Dom, ogród, las
4 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Anglia :: Dolina Godryka :: Crossfield Road 8
Strona 2 z 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Dom, ogród, las
First topic message reminder :
Dom na skraju wioski, znajdujący się z dala od głównej ulicy Doliny Godryka. W pobliżu nie mieszkają żadni sąsiedzi, a od najbliższego domostwa dzieli go kilkaset metrów. Do domu przylega niewielki, prywatny las.
Zaraz za niewielkim ogrodem znajduje się tajemnicze przejście utworzone z zaczarowanych drzew, które ułożyły swojego rodzaju tunel, na którego końcu znajduje się wejście do lasku.
Na skraju lasku znajduje się kamienna, duża szopa.
Jeszcze tylko kilka gęsto posadzonych krzewów i kiedy już się przez nie przedrzesz, możesz wejść do lasu, którego teren ogrodzony się wokół wysokim murem.
Dom na skraju wioski, znajdujący się z dala od głównej ulicy Doliny Godryka. W pobliżu nie mieszkają żadni sąsiedzi, a od najbliższego domostwa dzieli go kilkaset metrów. Do domu przylega niewielki, prywatny las.
Zaraz za niewielkim ogrodem znajduje się tajemnicze przejście utworzone z zaczarowanych drzew, które ułożyły swojego rodzaju tunel, na którego końcu znajduje się wejście do lasku.
Na skraju lasku znajduje się kamienna, duża szopa.
Jeszcze tylko kilka gęsto posadzonych krzewów i kiedy już się przez nie przedrzesz, możesz wejść do lasu, którego teren ogrodzony się wokół wysokim murem.
Ostatnio zmieniony przez Hannah Wilson dnia Czw 11 Wrz 2014, 22:05, w całości zmieniany 2 razy
Re: Dom, ogród, las
Kiedy go odepchnęłaś od martwej już sarny, smok syknął złowieszczo i zionął ogniem w Twoją stronę. Jednak nie był to zbyt duży ogień, poparzył Ci tylko albo aż ramię. Arthur później wrócił do swojej świeżej przekąski pałaszując ją głośno.
życie -10%
życie -10%
Mistrz Gry
Re: Dom, ogród, las
To co stało się po tym, jak Hanka odepchnęła smoka, wprawiło ją w zdziwienie. W szok właściwie, bo początkowo nie odczuwała nawet bólu ani tego, że sweter na jej ramieniu fajczy się i dymi. Była tak zaskoczona, zupełnie tak jakby właśnie ugryzł ją ulubiony pies z dzieciństwa. Chwila konsternacji sprawiła, że Hanka spojrzała na pysk smoka i przeraziła się do tego stopnia, że cofnęła się o kilka kroków tak gwałtownie, że potknęła się i omal nie upadła. Wtedy poczuła piekący ból w ramieniu. Spojrzała doń i omal nie zwymiotowała, widząc poparzoną, miejscami poczerniałą nawet skórę swojego ramienia. Rzuciła się do ucieczki w stronę domu, chociaż smok wcale się nią już nie interesował. Rozrywał zębami martwe truchło sarny mając w dupie swoją uciekającą właścicielkę.
Gdy dopadła drzwi wejściowych, zaczęło do niej docierać co właśnie się stało. Jej ramie parzyło żywym ogniem, skóra miejsami była wypalona do kolejnej warstwy skórnej.
Otworzyła drzwi, ale zapomniała już ich zamknąć. Podbiegła do kuchennego zlewu i polała bez namysłu swoje oparzenie strumieniem zimnej wody. Gdy poczuła niesamowity ból, krzyknęła z całej siły niczym beksa, dziękując w duchu, że Aarona nie ma w domu.
Gdy dopadła drzwi wejściowych, zaczęło do niej docierać co właśnie się stało. Jej ramie parzyło żywym ogniem, skóra miejsami była wypalona do kolejnej warstwy skórnej.
Otworzyła drzwi, ale zapomniała już ich zamknąć. Podbiegła do kuchennego zlewu i polała bez namysłu swoje oparzenie strumieniem zimnej wody. Gdy poczuła niesamowity ból, krzyknęła z całej siły niczym beksa, dziękując w duchu, że Aarona nie ma w domu.
Re: Dom, ogród, las
Hanka nie miała ostatnio dobrego życia. Życie w ciągłym biegu nie zostawiało jej czasu na spotkania z rodziną czy znajomymi, których pozostała jej ostatnio tylko garstka. Nadchodząca pełnia miała jej zabrać z życia dwa dni i dwie noce, tak cenne w jej napiętym harmonogramie!
Czuła się bardzo źle - pełnia dawała jej się we znaki już na trzy dni przed pełnym księżycem. Wszystko za sprawą przemęczenia psychicznego, które zgotowała sobie ostatnimi czasy. Smok stawał się niesforny, żarł i wymagał coraz więcej opieki. Na uczelni zbliżały się egzaminy końcowe pierwszego roku. Do tego Aaron, a raczej Aarona brak, bo ostatnio nie miała dla niego czasu. Do tego wszystkiego praktyki zabierały jej wszelki wolny czas, prowadzenie domu też. Źle się działo.
W kalendarzu skrupulatnie odliczała dni do pełni, zaznaczając w nich każdą dawkę eliksiru tojadowego. Pilnowała się, bo nie chciała dopuścić do sytuacji sprzed kilku miesięcy kiedy źle policzyła tygodnie i omal nie zabiła Aarona w ich własnej kuchni. To tak jak z okresem - dziewczyny czasami się mylą, ale wtedy najwyżej czeka ich niemiłe zaskoczenie, a nie rzucanie się na bliskich z paszczą wypełnioną zębami wilkołaka.
Wyszła z domu tylnym wyjściem kiedy zapadł zmierzch. Było zimno, nad ziemią stała gęsta, biała mgła. Taka typowa, angielska pogoda pod psem. Hannah miała na sobie tylko pantofle, bieliznę i stary sweter zawiązany ciasno wokół jej chudego, jasnego ciała. Wszystko i tak ulegnie zniszczeniu podczas pełni jeśli nie zdąży na czas. Ruszyła w stronę lasu za domem, jednak po drodze wstąpiła do stodoły żeby wypuścić z niej Arthura. Smok był już wielkości konia, takiego sporego, spasionego konia. Rósł, chociaż cofając się w czasie, jako piskle rósł szybciej. Teraz ten proces znacznie zwolnił. Osiągnięcie pełnego wzrostu zajmie mu pewnie rok lub dwa jak sądziła rudowłosa.
Gad kłapnął pyskiem w radości że jest wolny i spróbował odbić się od ziemi. Przymierzał się powoli do latania, chociaż nadal nie wychodziło mu to za dobrze. Był zdecydowanie zbyt mały aby nosić kogoś na grzbiecie, a do tego nie potrafił się wzbić jeszcze na dostateczną wysokość. Był strasznie przywiązany do Hanki. Podejrzewała, że to dlatego iż spędzali czas podczas pełni. Czyżby czuł zwierzęcą dominację? A może traktował ją po prostu jak "matkę"? W końcu wychowała go od jajka, karmiła codziennie i spędzała czas.
Szkotka podążyła w stronę lasu. Czuła jak nogi jej drżą, a delikatne dreszcze zaczynają przeszywać ją od łydek po dół brzucha. Tak to się zwykle zaczynało. Poczuła silny skurcz w okolicy lędźwi i zgięła się w pół, przytrzymując się najbliższego drzewa. Poczuła charakterystyczny ból, tak bardzo jej znany, jakby skóra pękała jej na plecach wzdłuż kręgosłupa. Reszta trwała sekundy, w których Hanka zdążyła pozbyć się swetra i butów. Cała reszta rozerwała się na jej ciele, które ewoluowało z wątłego ciała nastolatki do wielkiego i owłosionego ciała zwierzaka. Pozostałości po bieliźnie opadły na ziemię wokół niej, a zwierze wyprostowało swoje cielsko. Zawyła do księżyca w akompaniamencie gadziego popiskiwania smoka. Zwierzęcym biegiem ruszyli na łowy.
Czuła się bardzo źle - pełnia dawała jej się we znaki już na trzy dni przed pełnym księżycem. Wszystko za sprawą przemęczenia psychicznego, które zgotowała sobie ostatnimi czasy. Smok stawał się niesforny, żarł i wymagał coraz więcej opieki. Na uczelni zbliżały się egzaminy końcowe pierwszego roku. Do tego Aaron, a raczej Aarona brak, bo ostatnio nie miała dla niego czasu. Do tego wszystkiego praktyki zabierały jej wszelki wolny czas, prowadzenie domu też. Źle się działo.
W kalendarzu skrupulatnie odliczała dni do pełni, zaznaczając w nich każdą dawkę eliksiru tojadowego. Pilnowała się, bo nie chciała dopuścić do sytuacji sprzed kilku miesięcy kiedy źle policzyła tygodnie i omal nie zabiła Aarona w ich własnej kuchni. To tak jak z okresem - dziewczyny czasami się mylą, ale wtedy najwyżej czeka ich niemiłe zaskoczenie, a nie rzucanie się na bliskich z paszczą wypełnioną zębami wilkołaka.
Wyszła z domu tylnym wyjściem kiedy zapadł zmierzch. Było zimno, nad ziemią stała gęsta, biała mgła. Taka typowa, angielska pogoda pod psem. Hannah miała na sobie tylko pantofle, bieliznę i stary sweter zawiązany ciasno wokół jej chudego, jasnego ciała. Wszystko i tak ulegnie zniszczeniu podczas pełni jeśli nie zdąży na czas. Ruszyła w stronę lasu za domem, jednak po drodze wstąpiła do stodoły żeby wypuścić z niej Arthura. Smok był już wielkości konia, takiego sporego, spasionego konia. Rósł, chociaż cofając się w czasie, jako piskle rósł szybciej. Teraz ten proces znacznie zwolnił. Osiągnięcie pełnego wzrostu zajmie mu pewnie rok lub dwa jak sądziła rudowłosa.
Gad kłapnął pyskiem w radości że jest wolny i spróbował odbić się od ziemi. Przymierzał się powoli do latania, chociaż nadal nie wychodziło mu to za dobrze. Był zdecydowanie zbyt mały aby nosić kogoś na grzbiecie, a do tego nie potrafił się wzbić jeszcze na dostateczną wysokość. Był strasznie przywiązany do Hanki. Podejrzewała, że to dlatego iż spędzali czas podczas pełni. Czyżby czuł zwierzęcą dominację? A może traktował ją po prostu jak "matkę"? W końcu wychowała go od jajka, karmiła codziennie i spędzała czas.
Szkotka podążyła w stronę lasu. Czuła jak nogi jej drżą, a delikatne dreszcze zaczynają przeszywać ją od łydek po dół brzucha. Tak to się zwykle zaczynało. Poczuła silny skurcz w okolicy lędźwi i zgięła się w pół, przytrzymując się najbliższego drzewa. Poczuła charakterystyczny ból, tak bardzo jej znany, jakby skóra pękała jej na plecach wzdłuż kręgosłupa. Reszta trwała sekundy, w których Hanka zdążyła pozbyć się swetra i butów. Cała reszta rozerwała się na jej ciele, które ewoluowało z wątłego ciała nastolatki do wielkiego i owłosionego ciała zwierzaka. Pozostałości po bieliźnie opadły na ziemię wokół niej, a zwierze wyprostowało swoje cielsko. Zawyła do księżyca w akompaniamencie gadziego popiskiwania smoka. Zwierzęcym biegiem ruszyli na łowy.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Anglia :: Dolina Godryka :: Crossfield Road 8
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach