii eliksirów. Teraz jednak była zbyt rozkojarzona, żeby skupić się należycie na eliksirach i najpewniej pomieszała kolejność wrzucania składników, a to mimo wszystko robi dużą różnicę.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Co jak co, ale Campbell naprawdę był przyzwyczajony do tego, że jednego dnia jego dziewczyna może mieć ciemne włosy, a drugiego wściekle pomarańczowe. W końcu dość długo spotykał się z Andreą, która jest metamorfomagiem i z oczywistych powodów nie mogła sobie odmówić częstych zmian koloru włosów. I nie tylko włosów…
Kanadyjczyk uważnie obserwował Antoniję, starając się jak najlepiej zapamiętać każdy pieprzyk i zmarszczkę na jej twarzy, tak jakby miał już jej nigdy w życiu nie zobaczyć. W sumie rozłąka właśnie z TĄ dziewczyną zawsze dla niego oznaczała wieczność, niezależnie od tego czy mieli się nie widzieć przez kilka godzin, dni czy tygodni. Zawsze czas wydłużał się niemiłosiernie, a Connor miał wrażenie, że stoi w miejscu, albo – co gorsza – się cofa. Kiedy rumieńce wstąpiły na jej śliczną buzię, udekorowaną po obu stronach kolorowymi włosami, chłopak wprost się rozpłynął, a kolana ugięły się pod jego ciężarem.
- Ty głupku – zaśmiał się radośnie, czochrając Vedran po włosach. – Wydaje mi się, że wystarczy zrobić eliksir o zupełnie przeciwstawnych właściwościach do eliksiru tęczowego, ale musisz mi konkretnie powiedzieć co źle zrobiłaś, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy tym moim eliksirem – odparł z czułością w głosie, pochłaniając Tośkę swoimi przeraźliwie jasnymi tęczówkami. – Ale to później. – Rzucił zdawkowo, jedną ręką objął Puchonkę w pasie, stanowczym ruchem przysunął do siebie, złączył jej usta ze swoimi i pocałował namiętnie przelewając w to tyle miłości i czułości ile tylko mógł. Natomiast jego druga ręka powoli zaczęła się wkradać po bluzę, a później koszulkę dziewczyny, docierając do gładkiej, czułej i białej jak śnieg skóry.
Kanadyjczyk uważnie obserwował Antoniję, starając się jak najlepiej zapamiętać każdy pieprzyk i zmarszczkę na jej twarzy, tak jakby miał już jej nigdy w życiu nie zobaczyć. W sumie rozłąka właśnie z TĄ dziewczyną zawsze dla niego oznaczała wieczność, niezależnie od tego czy mieli się nie widzieć przez kilka godzin, dni czy tygodni. Zawsze czas wydłużał się niemiłosiernie, a Connor miał wrażenie, że stoi w miejscu, albo – co gorsza – się cofa. Kiedy rumieńce wstąpiły na jej śliczną buzię, udekorowaną po obu stronach kolorowymi włosami, chłopak wprost się rozpłynął, a kolana ugięły się pod jego ciężarem.
- Ty głupku – zaśmiał się radośnie, czochrając Vedran po włosach. – Wydaje mi się, że wystarczy zrobić eliksir o zupełnie przeciwstawnych właściwościach do eliksiru tęczowego, ale musisz mi konkretnie powiedzieć co źle zrobiłaś, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy tym moim eliksirem – odparł z czułością w głosie, pochłaniając Tośkę swoimi przeraźliwie jasnymi tęczówkami. – Ale to później. – Rzucił zdawkowo, jedną ręką objął Puchonkę w pasie, stanowczym ruchem przysunął do siebie, złączył jej usta ze swoimi i pocałował namiętnie przelewając w to tyle miłości i czułości ile tylko mógł. Natomiast jego druga ręka powoli zaczęła się wkradać po bluzę, a później koszulkę dziewczyny, docierając do gładkiej, czułej i białej jak śnieg skóry.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
Słysząc jego śmiech westchnęła ciężko, ale jej wargi także wygięły się w ciepłym uśmiechu. Tak, była głupkiem. Skończonym głupkiem i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Obecny kolor jej włosów był jakby potwierdzeniem tego stwierdzenia, bo przecież spieprzyła najprostszy na świecie eliksir. Jego teoria miała w sobie trochę słuszności, ale... eliksir przeciwstawny do eliksiru tęczowego z pewnością nie będzie tak uroczo pachniał. Na samą myśl o jakimś okropieństwie które teraz będzie musiała wypić nieco się skrzywiła, ale długo nad tą myślą się nie skupiała czując na sobie spojrzenie Kanadyjczyka. Pod wpływem tego spojrzenia była jak urzeczona i nic innego się nie liczyło- tylko on. Gdy przyciągnął ją do siebie zarzuciła mu dłonie na kark i z pasją odpowiadała na jego pocałunki. W pomieszczeniu nagle zrobiło się strasznie duszno i gorąco, a w jej lędźwiach odezwały się znajome mięśnie. Pragnęła go tak samo boleśnie jak zwykle. Jego dotyk parzył jej jasną skórę, ale ona chciała więcej, zdecydowanie więcej niż teraz od niego dostawała. Drobne dłonie Chorwatki wślizgnęły się pod jego warstwy ubrań, a palce obrysowywały znajome mięśnie na jego brzuchu. To przestało być grzeczne. Nie przerywając pocałunku ściągnęła z siebie bluzę, bo czuła, że jeszcze chwila i się w niej upiecze. Z trudem odkleiła się od jego kuszących warg i jeszcze bardziej kuszącego języka, żeby zakomenderować:
- Rozbieraj się. - ten nieznoszący sprzeciwu ton był do niej aż niepodobny, ale nie ukrywajmy, pożądanie rozchodzące się po jej organizmie nie potrzebowało czasu i dalszej gry wstępnej. Już ściągała z siebie koszulkę zostając w zwykłym staniczku z czarnej koronki i ściągała spódniczkę chcąc jak najszybciej się obnażyć.
- Rozbieraj się. - ten nieznoszący sprzeciwu ton był do niej aż niepodobny, ale nie ukrywajmy, pożądanie rozchodzące się po jej organizmie nie potrzebowało czasu i dalszej gry wstępnej. Już ściągała z siebie koszulkę zostając w zwykłym staniczku z czarnej koronki i ściągała spódniczkę chcąc jak najszybciej się obnażyć.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
- Spoiler:
- Rozbieraj się. Campbellowi nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Lubił seks, tak jak każdy, a tym bardziej uwielbiał się kochać ze swoją piękną Puchonką. Za każdym razem odkrywał jej ciało na nowo, co było dla Kanadyjczyka prawdziwym fenomenem. Chyba jego wcześniejsza rozwiązłość seksualna teraz, przy Chorwatce, przeistoczyła się w fascynację jedną osobą i chłopak uważał to za duży postęp w swoim własnym rozwoju. W końcu każdy człowiek dążył do tego, aby znaleźć sobie swoją drugą połówkę, zupełnie inną, a paradoksalnie tak do niego pasującą. Campbell był pewien, że już ją znalazł. I za żadne skarby świata nie miał zamiaru jej oddawać.
Dwie sekundy po komendzie Tonki, Connor stał przed nią całkiem golutki, przyciskając jej rozpalone i spragnione ciało do siebie, swoimi wargami masując jej wargi. Nie przerywając tych czynności subtelnie popychał ją w stronę łóżka, w którym prędzej czy później i tak by wylądowali. W końcu tyłek Vedran zetknął się z chłodną powierzchnią gładkiej poszewki, w którą obleczona była cienka kołdra. Jednakże ona była im kompletnie niepotrzebna, dlatego też Campbell jednym zgrabnym ruchem odrzucił ją na podłogę, następnie złapał Antoniję za uda i wsunął ją na środek łóżka. Pół sekundy później znajdował się nad swoją ukochaną, obsypując pocałunkami jej twarz, szyję, ramiona, obojczyki, małe, kształtne piersi, płaski brzuch (itd.). Natomiast jedna z jego dłoni znajdowała się już w strategicznym miejscu pomiędzy kuszącymi, falującymi udami Puchonki, masując punkcik, będący u większości kobiet czymś w rodzaju hasła "sezamie, otwórz się" do fizycznej rozkoszy, płynącej z seksu.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
- Spoiler:
- Wiedziała, że nie trzeba mu tego dwa razy powtarzać. Równie szybko i ochoczo zrzucał z siebie kolejne warstwy ubrań co i ona. Kiedy skończyła znów jej wargi odnalazły jego wargi które zaczęła zachłannie całować do gry dorzucając także swój ochoczy język. Nawet nie zauważyła, że się przemieszczają w kierunku łóżka, za to poczuła je jak już przywaliła w nie piętą. Któż by się jednak tym przejmował? Chwila wystarczyła żeby leżała na środku tego łóżka oplatając go swoimi rękami i nogami podczas gdy jego dłonie już dawały Chorwatce przyjemność której nie mogła wyrazić słowami. Jej oddech przyśpieszył, a z pomiędzy malinowych warg co chwila wydobywały się mimowolne westchnienia i jęki świadczące o jej rozkoszy lepiej niż jakiekolwiek słowa. Palce Kanadyjczyka bezbłędnie wiedziały jak sprawić dziewczynie przyjemność. Palcami uczepiła się ramion chłopaka, a oczy miała zamknięte.
- Proszę, Connie, proszęęę... - jęczała wijąc się pod nim i zaraz wpiła się znów swoimi kształtnymi ustami w jego wargi. Chyba nie trzeba wyjaśniać o co dokładnie prosiła?
Re: Pokój Antoniji na piętrze
- Spoiler:
- Mimo pośpiechu w jakim się rozebrali i znaleźli się w łóżku, Kanadyjczyk nie miał zamiaru aby ich miłosna gierka trwała tak szybko, a co za tym idzie krótko. Jego dłoń, drażniąca kobiecość Puchonki, przemieściła na jej gładkie udo, a następnie na pośladek, na którym zatrzymała się na dłuższą chwilę.
Ktoś by pomyślał, że Campbell jest głupi, nie dając swojej ukochanej tej rozkoszy, o którą wręcz go błaga. Jednakże nie świadczyło to o tym, że był nieczuły i zamknięty na jej potrzeby, a wręcz przeciwnie. Chciał je przedłużyć i zintensyfikować. Wszystko dla jego Tonki. WSZYSTKO.
Jego penis już od dawna był przygotowany do dzisiejszej wilgotnej przygody, więc w ramach ochrony przed-rodzicielskiej, zaopatrzył go w lateksowe wdzianko i szybko wrócił do Chorwatki, mówiąc: - Połóż się na boku.
Kiedy dziewczyna wykonała jego prośbę, położył się za nią przylegając torsem do jej szczupłych pleców. Przyciągnął jej tyłek do swych lędźwi, ale wszedł w nią, w to właściwe dla kochanków miejsce. W ten sposób miał swobodny dostęp do jej wspaniałych ud, magicznego guziczka i piersi. Jednakże na razie ułożył dłoń na jejej bidrze w tak delikatny sposób, jakby właśnie odprawiał jakiś rytuał o ściśle ustalonych etapach i powoli zaczął poruszać biodrami.
Re: Pokój Antoniji na piętrze
- Spoiler:
- Położyć się na boku? Ostrożnie spełniła jego prośbę, chociaż nie była do końca przekonana co do słuszności jego toku rozumowania. No bo jak to tak? Zawsze robili to tak, żeby patrzeć sobie w oczy. Zawsze to było takie intymne i czułe i kochane i tylko ich. Przynajmniej tak Tośka widziała seks z Connorem. Lubiła patrzeć mu w oczy chwilę przed tym jak sama dochodziła. Dlaczego więc na boku? Nie zamierzała jednak w żaden sposób protestować, bo była jak zwykle ciekawa. Ciekawa nowości i tego co zaplanował sobie na dzisiejszy dzień Kanadyjczyk. Więc aby poskromić ciekawość i pożądanie za jednym razem czekała dając mu do siebie wolny dostęp. Ledwie poczuła go całego w sobie, a już z jej kształtnych warg wydobyło się pełne zadowolenia westchnięcie, a jedną dłoń ułożyła na jego ręce podczas gdy druga zacisnęła się na prześcieradle.
- Dalej, Connie... - wyjęczała po czym przygryzła dolną wargę starając się opanować pełne zadowolenia odgłosy.
Po wszystkim odwróciła się w jego stronę z przyśpieszonym oddechem przytulając się do jego klatki piersiowej. Kiedy już doszła do siebie po niesamowitym orgazmie wytarła twarz w dłonie podnosząc się do pozycji siedzącej. To było tak intensywne, że bezwiednie się popłakała. Teraz sięgała jednak po kołdrę którą on odrzucił na bok aby owinąć nią i siebie i jego.
- Kocham Cię, Connie. - wymruczała wtulona w jego bok zamykając na chwilę zmęczone powieki.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Similar topics
» Pokój Andrei na piętrze
» Pokój Charlotte na piętrze
» Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
» Balkon na piętrze z widokiem na Małe błonia
» Pokój nr 1
» Pokój Charlotte na piętrze
» Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
» Balkon na piętrze z widokiem na Małe błonia
» Pokój nr 1
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach