Dom, ogród, las
4 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Anglia :: Dolina Godryka :: Crossfield Road 8
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Dom, ogród, las
Dom na skraju wioski, znajdujący się z dala od głównej ulicy Doliny Godryka. W pobliżu nie mieszkają żadni sąsiedzi, a od najbliższego domostwa dzieli go kilkaset metrów. Do domu przylega niewielki, prywatny las.
Zaraz za niewielkim ogrodem znajduje się tajemnicze przejście utworzone z zaczarowanych drzew, które ułożyły swojego rodzaju tunel, na którego końcu znajduje się wejście do lasku.
Na skraju lasku znajduje się kamienna, duża szopa.
Jeszcze tylko kilka gęsto posadzonych krzewów i kiedy już się przez nie przedrzesz, możesz wejść do lasu, którego teren ogrodzony się wokół wysokim murem.
Ostatnio zmieniony przez Hannah Wilson dnia Czw 11 Wrz 2014, 22:05, w całości zmieniany 2 razy
Re: Dom, ogród, las
Gdy wszelkie formalności zostały dopełnione i dom w Dolinie Godryka w końcu został wynajęty przez niego oraz Hannę, Aaron musiał ulotnić się od Zoi na jakiś czas przynajmniej żeby zobaczyć czy wszystko jest tak jak być powinno. Poza tym.. .Kiedyś trzeba sprowadzić tam swoje rzeczy prawda? Deportował się najpierw do domu gdzie mógł podziękować swej rodzicielce za wypranie i spakowanie wszystkich jego rzeczy. Coś czuł, że chyba chcieli się go pozbyć z domu skoro tak ochoczo go popakowali. Będąc jeszcze w Liverpoolu napisał szybko sowę do Wilsonówny z informacją, że dom już na nich czeka i ma się pakować raz dwa. Po krótkich pożegnaniach z rodzicami teleportował się w okolice ich nowego domu. Wcześniej już tu niby byli gdy oglądali tą lokalizację, ale dopiero teraz ze spokojem serca mógł powiedzieć, że będzie tu mieszkać przez jakiś czas. Ostatnie wydarzenia dały mu w kość na tyle, że przerwa od natłoku myśli była niezwykle odświeżająca. Gdy przeszedł wraz z kufrem z rzeczami na teren posiadłości westchnął cicho i przystanął w połowie drogi do drzwi. Home sweet home? Na to wygląda.
Re: Dom, ogród, las
Gdy tylko Hanka otworzyła oczy tego ranka, ujrzała grubą sowę Aarona siedzącą na parapecie przy otwartym oknie jej pokoju. Jej sowa omal nie dostała białej gorączki w swojej klatce, więc pierwsze co zrobiła po wstaniu z łóżka, to puszczenie Sansy na wolność. Oba ptaszyska odtańczyły na jej parapecie jakiś zalotno-agresywny taniec, aż wreszcie zaczęły się dziobać i wyrwanie listu stało się coraz trudniejsze. Gdy już miała pergamin w ręce, a na ręce cienką, czerwoną, krwawiącą kreskę, trzasnęła oknem a obie sowy były zmuszone do opuszczenia jej pokoju. Jej wzrok szybko prześlizgnął się po koślawym piśmie Aarona, czytając co jej chłopak ma do powiedzenia. Gdy skończyła, wyszła z pokoju i postanowiła wybadać teren, czyli innymi słowy - sprawdzić kto jest w domu, a kogo nie ma. Charlesa zastała jedzącego samotnie śniadanie, Flora jeszcze spała na górze, a Leslie pewnie dopiero kładła się spać po zarwanej nocce. Andrewa nie było. To był znak, na który czekała. Ubrała się i spakowała w ekspresowym tempie, bo walizka czekała częściowo spakowana od kilku dni. Wychodząc z domu, wzniosła oczy ku niebu i pomyślała: Mamo, tato, wybaczcie mi te małe nieposłuszeństwo. Potem drzwi trzasnęły, a Hanka zniknęła. Teleportowała się w Dolinie Godryka za jednym ze wzgórz. Stamtąd piechotą miała już mały kawałek do miejsca, do którego zmierzała. Gdy była już nieopodal, dostrzegła Aarona stojącego przed domem z kufrem w ręce. To sprawiło, że przyspieszyła kroku i po chwili już znajdowała się za furtką.
- Cześć!
- Cześć!
Re: Dom, ogród, las
Gdy usłyszał czyjś głos za plecami aż się wzdrygnął. Z początku po prostu nie rozpoznał kto do niego mówi, chociaż mógł się domyślić, bo poinformował o tym, że mogą się tu sprowadzać tylko jedną osobę. Uśmiechnął się szeroko odwracając się w stronę rudowłosej i nim cokolwiek powiedział podszedł do niej i pocałował na przywitanie.
- No hej. Robi wrażenie, że mamy tu mieszkać co?
Zapytał wracając spojrzeniem w stronę domu. Mimo wszystko przywykł już do spędzania większości roku w szkolnym dormitorium albo w domu rodzinnym, a wizja mieszkania w zupełnie innym miejscu trochę go przerażała. W końcu był pierwszorzędnym leniem, więc pewnie umrze z głodu lada dzień albo utonie w brudnych ubraniach. Dorosłość jakoś już przestała mu się podobać.
- Swoją drogą nie miałaś problemu żeby urwać się z domu? Wujek chyba nie był zbyt skory żeby cię puścić z tego co pamiętam...
Rozmawiał już o tym z Wilsonówną, że jej rodzina nie była jakoś nazbyt podekscytowana tym, że ta ma zamiar się ulotnić z domu i zamieszkać w innym miejscu. W zasadzie, trochę im się nie dziwił.
- No hej. Robi wrażenie, że mamy tu mieszkać co?
Zapytał wracając spojrzeniem w stronę domu. Mimo wszystko przywykł już do spędzania większości roku w szkolnym dormitorium albo w domu rodzinnym, a wizja mieszkania w zupełnie innym miejscu trochę go przerażała. W końcu był pierwszorzędnym leniem, więc pewnie umrze z głodu lada dzień albo utonie w brudnych ubraniach. Dorosłość jakoś już przestała mu się podobać.
- Swoją drogą nie miałaś problemu żeby urwać się z domu? Wujek chyba nie był zbyt skory żeby cię puścić z tego co pamiętam...
Rozmawiał już o tym z Wilsonówną, że jej rodzina nie była jakoś nazbyt podekscytowana tym, że ta ma zamiar się ulotnić z domu i zamieszkać w innym miejscu. W zasadzie, trochę im się nie dziwił.
Re: Dom, ogród, las
Gdy jej wzrok padł na dom, Aaron na moment został zepchnięty na drugi plan. Był ładny, w angielskim stylu, schowany za drzewami. Hannah nie lubiła nowoczesnej zabudowy mugolskiej, więc cieszyła się podwójnie. Ponagliła Aarona gestem dłoni, a potem sama ruszyła za nim kierowana ciekawością w najczystszej postaci.
- Pewnie z początku będzie się ciężko przyzwyczaić - odparła zgodnie z prawdą, bo jakoś do niej jeszcze nie dotarło, że mają faktycznie tutaj zamieszkać. Hanka jeszcze czuła w dziwny sposób, że to wszystko tymczasowe, a po wakacjach znowu wracają do Hogwartu. Kiedy po raz kolejny uświadomiła sobie, że to już za nimi, coś ścisnęło ją w żołądku.
- Jakoś to przełknął. Nasz wujek zwykle z czasem przełyka wszystko, co tylko wymyślimy. Miękki z niego rodzic - powiedziała, kłamiąc połowicznie. Oczywiście kłamstwem było to, że przyjął do wiadomości jej wyprowadzkę. Będzie miał niespodziankę jak wróci do domu. - Daję im maksymalnie trzy dni aż pojawią się pod drzwiami tego domu prosząc o obiad i zrobienie prania. Dasz wiarę, że jak byliśmy we Francji, dziewczyny karmiły Czarusia psią karmą? Psią karmą! - Żachnęła się cała w emocjach, bo nadal miała im to za złe. Leslie i Flora pewnie w tym czasie były na jakiejś diecie cud złożonej z suchego chleba, wody i owoców, wmawiając sobie, że to dobra okazja na odchudzanie! Charlesowi ostała się psia puszka...
- Czas żeby zaczęli sami o siebie dbać. Jak mówiłam wujowi, żeby znalazł sobie jakąś miłą panią, to mnie wyśmiali. Po miesiącu sami zaczną mu jej szukać - powiedziała, gdy stanęli już przy drzwiach.
- Pewnie z początku będzie się ciężko przyzwyczaić - odparła zgodnie z prawdą, bo jakoś do niej jeszcze nie dotarło, że mają faktycznie tutaj zamieszkać. Hanka jeszcze czuła w dziwny sposób, że to wszystko tymczasowe, a po wakacjach znowu wracają do Hogwartu. Kiedy po raz kolejny uświadomiła sobie, że to już za nimi, coś ścisnęło ją w żołądku.
- Jakoś to przełknął. Nasz wujek zwykle z czasem przełyka wszystko, co tylko wymyślimy. Miękki z niego rodzic - powiedziała, kłamiąc połowicznie. Oczywiście kłamstwem było to, że przyjął do wiadomości jej wyprowadzkę. Będzie miał niespodziankę jak wróci do domu. - Daję im maksymalnie trzy dni aż pojawią się pod drzwiami tego domu prosząc o obiad i zrobienie prania. Dasz wiarę, że jak byliśmy we Francji, dziewczyny karmiły Czarusia psią karmą? Psią karmą! - Żachnęła się cała w emocjach, bo nadal miała im to za złe. Leslie i Flora pewnie w tym czasie były na jakiejś diecie cud złożonej z suchego chleba, wody i owoców, wmawiając sobie, że to dobra okazja na odchudzanie! Charlesowi ostała się psia puszka...
- Czas żeby zaczęli sami o siebie dbać. Jak mówiłam wujowi, żeby znalazł sobie jakąś miłą panią, to mnie wyśmiali. Po miesiącu sami zaczną mu jej szukać - powiedziała, gdy stanęli już przy drzwiach.
Re: Dom, ogród, las
Uśmiechnął sie słysząc, że wujek jakoś to przełknął. Może i przełknął teraz, ale z tego co zrozumiał, to jest to typ opiekuńczego osobnika, więc pierwsza wizytacja tutaj może nastąpić niewątpliwie szybko. Poczuł aż lekki dreszcz myśląc o tym. Do nauczycieli zawsze czuł pewien respekt, ale najazd opiekuna Wilsonówny by sprawdzić jak się jego dziewczynka trzyma w jednym domu z chłopakiem może wyjść... Bardzo różnie. Chociaż po ostatnich wydarzeniach było mu już to wszystko jedno. A przynajmniej tak starał się sobie wmawiać. Myślami na chwilę uciekł do Zoi zastanawiając się czy wszystko jest ok...
- Aż dziwię się, że tak dawał się karmić. Mógł je pogryźć tak żeby przekazać wiadomość.
Stwierdził żartobliwie wyobrażając sobie jak Charlesowi na talerzu wysypuje się psia karma. Bycie animagiem w takiej rodzince nie mogło być najłatwiejsze na świecie. Gdy stanęli w końcu przed drzwiami, Matluck zatrzymał się ustępując miejsca rudowłosej.
- Pierwszy krok należy do ciebie.
Powiedział czując się zobligowany do przepuszczenia jej. Skoro musiał z nią podyskutować o jednej rzeczy to lepiej ją udobruchać trochę już teraz. Chociaż i tak był pewien, że to nic nie da. Problemy ach problemy.
- Aż dziwię się, że tak dawał się karmić. Mógł je pogryźć tak żeby przekazać wiadomość.
Stwierdził żartobliwie wyobrażając sobie jak Charlesowi na talerzu wysypuje się psia karma. Bycie animagiem w takiej rodzince nie mogło być najłatwiejsze na świecie. Gdy stanęli w końcu przed drzwiami, Matluck zatrzymał się ustępując miejsca rudowłosej.
- Pierwszy krok należy do ciebie.
Powiedział czując się zobligowany do przepuszczenia jej. Skoro musiał z nią podyskutować o jednej rzeczy to lepiej ją udobruchać trochę już teraz. Chociaż i tak był pewien, że to nic nie da. Problemy ach problemy.
Re: Dom, ogród, las
Aaron na szczęście nie wspomniał nic o zaproszeniu od wuja i Charlesa, którzy knuli za jej plecami jak ściągnąć go do Edynburga. Uznała to za dobry znak - widocznie dali sobie spokój, albo była to cisza przed burza, albo jeszcze chłopak nie chciał jej powiedzieć. Aż się bała na jakie żenujące pomysły mogą wpaść we dwójkę.
- To by się na nim zemściło prędzej czy później. Moje siostry są nieznośne osobno, a co dopiero we dwójkę - skwitowała krótko, podsumowując swoje młodsze kopie bardzo trafnie. Flora była jeszcze do przyjęcia, ale Leslie... Czasami Hanka miała wrażenie, że ich matka puściła się z samym diabłem, że udało jej się spłodzić najmłodszą z Wilsonów.
Hanka zatrzymała się również przed drzwiami, patrząc nieufnie na jasne drzwi, za którymi znajdował się jej nowy dom. Zawahała się przez moment, a potem cofnęła się krok do tyłu.
- Nie, ty wejdź pierwszy - powiedziała niepewnie, ale potem znowu przestąpiła o krok do przodu. - Dobra, ja wejdę pierwsza - powiedziała wreszcie, biorąc głęboki wdech i otwierając drzwi. Weszła do środka i rozejrzała się po przestronnym przedpokoju. Weszła głębiej do środka, ale zatrzymała się stojąc nadal w przedpokoju, nie wchodząc do żadnego z pomieszczeń.
- Jest super - skwitowała krótko, patrząc z podziwem na schody, ściany, sufit i wszystko, co tylko napotkał jej wzrok. Gdy nakarmili już swoje oczy nowym widokiem, pierwsza odezwała się Hanka: - Szukają kogoś do pracy w Esach i Floresach, chyba jutro się tam wybiorę.
- To by się na nim zemściło prędzej czy później. Moje siostry są nieznośne osobno, a co dopiero we dwójkę - skwitowała krótko, podsumowując swoje młodsze kopie bardzo trafnie. Flora była jeszcze do przyjęcia, ale Leslie... Czasami Hanka miała wrażenie, że ich matka puściła się z samym diabłem, że udało jej się spłodzić najmłodszą z Wilsonów.
Hanka zatrzymała się również przed drzwiami, patrząc nieufnie na jasne drzwi, za którymi znajdował się jej nowy dom. Zawahała się przez moment, a potem cofnęła się krok do tyłu.
- Nie, ty wejdź pierwszy - powiedziała niepewnie, ale potem znowu przestąpiła o krok do przodu. - Dobra, ja wejdę pierwsza - powiedziała wreszcie, biorąc głęboki wdech i otwierając drzwi. Weszła do środka i rozejrzała się po przestronnym przedpokoju. Weszła głębiej do środka, ale zatrzymała się stojąc nadal w przedpokoju, nie wchodząc do żadnego z pomieszczeń.
- Jest super - skwitowała krótko, patrząc z podziwem na schody, ściany, sufit i wszystko, co tylko napotkał jej wzrok. Gdy nakarmili już swoje oczy nowym widokiem, pierwsza odezwała się Hanka: - Szukają kogoś do pracy w Esach i Floresach, chyba jutro się tam wybiorę.
Re: Dom, ogród, las
W zasadzie miała rację. Skoro jej siostry były takimi "wesołymi" osóbkami, to gdyby się odgryzł to w Hogwarcie nie miałby życia. Co jak co, szkoła może i była wspaniała, ale niestety nie zawsze można było zapanować nad żarcikami i wybrykami uczniów nim było za późno. A prymus taki jak Charles pewnie nie chciał sobie przy tym robić złej reklamy swojej osoby. Są pewne priorytety. Gdy Hannah chciała go przepuścić pierwszego do domu ten nie ustępował i w końcu rudowłosa weszła pierwsza, a on zaraz za nią odstawiając kufer w przedpokoju. Zajmie się nim później, a póki co zaczął uważnie rozglądać się po wnętrzu. On w przeciwieństwie do Wilsonówny ruszył od razu do innych pomieszczeń by wchłonąć jak najwięcej naraz. Ocknął się ze zwiedzania dopiero gdy usłyszał, że dziewczyna coś do niego mówi.
- Esach i floresach? Nie dziwię im się, że szukają skoro rok szkolny za pasem. Pewnie tłumy biją tam by się obkupić póki mogą...
Uśmiechnął się kiwając głową. Sam też musiał rozejrzeć się prędzej czy później za pracą, ale... Po co się spieszyć? Może i wychodziła teraz jego lekka nieczułość, bo nie musiał się martwić o fundusze aż tak, dlatego wolał korzystać z wakacji tyle ile mógł.
- Ale skoczę z tobą do Londynu i odwiedzę Zoję. Sprawdzę czy wszystko ok. Po ostatnim czuję, że muszę ją sprawdzać ciągle..
Ostatnie zdanie mruknął nieco ciszej. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nie opowiedział Hannah co się stało.
- No jasne. Nie mówiłem ci! Ostatnio jak byłem u niej, to mieliśmy niespodziewaną wizytę. Siostra Morwen pojawiła się i porwała Zoję dla okupu...
- Esach i floresach? Nie dziwię im się, że szukają skoro rok szkolny za pasem. Pewnie tłumy biją tam by się obkupić póki mogą...
Uśmiechnął się kiwając głową. Sam też musiał rozejrzeć się prędzej czy później za pracą, ale... Po co się spieszyć? Może i wychodziła teraz jego lekka nieczułość, bo nie musiał się martwić o fundusze aż tak, dlatego wolał korzystać z wakacji tyle ile mógł.
- Ale skoczę z tobą do Londynu i odwiedzę Zoję. Sprawdzę czy wszystko ok. Po ostatnim czuję, że muszę ją sprawdzać ciągle..
Ostatnie zdanie mruknął nieco ciszej. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nie opowiedział Hannah co się stało.
- No jasne. Nie mówiłem ci! Ostatnio jak byłem u niej, to mieliśmy niespodziewaną wizytę. Siostra Morwen pojawiła się i porwała Zoję dla okupu...
Re: Dom, ogród, las
- Niby tak, ale szukają kogoś na cały rok, nie tylko na wakacje. Jedna z pań przechodzi na emeryturę czy coś, Nora mi powiedziała - powiedziała, wchodząc za Aaronem do pierwszego pomieszczenia, które napotkali, czyli kuchni. Od razu jej się spodobała. Była jasna, surowa i na szczęście miała komplet jednakowych krzeseł. Hannah przeklinała krzesła stojące u nich w kuchni, każde było inne, z odzysku.
Gdy Hanka usłyszała, że Aaron ma potrzebę sprawdzania Zoi, odwróciła się w jego kierunku i spojrzała pytająco. Wilsonówna nie miała bladego pojęcia o tym całym zajściu w Londynie, ani nawet o tym że Aaron był w Londynie. Ktoś jej coś zrobił? A może Yordanova próbowała popełnić samobójstwo po nieudanym związku z Benedictem?
Kiedy usłyszała już rewelację, którą zaserwował jej Aaron, skrzywiła się lekko patrząc na niego z ukosa. Czy ta historia wydawała jej się wiarygodna? Nie. Szczególnie, że dowiedziała się o niej tak późno i w takich okolicznościach.
- Ta jasne, a Anthony jest prawiczkiem - odparła z dezaprobatą, a potem wróciła do oglądania kuchennego stołu. - I od kiedy jesteś na "ty" z dyrektorką aurorów? - Zapytała, poruszając brwiami wyzywająco.
Gdy Hanka usłyszała, że Aaron ma potrzebę sprawdzania Zoi, odwróciła się w jego kierunku i spojrzała pytająco. Wilsonówna nie miała bladego pojęcia o tym całym zajściu w Londynie, ani nawet o tym że Aaron był w Londynie. Ktoś jej coś zrobił? A może Yordanova próbowała popełnić samobójstwo po nieudanym związku z Benedictem?
Kiedy usłyszała już rewelację, którą zaserwował jej Aaron, skrzywiła się lekko patrząc na niego z ukosa. Czy ta historia wydawała jej się wiarygodna? Nie. Szczególnie, że dowiedziała się o niej tak późno i w takich okolicznościach.
- Ta jasne, a Anthony jest prawiczkiem - odparła z dezaprobatą, a potem wróciła do oglądania kuchennego stołu. - I od kiedy jesteś na "ty" z dyrektorką aurorów? - Zapytała, poruszając brwiami wyzywająco.
Re: Dom, ogród, las
Pełnia, pełnia i po pełni, najwyższa pora więc, by odwiedzić Wilsonównę w jej nowym domu. Dotarłszy do Doliny Godryka Nora wyciągnęła świstek pergaminu z zapisanym adresem i ruszyła raźnym krokiem przed siebie tak, jak gdyby nazwa ulicy cokolwiek jej mówiła. A nie mówiła nic, bo jak wiadomo, Vedranówna w miejscowości była po raz pierwszy w życiu. By dotrzeć na miejsce zmuszona więc była nieco pobłądzić, trochę popytać, zirytować się - wszystko to było ceną za sukces. Gdy ostatecznie stanęła na progu urokliwego domostwa, była zmęczona tak, jak gdyby przebiegła maraton.
Zwijając karteczkę i chowając ją do kieszeni, zadzwoniła dzwonkiem do drzwi i oparłszy się plecami o ścianę obok, odetchnęła rześkim powietrzem. Bardzo miłe miejsce, naprawdę bardzo miłe. Mogła tylko Hance pozazdrościć, wyobrażając sobie, jak będzie tu zimą, gdy świat okryje się białym puchem, albo wiosną, gdy na drzewach pojawią się pierwsze pączki. Zresztą, nawet teraz, gdy wczesnojesienne słońce przebłyskiwało między drzewami, było ślicznie. Nie ma co, Hanka miała teraz świetny kąt. Nora z niecierpliwością wypatrywała chwili, gdy wejdzie do środka i utwierdzić się w przekonaniu, że także wnętrze domu pasuje do klimatycznego otoczenia.
Tymczasem przymknęła oczy, wsunęła dłonie do kieszeni i odetchnęła głęboko. Pełnia. To był temat, co do którego wciąż nie wiedziała, czy chce go poruszyć, czy nie. Chyba nie chce. Ale powinna, tak? Bo zrobiła coś złego, to znaczy... Tak myślała zaraz po przebudzeniu późnym rankiem, gdy w łazience wynajętego na jedną noc pokoju znalazła krwawe ślady, które musiała zostawić. Krwawe ślady nie z jej krwi. Cholera, oczywiście, że pamiętała, co zrobiła. Dlaczego więc pogodziła się z tym tak szybko? Na Merlina, jeśli miało okazać się, że jest potworem, to naprawdę... Dotąd sądziła, że sobie radzi. Ale chyba nie. Chyba nie do końca.
I nie, jednak nie, najlepiej o pełni w ogóle nie mówić. To temat niewygodny, zdecydowanie nie na pierwsze spotkanie w nowym domu przyjaciółki.
Zwijając karteczkę i chowając ją do kieszeni, zadzwoniła dzwonkiem do drzwi i oparłszy się plecami o ścianę obok, odetchnęła rześkim powietrzem. Bardzo miłe miejsce, naprawdę bardzo miłe. Mogła tylko Hance pozazdrościć, wyobrażając sobie, jak będzie tu zimą, gdy świat okryje się białym puchem, albo wiosną, gdy na drzewach pojawią się pierwsze pączki. Zresztą, nawet teraz, gdy wczesnojesienne słońce przebłyskiwało między drzewami, było ślicznie. Nie ma co, Hanka miała teraz świetny kąt. Nora z niecierpliwością wypatrywała chwili, gdy wejdzie do środka i utwierdzić się w przekonaniu, że także wnętrze domu pasuje do klimatycznego otoczenia.
Tymczasem przymknęła oczy, wsunęła dłonie do kieszeni i odetchnęła głęboko. Pełnia. To był temat, co do którego wciąż nie wiedziała, czy chce go poruszyć, czy nie. Chyba nie chce. Ale powinna, tak? Bo zrobiła coś złego, to znaczy... Tak myślała zaraz po przebudzeniu późnym rankiem, gdy w łazience wynajętego na jedną noc pokoju znalazła krwawe ślady, które musiała zostawić. Krwawe ślady nie z jej krwi. Cholera, oczywiście, że pamiętała, co zrobiła. Dlaczego więc pogodziła się z tym tak szybko? Na Merlina, jeśli miało okazać się, że jest potworem, to naprawdę... Dotąd sądziła, że sobie radzi. Ale chyba nie. Chyba nie do końca.
I nie, jednak nie, najlepiej o pełni w ogóle nie mówić. To temat niewygodny, zdecydowanie nie na pierwsze spotkanie w nowym domu przyjaciółki.
Re: Dom, ogród, las
Pierwszy dzień po pełni zdecydowanie nie należał do najprzyjemniejszych w jej życiu. Ona co prawda nikogo nie zabiła zeszłej nocy, ale zapomniawszy o jednej dawce eliksiru tojadowego, miała w pamięci czarne dziury. Wszystko wskazywało na to, ze oprócz Aarona nikt nie ucierpiał, ale ona nie dawała za wygraną. Popołudniu uważnie tropiła swoje ślady aż do miejsca, w którym obudziła się nad ranem - ani kropli krwi. Do kolacji była już spokojna.
Przygotowując jedzenie do ostatniego posiłku tego dnia, uniosła odruchowo głowę i spostrzegła, że do jej domu zbliża się jej przyjaciółka Nora. Od razu porzuciła dotychczasowe zajęcie i pognała do drzwi, gdzie dla pewności wyjrzała jeszcze przez szybkę. Otwarła drzwi na oścież i stanęła w nich.
- No nareszcie! Myślałam już, że nie przyjdziesz przed rozpoczęciem roku akademickiego - powiedziała zakładając ręce na boki i ustępując jej miejsca, aby weszła do środka. Hanka zawsze uważała, że najlepiej rozmawia jej się z ludźmi w kuchni. Dlatego też tam poprowadziła Norę.
- Dostałam pracę w Esach i Floresach - powiedziała słabym głosem, bo koszmar dnia wczorajszego nadal się jej trzymał. Zupełnie nieświadoma tego, ze nie tylko ona może pochwalić się nowym zatrudnieniem, nastawiła wodę na herbatę.
Przygotowując jedzenie do ostatniego posiłku tego dnia, uniosła odruchowo głowę i spostrzegła, że do jej domu zbliża się jej przyjaciółka Nora. Od razu porzuciła dotychczasowe zajęcie i pognała do drzwi, gdzie dla pewności wyjrzała jeszcze przez szybkę. Otwarła drzwi na oścież i stanęła w nich.
- No nareszcie! Myślałam już, że nie przyjdziesz przed rozpoczęciem roku akademickiego - powiedziała zakładając ręce na boki i ustępując jej miejsca, aby weszła do środka. Hanka zawsze uważała, że najlepiej rozmawia jej się z ludźmi w kuchni. Dlatego też tam poprowadziła Norę.
- Dostałam pracę w Esach i Floresach - powiedziała słabym głosem, bo koszmar dnia wczorajszego nadal się jej trzymał. Zupełnie nieświadoma tego, ze nie tylko ona może pochwalić się nowym zatrudnieniem, nastawiła wodę na herbatę.
Re: Dom, ogród, las
Palenisko było ulokowane tuż za szopą, tuż przy miejscu, gdzie kończył się ogród i zaczynał się las. Miejsce było idealne: osłonięte przez drzewa, krzewy i dom z każdej strony. Lokacja była wybierana starannie pod kątem ukrycia dla wilkołaka i smoka, dlatego też Hanka czuła się tutaj bezpiecznie. Maksimum prywatności, mogliby paradować tutaj nawet nago, a nikt by ich nie zobaczył.
- Nie będzie szybciej zaklęciem? - Zapytała, ale Nora nie odezwała się i nadal próbowała rozpalić ogień mugolskim sposobem. Hannah chodziła w tym czasie dookoła niej i trzymała jajo w ramionach w taki sposób, w jaki trzyma się noworodka. Jeszcze chwila, a miały dokonać przełomowego wydarzenia w jej życiu.
- Już? - Zapytała, gdy pierwszy ogień zatańczył na suchych gałązkach.
- Nie będzie szybciej zaklęciem? - Zapytała, ale Nora nie odezwała się i nadal próbowała rozpalić ogień mugolskim sposobem. Hannah chodziła w tym czasie dookoła niej i trzymała jajo w ramionach w taki sposób, w jaki trzyma się noworodka. Jeszcze chwila, a miały dokonać przełomowego wydarzenia w jej życiu.
- Już? - Zapytała, gdy pierwszy ogień zatańczył na suchych gałązkach.
Re: Dom, ogród, las
Ogień zaklęciem każdy potrafił przywołać, nawet taka pierdoła w kwestii zaklęć, jaką była Nora, ale... Vedranówna była uparta. Będzie normalnie. Prymitywnie. W zgodzie z naturą, a nie żadne tam abra-kadabra i ognicho na zawołanie. Tak się prawdziwego ognia nie robi i tyle.
Trochę tarcia suchym kijkiem poskutkowało faktycznymi - zdaniem Nory - płomieniami. Gdy dodatkowo podmuchała trochę w początkowo słabiutki żar, ogniki ośmieliły się i chwilę potem na stosie drewienek płonęło już prawowite ognisko, którego każdy smoczy noworodek by pozazdrościł.
- Już - przytaknęła, odsuwając się nieco i spoglądając w górę na Hankę. Uśmiechnęła się szeroko na widok czułości, jakimi Wilsonówna obdarowywała jajo. Można by pomyśleć, że tuliła do piersi śpiącego berbecia! Do pełnego obrazu mamuśki brakowało jeszcze tylko nucenia kołysanki.
- Wkładaj tego swojego syna... czy tam, córkę... - Właśnie, jakiej to-to będzie płci? To może nie było ważne, w sumie trudno byłoby tu o jakiegokolwiek partnera do rozrodu, ale... Wiecie, o hodowli takich maluśkich (początkowo), rozkosznych (jak wyżej) uskrzydlonych jaszczurek zawsze można sobie pomarzyć, nie?
Gdy tylko jajo spoczęło pośród raczkujących płomieni, Nora jeszcze trochę podziałała w celu pobudzenia ognia, a potem... Potem pozostało tylko patrzeć. Nie bardzo wiedziała, ile wykluwa się smok. Nie miała pojęcia, jak to wygląda. Dziabiąc czubkiem różdżki wilgotną ziemię obok siebie, wpatrywała się z napięciem w jajo. Jeśli miała jeszcze jakieś pytania do Hanki, to wyparowały jej z głowy.
Trochę tarcia suchym kijkiem poskutkowało faktycznymi - zdaniem Nory - płomieniami. Gdy dodatkowo podmuchała trochę w początkowo słabiutki żar, ogniki ośmieliły się i chwilę potem na stosie drewienek płonęło już prawowite ognisko, którego każdy smoczy noworodek by pozazdrościł.
- Już - przytaknęła, odsuwając się nieco i spoglądając w górę na Hankę. Uśmiechnęła się szeroko na widok czułości, jakimi Wilsonówna obdarowywała jajo. Można by pomyśleć, że tuliła do piersi śpiącego berbecia! Do pełnego obrazu mamuśki brakowało jeszcze tylko nucenia kołysanki.
- Wkładaj tego swojego syna... czy tam, córkę... - Właśnie, jakiej to-to będzie płci? To może nie było ważne, w sumie trudno byłoby tu o jakiegokolwiek partnera do rozrodu, ale... Wiecie, o hodowli takich maluśkich (początkowo), rozkosznych (jak wyżej) uskrzydlonych jaszczurek zawsze można sobie pomarzyć, nie?
Gdy tylko jajo spoczęło pośród raczkujących płomieni, Nora jeszcze trochę podziałała w celu pobudzenia ognia, a potem... Potem pozostało tylko patrzeć. Nie bardzo wiedziała, ile wykluwa się smok. Nie miała pojęcia, jak to wygląda. Dziabiąc czubkiem różdżki wilgotną ziemię obok siebie, wpatrywała się z napięciem w jajo. Jeśli miała jeszcze jakieś pytania do Hanki, to wyparowały jej z głowy.
Re: Dom, ogród, las
Języki ognia otuliły jajo niemal pochłaniając je w całości. Mogłyście czekać tylko z niecierpliwieniem na to co się stanie i czekałyście długie 8 minut, niemal mogłyście być pewne, że nic z tego nie będzie. Jednak po tym czasie jajo powoli zaczynało pękać u szczytu.
Mistrz Gry
Re: Dom, ogród, las
Zawahała się jeszcze kiedy Nora rozpaliła już ogień. Po chwili zastanowienia (choć na to było już za późno...) podała jajo przyjaciółce, a ta położyła je w płomieniach. Przez długi czas nic się nie działo, ale Hanka w napięciu obserwowała jajo. Po dwóch minutach nieustającego oczekiwania uklęknęła tuż przed ogniskiem, ignorując fakt, że gorące płomienie buchają jej tuż przed twarzą. Musiała się do tego przyzwyczaić. Nadal nic się nie działo, a dziewczyna powoli traciła nadzieję.
- A jeśli jest już za późno? Co jeśli smok nie żyje, bo za długo zwlekałam? - Zapytała, ale wtedy właśnie skorupa zaczęła pękać u góry. Wilsonówna aż pisnęła z ekscytacji, pochylając się nad ogniem jeszcze bardziej, na minimalnie bezpieczną odległość. - Wykluwa się! Zobacz, skorupa pękła!
- A jeśli jest już za późno? Co jeśli smok nie żyje, bo za długo zwlekałam? - Zapytała, ale wtedy właśnie skorupa zaczęła pękać u góry. Wilsonówna aż pisnęła z ekscytacji, pochylając się nad ogniem jeszcze bardziej, na minimalnie bezpieczną odległość. - Wykluwa się! Zobacz, skorupa pękła!
Re: Dom, ogród, las
Za późno? Tego Nora nie brała pod uwagę. Wprawdzie, powtórzmy, nie była specem od magicznych stworzeń, tym bardziej smoków, ale czy nie mówiło się, że gadzie noworodki mogą czekać wieki, zanim nastaną warunki odpowiednie dla ich na rodzin? Nie, nie mogło być za późno. Po prostu potrzeba było czasu.
W piątej minucie wciąż się przy tym upierała. Choć bliskość ognia sprawiła, że ociekała już potem, a gorące powiewy wiaterku niebezpiecznie popychały płomienie raz w jedną, raz w drugą stronę, Vedranówna ani myślała się odsuwać. Mrużąc tylko oczy spoglądała wprost w płomienie, czekając - jak na siebie bardzo cierpliwie.
- Na pewno nie, przestań gadać głupoty - ucięła krótko niepokoje Hanki, choć, jak okazało się chwilę później, nie musiała tego robić. Skorupa zaczęła pękać. Nareszcie!
Przestając dziabać ziemię różdżką, ujęła magiczny kijek nieco bardziej przyzwoicie, otrzepała z piachu i pochyliła się podobnie jak Wilsonówna. Pomimo, że gorąco jej było niemiłosiernie, nie mogła powstrzymać się przed zbliżeniem do płomieni jak najbliżej, bufor bezpieczeństwa ograniczając do najwyżej centymetra.
- No, dalej, mały... - mruknęła cicho, jak gdyby sądząc, że jej słowa faktycznie mogą smoka zachęcić. - Nie każ nam dłużej na siebie czekać!
W piątej minucie wciąż się przy tym upierała. Choć bliskość ognia sprawiła, że ociekała już potem, a gorące powiewy wiaterku niebezpiecznie popychały płomienie raz w jedną, raz w drugą stronę, Vedranówna ani myślała się odsuwać. Mrużąc tylko oczy spoglądała wprost w płomienie, czekając - jak na siebie bardzo cierpliwie.
- Na pewno nie, przestań gadać głupoty - ucięła krótko niepokoje Hanki, choć, jak okazało się chwilę później, nie musiała tego robić. Skorupa zaczęła pękać. Nareszcie!
Przestając dziabać ziemię różdżką, ujęła magiczny kijek nieco bardziej przyzwoicie, otrzepała z piachu i pochyliła się podobnie jak Wilsonówna. Pomimo, że gorąco jej było niemiłosiernie, nie mogła powstrzymać się przed zbliżeniem do płomieni jak najbliżej, bufor bezpieczeństwa ograniczając do najwyżej centymetra.
- No, dalej, mały... - mruknęła cicho, jak gdyby sądząc, że jej słowa faktycznie mogą smoka zachęcić. - Nie każ nam dłużej na siebie czekać!
Re: Dom, ogród, las
Język ognia przy kolejnym pęknięciu skorupki sięgnął niemal włosów Hannah. Drugie pęknięcie i kolejne aż w końcu pewna mała część jajka odłamała się ukazując zielony pyszczek smoka. Było słychać wyraźne drapanie pazurami o wewnętrzne ścianki i powoli kolejne odłamki zostały pochłaniane przez ogień uwalniając tym samym to zwierzę.
Mistrz Gry
Re: Dom, ogród, las
Gdy duży kawałek skorupy odłamał się i wleciał do ognia, Hanka złożyła ręce w zachwycie jak do modlitwy i wpatrywała się w jajo jak zaczarowana. Gdy wreszcie w dziurze ukazał się zielony łebek gada, w sercu dziewczyny zagrzmiały dwa sprzeczne uczucia: niepewność i radość. Miała największą ochotę złapać za jajko i pomóc smoczkowi w pozbyciu się skorupy, ale wiedziała, że zwierze powinno zrobić to samemu zgodnie ze swoją naturą. Gdy nareszcie się uwolnił, Hannah z wahaniem wyciągnęła rękę w jego stronę i spróbowała pogłaskać go po małej głowie.
- Myślałam nad tym, jak się w porę zabezpieczyć przed tym, na jaką groźną bestię wyrośnie. Myślisz, że gdyby podciąć mu skrzydła i zęby za młodu, to kiedy będzie starszy to nie będzie w stanie gryźć i latać?
Zapytała, choć wcale nie miała takich zamiarów. Nie była chyba w stanie odmówić sobie lotów na grzbiecie smoka oraz spoglądania, jak poluje na mniejszą zwierzynę. Musiała jednak uważać na to, żeby samej nie stać się jego zwierzyną.
- Nazwę go Arthur.
- Myślałam nad tym, jak się w porę zabezpieczyć przed tym, na jaką groźną bestię wyrośnie. Myślisz, że gdyby podciąć mu skrzydła i zęby za młodu, to kiedy będzie starszy to nie będzie w stanie gryźć i latać?
Zapytała, choć wcale nie miała takich zamiarów. Nie była chyba w stanie odmówić sobie lotów na grzbiecie smoka oraz spoglądania, jak poluje na mniejszą zwierzynę. Musiała jednak uważać na to, żeby samej nie stać się jego zwierzyną.
- Nazwę go Arthur.
Re: Dom, ogród, las
Z napięciem przyglądała się pierwszej walce, jaką musiał stoczyć mały smok. Tak jak i Hannah, tak i ona była gotowa pomóc gadowi, ale to chyba nie powinno tak przebiegać, prawda? Musiał poradzić sobie sam. Ostatecznie schowała więc różdżkę do kieszeni i podpierając dłonie o przyjemnie wilgotną, leśną ziemię, wychyliła się jeszcze nieco w kierunku ognia. Nieco cofnęła się dopiero wtedy, gdy zielone stworzonko otrzepało się już z ostatnich skrawków skorupy i dało się pogładzić hankowej dłoni.
- Co ty, chcesz go tak krzywdzić? - sapnęła cicho, spoglądając potem z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Jasne, trzeba było jakoś zadbać, żeby smok nie stał się zagrożeniem, ale dlaczego od razu tak brutalnie? - Nic mu nie podcinaj - rzuciła kategorycznie, po chwili namysłu wysuwając własne pomysły. - Może wystarczyłyby jakieś zioła? Wiesz, na uspokojenie, takie trochę otumaniające... Albo może jakaś szczególna technika socjalizacji i wychowania, może... - Okej, w tym ostatnim nie była mocna, nigdy nie zajmowała się hodowlą czegokolwiek. Te konie, które mieli w rodzinnym domu, też nie były jej, a Tonki, więc Nora doświadczenia nie miała nawet z tak podstawowymi zwierzętami.
- Poczytam o tym, znajdziemy jakiś mniej inwazyjny sposób - zapewniła, uśmiechając się wreszcie czule i pochylając nieco w kierunku smoka. - Prawda, Arthurze? Na pewno da się ciebie jakoś okiełznać bez podcinania ci czegokolwiek.
Jeszcze kilka chwil przyglądała się noworodkowi, gdy nagle coś ją tknęło.
- Swoją drogą... - Zmuszając się do odwrócenia wzroku od smoczątka, spojrzała na przyjaciółkę. - Nie wiesz, czy gdzieś tu nie ma jeszcze jakiegoś pokoju, może dwóch do wynajęcia? Albo domu? Niby wpisałam się do akademika, ale... - Westchnęła ciężko. Była tam ostatnio by się rozejrzeć. I nie. To wcale nie wyglądało tak dobrze, jak próbowała sobie wmówić, że będzie. - No, średnio sobie wyobrażam życie tam, po prostu.
- Co ty, chcesz go tak krzywdzić? - sapnęła cicho, spoglądając potem z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Jasne, trzeba było jakoś zadbać, żeby smok nie stał się zagrożeniem, ale dlaczego od razu tak brutalnie? - Nic mu nie podcinaj - rzuciła kategorycznie, po chwili namysłu wysuwając własne pomysły. - Może wystarczyłyby jakieś zioła? Wiesz, na uspokojenie, takie trochę otumaniające... Albo może jakaś szczególna technika socjalizacji i wychowania, może... - Okej, w tym ostatnim nie była mocna, nigdy nie zajmowała się hodowlą czegokolwiek. Te konie, które mieli w rodzinnym domu, też nie były jej, a Tonki, więc Nora doświadczenia nie miała nawet z tak podstawowymi zwierzętami.
- Poczytam o tym, znajdziemy jakiś mniej inwazyjny sposób - zapewniła, uśmiechając się wreszcie czule i pochylając nieco w kierunku smoka. - Prawda, Arthurze? Na pewno da się ciebie jakoś okiełznać bez podcinania ci czegokolwiek.
Jeszcze kilka chwil przyglądała się noworodkowi, gdy nagle coś ją tknęło.
- Swoją drogą... - Zmuszając się do odwrócenia wzroku od smoczątka, spojrzała na przyjaciółkę. - Nie wiesz, czy gdzieś tu nie ma jeszcze jakiegoś pokoju, może dwóch do wynajęcia? Albo domu? Niby wpisałam się do akademika, ale... - Westchnęła ciężko. Była tam ostatnio by się rozejrzeć. I nie. To wcale nie wyglądało tak dobrze, jak próbowała sobie wmówić, że będzie. - No, średnio sobie wyobrażam życie tam, po prostu.
Re: Dom, ogród, las
Hanka zignorowała wyraźny sprzeciw przyjaciółki, która jasno postawiła sprawę i zakazała jej podcinać smoku czegokolwiek. Właściwie to była puchonka nie miała zamiaru tego zrobić, przynajmniej nie od razu. Gdyby się jednak okazało, że smok przyprawia wszystkich o groźne zadrapania i rzuca się na nich z zamiarem gryzienia - wtedy sięgnie po radykalne środki i zrobi z groźnej bestii udomowioną bestię.
- Nie mam zamiaru podcinać, tak tylko głośno myślę - powiedziała, mając nadzieję, że zbędzie ją tymi słowami. Słysząc o ziółkach, pokiwała głową na znak, że się zgadza. - Tak, pomyśl coś. Może jakieś uspokajające mieszanki zadziałają i będzie spokojny. Zresztą walijski zielony to najłagodniejsza z ras, może nie będzie tak źle - dodała, a potem nastawiła rękę, aby smoczek mógł się po niej wspiąć. Jego pazury sprawiały ból niczym małe igiełki wbijające się w skórę, ale było to nawet przyjemne uczucie.
- Wiesz co, jest dom do wynajęcia w wiosce. Musiałabym się tam przejść jeszcze raz i zapytać sąsiadki, więc dam Ci znać, dobrze? - Odparła, choć jeszcze do niej to nie dotarło, że Nora interesuje się mieszkaniem w pobliżu niej. Przez moment myślała nawet czy nie powinna zaproponować jej, żeby zamieszkała z nimi: w końcu wiedziała i o smoku i o wilkołactwie, ale po chwili przypomniała sobie, że to wzbudziłoby serię pytań. No bo dlaczego jej koleżanka może tutaj mieszkać, a znajomi Aarona już nie? Otóż to.
Po krótkim czasie Nora musiała wracać do Londynu, a Hanka została sama w swoim domu w Dolinie Godryka. Spędziła cały dzień za domem z nowym lokatorem. Nakarmiła go kawałkami surowego mięsa i pozwoliła poznać mu cały ogród. Patrząc na niego, w żołądku ściskał ją strach co zrobi, kiedy smok urośnie do rozmiarów domu. Mimo to, na chwilę obecną cieszyła się z nowego nabytku.
Zamknęła go w kamiennej szopce, a sama poszła spać do domu. Mimo wszystko w nocy jeszcze dwukrotnie do niego zaglądała, upewniając się, czy nadal tam jest.
- Nie mam zamiaru podcinać, tak tylko głośno myślę - powiedziała, mając nadzieję, że zbędzie ją tymi słowami. Słysząc o ziółkach, pokiwała głową na znak, że się zgadza. - Tak, pomyśl coś. Może jakieś uspokajające mieszanki zadziałają i będzie spokojny. Zresztą walijski zielony to najłagodniejsza z ras, może nie będzie tak źle - dodała, a potem nastawiła rękę, aby smoczek mógł się po niej wspiąć. Jego pazury sprawiały ból niczym małe igiełki wbijające się w skórę, ale było to nawet przyjemne uczucie.
- Wiesz co, jest dom do wynajęcia w wiosce. Musiałabym się tam przejść jeszcze raz i zapytać sąsiadki, więc dam Ci znać, dobrze? - Odparła, choć jeszcze do niej to nie dotarło, że Nora interesuje się mieszkaniem w pobliżu niej. Przez moment myślała nawet czy nie powinna zaproponować jej, żeby zamieszkała z nimi: w końcu wiedziała i o smoku i o wilkołactwie, ale po chwili przypomniała sobie, że to wzbudziłoby serię pytań. No bo dlaczego jej koleżanka może tutaj mieszkać, a znajomi Aarona już nie? Otóż to.
Po krótkim czasie Nora musiała wracać do Londynu, a Hanka została sama w swoim domu w Dolinie Godryka. Spędziła cały dzień za domem z nowym lokatorem. Nakarmiła go kawałkami surowego mięsa i pozwoliła poznać mu cały ogród. Patrząc na niego, w żołądku ściskał ją strach co zrobi, kiedy smok urośnie do rozmiarów domu. Mimo to, na chwilę obecną cieszyła się z nowego nabytku.
Zamknęła go w kamiennej szopce, a sama poszła spać do domu. Mimo wszystko w nocy jeszcze dwukrotnie do niego zaglądała, upewniając się, czy nadal tam jest.
Re: Dom, ogród, las
Początek wiosny upłynął Hance niezwykle intensywnie. Całe dnie spędzała na uczelni i na praktyce, a w domu przesiadywała głównie wieczorami. Nie widywała się prawie z nikim oprócz krótkich spotkań na uniwersytecie, o Aaronie już nie wspominając. Spędzali wieczory, ale ogólnie też się mijali wiecznie. Hannah zaczęła już popadać w depresje z powodu tego drastycznego ograniczenia kontaktów z ludźmi.
Praktyka też dawała jej nieźle w kość - właściciel laboratorium alchemicznego nie był najprzyjemniejszym gościem pod słońcem, a do tego dziewczyna zaczęła zauważać u siebie tę dziwną skłonność do nieostrożności podczas wykonywania alchemicznych doświadczeń. W jej głowie coraz częściej pojawiała się myśl: "A co jeśli dodam za dużo...?", "A co jeśli dorzucę coś ekstra?". Już zaczęła myśleć, że to genetyczna skłonność, która zabiła jej rodziców. To było silniejsze od niej, chęć eksperymentowania wygrywała niemal zawsze.
Jej najmilszą częścią dnia stawało się "wyprowadzanie" smoka. Arthur zamieszkiwał pokaźną, kamienną stodołę, która znajdowała się na tyłach domu zaraz przy prywatnym lesie należącym do ich budynku. Hanka za pomocą zaklęć kroiła pokaźne kawały czerwonego mięsa w kuchni, spoglądając już tęsknie przez okno w stronę stodoły. Gdy skończyła, wrzuciła kawałki do wiadra i wyszła z domu, kierując się od razu na tyły.
Gdy znalazła się przy stodole, otworzyła drzwi i pozwoliła smoku się wygramolić. Arthur był obecnie wielkości przeciętnego konia, czyli przewyższał już Hankę od pewnego czasu. Wyglądał już tak, że można było się go zacząć bać. Kłapnął pyskiem na widok Hannah i wiadra wypełnionego mięsem, a potem rozprostował skrzydła i wzbił się w powietrze. Zrobił kółko nad jej głową, a potem unosił się przed nią, patrząc wymownie na wiadro z mięsem.
Hanka brała po kolei kawałki i rzucała mu w powietrze, a on łapał je w locie niczym pies zabawkę. Hannah za wszelką cenę chciała zrobić z niego domowego pupila zapominając, że ma przed sobą żarłocznego gada. Ale wilkołaki miały już to do siebie, że czuły się niczym najsilniejsze ogniwa w łańcuchu pokarmowym...
Praktyka też dawała jej nieźle w kość - właściciel laboratorium alchemicznego nie był najprzyjemniejszym gościem pod słońcem, a do tego dziewczyna zaczęła zauważać u siebie tę dziwną skłonność do nieostrożności podczas wykonywania alchemicznych doświadczeń. W jej głowie coraz częściej pojawiała się myśl: "A co jeśli dodam za dużo...?", "A co jeśli dorzucę coś ekstra?". Już zaczęła myśleć, że to genetyczna skłonność, która zabiła jej rodziców. To było silniejsze od niej, chęć eksperymentowania wygrywała niemal zawsze.
Jej najmilszą częścią dnia stawało się "wyprowadzanie" smoka. Arthur zamieszkiwał pokaźną, kamienną stodołę, która znajdowała się na tyłach domu zaraz przy prywatnym lesie należącym do ich budynku. Hanka za pomocą zaklęć kroiła pokaźne kawały czerwonego mięsa w kuchni, spoglądając już tęsknie przez okno w stronę stodoły. Gdy skończyła, wrzuciła kawałki do wiadra i wyszła z domu, kierując się od razu na tyły.
Gdy znalazła się przy stodole, otworzyła drzwi i pozwoliła smoku się wygramolić. Arthur był obecnie wielkości przeciętnego konia, czyli przewyższał już Hankę od pewnego czasu. Wyglądał już tak, że można było się go zacząć bać. Kłapnął pyskiem na widok Hannah i wiadra wypełnionego mięsem, a potem rozprostował skrzydła i wzbił się w powietrze. Zrobił kółko nad jej głową, a potem unosił się przed nią, patrząc wymownie na wiadro z mięsem.
Hanka brała po kolei kawałki i rzucała mu w powietrze, a on łapał je w locie niczym pies zabawkę. Hannah za wszelką cenę chciała zrobić z niego domowego pupila zapominając, że ma przed sobą żarłocznego gada. Ale wilkołaki miały już to do siebie, że czuły się niczym najsilniejsze ogniwa w łańcuchu pokarmowym...
Re: Dom, ogród, las
W lasku za Tobą mogłaś usłyszeć ciche ruchy między krzewami. Usłyszał to też Arthur przez co zainteresował się bardziej tym dźwiękiem niż Twoim mięsem w wiadrze. Póki co tylko nasłuchiwał.
Mistrz Gry
Re: Dom, ogród, las
Gdy Hanka usłyszała szelest pomiędzy krzakami, odwróciła się w tamtą stronę i zamarła w bezruchu. Nie spodziewała się zobaczyć tutaj - na prywatnej posesji - żadnego człowieka. Wiewiórka? Kot? Cokolwiek by to było, Arthur byłoby już w stanie to upolować. Jego najdłuższe zęby były wielkości jej palca wskazującego, a w pysku miał ich cały komplet. Jednakże niedaleko ich lasku znajdowała się łąka, na której jeden z odległych sąsiadów wypuszczał czasami swoje owce. Hanka nie miała pojęcia po jakiego czorta czarodziej hoduje owce, ale widziała często jak po zmroku chodzi wokół tej łączki właśnie i szuka owiec, które giną mu od pewnego czasu raz na tydzień. Hannah chyba znała tożsamość porywacza, mieszkał prawdopodobnie w jej stodole, miał łuski na całym ciele i parę wielkich, błoniastych skrzydeł. Czyżby to była jedna z owiec i smok miał zamiar ją zaraz zaszlachtować?
Hanka nie chcąc ściągać podejrzeń na ich mały, wesoły domek, w którym mieszka smok, wilkołak i przyszły auror, postanowiła raz na zawsze położyć kres polowaniu na owce.
- Tylko spokojnie - powiedziała, porzucając wiadro i zbliżając się do krzaków, aby zobaczyć co znajduje się w środku.
Hanka nie chcąc ściągać podejrzeń na ich mały, wesoły domek, w którym mieszka smok, wilkołak i przyszły auror, postanowiła raz na zawsze położyć kres polowaniu na owce.
- Tylko spokojnie - powiedziała, porzucając wiadro i zbliżając się do krzaków, aby zobaczyć co znajduje się w środku.
Re: Dom, ogród, las
Gdy podeszłaś do krzaków szelest ustał. Jednak tylko na chwilę. Swoim wprawnym okiem mogłaś dostrzec uwięzione w sidłach chude kopyta a później dalszą część zwierzęcia. Smok nie czekał tylko od razu rzucił się w tamtą stronę rozrywając tułów młodej sarny.
Mistrz Gry
Re: Dom, ogród, las
Hanka spostrzegła sarnę zaplątaną w sidła krzewów małą sarnę, której chude nogi próbowały się wyplątać. Ruda wcale nie była fanką małych zwierzątek, ale mimo to zerknęła okiem na smoka za jej plecami aby sprawdzić czy sarna jest bezpieczna. Niestety, nie była. Arthur w mgnieniu oka, jednym susem skoczył w stronę bezbronnego zwierzęcia i sarna zniknęła jej w oczu zasłoniona wielkim, łuskowatym cielskiem.
- Nie! - Krzyknęła Hanka, a potem rzuciła się w tamtą stronę, ale było za późno. Bebechy sarny były już na wierzchu, a zęby Arthur'a spływały krwią. - Głupi smoku, miałeś tutaj całe wiadro mięsa - rzuciła, a potem odepchnęła jego pysk do sarny, racząc się widokiem martwego zwierzęcia.
- Nie! - Krzyknęła Hanka, a potem rzuciła się w tamtą stronę, ale było za późno. Bebechy sarny były już na wierzchu, a zęby Arthur'a spływały krwią. - Głupi smoku, miałeś tutaj całe wiadro mięsa - rzuciła, a potem odepchnęła jego pysk do sarny, racząc się widokiem martwego zwierzęcia.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Anglia :: Dolina Godryka :: Crossfield Road 8
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach