Miodowe Królestwo
+11
Asim Bahar
Zoja Yordanova
Rosalie Fitzpatrick
Iskra Ognianova
Felicjan Goździk
Milo Aslow
Suzanne Castellani
Meredith Cooper
Gabriel Griffiths
Ana Vedran
Konrad Moore
15 posters
Magic Land :: Hogsmeade :: BARY I SKLEPY
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Miodowe Królestwo
Największy sklep ze słodyczami czarodziejów oferuje:
* SŁODKOŚCI
Pieprzne diabełki
Ślimaki-gumiaki
Kremowe bryły nugatu
Kostki lodów kokosowych
Toffi o barwie miodu
Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta
Musy-świstusy
Lodowe kulki umożliwiające lewitację
Gumy do żucia Drooblesa
Lodowe myszy
Miętowe ropuchy
Cukrowe pióra do pisania
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Miodowe Królestwo
Co robić może zwykła studentka Aurorstwa o tej porze w takim sklepie? Odpowiedź jest banalnie prosta: uzupełniać słodyczowe zapasy! Wszyscy bowiem nie od dziś wiedzieli, że najlepsze słodkości na całym świecie można było znaleźć w Miodowym Królestwie znajdującym się w chyba największej wiosce czarodziejów- Hogsmeade. Ana tak naprawdę nie rozumiała dlaczego nazywa się to miejsce "wioską", skoro rozmiarami przypominało małe miasto. Określenie "miasteczko" z pewnością o wiele lepiej oddawałoby stan rzeczywisty. Ubrana w zwykłą, letnią sukienkę w kolorze miętowym z dość sporą, czarną torbą na ramieniu, w zwykłych czarnych trampkach przechadzała się pomiędzy regałami i gablotkami z najróżniejszymi przysmakami. Co chwila zerkała na zegarek jakby nie chcąc przegapić godziny zamknięcia i nie robić pracownikom zbędnej roboty w postaci zostawania po godzinach. Miała jednak jeszcze czas, więc nie widziała nic złego w swoim niezdecydowaniu. Nie dziwmy się! Tyle smakołyków, a musiała na coś jasno się zdecydować. Nie mogła sobie pozwolić na zbyt dużą dawkę cukrów, bo zapewne roztyłaby się szybciej niżby skończyła dojeść ostatniego cukierka. A o formę musiała dbać! I tak, aż dziw, że była tutaj tuż przed zamknięciem. Zapewne gdyby nie problemy z remontem uczelni które musiała w jakiś babski sposób odreagować nie byłoby jej tutaj. Odrzuciła do tyłu swoje długie, nieco zakręcone włosy wpatrując się z zaintrygowaniem w coś co zwało się "Lodowymi myszami". Przygryzła nieco wargę przechylając głowę... brzmi kusząco, czyż nie?
Ana VedranAuror - Urodziny : 20/05/1989
Wiek : 35
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : półkrwi.
Re: Miodowe Królestwo
Uczniowie mieli kategoryczny zakaz opuszczania zamku w trakcie tygodnia. To samo powinno dotyczyć nauczycieli, ale Gabriel brał ostatnio tak dużo dyżurów wieczornych na korytarzach, że postanowił dzisiaj się wymsknąć. Bez obowiązków, bez zaległych szlabanów, po prostu od godziny 19 miał czas tylko dla siebie. Dlatego też wybrał się na wycieczkę do Hogsmeade. Impreza u jego znajomej się przedłużyła i nie miał czasu zrobić zakupów przed rozpoczęciem tygodnia. Jego pierwszym przystankiem był zwyczajowo bar. Miał być również ostatnim, ale wypity nauczyciel po trzech szklankach ognistej whiskey nabrał ochoty na coś słodkiego. Pech chciał, że Miodowe Królestwo nie zostało jeszcze zamknięte.
Jak zwykle nienagannie ubrany, pachnący męskim piżmem, Gabriel Gryffiths, nie przeszedł ulicą niezauważalny. Nie tylko urok osobisty tego czarodzieja był dzisiaj widoczny, ale również leciutkie odurzenie alkoholowe. Chyba stres dzisiejszego dnia sprawił, że nauczyciel miał tego wieczoru o wiele słabszą głowę niż zwykle. Wszedł do sklepu ze słodyczami, z lekko przymrużonymi oczami by dostrzec cennik. Wzrok już nie ten profesorze? Podszedł do brunetki, nachylającej się w tym czasie nad obiecująco brzmiącymi smakołykami.
- Czy to... Myszki? - zagaił uroczym tembrem, niskiego głosu.
- A lśniące muszelki gdzie są? - rozejrzał się po półkach. Oczywiście nie mógł podejść do brzydko wyglądających sprzedających, a stać przy ślicznej brunetce.
Jak zwykle nienagannie ubrany, pachnący męskim piżmem, Gabriel Gryffiths, nie przeszedł ulicą niezauważalny. Nie tylko urok osobisty tego czarodzieja był dzisiaj widoczny, ale również leciutkie odurzenie alkoholowe. Chyba stres dzisiejszego dnia sprawił, że nauczyciel miał tego wieczoru o wiele słabszą głowę niż zwykle. Wszedł do sklepu ze słodyczami, z lekko przymrużonymi oczami by dostrzec cennik. Wzrok już nie ten profesorze? Podszedł do brunetki, nachylającej się w tym czasie nad obiecująco brzmiącymi smakołykami.
- Czy to... Myszki? - zagaił uroczym tembrem, niskiego głosu.
- A lśniące muszelki gdzie są? - rozejrzał się po półkach. Oczywiście nie mógł podejść do brzydko wyglądających sprzedających, a stać przy ślicznej brunetce.
Re: Miodowe Królestwo
Lodowe myszki? Nie, to chyba bardziej dla kotów, a ona kota bynajmniej nie przypominała. Mimo to, nie ruszyła się choćby o cal wpatrzona w niebieskie lody w kształcie gryzoni. Z zamyślenia wyrwał ją głos mężczyzny tuż obok niej. Drgnęła delikatnie, po czym posłała mu dość przyjazny uśmiech.
- Tak, tak, lodowe myszki. - potwierdziła i zajrzała znów ciekawsko do lodówki. Obok myszek leżały kostki lodów kokosowych, a te wyglądały o wiele apetyczniej. Umysł Any o tej porze jakby z opóźnieniem odbierał to co zarejestrowały oczy brunetki. Kiedy więc z lekkim opóźnieniem dotarło do niej, że mężczyzna obok jest niezwykle wręcz przystojny, do jej uszu dotarło pytanie. Spojrzała więc na niego znów, tym razem przywiązując większą uwagę do wyglądu też oto przedstawiciela płci przeciwnej. Spóźniony zapłon, ale zawsze.
- Lśniące muszelki? - zastanowiła się przez chwilę: - Chyba widziałam je tam. - wskazała mu dłonią na przeszklone gablotki, za którymi znajdowały się przeróżne pyszności. Panna Vedran obeszła już pół sklepu, ale wciąż nie odnalazła niczego, co usatysfakcjonowałoby jej podniebienie. Nie była jakąś wielką smakoszką słodyczy, bo niebywale rzadko je jadała, ale kiedy miała już coś zjeść, chciała, aby było to coś naprawdę dobrego.
- Przepraszam... Czy mógłby mi Pan coś polecić? Zbyt bogata oferta jak na mnie. - odezwała się do mężczyzny, który jeszcze nie zdążył ruszyć na podbój lśniących muszelek. Duże, czekoladowe oczy utkwiła w jego twarzy oczekując jakiejś sensownej odpowiedzi, a na jej wargach pojawił się zwykły, grzeczny uśmiech.
- Tak, tak, lodowe myszki. - potwierdziła i zajrzała znów ciekawsko do lodówki. Obok myszek leżały kostki lodów kokosowych, a te wyglądały o wiele apetyczniej. Umysł Any o tej porze jakby z opóźnieniem odbierał to co zarejestrowały oczy brunetki. Kiedy więc z lekkim opóźnieniem dotarło do niej, że mężczyzna obok jest niezwykle wręcz przystojny, do jej uszu dotarło pytanie. Spojrzała więc na niego znów, tym razem przywiązując większą uwagę do wyglądu też oto przedstawiciela płci przeciwnej. Spóźniony zapłon, ale zawsze.
- Lśniące muszelki? - zastanowiła się przez chwilę: - Chyba widziałam je tam. - wskazała mu dłonią na przeszklone gablotki, za którymi znajdowały się przeróżne pyszności. Panna Vedran obeszła już pół sklepu, ale wciąż nie odnalazła niczego, co usatysfakcjonowałoby jej podniebienie. Nie była jakąś wielką smakoszką słodyczy, bo niebywale rzadko je jadała, ale kiedy miała już coś zjeść, chciała, aby było to coś naprawdę dobrego.
- Przepraszam... Czy mógłby mi Pan coś polecić? Zbyt bogata oferta jak na mnie. - odezwała się do mężczyzny, który jeszcze nie zdążył ruszyć na podbój lśniących muszelek. Duże, czekoladowe oczy utkwiła w jego twarzy oczekując jakiejś sensownej odpowiedzi, a na jej wargach pojawił się zwykły, grzeczny uśmiech.
Ana VedranAuror - Urodziny : 20/05/1989
Wiek : 35
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : półkrwi.
Re: Miodowe Królestwo
Zastanowił się chwilę. Tak właściwie po co tu przyszedł? Miał ochotę na słodkie, słodkie...? czekoladowe? ... kwaskawe? Wybór był zdecydowanie zbyt duży. Dlatego pytanie się go o radę nie było chyba udanym pomysłem. Gabriel minął Anę, podchodząc do lady z poruszającymi się żelkami - wężami. Najwyraźniej stracił już zainteresowanie muszelkami. Rozbawiło go, że się nie zarumieniła jak kasjerka, która usłyszała jego pytanie. Nie każdy ma takie kosmate myśli, kiedy słyszy o lśniących muszelkach, Pani Dolores.
Krótkie spojrzenie na owocowe żelki i zaraz przerzucenie wzroku na panienkę Verdan, która z nadzieją utkwiła w nim swoje czekoladowe oczęta. Kiwnął głową na półeczki, nad którymi się nachylał.
- A może coś owocowego? Malinowe muffiny mają przepyszny sok w środku - powiedział, odwzajemniając uśmiech dziewczynie.
Miał kłopoty ze skojarzeniem jej ze szkoły. Może nie była już uczennicą, kiedy został nauczycielem?
Niestety ich rozmowę przeszkodziła wcześniej wspomniana już Dolores, która klikała od jakiegoś czasu ze zniecierpliwieniem w kasę. Od pięciu minut powinna być już po pracy, a oni przedłużali. Nie trudno stracić poczucie czasu w miłym towarzystwie. Gabriel przeprosił uprzejmie Anę i poprosił ją aby dokonała już zakupu. Wzięli w końcu cokolwiek, ale dużo. Zrezygnowali w tej sposób z wątpliwej przyjemności spotkania się z mężem tej pani.
Pożegnali się przed sklepem i każde powędrowało w swoją stronę.
//nie będę blokować postaci, przepraszam
Krótkie spojrzenie na owocowe żelki i zaraz przerzucenie wzroku na panienkę Verdan, która z nadzieją utkwiła w nim swoje czekoladowe oczęta. Kiwnął głową na półeczki, nad którymi się nachylał.
- A może coś owocowego? Malinowe muffiny mają przepyszny sok w środku - powiedział, odwzajemniając uśmiech dziewczynie.
Miał kłopoty ze skojarzeniem jej ze szkoły. Może nie była już uczennicą, kiedy został nauczycielem?
Niestety ich rozmowę przeszkodziła wcześniej wspomniana już Dolores, która klikała od jakiegoś czasu ze zniecierpliwieniem w kasę. Od pięciu minut powinna być już po pracy, a oni przedłużali. Nie trudno stracić poczucie czasu w miłym towarzystwie. Gabriel przeprosił uprzejmie Anę i poprosił ją aby dokonała już zakupu. Wzięli w końcu cokolwiek, ale dużo. Zrezygnowali w tej sposób z wątpliwej przyjemności spotkania się z mężem tej pani.
Pożegnali się przed sklepem i każde powędrowało w swoją stronę.
//nie będę blokować postaci, przepraszam
Re: Miodowe Królestwo
Bo we wszechświecie jest tak, że mężczyzn intrygują te nieosiągalne kobiety i odwrotnie. Zainteresowanie płci pięknej postacią Gabrysia, pochlebiało mu, ale jednocześnie zachowywał się bardziej jak gwiazda filmowa, a nie ich znajomy czy kandydat na chłopaka. Miał swój fan klub, który bardzo kochał i pielęgnował, ale nie zamierzał przejść przez granicę dystansu między idolem - nauczycielem, a uczniem.
Meredith należała ewidentnie do tej nielicznej grupy dziewcząt odpornych na jego urok. Tyle zdążył się przekonać po lekko zjadliwej batalii przeprowadzonej z nią w drodze do Miodowego Królestwa. Nie dawała się zaczepiać, szturchać, łapać za rękę. Dalej broniła się swoim dobrym imieniem i niedojrzałością Griffiths'a. Na co dzień się tak nie zachowywał, ale przy dobrej znajomej z akademika pozwalał sobie na odrobinę szaleństwa. Bawiło go to, że tak bardzo przejmuje się opinią publiczną. Wygłosił oczywiście swoje zdanie na ten temat, mówiąc znów, że piszą bzdury by sobie po prostu popisać... I właściwie jemu to nie przeszkadza dopóki naprawdę dziennikarze nie wejdą do jego prywatnego życia z buciorami. Bo tej sytuacji z Jane nie można było nazwać jednoznaczną, skoro wiedział, że naprawdę był grzeczny. Ot, przyjacielskie odwiedziny i spanie na kanapie.
- Ale Max się zdziwi, gdy się dowie kto ze mną pracuje w szkole. Widzieliśmy się w ostatnim tygodniu w Trzech Miotłach, ale nie mieliśmy okazji pogadać o dawnych czasach... Więcej działo się w życiu, a potem wezwały go obowiązki. Aurorzy - skwitował, przepuszczając Mer w drzwiach do świata cukierków. Już od wejścia czuć było w powietrzu unoszącą się słodycz i ciepło.
Meredith należała ewidentnie do tej nielicznej grupy dziewcząt odpornych na jego urok. Tyle zdążył się przekonać po lekko zjadliwej batalii przeprowadzonej z nią w drodze do Miodowego Królestwa. Nie dawała się zaczepiać, szturchać, łapać za rękę. Dalej broniła się swoim dobrym imieniem i niedojrzałością Griffiths'a. Na co dzień się tak nie zachowywał, ale przy dobrej znajomej z akademika pozwalał sobie na odrobinę szaleństwa. Bawiło go to, że tak bardzo przejmuje się opinią publiczną. Wygłosił oczywiście swoje zdanie na ten temat, mówiąc znów, że piszą bzdury by sobie po prostu popisać... I właściwie jemu to nie przeszkadza dopóki naprawdę dziennikarze nie wejdą do jego prywatnego życia z buciorami. Bo tej sytuacji z Jane nie można było nazwać jednoznaczną, skoro wiedział, że naprawdę był grzeczny. Ot, przyjacielskie odwiedziny i spanie na kanapie.
- Ale Max się zdziwi, gdy się dowie kto ze mną pracuje w szkole. Widzieliśmy się w ostatnim tygodniu w Trzech Miotłach, ale nie mieliśmy okazji pogadać o dawnych czasach... Więcej działo się w życiu, a potem wezwały go obowiązki. Aurorzy - skwitował, przepuszczając Mer w drzwiach do świata cukierków. Już od wejścia czuć było w powietrzu unoszącą się słodycz i ciepło.
Re: Miodowe Królestwo
Jeśli Gabrielowi wydawało się, że Meredith była całkowicie odporna na jego urok i słodkie uśmieszki to osiągnęła zamierzony cel. Udawało się jej to zresztą od studiów. A to Ci niespodzianka! Dobrze, że faceci byli ślepi na takie rzeczy.
Cooper ze stoickim spokojem ignorowała wszystkie zaczepki czarodzieja. Na szaleństwo pozwalała sobie ostatnimi czasy tylko w zaciszu własnego domu. Z dłońmi wciśniętymi głęboko do pojemnych, ocieplanych kieszeni płaszczyka i brodą wtuloną w grubą chustę maszerowała szybko, by choć nieco się rozgrzać. Może i pisali bzdury tylko po to, żeby o czymś pisać, ale Szkotka wolała, by nie pisano o niej w ogóle. Albo ograniczano się do kręgu zawodowego, a nie prywatnych znajomości. Była zaledwie 30-letnią, początkującą w pracy z tak młodymi uczniami nauczycielką. Wystarczająco już miała pod górkę.
- No nie żartuj, że spotkałeś naszego Sherlocka! - czarownica poprawiła postawiony wysoko kołnierz i niemal całym ciężarem ciała zawisła na drzwiach prowadzących do raju. Miodowe Królestwo. Kolorowe, szeleszczące opakowania leżały poukładane w idealne rządki i hipnotyzowały od samego progu. Cooper poczuła się jak spragniony wędrowec na pustyni, który właśnie ujrzał przed sobą oazę z lazurową wodą. Jej surowy wyraz twarzy zelżał, oczy rozbłysnęły i rozszalałe wodziły po wszystkich słodkich obietnicach. Bez wahania chwyciła za matelowy koszyczek i zaczęła szarżować między półkami.
- Kremowe bryły nugatu! - pisnęła i zanurkowała niemal pod regał, by dopaść do najniższej półeczki. W jej dłoniach natychmiast znalazły się trzy sztuki. Oby nie poszło w tyłek. - Masz ochotę na coś konkretnego?
Czysty obłęd! Aż zapomniała o tym, że przecież miała dziś towarzysza.
Uwagę czarownicy po chwili przykuł wielki szyld obwieszczający wprowadzenie nowego smakołyku i możliwości spróbowania go. Czekoladowe beczułki z nadzieniem miodowym, malinowym, cynamonowym lub orzechowym. Raz spróbujesz i nie będziesz mógł już nigdy odmówić!
- Brzmi kusząco... - mruknęła pod nosem i chwyciwszy kompana za rękaw marynarki pociągnęła go za sobą w kierunku, w którym przebrane za tabliczki czekolady hostessy trzymały srebrne tace zastawione słodkościami.
Cooper ze stoickim spokojem ignorowała wszystkie zaczepki czarodzieja. Na szaleństwo pozwalała sobie ostatnimi czasy tylko w zaciszu własnego domu. Z dłońmi wciśniętymi głęboko do pojemnych, ocieplanych kieszeni płaszczyka i brodą wtuloną w grubą chustę maszerowała szybko, by choć nieco się rozgrzać. Może i pisali bzdury tylko po to, żeby o czymś pisać, ale Szkotka wolała, by nie pisano o niej w ogóle. Albo ograniczano się do kręgu zawodowego, a nie prywatnych znajomości. Była zaledwie 30-letnią, początkującą w pracy z tak młodymi uczniami nauczycielką. Wystarczająco już miała pod górkę.
- No nie żartuj, że spotkałeś naszego Sherlocka! - czarownica poprawiła postawiony wysoko kołnierz i niemal całym ciężarem ciała zawisła na drzwiach prowadzących do raju. Miodowe Królestwo. Kolorowe, szeleszczące opakowania leżały poukładane w idealne rządki i hipnotyzowały od samego progu. Cooper poczuła się jak spragniony wędrowec na pustyni, który właśnie ujrzał przed sobą oazę z lazurową wodą. Jej surowy wyraz twarzy zelżał, oczy rozbłysnęły i rozszalałe wodziły po wszystkich słodkich obietnicach. Bez wahania chwyciła za matelowy koszyczek i zaczęła szarżować między półkami.
- Kremowe bryły nugatu! - pisnęła i zanurkowała niemal pod regał, by dopaść do najniższej półeczki. W jej dłoniach natychmiast znalazły się trzy sztuki. Oby nie poszło w tyłek. - Masz ochotę na coś konkretnego?
Czysty obłęd! Aż zapomniała o tym, że przecież miała dziś towarzysza.
Uwagę czarownicy po chwili przykuł wielki szyld obwieszczający wprowadzenie nowego smakołyku i możliwości spróbowania go. Czekoladowe beczułki z nadzieniem miodowym, malinowym, cynamonowym lub orzechowym. Raz spróbujesz i nie będziesz mógł już nigdy odmówić!
- Brzmi kusząco... - mruknęła pod nosem i chwyciwszy kompana za rękaw marynarki pociągnęła go za sobą w kierunku, w którym przebrane za tabliczki czekolady hostessy trzymały srebrne tace zastawione słodkościami.
Re: Miodowe Królestwo
- Nie wszyscy palą mosty po ukończeniu studiów - odpowiedział Szkotce, trochę zgodnie z prawdą. Jak to możliwe, że po tylu latach przyjaźni dopiero przypadek ich znowu łączy? Maximilian to chociaż wiedział, że ma dużo pracy, ale i tak jest w stanie naskrobać list raz na pół roku. I pamięta o urodzinach.
Uśmiechnął się na widok ekscytacji Meredith. I kto tu powiedział, że nie dorasta? Nie zmienia się? Właśnie taką panienkę Cooper pamięta za starych, dobrych czasów. Nie był w stanie się samemu rozejrzeć, bo tak szybko przemierzała ścieżki między regałami. Ale cieszyło go to znacznie bardziej, niż samotne kupowanie słodkości. Oczywiście nie daruje sobie, jeżeli wróci do zamku bez lodowych myszek, ale na razie może się z nią pokręcić.
- Beczułki? - spytał sam siebie, bo czarownica już go zdążyła złapać za rękaw i przeciągnąć na drugi koniec sklepu, gdzie była duża reklama nowego smakołyka.
- Zgadnij, które lubię najbardziej - zagadnął zaczepnie Mer, uśmiechając się leniwie do jednej z hostess. Szybko jednak odwrócił wzrok na pełne tace i przejechał po nich zaciekawionym spojrzeniem.
Uśmiechnął się na widok ekscytacji Meredith. I kto tu powiedział, że nie dorasta? Nie zmienia się? Właśnie taką panienkę Cooper pamięta za starych, dobrych czasów. Nie był w stanie się samemu rozejrzeć, bo tak szybko przemierzała ścieżki między regałami. Ale cieszyło go to znacznie bardziej, niż samotne kupowanie słodkości. Oczywiście nie daruje sobie, jeżeli wróci do zamku bez lodowych myszek, ale na razie może się z nią pokręcić.
- Beczułki? - spytał sam siebie, bo czarownica już go zdążyła złapać za rękaw i przeciągnąć na drugi koniec sklepu, gdzie była duża reklama nowego smakołyka.
- Zgadnij, które lubię najbardziej - zagadnął zaczepnie Mer, uśmiechając się leniwie do jednej z hostess. Szybko jednak odwrócił wzrok na pełne tace i przejechał po nich zaciekawionym spojrzeniem.
Re: Miodowe Królestwo
Policzki Meredith nadęły się pod wpływem wepchniętego weń powietrza.
- To nie jest rozmowa na to miejsce i na tą chwilę, Gabryś - odwróciła głowę od tacy napełnionej słodyczami, ratując się w ten sposób od krępujących wyjaśnień. Aby odwrócić już jego uwagę od niewygodnych tematów uniosła dłoń i zaczęła kręcić nią młynki nad wszystkimi smakami beczułek.
- Miodo... - chwyciła za odpowiedni smakołyk, lecz gdy spojrzała na czarodzieja, ten właśnie zniewalał uśmiechem jedną z hostess. Meredith zmrużyła złowrogo oczy i niczym wredna, zazdrosna, stara małżonka dała mu kuksańca w bok i szybko wepchnęła czekoladkę w czeluście jego ust.
- Teraz to już nie masz wyjścia i musisz je lubić - wskazała dłonią na szyld. Raz spróbujesz i nie będziesz mógł już nigdy odmówić!
W czasie gdy Gabriel starał się uporać z rozgryzieniem i przeżuciem słodkiej beczułki z płynnym nadzieniem, Cooper znalazła się przy stoisku z alkoholami. Ostatni raz smak kremowego piwa miała na ustach chyba na ostatnim roku studiów. Jak ten czas szybko leci...
Kobieta wsunęła jedną z butelek do swego koszyczka z zamiarem zabunkrowania jej w domu jako leku na jesienne przeziębienia. Nic tak dobrze nie rozgrzewało jak miodowe piwo z przyprawami korzennymi i cytryną. Aż ślinka cieknie po brodzie, prawda?
- Trzy paczuszki lodowych mysz wystarczą, by odkupić swe winy? - spytała podchodząc do nauczyciela z wypełnionym po brzegi koszykiem i wspomnianymi paczkami lodowych myszy ściskanymi kurczowo w dłoniach. W oczekiwaniu na odpowiedź przez dłuższą chwilę stała bez słowa, wpatrując się swymi niebieskimi oczami w twarz Gabriela. Może i przybyło mu kilka zmarszczek wokół oczu i ust od tego wiecznego, beztroskiego uśmiechu, ale to wciąż był ten sam, poczciwy Gabriel Griffiths. Aż miała ochotę go przytulić i wytargać za tą czuprynę!
- To nie jest rozmowa na to miejsce i na tą chwilę, Gabryś - odwróciła głowę od tacy napełnionej słodyczami, ratując się w ten sposób od krępujących wyjaśnień. Aby odwrócić już jego uwagę od niewygodnych tematów uniosła dłoń i zaczęła kręcić nią młynki nad wszystkimi smakami beczułek.
- Miodo... - chwyciła za odpowiedni smakołyk, lecz gdy spojrzała na czarodzieja, ten właśnie zniewalał uśmiechem jedną z hostess. Meredith zmrużyła złowrogo oczy i niczym wredna, zazdrosna, stara małżonka dała mu kuksańca w bok i szybko wepchnęła czekoladkę w czeluście jego ust.
- Teraz to już nie masz wyjścia i musisz je lubić - wskazała dłonią na szyld. Raz spróbujesz i nie będziesz mógł już nigdy odmówić!
W czasie gdy Gabriel starał się uporać z rozgryzieniem i przeżuciem słodkiej beczułki z płynnym nadzieniem, Cooper znalazła się przy stoisku z alkoholami. Ostatni raz smak kremowego piwa miała na ustach chyba na ostatnim roku studiów. Jak ten czas szybko leci...
Kobieta wsunęła jedną z butelek do swego koszyczka z zamiarem zabunkrowania jej w domu jako leku na jesienne przeziębienia. Nic tak dobrze nie rozgrzewało jak miodowe piwo z przyprawami korzennymi i cytryną. Aż ślinka cieknie po brodzie, prawda?
- Trzy paczuszki lodowych mysz wystarczą, by odkupić swe winy? - spytała podchodząc do nauczyciela z wypełnionym po brzegi koszykiem i wspomnianymi paczkami lodowych myszy ściskanymi kurczowo w dłoniach. W oczekiwaniu na odpowiedź przez dłuższą chwilę stała bez słowa, wpatrując się swymi niebieskimi oczami w twarz Gabriela. Może i przybyło mu kilka zmarszczek wokół oczu i ust od tego wiecznego, beztroskiego uśmiechu, ale to wciąż był ten sam, poczciwy Gabriel Griffiths. Aż miała ochotę go przytulić i wytargać za tą czuprynę!
Re: Miodowe Królestwo
To nie jest rozmowa na to miejsce i na tą chwilę
Czyżby w życiu Meredith zdarzyło się... "coś"? Miał cichą nadzieję, że to nie tak jak w przypadku Jane, że wyszła za szybko za mąż i wzięła rozwód. Nie posądzał jej również o dziecko, bo miała tak wypielęgnowaną talię, że po porodzie musiałaby codziennie biegać na ćwiczenia. No cóż, nie zostało mu jednak nic innego, aby czekać na tą chwilę, gdy czarownica się przed nim otworzy.
Kiedy dała mu kuksańca w bok skrzywił się momentalnie, wydając z siebie zaskoczone "ała". I gdyby własnie jego usta się nie otworzyły nagle, nie miałaby możliwości wpakowania mu beczułki do ust. Jednak stało się, a nauczyciel musiał z pokorną miną zacząć przeżuwać słodkie nadzienie. Zdecydowanie zbyt słodkie.
- Orzechowe, miały być orzechowe... - jęknął, kiedy przełknął ciastko. Został sam przy hostessie, do której chwilę temu się uśmiechał. Skoro była o nią zazdrosna to czemu się wycofała, nie zabierając go ze sobą. Strapiony Gabriel, szukający pocieszenia, patrzył teraz błagalnym wzrokiem na długonogą blondynkę.
- Serio? To tak działa? - spytał, odnosząc się do reklamowego szyldu. Nie czekał już na odpowiedź, bo i tak wywołał u dziewcząt nerwowy chichot. Zmieszany wrócił do swojej towarzyszki, dalej się oblizując po zbyt słodkiej przekąsce. Stanął przy niej, akurat kiedy wybierała lodowe myszki. Skąd wiedziała?
- Za ten ostatni numer... Cztery. Tyle, że i tak ja płacę - ostrzegł z góry. Niech ona sobie wybiera co chce, ale już pokazywała swoją pobrzdąkującą groszami sakiewkę. Zerknął do jej koszyczka z ciekawości.
- Kremowe piwo? - no i znów go rozczuliła. Nie mógł wiedzieć, że dawno jego nie piła, ale to był alkohol bardzo pasujący do tej dziewczyny. Uśmiechnął się słodko i pogłaskał ją po głowie jak młodszą siostrę.
- Weź jeszcze jedno - powiedział, zabierając jej koszyk bez trudu. - Będę czekać przy kasie.
Czyżby w życiu Meredith zdarzyło się... "coś"? Miał cichą nadzieję, że to nie tak jak w przypadku Jane, że wyszła za szybko za mąż i wzięła rozwód. Nie posądzał jej również o dziecko, bo miała tak wypielęgnowaną talię, że po porodzie musiałaby codziennie biegać na ćwiczenia. No cóż, nie zostało mu jednak nic innego, aby czekać na tą chwilę, gdy czarownica się przed nim otworzy.
Kiedy dała mu kuksańca w bok skrzywił się momentalnie, wydając z siebie zaskoczone "ała". I gdyby własnie jego usta się nie otworzyły nagle, nie miałaby możliwości wpakowania mu beczułki do ust. Jednak stało się, a nauczyciel musiał z pokorną miną zacząć przeżuwać słodkie nadzienie. Zdecydowanie zbyt słodkie.
- Orzechowe, miały być orzechowe... - jęknął, kiedy przełknął ciastko. Został sam przy hostessie, do której chwilę temu się uśmiechał. Skoro była o nią zazdrosna to czemu się wycofała, nie zabierając go ze sobą. Strapiony Gabriel, szukający pocieszenia, patrzył teraz błagalnym wzrokiem na długonogą blondynkę.
- Serio? To tak działa? - spytał, odnosząc się do reklamowego szyldu. Nie czekał już na odpowiedź, bo i tak wywołał u dziewcząt nerwowy chichot. Zmieszany wrócił do swojej towarzyszki, dalej się oblizując po zbyt słodkiej przekąsce. Stanął przy niej, akurat kiedy wybierała lodowe myszki. Skąd wiedziała?
- Za ten ostatni numer... Cztery. Tyle, że i tak ja płacę - ostrzegł z góry. Niech ona sobie wybiera co chce, ale już pokazywała swoją pobrzdąkującą groszami sakiewkę. Zerknął do jej koszyczka z ciekawości.
- Kremowe piwo? - no i znów go rozczuliła. Nie mógł wiedzieć, że dawno jego nie piła, ale to był alkohol bardzo pasujący do tej dziewczyny. Uśmiechnął się słodko i pogłaskał ją po głowie jak młodszą siostrę.
- Weź jeszcze jedno - powiedział, zabierając jej koszyk bez trudu. - Będę czekać przy kasie.
Re: Miodowe Królestwo
Roześmiała się w głos, gdy jej uszu dobiegły jęki Griffiths'a marudzącego coś o orzechowym nadzieniu.
- Dobra, dobra - machnęła ręką i zaczesała włosy na jedną stronę, przerzucając je ponad ramieniem przez grubą chustą.
Czarownica wywinęła dolną wargę, gdy Gabriel w końcu tęsknym spojrzeniem pożegnał zgrabne hostessy i z czułością starszego brata pogłaskał ją z politowaniem po głowie. To był aż tak głupi wybór?
Kobieta zerknęła krytycznie za zawartość metalowego koszyczka i przekrzywiła głowę zastanawiając się nad jego retorycznym pytaniem. Dopiero po chwili zorientowała się, że znów obudził się w nim rycerz w lśniącej zbroi.
- Mogę się chociaż dorzucić? Nie bądź taki... - jęknęła, dźwigając się z kucek. Gdy Gabriel ruszył w kierunku kas Meredith obróciła się zgrabnie na pięcie i znów znalazła w dziale alkoholowym. Bezmyślnie chwyciła za butelkę kremowego piwa, lecz po chwili wahania zaczęła uważnie przyglądać się etykietkom, którymi opatrzone były kolorowe butelki.
- Za dziecinne? - spytała samą siebie znów odnosząc się do reakcji mężczyzny na kremowe piwo w koszuku i szybko chwyciła za smukłą butelkę rumu porzeczkowego.
- To wszystko?
Siwy, ogromny kok, który tkwił na głowie starszej ekspedientki był niemal wielkości dojrzałego arbuza. Pulchnymi palcami zgrabnie przenosiła zakupy czarodziejów z koszyka do papierowych toreb, nie przestając uśmiechać się do Gabriela.
- Jeszcze to - Meredith szybko wcisnęła jej w dłonie dwie butelki. W odpowiedzi na zdziwione spojrzenie mężczyzny zrobiła minę pt.: no co? i szybko zajęła ręce odbieraniem siatek od kobiety.
- Dobra, dobra - machnęła ręką i zaczesała włosy na jedną stronę, przerzucając je ponad ramieniem przez grubą chustą.
Czarownica wywinęła dolną wargę, gdy Gabriel w końcu tęsknym spojrzeniem pożegnał zgrabne hostessy i z czułością starszego brata pogłaskał ją z politowaniem po głowie. To był aż tak głupi wybór?
Kobieta zerknęła krytycznie za zawartość metalowego koszyczka i przekrzywiła głowę zastanawiając się nad jego retorycznym pytaniem. Dopiero po chwili zorientowała się, że znów obudził się w nim rycerz w lśniącej zbroi.
- Mogę się chociaż dorzucić? Nie bądź taki... - jęknęła, dźwigając się z kucek. Gdy Gabriel ruszył w kierunku kas Meredith obróciła się zgrabnie na pięcie i znów znalazła w dziale alkoholowym. Bezmyślnie chwyciła za butelkę kremowego piwa, lecz po chwili wahania zaczęła uważnie przyglądać się etykietkom, którymi opatrzone były kolorowe butelki.
- Za dziecinne? - spytała samą siebie znów odnosząc się do reakcji mężczyzny na kremowe piwo w koszuku i szybko chwyciła za smukłą butelkę rumu porzeczkowego.
- To wszystko?
Siwy, ogromny kok, który tkwił na głowie starszej ekspedientki był niemal wielkości dojrzałego arbuza. Pulchnymi palcami zgrabnie przenosiła zakupy czarodziejów z koszyka do papierowych toreb, nie przestając uśmiechać się do Gabriela.
- Jeszcze to - Meredith szybko wcisnęła jej w dłonie dwie butelki. W odpowiedzi na zdziwione spojrzenie mężczyzny zrobiła minę pt.: no co? i szybko zajęła ręce odbieraniem siatek od kobiety.
Re: Miodowe Królestwo
Oczywiście, że mogła się dorzucić. Z większą ilością rzeczy, a nie pieniędzmi. W końcu to on ją zaprosił do Miodowego Królestwa na zakupy, więc nie widział w tym niczego dziwnego. Niewłaściwe by było, gdyby jej dał teraz możliwość negowania jego decyzji, więc zanim się zorientowała, już podawał starszej kobiecie, parę galeonów na raz. Był tutaj stałym klientem, więc ta już wiedziała, że reszty nie będzie chciał. Pewnie dlatego tak się do uśmiechała. Kobiecina nie urzeczona już jego wdziękiem, nie widziała w nim przystojnego łupu, a interes do zbicia. Kto by jej się dziwił?
Gabryś, chwycił za jedną z papierowych toreb, tą która zawierała butelki. Lżejszą z cukierkami zostawił Meredith, żeby nie marudziła.
- A teraz rum... Pijemy w samotności, pani Cooper? - skomentował, wracając do ich tematu wybierania alkoholi. Rozbawiło go to, że zamieniła piwo na porzeczkowy rum. Dalej było przesłodko, ale może starała się wziąć coś dla dorosłej kobiety. Mówi mężczyzna z czterema paczkami lodowych myszek.
Wyszli ze sklepu.
Gabryś, chwycił za jedną z papierowych toreb, tą która zawierała butelki. Lżejszą z cukierkami zostawił Meredith, żeby nie marudziła.
- A teraz rum... Pijemy w samotności, pani Cooper? - skomentował, wracając do ich tematu wybierania alkoholi. Rozbawiło go to, że zamieniła piwo na porzeczkowy rum. Dalej było przesłodko, ale może starała się wziąć coś dla dorosłej kobiety. Mówi mężczyzna z czterema paczkami lodowych myszek.
Wyszli ze sklepu.
Re: Miodowe Królestwo
Zimno, jest zimno, a Suzi woli ciepło, w końcu była Argentynką z krwi i kości a w Buenos ma zawsze ciepło dlatego też te klimaty średnio jej odpowiadały, najchętniej by stąd wybyła zwłaszcza w taką pogodę ale zbyt dużo ją tu trzyma, w końcu szkoła, miotła no i Aleksy. Na taką jesienną chandrę i zamuły najlepszy jest cukier, duuuża ilość cukru, a że był weekend i mogli opuścić mury szkolne to Castellani skorzystała z okazji by zrobić pokaźne zapasy w Miodowym Królestwie. Będzie je musiała gdzieś ukryć, bo jak dziewczyny z dorma też będą miały deprechę to koniec i po cuksach.
Wpadła do sklepu ubrana w granatowy płaszczyk szczerząc się jak głupi do sera i od razu wzięła się za pakowanie do koszyka najulubieńszych łakoci, a Suz lubiła wszystkie oprócz lodowych myszy, te to jej przez gardło nie chciały przechodzić w ogóle. Ludzie, którzy koło niej przechodzili i widzieli z jaką zachłannością Suzi wrzuca słodycze robili wielkie oczy ze zdumienia, że ona sama to zje, zwłaszcza, że do pulchniutkich, jak większość klientów tego sklepu nie należała. Była sportowcem, nadmiar cukru spali w ciągu jednego wycisku na miotle, a teraz miała go sporo, nabór do Błękitnych już nie długo a jako najlepsza Ścigająca w Juniorach miała jakieś zobowiązania. Po prostu nie może dać dupy zawodząc trenera, ojca i przede wszystkim siebie.
Wpadła do sklepu ubrana w granatowy płaszczyk szczerząc się jak głupi do sera i od razu wzięła się za pakowanie do koszyka najulubieńszych łakoci, a Suz lubiła wszystkie oprócz lodowych myszy, te to jej przez gardło nie chciały przechodzić w ogóle. Ludzie, którzy koło niej przechodzili i widzieli z jaką zachłannością Suzi wrzuca słodycze robili wielkie oczy ze zdumienia, że ona sama to zje, zwłaszcza, że do pulchniutkich, jak większość klientów tego sklepu nie należała. Była sportowcem, nadmiar cukru spali w ciągu jednego wycisku na miotle, a teraz miała go sporo, nabór do Błękitnych już nie długo a jako najlepsza Ścigająca w Juniorach miała jakieś zobowiązania. Po prostu nie może dać dupy zawodząc trenera, ojca i przede wszystkim siebie.
Re: Miodowe Królestwo
Zaczął się długi weekend i Milo postanowił odpocząć trochę od ciągłej nauki, której pierwszy raz od dawna miał po dziurki w nosie. Przez swoje zamiłowanie do uzdrowicielstwa, jego życie towarzyskie całkowicie upadło, dlatego przez te trzy dni Aslow już kompletnie umarłby z nudów. Postanowił więc zrobić sobie wycieczkę do Hogsmeade, zawsze lubił to miasteczko. Było tam pełno czarodziei i można było oczywiście powspominać stare czasy. Zbliżał się już wieczór i Milo postanowił iść na spacer, a potem wrócić do baru gdzie będzie mógł napić się czegoś mocniejszego, a potem może poczyta książkę? Nawet na odpoczynek wziął ich sporo.
Szedł po głównej ulicy gdy nagle dosłownie przed nim przemknęła znajoma postać. Podniósł wzrok i dostrzegł Suzanne pędzącą do Miodowego Królestwa. Nie widział ją od początku wakacji i jej widok spowodował skręty w jego żołądku, ale pomimo wszystko ruszył za dziewczyną. Wchodząc do sklepu nie podchodził jeszcze przed chwile, przyglądał się jak z zachłannością wybiera cukierki, co spowodowało uśmiech na jego ustach. Kiedy pochylała się nad jakimiś słodyczami, Milo podszedł do niej i schylił się do jej ucha.
- Miło Cię wreszcie zobaczyć...- samą dodał w myślach. - Masz zamiar wykupić cały sklep? - spytał cały mając uśmiech na ustach. Wyprostował się i zerknął kątem oka do koszyka, który już był nieźle załadowany.
Szedł po głównej ulicy gdy nagle dosłownie przed nim przemknęła znajoma postać. Podniósł wzrok i dostrzegł Suzanne pędzącą do Miodowego Królestwa. Nie widział ją od początku wakacji i jej widok spowodował skręty w jego żołądku, ale pomimo wszystko ruszył za dziewczyną. Wchodząc do sklepu nie podchodził jeszcze przed chwile, przyglądał się jak z zachłannością wybiera cukierki, co spowodowało uśmiech na jego ustach. Kiedy pochylała się nad jakimiś słodyczami, Milo podszedł do niej i schylił się do jej ucha.
- Miło Cię wreszcie zobaczyć...- samą dodał w myślach. - Masz zamiar wykupić cały sklep? - spytał cały mając uśmiech na ustach. Wyprostował się i zerknął kątem oka do koszyka, który już był nieźle załadowany.
Milo AslowStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 04/03/1991
Wiek : 33
Skąd : Buenos Aires/ Londyn
Krew : Czysta
Re: Miodowe Królestwo
Suzi w Miodowym Królestwie czuła się jakby cofnęła się o jakieś 10 lat wstecz, jakby znowu była słodkim dzieckiem z dwoma warkoczami, która dostawała od ojca wszystko co tylko dusza zapragnie a słodycze były na pierwszym miejscu, no dobrze może na drugim, bo na pierwszym były zabawkowe latające miotły oczywiście.
Dziewczynę przeszedł dreszcz słysząc znajomy głos tak blisko swojego ucha, momentalnie na jej rękach pojawiła się gęsia skórka, ale po sekundzie doszło do niej kto był jego właścicielem i odwróciła się w stronę studenta z szerokim uśmiechem.
- Milo! - krzyknęła radośnie i przytuliła się do młodzieńca, z samego patrzenia na słodycze cukier jej gwałtownie podskoczył i była teraz może zbyt pozytywnie nakręcona jak na nią - Nie widziałam Cię od wakacji szybko wyjechałeś - powiedziała zwalniając uścisk, nie mogła go przecież udusić. Dziewczyna zapomniała o tym co próbował jej Aleksy przekazać, że niby Milo ma dziwne do niej zagrywki, dziewczyna miała dobrą pamięć ale gdy coś przeczyta, ze słyszenia już tak dobrze nie było, nawyki z siedzenia na Historii Magii gdzie większość zajęć po prostu przesypiała.
- No jasne i potem będę gruba i każda miotła się pode mną załamie - rzekła wywracając oczyma, bardzo dawno nie widziała swojego przyrodniego brata, zresztą jak chyba wszystkich braci i sióstr o których wiedziała a miała ich trochę. Korzystając z okazji stanęła już w długiej kolejce i czekała na to aż wyda te setki galeonów na puste bardzo smaczne kalorie.
Dziewczynę przeszedł dreszcz słysząc znajomy głos tak blisko swojego ucha, momentalnie na jej rękach pojawiła się gęsia skórka, ale po sekundzie doszło do niej kto był jego właścicielem i odwróciła się w stronę studenta z szerokim uśmiechem.
- Milo! - krzyknęła radośnie i przytuliła się do młodzieńca, z samego patrzenia na słodycze cukier jej gwałtownie podskoczył i była teraz może zbyt pozytywnie nakręcona jak na nią - Nie widziałam Cię od wakacji szybko wyjechałeś - powiedziała zwalniając uścisk, nie mogła go przecież udusić. Dziewczyna zapomniała o tym co próbował jej Aleksy przekazać, że niby Milo ma dziwne do niej zagrywki, dziewczyna miała dobrą pamięć ale gdy coś przeczyta, ze słyszenia już tak dobrze nie było, nawyki z siedzenia na Historii Magii gdzie większość zajęć po prostu przesypiała.
- No jasne i potem będę gruba i każda miotła się pode mną załamie - rzekła wywracając oczyma, bardzo dawno nie widziała swojego przyrodniego brata, zresztą jak chyba wszystkich braci i sióstr o których wiedziała a miała ich trochę. Korzystając z okazji stanęła już w długiej kolejce i czekała na to aż wyda te setki galeonów na puste bardzo smaczne kalorie.
Re: Miodowe Królestwo
Może to i lepiej, że nie widział ją tak spory okres czasu. Zdążył sobie co nieco w głowie poukładać, wbijając sobie fakt, że przecież to jego siostra i jest to niemożliwe, żeby o niej myśleć w inny sposób. Ale kiedy ją teraz zobaczył miał wrażenie, że wszystko co sobie wpajał do głowy prysło jak mydlana bańka. Ale raczej nie dawał tego po sobie poznać, zazwyczaj bardzo dobrze tłumił w sobie emocje.
- Nie było sensu żebym siedział wam na głowie - uśmiechnął się delikatnie. - Byłaś tam z takim blondynem, prawda? Co tam u niego? - spytał może nie będąc zainteresowanym co w jego życiu, a czy dalej są jednak razem. Przy dziewczynie czuł się o wiele bardziej spięty niż przy innych, ale nie dawał tego po sobie poznać dlatego przytulił ją lekko.
- Właśnie! Jak tam Twoja kariera, słyszałem od ojca, że jesteś w Juniorach- zagadał stając wraz z dziewczyną w tej kolejce, nie wiedział w sumie czy się narzuca czy nie, ale w końcu była jego siostrą. Choć on sam ją tak mało kiedy traktował, bardziej nie chcąc by była ona z nim rodziną, wtedy wszystko byłoby łatwiejsze.
- Nie było sensu żebym siedział wam na głowie - uśmiechnął się delikatnie. - Byłaś tam z takim blondynem, prawda? Co tam u niego? - spytał może nie będąc zainteresowanym co w jego życiu, a czy dalej są jednak razem. Przy dziewczynie czuł się o wiele bardziej spięty niż przy innych, ale nie dawał tego po sobie poznać dlatego przytulił ją lekko.
- Właśnie! Jak tam Twoja kariera, słyszałem od ojca, że jesteś w Juniorach- zagadał stając wraz z dziewczyną w tej kolejce, nie wiedział w sumie czy się narzuca czy nie, ale w końcu była jego siostrą. Choć on sam ją tak mało kiedy traktował, bardziej nie chcąc by była ona z nim rodziną, wtedy wszystko byłoby łatwiejsze.
Milo AslowStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 04/03/1991
Wiek : 33
Skąd : Buenos Aires/ Londyn
Krew : Czysta
Re: Miodowe Królestwo
Dowiedziała się o jego istnieniu jakieś 2 lata temu, ale polubiła go chyba od razu, niby nie lubiła się dzielić ale jakoś nigdy nie miała problemów by dzielić się majątkiem ojca, sama była bękartem i dlaczego miałaby zatrzymać wszystko dla siebie? Trochę mało fair w stosunku na przykład do Milo. A lubiła jak było dużo ludzi w domu, nie nudziła się tak, lubiła jak ojciec miał spotkania ze swoją drużyną na tarasie za domem a tak to całymi dniami siedziała sama z Naną, jej niegdyś niańką.
- Nie siedzisz nam na głowie, to przecież też i Twój dom - powiedziała mu szczerze z uśmiechem by to do niego w końcu dotarło, bo domyślała się, że mógł się czuć trochę jak obcy, jak jakiś intruz, a to mijało się z prawdą. - W porządku, uczy się, też chce zostać uzdrowicielem, zresztą chyba o tym wspomniałam w wakacje - odpowiedziała na jego pytanie dotyczące Aleksego, nie wyczuła u niego żadnych podtekstów w których mogłaby coś podejrzewać, że coś do niej czuje, nic a nic, zresztą Suzi chyba była w tym i tak beznadziejna.
- Tak jestem i teraz dużo trenuję, bo na treningi przychodzą łowcy z Błękitnych i też z innych drużyn i wychwytują co lepsze osoby, ale wiesz jak to ojciec, on tylko widzie mnie w pomarańczowych Argentyńskich barwach - zacmokała z niezadowoleniem, bo nie chciała akurat latać u niego w drużynie i tak już ludzie gadają, ze to dzięki jemu zaszła tak wysoko a ona była po prostu dobra w tym co robi.
- A co tam u Ciebie Milo? Jak studia, dziewczyny? - zapytała trącając go lekko łokciem prawie też nadszedł moment gdzie musiała zapłacić, sporo te wszystkie słodkości kosztowały ale nie ma nic za darmo niestety, nawet w pysk się nie dostanie.
- Nie siedzisz nam na głowie, to przecież też i Twój dom - powiedziała mu szczerze z uśmiechem by to do niego w końcu dotarło, bo domyślała się, że mógł się czuć trochę jak obcy, jak jakiś intruz, a to mijało się z prawdą. - W porządku, uczy się, też chce zostać uzdrowicielem, zresztą chyba o tym wspomniałam w wakacje - odpowiedziała na jego pytanie dotyczące Aleksego, nie wyczuła u niego żadnych podtekstów w których mogłaby coś podejrzewać, że coś do niej czuje, nic a nic, zresztą Suzi chyba była w tym i tak beznadziejna.
- Tak jestem i teraz dużo trenuję, bo na treningi przychodzą łowcy z Błękitnych i też z innych drużyn i wychwytują co lepsze osoby, ale wiesz jak to ojciec, on tylko widzie mnie w pomarańczowych Argentyńskich barwach - zacmokała z niezadowoleniem, bo nie chciała akurat latać u niego w drużynie i tak już ludzie gadają, ze to dzięki jemu zaszła tak wysoko a ona była po prostu dobra w tym co robi.
- A co tam u Ciebie Milo? Jak studia, dziewczyny? - zapytała trącając go lekko łokciem prawie też nadszedł moment gdzie musiała zapłacić, sporo te wszystkie słodkości kosztowały ale nie ma nic za darmo niestety, nawet w pysk się nie dostanie.
Re: Miodowe Królestwo
- Poza tym macie tam za gorąco, ciężko mi się przestawić z Londyńskiego klimatu a Argentynę - pokiwał głową z przekonaniem. Od kiedy dowiedział się jakiego ma ojca nie zmienił się jakoś specjalnie. Nie chciał od niego wyciągać jakiś pieniędzy, nie czuł się też jego synem. Stary na boku miał naprawdę wiele dzieci. Kiedy dowiedział się co tam u jej chłopaka postanowił już nie ciągnąć tego tematu, nie musiał wysłuchiwać jak bardzo się kochają.
- Nie chcesz latać w barwach narodowych? - on może nie był aż tak zakochany w tym sporcie, ale interesował się Błękitnymi i tym co pisze o nich w gazetach. Jej olejne pytanie wprawiło go w naprawdę dobry humor. Uśmiechnął się do niej promieniście.
- Naprawdę pytasz mnie o dziewczyny ?- spytał z lekką ironią w głosie. - Nie jestem najlepszy w tych wszystkich podrywach, miłościach i innych - nadal się uśmiechając zaczął żywo gestykulować. - Skupiam się na nauce, chociaż czuję się wykończony, przyjechałem do Hogs trochę odpocząć - rozejrzał się po sklepie, w którym jak zwykle było tłumie.
- Nie chcesz latać w barwach narodowych? - on może nie był aż tak zakochany w tym sporcie, ale interesował się Błękitnymi i tym co pisze o nich w gazetach. Jej olejne pytanie wprawiło go w naprawdę dobry humor. Uśmiechnął się do niej promieniście.
- Naprawdę pytasz mnie o dziewczyny ?- spytał z lekką ironią w głosie. - Nie jestem najlepszy w tych wszystkich podrywach, miłościach i innych - nadal się uśmiechając zaczął żywo gestykulować. - Skupiam się na nauce, chociaż czuję się wykończony, przyjechałem do Hogs trochę odpocząć - rozejrzał się po sklepie, w którym jak zwykle było tłumie.
Milo AslowStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 04/03/1991
Wiek : 33
Skąd : Buenos Aires/ Londyn
Krew : Czysta
Re: Miodowe Królestwo
- Oj mnie też ciężko ale w druga stronę, tutaj strasznie marznę, zaraz wyjdę na zewnątrz i będę miała zimne łapy - powiedziała spoglądając kontem oka w stronę okien by sprawdzić czy aby pogoda jeszcze bardziej się nie zepsuła, a dziewczyna zapomniała rękawiczek, bo myślała, że może aż tak zimno nie jest.
- Chce ale wiesz jak to jest, ojciec jest trenerem i gdyby córka znalazła się też w tej drużynie to by gadali, że mnie wcisnął, a ja chce pokazać, że naprawdę mam talent - przyznała zgodnie z tym co myślała o całym lataniu, wybór między Argentyną a Anglią był trudny, bo tu też chciała studiować w Buenos nie ma dobrego magicznego uniwerku. Torbę ze słodyczami spakowała do swojej torebki i oboje ruszyli do wyjścia przed sklep.
- Przestań, w Twoich żyłach płynie krew Castellanich, gorąca Argentyńska krew, może jeszcze się to w Tobie nie obudziło po prostu - powiedziała wzruszając ramionami i wyciągnęła jedną z żelek i wsadziła ją sobie do buzi - No to jak chcesz odpoczynku to zapraszam na jakiegoś grzańca, co? - zapytała z wielkim entuzjazmem w głosie i ciemnych oczach.
- Chce ale wiesz jak to jest, ojciec jest trenerem i gdyby córka znalazła się też w tej drużynie to by gadali, że mnie wcisnął, a ja chce pokazać, że naprawdę mam talent - przyznała zgodnie z tym co myślała o całym lataniu, wybór między Argentyną a Anglią był trudny, bo tu też chciała studiować w Buenos nie ma dobrego magicznego uniwerku. Torbę ze słodyczami spakowała do swojej torebki i oboje ruszyli do wyjścia przed sklep.
- Przestań, w Twoich żyłach płynie krew Castellanich, gorąca Argentyńska krew, może jeszcze się to w Tobie nie obudziło po prostu - powiedziała wzruszając ramionami i wyciągnęła jedną z żelek i wsadziła ją sobie do buzi - No to jak chcesz odpoczynku to zapraszam na jakiegoś grzańca, co? - zapytała z wielkim entuzjazmem w głosie i ciemnych oczach.
Re: Miodowe Królestwo
Przejście przez cały ten tunel nie było trudne. Ale to, że nie było trudne, nie znaczy, że było przyjemne. Jednak udało nam się przejść bez większych komplikacji. A za te mniejsze można uznać moje dwukrotne potknięcie o jakiś niewiadomy przedmiot leżący na ziemi. Nie chciałem znać jego tożsamości. Przejście przez sklep też nie należało do trudnych. Biorąc pod uwagę fakt, że był środek tygodnia a sprzedawca był chwilowo w innej jego części, usłyszał tylko dzwonek otwieranych drzwi, ale nikogo wchodzącego do środka, tylko krótki cień mojej zielonkawej szaty. Zanim odwracam się do Iskry, biegnę przez jakiś czas. Kiedy wreszcie uznaję, że tu już mniej więcej nic nam nie grozi, odwracam się do niej z uśmiechem.
- Nie, zajączku. Chociaż i tak podtrzymuję swoje zdanie. Nie cierpię tego miejsca. Aczkolwiek... adrenalina jest niezła
- Nie, zajączku. Chociaż i tak podtrzymuję swoje zdanie. Nie cierpię tego miejsca. Aczkolwiek... adrenalina jest niezła
Felicjan GoździkKlasa VI - Skąd : Szczecin, Polska.
Krew : mugolska
Re: Miodowe Królestwo
Myślałam, że trafimy na choć cień jakiegoś niebezpieczeństwa, by nie było aż tak nudno. No niestety znów się rozczarowuję. A więc przejście nie było jakieś trudne, spodziewałam się, że będzie gorzej. Przechodzimy przez Miodowe Królestwo niezauważeni, potem z lekkim zdziwieniem, ale też kpiącym rozbawieniem widzę jak Felicjan biegnie przed siebie, a potem odwraca się do mnie i znów "zajączkuje". W końcu dostanę szału i wydrapię mu oczy, albo zacznę go torturować aż w końcu przestanie.
- Ze mną nie będziesz narzekać na brak wrażeń - Mówię, gdy zbliżam się do niego. Jest ode mnie wyższy prawie o całą głowę, a zawsze myślałam, że jestem wysoka.
- Chodź. Mam ochotę się napić niekoniecznie czegoś, co kwalifikuje się do soczku - Mówię i ruszam w stronę Świńskiego Łba.
- Ze mną nie będziesz narzekać na brak wrażeń - Mówię, gdy zbliżam się do niego. Jest ode mnie wyższy prawie o całą głowę, a zawsze myślałam, że jestem wysoka.
- Chodź. Mam ochotę się napić niekoniecznie czegoś, co kwalifikuje się do soczku - Mówię i ruszam w stronę Świńskiego Łba.
Iskra OgnianovaKlasa VI - Skąd : Dobricz, Bułgaria
Krew : Półkrwi
Re: Miodowe Królestwo
Na bank zbliżała się jakaś dwumiesięcznica, trzymiesięcznica, albo nawet niech będzie i rocznica, odkąd był z Jane. Jeszcze nigdy nie była dla niego tak miła jak tego poranka, więc coś po prostu musiało być na rzeczy! Gabriel jako prawdziwy mężczyzna... był z natury mało domyślny. Zapobiegawczo postanowił się jednak zaopatrzyć się w jakąś droższą bombonierkę. Miodowe Królestwo było prostym wyborem na sklep, ale gorzej już z samym przedmiotem na zakup. Serduszka w mlecznej i białej czekoladzie, czy raczej wykwintne wisienki w likierze? Coś co nie byłoby zbyt dziecinne, ale zarazem nie mówiłoby od razu "przesadzam na Twoim punkcie". Chyba w tym miejscu jeszcze nie byli, chociaż czarodziejowi parę razy wyrwało się o jego marzeniach o ślubie. Naprawdę był chory na tym punkcie. Starość panie, starość.
- A te? - spytała podstarzała ekspedientka, której na ulicy by kijkiem nie dotknął. W takich słodkich miejscach jak to nie powinno się zatrudniać brzydkich charłaków.
Griffiths sięgnął po pudełko w kształcie róży. Płatki opakowania poruszały się pod wpływem dotyku, a kropelki rosy wydawały się prawie wilgotne. Odwrócił opakowanie. Ugh! Chałwa? Kurz z cukrem! Marcepan? Cukier w cukrze!
- A nie ma Pani tej samej firmy czekoladek z innym nadzieniem? - jęknął zrezygnowany, odsuwając od siebie zaproponowaną bombonierkę. Może jakieś fikuśne mydełko byłoby lepszym pomysłem.
- A te? - spytała podstarzała ekspedientka, której na ulicy by kijkiem nie dotknął. W takich słodkich miejscach jak to nie powinno się zatrudniać brzydkich charłaków.
Griffiths sięgnął po pudełko w kształcie róży. Płatki opakowania poruszały się pod wpływem dotyku, a kropelki rosy wydawały się prawie wilgotne. Odwrócił opakowanie. Ugh! Chałwa? Kurz z cukrem! Marcepan? Cukier w cukrze!
- A nie ma Pani tej samej firmy czekoladek z innym nadzieniem? - jęknął zrezygnowany, odsuwając od siebie zaproponowaną bombonierkę. Może jakieś fikuśne mydełko byłoby lepszym pomysłem.
Re: Miodowe Królestwo
Jedyny powód, który mógł zmusić Rosalie Fitzpatrick do opuszczenia posiadłości swego męża i pokazania się światu w tak niekorzystnym dla jej figury stanie, była potrzeba zaspokojenia uporczywego ssania w brzuchu. Do tej pory udawało się jej namówić poczciwego Benia, lecz nawet stary lokaj zdążył się już zorientować, że łatwiej biegać po domu za małym Jamesem, niż spełnić zachcianki żywieniowe ciężarnej Irlandki: a to jednak nie miała ochoty na czekoladę, albo - co najgorsze - dostawała ataku histerii widząc swe poszerzające się w zastraszającym tempie biodra i Benjamin w akompaniamencie żałosnego płaczu wracał z miną cierpiętnika do Miodowego Królestwa, by dobrać odpowiedni łakoć na poprawę humoru. Tym razem, gdy Rosalie z samego rana ogłosiła potrzebę zaspokojenia głodu chyba porcją lodów kokosowych i musu porzeczkowego, starzec wydarł wnuka z jej objęć i wraz z dwójką psów zniknął w okolicach stajni.
Czarnowłosa nie przepadała za słodyczami, ale odkąd w jej brzuchu zameldował się potomek Rolanda Fitzpatricka nie mogła wytrzymać dnia bez porcji choćby miodowych baryłek. Nie przypuszczała, że dziecko tak szybko wykaże się niebywałym podobieństwem do pochłaniającego tony słodyczy Irlandczyka.
Kobieta z wielkim wysiłkiem wcisnęła się w jedną ze swych najszerszych spódnic i dobrała do niej zwiewną bluzkę w kwiaciaste wzory, choć i ta znacząco już opinała się na wypukłościach. Z rozpaczą w oczach i kremowym kapeluszem na głowie zjawiła się w Miodowym Królestwie.
Od dobrego kwadransa błądziła między sklepowymi regałami, napychając swój koszyk wszystkim, na co zdawało jej się, że w tej chwili miała ochotę. Nie przestawała rozglądać się uważnie po pomieszczeniu - spłonęłaby niewątpliwie ze wstydu, gdyby ktoś zobaczył ją z taką ilością pustych kalorii. Jeszcze z brzuchem jak bęben!
Pogrążona we własnych myślach podeszła do niewielkiej lady, przy której jakiś mężczyzna przebierał w kolorowych pudełkach z czekoladkami. Nie chcąc zostać posądzoną o nadwagę i brak rozsądku w zakupach, postawiła koszyk przy nodze i nasunęła głębiej kapelusz, przesłaniając nim twarz. Nie zdążyła nawet rozpoznać w niezdecydowanym kliencie swego serdecznego przyjaciela.
Właśnie dumała o wyższości pończoch nad rajstopami, gdy kątem oka dostrzegła butelkę soku dyniowego. Przechyliła się, by chwycić za smukłą szyjkę, a jej największe utrapienie - wystający brzuch - strącił słój pełen karmelowych lizaków. Naczynie roztrzaskało się z hukiem o posadzkę. To by było na tyle w temacie pozostawania niezauważoną.
- Merlinie słodki, ja przepraszam! Zarzekam się na wszystkie świętości, że nie chciałam! - jęknęła płaczliwie. Chciała schylić się, by wyzbierać cukierki porozrzucane wśród odłamków szkła, lecz uwypuklony bęben pozwolił jej na zaledwie lekki skłon. Mogłaby przysiąc, że albo będą to bliźniaki, albo ten mały potwór będzie miał co najmniej 2 metry wielkości - Do diaska! Proszę się mną nie przejmować. Ja za wszystko zapłacę. Przysięgam, że mam pieniądze! I posprzątam, jak tylko znajdę różdżkę! Doskonałe czekoladki, proszę dalej je oglądać i nie zwracać na mnie uwagi! Świetny wybór!
Czarownica chwyciła za swą kremową torebkę i wysypała jej zawartość na blat w poszukiwaniu różdżki.
Czarnowłosa nie przepadała za słodyczami, ale odkąd w jej brzuchu zameldował się potomek Rolanda Fitzpatricka nie mogła wytrzymać dnia bez porcji choćby miodowych baryłek. Nie przypuszczała, że dziecko tak szybko wykaże się niebywałym podobieństwem do pochłaniającego tony słodyczy Irlandczyka.
Kobieta z wielkim wysiłkiem wcisnęła się w jedną ze swych najszerszych spódnic i dobrała do niej zwiewną bluzkę w kwiaciaste wzory, choć i ta znacząco już opinała się na wypukłościach. Z rozpaczą w oczach i kremowym kapeluszem na głowie zjawiła się w Miodowym Królestwie.
Od dobrego kwadransa błądziła między sklepowymi regałami, napychając swój koszyk wszystkim, na co zdawało jej się, że w tej chwili miała ochotę. Nie przestawała rozglądać się uważnie po pomieszczeniu - spłonęłaby niewątpliwie ze wstydu, gdyby ktoś zobaczył ją z taką ilością pustych kalorii. Jeszcze z brzuchem jak bęben!
Pogrążona we własnych myślach podeszła do niewielkiej lady, przy której jakiś mężczyzna przebierał w kolorowych pudełkach z czekoladkami. Nie chcąc zostać posądzoną o nadwagę i brak rozsądku w zakupach, postawiła koszyk przy nodze i nasunęła głębiej kapelusz, przesłaniając nim twarz. Nie zdążyła nawet rozpoznać w niezdecydowanym kliencie swego serdecznego przyjaciela.
Właśnie dumała o wyższości pończoch nad rajstopami, gdy kątem oka dostrzegła butelkę soku dyniowego. Przechyliła się, by chwycić za smukłą szyjkę, a jej największe utrapienie - wystający brzuch - strącił słój pełen karmelowych lizaków. Naczynie roztrzaskało się z hukiem o posadzkę. To by było na tyle w temacie pozostawania niezauważoną.
- Merlinie słodki, ja przepraszam! Zarzekam się na wszystkie świętości, że nie chciałam! - jęknęła płaczliwie. Chciała schylić się, by wyzbierać cukierki porozrzucane wśród odłamków szkła, lecz uwypuklony bęben pozwolił jej na zaledwie lekki skłon. Mogłaby przysiąc, że albo będą to bliźniaki, albo ten mały potwór będzie miał co najmniej 2 metry wielkości - Do diaska! Proszę się mną nie przejmować. Ja za wszystko zapłacę. Przysięgam, że mam pieniądze! I posprzątam, jak tylko znajdę różdżkę! Doskonałe czekoladki, proszę dalej je oglądać i nie zwracać na mnie uwagi! Świetny wybór!
Czarownica chwyciła za swą kremową torebkę i wysypała jej zawartość na blat w poszukiwaniu różdżki.
Re: Miodowe Królestwo
- Pan w końcu coś wybierze, czy będzie tak macał wszystkie pudełka? - warknęła zirytowana sprzedawczyni. Zawsze musi na nią trafić, no po prostu zawsze. W weekendy i święta były tutaj jej sympatyczne córki, które pomagały w interesie, ale w środku tygodnia wracały do Hogwartu na zajęcia. Problem polegał na tym, że wtedy też w Hogsmeade był o wiele większy tłok i chyba nikt nie wybaczyłby mu takie niezdecydowania. Bo zdenerwowanie ekspedientki akurat mógł zignorować bez problemu.
Trzymał w dłoni kolejne opakowanie czekoladek i już chciał coś na ich temat powiedzieć, ale obok niego spadło coś na podłogę. Kawałki stłuczonego szkła po słoiku z lizakami, rozsypały się pod ladą, odbijając się drobinkami od jego butów. Nie sposób było to zignorować, szczególnie, że usłyszał zaraz płaczący głos przyczyny tego zamieszania.
- Proszę nie dotykać tego szkła! - zareagował niemal od razu, zostawiając w spokoju swój poprzedni przedmiot zainteresowania. Mężczyzna dobył w pośpiechu różdżki, zanim ciężarna kobieta zdążyła w całości przewrócić swoją torbę do góry nogami. Nie wiadomo czemu, ale nie poznał od razu głosu Rosalie. Bardziej się skupił na posprzątaniu bałaganu i tym, że czarownica będąca w zaawansowanej ciąży nie powinna się denerwować. Przynajmniej wyglądało to już na zaawansowaną.
- Reparo - słoik wrócił do swoich poprzednich kształtów, a następnym zaklęciem anglik umieścił słodycze w naczyniu. Nie trwało to dłużej niż minutę i zgryźliwa właścicielka sklepu nie powinna się czepiać. Mężczyzna wyprostował się z kucek i spojrzał powoli na właścicielkę nieporęcznego bagażu.
- I już po kłopocie, nic się... - jego głos zamarł w środku zdania. Kapelusz z szerokim rondem ukrywał pod sobą piękne pukle ciemnych loków. Ich właścicielkę dopasował do nich bezbłędnie.
- Rosalie...
Ile to oni się nie widzieli? Rok? Więcej? Gabriel w tym czasie zrzucił parę kilogramów i teraz było widać, że mogły na kogoś przeskoczyć... Zaskoczenie przykrył zgrabnie szczęśliwym uśmiechem i nie bawiąc się w urocze konwenanse i chwytanie za dłoń, schylił się by cmoknąć kobietę w policzek.
- Rose, jak ja Cię dawno nie widziałem! Małżeństwo jak widzę służy.
Co za żałosny tekst. Wiele go kosztowało, żeby to zabrzmiało tak beztrosko. Hej, ale przecież nie powinien dalej mieć jej za złe, że jednego dnia kupuje z nim kota, a drugiego zaprasza na ślub! On też był już szczęśliwy.
Trzymał w dłoni kolejne opakowanie czekoladek i już chciał coś na ich temat powiedzieć, ale obok niego spadło coś na podłogę. Kawałki stłuczonego szkła po słoiku z lizakami, rozsypały się pod ladą, odbijając się drobinkami od jego butów. Nie sposób było to zignorować, szczególnie, że usłyszał zaraz płaczący głos przyczyny tego zamieszania.
- Proszę nie dotykać tego szkła! - zareagował niemal od razu, zostawiając w spokoju swój poprzedni przedmiot zainteresowania. Mężczyzna dobył w pośpiechu różdżki, zanim ciężarna kobieta zdążyła w całości przewrócić swoją torbę do góry nogami. Nie wiadomo czemu, ale nie poznał od razu głosu Rosalie. Bardziej się skupił na posprzątaniu bałaganu i tym, że czarownica będąca w zaawansowanej ciąży nie powinna się denerwować. Przynajmniej wyglądało to już na zaawansowaną.
- Reparo - słoik wrócił do swoich poprzednich kształtów, a następnym zaklęciem anglik umieścił słodycze w naczyniu. Nie trwało to dłużej niż minutę i zgryźliwa właścicielka sklepu nie powinna się czepiać. Mężczyzna wyprostował się z kucek i spojrzał powoli na właścicielkę nieporęcznego bagażu.
- I już po kłopocie, nic się... - jego głos zamarł w środku zdania. Kapelusz z szerokim rondem ukrywał pod sobą piękne pukle ciemnych loków. Ich właścicielkę dopasował do nich bezbłędnie.
- Rosalie...
Ile to oni się nie widzieli? Rok? Więcej? Gabriel w tym czasie zrzucił parę kilogramów i teraz było widać, że mogły na kogoś przeskoczyć... Zaskoczenie przykrył zgrabnie szczęśliwym uśmiechem i nie bawiąc się w urocze konwenanse i chwytanie za dłoń, schylił się by cmoknąć kobietę w policzek.
- Rose, jak ja Cię dawno nie widziałem! Małżeństwo jak widzę służy.
Co za żałosny tekst. Wiele go kosztowało, żeby to zabrzmiało tak beztrosko. Hej, ale przecież nie powinien dalej mieć jej za złe, że jednego dnia kupuje z nim kota, a drugiego zaprasza na ślub! On też był już szczęśliwy.
Re: Miodowe Królestwo
- Proszę nie dotykać tego szkła!
Rosalie podskoczyłaby pewnie w miejscu słysząc gwałtowną reakcję czarodzieja, gdyby nie kilka dodatkowych kilogramów gwarantujących lepszą przyczepność do podłoża.
- Ale ja już nie chcę nic więcej stłuc! Proszę mi wierzyć, ja tylko chcę zebrać te kawałki! - zająknęła się nieco przestraszona. W ostatniej chwili przypomniała sobie, by przypadkiem nie dotknąć się dłonią. Matka często powtarzała jej, że wtedy dziecko będzie miało w tym samym miejscu na swoim ciele dobrze widocznie znamię. Nie chciała przecież, by maluch miał ogromną dłoń odbitą na policzku!
Zamiast tego złożyła dłonie, jak to w zwyczaju podczas modlitwy mają mugole i z niemym podziwem obserwowała, jak czarodziej błyskawicznie naprawił wyrządzone przez nią szkody.
- Niebywałe! Jest Pan nie zwykle zdolnym czarodziejem!
Głos mężczyzny zdawał się jej być znajomy. Teraz jednak, gdy ujrzała jego twarz wyzbyła się wszelkich wątpliwości. O ile jednak Gabriel ograniczył się do cmoknięcia w policzek, o tyle Rosalie poczuła się w obowiązku by uwięzić go na kilka sekund w niemal matczynym uścisku. Jako, że Roland surowo zakazał jej poruszać się na obcasach, stanęła na palcach w swych baletkach i przygarnęła go w ramiona. Wyglądało to dość komicznie, gdyż wypukły brzuch okropnie jej zawadzał i zdołała jedynie sięgnąć dłońmi jego barków.
- Gabrysiu mój drogi! - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Służy? Oj proszę Cię. Zawsze powtarzałam, że jesteś nalepiej wychowanym mężczyzną, jaki chodził po tej ziemi, więc nie każ mi zmieniać zdania! Wyglądam jak stara, rozdęta beczka. Ty za to prezentujesz się nienagannie. Jak zawsze zresztą. Znów odwiedziłeś mugolską dzielnicę? - wskazała na jego odzienie wierzchnie - Świetnie skrojona marynarka, lecz schudłeś okropnie! Jesteś może chory? Powinieneś odwiedzić jakiegoś uzdrowiciela. Mój mąż co prawda nie zajmuje się pancjetami, ale ma kilku swoich koleżków. Nie polecam Ci tylko tego całego Cramera. Gbur jakich mało! Jeszcze Cię czymś podtruje, jak się dowie że to ja Cię wysłałam do niego.
Rozgadała się, jak zawsze żywo gestykulując. W ostatniej chwili przypomniała sobie o koszyku wypełnionym słodyczami. Odsunęła się od niego gwałtownie.
- Merlinie kochany, co za ludzie! Znów ktoś się rozmyślił w ostatniej chwili i zostawił taki bałagan przy ladzie - zerknęła tęsknie w kierunku miodowych baryłek. Mogła skonać, ale żadna siła na niebie i ziemi nie zmusiłaby jej do przyznania się do tych zakupów - Opowiadaj lepiej co u Ciebie, mój drogi. Słyszałam, że porzuciłeś naukę w szkole? Mam nadzieję, że to nie przez Jamesa? Jeśli tak, to natychmiast każę mu wszystko naprawić! Natychmiast!
Rosalie podskoczyłaby pewnie w miejscu słysząc gwałtowną reakcję czarodzieja, gdyby nie kilka dodatkowych kilogramów gwarantujących lepszą przyczepność do podłoża.
- Ale ja już nie chcę nic więcej stłuc! Proszę mi wierzyć, ja tylko chcę zebrać te kawałki! - zająknęła się nieco przestraszona. W ostatniej chwili przypomniała sobie, by przypadkiem nie dotknąć się dłonią. Matka często powtarzała jej, że wtedy dziecko będzie miało w tym samym miejscu na swoim ciele dobrze widocznie znamię. Nie chciała przecież, by maluch miał ogromną dłoń odbitą na policzku!
Zamiast tego złożyła dłonie, jak to w zwyczaju podczas modlitwy mają mugole i z niemym podziwem obserwowała, jak czarodziej błyskawicznie naprawił wyrządzone przez nią szkody.
- Niebywałe! Jest Pan nie zwykle zdolnym czarodziejem!
Głos mężczyzny zdawał się jej być znajomy. Teraz jednak, gdy ujrzała jego twarz wyzbyła się wszelkich wątpliwości. O ile jednak Gabriel ograniczył się do cmoknięcia w policzek, o tyle Rosalie poczuła się w obowiązku by uwięzić go na kilka sekund w niemal matczynym uścisku. Jako, że Roland surowo zakazał jej poruszać się na obcasach, stanęła na palcach w swych baletkach i przygarnęła go w ramiona. Wyglądało to dość komicznie, gdyż wypukły brzuch okropnie jej zawadzał i zdołała jedynie sięgnąć dłońmi jego barków.
- Gabrysiu mój drogi! - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Służy? Oj proszę Cię. Zawsze powtarzałam, że jesteś nalepiej wychowanym mężczyzną, jaki chodził po tej ziemi, więc nie każ mi zmieniać zdania! Wyglądam jak stara, rozdęta beczka. Ty za to prezentujesz się nienagannie. Jak zawsze zresztą. Znów odwiedziłeś mugolską dzielnicę? - wskazała na jego odzienie wierzchnie - Świetnie skrojona marynarka, lecz schudłeś okropnie! Jesteś może chory? Powinieneś odwiedzić jakiegoś uzdrowiciela. Mój mąż co prawda nie zajmuje się pancjetami, ale ma kilku swoich koleżków. Nie polecam Ci tylko tego całego Cramera. Gbur jakich mało! Jeszcze Cię czymś podtruje, jak się dowie że to ja Cię wysłałam do niego.
Rozgadała się, jak zawsze żywo gestykulując. W ostatniej chwili przypomniała sobie o koszyku wypełnionym słodyczami. Odsunęła się od niego gwałtownie.
- Merlinie kochany, co za ludzie! Znów ktoś się rozmyślił w ostatniej chwili i zostawił taki bałagan przy ladzie - zerknęła tęsknie w kierunku miodowych baryłek. Mogła skonać, ale żadna siła na niebie i ziemi nie zmusiłaby jej do przyznania się do tych zakupów - Opowiadaj lepiej co u Ciebie, mój drogi. Słyszałam, że porzuciłeś naukę w szkole? Mam nadzieję, że to nie przez Jamesa? Jeśli tak, to natychmiast każę mu wszystko naprawić! Natychmiast!
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: Hogsmeade :: BARY I SKLEPY
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach