Hogwarts Express
+10
Heinrich Flammenwerfer
Nicolas Socha
Sora Iwahara
Ryan Sneddon
Aleksy Vulkodlak
Dylan Davies
Rhinna Hamilton
Marianna Vulkodlak
Maja Vulkodlak
Konrad Moore
14 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: King's Cross :: Perony
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Hogwarts Express
Pociąg, który zabiera uczniów Hogwartu we wrześniu z peronu 9 i 3/4 wprost do Hogsmeade. Robi jeden kurs, który zaczyna się o 11, więc nie spóźnij się!
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Hogwarts Express
W dniu dzisiejszym cała letnia rezydencja Vulkodlaków została postawiona w stan najwyższej gotowości. Cała trójka rodzeństwa biegała jak kot z pęcherzem po domu, by nie spóźnić się na pociąg do szkoły. Żeby tego było mało rodzice skutecznie im to utrudniali co chwilę wyszukując coraz to nowsze rzeczy, które powinni zabrać a o których by zapomnieli. Później nastąpiło pożegnanie i w efekcie całej tej szopki obydwie siostry niemal zostały zmuszone do biegu na pociąg.
- Mania, no chodź, bo zajmą nam wszystkie miejsca! - najmłodsza latorośl zgrabnie przeciskała się między uczniami na peronie targając za sobą kufer. Kiedy znalazła się koło wejścia do pociągu, poczekała na swoją siostrę - bo Aleksy prawdopodobnie zagubił się gdzieś w akcji - a potem pociągnęła ją za sobą do wolnego przedziału. Po kilku minutach istnego zawrotu głowy, Maja rozłożyła się wygodnie na swoim miejscu, spoglądając na siostrę.
- Jak tam się czuje świeżo zaręczona? - spytała nagle, machając blondynce przed nosem gazetą otworzoną na artykule wyjawiającym całą tajemnicę Greengrassów i Vulkodlaków.
- Mania, no chodź, bo zajmą nam wszystkie miejsca! - najmłodsza latorośl zgrabnie przeciskała się między uczniami na peronie targając za sobą kufer. Kiedy znalazła się koło wejścia do pociągu, poczekała na swoją siostrę - bo Aleksy prawdopodobnie zagubił się gdzieś w akcji - a potem pociągnęła ją za sobą do wolnego przedziału. Po kilku minutach istnego zawrotu głowy, Maja rozłożyła się wygodnie na swoim miejscu, spoglądając na siostrę.
- Jak tam się czuje świeżo zaręczona? - spytała nagle, machając blondynce przed nosem gazetą otworzoną na artykule wyjawiającym całą tajemnicę Greengrassów i Vulkodlaków.
Re: Hogwarts Express
W domu Vulkodlaków od rana wszyscy biegali jak na szpilkach, dopakowywując do swoich kufrów zbędne i niepotrzebne rzeczy, o których zapomnieli. Mariana siedziała z kolei w salonie na swoim wypchanym po brzegi na swoim bagażu, obserwując dziki chaos.
- Czy naprawdę tylko ja pakowałam się sporządzając wcześniej listę? - Mruczała raz po raz do siebie, kiedy któreś z rodzeństwa robiło wycieczkę na piętro i z powrotem. Ślizgonka zerkała ukradkiem na zegarek, niecierpliwiąc się z każdą chwilą coraz bardziej. Nadszedł jednak ten upragniony moment, w którym dzieci z matką Olgą opuściły w końcu dom i udały się na dworzec King's Cross.
Na miejscu biegli ile sił w nogach, aby zdążyć i w sumie ledwo im się to udało. Na peronie pożegnali się z matką i zaczęli przepychankę do przedziału. Najlepsza w tym była Maja, która już po chwili znalazła im miejsce. Brat oddalił się dokądś, sama nie wiedziała dokąd, pewnie do Suzanne. Gdy po kilku minutach pociąg ruszył, a siostrzyczki zdążyły już wygodnie się rozsiąść, Marianna wstała z siedzenia, wychyliła głowę za drzwi regału i kiedy spostrzegła, że nikt nie nadchodzi a wszyscy upchali się już na miejscach, zatrzasnęła drzwi z hukiem.
Próbowała już wcześniej pogadać z siostrą, ale nie miała okazji. Obawiała się, że zostaną podsłuchane przez rodziców. W końcu została z nią sam na sam.
- Chyba się zakochałam - obwieściła z cichym westchnieniem, opadając na siedzenie z miną cierpiętnicy.
- Czy naprawdę tylko ja pakowałam się sporządzając wcześniej listę? - Mruczała raz po raz do siebie, kiedy któreś z rodzeństwa robiło wycieczkę na piętro i z powrotem. Ślizgonka zerkała ukradkiem na zegarek, niecierpliwiąc się z każdą chwilą coraz bardziej. Nadszedł jednak ten upragniony moment, w którym dzieci z matką Olgą opuściły w końcu dom i udały się na dworzec King's Cross.
Na miejscu biegli ile sił w nogach, aby zdążyć i w sumie ledwo im się to udało. Na peronie pożegnali się z matką i zaczęli przepychankę do przedziału. Najlepsza w tym była Maja, która już po chwili znalazła im miejsce. Brat oddalił się dokądś, sama nie wiedziała dokąd, pewnie do Suzanne. Gdy po kilku minutach pociąg ruszył, a siostrzyczki zdążyły już wygodnie się rozsiąść, Marianna wstała z siedzenia, wychyliła głowę za drzwi regału i kiedy spostrzegła, że nikt nie nadchodzi a wszyscy upchali się już na miejscach, zatrzasnęła drzwi z hukiem.
Próbowała już wcześniej pogadać z siostrą, ale nie miała okazji. Obawiała się, że zostaną podsłuchane przez rodziców. W końcu została z nią sam na sam.
- Chyba się zakochałam - obwieściła z cichym westchnieniem, opadając na siedzenie z miną cierpiętnicy.
Re: Hogwarts Express
Po zadanym pytaniu Rosjanka wróciła wzrokiem na trzymaną w dłoniach gazetę a później zaczęła wczytywać się w artykuł. Właściwie to w kilka artykułów i naprawdę nie mogła pojąć czy zaaranżowane zaręczyny były aż tak wielkim szokiem czy po prostu Prorok nie miał lepszych tematów do wykorzystania. Akurat znalazła się na etapie krótkich nowinek z coraz to większym zażenowaniem przesuwając wzrokiem po literkach. Emigranci z Rosji. No no, ciekawie się o nich mówiło... kochanki ojca dziewczyny jej brata. Jeszcze lepiej. Mugol ojcem jej prywatnego chłopaka. Maja parsknęła śmiechem, jednak gdy Marianna w końcu odpowiedziała, z ust najmłodszej wypłynęło mało inteligentne:
- Coooo? - oczy miała jak galeony, którymi świdrowała teraz twarzyczkę Ślizgonki. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Na pewno nie z jej ust, a przy okazji zaczęła podejrzewać, że na przyjęciu zaręczynowym ktoś dosypał jej czegoś do jedzenia. - W Williamie? Powiedz mi, że żartujesz - zmarszczyła czoło, odrzucając gazetę na siedzenie obok, po czym skrzyżowała ręce pod piersiami.
- To znaczy to chyba dobrze... - dodała odrobinę zawiedzionym tonem głosu kilka sekund później, gdy uświadomiła sobie sens wypowiedzianego wcześniej zdania. Ale co mogła poradzić na to, że nie przepadała za rodziną Greengrassów a cały przepych, który był widoczny z zewnątrz ich rezydencji najzwyczajniej ją odrzucał?
- Coooo? - oczy miała jak galeony, którymi świdrowała teraz twarzyczkę Ślizgonki. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Na pewno nie z jej ust, a przy okazji zaczęła podejrzewać, że na przyjęciu zaręczynowym ktoś dosypał jej czegoś do jedzenia. - W Williamie? Powiedz mi, że żartujesz - zmarszczyła czoło, odrzucając gazetę na siedzenie obok, po czym skrzyżowała ręce pod piersiami.
- To znaczy to chyba dobrze... - dodała odrobinę zawiedzionym tonem głosu kilka sekund później, gdy uświadomiła sobie sens wypowiedzianego wcześniej zdania. Ale co mogła poradzić na to, że nie przepadała za rodziną Greengrassów a cały przepych, który był widoczny z zewnątrz ich rezydencji najzwyczajniej ją odrzucał?
Re: Hogwarts Express
Spodziewała się takiej reakcji ze strony siostry. Na twarzy Ślizgonki wykwitły dwa, różane rumieńce kiedy tylko pomyślała o obiekcie swoich westchnień. Spojrzała przez zabrudzoną szybę na krajobraz, który znikał za mknącym pociągiem w zastraszającym tempie.
- Co? - Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała jej słowa dotyczące jej nieszczęsnego narzeczonego. - Oczywiście, że nie w Williame - żachnęła się, marszcząc brwi nad pobłażliwie spoglądającymi na młodszą siostrę oczami.
Wiedziała, że Maja się ucieszy, bo nie lubiła Greengrassów, ale dla Marianny taki obrót spraw był tragedią osobistą. Była zaręczona z bogatym Szkotem, którego nie kochała, ba, nawet go nie znała, podczas kiedy potajemnie podkochiwała się w kimś innym. A co najgorsze: z wzajemnością.
- Ma na imię Ian i jest starszy - wyjaśniła krótko, nie zdradzając więcej szczegółów, bo takowych znała sama niewiele. Wiedziała, że jest Anglikiem o nazwisku Volante i na tym kończyła się jej wiedza na temat tego młodego bogacza. - Poznałam go kiedy byliśmy z rodzicami w Irlandii - dodała z zachwytem w głosie, niemal rozpływając się na wyblakłym siedzeniu.
- Co? - Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała jej słowa dotyczące jej nieszczęsnego narzeczonego. - Oczywiście, że nie w Williame - żachnęła się, marszcząc brwi nad pobłażliwie spoglądającymi na młodszą siostrę oczami.
Wiedziała, że Maja się ucieszy, bo nie lubiła Greengrassów, ale dla Marianny taki obrót spraw był tragedią osobistą. Była zaręczona z bogatym Szkotem, którego nie kochała, ba, nawet go nie znała, podczas kiedy potajemnie podkochiwała się w kimś innym. A co najgorsze: z wzajemnością.
- Ma na imię Ian i jest starszy - wyjaśniła krótko, nie zdradzając więcej szczegółów, bo takowych znała sama niewiele. Wiedziała, że jest Anglikiem o nazwisku Volante i na tym kończyła się jej wiedza na temat tego młodego bogacza. - Poznałam go kiedy byliśmy z rodzicami w Irlandii - dodała z zachwytem w głosie, niemal rozpływając się na wyblakłym siedzeniu.
Re: Hogwarts Express
Kiedy Marianna zaprzeczyła, Maja odetchnęła z ulgą a pobłażliwe spojrzenie siostry tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że nie kłamie. Ale skoro nie chodziło o Williama Greengrassa pojawiały się pewne poważne komplikacje... Puchonka policzyła w myślach do dziesięciu, przypatrując się siostrze spod przymrużonych powiek.
- Ian Volante? - burknęła zgryźliwie pod nosem, chwytając ponownie w dłoń gazetę. Odszukała w niej odpowiedni artykuł a później zerwała się na proste nogi, siadając tuż obok Marianny.
- Halo, ziemia do Mani - blondynka pomachała starszej o rok ręką przed nosem. Gdy uzyskała choć minimalną uwagę siostry, odchrząknęła i zaczęła czytać pierwsze zdania:
- Megalomania od zawsze towarzyszyła grubemu portfelowi. Ian Volante nie jest w tym przypadku wyjątkiem od reguły. Wielki majątek w Newheaven, pozostawiony w spadku po rodzicach stwarza ku samouwielbieniu stosowne okazje. Volante zamknął się w nim na głucho i jedyne co robi... to od czasu do czasu zmienia panienki... bla bla bla - przerwawszy uniosła wzrok znad gazety na Ślizgonkę. - Patowa sytuacja - skomentowała krótko i z głośnym westchnieniem pogłaskała dziewczynę po ramieniu.
- Ian Volante? - burknęła zgryźliwie pod nosem, chwytając ponownie w dłoń gazetę. Odszukała w niej odpowiedni artykuł a później zerwała się na proste nogi, siadając tuż obok Marianny.
- Halo, ziemia do Mani - blondynka pomachała starszej o rok ręką przed nosem. Gdy uzyskała choć minimalną uwagę siostry, odchrząknęła i zaczęła czytać pierwsze zdania:
- Megalomania od zawsze towarzyszyła grubemu portfelowi. Ian Volante nie jest w tym przypadku wyjątkiem od reguły. Wielki majątek w Newheaven, pozostawiony w spadku po rodzicach stwarza ku samouwielbieniu stosowne okazje. Volante zamknął się w nim na głucho i jedyne co robi... to od czasu do czasu zmienia panienki... bla bla bla - przerwawszy uniosła wzrok znad gazety na Ślizgonkę. - Patowa sytuacja - skomentowała krótko i z głośnym westchnieniem pogłaskała dziewczynę po ramieniu.
Re: Hogwarts Express
- T-tak - zająknęła się lekko, bo siostra swoją reakcją zbiła ją z pantałyku. O ile Marianna siedziała zawsze sama i nikim się nie interesowała, nie zawierała znajomości i nie miała koleżanek, o tyle Maja jakoś nie stroniła od ludzi. Na pewno Puchonka znała więcej ludzi niż jej starsza siostra, dlatego jej reakcja nie zaskoczyła jej aż tak bardzo. - Znacie się? - zapytała głupkowato, kładąc wątłą i bladą słoń na swojej klatce piersiowej w geście zdziwienia.
Kolejne zdania były zdecydowanie tymi, których Marianna nie chciała usłyszeć. Słowa, choć wydarte z kontekstu, zamieszone w gazecie czarodziejów, przecięły jej serce na wskroś. Kiedy Maja wreszcie zamilkła, Marianna niemal wydarła jej gazetę z rąk.
Jej oczy ślizgały się szybko po tekście dotyczącym panicza Iana Volante. Jej angielski nadal nie był rewelacyjny, więc musiała uspokoić się i zwolnić nieco tempa. A więc to wszystko prawda?
- Kim jest Sasza Tiereszkowa? - Uniosła brwi znad pogniecionej gazety, patrząc na siostrę wyczekująco. Musiała coś wiedzieć. Miała koleżanki, kolegów, na pewno słyszała różne plotki tu i ówdzie. - I co wspólnego ma z tym Baby i Andrea, moje współlokatorki? - Zmarszczyła brwi, odkładając gazetę na bok. Czuła się jakby ktoś przysadził jej pięścią w brzuch. Wiedziała, że to nie może skończyć się dobrze. Już raz miała swojego Krukona. Widocznie na każdego przypada w udziale tylko jeden.
- Maju jeśli coś wiesz, musisz mi powiedzieć - rzekła ze ściśniętym gardłem, patrząc na swoją siostrę tymi niebieskimi oczami jelonka Bambi.
Kolejne zdania były zdecydowanie tymi, których Marianna nie chciała usłyszeć. Słowa, choć wydarte z kontekstu, zamieszone w gazecie czarodziejów, przecięły jej serce na wskroś. Kiedy Maja wreszcie zamilkła, Marianna niemal wydarła jej gazetę z rąk.
Jej oczy ślizgały się szybko po tekście dotyczącym panicza Iana Volante. Jej angielski nadal nie był rewelacyjny, więc musiała uspokoić się i zwolnić nieco tempa. A więc to wszystko prawda?
- Kim jest Sasza Tiereszkowa? - Uniosła brwi znad pogniecionej gazety, patrząc na siostrę wyczekująco. Musiała coś wiedzieć. Miała koleżanki, kolegów, na pewno słyszała różne plotki tu i ówdzie. - I co wspólnego ma z tym Baby i Andrea, moje współlokatorki? - Zmarszczyła brwi, odkładając gazetę na bok. Czuła się jakby ktoś przysadził jej pięścią w brzuch. Wiedziała, że to nie może skończyć się dobrze. Już raz miała swojego Krukona. Widocznie na każdego przypada w udziale tylko jeden.
- Maju jeśli coś wiesz, musisz mi powiedzieć - rzekła ze ściśniętym gardłem, patrząc na swoją siostrę tymi niebieskimi oczami jelonka Bambi.
Re: Hogwarts Express
Rhin wręcz podskakiwała u boku Dylana. Nie zawsze miała takie dni, ale akurat dzisiaj była z niej kulka żywej energii. Dosłownie - gdyby mogła, to by wszędzie biegała z uśmiechem na ustach, najlepiej jeszcze rozsiewając dookoła szczęście, radość i wszystkie pozytywne uczucia. Gdy już razem z Dylanem znalazła się na peronie, złapała go za rękę.
- Chodź, znajdźmy jakiś przedział!
Powiedziała uśmiechając się jak zwykle radośnie i pociągnęła go w stronę pociągu. Musieli w miarę szybko wsiadać, by spokojnie zająć miejsca, a wiadomo, że ludzie przepychali się w środku jak tylko mogli. W końcu puściła Dylana i wskoczyła do środka, do jednego ze środkowych wagonów. Szybko przeszła nim, przez moment nawet zostawiając chłopaka z tyłu, po czym wpadła do jednego z wolnych przedziałów. Wiedziała, że Dylan prędzej czy później ją znajdzie, więc nie martwiła się tym zbytnio. Opadła spokojnie na siedzenie w przedziale i spojrzała przez okno, na te wszystkie dzieci szykujące się do wyjazdu. Uśmiechnęła się, nieco bardziej zamyślona w tym momencie. Fakt, Dylan jej się podobał, jednak nie chciała tracić tej przyjaźni, takiej czystej od serca. Może trochę się tego bała, sama nie wiedziała, jednak cieszyła się z tego, co jest. Może kiedyś mu się przyzna, że jest nieco dla niej ważniejszy, że jednak dziewczyna coś do niego czuje, jednak to nie na ten czas. Nie widząc go szybko w przedziale, momentalnie wstała i wyjrzała przez drzwiczki, szukając go wzrokiem.
- Dylaaaaaaan~! No każesz mi na siebie czekać, jak możesz!
Krzyknęła w jego stronę, gdy już w końcu go ujrzała. Po chwili jednak uśmiechnęła się radośnie i nieco figlarnie w jego stronę. Wiadomo, jak żarty, to żarty.
- Chodź, znajdźmy jakiś przedział!
Powiedziała uśmiechając się jak zwykle radośnie i pociągnęła go w stronę pociągu. Musieli w miarę szybko wsiadać, by spokojnie zająć miejsca, a wiadomo, że ludzie przepychali się w środku jak tylko mogli. W końcu puściła Dylana i wskoczyła do środka, do jednego ze środkowych wagonów. Szybko przeszła nim, przez moment nawet zostawiając chłopaka z tyłu, po czym wpadła do jednego z wolnych przedziałów. Wiedziała, że Dylan prędzej czy później ją znajdzie, więc nie martwiła się tym zbytnio. Opadła spokojnie na siedzenie w przedziale i spojrzała przez okno, na te wszystkie dzieci szykujące się do wyjazdu. Uśmiechnęła się, nieco bardziej zamyślona w tym momencie. Fakt, Dylan jej się podobał, jednak nie chciała tracić tej przyjaźni, takiej czystej od serca. Może trochę się tego bała, sama nie wiedziała, jednak cieszyła się z tego, co jest. Może kiedyś mu się przyzna, że jest nieco dla niej ważniejszy, że jednak dziewczyna coś do niego czuje, jednak to nie na ten czas. Nie widząc go szybko w przedziale, momentalnie wstała i wyjrzała przez drzwiczki, szukając go wzrokiem.
- Dylaaaaaaan~! No każesz mi na siebie czekać, jak możesz!
Krzyknęła w jego stronę, gdy już w końcu go ujrzała. Po chwili jednak uśmiechnęła się radośnie i nieco figlarnie w jego stronę. Wiadomo, jak żarty, to żarty.
Re: Hogwarts Express
Maja jak to Maja nie przemyślała swojego zachowania do końca i nim zdążyła dojść do wniosku, że nie powinna tego mówić siostrze, było jak zwykle za późno. Ale czy warto było karmić ją kłamstwami? Lepiej było zdusić coś w zarodku, niż później rozdrapywać rany. Przynajmniej według teorii najmłodszej, odrobinę egoistycznej latorośli. Noga Puchonki zaczęła mimowolnie drgać, kiedy Ślizgonka zaczytywała się w artykule. Obserwując zmieniającą się z każdą sekundą minę blondynki, czuła się naprawdę winna temu, że przez nią prawdopodobnie Marianna znowu straci humor i zamknie się na świat.
- Sasza? Podobno to siostra Borysa, czyli chłopaka Alice, czyli siostry Iana. O Twoich współlokatorkach nic nie wiem, ja mało co wiem, Mania... nie interesują mnie te plotki, sama wiesz, że w nie nie wierzę. To jest tylko artykuł napisany przez kogoś, kto zarabia na psuciu ludziom krwi - odparła zupełnie szczerze i jakby nigdy nic przytuliła się do siostry. - Mogę się dowiedzieć czegoś, jeśli chcesz.
- Sasza? Podobno to siostra Borysa, czyli chłopaka Alice, czyli siostry Iana. O Twoich współlokatorkach nic nie wiem, ja mało co wiem, Mania... nie interesują mnie te plotki, sama wiesz, że w nie nie wierzę. To jest tylko artykuł napisany przez kogoś, kto zarabia na psuciu ludziom krwi - odparła zupełnie szczerze i jakby nigdy nic przytuliła się do siostry. - Mogę się dowiedzieć czegoś, jeśli chcesz.
Re: Hogwarts Express
Jak już razem weszli na peron to jeszcze chwilę trzymali się za ręce. Po czym dziewczyna wchodząc do wagonu zostawiła chłopaka samego. Strasznie duży tłok, wszyscy chcieli zająć jak najlepsze miejsca, Gryfonka ruszyła jako pierwsza i przez chwilę zniknęła mu z oczu. Ale musiał przyznać, że był z niej wulkan energii, Dylan mimo, że był dosyć sporym facetem, to strasznie ciężko mu się panowało nad Rhinną, której wszędzie było pełno. Jedynym chyba dobrym sposobem na dziewczynę było to, żeby ją złapać w pół i zarzucić sobie na ramię jakby była jego zdobyczą.
Na razie jednak chłopak skupił się na tym, aby odnaleźć dziewczynę, nie trwało to długo, bo widział do jakiego wagonu wsiadła, a gdy już wszedł to dosyć szybko wyjrzała z przedziału i uśmiechnęła się do niego, a potem zaczęła narzekać, oczywiście w żartach, że strasznie się guzdrze.
- No już idę, idę! - Krzyknął będąc kilka przedziałów od niej.
Doszedł do niej i wszedł do przedziału. Pierwsze co zrobił to wziął jej kufer i wrzucił na bagażowe półki, a zaraz to samo zrobił ze swoim. Zabezpieczył kufry, aby nie zsunęły im się na głowy i zajął miejsce obok dziewczyny.
Odetchnął głęboko i uśmiechnął się do niej.
- Oj, ja chyba kiedyś zawału dostanę jak będę musiał tak zasuwać za Tobą. - Jak na taką malutką dziewczynę to przebierała nogami jak struś pędziwiatr. Nie jeden mugolski sprinter miałby problem, aby dogonić pannę Hamilton.
Na razie jednak chłopak skupił się na tym, aby odnaleźć dziewczynę, nie trwało to długo, bo widział do jakiego wagonu wsiadła, a gdy już wszedł to dosyć szybko wyjrzała z przedziału i uśmiechnęła się do niego, a potem zaczęła narzekać, oczywiście w żartach, że strasznie się guzdrze.
- No już idę, idę! - Krzyknął będąc kilka przedziałów od niej.
Doszedł do niej i wszedł do przedziału. Pierwsze co zrobił to wziął jej kufer i wrzucił na bagażowe półki, a zaraz to samo zrobił ze swoim. Zabezpieczył kufry, aby nie zsunęły im się na głowy i zajął miejsce obok dziewczyny.
Odetchnął głęboko i uśmiechnął się do niej.
- Oj, ja chyba kiedyś zawału dostanę jak będę musiał tak zasuwać za Tobą. - Jak na taką malutką dziewczynę to przebierała nogami jak struś pędziwiatr. Nie jeden mugolski sprinter miałby problem, aby dogonić pannę Hamilton.
Re: Hogwarts Express
Uśmiechnęła się szerzej, opadając na siedzenie, gdy chłopak wszedł do przedziału. Wygięła się nieco z fotela i zamknęła drzwi. W sumie, nie chciała, by ktokolwiek wchodził i im przeszkadzał. W rozmowie, oczywiście, bo jednak Rhin obiecała sobie nic nie robić, czy nawet nie dawać mu znać, że coś do niego czuje. Wszystko w swoim czasie, wszystko w swoim czasie - powtarzała to sobie bardzo często, zawsze, jak musiała coś zrobić, jednak nie w momencie, gdy chciała..
Posłała mu wesołe spojrzenie.
- Daj spokój, żadnego zawału nie dostaniesz. Jesteś wysportowanym, silnym mężczyzną, więc na pewno wszystko zniesiesz. Ja jestem tylko małą, drobną dziewczynką, która nienawidzi być niska.
Fakt, nie znosiła tego, że jest mała. Była jak dla siebie stanowczo za niska. Uwielbiała grać w siatkówkę, jednak czasami nawet ciężko jej było doskoczyć do siatki. Nie zawsze potrafiła to zrobić i nic na to nie poradziła, musi nieco podrosnąć.. O ile to było możliwe. Westchnęła cicho.
- Dzięki, za kufer. Mnie pewno by spadł na głowę i musiałbyś mnie zbierać. Albo raczej to, co by ze mnie zostało.
Uśmiechnęła się, pokazując białe, w miarę proste ząbki w stronę Dylana. Jej pewno by wypadł z rąk, zanim by go podrzuciła i zapakowała na półkę. Często jej coś leciało z ręki - potrafiła się bardzo często zaciąć nawet papierem, a jak już miała nuty w dłoniach, to był niebezpieczna - najbardziej dla siebie. Wyciągnęła się, wyginając się nieco w tył i zamruczała, jak kot.
- Hogwart, Hogwart, Hogwaaaaaaart. Niestety, czas na naukę. Ale tak bardzo chcę być już w zamku!
Powiedziała, siadając już grzecznie na siedzeniu i przechylając się nieco w stronę chłopaka. Odetchnęła cicho, z lekką ulgą.
Posłała mu wesołe spojrzenie.
- Daj spokój, żadnego zawału nie dostaniesz. Jesteś wysportowanym, silnym mężczyzną, więc na pewno wszystko zniesiesz. Ja jestem tylko małą, drobną dziewczynką, która nienawidzi być niska.
Fakt, nie znosiła tego, że jest mała. Była jak dla siebie stanowczo za niska. Uwielbiała grać w siatkówkę, jednak czasami nawet ciężko jej było doskoczyć do siatki. Nie zawsze potrafiła to zrobić i nic na to nie poradziła, musi nieco podrosnąć.. O ile to było możliwe. Westchnęła cicho.
- Dzięki, za kufer. Mnie pewno by spadł na głowę i musiałbyś mnie zbierać. Albo raczej to, co by ze mnie zostało.
Uśmiechnęła się, pokazując białe, w miarę proste ząbki w stronę Dylana. Jej pewno by wypadł z rąk, zanim by go podrzuciła i zapakowała na półkę. Często jej coś leciało z ręki - potrafiła się bardzo często zaciąć nawet papierem, a jak już miała nuty w dłoniach, to był niebezpieczna - najbardziej dla siebie. Wyciągnęła się, wyginając się nieco w tył i zamruczała, jak kot.
- Hogwart, Hogwart, Hogwaaaaaaart. Niestety, czas na naukę. Ale tak bardzo chcę być już w zamku!
Powiedziała, siadając już grzecznie na siedzeniu i przechylając się nieco w stronę chłopaka. Odetchnęła cicho, z lekką ulgą.
Re: Hogwarts Express
Marianna rzeczywiście bladła z każdą sekundą coraz bardziej. Słodkie kłamstwo w jej przypadku było lepsze aniżeli ta gorzka prawda, która czaiła się za plecami Iana Volante, której nie zauważyła od razu, a dopiero po czasie. Przecież całe jej życie od tego momentu miało być kłamstwem: szczęście z dołączenia do rodziny Greengrass było kłamstwem, a radość zaręczonych była jedną, wielką grą. Zarówno jej jak i Williama.
- Siostra chłopaka jego siostry? Coś jakby jego szwagierka, tak? - jęknęła, opierając podbródek o dłoń zaciśniętą w pięść. Najlepiej przyłożyłaby nią paniczowi Volante prosto w tą wypięknioną buzię.
- Ale jestem naiwna - westchnęła ze zrezygnowaniem, patrząc na młodszą siostrę. Jej policzki nadal piekliły się różowym rumieńcem, jednak tym razem ze wstydu, że dała się nabrać na piękne słowa komuś, kogo ledwo znała. Teraz okazuje się, że była kolejną z wielu zdobyczy bogatego Anglika.
- Powinnam interesować się Williamem zamiast oglądać się za innymi. Wiedziałam, że tak będzie, że skończę jak ostatnia ofiara - dodała, ukrywając twarz w dłoniach. Jej gardło było już ściśnięte, a żołądek związany w supeł. Brakowało dosłownie jednego słowa, żeby Ślizgonka zaczęła płakać jak ostatnia sierota.
- Siostra chłopaka jego siostry? Coś jakby jego szwagierka, tak? - jęknęła, opierając podbródek o dłoń zaciśniętą w pięść. Najlepiej przyłożyłaby nią paniczowi Volante prosto w tą wypięknioną buzię.
- Ale jestem naiwna - westchnęła ze zrezygnowaniem, patrząc na młodszą siostrę. Jej policzki nadal piekliły się różowym rumieńcem, jednak tym razem ze wstydu, że dała się nabrać na piękne słowa komuś, kogo ledwo znała. Teraz okazuje się, że była kolejną z wielu zdobyczy bogatego Anglika.
- Powinnam interesować się Williamem zamiast oglądać się za innymi. Wiedziałam, że tak będzie, że skończę jak ostatnia ofiara - dodała, ukrywając twarz w dłoniach. Jej gardło było już ściśnięte, a żołądek związany w supeł. Brakowało dosłownie jednego słowa, żeby Ślizgonka zaczęła płakać jak ostatnia sierota.
Re: Hogwarts Express
Nie bardzo ogarniała powiązania w rodzinie i jej umiejętność kończyła się odróżnianiu kto dla kogo jest wujkiem oraz ciotką. Wpatrywała się w siostrę w milczeniu, nie chcąc powiedzieć nic głupiego czy niestosownego do sytuacji.
- Wszystko się ułoży, Mania - pocałowała siostrę w policzek, posyłając jej najszczerszy uśmiech. - Pozwól sytuacji się samej rozwinąć - na tych słowach zakończyła temat, wyczuwając, że Ślizgonka może w każdej chwili zacząć płakać.
Po kilku minutach tej ckliwej sceny Maja wróciła na miejsce, upewniwszy się, że z jej siostrą wszystko było w porządku.
- Wszystko się ułoży, Mania - pocałowała siostrę w policzek, posyłając jej najszczerszy uśmiech. - Pozwól sytuacji się samej rozwinąć - na tych słowach zakończyła temat, wyczuwając, że Ślizgonka może w każdej chwili zacząć płakać.
Po kilku minutach tej ckliwej sceny Maja wróciła na miejsce, upewniwszy się, że z jej siostrą wszystko było w porządku.
Re: Hogwarts Express
- Tak, zabrałem wszystko. - niemalże wykrzyczał matce prosto w twarz ciągnąc za sobą swój kufer. Miał już dość tej nerwowej bieganiny i krzątaniny, naprawdę dość. Wiedział, że nie zdąży dobiec na pociąg chociażby bardzo chciał, dlatego też z wielkim kufrem w dłoni zbiegł po schodkach do najbliższego metra i w niecały kwadrans dostał się na King's Cross. Jego siostry miały okazję ulotnić się wcześniej, bo też wcześniej wstały, za to najstarszy Vulkodlak jak zwykle za późno poszedł spać i jak zwykle za późno wstał. Podirytowany na ostatnią chwilę wbiegł do pociągu i zaczął iść zaglądając po kolei do każdego z przedziałów, szukając oczywiście Suzanne. Niestety, ale Argentynki nie było, albo po prostu była w zupełnie innym wagonie. Szukał wiec dalej. Zaprzestał swoich poszukiwań kiedy spotkał swoje siostry siedzące w prawie pustym przedziale. Nieco czerwony na twarzy od niesienia ciężkiego bagażu i biegu ze stacji metra na dworzec odsunął drzwi przedziału i wszedł do środka.
- Nie znoszę tego cyrku. - burknął, mając na myśli oczywiście to co kochana rodzina i służący zgotowali im w domu przed wyjściem. Podniósł do góry swój kufer i położył go bez trudu do przeznaczonej do tego półeczce po czym opadł na fotel obok Marianny odsuwając przy okazji swoją czarną bluzę. Pod spodem był jak zwykle, zwykły szary podkoszulek. Blondyn spojrzał to na jedną siostrę to na drugą z lekką troską, aż w końcu zatrzymał spojrzenie na Mai.
- Co jest? - zapytał oczekując odpowiedzi od najmłodszej latorośli Vulkodlaków.
- Nie znoszę tego cyrku. - burknął, mając na myśli oczywiście to co kochana rodzina i służący zgotowali im w domu przed wyjściem. Podniósł do góry swój kufer i położył go bez trudu do przeznaczonej do tego półeczce po czym opadł na fotel obok Marianny odsuwając przy okazji swoją czarną bluzę. Pod spodem był jak zwykle, zwykły szary podkoszulek. Blondyn spojrzał to na jedną siostrę to na drugą z lekką troską, aż w końcu zatrzymał spojrzenie na Mai.
- Co jest? - zapytał oczekując odpowiedzi od najmłodszej latorośli Vulkodlaków.
Re: Hogwarts Express
Nie potrafił usiedzieć w miejscu. Zostawił wszystkie swoje bagaże w przedziale i zaczął kręcić się po pociągu jak smród po gaciach. Po kilka razy otwierał drzwi przediałów i zaglądał do środka mając nadzieję na spotkanie kogoś znajomego.
- Hola! - krzyczał co chwilę, wskakując do przedziału i podając wybranym ludziom dłoń. - Jak wakacje?
Standardowa, rutynowa czynność, którą powtarzał co roku. Nie mając kompletnie kontaktu z nikim ze szkoły podczas wakacji teraz musiał nadrobić zaległości i usłyszeć nowe plotki. Kto, z kim, gdzie i w jaki sposób. Pozycja go nie interesowała. Chyba, że była jakaś nadzwyczajnie odlotowa, lub godna podziwu. Albo wymagała sporej gibkości.
Bez zbędnych uprzejmości, przechodził do konkretów. Mało wartościowe informacje szybko wyrzucał z głowy. Podczas swojego wywiadu dowiedział się kilku ciekawych rzeczy, które zaraz po przybyciu do zamku zamierzał wykorzystać w swoich niecnych planach. Pobiegł do swojego przedziału i zaczął grzebać w torbie.
- Jest! - krzyknął, wyciągając z bagażu szklaną butelkę z białą etykietką i czerwonym napisem Stella Artois. Otworzył piwo i ruszył w dalszą podróż wzdłuż korytarzy zachowując jednak czujność. Nie chciał być złapany przez kogoś natrętnego z piwem w ręku. Otworzył drzwi przedziału i wsadził do środka głowę, przyglądając się twarzom obecnych tam osób.
- Czołem! - krzyknął, trochę za głośno. Rodzina Vulkodlaków. Znał z widzenia. Uśmiechnął się do rodzeństwa szeroko i wpakował się do środka, nie zważając na fakt, że zapewne przeszkadzał im teraz w jakiejś bardzo ważnej rodzinnej naradzie. - Trochę uśmiechu! Przed Wami dziesięć miesięcy ciężkiej nauki. Cheer up! - mówiąc to pociągnął głęboko z butelki.
- Hola! - krzyczał co chwilę, wskakując do przedziału i podając wybranym ludziom dłoń. - Jak wakacje?
Standardowa, rutynowa czynność, którą powtarzał co roku. Nie mając kompletnie kontaktu z nikim ze szkoły podczas wakacji teraz musiał nadrobić zaległości i usłyszeć nowe plotki. Kto, z kim, gdzie i w jaki sposób. Pozycja go nie interesowała. Chyba, że była jakaś nadzwyczajnie odlotowa, lub godna podziwu. Albo wymagała sporej gibkości.
Bez zbędnych uprzejmości, przechodził do konkretów. Mało wartościowe informacje szybko wyrzucał z głowy. Podczas swojego wywiadu dowiedział się kilku ciekawych rzeczy, które zaraz po przybyciu do zamku zamierzał wykorzystać w swoich niecnych planach. Pobiegł do swojego przedziału i zaczął grzebać w torbie.
- Jest! - krzyknął, wyciągając z bagażu szklaną butelkę z białą etykietką i czerwonym napisem Stella Artois. Otworzył piwo i ruszył w dalszą podróż wzdłuż korytarzy zachowując jednak czujność. Nie chciał być złapany przez kogoś natrętnego z piwem w ręku. Otworzył drzwi przedziału i wsadził do środka głowę, przyglądając się twarzom obecnych tam osób.
- Czołem! - krzyknął, trochę za głośno. Rodzina Vulkodlaków. Znał z widzenia. Uśmiechnął się do rodzeństwa szeroko i wpakował się do środka, nie zważając na fakt, że zapewne przeszkadzał im teraz w jakiejś bardzo ważnej rodzinnej naradzie. - Trochę uśmiechu! Przed Wami dziesięć miesięcy ciężkiej nauki. Cheer up! - mówiąc to pociągnął głęboko z butelki.
Re: Hogwarts Express
Rhinna zamknęła drzwi, czyżby chciała bardziej intymnej atmosfery w tym przedziale. Z jednej strony dosyć dziwna sytuacja, a z drugiej to w sumie nie miał nic przeciwko. Będą tylko razem tutaj siedzieć, nikt im nie będzie przeszkadzał. Będą mogli się oddać wesołej rozmowie. Tak jak to czynili do tej pory.
Dziewczynie najwidoczniej nie podobało się, że jest taka malutka.
- Kochana, to co małe jest piękne. - Dylan uśmiechnął się do dziewczyny. Tak, on zgadzał się z tą tezą. Mniejsze dziewczyny były takie fajne, można było ją podnieść tak, żeby jej nogi nie dotykały ziemi. To było takie fajne dla niego, który wzrostu miał całkiem sporo, bo jedynie trzy centymetry mu brakowało do metra dziewięćdziesiąt.
- Nie pozwoliłbym, żeby Tobie kufer spadł na głowę, Rhi. Komu bym potem opowiadał swoje przeżycia i wszystkie tajemnice. - Uśmiechnął się do niej ponownie. Tak ona była jego powiernikiem. Wiedział, że może jej powiedzieć nawet najskrytsze swoje troski, żale, marzenia i wszelkie tajemnice. Panna Hamilton była naprawdę godną zaufanie osobą. Oprócz niej to nie było nikogo takiego, komu mógłby powiedzieć takie rzeczy.
- Ja też chcę być i chyba lada chwila się tam dostaniemy. - Powiedział, po czym przypomniał sobie, że on nadal jest w mugolskich ciuchach. - Oj, jesteśmy coraz bliżej, a ja w proszku. - Mruknął cicho i zaczął ściągać bluzkę. Co jak co, ale chłopak nie był zbytnio wstydliwy. Nie miał problemu z rozebraniem się z koszulki przy Rhinnie. Może dlatego, że nie wiedział, że jest w nim zauroczona. W tej chwili był już bez górnej części garderoby.
Dziewczynie najwidoczniej nie podobało się, że jest taka malutka.
- Kochana, to co małe jest piękne. - Dylan uśmiechnął się do dziewczyny. Tak, on zgadzał się z tą tezą. Mniejsze dziewczyny były takie fajne, można było ją podnieść tak, żeby jej nogi nie dotykały ziemi. To było takie fajne dla niego, który wzrostu miał całkiem sporo, bo jedynie trzy centymetry mu brakowało do metra dziewięćdziesiąt.
- Nie pozwoliłbym, żeby Tobie kufer spadł na głowę, Rhi. Komu bym potem opowiadał swoje przeżycia i wszystkie tajemnice. - Uśmiechnął się do niej ponownie. Tak ona była jego powiernikiem. Wiedział, że może jej powiedzieć nawet najskrytsze swoje troski, żale, marzenia i wszelkie tajemnice. Panna Hamilton była naprawdę godną zaufanie osobą. Oprócz niej to nie było nikogo takiego, komu mógłby powiedzieć takie rzeczy.
- Ja też chcę być i chyba lada chwila się tam dostaniemy. - Powiedział, po czym przypomniał sobie, że on nadal jest w mugolskich ciuchach. - Oj, jesteśmy coraz bliżej, a ja w proszku. - Mruknął cicho i zaczął ściągać bluzkę. Co jak co, ale chłopak nie był zbytnio wstydliwy. Nie miał problemu z rozebraniem się z koszulki przy Rhinnie. Może dlatego, że nie wiedział, że jest w nim zauroczona. W tej chwili był już bez górnej części garderoby.
Re: Hogwarts Express
Gdzieś w jednym z dalszych przedziałów pociągu siedziały dwie specyficzne osobistości. Pierwszą z nich był dość wysoki Azjata w powyciąganym czarnym t-shirtcie oraz ciemnych bojówkach. Zupełnie nie pasujące do tego zestawu wytarte miętowe trampki z których podeszwy niemal się odklejały poruszały się raz na jakiś czas leniwie kiedy chłopak majdał nogami. Oprócz jego absolutnie nie zainteresowanej czymkolwiek osoby w "pomieszczeniu" przesiadywał również przedstawiciel osławionej "rasy arysjskiej" jaśniepan Flammenwerfer. Tamten z kolei zdawał się pałać jakimkolwiek rozemocjonowaniem na widok swoich ciastek z dżemem które ze stoickim spokojem pochłaniał.
Sora natomiast spoglądał ciemnymi tęczówkami przez okno z zamyśloną miną jakby na prawdę nic w jego otoczeniu nie było chociaż odrobinę godne jego uwagi. Szósty rok w Hogwarcie? Phie. Po co to komu. Kolejne stracone miesiące uczenia się zadziwiająco bzdurnych rzeczy i udawania, że Ci wszyscy otaczający go ludzie są interesujący oraz zabawni. Żenada. Od czasu do czasu decydował się na nieskomplikowany ruch dłonią w celu odgarnięcia niesfornej ciemnej grzywki opadającej na oczy. Azjatycki umysł stratega gier komputerowych błądził bowiem gdzieś w jungli Summoner's Rift odliczając czas respawnu smoka. Co jakiś czas uśmiechał się bezwiednie, co dla postronnego obserwatora mogło świadczyć tylko o dalece posuniętej chorobie psychicznej tego zabawnego w swojej prostocie nerda. Mało osób dostrzegało jego skomplikowany geniusz. I dobrze. Ci wielcy zazwyczaj pozostają niedoceniani.
Sora natomiast spoglądał ciemnymi tęczówkami przez okno z zamyśloną miną jakby na prawdę nic w jego otoczeniu nie było chociaż odrobinę godne jego uwagi. Szósty rok w Hogwarcie? Phie. Po co to komu. Kolejne stracone miesiące uczenia się zadziwiająco bzdurnych rzeczy i udawania, że Ci wszyscy otaczający go ludzie są interesujący oraz zabawni. Żenada. Od czasu do czasu decydował się na nieskomplikowany ruch dłonią w celu odgarnięcia niesfornej ciemnej grzywki opadającej na oczy. Azjatycki umysł stratega gier komputerowych błądził bowiem gdzieś w jungli Summoner's Rift odliczając czas respawnu smoka. Co jakiś czas uśmiechał się bezwiednie, co dla postronnego obserwatora mogło świadczyć tylko o dalece posuniętej chorobie psychicznej tego zabawnego w swojej prostocie nerda. Mało osób dostrzegało jego skomplikowany geniusz. I dobrze. Ci wielcy zazwyczaj pozostają niedoceniani.
Sora IwaharaKlasa VI - Urodziny : 14/02/1997
Wiek : 27
Skąd : Moreton-in-Marsh, Anglia
Krew : Mugolska
Re: Hogwarts Express
Kiedy Marianna wyłączyła się ze świata, pochłonięta swoimi myślami, najmłodsza z latorośli wlepiła niebieskie jak lazur tęczówki w krajobraz rozciągający się po drugiej stronie szyby. Westchnęła ciężko, próbując znaleźć jakieś dobre wyjście z sytuacji siostry, ale każda próba spełzała na niczym. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero trzaśnięcie drzwiami od przedziału. Automatycznie zerknęła w tamtą stronę i spochmurniała. Załamana siostra, obrażony brat, iście idealne i optymistycznie napawające do życia towarzystwo. Może dlatego zdziwiło ją pytanie Aleksego skierowane do niej.
- Mania ma problem. Jest zaręczona z tym bucem, a nieszczęśliwie zakochała się w chłopaku, który jest na językach w Proroku - ruchem głowy wskazała na gazetę, leżącą na siedzeniu obok chłopaka. - Trzecia strona, Ian Volante - na tym skończyła swoją mowę, nie mając nawet zamiaru przepraszać brata. Pokłócili się o drobnostkę, jednak uparta jak osioł najmłodsza z trójki nadal pamiętała krzyk i niemiłe słowa, które padły z ust Rosjanina.
Wzrokiem wróciła na krajobraz i ponownie popadła w zadumę, dopóki nie usłyszała kolejnego otwierania drzwi.
- Tak bardzo Cię to cieszy? - uniosła brwi ku górze, wpatrując się w lekkim szoku w Gryfona. Kojarzyła go z korytarza szkolnego, ale na tym kończyła się jej wiedza na jego temat.
- Mania ma problem. Jest zaręczona z tym bucem, a nieszczęśliwie zakochała się w chłopaku, który jest na językach w Proroku - ruchem głowy wskazała na gazetę, leżącą na siedzeniu obok chłopaka. - Trzecia strona, Ian Volante - na tym skończyła swoją mowę, nie mając nawet zamiaru przepraszać brata. Pokłócili się o drobnostkę, jednak uparta jak osioł najmłodsza z trójki nadal pamiętała krzyk i niemiłe słowa, które padły z ust Rosjanina.
Wzrokiem wróciła na krajobraz i ponownie popadła w zadumę, dopóki nie usłyszała kolejnego otwierania drzwi.
- Tak bardzo Cię to cieszy? - uniosła brwi ku górze, wpatrując się w lekkim szoku w Gryfona. Kojarzyła go z korytarza szkolnego, ale na tym kończyła się jej wiedza na jego temat.
Ostatnio zmieniony przez Maja Vulkodlak dnia Pon 02 Wrz 2013, 18:03, w całości zmieniany 1 raz
Re: Hogwarts Express
Jako chyba jedyny w całym domku Vulkodlaków nie latał jak poparzony i nie musiał się pakować. Dlaczego? A choćby z tego powodu, że już od połowy wakacji był spakowany do szkoły i jego walizki bezpiecznie czekały w mieszkaniu Vulkodlaków. Dlatego czekał sobie spokojnie w salonie obserwując to całe przedstawienie z fotela. Kiedy to już wszyscy byli gotowi, a właściwie kiedy Majka była gotowa poszedł z nią na pociąg. Jednak jak to było niemal co roku zgubił się gdzieś w tłumie znajomych których mordek nie widział całe wakacje i musiał zamienić z każdym przynajmniej te kilka słów. I jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności kilku również szalonych znajomych z czerwonego domku wciskało mu do ręki bomby dymne. Czego oni od niego oczekiwali? Że wysadzi kilka wagonów?! W zasadzie to byłoby ciekawe, ale z pewnością by odgadnęli kto to zrobił. No ale co mógł zrobić jak nie przyjąć tych drobnych prezentów i nie pochować ich gdzieś po kieszeniach. Majkę już dawno zgubił gdzieś w tym tłumie więc najwyżej ją odnajdzie w pociągu, albo i nie. W końcu szła z swoją siostrą więc domyślał się, że już będzie miała towarzystwo. Jak tak o tym myślał to rozejrzał się dookoła szukając swojej siostry. To by było coś jakby nie pojechała w tym roku. Ale by miał haka na nią.
Wszedł do pociągu nie zajmując jakiegoś konkretnego przedziału tylko spacerował sobie po pociągu szukając kogoś z kim mógłby zamienić kilka słów.
Wszedł do pociągu nie zajmując jakiegoś konkretnego przedziału tylko spacerował sobie po pociągu szukając kogoś z kim mógłby zamienić kilka słów.
Re: Hogwarts Express
Jaśnie pan Flammenwerfer również z pewnością pozostawał niedoceniany - a było co doceniać! Niezrównany w transmutacji, korzystał z faktu, że znów może używać czarów i z godną podziwu dokładnością zamieniał guziki w kruche ciasteczka, by zaraz umoczyć je w dżemie i zjeść. Nie poświęcał zbyt wiele uwagi siedzącemu po przeciwnej stronie przedziału chłopakowi; co prawda od pięciu lat mieszkali w jednym dormitorium, ale nigdy nie próbowali nawiązywać szczególnie głębokiego kontaktu. W pewnym momencie Heinrich zmarszczył brwi, podrapał się różdżką po nieogolonym policzku i zaczął zastanawiać, jak ten skośnooki w ogóle ma na imię. So... So... Coś na "so", to pewne. Ale dalej..?
- Hej, ty... Sona? - mruknął, zerkając na niego kątem oka. Chcąc jakoś usprawiedliwić to, że w ogóle się odzywa, wyciągnął jedno ciastko w stronę chłopaka. W końcu gadać bez powodu do takiego odludka... To wstyd.
- Hej, ty... Sona? - mruknął, zerkając na niego kątem oka. Chcąc jakoś usprawiedliwić to, że w ogóle się odzywa, wyciągnął jedno ciastko w stronę chłopaka. W końcu gadać bez powodu do takiego odludka... To wstyd.
Heinrich FlammenwerferKlasa VI - Skąd : Berlin, Niemcy
Krew : Czysta
Re: Hogwarts Express
Kolejny nieświadomy uśmiech rozjaśnił twarz Iwahary. Zapewne był to kolejny przebłysk geniuszu który rozkwitł pod tymi rozczochranymi włosami. Ciastko brutalnie zostało zignorowane albo wręcz niezauważone przez chłopaka. Ciężko było stwierdzić ponieważ ten promienny uśmiech cały czas trzymał się zacięcie jego twarzy.
"A gdyby tak iść na ich reda, zabrać go...a naszego dać Caitlyn na pierwszym poziomie?" - przemknęło mu gorliwie w myślach. Dotarło do niego tylko to, że ktoś mówi coś o Sonie - ale brzmiało to jak zza ciepłego wełnianego szalika. Ledwo słyszalnie. Z resztą, co mu po supportach. A NIE! Supporty były ważne. W szczególności w niektórych aspektach gry.
-Sona powinna stawiać wardy. - Mruknął niemal niesłyszalnie z tym śmiesznie brzmiącym akcentem zangielszczonego Azjaty. Ciepłe tęczówki zostały leniwie przymknięte przez co na twarzy Sory wymalowały się dwie poziome kreski zamiast oczu. Problem w tym, że on zdawał się mówić to niemal machinalnie i nieświadomie.
"A gdyby tak iść na ich reda, zabrać go...a naszego dać Caitlyn na pierwszym poziomie?" - przemknęło mu gorliwie w myślach. Dotarło do niego tylko to, że ktoś mówi coś o Sonie - ale brzmiało to jak zza ciepłego wełnianego szalika. Ledwo słyszalnie. Z resztą, co mu po supportach. A NIE! Supporty były ważne. W szczególności w niektórych aspektach gry.
-Sona powinna stawiać wardy. - Mruknął niemal niesłyszalnie z tym śmiesznie brzmiącym akcentem zangielszczonego Azjaty. Ciepłe tęczówki zostały leniwie przymknięte przez co na twarzy Sory wymalowały się dwie poziome kreski zamiast oczu. Problem w tym, że on zdawał się mówić to niemal machinalnie i nieświadomie.
Ostatnio zmieniony przez Sora Iwahara dnia Pon 02 Wrz 2013, 18:23, w całości zmieniany 1 raz
Sora IwaharaKlasa VI - Urodziny : 14/02/1997
Wiek : 27
Skąd : Moreton-in-Marsh, Anglia
Krew : Mugolska
Re: Hogwarts Express
Odpowiedź Puchonki sprawiła, że Aleksy westchnął ciężko przenosząc spojrzenie ciemnoniebieskich tęczówek na okno.
- Mogłaś powiedzieć, ze nie chcę wiedzieć. Nie chcę się w to mieszać. Nie chcę nawet słyszeć o Greengrassach, bo jak tak dalej pójdzie to będzie podwójny ślub i za Mańką będę stał ja z tą małą paskudą. - powiedział obrażonym tonem zaciskając usta w wąską kreskę. Taka prawda. Ojciec planował jeszcze większe inwestycje z Greengrassami, a mała Christine wciąż była wolną panną. A on teoretycznie był wolnym kawalerem. Osoba Suzanne kompletnie zdawała się nie istnieć dla Michaiła Vulkodlaka i jego własnych interesów. Póki jednak chodził do Hogwartu być pod butem ojca i nie mógł zrobić samemu nic. Był niczym pionek na wielkiej planszy. Marianna i Maja tak samo. O ile Marianna miała już przerąbane, tak Aleksy na razie robił wszystko, żeby nie znaleźć się w takiej samej sytuacji co jego młodsza siostra.
- Nie martw się. Jak będę na studiach to załatwię dobrą trutkę na tego pie*dolonego Szkota. - zdążył to jeszcze powiedzieć do Marianny, zanim drzwi znów się otwarły i stanął w nich znany z widzenia Gryfon. Aleksy wymusił z siebie uśmiech i wskazał palcem na jego napój.
- Uważaj na nowe Prefeciny. - poradził chłopakowi ze swoim twardym, Rosyjskim akcentem i przeniósł znów spojrzenie na to co dzieje się za oknem.
- Mogłaś powiedzieć, ze nie chcę wiedzieć. Nie chcę się w to mieszać. Nie chcę nawet słyszeć o Greengrassach, bo jak tak dalej pójdzie to będzie podwójny ślub i za Mańką będę stał ja z tą małą paskudą. - powiedział obrażonym tonem zaciskając usta w wąską kreskę. Taka prawda. Ojciec planował jeszcze większe inwestycje z Greengrassami, a mała Christine wciąż była wolną panną. A on teoretycznie był wolnym kawalerem. Osoba Suzanne kompletnie zdawała się nie istnieć dla Michaiła Vulkodlaka i jego własnych interesów. Póki jednak chodził do Hogwartu być pod butem ojca i nie mógł zrobić samemu nic. Był niczym pionek na wielkiej planszy. Marianna i Maja tak samo. O ile Marianna miała już przerąbane, tak Aleksy na razie robił wszystko, żeby nie znaleźć się w takiej samej sytuacji co jego młodsza siostra.
- Nie martw się. Jak będę na studiach to załatwię dobrą trutkę na tego pie*dolonego Szkota. - zdążył to jeszcze powiedzieć do Marianny, zanim drzwi znów się otwarły i stanął w nich znany z widzenia Gryfon. Aleksy wymusił z siebie uśmiech i wskazał palcem na jego napój.
- Uważaj na nowe Prefeciny. - poradził chłopakowi ze swoim twardym, Rosyjskim akcentem i przeniósł znów spojrzenie na to co dzieje się za oknem.
Re: Hogwarts Express
Nie znał ich imion. Wszyscy wyglądali podobnie, a do tego w zamku było ich chyba piętnastu. Klan prawie tak liczny jak klan Wilsonów. Prawie, bo Wilsonów nikt nie pobije. Połowa uczniów to ich rodzina. Każdy się zna. Prawie jak na wsi. Ale oczywiście przyjemnie! Nie miał nic przeciwko, broń Boże. Mniej nazwisk do zapamiętania.
- Oczywiście. - spojrzał na blondynkę i wruszał ramionami. - Sądząc po Twojej minie Ty też jesteś zachwycona tym faktem. Nic tu po mnie, co? Cheerio! - krzyknął i zniknął im z widzenia równie szybko jak się pojawił. Zamknął za sobą drzwi przedziału i na chwilę przystanął, krzywiac się delikatnie. Chyba jednak im przeszkodził w czymś ważnym. Na nowe prefeciny będzie uważał jak już tylko się dowie kim są. - W lewo czy w prawo? - spytał sam siebie i w końcu ruszył wzdłuż korytarza w kierunku pierwszych wagonów. Na korytarzu robiło się tłoczno. Ryan mijał kocimi ruchami ludzi i nie zatrzymywał się ani na sekundę. Zrobił to dopiero kiedy obok siebie zobaczył jakąś znajomą twarz. - Czołem, młody! - no, nie taki młody. Ledwie dwa lata młodszy od niego Nicolas stanął mu na drodze. W Europejskim geście wyciągnął wolną dłoń do gryfona i pociągnął z butelki. - Co tak stoisz jak widły w gnoju? Nie masz przedziału?
- Oczywiście. - spojrzał na blondynkę i wruszał ramionami. - Sądząc po Twojej minie Ty też jesteś zachwycona tym faktem. Nic tu po mnie, co? Cheerio! - krzyknął i zniknął im z widzenia równie szybko jak się pojawił. Zamknął za sobą drzwi przedziału i na chwilę przystanął, krzywiac się delikatnie. Chyba jednak im przeszkodził w czymś ważnym. Na nowe prefeciny będzie uważał jak już tylko się dowie kim są. - W lewo czy w prawo? - spytał sam siebie i w końcu ruszył wzdłuż korytarza w kierunku pierwszych wagonów. Na korytarzu robiło się tłoczno. Ryan mijał kocimi ruchami ludzi i nie zatrzymywał się ani na sekundę. Zrobił to dopiero kiedy obok siebie zobaczył jakąś znajomą twarz. - Czołem, młody! - no, nie taki młody. Ledwie dwa lata młodszy od niego Nicolas stanął mu na drodze. W Europejskim geście wyciągnął wolną dłoń do gryfona i pociągnął z butelki. - Co tak stoisz jak widły w gnoju? Nie masz przedziału?
Re: Hogwarts Express
- To... Stawiaj. Mhm - wymamrotał, bardziej do siebie niż tego wariata. Dowiedział się, jak tamten ma na imię, więc misję można uznać za zakończoną powodzeniem. No i uratował ciastko! Zjadł je z pomrukiem zadowolenia i, nie mając innego zajęcia, wyciągnął z plecaka piłkę tenisową, którą zwykł podrzucać i łapać w możliwie najbardziej spektakularny sposób, gdy albo nie miał co robić, albo miał ale mu się nie chciało, albo ewentualnie kiedy ktoś interesujący na niego patrzył. Łapanie zielonej piłeczki ku uciesze ładnych dziewczyn... Zdecydowanie zachowanie typowe dla Flammenwerfera, podobnie jak czarowanie uśmiechem i chłodnym spojrzeniem szaroniebieskich tęczówek. Pech chciał, że Heinrich był znudzony do tego stopnia, że z braku laku PRZYPADKIEM wypuścił piłkę z ręki... A ona PRZYPADKIEM poleciała prosto na Sorę vel Sonę.
Heinrich FlammenwerferKlasa VI - Skąd : Berlin, Niemcy
Krew : Czysta
Re: Hogwarts Express
Pomimo tego, że miał już nie wracać do zamku, miał już nie wracać do swojej rodziny, postanowił dokończyć szkołę, zmienić tor wydarzeń, bowiem śniło mu się, że wyjechał na cztery lata a potem miał laskę z brzuchem i spieprzone życie. Może to nie do końca ten sen przesądził, że wrócił a po prostu zdrowy rozsądek, który nalał się przez te dwa miesiące życia w Maroku, młodemu Wilsonowi. Było mu ciężko, jednak to nie historia na tą chwilę. Pomimo wszystko stał się nieco bardziej opanowany i postanowił zmierzyć się z duchami przeszłości, a mianowicie wszystkimi uczniami tej zasranej szkoły, na czele ze swoją rodzinką, do której dalej miał żal. Wszedł więc do pociągu i nie miał zamiaru się z kimkolwiek witać, pomimo wszystko, że większość patrzyła na niego jak na wariata. Wyglądał o wiele lepiej niż przed wakacjami, nieco nabrał masy, dużo musiał ćwiczyć przez te cholerne dwa miesiące, a również pracować by móc za co jeść. Wchodząc do pociągu postanowił nie zajmować żadnego przedziału, nie chciał niepotrzebnych kłótni i awantur, dlatego podszedł do jednego z okien na korytarzu, pociągnął za uchwyt w dół i patrzył na rodziców, którzy ochoczo machali do swoich pociech. Większość pewnie z nich cieszyła się, że pozbędą się bachorów na prawie cały rok. Tony'ego nikt ani nie witał, ani nie żegnał.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: King's Cross :: Perony
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach