Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
2 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 2 z 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Jeśli potrzeba było dowodu potwierdzającego negatywny wpływ jesieni na nastroje ludzkie, to tego września nie trzeba było go daleko szukać. Jeden leżał już pół dnia zwinięty pod ciepłą kołdrą, drugi zaś wreszcie wyrwał się z zachłannych macek Filii i właśnie przekraczał próg domu na Regen Street 3. Na co mi przyszło? Dotąd nie narzekał na bycie współpracownikiem aurorów, ale odkąd porwane zostało niemowlę, coraz częściej słyszał niepokojące rozmowy na korytarzach, które niemal wymuszały na nim ingerencję. Zwłaszcza młodsi pracownicy czy stażyści nie potrafili się odnaleźć w nowej sytuacji - nie umieli sobie wyobrazić, że można porwać tak bezbronną istotę, nie wiedzieli, jak zachować się w obliczu takiego braku miłosierdzia. Zwyczajnie się bali. Co więc zrobił Liam? Zaoferował pomoc tym, którzy nie chcieli skorzystać z niej w szpitalu, a gdy tylko zaufano mu po raz pierwszy, obowiązków nagle mu przybyło. Z psychologa zbrodni stał się tymczasowym psychologiem dbającym o nerwy funkcjonariuszy, spędzając w Filii niemal całe dnie.
Tym razem dotarł do kresu. Tego, dlaczego nie wziął jeszcze wolnego, nie umiał wytłumaczyć. Może zwyczajnie nie chciał przegapić niczego z prowadzonej przez aurorów sprawy? Ciekawiło go, jak to wszystko się skończy i finał wolał zobaczyć na własne oczy, niż usłyszeć z czyichś relacji. Ale teraz, po nocy spędzonej w Filii i ledwie kilku godzinach snu na służbowej kanapie doszedł do dwóch wniosków: czas wreszcie wrócić do domu i zobaczyć się z Morwen, oraz - czas popracować nad swą asertywnością. Bo u boku swej kobiety mógł być już dawno, tylko zwyczajnie nie umiał odmówić nieśmiałym pytaniom o chwilę rozmowy.
- Morwen? - zawołał niezbyt głośno. Rzucając klucze na pobliską szafkę zaszedł jeszcze tylko do kuchni, by uraczyć się szklanką zimnej wody, po czym dowlekł się wreszcie na górę, kierując się wprost do sypialni. Rozpoznając w pozornie obrażonym stworzeniu pod kołdrą swą wybrankę, opadł na łóżko obok niej z cichym westchnieniem. - Spędziłaś tak cały dzień? - zwrócił się do zawiniątka.
Tym razem dotarł do kresu. Tego, dlaczego nie wziął jeszcze wolnego, nie umiał wytłumaczyć. Może zwyczajnie nie chciał przegapić niczego z prowadzonej przez aurorów sprawy? Ciekawiło go, jak to wszystko się skończy i finał wolał zobaczyć na własne oczy, niż usłyszeć z czyichś relacji. Ale teraz, po nocy spędzonej w Filii i ledwie kilku godzinach snu na służbowej kanapie doszedł do dwóch wniosków: czas wreszcie wrócić do domu i zobaczyć się z Morwen, oraz - czas popracować nad swą asertywnością. Bo u boku swej kobiety mógł być już dawno, tylko zwyczajnie nie umiał odmówić nieśmiałym pytaniom o chwilę rozmowy.
- Morwen? - zawołał niezbyt głośno. Rzucając klucze na pobliską szafkę zaszedł jeszcze tylko do kuchni, by uraczyć się szklanką zimnej wody, po czym dowlekł się wreszcie na górę, kierując się wprost do sypialni. Rozpoznając w pozornie obrażonym stworzeniu pod kołdrą swą wybrankę, opadł na łóżko obok niej z cichym westchnieniem. - Spędziłaś tak cały dzień? - zwrócił się do zawiniątka.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
W pewnym momencie usłyszała ciche stukanie do szyby. Normalnie by nie zwróciła na to uwagi, gdyby nie to, że w ich świecie to właśnie oznaczało coś w rodzaju "masz wiadomość". Wysunęła czubek nosa poza kołdrę a widok sowy po drugiej stronie okna spowodował, że jak oparzona podleciała tam z nadzieją, iż dostała list od Zoi. I nie pomyliła się, dzięki czemu po raz pierwszy od dawna przez twarz kobiety przemknął delikatny uśmiech. Nieco uspokojona faktem, że Gryfonka była cała i zdrowa, położyła kartkę na stoliku i wróciła do swojej twierdzy, wzdychając głośno. Przeleżała tak może godzinę, może dwie, jeśli nie więcej, gdy tym razem dla odmiany usłyszała swoje imię. Nie odezwała się jednak - wciąż miała nastawienie pod tytułem "nie ma mnie", co postanowiła zakomunikować na głos, kiedy tylko mężczyzna opadł na łóżko. Nie odsłaniając twarzy przysunęła się do niego, głowę układając na jego brzuchu.
- Nie ma mnie, wyjechałam do Peru - przymknęła powieki, zaciskając wargi w wąską kreskę. - A z Peru chyba wrócę prosto do Walii... - dodała nagle dzieląc się z Irlandczykiem pomysłem, który chodził za nią od pewnego czasu. Powrót do domu. Na stałe albo na minimum miesiąc... piękna perspektywa. Nikt by jej tam nie znalazł, a już na pewno nie Owena, która nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł odwiedzin rodzinnych stron.
- Nie ma mnie, wyjechałam do Peru - przymknęła powieki, zaciskając wargi w wąską kreskę. - A z Peru chyba wrócę prosto do Walii... - dodała nagle dzieląc się z Irlandczykiem pomysłem, który chodził za nią od pewnego czasu. Powrót do domu. Na stałe albo na minimum miesiąc... piękna perspektywa. Nikt by jej tam nie znalazł, a już na pewno nie Owena, która nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł odwiedzin rodzinnych stron.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Nie ma mnie. Szkoda, że jemu te słowa przechodziły przez gardło z takim trudem. Panie Cryan, możemy porozmawiać? Nie ma mnie. Liam, mógłbyś mi pomóc? Wybacz, nie ma mnie. Cryan, ktoś czeka na ciebie w gabinecie. Cholera, nie ma mnie! Tak, gdyby potrafił, byłoby zdecydowanie prościej.
Gdy tylko pościel przemówiła, a zaraz potem przemieściła się bliżej niego, objął skryte pod nią stworzenie, sam siebie pytając, dlaczego ostatnio nie potrafił znaleźć na to czasu. Przymykając oczy, pogładził kobietę po plecach, na powrót unosząc powieki przy subtelnie przemyconym przez aurorkę pomyśle.
- Planujesz wrócić do domu? - zapytał z zaciekawieniem i odrobiną niepokoju. Blodeuwedd dobrze wiedziała, że Liam by z nią nie pojechał. Zdążył już zadomowić się w Londynie i póki co naprawdę - dość miał podróży. Poza tym miał tu przecież siostrę, której nie zamierzał zostawiać. Rzucając podobnym pomysłem Morwen musiała więc rozważać albo próby namówienia go na wyjazd, albo...
Unosząc się na łokciu, niecierpliwie odchylił nieco kołdrę, by móc spojrzeć wreszcie na ciemnowłosą, nie zaś tylko na fałdy puchatego okrycia.
- Hej, co jest? - Odgarniając kobiecie kilka niesfornych kosmyków za ucho, spoglądał na nią z uwagą. Oczywiście, czytał gazety. Wiedział, co się dzieje i domyślał się, dlaczego Walijka mogła zatęsknić za domem. Chyba nie chciał tylko uwierzyć, że mogłaby tak zwyczajnie się poddać. Wyjazd z Anglii byłby przecież ucieczką, a Morwen... Jego Morwen, ta sprzed trzech lat, nie uciekała. Czyżby od tamtego czasu zdążyła się tego nauczyć?
Gdy tylko pościel przemówiła, a zaraz potem przemieściła się bliżej niego, objął skryte pod nią stworzenie, sam siebie pytając, dlaczego ostatnio nie potrafił znaleźć na to czasu. Przymykając oczy, pogładził kobietę po plecach, na powrót unosząc powieki przy subtelnie przemyconym przez aurorkę pomyśle.
- Planujesz wrócić do domu? - zapytał z zaciekawieniem i odrobiną niepokoju. Blodeuwedd dobrze wiedziała, że Liam by z nią nie pojechał. Zdążył już zadomowić się w Londynie i póki co naprawdę - dość miał podróży. Poza tym miał tu przecież siostrę, której nie zamierzał zostawiać. Rzucając podobnym pomysłem Morwen musiała więc rozważać albo próby namówienia go na wyjazd, albo...
Unosząc się na łokciu, niecierpliwie odchylił nieco kołdrę, by móc spojrzeć wreszcie na ciemnowłosą, nie zaś tylko na fałdy puchatego okrycia.
- Hej, co jest? - Odgarniając kobiecie kilka niesfornych kosmyków za ucho, spoglądał na nią z uwagą. Oczywiście, czytał gazety. Wiedział, co się dzieje i domyślał się, dlaczego Walijka mogła zatęsknić za domem. Chyba nie chciał tylko uwierzyć, że mogłaby tak zwyczajnie się poddać. Wyjazd z Anglii byłby przecież ucieczką, a Morwen... Jego Morwen, ta sprzed trzech lat, nie uciekała. Czyżby od tamtego czasu zdążyła się tego nauczyć?
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Jeśli rozważała powrót do domu to ot, czysto teoretycznie. W praktyce nie za bardzo mogła sobie na to pozwolić. Miała tutaj dobrze płatną pracę, która kiedyś sprawiała jej radość a którą teraz chciała rzucić w pizdu, poza tym miała też faceta, pierwszego od naprawdę dawna i z którym było jej dobrze, do tego dokładała się obietnica względem dziecka, którym się opiekowała, kochała jak swoje i nie mogła jej tu zostawić. Wprawdzie Walia nie leżała na drugim końcu świata, jednak wątpiła, że Zoja wyrazi pozytywne zainteresowanie tym pomysłem. Podsumowując: nawet jakby chciała wyjechać to nie mogła, nie miała takiego prawa. Westchnąwszy spojrzała na twarz Liama a potem przesunęła wzrok na kremowy guzik od poszewki poduszki, wzruszając ramionami.
- No co jest, no co jest... co ma być? Świat się wali, mam dość, mam doła i nie mam po prostu siły - burknęła. Po kilku manewrach leżała wtulona w mężczyznę, bezczelnie układając jego rękę w ten sposób, że ją obejmował. Sama swoją ręką uniemożliwiła mu jakąkolwiek ucieczkę.
- Nie mam ochoty jeść, pić, palić, spać, na seks też chyba nie mam ochoty. Moja siostra wróciła i znowu miesza. Niby nie mam pewności, że to porwanie jest jej sprawką, ale ja to wiem. Pamiętam co wyrabiała jakiś czas temu a teraz kurwa wróciła z zaświatów - jęknęła, znowu nakrywając się kołdrą po sam czubek głowy. W dniu dzisiejszym nie było w niej krzty dorosłości.
- No co jest, no co jest... co ma być? Świat się wali, mam dość, mam doła i nie mam po prostu siły - burknęła. Po kilku manewrach leżała wtulona w mężczyznę, bezczelnie układając jego rękę w ten sposób, że ją obejmował. Sama swoją ręką uniemożliwiła mu jakąkolwiek ucieczkę.
- Nie mam ochoty jeść, pić, palić, spać, na seks też chyba nie mam ochoty. Moja siostra wróciła i znowu miesza. Niby nie mam pewności, że to porwanie jest jej sprawką, ale ja to wiem. Pamiętam co wyrabiała jakiś czas temu a teraz kurwa wróciła z zaświatów - jęknęła, znowu nakrywając się kołdrą po sam czubek głowy. W dniu dzisiejszym nie było w niej krzty dorosłości.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Miał to do siebie, że umiał słuchać, ale dziś nie chciał być psychologiem. Uprzedzano go, że tej profesji nie można się od tak pozbyć, zapomnieć, czego się nauczyło, że zawód ten bardziej niż inny wchodzi w krew, wrasta w człowieka, ale tego dnia postanowił podjąć próbę bycia normalnym. Nie chciał analizować Morwen, jej słów i odczuć, jako swej pacjentki.
Nie protestował, gdy umościła się po swojemu, za to z własnej woli przygarnął ją jeszcze bliżej siebie. Chowając nos w jej włosach przez dłuższą chwilę nie komentował jej słów, by w pewnej chwili parsknąć cichym śmiechem, którego nie udało mu się powstrzymać. Odchylając się lekko, spojrzał na nią z nieznacznym uśmiechem.
- W takim razie najpierw się napijemy, potem zapalimy, a jeszcze później będziemy uprawiali dziki seks. - Jakby na potwierdzenie swych słów, wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów. - Ewentualnie w innej kolejności. - Z rozbawieniem wcisnął w dłoń Walijki jedną porcję nikotyny, sobie fundując drugą. - Postaraj się tylko nie spalić domu, kochanie. Szkoda by było.
Znów kładąc się na plecach, zapalił papierosa ciemnowłosej, potem swojego i zaciągnął się lekko. Dopiero teraz był odpowiedni moment, by poruszyć drażliwą kwestię drugiej posiadaczki nazwiska Blodeuwedd, o której aż dotąd nie dane mu było słyszeć.
- Masz siostrę - stwierdził, nie pytał. Odpowiedź przecież otrzymał chwilę temu. - Co z nią jest nie tak? Oczywiście poza tym, że porywa czyjeś niemowlaki.
Nie protestował, gdy umościła się po swojemu, za to z własnej woli przygarnął ją jeszcze bliżej siebie. Chowając nos w jej włosach przez dłuższą chwilę nie komentował jej słów, by w pewnej chwili parsknąć cichym śmiechem, którego nie udało mu się powstrzymać. Odchylając się lekko, spojrzał na nią z nieznacznym uśmiechem.
- W takim razie najpierw się napijemy, potem zapalimy, a jeszcze później będziemy uprawiali dziki seks. - Jakby na potwierdzenie swych słów, wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów. - Ewentualnie w innej kolejności. - Z rozbawieniem wcisnął w dłoń Walijki jedną porcję nikotyny, sobie fundując drugą. - Postaraj się tylko nie spalić domu, kochanie. Szkoda by było.
Znów kładąc się na plecach, zapalił papierosa ciemnowłosej, potem swojego i zaciągnął się lekko. Dopiero teraz był odpowiedni moment, by poruszyć drażliwą kwestię drugiej posiadaczki nazwiska Blodeuwedd, o której aż dotąd nie dane mu było słyszeć.
- Masz siostrę - stwierdził, nie pytał. Odpowiedź przecież otrzymał chwilę temu. - Co z nią jest nie tak? Oczywiście poza tym, że porywa czyjeś niemowlaki.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Spojrzała na papierosa, który jak spod ziemi znalazł się w jej dłoni, po czym nie protestując podniosła się i zapaliła go, po chwili znowu kładąc się na plecach. Papieros jak to papieros, uspokoił ją, jednak jej nie smakował tak jak zwykle. Ale szkoda było go wyrzucić, prawda? Zrzuciła z siebie kołdrę, nogami spychając ją na koniec łóżka a na zadane pytanie westchnęła, zawieszając wzrok na żarzącej się końcówce szluga.
- Miałam dwie. Jedna nie żyje, druga... była pielęgniarką, kochała dzieci do tego stopnia, że pewnego dnia jedno z nich porwała. Potem wsadzili ją do psychiatryka, ale jako, że to moja siostra, sprawa odpowiednio została uciszona. Ostatnio na nią wpadłam na patrolu, najwidoczniej uciekła... i teraz będzie się mścić. Jest niezrównoważona psychicznie, ale jest godnym przeciwnikiem. Wiele rzeczy umiem dzięki niej, dlatego obydwie będziemy umiały przewidzieć swoje ruchy, gdybym oczywiście wzięła się za tą sprawę - odpowiedziała, wracając do palenia. - Nieważne, nie chcę o tym rozmawiać - podniosła się z łóżka i bez słowa zniknęła za drzwiami, wracając może dwie minut później z butelką czerwonego, słodkiego wina. Po co brudzić kieliszki skoro można pić mniej kulturalnie, z gwinta? Położyła się z powrotem, uprzednio upijając łyk trunku. - Chcę umrzeć.
- Miałam dwie. Jedna nie żyje, druga... była pielęgniarką, kochała dzieci do tego stopnia, że pewnego dnia jedno z nich porwała. Potem wsadzili ją do psychiatryka, ale jako, że to moja siostra, sprawa odpowiednio została uciszona. Ostatnio na nią wpadłam na patrolu, najwidoczniej uciekła... i teraz będzie się mścić. Jest niezrównoważona psychicznie, ale jest godnym przeciwnikiem. Wiele rzeczy umiem dzięki niej, dlatego obydwie będziemy umiały przewidzieć swoje ruchy, gdybym oczywiście wzięła się za tą sprawę - odpowiedziała, wracając do palenia. - Nieważne, nie chcę o tym rozmawiać - podniosła się z łóżka i bez słowa zniknęła za drzwiami, wracając może dwie minut później z butelką czerwonego, słodkiego wina. Po co brudzić kieliszki skoro można pić mniej kulturalnie, z gwinta? Położyła się z powrotem, uprzednio upijając łyk trunku. - Chcę umrzeć.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Proces wieczornego upodlenia czas zacząć. Gdy Morwen opuszczała pokój po swych słowach, nieco się zaniepokoił, gdy natomiast wróciła, nie tylko nie zamierzał odwodzić ją od tak nieeleganckiego picia, ale sam się do niego przyłączył. Podnosząc się do siadu odebrał jej butelkę, upił spory łyk i ponownie oddał naczynie Walijce.
- A więc nie rozmawiajmy. - Gdy wreszcie zareagował na jej opowieść, w jego głosie była prosta zgoda. Nie zamierzał naciskać. To nie był dobry dzień na podobne rozmowy. Ani Blodeuwedd podobnej dysputy by nie udźwignęła, ani on nie miał teraz na takową ochoty. Obojgu bardziej na rękę był w tym momencie plan upodlenia się jak dorośli ludzie, aniżeli dyskutowania o rodzinnych problemach, komplikacjach w pracy i sensie istnienia. Z tego też powodu zamiast szczególnie przejąć się ostatnimi dwoma słowami Morwen - dobrze wiedział, że to, co mówi, jest jedynie wyrazem chwilowego kryzysu, a nie misternie snutym planem samobójstwa - podszedł do nich z opanowaną do perfekcji prostotą. Skoro żadne nie miało teraz głowy do rozwiązywania problemów, to po co mieli wciąż kręcić się wokół nich?
- Wcale nie chcesz - rzucił beztrosko i po kolejnym wypuszczonym kłębie dymu, pochylił się nad swą kobietą, by pocałować ją bez pytania. Jej wargi smakowały słodkim i nikotyną, co w połączeniu z jej własną, dobrze znaną słodyczą tego dnia - a także i każdego innego - niezwykle na niego działało. Biorąc zaś pod uwagę, że ostatnio właściwie tylko się mijali, ze zmęczenia nie mając nawet ochoty zamieniać ze sobą choćby trzech słów, można było zrozumieć, że zaczął tęsknić. Co noc zasypiał u jej boku, ale kiedy ostatnio ją miał?
- A więc nie rozmawiajmy. - Gdy wreszcie zareagował na jej opowieść, w jego głosie była prosta zgoda. Nie zamierzał naciskać. To nie był dobry dzień na podobne rozmowy. Ani Blodeuwedd podobnej dysputy by nie udźwignęła, ani on nie miał teraz na takową ochoty. Obojgu bardziej na rękę był w tym momencie plan upodlenia się jak dorośli ludzie, aniżeli dyskutowania o rodzinnych problemach, komplikacjach w pracy i sensie istnienia. Z tego też powodu zamiast szczególnie przejąć się ostatnimi dwoma słowami Morwen - dobrze wiedział, że to, co mówi, jest jedynie wyrazem chwilowego kryzysu, a nie misternie snutym planem samobójstwa - podszedł do nich z opanowaną do perfekcji prostotą. Skoro żadne nie miało teraz głowy do rozwiązywania problemów, to po co mieli wciąż kręcić się wokół nich?
- Wcale nie chcesz - rzucił beztrosko i po kolejnym wypuszczonym kłębie dymu, pochylił się nad swą kobietą, by pocałować ją bez pytania. Jej wargi smakowały słodkim i nikotyną, co w połączeniu z jej własną, dobrze znaną słodyczą tego dnia - a także i każdego innego - niezwykle na niego działało. Biorąc zaś pod uwagę, że ostatnio właściwie tylko się mijali, ze zmęczenia nie mając nawet ochoty zamieniać ze sobą choćby trzech słów, można było zrozumieć, że zaczął tęsknić. Co noc zasypiał u jej boku, ale kiedy ostatnio ją miał?
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Liam miał to do siebie, że potrafił wyłapać moment, w którym rzeczywiście nie chciała rozmawiać na dany temat lub podejść ją tak, że mimowolnie w odpowiednim czasie sama go zaczynała. Zerknęła kątem oka jak butelka, którą trzymała między dłońmi znajduje się w rękach Irlandczyka a potem podniosła się z zamiarem ponownego przyssania się do szklanego naczynia. Zamiast tego Cryan zajął jej usta w inny sposób. Co prawda odwzajemniła pocałunek, jednak zaraz po nim chwyciła butelkę, pociągnęła spory łyk a później odstawiła ją na ziemię, tuż obok łóżka.
- Liaaam, skarbie... mówiłam Ci, że chyba nic z tego - jęknęła, uśmiechając się niewinnie i przepraszająco zarazem. Położyła się bokiem do niego, opuszkiem palca wskazującego przejeżdżając po klatce piersiowej mężczyzny schowanej za materiałem koszuli. Walijka z kolei miała to do siebie, że była uparta, czasem nawet za bardzo i o ile picie oraz palenie nie było wymagające, tak jeśli szło o wspólne sprawianie sobie przyjemności... cóż, najwidoczniej potrzebowała zachęty albo chwili na zebranie się w sobie.
- I tak, chcę umrzeć - stwierdziła znowu. W demonstracyjnym geście otworzyła usta wtykając w nie opuszki dwóch palców a później zgięła kciuk, co miało przypominać strzał. Drugą dłonią zaś pokazała gest wylatującej kulki wraz z wnętrznościami z tyłu głowy. - Ręka, noga, mózg na ścianie, amen!
- Liaaam, skarbie... mówiłam Ci, że chyba nic z tego - jęknęła, uśmiechając się niewinnie i przepraszająco zarazem. Położyła się bokiem do niego, opuszkiem palca wskazującego przejeżdżając po klatce piersiowej mężczyzny schowanej za materiałem koszuli. Walijka z kolei miała to do siebie, że była uparta, czasem nawet za bardzo i o ile picie oraz palenie nie było wymagające, tak jeśli szło o wspólne sprawianie sobie przyjemności... cóż, najwidoczniej potrzebowała zachęty albo chwili na zebranie się w sobie.
- I tak, chcę umrzeć - stwierdziła znowu. W demonstracyjnym geście otworzyła usta wtykając w nie opuszki dwóch palców a później zgięła kciuk, co miało przypominać strzał. Drugą dłonią zaś pokazała gest wylatującej kulki wraz z wnętrznościami z tyłu głowy. - Ręka, noga, mózg na ścianie, amen!
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Z dwóch możliwości, które mu dano, Cryan wybrał tę drugą - danie jej czasu. Wszak sam miał jeszcze papierosa do dopalenia, a i winem dziś nie pogardzi. Odbierając więc z rąk Walijki butelkę, z rozbawieniem obserwował, jak odgrywa scenę swego samobójczego zgonu, po czym upił kolejny łyk alkoholu. Odstawiając potem butelkę na podłogę obok łóżka, przez dobre kilka chwil przyglądał się ciemnowłosej, kończąc w tym czasie kadzenie pokoju papierosowym dymem. Gdy wrzucał peta do popielniczki, bardzo kusiło go, by wyprodukować jeszcze jednego, ostatecznie jednak dał za wygraną. Chwila minęła, a irlandzki zawadiaka miał wielką ochotę na używkę zgoła inną od tytoniu zawiniętego w papierek.
- Wiesz, co się robi z denatami? - Spoglądając z góry na wylegującą się kobietę, zlustrował jej skryte pod piżamką ciało wzrokiem fachowca, którym nie był. Pytanie niewątpliwie nawiązywało do odegranej przez nią sceny śmierci.
Sięgając ku niej dłonią, zbadał opuszkami palców linię boku aurorki, od żeber aż po biodro i udo, ostatecznie lekkim pchnięciem zmuszając ją do powrotu na plecy. Sam nie zmniejszył dzielącego ich dystansu - wciąż siedział obok, choć nie tak blisko, jak by mógł i chciał - natomiast bez wahania powędrował dłonią do pierwszego guzików jej piżamy. - Sekcję. Denatów, w tym samobójców, poddaje się sekcji. - Nie zważając na jej poprzednie chyba nic z tego, z wprawą rozpiął pierwszy guzik, przesuwając potem dłoń do kolejnego.
- Zabrane z miejsca znalezienia ciało trafia w ręce patologa, na pewien czas właściwie oddaje mu się je na własność. - Mówił monotonnie, jak gdyby prowadził wykład. Ale przecież nie uczył Morwen. Ona wszystko to wiedziała. Jego słowa były grą. - Pośród zimnych stołów patolog ma kilka godzin na to, by, rozbierając najpierw swą własność do naga... - Kolejny guzik został uwolniony z pętelki.
- Wiesz, co się robi z denatami? - Spoglądając z góry na wylegującą się kobietę, zlustrował jej skryte pod piżamką ciało wzrokiem fachowca, którym nie był. Pytanie niewątpliwie nawiązywało do odegranej przez nią sceny śmierci.
Sięgając ku niej dłonią, zbadał opuszkami palców linię boku aurorki, od żeber aż po biodro i udo, ostatecznie lekkim pchnięciem zmuszając ją do powrotu na plecy. Sam nie zmniejszył dzielącego ich dystansu - wciąż siedział obok, choć nie tak blisko, jak by mógł i chciał - natomiast bez wahania powędrował dłonią do pierwszego guzików jej piżamy. - Sekcję. Denatów, w tym samobójców, poddaje się sekcji. - Nie zważając na jej poprzednie chyba nic z tego, z wprawą rozpiął pierwszy guzik, przesuwając potem dłoń do kolejnego.
- Zabrane z miejsca znalezienia ciało trafia w ręce patologa, na pewien czas właściwie oddaje mu się je na własność. - Mówił monotonnie, jak gdyby prowadził wykład. Ale przecież nie uczył Morwen. Ona wszystko to wiedziała. Jego słowa były grą. - Pośród zimnych stołów patolog ma kilka godzin na to, by, rozbierając najpierw swą własność do naga... - Kolejny guzik został uwolniony z pętelki.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Gdy Irlandczyk zadał jej pytanie przez chwilę nie miała pojęcia o co mu chodzi. Wpatrywała się w jego twarz nieco tępawym wzrokiem, szybko jednak przypomniała sobie, że niecałe dwie minuty wcześniej odegrała samobójczą scenę, gdzie strzeliła sobie prosto w głowę. Nie odezwała się, jego pytanie traktując jako retoryczne i jednocześnie zaintrygowała się tym co planował dalej. Kiedy zmusił ją do przewrócenia się na plecy, zrobiła to bez zbędnego słowa czy sprzeciwu, spoglądając na wędrującą po jej ciele dłoń mężczyzny. Oczywiście, że wiedziała co się robi z denatem. W końcu kilka lat bawiła się w aurora i takie pojęcia jak patolog, kostnica i trup nie były jej obce. Leżąc bez ruchu podjęła grę Cryana uśmiechając się zdawkowo pod nosem.
- Kontynuuj, jestem przecież nieżywa w tym momencie - stwierdziła spokojnie, układając ręce po obydwóch stronach swojego ciała. Głowę przekręciła w ten sposób, że miała widok i na twarz swojego faceta oraz na jego rękę. Kiedy doszedł do końca koszuli, rozpinając wszystkie możliwe guziczki uniosła jedną brew ku górze. - I co dalej? - nie miał wielkiego pola do popisu. Mógł zająć się jej nagim ciałem od pasa w górę lub przejść do dalszej części spektaklu, czyli do krótkich spodenek i majtek, ewentualnie przerwać zabawę i pójść spać. W końcu był wieczór i zaczęło się ściemniać.
- Kontynuuj, jestem przecież nieżywa w tym momencie - stwierdziła spokojnie, układając ręce po obydwóch stronach swojego ciała. Głowę przekręciła w ten sposób, że miała widok i na twarz swojego faceta oraz na jego rękę. Kiedy doszedł do końca koszuli, rozpinając wszystkie możliwe guziczki uniosła jedną brew ku górze. - I co dalej? - nie miał wielkiego pola do popisu. Mógł zająć się jej nagim ciałem od pasa w górę lub przejść do dalszej części spektaklu, czyli do krótkich spodenek i majtek, ewentualnie przerwać zabawę i pójść spać. W końcu był wieczór i zaczęło się ściemniać.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
- Spoiler:
- Uporawszy się z całym rządkiem guzików, rozchylił nieco rozpiętą już piżamę Morwen, niemal zupełnie jednak nie dotykając przy tym kobiety. Dopiero chwilę później, gdy już wstępnie się napatrzył, przesunął opuszkami palców wzdłuż brzucha kobiety, nie przerywając wędrówki także wtedy, gdy dotarł do jej spodenek. Po prostu wsunął dłoń pod nie, jak również pod jej majteczki, by wreszcie pozbawić Walijkę tych zupełnie zbędnych skrawków materiału.
- ...rozbierając najpierw swą własność do naga, poznać ją lepiej, niż ktokolwiek przedtem miał okazję. - Pozostawiając póki co górę od piżamy wciąż na drobnych ramionach Morwen, rozchyloną tylko po trochu w obie strony, kontynuował swą opowieść stanowiącą tło dla jego poczynań. Błądząc dłonią najpierw pod jedną, potem zaś pod drugą połą jej koszulki, zbadał kształt jej piersi i wyczuwalnych pod skórą żeber. Nie spieszył się, ale nie poświęcał też jej krągłościom tak wiele uwagi, jak można by oczekiwać. Ponownie wędrując ku jej podbrzuszu, zakończył podróż po jej ciele dopiero na wysokości jej kolan. Wodząc palcami po wewnętrznej stronie jednego z jej ud, rozchylił jej nogi, gdy zaś dotarł do jej kobiecości, wślizgnął się w nią bez pytania.
- Nawet wiedząc, co spowodowało śmierć, poświęca ciału całą swą uwagę. - Spoglądając z uwagą na wylegującą się przed nim kobietę, odnalazł jej najbardziej wrażliwy punkt. Pocierając go z wyczuciem palcami, zaczął niespiesznie, może nawet zbyt wolno. - Odkrywa wszystkie jego zakamarki, dostrzega ułomności, czyta w nim jak w otwartej księdze. - Jego głos przeszedł w cichy pomruk. Mówiąc, nie zaprzestawał pieszczot. Sam niczego od aurorki nie wymagał. Dostarczanie jej przyjemności było dla niego podobnie silnym, pożądanym doznaniem, co otrzymywanie ich od niej.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Z każdym kolejnym posunięciem mężczyzny, Walijka uśmiechała się coraz szerzej, nie przerywając mu. Obserwowała wędrówkę jego dłoni z uwagą słuchając tego co do niej mówił a co niewątpliwie pasowało do zaistniałej sytuacji. Kiedy Irlandczyk rozsunął jej nogi, mimowolnie podkurczyła je w kolanach robiąc mu lepszy dostęp do siebie, a następnie gdy wsunął w nią palce wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia, pozwalając mu robić to na co miał ochotę. Przeniosła wzrok na twarz mężczyzny i dopiero po dłuższej chwili postanowiła włączyć się do akcji, jednocześnie ukrócając sobie przyjemność. Stanowczym gestem złapała dłoń Cryana zabierając ją spomiędzy swoich nóg a następnie zaś podniosła się do pozycji siedzącej, tym razem dla odmiany zmuszając go do położenia się.
- Nie wiedziałam, że pociągają Cię trupy - zaśmiała się, powoli rozpinając jego koszulę. - No tak, ale trupy pozwalają sobą rządzić, nie to co ja... - kobieta złożyła na ustach Irlandczyka subtelny pocałunek, schodząc niżej i niżej, w międzyczasie rozpinając pasek jego spodni. Zdawała sobie sprawę z tego, że Liam nie miał z nią łatwego życia. Była trudnym przypadkiem, najlepszym przykładem na niesubordynację. Kiedy pozbawiła go spodni, opuszkami palców przesunęła po jego odsłoniętym brzuchu w górę, aż do ramion, z których zaraz po tym zsunęła niepotrzebny kawałek materiału.
- A może dziś zostanę kobietą uległą? Kto wie, kto wie... - uśmiechnęła się niewinnie, odsuwając się do tyłu.
- Nie wiedziałam, że pociągają Cię trupy - zaśmiała się, powoli rozpinając jego koszulę. - No tak, ale trupy pozwalają sobą rządzić, nie to co ja... - kobieta złożyła na ustach Irlandczyka subtelny pocałunek, schodząc niżej i niżej, w międzyczasie rozpinając pasek jego spodni. Zdawała sobie sprawę z tego, że Liam nie miał z nią łatwego życia. Była trudnym przypadkiem, najlepszym przykładem na niesubordynację. Kiedy pozbawiła go spodni, opuszkami palców przesunęła po jego odsłoniętym brzuchu w górę, aż do ramion, z których zaraz po tym zsunęła niepotrzebny kawałek materiału.
- A może dziś zostanę kobietą uległą? Kto wie, kto wie... - uśmiechnęła się niewinnie, odsuwając się do tyłu.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
- Spoiler:
- Nie spodziewał się, że uświadomienie Morwen, iż jednak miała ochotę na seks będzie tak łatwe i wystarczy tylko chwila, by sama również postanowiła działać. Gdy jednak zmusiła go do cofnięcia ręki, a potem położenia się, ani mu w głowie było protestować. Z uśmiechem rozbawienia spoglądał, jak rozpina kolejne guziki jego koszuli.
- Prawdę mówiąc, trupy wcale nie są pociągające. Chyba, że uda się jakiegoś wskrzesić... - Odwzajemnił pierwszy zainicjowany przez aurorkę pocałunek, obejmując ją w talii. - Gdybym chciał kobietę, którą mógłbym rządzić, to właśnie taką bym sobie znalazł - mruknął jej do ucha i trudno było nie wierzyć jego słowom.
Z przyjemnością poddał się pieszczotom kobiety, uniósł się też do siadu, by ułatwić zdjęcie koszuli. Ostatecznie, przytrzymując wybrankę przy sobie, postanowił także wesprzeć ją w pozbawianiu go pozostałej części swojej odzieży. Odrzucając zbędne ciuchy na bok, do pozycji leżącej póki co jednak nie wrócił. Parę chwil sycąc oczy widokiem swej niemal nagiej kobiety - prawdę mówiąc, rozpięta piżamka podniecała go w tej chwili bardziej, niż gdyby Morwen nie miała na sobie zupełnie nic - objął ją wreszcie w talii i unosząc lekko, posadził ją - póki co - na swych udach, frontem ku sobie, mieszcząc się pomiędzy jej rozłożonymi nogami. Nie lubił, gdy się odsuwała i swymi poczynaniami dawał temu wyraz.
Mając ją teraz blisko - choć wciąż jeszcze niewystarczająco - przebiegł opuszkami palców wzdłuż jej mostka, brzucha, aż do znajomego wzgórka poniżej podbrzusza. Stamtąd zboczył ku jej pachwinom i wewnętrznej stronie jednego z ud, łaskocząc je lekko. Ostatecznie przygarnął ją jeszcze bliżej, tak blisko, jak się dało. Nietrudno było stwierdzić, czego pragnął teraz najbardziej, a jednak, zamiast pozwolić swej męskości wniknąć wreszcie w drobne ciało Walijki, sycił się póki co tym, co miał. Napór jędrnych piersi, wciąż częściowo skrytych pod piżamką, na jego nagi tors, ciepło Morwen i znajomy smak jej warg i szyi, którą rychło zaczął całować na razie wystarczały. Nie chciał gnać. Chciał się nią nacieszyć, zwłaszcza, że ostatnio nie mieli na to czasu.
Znów zbłądził dłońmi ku kształtnym udom kobiety, sam zamykając wargami na jednym z jej sutków. Drażnił go lekko językiem, zakreślając dookoła drobne kółka i ssał pożądliwie, chwilę potem postępując podobnie z drugą piersią ciemnowłosej.
- Kobieto, nawet nie wiesz, jak żałuję tych trzech lat... - wymruczał w międzyczasie. Rzeczywiście żałował. Mógł mieć ją już wtedy i... Czy gdyby miał, do tego czasu znudziłaby mu się? Szczerze w to wątpił.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
- Spoiler:
- A może po prostu udawała i szukała marnej wymówki, aniżeli rzeczywiście nie miała ochoty na seks? Z drugiej strony jednak nie wiedziała kiedy znowu będą mieli chwilę tylko dla siebie w związku z zaistniałą sytuacją. Tu porwanie, tu cyrk w Filii... problemy nawarstwiały się i na tym się kończyło, dlatego wolała korzystać póki mogła.
Póki co bez słowa pozwalała sterować sobą jak szmacianą lalką, z lekkim uśmiechem przyjmując wszystkie pieszczoty Irlandczyka. Dłońmi niby to przypadkiem zsunęła ze swoich smukłych ramion piżamę, która zatrzymała się na wysokości jej łokci a potem przesunęła palcami po rękach Cryana, tuż na jego plecy.
- To dziwne, zawsze myślałam, że faceci preferują kobiety, które pozwalają sobą rządzić a tu taka niespodzianka... - przymknęła powieki, odchylając się nieco do tyłu. Kiedy Liam przesunął dłonią po jej rozgrzanym ciele swoją wędrówkę kończąc na udzie poczuła jak przebiega przez nią przyjemna gęsia skórka, która niemal od razu pojawiła się na jej skórze. Chwyciła podbródek mężczyzny w dwa palce nakierowując go na swoje usta, jednak ten zaraz po tym zsunął się na jej piersi z zamiarem maltretowania ich. Westchnąwszy z rozmarzenia, dłonie wplotła we włosy czarodzieja, opuszkami palców masując lekko jego skórę głowy, a gdy uznała, że teraz przyszła kolej na nią wyswobodziła się z objęć mężczyzny.
- Żałuj, masz rację - wymruczała. Kiedy zawędrowała w dół, z diabelskim uśmiechem postanowiła posunąć się o krok dalej niż do tej pory.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
- Spoiler:
- Wymiana poglądów na temat swych preferencji wyjątkowo wpasowała się w leniwy bieg wydarzeń. Dawała zajęcie, pozwalające w nieco łatwiejszy sposób powstrzymywać żądze, co z kolei dawało okazję do faktycznego nacieszenia się sobą nawzajem.
- Kobieta, która pozwala sobą rządzić, jest nudna, chociaż... - Jego dłonie przewędrowały na krągłe pośladki partnerki, tam wreszcie zatrzymując się na nieco dłużej. - Czy ty właśnie sugerujesz mi, że powinienem spróbować cię okiełznać? - Uniósł pytająco jedną brew, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem. Pokorna Morwen, to byłoby zabawne, chociaż sam Liam miał wątpliwości, czy w ogóle osiągalne. Nie wyobrażał sobie Blodeuwedd-gosposi, potulnej żonki i piejącej słodko nad niemowlakiem mamusi. Nawet zresztą takiej nie chciał. Wolał ją jako samowystarczalną aurorkę, a jeśli miałaby zostać jego żoną czy też matką ich dzieci (choć w danej chwili aż tak dalekosiężnych planów, co jasne, nie był w stanie snuć) - również nie miałby nic przeciw, żeby w tych rolach nie opływała przesadną słodkością.
Kiedy wyswobodziła się z jego objęć, spojrzał na nią pytająco, gdy zaś domyślił się, że postanowiła przejąć inicjatywę, uśmiechnął się tylko pod nosem. Lubił dawać jej przyjemność, ale lubił również ją brać. Tego wieczoru niczego od ciemnowłosej nie oczekiwał, skoro jednak sama postanowiła zamienić teraz role, nie zamierzał jej tego zabraniać. Zabrał więc tylko dłonie z jej ciała, choć sam tylko wiedział, jak trudne to było, po czym wodząc pożądliwym spojrzeniem po niemal nagiej sylwetce swej kobiety, czekał, ciekaw, na co dokładnie przyszła jej teraz ochota.
Dane mu było przekonać się o tym szybko. Zdziwił się? Może trochę, bo wcześniej nie wykazywała podobnej inicjatywy. Gwałtownie wciągając powietrze, przymknął oczy, choć wcale nie chciał rezygnować z widoku Walijki. Mimo tego miał teraz zbyt wiele bodźców, by podołać wszystkim, zdecydowanie zbyt wiele.
Już przedtem trudno mu było tak leniwie się z nią zabawiać, teraz natomiast, po ledwie kilku chwilach jej inicjatywy, stało się to zupełnie niemożliwe. Czując się absolutnie gotowym, zmusił Morwen, by ponownie na niego spojrzała, ucałował ją w gorące wargi, by wreszcie zespolić się z nią w jedno, sadzając ją znacznie bliżej siebie, niż przedtem. Obejmując ją i przyciskając do siebie, nie zamierzał dłużej czekać - i sama była temu winna.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Po wszystkim Walijka opadła na łóżko tuż obok swojego mężczyzny, wtulając się w niego gdy tylko zdołała opanować oddech i przyśpieszone bicie serca. Humor jej się poprawił, to fakt, i z czystym sumieniem mogła powiedzieć, że jej życie seksualne ma się całkiem dobrze. W międzyczasie naciągnęła na tyłek dół od piżamy, przykrywając się kołdrą a po dłuższej chwili milczenia uniosła się na rękach tak, by widzieć twarz Cryana.
- Liam? Myślałeś kiedyś o dzieciach? - spytała nagle wyraźnie zaciekawiona tą kwestią. I broń Boże nie chciała go namawiać do zrobienia sobie takiego potworka! Chciała poznać jego zdanie na ten temat, jak i na temat małżeństw. Ona sama nie planowała niczego z wcześniej wymienionych rzeczy. Właściwie dopiero niedawno oswoiła się z tym, że ma swojego własnego faceta.
- Liam? Myślałeś kiedyś o dzieciach? - spytała nagle wyraźnie zaciekawiona tą kwestią. I broń Boże nie chciała go namawiać do zrobienia sobie takiego potworka! Chciała poznać jego zdanie na ten temat, jak i na temat małżeństw. Ona sama nie planowała niczego z wcześniej wymienionych rzeczy. Właściwie dopiero niedawno oswoiła się z tym, że ma swojego własnego faceta.
Re: Sypialnia na piętrze, z balkonem na ogród
Gdy serce przestało już grozić zawałem, a płuca - hiperwentylacją, z przyjemnością przygarnął do siebie drobną kobietkę, odruchowo gładząc jej plecy. Ubieraniem się nie fatygował - po całym dniu pracy i tak zamierzał wybrać się pod prysznic, nakładanie na siebie ubrań, które i tak zaraz musiałby zdjąć byłoby zwyczajną stratą czasu i energii. Od pasa w dół okrył się więc tylko niedbale kołdrą i właśnie gdy to uczynił dopadło go pytanie Morwen.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem, choć bez oczekiwanego być może przerażenia. Wyrósł już ze szczenięcego wieku, w którym wzmianka o niemowlakach wywołuje albo rumieniec na policzkach, albo sięgającą zenitu panikę.
- Oczywiście - odparł zgodnie z prawdą, uśmiechając się nieznacznie. - Tylko jak dotąd nie miał mi ich kto urodzić. - Rozbawienie rozjaśniło mu twarz.
Faktem jednak było, że istotnie, miał w planach - może nie na najbliższy czas, ale generalnie na przyszłość - założenie rodziny. To, że w ogóle o tym myślał, zawdzięczał zapewne swym własnym rodzicom. Wtedy tego nie doceniał, ale teraz, z perspektywy czasu, tęsknił do dzieciństwa, jakie mu zapewnili - jemu i Adrienne. W tej chwili rozumiał też ich szerokie uśmiechy, gdy młodziutcy Cryan chwalili się jakimiś osiągnięciami, choćby i najbłahszymi. Rodzice byli wtedy zwyczajnie dumni i Cryan już od pewnego czasu pragnął ową dumę poznać na samym sobie.
- A ty? - zapytał, mimowolnie zsuwając dłoń na jej pośladki. - Wiem, że masz Zoję, ale wyobrażałaś sobie kiedyś siebie kołyszącą na rękach niemowlaka? - Uśmiechnął się szeroko, sam próbując ujrzeć oczyma wyobraźni podobną scenkę.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem, choć bez oczekiwanego być może przerażenia. Wyrósł już ze szczenięcego wieku, w którym wzmianka o niemowlakach wywołuje albo rumieniec na policzkach, albo sięgającą zenitu panikę.
- Oczywiście - odparł zgodnie z prawdą, uśmiechając się nieznacznie. - Tylko jak dotąd nie miał mi ich kto urodzić. - Rozbawienie rozjaśniło mu twarz.
Faktem jednak było, że istotnie, miał w planach - może nie na najbliższy czas, ale generalnie na przyszłość - założenie rodziny. To, że w ogóle o tym myślał, zawdzięczał zapewne swym własnym rodzicom. Wtedy tego nie doceniał, ale teraz, z perspektywy czasu, tęsknił do dzieciństwa, jakie mu zapewnili - jemu i Adrienne. W tej chwili rozumiał też ich szerokie uśmiechy, gdy młodziutcy Cryan chwalili się jakimiś osiągnięciami, choćby i najbłahszymi. Rodzice byli wtedy zwyczajnie dumni i Cryan już od pewnego czasu pragnął ową dumę poznać na samym sobie.
- A ty? - zapytał, mimowolnie zsuwając dłoń na jej pośladki. - Wiem, że masz Zoję, ale wyobrażałaś sobie kiedyś siebie kołyszącą na rękach niemowlaka? - Uśmiechnął się szeroko, sam próbując ujrzeć oczyma wyobraźni podobną scenkę.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Similar topics
» Pokój Andrei na piętrze
» Pokój Antoniji na piętrze
» Pokój Charlotte na piętrze
» Balkon na piętrze z widokiem na Małe błonia
» Ogród
» Pokój Antoniji na piętrze
» Pokój Charlotte na piętrze
» Balkon na piętrze z widokiem na Małe błonia
» Ogród
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach