Stara Zbrojownia
+10
Nevan Fraser
Charles Wilson
Ethim Polansky
Claire Annesley
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Mistrz Gry
Nancy Baldwin
James Scott
Brennus Lancaster
14 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 2 z 3
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Stara Zbrojownia
First topic message reminder :
Duże, zagracone pomieszczenie, które niegdyś pełniło funkcję zbrojowni. Dziś jest w niej sporo miejsca na różne swawole. Wbrew pozorom w czasie zawiłości wojennych była ona bardzo potrzebna w razie, gdyby trzeba było bronić szkoły przed najazdem trolli lub goblinów.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Stara Zbrojownia
Gdy Claire była we własnym świecie, trudno było ją z niego wyrwać. Za bardzo poddawała się fascynującym przygodom i wyimaginowanym romansom, by zwracać uwagę na rzeczywiste otoczenie. Wybierając miejsca, w których mogła być pewna, że jest sama - a przynajmniej tak sądziła - nie uznawała za koniecznie udawania, że wszystkiego słucha i wszystko widzi.
Początkowo, gdy jej uszu dobiegł dźwięk cichych kroków, zrzuciła to na kolejne osiągnięcie swojej wyobraźni. Bo teraz przecież książkowy czarny charakter również się zakradał, krocząc eleganckim, pałacowym korytarzem. Podciągając kolana do piersi, z wypiekami na twarzy szła za nim - i to właśnie jego kroki musiała usłyszeć. Także szelest szaty musiał być tworem jej wyobraźni, bo przecież gdy tu wchodziła, nikogo w zbrojowni nie było, była tego niemal pewna.
Rozsądnym uczynkiem byłoby teraz zerwanie się z miejsca i podjęcie jakiejkolwiek próby ucieczki, chociaż... Dlaczego? Intruzem, o którym jeszcze nie wiedziała, był przecież nauczyciel. Ktoś, komu dyrektor zaufał, przyjął go do tutejszego grona. Ktoś, na kim można było polegać. Czego więc miała się bać?
Ale o strachu nie mogło być teraz mowy, bo Claire zwyczajnie nie była świadoma obecności kogokolwiek. Przytrzymując brzegi szkolnej spódnicy, z nosem w książce połykała kolejne zdania, nie bacząc na otaczającą ją rzeczywistość.
Początkowo, gdy jej uszu dobiegł dźwięk cichych kroków, zrzuciła to na kolejne osiągnięcie swojej wyobraźni. Bo teraz przecież książkowy czarny charakter również się zakradał, krocząc eleganckim, pałacowym korytarzem. Podciągając kolana do piersi, z wypiekami na twarzy szła za nim - i to właśnie jego kroki musiała usłyszeć. Także szelest szaty musiał być tworem jej wyobraźni, bo przecież gdy tu wchodziła, nikogo w zbrojowni nie było, była tego niemal pewna.
Rozsądnym uczynkiem byłoby teraz zerwanie się z miejsca i podjęcie jakiejkolwiek próby ucieczki, chociaż... Dlaczego? Intruzem, o którym jeszcze nie wiedziała, był przecież nauczyciel. Ktoś, komu dyrektor zaufał, przyjął go do tutejszego grona. Ktoś, na kim można było polegać. Czego więc miała się bać?
Ale o strachu nie mogło być teraz mowy, bo Claire zwyczajnie nie była świadoma obecności kogokolwiek. Przytrzymując brzegi szkolnej spódnicy, z nosem w książce połykała kolejne zdania, nie bacząc na otaczającą ją rzeczywistość.
Re: Stara Zbrojownia
Uśmiechnął się, widząc że dziewczę za bardzo nie przerywało swego obecnego zajęcia. Zbliżył się na odległość stopy angielskiej i kucnął naprzeciw młodej. Spojrzał w jej oczy i wymierzył w nią różdżką.
- Dobry wieczór, dziecię. Ani słowa, albo będzie źle, moja droga. Oddaj mi książkę - powoli wyciągnął w jej stronę drugą, wolną dłoń, w zachęcającym geście, co by oddała książeczkę. W jego oczach nie było widać jakiegoś żartu, czy też czegoś złego, co by mogło świadczyć o tym, że jest niedobrym człowiekiem. Co prawda jego zachowanie już świadczyło o tym, że jest zły, ale to szczegół. Może jednak będzie inaczej go traktowała.
- Dobry wieczór, dziecię. Ani słowa, albo będzie źle, moja droga. Oddaj mi książkę - powoli wyciągnął w jej stronę drugą, wolną dłoń, w zachęcającym geście, co by oddała książeczkę. W jego oczach nie było widać jakiegoś żartu, czy też czegoś złego, co by mogło świadczyć o tym, że jest niedobrym człowiekiem. Co prawda jego zachowanie już świadczyło o tym, że jest zły, ale to szczegół. Może jednak będzie inaczej go traktowała.
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Stara Zbrojownia
Z pewnością nie spodziewała się usłyszeć żadnego głosu, żadnych słów. W jej książce nikt teraz nie mówił - były kroki, szelest ubrań, cichy jęk wiatru. Żadne z tych dźwięków jej nie dziwiło, jednak nagła bliskość kogoś, wycelowana w nią różdżka i niepokojące słowa - już tak.
Oczywiście, wiedziała, z kim ma do czynienia. Chodziła przecież na lekcje. Profesor Polansky, wykładowca astronomii. Nauczona posłuszeństwa wobec starszych, a w dodatku nauczycieli, wysunęła książkę w kierunku mężczyzny, co nie zmieniało faktu, że nie miała pojęcia, co się dzieje. To na pewno coś z tym tomem! Nie był z bliblioteki, ale... może... Nie umiała wymyślić, co mogłoby być nie tak, ale to na pewno musiało chodzić o tę książkę!
Nagle nie mając nic w rękach, objęła kolana ramionami, spoglądając na mężczyznę niepewnie, bez najmniejszego słowa. Czuła się... dziwnie. Nie powinna się bać, przecież to był NAUCZYCIEL, a jednak nie było jej przyjemnie. Nagle nabrała przemożnej ochoty, by wrócić do dormitorium, ale coś kazało jej siedzieć w miejscu. Dlaczego miała wrażenie, że nawet, gdyby wstała, mężczyzna nie pozwoliłby jej odejść?
Oczywiście, wiedziała, z kim ma do czynienia. Chodziła przecież na lekcje. Profesor Polansky, wykładowca astronomii. Nauczona posłuszeństwa wobec starszych, a w dodatku nauczycieli, wysunęła książkę w kierunku mężczyzny, co nie zmieniało faktu, że nie miała pojęcia, co się dzieje. To na pewno coś z tym tomem! Nie był z bliblioteki, ale... może... Nie umiała wymyślić, co mogłoby być nie tak, ale to na pewno musiało chodzić o tę książkę!
Nagle nie mając nic w rękach, objęła kolana ramionami, spoglądając na mężczyznę niepewnie, bez najmniejszego słowa. Czuła się... dziwnie. Nie powinna się bać, przecież to był NAUCZYCIEL, a jednak nie było jej przyjemnie. Nagle nabrała przemożnej ochoty, by wrócić do dormitorium, ale coś kazało jej siedzieć w miejscu. Dlaczego miała wrażenie, że nawet, gdyby wstała, mężczyzna nie pozwoliłby jej odejść?
Re: Stara Zbrojownia
Odłożył książkę obok i przysunął się bliżej. Złapał dziewczę za nadgarstek.
- Jak się nazywasz? Co tutaj robisz? - zapytał cicho, ale wyraźnie. Różdżkę trochę opuścił w dół i wypowiedział ciche "Accio Różdżka", oczywiście mając na celu przywołanie różdżki dziewczyny. Taki miał zamiar i oby się to udało. Trzeba ją rozbroić, żeby było jak najłatwiej. A potem po prostu trzeba zrobić to, co można i się chce. Wtedy jest już najłatwiej. Cały czas obserwował jej oczy, co by wyczytać z nich jak najwięcej emocji.
- Jak się nazywasz? Co tutaj robisz? - zapytał cicho, ale wyraźnie. Różdżkę trochę opuścił w dół i wypowiedział ciche "Accio Różdżka", oczywiście mając na celu przywołanie różdżki dziewczyny. Taki miał zamiar i oby się to udało. Trzeba ją rozbroić, żeby było jak najłatwiej. A potem po prostu trzeba zrobić to, co można i się chce. Wtedy jest już najłatwiej. Cały czas obserwował jej oczy, co by wyczytać z nich jak najwięcej emocji.
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Stara Zbrojownia
Gdy jej różdżka, z której zawsze była niebywale dumna - ze względu na interesującą barwę czerwonego dębu, rzadko spotykaną długość i doskonałość jeśli chodzi o efekty czarów - ni z tego, ni z owego wyfrunęła z kieszonki, oczy Claire rozszerzyły się najpierw w zdumieniu, potem zaś ze zwyczajnego strachu.
- C... Claire Annesley, proszę pana - wydukała, starając się trzymać fason. Cała sytuacja była mocno niepokojąca, ale do jej ufnego, dziecięcego umysłu nie przebijała się świadomość, jak bardzo jest nie tak. - Ja... czytałam. - Pełna niepokoju odszukała swojej różdżki, odnajdując ją w dłoni mężczyzny. Ale... dlaczego?
Czuła się wyjątkowo niekomfortowo. Coś się działo, nie wiedziała co i dlaczego, ale zupełnie jej się to nie podobało. Wyraźnie spięta, spoglądała na mężczyznę, próbując odkryć w jego twarzy cokolwiek, co by ją uspokoiło. Gdy zaś nie znalazła nic podobnego, po jej plecach przebiegł zimny dreszcz. Och, dlaczego nie mogła zostać w dormitorium?!
- C... Claire Annesley, proszę pana - wydukała, starając się trzymać fason. Cała sytuacja była mocno niepokojąca, ale do jej ufnego, dziecięcego umysłu nie przebijała się świadomość, jak bardzo jest nie tak. - Ja... czytałam. - Pełna niepokoju odszukała swojej różdżki, odnajdując ją w dłoni mężczyzny. Ale... dlaczego?
Czuła się wyjątkowo niekomfortowo. Coś się działo, nie wiedziała co i dlaczego, ale zupełnie jej się to nie podobało. Wyraźnie spięta, spoglądała na mężczyznę, próbując odkryć w jego twarzy cokolwiek, co by ją uspokoiło. Gdy zaś nie znalazła nic podobnego, po jej plecach przebiegł zimny dreszcz. Och, dlaczego nie mogła zostać w dormitorium?!
Re: Stara Zbrojownia
- To mnie akurat mało obchodzi, panno Annesley - odpowiedział jej cicho i przyciągnął ją bliżej siebie. Końcem różdżki powoli zsuwał z niej szatę uczniowską, oczywiście bez dotykania. Najpewniej była to magia. To wszystko tutaj, to była magia, bo po co miałyby istnieć w tej szkole rzeczy całkiem mugolskie? To nigdy do tej szkoły nie pasowało. Po chwili wycelował w dziewczynę różdżką ponownie, gdy już miała szatę zsuniętą z jednego ramienia.
- Legilimens! - zawołał pewny siebie, próbując spenetrować jej mały, dziecięcy umysł w poszukiwaniu przykrych wspomnień. Jak najbardziej przykrych, co by ją jeszcze bardziej osłabić. Bo na pewno nie miała idealnego życia, jak każdy z nas.
- Legilimens! - zawołał pewny siebie, próbując spenetrować jej mały, dziecięcy umysł w poszukiwaniu przykrych wspomnień. Jak najbardziej przykrych, co by ją jeszcze bardziej osłabić. Bo na pewno nie miała idealnego życia, jak każdy z nas.
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Stara Zbrojownia
To, co się działo, zupełnie jej się nie podobało. Nie wiedziała jeszcze, do czego sytuacja zmierza - a nawet, gdyby wiedziała, trudno byłoby jej pojąć, że coś takiego rzeczywiście się dzieje, i to z nią i nauczycielem w roli głównej! - natomiast była absolutnie pewna, że wolałaby w tym momencie być w dormitorium zamiast tutaj. Mimo tego nie była w stanie choćby spróbować powstrzymać mężczyzny od zsuwania jej z szaty. Strach natarł na nią nagle ze zdwojoną siłą i zupełnie sparaliżował.
Gwałtownie wciągnęła powietrze, gdy czarodziej wdarł się do jej umysłu. Nigdy nie doświadczyła czegoś podobnego, ale teraz wiedziała, że będzie do jedno z najgorszych jej wspomnień. Mimo tego i z tym nie potrafiła walczyć, toteż już po chwili przed jej oczyma i przed oczyma mężczyzny przewijały się obrazy, których szukał.
Nie było tego wiele. Dzieciństwo Claire, oczywiście, idealne nie było, ale bardzo wiele nieprzyjemnych rzeczy zwyczajnie wyparowało jej z głowy lub zostało schowane tak daleko, że nie sposób było wydobyć tego na wierzch. Kilka obrazów jednak złożyło się teraz w płynący leniwie film. Był więc dzień, gdy zbytnio rozochoceni klienci pubu jej rodziców wywołali awanturę, a Darcy, jej najstarszy brat, chcąc ją uspokoić, ostatecznie wylądował w szpitalu. Jego życie nie było zagrożone, ale Claire wtedy tego nie rozumiała i przepłakała godziny przy jego łóżku, nie chcąc dać się oderwać. Był dzień, kiedy spadła z drzewa, łamiąc sobie żebra. To był jej pierwszy uraz, w dodatku tak bolesny, że nie umiała wyprzeć go z głowy. Była także noc, kiedy ktoś podpalił im pub. Uciekali przez zadymione pomieszczenia, dławiąc się i krztusząc, a ich dom, ich przystań znikała w oczach.
W pewnej chwili po policzkach młodziutkiego rudzielca zaczęły spływać gorące łzy, których nie była jeszcze świadoma.
Gwałtownie wciągnęła powietrze, gdy czarodziej wdarł się do jej umysłu. Nigdy nie doświadczyła czegoś podobnego, ale teraz wiedziała, że będzie do jedno z najgorszych jej wspomnień. Mimo tego i z tym nie potrafiła walczyć, toteż już po chwili przed jej oczyma i przed oczyma mężczyzny przewijały się obrazy, których szukał.
Nie było tego wiele. Dzieciństwo Claire, oczywiście, idealne nie było, ale bardzo wiele nieprzyjemnych rzeczy zwyczajnie wyparowało jej z głowy lub zostało schowane tak daleko, że nie sposób było wydobyć tego na wierzch. Kilka obrazów jednak złożyło się teraz w płynący leniwie film. Był więc dzień, gdy zbytnio rozochoceni klienci pubu jej rodziców wywołali awanturę, a Darcy, jej najstarszy brat, chcąc ją uspokoić, ostatecznie wylądował w szpitalu. Jego życie nie było zagrożone, ale Claire wtedy tego nie rozumiała i przepłakała godziny przy jego łóżku, nie chcąc dać się oderwać. Był dzień, kiedy spadła z drzewa, łamiąc sobie żebra. To był jej pierwszy uraz, w dodatku tak bolesny, że nie umiała wyprzeć go z głowy. Była także noc, kiedy ktoś podpalił im pub. Uciekali przez zadymione pomieszczenia, dławiąc się i krztusząc, a ich dom, ich przystań znikała w oczach.
W pewnej chwili po policzkach młodziutkiego rudzielca zaczęły spływać gorące łzy, których nie była jeszcze świadoma.
Re: Stara Zbrojownia
Spróbował jeszcze głębiej wtargnąć w jej umysł. Jeszcze mocniej. Jeszcze dalej.
Próbował wydobyć to, co utknęło gdzieś daleko w umyśle, czego nie przywołał za pierwszym razem. Skupił się bardziej na zniszczeniu jej psychiki. Jednak chwilę po tym się wycofał.
- Chcesz, żeby to wszystko się powtórzyło? - zapytał po chwili, patrząc na nią z delikatnym, niby przyjaznym uśmiechem. Różdżkę opuścił, nie przestawał jednak obserwować dziewczyny. I był ciągle gotów ją odepchnąć, bo mogła się rzucić na niego w każdej chwili.
Był ciekaw jej reakcji. Powinna być bardziej posłuszna, jeżeli już płakała...
Próbował wydobyć to, co utknęło gdzieś daleko w umyśle, czego nie przywołał za pierwszym razem. Skupił się bardziej na zniszczeniu jej psychiki. Jednak chwilę po tym się wycofał.
- Chcesz, żeby to wszystko się powtórzyło? - zapytał po chwili, patrząc na nią z delikatnym, niby przyjaznym uśmiechem. Różdżkę opuścił, nie przestawał jednak obserwować dziewczyny. I był ciągle gotów ją odepchnąć, bo mogła się rzucić na niego w każdej chwili.
Był ciekaw jej reakcji. Powinna być bardziej posłuszna, jeżeli już płakała...
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Stara Zbrojownia
Wysoki rudzielec patrzył z góry na małą dziewczynkę, która uparcie twierdziła, że nie pójdzie spać dopóki nie zamkną drzwi od dormitorium, a nie mogą ich zamknąć bo nie ma Claire która wyszła jakiś czas temu i wciąż nie wróciła. Westchnął więc ciężko i zerknął na zegarek. Cisza nocna tuż tuż, a według relacji tej małej Gryfonki inna, równie mała Gryfonka zniknęła. Chcąc uniknąć zbędnych ujemnych punktów obiecał więc znaleźć rzekomą Claire i kazał trzeciorocznej iść i szykować się do spania. W swoim wysłużonym i dokładnie wyprasowanym mundurku szkolnym ruszył więc w kierunku wyjścia z Pokoju Wspólnego. W kieszeni spodni miał różdżkę i odznakę Prefekta, którą zadecydował się przypiąć do piersi dopiero kiedy portret Grubej Damy znów zasłonił przejście do wspólnych pomieszczeń uczniów Gryffindoru.
- Teraz jesteś przystojniejszy... - usłyszał za sobą głos Grubej Damy i odwrócił się wywalając na wierzch swoje i tak wielkie oczy. Zwariowała do reszty. Ignorując kompletnie tą uwagę i jej rubaszny chichot ruszył korytarzem na poszukiwania zaginionej owieczki. Zaczynał oczywiście swe poszukiwania od góry, bo przecież mijało się z sensem schodzenie na sam dół i zaczynanie poszukiwań od dołu. Naciskał więc na kolejne klamki z różdżką w dłoni i zaglądał. Zaklęcie Lumos działało, więc z końca jego różdżki padało światło niezbędne do stwierdzenia, czy ktoś w danym pomieszczeniu przebywa. Zaglądał i zaglądał, do czasu kiedy drzwi, za którymi mieściła się Stara Zbrojownia nie chciały ustąpić. Pchnął je jeszcze raz i jeszcze. Spojrzał w prawo, potem w lewo i transmutował się w psa. ...mens! Ciche chlipanie, a potem słowa: Chcesz, żeby to wszystko się powtórzyło? wypowiadane przez znajomy głos. Zwierzęcy słuch czasem się przydaje, prawda? Uznając, że za tymi właśnie drzwiami znajduje się jego zgubiona owieczka znów wrócił do swojej ludzkiej postaci i przystawił różdżkę do zamka:
- Alohomora. - wyszeptał i zamek ustąpił z cichym kliknięciem. Ostrożnie wszedł dalej trzymając różdżkę w pogotowiu. Po omacku w ciemności podszedł bliżej.
- Lumos. - wymamrotał i z końca różdżki wyszło światło padając wprost na nowego nauczyciela od Astronomii i niewielką rudą dziewczynkę która płakała i wyglądała jak przyszła ofiara gwałtu. Wydaje Ci się, Charles.- uspokoił sam siebie w myślach po czym wymusił na wargi uśmiech.
- Dobry wieczór. Przyszedłem po Claire, jej współlokatorki martwiły się, że się zgubiła i będzie musiała łamać regulamin. - powiedział pewnym siebie tonem, zgodnie z prawdą, po czym wyciągnął dłoń w kierunku niewielkiej Irlandki.
- Chodźmy, bo zaraz będzie cisza nocna i będę musiał odjąć Ci punkty. - dodał jeszcze, a kiedy niepewnie ujęła jego dłoń posłał szeroki uśmiech profesorowi. Wymuszony uśmiech, ale niech mu tam będzie.
- Dobrej nocy, panie profesorze. - powiedział i przyświecając sobie drogę ruszył razem ze swoją zagubioną owieczką do wieży Gryffindoru.
- Teraz jesteś przystojniejszy... - usłyszał za sobą głos Grubej Damy i odwrócił się wywalając na wierzch swoje i tak wielkie oczy. Zwariowała do reszty. Ignorując kompletnie tą uwagę i jej rubaszny chichot ruszył korytarzem na poszukiwania zaginionej owieczki. Zaczynał oczywiście swe poszukiwania od góry, bo przecież mijało się z sensem schodzenie na sam dół i zaczynanie poszukiwań od dołu. Naciskał więc na kolejne klamki z różdżką w dłoni i zaglądał. Zaklęcie Lumos działało, więc z końca jego różdżki padało światło niezbędne do stwierdzenia, czy ktoś w danym pomieszczeniu przebywa. Zaglądał i zaglądał, do czasu kiedy drzwi, za którymi mieściła się Stara Zbrojownia nie chciały ustąpić. Pchnął je jeszcze raz i jeszcze. Spojrzał w prawo, potem w lewo i transmutował się w psa. ...mens! Ciche chlipanie, a potem słowa: Chcesz, żeby to wszystko się powtórzyło? wypowiadane przez znajomy głos. Zwierzęcy słuch czasem się przydaje, prawda? Uznając, że za tymi właśnie drzwiami znajduje się jego zgubiona owieczka znów wrócił do swojej ludzkiej postaci i przystawił różdżkę do zamka:
- Alohomora. - wyszeptał i zamek ustąpił z cichym kliknięciem. Ostrożnie wszedł dalej trzymając różdżkę w pogotowiu. Po omacku w ciemności podszedł bliżej.
- Lumos. - wymamrotał i z końca różdżki wyszło światło padając wprost na nowego nauczyciela od Astronomii i niewielką rudą dziewczynkę która płakała i wyglądała jak przyszła ofiara gwałtu. Wydaje Ci się, Charles.- uspokoił sam siebie w myślach po czym wymusił na wargi uśmiech.
- Dobry wieczór. Przyszedłem po Claire, jej współlokatorki martwiły się, że się zgubiła i będzie musiała łamać regulamin. - powiedział pewnym siebie tonem, zgodnie z prawdą, po czym wyciągnął dłoń w kierunku niewielkiej Irlandki.
- Chodźmy, bo zaraz będzie cisza nocna i będę musiał odjąć Ci punkty. - dodał jeszcze, a kiedy niepewnie ujęła jego dłoń posłał szeroki uśmiech profesorowi. Wymuszony uśmiech, ale niech mu tam będzie.
- Dobrej nocy, panie profesorze. - powiedział i przyświecając sobie drogę ruszył razem ze swoją zagubioną owieczką do wieży Gryffindoru.
Re: Stara Zbrojownia
Spojrzał za prefektem zaskoczony, wystraszony też z lekka ale przede wszystkim mocno zirytowany. Gdyby tylko mógł i wiedział, że nie będzie musiał ponosić tylu konsekwencji, cisnąłby w jego plecy Drętwotą lub Zaklęciem Porażenia... Ale jednak się powstrzymał. Ruszył w stronę swojego gabinetu. Pora spać.
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Stara Zbrojownia
Pomieszczenie zostało odkurzone i przygotowane na rozpoczęcie nowego roku szkolnego
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Stara Zbrojownia
Drzwi zapomnianej przez czas komnaty uchyliły się. Przez szparę w drzwiach do wnętrza wniknęła wiązka światła, która nieco rozświetliła wejście do pomieszczenia. Nieruchome posągi zbroi cierpliwie czekały na swój czas, który już nigdy nie nastąpi.
Blond czupryna zajrzała do wnętrza sprawdzając czy nikogo tu nie ma. Po chwili drzwi się zamknęły. Nevan oparł się plecami o drewniane wrota spoglądając na całą masę reliktów przeszłości. Mimo iż ktoś od czasu do czasu tutaj sprzątał, czuło się w powietrzu zapach kurzu i stęchlizny.
Ślizgon po chwili przyzwyczajenia wzroku do półmroku przeszedł się wzdłuż stojących na baczność posągów płytowych pancerzy, by dotrzeć do szerokiego fotela i tam zasiąść. Wciągnął torbę na kolana, różdżką rozświetlił sobie ciemność panującą w pomieszczeniu.
Blond czupryna zajrzała do wnętrza sprawdzając czy nikogo tu nie ma. Po chwili drzwi się zamknęły. Nevan oparł się plecami o drewniane wrota spoglądając na całą masę reliktów przeszłości. Mimo iż ktoś od czasu do czasu tutaj sprzątał, czuło się w powietrzu zapach kurzu i stęchlizny.
Ślizgon po chwili przyzwyczajenia wzroku do półmroku przeszedł się wzdłuż stojących na baczność posągów płytowych pancerzy, by dotrzeć do szerokiego fotela i tam zasiąść. Wciągnął torbę na kolana, różdżką rozświetlił sobie ciemność panującą w pomieszczeniu.
Re: Stara Zbrojownia
Kiedy Raffles chciał kogoś znaleźć, szkoła nie miała dlań tajemnic. Zawsze znalazł się wystraszony, kapujący szczeniak, liżący mu buty padalec czy uczynny obraz bądź duch, gotowy wspomóc go w niecnych działaniach.
Szedł więc niespiesznie, raz po raz zdrowo pociągając z samonapełniającej się piersiówki zawieszonej u boku, gdzieś pod materiałem szkolnej szaty. W drugiej dłoni trzymał różdżkę, gotowy używać sekretnych zaklęć, dotykać odpowiedniej cegły, trącać odpowiedni obraz - wszystko, by jak najprędzej dostać się na zamierzone, ostatnie piętro szkoły. Stary zamek znał jak własną kieszeń. Trudno nie, kiedy pierwsze eskapady czynił tutaj już w wieku sześciu lat... Zabawiał się w kotka i myszkę z profesorami, dając się ganiać po całym zamku. Aż za ucho chwytała go któraś ze starych nauczycielskich jędz i wyprowadzała na próg szkoły, gdzie czekała strwożona i blada ze strachu Dorothy, obiecująca, że to już ostatni raz, kiedy nie upilnowała swojego synka...
Zatrzymał się przed drzwiami do zbrojowni, powiódł spojrzeniem wzdłuż korytarza.
- Muffliato. - Rzucił ochronną siatkę dezorientującą słuch i wsunął się do starej komnaty wypełnionej blaszanymi strażnikami. Zamknął za sobą drzwi i zapieczętował je Colloportusem. Nie chciał, by mu przeszkadzano.
Z początku przyglądał się chwilę skrzydlatej zbroi z ornamentami w kształcie dzików... By po chwili posłać krótkie spojrzenie siedzącej na fotelu, samotnej postaci.
- Przemyślałem to. Dostaniesz zadanie. I dwa tygodnie na wykonanie.
Szedł więc niespiesznie, raz po raz zdrowo pociągając z samonapełniającej się piersiówki zawieszonej u boku, gdzieś pod materiałem szkolnej szaty. W drugiej dłoni trzymał różdżkę, gotowy używać sekretnych zaklęć, dotykać odpowiedniej cegły, trącać odpowiedni obraz - wszystko, by jak najprędzej dostać się na zamierzone, ostatnie piętro szkoły. Stary zamek znał jak własną kieszeń. Trudno nie, kiedy pierwsze eskapady czynił tutaj już w wieku sześciu lat... Zabawiał się w kotka i myszkę z profesorami, dając się ganiać po całym zamku. Aż za ucho chwytała go któraś ze starych nauczycielskich jędz i wyprowadzała na próg szkoły, gdzie czekała strwożona i blada ze strachu Dorothy, obiecująca, że to już ostatni raz, kiedy nie upilnowała swojego synka...
Zatrzymał się przed drzwiami do zbrojowni, powiódł spojrzeniem wzdłuż korytarza.
- Muffliato. - Rzucił ochronną siatkę dezorientującą słuch i wsunął się do starej komnaty wypełnionej blaszanymi strażnikami. Zamknął za sobą drzwi i zapieczętował je Colloportusem. Nie chciał, by mu przeszkadzano.
Z początku przyglądał się chwilę skrzydlatej zbroi z ornamentami w kształcie dzików... By po chwili posłać krótkie spojrzenie siedzącej na fotelu, samotnej postaci.
- Przemyślałem to. Dostaniesz zadanie. I dwa tygodnie na wykonanie.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Stara Zbrojownia
Nim Raffles zakłócił jego spokój chłopak wyciągnął z torby zawiniątko. Rozłożył zawinięty w materiał przedmiot na kolanach.
Po czym rozwinął go wyciągając z wnętrza kilka kawałków lustra. Różdżką sprawił, że pięć kawałków zawisło w powietrzu wokół niego pływając swobodnie.
Ślizgon przyglądał się swojemu odbiciu w każdym z nich, a w każdym było ono inne. Lustra przypominały te, których używa się w cyrku. Wydłużające, pogrubiające, skurczające i rozciągające.
Lecz nie rozpoczął nawet swoich ćwiczeń, gdyż drzwi zgrzytnęły. Zgasił różdżkę a fruwające przed nim kawałki lustra zwarły się w jedną taflę kierując się odbijającą stronę w stronę Frasera. Pomiędzy szparami Szkot obserwował sylwetkę intruza. Zaś jego różdżka była w gotowości by wypłoszyć intruza.
Poznał chód Rafflesa i jego sylwetkę. Od ostatniego czasu doskonale wiedział jak starszy Ślizgon się zachowuje, jak mówi i jakie są jego kroki.
Gdy ten postanowił zbliżyć się do Frasera kawałki szkła rozleciały się na boki odsłaniając blondyna, ten oparł się wygodnie na fotelu spoglądając na Rafflesa.
- Miło, że się tutaj pofatygowałeś. - Odparł bez cienia kpiny. Bardziej był pod wrażeniem wysiłku jaki Raffles musiał powziąć by znaleźć Frasera. - Co to za zadanie?
Po czym rozwinął go wyciągając z wnętrza kilka kawałków lustra. Różdżką sprawił, że pięć kawałków zawisło w powietrzu wokół niego pływając swobodnie.
Ślizgon przyglądał się swojemu odbiciu w każdym z nich, a w każdym było ono inne. Lustra przypominały te, których używa się w cyrku. Wydłużające, pogrubiające, skurczające i rozciągające.
Lecz nie rozpoczął nawet swoich ćwiczeń, gdyż drzwi zgrzytnęły. Zgasił różdżkę a fruwające przed nim kawałki lustra zwarły się w jedną taflę kierując się odbijającą stronę w stronę Frasera. Pomiędzy szparami Szkot obserwował sylwetkę intruza. Zaś jego różdżka była w gotowości by wypłoszyć intruza.
Poznał chód Rafflesa i jego sylwetkę. Od ostatniego czasu doskonale wiedział jak starszy Ślizgon się zachowuje, jak mówi i jakie są jego kroki.
Gdy ten postanowił zbliżyć się do Frasera kawałki szkła rozleciały się na boki odsłaniając blondyna, ten oparł się wygodnie na fotelu spoglądając na Rafflesa.
- Miło, że się tutaj pofatygowałeś. - Odparł bez cienia kpiny. Bardziej był pod wrażeniem wysiłku jaki Raffles musiał powziąć by znaleźć Frasera. - Co to za zadanie?
Re: Stara Zbrojownia
Zerknął na unoszące się ponad głową metamorfomaga lusterka, jednak nie wywołały głębszego zainteresowania. Raffles pozostał na swoim miejscu, leniwie opierając się o wyjątkowo wysoki cokół jednego z posągów. Z podniszczonej torby wysunął świstek pergaminu, oddarty z jakiejś wyjątkowo starej księgi. Rozwinął go niespiesznie i wolno przeczytał na głos:
- Podziemia szkoły, nazywane również podwalinami Hogwartu, są niezwykłym cudem architektonicznym zaprojektowanym przez samego Salazara Slytherina.
Uniósł brew, opuścił kilka linijek tekstu.
- Aż do roku 1780 roku, do dnia, w którym dokonała się najstraszniejsza rzeź uczniowska zgotowana uczniom przez uczniów. Grupa fanatyków ze Slytherinu dopuściła się zabójstwa na dwóch uczennicach krwi mugolskiej... Wtedy zarząd szkoły postanowił zamknąć podziemie i oddać je w zapomnienie, ponieważ zostały uznane za miejsce zbyt niebezpieczne oraz trudne do kontrolowania. Wszelką dokumentację dotyczącą zapomnianego poziomu usunięto ze szkolnych zbiorów bibliotecznych i zabezpieczono w gabinecie dyrektora Hogwartu, gdzie pozostaje bezpieczna i nienaruszona.
Powoli się wyprostował, zwinął świstek w ciasny rulonik i podpalił go końcem różdżki. Z dopalających się strzępków, spojrzenie przeniósł na Frasera.
- Chcę te dokumenty. I mapy. - W jego oczach zajarzył się jakiś pożądliwy, niezdrowy ognik. - W podziemiach jest coś, na czym zależy mi w sposób szczególny. Bez map będę szukał na ślepo...
Zamrugał, zogniskował spojrzenie.
- Przynieś mi je, Fraser.
- Podziemia szkoły, nazywane również podwalinami Hogwartu, są niezwykłym cudem architektonicznym zaprojektowanym przez samego Salazara Slytherina.
Uniósł brew, opuścił kilka linijek tekstu.
- Aż do roku 1780 roku, do dnia, w którym dokonała się najstraszniejsza rzeź uczniowska zgotowana uczniom przez uczniów. Grupa fanatyków ze Slytherinu dopuściła się zabójstwa na dwóch uczennicach krwi mugolskiej... Wtedy zarząd szkoły postanowił zamknąć podziemie i oddać je w zapomnienie, ponieważ zostały uznane za miejsce zbyt niebezpieczne oraz trudne do kontrolowania. Wszelką dokumentację dotyczącą zapomnianego poziomu usunięto ze szkolnych zbiorów bibliotecznych i zabezpieczono w gabinecie dyrektora Hogwartu, gdzie pozostaje bezpieczna i nienaruszona.
Powoli się wyprostował, zwinął świstek w ciasny rulonik i podpalił go końcem różdżki. Z dopalających się strzępków, spojrzenie przeniósł na Frasera.
- Chcę te dokumenty. I mapy. - W jego oczach zajarzył się jakiś pożądliwy, niezdrowy ognik. - W podziemiach jest coś, na czym zależy mi w sposób szczególny. Bez map będę szukał na ślepo...
Zamrugał, zogniskował spojrzenie.
- Przynieś mi je, Fraser.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Stara Zbrojownia
Gestem sprowadził lusterka na rozłożoną szmatkę. Nici z ćwiczeń na dzisiaj. Wsparł się na jednym łokciu obserwując Rafflesa, policzek podparł na zaciśniętej w pięść dłoni.
Gdy Peter zaczął czytać słuchał go uważnie, nigdy w żadnej z książek historycznych o tym nie czytał. O podwalinach owszem słyszał, lecz jak widać tyle na ile pozwoliła kadra szkoły.
Wyczuł w głosie, nawet w całej postaci Petera, że to nie jest coś co jest mu obojętne. On pożądał czegoś tak bardzo, że był gotów zrobić dla tego czegoś wszystko. Fraser wyprostował się na fotelu, wstał powoli i podszedł do Petera obserwując ten błysk w jego oczach.
Zadanie, które postawił przed nim Raffles nie należało do łatwych. Gabinet dyrektora był cholerną twierdzą, gdzie mógł nadziać się na wiele pułapek. Spoważniał, zdając sobie sprawię, że czas żartów i gierek słownych się skończył. Peter brał go na poważnie i równie tak jak tych dokumentów, chciał tego co mu Fraser może dać. Jego talent.
- Co to takiego? - Zapytał bez cienia wątpliwości. Chciał wiedzieć co jest takie cenne by narażać skórę dla dokumentów i map.
Dwa tygodnie.. to dużo i mało. Będzie musiał się przygotować. Najlepiej jakby w tym czasie zdarzyło się jakieś spotkanie kadry albo apel w Wielkiej Sali. Tak by dyrektor i jego wierne portrety były zajęte czymś innym.
Gdy Peter zaczął czytać słuchał go uważnie, nigdy w żadnej z książek historycznych o tym nie czytał. O podwalinach owszem słyszał, lecz jak widać tyle na ile pozwoliła kadra szkoły.
Wyczuł w głosie, nawet w całej postaci Petera, że to nie jest coś co jest mu obojętne. On pożądał czegoś tak bardzo, że był gotów zrobić dla tego czegoś wszystko. Fraser wyprostował się na fotelu, wstał powoli i podszedł do Petera obserwując ten błysk w jego oczach.
Zadanie, które postawił przed nim Raffles nie należało do łatwych. Gabinet dyrektora był cholerną twierdzą, gdzie mógł nadziać się na wiele pułapek. Spoważniał, zdając sobie sprawię, że czas żartów i gierek słownych się skończył. Peter brał go na poważnie i równie tak jak tych dokumentów, chciał tego co mu Fraser może dać. Jego talent.
- Co to takiego? - Zapytał bez cienia wątpliwości. Chciał wiedzieć co jest takie cenne by narażać skórę dla dokumentów i map.
Dwa tygodnie.. to dużo i mało. Będzie musiał się przygotować. Najlepiej jakby w tym czasie zdarzyło się jakieś spotkanie kadry albo apel w Wielkiej Sali. Tak by dyrektor i jego wierne portrety były zajęte czymś innym.
Re: Stara Zbrojownia
Perspektywa użycia metamorfomagicznych zdolności Frasera jawiła się Peterowi jako niezwykle atrakcyjna opcja. Taka, która przypomina się w głowie radosnym szumem, nie daje o sobie zapomnieć przed snem, taka, którą analizuje się na wszystkie możliwe sposoby i nawet po wypunktowaniu minusów i ryzyka, wciąż warto ją wykorzystać. Oczywiście, żadna z tych emocji nawet na moment nie znalazła odbicia na nieprzeniknionej twarzy herszta bandy. Przyzwyczajony był, że przyjemnych rzeczy w życiu jest stanowczo zbyt mało, by się nimi dzielić.
Gdy Fraser podszedł bliżej, Raffles obrzucił go lustrującym, intensywnym spojrzeniem. Chciał dopatrzeć się reakcji na przedstawione zadanie. Blondyn wyglądał, jakby coś w głowie kalkulował, szacował zyski i straty, przewidywał konsekwencje... I dobrze. Jeśli miało się udać, zadanie wymagało nie tylko jego umiejętności, liczyła się też porządna strategia.
- Dziś się tego nie dowiesz. - Odpowiedział spokojnie, patrząc w oczy szóstorocznego uważnie. - Przyjdź do mnie, kiedy wymyślisz, jak to zrobić. Do dyspozycji daję ci wszystkich członków bandy. Możesz wyznaczać im role i przypisywać zadania, jednak ja muszę je zatwierdzić a następnie to ja ich powiadomię, co właściwie mają robić. Jeśli plan będzie miał znamiona wykonalnego, dowiesz się, dla czego właściwie ryzykujemy.
Świadomie użył liczby mnogiej, jakby chcąc dać Fraserowi odczuć, że powodzenie tej misji nie jest mu obojętne... I ma wpływ na jego przyszłe plany.
Gdy Fraser podszedł bliżej, Raffles obrzucił go lustrującym, intensywnym spojrzeniem. Chciał dopatrzeć się reakcji na przedstawione zadanie. Blondyn wyglądał, jakby coś w głowie kalkulował, szacował zyski i straty, przewidywał konsekwencje... I dobrze. Jeśli miało się udać, zadanie wymagało nie tylko jego umiejętności, liczyła się też porządna strategia.
- Dziś się tego nie dowiesz. - Odpowiedział spokojnie, patrząc w oczy szóstorocznego uważnie. - Przyjdź do mnie, kiedy wymyślisz, jak to zrobić. Do dyspozycji daję ci wszystkich członków bandy. Możesz wyznaczać im role i przypisywać zadania, jednak ja muszę je zatwierdzić a następnie to ja ich powiadomię, co właściwie mają robić. Jeśli plan będzie miał znamiona wykonalnego, dowiesz się, dla czego właściwie ryzykujemy.
Świadomie użył liczby mnogiej, jakby chcąc dać Fraserowi odczuć, że powodzenie tej misji nie jest mu obojętne... I ma wpływ na jego przyszłe plany.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Stara Zbrojownia
Każdemu innemu nagle by mina zrzedła i zacząłby się jąkać słysząc takie zadanie. Włamać się do gabinetu dyrektora to nie lada sztuka, to nie magazynek nauczyciela eliksirów. To już o wiele wyższa szkoła jazdy i to bez trzymanki. Fraser czuł ciężar trudności tego zadania. Wiedział, że będzie miał bardzo mocno przerąbane jeśli da się złapać.
Lecz nie przestraszył się, ani nie dał po sobie poznać, że Raffles wywarł na nim aż takie wrażenie.
Zdzierżył wzrok starszego Ślizgona nie dając mu powodów do wątpliwości. Co jak co, skoro sam Peter się nim zainteresował, teraz nie może go zniechęcić do siebie.
Uniósł lekko brwi jednak w chwili, gdy Peter dał mu do dyspozycji wszystkich z bandy. Czy aby na pewno tak wyglądały zadania testowe dla nowych? Czy to już raczej zadanie dla całej drużyny?
- Pomyślę. Dawno tam nie byłem. Wiadomo chociaż ile tego jest i mniej więcej jak wygląda?
Lecz nie przestraszył się, ani nie dał po sobie poznać, że Raffles wywarł na nim aż takie wrażenie.
Zdzierżył wzrok starszego Ślizgona nie dając mu powodów do wątpliwości. Co jak co, skoro sam Peter się nim zainteresował, teraz nie może go zniechęcić do siebie.
Uniósł lekko brwi jednak w chwili, gdy Peter dał mu do dyspozycji wszystkich z bandy. Czy aby na pewno tak wyglądały zadania testowe dla nowych? Czy to już raczej zadanie dla całej drużyny?
- Pomyślę. Dawno tam nie byłem. Wiadomo chociaż ile tego jest i mniej więcej jak wygląda?
Re: Stara Zbrojownia
Fraser wyraźnie zdziwił się nieoczekiwaną i zawoalowaną ofertą pomocy Rafflesa. Jak każdy Ślizgon przygotowany był na to, że na sukces pracuje się zazdrośnie i samodzielnie... I byłoby tak w istocie, gdyby chodziło jedynie o kwestię rekrutacji. Każdy głupi kot ze Slytherinu dostawał zwykle zadanie daleko wykraczające ponad jego siły, rezygnował w przedbiegach albo podejmował żałosne próby zaimponowania Rafflesowi... Ale metamorfomag był Peterowi potrzebny, to raz. Mapy również były mu potrzebne... To dwa. A trzy - jeśli plan spaliłby na panewce, kto wie, czy blondyn postawiony pod ścianą nie zacząłby sypać...
Raffles zdawał sobie sprawę, że wymaga rzeczy trudnej i obciążonej konsekwencjami daleko dalszymi, niż zwykły szkolny szlaban. Ale chciał. Bardzo chciał spenetrować Podwaliny przy pomocy sekretnej mapy i odkryć to, co mają do zaoferowania... Zbyt długo naszukał się marnych strzępów informacji na ten temat, by teraz się wycofać. Dlatego był gotów dopomóc Fraserowi w jego zadaniu, dlatego zależało mu, by wszystko przeszło gładko. Sama osoba Szkota również go w jakimś stopniu intrygowała... A Peter zwykł nie odmawiać sobie interesujących rzeczy.
- Jeden plik dokumentacji przewiązany solidną tasiemką antywłamaniową. Z tym sobie już poradzę, nie baw się w otwieranie, bo nie jestem przekonany, jaki urok może wyskoczyć... Podejrzewam, że na takie archiwa przeznaczony jest jakiś specjalny kredens. Jak przedstawisz mi swój plan, mogę spróbować podzielić się paroma zaklęciami lokalizującymi, byś nie musiał szperać po całym gabinecie...
Strzelił kośćmi palców, obrócił różdżkę w palcach.
- Pytania?
Raffles zdawał sobie sprawę, że wymaga rzeczy trudnej i obciążonej konsekwencjami daleko dalszymi, niż zwykły szkolny szlaban. Ale chciał. Bardzo chciał spenetrować Podwaliny przy pomocy sekretnej mapy i odkryć to, co mają do zaoferowania... Zbyt długo naszukał się marnych strzępów informacji na ten temat, by teraz się wycofać. Dlatego był gotów dopomóc Fraserowi w jego zadaniu, dlatego zależało mu, by wszystko przeszło gładko. Sama osoba Szkota również go w jakimś stopniu intrygowała... A Peter zwykł nie odmawiać sobie interesujących rzeczy.
- Jeden plik dokumentacji przewiązany solidną tasiemką antywłamaniową. Z tym sobie już poradzę, nie baw się w otwieranie, bo nie jestem przekonany, jaki urok może wyskoczyć... Podejrzewam, że na takie archiwa przeznaczony jest jakiś specjalny kredens. Jak przedstawisz mi swój plan, mogę spróbować podzielić się paroma zaklęciami lokalizującymi, byś nie musiał szperać po całym gabinecie...
Strzelił kośćmi palców, obrócił różdżkę w palcach.
- Pytania?
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Stara Zbrojownia
Bardziej spodziewał się wyzwania, któremu będzie musiał sam sprostać i udowodnić, że nadaje się. Lecz stawka widocznie była za wysoka, a Fraser nie był byle jakim kotem ślizgońskim, którego można upodlić. On miał asa w rękawie i doskonale o nim wiedział. Jedyne czego się obawiał, to co będzie dalej. Czy Raffles nie zrobi sobie z niego maskotki, która będzie musiała nazbyt często korzystać ze swoich zdolności.
Nevan ćwiczył przemiany ostrożnie i zwykle w spokojnych miejscach, gdzie nikt go nie rozpraszał. Już dawno nie udawał kogoś w obecności innych.
- Przydadzą się. Przy okazji trzeba posprawdzać inne warianty zaklęć zamykających i pieczętujących. Skoro sądzisz, że to jest w zamknięciu.
Spojrzał na Rafflesa przenikliwie, nie miał zamiaru się wpychać w coś co jest z góry przegrane. Miał już zarys tego co każdy z bandy Rafflesa może zrobić.
- Co jeśli mnie złapią?
Co jak co, ale własne cztery litery trzeba chronić. Nie miał zamiaru wydawać Rafflesa, to byłoby sprzeczne z jego własnymi celami. Lecz ciekaw był, czy Raffles cokolwiek zrobi jeśli Fraser wpadnie w tarapaty.
Nevan ćwiczył przemiany ostrożnie i zwykle w spokojnych miejscach, gdzie nikt go nie rozpraszał. Już dawno nie udawał kogoś w obecności innych.
- Przydadzą się. Przy okazji trzeba posprawdzać inne warianty zaklęć zamykających i pieczętujących. Skoro sądzisz, że to jest w zamknięciu.
Spojrzał na Rafflesa przenikliwie, nie miał zamiaru się wpychać w coś co jest z góry przegrane. Miał już zarys tego co każdy z bandy Rafflesa może zrobić.
- Co jeśli mnie złapią?
Co jak co, ale własne cztery litery trzeba chronić. Nie miał zamiaru wydawać Rafflesa, to byłoby sprzeczne z jego własnymi celami. Lecz ciekaw był, czy Raffles cokolwiek zrobi jeśli Fraser wpadnie w tarapaty.
Re: Stara Zbrojownia
Fraser zadał pytanie, które nurtowało i samego herszta bandy. Chciał, by wszystko poszło gładko, ale jako urodzony strateg oczywiście wziął pod uwagę ryzyko fiaska. Tylko co z tą możliwością zrobić?
Prześwidrował blondyna spojrzeniem, uśmiechnął się nikle, bez cienia wesołości.
- Muszą wówczas złapać... Kogoś innego. A ja się postaram, by ten ktoś inny przyznał się do wszelkiej winy.
Zabrzmiało to chłodno i ostatecznie, jakby inne wersje rozwoju wydarzeń w ogóle nie wchodziły w grę.
- Nie zostawiaj sobie za wiele czasu na wątpliwości, bo cię zjedzą i strawią od środka. Widzimy się przy gotowym planie. Pamiętaj, dwa tygodnie.
Obrzucił go ostatnim, badawczym spojrzeniem szarych oczu, odwrócił się na pięcie i bez słowa opuścił komnatę. Jego ruchy rozpierała jakaś dziwna, niezdrowa euforia. Zaczynało się dziać.
Prześwidrował blondyna spojrzeniem, uśmiechnął się nikle, bez cienia wesołości.
- Muszą wówczas złapać... Kogoś innego. A ja się postaram, by ten ktoś inny przyznał się do wszelkiej winy.
Zabrzmiało to chłodno i ostatecznie, jakby inne wersje rozwoju wydarzeń w ogóle nie wchodziły w grę.
- Nie zostawiaj sobie za wiele czasu na wątpliwości, bo cię zjedzą i strawią od środka. Widzimy się przy gotowym planie. Pamiętaj, dwa tygodnie.
Obrzucił go ostatnim, badawczym spojrzeniem szarych oczu, odwrócił się na pięcie i bez słowa opuścił komnatę. Jego ruchy rozpierała jakaś dziwna, niezdrowa euforia. Zaczynało się dziać.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Stara Zbrojownia
Pewność z jaką Raffles odpowiedział Szkotowi sprawiła, że Nevan skinął głową. Takie rzeczy nigdy nie były przyjemne i zwykle na takich wydarzeniach okazywało się, że grupa albo wyrzekała sie złapanego lub próbowała dziwnych rzeczy, przez co wszyscy inni się wydawali.
Czyli Peter rzeczywiście już traktował go jako członka grupy, dla Nevana było to dość niepokojące. Przez chwilę poczuł się jakby jego poczucie wolności gdzieś się skurczyło.
- Zatem trzeba znaleźć kozła ofiarnego.
Mruknął zastanawiając się kogo to Raffles będzie mógł najłatwiej przekonać do tego by oberwać karą o wiele gorszą niż szlaban. Bo włam do gabinetu dyrektora to nie byle co.
- O to się obawiać nie musisz.
Uśmiechnął się pod nosem, jak gdyby rozbawiony. Tak na prawdę był ciekaw jak Peter zareagowałby na listę "psot" Ślizgona, która z roku na rok rosła a nikt nie zdawał sobie sprawy, kto tak na prawdę tego dokonał.
- Pamiętam. Podeślij mi Corteza. Mam już dla niego zadanie.
Spoglądał cały czas na Petera, gdy ten odchodził. Nieugięty pod jego spojrzeniem pozostał w końcu sam w komnacie pełnej reliktów przeszłości. Gdy drzwi zamknęły się Szkot skierował wzrok na ogromną, czarną zbroję, której płyty zdobiły złote grawerunki.
Westchnął cicho rozkładając lustra tak jak na samym początku, tuż przed krzesłem. Uniósł je zaklęciem i puścił w ruch. Najwyższy czas poćwiczyć.
Czyli Peter rzeczywiście już traktował go jako członka grupy, dla Nevana było to dość niepokojące. Przez chwilę poczuł się jakby jego poczucie wolności gdzieś się skurczyło.
- Zatem trzeba znaleźć kozła ofiarnego.
Mruknął zastanawiając się kogo to Raffles będzie mógł najłatwiej przekonać do tego by oberwać karą o wiele gorszą niż szlaban. Bo włam do gabinetu dyrektora to nie byle co.
- O to się obawiać nie musisz.
Uśmiechnął się pod nosem, jak gdyby rozbawiony. Tak na prawdę był ciekaw jak Peter zareagowałby na listę "psot" Ślizgona, która z roku na rok rosła a nikt nie zdawał sobie sprawy, kto tak na prawdę tego dokonał.
- Pamiętam. Podeślij mi Corteza. Mam już dla niego zadanie.
Spoglądał cały czas na Petera, gdy ten odchodził. Nieugięty pod jego spojrzeniem pozostał w końcu sam w komnacie pełnej reliktów przeszłości. Gdy drzwi zamknęły się Szkot skierował wzrok na ogromną, czarną zbroję, której płyty zdobiły złote grawerunki.
Westchnął cicho rozkładając lustra tak jak na samym początku, tuż przed krzesłem. Uniósł je zaklęciem i puścił w ruch. Najwyższy czas poćwiczyć.
Re: Stara Zbrojownia
Oj jak bardzo mu się nudziło, och jak bardzo! Jaka szkoda, że nie mógł zrobić żadnego psikusa, podłożyć łajnobombę jakiemuś uczniowi do torby, utrudnić nauczycielom pracę. A nie jak teraz musi z nimi współpracować, donosić o skrajnych przypadkach łamania regulaminu szkolnego. Rzadko, ale jednak im pomaga, oczywiście jeśli są to uczniowie z innych domów niż ten do którego on należał. Teraz został nieformalnym opiekunem Gryffindoru. Dwóch Nicolasów strzeże go niczym cerber, taki dwugłowy, a może raczej jedno i pół głowy cerber, no ale mniejsza. W dodatku stał się strażnikiem wieży na błoniach, a jak każdy szanujący się strażnik musiał posiadać jakąś broń. On miał miecz, prosty średniowieczny z jelcem nieco wygiętym w stronę nasady głowni, zakończona okrągłą głowicą. Ostrze w niektórych miejscach poplamione było jakąś srebrzystą posoką. W dodatku jego własną. Teraz jednak spoczywał w pochwie, a ta wisiała spokojnie u jego lewego boku.
Stał przyglądając się blaszanym ludzikom i zdecydowanie się nudził.
Stał przyglądając się blaszanym ludzikom i zdecydowanie się nudził.
Re: Stara Zbrojownia
Zapewnienie Krwawego Barona, że miejsce pobytu najmłodszego z duchów jest Rafflesowi potrzebne wyłącznie ze względu na chęć zrobienia Gryfonom wyjątkowo paskudnego psikusa było kwestią kilku minut. Duch-rezydent Slytherinu milcząco aprobował wszelkie działania mające upodlić i zniesławić uczniów Gryffindoru, więc z charakterystyczną dla siebie dworskością opowiedział hersztowi bandy, gdzie ostatnio przebywa Nicolas...
Wybierając się w tak wysokie partie szkoły, Raffles miał całkiem sporo czasu, by zauważyć, że duchy związane z Gryfonami mają dokładnie to samo imię... Dobrze, że ta cholerna wila nie pozbawiła Sochy głowy, bo mogłoby się okazać, że Prawie Bezgłowy Nick śmiertelnie... (Peter parsknął pod nosem na to określenie) się obraził.
Wypuszczając na powierzchnię świadomości jedynie te banalne, wesołe myśli i uważając, by czarna chmura ponurych rozważań kłębiąca się gdzieś z tyłu głowy nie przejęła kontroli, sprawnie pokonał kilka pożytecznych skrótów i wszedł do środka zagraconego pomieszczenia. Przez chwilę przesuwał wzrokiem wzdłuż dawno niepolerowanych zbroi, by zaraz zlokalizować mleczną, delikatną poświatę, jaką emanował zawieszony gdzieś w przestrzeni duch jego dawnego wroga. Zmrużył oczy, ta rozmowa nie mogła należeć do najłatwiejszych... Mimo wszystko Raffles zdawał się być niefrasobliwie pewien siebie. Przespacerował się wzdłuż szkolnych strażników, jakby coś tu kiedyś zostawił, niespecjalnie przejęty obecnością Sochy.
Wybierając się w tak wysokie partie szkoły, Raffles miał całkiem sporo czasu, by zauważyć, że duchy związane z Gryfonami mają dokładnie to samo imię... Dobrze, że ta cholerna wila nie pozbawiła Sochy głowy, bo mogłoby się okazać, że Prawie Bezgłowy Nick śmiertelnie... (Peter parsknął pod nosem na to określenie) się obraził.
Wypuszczając na powierzchnię świadomości jedynie te banalne, wesołe myśli i uważając, by czarna chmura ponurych rozważań kłębiąca się gdzieś z tyłu głowy nie przejęła kontroli, sprawnie pokonał kilka pożytecznych skrótów i wszedł do środka zagraconego pomieszczenia. Przez chwilę przesuwał wzrokiem wzdłuż dawno niepolerowanych zbroi, by zaraz zlokalizować mleczną, delikatną poświatę, jaką emanował zawieszony gdzieś w przestrzeni duch jego dawnego wroga. Zmrużył oczy, ta rozmowa nie mogła należeć do najłatwiejszych... Mimo wszystko Raffles zdawał się być niefrasobliwie pewien siebie. Przespacerował się wzdłuż szkolnych strażników, jakby coś tu kiedyś zostawił, niespecjalnie przejęty obecnością Sochy.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Stara Zbrojownia
Przyglądał się zbroi kiedy to usłyszał jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, od razu wszedł w pancerz tak jakby to on miał go założony. Stał się jednym z blaszanych strażników, zakurzonym, nieruchomym. Chciał przestraszyć gościa, bo rozpoznał go bardzo szybko. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że i tak nie mógłby zrobić mu niczego, ani poruszyć zbroją. Więc dalsze chowanie się nie miało sensu. Wyszedł więc z zbroi i rzekł niby to do siebie.
- Nie wiem jak kiedyś, ciągle mogli w tym chodzić. - Rzucił spoglądając na Ślizgona.
- Szukasz czegoś tak daleko od swojej kryjówki? A może jakiś uczeń zna więcej tajemnych przejść i zdążył ci zwiać, więc teraz szukasz go po całym zamku... Peter? - Odezwał się ponownie stając na ziemi. Co prawda i tak jej nie czuł, ale nadal ciężko mu było się przyzwyczaić do nie chodzenia po podłodze, a do unoszenia się nad nią. Czasami zapominał się idąc przez co od czasu do czasu podczas kroku jego stopa zapadała się pod podłoże. Nie przejmował się jednak tym, był duchem miał prawo do przechodzenia przez przedmioty, powierzchnie, w zasadzie to przez wszystko. A jego ulubionym zajęciem było przechodzenie przez Ślizgonów. Przynajmniej tak mógł jeszcze wpływać na ten świat.
- Nie wiem jak kiedyś, ciągle mogli w tym chodzić. - Rzucił spoglądając na Ślizgona.
- Szukasz czegoś tak daleko od swojej kryjówki? A może jakiś uczeń zna więcej tajemnych przejść i zdążył ci zwiać, więc teraz szukasz go po całym zamku... Peter? - Odezwał się ponownie stając na ziemi. Co prawda i tak jej nie czuł, ale nadal ciężko mu było się przyzwyczaić do nie chodzenia po podłodze, a do unoszenia się nad nią. Czasami zapominał się idąc przez co od czasu do czasu podczas kroku jego stopa zapadała się pod podłoże. Nie przejmował się jednak tym, był duchem miał prawo do przechodzenia przez przedmioty, powierzchnie, w zasadzie to przez wszystko. A jego ulubionym zajęciem było przechodzenie przez Ślizgonów. Przynajmniej tak mógł jeszcze wpływać na ten świat.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 2 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach