Herbaciarnia u pani Puddifoot

+13
Christine Greengrass
Catherine Greengrass
William Greengrass
Shay Hasting
Charles Wilson
Elijah Ward
Alice Mickey
Mistrz Gry
Rosalie Fitzpatrick
Nancy Baldwin
Florence Svensson
Nora Vedran
Konrad Moore
17 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Konrad Moore Pią 19 Kwi 2013, 20:04

Herbaciarnia u pani Puddifoot oferuje:


* HERBATY CZERWONE:

Aksamitny pocałunek - 2G
Słodki Pu-erh z żurawiną, porzeczką i malinami.

Ognisty smok - 2G
Mieszanka herbat Pu-erh i Rooibos wzbogacona ananasem, jabłkami, truskawkami i pomarańczą.

Uczniowski dar - 1G
Wyważona mieszanka herbaty pu-erh a także owoców truskawki i papai.


* HERBATY ZIELONE:

Green twist - 1G
Aromatyczna mieszanka Senchy z kawałkami pomarańczy, kakaowca, szafranu, goździków i kardamonu.

Sencha Wiśnie w Rumie - 1G
Słodka i delikatnie eteryczna herbata zielona.

Ginger & Lemon - 2G
Zielona hebrata z dodatkiem imbiru i cytryny.


* HERBATY BIAŁE:

Laponia - 2G
Mieszanka zielonej Senchy i białej herbaty Pai Mu Tan z dodatkami.

Truskawka Lichee - 2G
Doskonała i widowiskowa herbata biała rozkwitająca niczym prawdziwy kwiat.

Fanaberia
Biała herbata z pełnymi pąkami róży i kawałkami pomarańczy.
Konrad Moore
Konrad Moore
Minister Magii


Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nora Vedran Nie 19 Maj 2013, 19:29

Naprawdę nie sądziła, że po jednej nocy spędzonej niemal wyłącznie na parkiecie będzie aż tak zmęczona. A jednak, gdy obudziła się po kilku godzinach snu, wiedziała, że nie będzie w stanie znów się tak bawić. Ku jej rozpaczy, stopy bolały znacznie bardziej, niż powinny, w związku z czym o kolejnej potańcówce mogła co najwyżej tylko pomarzyć. Więc marzyła, opuszczając mury szkoły i zamiast na festyn, kierując się ku spokojniejszej części Hogsmeade.
Gdy większość tutejszych bawiła się na jarmarku, niebywale łatwo było znaleźć sobie miejsce w jednej z lokalnych knajp. Na dzisiejszy wieczór Nora upatrzyła więc sobie herbaciarnię. To najlepsze miejsce, w którym mogłaby nadrobić zaległości prasowe i, co ważniejsze, listowne. Zwłaszcza jeden list wymagał natychmiastowej odpowiedzi. Jeden szczególny list.
Wślizgnęła się do środka i zajęła zaciszny kąt herbaciarni. Wprawdzie stolik, przy którym się rozgościła, przewidziany był raczej na więcej sztuk niż jedną, teraz jednak, gdy nie było tłumów, nikt nie powinien wyrzucać jej zajęcia zbyt wiele miejsca. Odkładając torbę na bok rozsiadła się więc wygodnie i rozłożyła na blacie ostatni numer Proroka, dwóch tygodników - w tym jednego chorwackiego - jednej gazety o tematyce medycznej (przysyłanej jej regularnie przez tatę) i listy. Stosik spiętych przesyłek, które raz czytane, oczekiwały kolejnej lektury. I odpowiedzi.
A jednak nie mogła się do tego zabrać. Odwlekając moment, gdy będzie zmuszona wziąć się do pisania, złożyła zamówienie (tego dnia uwiódł ją Aksamitny Pocałunek) i zamyśliła się.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Florence Svensson Nie 19 Maj 2013, 19:58

Nawet jeśli Florence nie uczęszczała do Hogwartu, tak nie widziała żadnych przeciwwskazań by nie zawitać na odbywający się festyn. Wszystko wzięło się z tego, że nie miała ochoty spędzić kolejnego dnia nad książkami, a że do jej rąk dostało się zaproszenie, po dłuższej chwili namysłu postanowiła ruszyć swoje chude cztery litery poza Londyn. Poza tym była ciekawa czy wszystkie nieprzychylne opinie na temat coraz to nowszych uczniów się sprawdzają.
W ostateczności po wycieńczającym spacerze postanowiła udać się do herbaciarni u pani Puddifoot. Przypomniała sobie bowiem, że ostatnim razem gdy tu była, wyjątkowo posmakowała jej jedna z herbat, dlatego już przy samym wejściu omiotła spokojnym spojrzeniem salę, zamówiła sobie herbatę (truskawkową lichee) i zajęła wolne miejsce, gdzieś w rogu pomieszczenia. W oczekiwaniu na zamówienie zdążyła kilka razy przyjrzeć się potajemnie każdej osobie z osobna. Jednak najbardziej zaciekawiła ją siedząca przy sąsiednim stoliku dziewczyna a raczej chorwackie czasopismo schludnie położone obok sterty papierków i świeżego Proroka.
- Chorwatka? Piękne miejsce - posłała jej ciepły uśmiech, a zarazem przepraszający za to, że przeszkodziła jej w rozmyślaniu.
avatar
Florence Svensson
Nieaktywny


Urodziny : 20/12/1991
Wiek : 32
Skąd : Upssala, Szwecja
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nora Vedran Nie 19 Maj 2013, 20:09

W innych okolicznościach być może faktycznie byłoby za co przepraszać - bo niby przyszła w konkretnym celu, niby powinna zrobić to, co sobie zamierzała i niby nikt nie powinien jej w tym przeszkadzać. Niby. Bo w tej chwili wszystko, co odwlekało moment odpisywania na listy - zwłaszcza ten jeden list - było w cenie. Słysząc więc pytanie - skierowane chyba do niej, gdyż tylko ona siedziała w tej części herbaciarni - drgnęła lekko i, spoglądając ku nieznajomej, uśmiechnęła się lekko. Los zdecydowanie jej dziś sprzyjał.
- Chorwatka - przytaknęła, przekręcając się nieco w stronę starszej od siebie dziewczyny. - Och, i rzeczywiście, jest tam całkiem uroczo. Tylko gorąco. - Roześmiała się cicho. To w gruncie rzeczy nie było przecież jej zdanie. Ona w Chorwacji się urodziła, była przyzwyczajona do wysokich temperatur. A jednak tak twierdzili turyści. Że gorąco. Cóż, być może.
Nie bardzo wiedziała, jak zagaić dalszą rozmowę - a przecież pragnęła jej jak niczego innego. Im dłużej będą rozmawiać, tym później sięgnie po listy. To zaś było ważne. Bardzo, bardzo ważne - by sięgnąć po nie jak najpóźniej. Bo gdy wreszcie to zrobi, gdy otworzy ten jeden, jedyny nieczytany list spośród wszystkich, wtedy dzień będzie musiała spisać na straty, wiedziała o tym.
- A ty - nie na festynie? - Ostatecznie chwyciła się najbardziej aktualnego tematu. - Z tego, co wiem, niebawem zaczyna się potańcówka. - Uśmiechnęła się szeroko. W gruncie rzeczy większość jej znajomych była właśnie tam, Vedran miała więc prawo podejrzewać, że podobnie jest z innymi. W gruncie rzeczy jarmark tego typu nie trafia się na co dzień.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Florence Svensson Nie 19 Maj 2013, 20:22

Szwedce zdarzało się być spostrzegawczą, jak teraz. Doskonale widziała wcześniejsze zachowanie dziewczyny i to, jak niechętnie sięga po stertę listów, ale to nie była jej sprawa, więc nie miała jak na razie zamiaru pytać czy coś się stało. W końcu też mogła się mylić i błędnie zinterpretować zachowanie Nory.
- Ach, turyści. Byłam tam na wakacjach i nie narzekałam na pogodę, nawet żałowałam w pewnym momencie, że w Szwecji nigdy nie będzie tak wysokich temperatur. - powiedziała, kierując wzrok na kelnerkę, która przyniosła za jednym zamachem zamówienie i studentki, i uczennicy. Z uśmiechem na twarzy podziękowała, po czym chwyciła ostrożnie filiżankę w dłoń, na moment zawieszając wzrok na niemal przeźroczystej cieczy, rozkoszując się jej przyjemnym zapachem.
- Właśnie stamtąd wracam. Nie przepadam za takim zbiorowiskiem ludzi, ale... mogłabym o to samo zapytać Ciebie. - ponownie przeniosła zaciekawione spojrzenie na Puchonkę - Czemu siedzisz tutaj sama a nie ze znajomymi czy z chłopakiem? - Florence doszła w myślach do wniosku, że ma na uniwersytecie dziewczynę bardzo podobną do aktualnej rozmówczyni. I również pochodziła z Chorwacji, jednak ona nie zamieniła z nią więcej niż kilku zdań na krzyż.
avatar
Florence Svensson
Nieaktywny


Urodziny : 20/12/1991
Wiek : 32
Skąd : Upssala, Szwecja
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nora Vedran Nie 19 Maj 2013, 20:32

To zabawne, jak niewiele było trzeba, by nawiązać nową znajomość. Jedna gazeta i odrobina dobrej woli z obu stron. Oczywiście, przeszkodą zawsze mogła być nieśmiałość - ale Vedran nigdy specjalnie nieśmiała nie była, a i nieznajoma najwyraźniej także nie wzbraniała się przed rozmowami z nieznajomymi. I dobrze. Dobrze, bo dzięki temu mało atrakcyjny wieczór mógł stać się nieco przyjemniejszy.
- Szwecja! - Uśmiechnęła się szeroko. - Mój tata często tam bywa. Miał mnie kiedyś zabrać ze sobą, ale... - Wzruszyła lekko ramionami bez cienia żalu. Ot, przyzwyczaiła się, że wiele ich planów nigdy nie wypali. - Nie wyszło.
Odbierając z rąk kelnerki swe zamówienie, pochyliła się nad szklanką i przez chwilę rozkoszowała tylko zapachem. W takich chwilach doceniała likantropię. Oczywiście, to wciąż była klątwa a nie żaden dar, ale miała swoje plusy. Chociażby - węch. Ludzie tylko czuli zapachy. Ona przesiąkała nimi do cna, wychwytywała najdrobniejsze niuanse. I to było piękne.
Ostatecznie pociągnęła z naczynia ostrożny łyk i zerknęła ku nieznajomej. Na jej słowa roześmiała się cicho.
- Żeby siedzieć z chłopakiem, trzeba go najpierw mieć. A jeśli chodzi o znajomych... Większość faktycznie jest na jarmarku, na który ja już nie byłam w stanie iść. - Uśmiechnęła się szerzej. - Powiedzmy, że wczorajszej nocy trochę przegięłam z podbijaniem parkietu.
Jak gdyby w tej chwili przypominając sobie o bólu nóg, rozprostowała je pod stolikiem, w między czasie niespiesznie popijając swój napar. Bystrym spojrzeniem lustrowała współrozmówczynię sponad brzegu szklanki.
- Nie uczysz się w Hogwarcie, prawda? - zapytała w pewnej chwili. - Nie kojarzę cię ze szkoły. - Teoretycznie nie byłoby to nic dziwnego nawet wtedy, gdyby dziewczyna była jednak uczennicą. Z drugiej strony jednak Vedranówna słynęła z tego, że znała większość uczniowskiej braci - przynajmniej z widzenia.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Florence Svensson Nie 19 Maj 2013, 20:50

Svensson jako otwarta na znajomości dusza, mimo że tego nie widać na pierwszy rzut oka, uśmiechnęła się szerzej słysząc słowa dziewczyny na temat jej rodzinnego kraju.
- Jak tylko tam wrócę, to zapraszam. - odparła zupełnie poważnym tonem głosu, szybko dodając - Jeśli nie przeszkadzają Ci ludzie mówiący w bardzo dziwnym języku. - o tak. Florence zdawała sobie sprawę, że dla wielu osób jej język jest wyjątkowo dziwny i pokręcony, jakby wzięty całkowicie z innej planety. Inni z kolei uważali szwedzki za bełkot, a ona... cóż mogła poradzić? Teraz zaprzestawała nawet czytania książek w ojczystym języku, za co pewnie od razu zostałaby zganiona przez rodzinę.
Jasnowłosa napiła się przestudzonej herbaty, dosiadając się do Puchonki. Swoje zachowanie wyjaśniła tym, że wokół pełno było podsłuchujących ludzi, a później przyglądnęła się z niedowierzaniem dziewczynie znad filiżanki.
- Może po prostu jesteś zbyt wybredna? - spytała na początku spokojnie, delektując się swoją herbatą - Zrób sobie ciepłą kąpiel, powinno pomóc, jeśli nie chcesz się truć ziółkami albo jakimiś suplementami. - odstawiła naczynie ostrożnie na stół, prostując się na krześle. Jednak sterta nieodpakowanych listów nadal nie dawała jej spokoju, co Nora mogła łatwo zauważyć, zwłaszcza gdy po zadanym przez nią pytaniu, Szwedka początkowo wpatrywała się w nią nieco ogłupiała.
- Aż tak to widać? - westchnęła - Jestem studentką, a wcześniej uczyłam się w Beauxbatons. - zastukała mimowolnie zadbanymi paznokciami w stolik, ponownie rozglądając się po otaczających ją ludziach.
avatar
Florence Svensson
Nieaktywny


Urodziny : 20/12/1991
Wiek : 32
Skąd : Upssala, Szwecja
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nora Vedran Pon 20 Maj 2013, 12:13

Och, tak. Dziwny język. Faktem było, że języki skandynawskie były... specyficzne. Wystarczyło spojrzeć na niektóre słowa - jedne zajmowały więcej niż całe zdania. Z drugiej strony jednak Nora była typem podróżniczki - jak chyba każdy w jej rodzinie - i trzeba było znacznie więcej niż nietypowy język, by zrazić ją do podróży.
- Jeszcze pożałujesz tej propozycji - roześmiała się. - Potrafię być bardzo absorbująca.
Gdy dziewczyna dosiadła się do niej, Vedranówna przekręciła się tak, by siedzieć przodem ku niej. Sącząc niespiesznie aromatyczną herbatę w ostatniej chwili cofnęła się od kubka, zapobiegając tym samym efektownemu opluciu się, gdy parsknęła śmiechem na kolejne pytanie.
- To oczywiste, że jestem. - W jej oczach lśniło rozbawienie. - Ale wolę być zbyt wybredna niż umawiać się z kimś tylko po to, żeby się umawiać. - Wzruszyła lekko ramionami. - Nie potrzebuję chłopaka tylko po to, żeby był.
Na kolejne słowa skinęła lekko głową.
- Jasne, że nie mam zamiaru. Zresztą, to akurat samo przejdzie. Od bólu nóg i zmęczenia nikt jeszcze nie umarł.
Zainteresowanie dziewczyny listami nie umknęło uwadze Nory. Starannie spięty stosik nawet nie wiedział, jaką ciekawość budził! Przy czym prawda była taka, że to były zwykłe listy. Od mamy - czasem zdarzało jej się pisać - od taty, od brata i znajomych z chorwackiego podwórka. Nic szczególnego. Tylko jeden był inny - ale tylko dla Nory. Bo przecież treścią się nie różnił. Tylko nadawca był ważniejszy, niż pozostali.
- Na uniwerku? - zapytała, gdy tamta przedstawiła się jako studentka. - Moja siostra tam studiuje. A jeśli chodzi o to... - Ruchem głowy wskazała na listy, ostatecznie dając znać, że ciekawość studentki nie była tak łatwa do przeoczenia, jak może być powinna. - Zaległości z dwóch tygodni. Nic szczególnego.
Och, to jasne, że nie mówiła całej prawdy. Ale jak mogłaby? Nie miała w zwyczaju zwierzać się komuś, kogo dopiero poznała - niezależnie, jak osoba ta byłaby sympatyczna.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Florence Svensson Pon 20 Maj 2013, 13:55

Florence poprawiła opadające jej na twarz poskręcane kosmyki blond włosów, zarzucając je niedbale na plecy, a później wbiła spojrzenie w swoją rozmówczynię, będąc wychowaną w duchu kultury i utrzymywania kontaktu wzrokowego z drugą osobą. Jasne, że czasami odwracała spojrzenie, ale to było chyba normalnym zjawiskiem. Poza tym takie ciągłe wpatrywanie się w kogoś jak w obrazek mogłoby świadczyć o jakimś zaburzeniu na podłożu psychicznym, czego nikt raczej nie chciał. Szwedka odganiając głupie dywagacje, ujęła ponownie w dłoń ucho filiżanki, drugą dłonią z kolei łapiąc ją od spodu, jakby obawiała się, że zaraz wypuści naczynie na ziemię.
- Nie martw się, jestem cierpliwa do tego stopnia, że nawet mój młodszy przyszywany brat mnie nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. - stwierdziła zgodnie z prawdą, a na myśl o Joelu robiło jej się jakoś cieplej na sercu. Przypomniała sobie wszystkie pozytywne i negatywne chwile spędzone z nim, lecz z perspektywy czasu musiała przyznać się sama przed sobą, że nawet te negatywne stawały się miłymi i zabawnymi chwilami. A mimo wszystko właśnie to ten dzieciak był dla niej największym wsparciem.
Przy odpowiedzi Nory na zadane przez nią pytanie, pokiwała twierdząco głową. Pierwszym co wyłapała było to, że najprawdopodobniej poprawiła dziewczynie humor, drugim - odzyskanie wiary w ludzkość. Bowiem do tej pory spotykała się z dziewczynami, które umawiały się z kimś dla zabicia czasu. Kwestii ich związków nawet nie próbowała podważać, uznając, że to nie jej cyrk, więc również nie jej małpy. Ona sama była singlem, czasem nie wiedziała czy się cieszyć czy płakać z tego powodu, bo jak wiadomo każdy potrzebował od czasu do czasu drugiego trzydzieści-sześć i sześć obok siebie, ale mimo to do tej pory uważała, że płeć męska nie była żadnym powodem do poruszania kanalików łzowych. W swoim życiu była może w dwóch związkach, przy czym ten drugi wydawał się być poważniejszym. Przynajmniej z jej punktu widzenia, a że skończyło tak jak się skończyło, Florence trzymała mężczyzn na dystans. Nie mając nic do dopowiedzenia w tym temacie, skupiła się na dalszej rozmowie z Puchonką, starając się także nie zwracać uwagi na stertę zaklejonych i poskładanych idealnie w kupkę listów.
Svensson w tym celu utkwiła na moment wzrok w filiżance, podziwiając rozmaite wzorki i pozłacania, a później dopiła herbatę do końca, odstawiając ją na spodek. Założyła nogę na nogę, przypatrując się dokładniej dziewczynie po jej słowach. Miała siostrę na uniwersytecie? Florence chcąc upewnić się, że nie pomyliła się co do swoich przeczuć, odparła:
- Ana Vedran? - uśmiechnęła się przy tym nikle, wyraźnie zaskoczona spostrzegawczością uczennicy. Widać musiała jeszcze popracować nad ukrywaniem zainteresowania, bo jak na razie kiepsko jej szło, bądź trafiła na przeciwniczkę równą sobie.
- Wybacz. Ale wyglądałaś na początku tak, jakby od tych kopert zależało Twoje życie a moment ich otwarcia chcesz odwlec jak najdłużej się da... - usprawiedliwiła się pół żartem, pół serio, krzyżując ręce pod piersiami.
avatar
Florence Svensson
Nieaktywny


Urodziny : 20/12/1991
Wiek : 32
Skąd : Upssala, Szwecja
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nora Vedran Pon 20 Maj 2013, 19:01

Nora natomiast mężczyzn nie trzymała - a przynajmniej nie było to jej intencją. Bo z Nory było dziecko niebywale spragnione bliskości i miłości. Tęskniła za tym, by czuć się potrzebną dla kogoś więcej, niż tylko swojego rodzeństwa. Chciała wiedzieć, jak to jest mieć kogoś, kto gotów byłby przybiec w środku nocy na jej jedną, cichutką prośbę. Sęk w tym, że nie była gotowa wszystkiego dla tego poświęcić. Nie była gotowa wyrzec się siebie czy godzić na kompromisy - tylko po to, by być trochę szczęśliwą. Bo ona chciała być szczęśliwą w pełni. Więc czekała. Na księcia. Na kogoś, kto prawdopodobnie nie istniał. Oczywiście, z czasem pewnie czekać przestanie - gdy już będzie zbyt zmęczona wypatrywaniem niemożliwego. Ale teraz? Teraz była jeszcze idealistką. Teraz wciąż miała nadzieję, że gdzieś tam wędruje ta jej nieszczęsna druga połówka, z którą może kiedyś się odnajdą.
W każdym razie, ten temat nie wymagał już chyba rozwinięcia. Czekały natomiast inne.
- Bingo! - Uśmiechnęła się szeroko. A więc jednak były trochę podobne! - Żyje jeszcze, nie wiesz? Od kiedy zabunkrowała się na tej nieszczęsnej uczelni słuch o niej zaginął - parsknęła cichym śmiechem. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Niby wciąż łączyła je siostrzana miłość, niby Żółta wciąż uważała, że jej siostra jest jej najlepszą kumpelą, ale teraz, gdy nie chodziły już razem do Hogwartu, nagle czas, który mogłyby spędzać razem, jakby się skurczył. Oczywiście, nie było w tym nic innego. Porywając się na aurorstwo Ana sama na siebie podpisała wyrok. Podobnie uczynić zamierzała też Nora - z tym, że idąc na medycynę. I choć było to całkiem naturalne, to jednak trochę przykre. Puchonce brakowało spontanicznych, nocnych wypadów w miasto i objadania się lodami czekoladowymi w namiocie z kołdry.
- Wybaczam. Ale w sumie to prawda. - Wzruszyła lekko ramionami. Na całkowitą szczerość z pewnością nagle jej się nie zbierze, ale z drugiej strony... Co jej szkodzi choć trochę z siebie wyrzucić? Może będzie lepiej. Może łatwiej. A jeśli nie, to przynajmniej będzie mogła powiedzieć, że próbowała.
Sięgnęła po stosik listów i rozpięła go. Odstawiając szklankę z ostatnimi dwoma łykami herbaty przekładała koperty jedną po drugiej.
- Mama. Pisze od święta, a kiedy już to robi, czuję się, jakbym czytała raport, nie list od rodzicielki. - To dziwne, że w jej głosie nie było żalu. Tylko, że skąd miał być? Miała już szesnaście lat, to wystarczająco dużo czasu, by się przyzwyczaić. - Tata. Tu jest trochę lepiej. Standardowe czułości plus trochę marudzenia na pracę. Generalnie to, co zwykle. Luka, mój brat. - Mimowolnie uśmiechnęła się szeroko. - Same głupoty, ale przynajmniej wiem, że nie pisze dlatego, że wypada, tylko dlatego, że chce. Natomiast to... - Kilku kopert nie opisując, gdyż najwyraźniej nie były tak istotne, odłożyła je, w dłoni pozostawiając ostatnią. - To już zupełnie inna bajka.
Przez dłuższą chwilę spoglądała w zamyśleniu na trzymany pakunek. Koperta była nieco bardziej wypchana niż poprzednio, co sugerowało znacznie więcej czytania, może także jakieś zdjęcia w załączniku. Widać było, iż była już otwarta, a jednak Vedranówna nie wiedziała, co jest w środku. Za pierwszym razem stchórzyła i nie zapowiadało się, by za drugim razem łatwiej było jej przemóc się i wreszcie przeczytać list.
- To... trochę skomplikowane.
To nie jest skomplikowane, głupia. Po prostu dałaś dupy. Tak, chyba rzeczywiście to nie było skomplikowane. Po prostu popełniła błąd. Po prostu powiedziała coś, czego nie powinna, zakończyła coś, czego nie powinna. To bardzo proste.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Florence Svensson Pon 20 Maj 2013, 19:33

Złotowłosa uśmiechnęła się szeroko, gdy tylko Nora potwierdziła jej przypuszczenia a dołeczki, które robiły jej się podczas uśmiechu uwydatniły się nieco bardziej niż do tej pory. Jednak zniknęły równie szybko co się pojawiły.
- Żyje, żyje i ma się chyba dobrze, niestety nie znam jej aż tak, żeby Ci cokolwiek powiedzieć, ale przy okazji powiem, żeby się odezwała. Jeśli chcesz. - zaproponowała, dodając na koniec dwa najbardziej bezpieczne słowa na świecie. Florence nie miała zamiaru się narzucać czy też przypadkiem spełniać powiedzenia, że dobrymi chęciami piekło było wybrukowane. Jeśli chcesz. Ten zwrot zostawiał pewne zaplecze dla drugiej strony. Bo skąd ona mogła wiedzieć po tych dwóch zdaniach i jednym uśmiechu, że Nora sobie tego życzy? Później dziewczyna została zbita z pantałyku, czego jednak nie pokazała po sobie. Siedząc tak ze skrzyżowanymi rękami, obserwowała uważnie, ale dyskretnie zarazem, zachowanie Puchonki. Przez całe swoje życie dopiero teraz nauczyła się, żeby zwracać uwagę na takie pierdoły jak na przykład mowa ciała, drobne gesty czy zmiana tonu głosu, bo dzięki temu można było uniknąć wielu nieprzyjemności chociażby. Oparła się wygodnie o miękkie obicie krzesła, słuchając z zaciekawieniem słów dziewczyny, a odpowiedź w zasadzie miała już przygotowaną chwilę temu.
- Przynajmniej do Ciebie piszą i nie mają Ci za złe tego, że postawiłaś na swoim i opuściłaś rodzinny kraj, żeby studiować w Londynie. - posłała jej wymowne spojrzenie. Chcąc nie chcąc, do tej pory Szwedka była w większej mierze uzależniona od matki. Odkąd zginął jej ojciec, zamknęła się w sobie, wpadła w bulimię prześladowana manią na punkcie chudości, później jej matka zadecydowała za nią, że będzie uczyć się w Beauxbatons, szkole robiącej z mózgu sieczkę na dłuższą metę, i podczas jednej z przerw świątecznych przy obiedzie szanowna rodzicielka obwieściła, że ponownie bierze ślub, bo znalazła jej zastępczego tatusia z dzieckiem na doczepkę. Do dzisiaj dokładnie pamięta tamten dzień, jak i dzień kiedy poznała George'a i Joela. A najbardziej bolesnym było chyba to, że matka nigdy nie liczyła się z jej zdaniem. Z kolei szacunek do ojczyma narodził się wtedy, gdy poparł jej decyzję wyjazdu na studia... wyrwana z zamyślenia, popatrzyła ponownie na pozostałą stertę listów.
- Rozumiem. - odparła spokojnie, czując w kościach, że jest to dla Puchonki temat tabu. Dlatego nie ciągnęła tego tematu. W końcu znały się od kilku minut a jeśli dziewczyna chciałaby o tym porozmawiać to Florence na pewno była pierwszą osobą na jej liście. Mimo, że podobno z nieznajomymi bywa lżej.
avatar
Florence Svensson
Nieaktywny


Urodziny : 20/12/1991
Wiek : 32
Skąd : Upssala, Szwecja
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nora Vedran Pon 20 Maj 2013, 19:54

Och, a więc obie miały tak wspaniałe mamy! Chociaż, z drugiej strony, Luciji Vedran nie powinno się wystawiać oceny tak szybko. Nie powinno się, jeśli się jej nie znało. Bo Lucija... W gruncie rzeczy była chyba dobrą kobietą. I chyba kochała swoje dzieci. Tylko, chyba, nie umiała tego pokazać. Po prostu sobie nie radziła - bo nikt jej nie nauczył. Oczywiście, to skutkowało powtarzalnością historii - bo teraz ona nie uczyła tego swoich dzieci, one zaś nie nauczą swoich i tak dalej. Ale to nie była jej wina. Na pewno nie była. Nora w to wierzyła. Musiała wierzyć. Ale to nie było trudne, bo, w ogólnym rozrachunku, nie była przecież sama. Miała Anę, Lukę i Noah. I może dlatego stosunkowo łatwo przychodziło jej wybaczyć matce wszystkie niedociągnięcia. Może. A może po prostu skrupulatnie wszystko gromadziła, by pewnego dnia dojść do wniosku, że to trwa zbyt długo. I że nic nie usprawiedliwia obojętności wobec własnych dzieci - nawet własna przeszłość.
- Och, jasne. Przypomnij jej, że w przeciwieństwie do podręczników, są takie stworzenia na ziemi, do których warto byłoby się czasem odezwać. - Potrząsnęła lekko głową z rozbawieniem. Gdyby to było możliwe, już dawno temu stanęła by na progu uczelni, osobiście przypominając Anie o swoim istnieniu. Ale był Hogwart. Jej własne obowiązki. Ekspedycja musiała zaczekać.
Przechwytując spojrzenie studentki odpowiedziała przepraszającym uśmiechem.
- Przykro mi. Nie wiedziałam, że ostatnimi czasy coraz trudniej spotkać człowieka o normalnej sytuacji rodzinnej. - Wzruszyła lekko ramionami. - Wiesz, miłość, pamięć, tęsknota. Bo moi... Fakt, piszą. Nie mają za złe. Ale to wciąż tylko listy. I z każdym kolejnym jest coraz bardziej formalnie.
- Nie, nie rozumiesz - rzuciła cicho, a gdy zorientowała się, jak agresywnie mogło to zabrzmieć, uniosła ręce w obronnym geście. - Nie mam na myśli nic złego. Chodzi o to, że ja sama nie rozumiem, więc nie wierzę, że ktoś inny może. - Uśmiechnęła się, choć tym razem ze zrezygnowaniem. - Ale to nie ważne. To nie jest temat na dziś. - Na dziś wystarczy mi, że cały wieczór będę musiała pisać zupełnie co innego, niż bym chciała. Ale to później. Pod kołdrą. Skryta przed ciekawością. Nie tu.
W chwili niezręcznej ciszy jednym haustem dopiła ostatnie łyki chłodnej już herbaty. Potem chciała właściwie coś jeszcze powiedzieć, podtrzymać rozmowę, by rozstały się w przyjemniejszej, bardziej radosnej atmosferze, ale... Nie wyszło. Tak po prostu. Coś pękło.
Westchnęła cicho.
- Przepraszam cię, ale będę lecieć. - Uśmiechnęła się przepraszająco wstając i zbierając swoje szpargały. Kiedy zaś wszystko znów znalazło się w torbie, raz jeszcze rzuciła okiem na dziewczynę. - Też idziesz czy...?
Ostatecznie wyszły razem, a nim ich drogi się rozeszły, zdążyły się jeszcze wymienić imionami, by przy kolejnym spotkaniu nie musieć zwracać się do siebie bezosobowo.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nancy Baldwin Pią 14 Cze 2013, 12:50

Niemałe było zdziwienie Nancy, kiedy otrzymała list od matki Jamesa. Słowa Rosalie Scott odbijały się echem w jej głowie przez cały wczorajszy wieczór, długo po tym jak jej czarna sowa odleciała już do Londynu. 
Pismo było schludne i śliczne, nawet ona nie miała tak zgrabnej ręki, choć pisała wiele i ludzie zawsze chwalili jej charakter pisma. Dziewczyna zamknęła list w podręczniku do Transmutacji i postanowiła nie powiedzieć o tym nikomu, szczególnie Polly, Jamesowi i Cherry.
Kiedy w piątkowe popołudnie musiała spławić po Zielarstwie swoją siostrę i przyjaciółkę, znowu czuła się okropnie, ale mus to mus. Pognała do dormitorium aby zrzucić z siebie szkolną szatę i ubrać się wygodniej. Ubrała szkolną spódniczkę od mundurka, jasną, bawełnianą bluzeczkę z koronkami i płaskie, czarne pantofle. Zarzuciła na ramię skórzaną torebkę i opuściła szkołkę.
Konfrontacja z matką Scotta oznaczała, że niedługo będzie musiała powiedzieć rodzicom, bo Rosalie pewnie będzie chciała się z nimi skontaktować. A wtedy, krótko mówiąc, ona i James mają przewalone. Tak dosłownie.
Stawiła się w umówionym miejscu pięć minut przed czasem. Przygładziła włosy, które spływały po jej plecach prawie do samego tyłka i nacisnęła na klamkę. Drzwi ustąpiły i Nancy stawiła się na umówionym miejscu. Rozejrzała się dookoła z lekko zdezorientowaną miną. O tej porze znajdowała się tutaj garstka ludzi. Rozpoznała ją, tylko dlatego, że miała równie ciemne włosy co James i te oczy... 
- Pani Scott? - Zagaiła, nachylając się minimalnie nad stolikiem, przy którym siedziała zamyślona kobieta. Nancy nie miała pojęcia czy ją widziała u wejścia. Kiedy Gryfonka zorientowała się, że tak bliska konfrontacja z jej przedziwnymi oczami może wystraszyć kobietę, odsunęła się o kroczek do tyłu. - To ja, Nancy. Ta, do której wysłała pani sowę. 
Usiadła na krześle naprzeciwko czarownicy. Przewiesiła swoją brązową torebkę na oparciu krzesła i uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- Nie sądziłam, że James pani powiedział.. I to tak szybko, sam dowiedział się kilka dni temu. Sprawiał wrażenie, że chce jak najszybciej pozbyć się problemu, a nie informować o tym rodzinę.. - spuściła głowę, wbijając wzrok w blat. Wstyd jej było. 
Oczywiście nie miała bladego pojęcia, że Rosie nie przyszła tutaj rozmawiać o ciąży, o której de facto, nie wiedziała.
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Rosalie Fitzpatrick Pią 14 Cze 2013, 14:05

Ubrana w granatową, elegancką garsonkę Rosalie siedziała przy jednym z drewnianych stoliczków popijając Truskawkę Lichee z porcelanowej filiżanki. Większość jej czarnych loków skryta była pod gustownym kapeluszem, którego krawędź opleciona była kremową kokardą.
Po wydarzeniach jakie miały miejsce na przyjęciu u swej serdecznej przyjaciółki Marie, była cały czas roztrzęsiona. Nie skontaktowała się z Rolandem i wciąż pomieszkiwała kątem to u Francuzki, to u Morwen, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
Już straciła nadzieję na to, że panna Baldwin pojawi się na umówione spotkanie, gdy przed jej twarzą mignęła para olbrzymich, liliowych tęczówek. Scott wzdrygnęła się. Szybko jednak nadrobiła niewłaściwy wyraz twarzy sympatycznym uśmiechem.
- Tak, Rosalie Scott. - kobieta skinęła głową i usiadła wygodniej na krześle, zakładając nogę na nogę. Jej twarz miała pogodny wyraz.
Nieświadoma ciąży dziewczyny czarownica przypisała słowa Gryfonki do wydarzenia, które miało miejsce starej zbrojowni. Nancy wydawała się być sympatyczną, młodą damą.
- Dziękuję, że przyszłaś, Nancy. Mogę się tak do Ciebie zwracać? - wolała się upewnić. Gdy była w wieku dziewczyny wolała by zwracano się do niej panienko Scott. Rosalie westchnęła cicho, tęsknie spoglądając na długie włosy uczennicy, które chętnie zaplotłaby w piękny warkocz. Zawsze marzyła o córce z tak długimi włosami. I te fioletowe oczy. Niespotykane!
- Moja droga, James o niczym mi nie powiedział. Od uzdrowicieli dowiedziałam się, że mój syn Cię skrzywdził. Powiedziano mi, że później przeprosił, ale wolałam się upewnić i jeszcze raz serdecznie przeprosić Cię za jego zachowanie. Jestem pewna, że nie zrobił tego celowo. Czasami różne głupoty strzelają mu do głowy, ale to miły chłopiec.
Wyciągnęła z torebki niewielkie pudełeczko opakowane w kolorowy, elegancki papier. W środku znajdowała się bransoletka.
- Przyjmij ten prezent na znak moich przeprosin. Jeśli Ci się nie spodoba to oczywiście możemy ją wymienić. - Rosalie przesunęła pakunek w kierunku dziewczyny i znów wplotła palec wskazujący w ucho filiżanki, unosząc ją ku górze. - Ależ o czym Ty mówisz?! Dopiero niedawno się o tym dowiedziałaś? Straciłaś pamięć? Koniecznie musisz mi opowiedzieć o tym jak się czujesz! Mój przyjaciel jest lekarzem i na pewno Ci pomoże. Wstrząśnienie mózgu to nie bagatela!
Rosalie Fitzpatrick
Rosalie Fitzpatrick
Czarownica


Urodziny : 07/03/1979
Wiek : 45
Skąd : Kerry, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t760-skrytka-pocztowa-rosalie-

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nancy Baldwin Pią 14 Cze 2013, 14:31

- To bardzo piękne imię, pani Scott. Zupełnie jak moja mama, ale wszyscy mówią do niej Rosie - odparła beztrosko, kiedy matka Jamesa przedstawiła się. Nancy od razu wyczuła, że to nie jedna z tych wysoko urodzonych, zadufanych w sobie hrabianek, które starają się wszystko zamienić na galeony.
Przez moment nawet bała się, że teraz jego matka wyciągnie złoto na stół i zapłaci jej za usunięcie dziecka albo oddanie go czy nie puszczenie pary z ust, ale jej kolejne słowa utwierdziły ją w przekonaniu, że kobieta o niczym nie wie. 
- Tak, Nancy jest jak najbardziej na miejscu - odparła, nie wiedząc nawet jak inaczej mogłaby się do niej zwracać. Nikt nigdy nie mówił do niej per panienka Baldwin, bo nie pochodziła z żadnego starego, magicznego rodu. Jej ojciec był mugolem, a matka zwyczajną czarownicą. 
Moja droga, James o niczym mi nie powiedział. Od uzdrowicieli dowiedziałam się, że mój syn Cię skrzywdził. Nancy przełknęła głośno ślinę.
- To uzdrowiciele już wiedzą? - Weszła jej w zdanie, jednak pozwoliła kobiecie dokończyć. Kamień spadł jej z serca kiedy usłyszała, że pani Scott pije do czegoś innego - wypadku, który spowodował James wiele miesięcy temu. Bułka z masłem. 
- Tak, to miły chłopiec, każdemu to powtarzam, ale nikt mnie nie słucha - odparła z nieobecnym wyrazem twarzy, biorąc pakunek, który podsunęła jej pani Scott. Odpakowała go i spojrzała na uroczą bransoletkę, którą ujrzała w środku. Zastanawiała się przez moment czy nie zacząć gadki w stylu: "nie mogę tego przyjąć" albo: "och, to zbyt wiele!", ale ostatecznie jednak uśmiechnęła się z wdzięcznością i założyła bransoletkę na prawy nadgarstek, zapominając o niej za chwilę.
- Z moją pamięcią w porządku, wszystko pamiętam. James mnie przeprosił za jakiś czas i już właściwie zapomniałam o całym tym wypadku. - Machnęła dłonią w lekceważącym geście.
Miała teraz z Jamesem poważniejsze porachunki. Zaczęła się zastanawiać, czy poinformowanie jego matki, że zostanie ojcem, będzie przesadzą. Tak, to zdecydowanie była przesada. Gryfonka z kolei obawiała się o siebie, bo Krukon był wściekły i chciał z niej wydrapać tego dzieciaka choćby gołymi rękami. Nie lubił jej już tak czy siak, a Nancy nie lubiła płytkich uczuć. Ta niechęć mogła przerodzić się w nienawiść, prawda? A to już uczucie zdecydowanie głębsze.

- Pani Scott, przykro mi, że poznajemy się w takich warunkach, ale powinna pani o czymś wiedzieć. Skoro James tego nie zrobił, to może ja powinnam - zaczęła, urywając na chwilę, bo kelnerka podeszła do nich aby zebrać zamówienie. Dziewczyna zamówiła malinową herbatę z czterema łyżeczkami cukru. - Bo.. Ja jestem w ciąży i to wszystko wina Jamesa. 
Po tych słowach jej warga zatrzęsła się niebezpiecznie, a do jej oczu napływały powoli łzy. 
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Rosalie Fitzpatrick Pią 14 Cze 2013, 14:48

Herbata smakowała tak dobrze, że Rosalie postanowiła zdecydowanie częściej odwiedzać herbaciarnię u Pani Puddifoot. W Londynie nie mieli zbyt wielu miejsc, w których można było dostać prawdziwą, angielską herbatę. Wszyscy sprzedawali nędzne podróbki.
- Nancy, kochanie wszystko w porządku? Mój przyjaciel powiedział mi, że Vincent Cramer Cię badał. On jest uzdrowicielem. Mówił, że byłaś przytomna podczas badania i że znacie się nie od dziś. Czyżbyś zapomniała?
Rosalie była wyraźnie zmartwiona kondycją dziewczyny. Panienka Baldwin zdecydowanie potrzebowała jeszcze jednej wizyty u lekarza. Scott postanowiła sobie, że choćby miała się ożenić z Rolandem, zaprowadzi tą uroczą Gryfonkę do jego gabinetu.
- Otóż to! Mnie też nikt nie słucha. - westchnęła strapiona, odnajdując w Nancy swą bratnią duszę. Miała teraz żywy dowód na to, że James wcale nie jest taki zły, jak się Fitzpatrickowi wydaje! Teraz to już na pewno musi poznać tą dwójkę ze sobą. Irlandka była święcie przekonana, że Sophie musiała to wszystko zmyślić. Skoro panna Baldwin była tak przyjaźnie nastawiona do jej syna, musiał być dobrym człowiekiem.
Rosalie odwdzieczyła się ciepłym uśmiechem, gdy dziewczyna bez słowa przyjęła prezent. Całe popołudnie przebierała w błyskotkach, chcąc jak najbardziej wpasować się w gust nastolatki. Z doświadczenia wiedziała, że dziewczynki są dość wybredne.
Struchlała, gdy Nancy wspomniała o kolejnym wybryku syna, o której nie raczył jej poinformować. Instynktownie pochyliła się nad stoliczkiem, układając na nim swą zadbaną dłoń. Czyżby znowu zaatakował jakąś niewinną dziewczynkę? Co się działo ostatnio z tym chłopakiem!
- Bo... Ja jestem w ciąży i to wszystko wina Jamesa.
Czarownica zrobiła się blada jak ściana. Rozchyliła usta, nie mogąc wydusić z siebie jednak ani słowa. Nancy była w ciąży z Jamesem? Na pewno coś źle zrozumiałaś!, uspokoiła się w myślach. Rosalie odchrząknęła i przepłukała gardło kolejnym łykiem herbaty.
- To niemożliwe, kochanie. Wy jeszcze nie wiecie skąd się biorą dzieci. Jeśli James Cię pocałował na przeprosiny, to na pewno nie będzie z tego dzidziusia. Mama z Tobą o tym nie rozmawiała? - kobieta położyła rękę na drobnej dłoni dziewczyny i posłała jej kolejny uśmiech, chcąc dodać otuchy. - Nie masz się czego obawiać. Nie ma powodu do płaczu. Zaraz Ci wszystko wyjaśnię!
Rosalie Fitzpatrick
Rosalie Fitzpatrick
Czarownica


Urodziny : 07/03/1979
Wiek : 45
Skąd : Kerry, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t760-skrytka-pocztowa-rosalie-

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nancy Baldwin Pią 14 Cze 2013, 15:05

- Tak, znam pana Cramera już długi czas, leczył mnie już wcześniej, to fakt - przytaknęła, patrząc na jej rozanieloną twarz swoimi dużymi, niewinnymi jak u szczeniaka oczami. Gryfonka czuła, że po pannie Gladstone znalazła swoją drugą, ulubioną dorosłą czarownicę. A może matka Jamesa miała nawet przebić szkolną pielęgniarkę? 
- Doprawdy, nie wiem dlaczego nikt go nie lubi. To przecież przystojniak - mruknęła takim tonem, jakby to była największa oczywistość na świecie. Dla niej to była oczywistość. Szkoda, że była jedyną dziewczyną w szkole, która podzielała ten pogląd. Dla niej: całe szczęście. 
Przestała płakać kiedy usłyszała jej słowa. Uniosła wzrok na jej pobladłą twarz, która patrzyła na nią pobłażliwie. Nancy była zdziwiona, ale nie okazała tego po sobie. Naturalna reakcja człowieka, wyparcie. To była pierwsza faza, w której brunetka postanowiła pozwolić jej trwać jak najdłużej. Wtedy sama zaczynała wierzyć, ze ta ciąża to jej chory wymysł. 
- O tak, James mnie pocałował i to wiele razy, nie tylko na przeprosiny - odparła jej zdawkowo, prychając cichutko pod nosem. Wahał się, czy powiedzieć jej to dobitnie czy zgrywać się nadal, dlatego podrapała się na głowie.
Baldwin nie miała pojęcia ile lat miała Rosalie kiedy zaszła z Jamesem w ciążę, ale była bardzo młoda, więc założyła, ze niewiele. Z drugiej strony, na pewno więcej niż szesnaście, które miała teraz ona.  
- Moja mama nigdy ze mną o tym nie rozmawiała - pokręciła przecząco głową, a w międzyczasie do ich stolika podeszła kelnerka z herbatą.
- Ma pani bardzo uroczą córeczkę, a te oczy.. Jak laleczka. Masz tutaj ciasteczko gratis - rzuciła do nich kobieta, która z pewnością była jakąś potomkinią pani Puddifoot, pewnie jej córką. Nancy podziękowała skinieniem głowy za herbatę i wzięła pierwszy łyk, kiedy właścicielka odeszła od ich stolika. Popatrzyła zaczerwienionymi oczętami na ciasto i wzięła pierwszego kęsa.
- Mogę się podzielić - zaproponowała, kiedy przełknęła pierwszy kawałek.
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Rosalie Fitzpatrick Pią 14 Cze 2013, 15:21

Z twarzy tej doświadczonej życiem kobiety nie schodził uśmiech. Nie przypuszczała, że uczennica jest tak uroczą dziewczynką. Tym usilniej postanowiła rozwiać jej wszystkie wątpliwości, nie mogąc patrzeć na to, jak dziewczyna męczy się z tym wszystkim.
Rosalie przysunęła swoje krzesełko bliżej tego, które zajmowała Nancy i pogłaskała dziewczynę czule po głowie, odgarniając jej z twarzy niesforne, ciemne kosmyki. Wydobyła z torebki haftowaną chusteczkę i wsunęła ją pannie Baldwin do ręki.
- Uspokój się kochanie, nie wolno się tak denerwować. Będzie Cię bolała głowa od tych gorzkich łez.
Westchnęła uradowana w duchu, gdy Gryfonka wspomniała o tym, że James jest przystojny. Każda matka chciałaby usłyszeć to samo o swoim synu. Dalszą część o całowaniu mogła jednak zachować dla siebie. Rosalie wciąż uważała Jamesa za małego chłopca.
- To po ojcu. Charlie też był bardzo przystojny... - westchnęła, wspominając swego zmarłego męża. Poprawiła rondo kapelusza i wydobyła z torebki kolejną chusteczkę. Uniosła podbródek dziewczyny w swoją stronę i delikatnie przetarła jej policzki, osuszając je z wielkich jak grochy łez. - A więc jesteście parą z Jamesem?
Rosalie zapisała w myślach, by przy najbliższej okazji spotkać się z synem. Nie miała pojęcia co się u niego dzieje, a teraz siedziała przez nią jego urocza wybranka serca, myśląc że od całowania zachodzi się w ciąże. Koniecznie musiała uświadomić tego niesfornego chłopaka. 
Kobieta nie zdążyła nawet odpowiedzieć pannie Puddfoot, że Nancy nie była jej córką. Ucieszyła się jednak w duchu. Jeśli młodzi się będą ze sobą spotykać, będzie miała końcu okazję pójść z kimś na zakupy i poplotkować o głupotach.
- Jedz, jedz. Jesteś taka chudziutka! - załamała nad nią ręce. Odkaszlnęła, przesłaniając dłonią usta i spojrzała uczennicy prosto w oczy. - Dzieci biorą się z miłości. Gdy dwoje ludzi bardzo się kocha i znajdują się w intymnej sytuacji, mogą ponieść ich emocje. Wtedy rozbierają się i przytulają. Pewnie wiesz o tym, że w miejscu w którym dziewczynka posiada dziurkę, chłopczyk posiada taką wypukłość, która do tej dziurki pasuje. I gdy ta wypukłość znajdzie się w dziurce, może pojawić się dzidziuś. Widzisz jakie to wszystko skomplikowane? Nie masz się czego obawiać, Nancy. Zamówić Ci jeszcze coś do picia?
Rosalie Fitzpatrick
Rosalie Fitzpatrick
Czarownica


Urodziny : 07/03/1979
Wiek : 45
Skąd : Kerry, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t760-skrytka-pocztowa-rosalie-

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nancy Baldwin Pią 14 Cze 2013, 15:48

O tak, Nancy zawsze przy dorosłych była taką uroczą dziewczynką. A gdyby pani Scott zobaczyła ją w jej sweterku z kotem albo z żabą, to pewnie rozpłynęłaby się nad nią jak nad małym szczeniaczkiem. Gryfonce bardzo pasowała taka kolej rzeczy, ponieważ jej matka uważała ją za wariatkę (najpierw te dziwne oczy, bulima, potem widzenie przyszłości) i od dziecka ją odpychała, skupiając się bardziej na Polly. To właśnie druga bliźniaczka była tą lepszą, a ciemnowłosa tą gorszą. Odbiło się to na jej psychice znacząco, bo szesnastolatka pragnęła szaleńczo bliskości (nawet od takiego ponuraka jakim był James), a co dopiero matczynego uczucia, które dostawała nieco od panny Gladstone, a teraz od Rosie. 
- Już mnie trochę boli - pożaliła się, biorąc od niej jedwabną chusteczkę, którą przed chwilą Rosalie wycierała jej policzki. Otarła swoje fiołkowe oczy niezdarnie i oddała jej mokry materiał.
- Po ojcu? A ja myślę, że po pani, jesteś bardzo ładna, mamo Jamesa - odparła na jej słowa o ojcu Jamesa, po którym James miał odziedziczyć urodę. 
Gryfonka wiedziała, że nieuchronnie zbliża się ten moment, w którym będzie musiała uświadomić ją, że jej syn i ona, doskonale wiedzą skąd się biorą dzieci. A co gorsza, będzie musiała jej powiedzieć, że dwa miesiące temu rozpoczęli produkcję. 
- Nie wiem, ale chyba zerwał ze mną jak dowiedział się, że jestem w ciąży - odparła, wzdychając ciężko. Oparła łokieć na stole, a podbródek na dłoni. Patrzyła na zatroskaną Rosalie Scott i w tym momencie czuła większe współczucie do niej, aniżeli do samej siebie. - Wiem, że chudziutka, to z tego mnie właśnie leczył pan Cramer - odparła, będąc tak urocza jak tylko się dało. Nie chciała używać słów "bulimia" albo "ten szalony Włoch", żeby jeszcze bardziej nie dołować czarownicy. Już i tak wiadomość o ciąży stawała ją w złym świetle, a co dopiero jakby powiedziała, że jest byłą bulimiczką, która widzi przyszłość, a do tego jest wytykana palcami jako wariatka.
Prawda była taka, że Nancy i James pasowali do siebie nie dlatego, że byli uroczy, a dlatego, że byli wypchniętymi na margines młodocianymi popaprańcami. Lepiej jednak, żeby Rosa była przekonana w tym pierwszym. 
- No tak, bardzo skomplikowane, ale w tym sęk... Pani Scott - jęknęła, biorąc głęboki oddech - jeśli chodzi o to przytulanie i rozbieranie.. ja to wszystko wiem. Powiem może inaczej, o! Dwa miesiące temu może pani syn zerwał mój uroczy wianuszek podczas tego przytulania, więc żeby być pewną, poszłam do panny Gladstone, która zrobiła mi test ciążowy. Nie chcę pani niepokoić, naprawdę, ale chyba nie mam wyjścia - dodała, spuszczając wzrok na swoje pantofle pod stołem.
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Rosalie Fitzpatrick Pią 14 Cze 2013, 16:10

I jeszcze ją komplementowała! Scott westchnęła i machnęła niedbale ręką, chcąc zaprzeczyć słowom uczennicy. Doskonale jednak zdawała sobie sprawę ze swojej nietuzinkowej urody. Jak na prawie trzydzieści pięć lat wyglądała rewelacyjnie. Zbyt rewelacyjnie, by zostać babcią. 
Doskonale pamiętała dzień, w którym ujrzała dwie kreski na teście ciążowym. Cherlie miał minę, jakby mu oczy miały z orbit wyskoczyć. Pięć razy kazał jej powtórzyć całe badanie, a później nie odzywał się przez tydzień. Rosalie nie miała pojęcia, że to za sprawą jej ojca wybranek jej serca zmądrzał i wrócił do niej, by wspólnie wychować dziecko. Cały czas była święcie przekonana, że Charlie tak bardzo się ucieszył z tego, że zostanie ojcem, że pił na umór przez cały tydzień i dlatego się nie odzywał.
Ostatnie słowa Gryfonki zadziałały jak kamień, który przebija taflę szkła. Wszystkie wyobrażenia czarownicy runęły, rozsypując się na drobne kawałeczki. Mały James nie był już taki mały i odkrył jak się używa narządu, który zwisa mu między nogami. Scott potrząsnęła gwałtownie głową, wyobrażając sobie syna w dwuznacznej sytuacji z panną Baldwin.
- Słodki Merlinie, Nancy...! - wydała z siebie zduszony okrzyk i przesłoniła dłonią usta. Jej twarz zrobiła się blada jak śnieg, którego mieszkańcy wioski nie widzieli od dobrych kilku miesięcy. Przez głowę czarownicy przeleciało tysiące myśli. Była niewiele starsza od panny Baldwin, gdy zaszła w ciąże. Nie miała serca mieć do niej jakichkolwiek pretensji. Zagotowało się w niej jedynie, gdy usłyszała, że James zostawił ją gdy dowiedział się o dziecku. 
- Wszystko będzie dobrze.
Oczy Rosalie wypełniły się natychmiast łzami. Kobieta przygarnęła Gryfonkę i uwięziła w mocnym, matczynym uścisku, gładząc ją po plecach. Czuła, jak Nancy drży śmiertelnie przerażona. Doskonale znała to uczucie. Ten strach przed odrzuceniem i tym, co będzie za kilka miesięcy i jak się uporać z tą sprawą.
- Dziecko to nie koniec świata, sama miałam ledwie osiemnaście lat, gdy urodziłam Jamesa. Pomogę Wam je wychować, żebyś nie popełniła tego błędu co ja w młodości i spokojnie skończyła szkołę i studia.
Scott otarła szybko łzy wierzchem dłoni, by Nancy nie zdążyła ich zauważyć. Wzięła kilka głębokich oddechów i puściła dziewczynę. Starała się dodać jej otuchy swym bladym uśmiechem.
- Koniecznie musimy iść do lekarza. Te testy czasem kłamią. Powiedziałaś już rodzicom? Jak się czujesz? Powinnaś zdecydowanie więcej jeść! I na pewno nie możesz się denerwować!
Rosalie Fitzpatrick
Rosalie Fitzpatrick
Czarownica


Urodziny : 07/03/1979
Wiek : 45
Skąd : Kerry, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t760-skrytka-pocztowa-rosalie-

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Nancy Baldwin Pią 14 Cze 2013, 16:35

Nancy widziała jak na jej twarzy wykwitła cała gama negatywnych emocji. Modliła się w duchu tylko aby nie zobaczyć złości czy rozczarowania i w sumie wymodliła. Rosalie widać doskonale rozumiała Gryfonkę, a jej kolejne słowa doskonale ją w tym utwierdziły. 
- Osiemnaście, nie szesnaście - odparła na jej słowa, kiedy znalazła się w żelaznym uścisku matki Jamesa. Oczy wyszły jej z orbit, ale w sumie poczuła się lepiej. W końcu miała w kimś oparcie! Polly płakała tylko nad nią, a James był wściekły. Tylko Rosalie zapewniała ją, że będzie dobrze. 
- Nie powiedziałam nic w domu, moja matka i tak mnie nienawidzi, a ojciec jest mugolem i nic nie rozumie. Znając go, będzie kazał mnie zamknąć w pokoju, gdzie będę siedziała aż urodzę - odparła, wzdychając ciężko. Naprawdę była z tym sama jeśli chodziło o jej własną rodzinę. Przypomniała sobie ich reakcję, kiedy zaczęła widzieć przyszłość. Zamknęli ją w pokoju aż do momentu kiedy spełniła się jej wizja o płonącym domu sąsiadów. O tak, jej rodzice bardzo mieli na uwadze opinię publiczną. Aż za bardzo, żeby przyjąć swoją brzuchatą córkę na wakacje do domu.
- Czuję się dobrze, no może oprócz poranków. No i mój brzuch lekko puchnie, ale nie na tyle żeby dało się zauważyć przez ubranie - dodała, machnąwszy ręką lekceważąco. Póki nie widać, nie musiała nikomu nic mówić. 
- Pani Scott, nie wiem czy to taki dobry pomysł... - odparła na jej słowa dotyczące wychowania dziecka i tych wszystkich porad dotyczących prowadzenia ciąży. Ona sama nawet nie zdecydowała jeszcze, co zrobić z tą sprawą. - James kazał mi się tego pozbyć i nie wiem czy mogę to zignorować. 
Pach. Jeszcze jedna cegła prawdy o synusiu wylądowała na barkach Rosalie Scott.
- Zgodzę się na lekarza tylko wtedy jeśli będzie to nasza tajemnica - dodała, wystawiając mały palec w jej stronę w geście obietnicy na śmierć i życie.
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Mistrz Gry Sob 15 Cze 2013, 00:20

Nancy, odczuwałaś tak silne emocje związane ze spotkaniem z Rosalie, że przed twoimi oczami pociemniało, a w głowie pojawiła się wizja:
Siedziałaś na krześle, a naprzeciwko Ciebie roześmiana Rosalie trzymała na rękach twoje dziecko, ciemnowłose niemowlę w czarnych oczach. Chłopiec.
Wizja urwała się, a Tobie wróciła świadomość.
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Rosalie Fitzpatrick Sob 15 Cze 2013, 02:14

James kazał jej się pozbyć dziecka? Kobieta poczuła jak fala gorąca uderza w nią od czubków palców u stóp po same cebulki włosów. Zaczęła wachlować się otrzymaną od uczennicy chusteczką. 
- Wszystkim się zajmę. Nikt nie będzie mordował żadnego dziecka. - czarownica roztrzęsiona wstała z miejsca i w pośpiechu wrzuciła swoje rzeczy do torebki. - Napiszę list do Dyrektora szkoły i w niedzielę udasz się ze mną do uzdrowiciela, do Londynu. To będzie nasza tajemnica, kochanie.
Irlandka przytaknęła gorliwie głową i jeszcze raz przytuliła do siebie dziewczynę. Cała była roztrzęsiona. Widać było to po jej nieostrożnych i gwałtownych ruchach, choć wciąż biło od niej ciepło. Rosalie dokończyła swoją herbatę. Drżącymi dłońmi wyciągnęła z torebki sakiewkę i położyła na stole garść galeonów. Część miała być uregulowaniem rachunku, a część stanowić budżet Gryfonki na kilka najbliższych dni.
- Miałam wielką ochotę na słodkie jak byłam w ciąży. Kup sobie co chcesz. I koniecznie o siebie dbaj, a ja wszystkim się zajmę. Muszę teraz pobiec wszystko przygotować na Twój przyjazd do Londynu. O wszystkim mnie informuj na bieżąco. - czarownica pocałowała Nancy w oba policzki i pogładziła ją po głowie, patrząc czule w te liliowe oczęta. Niedługo potem zniknęła z herbaciarni, deportując się do Londynu na głównej drodze.
Rosalie Fitzpatrick
Rosalie Fitzpatrick
Czarownica


Urodziny : 07/03/1979
Wiek : 45
Skąd : Kerry, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t760-skrytka-pocztowa-rosalie-

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Alice Mickey Sob 28 Gru 2013, 14:57

Chwilę później znaleźli się poza Jarmarkiem. Alice czuła jak palce jej zamarzają. Nie miała w zwyczaju nosić ani rękawiczek ani szalika. Zazwyczaj wystarczało jej zarzucić płaszcz na ramiona i zapiąć wszystkie guziki. Weszli do Herbaciarni u pani Puddifoot. Miejsce było przyjemne, a w powietrzu unosiła się woń czaju. Alice wybrała miejsce z dala od okna. Nigdy nie siedziała przy oknie, bo miała wrażenie że przechodnie przechącdząc patrzą się na nią. Było to bardzo rytujące szczególnie kiedy jadła. Ale mniejsza o to. Kiedy usiedli Mickey nie musiała się długo zastanawać czego się napije, Od razu zamówiła białą Fanaberie. Była to zdecydowanie jej ulubiona herbata. Po złożeniu swojego zamówienia wymownie spojrzała na Elijah w oczeiwaniu na jego wybór.
- Nad Ślizgonami się nigdy nie zastanawiałam, ale można powiedzieć, że tak. - Określenie szkoły jako kurnika było dość trafne. W ażdym razie panna Mickey by się z tym zgodziła. Podzieliłaby oczywiście kurnik na oddziały aby kurczaki za bardzo się nie zmieszały.
- Szczerze mówiąc to są chyba pierwsze świeta, które obchodzę. - Nie żeby otwierała się przed nim czy coś. Po prostu miała cały czas w głowie słowa Sanne, które uderzały ją jakby młoteczkiem w tył głowy i przypomiały o tym jaka jest.
Alice Mickey
Alice Mickey
Klasa VI


Urodziny : 17/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Szkocja, Salisbury
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t971-skrytka-pocztowa-alice-mi

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Elijah Ward Sob 28 Gru 2013, 22:34

Mimo tych wszystkich obfitości znajdujących się na jarmarku to nie było się właściwie gdzie podziać. Wardowi jednak było za zimno na księży młyn, a karmelowe jabłko byłoby bardzo problematyczne do pożarcia w tej temperaturze. Była jeszcze jedna opcja spróbowania czegoś słodkiego, co nie było czekoladą - herbaciarnia.
Zajął miejsce wybrane przez Alice i usiadł na przeciwko niej, zdejmując z siebie kurtkę. Przewiesił ją na oparciu krzesełka i sięgnął po menu, które i tak znał już właściwie na pamięć. Panienka Mickey też nie wyglądała na taką, która była tutaj pierwszy raz, skoro potrafiła kelnerowi od razu powiedzieć, co sobie życzy.
- A ja poproszę Aksamitny pocałunek. - Jakkolwiek by to nie brzmiało. - I do tego łyżkę miodu.
Oddał kartę, a sprzedawczyni oddaliła się z ich zamówieniami do kącika dla personelu. Przez to, że wszyscy się bawili na zewnątrz, tutaj panowała cisza. W tle leciała delikatna, relaksująca muzyka, a w powietrzu unosił się miły zapach, którego on nazwać nie potrafił.
- Jak to? - spytał szczerze zaskoczony, kiedy dziewczyna mu się zwierzyła. Jak widać, nie lubił wiele mówić, ale interesował się tym, co inni mieli zamiar powiedzieć. No ale jak można uchować się na tym świecie i nigdy nie obchodzić gwiazdki? - Jesteś Świadkiem? - dodał ciszej. Gdyby była... To nie ma w tym nic złego. Ale to dziwne w takim razie, że ze sobą rozmawiają i dała się zaprosić na ciepłą herbatę.
Elijah Ward
Elijah Ward
Klasa VII


Urodziny : 04/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Wielka Brytania
Krew : półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t2081-pysiu-elioszki#40846

Powrót do góry Go down

Herbaciarnia u pani Puddifoot Empty Re: Herbaciarnia u pani Puddifoot

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach