Królestwo świetlików
+7
Anthony Wilson
Nora Vedran
Borys Tiereszkowy
Alice Volante
James Scott
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
11 posters
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Królestwo świetlików
Pod osłoną pierwszych drzew, w bardzo odległym od zamku miejscu, znajduje się niewielki strumyczek pełen kamieni i przewróconych konarów. To miejsce w szczególności upodobały sobie świetliki, które nocą oświetlają to magiczne miejsce. To ich bezpieczna oaza, która chroni je przed stworami zakazanego lasu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Królestwo świetlików
wieczór, godzina 21:00 przed ciszą nocną (by uniknąć szlabanu, choć weekend)
Jakże Hogwart był urzekający wieczorami! Nancy jako najwyższa z czujących podziwiała zamek z daleka, obserwując jego migotlowe światła z rozległych terenów błoni. Oddalała się coraz dalej i dalej, w poszukiwaniu coraz to ładniejszych widoków, zaszywając się w najodleglejszych zakamarkach terenów zielonych.
Jej myśli nadal były nieco obłąkane - krążyły wokół dziecka, ciąży, możliwych rozwiązań i reakcji rodziców, która miałaby nastąpić niebawem, bo wakacje były tuż, tuż. Nieuchronna wizja przyszłości nawiedzała ją w snach, a konfrontacja z brudną rzeczywistością zdawała się być nieunikniona.
Nancy nie miała wielu ulubionych miejsc w tej szkole. Na pierwszym miejscu znajdowała się oczywiście sala z pianinem, a na drugim, uroczy zagajnik na obrzeżach lasów, który upodobały sobie świetliki. Cała ta aura nastrajała ją pozytywnie i tajemniczo, a do tego przemyślenia poczynione w tym miejscu potęgowały wizje, które ukazywały się w jej głowie.
Udała się tam niezwłocznie kiedy tylko przypomniała sobie o tym miejscu. Podeszła do wąskiego, rwącego potoczku i zdjęła buty, a także białe skarpetki. W ślad za nimi wylądowały rajtuzy i szata szkolna, a dziewczyna w bieliźnie i długim, białym podkoszulku przypominającym sukienkę przestąpiła kilka kroków w przód. Wyjęła z torby duży słoik i bez wahania weszła do wody, w której początkowo stała po kostki.
Udało jej się złapać kilka świetlików, które zamknęła w dużym słoiku. Przykucnęła na dużym mokrym kamieniu, który znajdował się pod wodą i rozpoczęła krótką konwersację połączoną z obserwacją owafów.
- Jak pięknie, euforia po prostu - mamrotała do siebie, przypominając jakieś leśne stworzenie, nimfę wodną o przeraźliwie długich, czarnych włosach, która odprawiała jakiś fantastyczny rytuał w rwącym strumyku przy świetle jedynie księżyca i świetlików.
Re: Królestwo świetlików
James nigdy by się nie zgodził z powiedzeniem 'Jakże Hogwart był urzekający wieczorami!'. Może faktycznie, światła wychodzące z okien i majestatyczne wieże potrafił zauroczyć, ale co za debil zasadził ten piekielny Zakazany Las. Nie dość, że psuje obrazek, to jeszcze panoszą się w nim wszelakie plugastwa i okrucieństwa.
Scott gnał przed siebie ile sił w nogach - po raz kolejny. Włosy miał rozczochrane i były w nie zaplątane kawałki listków i gałązek. Na twarzy dzieciaka malowała się zaciętość, która zmieniła się w przerażenie, kiedy obejrzał się do tyłu. Głośne klikanie było coraz bliżej...
Kilka dni temu uciekał od ślizgonów. Dzisiaj oddał by wszystko, żeby to goniła go garstka starszych uczniów. Bowiem, młody Krukon po ostatniej przygodzie z wiłkołaczą Hanną postanowił zwiedzić Zakazany Las, którego tajemniczość od zawsze interesowała chłopca. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć jak głupio może się to skończyć. James podszedł do gniazda akromantul zbyt blisko. Każdy kto zna owe pająki, wie, iż nie mają w zwyczaju wypuszczać jedzenia. Szczególnie tego, którego nie mogą kosztować zbyt często. A tutaj proszę, żarcie samo wchodzi na ich talerze.
Około dwa tuziny pająków powoli doganiało młodzieńca. Szczerze powiedziawszy, Scott nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo zagrożony i wystraszony. Czuł jak serce bije z zawrotną prędkością, jak adrenalina wymieszana ze strachem płynie w jego żyłach.
Las stawał się coraz rzadszy... już niewiele brakowało.
Nagle poczuł jak dwie silne nogi? Kończyny? Czułki? Cokolwiek by to nie było, pociągnęło chłopaka za szatę do tyłu. Poczuł, że to już koniec. Zaraz rzuci się na niego chmara wielkich pająków i stanie się jeszcze jednym kokonem w kolekcji Hogwartowskich Akromantul.
Wyciągnął rękę z różdżką do przodu i rozpaczliwie krzyknął
-ASCENDIO!
Poczuł potężne szarpnięcie i usłyszał dźwięk towarzyszący rwącemu się materiałowi. Jednak to go nie martwiło. Zaklęcie uwolniło go od pająków i wyrzuciło w powietrze - w stronę wyjścia z tego okropnego miejsca...
Szczęście tym razem sprzyjało chłopcu. Okazało się, iż James był już na skraju Zakazanego Lasu i po minięciu (w locie) paru drzew, młodzieniec spadł na ziemię, przeturlał się kawałek i wylądował w strumyku, tuż obok małej Nancy.
Krukon wstał - tak szybko jak tylko zdołał - z wyciągniętą różdżką chwiejąc się przy tym lekko.
Po pająkach nie było śladu. Pewnie jakaś magiczna bariera nie pozwala im przekroczyć granicy Lasu.
Jego wzrok napotkał gryfonkę.
-Piękny wieczór! - rzucił w jej stronę.
Scott gnał przed siebie ile sił w nogach - po raz kolejny. Włosy miał rozczochrane i były w nie zaplątane kawałki listków i gałązek. Na twarzy dzieciaka malowała się zaciętość, która zmieniła się w przerażenie, kiedy obejrzał się do tyłu. Głośne klikanie było coraz bliżej...
Kilka dni temu uciekał od ślizgonów. Dzisiaj oddał by wszystko, żeby to goniła go garstka starszych uczniów. Bowiem, młody Krukon po ostatniej przygodzie z wiłkołaczą Hanną postanowił zwiedzić Zakazany Las, którego tajemniczość od zawsze interesowała chłopca. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć jak głupio może się to skończyć. James podszedł do gniazda akromantul zbyt blisko. Każdy kto zna owe pająki, wie, iż nie mają w zwyczaju wypuszczać jedzenia. Szczególnie tego, którego nie mogą kosztować zbyt często. A tutaj proszę, żarcie samo wchodzi na ich talerze.
Około dwa tuziny pająków powoli doganiało młodzieńca. Szczerze powiedziawszy, Scott nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo zagrożony i wystraszony. Czuł jak serce bije z zawrotną prędkością, jak adrenalina wymieszana ze strachem płynie w jego żyłach.
Las stawał się coraz rzadszy... już niewiele brakowało.
Nagle poczuł jak dwie silne nogi? Kończyny? Czułki? Cokolwiek by to nie było, pociągnęło chłopaka za szatę do tyłu. Poczuł, że to już koniec. Zaraz rzuci się na niego chmara wielkich pająków i stanie się jeszcze jednym kokonem w kolekcji Hogwartowskich Akromantul.
Wyciągnął rękę z różdżką do przodu i rozpaczliwie krzyknął
-ASCENDIO!
Poczuł potężne szarpnięcie i usłyszał dźwięk towarzyszący rwącemu się materiałowi. Jednak to go nie martwiło. Zaklęcie uwolniło go od pająków i wyrzuciło w powietrze - w stronę wyjścia z tego okropnego miejsca...
Szczęście tym razem sprzyjało chłopcu. Okazało się, iż James był już na skraju Zakazanego Lasu i po minięciu (w locie) paru drzew, młodzieniec spadł na ziemię, przeturlał się kawałek i wylądował w strumyku, tuż obok małej Nancy.
Krukon wstał - tak szybko jak tylko zdołał - z wyciągniętą różdżką chwiejąc się przy tym lekko.
Po pająkach nie było śladu. Pewnie jakaś magiczna bariera nie pozwala im przekroczyć granicy Lasu.
Jego wzrok napotkał gryfonkę.
-Piękny wieczór! - rzucił w jej stronę.
Re: Królestwo świetlików
No tak - cały James. Nie mógł spokojnie oddawać się urokom wieczora podczas spaceru albo czytając książkę. Krukon musiał walnąć sobie trochę adrenaliny w postaci wielkich, włochatych pająków! Przecież dzień bez zastrzyku niebezpieczeństwa to dzień stracony.
Odmienny pogląd prezentowała tutaj Nancy, która z niemal stoickim spokojem przyglądała się parze świetlików uwięzionych w słoiku. Chłodna woda strumienia łaskotała jej łydki, a kiedy kucała, końcówki jej włosów targane były przez słaby prąd wody.
Usłyszała trzask, a potem coś ciężko opadło u jej stóp. Zamrugała kilkakrotnie, zbyt zdezorientowana i zaskoczona aby wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Jej wzrok padł na twarz Jamesa, która znajdowała się teraz kilka cali od jej słoika ze świetlikami, co sprawiło, że rozpoznała go od razu.
- James? - Zmarszczyła brwi, widząc jak wstaje.
Patrzyła na niego z dołu, nadal kucając nad brzęczącymi, uwięzionymi owadami. Jego buty były teraz przemoknięte, bo stał po kostki w wodzie. Śledził ją? Nie! Oddawał się jakimś wątpliwym przyjemnościom w zakazanym lesie!
Dobra, po kolei. Nancy unikała ostatnio Jamesa, bo nie chciała konfrontować go z przykrą prawdą, która kiełkowała teraz w jej macicy. Uznała, że pogada z nim, wybada nastroje i w końcu będzie musiała mu powiedzieć. Dziś.
Wyprostowała się na równe nogi, stając naprzeciw zdezorientowanego Jamesa. Jego nagłe wpadnięcie do strumyka sprawiło, że była teraz cała przemoczona niczym miss mokrego podkoszulka. Złapała jego parszywą gębę w obie dłonie i cmoknęła zamaszyście w usta. Nie był to przesadnie romantyczny gest, ale jednak. Po tym powróciła do swoich świetlików.
- Co robisz w lesie i dlaczego wparowałeś tutaj jak poparzony? Co robiłeś? Przyznaj mi się - zagaiła, spoglądając na niego znad świecącego słoja. W międzyczasie udało jej się złapać kolejnego owada. Udany wieczór! - Dlaczego Twoja szata jest potargana?
Wiedział na pewno, że Nancy nic nie wygada ani nie będzie go oceniać czy nawracać. Była naturalnie ciekawska.
- Ściągaj te strzępy i chodź mi pomóc, co? - Uśmiechnęła się lekko, patrząc na niego zachęcająco.
Odmienny pogląd prezentowała tutaj Nancy, która z niemal stoickim spokojem przyglądała się parze świetlików uwięzionych w słoiku. Chłodna woda strumienia łaskotała jej łydki, a kiedy kucała, końcówki jej włosów targane były przez słaby prąd wody.
Usłyszała trzask, a potem coś ciężko opadło u jej stóp. Zamrugała kilkakrotnie, zbyt zdezorientowana i zaskoczona aby wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Jej wzrok padł na twarz Jamesa, która znajdowała się teraz kilka cali od jej słoika ze świetlikami, co sprawiło, że rozpoznała go od razu.
- James? - Zmarszczyła brwi, widząc jak wstaje.
Patrzyła na niego z dołu, nadal kucając nad brzęczącymi, uwięzionymi owadami. Jego buty były teraz przemoknięte, bo stał po kostki w wodzie. Śledził ją? Nie! Oddawał się jakimś wątpliwym przyjemnościom w zakazanym lesie!
Dobra, po kolei. Nancy unikała ostatnio Jamesa, bo nie chciała konfrontować go z przykrą prawdą, która kiełkowała teraz w jej macicy. Uznała, że pogada z nim, wybada nastroje i w końcu będzie musiała mu powiedzieć. Dziś.
Wyprostowała się na równe nogi, stając naprzeciw zdezorientowanego Jamesa. Jego nagłe wpadnięcie do strumyka sprawiło, że była teraz cała przemoczona niczym miss mokrego podkoszulka. Złapała jego parszywą gębę w obie dłonie i cmoknęła zamaszyście w usta. Nie był to przesadnie romantyczny gest, ale jednak. Po tym powróciła do swoich świetlików.
- Co robisz w lesie i dlaczego wparowałeś tutaj jak poparzony? Co robiłeś? Przyznaj mi się - zagaiła, spoglądając na niego znad świecącego słoja. W międzyczasie udało jej się złapać kolejnego owada. Udany wieczór! - Dlaczego Twoja szata jest potargana?
Wiedział na pewno, że Nancy nic nie wygada ani nie będzie go oceniać czy nawracać. Była naturalnie ciekawska.
- Ściągaj te strzępy i chodź mi pomóc, co? - Uśmiechnęła się lekko, patrząc na niego zachęcająco.
Re: Królestwo świetlików
Serce wciąż mocno mu waliło, a adrenalina nie opadła. Więc nawet widok Nancy w samym podkoszulku nie zatrzymał jego oka na dłuższy moment. Jego wzrok poruszał się szybko i mógłby przysiąc, że słyszy złowrogie klikanie. Był pewny, z granicy Lasu przygląda mu się cała horda sześciookich stworów.
Ocknął się dopiero, kiedy delikatne usta gryfonki złączyły się na moment z jego własnymi. Rzucił jej szybkie spojrzenie - oczywiście chwilowo zatrzymując się na piersiach i udach.
- Spacerowałem. - odpowiedział przekrzywiając lekko głowę. Był całkowicie przemoczony. Włosy przyklejały mu się do twarzy,a tego nienawidził z całego serca. Podobnie zachowywała się koszulką i spodnie. Ugh, okropne uczucie. - I trafiłem na akromantule. bardzo nie ucieszyło mnie to spotkanie, a je wręcz przeciwnie. Zaczęły klikać radośnie tymi dziwnymi szczypcami. Podobnie zachowują się dzieciaki, jak wnosi się ich ulubione danie
Scott odetchnął głośno. Nie miał siły się z nią spierać. Był pewny, że i tak go przegada. W końcu to Nancy...
Zdjął buty i szatę, podwinął spodnie i wszedł do wody. Jego brwi powędrowały do góry, kiedy ujrzał, że biel jego koszulki przebijają czerwone smugi krwi. Widocznie zadrapania pojawił się, kiedy zaklęcie wyrwało chłopca z 'łap' pajęczaków. Jednak 'obrażenia' były bardzo powierzchowne i praktycznie ogóle nie piekły.
- A Ty? Co tutaj robisz?
Ocknął się dopiero, kiedy delikatne usta gryfonki złączyły się na moment z jego własnymi. Rzucił jej szybkie spojrzenie - oczywiście chwilowo zatrzymując się na piersiach i udach.
- Spacerowałem. - odpowiedział przekrzywiając lekko głowę. Był całkowicie przemoczony. Włosy przyklejały mu się do twarzy,a tego nienawidził z całego serca. Podobnie zachowywała się koszulką i spodnie. Ugh, okropne uczucie. - I trafiłem na akromantule. bardzo nie ucieszyło mnie to spotkanie, a je wręcz przeciwnie. Zaczęły klikać radośnie tymi dziwnymi szczypcami. Podobnie zachowują się dzieciaki, jak wnosi się ich ulubione danie
Scott odetchnął głośno. Nie miał siły się z nią spierać. Był pewny, że i tak go przegada. W końcu to Nancy...
Zdjął buty i szatę, podwinął spodnie i wszedł do wody. Jego brwi powędrowały do góry, kiedy ujrzał, że biel jego koszulki przebijają czerwone smugi krwi. Widocznie zadrapania pojawił się, kiedy zaklęcie wyrwało chłopca z 'łap' pajęczaków. Jednak 'obrażenia' były bardzo powierzchowne i praktycznie ogóle nie piekły.
- A Ty? Co tutaj robisz?
Re: Królestwo świetlików
Spacerowałem. Kiwnęła głową na znak, że rozumie i nie ma więcej pytań. Tak już bywało, że Gryfonka często nie odróżniała ironii od poważnego tonu. Zresztą spacer po zakazanym lesie? U Jamesa brzmiało to zupełnie jak dzień jak co dzień.
I trafiłem na akromantule. bardzo nie ucieszyło mnie to spotkanie, a je wręcz przeciwnie. Zaczęły klikać radośnie tymi dziwnymi szczypcami. Podobnie zachowują się dzieciaki, jak wnosi się ich ulubione danie.
- Brzmi jak ciekawa przygoda - skomentowała spokojnym tonem, nie odrywając wzroku od świecących punkcików w słoju. - Podobało Ci się, James? - Zmarszczyła brwi, kierując swoje fioletowe tęczówki wprost na jego brzydką twarz.
Słyszała jak wzdycha. Tak jak na festynie - początkowo nie chciał wchodzić na karuzelę, ale ostatecznie i tak to zrobił. Widocznie nauczył się tamtej lekcji, bo od razu wszedł za nią do strumyka bez słowa sprzeciwu.
- Zbieram myśli i dziwaczeję w samotności. Ludzie nie lubią publicznego dziwactwa, wiesz? Dlatego może Cię nie lubią. - Podrapała się po nosie wypowiadając te słowa. Spojrzała na plamki krwi, które wynikły na jego koszuli. Machnęła ręką. Wyliże się z tego, nic mu nie będzie. Krukon chyba podzielał jej zdanie. - Ściągnij ją, zimna woda wywabia plamy z krwi - dodała. Nie żeby kiedykolwiek sprzątała na miejscu zbrodni, ale dysponowała taką dziwną wiedzą. Dziwną jak ona sama. Przysunęła się bliżej niego.
- O Boże James! Pająk siedzi Ci na ramieniu! - Zrobiła wielkie oczy i otworzyła usta w geście przerażenia, wskazując palcem lewej ręki na jego ramię. Drugą zgrabnie przebierała palcami po jego ręce, co miało imitować chód pająka. Zaśmiała się, po czym pchnęła go lekko, wpychając go tym samym do wody.
Podobała jej się ta parszywa gęba, nawet w zestawie z tym paskudnym charakterem. I choć nienawidziła go za to, że zrobił jej dzieciaka - którego prawdopodobnie będzie musiała zabić - to coś ciągnęło ją do niego.
I trafiłem na akromantule. bardzo nie ucieszyło mnie to spotkanie, a je wręcz przeciwnie. Zaczęły klikać radośnie tymi dziwnymi szczypcami. Podobnie zachowują się dzieciaki, jak wnosi się ich ulubione danie.
- Brzmi jak ciekawa przygoda - skomentowała spokojnym tonem, nie odrywając wzroku od świecących punkcików w słoju. - Podobało Ci się, James? - Zmarszczyła brwi, kierując swoje fioletowe tęczówki wprost na jego brzydką twarz.
Słyszała jak wzdycha. Tak jak na festynie - początkowo nie chciał wchodzić na karuzelę, ale ostatecznie i tak to zrobił. Widocznie nauczył się tamtej lekcji, bo od razu wszedł za nią do strumyka bez słowa sprzeciwu.
- Zbieram myśli i dziwaczeję w samotności. Ludzie nie lubią publicznego dziwactwa, wiesz? Dlatego może Cię nie lubią. - Podrapała się po nosie wypowiadając te słowa. Spojrzała na plamki krwi, które wynikły na jego koszuli. Machnęła ręką. Wyliże się z tego, nic mu nie będzie. Krukon chyba podzielał jej zdanie. - Ściągnij ją, zimna woda wywabia plamy z krwi - dodała. Nie żeby kiedykolwiek sprzątała na miejscu zbrodni, ale dysponowała taką dziwną wiedzą. Dziwną jak ona sama. Przysunęła się bliżej niego.
- O Boże James! Pająk siedzi Ci na ramieniu! - Zrobiła wielkie oczy i otworzyła usta w geście przerażenia, wskazując palcem lewej ręki na jego ramię. Drugą zgrabnie przebierała palcami po jego ręce, co miało imitować chód pająka. Zaśmiała się, po czym pchnęła go lekko, wpychając go tym samym do wody.
Podobała jej się ta parszywa gęba, nawet w zestawie z tym paskudnym charakterem. I choć nienawidziła go za to, że zrobił jej dzieciaka - którego prawdopodobnie będzie musiała zabić - to coś ciągnęło ją do niego.
Re: Królestwo świetlików
-Średnio - odrzekł zgodnie z prawdą. Jakby nie patrzyć, niewiele brakowało, a chłopak skończyłby w kokonie - Znasz takie uczucie, jak dochodzi do Ciebie, że to co zrobiłeś, było głupie i nieprzemyślane? Zaczynasz podejrzewać, iż zakończenie, które zaraz nastąpi, będzie świetną anegdotą, bądź kawałem. Jednak koniec końców udaje się się przeżyć i wiesz w duchu, że następnym razem postąpisz podobnie. - Scott rzadko mówił o swoich przemyśleniach i swoich uczuciach. Nancy była jedną z tych, którzy mogli o tym usłyszeć. Czy to wielki larytas? Cóż, chyba nie. Jednak pozwala to zrozumieć, że Krukon jednak jest w jakimś stopniu istotą ludzką i też odczuwa.
-Według mnie, to oni są dziwni. - rzekł tylko.
Ale czy nie miał racji? James nie pasował do norm społecznych, dlatego ludzie się go brzydzą. jednak w jego oczach jest całkowicie inaczej. Krukon widzi w ludziach bezmózgów, którzy nie potrafią dostrzec w życiu tego, co on dostrzega. Czuł się od nich lepszy.
Ściągnij ją, zimna woda wywabia plamy z krwi
Słysząc te słowa, Scott pokręcił głową powątpiewająco. Oto czarownica, piątoklasistka, która w tym roku zdaje sumy mówi mu, żeby 'wywabił' krew wodą.
-Od tego mam różdżkę - spojrzał na nią krytycznym wzrokiem. Cóż, logiczne myślenie dziewczyny wołało o pomstę do nieba.
Zanim zorientował się o co chodzi z tym pająkiem, już był w wodzie. Po raz kolejny pokręcił głową. Gryfonka była niemożliwa. Nie miał wyboru, pociągnął Nancy za nogę w taki sposób, że ta również wylądowała w strumyku.
-Według mnie, to oni są dziwni. - rzekł tylko.
Ale czy nie miał racji? James nie pasował do norm społecznych, dlatego ludzie się go brzydzą. jednak w jego oczach jest całkowicie inaczej. Krukon widzi w ludziach bezmózgów, którzy nie potrafią dostrzec w życiu tego, co on dostrzega. Czuł się od nich lepszy.
Ściągnij ją, zimna woda wywabia plamy z krwi
Słysząc te słowa, Scott pokręcił głową powątpiewająco. Oto czarownica, piątoklasistka, która w tym roku zdaje sumy mówi mu, żeby 'wywabił' krew wodą.
-Od tego mam różdżkę - spojrzał na nią krytycznym wzrokiem. Cóż, logiczne myślenie dziewczyny wołało o pomstę do nieba.
Zanim zorientował się o co chodzi z tym pająkiem, już był w wodzie. Po raz kolejny pokręcił głową. Gryfonka była niemożliwa. Nie miał wyboru, pociągnął Nancy za nogę w taki sposób, że ta również wylądowała w strumyku.
Re: Królestwo świetlików
Znasz takie uczucie, jak dochodzi do Ciebie, że to co zrobiłeś, było głupie i nieprzemyślane? Zaczynasz podejrzewać, iż zakończenie, które zaraz nastąpi, będzie świetną anegdotą, bądź kawałem.
Przełknęła ciężko ślinę. Przez moment zamarła w oczekiwaniu, bojąc się, że James czyta w jej myślach. Czyż to zdanie nie odzwierciedlało idealnie sytuacji, w której się teraz oboje znaleźli? No, Scott oczywiście nie miał pojęcia, ze ich piękne pojednanie na polanie jest tak katastrofalne w skutkach, ale ona już tak. Taki żart z serii: On jeszcze nie wie.
- Wiesz.. Pewnie, że znam to uczucie. Ja w istocie jestem podobno dość nieroztropna i porąbana, ale to nie moje słowa - wzruszyła ramionami, maskując emocje, które wywołały w niej słowa chłopaka. Nie wiedziała nawet kiedy od słów "nienawidzę Cię" w skrzydle szpitalnym, przeszli do egzystencjalnych myśli na temat dziwactw tego świata. Stało się. A teraz mieli mieć dziecko. Ha-ha, dobry żart. Pewnie zamiast dziecka urodzi się jakieś dziwactwo: kwintesencja jego brzydkiego oblicza, nieobliczalnego zachowania, jej dziwactwa i widzenia przyszłości. Trójgłowy kozioł z wewnętrznym okiem zamiast rogów czy coś w ten deseń.
- Już nie bądź taką mądralą, James! - Żachnęła się, jednak nie wzięła tych słów do siebie. Rzeczywiście, Gryfonka często wykazywała się brakiem trzeźwego myślenia, ale może nie dziś..? - Po prostu chciałam, żebyś ją z siebie ściągnął, popatrzyłabym sobie na twoją zapadniętą klatę, ale jak wolisz - pokręciła głową.
Nim się zorientowała, James pociągnął ją za nogę, a ona wylądowała w strumyku. Wydała z siebie zduszony okrzyk, po czym ruszając szybko ręką, ochlapała obficie wodą Krukona. Nie trwało to jednak długo, bo Gryfonka uspokoiła się zaraz. Oczywiście było to pojęcie względne, bo rzuciła się zaraz na Jamesa, podtapiając go lekko.
Zapomniała na moment, że musi mu o czymś powiedzieć. Chciała jeszcze mieć ten krótki moment, nim zacznie ich łączyć jedynie rozpacz i użalanie się nad losem. Miała to tego prawo, ale jeszcze tylko przez chwilę.
Przygniatała go lekko, ale nie chciała żeby się utopił, dlatego odsunęła się kawałeczek. Mimo to, nadal znajdowała się w jego strefie osobistej, to znaczy w tej, w której człowiek czuje się komfortowo sam ze sobą. Pocałowała go, ale nie już tak lekko jak wcześniej.
Tak zrobi: najpierw dostarczy haszu dla jego zmysłów, a potem zgniecie go nieprawdopodobną informacją jak nic nieznaczącego robaka. To Nancy: ona nie potrafiła załatwiać spraw w normalny sposób.
Przełknęła ciężko ślinę. Przez moment zamarła w oczekiwaniu, bojąc się, że James czyta w jej myślach. Czyż to zdanie nie odzwierciedlało idealnie sytuacji, w której się teraz oboje znaleźli? No, Scott oczywiście nie miał pojęcia, ze ich piękne pojednanie na polanie jest tak katastrofalne w skutkach, ale ona już tak. Taki żart z serii: On jeszcze nie wie.
- Wiesz.. Pewnie, że znam to uczucie. Ja w istocie jestem podobno dość nieroztropna i porąbana, ale to nie moje słowa - wzruszyła ramionami, maskując emocje, które wywołały w niej słowa chłopaka. Nie wiedziała nawet kiedy od słów "nienawidzę Cię" w skrzydle szpitalnym, przeszli do egzystencjalnych myśli na temat dziwactw tego świata. Stało się. A teraz mieli mieć dziecko. Ha-ha, dobry żart. Pewnie zamiast dziecka urodzi się jakieś dziwactwo: kwintesencja jego brzydkiego oblicza, nieobliczalnego zachowania, jej dziwactwa i widzenia przyszłości. Trójgłowy kozioł z wewnętrznym okiem zamiast rogów czy coś w ten deseń.
- Już nie bądź taką mądralą, James! - Żachnęła się, jednak nie wzięła tych słów do siebie. Rzeczywiście, Gryfonka często wykazywała się brakiem trzeźwego myślenia, ale może nie dziś..? - Po prostu chciałam, żebyś ją z siebie ściągnął, popatrzyłabym sobie na twoją zapadniętą klatę, ale jak wolisz - pokręciła głową.
Nim się zorientowała, James pociągnął ją za nogę, a ona wylądowała w strumyku. Wydała z siebie zduszony okrzyk, po czym ruszając szybko ręką, ochlapała obficie wodą Krukona. Nie trwało to jednak długo, bo Gryfonka uspokoiła się zaraz. Oczywiście było to pojęcie względne, bo rzuciła się zaraz na Jamesa, podtapiając go lekko.
Zapomniała na moment, że musi mu o czymś powiedzieć. Chciała jeszcze mieć ten krótki moment, nim zacznie ich łączyć jedynie rozpacz i użalanie się nad losem. Miała to tego prawo, ale jeszcze tylko przez chwilę.
Przygniatała go lekko, ale nie chciała żeby się utopił, dlatego odsunęła się kawałeczek. Mimo to, nadal znajdowała się w jego strefie osobistej, to znaczy w tej, w której człowiek czuje się komfortowo sam ze sobą. Pocałowała go, ale nie już tak lekko jak wcześniej.
Tak zrobi: najpierw dostarczy haszu dla jego zmysłów, a potem zgniecie go nieprawdopodobną informacją jak nic nieznaczącego robaka. To Nancy: ona nie potrafiła załatwiać spraw w normalny sposób.
Re: Królestwo świetlików
Gdyby Scott wiedział o 'dobrej nowinie' pewnie podejrzewałby, że z łona Nancy wyjdzie mały Ponury Żniwiarz. Nic innego z tej mieszanki genów wyjść by nie mogło.
-Może lepiej Ty ściągnij swoją? W przeciwieństwie do mnie masz się czym pochwalić. - stwierdził całkiem oczywisty fakt. James, to facet i mimo tony niegodziwości skrytej pod skórą, jak każdy normalny mężczyzna lubił cycki.
Krukon nie wyrywał się pozwalając, aby panna Bladwin robiła to, co sprawiało jej przyjemność - w tym wypadku podtapianie przyszłego ojca jej dziecka. Cóż, każdy ma jakieś fetysze, no nie? Ten wyjątkowo pasował do Nancy.
Po tych wszystkich śmiechach i chichach, gryfonka przeszła do frontalnego ataku na usta Scott'a. Byli młodzi, mokrzy i napaleni. Czego więcej można chcieć... może prezerwatywy?
James odwzajemnił pocałunek, a jego ręka powędrowała na dolne partie ciała partnerki. Zaczął od ud i w szybkim tempie zbliżał się do kusych majteczek. Po raz kolejny pragnienie i podniecenie przejęło kontrolę nad chłopcem. Gdyby tylko dziewczyna zdawała sobie sprawę jak łatwo kontrolować wciąż młody mózg Krukona, pewnie już dawno temu Scott stałby się jej niewolnikiem. Na całe szczęście Panna Baldwin nie zdawała sobie z tego sprawy...
Jeszcze.
-Może lepiej Ty ściągnij swoją? W przeciwieństwie do mnie masz się czym pochwalić. - stwierdził całkiem oczywisty fakt. James, to facet i mimo tony niegodziwości skrytej pod skórą, jak każdy normalny mężczyzna lubił cycki.
Krukon nie wyrywał się pozwalając, aby panna Bladwin robiła to, co sprawiało jej przyjemność - w tym wypadku podtapianie przyszłego ojca jej dziecka. Cóż, każdy ma jakieś fetysze, no nie? Ten wyjątkowo pasował do Nancy.
Po tych wszystkich śmiechach i chichach, gryfonka przeszła do frontalnego ataku na usta Scott'a. Byli młodzi, mokrzy i napaleni. Czego więcej można chcieć... może prezerwatywy?
James odwzajemnił pocałunek, a jego ręka powędrowała na dolne partie ciała partnerki. Zaczął od ud i w szybkim tempie zbliżał się do kusych majteczek. Po raz kolejny pragnienie i podniecenie przejęło kontrolę nad chłopcem. Gdyby tylko dziewczyna zdawała sobie sprawę jak łatwo kontrolować wciąż młody mózg Krukona, pewnie już dawno temu Scott stałby się jej niewolnikiem. Na całe szczęście Panna Baldwin nie zdawała sobie z tego sprawy...
Jeszcze.
Re: Królestwo świetlików
- Chciałbyś! - Pacnęła go w ramię, uśmiechając się krótko do jego parszywego oblicza.
Jeśli James sądził, że Nancy nie ma pojęcia jak duży wpływ na jego postępowanie mają dziewczęce wdzięki, to się mylił. Gryfonka wiedziała, że pomimo tej całej niechęci do niej, którą starał się tak bardzo okazywać, bardzo często zerka na nią (i nie miała tutaj na myśli swoich oczu!). On był chłopakiem, a ona odstawała od normy, na razie wszystko grało.
Miała go już w garści. Kiedy poczuła jak zachłannie odwzajemnia jej pocałunek, wiedziała, że ten wieczór nie upłynie już tylko rozpaczaniu i krzykach wzajemnego oskarżania. Kto wie, może w takiej sielskiej atmosferze znajdą jakieś wspólne, rozsądne wyjście z sytuacji?
Wyczołgali się z rwącego, zimnego strumyka. Emocje buchały w ich głowach równie szybko co przyspieszone oddechy, urywane hausty łapania powietrza między kolejnymi pocałunkami.
Znowu byli bezmyślni i narwani w swoich figlach, ale już nic gorszego niż ciąża nie mogło im się przytrafić, bo była ona teraz faktem. Nie zajęło im to długo. Ich kolejne kroki postawione w świecie zabaw dorosłych zabrały im tylko kilka intensywnych minut. Po tych uniesieniach leżeli znowu obok siebie na chłodnej ziemi, dysząc ciężko i drapiąc się po głowach ze zdziwienia. Zupełnie jak kilka tygodni wcześniej na polanie w Hogsmeade.
- James, muszę Ci coś powiedzieć - zagaiła, odgarniając mokre włosy z twarzy. - Nie spodoba Ci się to..
Czuła, że w takiej chwili może powiedzieć cokolwiek, a i tak będzie dobrze. Odczekała chwilę, zbierając rozbiegane myśli w całość.
- Pamiętasz pewnie wieczór na polanie i... - urwała, decydując się, że zacznie inaczej. - Zachowaliśmy się wtedy trochę nieodpowiedzialnie i... jestem prawie pewna, że jestem w ciąży, a moja wizja nie traktowała o odległej przyszłości. Nie chciałam nic Ci mówić dopóki nie uporałabym się jakoś z tym sama albo chociaż póki moi rodzice czegoś by nie zaradzili.. Ale nie wiem co robić, zaczynam puchnąć i panikować - dodała spokojnym tonem, po czym jęknęła cicho. Włożyła swoje ramiona pod jego pachy i schowała swoją twarz w jego włosach, żeby nie musieć na niego patrzyć.
Jeśli James sądził, że Nancy nie ma pojęcia jak duży wpływ na jego postępowanie mają dziewczęce wdzięki, to się mylił. Gryfonka wiedziała, że pomimo tej całej niechęci do niej, którą starał się tak bardzo okazywać, bardzo często zerka na nią (i nie miała tutaj na myśli swoich oczu!). On był chłopakiem, a ona odstawała od normy, na razie wszystko grało.
Miała go już w garści. Kiedy poczuła jak zachłannie odwzajemnia jej pocałunek, wiedziała, że ten wieczór nie upłynie już tylko rozpaczaniu i krzykach wzajemnego oskarżania. Kto wie, może w takiej sielskiej atmosferze znajdą jakieś wspólne, rozsądne wyjście z sytuacji?
Wyczołgali się z rwącego, zimnego strumyka. Emocje buchały w ich głowach równie szybko co przyspieszone oddechy, urywane hausty łapania powietrza między kolejnymi pocałunkami.
Znowu byli bezmyślni i narwani w swoich figlach, ale już nic gorszego niż ciąża nie mogło im się przytrafić, bo była ona teraz faktem. Nie zajęło im to długo. Ich kolejne kroki postawione w świecie zabaw dorosłych zabrały im tylko kilka intensywnych minut. Po tych uniesieniach leżeli znowu obok siebie na chłodnej ziemi, dysząc ciężko i drapiąc się po głowach ze zdziwienia. Zupełnie jak kilka tygodni wcześniej na polanie w Hogsmeade.
- James, muszę Ci coś powiedzieć - zagaiła, odgarniając mokre włosy z twarzy. - Nie spodoba Ci się to..
Czuła, że w takiej chwili może powiedzieć cokolwiek, a i tak będzie dobrze. Odczekała chwilę, zbierając rozbiegane myśli w całość.
- Pamiętasz pewnie wieczór na polanie i... - urwała, decydując się, że zacznie inaczej. - Zachowaliśmy się wtedy trochę nieodpowiedzialnie i... jestem prawie pewna, że jestem w ciąży, a moja wizja nie traktowała o odległej przyszłości. Nie chciałam nic Ci mówić dopóki nie uporałabym się jakoś z tym sama albo chociaż póki moi rodzice czegoś by nie zaradzili.. Ale nie wiem co robić, zaczynam puchnąć i panikować - dodała spokojnym tonem, po czym jęknęła cicho. Włożyła swoje ramiona pod jego pachy i schowała swoją twarz w jego włosach, żeby nie musieć na niego patrzyć.
Re: Królestwo świetlików
Leżąc tak i obserwując gwiazdy, James doszedł do wniosku, że ten wieczór był zbyt intensywny. Chłopak z natury był leniwy, a w ostatniej godzinie wrażeń było zbyt wiele. Podejrzewał, iż nic więcej dziś się już nie wydarzy... nie wiedział jak bardo się mylił.
Jestem prawie pewna, że jestem w ciąży
W tej oto sekundzie, Scott był pewny, że świat nagle się zatrzymał.
Uczucie, które młody chłopiec poczuł było nietypowe. Bowiem poczuł on pustkę. Nieprzyjemną, chłodną i wszechogarniającą. Tak jakby mechanizm samoobronny w ciele Krukona nagle się aktywował.
Młodzieniec wstał odpychając lekko Nancy.
- Oczywiście, że wiesz co zrobisz. Usuniesz płód. I zrobisz to tak szybko jak tylko się da. - jego ton był lodowaty. To nie była prośba, to był rozkaz. Przyglądał się swojej dziewczynie rentgenując ją wzrokiem. Czarne oczy James'a zaświeciły pustką. Jakby całe życie z nich odeszło. Oczywistym stało się, że Scott zrobi wszystko, aby mała Baldwin pozbyła się dziecka. Dosłownie wszystko.
Odwrócił się i nie oglądając się za siebie, ruszył w stronę szkoły.
Jestem prawie pewna, że jestem w ciąży
W tej oto sekundzie, Scott był pewny, że świat nagle się zatrzymał.
Uczucie, które młody chłopiec poczuł było nietypowe. Bowiem poczuł on pustkę. Nieprzyjemną, chłodną i wszechogarniającą. Tak jakby mechanizm samoobronny w ciele Krukona nagle się aktywował.
Młodzieniec wstał odpychając lekko Nancy.
- Oczywiście, że wiesz co zrobisz. Usuniesz płód. I zrobisz to tak szybko jak tylko się da. - jego ton był lodowaty. To nie była prośba, to był rozkaz. Przyglądał się swojej dziewczynie rentgenując ją wzrokiem. Czarne oczy James'a zaświeciły pustką. Jakby całe życie z nich odeszło. Oczywistym stało się, że Scott zrobi wszystko, aby mała Baldwin pozbyła się dziecka. Dosłownie wszystko.
Odwrócił się i nie oglądając się za siebie, ruszył w stronę szkoły.
Re: Królestwo świetlików
Spodziewała się raczej krzyków i wołania o pomstę do nieba, ale nie takiej reakcji. W sumie James był nieobliczalny, a ona sama znała go powierzchownie. Może trochę lepiej niż inni, ale nadal: bardzo niewiele mogła o nim powiedzieć
. Początkowo nie odzywała się w ogóle, pozwalając lustrować się tym przerażająco pustym spojrzeniem.
- James? - Zmarszczyła brwi, zmuszając go tym samym aby coś z siebie wydusił. No i wydusił.
Oczywiście, że wiesz co zrobisz. Usuniesz płód. I zrobisz to tak szybko jak tylko się da. Przerażało ją to słowo. Płód. Z początku była dość zszokowana, bo miała nadzieję na jakąś rozmowę, dyskusję, nawet jakby miało każde z nich pobić się o własną rację, ale nie chłodnej, samodzielnej decyzji. No i poszedł sobie.
- James? - Zawołała za nim, podnosząc się z ziemi.
I wtedy ogarnęła ją ta straszna złość. Wściekłość nawet, furia. Cała wina została zrzucona na nią. Decyzja zapadła, ale chyba tylko dla Jamesa. Gryfonka postanowiła już teraz nie kierować się tylko swoimi przekonaniami dotyczącymi nienarodzonego dziecka, ale chciała zrobić mu na złość. Chciała wbić mu jakiś kolec prosto w serce i nawet gdyby miał być zbyt mały aby wywoływać ból, to chociaż będzie go uwierał.
- O Ty niedorozwinięty gnoju... - mruknęła do siebie cicho, a na jej drobnych, różanych ustach wynikł dziwny uśmiech szaleńca.
Sama będzie za siebie decydować. Jeśli pozbędzie się dzieciaka, to tylko jeśli sama to postanowi, nie robiąc tego pod jego dyktando. Co teraz zrobi? Rozpęta piekło dookoła siebie. Już ostatnio mu popuściła i wszystko poszło mu płazem. Nie tym razem, James, nie tym razem..
Ubrała szybko buty i szkolną szatę, po czym wypuściła trzy świetliki, które uwięziła wcześniej w dużym słoju. Wyszła z lasu, rojąc w głowie najróżniejsze plany mające na celu uprzykrzenie życia młodemu Scottowi. Nie przejmowała się już. Była wariatką. To zobowiązuje. Ze śpiewem na ustach ruszyła do zamku.
I am an antichrist
I am an anarchist
Don't know what I want
But I know how to get it...
. Początkowo nie odzywała się w ogóle, pozwalając lustrować się tym przerażająco pustym spojrzeniem.
- James? - Zmarszczyła brwi, zmuszając go tym samym aby coś z siebie wydusił. No i wydusił.
Oczywiście, że wiesz co zrobisz. Usuniesz płód. I zrobisz to tak szybko jak tylko się da. Przerażało ją to słowo. Płód. Z początku była dość zszokowana, bo miała nadzieję na jakąś rozmowę, dyskusję, nawet jakby miało każde z nich pobić się o własną rację, ale nie chłodnej, samodzielnej decyzji. No i poszedł sobie.
- James? - Zawołała za nim, podnosząc się z ziemi.
I wtedy ogarnęła ją ta straszna złość. Wściekłość nawet, furia. Cała wina została zrzucona na nią. Decyzja zapadła, ale chyba tylko dla Jamesa. Gryfonka postanowiła już teraz nie kierować się tylko swoimi przekonaniami dotyczącymi nienarodzonego dziecka, ale chciała zrobić mu na złość. Chciała wbić mu jakiś kolec prosto w serce i nawet gdyby miał być zbyt mały aby wywoływać ból, to chociaż będzie go uwierał.
- O Ty niedorozwinięty gnoju... - mruknęła do siebie cicho, a na jej drobnych, różanych ustach wynikł dziwny uśmiech szaleńca.
Sama będzie za siebie decydować. Jeśli pozbędzie się dzieciaka, to tylko jeśli sama to postanowi, nie robiąc tego pod jego dyktando. Co teraz zrobi? Rozpęta piekło dookoła siebie. Już ostatnio mu popuściła i wszystko poszło mu płazem. Nie tym razem, James, nie tym razem..
Ubrała szybko buty i szkolną szatę, po czym wypuściła trzy świetliki, które uwięziła wcześniej w dużym słoju. Wyszła z lasu, rojąc w głowie najróżniejsze plany mające na celu uprzykrzenie życia młodemu Scottowi. Nie przejmowała się już. Była wariatką. To zobowiązuje. Ze śpiewem na ustach ruszyła do zamku.
I am an antichrist
I am an anarchist
Don't know what I want
But I know how to get it...
Re: Królestwo świetlików
Alice nie przepadała za dniami, w których słońce prażyło niemiłosiernie wyciskając ze wszystkich siódme poty. Za czasów człowieczego życia pewnie skakałaby z radości i już od rana pluskała się w szkolnym jeziorze. Teraz jednak snuła się z kąta w kąt od czasu do czasu spoglądając tęsknie na niebo w poszukiwaniu burzowych chmur. Opuściła szkolne mury dopiero wtedy, gdy na dworze zaczęło robić się już ciemno. Zgrabnie przemknęła obok prefektów, którzy zaczęli powoli zwoływać uczniów do zamku.
Strumyk szemrał cicho omywając nagrzane kamienie. Jasne włosy Krukonki upięte były w misternie zaplecionym warkoczu. Ubrana w szkolny mundurek przysiadła na jednym z głazów, uprzednio odrzucając szatę na trawę. Zsunęła z nóg czarne baleriny i białe, długie skarpety i zsunęła się gładko do strumyka, brodząc w nim do kolan. Świetliki latały wokół wydając z siebie przyjemne dla ucha brzęczenie.
Strumyk szemrał cicho omywając nagrzane kamienie. Jasne włosy Krukonki upięte były w misternie zaplecionym warkoczu. Ubrana w szkolny mundurek przysiadła na jednym z głazów, uprzednio odrzucając szatę na trawę. Zsunęła z nóg czarne baleriny i białe, długie skarpety i zsunęła się gładko do strumyka, brodząc w nim do kolan. Świetliki latały wokół wydając z siebie przyjemne dla ucha brzęczenie.
Re: Królestwo świetlików
Tiereszkowy musiał odczekać dłuższą chwilę, nim mógł wydostać się z zamku i dotrzeć pod zakazany las. Na całych błoniach chodziły jednak liczne patrole i w pewnym momencie Borys musiał zagłębić się w ten mroczny i pełen tajemnic las, by nie zostać przyłapanym. Chodzenie poza zamkiem na całe szczęście jednak nie musiał iść zbyt daleko, by znaleźć się poza zasięgiem ewentualnych wścibskich i karzących spojrzeń nauczycieli. W małym zagajniku, znajdował się niewielki strumyk, a oświetlony był całkiem tak jasno jak w dzień.
Rosjanin rozdziawił usta z zachwytu. Czegoś takiego nie widział nigdy w swoim życiu, a śmiał twierdzić, że widział już wiele. Cały strumień oświetlony był maleńkimi, latającymi punkcikami.
- Jacię... - powiedział, dochodząc wreszcie do siebie. Papieros, którego palił w międzyczasie, zdążył już sam się dopalić i zgasnąć. Odrzucił go więc na bok i wyciągnął kolejnego. Zbyt zachwycony unoszącym się dookoła światłem, nie dostrzegł Alice, brodzącej w strumieniu.
Rosjanin rozdziawił usta z zachwytu. Czegoś takiego nie widział nigdy w swoim życiu, a śmiał twierdzić, że widział już wiele. Cały strumień oświetlony był maleńkimi, latającymi punkcikami.
- Jacię... - powiedział, dochodząc wreszcie do siebie. Papieros, którego palił w międzyczasie, zdążył już sam się dopalić i zgasnąć. Odrzucił go więc na bok i wyciągnął kolejnego. Zbyt zachwycony unoszącym się dookoła światłem, nie dostrzegł Alice, brodzącej w strumieniu.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Królestwo świetlików
- Musisz cały czas kopcić?
Volante wcześniej wyczuła doskonale znany jej zapach Krukona i towarzyszący mu odór papierosów. Była jednak święcie przekonana, że po prostu ominie to miejsce by zaszyć się gdzieś z butelką piwa. Położyła więc dłonie na biodrach i posłała Rosjaninowi wyzywające spojrzenie.
- Gdzie znowu leziesz? Chcesz żeby odjęli nam punkty?
Osoba postronna mogłaby właśnie uznać, że ta jasnowłosa uczennica napotkała właśnie jednego ze swych zagorzałych wrogów, a nie śmiertelnika, który skradł jej trupie serce. Volante pochyliła się do przodu, by zamoczyć dłonie w przyjemnie chłodnej wodzie. Jej nozdrza omył zapach słodkiej krwi krążącej w żyłach czekoladookiego czarodzieja. Wampirzyca przesunęła językiem po dolnej wardze, a następnie chlusnęła sobie w twarz lodowatą wodą, chcąc tym samym pohamować nieco swe wyostrzone zmysły. Stwarzanie tak bliskiej relacji z człowiekiem zakrawało o masochizm.
Volante wcześniej wyczuła doskonale znany jej zapach Krukona i towarzyszący mu odór papierosów. Była jednak święcie przekonana, że po prostu ominie to miejsce by zaszyć się gdzieś z butelką piwa. Położyła więc dłonie na biodrach i posłała Rosjaninowi wyzywające spojrzenie.
- Gdzie znowu leziesz? Chcesz żeby odjęli nam punkty?
Osoba postronna mogłaby właśnie uznać, że ta jasnowłosa uczennica napotkała właśnie jednego ze swych zagorzałych wrogów, a nie śmiertelnika, który skradł jej trupie serce. Volante pochyliła się do przodu, by zamoczyć dłonie w przyjemnie chłodnej wodzie. Jej nozdrza omył zapach słodkiej krwi krążącej w żyłach czekoladookiego czarodzieja. Wampirzyca przesunęła językiem po dolnej wardze, a następnie chlusnęła sobie w twarz lodowatą wodą, chcąc tym samym pohamować nieco swe wyostrzone zmysły. Stwarzanie tak bliskiej relacji z człowiekiem zakrawało o masochizm.
Re: Królestwo świetlików
- Musisz cały czas kopcić?
Tiereszkowy podskoczył jak oparzony. Dopiero po chwili dotarło do niego, skąd dochodził ten znany mu głos. Początkowo poczuł się zmieszany, jakby Alice nakryła go dumającego nad jakimś ważnym sekretem. Uśmiechnął się jednak po chwili, czując jak wraca mu dobrze znane poczucie pewności siebie.
- Taki nałóg, co ja poradzę... - westchnął, rozkładając ręce w prowizorycznym geście bezradności. Nie przejmował się jednak zbytnio ewentualnymi możliwościami wszelkich chorób, o których pomni na zdrowie swoich klientów, producenci z lubością wypisywali na paczkach papierosów. Rosjanin jednak, w minimalnym stopniu zabobonny, unikał tych, na których wypisane były groźby impotencji. Strzeżonego Merlin strzeże, jak to się zwykło mówić.
- Właśnie uniknąłem kilku patroli - powiedział z dumą. - Więc utrata punktów nam raczej nie grozi - dodał, szczerząc się w uśmiechu. Zmarszczył jednak po chwili brwi. - Gdzieś ty się podziewała tyle czasu, co? - zapytał, podchodząc do niej. Zaciągnął się kilka razy niedawno odpalonym papierosem i po chwili odrzucił go na bok, niedokończonego. Nie pomyślał nawet, że niedopałek może wzniecić pożar. Cały Borys, lekko roztrzepany, gdy znajdował się w pobliżu panny, którą kochał bardziej niżby sam chciał.
- Nie za zimna ta woda?
Tiereszkowy podskoczył jak oparzony. Dopiero po chwili dotarło do niego, skąd dochodził ten znany mu głos. Początkowo poczuł się zmieszany, jakby Alice nakryła go dumającego nad jakimś ważnym sekretem. Uśmiechnął się jednak po chwili, czując jak wraca mu dobrze znane poczucie pewności siebie.
- Taki nałóg, co ja poradzę... - westchnął, rozkładając ręce w prowizorycznym geście bezradności. Nie przejmował się jednak zbytnio ewentualnymi możliwościami wszelkich chorób, o których pomni na zdrowie swoich klientów, producenci z lubością wypisywali na paczkach papierosów. Rosjanin jednak, w minimalnym stopniu zabobonny, unikał tych, na których wypisane były groźby impotencji. Strzeżonego Merlin strzeże, jak to się zwykło mówić.
- Właśnie uniknąłem kilku patroli - powiedział z dumą. - Więc utrata punktów nam raczej nie grozi - dodał, szczerząc się w uśmiechu. Zmarszczył jednak po chwili brwi. - Gdzieś ty się podziewała tyle czasu, co? - zapytał, podchodząc do niej. Zaciągnął się kilka razy niedawno odpalonym papierosem i po chwili odrzucił go na bok, niedokończonego. Nie pomyślał nawet, że niedopałek może wzniecić pożar. Cały Borys, lekko roztrzepany, gdy znajdował się w pobliżu panny, którą kochał bardziej niżby sam chciał.
- Nie za zimna ta woda?
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Królestwo świetlików
- To go rzuć. - wzruszyła ramionami wyraźnie zdziwiona tym, że jeszcze tego nie zrobił. Postanowiła nie chwalić się jednak tym, że ostatnio wysępiła papierosa od jednego ze Ślizgonów, by spróbować tego, bez czego Borys zdaje się nie może normalnie funkcjonować.
Ze stoickim spokojem wysłuchała wyjaśnień, które pewnie przygotował sobie godzinę wcześniej, nosząc się z zamiarem opuszczenia dormitorium. Zawsze miał jakąś wymówkę. Jego jedyną bronią było takie zagadanie osoby, by nie wiedziała w zasadzie dlaczego go zaczepiła.
Alice odrzuciła warkocz na plecy i rozejrzała się wokół, pokonując kolejne kilka kroków w wodzie.
- W zamku. Gdzie miałam siedzieć? Przecież nie w Zakazanym Lesie.
Nie, skądże..., dopowiedziała w myślach, a ja jej twarzy pojawił się uśmiech, który mógł Tiereszkowemu wydawać się nieadekwatny do jej słów. Co z tego, że większość czasu spędzała na buszowaniu po terenach słynnego hogwarckiego lasu i obdzieraniu nóg przy wdrapywaniu się na drzewa.
- Sam sprawdź.
Alice była na tyle przytomna, by chlapnąć lodowatą wodą w kierunku tlącego się jeszcze papierosa. Cmoknęła pod nosem poirytowana i wytarła dłonie o materiał swej granatowej spódnicy. W jej turkusowych tęczówkach odbijały się migoczące świetliki.
Ze stoickim spokojem wysłuchała wyjaśnień, które pewnie przygotował sobie godzinę wcześniej, nosząc się z zamiarem opuszczenia dormitorium. Zawsze miał jakąś wymówkę. Jego jedyną bronią było takie zagadanie osoby, by nie wiedziała w zasadzie dlaczego go zaczepiła.
Alice odrzuciła warkocz na plecy i rozejrzała się wokół, pokonując kolejne kilka kroków w wodzie.
- W zamku. Gdzie miałam siedzieć? Przecież nie w Zakazanym Lesie.
Nie, skądże..., dopowiedziała w myślach, a ja jej twarzy pojawił się uśmiech, który mógł Tiereszkowemu wydawać się nieadekwatny do jej słów. Co z tego, że większość czasu spędzała na buszowaniu po terenach słynnego hogwarckiego lasu i obdzieraniu nóg przy wdrapywaniu się na drzewa.
- Sam sprawdź.
Alice była na tyle przytomna, by chlapnąć lodowatą wodą w kierunku tlącego się jeszcze papierosa. Cmoknęła pod nosem poirytowana i wytarła dłonie o materiał swej granatowej spódnicy. W jej turkusowych tęczówkach odbijały się migoczące świetliki.
Re: Królestwo świetlików
- Znam każdy zakątek zamku, ale nie widziałem cię w nim co najmniej od tygodnia! - powiedział z nutą skargi w głosie. Nie śledził jej i nie kazał też jej śledzić kilku swoim wybitnie zaufanym młodszym kolegom... To dzięki nim zresztą wiedział bardzo często, co się dzieje w zamku. Od kilku już lat tworzył w szkole siatkę swoich informatorów. Nie było więc takiego miejsca i takich historii, o których by nie słyszał. Tego Volante jednak nie mogła wiedzieć.
- Nie rzucę... - dodał jeszcze, spoglądając na oblewany wodą niedopałek. Ta dziewczyna miała zdecydowanie więcej rozsądku niż Rosjanin.
Borys czasami chciał rzucić palenie. Świtała mu w głowie taka myśl, że może byłby wtedy zdrowszy, nie kaszlał by tak czy cokolwiek... Prędko jednak wybijał sobie tę myśl z głowy. Lubił palić i nie miał zamiaru tego zmieniać.
- Nie, dzięki, kąpałem się niedawno - skwitował jej genialny pomysł wejścia do wody. Zamiast tego usiadł na pobliskiej gałęzi, która jako jedna z nielicznych wydawała się być w miarę stabilna i rozsiadł się wygodnie, opierając stopę lewej nogi na prawym kolanie. Wyciągnął z kieszeni szarej bluzy puszkę piwa i otworzył ją z syczącym dźwiękiem.
- Chcesz? - zapytał, szczerząc do niej uśmiechając się zawadiacko.
- Nie rzucę... - dodał jeszcze, spoglądając na oblewany wodą niedopałek. Ta dziewczyna miała zdecydowanie więcej rozsądku niż Rosjanin.
Borys czasami chciał rzucić palenie. Świtała mu w głowie taka myśl, że może byłby wtedy zdrowszy, nie kaszlał by tak czy cokolwiek... Prędko jednak wybijał sobie tę myśl z głowy. Lubił palić i nie miał zamiaru tego zmieniać.
- Nie, dzięki, kąpałem się niedawno - skwitował jej genialny pomysł wejścia do wody. Zamiast tego usiadł na pobliskiej gałęzi, która jako jedna z nielicznych wydawała się być w miarę stabilna i rozsiadł się wygodnie, opierając stopę lewej nogi na prawym kolanie. Wyciągnął z kieszeni szarej bluzy puszkę piwa i otworzył ją z syczącym dźwiękiem.
- Chcesz? - zapytał, szczerząc do niej uśmiechając się zawadiacko.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Królestwo świetlików
Alice zmrużyła powieki i wlepiła spojrzenie swych błękitnych, bystrych tęczówek w swego rózmówcę.
- Myślałam, że nie interesuje Cię nic poza piciem i paleniem. - wypaliła bez ogródek, podchodząc do miejsca, w którym woda sięgała już do połowy jej ud. Krawędź granatowej spódniczki od kilku dobrych metrów leżała już swobodnie na wodzie i poruszała się pod wpływem fal wywoływanych kolejnymi krokami młodziutkiej czarownicy. Gdzieś obok przebiegła spłoszona sarna. Wampirzyca odwróciła się gwałtownie przez ramię, zerkając w leśną gęstwinę malującą się ponad głową Borysa.
Całe szczęście, że nie wiedziała o całym sztabie uczniów szpiegujących zamek dla Tiereszkowego. Wystarczyło, że Sophie porozstawiała wszędzie swoje marionetki, które zbierały wszystkie najnowsze plotki. Volante przemykała zazwyczaj przez pokój wspólny z dłońmi zaciśniętymi na małżowinach usznych, nie chcąc doświadczyć nawet kawałka ze szkolnych plotek. Nie miała pojęcia jak można tak bardzo interesować się życiem innych. Według tej jasnowłosej Krukonki było to co najmniej dziwne. I niepokojące.
- Tak? Nie czuć. - uśmiechnęła się paskudnie, ostentacyjnie zatykając nos gdy przeszedł obok, by przysiąść na jakiejś spróchniałej gałęzi. W jej niebieskich oczach pojawiły się chochliki. Przecież nie dokuczała mu specjalnie! Nie jej wina, że napatoczył się pod rękę akurat wtedy, gdy była głodna. Nawet głodny trup jest poddenerwowany.
- Nie.
Powinien już przywyknąć do tego, że nie darzyła mugolskich używek wielką sympatią. Fakt, że napiła się kilka razy na szkolnej imprezie wynikał z tego, że nie chciała by suszył jej głowę o to, że jest sztywna. Co miała mu powiedzieć? Że trupy z natury rzeczy są sztywne? Wlewała więc w siebie kolejne kieliszki po jakimś czasie udając, że uderzyły jej do głowy.
- Myślałam, że nie interesuje Cię nic poza piciem i paleniem. - wypaliła bez ogródek, podchodząc do miejsca, w którym woda sięgała już do połowy jej ud. Krawędź granatowej spódniczki od kilku dobrych metrów leżała już swobodnie na wodzie i poruszała się pod wpływem fal wywoływanych kolejnymi krokami młodziutkiej czarownicy. Gdzieś obok przebiegła spłoszona sarna. Wampirzyca odwróciła się gwałtownie przez ramię, zerkając w leśną gęstwinę malującą się ponad głową Borysa.
Całe szczęście, że nie wiedziała o całym sztabie uczniów szpiegujących zamek dla Tiereszkowego. Wystarczyło, że Sophie porozstawiała wszędzie swoje marionetki, które zbierały wszystkie najnowsze plotki. Volante przemykała zazwyczaj przez pokój wspólny z dłońmi zaciśniętymi na małżowinach usznych, nie chcąc doświadczyć nawet kawałka ze szkolnych plotek. Nie miała pojęcia jak można tak bardzo interesować się życiem innych. Według tej jasnowłosej Krukonki było to co najmniej dziwne. I niepokojące.
- Tak? Nie czuć. - uśmiechnęła się paskudnie, ostentacyjnie zatykając nos gdy przeszedł obok, by przysiąść na jakiejś spróchniałej gałęzi. W jej niebieskich oczach pojawiły się chochliki. Przecież nie dokuczała mu specjalnie! Nie jej wina, że napatoczył się pod rękę akurat wtedy, gdy była głodna. Nawet głodny trup jest poddenerwowany.
- Nie.
Powinien już przywyknąć do tego, że nie darzyła mugolskich używek wielką sympatią. Fakt, że napiła się kilka razy na szkolnej imprezie wynikał z tego, że nie chciała by suszył jej głowę o to, że jest sztywna. Co miała mu powiedzieć? Że trupy z natury rzeczy są sztywne? Wlewała więc w siebie kolejne kieliszki po jakimś czasie udając, że uderzyły jej do głowy.
Re: Królestwo świetlików
- Ach, Alice... widzisz, jak ty mało o mnie wiesz! - powiedział Rosjanin z udawanym obruszeniem. Po chwili jednak na jego twarz powrócił normalny wyraz twarzy. - Wbrew pozorom mam wiele zainteresowań, tak w ogóle.
Być może, gdyby Alice wiedziała, czym się zajmował na swoich długich i nagłych wyjazdach do Rosji, miałaby o nim nieco inne zdanie. Całe szczęście jednak, tego też nie wiedziała. Jak to mówią, "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz". Tiereszkowy zaś nie miał zamiaru pozbawiać swojej ukochanej spokojnych nocy. Nie wiedział jednak, że sen nie jest jej zbytnio potrzebny do szczęścia, a nocami ta rudowłosa istota ma inne zajęcia.
Borys upił kilka łyków wciąż chłodnego piwa. Mimo iż nie był najmocniejszy z zaklęć, to opanował kilka jego zdaniem przydatnych formułek. W tym między innymi tę, która umożliwiała utrzymywanie chłodnej temperatury wybranych przedmiotów. Jednym słowem, przymroził nieco puszkę. Dzięki temu mógł rozkoszować się chłodnym piwem.
- Ładnie tu - stwierdził, spoglądając wciąż z lekkim zdumieniem na fruwające w powietrzu maleńkie, świetlne punkciki.
Być może, gdyby Alice wiedziała, czym się zajmował na swoich długich i nagłych wyjazdach do Rosji, miałaby o nim nieco inne zdanie. Całe szczęście jednak, tego też nie wiedziała. Jak to mówią, "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz". Tiereszkowy zaś nie miał zamiaru pozbawiać swojej ukochanej spokojnych nocy. Nie wiedział jednak, że sen nie jest jej zbytnio potrzebny do szczęścia, a nocami ta rudowłosa istota ma inne zajęcia.
Borys upił kilka łyków wciąż chłodnego piwa. Mimo iż nie był najmocniejszy z zaklęć, to opanował kilka jego zdaniem przydatnych formułek. W tym między innymi tę, która umożliwiała utrzymywanie chłodnej temperatury wybranych przedmiotów. Jednym słowem, przymroził nieco puszkę. Dzięki temu mógł rozkoszować się chłodnym piwem.
- Ładnie tu - stwierdził, spoglądając wciąż z lekkim zdumieniem na fruwające w powietrzu maleńkie, świetlne punkciki.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Królestwo świetlików
Wiedzieli więc o sobie coś oprócz tego jak się nazywają? Jedno z premedytacją okłamywało drugie w imię wyższego dobra. Volante na dobrą sprawę powinna była dać mu wybór, zwłaszcza, że każde ich spotkanie było narażeniem jego życia. Wrogowie Borysa niewiele mogliby jej zaszkodzić podczas przypadkowego spotkania.
- Bo nic mi nie mówisz. Nie mam zamiaru Cię śledzić. - burknęła urażona jego uwagą. Przez chwilę nawet zawahała się, czy nie powiedzieć mu o swoim sekrecie. Traktowała go trochę jak szczeniaczka, któremu trzeba od czasu do czasu poświęcić trochę uwagi. A przecież miał prawo wyboru. Nie w guście każdego leży umawianie się z truchłem.
Wampirzyca kompletnie zignorowała jego ostatnie słowa, zaaferowana tłumieniem bicia serca Krukona, które docierało do jej uwrażliwionych uszu. Była głodna i poniekąd dlatego wybrała to osamotnione, opuszczone miejsce, by przygotować się na polowanie. A nie po to, by przełykać głośno ślinę zastanawiając się ile jeszcze może wytrzymać, nim zatopi swoje kły w ciepłej, człowieczej szyi. Po ostatnim wypadzie do Zakazanego Lasu pałała awersją do atakowania futerkowych zwierząt. Sierść wchodziła między zęby.
- Znowu jedziesz na całe wakacje do Rosji? - spytała po chwili niezręcznej ciszy, jaka zapadła na polance. Zabrnęła już w wodzie tak daleko, że sięgała jej do bioder. Rozejrzawszy się wokół zaczęła szukać dogodnego miejsca do wyjścia ze strumienia.
- Bo nic mi nie mówisz. Nie mam zamiaru Cię śledzić. - burknęła urażona jego uwagą. Przez chwilę nawet zawahała się, czy nie powiedzieć mu o swoim sekrecie. Traktowała go trochę jak szczeniaczka, któremu trzeba od czasu do czasu poświęcić trochę uwagi. A przecież miał prawo wyboru. Nie w guście każdego leży umawianie się z truchłem.
Wampirzyca kompletnie zignorowała jego ostatnie słowa, zaaferowana tłumieniem bicia serca Krukona, które docierało do jej uwrażliwionych uszu. Była głodna i poniekąd dlatego wybrała to osamotnione, opuszczone miejsce, by przygotować się na polowanie. A nie po to, by przełykać głośno ślinę zastanawiając się ile jeszcze może wytrzymać, nim zatopi swoje kły w ciepłej, człowieczej szyi. Po ostatnim wypadzie do Zakazanego Lasu pałała awersją do atakowania futerkowych zwierząt. Sierść wchodziła między zęby.
- Znowu jedziesz na całe wakacje do Rosji? - spytała po chwili niezręcznej ciszy, jaka zapadła na polance. Zabrnęła już w wodzie tak daleko, że sięgała jej do bioder. Rozejrzawszy się wokół zaczęła szukać dogodnego miejsca do wyjścia ze strumienia.
Re: Królestwo świetlików
Ich związek był zadziwiający, to pewne. Próba ochrony drugiej osoby przed czymś, przed czym ona sama powinna się umieć obronić. Lub choćby - powinna posiąść wiedzę o możliwym zagrożeniu. Nic takiego jednak nie następowała i każde z nich myślało, że jest sprytniejsze od drugiego, bo je chroni i otacza opieką. Ot, takie wyrazy miłości.
- To dobrze, bo wówczas nie spotykalibyśmy się pewnie w ogóle.
Borys nie zdawał sobie do końca sprawy ze swojej hipokryzji. Gdyby dowiedział się, że Alice go śledzi, zapewne nie chciałby jej już nigdy więcej widzieć. W jego mniemaniu bowiem, jeśliby mu nie ufała (a tego by to było wyrazem), to jaki sens miałoby dalsze spotykanie się. On zaś robił dokładnie to, czego nie chciał z jej strony. Sprawdzał ją. Lub może nie tyle sprawdzał, co po prostu miał porozstawiane w całym zamku swoje oczy i uszy, które łaskawie donosiły mu, co i gdzie się dzieje. Przy okazji zaś zawiadamiały go o poczynaniach Volante.
- Znowu jedziesz na całe wakacje do Rosji?
Tiereszkowy spojrzał na nią z lekkim smutkiem.
- Mam nadzieję, że nie... - odpowiedział wreszcie. Dopił piwo do końca, zgniótł puszkę i położył ją przy swojej nodze. - Ale część na pewno spędzę tam. A ty, dokąd się wybierasz? - zapytał, przyglądając się jej poczynaniom. Zaczynał mieć wrażenie, że Alice zmierza w dalszą część zakazanego lasu.
- Dokąd idziesz? - zmarszczył brwi.
- To dobrze, bo wówczas nie spotykalibyśmy się pewnie w ogóle.
Borys nie zdawał sobie do końca sprawy ze swojej hipokryzji. Gdyby dowiedział się, że Alice go śledzi, zapewne nie chciałby jej już nigdy więcej widzieć. W jego mniemaniu bowiem, jeśliby mu nie ufała (a tego by to było wyrazem), to jaki sens miałoby dalsze spotykanie się. On zaś robił dokładnie to, czego nie chciał z jej strony. Sprawdzał ją. Lub może nie tyle sprawdzał, co po prostu miał porozstawiane w całym zamku swoje oczy i uszy, które łaskawie donosiły mu, co i gdzie się dzieje. Przy okazji zaś zawiadamiały go o poczynaniach Volante.
- Znowu jedziesz na całe wakacje do Rosji?
Tiereszkowy spojrzał na nią z lekkim smutkiem.
- Mam nadzieję, że nie... - odpowiedział wreszcie. Dopił piwo do końca, zgniótł puszkę i położył ją przy swojej nodze. - Ale część na pewno spędzę tam. A ty, dokąd się wybierasz? - zapytał, przyglądając się jej poczynaniom. Zaczynał mieć wrażenie, że Alice zmierza w dalszą część zakazanego lasu.
- Dokąd idziesz? - zmarszczył brwi.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Królestwo świetlików
Do całej gamy intensywnych zapachów dołączył odór mokrego psa. Volante zmarszczyła swój lekko zadarty nos zupełnie jakby ktoś położył obok gnijącą rybę. Zmarszczyła brwi i znów przeniosła spojrzenie na leśną gęstwinę. Umysł Borysa przytępiony alkoholem nie zarejestrował pewnie trzasku łamanych gałęzi, podczas gdy Krukonka niemal zgrzytała zębami w reakcji na intensywne dźwięki. Kompletnie zignorowała wypowiadane przez niego słowa. Nie tylko te dotyczące śledzenia, ale również wakacji spędzanych w rodzinnym kraju. Jej głowa zaprzątnięta była teraz zgoła innymi rzeczami.
- Muszę coś sprawdzić. Poczekaj tutaj. - Alice szybko wydostała sie ze strumyka. Granatowa, kompletnie mokra spódniczka natychmiast oblepiła jej szczupłe uda. Dziewczyna znajdowała się teraz we własnym świecie. Świecie, który był przepełniony zapachami, dźwiękami i ym wszystkim, co mózg człowieka na co dzień ignorował, by normalnie funkcjonować. Volante nie zerknęła nawet na porzucone w pobliżu starego konara buty.
- Nie ruszaj się stąd.
Po raz ostatni zwróciła się do Borysa, nim odwróciła się na pięcie, początkowo udając że zmierza do wyjścia z Zakazanego Lasu. Znała Tiereszkowego na tyle, że najpewniej polazłby za nią, gdyby okazało się, że zmierza do serca lasu. Wampirzyca zniknąwszy z oczu Rosjanina rzuciła się w szaleńczy pęd, tropiąc wilkołaka, który kilkanaście minut temu przekroczył granicę gęstwiny.
- Muszę coś sprawdzić. Poczekaj tutaj. - Alice szybko wydostała sie ze strumyka. Granatowa, kompletnie mokra spódniczka natychmiast oblepiła jej szczupłe uda. Dziewczyna znajdowała się teraz we własnym świecie. Świecie, który był przepełniony zapachami, dźwiękami i ym wszystkim, co mózg człowieka na co dzień ignorował, by normalnie funkcjonować. Volante nie zerknęła nawet na porzucone w pobliżu starego konara buty.
- Nie ruszaj się stąd.
Po raz ostatni zwróciła się do Borysa, nim odwróciła się na pięcie, początkowo udając że zmierza do wyjścia z Zakazanego Lasu. Znała Tiereszkowego na tyle, że najpewniej polazłby za nią, gdyby okazało się, że zmierza do serca lasu. Wampirzyca zniknąwszy z oczu Rosjanina rzuciła się w szaleńczy pęd, tropiąc wilkołaka, który kilkanaście minut temu przekroczył granicę gęstwiny.
Re: Królestwo świetlików
Alice wydawała się nieobecna. Zbyt nieobecna, nawet jak na nią. Borys zmarszczył brwi. Ich związek opierał się jednak na niesamowitej ilości zaufania. Pozwalali sobie na wiele, zwłaszcza on. Francuzka akceptowała jego wyjazdy do Rosji, choć wyrzucała mu za każdym razem, gdy się widzieli, że znowu zniknął. Zrywali, wracali do siebie... błędne koło, z którego żadne z nich nie umiało i raczej nie chciało się wyrwać. Może byli sobie przeznaczeni?
- Alice? - Borys próbował wyrwać ją z transu, w który wpadła. Dziewczyna jednak rozglądała się bacznie dookoła.
- Muszę coś sprawdzić. (...) Nie ruszaj się stąd.
- Ala! - krzyknął za nią, ta jednak pomknęła już w stronę błoni. Tiereszkowy westchnął zdezorientowany, złapał puszkę, którą położył uprzednio na ziemi i ruszył za nią. Miał nadzieję spotkać ją przy wyjściu z zakazanego lasu, tam jej jednak nie było.
- Alice? - zapytał ponownie głuchą ciszę dookoła. Nie wiedząc, co ma robić, poczekał kilka, kilkanaście a może kilkadziesiąt minut. Francuzki jednak nigdzie nie było. Zmartwiony, poszedł więc w kierunku zamku, unikając kilku patroli.
- Alice? - Borys próbował wyrwać ją z transu, w który wpadła. Dziewczyna jednak rozglądała się bacznie dookoła.
- Muszę coś sprawdzić. (...) Nie ruszaj się stąd.
- Ala! - krzyknął za nią, ta jednak pomknęła już w stronę błoni. Tiereszkowy westchnął zdezorientowany, złapał puszkę, którą położył uprzednio na ziemi i ruszył za nią. Miał nadzieję spotkać ją przy wyjściu z zakazanego lasu, tam jej jednak nie było.
- Alice? - zapytał ponownie głuchą ciszę dookoła. Nie wiedząc, co ma robić, poczekał kilka, kilkanaście a może kilkadziesiąt minut. Francuzki jednak nigdzie nie było. Zmartwiony, poszedł więc w kierunku zamku, unikając kilku patroli.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Królestwo świetlików
W zamieszaniu poprzedniego dnia zgubienie Antka było nieuniknione. Już samo to, że siedzieli przy oddzielnych stołach sprawiało, że późniejsze odnalezienie się wcale nie było proste. Ostatecznie więc dała za wygraną i po wieczorze spędzonym u boku Puchonów, pozwoliła sobie na zasłużony wypoczynek. Wrażenia ostatnich dni zapewniły jej mocny, głęboki sen.
Dopiero o świcie postanowiła działać. To oczywiste, że nie zamierzała pozostawić rozmowy ze Ślizgonem urwanej w połowie - a kiedy, jak nie teraz, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem zajęć i wpadnięciem w rytm szkolnego życia, mogli ją dokończyć? Na hogwarckim korytarzu złapała więc jednego ze znajomych Ślizgonów, przekazała mu, gdzie będzie czekać na Anthony'ego i pewna, że informacja ta dotrze do głównego zainteresowanego, parę chwil później znajdowała się już w Zakazanym Lesie. Królestwo Świetlików było jednym z niewielu miejsc, w których można było liczyć na święty spokój i brak wielce zainteresowanych gapiów.
Po drodze zsuwając buty, na boso weszła do wartkiego strumienia, zatrzymując się dopiero przy jednym z tych kamieni, które zapewnić jej mogły odpowiednią dawkę wygody. Przysiadając na skalnym odłamku wygładziła spódnicę szkolnego mundurka i westchnęła cicho. Pytanie o to, co będzie musiała powiedzieć Wilsonowi i jak to się skończy nurtowało ją już od poprzedniego wieczora, a teraz zupełnie zagłuszyło inne myśli.
Dopiero o świcie postanowiła działać. To oczywiste, że nie zamierzała pozostawić rozmowy ze Ślizgonem urwanej w połowie - a kiedy, jak nie teraz, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem zajęć i wpadnięciem w rytm szkolnego życia, mogli ją dokończyć? Na hogwarckim korytarzu złapała więc jednego ze znajomych Ślizgonów, przekazała mu, gdzie będzie czekać na Anthony'ego i pewna, że informacja ta dotrze do głównego zainteresowanego, parę chwil później znajdowała się już w Zakazanym Lesie. Królestwo Świetlików było jednym z niewielu miejsc, w których można było liczyć na święty spokój i brak wielce zainteresowanych gapiów.
Po drodze zsuwając buty, na boso weszła do wartkiego strumienia, zatrzymując się dopiero przy jednym z tych kamieni, które zapewnić jej mogły odpowiednią dawkę wygody. Przysiadając na skalnym odłamku wygładziła spódnicę szkolnego mundurka i westchnęła cicho. Pytanie o to, co będzie musiała powiedzieć Wilsonowi i jak to się skończy nurtowało ją już od poprzedniego wieczora, a teraz zupełnie zagłuszyło inne myśli.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach