Plaża
4 posters
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Bułgaria :: Złote piaski
Strona 1 z 1
Re: Plaża
Gdy tylko dotarli na plażę, co nei zajęło im dużo czasu, bo ich domek stał rzut beretem od złotego piasku wybrali odpowiednie miejsca i rozłożyli swoje rzeczy. Cassidy z tą parasoleczką wyglądała co najmniej dziwnie, ale nie skomentował tego, a posłał nawt Zoi ostrzegawcze spojrzenie, gdy próbowała poruszyć ten temat. Zdanie jego narzeczonej na temat opalania było jasne, to też pozwolił sobie zabrać z domku parasol plażowy, z którym męczył się teraz bez użycia różdżki. Ale od czego miał Zoję? Na szczęście wiedziała z czym to się je i z jej pomocą udało mu się wkręcić plastikowy koniec w piasek. No i się zaczęło... Aaron z Hanką niemal natychmiast pobiegli do wody, a Zoja jeszcze przez chwilę próbowała namówić ich, by dołączyli.
- Idź, idź. My przyjdziemy do was za chwilę - uśmiechnął się do Zoi przepraszająco. Bardzo chętnie by z nimi pobiegł, naprawdę! Ale nie zostawi przecież Cassi samej sobie, prawda? Nie po to ją tu zaprosił. Właściwie to był pewien, że będą sami, więc tym bardziej nie mógł.
- Na pewno nie dasz się namówić? - zapytał jeszcze raz niepewnie i zaczął się rozbierać. Najpierw zdjął białą, lnianą koszulę, którą ostrożnie złożył i położył pod parasolem, później wyskoczył ze spodni zostając w białych szortach, jedynych odpowiednich na taki wyjazd, które udało mu się znaleźć w swojej szafie. Ciekawe skąd się tam wzięły? Chyba kupił je w zeszłym roku we Włoszech. Gdy tylko panna Thomas pozbyła się w końcu swojej sukienki szczeka mu opadła. I to dosłownie. Gapił się na nią z rozdziawioną buzią, az w końcu wypalił pierwsze co mu przyszło na język:
- Ślicznie wyglądasz
- Idź, idź. My przyjdziemy do was za chwilę - uśmiechnął się do Zoi przepraszająco. Bardzo chętnie by z nimi pobiegł, naprawdę! Ale nie zostawi przecież Cassi samej sobie, prawda? Nie po to ją tu zaprosił. Właściwie to był pewien, że będą sami, więc tym bardziej nie mógł.
- Na pewno nie dasz się namówić? - zapytał jeszcze raz niepewnie i zaczął się rozbierać. Najpierw zdjął białą, lnianą koszulę, którą ostrożnie złożył i położył pod parasolem, później wyskoczył ze spodni zostając w białych szortach, jedynych odpowiednich na taki wyjazd, które udało mu się znaleźć w swojej szafie. Ciekawe skąd się tam wzięły? Chyba kupił je w zeszłym roku we Włoszech. Gdy tylko panna Thomas pozbyła się w końcu swojej sukienki szczeka mu opadła. I to dosłownie. Gapił się na nią z rozdziawioną buzią, az w końcu wypalił pierwsze co mu przyszło na język:
- Ślicznie wyglądasz
Re: Plaża
Z powątpiewaniem przyglądała się bezradnym staraniom Williama w kwestii rozłożenia pokracznej, mugolskiej parasolki. Jej wystarczała własna; ułożyła ją wygodnie (magiczna rączka sama dopasowała się do piasku, dając doskonałą ochronę przed słońcem) a na pod parasolem rozwinęła plażowy koc.
- Mówiłeś, że chcesz się opalać... - zaczęła cicho, gdy Zoja uratowała sytuację i mugolski twór zaczął dawać jakotaką imitację cienia. - Nie musisz siedzieć w cieniu, jeżeli nie chcesz, Will. Naprawdę.
Posłała mu łagodny uśmiech i zerknęła na resztę. Wszyscy pozrzucali z siebie wierzchnie ciuchy, pozostając w strojach do pływania. Tak samo zrobił i William, a widok jego roznegliżowanej klatki piersiowej przysposobił Cass o delikatny rumieniec. Nie była to pierwszyzna, wszak trenowali wspólnie Quidditcha, jednak wtedy nie marzyła nawet (no, może trochę), że zostanie jego narzeczoną... Widząc, że nie ma większego wyboru, również zsunęła z siebie sukienkę.
Niepewnie zerknęła na Williama, zaraz jednak przekuwając to w zaskoczenie - chłopaka coś wmurowało. Zamarł z otwartymi ustami, natychmiast zaczęła się więc oglądać, w poszukiwaniu powodu do podobnej reakcji. Koronkowy strój był jednak na swoim miejscu, nie zauważyła też nic podejrzanego... I wtedy usłyszała nieco zdekoncentrowany głos Williama. Przyjemne ciepło rozlało się gdzieś w okolicach lędźwi, usta mimowolnie rozciągnęły się w nieśmiałym uśmiechu.
- Cóż... dziękuję. - Odpowiedziała cicho, wydając się nieco zdziwiona tym obrotem sprawy. Nie była jakoś szczególnie kobieca - miała szczupłe, dziewczęce nogi, okryty koronką brzuch nie wydawał się zbyt muskularny, raczej zwyczajnie chudy... A i jej biust zdecydowanie bardziej był po Blackach niż hojnie obdarzonych kobietach Thomasów. Słowem - żadna z niej Celestyna Warbeck.
Delikatnie zwilżyła usta i, dla zajęcia czymś rąk, sięgnęła po słoiczek z eliksirem antysłonecznym. Nabrała odrobinę na palce i wtarła w łydki, co jakiś czas zerkając na roznegliżowanego Williama. Dziwnie było go oglądać bez nienagannie skrojonego wdzianka... Ale dziwnie bynajmniej nie znaczy źle. Oj nie...
- William, jeśli masz ochotę pływać, pływaj. Nie jestem tu od tego by odbierać ci wakacje... - Odpowiedziała na jego smętne spojrzenie posyłane wodzie i bawiącym się tam znajomym.
- Mówiłeś, że chcesz się opalać... - zaczęła cicho, gdy Zoja uratowała sytuację i mugolski twór zaczął dawać jakotaką imitację cienia. - Nie musisz siedzieć w cieniu, jeżeli nie chcesz, Will. Naprawdę.
Posłała mu łagodny uśmiech i zerknęła na resztę. Wszyscy pozrzucali z siebie wierzchnie ciuchy, pozostając w strojach do pływania. Tak samo zrobił i William, a widok jego roznegliżowanej klatki piersiowej przysposobił Cass o delikatny rumieniec. Nie była to pierwszyzna, wszak trenowali wspólnie Quidditcha, jednak wtedy nie marzyła nawet (no, może trochę), że zostanie jego narzeczoną... Widząc, że nie ma większego wyboru, również zsunęła z siebie sukienkę.
Niepewnie zerknęła na Williama, zaraz jednak przekuwając to w zaskoczenie - chłopaka coś wmurowało. Zamarł z otwartymi ustami, natychmiast zaczęła się więc oglądać, w poszukiwaniu powodu do podobnej reakcji. Koronkowy strój był jednak na swoim miejscu, nie zauważyła też nic podejrzanego... I wtedy usłyszała nieco zdekoncentrowany głos Williama. Przyjemne ciepło rozlało się gdzieś w okolicach lędźwi, usta mimowolnie rozciągnęły się w nieśmiałym uśmiechu.
- Cóż... dziękuję. - Odpowiedziała cicho, wydając się nieco zdziwiona tym obrotem sprawy. Nie była jakoś szczególnie kobieca - miała szczupłe, dziewczęce nogi, okryty koronką brzuch nie wydawał się zbyt muskularny, raczej zwyczajnie chudy... A i jej biust zdecydowanie bardziej był po Blackach niż hojnie obdarzonych kobietach Thomasów. Słowem - żadna z niej Celestyna Warbeck.
Delikatnie zwilżyła usta i, dla zajęcia czymś rąk, sięgnęła po słoiczek z eliksirem antysłonecznym. Nabrała odrobinę na palce i wtarła w łydki, co jakiś czas zerkając na roznegliżowanego Williama. Dziwnie było go oglądać bez nienagannie skrojonego wdzianka... Ale dziwnie bynajmniej nie znaczy źle. Oj nie...
- William, jeśli masz ochotę pływać, pływaj. Nie jestem tu od tego by odbierać ci wakacje... - Odpowiedziała na jego smętne spojrzenie posyłane wodzie i bawiącym się tam znajomym.
Re: Plaża
Posłał smętne spojrzenie na parasolkę Cassidy. To on po to tyle się męczył, żeby teraz mu marudziła? Phi! Nie skomentował jej uwagi na temat opalania, a zamiast tego obniżył i pochylił nieco parasol tak, że bardziej osłaniał ich przed wścibskim wzrokiem mugoli niż przed słońcem. Kiedy usadowił się wygodnie na kocu obok Cassidy podpierając sie na łokciach jego parasol idealnie osłaniał twarz podczas gdy reszta ciałka grzała się w słoneczku. Moż ei parę razy przebierali się razem w szkolnej szatni, ale był dobrze wychowany i nie gapił sie na koleżanki tylko grzecznie odwracał wzrok. Poza tym taki kostium bardziej pobudzał wyobraźnię niż zwykła bielizna. Willowi wystarczyło naprawdę niewiele do pełni szczęścia. Zamilkli na chwilę. Will raz po raz przenosił spojrzenie z Cass na bawiących się w morzu znajomych, ale zdecydowanie częściej jego wzrok uciekał na panienkę siedząco obok na kocu.
- Przestaniesz wreszcie? Nie odbierasz mi wakacji, wręcz przeciwnie. To Ciebie zaprosiłem, nie ich - uśmiechnął się do niej szczerze przybliżając się i sięgnął po słoiczek z blokerem. Nabrał trochę w dłonie.
- Mogę? - zapytał i nie czekajac na odpowiedź delikatnie zaczął wsmarowywać gęsty eliksir w ramiona dziewczyny.
- Przestaniesz wreszcie? Nie odbierasz mi wakacji, wręcz przeciwnie. To Ciebie zaprosiłem, nie ich - uśmiechnął się do niej szczerze przybliżając się i sięgnął po słoiczek z blokerem. Nabrał trochę w dłonie.
- Mogę? - zapytał i nie czekajac na odpowiedź delikatnie zaczął wsmarowywać gęsty eliksir w ramiona dziewczyny.
Re: Plaża
- Dobra, już będę grzeczna. Oczywiście, że mo... Na Merlina, Will, to zimne! - aż się wzdrygnęła, kiedy gęsty krem dotknął jej pleców. Po chwili jednak dreszcz zimna zmienił się w coś znacznie przyjemniejszego, powodując u Cass przymknięcie oczu i ciche westchnienie zadowolenia. Ciarki przeszły ją ponownie, gdy dłoń Williama zawitała na linii karku, tuż pod włosami. Młody czarodziej mógł zauważyć gęsią skórkę na ramionach narzeczonej, widocznie trafił wyjątkowo erogenne miejsce.
- Jaka wprawa... jakbyś niczym innym się nie zajmował... - rzuciła przez ramię, otwierając oczy i napotykając skupione spojrzenie Williama. Mrugnęła figlarnie i przechyliła się ku niemu powoli. Gdy już prawie muskała jego ust wargami, uśmiechnęła się przekornie i sprzedała mu szybkiego całusa w nos. - Zamiana, teraz ja.
Wyszczerzyła zęby, delikatnie oparła mu dłoń na ramieniu (nie obyło się bez zdawkowego smyrnięcia paznokciami) i podniosła się, aby przejść za narzeczonego i pozwolić sobie na zrobienie mu balsamicznego masażu. Najpierw jednak stuknęła różdżką w nóżkę od jej uroczej parasolki, a ta zmieniła ustawienie tak, aby na Cass nie padał ani jeden promyczek słońca.
Zielonooka usiadła za młodzieńcem i, uśmiechając się do siebie, przeciągnęła dłonią po jego plecach - od karku, zgodnie z linią kręgosłupa, aż do lędźwi. Ucałowała szyję Williama delikatnie i rozpoczęła wcieranie balsamu, przy okazji uciskając kark i plecy palcami, zupełnie jak w dzień, kiedy jej się oświadczył w hogwarckim parku.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - szepnęła w ucho arystokraty.
- Jaka wprawa... jakbyś niczym innym się nie zajmował... - rzuciła przez ramię, otwierając oczy i napotykając skupione spojrzenie Williama. Mrugnęła figlarnie i przechyliła się ku niemu powoli. Gdy już prawie muskała jego ust wargami, uśmiechnęła się przekornie i sprzedała mu szybkiego całusa w nos. - Zamiana, teraz ja.
Wyszczerzyła zęby, delikatnie oparła mu dłoń na ramieniu (nie obyło się bez zdawkowego smyrnięcia paznokciami) i podniosła się, aby przejść za narzeczonego i pozwolić sobie na zrobienie mu balsamicznego masażu. Najpierw jednak stuknęła różdżką w nóżkę od jej uroczej parasolki, a ta zmieniła ustawienie tak, aby na Cass nie padał ani jeden promyczek słońca.
Zielonooka usiadła za młodzieńcem i, uśmiechając się do siebie, przeciągnęła dłonią po jego plecach - od karku, zgodnie z linią kręgosłupa, aż do lędźwi. Ucałowała szyję Williama delikatnie i rozpoczęła wcieranie balsamu, przy okazji uciskając kark i plecy palcami, zupełnie jak w dzień, kiedy jej się oświadczył w hogwarckim parku.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - szepnęła w ucho arystokraty.
Re: Plaża
- Przepraszam - odpowiedział cicho skupiając całą swoją uwagę na plecach dziewczyny starając sie nie ominąć nawet kawałka jej śnieżnobiałej skóry.
- Staram się - uśmiechnął się pod nosem. Mógł zauważyć gęsią skórkę na jej ciele i zauważył, co też bardzo mu się podobało. Już już przesuwał powoli dłonie z jej ramion do przodu, już smarował jej obojczyki i kierował się niżej, gdy ucałowała go w nos i zarządziła zamianę. To nie fair! Jeszcze nie skończył. Zabrał jednak grzecznie rączki i obrócił się nieco by ułatwić jej dostęp do swoich pleców.
- Rzeczywiście zimne - aż syknął i wygiął się do przodu, gdy dłonie Cassidy pierwszy raz dotknęły jego skóry. A potem było już tylko przyjemniej. Jeśli on miał w tym wprawę to ona była boginią! Zoja nie raz smarowała go w ogrodzie, ale nigdy nie w taki sposób. To było bardzo... stymulujące.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odszepnął odchylając głowe do tyłu by móc pocałować narzeczoną. W tym czasie korzystając z faktu, że ręce dziewczyny znowu znalazły się nieco niżej przykrył dłońmi jej dłonie i przesunął je powoli na swój brzuch.
- Staram się - uśmiechnął się pod nosem. Mógł zauważyć gęsią skórkę na jej ciele i zauważył, co też bardzo mu się podobało. Już już przesuwał powoli dłonie z jej ramion do przodu, już smarował jej obojczyki i kierował się niżej, gdy ucałowała go w nos i zarządziła zamianę. To nie fair! Jeszcze nie skończył. Zabrał jednak grzecznie rączki i obrócił się nieco by ułatwić jej dostęp do swoich pleców.
- Rzeczywiście zimne - aż syknął i wygiął się do przodu, gdy dłonie Cassidy pierwszy raz dotknęły jego skóry. A potem było już tylko przyjemniej. Jeśli on miał w tym wprawę to ona była boginią! Zoja nie raz smarowała go w ogrodzie, ale nigdy nie w taki sposób. To było bardzo... stymulujące.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odszepnął odchylając głowe do tyłu by móc pocałować narzeczoną. W tym czasie korzystając z faktu, że ręce dziewczyny znowu znalazły się nieco niżej przykrył dłońmi jej dłonie i przesunął je powoli na swój brzuch.
Re: Plaża
Nachyliła się nad nim i ochoczo oddała pocałunek, nieznacznie go pogłębiając. A Zoja i reszta? Niech patrzą, zwłaszcza ona. Niech widzą, że między nimi naprawdę coś zaiskrzyło, że ten związek nie jest tylko sztucznym, prasowym tworem, ale czymś co żyje i się rozwija.
Gdy William przesunął jej dłonie na brzuch, na chwilę się odeń oderwała, spoglądając na ładnie zarysowane mięśnie czarodzieja. Przeciągnęła dłonią od jego pępka do żeber, czując przyjemną ekscytację, wszak jeszcze nigdy nie robiła tak żadnemu chłopcu. Ponownie ucałowała usta Williama, krzywiznę jego szczęki oraz żuchwę... By zejść na szyję i okolice obojczyka. Wtuliła się w chłopaka, dłońmi delikatnie wmasowując balsam w jego klatkę piersiową.
- Panie Greengrass, to pańskie najlepsze porwanie. Zaczynam mieć syndrom sztokholmski. - Uśmiechnęła się, usta opierając o jego kark i drażniąc go ciepłym oddechem. Ponad ramieniem czarodzieja obserwowała trójkę tegorocznych absolwentów, wesoło używających sobie w wodzie. Nie wyglądali na szczególnie nimi zainteresowanych. Właściwie - tym lepiej.
- Ile tu zostajemy? Trochę ponad tydzień i zaczyna się rok akademicki... - Poprawiła się nieco. Palcem wskazującym powiodła po klatce piersiowej Willa, rysując na niej tajemne znaki. - Jak ojciec zareagował na to, że rezygnujesz ze stażu?
Gdy William przesunął jej dłonie na brzuch, na chwilę się odeń oderwała, spoglądając na ładnie zarysowane mięśnie czarodzieja. Przeciągnęła dłonią od jego pępka do żeber, czując przyjemną ekscytację, wszak jeszcze nigdy nie robiła tak żadnemu chłopcu. Ponownie ucałowała usta Williama, krzywiznę jego szczęki oraz żuchwę... By zejść na szyję i okolice obojczyka. Wtuliła się w chłopaka, dłońmi delikatnie wmasowując balsam w jego klatkę piersiową.
- Panie Greengrass, to pańskie najlepsze porwanie. Zaczynam mieć syndrom sztokholmski. - Uśmiechnęła się, usta opierając o jego kark i drażniąc go ciepłym oddechem. Ponad ramieniem czarodzieja obserwowała trójkę tegorocznych absolwentów, wesoło używających sobie w wodzie. Nie wyglądali na szczególnie nimi zainteresowanych. Właściwie - tym lepiej.
- Ile tu zostajemy? Trochę ponad tydzień i zaczyna się rok akademicki... - Poprawiła się nieco. Palcem wskazującym powiodła po klatce piersiowej Willa, rysując na niej tajemne znaki. - Jak ojciec zareagował na to, że rezygnujesz ze stażu?
Re: Plaża
Reagował na każdy dotyk dziewczyny i każdy jej pocałunek. Napinał lekko mięśnie i wzdychał cicho gdy jej palce odnajdywały co wrażliwsze miejsca na jego ciele. Był tylko zwykłym nastolatkiem, który już dawno nie dał upustu swoim potrzebom, więc nie trudno było wywołac ten stan podniecenia, który powoli go ogarniał.
- Jeśli chcesz, mogę Cię częściej porywać, ale niewiem czy sprostam, skoro tak wysoko postawiłem poprzeczkę - uśmiechnął się nieznacznie. Tak, zdecydowanie było to najlepsze porwanie jak do tej pory. Morze, plaża i dziewczyna z boskimi dłońmi. Czegoż chciec więcej? Może tylko luźniejszych szortów?
- Nie martw się. Wrócimy idealnie na rozpoczęcie. - obiecał. Nie miał zamiaru pojawiać się w domu wcześniej i pierwszy raz chyba rozważał wynajęcie jakiegoś mieszkania, bo w domu nie dawało sie ostatnio wytrzymać.
- Chyba do niego to jeszcze nie dotarło. Ostatnio... ma ciężki okres. Zaczął pić... więcej niż zwykle. - wyznał cicho z lekkim zakłopotaniem ale i winą w głosie. Wiedział, że ma problemy z matką, że kłócą się ostatnio częściej niż zwykle, ale obwiniał się tez, że to może z jego winy. Może ma problemy w Ministerstwie po tym jak zdecydował się porzucić staż?
- Jeśli chcesz, mogę Cię częściej porywać, ale niewiem czy sprostam, skoro tak wysoko postawiłem poprzeczkę - uśmiechnął się nieznacznie. Tak, zdecydowanie było to najlepsze porwanie jak do tej pory. Morze, plaża i dziewczyna z boskimi dłońmi. Czegoż chciec więcej? Może tylko luźniejszych szortów?
- Nie martw się. Wrócimy idealnie na rozpoczęcie. - obiecał. Nie miał zamiaru pojawiać się w domu wcześniej i pierwszy raz chyba rozważał wynajęcie jakiegoś mieszkania, bo w domu nie dawało sie ostatnio wytrzymać.
- Chyba do niego to jeszcze nie dotarło. Ostatnio... ma ciężki okres. Zaczął pić... więcej niż zwykle. - wyznał cicho z lekkim zakłopotaniem ale i winą w głosie. Wiedział, że ma problemy z matką, że kłócą się ostatnio częściej niż zwykle, ale obwiniał się tez, że to może z jego winy. Może ma problemy w Ministerstwie po tym jak zdecydował się porzucić staż?
Re: Plaża
Jeszcze rok temu tydzień w ciepłym kraju z Williamem Greengrassem wydawałby jej się jedynie lepszym ze snów, a nie słodką rzeczywistością. Upajała się tymi chwilami, błądząc dłońmi po ciele narzeczonego i poznając jego reakcje na każdy dotyk. Podobało jej się to, że ogólne poczucie ekscytacji jest ich wspólnym doznaniem.
Każde jego westchnienie odczytywała jako przepustkę do dalszych eksploracji - jej smukłe palce muskały żeber, przesuwały się po napiętych partiach pod piersią i zataczały dyskretne kółeczka wokół pępka. Miała ochotę dotknąć charakterystycznych, skośnych linii tuż nad bokserkami, nie chciała jednak zbytnio się spieszyć ani przekaczać granicy dobrego smaku. Tym bardziej, że wydawało jej się (co wyglądało naprawdę fascynująco) że szorty Williama drgnęły lekko przy jednym z jego westchnień. Ona sama ostatnio czuła się tak w pamiętny, czerwcowy wieczór, kiedy panicz Greengrass wsunął na jej serdeczny palec ozdobny szmaragd (pobłyskiwał tam i dziś) a potem dali się nieco ponieść emocjom.
- Tuż przed startem studiów chciałabym zrobić małe zakupy. Nowe pióro, zapas pergaminu... Ot, drobnostki, jednak nie chciałabym odkryć, że je pominęłam. - wytłumaczyła w ucho narzeczonego, całując jego płatek. - Spięty jesteś.
Zmarszczyła jasne czoło, słuchając słów chłopca i wodząc paznokciami po jego obojczykach. Odetchnęła, odganiając rosnącą chęć, by wtulić się w niego całym ciałem (łącznie z biustem, który i tak delikatnie opierał się o plecy czarodzieja) i podjęła wątek:
- Nie sądzę, żeby chodziło o ciebie, skarbie. Twój ojciec nie dałby się wyprowadzić w pole taką drobnostką. Pewnie coś się nie układa w pracy... No i mama wspomniała, że nie do końca rozumieją się ostatnio z panią Catherine. - Wyznała cichutko, nie chcąc niepotrzebnie martwić chłopaka. - Zapewniła mnie jednak, że to przejściowe i wkrótce na pewno się ułoży.
Cassidy nie miała pojęcia o szatańskim pomyśle ich matek - "ułoży się" znaczyło mniej więcej tyle, ile "podtrujemy go na tyle, że odpuści sobie inne". Czasem dobrze trzymać się z dala niektórych tajemnic...
- A jeśli chodzi o studia to może... Może chciałbyś powrócić do pomysłu z wynajęciem mieszkania w pobliżu Londynu? - rzuciła nieśmiało, całując kark Willa, tuż pod linią włosów. Ona naprawdę chciała, świadoma, że jej naukowa kariera była tym bezpieczniejsza, im dalej sama Cass znajdowała się od Greengrassa seniora.
Każde jego westchnienie odczytywała jako przepustkę do dalszych eksploracji - jej smukłe palce muskały żeber, przesuwały się po napiętych partiach pod piersią i zataczały dyskretne kółeczka wokół pępka. Miała ochotę dotknąć charakterystycznych, skośnych linii tuż nad bokserkami, nie chciała jednak zbytnio się spieszyć ani przekaczać granicy dobrego smaku. Tym bardziej, że wydawało jej się (co wyglądało naprawdę fascynująco) że szorty Williama drgnęły lekko przy jednym z jego westchnień. Ona sama ostatnio czuła się tak w pamiętny, czerwcowy wieczór, kiedy panicz Greengrass wsunął na jej serdeczny palec ozdobny szmaragd (pobłyskiwał tam i dziś) a potem dali się nieco ponieść emocjom.
- Tuż przed startem studiów chciałabym zrobić małe zakupy. Nowe pióro, zapas pergaminu... Ot, drobnostki, jednak nie chciałabym odkryć, że je pominęłam. - wytłumaczyła w ucho narzeczonego, całując jego płatek. - Spięty jesteś.
Zmarszczyła jasne czoło, słuchając słów chłopca i wodząc paznokciami po jego obojczykach. Odetchnęła, odganiając rosnącą chęć, by wtulić się w niego całym ciałem (łącznie z biustem, który i tak delikatnie opierał się o plecy czarodzieja) i podjęła wątek:
- Nie sądzę, żeby chodziło o ciebie, skarbie. Twój ojciec nie dałby się wyprowadzić w pole taką drobnostką. Pewnie coś się nie układa w pracy... No i mama wspomniała, że nie do końca rozumieją się ostatnio z panią Catherine. - Wyznała cichutko, nie chcąc niepotrzebnie martwić chłopaka. - Zapewniła mnie jednak, że to przejściowe i wkrótce na pewno się ułoży.
Cassidy nie miała pojęcia o szatańskim pomyśle ich matek - "ułoży się" znaczyło mniej więcej tyle, ile "podtrujemy go na tyle, że odpuści sobie inne". Czasem dobrze trzymać się z dala niektórych tajemnic...
- A jeśli chodzi o studia to może... Może chciałbyś powrócić do pomysłu z wynajęciem mieszkania w pobliżu Londynu? - rzuciła nieśmiało, całując kark Willa, tuż pod linią włosów. Ona naprawdę chciała, świadoma, że jej naukowa kariera była tym bezpieczniejsza, im dalej sama Cass znajdowała się od Greengrassa seniora.
Re: Plaża
Nasuwało się tylko jedno zasadnicze pytanie. Czy Will reagował tak na jej dotyk, bo to był jej dotyk, czy może był tak niedopieszczony, że reagowałby nawet na dotyk panny Wilson? Cóż, prawda była chyba nieco bardziej bolesna niż chciałaby tego Cassidy. Odkąd przespał się z Marianną minęło bardzo, bardzo wiele czasu. Był mężczyzną, miał swoje potrzeby, których dawno nie zaspokajał inaczej niż własną ręką. To było całkiem normalne. Gdyby jakimś niewyjaśnionym cudem pozwolił na przykład takiej rudej Wilsonównie się dotknąć pewnie w końcu jego ciało zareagowałoby i na jej dotyk. Nie żeby uważał ją za jakąś paskudę, co to to nie. Po prostu nie była w jego typie, a co ważniejsze uważał ją za gorszą. I znowu nie było to osobiste stwierdzenie, a przekonania jakimi karmiono go od dziecka. Każda rodzina z "marginesu" spoufalająca się z mugolami była gorsza, a Hanka z takimi się własnie prowadzała. Mało tego! Ona prowadzała się ze szlamowatymi ciotami, a to uwłaczało Trawiastym podwójnie.
- Kupimy. Wszystko kupimy, nie myśl teraz o tym, ok? - odpowiedział głosem nieco niższym niz zwykle, a gdy kolejny raz ucałowała jego ucho odchylił głowe do tyłu i oparł ją na ramieniu dziewczyny spoglądając na jej twarz.
- Jestem spięty, bo mnie nakręcasz - wyszeptał cicho w odpowiedzi i uśmiechnął się nieznacznie. - Ale nie przestawaj. - dodał przymykając na chwile oczy.
- Nigdy się nie rozumieli, widocznie w końcu to do nich dotarło - mruknął. Nie chciał chyba o tym rozmawiać. Bał się, że kiedyś sami dojdą do takiego etapu, kiedy będą się chcieli pozabijać. To go trochę przerażało.
- Myślałem o tym, wiesz? Jak się zrobi naprawdę źle, to pomyślimy nad tym, ok? - zerknął na Cass uchylając lekko powieki i przysunął się muskając ustami szyję dziewczyny. Zdecydowanie nie chciał sobie psuć wakacji takimi sprawami.
- Kupimy. Wszystko kupimy, nie myśl teraz o tym, ok? - odpowiedział głosem nieco niższym niz zwykle, a gdy kolejny raz ucałowała jego ucho odchylił głowe do tyłu i oparł ją na ramieniu dziewczyny spoglądając na jej twarz.
- Jestem spięty, bo mnie nakręcasz - wyszeptał cicho w odpowiedzi i uśmiechnął się nieznacznie. - Ale nie przestawaj. - dodał przymykając na chwile oczy.
- Nigdy się nie rozumieli, widocznie w końcu to do nich dotarło - mruknął. Nie chciał chyba o tym rozmawiać. Bał się, że kiedyś sami dojdą do takiego etapu, kiedy będą się chcieli pozabijać. To go trochę przerażało.
- Myślałem o tym, wiesz? Jak się zrobi naprawdę źle, to pomyślimy nad tym, ok? - zerknął na Cass uchylając lekko powieki i przysunął się muskając ustami szyję dziewczyny. Zdecydowanie nie chciał sobie psuć wakacji takimi sprawami.
Re: Plaża
Cass nie wiedziała jeszcze wszystkiego o reakcjach własnego organizmu, cóż dopiero o tym, jak odczuwają młodzi chłopcy. Choć mamie zdarzyło się z nią o tym rozmawiać, to nauki płynące z teorii znacznie różniły się od tego, co młoda czarownica odkrywała w praktyce. A że William był jej pierwszym towarzyszem...
Dobrze, że sztuka legilimencji była jej całkiem obca, z pewnością nie chciałaby znać konkluzji, do jakiej doszedł młody arystokrata. W jej głowie wszystko wyglądało nieco jak po łyknięciu Felix Felicis.
Gdy wyjaśnił powód dla którego jego oddech nieznacznie się wydłużył a głos nabrał głębszej barwy, zarumieniła się lekko. A więc tak to nazywał? Nakręcanie, tak? Cóż, ona sama również mogła tak o sobie powiedzieć, dawało o tym znać dziwne ciepło w okolicach podbrzusza.
Gdy poprosił, by nie poruszyła więcej tematu, westchnęła niemo. Musiała wyperswadować mu pomysł mieszkania z rodzicami. Hyperion nie chciał pozwolić jej na studia, a że czarownikiem był bardzo pomysłowym, Cass obawiała się, że w jakiś sposób mu się to uda. Chyba, że jego obecna sytuacja w istocie nie daje mu się zamartwiać podobnymi błahostkami...
Odchyliła głowę, dając mu lepszy dostęp do szyi. Przymknęła powieki, dając się ogarnąć miłym dreszczom, pełznącym od miejsca pocałunku do karku i tak przez całe plecy. Dłonie uniosła do jego włosów, przeczesała głowę Williama palcami, przesunęła paznokciami po karku i ramionach. Czuła, że to wychodzi poza kontrolę - granica przyzwoitości miejsca publicznego powoli znikała jej z horyzontu, jeszcze chwilę, a naprawdę gotowa była się zatracić i dać upust wzbierającym w niej emocjom. A William nie pomagał jej się opanować, całując wrażliwą na bodźce szyję dziewczątka.
Oddech łagodnie przyspieszył, jasne policzki zapałały radością.
Dobrze, że sztuka legilimencji była jej całkiem obca, z pewnością nie chciałaby znać konkluzji, do jakiej doszedł młody arystokrata. W jej głowie wszystko wyglądało nieco jak po łyknięciu Felix Felicis.
Gdy wyjaśnił powód dla którego jego oddech nieznacznie się wydłużył a głos nabrał głębszej barwy, zarumieniła się lekko. A więc tak to nazywał? Nakręcanie, tak? Cóż, ona sama również mogła tak o sobie powiedzieć, dawało o tym znać dziwne ciepło w okolicach podbrzusza.
Gdy poprosił, by nie poruszyła więcej tematu, westchnęła niemo. Musiała wyperswadować mu pomysł mieszkania z rodzicami. Hyperion nie chciał pozwolić jej na studia, a że czarownikiem był bardzo pomysłowym, Cass obawiała się, że w jakiś sposób mu się to uda. Chyba, że jego obecna sytuacja w istocie nie daje mu się zamartwiać podobnymi błahostkami...
Odchyliła głowę, dając mu lepszy dostęp do szyi. Przymknęła powieki, dając się ogarnąć miłym dreszczom, pełznącym od miejsca pocałunku do karku i tak przez całe plecy. Dłonie uniosła do jego włosów, przeczesała głowę Williama palcami, przesunęła paznokciami po karku i ramionach. Czuła, że to wychodzi poza kontrolę - granica przyzwoitości miejsca publicznego powoli znikała jej z horyzontu, jeszcze chwilę, a naprawdę gotowa była się zatracić i dać upust wzbierającym w niej emocjom. A William nie pomagał jej się opanować, całując wrażliwą na bodźce szyję dziewczątka.
Oddech łagodnie przyspieszył, jasne policzki zapałały radością.
Re: Plaża
Jakoś ciężko byłoby mu sobie wyobrazić sobie panią Caliente rozmawiająca z córką o TYCH sprawach. Może dlatego, że jego rodzice nigdy nie poruszali tego tematu? Kiedyś tylko ojciec zapewniał go, że ślub to nie koniec świata i nic musi ograniczać się do jednej kobiety. O szczegółach nigdy nie rozmawiali, pewnie dlatego, że w ogóle rzadko to robili. Dopiero Claudia pokazała mu gdzie dotykać kobietę, by sprawić jej przyjemność i czego tak naprawdę może oczekiwać w zamian. Tych lekcji nie zapomni chyba do końca życia. A teraz wprowadzał w ten prawdziwie magiczny świat swoją narzeczoną. Czuł drżenie jej rąk, czuł za plecami napinające się mięśnie i słyszał przyspieszony oddech dziewczyny tuż przy swoim uchu. W pewnej chwili podciągnął kolana do góry stawiając stopy na kocu by choć trochę się przysłonić. Odsunął twarz od szyi dziewczyny i przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu by zaraz sięgnąć po je dłoń wędrującą po jego obojczyku by spleść z nią palce. Ucałował wierzch jej dłoni a potem jak gdyby nigdy nic przesunął jej dłonią po swoim ciele zatrzymując sie dopiero na cienkim materiale białych szortów na wyraźnym już wybrzuszeniu przy czym westchnął przeciągle uśmiechając się.
- Widzisz co mi robisz? - zapytał cicho sam zdziwiony swoją śmiałością i brakiem krępacji. Może i dookoła było mnóstwo ludzi, ale osłaniające ich parasole dawały mu złudne wrażenie prywatności. No i był naprawdę nakręcony. Puścił rękę swojej narzeczonej nie chcąc jej do niczego zmuszać ani jej przestraszyć i nakrył się kawałkiem swojego plażowego ręcznika, który do tej pory leżał w torbie obok niego.
- Widzisz co mi robisz? - zapytał cicho sam zdziwiony swoją śmiałością i brakiem krępacji. Może i dookoła było mnóstwo ludzi, ale osłaniające ich parasole dawały mu złudne wrażenie prywatności. No i był naprawdę nakręcony. Puścił rękę swojej narzeczonej nie chcąc jej do niczego zmuszać ani jej przestraszyć i nakrył się kawałkiem swojego plażowego ręcznika, który do tej pory leżał w torbie obok niego.
Re: Plaża
Czy jej przyjaciel naprawdę migdalił się na środku zatłoczonej plaży? Nie byli na terenie prywatnym. To publiczne miejsce, gdzie ludzie wypuszczają swoje malutkie dzieci, żeby pobiegały dookoła i wybudowały jakąś kupę piachu na większej kupie piachu. Nie dość, że we dwójkę z Cassidy wyglądali jak para Adamsów na wakacjach, to jeszcze teraz ludzie obchodzili ich z zakłopotaniem. Zupełnie nieprzystosowani do życia z innymi.
- To po prostu... obrzydliwe - powtórzyła jakiś czwarty raz w kierunku Aarona i Hannah, którzy przeskakiwali wspólnie przez fale. Dobrze się bawili w wodzie, ale była już trochę zmęczona. Nie mogła jednak tak po prostu wrócić do ich ręczników, bo jej przepyszna zapiekanka, którą zjadła na obiad, była bliska powrotu tą samą drogą. To nienaturalne, wiecie?
Bułgarka nie miała na sobie wymyślnego, ani drogie stroju kąpielowego. Zwykłe bikini, które założyłaby każda przeciętna i szczupła nastolatka, która chce złapać trochę słońca. Jej to nie przeszkadzała, naturalnie miała ciemniejszą karnację.
- Skoczę po jakieś pieniądze i idziemy na lody - mruknęła i niechętnie ruszyła w stronę gołąbków. Nie chciała zwracać im uwagi, ponieważ sami się nareszcie od siebie odkleili, kiedy podeszła. Schyliła się po swoją torbę plażową. - Idziemy się przejść trochę brzegiem - zakomunikowała z uśmiechem na ustach. Zaproponowałaby im lody, czy coś, ale... Nie. Takim sposobem zabrała Aarona i Hankę z tej części plaży.
- To po prostu... obrzydliwe - powtórzyła jakiś czwarty raz w kierunku Aarona i Hannah, którzy przeskakiwali wspólnie przez fale. Dobrze się bawili w wodzie, ale była już trochę zmęczona. Nie mogła jednak tak po prostu wrócić do ich ręczników, bo jej przepyszna zapiekanka, którą zjadła na obiad, była bliska powrotu tą samą drogą. To nienaturalne, wiecie?
Bułgarka nie miała na sobie wymyślnego, ani drogie stroju kąpielowego. Zwykłe bikini, które założyłaby każda przeciętna i szczupła nastolatka, która chce złapać trochę słońca. Jej to nie przeszkadzała, naturalnie miała ciemniejszą karnację.
- Skoczę po jakieś pieniądze i idziemy na lody - mruknęła i niechętnie ruszyła w stronę gołąbków. Nie chciała zwracać im uwagi, ponieważ sami się nareszcie od siebie odkleili, kiedy podeszła. Schyliła się po swoją torbę plażową. - Idziemy się przejść trochę brzegiem - zakomunikowała z uśmiechem na ustach. Zaproponowałaby im lody, czy coś, ale... Nie. Takim sposobem zabrała Aarona i Hankę z tej części plaży.
Re: Plaża
Caliente nie była znakomitą przewodniczką po tych sprawach - chłodni w obyciu Blackowie nie przywiązywali większej wagi do edukacji seksualnej swoich dzieci, wychodząc z założenia, ze na wszystko przyjdzie czas po ślubie. Nie mogli przecież wiedzieć, że jedna z ich córek postanowi zakochać się w chłopcu z klasy średniej, wyjść za niego i okazać zupełny brak poszanowania tradycji.
Tak czy owak, matka przekazała Cassidy, aby niczego się nie bała, z niczym nie śpieszyła i do niczego nie dała zmusić, a rezultaty zadowolą obie strony.
Dlatego też młoda czarodziejka nie bała się tego, co ją spotyka - uczucie obawy wyparte zostało przez ciekawość, fascynację i odrobinę nieśmiałości. Z tą ostatnią jednak nauczyła się wygrywać - za każdym razem, gdy wyobrażała sobie moment, w którym William będzie miał ją podaną na tacy, obdartą z tajemnicy ubrań i skrępowaną, myślami odpędzała wszelkie oznaki niepewności. Musiała być panią sytuacji. Była inteligentna i dobrze wychowana. Mawiali, że ładna. Dostała się na jeden z najtrudniejszych kierunków studiów. Była damą i należała do Blacków, a jej ojciec był słynnym pisarzem. Jeśli młody Greengrass miałby być jawnie niezadowolony z jakiegokolwiek elementu jej urody, cóż, byłaby gotowa uwierzyć złośliwym mówiącym, że to zepsuty, płytki paniczyk szukający jedynie przyjemności.
Na szczęście William pracował właśnie na zupełnie odwrotny wizerunek, wtajemniczając ją w reakcje własnego organizmu. Przygryzła usta i dała mu poprowadzić własną dłoń. Byli przykryci parasolami, do tego na wycinku plaży przeznaczonym dla rezydentów domków letniskowych, a jak zdążyła zauważyć, wszystkie inne pozostawały puste. Grupki mugoli porozkładane na piasku w oddali i tak ich unikały, widząc dwa osłaniające od słońca (i spojrzeń!) parasole oraz intuicyjnie wyczuwając ich inność. Cass nie zażywała regularnych kąpieli słonecznych ani też nie zabawiała się w morzu, toteż wizja gnieżdżenia się na przeładowanej plaży natychmiast wywołała by u niej chęć odwrotu. Dlatego William postarał się o miejsce, w którym mogła czuć się komfortowo.
Dotknęła materiału jego szortów i poczuła pod palcami zachęcające wybrzuszenie. Zanim przykrył się kocem, delikatnie przesunęła palce, fascynując się zastaną na obliczu chłopaka błogością. Zaraz jednak cofnęła dłoń, nie chcąc przekraczać pewnych granic. Do tej pory wymienili kilka pocałunków oraz masaż, i właściwie na tym chciała poprzestać. Być może właśnie dlatego, że bardzo ją kusiło... Nie znała mugolskich, plażowych obyczajów, ale zdecydowanie nie wyszli poza to, co zwykle się w takich miejscach odbywało. (Trzeba by kiedyś zobaczyć minę Cass na widok opalających się topless Bułgarek!)
Dlatego też odrobinę zdziwiła ją obrażona mina maszerującej ku nim Zoi. Jakby przytulanie się na plaży zasługiwało na wrzucenie do dołu z mantykorą!
- Szerokiej drogi, nie zgubcie się w morzu. - Odpowiedziała na to naburmuszone oświadczenie. Jej ton wręcz ociekał serdecznością i troską. A gdy Zoja zabrała opalony tyłek z tej części plaży, odprowadziła ją powątpiewającym spojrzeniem. Nie przypadła jej do gustu. Używanie skomplikowanych, mugolskich zwrotów i nazw średnio współgrało z rzekomym czystokrwistym rodowodem dziewczyny a i William odrobinę nabruździł, porywając byłą Gryfonkę w ramiona i tańcząc z nią po całej kuchni w powitalnym szale. I choć rozum podpowiadał jej, że za coś takiego powinna wbić szpilę narzeczonemu, wygodniej było przewracać oczyma na Yordanową niż wydobyć się z ramion Williama.
- Nie jest zbyt dobrze wychowana. Ja rozumiem, że dyrektor Filli Aurorów ma swoje obowiązki, ale na Merlina, ta dziewczyna spędzała z wami większość wolnego czasu i co? Nie nauczyła się, że ładnie by wyglądało, jakby spytała, czy również nie mamy ochoty na spacer?
Cały nastrój prysł jak znicz szukającemu, młoda czarodziejka poprawiła swoją magiczną parasolkę i westchnęła cicho. Po raz ostatni pogłaskała Willa po ramieniu i sięgnęła do swojej torby, czegoś weń szukając.
Tak czy owak, matka przekazała Cassidy, aby niczego się nie bała, z niczym nie śpieszyła i do niczego nie dała zmusić, a rezultaty zadowolą obie strony.
Dlatego też młoda czarodziejka nie bała się tego, co ją spotyka - uczucie obawy wyparte zostało przez ciekawość, fascynację i odrobinę nieśmiałości. Z tą ostatnią jednak nauczyła się wygrywać - za każdym razem, gdy wyobrażała sobie moment, w którym William będzie miał ją podaną na tacy, obdartą z tajemnicy ubrań i skrępowaną, myślami odpędzała wszelkie oznaki niepewności. Musiała być panią sytuacji. Była inteligentna i dobrze wychowana. Mawiali, że ładna. Dostała się na jeden z najtrudniejszych kierunków studiów. Była damą i należała do Blacków, a jej ojciec był słynnym pisarzem. Jeśli młody Greengrass miałby być jawnie niezadowolony z jakiegokolwiek elementu jej urody, cóż, byłaby gotowa uwierzyć złośliwym mówiącym, że to zepsuty, płytki paniczyk szukający jedynie przyjemności.
Na szczęście William pracował właśnie na zupełnie odwrotny wizerunek, wtajemniczając ją w reakcje własnego organizmu. Przygryzła usta i dała mu poprowadzić własną dłoń. Byli przykryci parasolami, do tego na wycinku plaży przeznaczonym dla rezydentów domków letniskowych, a jak zdążyła zauważyć, wszystkie inne pozostawały puste. Grupki mugoli porozkładane na piasku w oddali i tak ich unikały, widząc dwa osłaniające od słońca (i spojrzeń!) parasole oraz intuicyjnie wyczuwając ich inność. Cass nie zażywała regularnych kąpieli słonecznych ani też nie zabawiała się w morzu, toteż wizja gnieżdżenia się na przeładowanej plaży natychmiast wywołała by u niej chęć odwrotu. Dlatego William postarał się o miejsce, w którym mogła czuć się komfortowo.
Dotknęła materiału jego szortów i poczuła pod palcami zachęcające wybrzuszenie. Zanim przykrył się kocem, delikatnie przesunęła palce, fascynując się zastaną na obliczu chłopaka błogością. Zaraz jednak cofnęła dłoń, nie chcąc przekraczać pewnych granic. Do tej pory wymienili kilka pocałunków oraz masaż, i właściwie na tym chciała poprzestać. Być może właśnie dlatego, że bardzo ją kusiło... Nie znała mugolskich, plażowych obyczajów, ale zdecydowanie nie wyszli poza to, co zwykle się w takich miejscach odbywało. (Trzeba by kiedyś zobaczyć minę Cass na widok opalających się topless Bułgarek!)
Dlatego też odrobinę zdziwiła ją obrażona mina maszerującej ku nim Zoi. Jakby przytulanie się na plaży zasługiwało na wrzucenie do dołu z mantykorą!
- Szerokiej drogi, nie zgubcie się w morzu. - Odpowiedziała na to naburmuszone oświadczenie. Jej ton wręcz ociekał serdecznością i troską. A gdy Zoja zabrała opalony tyłek z tej części plaży, odprowadziła ją powątpiewającym spojrzeniem. Nie przypadła jej do gustu. Używanie skomplikowanych, mugolskich zwrotów i nazw średnio współgrało z rzekomym czystokrwistym rodowodem dziewczyny a i William odrobinę nabruździł, porywając byłą Gryfonkę w ramiona i tańcząc z nią po całej kuchni w powitalnym szale. I choć rozum podpowiadał jej, że za coś takiego powinna wbić szpilę narzeczonemu, wygodniej było przewracać oczyma na Yordanową niż wydobyć się z ramion Williama.
- Nie jest zbyt dobrze wychowana. Ja rozumiem, że dyrektor Filli Aurorów ma swoje obowiązki, ale na Merlina, ta dziewczyna spędzała z wami większość wolnego czasu i co? Nie nauczyła się, że ładnie by wyglądało, jakby spytała, czy również nie mamy ochoty na spacer?
Cały nastrój prysł jak znicz szukającemu, młoda czarodziejka poprawiła swoją magiczną parasolkę i westchnęła cicho. Po raz ostatni pogłaskała Willa po ramieniu i sięgnęła do swojej torby, czegoś weń szukając.
Re: Plaża
Nie był zepsuty i pusty. Rozpieszczony tak, ale bez przesady. Nawet gdyby cokolwiek z wyglądem Cass było nie tak i tak nie powiedziałby jej tego na głos. Wtedy przyjemności szukałby gdzieś indziej ale póki co chyba nie miał powodu, prawda? Panna Thomas świetnie sobie radziła. Miała naprawdę magiczne dłonie, albo to Will był wyposzczony tak bardzo, że było mu wszystko jedno kto, jak i gdzie. I naprawdę nie interesowało go teraz to, że ktoś może ich zobaczyć. Dookoła wcale nie było tak wiele osób i wcale nie byli tak blisko, a oni wcale nie robili niczego, czego nie robiły inne pary na plaży. Niech się wstydzi ten kto widzi!
Gdy tylko palce Cassidy dotknęły go nieco śmielej mimowolnie wysunął biodra wychodząc jej na spotkanie. A potem zabrała rękę i odsunęła się. W jednej chwili błogi wyraz twarzy ustąpił miejsca niezadowoleniu, ale nie wyraził tego głośno. Naprawdę nie chciał jej do niczego zmuszać i niczego przyspieszać na siłę. Z drugiej strony może i dobrze się stało, bo do koca podeszła właśnie Zoja oznajmiając, że sobie idą.
- A.... a my? - spojrzał na nią zdekoncentrowany gdy odchodziła. No to teraz był podwójnie niezadowolony, ale tym razem skomentował to rozeźlonym prychnięciem. Przekręcił się na brzuch i położył na kocu przymykajac oczy. Musiał się uspokoić.
-A mamy? - zapytał zerkając przez chwilę na Cassidy poo czym znowu przymknął oczy.
- Nie myśl o niej źle, naprawdę jest w porządku. Miała ostatnio ciężkie chwile - mruknął próbując usprawiedliwić dziewczynę. Nie uważał, że jej niegrzeczne zachowanie wynikało z ostatnich wydarzeń jakie miały miejsce w jej życiu. Raczej powiedziałby, że jest zazdrosna, ale tego nie powie swojej narzeczonej bo już całkiem wyrobi sobie o niej zdanie.
Gdy tylko palce Cassidy dotknęły go nieco śmielej mimowolnie wysunął biodra wychodząc jej na spotkanie. A potem zabrała rękę i odsunęła się. W jednej chwili błogi wyraz twarzy ustąpił miejsca niezadowoleniu, ale nie wyraził tego głośno. Naprawdę nie chciał jej do niczego zmuszać i niczego przyspieszać na siłę. Z drugiej strony może i dobrze się stało, bo do koca podeszła właśnie Zoja oznajmiając, że sobie idą.
- A.... a my? - spojrzał na nią zdekoncentrowany gdy odchodziła. No to teraz był podwójnie niezadowolony, ale tym razem skomentował to rozeźlonym prychnięciem. Przekręcił się na brzuch i położył na kocu przymykajac oczy. Musiał się uspokoić.
-A mamy? - zapytał zerkając przez chwilę na Cassidy poo czym znowu przymknął oczy.
- Nie myśl o niej źle, naprawdę jest w porządku. Miała ostatnio ciężkie chwile - mruknął próbując usprawiedliwić dziewczynę. Nie uważał, że jej niegrzeczne zachowanie wynikało z ostatnich wydarzeń jakie miały miejsce w jej życiu. Raczej powiedziałby, że jest zazdrosna, ale tego nie powie swojej narzeczonej bo już całkiem wyrobi sobie o niej zdanie.
Re: Plaża
Zauważyła, że się podirytował, co po trosze ją uradowało - musiało naprawdę mu się podobać. Podobnie jednak zeźlił się, kiedy Zoja odeszła prawie bez słowa, a to zaś nie przypadło pannie Thomas do gustu. Zerknęła na niego znad swojej torby.
- Nieszczególnie. Ale jakby ci zależało, to czemu nie. - Wytłumaczyła oględnie, starając się nie przyglądać pośladkom panicza Greengrassa, co wychodziło jej mniej więcej wcale. Zamarła z dłonią w swojej torbie, zielonymi oczami studiując budowę narzeczonego. Każdą linię pleców, zakrzywienie ud i mięśni, każde znamię i bliznę. Nie mogła uwierzyć, że już całkiem niedługo zdoła do Williama przywyknąć, zdoła się go nauczyć... Po chwili otrząsnęła się nieco i skarciła w duchu. Z torby wydobyła najnowszy numer Transmutacji Współczesnej i ułożyła się obok Williama, rozkładając gazetę i zaciągając się zapachem farby drukarskiej.
- Mów, jakby jakiś niemagiczny się zbliżał, schowam, by nie było widać zdjęć. - Poprosiła narzeczonego, tak zaabsorbowana lekturą, że nie zwróciła uwagi na przymknięte oczy arystokraty.
- Trudne chwile? Coś się stało?
- Nieszczególnie. Ale jakby ci zależało, to czemu nie. - Wytłumaczyła oględnie, starając się nie przyglądać pośladkom panicza Greengrassa, co wychodziło jej mniej więcej wcale. Zamarła z dłonią w swojej torbie, zielonymi oczami studiując budowę narzeczonego. Każdą linię pleców, zakrzywienie ud i mięśni, każde znamię i bliznę. Nie mogła uwierzyć, że już całkiem niedługo zdoła do Williama przywyknąć, zdoła się go nauczyć... Po chwili otrząsnęła się nieco i skarciła w duchu. Z torby wydobyła najnowszy numer Transmutacji Współczesnej i ułożyła się obok Williama, rozkładając gazetę i zaciągając się zapachem farby drukarskiej.
- Mów, jakby jakiś niemagiczny się zbliżał, schowam, by nie było widać zdjęć. - Poprosiła narzeczonego, tak zaabsorbowana lekturą, że nie zwróciła uwagi na przymknięte oczy arystokraty.
- Trudne chwile? Coś się stało?
Re: Plaża
A ona by się nie podirytowała? Na pewno byłaby zła, gdyby zostawił ją w takim momencie. Nie był jednak swoim ojcem i nie w głowie były mu takie tortury.
- Sądzę, że miałbym chwilowe trudności z chodzeniem - mruknął uśmiechając się kątem ust. Zdecydowanie jego szorty mogłyby nie wytrzymać tego spaceru. Leżenie na brzuchu także nie należało teraz do najwygodniejszych ale było w tej chwili najbezpieczniejszą możliwą pozycją jaką mógł przybrać. Nie miał nic przeciwko temu, by naukę zaczęła już teraz. Pierwsza lekcja chyba jej się spodobała, prawda? No, ale bez nacisków, jakoś wytrzyma do ślubu, choć może być ciężko.
- Hm? - znowu uchylił powieki chcąc zobaczyć co też takiego chciała chowac przed mugolami. Jeśli miał obserwować mugoli musiał znowu się obrócić, więc połozył się na boku podpierając głowę ręką, a nogę ułożył tak, by zasłonić strategiczne miejsce. Jeszcze chwila.
- Nie wiem czy mogę to tak otwarcie mówić. Zoja ma... nieciekawą ciotkę przyszywaną, która ostatnio trochę jej uprzykrza. - odpowiedział ostrożnie dobierając słowa. Nie chciał rozdrapywać z narzeczoną spraw przyjaciółki.
- Sądzę, że miałbym chwilowe trudności z chodzeniem - mruknął uśmiechając się kątem ust. Zdecydowanie jego szorty mogłyby nie wytrzymać tego spaceru. Leżenie na brzuchu także nie należało teraz do najwygodniejszych ale było w tej chwili najbezpieczniejszą możliwą pozycją jaką mógł przybrać. Nie miał nic przeciwko temu, by naukę zaczęła już teraz. Pierwsza lekcja chyba jej się spodobała, prawda? No, ale bez nacisków, jakoś wytrzyma do ślubu, choć może być ciężko.
- Hm? - znowu uchylił powieki chcąc zobaczyć co też takiego chciała chowac przed mugolami. Jeśli miał obserwować mugoli musiał znowu się obrócić, więc połozył się na boku podpierając głowę ręką, a nogę ułożył tak, by zasłonić strategiczne miejsce. Jeszcze chwila.
- Nie wiem czy mogę to tak otwarcie mówić. Zoja ma... nieciekawą ciotkę przyszywaną, która ostatnio trochę jej uprzykrza. - odpowiedział ostrożnie dobierając słowa. Nie chciał rozdrapywać z narzeczoną spraw przyjaciółki.
Re: Plaża
Usiłowała czytać, jednak obecność leżącego obok, pachnącego piżmem i plażowym piaskiem spadkobiercy rodu Greengrassów skutecznie jej to uniemożliwiała, toteż poprzestała na oglądaniu zdjęć z prototypów nowiutkich zaklęć. Jedno z nich przedstawiało zamianę róży w jednoręczny miecz. Pod spodem zapisany był dwugłos w sprawie sprzedania zaklęcia do jakichkolwiek podręczników magii użytkowej - Minister Edukacji Magicznej rękoma i nogami (dosłownie - korpulentna czarownica przeganiała z kadru ekscentrycznego autora czaru, rzucając za nim różą!) zapierała się przed zaakceptowaniem zaklęcia, tłumacząc to "ryzykiem wzrostu zachowań poczytywanych za niebezpieczne wśród młodzieży i studentów magii". Radziła również sprzedaż patentu do Durmstrangu, gdzie "się takimi żelastwami bawią".
Cass uśmiechnęła się łagodnie i odwróciła się ku Williamowi. Widząc go leżącego na boku, tak nonszalancko i bez większego przejęcia lustrującego okolicę, skapitulowała. Transmutacja wylądowała gdzieś z boku a Cass przysunęła się ku ramionom narzeczonego, wtulając się weń z westchnieniem zadowolenia. Ucałowała jego klatkę piersiową i ułożyła dłonie z obu stron żuchwy, przyciągając go do siebie i po raz pierwszy sama inicjując prawdziwie intensywny pocałunek.
- Nie opowiadaj mi o niej, jeśli miałaby mieć ci to za złe... - wyszeptała gdzieś pomiędzy jednym a drugim tańcem języków. - Dziś po raz pierwszy zasnę obok ciebie...
Cass uśmiechnęła się łagodnie i odwróciła się ku Williamowi. Widząc go leżącego na boku, tak nonszalancko i bez większego przejęcia lustrującego okolicę, skapitulowała. Transmutacja wylądowała gdzieś z boku a Cass przysunęła się ku ramionom narzeczonego, wtulając się weń z westchnieniem zadowolenia. Ucałowała jego klatkę piersiową i ułożyła dłonie z obu stron żuchwy, przyciągając go do siebie i po raz pierwszy sama inicjując prawdziwie intensywny pocałunek.
- Nie opowiadaj mi o niej, jeśli miałaby mieć ci to za złe... - wyszeptała gdzieś pomiędzy jednym a drugim tańcem języków. - Dziś po raz pierwszy zasnę obok ciebie...
Re: Plaża
Will z kolei spełniał prośbę narzeczonej i pilnował, by nikt niepowołany im tu nie zajrzał. Tak naprawdę to wypatrywał przyjaciółki. Poszli już jakiś czas temu. Poczuł się nagle głupio, bo wydawało mu się, że to z ich powodu uciekli z plaży. Może rzeczywiście nieco przesadzili z czułościami? No ale przecież się zasłonili, więc w czym problem?
Gdy Cassidy znowu go zaatakowała był tym kompletnie zaskoczony, więc wylądował plecami na kocu. Odwzajemnił pocałunek za pocałunkiem obejmując dziewczynę w talii. Po chwili ich dłonie znowu zaczęły wędrówkę po swoich ciałach, tym razem jednak mógł jej się odwdzięczyć, choć ten koronkowy kostium nieco mu przeszkadzał.
- Cassi... - wyszeptał cicho w odpowiedzi na jej stwierdzenie, że zasną dziś w jednym łóżku. Oddech znowu miał przyspieszony a jego mały przyjaciel ledwo co uśpiony znowu budził się do życia. - To chyba nie jest dobry pomysł. Nie zrozum mnie źle. Nie chcę się na Ciebie rzucić, a jeszcze chwila i to zrobię.
Mówił to całkiem poważnie. Oczy płonęły mu żywą żądzą. Nie przyjechał tu z nią po to, by pierwszego dnia tych wakacji przelecieć ją na plazy przy mugolach! W ogóle o tym nie myślał. Mieli przecież czekać do ślubu! Właściwie to o tym nie rozmawiali, ale chyba tego oczekiwała, prawda?
Gdy Cassidy znowu go zaatakowała był tym kompletnie zaskoczony, więc wylądował plecami na kocu. Odwzajemnił pocałunek za pocałunkiem obejmując dziewczynę w talii. Po chwili ich dłonie znowu zaczęły wędrówkę po swoich ciałach, tym razem jednak mógł jej się odwdzięczyć, choć ten koronkowy kostium nieco mu przeszkadzał.
- Cassi... - wyszeptał cicho w odpowiedzi na jej stwierdzenie, że zasną dziś w jednym łóżku. Oddech znowu miał przyspieszony a jego mały przyjaciel ledwo co uśpiony znowu budził się do życia. - To chyba nie jest dobry pomysł. Nie zrozum mnie źle. Nie chcę się na Ciebie rzucić, a jeszcze chwila i to zrobię.
Mówił to całkiem poważnie. Oczy płonęły mu żywą żądzą. Nie przyjechał tu z nią po to, by pierwszego dnia tych wakacji przelecieć ją na plazy przy mugolach! W ogóle o tym nie myślał. Mieli przecież czekać do ślubu! Właściwie to o tym nie rozmawiali, ale chyba tego oczekiwała, prawda?
Re: Plaża
Nie do końca tak sobie wyobrażała konsekwencje przylgnięcia do ciała Williama - myślała raczej, że skończy się na kilku niewinnych pocałunkach, nie chciała przecież gorszyć dzieci, czy co by tam jeszcze Zoja wymyśliła. Ale gdy panicz Greengrass wylądował na plecach i niemal wciągnął ją na siebie, zapomniała zarówno o Bułgarce, jak i całej reszcie plaży. Poczuła jak zawartość jego szortów daje o sobie znać, opierając się o jej udo, co wywołało przyjemny dreszcz ekscytacji. Nigdy nie miała tak erotycznych myśli, jak teraz, nigdy też nie czuła podobnie obezwładniającego uczucia ciepła w najbardziej intymnych partiach ciała.
Gdy wydusił z siebie jej imię, uśmiechnęła się przez pocałunek. Jednak następna część zdania wywołała u niej mieszane odczucia. Odsunęła się od Williama delikatnie, bacznie mu się przyglądając.
- To nie jest dobry pomysł... byśmy spali dziś razem? - Chciała się upewnić, że absolutnie dobrze zrozumiała. Następna część zdania w ogóle nie pasowała do poprzedniej, a już z pewnością nie odnosiła się do jej stwierdzenia. Zsunęła się z Williama, patrząc nań gorzejącym wzrokiem, jednocześnie powoli wracając myślami do sytuacji z tu i teraz. Zdecydowanie ich poniosło. Dopiero w tej chwili Cass pomyślała o tym, ze tak naprawdę nie chodzi o otaczających ich niemagicznych, nie chodzi o dziwną przyjaciółkę Willa, czy nawet Aarona i Hannah. Chodzi o fakt, że ostatnio pojawili się na pierwszej stronie Proroka Codziennego. Cały czarodziejski światek wiedział, co się szykuje. I choć czułości na plaży z pewnością utrzymają atmosferę radosnego oczekiwania, to zdjęcia z niezbyt przytomną parą nastolatków zbyt sobą zajętych, by dostrzec, że ktoś może "przypadkiem" ich obfotografować zdecydowanie ciążyłyby na dobrej opinii obu rodzin. A przynajmniej jej własnej dobrej opinii - Williamowi, jako mężczyźnie, z definicji można było więcej. Przypuszczenie, aby ten zupełnie spontaniczny wyjazd ściągnął za sobą wtykę Proroka było raczej mało prawdopodobne, ale to nie znaczyło, że nie należy o takich rzeczach stale pamiętać.
Podobało się jej, jak na nią patrzył. Zagryzła usta i po chwili podjęła decyzję. Wstała, zgarniając z torby swoją bielutką sukienkę. Wciągnęła ją na koronkowy strój, następnie spakowała Transmutację i plażowy koc.
- Chodźmy. Słońce i tak już zachodzi, nie opalisz się specjalnie. - Puściła mu oczko i pomogła się spakować. Chciała zniknąć z tego wystawionego na sępie spojrzenia miejsca i móc nacieszyć się faktem, że ktoś jej się oświadczył.
Gdy wydusił z siebie jej imię, uśmiechnęła się przez pocałunek. Jednak następna część zdania wywołała u niej mieszane odczucia. Odsunęła się od Williama delikatnie, bacznie mu się przyglądając.
- To nie jest dobry pomysł... byśmy spali dziś razem? - Chciała się upewnić, że absolutnie dobrze zrozumiała. Następna część zdania w ogóle nie pasowała do poprzedniej, a już z pewnością nie odnosiła się do jej stwierdzenia. Zsunęła się z Williama, patrząc nań gorzejącym wzrokiem, jednocześnie powoli wracając myślami do sytuacji z tu i teraz. Zdecydowanie ich poniosło. Dopiero w tej chwili Cass pomyślała o tym, ze tak naprawdę nie chodzi o otaczających ich niemagicznych, nie chodzi o dziwną przyjaciółkę Willa, czy nawet Aarona i Hannah. Chodzi o fakt, że ostatnio pojawili się na pierwszej stronie Proroka Codziennego. Cały czarodziejski światek wiedział, co się szykuje. I choć czułości na plaży z pewnością utrzymają atmosferę radosnego oczekiwania, to zdjęcia z niezbyt przytomną parą nastolatków zbyt sobą zajętych, by dostrzec, że ktoś może "przypadkiem" ich obfotografować zdecydowanie ciążyłyby na dobrej opinii obu rodzin. A przynajmniej jej własnej dobrej opinii - Williamowi, jako mężczyźnie, z definicji można było więcej. Przypuszczenie, aby ten zupełnie spontaniczny wyjazd ściągnął za sobą wtykę Proroka było raczej mało prawdopodobne, ale to nie znaczyło, że nie należy o takich rzeczach stale pamiętać.
Podobało się jej, jak na nią patrzył. Zagryzła usta i po chwili podjęła decyzję. Wstała, zgarniając z torby swoją bielutką sukienkę. Wciągnęła ją na koronkowy strój, następnie spakowała Transmutację i plażowy koc.
- Chodźmy. Słońce i tak już zachodzi, nie opalisz się specjalnie. - Puściła mu oczko i pomogła się spakować. Chciała zniknąć z tego wystawionego na sępie spojrzenia miejsca i móc nacieszyć się faktem, że ktoś jej się oświadczył.
Re: Plaża
Już bła podniecona a tak naprawdę to był dopiero początek. Nawet jej nie dotknął. Jak więc zareagowałaby na śmielsze pieszczoty? Aż nie chciał o tym myśleć, to zbyt ryzykowne dla kogoś tak oczytanego, kogo wyobraźnia potrafi się nieźle zagalopować.
- Bardzo niedobry - przytaknął jej cicho. Nie chciał by odebrała to w jakiś negatywny sposób. To był komplement w najczystszej postaci! Coś jak "nie będę tego jadł, bo jest za dobre". Gdy tylko uwolniła go ze swoich objęć usiadł zasłaniając krocze rękoma. Oj tak, zdecydowanie poniosło ich za daleko i zbyt często jak na jeden wypad na plażę. O ewentualnych zdjęciach w Proroku nawet nie pomyślał. Już raz wpadł tak z Claudią i ojciec musiał nieźle się napracować, by zatuszować całą sprawę. Tym razem jednak nie mieliby czego tuszować, a ojciec pewnie nawet ucieszyłby się z takiego obrotu sprawy. Gdyby był świadom tego, że jego syn jest teraz na plaży z narzeczoną pewnie sam nasłałby na nich reportera, który nie odstapiłby ich na krok. Ale na szczęście Hyperion nie zarejestrował tego faktu. I dobrze. Nie chciał, żeby Cass pomyślała, że to wszystko robi dla rozgłosu, a tak zapewne by to odebrała. Gdy zaproponowała, żeby się stąd zabrali nie od razu wstał. Toczył wewnętrzną walkę ze sobą. Z jednej strony mały Will-diabełek podkuszał go, żeby z nią poszedł i wziął ją w saloniku na szafce kuchennej. Z drugiej Will-aniołek kazał za wszelką cenę uciec jak najdalej. Cóż, Will-diabełek szeptał nieco głośniej i już po chwili skłądał parasol. Poczuł lekkie wyrzuty sumienia, że zostawia tu rzeczy pozostałej trójki tak bez opieki. Rozejrzał się, czy nie ma nikogo w pobliżu i widząc, że w zasięgu wzroku nie ma mugoli wyciągnął różdżkę pod ręcznikiem, który przewiesił nad ręką i zabezpieczył ich rzeczy zaklęciem. W końcu udał się z dziewczyną do domku.
- Bardzo niedobry - przytaknął jej cicho. Nie chciał by odebrała to w jakiś negatywny sposób. To był komplement w najczystszej postaci! Coś jak "nie będę tego jadł, bo jest za dobre". Gdy tylko uwolniła go ze swoich objęć usiadł zasłaniając krocze rękoma. Oj tak, zdecydowanie poniosło ich za daleko i zbyt często jak na jeden wypad na plażę. O ewentualnych zdjęciach w Proroku nawet nie pomyślał. Już raz wpadł tak z Claudią i ojciec musiał nieźle się napracować, by zatuszować całą sprawę. Tym razem jednak nie mieliby czego tuszować, a ojciec pewnie nawet ucieszyłby się z takiego obrotu sprawy. Gdyby był świadom tego, że jego syn jest teraz na plaży z narzeczoną pewnie sam nasłałby na nich reportera, który nie odstapiłby ich na krok. Ale na szczęście Hyperion nie zarejestrował tego faktu. I dobrze. Nie chciał, żeby Cass pomyślała, że to wszystko robi dla rozgłosu, a tak zapewne by to odebrała. Gdy zaproponowała, żeby się stąd zabrali nie od razu wstał. Toczył wewnętrzną walkę ze sobą. Z jednej strony mały Will-diabełek podkuszał go, żeby z nią poszedł i wziął ją w saloniku na szafce kuchennej. Z drugiej Will-aniołek kazał za wszelką cenę uciec jak najdalej. Cóż, Will-diabełek szeptał nieco głośniej i już po chwili skłądał parasol. Poczuł lekkie wyrzuty sumienia, że zostawia tu rzeczy pozostałej trójki tak bez opieki. Rozejrzał się, czy nie ma nikogo w pobliżu i widząc, że w zasięgu wzroku nie ma mugoli wyciągnął różdżkę pod ręcznikiem, który przewiesił nad ręką i zabezpieczył ich rzeczy zaklęciem. W końcu udał się z dziewczyną do domku.
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Bułgaria :: Złote piaski
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach