Herbaciarnia u pani Puddifoot

+13
Christine Greengrass
Catherine Greengrass
William Greengrass
Shay Hasting
Charles Wilson
Elijah Ward
Alice Mickey
Mistrz Gry
Rosalie Fitzpatrick
Nancy Baldwin
Florence Svensson
Nora Vedran
Konrad Moore
17 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Konrad Moore Pią 19 Kwi 2013, 20:04

First topic message reminder :

Herbaciarnia u pani Puddifoot oferuje:


* HERBATY CZERWONE:

Aksamitny pocałunek - 2G
Słodki Pu-erh z żurawiną, porzeczką i malinami.

Ognisty smok - 2G
Mieszanka herbat Pu-erh i Rooibos wzbogacona ananasem, jabłkami, truskawkami i pomarańczą.

Uczniowski dar - 1G
Wyważona mieszanka herbaty pu-erh a także owoców truskawki i papai.


* HERBATY ZIELONE:

Green twist - 1G
Aromatyczna mieszanka Senchy z kawałkami pomarańczy, kakaowca, szafranu, goździków i kardamonu.

Sencha Wiśnie w Rumie - 1G
Słodka i delikatnie eteryczna herbata zielona.

Ginger & Lemon - 2G
Zielona hebrata z dodatkiem imbiru i cytryny.


* HERBATY BIAŁE:

Laponia - 2G
Mieszanka zielonej Senchy i białej herbaty Pai Mu Tan z dodatkami.

Truskawka Lichee - 2G
Doskonała i widowiskowa herbata biała rozkwitająca niczym prawdziwy kwiat.

Fanaberia
Biała herbata z pełnymi pąkami róży i kawałkami pomarańczy.
Konrad Moore
Konrad Moore
Minister Magii


Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down


Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Alice Mickey Nie 29 Gru 2013, 10:11

Jeżeli chodzi o wyznanie panny Mickey to można powiedzieć śmiało, że była ateistką. Nie wierzyła w żadnych bogów. Z bardzo prostej przyczyny. Jest czarownicą? Dzięki temu może naginać wiele praw natury, więc w jej przypadku była to dosc oczywista sprawa.
- Oczywiście, że nie. Jestem niewierząca. - Nie wstydziła się tego. Znała ludzie, którzy nie mówili o swoim wyznaniu otwarcie, ale Mickey nigdy nie miała problemów z mówieniem tego co jej na sercu leży. Może czasami ale to tylko w sprawach, które ciążyły na wątrobie. Mimo iż Mickeyowie byli w dużej mierze tradycjonalistami i przestrzegali tych wszystich konwenansów jaie panowały w rodzinie to od wszelich religii odcinali się grubą kreską.
- Moi rodzice i ja nie jesteśmy specjalnie blisko. - W tym moemcnei Alice poczuła, że wchodzi na grzaski dla niej grunt. - Dość o mnie. Powiedz mi cos o sobie! - Powiedziała ochoczo patrzać na chłopaka. W tym momencie elnerka przyniosła ich zamówienie. Oczekując na słowa chłopaka Ślizgonka chwyciła za filiżankę i zamoczyła usta w herbacianej esencji. Elijah wydawał się Alice całkiem ciekawą osobą, a skoro uznała że warto pozyskiwać nowych znajomych postanowiła zacząć interesowac się nie tylko sobą. Zdecydowanie koniec egoizmu.
Alice Mickey
Alice Mickey
Klasa VI


Urodziny : 17/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Szkocja, Salisbury
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t971-skrytka-pocztowa-alice-mi

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Elijah Ward Pon 30 Gru 2013, 09:56

Według Gryfona, nawet czarodzieje w coś wierzyli, skoro obchodzili Boże Narodzenie. Czasem myślał o kimś, kto nad nim czuwa i nazywał go po prostu Dobrym Duchem albo Losem. W końcu żyli w świecie tak niesamowicie magicznym... Że muszą być wyższe istoty, grające z nimi czasem w szachy.
- Powiedzmy, że rozumiem... - odpowiedział grzecznie, uśmiechając się do niej. Zauważył, że Alice nie chce drążyć tematu. Zakodowane: problemy z rodzicami = tabu. Dopiero się poznawali, więc nie zamierzał być dociekliwy. Nigdy też za bardzo nie był i nie był wielomówny, więc o sobie będzie mu ciężko cokolwiek powiedzieć. Wybawiony przez kelnerkę.
Podziękował za herbatę i położył swój czajniczek na przeciwko siebie. Nalał trochę napoju do filiżanki, ale zostawił ją by się ostudziła.
- Powiem Ci szczerze, że takie pytania mnie zawsze deprymują. Nie wiem co powiedzieć... Urodziłem się w Niemczech, mieszkam z dziadkami w Londynie, chodzę do tej szkoły od początku swojej magicznej edukacji i uczestniczę w Kole Pojedynków - zaśmiał się szczerze, kończąc zdanie - Widzisz! Czuję się jak na rozmowie kwalifikacyjnej.
Elijah Ward
Elijah Ward
Klasa VII


Urodziny : 04/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Wielka Brytania
Krew : półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t2081-pysiu-elioszki#40846

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Alice Mickey Pon 30 Gru 2013, 10:54

Zgadza się wszystko. Stusunki rodzinne były temat tabu i tylko jedna osoba poznała prawdę Zdaniem panny Mickey o jedną osobę za dużo. Musi ją mieć teraz na oku, bo jeśli zauważy coś niepokojącego to nieporządana substancja mogłaby znaleźć się w jej obiezie. Jak widac nie tylko Alice miała problemy z mówieniem o sobie. Być w centrum zainteresowania a mówić o sobie to zupełnie dwie odmienne kwestie. Nie lubiał sytuacji, w której ludzie wiedzieli o niej za dużo. Byłaby wtedy narażona na jakiś potwarz, ale jeśli nikt ni o niej nie wie poza tym, że jest dobra w eliksirach i uprzykrza innym czasami życie nie może powiedzieć niczego co by jakoś specjalnie ją ruszyło.
- Chciałabym kiedyś pojechać do Niemczech. - Może na taką nie wyglądała ale lubiła podróżować. Niestety jej nos nie wychylił się nigdzie poza Hogwart, Szkocję i Austrię gdzie jeździła czasami z rodzicami. Przecież podróże kształtują. Można zobaczyć coś interesującego, a każdy młody człowiek ma ochotę zobaczyć coś więcej.
- Przepraszam, nie chciałam. Swoją drogą ja rozmowa kwalifikacyjna to o jakie stanowisko? - Przez chwilę patrzyła w filiżankę z herbatą, a po chwili wybuchła śmiechem. Musiała przyznać, że całkiem miło spędzała ten dzień. W ten chwili przypomniała sobie o obietnicy złożonej bratu. - Miło było Cię poznać, mam nadzieję że się jeszcze spotkamy. - Po tym słowach wstała i wyszła. Nie dopijała nawet herbaty do końca. Zostawiła tylko odpowiednią sumę.
Alice Mickey
Alice Mickey
Klasa VI


Urodziny : 17/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Szkocja, Salisbury
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t971-skrytka-pocztowa-alice-mi

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Mistrz Gry Pon 31 Mar 2014, 00:27

Wszystkie słupy ogłoszeń i tablice informacyjne w okolicy zostały zasypane listem gończym:







POSZUKIWANY!

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Miles

Miles Gladstone
ur. 25.06.1983 r.; Leeds, Anglia
zam. Kamienica Mieszkalna m. 23 , Londyn

wzrost: 1,87 m
kolor oczu: niebieskie
kolor włosów: brązowe
znaki szczególne: tatuaże - "Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé." na lewym przedramieniu; na prawej części klatki piersiowej znajduje się drugi: "Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo, sic homo doctus fit non vi sed saepe studendo"

Wszelkie informacje mogące przyczynić się do ustalenia miejsca pobytu i zatrzymania poszukiwanego prosimy kierować do Filii Aurorów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Charles Wilson Sob 12 Kwi 2014, 14:18

Czy to randka? Trudno mu było jednoznacznie to określić, jednak jeśli chodzi o kwestie wyglądowe zrobił wszystko co mógł, żeby wyglądać dobrze. A że niewiele mógł to już inna kwestia. W każdym razie trampki były czyściutkie, czarne bojówki nawet wyprasowane i nawet miał na sobie koszulę w czerwoną kratę. Na to założył swoją skórzaną ramoneskę, a włosy zaliczyły spotkanie z grzebieniem. Ciężko mu jednak było poskromić te baranie loczki, więc dość szybko się poddał. No, ale próbował i to było widać. Jak zwykle na nadgarstku miał swój wysłużony zegarek, bo u niego spóźnienie nie wchodziło w grę, a do jednej z kieszeni spodni włożył różdżkę, zaś do drugiej swoją sakiewkę z oszczędnościami. I miał jeszcze bukiecik niezapominajek. Dla niej. Na wypadek gdyby to jednak była randka. Szybkie spojrzenie w lustro upewniło go, że nie wygląda najgorzej, chociaż jego policzki pod wpływem wiosennych słonecznych promieni zostały już sowicie obsypane piegami- mniej i bardziej wyraźnymi. Dlatego lubił zimę. W zimę nie miał takich problemów. Miał masę futra i blade oblicze, a jak się jeszcze trochę zestarzeje to sobie będzie zapuszczał długą brodę na zimę. A może poszuka jakiegoś skandynawskiego Instytutu Magii i tam zostanie profesorem? Tylko język jakiś taki ciężki... To może Rosja? O tak, dałby sobie radę w Rosji. Chodziłby tam w swoich ciężkich glanach, miał długa brodę i długie włosy i ogrodziłby dom drutem kolczastym pod wysokim napięciem i nikt by mu słowa złego nie powiedział. A najlepsze jest to, że nie miałby tych strasznych piegów. Zerknął na zegarek. Już czas. Wiedząc, że Shay będzie mogła mieć drobne problemy z dotarciem na miejsce umówili się, że będzie na nią czekał przy wejściu do Pokoju Wspólnego Ravenclawu. I czekał. Na szczęście oni nie mieli Grubej Damy która mówiła mu, że ma fajny tyłeczek (doprawdy, bardzo sprośna bywała Gruba Dama jeśli kogoś lubiła) tylko mieli kołatkę i orła który zadawał całkiem proste pytania. Trochę beznadziejny pomysł, bo do środka mógł się dostać każdy kto ma trochę oleju w głowie, ale Wilson nawet nie próbował. To nie fair. Nie był Krukonem, nie mógł takiego udawać. Za to pomógł biednemu pierwszorocznemu z zagadką, nad którą głowił się już dobre dziesięć minut przez przybyciem Chucka. Ledwie młody wszedł do środka, a drzwi znowu się otworzyły i wyszła Shay. W sukience. Ładnej sukience. Naprawdę dobrze w tej sukience wyglądała.
- Cześć! To dla Ciebie. Mówiłaś, że lubisz niezapominajki. - podał jej niewielki bukiecik który kurczowo ściskał w ręce, po czym podał jej ramię, jak na dżentelmena przystało. I tak razem ruszyli w kierunku Hogsmeade po drodze rozmawiając o mniej i bardziej ważnych sprawach. Gdy dotarli do herbaciarni przepuścił ją grzecznie w drzwiach, po czym podszedł do blatu z szerokim uśmiechem witając panią Puddifoot stojącą za niewielkim barem.
- Dzień dobry. Mógłbym prosić dwie Truskawkowe Lichee? - zapytał grzecznie staruszkę, a ta posłała mu szeroki uśmiech.
- Oczywiście Charlesie. Zaraz przynoszę! - i zniknęła za drzwiami kuchni, a on poprowadził Shay do wolnego stolika w kącie. Pomógł jej zdjąć płaszczyk (jeśli takowy miała), a potem sam ściągnął swoją ramoneskę i odwiesił ją na krzesło.
- Truskawkowa Lichee jest najlepsza, zobaczysz. Reszta jest całkiem zwyczajna. -wyjaśnił, podczas gdy jego palce już zaczęły wystukiwać nerwowy rytm o czyściutki obrusik. Trochę się denerwował, bo to przecież prawie randka. Przynajmniej on chciał móc później nazwać to randką.


Ostatnio zmieniony przez Charles Wilson dnia Sob 12 Kwi 2014, 16:16, w całości zmieniany 1 raz
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Shay Hasting Sob 12 Kwi 2014, 15:23

Pozostałe dni tygodnia o dziwo minęły szybko i sobotni poranek rozpoczął się na dobre. To, że Charlie wybrał sobie sukienkę wcale nie ułatwiło życia wbrew pozorom normalnej nastolatce, która nie miała bladego pojęcia co ze sobą zrobić- strój to jedno, a co z butami, twarzą, włosami? Wszystko to było skomplikowanym procesem przygotowań do osiągnięcia względnego efektu. Niemniej jednak i ona chciała dać z siebie wszystko w związku z wyglądem.. Po odrzuceniu jednej z dwóch sukienek i dobraniu reszty poszła się przebrać- a zajęło jej to niemal godzinę, chociaż nigdy by się do tego nie przyznała. Stanęła przed lustrem ze szczotką do włosów w ręku i westchnęła cicho, obracając się woku własnej osi.
- Chyba przejdzie.- rzuciła cicho do swojego odbicia, wygładzając dłonią materiał sukienki. Nie miała nic mniej dziewczęco i eleganckiego bo nie przepadała za innym stylem. Była to sukienka miętowa i sięgała kawałeczek przed kolana. Miała prosty krój, a pasek na środku podkreślał talię. No i pasowała do butów- całe szczęście, że nie miała problemu z chodzeniem na lekkim obcasie! Nie lubiła wymyślnych rzeczy i zawsze stawiała na skromność i prostotę. Stwierdzając, że żadne związanie włosów zwyczajnie tu nie pasuje szybkim ruchem ściągnęła gumkę i rozpuściła je, nachylając się i wykonując ruch głową na metalowca, aby jakbyś normalnie się ułożyły. Rozczesała je i zadowoleniem kiwnęła głową, pociągając następnie usta błyszczkiem. Innego makijażu nie stosowała. Jej opalona nieco karnacja i burza ciemnych, orzechowych włosów wyróżniała się na tle sukienki, jednak w żaden sposób jej to nie przeszkadzało. Zarzuciła płaszczyk na ramiona i ignorują ciekawskie spojrzenia koleżanek opuściła dormitorium, przechodząc następnie przez pokój wspólny. Ah to zdziwienie, że ona gdzieś wychodzi i to nie w szkolnym mundurku.
Dostrzegła swojego towarzysza niemalże od razu po wyjściu z pokoju wspólnego- jak zwykle punktualny. Uśmiechnęła się promiennie podchodząc do niego żywym krokiem i ukradkiem lustrując wzrokiem. Czując subtelne łaskotanie w okolicach brzucha zacisnęła opuszki palców na materiale okrycia, podnosząc na niego wzrok. Teraz już nie była aż tyle niższa i łatwiej jej to przychodziło.
- Mam nadzieję, że nie czekałeś długo. - zaczęła pogodnym i pełnym optymizmu głosem. Nie zdążyła jednak nic więcej dodać, bowiem Charlie przywitał się i uniósł bukiecik, na który wcześniej nie zwróciła uwagi. Dodatkowo były o jedne z jej ulubionych kwiatów. I jak niby teraz miała nie myśleć o tym jak o randce? Christa miała rację- chłopcy to problemy, a ten tutaj nawet nie zdawał sobie pewnie sprawy jakie zamieszanie wywołał w głowie biednej krukonki. Poczuła zalewające jej policzki rumieńce i nieśmiało złapała za kwiaty, które jej wręczył, przysuwając je do nosa. Lubiła ich zapach. Zamruczała cicho nie zdając sobie z tego sprawy.
- Dziękuje Charlie, zaskoczyłeś mnie! Są naprawdę śliczne. Masz dobrą pamięć małpko. - odparła cicho, nieco onieśmielona. Był naprawdę dobrze wychowany za co zyskałby sympatię chyba każdej dziewczyny, którą by gdzieś zaprosił. Złapała go pod ramię, które udostępnił, a następnie ruszyli do wioski.
Na dworze było ciepło, a wiosenna pora rozpoczęła się na dobre. Trawy z wolna nabierały barwy intensywnej zieloni, a kwiaty wypuszczały pąki. Na drzewach było już kilka młodych listów, a słońce nieśmiało wyglądało zza chmur. Droga minęła szybko, a dziewczyna z ciekawością rozglądała się po budynkach wioski prowadzona przez Gryfona. Było naprawdę dużo ludzi- kilku z nich nawet znała, ale większości zupełnie nie kojarzyła. W końcu jednak dotarli do herbaciarni, w której tak bardzo chciała czegoś spróbować. Zatrzymała się za nim, gdy ten rozmawiał właścicielką, która notabene go znała. Korzystając z okazji rozejrzała się po wnętrzu- pełno było tu chichoczących dziewczyn, które przyglądały się z ciekawością oraz zajętych sobą par. W powietrzu unosił się miły, słodki zapach. Gdy zajęli miejsce podziękowała mu za pomoc i oparła się wygodnie, odkładając swój śliczny bukiecik zaraz obok. Włosy rozsypały się jej po ramionach i piersiach, a zaciekawione spojrzenie wylądowało na twarzy chłopaka, spotykając się bezpośrednio z jego oczyma.
- Nie sądziłam, że tyle ludzi odwiedza wioskę w weekend. Wygląda niby tak zwyczajnie, ale ma coś w sobie.. Do niektórych miejsc były kolejki naprawdę duże kolejki! - zaczęła spokojnie, układając jedną dłoń na stole, a drugą na kolanie. Nikt przecież nie musiał wiedzieć, że podobnie jak Charlie uderzała palcami tyle, że o własną nogę.
- Liczę na Twój dobry gust bo truskawki darzę uwielbieniem. Więc jakby co będzie na Ciebie. - zabrzmiało nieco groźnie, jednak nic złego nie miała na myśli. Przekręciła głowę nieco w bok i pozwoliła sobie na kolejny uśmieszek. Starała się wygrać ze zdenerwowaniem i ignorować owe dziwne uczucie w brzuchu.
- Widząc jednak, że właścicielka darzy Cię sympatia to chyba nie muszę się martwic. Na ładną pogodę trafiliśmy, prawda? W ogóle szybko mi ta sobota przyszła- zwykle się tydzień dłuży, a teraz nawet nie wiem kiedy te kilka dni zleciało. Robiłeś coś ciekawego w tym czasie? Słyszałam, że nasza prefekt straciła odznakę. Ciekawa jestem kogo wybiorą. - zaczęła prosto, od tak. Ciszy by nie zniosła bo wtedy by z pewnością przegrała z wyżej wymienionymi przypadłościami.

Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Charles Wilson Sob 12 Kwi 2014, 23:22

W rozpuszczonych włosach było jej o wiele lepiej niż w tym kucyku w którym zwykle chodziła po szkole. Wyglądała dzisiaj inaczej, kompletnie inaczej niż zwykle, ale wcale nie oznaczało to, że gorzej. Wręcz przeciwnie! Wyglądała dzisiaj tak, że Rudy stracił do końca swoją pewność siebie i zapomniał języka w gębie. Dlatego obdarowywał ją lakonicznymi odpowiedziami do czasu aż zasiedli przy stoliku. Jasne, że miał dobrą pamięć. Nie bez powodu był Prefektem. Pamiętał jeszcze coś o storczykach, konwaliach i fiołkach. Sama mu o tym powiedziała, kilka dni temu. To pamiętał.
- Mówiłem Ci, że prawie wszyscy uczniowie wychodzą. - przypomniał jej z ciepłym uśmiechem na wargach. Mówił jej o tym, to też pamiętał. W zasadzie pamiętał dokładnie ich ostatnią rozmowę w lochach. Może nie tak dokładnie, żeby powtórzyć ją słowo w słowo, ale informacje przekazywane pamiętał bardzo dobrze. Sam złapał się na tym nerwowym stukaniu o blat więc podniósł dłoń, aby nie wydawać tego jakże irytującego dźwięku. Zabrał obie ręce ze stołu i teraz zaczął wyginać palce pod najróżniejszymi kątami, czego na szczęście nie mogła zobaczyć.
- Nie będzie na mnie. To naprawdę dobra herbata. I zawsze dostaję tu do niej ciasteczka. Przynajmniej kiedyś dostawałem. - powiedział cicho mrużąc przy tym powieki. Faktycznie, kiedyś dostawał tutaj masę ciasteczek, ale to raczej była zasługa sympatycznej Polly, a nie sympatycznego Charlesa. A może to jednak jego zasługa? Zaraz się okaże.
- Ciebie. Moja siostra dokonuje wyboru i już wysłałem jej liścik polecający. Miło będzie mieć konkurencję tej samej rangi. - wzruszył ramionami, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem i zaraz usłyszał cichy dzwoneczek. No tak, on u pani Puddifoot musiał odbierać sobie zamówienia sam.
- Przepraszam na moment. - i już go szedł między stolikami po odbiór zamówienia wyłożonego na srebrnej tacce. Jak zwykle uśmiechała się szeroko i jak zwykle między filiżankami pełnymi wrzątku były ciasteczka, a raczej babeczki. Minutę pogawędził z właścicielką, uregulował rachunek, po czym znów szedł między stolikami razem z tacką. Postawił zamówienie mniej więcej na środku stolika, usiadł z szerokim uśmiechem i wrzucił swoją kuleczkę herbaty to wody.
- A teraz patrz. - wymruczał cicho i jak na zwołanie kuleczka się rozwinęła i na zewnątrz wypłynął kwiatek, a pod spodem woda zdążyła się już przemienić w herbatę. Magia bez użycia magii.
- W smaku jest równie dobra. I patrz! Dostałem ciasteczka! - uśmiechnął się szeroko wyjątkowo z siebie zadowolony, choć tak naprawdę ten uśmiech był nieco przesadzony i nieco sztuczny. Denerwował się, strasznie się denerwował. Jakby na to nie patrzeć to coraz bardziej przypominało randkę, a on nie był na żadnej randce od bardzo dawna.
- Wracając do Twojego pytania... Tydzień upłynął mi zwyczajnie. Patrole, nauka, siłownia, patrole, więcej patroli, trochę snu... Nic specjalnego. A jak u Ciebie, oprócz tego że szybko? - odbił piłeczkę w oczekiwaniu na jej gadulstwo. Lubił jej gadulstwo. Miała taki przyjemny dla ucha głos. W sumie mogłaby mu opowiedzieć teraz historię o kupie, a on i tak siedziałby zdenerwowany i całkowicie urzeczony jej tembrem.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Shay Hasting Nie 13 Kwi 2014, 00:24

Shay zastanawiała się cóż takiego Charlie miał w sobie co ją urzekło gdy się poznali. Bo w sumie od pierwszej rozmowy już wiedziała, że będą przyjaciółmi, a fakt że miał Polly sprawiał, że nawet do głowy nie przyszło jej polubienie go bardziej niż powinna. Była ostatnią osobą, która odbiłaby komuś partnera- poza tym co to za związek, jeśli ów partner faktycznie by się dał? Może i nie miała pojęcia na temat związków, relacji damsko-męskich i chociażby randek ale naprawdę dużo opowieści na te tematy słyszała. Westchnęła cicho, nieśmiało zerkając w jego zielone oczy- to była jedna z największych zalet chłopaka. A przynajmniej krukonka zwracała na to uwagę- w końcu oczy były zwierciadłem duszy.
- Faktycznie coś wspomniałeś.. Ale myślałam, że troszkę przesadzasz. - odparła cicho, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Lubiła to, że były gęste, długie i tylko przy wilgotnym powietrzu się kręciły, jednak do nauki były niepraktyczne. Wchodziły w oczy, w atrament. Zaśmiała się cicho z powodu miny, którą zrobił.
- Na pewno teraz też będą ciasteczka. Ta pani patrzyła na Ciebie z sympatią, naprawdę.. - dodała przekonującym tonem uśmiechając się dodatkowo, co miało potwierdzić jeszcze bardziej wiarygodność jej słów. Zbladła nieco, gdy wspomniał o swojej siostrze i o tym liściku. Była zaskoczona- całkowicie, bo to była ostatnia rzecz, której się spodziewała. Oczywiście, że bardzo chciała być prefektem ale.. Swoją drogą ciągle zapominała, że mająca straszną opinię Pani Wilson była jego starszą siostrą. No tak, teraz będzie w razie czego przed nią podwójnie zestresowana.
- Zwariowałeś? Przecież ja mam krótki staż w tej szkole i jest wielu uczniów, którzy zasługują na ten przywilej! Schlebiasz mi tym poza tym.. Nie jestem aż tak dobra, serio. -odparła odwracając wzrok gdzieś na bok i czując rumieńce na policzkach. Było jej miło i głupio jednocześnie. Właściwie nie wiedziała nawet co powinna odpowiedzieć. Gdy wstał kiwnęła jedynie głową. Odprowadziła go spojrzeniem po czym chwyciła za bukiecik. Jeszcze raz przyłożyła kwiaty do nosa czując ich słodki zapach, który wypełniał nozdrza. I miały taki śliczny kolor. Nie dość, że był przystojny to jeszcze dobrze wychowany i miał dobrą pamięć. Mimowolnie położyła dłoń na brzuchu, czując mocniejszy nalot łaskotek. Zamrugała kilkakrotnie.
- To przecież niemożliwe Shay, nie panikuj. To z nerwów.. Po prostu..- szepnęła do siebie niemal bezgłośnie, po czym zacisnęła rękę w pięść i posłała mu uśmiech jak gdyby nigdy nic, gdy znów znalazł się naprzeciwko. Odłożyła kwiatki i kiwnęła głową na znak, że słucha.
- Ale śliczne! Nie piłam takiej wcześniej, chociaż o nich słyszałam. Kwiaty mają coś w sobie- są takie kruche i piękne. Nie wiem jak Tobie, ale mnie kojarzą się z opieką nad czymś. - zaczęła z entuzjazmem i poszła w jego śladu. Zafascynowanym wzrokiem śledziła jak jej kulka przemiana się niczym kaczątko w łabędzia. Panienka Hasting była osobą bardzo prostą i cieszyła się z malutkich, codziennych rzeczy.
- Mówiłam Ci, że dostaniesz. To za urok osobisty i dobre wychowanie Cię tak lubi. - odparła szybciej niż by chciała i ukradkiem ugryzła się w język. Złapała za babeczkę i położyła przed sobą, wolno odwijając papierek z dołu- byle tylko przez chwilę na niego nie patrzeć. On od dawna, a biedna Shay nigdy - to dopiero stres!
- Właściwie to usiłowałam poduczyć się z głupiego zielarstwa, czytałam książki i kilka razy włóczyłam się po zamku... Oczywiście zgubiłam się kilka razy ale ciii.. to sekret. - zaczęła poważnie, całkiem zapominając o swojej poprzedniej wpadce i znów podnosząc na niego wzrok swoich nietypowych oczu. Jednocześnie przyłożyła też palec do ust, żeby podkreślić wagę tej tajemnicy- nie każdy musiał wiedzieć, że była aż tak beznadziejna w orientacji w terenie.
- To utrudnia życie Charlie! Dlatego nigdy nie mogę wejść do Zakazanego Lasu, chociaż wielu ludzi łamie regulamin i tam chodzi. W ogóle do jakiegokolwiek głębokiego lasu bo z pewnością spędziłabym tam zimę.. - kontynuowała z rozbawieniem ze swojej własnej ułomności. Cóż, ludzie mieli gorsze przypadłości niż jej, a poza tym śmiech to zdrowie. Westchnęła cicho, unosząc ciastko i odgryzając kawałek. Były świeże- dzisiejszego dnia pieczone. Zamruczała cichutko, zamykając na chwilkę oczy. Gdy po kilku sekundach przełknęła i upewniła się opuszkiem palca, że nie ma żadnych okruszków spojrzała na niego z powagą.
- Dziękuje, że mnie tu zabrałeś. Mam ciastka, kwiat w herbacie, Ciebie do towarzystwa i piękną pogodę- czego więcej do szczęścia trzeba człowiekowi? - oparła dłonie na kolanach i przekręciła głowę w bok z uroczym i szczerym uśmiechem, pozwalając by włosy opadły jej na piersi i dekolt.
- Tak szczerze to nie mogłam doczekać się dzisiejszego dnia, pewnie dlatego tak szybko minęły pozostałe. Wiem, wiem- troszkę marnotrawstwo czasu ale..
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Charles Wilson Nie 13 Kwi 2014, 15:27

Wilson nie miał skłonności do przesadyzmu jeśli chodzi o takie oczywiste fakty. Wysyp ludzi w Hogsmeade do oczywistych faktów się zaliczał, więc ani trochę nie przesadził. Ludzi była cała masa i w Trzech Miotłach czy Miodowym Królestwie kolejki kończyły się przy drzwiach do lokalu w środku jeszcze finezyjnie się zakręcając. Aby dostać to po co się przyszło nierzadko trzeba było czekać minimum pół godziny. Na szczęście u pani Puddifoot wszystko odbywało się na spokojnie, bez zbędnego harmidru. Wokół siedziały zakochane pary szepcząc sobie do ucha przyjemności, a w powietrzu unosił się aromat pomarańczowych świec. Nie było kolejek, nie było przepychanek. W sumie bardzo dobra miejscówka.
- Teraz już wiesz, że wioska naprawdę tętni życiem w weekendy. - powiedział z uśmiechem, bo pustka którą miał na początku ich spotkania znów wracała. Nie umknęło jego uwadze, że wąchała kwiatki pod jego nieobecność. Jak dobrze, że radził sobie z transmutacją na tyle, że garść zerwanej trawy był w stanie zamienić w bukiecik całkiem ładnie prezentujących się niezapominajek.
- Gdybyś nie zasługiwała to bym Cię nie polecił. - koniec tematu. Jego zdaniem idealnie nadawała się na to stanowisko. Była odpowiedzialna, inteligentna i ambitna. Kto lepiej sprawdzi się na stanowisku prefekta Ravenclawu jak nie ona? Prawdę mówiąc Charles nie miał innych typów jeśli chodzi o tamten dom. Niby pełno tam ludzi inteligentnych, ale ich inteligencja często idzie w parze z lenistwem, a leniwcom stanowczo dziękujemy. Może nie znała jeszcze za dobrze szkoły, ale on bardzo chętnie ją po niej oprowadzi, a nawet rozrysuje mapki jeśli potrzeba. Taki z niego uczynny chłopak!
- Mnie kwiaty kojarzą się jedynie z kobietami. - odpowiedział wyginając swoje wargi w delikatnym uśmiechu, po czym podniósł swoją filiżankę i upił z niej łyk gorzkiej herbaty. Całkiem smaczna. Oczywiście lepiej smakowałaby z cukrem, bo wszystko lepiej smakuje z cukrem, ale w tym przypadku lepiej było sobie ten cukier darować i wziąć babeczkę. Dlatego tuż po niej sięgnął po drugą babeczkę i powoli zaczął odklejać spód. Palce delikatnie mu drżały co go jedynie irytowało, przez co zmarszczył czoło, a wargi zacisnął w wąską linię.
- Urok osobisty i dobre wychowanie, a jednak nazywasz mnie "małpką"... - przypomniał jej nie przerywając odrywania papierka. Kiedy skończył ugryzł ostrożnie kawałek i przeżuwając obserwował swoją towarzyszkę. Uważnie słuchał jej narzekań, aby na koniec machnąć ręką. Przecież taki problem to nie problem. On miał gorsze ułomności:
- Muszę mieć porządek wszędzie i we wszystkim, a wszyscy moi bliscy to bałaganiarze. To dopiero okropieństwo. Czasami dostaję napadów wściekłości jak któreś z mojego rodzeństwa w poszukiwaniu jednej rzeczy są w stanie przekopać się przez całą piwnicę, która na dobrą sprawę jest moim drugim pokojem. I wtedy dużo krzyczę i dużo przeklinam, a potem niczym perfekcyjna pani domu odkładam wszystkie rzeczy na miejsce. Albo lepsze! Nie umiem mieszać w kociołku. Nie jestem w stanie uwarzyć nawet najprostszego eliksiru, bo to nagle wszystko wybucha, najczęściej prosto w moją twarz. Dlatego nie gotuję, bo skończy się to tak samo jak z eliksirami. Mam wrażenie, że natura zrobiła wszystko żeby jak najmniej przystosować mnie społecznie. Te pedantyczne odruchy bywają strasznie uciążliwe na dłuższą metę. Nie tylko dla mnie. - kiedy skończył chwalić się swoimi "wadami" westchnął ciężko i upił kolejny łyk. Gorący napój nieco parzył w język, ale kompletnie się tym nie przejmował. Ze zmarszczonym czołem obserwował jej twarz mimowolnie porównując ją do Polly. Nie miały nic ze sobą wspólnego. Może oprócz gadulstwa. O tak, obie dużo mówiły. Shay była jednak bardziej racjonalna. Bardziej była na ziemi podczas gdy myśli blondynki miały niewiele wspólnego ze światem realnym.
- Cieszę się, że Ci się podoba. Nawet jeśli to nie jest randka. - i na policzkach pojawiły się czerwoniutkie rumieńce. Żeby ukryć zakłopotanie wywołane swoim gadulstwem skończył jeść babeczkę ze spojrzeniem utkwionym w filiżance.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Shay Hasting Nie 13 Kwi 2014, 16:43

Skłamałaby gdyby powiedziała, że miodowe królestwo ją nie interesuje. Przecież była łakomczuchem! Oczywiście nie musiało to być dziś, jednak z pewnością Charlie będzie musiał z nią tam pójść pewnego dnia. Szkoda było jej czasu na stanie w kolejce- przecież zawsze mogli iść w inne miejsce, łatwiej dostępne w tym czasie. Kawiarnia przypadła jej do gustu- Shay jeszcze nie wiedziała o tym do końca, ale była osobą romantyczną. Pachniało miło, babeczki były pyszne. Zakochane pary dookoła nie przeszkadzały jej wcale, a to co plotkary rozpowiedzą w szkole też miała gdzieś. Ludzie nie powinni interesować się cudzym życiem.
-Faktycznie, a co z tym idzie jeden dzień nam nie wystarczy na wszystko i będziemy musieli tutaj wrócić. - odparła z poważną miną, tym samym dając mu do zrozumienia, że nie jeden raz razem w tej wiosce jeszcze będą. Na jego następne słowa kiwnęła głową i zagryzła dolną wargę. Miał rację- nie zrobiłby tego bez podstaw, że się faktycznie na tego prefekta nadaje. Chociaż i tak wszystko zależało od Hannah. Nie chciała się nastawiać i nakręcać, żeby potem w razie czego nie doznać przykrego uczucia zawiedzenia i rozczarowania.
Dało się zauważyć, że mimo opinii krukonów z książek czy plotek były to osoby leniwie. Niewielu z nich chodziło na lekcje czy odrabiało prace domowe. Niezbyt się jej to podobało, bo jeszcze dwa miesiące temu miała nadzieję, że dogonią dom Charliego z punktami, a tu nic. Sama cudów nie była w stanie zdziałać, a uczyć się za innych nie będzie.
- No bo to nimi trzeba się opiekować, prawda? Chociaż w dzisiejszych czasach kobiety są gorsze od mężczyzn. - odparła z westchnięciem, posyłając mu delikatny uśmiech. Złapała za babeczkę i ułamała kawałek, który następnie zjadła i popiła herbatą. Mimo, że była gorzka to dało wyczuć się truskawki. W zupełności taki zestaw Shay wystarczał. Zaśmiała się cicho na jego delikatne oskarżenia względem małpki.
- To tak pieszczotliwie jest! Bo przecież czasami bywasz wredny, prawda? Poza tym małpki są inteligentne przy tym wszystkim.. - odparła broniąc swojego nowego przezwiska dla pana Wilsona. Na jego machnięcie dłonią zareagowała ciekawością- zmarszczyła nieco nosek i skupiła wzrok na twarzy chłopaka, znów grzecznie kładąc ręce na kolanach. Słuchała jego wywodu z delikatnym rozbawieniem- nie miał lekko z taką ilością rodzeństwa, chociaż trochę mu zazdrościła. Pewnie zawsze był gwar i święta były ciepłe, wesołe i rodzinnie. Aczkolwiek tak zirytowanego, klnącego i wściekłego Charliego ciężko było jej sobie wyobrazić. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że przez fakt kojarzenia go z uroczą małpką bądź maskotką wcale by się nie przestraszyła. Chociaż kto wie? Shay była odważną istotą jednak na dobrą sprawę nigdy z nikim się nie kłóciła. Wolała rozwiązać sprawy pokojowo, a spory z rodzicami zawsze kończyły się ich wygraną.
- Hmm.. Mogę Ci pomóc z eliksirami. Też za nimi nie przepadałam w pierwszych latach nauki, ale potem odkryłam, że są całkiem przydatne. To nie jest aż tak trudne, a pomyłki i wybuchy zdarzają się każdemu. Ten przedmiot mimo wszystko wymaga precyzji i jest swojego rodzaju sztuką. A o gotowaniu to już ustaliśmy! - zaczęła pogodnym tonem głosu, odgarniając włosy na plecy. Zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do leżącego przed dziewczyną ciastka. Zrobiła kolejny łyk herbaty zanim ponownie zabrała głos.
- Pod względem pedantyczności przypominasz moją mamę. Moja młodsza siostra strasznie bałagani- właściwie jesteśmy jak ogień i woda. Mama jest chora jak wchodzi do jej pokoju i zaraz zaczyna mieć atak paniki i histerii, po czym sama bierze się za sprzątanie.. Miley nawet rozbierając się rozrzuca wszystko dookoła i nie wrzuca do prania. Wesoło masz z tym rodzeństwem, co?
Zakończyła w końcu swój monolog nadal z cieniem rozbawienia. Jego straszna wada jakoś nie specjalnie jej przeszkadzała. Oczywiście gdyby zetknęła się z tym na co dzień miałaby większe prawo do jakiejkolwiek opinii. Pewnie z czasem troszkę by marudziła, jednak na dłuższą metę to i ona wolała porządek. Pedantyczna nie była, jednak brudne naczynia w zlewie albo co gorsza zostawianie ich i gromadzenie w pokoju ją irytowało. Na jego następne słowa i ona spłonęła rumieńcem, odwracając wzrok. Zacisnęła dłonie na materiale sukienki czując uścisk w brzuchu. Zastanawiała się co odpowiedzieć. To co chciała czy to co powinna? Przecież niedawno zerwał z dziewczyną i narzucanie się w jakikolwiek sposób byłoby niegrzeczne. Shay nie umiała jednak być nieszczera nawet jeśli miałaby później zapaść się pod ziemie. Nie chciała żałować, że powiedziała jakąś głupią i zabawną formułkę. Odetchnęła cicho i podniosła na niego wzrok. Oczy błyszczały jej subtelnie- były tam iskierki niepewności jak i onieśmielenia.
- Um.. Charliie.. Bo wiesz.. Tak właściwie.. - zaczęła cicho , starając się nie odwrócić wzroku. Bo co jeśli zabrzmiałoby to wtedy sztucznie albo co gorsza nieszczerze?
- Miałbyś coś przeciwko, gdyby to jednak była.. Gdybyśmy mogli nazwać to randką? Nawet jeśli na żadnej nie byłam to chciałabym, żeby tak wyglądała i poza tym lubię spędzać z Tobą czas. I właściwie nie miałabym nic przeciwko, ale zrozumiem jeśli Ty byś coś miał także się nie martw.. - dodała jeszcze ciszej, dochodząc do wniosku, że serce przypomina jej młot pneumatyczny. Odetchnęła cicho i uśmiechnęła się blado, łapiąc za filiżankę i upijając solidnego łyka. Nieco zaschło jej w gardle. Następnie znów schowała dłonie na swoje nogi i zacisnęła je w piąstki. Miała nadzieję, że niczym go nie uraziła.
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Charles Wilson Nie 13 Kwi 2014, 17:55

Miodowe Królestwo? Mogą tam zajść dopiero wieczorem, tuż przez zamknięciem. Owszem, wybór towarów był wtedy mniejszy, ale też nie było kolejek i tych nieznośnych czternastolatek którym jadaczki nigdy się nie zamykały. Ich cienkie i dość głośne głosy odbijały się echem po jego czaszce nierzadko wywołując migrenę. O właśnie! Problemy z bólami głowy też miał. Pojawiały się znikąd i na chwilę odbierając mu wszelką radość życia. Od jakiegoś czasu zbiera się z tym do szkolnej pielęgniarki, ale nigdy nie ma na to czasu. W sumie to nie taka strasznie bolesna przypadłość, jedynie uciążliwa na dłuższą metę. Powoli się już jednak do tego przyzwyczajał. Miło byłoby jednak znać przyczynę.
- Czyli mamy już plany na kolejne soboty. - jemu akurat ta opcja bardzo się spodobała, bo też widać było na jego piegowatej twarzy. Miodowe Królestwo mogło więc poczekać do następnej soboty. Teraz specjalnie będzie jej pokazywał tylko jedną atrakcję wioski danego dnia, ażeby zająć im sobotnie popołudnia aż do samych wakacji. Chytry plan! Szczwany jak lis, szybki jak gołomp, a jednak jest psem. Paradoksy życia codziennego.
- Bardziej dlatego, że są równie urocze i sprawiają, że dziewczyny się tak fajnie uśmiechają. I fakt, trzeba się dziewczynami zajmować, nawet jak mówią, że nie trzeba. - odpowiedział z szerokim uśmiechem. Miał trzy siostry. Wiedział o dziewczynach sporo. Pełne sprzeczności istoty, które nadawały sens samczemu życiu. Jakże ubogi byłby świat bez kobiet! Przyzna to każdy chłopiec, nawet ten który w życiu z niewiastą słowa nie zamienił. Już samo patrzenie na nie było czystą przyjemnością. Każda miała w sobie coś takiego, co ściągało chłopięcy wzrok pełen aprobaty i niekoniecznie mam na myśli tutaj biust, bo nie każda takowy biust miała. Miały za to fajne włosy, albo długie nogi, albo całkiem krótkie nogi, ale za to proste i zgrabne. I każda miała taki uroczy uśmiech. Świat bez płci pięknej nie miałby absolutnie żadnego uroku.
- Bardziej złośliwy niż wredny. I hej! To raczej nie jest taka duża przywara! - rzucił wyginając usta w podkówkę jakby jej stwierdzenie naprawdę mocno go uraziło. Zaraz jednak wyszczerzył się radośnie dając jej do zrozumienia, że tylko żartuje. Za co miałby być na nią zły? Za prawdę? Jasne, że bywał wredny. Był tylko człowiekiem! Człowieki były wredne! Wszystkie. Mniej czy bardziej, ale wszystkie.
- Nadrabiam pracami pisemnymi. I tak mi się to raczej nie przyda. Wolę załatwiać sprawy różdżką. Eliksiry są bardziej dla dziewczyn. Hannah jest absolutną mistrzynią eliksirów i w dodatku świetnie gotuje. Jak nie znajdę sobie żony to pewnie z nią zamieszkam na starość- mam pewność, że nie zginę z głodu. - upił kolejny łyk swojej gorzko-truskawkowej herbatki słuchając dalej tego co ma do powiedzenia.
- Wesoło? Czuję się jak twoja mama kiedy wejdzie do pokoju twojej siostry. Strasznie bałaganią, robią dużo hałasu a Anthony i Leslie przynoszą masę problemów i kiepskich ocen. Leslie i Tony mnie nie lubią, za to z Hannah i Florą dogaduję się całkiem nieźle. - nie lubił rozmów o swojej rodzinie. Była duża, hałaśliwa i przynosiła masę problemów. Może gdyby ich Ślizgońska część wzięła się do roboty byłoby inaczej, ale nic nie wskazuje na takie duże zmiany na lepsze. Może właśnie dlatego był taki pracowity? I Hanka? Dostali działkę pracowitości ekstra od Tony'ego i Les?
- To może być randka Shay. Podobasz mi się. - odpowiedział z ciepłym uśmiechem na ustach, ale tak cicho, żeby tylko ona to słyszała. Zrobił się jeszcze bardziej czerwony, ale już nie unikał kontaktu wzrokowego.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Shay Hasting Nie 13 Kwi 2014, 21:52

Jeśli chodzi o zdrowie to Shay w przypadku innych była bardzo stanowcza- za rękę, a zaprowadziłaby do lekarza. Jeśli mowa o niej samej to przecież samo mogło przejść, prawda? Było w tym trochę hipokryzji ale cóż poradzić. Gdyby Charlie jej o tym wspomniał, a szklona Pani doktor, której nawet na oczy nie widziała nic by z tym nie zrobiła to osobiście by do Munga go zaciągnęła! Przecież bóle głowy mogły się wiązać z poważnymi rzeczami.
- Jejku, to dużo tych sobót wspólnych przyjdzie nam spędzić. - zauważyła z zadowoleniem z zaistniałego faktu. Gdyby zliczyć wszystkie miejsca w wiosce i każdemu z nich poświecić jeden dzień.. Przy systematyczności może wyrobią się do wakacji- faktycznie. Zaśmiała się cicho pod nosem. Widocznie obydwoje pomyśleli o tym samym nawet o tym nie wiedząc. Kiwnęła głową zgadzając się z tym co wspomniał o kobietach i kwiatach. Mając tak liczną rodzinie i doświadczenie chociażby z Polly miał pojęcie większe o kobietach niż ona o mężczyznach z pewnością. W żaden sposób jednak dziewczynie to nie przeszkadzało- właściwie była zadowolona, że podoba się jej ktoś z jakimś pojęciem o takich rzeczach. Chociaż wiele komicznych sytuacji mogłoby wyniknąć z dwóch żółtodziobów to z drugiej strony równie dużo niezręcznych sytuacji. Brawo dla panny Hasting! Przynajmniej zaczęła przyznawać się przed samą sobą do własnych myśli.
- Jestem pod wrażeniem odpowiedzi Panie Wilson! Dziesięć punktów dla Gryfindoru! Wychodzi na to, że jesteśmy proste- tak wiele rzeczy jest w stanie wywołać uśmiech u kobiet! Nawet te najbardziej uparte ulegają ostatecznie i kończą z uśmieszkiem pod nosem..- odparła zgodnie z prawdą, biorąc się za ostatni już kęs babeczki co zresztą podkreśliła smutną minką. Puszyste i miękkie ciasto rozpływało się w ustach, a po jego przełknięciu podkreśliła słodycz dodatkowo herbatą.
- Hmmm.. No niech Ci będzie. Ale wszystkie strony Charliego Wilsona składają się w sympatyczną i przyzwoitą całość. Złośliwa i pomocna strona Twojej osobowości kontrastują zabawnie. Christine też tak ma tylko w jej przypadku jest to duma i uległość, gdy się ładnie prosi. Tak czy siak jest kochana. Jejku.. Wychodzi też na to, że najlepiej dogaduje się z prefektami. Myślisz, że to przeznaczenie? - zapytała z rozbawieniem, przysuwając sobie krzesło nieco do stolika. Zerknęła też czy jej bukiecik jest na miejscu. Może to znak, że z Hanką też się dogada? Była ciekawa czy faktycznie jest tak przerażająca i przy najbliższej okazji nie omieszka jej zaczepić.
- Czyli tak po męsku, co? W ogóle sporo o Twojej siostrze słyszałam, a nie miałam okazji jej poznać niestety. Czemu masz sobie nie znaleźć żony? To niedorzeczne. Zobaczysz Charlie jeszcze wspomnisz moje słowa i ten dzień, gdy będziesz miał kilka kandydatek do rozważenia! Poza tym nie dałabym Ci z głodu umrzeć. Ale coś w tym jest tak poza tym, że kobiety są lepsze z eliksirów. - zaczęła ciesząc się w myślach, że rozmowy nadal im się kręcą. Troszkę się bała, że nerwy wygrają i w pewnym momencie zamilknie i zamknie się w sobie! Słuchała dalszej części jego wypowiedzi łapiąc za kolejną babeczkę. Wiedziała, że kobiety powinny na spotkaniach z mężczyznami jeść mniej- tak było w książkach ale... Uniosła nieco brew do własnych myśli z niedowierzaniem i ostatecznie łamiąc ciastko na pół. Oczywiście jedna część była dla niej, a druga połówka dla Charliego. Położyła przed nim tą z papierkiem, a swoją bez ułożyła na poprzednim papierku po czym jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się w jego stronę cała zadowolona.
- Właściwie nie znam nikogo z Twojego rodzeństwa... Jednak słyszałam, że Twój brat to casanova. Ma całkiem niezłą opinię wśród dziewcząt. Czyli tak jakby dzielicie się na grzecznych i niegrzecznych? Uuu.. Biedny. Pewnie jesteś bliski histerii i w ogóle.. Chociaż mnie troszkę bawi jej reakcja to jednak.. Robi przy tym urocze miny i używa mocnych argumentów. Nie sądzę jednak, żeby wpłynęło to na Miley.. Ciężko będą z nią mieli gdy podrośnie.
Zakończyła z cichym westchnięciem. Trochę martwiła się przyszłością siostry mimo jej młodego wieku, bo jak w przypadku Leslie i Antka nic nie wskazywało u niej zmiany na lepsze. W najgorszym wypadku po prostu wyjdzie za jakiegoś zgorzkniałego, rozpieszczonego i egoistycznego snoba, który będzie ją utrzymywał.
Słodki zapach pomarańczy znów włamał się do jej nosa i sprawił, że zrobiło się jej jakoś lżej. Zwłaszcza po tym, że zapytała o to, co od dawna ją męczyło. Randka czy nie? Oto jest pytanie! Podniosła wzrok na chłopaka gdy ten zaczął mówić.
-Przepraszam nie chciałam Cię ura... Nie, czekaj.. Słucham? - zaczęła z niedowierzaniem wpatrując się w niego jak w wariata. Podobasz mi się - tego jeszcze nie grali. Dziewczyna rozluźniła dłonie i dała spokój sukience nie spuszczając wzroku ze swojego towarzysza. Przez chwilę usta się jej zamykały i otwierały po czym pokręciła lekko głową. Poczuła, że policzki nabierają barwy tej truskawkowej herbaty, a jednak mimo wszystko nie mogła się nie uśmiechnąć. Przynajmniej nie grzeszyła aż tak lubiąc go już od dłuższego czasu skoro w jakiś sposób on ją też lubił i tym samym jej wyrzuty sumienia odpłynęły gdzieś daleko i zniknęły całkiem.
- Wygląda na to, że właśnie odkryłeś moją największą słabość Panie Wilson. - zaczęła cicho z rozbawieniem, uderzając palcami o blat stołu. Robiła to nieświadomie. - Nie przypuszczałam, że odpowiesz w ten sposób prawdę mówiąc i tak troszkę.. Troszkę jestem zaskoczona... Czylii... Teraz będziemy się ze sobą umawiać?
Włosy spłynęły jej nieco do przodu i opadły na ramiona i piersi, przysłaniać miętową sukienkę. Była bezpośrednia i lubiła sprawy stawiać jasno, stąd to pytanie.. Chciała zwyczajnie upewnić i siebie i swoją główkę. Jej czekoladowe znów wylądowały na twarzy rudzielca napotykając po drodze jego własne, zielone.
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Charles Wilson Nie 13 Kwi 2014, 23:45

No trochę tych sobót do końca tego roku szkolnego zostało, ale to nie zmieniało faktu, że on dodałby jeszcze te soboty z wakacji i kolejnego roku szkolnego. Naprawdę dobrze spędzało mu się z nią czas. Zbyt dobrze. Gotów był oddać cały czas który oddał powrotowi na siłownię na siedzenie z tą dziewczyną i słuchaniu jej radosnej paplaniny. Kiwaniem głowy potwierdzał jej tok rozumowania odnośnie kobiet. Jasne, że baby były proste w obsłudze: do czasu okresu i dwóch dni przed. Wtedy były zagadką, którą strasznie ciężko pojąć normalnemu facetowi. No bo jak to raz w miesiącu krwawić przez parę dni i ciągle żyć? To przecież nienormalne. Niezdrowe. Nie na miejscu. Takie... fuj. A one biedne musiały. I właśnie wtedy kiedy krew się z nich lała ich mózg nie działał właściwie. Owszem, kwiaty je cieszyły, ale zaraz pojawiała się myśl: "Pewnie skurczykurczak zdradza" i cała radość z kwiatów szła się kochać. Był wtedy płacz i krzyk i jedno wielkie nieporozumienie. Może więc lepiej zostać starym kawalerem jak wujek Andrew? W sumie tak źle na tym nie wyszedł. Jakby na to nie patrzeć miał dzieci. I to całą piątkę dzieci. Chociaż to troszeczkę smutne: nie zamoczył, a wychowywać musi.
- Zastanówmy się lepiej jaka jest Shay Hasting... Gadatliwa. Ambitna. Inteligentna. Piękna. I znów, gadatliwa, ale na szczęście z sensem. Szczera. Bezpośrednia. Bardzo dziewczęca. Bardzo w porządku. - koniec komplementów na dziś, zdecydowanie koniec. Przerwał swój wywód, aby bardziej skupić się na kwestii przeznaczenia:
- Oczywiście, że to przeznaczenie. Dogadasz się też z Majką i moją siostrą, chociaż Majka ma teraz trochę trudny okres w swoim życiu i niezbyt daje sobie radę z obowiązkami. No, ale wyjdzie z tego. Jest bardzo w porządku. - proszę, Vulkodlak. Jesteś w porządku. Nawet jak świrujesz, a często świrujesz. A teraz ześwirowałaś na całkiem długo i na całkiem poważnie. Nie mniej jednak wciąż jest spoko.
- Mój wuj jest starym kawalerem, a jest najlepszym człowiekiem na świecie. Czasami tak w życiu bywa, Shay. Ciężko wszystko przewidzieć. Wolę sobie planować przyszłość pod różnymi kątami. - wzruszył ramionami, jakby to była całkowicie normalna rzecz którą każde dziecko powinno robić od szóstego roku życia, po czym upił kilka łyków letniej herbaty i dokończył swoją babeczkę w międzyczasie słuchając tego pytanio-stwierdzenia odnośnie jego rodzeństwa.
- Zjedz całość. Nie mogę jadać za dużo słodkiego. - zadecydował przesuwając swoją część w jej stronę. Niech ma, niech je, niech rośnie- nawet wszerz. Jemu szeroka Shay podobałaby się równie bardzo co chuda Shay. Upił jeszcze łyk, po czym powiedział jedynie:
- Hanka i Flora są w porządku. Leslie i Tony nie. Nie chcę o nich teraz rozmawiać. Są... specyficzni. Nasze relacje są naprawdę popieprzone i nie chciałbym tego tutaj i teraz rozgrzebywać. Przepraszam, ale to nie najlepszy temat. Wolałbym posłuchać o... właśnie! Masz jakieś zwierzątka? - i uśmiechnął się przepraszająco. Po stokroć lepszy temat od ruchacza Tośka i od kłamliwej Les. Hannah jednak zasłużyła na wzmiankę, dlatego zaraz powiedział:
- Hannah jest bardzo kochana. Jej zdjęcie jest w encyklopedii pod hasłem odpowiedzialność i pracowitość. Zajdzie daleko w życiu, prawdopodobnie najdalej z nas. Jest ambitna i inteligentna. Nigdy mnie nie zawiodła, nie rozczarowała. Zawsze się mną zajmowała. Zawsze była ze mnie dumna. Jest świetnym prefektem i świetnym człowiekiem. Tyle w temacie. - podrapał się po policzku i uśmiechnął z lekkim zażenowaniem. Za dużo ciepłych słów. Pewnie tyle przyjemności nie usłyszała od niego przez cały miesiąc sama zainteresowana. Nie mniej jednak kochał ją najbardziej z całej rudej mafii i najbardziej jej ufał. I ona zdawała się o tym wiedzieć.
- Hej! To ja powinienem pytać o takie rzeczy. Nie mniej jednak... podobasz mi się i chciałbym się z Tobą spotykać. Naprawdę. Świetnie spędza mi się z Tobą czas. - odpowiedział, a rumieńce na jego policzkach jedynie się pogłębiły. Zaraz jednak dopił do końca swoją herbatę i odłożył pustą filiżankę na porcelanowy talerzyk, a to na srebrną tackę.
- Nie będziesz miała problemów jak będziemy się spotykać, Shay? - zapytał cichutko- tak cichutko, ażeby tylko ona usłyszała i nikt inny.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Shay Hasting Pon 14 Kwi 2014, 17:49

Nikt nie zabroni im przecież spotkać się we wakacje raz, dwa lub ewentualnie kilka. Nie mieli do siebie aż tak daleko- istniały kominki oraz świstki, jak to Shay miała w zwyczaju je nazywać. Towarzystwo Charliego było atrakcyjnym wyborem przy wyjazdach z rodzicami bądź siedzeniem w domu z siostrą, gdy Ci gdzieś się zgubili w świecie. Rodzice nie specjalnie pozwalali jej kręcić się po mieście z mugolskimi znajomymi, więc przesiadywała popołudniami w ogrodzie z książkami bądź muzyką w odtwarzaczu. Niemniej jednak krukonka wróciła do rzeczywistości i uroku chwili. Szkoda było myśleć o tym co będzie i marnować tym samym to co jest. W końcu tak wiele może się zdarzyć do tego czasu!
Wsunęła kolejny słodki kawałek babeczki do ust z zadowoleniem, zakładając nogę na nogę. W pozycji normalnej nieco już jej ścierpły. Czas mijał na szczęście stosunkowo wolno i minęła dopiero godzina jak tutaj przyszli. A tyle zdążyło się już wydarzyć. Miała nadzieję, że wizje Charliego na temat braku żony i śmierci głodowej skończą się tylko na gdybaniu i czeka go wspaniała, kolorowa przyszłość. Na jego słowa posłała mu pytające spojrzenie z nieco zaskoczonym wyrazem twarzy, Przecież ona była normalna- prosta, zwykła, przeciętna, ambitna i uparta. I miała też słabość do zielonookich rudzielców, ale to akurat mogło pozostać jej słodką tajemnicą. Niemniej jednak z każdym jego słowem jej policzki coraz bardziej się rumieniły. Ostatecznie pokręciła przecząco głową, krzyżując ręce pod piersiami.
- Nie zgadzam się ze wszystkim głuptasie. - zaczęła z powagą i subtelnie uniesioną brwią. Po części była rozbawiona i zawstydzona, ale to pierwsze zdawało skutecznie przysłaniać drugie. - Nie jestem aż taka fajna.. i faktycznie mówię troszkę dużo, ale.. Ale tylko wtedy gdy mam o czym i z kimś dobrze mi się rozmawia! Właśnie, czuj się tym zaszczycony.  Um.. Nie przeszkadza Ci to, co? Dziękuje jednak za komplementy Charlie.  
Zakończyła ostatecznie z uroczym uśmiechem w ramach podziękowań. Nie był on jednak sztuczny i wymuszony- nie potrafiła udawać takich rzeczy. Po co? Gdy nie miała ochoty to zwyczajnie tego nie robiła i po problemie.
- Hmmm... ? W takim razie nie mogę doczekać się aż je poznam. Słyszałam o tym ją spotkało. Musi być naprawdę silna. Niemniej jednak nadal nie rozumiem po co oni pchają się tak do tego lasu. Jakby złoto tam było zakopane.. - dodała ciszej z westchnięciem. Przeniosła spojrzenie na filiżankę już tylko do połowy pełną, w której pływał kwiatek herbaciany. Zasady były po to, aby ich przestrzegać- oczywiście każdy czasem przymykał oczy. Jednak gdy chodziło o takie miejsce jak ten cały las.. Dyrektor bez powodu nie naciskał tak bardzo na unikanie go i nie zagłębianie się między drzewa. Tyle wypadków miało tam miejsce! Kto wie co żyło w leśnej dziczy.
Słuchała dalej tego co mówił z delikatnym kiwnięciem głową przy wzmiance o tej przyszłości. Po części miał trochę racji jednak ona sama postanowiła w tym roku dać sobie spokój z planami na dorosłe życie. Nawet nie wiedziała co studiować, gdzie pracować, a tym bardziej jak wykręcić się od rodzinnych obowiązków. Zdawała też sobie sprawę, że pierwsza myśl, która jej przyjdzie do głowy będzie tą właściwą. Im dłużej będzie nad tym siedziała tym więcej opcji się pojawi i wtedy będzie można zwariować. Nie pogardziła ciastkiem i ze wzruszeniem ramion złapała za to co jej podsunął i zabrała się za pałaszowanie, gdyż Charlie się rozgadał troszkę. To dobrze. A co do wagi- całe szczęście, że treningi robiły swoje, odległości do pokonania w szkolnych korytarzach były duże i miała dobrą przemianę materii. Inaczej w niedługim czasie przy ilości cukru, który spożywała trzeba byłoby ją toczyć, jak piłeczkę. Na szczęście szło też coś w piersi i w tyłek, a brzuch i boczki oszczędzało.
- Rozumiem. - odparła krótko i tym samym skończyła temat jego rodziny. Byli jednak oryginalni i kolorowi co sama przed sobą przyznała. - Zwierzątko? Mam kota tutaj w zamku. Jeremy jest charakternym stworzeniem o równie zielonych oczach co Twoje. W domu są jeszcze dwa psy- duże i włochate. Takie maskotki też trochę jak ten Twój tybetański! Tylko zabij mnie, a nie pamiętam rasy.. A Ty masz jakieś zwierzątko?
Złapała za filiżankę i pociągnęła kolejny łyk tym samym przenosząc wzrok gdzieś na blat stołu. Po dwóch babeczkach miała dosyć i reszta niestety nie zmieści się jej do żołądka- chociaż gdyby nie fakt tostów na śniadanie to podzieliłby los swoich martwych już koleżanek. Gdy zaczął mówić o siostrze uśmiechnęła się pod nosem. To było miłe. Bardzo zależało mu na jej opinii co było widać i całkowicie kłóciło się z tym, jaką pani prefekt naczelna miała opinie w szkole. Wszyscy wiedzieli, że jest ambitna i pracowita, ale.. Były też w tym wszystkim minusy. Shay jednak miała powody by ufać bardziej słowom Charliego niż rówieśników. Cóż, teraz będzie podwójnie zdenerwowana podczas spotkania z nią. Miała jednak nadzieję, że się zaprzyjaźnią.
- Bardzo ją kochasz, co? Poza tym ma powód do dumy mając takiego brata jak Ty. Coś czuje, że ambicją i pracowitością to idzie łeb w łeb. Miło słyszeć gdy rodzeństwo tak się szanuje i przyjaźni. - odparła pewnym siebie głosem, nieco może rozczulonym. Ona z siostrą kłóciły się częściej niż rozmawiały normalnie, aczkolwiek Shay zwalała to na różnice wieku oraz charakterów. Wiedziała też, że dziewczynka jest o pewne rzeczy zazdrosna i niestety krukonka nic nie mogła na to poradzić.
Wyglądał uroczo jak się rumienił. Jej oczy zalśniły subtelnie, a z ust nie wypłynęły żadne słowa. Odgarnęła kosmyk włosów z twarzy z miną, która sugerowała, że dziewczyna się zastanawia. Oczywiście robiła to tylko dla zabawy bo w tym momencie nie było żadnej siły, która by ją przed spotykaniem się z nim uchroniła czy też powstrzymała. Obiecała sobie przecież, że w Hogwarcie przestanie żyć tylko książkami.
- Może i powinieneś ale jest równouprawnienie i nie tylko mężczyźni muszą się męczyć w takich sytuacjach.. - zaczęła cicho, podnosząc na niego spojrzenie. - Poza tym.. Chciałam się upewnić, że dobrze usłyszałam i i.. I tak... Też uwielbiam spędzać z Tobą czas.. Problemów? Innych niż to w co powinnam się ubrać albo żeby się nie spóźnić ewentualnie to nie, żadnych.  - kontynuowała zgodnie z prawdą. Mówiła równie cicho co on, zupełnie jakby była to największa tajemnica na świecie. Może nie była jego dziewczyną jeszcze ale miała nadzieję, że gdy poznają się jeszcze lepiej będzie to tylko kwestią czasu. Nie widziała sensu w poganianiu tego wszystkiego. Przede wszystkim dlatego, że nawet nie wiedziała jak. I tu właśnie objawiała się jej romantyczna strona osobowości.
- Ale Charlie.. Zdajesz sobie sprawę, że.. Um, ja nie mam wcale w takich rzeczach doświadczenia i czasem mogę powiedzieć albo zrobić coś głupiego i właściwie będziesz.. jakby to ująć.. Musiał mnie troszkę nauczyć?
Zapytała z nieco zawstydzonym uśmieszkiem. Chciała jednak być szczera w tym wszystkim od samego początku aż do końca. Po co miała kłamać, że miała kogoś wcześniej i z kimś się spotykała? Nie wiedziała jak zareaguje na pewne rzeczy i co właściwie przyjdzie jej prosto i naturalnie, a co takiego będzie ją zawstydzało. Dlatego właśnie była takim niepewnym gruntem pod stopami bo mógł spodziewać się w każdej chwili trzęsienia ziemi albo coś.
- Niemniej jednak podoba się wizja korepetycji od Ciebie, wiesz? A kto wie.. Czasem może uczennica zaskoczy swojego nauczyciela.
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Charles Wilson Pon 14 Kwi 2014, 22:55

Zrobiła się już całkowicie czerwona i skrzyżowała ręce na piersiach, a potem pokręciła głową. Cóż za zabawna istota. On sam przechylił głowę i przyglądał się jej z szelmowskim uśmiechem. Czyżby niezbyt dobrze radziła sobie z komplementami? Nie... w sumie całkiem nieźle. Jak na jego oko była rozbawiona. Z zaintrygowaniem uniósł swą brew i przechylił głowę jeszcze bardziej, dokładnie tak jak mają to w zwyczaju robić sowy.
- Dla mnie jesteś w pytkę. - podsumował z szerokim uśmiechem spuszczając na chwilę wzrok na swoje palce które już przymierzały się do ponownego bębnienia w stolik. Zabrał jednak dłonie pod blat splatając je w koszyczek i zaczął kręcić młynki kciukami podczas gdy spojrzenie szmaragdowych tęczówek znów spoczęło na jej twarzy. Kompletnie nie skomentował sprawy Nicolasa. Ten chłopak bardzo często spędzał mu sen z powiek, a jego brak spędzał mu sen z powiek jeszcze bardziej. Bał się, że przez jego śmierć Maja się załamie i przyjdzie jej coś strasznie głupiego do głowy. Była jego przyjaciółką, przynajmniej on ją za takową miał, więc nic dziwnego, że się martwił. Martwił się o swoich przyjaciół.
Z uwagą słuchał jej opowieści o zwierzątkach choć sam fanem zwierząt nie był. Zwierzęta odnosiły się do niego nieufnie, przynajmniej kiedy był w ludzkiej postaci. Wyjątek stanowiły dwie jednostki: Heniek- stara sowa, która kiedyś za bardzo przygrzmociła w szybę i od tamtego czasu ma jawne schizy i potrzebuje więcej czułości niż cokolwiek innego na świecie i Cesare - memorek który był bardzo cichy i zdawał się polubić Rudego. Dwa wyjątki potwierdzające regułę. Heniek nawet nie był wyjątkiem, miał jeden wielki uszczerbek w psychice, więc to się nie liczyło jako wyjątek. Dobrze, że chociaż listy dostarczał tak solidnie jak za czasów młodości inaczej musieliby zakończyć ich relację w dość przykry i drastyczny sposób.
- Mam memorka i starą sowę. Zwierzęta mnie nie lubią. Koty często mnie drapią, psy na mnie szczekają, a sowy nierzadko dziobią. Nie wiem czemu tak jest. Od dziecka tak było. - wzruszył ramionami, bo sam nie poznał rozwiązania tej zagadki do dnia dzisiejszego i nic nie wskazywało na to, ażeby takie rozwiązanie kiedykolwiek poznał. Wszystkie zwierzątka które miała panna Baldwin zgodnie nie znosiły jego Szkockiej gęby, więc coś musiało w tym naprawdę być.
- Tylko jej nie mów tego co powiedziałem, bo do końca życia będzie zdrabniać moje imię na każdy możliwy sposób. - niezaprzeczalnie kochał swoją siostrę. Bardzo. W zasadzie nigdy jej o tym nie powiedział i nic nie wskazywało na to, żeby jej powiedział, ale robił wszystko żeby czuła iż darzy ją pozytywnymi uczuciami. Od czasu do czasu nawet ją przytulał, niech ma.
Mina pełna zastanowienia sprawiła, że zacisnął wargi w wąziuteńką kreseczkę a zmarszczka na czole wyraźnie się pogłębiła. Zastanawiała się. Jak mogła się zastanawiać? Może to faktycznie dość problematyczna kwestia?
- Nie wiem czy okażę się dobrym nauczycielem w tej kwestii, ale będę się starał. - na jego wargach zatańczył łobuzerski uśmieszek podczas gdy on zdał sobie sprawę, że co nieco o dziewczynach wiedział. Jedną miał dość długo, ale za to dzięki niej nie umrze jako piegowaty prawiczek. Na tle swoich rówieśników był więc bardziej doświadczony niż by się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka.
- Chodź, wejdziemy jeszcze na chwilę do Trzech Mioteł, bo muszę odebrać prezent dla wuja. - widząc, że dokończyła jedzenie odłożył na srebrną tacę i jej zastawę, po czym odniósł ją uśmiechniętej właścicielce. Potem wrócił, pomógł jej grzecznie z płaszczykiem, sam założył swoją ramoneskę i ruszyli w kierunku Trzech Mioteł po butelkę miodu pitnego dla wuja Andrewa z okazji świąt.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by William Greengrass Nie 25 Maj 2014, 20:06

William był podłamany. Gdy otrzeźwiał następnego dnia po Święcie Założycieli natychmiast napisał do matki prosząc o pilne spotkanie i dlatego tez własnie siedział tu czekając na swoja rodzicielkę. Wyraźnie coś go gryzło. Marianna mówiła, że znienawidzi się za to co zrobił, ale nie myślał, że wyrzuty sumienia przyjdą tak szybko. A może był to raczej strach przed konsekwencjami? Pewnie jedno i drugie. Najgorsze było to, że dopiero co pozbierał się do kupy a wygląda na to, że zaraz znowu się rozsypie.
William Greengrass
William Greengrass
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 13/11/1996
Wiek : 27
Skąd : Greenock, Szkocja
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t690-william-greengrass

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Catherine Greengrass Nie 25 Maj 2014, 20:23

Ciche kliknięcie na środku ulicy Pokątnej oznajmiło pojawienie się Catherine. Jak zwykle prezentowała się nienagannie w dopasowanym, czarnym kostiumie, a jej kształtne wargi zostały podkreślone przy pomocy krwistoczerwonej szminki. Wysokie szpilki cicho stukały na bruku kiedy skierowała swoje kroki w stronę herbaciarni w której o spotkanie prosił jej jedyny syn. William rzadko ją o coś prosił dlatego była prawdziwie zaskoczona gdy ujrzała na parapecie jego sówkę z liścikiem. Nie mogła mu odmówić. Zawsze stawiała swoje pociechy na pierwszym miejscu, choć nie potrafiła tego okazać należycie. Mimo wszystko jednak pojawiła się i już od progu szukała znajomej czupryny swojego małego chłopca. Gdy tylko jej tęczówki natrafiły na jego osobę zaczęła powoli iść w tamtym kierunku. Jak zwykle poruszała się z gracją której nikt nigdy jej nie odmówił, a potem pochyliła się nad Willem cmokając powietrze tuż obok jego policzka.
- Co się stało, Williamie? - zapytała wprost zajmując miejsce naprzeciwko niego. Widziała na jego twarzy, że coś się stało. Nie wyglądał najlepiej. Wcale nie przypominał jej ukochanego, pewnego siebie chłopczyka. Czyja to wina? Czyjaś z pewnością. Instynkt rodzicielki podpowiadał jej, że to "zasługa" jakiejś blondyneczki. Jaki ojciec taki syn. Obaj mieli tendencję do tracenia zdrowego rozsądku w towarzystwie jasnowłosych panienek.
Catherine Greengrass
Catherine Greengrass
Czarownica


Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by William Greengrass Nie 25 Maj 2014, 21:11

Był tak zamyślony mieszając łyżeczką w swojej herbacie, że nie od razu dostrzegł, że Catherine pojawiła się w kawiarni, dopiero całus na powitanie wyrwał go z zamyśleń i poderwał na równe nogi.
- Witaj, matko - przywitał sie grzecznie i usiadł dopiero, kiedy zajęła miejsce przy stoliku.
- Muszę z Tobą porozmawiać. Napijesz się czegoś? - zapytał cicho cały czas unikając spojrzenia w oczy matki. Najzwyczajniej zawsze bał się tego spojrzenia. Zawsze miał wrażenie, że czyta w nim jak w otwartej księdze.
- Chodzi o Mariannę. - zaczął w końcu na chwilę unosząc wzrok na kobietę, ale zaraz znowu skupił się na swojej herbacie.
- Pokłóciliśmy się. Znowu. I ja już dłużej nie dam rady. Próbowałem, naprawdę próbowałem, wiesz przecież, ale nie ożenię się z nią. Nie zmusicie mnie do tego. - powiedział stanowczo posyłając matce krótkie, nienawistne spojrzenie. Naprawdę w tej chwili nienawidził Marianny bardziej niż kogokolwiek innego.
- Proszę Cię, porozmawiaj z ojcem. Niech skończy tę szopkę, albo sam to zrobię.
William Greengrass
William Greengrass
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 13/11/1996
Wiek : 27
Skąd : Greenock, Szkocja
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t690-william-greengrass

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Catherine Greengrass Pon 26 Maj 2014, 19:26

Napić się czegoś tutaj? Przez chwilę jej wargi zamieniły się w wąską kreskę, po czym uśmiechnęła się ciepło.
- Poproszę herbatę różaną. - powiedziała grzecznie chociaż każdy kto ją znał wiedział, że z jej filiżanki zniknie kilka łyków i w dodatku zrobi to tak umiejętnie, że jej rozmówca, w tym przypadku jej pierworodny, będzie przekonany o tym, że piła wszystko skrupulatnie. Tak naprawdę nie przepadała za herbatami. Lubiła mocną, kolumbijską kawę- obowiązkowo świeżo zmieloną. Nic innego jej nie smakowało, więc nic innego nie piła. W imię zasad. Patrzyła jak zamawia dla niej filiżankę tego obrzydlistwa, ale wciąż uśmiechała się grzecznie. Słysząc jego słowa odnośnie tej rosyjskiej dziwki którą zorganizował mu jego ojciec jedna z jej wyregulowanych, ciemnych brwi uniosła się nieco wyżej w wyrazie zaintrygowania. Cóż ta idiotka uczyniła tym razem? Marianna Vulkodlak zdecydowanie nie nadawała się na jego żonę. Zdaniem Catherine była zbyt... prosta. W jej przypadku kolor włosów to nie przypadek. Jej inteligencja zmieściłaby się w łyżeczce do herbaty. Hyperion jednak jak zwykle był pewien słuszności swojej decyzji. Gdyby choć raz zapytał swoją żonę o zdanie bez wahania wskazałaby mu córkę jego przyjaciela, Marca. Suzanne była z pewnością inteligentniejsza i z pewnością nie doszłoby do konfliktu interesów. Teraz taki konflikt niewątpliwie był. Vulkodlakowie byli pazernymi świniami. Jedna, w dodatku głupia dziewucha miała być przepustką do ich skarbca i wyniesienia firmy Michaiła na najwyższy poziom. I cóż z tego, że była ładna? Sama uroda nie wystarczy.
- Porozmawiam z nim, ale ty najpierw porozmawiasz z nią. Pójdziesz, przeprosisz za swoje zachowanie i będziesz jej unikał na wszystkie możliwe sposoby. Załatwię to. - obiecała stanowczym tonem w chwili gdy kelner stawiał przed nią herbatę. Uśmiechnęła się do niego, ale uśmiech ten był sztuczny i nie dotarł do oczu. Jak zwykle.
- Twój ojciec potrzebuje odrobiny czasu, żeby zobaczyć iż podjął pochopną decyzję. Vlkodlakowie potrzebują naszych pieniędzy, a my... My kiedyś próbowaliśmy zatuszować Twój romans z panną Fitzpatrick. Teraz kiedy sprawa całkowicie odeszła w zapomnienie powinien spojrzeć na sprawę z czysto ekonomicznego punktu widzenia. - wygłosiła swoją teorię na sam koniec wzruszając ramionami. Proszę bardzo jaki ten świat jest prosty w oczach Cat!
Catherine Greengrass
Catherine Greengrass
Czarownica


Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by William Greengrass Pon 26 Maj 2014, 20:26

Dobrze wiedział, że jego matka nie pija byle czego, ale zapytał z grzeczności. Sam tylko mieszał w swojej szklance albo obracał ja dookoła na spodeczku. Chętniej napiłby się Ognistej, ale nie chciał tego robic przy matce, poza tym herbaciarnia wydała mu sie odpowiedniejszym miejscem dla tej kobiety, niż Trzy Miotły. Zawsze ubolewał nad tym, że w tej wiosce nie ma miejsca na poziomie. W kwestii Marianny zgadzał się z matką w takim samym stopniu, w jakim zgadzali się co do jakości tutejszej herbaty. Od samego początku próbował przekonać ich, że Marianna nie jest dla niego odpowiednią kandydatką, ale nikt go nie słuchał. Nawet matka próbowała go przekonać, że wszystko się ułoży.
- Nie - zaprotestował gwałtownie. Nie miał zamiaru z nią rozmawiać, ani tym bardziej przepraszać. - Tego, że będę jej unikać możesz być pewna, ale nie będe z nią rozmawiać. Mamo... ja ją uderzyłem - spojrzał z żalem na kobietę. Nie dlatego, że żałował swojego czynu, a było mu przykro, że zawiódł swoją rodzicielkę. Pewnie nie musiał jej tego mówić, bo już dobrze to wiedziała i stąd prośba o to, żeby przeprosił Mariannę, ale sam nie mógł o tym wiedzieć.
- Ojciec potrzebuje odrobiny rozumu a nie czasu. Czasu miał wystarczająco, żeby przejrzeć na oczy. I przysięgam, jeśli on nie skończy tej farsy sam zażądam zwrotu pierścionka. I proszę Cię, nie rozmawiajmy o NIEJ. - wtrącił, gdy wymówiła nazwisko Claudii. Może wszyscy juz zapomnieli, ale Will dalej pamiętał. To co czuł do tej kobiety było czymś więcej niż tylko młodzieńczym zauroczeniem i nie prędko wykreśli ją ze swojego serca.
William Greengrass
William Greengrass
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 13/11/1996
Wiek : 27
Skąd : Greenock, Szkocja
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t690-william-greengrass

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Catherine Greengrass Pon 26 Maj 2014, 20:50

Rolą Catherine było przyklaskiwanie wszystkim pomysłom Hyperiona i wmawianie dzieciom, że tatuś robi to wszystko dla ich dobra. Gówno prawda. Robił to dla dobra siebie i swojej skrytki u Gringotta. Dobro dzieci nie było dla niego tak istotne jak było dla Cat. Nie mniej jednak na początku próbowała przekonać syna, że Vulkodlakówna jest odpowiednią kandydatką chociaż nie znosiła tej małolaty od pierwszego wejrzenia.
- To wyślesz list z jakąś ładną błyskotką. Przeprosisz ją Williamie, albo ja zrobię to w Twoim imieniu. - powiedziała stanowczym tonem którego zwykle używała przy wydawaniu poleceń swojej armii skrzatów i uniosła łyżeczkę, żeby zamieszać w swojej filiżance w tandetny wzorek ten brązowy sikacz nazywany przez tutejszych "herbatą różaną". Kolejne słowa młodzieńca sprawiły jednak, że łyżeczka wypadła jej z ręki, a ona podniosła na niego zagniewane spojrzenie.
- Nie tak Cię wychowałam. - syknęła podnosząc łyżeczkę, żeby zamieszać ten sikacz. Prawdę mówiąc była zawiedziona. Mocno zawiedziona. Zawsze spędzała ze swoimi dziećmi dużo czasu starając się wpoić im klasę i elegancję w każdej dziedzinie życia. Dotychczas mogła podziwiać owoce trudów tego wychowania i nigdy nie czuła się tak boleśnie zawiedziona jak teraz. Mały Willy przestał być mały i coraz bardziej upodabnia się do swojego autokratycznego ojca. Tyle, że Hyperion nigdy jej nie uderzył. Ranił boleśnie słowami i czynami, ale nigdy nie podniósł na nią ręki- nawet w największej złości.
- Musisz ją przeprosić za to uderzenie. - i chociaż zwykle nie była uprzejma i miła tak teraz była przekonana o swojej racji. To niedopuszczalne zachowanie- on musi sobie zdawać z tego sprawę. Przeprosiny tej rosyjskiej dziewuchy będą najboleśniejszą karą dla panicza Greengrassa.
- Załatwię to, Willy. - ucięła rozmowę stanowczym tonem, po czym obróciła swoją filiżankę bojąc się przyłożyć ją do swoich krwistoczerwonych warg.
- Opiekujesz się Christine? - zapytała wpatrując się uważnie w jego twarz.
Catherine Greengrass
Catherine Greengrass
Czarownica


Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by William Greengrass Pon 26 Maj 2014, 21:57

Czuł się naprawdę podle, gdy widział zawiedzioną twarz matki, a gdy łyżeczka wypadła jej z reki aż się wzdrygnął. Szczerze? Chyba wolałby oberwać po łbie od ojca zamiast tej krótkiej reprymendy. Racja, nie tak go wychowała, a on brał sobie głęboko do serca wszystko to, czego go nauczyła, ale wystarczyła taka jedna Marianna żeby zaprzepaścić lata trudów włożonych w jego wychowanie.
- Ja wiem, przepraszam. Nie chciałem... znaczy chciałem. Już dawno chciałem to zrobić, ale powstrzymywałem się. Od samego początku mnie prowokowała. Tylko czekała, aż się złamię, a wczoraj... wypiłem trochę - mruknął wpatrując sie w paskudny obrus na stole. Wiedział, że znowu powiedział za dużo, ale czuł, że musi jej o tym powiedzieć. Było to marne usprawiedliwienie, ale zawsze usprawiedliwienie.
- Naprawdę trochę. To ona była tak pijana, że ledwo trzymała się na nogach. Chciałem ją odprowadzić do zamku, zeby nikt nie widział jej w tym stanie, ale naskoczyła na mnie, zaczęla się odgrażać i nawet nie wiem kiedy podniosłem na nią rękę. Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale jeśli pójdę ją przeprosić znowu się pokłócimy. Znowu będzie mnie prowokować - przełknął głośno ślinę podpierając czoło ręką w taki sposób, by małym palcem otrzeć dyskretnie zabłąkaną w kąciku oka łzę. Nie żeby miał się rozpłakać. To była ta głupia łza, która czasem pojawiała sie w takich trudnych, nerwowych momentach, a której w żaden sposób nie da się przełknąć. Na pytanie o Christine pokiwał tylko głową wciąż wpatrując się w stół.
William Greengrass
William Greengrass
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 13/11/1996
Wiek : 27
Skąd : Greenock, Szkocja
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t690-william-greengrass

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Catherine Greengrass Wto 27 Maj 2014, 18:50

Marianna musiała być więc niezwykle irytującą młodą damą. Nic jednak nie zwalniało Williama ze spokoju i opanowania. Jak ma przejąć finansowe imperium i dziedzictwo Greengrassów skoro nie może wytrzymać kwadransa w towarzystwie blondwłosej idiotki? NO JAK? Catherine już sama nie wiedziała co ma z nim zrobić. Oczywiście tego po sobie nie okazała. Patrzyła na niego analitycznym wzrokiem jakby była w trakcie pasjonującej rozgrywki szachów o ile szachy mają pasjonujące rozgrywki.
- Uderzyłeś swoją PIJANĄ narzeczoną. Brawo synu. - sarkazm płynął z jej krwistoczerwonych warg podczas gdy ona znów zaczęła mieszać herbatę. W sumie to nawet zabawne, bo nie posłodziła jej chociażby połową łyżeczki. Nie przeszkadzało jej to jednak mieszać, prawda?
- Przeprosisz ją za swoje zachowanie. Bez dyskusji. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale to zrobisz. - koniec dyskusji, tyle w temacie. A spróbuje jej nie przeprosić. Wtedy pożałuje swojego zachowania jeszcze bardziej.
- Wracaj do zamku Willy. Opiekuj się siostrą. Porozmawiam z Twoim ojcem. Do zobaczenia. - to powiedziawszy wstała, znów cmoknęła powietrze przy policzku syna po czym skierowała się w stronę wyjścia stukając przy tym równomiernie swoimi wysokimi obcasami.
Catherine Greengrass
Catherine Greengrass
Czarownica


Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by William Greengrass Wto 27 Maj 2014, 20:23

Naprawdę wolał już chyba ciskanie gromami przez ojca niż to zawiedzione spojrzenie matki. nagle został sam. Na ojca nie miał co liczyć, Christine wolał nic nie mówić, bo znowu zacznie prawić mu kazania choć z drugiej strony zastanawiał się, czy może wyjątkowo nei złożyłaby mu gratulacji. No i matka, na która zawsze mógł liczyć odwróciła się od niego. I prawidłowo. Rozumiał ją i wiedział, ze ma rację, a mimo to było mu źle. Przytaknął znowu, kiedy po raz kolejny powtórzyła, ze ma przeprosić Mariannę. Zrobi to, nie ma innego wyjścia. Przeprosi ją i zaraz po tym zarząda zwrotu pierścionka bez wzgledu na to, czy ojciec poprze jego zdanie, czy nie. Gdy Catherine wstała, zeby się pożegnać William automatycznie podniósł się razem z nią by za chwile patzreć jak wychodzi. Nie pzoostało mu teraz nic innego jak tylko zapłacić za nieruszoną herbatę i wrócić do zamku, żeby odszukać ślizgonkę.
William Greengrass
William Greengrass
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 13/11/1996
Wiek : 27
Skąd : Greenock, Szkocja
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t690-william-greengrass

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Christine Greengrass Sob 06 Gru 2014, 12:31

- I to Cię tak bardzo przygnębia? - spytała, wciąż lekko nie rozumiejąc brata. Przecież chyba powinien być zadowolony z tego że już się nie kłócą?
- Jesteś pewien? Nie chcę żebyście się cały czas kłócili... - wymamrotała niepewnie, spuszczając wzrok na czubki swoich botków. Na początku naprawdę myślała że mogą stworzyć prawie że idealne małżeństwo... a potem wszystko zaczęło się sypać. I jej również z tego powodu było przykro.
Już po chwili razem w Willem przekraczali próg herbaciarni i zajęli miejsce gdzieś w rogu, po czym złożyli swoje zamówienia.
Christine Greengrass
Christine Greengrass
Klasa VII


Urodziny : 27/09/2006
Wiek : 17
Skąd : Greenock, Szkocja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t691-skrytka-pocztowa-christi

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot - Page 2 Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach