Kuchnia
+2
Aaron Matluck
Hannah Wilson
6 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Anglia :: Dolina Godryka :: Crossfield Road 8
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Re: Kuchnia
Wszedł za rudowłosą do kuchni i od razu zaczął się rozglądać za czymś do zjedzenia albo wypicia. Szczęście, że ktoś pomyślał i zostawił im chociaż podstawową herbatę, kilka kubków i czajnik. Od razu złapał za 2 kubki i zaczął grzać wodę. Słysząc sceptycyzm bijący z głosy Wilsonówny, Aaron westchnął ciężko.
- Jestem z nią na ty od kiedy przyjaźnię się z jej córką i od kiedy ów córka miała nóż przy gardle i zostałem w to wciągnięty.
Powiedział spokojnie otwierając szafkę i wyciągając z niej torebki z herbatą, które szybko wylądowały w kubkach. Teraz pozostało oczekiwanie na wrzątek dlatego też oparł się tyłkiem o blat w kuchni i przyglądał się Hance, która wyjątkowo uważnie studiowała stół. Nie widział w nim nic fascynującego, ale kto co lubi.
- Cała ta akcja była jak ze słabego filmu. Morwen albo Pani Dyrektor jak wolisz wróciła do domu, ktoś zapukał do drzwi, Zoja otworzyła i wróciła z nożem przy gardle. Owena, bo bodaj tak miała na imię ta kobieta teleportowała się potem z nią w okolice Hogs i musieliśmy zrobić wymianę...
Ściągnął usta zawieszając się na chwilę i w pokoju zapanowała głucha cisza.
- Ale jestem pewien, że niedługo ją znajdą.
Uśmiechnął się jednak szybko, żeby nie dać po sobie poznać, że aż tak go to gryzie.
- Jestem z nią na ty od kiedy przyjaźnię się z jej córką i od kiedy ów córka miała nóż przy gardle i zostałem w to wciągnięty.
Powiedział spokojnie otwierając szafkę i wyciągając z niej torebki z herbatą, które szybko wylądowały w kubkach. Teraz pozostało oczekiwanie na wrzątek dlatego też oparł się tyłkiem o blat w kuchni i przyglądał się Hance, która wyjątkowo uważnie studiowała stół. Nie widział w nim nic fascynującego, ale kto co lubi.
- Cała ta akcja była jak ze słabego filmu. Morwen albo Pani Dyrektor jak wolisz wróciła do domu, ktoś zapukał do drzwi, Zoja otworzyła i wróciła z nożem przy gardle. Owena, bo bodaj tak miała na imię ta kobieta teleportowała się potem z nią w okolice Hogs i musieliśmy zrobić wymianę...
Ściągnął usta zawieszając się na chwilę i w pokoju zapanowała głucha cisza.
- Ale jestem pewien, że niedługo ją znajdą.
Uśmiechnął się jednak szybko, żeby nie dać po sobie poznać, że aż tak go to gryzie.
Re: Kuchnia
A więc to było prawdą. Aaron widocznie przeszedł na kolejny poziom wpadania w kłopoty, teraz już uczestniczył nie tylko w swoich, ale także w kłopotach obcych. Hanka zastanawiała się czy kiedykolwiek to się skończy, ale chyba nic na to nie wskazywało. Czy szczególnie zdziwiła ją sytuacja, która dotknęła Zoję i jej rodzinę? Bycie rodziną wysoko postawionych aurorów wiązało się z takim właśnie ryzykiem, nikt nie był bezpieczny, a co dopiero córka szefowej tego całego grajdołka.
- Jej matka będzie musiała na nią teraz uważać, jeśli takie coś udało się raz, jej siostra pewnie wróci po więcej - rzekła ze spokojem w głosie, podchodząc do kubków stojących na blacie, które czekały aż woda się zagotuje. Zabierała jeden, wyrzuciła z niego torebkę herbaty i wyciągnęła z torebki butelkę z mętnym napojem w środku. Odkorkowała butelkę, wlała jej zawartość do swojego kubka i patrzyła jak eliksir tojadowy dymi i skwierczy na powietrzu, wypuszczając na kuchnię kłęby gęstego, śmierdzącego dymu.
- Pewnie znajdą - odparła aby go pocieszyć, chociaż sama w to nie wierzyła. Jeśli nie złapali jej do tej pory, to pewnie już tego nie zrobią. A gdyby jeszcze wiedzieli, że szukają jej od lat... Wtedy Aaron pewnie przykułby sobie Zoję do pleców i nosił ją wszędzie ze sobą. - Tylko mi nie mów, że masz zamiar jej szukać - mruknęła, pochylając się nad kubkiem śmierdzącego eliksiru, który miał jej zapewnić trzeźwość umysłu dzisiejszej nocy. Przytknęła kubek do ust i wzięła kilka pierwszych łyków. Hanka miała w piciu tego świństwa taką wprawę, że już prawie nie czuła jak płyn piecze w język, drapie w gardło i gwałci kubki smakowe swoim obrzydliwym smakiem.
- Jej matka będzie musiała na nią teraz uważać, jeśli takie coś udało się raz, jej siostra pewnie wróci po więcej - rzekła ze spokojem w głosie, podchodząc do kubków stojących na blacie, które czekały aż woda się zagotuje. Zabierała jeden, wyrzuciła z niego torebkę herbaty i wyciągnęła z torebki butelkę z mętnym napojem w środku. Odkorkowała butelkę, wlała jej zawartość do swojego kubka i patrzyła jak eliksir tojadowy dymi i skwierczy na powietrzu, wypuszczając na kuchnię kłęby gęstego, śmierdzącego dymu.
- Pewnie znajdą - odparła aby go pocieszyć, chociaż sama w to nie wierzyła. Jeśli nie złapali jej do tej pory, to pewnie już tego nie zrobią. A gdyby jeszcze wiedzieli, że szukają jej od lat... Wtedy Aaron pewnie przykułby sobie Zoję do pleców i nosił ją wszędzie ze sobą. - Tylko mi nie mów, że masz zamiar jej szukać - mruknęła, pochylając się nad kubkiem śmierdzącego eliksiru, który miał jej zapewnić trzeźwość umysłu dzisiejszej nocy. Przytknęła kubek do ust i wzięła kilka pierwszych łyków. Hanka miała w piciu tego świństwa taką wprawę, że już prawie nie czuła jak płyn piecze w język, drapie w gardło i gwałci kubki smakowe swoim obrzydliwym smakiem.
Re: Kuchnia
- Właśnie dlatego siedziałem trochę z nią, bo jej mama i tak przesiaduje całe dnie w Filii..
Nie podobało mu się to, że Zoja i tak większość dnia spędza sama tym bardziej, że jak widać Owena mogła sobie wejść do środka dosyć łatwo. Tyle dobrego, że raczej nikt już nie będzie otwierać drzwi bez sprawdzenia kto za nimi jest. Gdy rudowłosa wstała i wywaliła woreczek herbaty który jej przygotował miał ochotę pokazać jak pęka mu serce, ale gdy poczuł eliksir który wlała zamiast wody zmarszczył nieco nos. Kompletnie nie wyłapał, ze noc jej przemiany była już teraz. W takim razie dobrze, że akurat dzisiaj się przenieśli, chociaż w domu na pewno też byłoby wszystko w porządku jak nie lepiej... Słysząc jej uwagę zaśmiał się cicho.
- Nie jestem idiotą. Ta kobieta by mnie zabiła w ciągu 3 sekund. Ale dlatego muszę pocisnąć naukę aurorstwa na maksa.
Powiedział spokojnie i w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. No cóż i tak będzie musiał dokończyć tę myśl. Najpierw jednak herbata. Woda akurat się zagotowała dlatego zalał swój kubek do pełna i zostawił torebeczkę by ta dobrze naciągnęła.
- Dlatego muszę ograniczyć się w naszym opiekowaniu się smokiem. Nie mogę w razie czego pozwolić sobie na wypadnięcie ze studiów, chociaż jestem pewien, że i tak nikt niepożądany się nie dowie.
Gdy zobaczył jej minę jak piła swój magiczny eliksir sam skrzywił się nieco.
- Nie wygląda to dobrze...
Nie podobało mu się to, że Zoja i tak większość dnia spędza sama tym bardziej, że jak widać Owena mogła sobie wejść do środka dosyć łatwo. Tyle dobrego, że raczej nikt już nie będzie otwierać drzwi bez sprawdzenia kto za nimi jest. Gdy rudowłosa wstała i wywaliła woreczek herbaty który jej przygotował miał ochotę pokazać jak pęka mu serce, ale gdy poczuł eliksir który wlała zamiast wody zmarszczył nieco nos. Kompletnie nie wyłapał, ze noc jej przemiany była już teraz. W takim razie dobrze, że akurat dzisiaj się przenieśli, chociaż w domu na pewno też byłoby wszystko w porządku jak nie lepiej... Słysząc jej uwagę zaśmiał się cicho.
- Nie jestem idiotą. Ta kobieta by mnie zabiła w ciągu 3 sekund. Ale dlatego muszę pocisnąć naukę aurorstwa na maksa.
Powiedział spokojnie i w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. No cóż i tak będzie musiał dokończyć tę myśl. Najpierw jednak herbata. Woda akurat się zagotowała dlatego zalał swój kubek do pełna i zostawił torebeczkę by ta dobrze naciągnęła.
- Dlatego muszę ograniczyć się w naszym opiekowaniu się smokiem. Nie mogę w razie czego pozwolić sobie na wypadnięcie ze studiów, chociaż jestem pewien, że i tak nikt niepożądany się nie dowie.
Gdy zobaczył jej minę jak piła swój magiczny eliksir sam skrzywił się nieco.
- Nie wygląda to dobrze...
Re: Kuchnia
- Mogłeś ją przysłać do Edynburga, tam zawsze ktoś jest i nigdy nie siedziałaby sama - powiedziała bez namysłu, chociaż w sumie i tak było już po fakcie, skoro pojawiła się tutaj. Towarzystwo Zoi nie było jej wymarzonym wakacyjnym towarzystwem, ale powiedziała to żeby Aaronowi zrobiło się lepiej. Słysząc jego kolejną uwagę, upiła kolejny łyk śmierdzącego eliksiru. Poczuła jak gorący dym wylatuje jej nosem.
- Zemsta nie jest dobrym motorem napędowym. Powinieneś sobie znaleźć inny powód, który będzie Cię motywował do nauki - stwierdziła po chwili, odstawiając opróżniony do połowy kubek na blat kuchenny. Usiadła na krześle i spojrzała na niego. Jego kolejne słowa zaskoczyły ją cholernie.
- Już się wycofujesz? - Zapytała ze zdziwieniem, kręcąc lekko głową w niedowierzaniu. Nie miała mu tego za złe, ale była po prostu zaskoczona, że ot tak się wycofuje. No, dla niej to było ot tak, bo ona nie przejęła się Zoją w żadnym stopniu, a on wręcz przeciwnie. Właściwie nie mogła od niego żądać zajmowania się bestią zionącą ogniem, która pewnego dnia będzie większa od tego domu, bo to jej smok był potrzebny, a nie Aaronowi.
- Nikt niepożądany się nie dowie dopóki ja albo ty się nie wygadamy, a to raczej nam nie grozi - powiedziała, nie będąc oczywiście świadomą, że Aaron już podzielił się z kimś ich sekretem. Two can keep the secret if one of them is dead. Najwyraźniej ta dewiza sprawdziła się także w ich przypadku.
- Chcesz spróbować? - Zapytała, przesuwając kubek w jego stronę. Smok nadal zaprzątał jej myśli, dlatego po chwili odezwała się ponownie:
- Nie mam zamiaru rezygnować ze smoka, nawet kiedy się wycofałeś. Tylko, że... teraz ten wspólny dom stracił trochę sens, nie uważasz?
- Zemsta nie jest dobrym motorem napędowym. Powinieneś sobie znaleźć inny powód, który będzie Cię motywował do nauki - stwierdziła po chwili, odstawiając opróżniony do połowy kubek na blat kuchenny. Usiadła na krześle i spojrzała na niego. Jego kolejne słowa zaskoczyły ją cholernie.
- Już się wycofujesz? - Zapytała ze zdziwieniem, kręcąc lekko głową w niedowierzaniu. Nie miała mu tego za złe, ale była po prostu zaskoczona, że ot tak się wycofuje. No, dla niej to było ot tak, bo ona nie przejęła się Zoją w żadnym stopniu, a on wręcz przeciwnie. Właściwie nie mogła od niego żądać zajmowania się bestią zionącą ogniem, która pewnego dnia będzie większa od tego domu, bo to jej smok był potrzebny, a nie Aaronowi.
- Nikt niepożądany się nie dowie dopóki ja albo ty się nie wygadamy, a to raczej nam nie grozi - powiedziała, nie będąc oczywiście świadomą, że Aaron już podzielił się z kimś ich sekretem. Two can keep the secret if one of them is dead. Najwyraźniej ta dewiza sprawdziła się także w ich przypadku.
- Chcesz spróbować? - Zapytała, przesuwając kubek w jego stronę. Smok nadal zaprzątał jej myśli, dlatego po chwili odezwała się ponownie:
- Nie mam zamiaru rezygnować ze smoka, nawet kiedy się wycofałeś. Tylko, że... teraz ten wspólny dom stracił trochę sens, nie uważasz?
Re: Kuchnia
- Tak, tak, wiem. Zdaję sobie sprawę, że często robię głupoty, ale wierz mi. Ganianie za psychopatką i kierowanie się tylko zemstą to idiotyzm i nawet ja to widzę.
Powiedział wzruszając ramionami spoglądając na Wilsonównę. Upił niewielkiego łyka ze swojego kubka i szybko wyciągnął język z buzi. Zapomniał przez to wszystko, że dopiero go zalał wrzątkiem... Ot taka sierota. Gdy Hannah podsunęła mu pod nos kubek z jej napojem w postaci eliksiru, Matluck poczuł jak po ciele przechodzą mu ciarki. Zapach i smak tego wywaru był na tyle paskudny, że nie był w stanie zrozumieć jak można to pić. Wolałby już chyba mordować ludzi jako rządna krwi bestia. No może jednak musiałby to lepiej przemyśleć... Słysząc o tym, że dopóki nikt nikomu nic nie powie to nie mają się o co martwić, żołądek skręcił mu się nerwowo. W końcu on powiedział Zoi prawda? Ale wiedział też, że ona nie powie nikomu, choćby ją przypalali. Albo na to liczył.
- Czy stracił sens? Nie do końca. To, że powiedziałem, że oficjalnie smokiem się zajmować nie będę nie znaczy, że nie postaram się pomóc jak mogę. Po prostu chodzi mi o to, że w razie jeżeli ktoś nie daj Merlinie by się dowiedział o tym, to ja o niczym poza wilkołactwem nie wiem.
Powiedział spokojnym głosem jasno wyrażając swoje stanowisko. Wiedział, że i tak mieszkanie w pobliżu smoczęcia z osobą, która się nim zajmowała może źle wyglądać i mieć wpływ na jego przebywanie na studiach, ale z drugiej strony nie mógł jej również zostawić samej sobie. Przynajmniej dopóki nie dowie się o tym, że się wygadał. Wtedy wyleci na kopach, a za nim zostanie szloch albo Hannah wgniecie go w ścianę.
Powiedział wzruszając ramionami spoglądając na Wilsonównę. Upił niewielkiego łyka ze swojego kubka i szybko wyciągnął język z buzi. Zapomniał przez to wszystko, że dopiero go zalał wrzątkiem... Ot taka sierota. Gdy Hannah podsunęła mu pod nos kubek z jej napojem w postaci eliksiru, Matluck poczuł jak po ciele przechodzą mu ciarki. Zapach i smak tego wywaru był na tyle paskudny, że nie był w stanie zrozumieć jak można to pić. Wolałby już chyba mordować ludzi jako rządna krwi bestia. No może jednak musiałby to lepiej przemyśleć... Słysząc o tym, że dopóki nikt nikomu nic nie powie to nie mają się o co martwić, żołądek skręcił mu się nerwowo. W końcu on powiedział Zoi prawda? Ale wiedział też, że ona nie powie nikomu, choćby ją przypalali. Albo na to liczył.
- Czy stracił sens? Nie do końca. To, że powiedziałem, że oficjalnie smokiem się zajmować nie będę nie znaczy, że nie postaram się pomóc jak mogę. Po prostu chodzi mi o to, że w razie jeżeli ktoś nie daj Merlinie by się dowiedział o tym, to ja o niczym poza wilkołactwem nie wiem.
Powiedział spokojnym głosem jasno wyrażając swoje stanowisko. Wiedział, że i tak mieszkanie w pobliżu smoczęcia z osobą, która się nim zajmowała może źle wyglądać i mieć wpływ na jego przebywanie na studiach, ale z drugiej strony nie mógł jej również zostawić samej sobie. Przynajmniej dopóki nie dowie się o tym, że się wygadał. Wtedy wyleci na kopach, a za nim zostanie szloch albo Hannah wgniecie go w ścianę.
Re: Kuchnia
Hannah postanowiła nie naciskać. Postanowiła również, że nie będzie się zastanawiać nad tym, czy Aaron sam doszedł do takiego wniosku, czy ktoś mu go podsunął. Coś jej podpowiadało, że ktoś musiał to zrobić, bo w takich kwestiach Aaron nigdy sam z siebie nie przejawiał żadnego zdrowego rozsądku. Wystarczy popatrzyć jak szybko jej przyklasnął na pomysł ze smokiem, gdy się dowiedział.
- Wilkołactwo i mieszkanie z wilkołakiem to akurat nie przestępstwo - mruknęła z niezadowoleniem, obruszając się przy tym. Powiedział to zupełnie takim tonem, jakby wilkołak był zaraz po smoku największym złem. Wstała od stołu, a potem dopiła duszkiem śmierdzący eliksir tak szybko, że aż dym wyszedł jej nosem.
- A teraz wybacz, ale pójdę znaleźć swój pokój i będę cierpieć w samotni - oznajmiła, wychodząc z kuchni. Jak to mówią, zespół napięcia przedpełniowego.
- Wilkołactwo i mieszkanie z wilkołakiem to akurat nie przestępstwo - mruknęła z niezadowoleniem, obruszając się przy tym. Powiedział to zupełnie takim tonem, jakby wilkołak był zaraz po smoku największym złem. Wstała od stołu, a potem dopiła duszkiem śmierdzący eliksir tak szybko, że aż dym wyszedł jej nosem.
- A teraz wybacz, ale pójdę znaleźć swój pokój i będę cierpieć w samotni - oznajmiła, wychodząc z kuchni. Jak to mówią, zespół napięcia przedpełniowego.
Re: Kuchnia
- Wiem Hannah. Ale postaraj się mnie zrozumieć. Nie zostawię cię na lodzie.
Powiedział spokojnie, chociaż doskonale wiedział, że ta rozmowa już się skończyła. A przynajmniej skończyła się na teraz. Wiedział też, że pewnie jak przyjdzie co do czego to on pierwszy wstawi się za tym smokiem i weźmie winę na siebie. Najwyżej zostanie jakimś mrocznym mścicielem jak z mugolskich filmów. Słysząc jej kolejne słowa pokiwał spokojnie głową. Będąc zaraz przed przemianą zdawał sobie sprawę, że może być rozdrażniona i teraz tym bardziej nie w głowie mu było wpychanie się do jej pokoju. Nie była zbyt zadowolona z tych comiesięcznych zmian ciała, a jego obecność szczególnie w tym momencie na pewno by nie pomogła. Gdy dziewczyna opuściła kuchnię, Aaron załapał za herbatę i udał się do salonu, gdzie spędził czas na zbieraniu myśli. Czemu wszystko nie może być ładne i proste jak w książkach? I do czego to doszło. Małolat narzeka na życie jakby wiedział co go czeka w przyszłości. Prychnął pod nosem. Gdy dopił herbatę udał się na zasłużony spoczynek, a następnego dnia opuścił dom. Musiał coś pozałatwiać.
Powiedział spokojnie, chociaż doskonale wiedział, że ta rozmowa już się skończyła. A przynajmniej skończyła się na teraz. Wiedział też, że pewnie jak przyjdzie co do czego to on pierwszy wstawi się za tym smokiem i weźmie winę na siebie. Najwyżej zostanie jakimś mrocznym mścicielem jak z mugolskich filmów. Słysząc jej kolejne słowa pokiwał spokojnie głową. Będąc zaraz przed przemianą zdawał sobie sprawę, że może być rozdrażniona i teraz tym bardziej nie w głowie mu było wpychanie się do jej pokoju. Nie była zbyt zadowolona z tych comiesięcznych zmian ciała, a jego obecność szczególnie w tym momencie na pewno by nie pomogła. Gdy dziewczyna opuściła kuchnię, Aaron załapał za herbatę i udał się do salonu, gdzie spędził czas na zbieraniu myśli. Czemu wszystko nie może być ładne i proste jak w książkach? I do czego to doszło. Małolat narzeka na życie jakby wiedział co go czeka w przyszłości. Prychnął pod nosem. Gdy dopił herbatę udał się na zasłużony spoczynek, a następnego dnia opuścił dom. Musiał coś pozałatwiać.
Re: Kuchnia
Wycieczka w Bułgarii minęła dla wszystkich chyba dosyć przyjemnie. Wrócili z wypoczynku w dobrych humorach i mogli spokojnie zacząć planować dalsze poczynania. Do rozpoczęcia roku było jeszcze trochę czasu i przez ostatnie luźniejsze dni Matluck coraz częściej zastanawiał się nad tym nieszczęsnym jajem. Kiedy je wykluć? Jak się będzie trzeba tym opiekować? On uważał, że najlepszym momentem będzie ten gdy poznają dokładnie swoje plany na studiach i będą wiedzieli jak pogodzić grafik z opieką. Ech. Wszedł do kuchni i szybkimi machnięciami różdżki rozpoczął proces robienia kanapek. Po co się trudzić skoro latające kromki chleba i wędlina ułożą się raz dwa, a woda sama nastawi się do gotowania. Uroki magii w pełni. Gdy tylko woda osiągnęła stan wrzenia zalał nią herbatę i zaczął konsumpcję kanapki. Pytał Hannah czy ma ochotę, a ta odpowiedziała mu tylko burknięciem, że nie ma ochoty. Westchnął ciężko i w ciszy oddawał się żuciu.
Re: Kuchnia
Wyjazd do Bułgarii rozregulował Hance zegar biologiczny i to nie ze względu na to, że pomiędzy krajami istniała różnica w godzinach. Wrócili do Anglii dosłownie w ostatnim momencie, bo podczas podróży powrotnej już zaczynała odczuwać negatywne skutki zbliżającej się pełni. W każdym razie cała ta podróż wprowadziła taki chaos w jej grafiku, że Hannah uciekł gdzieś jeden dzień. Była święcie przekonana, że został jej jeszcze jeden dzień do przemiany. Dosłownie przed godziną wypiła szóstą z siedmiu fiolek z eliksirem. Zupełnie nieświadoma momentu zbliżającego się tak nieuchronnie, mierzonego w minutach dosłownie, zeszła ze swojego pokoju na dół, do kuchni. Widząc Aarona żującego kanapkę, żołądek skręcił jej się i podskoczył aż do gardła.
- Spakowałeś się już? Najlepiej będzie jak jutro z samego rana sobie pojedziesz - powiedziała, choć w jej głosie nie było słychać krzty troski. Czuła się tak fatalnie, że nie miała nawet siły z siebie tego wykrzesać. Tak naprawdę jednak miała na względzie wyłącznie jego bezpieczeństwo.
- Fatalnie się czuje, już dawno nie czułam się tak źle dzień przed - skwitowała krótko, patrząc przez okno, za którym zaczęło się robić już szaro. Oparła się dłońmi o zlew kuchenny i pochyliła lekko do przodu. Czuła się tak, jakby za moment miała wyzionąć ducha. Aż zaczęła się bać, że coś z nią nie tak, że może zachorowała czy coś w podobnym guście.
Szarpnęło nią lekko zupełnie jakby miała za moment zwymiotować, ale nic się nie stało. Potrząsnęła głową i przetarła oczy, a potem popatrzyła na Aarona.
- Albo może już jedź.
- Spakowałeś się już? Najlepiej będzie jak jutro z samego rana sobie pojedziesz - powiedziała, choć w jej głosie nie było słychać krzty troski. Czuła się tak fatalnie, że nie miała nawet siły z siebie tego wykrzesać. Tak naprawdę jednak miała na względzie wyłącznie jego bezpieczeństwo.
- Fatalnie się czuje, już dawno nie czułam się tak źle dzień przed - skwitowała krótko, patrząc przez okno, za którym zaczęło się robić już szaro. Oparła się dłońmi o zlew kuchenny i pochyliła lekko do przodu. Czuła się tak, jakby za moment miała wyzionąć ducha. Aż zaczęła się bać, że coś z nią nie tak, że może zachorowała czy coś w podobnym guście.
Szarpnęło nią lekko zupełnie jakby miała za moment zwymiotować, ale nic się nie stało. Potrząsnęła głową i przetarła oczy, a potem popatrzyła na Aarona.
- Albo może już jedź.
Re: Kuchnia
Słysząc kroki zbliżającej się Wilsonówny do kuchni poprawił się na krześle i odłożył jedną z kanapek na bok. Może jednak zgłodniała i przyszła go okraść z jedzenia? Niedoczekanie! On również kompletnie zapomniał o pełni i nie do końca zrozumiał co miała na myśli pytajac czy już jest spakowany.
- To ja gdzieś jadę?
Zapytał spoglądając na nią ze zdziwieniem. Nie miał pojęcia o co jej chodziło i w głowie zapaliła mu się tylko lampka, że może z jakiegoś powodu chciała by się posprzeczać. Może ostatnio często wybywał z domu na jakiś czas ale właśnie doszedł do tego momentu, że chciał poobijać się kilka dni w domowym zaciszu, a ta już go wygania. Widząc jednak jak się zachowuje i najwyraźniej nie czuje się najlepiej momentalnie wstał z krzesła i objął ją ramieniem.
- Wszystko w porządku? Dzień przed? Okres cię nagle dopadł?
I wtedy do niego dotarło co się dzieje. Przez wyjazd do Bułgarii zupełnie wyparł ze świadomości istnienie pełni. A ta chyba własnie nadeszła.
- Hannah... Chyba wypiłaś tojady prawda? Nie mam zamiaru cię zostawać samej.
Powiedział od razu. Mimo wszystko przeżywanie przemiany w samotności musiało być strasznie ciężkie dla psychiki, a nie chciał by musiała się z tym borykać sama.
- To ja gdzieś jadę?
Zapytał spoglądając na nią ze zdziwieniem. Nie miał pojęcia o co jej chodziło i w głowie zapaliła mu się tylko lampka, że może z jakiegoś powodu chciała by się posprzeczać. Może ostatnio często wybywał z domu na jakiś czas ale właśnie doszedł do tego momentu, że chciał poobijać się kilka dni w domowym zaciszu, a ta już go wygania. Widząc jednak jak się zachowuje i najwyraźniej nie czuje się najlepiej momentalnie wstał z krzesła i objął ją ramieniem.
- Wszystko w porządku? Dzień przed? Okres cię nagle dopadł?
I wtedy do niego dotarło co się dzieje. Przez wyjazd do Bułgarii zupełnie wyparł ze świadomości istnienie pełni. A ta chyba własnie nadeszła.
- Hannah... Chyba wypiłaś tojady prawda? Nie mam zamiaru cię zostawać samej.
Powiedział od razu. Mimo wszystko przeżywanie przemiany w samotności musiało być strasznie ciężkie dla psychiki, a nie chciał by musiała się z tym borykać sama.
Re: Kuchnia
Popatrzyła na niego równie zdezorientowana co on na nią. Zapomniał. Tak jak ona zapomniała, że pomiędzy niedzielą, a wtorkiem też był dzień. Mrugnęła kilkakrotnie z niezrozumieniem, a potem odezwała się ostrożnie:
- No miałeś jechać na dwa dni do domu albo do Zoi. Przecież rozmawialiśmy o tym przed wyjazdem...
Kiedy Aaron podszedł do niej i objął ją ramieniem, skuliła się w jego ramionach jak przestraszone dziecko, chociaż nigdy wcześniej nie zachowywała się aż tak dziwnie. Wszystko dlatego, że bała się, że na dwadzieścia cztery godziny przed pełnią czuje się aż tak źle. Znak bestii na lewej dłoni parzył ją niesamowicie, a to zwykle nie wróżyło niczego dobrego.
- Jutro pełnia, jeszcze czas - powiedziała, chcąc uspokoić zarówno Aarona, jak i siebie. Słysząc jego pytanie, poruszyła się niespokojnie i spojrzała w górę na jego twarz. Hannah nigdy nie zapominała o wyznaczonych ilościach eliksiru, który miał uchować jej psychikę podczas pełni od całkowitego zdziczenia i utraty świadomości. - Oczywiście, że wypiłam. Została jeszcze jedna dawka na jutro.
Znowu szarpnęło nią trochę, tym razem w okolicach lędźwi. Było to tak odczuwalne, że nawet Aaron musiał to poczuć. Gdy znowu na niego spojrzała, poczuła znajome uczucie w plecach, jakby szarpnięcie porównywane z rozrywaniem się skóry w okolicy kręgosłupa. Uśmiechnęła się blado, próbując to zatuszować.
- Chyba się położę - powiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca. Jej ręka drgnęła niespokojnie, a broda zatoczyła półkole robiąc to zupełnie wbrew jej woli. Usłyszała głuchy chrzęst, zupełnie jakby kości w jej szyi zaczęły żyć własnym życiem. Teraz była już w pełni przekonana, że coś jest nie tak.
- No miałeś jechać na dwa dni do domu albo do Zoi. Przecież rozmawialiśmy o tym przed wyjazdem...
Kiedy Aaron podszedł do niej i objął ją ramieniem, skuliła się w jego ramionach jak przestraszone dziecko, chociaż nigdy wcześniej nie zachowywała się aż tak dziwnie. Wszystko dlatego, że bała się, że na dwadzieścia cztery godziny przed pełnią czuje się aż tak źle. Znak bestii na lewej dłoni parzył ją niesamowicie, a to zwykle nie wróżyło niczego dobrego.
- Jutro pełnia, jeszcze czas - powiedziała, chcąc uspokoić zarówno Aarona, jak i siebie. Słysząc jego pytanie, poruszyła się niespokojnie i spojrzała w górę na jego twarz. Hannah nigdy nie zapominała o wyznaczonych ilościach eliksiru, który miał uchować jej psychikę podczas pełni od całkowitego zdziczenia i utraty świadomości. - Oczywiście, że wypiłam. Została jeszcze jedna dawka na jutro.
Znowu szarpnęło nią trochę, tym razem w okolicach lędźwi. Było to tak odczuwalne, że nawet Aaron musiał to poczuć. Gdy znowu na niego spojrzała, poczuła znajome uczucie w plecach, jakby szarpnięcie porównywane z rozrywaniem się skóry w okolicy kręgosłupa. Uśmiechnęła się blado, próbując to zatuszować.
- Chyba się położę - powiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca. Jej ręka drgnęła niespokojnie, a broda zatoczyła półkole robiąc to zupełnie wbrew jej woli. Usłyszała głuchy chrzęst, zupełnie jakby kości w jej szyi zaczęły żyć własnym życiem. Teraz była już w pełni przekonana, że coś jest nie tak.
Re: Kuchnia
Rozmawiali o tym przed wyjazdem. Trudny proces przypominania sobie rzeczy z przed kilku dni już się rozpoczął i po kilku chwilach przypomniała mu się rozmowa jaką przeprowadzili. Coś o tym, że tak będzie bezpieczniej i Hannah wolałaby być wtedy sama. Miał ochotę palnąć się w łeb, ale teraz cieszył się, że zapomniał, bo zachowania jakie przechodziła w tym momencie były nieco... Dziwne. Chciał się wymiksować od tego by został i nie dziwił jej się. Przemiana była czymś... Innym i na pewno intymnym dla każdej osoby. Nikt nie chciał widzieć jak zamienia się w istotę nieco inna niż ta którą się było. Widząc jednak wzdrygnięcia się Hannah Aaron przełknął ślinę. Coś było nie tak. Pomyliła się w kalkulacjach? Nie Hannah.
- Nigdzie się nie wybieram. Tym bardziej, że nie czujesz się najlepiej. Już i tak cię widziałem, więc nie zaskoczysz mnie niczym nowym
Powiedział uśmiechając się lekko podświadomie jednak obawiając się tego co może się dziać. Nie miał pojęcia jak działa przemiana w wilkołaka i powinien dokładniej przestudiować księgę, którą otrzymał od Wilsonówny, ale prawda była taka, że na żywo wszystko jest inne. A jeżeli z niewiadomych przyczyn coś złapało ją w Bułgarii i będzie inaczej? Mógł ją zostawić? Chyba nie.
- Nigdzie się nie wybieram. Tym bardziej, że nie czujesz się najlepiej. Już i tak cię widziałem, więc nie zaskoczysz mnie niczym nowym
Powiedział uśmiechając się lekko podświadomie jednak obawiając się tego co może się dziać. Nie miał pojęcia jak działa przemiana w wilkołaka i powinien dokładniej przestudiować księgę, którą otrzymał od Wilsonówny, ale prawda była taka, że na żywo wszystko jest inne. A jeżeli z niewiadomych przyczyn coś złapało ją w Bułgarii i będzie inaczej? Mógł ją zostawić? Chyba nie.
Re: Kuchnia
- Nie chodzi o to, że mnie widziałeś. Chodzi o twoje bezpieczeństwo.
Po tych słowach poczuła kolejne ukłucie w kręgosłupie. Gdyby nie była sobą, mogłaby uwierzyć, że rzeczywiście pomyliła się o jeden dzień i przemiana faktycznie się zaczęła. Zamiast tego odsunęła się od Aarona, zatoczyła się w okolicy stołu i przytrzymała jednego z krzeseł. Wtedy poczuła charakterystyczne uczucie w plecach, jakby skóra na nich pękła, a spod niej zaczęło wychodzić inne, znacznie większe ciało niż jej własne. Ręce, które zaciskały się na oparciu krzesła zaczęły wydłużać się milimetr po milimetrze, a szwy na spodniach pruć się i pękać.
- Wydaje mi się, że pomyliłam się o jeden dzień - powiedziała jeszcze, a potem jęknęła z bólu i schowała twarz w ramionach. W tym czasie ubrania na jej grzbiecie pękły całkowicie, a oczom Aarona ukazały się owłosione plecy wilkołaka. Wszystko trwało zaledwie kilkanaście sekund, a kiedy dziewczyna odsłoniła ręce - a raczej już łapy - z twarzy, ukazał mu się pysk wilkołaka.
Brakująca porcja tojadu zrobiła swoje i zdezorientowana ryknęła w jego stronę, wywracając przy okazji krzesło kuchenne, które jeszcze kilka sekund temu było dla niej oparciem.
Po tych słowach poczuła kolejne ukłucie w kręgosłupie. Gdyby nie była sobą, mogłaby uwierzyć, że rzeczywiście pomyliła się o jeden dzień i przemiana faktycznie się zaczęła. Zamiast tego odsunęła się od Aarona, zatoczyła się w okolicy stołu i przytrzymała jednego z krzeseł. Wtedy poczuła charakterystyczne uczucie w plecach, jakby skóra na nich pękła, a spod niej zaczęło wychodzić inne, znacznie większe ciało niż jej własne. Ręce, które zaciskały się na oparciu krzesła zaczęły wydłużać się milimetr po milimetrze, a szwy na spodniach pruć się i pękać.
- Wydaje mi się, że pomyliłam się o jeden dzień - powiedziała jeszcze, a potem jęknęła z bólu i schowała twarz w ramionach. W tym czasie ubrania na jej grzbiecie pękły całkowicie, a oczom Aarona ukazały się owłosione plecy wilkołaka. Wszystko trwało zaledwie kilkanaście sekund, a kiedy dziewczyna odsłoniła ręce - a raczej już łapy - z twarzy, ukazał mu się pysk wilkołaka.
Brakująca porcja tojadu zrobiła swoje i zdezorientowana ryknęła w jego stronę, wywracając przy okazji krzesło kuchenne, które jeszcze kilka sekund temu było dla niej oparciem.
Re: Kuchnia
No tak, bezpieczeństwo przede wszystkim. Hannah chyba jednak zapomniała o tym, że on z bezpieczeństwem dawno się pokłócili i raczej nie żyli w dobrych stosunkach, więc taki powód był dla niego żadnym powodem. Jednak gdy dziewczyna odsunęła go od siebie, Aaron ściągnął usta z boku przyglądając się rudowłosej.
- Czyli przemiana będzie wcześniej?
Zapytał ale nie potrzebował odpowiedzi gdyż Wilsonówna zaczęła przemieniać się na jego oczach. Z jednej strony było to niezwykle interesujące przeżycie. Nigdy nie widział przemiany z bliska i był pewien, że znaczna część populacji magicznej również nie doświadczyła takiego widoku. Z drugiej jednak strony... Skoro pomyliła się o dzień i nie wypiła wszystkich flakoników tojadu, to znaczy, że nie zachowa w pełni swojej świadomości. Dobrze, że nie żyli w zaludnionej przez mugoli wiosce, bo byłoby znacznie gorzej, ale i tak... Jeżeli coś jej odbije i ruszy do innych domów w okolicy będzie źle. Kolejna słaba decyzja w życiu Matlucka? Może. Ale nie mógł jej zostawić samej sobie i uciec prawda? Przełknął głośno ślinę i wystawił ręce w jej stronę gdy pieprznęła krzesło o które się opierała, a to wywaliło się z hukiem.
- Tylko spokojnie Hannah. Wszystko będzie w porządku.
Przyjął taktykę spokoju. Nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów i stał w miejscu.
- Czyli przemiana będzie wcześniej?
Zapytał ale nie potrzebował odpowiedzi gdyż Wilsonówna zaczęła przemieniać się na jego oczach. Z jednej strony było to niezwykle interesujące przeżycie. Nigdy nie widział przemiany z bliska i był pewien, że znaczna część populacji magicznej również nie doświadczyła takiego widoku. Z drugiej jednak strony... Skoro pomyliła się o dzień i nie wypiła wszystkich flakoników tojadu, to znaczy, że nie zachowa w pełni swojej świadomości. Dobrze, że nie żyli w zaludnionej przez mugoli wiosce, bo byłoby znacznie gorzej, ale i tak... Jeżeli coś jej odbije i ruszy do innych domów w okolicy będzie źle. Kolejna słaba decyzja w życiu Matlucka? Może. Ale nie mógł jej zostawić samej sobie i uciec prawda? Przełknął głośno ślinę i wystawił ręce w jej stronę gdy pieprznęła krzesło o które się opierała, a to wywaliło się z hukiem.
- Tylko spokojnie Hannah. Wszystko będzie w porządku.
Przyjął taktykę spokoju. Nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów i stał w miejscu.
Re: Kuchnia
Gdy tylko Hannah oswoiła się z nową rzeczywistością, świadomość wróciła. Brak ostatniej, jakże ważnej porcji eliksiru tojadowego znacznie zaburzał jej prawidłowe patrzenie na świat, ale w tym danym momencie trzymała się kurczowo resztek człowieczeństwa, które w niej zostały. Skuliła się nieco w sobie i pisnęła jak zraniony szczeniak, dochodząc do wniosku, ze musi stąd jak najszybciej wyjść, bo małe pomieszczenie ją przytłaczało.
Wtedy znowu coś rozproszyło jej uwagę i znowu zatraciła się bez pamięci w swoim zwierzęcym "ja". Zorientowała się wtedy, że Aaron stoi jej na drodze ku wyjściu z domu i jej zmysł podpowiadał jej, że musi pozbyć się przeszkody żeby przejść dalej. Warknęła na niego, a potem w szale potrąciła go łapą z całej siły tak, że rozdarła mu ubranie na ramieniu i odrzuciła w stronę kuchennych mebli.
Nie zdołała zobaczyć spływającej mu po skórze strużki krwi, bo wybiegła tylnymi drzwiami na zewnątrz, a kiedy tylko znalazła się w ciemnym ogrodzie porośniętym krzakami i drzewami, zawyła głośno do księżyca.
Wtedy znowu coś rozproszyło jej uwagę i znowu zatraciła się bez pamięci w swoim zwierzęcym "ja". Zorientowała się wtedy, że Aaron stoi jej na drodze ku wyjściu z domu i jej zmysł podpowiadał jej, że musi pozbyć się przeszkody żeby przejść dalej. Warknęła na niego, a potem w szale potrąciła go łapą z całej siły tak, że rozdarła mu ubranie na ramieniu i odrzuciła w stronę kuchennych mebli.
Nie zdołała zobaczyć spływającej mu po skórze strużki krwi, bo wybiegła tylnymi drzwiami na zewnątrz, a kiedy tylko znalazła się w ciemnym ogrodzie porośniętym krzakami i drzewami, zawyła głośno do księżyca.
Re: Kuchnia
Z początku zdawała się zachowywać normalnie i to wróżyło niezwykle dobrze na dalszy rozwój sytuacji, jednakże w jednej chwili wszystko się zmieniło. Nie zwrócił uwagi na to, że stoi na drodze do wyjścia z pomieszczenia, a wilkołak najwyraźniej nie był zbyt z tego zadowolony. Nim zdołał jakkolwiek zareagować poczuł mocne uderzenie w ramię, a chwilę potem uderzenie żebrami z drugiej strony ciała w blat kuchenny. Ból rozprzestrzenił się po jego ciele momentalnie. Hannah za to ruszyła przed siebie w stronę wyjścia i po kilku chwilach usłyszał jej wycie gdzieś w oddali. Raczej jej nie dogoni... Zacisnął rękę w pięść zastanawiając się co zrobić. Z początku był w szoku i chwilę zajęło mu ogarnięcie, że po jego ramieniu spływa strużka krwi. Spojrzał na miejsce z którego się sączyła i westchnął cicho. Nie była to rana śmiertelna, ale bardzo upierdliwa do zaleczenia. Jeżeli zapamiętał coś na temat wilkołaków to to, że nie da się ich wyleczyć magią, a trzeba bawić się w normalny proces. No i zostanie blizna. Wstał z posadzki na którą osunął się nie wiedząc nawet kiedy i podszedł do szafki w której trzymali czyste ścierki. Wyciągnął jedną z nich i ruszył po apteczkę. Zawsze jakieś podstawowe eliksiry mieli pod ręką. Przemył ranę wodą, odkaził i zawiązał ją szmatką. Będzie musiał się z tym udać do Munga. Cholera. Ból żeber również dawał się we znaki. Zastanowił się na szybko co może zrobić i wiedział doskonale, że niewiele. Kolejna bezsilność, ale skoro Hannah nie kontrolowała się do końca, to nie mógł za nią iść. Wszedł do salonu i usiadł zrezygnowany na kanapie biorąc uprzednio różdżkę do ręki. Musiał czekać...
Re: Kuchnia
To była ciężka pełnia, szczególnie że nie pamiętała niektórych momentów. Gdy opadła z sił nad samiutkim ranem w środku lasu za swoim domem, obudziła się dopiero trzy godziny później. Wstała na drżących nogach i rozejrzała się dookoła. Gęsta mgła spowijała leśny teren, a głucha cisza wypełniała jej głowę. Na całe szczęście nie czuła w ustach metalicznego posmaku krwi, co świadczyło o tym, że nikogo nie pogryzła ani tym bardziej nie zjadła podczas pełni. Przejmujący chłód chłostał ją po gołych nogach, brzuchu i piesiach, więc zasłoniła się rękami i pognała w stronę domu, od którego dzieliło ją około sto metrów gęstego lasu. Świtało.
Była piąta nad ranem kiedy wreszcie zobaczyła jak zza drzew wyłania się jej dom. Na widok otwartych na oścież tylnich drzwi wychodzących z kuchni na ogród z tyłu, żołądek ścisnął jej się i podskoczył do gardła. Zerknęła przed nie do środka i widząc, że Aaron leży na kanapie z zamkniętymi oczami i zakrwawionym ramieniem, szybko przemknęła przez kuchnię. Nałożyła na siebie tylko szlafrok, który zostawiła tutaj poprzedniego ranka i owinęła się nim ciasno. Gdy spostrzegła, że oddycha - czyli żyje! - odetchnęła z ulgą i usiadła obok, potrząsając nim lekko.
- Aaron, obudź się - powiedziała głosem grzęznącym w gardle, a potem omiotła wzrokiem zaschnięte od krwi rany na jego ramieniu. Rozpłakała się, przytuliła się do niego mocno i wychrypiała: - Przepraszam...
Była piąta nad ranem kiedy wreszcie zobaczyła jak zza drzew wyłania się jej dom. Na widok otwartych na oścież tylnich drzwi wychodzących z kuchni na ogród z tyłu, żołądek ścisnął jej się i podskoczył do gardła. Zerknęła przed nie do środka i widząc, że Aaron leży na kanapie z zamkniętymi oczami i zakrwawionym ramieniem, szybko przemknęła przez kuchnię. Nałożyła na siebie tylko szlafrok, który zostawiła tutaj poprzedniego ranka i owinęła się nim ciasno. Gdy spostrzegła, że oddycha - czyli żyje! - odetchnęła z ulgą i usiadła obok, potrząsając nim lekko.
- Aaron, obudź się - powiedziała głosem grzęznącym w gardle, a potem omiotła wzrokiem zaschnięte od krwi rany na jego ramieniu. Rozpłakała się, przytuliła się do niego mocno i wychrypiała: - Przepraszam...
Re: Kuchnia
Wytrzymał bardzo długo, jednak w okolicach 5 nad ranem oczy same z siebie zaczęły się zamykać i niechciany sen dopadł go w swoje łapska. Nie pamiętał co mu się śniło. Obudziło go szturchniecie w ramię i gdy otworzył oczy poczuł jak Hannah wtula się w niego z cichym przepraszam. Miał ochotę poderwać się szybko i przytulić ją do siebie mocno jednak ukłucie w ramieniu i w okolicach żeber szybko go powstrzymało.
- Nie przepraszaj.
Powiedział tylko obejmując ją ramionami przytulając do siebie. Cieszył się, że nic się jej nie stało. Nawet jeżeli ktoś na nią doniesie, to wszystko uda się jakoś przeskoczyć ale jakby coś się jej stało, to by sobie tego nie wybaczył. Stracił za dużo przez to, że nie mógł nic zrobić, a tylko szczęście ostatnimi czasy ochraniało go od utraty znacznie więcej.
- Ale obiecaj mi, że od dzisiaj jak będzie zbliżała się pełnia to z kartką w ręku odhaczamy dni ok?
Zapytał uśmiechając się do niej szeroko. Nie miał jej za złe tego, że zapomniała. On też zapomniał. Ludzka rzecz. Teraz jedyne co mogli zrobić to nie dopuścić do tego więcej.
- A, właśnie. Wracałaś do domu na piechotę? Możemy spodziewać się doniesień o nagusce na ulicach?
Zapytał z rozbawieniem w głosie. Może takie głupkowate pytanie nieco rozwieje chmury z jej myśli, a te na pewno się zbierały.
- Nie przepraszaj.
Powiedział tylko obejmując ją ramionami przytulając do siebie. Cieszył się, że nic się jej nie stało. Nawet jeżeli ktoś na nią doniesie, to wszystko uda się jakoś przeskoczyć ale jakby coś się jej stało, to by sobie tego nie wybaczył. Stracił za dużo przez to, że nie mógł nic zrobić, a tylko szczęście ostatnimi czasy ochraniało go od utraty znacznie więcej.
- Ale obiecaj mi, że od dzisiaj jak będzie zbliżała się pełnia to z kartką w ręku odhaczamy dni ok?
Zapytał uśmiechając się do niej szeroko. Nie miał jej za złe tego, że zapomniała. On też zapomniał. Ludzka rzecz. Teraz jedyne co mogli zrobić to nie dopuścić do tego więcej.
- A, właśnie. Wracałaś do domu na piechotę? Możemy spodziewać się doniesień o nagusce na ulicach?
Zapytał z rozbawieniem w głosie. Może takie głupkowate pytanie nieco rozwieje chmury z jej myśli, a te na pewno się zbierały.
Re: Kuchnia
Wszystko było jej winą. Gdyby rozważniej pilnowała dni, co zawsze robiła, na pewno nie przegapiliby żadnego dnia. Mogła zrzucić całe to roztargnienie na karb wyjazdu do Bułgarii, ale nawet o tym nie pomyślała. Gdyby taka wpadka zdarzyła jej się w rodzinnym domu, rodzeństwo wiedziałoby już jak ją unieszkodliwić i pewnie skończyłaby przywiązana w piwnicy i nikomu nie stałaby się krzywda. W szkole podobnie, pomógł by jej wuj lub inny nauczyciel, ale tutaj musiała już pilnować tego sama.
- Przecież mogłam Cię zabić albo co gorsza zarazić - załkała żałośnie, przyciskając go do siebie i głaszcząc go nerwowo po głowie. Chyba jeszcze nigdy nie doznała takiego napadu uczuć.
- Tak, będziemy pilnować, obiecuję. Twoje ramię - mruknęła, wskazując na rozcięcie znajdujące się pod roztarganą koszulką. - Chcesz jechać do szpitala? Jak na moje oko się zagoi, ale już na zawsze zostanie Ci blizna. Oszpeciłam Cię - powiedziała, a potem znowu się rozpłakała. Potem zostawiła go na kanapie i szybko przejrzała kuchenne szafki. W jednej z nich trzymała pospolite eliksiry, których uwarzenie zajmowało najwyżej dzień, a których wartość była zwykle bardzo niska. Znajdował się wśród nich eliksir uzdrawiający. Odkorkowała go i gdy wróciła do chłopaka, wylała ostrożnie kilka kropel na ranę. - Jesteś pewien, że Cię nie ugryzłam ani nie zahaczyłam zębami?
- Tak, na piechotę, ale nie byłam daleko. Obudziłam się w lasku za domem - powiedziała, patrząc ze skupieniem na zaschniętą krew na jego skórze. Gdyby Zoja wiedziała, pewnie mruknęłaby coś w stylu: a nie mówiłam? Wychodzi na to, że nie pomyliła się co do Hannah aż tak bardzo. Wystarczyła chwila nieuwagi i już cała okolica była zagrożona, nie mówiąc już o Aaronie.
- Aaron, ja zrozumiem jeśli będziesz chciał się wyprowadzić...
- Przecież mogłam Cię zabić albo co gorsza zarazić - załkała żałośnie, przyciskając go do siebie i głaszcząc go nerwowo po głowie. Chyba jeszcze nigdy nie doznała takiego napadu uczuć.
- Tak, będziemy pilnować, obiecuję. Twoje ramię - mruknęła, wskazując na rozcięcie znajdujące się pod roztarganą koszulką. - Chcesz jechać do szpitala? Jak na moje oko się zagoi, ale już na zawsze zostanie Ci blizna. Oszpeciłam Cię - powiedziała, a potem znowu się rozpłakała. Potem zostawiła go na kanapie i szybko przejrzała kuchenne szafki. W jednej z nich trzymała pospolite eliksiry, których uwarzenie zajmowało najwyżej dzień, a których wartość była zwykle bardzo niska. Znajdował się wśród nich eliksir uzdrawiający. Odkorkowała go i gdy wróciła do chłopaka, wylała ostrożnie kilka kropel na ranę. - Jesteś pewien, że Cię nie ugryzłam ani nie zahaczyłam zębami?
- Tak, na piechotę, ale nie byłam daleko. Obudziłam się w lasku za domem - powiedziała, patrząc ze skupieniem na zaschniętą krew na jego skórze. Gdyby Zoja wiedziała, pewnie mruknęłaby coś w stylu: a nie mówiłam? Wychodzi na to, że nie pomyliła się co do Hannah aż tak bardzo. Wystarczyła chwila nieuwagi i już cała okolica była zagrożona, nie mówiąc już o Aaronie.
- Aaron, ja zrozumiem jeśli będziesz chciał się wyprowadzić...
Re: Kuchnia
W zasadzie mógł winę zrzucić również i na siebie. W końcu to on ją przekonał do tego żeby pojechali do Bułgarii, bo ostatnia chwila na relaks dobrze im zrobi. Przez to oboje zapomnieli o tych dniach i wyszło jak wyszło. Ale czy miał jej to za złe? Skądże.
- A tam. Jestem zbyt twardy na śmierć, a zarażenie... Razem byśmy biegali po lasach. Nie brzmi najgorzej.
Powiedział żartobliwie nie chcąc jej bardziej podłamywać. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby spóźnili się o 2 dni to kto wie czy zamiast niego na tej kanapie nie znalazłaby tylko czerwonej kałuży krwi. Poczekał z odpowiedzią na temat ramienia aż Hannah wróci bo zerwała się z kanapy jak poparzona. Gdy wróciła i skropiła jego ranę eliksirem syknął cicho. Nieprzyjemne uczucie.
- Nie trzeba. Skoro mówisz, że zagoi się ładnie bliźniasto, to nie ma po co. I nie martw się. Dzięki temu będę bardziej męski.
Zażartował spoglądając na to jak rana wygląda o poranku. Nie było źle. Może nie widział w swoim życiu gorszych, ale na pewno nie było tragedii. Ruchy ręką będzie mógł wykonywać takie same i jedyne na co będzie musiał uważać, to by nie nosić koszulek "żonobijek" bo będzie widać. Lepsza taka blizna niż brak ucha.
- Ale nie powiesz. Zaczynam przypominać z wyglądu chociaż aurora po przejściach. Teraz to się dopiero na mnie rzucą.
Dodał posyłając Wilsonównie wymowne spojrzenie. Gdy poruszyła temat wyprowadzki, Matluck uniósł brwi do góry.
- Wyprowadzać się? Bo mieliśmy jeden incydent? Moja droga. Wierz mi, że potrzeba więcej żeby mnie nastraszyć.
Powiedział spokojnym głosem kładąc wolną rękę na jej policzku i nachylając się by ją pocałować. Niestety ból żeber przeszkodził mu w tym romantycznym geście i jęknął tylko pod nosem.
- Jednak muszę wypić trochę tego eliksiru...
- A tam. Jestem zbyt twardy na śmierć, a zarażenie... Razem byśmy biegali po lasach. Nie brzmi najgorzej.
Powiedział żartobliwie nie chcąc jej bardziej podłamywać. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby spóźnili się o 2 dni to kto wie czy zamiast niego na tej kanapie nie znalazłaby tylko czerwonej kałuży krwi. Poczekał z odpowiedzią na temat ramienia aż Hannah wróci bo zerwała się z kanapy jak poparzona. Gdy wróciła i skropiła jego ranę eliksirem syknął cicho. Nieprzyjemne uczucie.
- Nie trzeba. Skoro mówisz, że zagoi się ładnie bliźniasto, to nie ma po co. I nie martw się. Dzięki temu będę bardziej męski.
Zażartował spoglądając na to jak rana wygląda o poranku. Nie było źle. Może nie widział w swoim życiu gorszych, ale na pewno nie było tragedii. Ruchy ręką będzie mógł wykonywać takie same i jedyne na co będzie musiał uważać, to by nie nosić koszulek "żonobijek" bo będzie widać. Lepsza taka blizna niż brak ucha.
- Ale nie powiesz. Zaczynam przypominać z wyglądu chociaż aurora po przejściach. Teraz to się dopiero na mnie rzucą.
Dodał posyłając Wilsonównie wymowne spojrzenie. Gdy poruszyła temat wyprowadzki, Matluck uniósł brwi do góry.
- Wyprowadzać się? Bo mieliśmy jeden incydent? Moja droga. Wierz mi, że potrzeba więcej żeby mnie nastraszyć.
Powiedział spokojnym głosem kładąc wolną rękę na jej policzku i nachylając się by ją pocałować. Niestety ból żeber przeszkodził mu w tym romantycznym geście i jęknął tylko pod nosem.
- Jednak muszę wypić trochę tego eliksiru...
Re: Kuchnia
Nie skomentowała słów o bieganiu po lasach we dwójkę. Może i byłoby raźniej, ale Hanka nie życzyła nikomu, a zwłaszcza Aaronowi przechodzenia takich katuszy, co ona ma przyjemność przechodzić każdego miesiąca. Dzięki temu stała się twarda, a chwile słabości przychodziły jej rzadko - jak na przykład teraz - ale nie wyobrażała sobie innych na swoim miejscu. Do dzisiaj zastanawiała się jak radzi sobie z tym jej najlepsza przyjaciółka Nora, która w jej oczach była delikatną kobietką niczym z porcelany.
- Tak, a na koniec urodziłabym nam psa - mruknęła nieco ironicznie, nie mogąc sobie wyobrazić jakoś parki wilkołaków biegających wesoło po lesie. Od razu pożałowała swoich słów, bo sama nienawidziła kiedy inni żartowali sobie słowami "kiedy ślub?" albo coś w tym rodzaju.
- Przypakujesz trochę i ludzie będą myśleli, że bierzesz udział w jakiś walkach ulicznych. Mój wujek już tak sądzi, a tym sposobem tylko go przekonasz do tego - zażartowała, uśmiechając się słabo do niego, bo nie miała siły na to, żeby się zaśmiać. Jej obolałe ciało owinięte szlafrokiem drżało niespokojnie od czasu do czasu, dlatego też wtuliła się w niego. Pocałowała go delikatnie tuż pod samym rozcięciem na ramieniu, a potem westchnęła cicho z rezygnacją.
- Lepiej żeby się na Ciebie nie rzucali, wystarczy że ja się rzucam - skwitowała, zamykając oczy. - Nie pij za dużo, od tego eliksiru można się uzależnić. Bądź twardzielem.
Kilka głębszych wdechów i Hanka poczuła, że zaczyna zapadać w sen. Otrzeźwiła się jeszcze na moment i wymamrotała w połowie na śpiąco:
- Aaron? Nie mów nikomu, dobra?
- Tak, a na koniec urodziłabym nam psa - mruknęła nieco ironicznie, nie mogąc sobie wyobrazić jakoś parki wilkołaków biegających wesoło po lesie. Od razu pożałowała swoich słów, bo sama nienawidziła kiedy inni żartowali sobie słowami "kiedy ślub?" albo coś w tym rodzaju.
- Przypakujesz trochę i ludzie będą myśleli, że bierzesz udział w jakiś walkach ulicznych. Mój wujek już tak sądzi, a tym sposobem tylko go przekonasz do tego - zażartowała, uśmiechając się słabo do niego, bo nie miała siły na to, żeby się zaśmiać. Jej obolałe ciało owinięte szlafrokiem drżało niespokojnie od czasu do czasu, dlatego też wtuliła się w niego. Pocałowała go delikatnie tuż pod samym rozcięciem na ramieniu, a potem westchnęła cicho z rezygnacją.
- Lepiej żeby się na Ciebie nie rzucali, wystarczy że ja się rzucam - skwitowała, zamykając oczy. - Nie pij za dużo, od tego eliksiru można się uzależnić. Bądź twardzielem.
Kilka głębszych wdechów i Hanka poczuła, że zaczyna zapadać w sen. Otrzeźwiła się jeszcze na moment i wymamrotała w połowie na śpiąco:
- Aaron? Nie mów nikomu, dobra?
Re: Kuchnia
- Mam tylko nadzieję, że jakiegoś Goldena albo innego ładnego... Mopsa bym nie zniósł.
Odpowiedział na jej uwagę o urodzeniu psa. Nie był jedną z tych osób, które na tego typu żarty reagują zimnym potem spływającym po ciele i sercem wyskakującym z klatki piersiowej. Wszystko miało swoją naturalną kolej i jeżeli ze sobą wytrzymają to i tak dojdą do tego momentu w życiu, a nie było to jakieś tabu. Tym bardziej, że oboje żartowali.
- Naprawdę tak myśli? Cholera. To faktycznie muszę dorobić się kilku siniaków na twarzy i specjalnie go odwiedzę żeby się utwierdził.
Stwierdził żartobliwie. Byłby zadowolony gdyby jej rodzina miała o nim dobre zdanie, ale widać sam zapracował sobie na taka a nie inną opinię. Kiedyś ją zmieni, ale teraz może i lepiej że jest tym "niegrzecznym". Przynajmniej jego wybryki i obrażenia mają jakieś sensowne wytłumaczenie, chociaż w tym wypadku od razu widać po czym ta rana. Dobrze, że wrócili już z wakacji, ale za rok... Trzeba będzie coś wymyślić. Wypił trochę eliksiru który mu podała i odstawił go na bok.
- Kiedyś słyszałem, że każdy musi mieć jakieś uzależnienie, ale niech ci będzie. Nie wybiorę tego eliksiru.
Pogładził ją po włosach gdy wtuliła się w niego i powoli zaczęła odpływać. Czuł, że się trzęsie i na pewno jest niezwykle wyczerpana, a i jemu przyda się jeszcze moment drzemki i odpoczynku by zregenerować obolałe żebra.
- Nie powiem.
Powiedział nim zasnęła na dobre. Kiedyś pewnie będzie musiał powiedzieć, bo blizny nie ukryje, ale póki co nawet Zoja się nie dowie. Po jakimś czasie i on udał się w krótką drzemkę, a gdy się obudził ułożył Wilsonównę delikatnie na kanapie samemu idąc się ogarnąć.
Odpowiedział na jej uwagę o urodzeniu psa. Nie był jedną z tych osób, które na tego typu żarty reagują zimnym potem spływającym po ciele i sercem wyskakującym z klatki piersiowej. Wszystko miało swoją naturalną kolej i jeżeli ze sobą wytrzymają to i tak dojdą do tego momentu w życiu, a nie było to jakieś tabu. Tym bardziej, że oboje żartowali.
- Naprawdę tak myśli? Cholera. To faktycznie muszę dorobić się kilku siniaków na twarzy i specjalnie go odwiedzę żeby się utwierdził.
Stwierdził żartobliwie. Byłby zadowolony gdyby jej rodzina miała o nim dobre zdanie, ale widać sam zapracował sobie na taka a nie inną opinię. Kiedyś ją zmieni, ale teraz może i lepiej że jest tym "niegrzecznym". Przynajmniej jego wybryki i obrażenia mają jakieś sensowne wytłumaczenie, chociaż w tym wypadku od razu widać po czym ta rana. Dobrze, że wrócili już z wakacji, ale za rok... Trzeba będzie coś wymyślić. Wypił trochę eliksiru który mu podała i odstawił go na bok.
- Kiedyś słyszałem, że każdy musi mieć jakieś uzależnienie, ale niech ci będzie. Nie wybiorę tego eliksiru.
Pogładził ją po włosach gdy wtuliła się w niego i powoli zaczęła odpływać. Czuł, że się trzęsie i na pewno jest niezwykle wyczerpana, a i jemu przyda się jeszcze moment drzemki i odpoczynku by zregenerować obolałe żebra.
- Nie powiem.
Powiedział nim zasnęła na dobre. Kiedyś pewnie będzie musiał powiedzieć, bo blizny nie ukryje, ale póki co nawet Zoja się nie dowie. Po jakimś czasie i on udał się w krótką drzemkę, a gdy się obudził ułożył Wilsonównę delikatnie na kanapie samemu idąc się ogarnąć.
Re: Kuchnia
- No wiesz! - Unosząc brwi w teatralnym oburzeniu, już chwilę później uśmiechała się szeroko bezceremonialnie przytulając Hankę na dzień dobry. - Ja rozumiem, że mam pewne poślizgi w życiu towarzyskim, ale... Do ciebie bym nie przyszła? Do ciebie? Też coś! - Och, trzeba było jednak przyznać, że zarzut Wilsonówny nie był bezpodstawny. Ostatecznie Nora była Norą i dopiero oflankowanie przez własną siostrę oraz przyjaciela sprawiło, że faktycznie się za siebie wzięła.
Maszerując za przyjaciółką do kuchni, zaglądała w każdy mijany kąt z zaciekawieniem, przy czym im dalej szły, tym szerszy był uśmiech Vedranówny. Chyba nawet nie musiała nic mówić, prawda? Jej radość z powodzenia Hanki widać było już na pierwszy rzut oka. Zazdrościła jej, oczywiście, że tak, ale w sposób zdrowy, ten, który kazał myśleć też chciałabym kiedyś mieć tak przytulny kąt, a nie ciekawe, skąd na to wszystko wzięła pieniądze, hę? Nora nigdy nie była zawistną, ani wobec swoich bliskich, ani ludzi zupełnie obcych. Komuś się powodziło? Fajnie! Dla Vedranówny to też był powód do radości.
Podzielając przekonanie Hanki, że kuchnia jest najprzyjemniejszym, najbardziej przytulnym miejscem do rozmów, z rozkoszą rozsiadła się na jednym z krzeseł, chłonąc swojskość pomieszczenia. W porównaniu do wypieszczonego, sterylnego niemal do granic możliwości domu rodzinnego, tutaj było po prostu... domowo. Chorwatka nie umiała znaleźć na to lepszego określenia.
- No proszę. - Zaabsorbowanie nowym lokum Wilsonówny minęło jej dopiero wraz z kolejnymi słowami przyjaciółki. - A ja mam etat u Sluga i Jiggersa. - Uśmiechnęła się szeroko. A więc podłapały pracę na jednej ulicy, co? To dobrze wróży kolejnym spotkaniom.
Pomimo tego optymistycznego akcentu nie mogła jednak nie zauważyć, że chyba nie wszystko gra.
- Nie najlepiej wyglądasz, Haniu - rzuciła więc ostrożnie po krótkiej chwili ciszy. - Coś się stało? - Nie była mistrzynią poważniejszych rozmów, stąd bardzo pilnowała się, by nie palnąć jakiejś głupoty.
Maszerując za przyjaciółką do kuchni, zaglądała w każdy mijany kąt z zaciekawieniem, przy czym im dalej szły, tym szerszy był uśmiech Vedranówny. Chyba nawet nie musiała nic mówić, prawda? Jej radość z powodzenia Hanki widać było już na pierwszy rzut oka. Zazdrościła jej, oczywiście, że tak, ale w sposób zdrowy, ten, który kazał myśleć też chciałabym kiedyś mieć tak przytulny kąt, a nie ciekawe, skąd na to wszystko wzięła pieniądze, hę? Nora nigdy nie była zawistną, ani wobec swoich bliskich, ani ludzi zupełnie obcych. Komuś się powodziło? Fajnie! Dla Vedranówny to też był powód do radości.
Podzielając przekonanie Hanki, że kuchnia jest najprzyjemniejszym, najbardziej przytulnym miejscem do rozmów, z rozkoszą rozsiadła się na jednym z krzeseł, chłonąc swojskość pomieszczenia. W porównaniu do wypieszczonego, sterylnego niemal do granic możliwości domu rodzinnego, tutaj było po prostu... domowo. Chorwatka nie umiała znaleźć na to lepszego określenia.
- No proszę. - Zaabsorbowanie nowym lokum Wilsonówny minęło jej dopiero wraz z kolejnymi słowami przyjaciółki. - A ja mam etat u Sluga i Jiggersa. - Uśmiechnęła się szeroko. A więc podłapały pracę na jednej ulicy, co? To dobrze wróży kolejnym spotkaniom.
Pomimo tego optymistycznego akcentu nie mogła jednak nie zauważyć, że chyba nie wszystko gra.
- Nie najlepiej wyglądasz, Haniu - rzuciła więc ostrożnie po krótkiej chwili ciszy. - Coś się stało? - Nie była mistrzynią poważniejszych rozmów, stąd bardzo pilnowała się, by nie palnąć jakiejś głupoty.
Re: Kuchnia
- Chyba nie przeżyłabyś gdybyś nie zobaczyła mojego nowego domu! - Mruknęła z lekkim rozbawieniem, opierając się tyłem o blat kuchenny i spoglądając na przyjaciółkę, która rozglądała się wokoło z wyraźnym zainteresowaniem. Pomimo tego, że dom nie był ich tylko był przez nich wynajmowany, Hannah już zdążyła wtrącić do każdego pomieszczenia swoje trzy grosze.
- U Sluga i Jiggersa? - Zapytała z lekkim niedowierzaniem, ale potem zaraz uśmiechnęła się do niej. - To świetnie!
Nie chciała mówić, że też ubiegała się na stanowisko sprzedawcy w magicznej aptece, bo to było bardziej kompatybilne z jej ścieżką edukacji, ale ostatecznie nie odezwali się do niej. Teraz już wiedziała, komu musiała ustąpić pola. Ostatecznie jednak była zadowolona z Esów i Floresów. Miały swój niepowtarzalny klimat i w wolnych chwilach przy małym natężeniu ruchu mogła czytać książki, które mieli na stanie.
Gdy czajnik zaczął gwizdać dając znak, że woda jest gotowa, zalała kubek z herbatą i postawiła go na stole przed byłą Puchonką. Zrobiła także jeden dla siebie, a potem machnęła różdżką i wprawiła w ruch nóż, chleb, warzywa i wszystkie niezbędne przyprawy, które zaczęły same składać się w kolorowe kanapki.
- Głodna? - Zapytała gdy już usiadła i objęła gorący kubek dłońmi. Słysząc jej słowa przepełnione troską, odparła poważnym, nieco podłamanym tonem:
- Jestem w ciąży.
Chwila ciszy. Gdy uniosła wzrok na jej zaskoczoną minę, parsknęła śmiechem i wtedy wszystko się wydało.
- Żartuję! - Zaśmiała się, a wtedy na stole na dwóch lewitujących talerzach pojawiły się przed nimi kanapki. Wzięła jedną do ręki i ugryzła. - To pełnia. Przegapiłam jeden dzień, a co za tym idzie nie dopiłam eliksiru i... podrapałam Aarona.
- U Sluga i Jiggersa? - Zapytała z lekkim niedowierzaniem, ale potem zaraz uśmiechnęła się do niej. - To świetnie!
Nie chciała mówić, że też ubiegała się na stanowisko sprzedawcy w magicznej aptece, bo to było bardziej kompatybilne z jej ścieżką edukacji, ale ostatecznie nie odezwali się do niej. Teraz już wiedziała, komu musiała ustąpić pola. Ostatecznie jednak była zadowolona z Esów i Floresów. Miały swój niepowtarzalny klimat i w wolnych chwilach przy małym natężeniu ruchu mogła czytać książki, które mieli na stanie.
Gdy czajnik zaczął gwizdać dając znak, że woda jest gotowa, zalała kubek z herbatą i postawiła go na stole przed byłą Puchonką. Zrobiła także jeden dla siebie, a potem machnęła różdżką i wprawiła w ruch nóż, chleb, warzywa i wszystkie niezbędne przyprawy, które zaczęły same składać się w kolorowe kanapki.
- Głodna? - Zapytała gdy już usiadła i objęła gorący kubek dłońmi. Słysząc jej słowa przepełnione troską, odparła poważnym, nieco podłamanym tonem:
- Jestem w ciąży.
Chwila ciszy. Gdy uniosła wzrok na jej zaskoczoną minę, parsknęła śmiechem i wtedy wszystko się wydało.
- Żartuję! - Zaśmiała się, a wtedy na stole na dwóch lewitujących talerzach pojawiły się przed nimi kanapki. Wzięła jedną do ręki i ugryzła. - To pełnia. Przegapiłam jeden dzień, a co za tym idzie nie dopiłam eliksiru i... podrapałam Aarona.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Anglia :: Dolina Godryka :: Crossfield Road 8
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach