Malutki zagajnik
+41
Brendan Flamel
Ophelia Cortez
Nevan Fraser
Monika Kruger
Brandon Tayth
Sanne van Rijn
Noah Alsteen
William Greengrass
Cassidy Thomas
Fèlix Lemaire
Wyatt Walker
Cory Reynolds
Quinn Larivaara
Shay Hasting
Pierre Vauquer
Antonija Vedran
Logan Campbell
Hannah Wilson
Aaron Matluck
Lena Gregorovic
Mason Dolarhyde
Charles Wilson
Misza Gregorovic
Aleksy Vulkodlak
Connor Campbell
Andrea Jeunesse
Marianna Vulkodlak
Maja Vulkodlak
Suzanne Castellani
Christine Greengrass
Anthony Wilson
Emily Bronte
Mistrz Gry
James Scott
Zoja Yordanova
Benedict Walton
Sophie Fitzpatrick
Aiden Williams
Dymitr Milligan
Aiko Miyazaki
Brennus Lancaster
45 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 10 z 17
Strona 10 z 17 • 1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 13 ... 17
Malutki zagajnik
First topic message reminder :
Niewielki, młody lasek znajdujący się przy końcu błoni, na połączeniu tych zielonych terenów i Zakazanego Lasu. Znajduje się tam kilka ławeczek i przytulnych, odosobnionych miejsc.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Malutki zagajnik
A ona w tym zagajniku była częstym gościem ze względu na przyrodę, zwierzęta, powietrze i nie było tu aż tylu smakowitych uczniów, którzy przyprawiali ją o zawrót głowy tłocząc się na korytarzach, ale była już wystarczająca stara i miała zawsze swój głód zaspokojony, by przypadkiem nie zrobić krwawej masakry w samym sercu zamku.
Uśmiechnęła się już do siebie czując Krukona między drzewami zanim ją zauważył, doskonale potrafiła rozróżnić bicie jego serca podczas posiłków gdzie w wielkiej sali było mnóstwo uczniów i sama do końca nie wiedziała czemu akurat on tak jej przypadł do gustu, może po prostu lubiła jego towarzystwo, no i nie wystraszył się ani nie uciekł kiedy dowiedział się o niej prawdy. Nadal z zamkniętymi oczami czekała aż usiądzie obok niej a to ciepło, którym emanował było bardzo przyjemne.
- Cory Reynolds, dawno się nie widzieliśmy - powiedziała unosząc lekko kąciki ust do góry i odwróciła w jego kierunku swoją twarz patrząc już na chłopaka swoimi dużymi lodowymi oczyma, widząc jego dobry humor i uśmiech miała wielką ochotę sprawdzić co było powodem jego wesołości ale Cory był wyjątkiem i jemu nie czytała myśli, po prostu nie chciała, wolała by sam mówił i tak będzie też dzisiaj.
- Na polowanko idę dalej, do Zakazanego - powiedziała patrząc się w końcówkę tlącego się papierosa wetkniętego w między jego wargi - co robiłeś, że nie raczyłeś się odezwać do mnie? - Zapytała unosząc brew do góry i ogarnęła białe kosmyki że swej bladej twarzy, bo wiatr zaczął mocniej przywiewać i kompletnie rozwalił jej i tak nie ułożoną fryzurę.
Uśmiechnęła się już do siebie czując Krukona między drzewami zanim ją zauważył, doskonale potrafiła rozróżnić bicie jego serca podczas posiłków gdzie w wielkiej sali było mnóstwo uczniów i sama do końca nie wiedziała czemu akurat on tak jej przypadł do gustu, może po prostu lubiła jego towarzystwo, no i nie wystraszył się ani nie uciekł kiedy dowiedział się o niej prawdy. Nadal z zamkniętymi oczami czekała aż usiądzie obok niej a to ciepło, którym emanował było bardzo przyjemne.
- Cory Reynolds, dawno się nie widzieliśmy - powiedziała unosząc lekko kąciki ust do góry i odwróciła w jego kierunku swoją twarz patrząc już na chłopaka swoimi dużymi lodowymi oczyma, widząc jego dobry humor i uśmiech miała wielką ochotę sprawdzić co było powodem jego wesołości ale Cory był wyjątkiem i jemu nie czytała myśli, po prostu nie chciała, wolała by sam mówił i tak będzie też dzisiaj.
- Na polowanko idę dalej, do Zakazanego - powiedziała patrząc się w końcówkę tlącego się papierosa wetkniętego w między jego wargi - co robiłeś, że nie raczyłeś się odezwać do mnie? - Zapytała unosząc brew do góry i ogarnęła białe kosmyki że swej bladej twarzy, bo wiatr zaczął mocniej przywiewać i kompletnie rozwalił jej i tak nie ułożoną fryzurę.
Re: Malutki zagajnik
Może i dobrze, że nie wchodziła mu do głowy. Czasem miał wrażenie, że nawet on w niej nie siedział, ot, taki rozpierdol tam panował, wszystko chaotycznie i nie po kolei, że ciężko było połapać się co i jak. Dzisiaj miał dobry humor bo wczoraj położył się z podobnym. Praktykował to codziennie kieliszkiem czegoś mocniejszego przed spaniem (albo butelką, naturalnie skrzętnie chowaną przed światem zewnętrznym). Z tym, że od czasu do czasu, niemalże zawsze, coś nadepnęło mu na odcisk z zupełnego rana. Ale nie dzisiaj. Jakby eliksir szczęścia w jego kufrze wpływał na całe życie, nie dając mu jednego gorszego dnia, by z przekory i chęci zmiany losu felixa po prostu nie wypił.
- Właściwie nic – stwierdził szczerze, jak to on, zastanawiając się krótko nad tym, co się działo przez ostatnie tygodnie. Widocznie zalazł jej za skórę, że aż wysłała do niego sowę. Kto by pomyślał, że Puchonka faktycznie za nim zatęskni, zastanowił się, zerkając na nią kątem oka. – Rozłąka wzmacnia – dodał lakonicznie, uśmiechając się krótko. Pamiętał o tym ciastku, które jej obiecał, ale wcale nie zamierzał naprowadzić na to tematu rozmowy. Już i tak wydała mu się lekko nadąsana, chociaż niby uśmiechała się, wiercąc mu dziury w twarzy tymi swoimi przerażającymi oczami. – Poza tym Quinzie, ja się przecież do ciebie odzywam – odwzajemnił jej spojrzenie, trochę strugając idiotę, ale dobry humor chwilowo wypierał gbura, utrzymując się ostatnio dość długo. Na treningu też robił z siebie idiote, dziwne, dziwne.
- Właściwie nic – stwierdził szczerze, jak to on, zastanawiając się krótko nad tym, co się działo przez ostatnie tygodnie. Widocznie zalazł jej za skórę, że aż wysłała do niego sowę. Kto by pomyślał, że Puchonka faktycznie za nim zatęskni, zastanowił się, zerkając na nią kątem oka. – Rozłąka wzmacnia – dodał lakonicznie, uśmiechając się krótko. Pamiętał o tym ciastku, które jej obiecał, ale wcale nie zamierzał naprowadzić na to tematu rozmowy. Już i tak wydała mu się lekko nadąsana, chociaż niby uśmiechała się, wiercąc mu dziury w twarzy tymi swoimi przerażającymi oczami. – Poza tym Quinzie, ja się przecież do ciebie odzywam – odwzajemnił jej spojrzenie, trochę strugając idiotę, ale dobry humor chwilowo wypierał gbura, utrzymując się ostatnio dość długo. Na treningu też robił z siebie idiote, dziwne, dziwne.
Re: Malutki zagajnik
Powiedzmy, że Quinn też miała dobry humor ale nie było tego po niej widać, bo przecież jak to tak by wampir skakał ze szczęścia, jednak nie miała powodów do bycia wiecznie złym lub wiecznie smutnym. James z ćwiczenia na ćwiczenie stawał się lepszy, dobrze, że to co mu przekazuje przynosi efekty, ho o to właśnie chodziło.
Wiecznie radosny Reynolds to raczej mało spotykany obrazek ale za to intrygujący a ona lubiła takie rzeczy, lubiła jak coś jest inne, ciekawe, sama była dosyć nietypową istotą. A to czy za nim tęskniła to trudno powiedzieć, raczej martwiła się co z nim, bo w jego domu była przynajmniej dwójka innych pijaw, które mogłyby się nim zainteresować a ona nie dopuszczała do siebie takiego faktu,ale jakaś tam część człowieczeństwa tęskniła za Corym.
- Co wzmacnia? - Bo bardzo ją interesowało jak młody Reynolds patrzy na ich relację, bo chyba też była dosyć nie jasna ale nie przeszkadzało jej to w swojej egzystencji. Patrzyła tymi swoimi jasnymi tęczówkami w jego ciemniejsze, bo Larivaara zawsze patrzy prosto w oczy, w końcu byly zwierciadlem duszy.
- Doprawdy? - Uniosla pytająco brwi do góry - byłeś na tym całym klubie eliksirów, czułam Cię jak przechodziłam obok sali, jak było? - Zapytała zaczynając normalną rozmowę, sama też nie będzie przypominać mu o ciastku, no przecież i tak nie mogłaby go zjeść, chyba że było to metaforyczne ciastko, a i lubiła słowne osoby.
Wiecznie radosny Reynolds to raczej mało spotykany obrazek ale za to intrygujący a ona lubiła takie rzeczy, lubiła jak coś jest inne, ciekawe, sama była dosyć nietypową istotą. A to czy za nim tęskniła to trudno powiedzieć, raczej martwiła się co z nim, bo w jego domu była przynajmniej dwójka innych pijaw, które mogłyby się nim zainteresować a ona nie dopuszczała do siebie takiego faktu,ale jakaś tam część człowieczeństwa tęskniła za Corym.
- Co wzmacnia? - Bo bardzo ją interesowało jak młody Reynolds patrzy na ich relację, bo chyba też była dosyć nie jasna ale nie przeszkadzało jej to w swojej egzystencji. Patrzyła tymi swoimi jasnymi tęczówkami w jego ciemniejsze, bo Larivaara zawsze patrzy prosto w oczy, w końcu byly zwierciadlem duszy.
- Doprawdy? - Uniosla pytająco brwi do góry - byłeś na tym całym klubie eliksirów, czułam Cię jak przechodziłam obok sali, jak było? - Zapytała zaczynając normalną rozmowę, sama też nie będzie przypominać mu o ciastku, no przecież i tak nie mogłaby go zjeść, chyba że było to metaforyczne ciastko, a i lubiła słowne osoby.
Re: Malutki zagajnik
No tak, wampir wiecznie zawsze wyłupane z kamienia. Może dlatego Cory czuł się czasem w towarzystwie Quinnie dość dziwnie do tego stopnia, że miał ochotę nią potrząsnąć, a raczej wytrząsnąć z niej tą sztywość i wrzucić trochę szaleństwa. Nie żeby on był szalony, ale lubił, jak ktoś w jego otoczeniu przynajmniej stwarzał wrażenie tego, że żyje. No dobra, to było trochę nietrafione.
Zmarszczył lekko brwi i spojrzał na nią dziwnie. Trochę z tego stalkingu, który sobie wmawiał, było prawdą.
- POCZUŁAŚ mnie? – Chyba nigdy się nie przyzwyczai, ale przez chwilę poczuł, jakby puchonka... – Co ty pies jesteś? – wyszczerzył się. No żartował, trochę słabo, ale jemu w sumie się podobało. – Byłem, nic ciekawego. To znaczy nic nadzwyczajnego. Dała nam Felix Felicis, nie wiedzieć czemu. Dziwne, że szkoła jeszcze stoi. – Wyciągnął buteleczkę i podał dziewczynie. No dobra, właściwie był bardzo z niej zadowolony i traktował ją (tudzież go, ELIKSIR) jak swego rodzaju talizman. – Mogłaś wpaść z tym swoim psim węchem – poradził jej. – Tak czy tak tylko rozpoznawaliśmy to i tamto, nic z czym nie dałabyś sobie rady – mrugnął do niej. Mimo to uważnie patrzył, co też z tym zrobi. No raczej nie wypije. Przecież pewnie by od tego umarła bo wampir i te sprawy.
Zmarszczył lekko brwi i spojrzał na nią dziwnie. Trochę z tego stalkingu, który sobie wmawiał, było prawdą.
- POCZUŁAŚ mnie? – Chyba nigdy się nie przyzwyczai, ale przez chwilę poczuł, jakby puchonka... – Co ty pies jesteś? – wyszczerzył się. No żartował, trochę słabo, ale jemu w sumie się podobało. – Byłem, nic ciekawego. To znaczy nic nadzwyczajnego. Dała nam Felix Felicis, nie wiedzieć czemu. Dziwne, że szkoła jeszcze stoi. – Wyciągnął buteleczkę i podał dziewczynie. No dobra, właściwie był bardzo z niej zadowolony i traktował ją (tudzież go, ELIKSIR) jak swego rodzaju talizman. – Mogłaś wpaść z tym swoim psim węchem – poradził jej. – Tak czy tak tylko rozpoznawaliśmy to i tamto, nic z czym nie dałabyś sobie rady – mrugnął do niej. Mimo to uważnie patrzył, co też z tym zrobi. No raczej nie wypije. Przecież pewnie by od tego umarła bo wampir i te sprawy.
Re: Malutki zagajnik
- Jako wiesz kto - zaczęła wlepiając w niego swoje lodowate oczyska tak by zrozumiał, że słowa wampir, pijawa czy innych podobnych nie powinien używać w ogóle, nie była przecież jedną, która ma dziwne "moce" a była wystarczająco ostrożna by nikt niepowołany nie dowiedział się o niej, o jej prawdzie - mam wyczulone zmysły żeby polować szybko i skutecznie - wytłumaczyła chłopakowi ze stoickim spokojem nie odrywając od niego swojego przenikliwego wzroku, przebywali w swoim towarzystwie na tyle długo, że powinien się do tego przyzwyczaić, ale jak to wampir, czas się dla niej nie liczył.
Kiedy wyjął buteleczkę dziewczyna chwyciła ją w dwa palce i dokładnie przyglądała się zawartości
- Trochę to nieodpowiedzialne z jej strony dawać uczniom taki eliksir - powiedziała i uniosła wzrok z powrotem na twarz chłopaka zatrzymując się na jego niebieskich oczach. Niespodziewanie przysunęła się na ławce do niego i przekręciła tak że teraz całkowicie siedziała przodem do Reynoldsa, swoją chłodną dłonią delikatnie chwyciła jego ciepłą i włożyła w nią małą buteleczkę - Wiesz, że to silna rzecz, nie używaj jej na pierdoły - odpowiedziała poważnie jednak później kąciki jej pełnych warg powędrowały nieco do góry w subtelnym uśmiechu ręki nadal nie zabierając z jego dłoni.
- Celowo na nie nie przyszłam Cory, już i tak jedna profesorka dziwnie na mnie patrzy odkąd pokonałam VII rocznego - wzruszyła ramionami, wiedziała, że Jeremy się tym zajmie dlatego zbytnio się nie przejmowała, przecież on zrobi wiele by prawda nie rozeszła się po za Dyrektorski Gabinet.
- Gdyby ten eliksir mógł wrócić mi życie, użyłabym go - powiedziała niezwykle szczerze, ale zdawała sobie sprawę, że żadna magia nie sprawi, że przestanie żywić się tylko krwią, zacznie się starzeć i żyć jak normalny człowiek na tym beznadziejnym świecie.
Kiedy wyjął buteleczkę dziewczyna chwyciła ją w dwa palce i dokładnie przyglądała się zawartości
- Trochę to nieodpowiedzialne z jej strony dawać uczniom taki eliksir - powiedziała i uniosła wzrok z powrotem na twarz chłopaka zatrzymując się na jego niebieskich oczach. Niespodziewanie przysunęła się na ławce do niego i przekręciła tak że teraz całkowicie siedziała przodem do Reynoldsa, swoją chłodną dłonią delikatnie chwyciła jego ciepłą i włożyła w nią małą buteleczkę - Wiesz, że to silna rzecz, nie używaj jej na pierdoły - odpowiedziała poważnie jednak później kąciki jej pełnych warg powędrowały nieco do góry w subtelnym uśmiechu ręki nadal nie zabierając z jego dłoni.
- Celowo na nie nie przyszłam Cory, już i tak jedna profesorka dziwnie na mnie patrzy odkąd pokonałam VII rocznego - wzruszyła ramionami, wiedziała, że Jeremy się tym zajmie dlatego zbytnio się nie przejmowała, przecież on zrobi wiele by prawda nie rozeszła się po za Dyrektorski Gabinet.
- Gdyby ten eliksir mógł wrócić mi życie, użyłabym go - powiedziała niezwykle szczerze, ale zdawała sobie sprawę, że żadna magia nie sprawi, że przestanie żywić się tylko krwią, zacznie się starzeć i żyć jak normalny człowiek na tym beznadziejnym świecie.
Re: Malutki zagajnik
Aj aj zbyt poważna była jak na niego, o wiele za bardzo poważna, a on był na tyle dzieciakiem, że takie sytuacje traktował sceptycznie. Czy biorąc na Quinn poprawkę: nie traktował jej jak wampira, a jak normalną osobę, która wcale nie jest od niego o wiek(i) starsza. Właściwie nie wiedział czemu to dla niego taki problem i co mu przeszkadza w traktowaniu jej poważnie: inni zupełnie tego nie podzielali i wczuwali się w tą kłinową atmosferę. Albo i nie. Z resztą co on tam wiedział.
- Czy ja wiem. Co tam można z tym zrobić, to i tak tylko kilka godzin. Wątpie, żeby ktoś użył eliksiru do jakiejś większej akcji, skoro wszystko to kujony i ci, egoiści – wzruszył lekko ramionami. Sam nie miał jeszcze pomysłu, co z tym eliksirem zrobi, także kiwnął tylko lekko głową na jej przestrogę. Fakt faktem trochę jak mama do dziecka, ale akurat teraz się tym nie przejmował. Mówiąc szczerze dodatkowego szczęścia wcale nie potrzebował.
Zerknął na nią kątem oka. Eh, nienawidził poważnych rozmów, były strasznie przygnębiające i nudne. No i zmuszały go do ludzkich odruchów, za którymi znów ze swojej strony, też za bardzo nie przepadał.
- Daj spokój. Masz wiecznie młodą buzię, wszystkie te stare kuguary by się o to pozabijały – stwierdził niezbyt przekonująco, ale dość pozytywnie. – No i nie musisz gotować, chyba że czasem podgrzewasz krew i jesz ją jak baton, ale to już chyba twoja sprawa. Ciesz się, że nigdy od tego nie przytyjesz – zakończył. Bo takie marudzenie było bez sensu w perspektywie tylu pozytywnych rzeczy, które można było wymyślić ot tak. – A na bycie człowiekiem nie wymyślaj, bo to tylko zlepka bezsensownych rzeczy, na które też byś marudziła.
- Czy ja wiem. Co tam można z tym zrobić, to i tak tylko kilka godzin. Wątpie, żeby ktoś użył eliksiru do jakiejś większej akcji, skoro wszystko to kujony i ci, egoiści – wzruszył lekko ramionami. Sam nie miał jeszcze pomysłu, co z tym eliksirem zrobi, także kiwnął tylko lekko głową na jej przestrogę. Fakt faktem trochę jak mama do dziecka, ale akurat teraz się tym nie przejmował. Mówiąc szczerze dodatkowego szczęścia wcale nie potrzebował.
Zerknął na nią kątem oka. Eh, nienawidził poważnych rozmów, były strasznie przygnębiające i nudne. No i zmuszały go do ludzkich odruchów, za którymi znów ze swojej strony, też za bardzo nie przepadał.
- Daj spokój. Masz wiecznie młodą buzię, wszystkie te stare kuguary by się o to pozabijały – stwierdził niezbyt przekonująco, ale dość pozytywnie. – No i nie musisz gotować, chyba że czasem podgrzewasz krew i jesz ją jak baton, ale to już chyba twoja sprawa. Ciesz się, że nigdy od tego nie przytyjesz – zakończył. Bo takie marudzenie było bez sensu w perspektywie tylu pozytywnych rzeczy, które można było wymyślić ot tak. – A na bycie człowiekiem nie wymyślaj, bo to tylko zlepka bezsensownych rzeczy, na które też byś marudziła.
Re: Malutki zagajnik
Quinn zawsze patrzyła na wszystko pod innym kontem niż ludzie, zbyt wiele widziała i zbyt wiele przeżyła by traktować eliksir jako powodzenie w zdaniu egzaminów, a przecież jak wiadomo felix felicis w takich wypadkach był zakazany i groziło wydaleniem ze szkoły, ale mniej ogarnięci uczniowie zazwyczaj o tym zapominali.
- Pewnie masz racje - rzekła cicho wzruszając ramionami, co miała powiedzieć, że w tej szkole może znaleźć się uczeń, który chce się upodobnić do Czarnego Pana? Pewnie by ją wyśmiał, dlatego tą uwagę zachowała dla siebie.
Kolejne słowa chłopaka spowodowały, że dziewczyna opuściła swój lodowy wzrok na ziemię i czarne, przechodzone tenisówki... nawet się lekko uśmiechnęła pod nosem. Był taki głupiutki i młody, tak mało wiedział o życiu a ona zbyt bardzo lubiła tego człowieka by go naprostować. Chyba zbyt bardzo idealizował wampiry nie zwracając uwagi na to, że to, że są wieczne to wcale nie dar a przekleństwo, że są bestiami stworzone do zabijania, że gdyby mniej się kontrolowała już dawno by nie żył, bo najzwyczajniej w świecie by się na niego rzuciła otumaniona zapachem jego krwi.
- Tylko nie mów, że zazdrościsz mi tego kim jestem - uniosła duże błękitne oczy na chłopaka z delikatnym uśmiechem. - I przestań, nie podgrzewam krwi - skrzywiła się na samą myśl o tym, wolała ją ciepłą ale prosto z ciała najlepiej gdy jeszcze sama mogła ugryźć swoją ofiarę, ale i James i Jeremy zażyczyli sobie, że nie chcą śladów, cóż mogła zrobić...
- A propo, o co chodziło z tym ciastkiem? Przecież wiesz, że nie jem takich rzeczy - uniosła jedną brew do góry wpatrując się nieustannie w twarz Reynoldsa.
- Pewnie masz racje - rzekła cicho wzruszając ramionami, co miała powiedzieć, że w tej szkole może znaleźć się uczeń, który chce się upodobnić do Czarnego Pana? Pewnie by ją wyśmiał, dlatego tą uwagę zachowała dla siebie.
Kolejne słowa chłopaka spowodowały, że dziewczyna opuściła swój lodowy wzrok na ziemię i czarne, przechodzone tenisówki... nawet się lekko uśmiechnęła pod nosem. Był taki głupiutki i młody, tak mało wiedział o życiu a ona zbyt bardzo lubiła tego człowieka by go naprostować. Chyba zbyt bardzo idealizował wampiry nie zwracając uwagi na to, że to, że są wieczne to wcale nie dar a przekleństwo, że są bestiami stworzone do zabijania, że gdyby mniej się kontrolowała już dawno by nie żył, bo najzwyczajniej w świecie by się na niego rzuciła otumaniona zapachem jego krwi.
- Tylko nie mów, że zazdrościsz mi tego kim jestem - uniosła duże błękitne oczy na chłopaka z delikatnym uśmiechem. - I przestań, nie podgrzewam krwi - skrzywiła się na samą myśl o tym, wolała ją ciepłą ale prosto z ciała najlepiej gdy jeszcze sama mogła ugryźć swoją ofiarę, ale i James i Jeremy zażyczyli sobie, że nie chcą śladów, cóż mogła zrobić...
- A propo, o co chodziło z tym ciastkiem? Przecież wiesz, że nie jem takich rzeczy - uniosła jedną brew do góry wpatrując się nieustannie w twarz Reynoldsa.
Re: Malutki zagajnik
- Nie zazdroszczę – odparł od razu, patrząc na nią, jakby nie był pewny, czy żartuje, czy zaraz sie obrazi. W każdym razie to chyba było jasne, że jedyna sytuacja, w jakiej komukolwiek by zazdrościł, to odwołanie lekcji albo romans z nauczycielką. Ot, tyle. Żadne bycie nadczłowiekiem do głowy mu nie przyszło, w końcu uwielbiał być taki, jaki był i omijać wszystkie egzystencjonalne rozkminy, no i spać. Nie był pewny, czy Quinn sypia, ale wolałby już krwawego batona, niż być zmuszonym do MYŚLENIA przez całą noc, zamiast spania. – Ale to tak, jakby kot zażyczył sobie być psem i marudził, że nie szczeka.
Ku własnemu zdziwieniu mógłby się jeszcze nad tym porozwodzić, ale chyba skończył mu się flow na te tematy, bo zaiste, podgrzana krew była o wiele ciekawsza. To znaczy w stopniu, w którym ciekawe było omawianie typowych zachowań dla wampirów. Właściwie jak on się znalazł w takiej sytuacji?
- Ta, sorry, zapomniałem się – stwierdził beztrosko. – Ale sam pomysł ci się podoba, co? – zapytał przewrotnie. Może i był młody i głupi, ale był z tego bardzo dumny. Bynajmniej nie czuł potrzeby udawania, że pozżerał wszystkie umysły. Za dużo rozkminiania, za dużo problemów, a tak był sobie Korym i świat wydawał się tym usatysfakcjonowany. – Myślisz, że Felix Felicis podziała na ciebie jak alkohol? – zapytał ni stąd ni zowąd. Upić sztywną Quinn, to by było coś pięknego, a z drugiej strony kto wie, co ona zrobi: rozszarpie mu szyje, brzuch, rękę, COŚ INNEGO? Reynolds w każdym razie był przeogromnie ciekawy.
Ku własnemu zdziwieniu mógłby się jeszcze nad tym porozwodzić, ale chyba skończył mu się flow na te tematy, bo zaiste, podgrzana krew była o wiele ciekawsza. To znaczy w stopniu, w którym ciekawe było omawianie typowych zachowań dla wampirów. Właściwie jak on się znalazł w takiej sytuacji?
- Ta, sorry, zapomniałem się – stwierdził beztrosko. – Ale sam pomysł ci się podoba, co? – zapytał przewrotnie. Może i był młody i głupi, ale był z tego bardzo dumny. Bynajmniej nie czuł potrzeby udawania, że pozżerał wszystkie umysły. Za dużo rozkminiania, za dużo problemów, a tak był sobie Korym i świat wydawał się tym usatysfakcjonowany. – Myślisz, że Felix Felicis podziała na ciebie jak alkohol? – zapytał ni stąd ni zowąd. Upić sztywną Quinn, to by było coś pięknego, a z drugiej strony kto wie, co ona zrobi: rozszarpie mu szyje, brzuch, rękę, COŚ INNEGO? Reynolds w każdym razie był przeogromnie ciekawy.
Re: Malutki zagajnik
- Bo nie ma czego - podsumowała temat i jednocześnie go zakończyła. Tylko głupiec chciałby się zmienić w to czym ona była, Quinn nie wybrała sobie tego żywota, ale była zbyt silna jako człowiek by odpuszczać i się zabijać a teraz żarła tylko krew i zaciskała bolące zęby kiedy przeciskała się przez tłumy uczniów na korytarzu, plus nauczała czarnej magii, ale o tym wiedziała tylko jedna osoba, ta najbardziej zainteresowana.
- Nie ma sprawy i tak, podoba się, jestem ciekawa czy możesz mnie czymś zaskoczyć - uśmiechnęła się i obiema dłońmi chwyciła brzeg ławki na której siedziała. Zaskoczył by ją bardzo gdyby dał się w końcu namalować, dobrowolnie, żeby jej zapozował a nie żeby malowała z pamięci jak w przypadku obrazka, który dała mu na święta, swoją drogą, ciekawe co z nim zrobił.
Słysząc jego pytanie zaśmiała się krótko i pokręciła głową.
- Nie Cory, Felix tak samo wpłynie na mnie jak na Ciebie, na mnie działają eliksiry, które ingerują w umysł a nie w ciało, taka amortencja, też zadziała - odpowiedziała chłopakowi z rozbawieniem na ustach - Czyżbyś chciał mnie jakoś upić? - zapytała mrugając do niego błękitnym oczkiem, cóż za ciekawska z niego była istotka, tyle chciała wiedzieć.
- Nie ma sprawy i tak, podoba się, jestem ciekawa czy możesz mnie czymś zaskoczyć - uśmiechnęła się i obiema dłońmi chwyciła brzeg ławki na której siedziała. Zaskoczył by ją bardzo gdyby dał się w końcu namalować, dobrowolnie, żeby jej zapozował a nie żeby malowała z pamięci jak w przypadku obrazka, który dała mu na święta, swoją drogą, ciekawe co z nim zrobił.
Słysząc jego pytanie zaśmiała się krótko i pokręciła głową.
- Nie Cory, Felix tak samo wpłynie na mnie jak na Ciebie, na mnie działają eliksiry, które ingerują w umysł a nie w ciało, taka amortencja, też zadziała - odpowiedziała chłopakowi z rozbawieniem na ustach - Czyżbyś chciał mnie jakoś upić? - zapytała mrugając do niego błękitnym oczkiem, cóż za ciekawska z niego była istotka, tyle chciała wiedzieć.
Re: Malutki zagajnik
Cóż. Gdyby w istocie stał się taki jak ona, pewnie nie siedziałby na ławce i nie marudził na ten temat, a poszedł coś zabić. Koniec końców tak czy tak to robił za czyimś pośrednictwem, to przynajmniej mógłby... Działać na własny rachunek. I w ogóle. Nie marudzić. Albo się po prostu zabić. To na pewno byłoby bardzo ciekawe, bo wampiry raczej nie mają instynktu samozachowawczego...?
- Quinn – zaczął z błyskiem w oku. – Może i jesteś starsza od mojej babci, ale ja ZAWSZE mam czym zaskoczyć – uśmiech, bo koniec końców wciąż był w tym swoim szampańskim humorze, chociaż zaczynał się nieco nudzić. Ale popołudnie mógł dodać do zaliczonych, bo swoje z blondyną nadrobił, jakkolwiek brzydko by to nie brzmiało. Na jej pytanie wzruszył ramionami. – Może – stwierdził, wstając i przeciągając się. Bo też takie siedzenie na ławce było wysoce bezproduktywne, toteż już postanowił. – Daj mi znać, jak ogarniesz coś, co odurzy cie do tego stopnia, że będziesz się głupio zachowywać. Zabawa zabawa...? – mrugnął do niej, po czym poszedł sobie w stronę zamku i już nigdy nie wrócił.
The End.
- Quinn – zaczął z błyskiem w oku. – Może i jesteś starsza od mojej babci, ale ja ZAWSZE mam czym zaskoczyć – uśmiech, bo koniec końców wciąż był w tym swoim szampańskim humorze, chociaż zaczynał się nieco nudzić. Ale popołudnie mógł dodać do zaliczonych, bo swoje z blondyną nadrobił, jakkolwiek brzydko by to nie brzmiało. Na jej pytanie wzruszył ramionami. – Może – stwierdził, wstając i przeciągając się. Bo też takie siedzenie na ławce było wysoce bezproduktywne, toteż już postanowił. – Daj mi znać, jak ogarniesz coś, co odurzy cie do tego stopnia, że będziesz się głupio zachowywać. Zabawa zabawa...? – mrugnął do niej, po czym poszedł sobie w stronę zamku i już nigdy nie wrócił.
The End.
zt
Re: Malutki zagajnik
Emily już kilka dni temu porzuciła ten jakże męczący stan stagnacji, na rzecz bardziej przyziemnych doświadczeń. Słońce muskające blade lico i marcowy wiatr rozwiewający złote pukle, wydawaly się całkiem dobrą alternatywą od siedzenia w zaciemnionym, chłodnym dormitorium. Wyjście na zewnątrz było według niej, calkiem dobrą decyzją, póki nie zauważyła, jak wielu hogwardzkich uczniaków wpadło na podobny pomysł. Ostatnie na co miała ochotę, to spotykać się twarzą w twarz, a co gorsza rozmawiać z nimi. Dziewczyna starała się przejść niezauważalne, nie wzdzając niczyjej uwagii, wlepiając oczy w zieleniejącą trawę. Dokonawszy niewykonalnego, przesiadła na jednej z białych lawek ustawionych dookoła ścieżki. Blondynka odetchnęła głęboko rozkoszując się świeżym, wiosennym powietrzem i upojną ciszą.
Re: Malutki zagajnik
Anthony na razie był pełny podziwu, że po ostatniej akcji w Pokoju Wspólnym Connor nie znalazł go i nie próbował się zemścić. Może dlatego, że w bójce na pięści nie miałby najmniejszych szans. Teraz jednak w jego głowie krążyła sprawa Andrei i to, że ona wiele o nim wie, a nie chcial bardzo, żeby ta wygadała się swojemu byłemu chłopakowi. Tony był jednak przekonany, że to jest kwestią czasu jak opiekun ich domu się o tym dowie i pewnie wszystko spadnie na Wilsona.
Kiedy wychodził z dormitorium wziął ze sobą swoją ulubioną książkę kryminalną, oczywiście mugolską, którą kupił gdzieś na bazarze w Londynie i nie ubierając kurtki wyszedł. Nawet nie wiedział jaka jest pogoda, nie miało to znaczenia, chciał posiedzieć w jakimś miejscu gdzie nie znajdzie go nikt. Szedł powoli w strone najspokojniejszego miejsca na błoniach i kiedy już tam doszedł zobaczył Emily i nie było już powrotu, bo musiała go zauważyć. Podszedł więc do niej i usiadł koło niej na ławce. Nie widział już ją chyba ponad trzy miesiące, nawet nie wiedział kiedy odbyło się ich ostatnie spotkanie. Na pewno odbyło sie to przed jego miesięcznym zniknięciem.
- Kopę lat, Em. Co słychać?- spytał nie wiedząc za bardzo jak zacząć ich rozmowe, był trochę zmieszany, jednak nie czuł już tego co kiedyś przy każdym ich poprzednim spotkaniu.
Kiedy wychodził z dormitorium wziął ze sobą swoją ulubioną książkę kryminalną, oczywiście mugolską, którą kupił gdzieś na bazarze w Londynie i nie ubierając kurtki wyszedł. Nawet nie wiedział jaka jest pogoda, nie miało to znaczenia, chciał posiedzieć w jakimś miejscu gdzie nie znajdzie go nikt. Szedł powoli w strone najspokojniejszego miejsca na błoniach i kiedy już tam doszedł zobaczył Emily i nie było już powrotu, bo musiała go zauważyć. Podszedł więc do niej i usiadł koło niej na ławce. Nie widział już ją chyba ponad trzy miesiące, nawet nie wiedział kiedy odbyło się ich ostatnie spotkanie. Na pewno odbyło sie to przed jego miesięcznym zniknięciem.
- Kopę lat, Em. Co słychać?- spytał nie wiedząc za bardzo jak zacząć ich rozmowe, był trochę zmieszany, jednak nie czuł już tego co kiedyś przy każdym ich poprzednim spotkaniu.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Malutki zagajnik
Na brodę Merlina, Wilson z książką? Cóż to za nadzwyczaj dziwne czasy nastały. - Przeszło blondynce przez myśl, gdy dojrzała Ślizgona dzierżącego wolumin. Nigdy nie widziała go wśród podręczników, to nie tam było jego miejsce. Ze zwykłymi książkami również go nie widywała, choć przez lata wciskała mu co ciekawsze tytuły niemal błagając o przeczytanie, bezskutecznie. Bronte zmarszczyła brwi, w niemym zamyśleniu. Doprawdy, nie myślała, że doń przyjdzie by rozmawiać jak gdyby nigdy nic. Słysząc jego słowa, wygięła usta w niezbyt przyjaznym grymasie, mającym uświadamiać Ślizgona w niezręczności owej sytuacji. Pomimo oporów, z jej karminowych ust wydobył się ochrypły jak zazwyczaj głos:
- Wszystko jak należy Wilson. - Ciche westchnienie dobyło się spomiędzy jej warg, kiedy z kieszeni jeansów wyciągała paczkę zmodyfikowanych przez Zonka, czarnych papierosów. Jej babcia była mugolką, dobra!? Bronte pamiętała doskonale, jak dziadek wrzeszczał na siwiejącą staruszkę i zaklinał na Ozyrysa by rzuciła to stworzone przez mugolskich głupców świństwo. Emily najwyraźniej była tak samo 'mądra' jak i jej nieżyjąca od kilku lat babcia. Niewiele myśląc wsunęła pomiędzy usta fajkę, by odpalić ją równie czarną co wszystko zapalniczką. Obrzuciła Wilsona bacznym spojrzeniem trawiastych tęczówek, jakby pytającym i pełnym niezrozumienia.
- Wszystko jak należy Wilson. - Ciche westchnienie dobyło się spomiędzy jej warg, kiedy z kieszeni jeansów wyciągała paczkę zmodyfikowanych przez Zonka, czarnych papierosów. Jej babcia była mugolką, dobra!? Bronte pamiętała doskonale, jak dziadek wrzeszczał na siwiejącą staruszkę i zaklinał na Ozyrysa by rzuciła to stworzone przez mugolskich głupców świństwo. Emily najwyraźniej była tak samo 'mądra' jak i jej nieżyjąca od kilku lat babcia. Niewiele myśląc wsunęła pomiędzy usta fajkę, by odpalić ją równie czarną co wszystko zapalniczką. Obrzuciła Wilsona bacznym spojrzeniem trawiastych tęczówek, jakby pytającym i pełnym niezrozumienia.
Re: Malutki zagajnik
Fakt spotkanie było naprawdę niezręczne, ale czy zawsze to już będzie tak wyglądać, że mijając się na korytarzach czy na błoniach nie będą się do siebie odzywać? Anthony zdecydowanie nie chciał żeby tak było, przecież była kiedyś jego najlepszą przyjaciółką no i miłością życia, choć zdecydowanie można śmiało powiedzieć, że jego uczucia zdecydowanie osłabły. Nie chodził już przybity, nie myślał o niej non stop i widząc ją teraz nie czuł potrzeby bycia z nią jak najbliżej. Widział jednak po niej, że czuję się nieswojo w jego towarzystwie.
- Trochę niezręczne spotkanie, co? - spojrzał na nią kątem oka i położył sobie na kolanach książkę, najwyraźniej nie było mu dane dziś poczytać. - Wolałabyś żebym sobie poszedł? - spytał z grzeczności, bo nie chciał jej przeszkadzać. Przyglądał się jedynie temu jak pali i sam po chwili wyciągnął swoje zwykłe przemycone szlugi i odpalił jednego za pomocą zapałek jak to zwykle miał w zwyczaju. Zaciągnął się i popatrzył za siebie przyglądając się uczniom którzy coraz to chętniej wychodzili z zamku z powodu już nieco lepszej pogody.
- Trochę niezręczne spotkanie, co? - spojrzał na nią kątem oka i położył sobie na kolanach książkę, najwyraźniej nie było mu dane dziś poczytać. - Wolałabyś żebym sobie poszedł? - spytał z grzeczności, bo nie chciał jej przeszkadzać. Przyglądał się jedynie temu jak pali i sam po chwili wyciągnął swoje zwykłe przemycone szlugi i odpalił jednego za pomocą zapałek jak to zwykle miał w zwyczaju. Zaciągnął się i popatrzył za siebie przyglądając się uczniom którzy coraz to chętniej wychodzili z zamku z powodu już nieco lepszej pogody.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Malutki zagajnik
Bronte najchętniej wymazałaby całe istnienie Wilsona ze swojej niemądrej głowy. Z pewnością przysporzyłoby to jej wiele radości i spokoju. A teraz znowu musiała się z nim użerać. Aż taki głupi był, czy co? Ona w żadnym wypadku nie zamierzała ułatwić mu ze sobą kontaktu. Co z tego, że był jej najlepszym kumplem, powiernikiem tajemnic, bohaterem dzieciństwa. Nic, no właśnie nic, co by teraz dla niej mogło coś znaczyć. Widziała teraz obcego jej człowieka, który nic absolutnie nic dla niej nie znaczył.
- Trochę? - Jej brwi uniosły się ku górze - Trochę bardzo, rzekłabym nawet - odmruknęła cicho, pomiędzy zaciągnięciami. Dym który wydychała ze swoich płuc miał lekko fioletową barwę i przyjemny, lawendowy zapach. Czegóż Ci czarodzieje nie wymyślą?
- Szczerze mówiąc jest mi to zupełnie obojętne, Wilson. - Od jakiegoś czasu nie nazywała go po imieniu, lecz tylko po nazwisku. Dla Emily zwracanie się do kogoś pełną formą imienia oznaczało duży stopień zażyłości, ot takie dziwne przyzwyczajenie. Ślizgon z pewnością nie zasługiwał na miano przyjaciela, od jakiegoś czasu przynajmniej.
- Trochę? - Jej brwi uniosły się ku górze - Trochę bardzo, rzekłabym nawet - odmruknęła cicho, pomiędzy zaciągnięciami. Dym który wydychała ze swoich płuc miał lekko fioletową barwę i przyjemny, lawendowy zapach. Czegóż Ci czarodzieje nie wymyślą?
- Szczerze mówiąc jest mi to zupełnie obojętne, Wilson. - Od jakiegoś czasu nie nazywała go po imieniu, lecz tylko po nazwisku. Dla Emily zwracanie się do kogoś pełną formą imienia oznaczało duży stopień zażyłości, ot takie dziwne przyzwyczajenie. Ślizgon z pewnością nie zasługiwał na miano przyjaciela, od jakiegoś czasu przynajmniej.
Re: Malutki zagajnik
Teraz zostało mu jedynie żałować tego, że stracił najlepszą przyjaciółkę, ale podobno miłość nie wybiera. Tylko czemu musiał zakochać się w swojej najlepszej przyjaciółce? Czemu musiał zranić właśnie ją? Niby powinien przejść z tym do porządku dziennego, ale nie mógł sobie wybaczyć utraty nie miłości a właśnie przyjaciółki. Słysząc jej słowa odwrócił głowę w jej stronę patrząc na nią przez chwilę w milczeniu. Było mu przykro, choć starał się tego nie pokazywać, musiał przecież zachowywać się jak facet.
- Nie możemy sobie po prostu wszystkiego wytłumaczyć i przynajmniej mieć kontakt na poziomie koleżeńskim? Nie byłoby to łatwiejsze niż duszenie tego żalu w sobie? - odważył się w końcu zapytać nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie chce być Twoim wrogiem, Emily- zaciągnął się ostatni raz i niedopałek wyrzucił za siebie. Pomimo tego, że pozbył się już do niej jakiś wyższych uczuć i nie reagował na jej widok praktycznie zawałem serca, to chciał wiedzieć co u niej i mimo wszystko martwił się o nią.
- Dobra, nie będę Ci przeszkadzać. Miłego dnia - popatrzył jeszcze na nią po raz ostatni po czym wstał i odszedł.
- Nie możemy sobie po prostu wszystkiego wytłumaczyć i przynajmniej mieć kontakt na poziomie koleżeńskim? Nie byłoby to łatwiejsze niż duszenie tego żalu w sobie? - odważył się w końcu zapytać nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie chce być Twoim wrogiem, Emily- zaciągnął się ostatni raz i niedopałek wyrzucił za siebie. Pomimo tego, że pozbył się już do niej jakiś wyższych uczuć i nie reagował na jej widok praktycznie zawałem serca, to chciał wiedzieć co u niej i mimo wszystko martwił się o nią.
- Dobra, nie będę Ci przeszkadzać. Miłego dnia - popatrzył jeszcze na nią po raz ostatni po czym wstał i odszedł.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Malutki zagajnik
Ostatnie kilka dni były dla Wyatta koszmarem. Za wszelką cenę starał się unikać Felixa i całkiem nieźle mu to wychodziło. W dormitorium praktycznie nie przebywał. Wpadał tylko się przebrać, gdy wszyscy wychodzili na pierwsze zajęcia, przez co ciągle się na nie spóźniał. W ogóle na lekcje wpadał ostatni i wybiegał z nich pierwszy by tylko nie wpaść na kumpla. Nie jadał też w Wielkiej Sali i unikał miejsc, w których lubił przebywać. Ze snem tez miał problemy, bo ciężko było mu znaleźć odpowiednie miejsce - do dormitorium przecież nie wracał - dlatego głównie drzemał na zajęciach. Albo tak jak w tej chwili przysypiał tam, gdzie obecnie się znajdował. Tak więc korzystając z ciepłego dnia tuż po skończonych zajęciach przyszedł do zagajnika, gdzie klapnął sobie pod niedużym drzewem wystawiając buzię do słonka, opatulił się szczelnie bluzą i nawet nie wiedział kiedy oczy mu się zamknęły.
Re: Malutki zagajnik
Oczywiście Felix zorientował się że Wyatt jawnie go unika, dlatego starał się "współpracować" z chłopakiem i nie wchodzić mu w drogę. Nie próbował go gonić, łapać, zmuszać go do rozmowy. Bo i po co? Dał czas chłopakowi, bo wiedział że ten musi być w wielkim szoku. Co wcale nie oznaczało że Francuzowi odpowiadało to że wciąż się mijali. Męczyło go to, chciał porozmawiać z puchonem, wszystko z nim wyjaśnić. Zauważył że Wyatt nie wraca na noc do dormitorium, bo sam nie sypiał zbyt dobrze, no i martwił się o kolegę. No a przecież na posiłki też nie przychodził do Wielkiej Sali...
Ogólnie Felek cały czas chodził zdenerwowany i rozdrażniony. Nie mógł się skupić na niczym i w ogóle był taki niespokojny. Nie wspominając już o tym, że od tamtego wydarzenia w szatni, palił jak smok. Został złapany już dwa razy z fajką, raz przez woźnego, raz przez tego rudego prefekta. Ale najgorsze była chyba to, że w ogóle się tym nie przejął.
A tymczasem Felix wracał sobie właśnie z jednej ze swoich miejscówek na papieroska, kiedy zauważył pod drzewem siedzącego Wyatta. Przez chwilę się zawahał... już miał iść dalej, kiedy jednak wreszcie przegrał tę wewnętrzną walkę ze sobą i stwierdził że dłużej tak tego nie zniesie. Kiedy był bliżej puchona, zauważył że on nie tylko sobie siedział, ale że właśnie uciął sobie drzemkę. Podszedł więc cichutko, żeby nie obudzić go zbyt gwałtownie, a potem równie cicho się odezwał.
- Wyatt? - zatrzymał się w bezpiecznej odległości od chłopaka. Nie chciał narażać jego przestrzeni osobistej. Drugi raz tego samego błędu nie popełni... Chociaż tak bardzo chciałby to powtórzyć, po raz kolejny wpić się w te jego usta...
- Och Felix weź się w garść! - zganił siebie w myślach, przy czym potrząsnął głową, jakby to miało pomóc pozbyć się tych męczących myśli z głowy.
Ogólnie Felek cały czas chodził zdenerwowany i rozdrażniony. Nie mógł się skupić na niczym i w ogóle był taki niespokojny. Nie wspominając już o tym, że od tamtego wydarzenia w szatni, palił jak smok. Został złapany już dwa razy z fajką, raz przez woźnego, raz przez tego rudego prefekta. Ale najgorsze była chyba to, że w ogóle się tym nie przejął.
A tymczasem Felix wracał sobie właśnie z jednej ze swoich miejscówek na papieroska, kiedy zauważył pod drzewem siedzącego Wyatta. Przez chwilę się zawahał... już miał iść dalej, kiedy jednak wreszcie przegrał tę wewnętrzną walkę ze sobą i stwierdził że dłużej tak tego nie zniesie. Kiedy był bliżej puchona, zauważył że on nie tylko sobie siedział, ale że właśnie uciął sobie drzemkę. Podszedł więc cichutko, żeby nie obudzić go zbyt gwałtownie, a potem równie cicho się odezwał.
- Wyatt? - zatrzymał się w bezpiecznej odległości od chłopaka. Nie chciał narażać jego przestrzeni osobistej. Drugi raz tego samego błędu nie popełni... Chociaż tak bardzo chciałby to powtórzyć, po raz kolejny wpić się w te jego usta...
- Och Felix weź się w garść! - zganił siebie w myślach, przy czym potrząsnął głową, jakby to miało pomóc pozbyć się tych męczących myśli z głowy.
Re: Malutki zagajnik
Felix starał się być cicho, ale kiedy się odezwał Wyatt niemal podskoczył otwierając oczy.
- Nie śpię, nie śpię - mruknął rozespanym głosem rozglądając się dookoła by po chwili zerknąć na zegarek. Drzemał może kilka... kilkanaście minut, nie więcej. Cały czas czuwał. Siedem lat w Hogwarcie nauczyło go, żeby byc czujnym na każdym kroku, a zwłaszcza wtedy, kiedy zasypia sie nie w swoim łóżku.
Przeczesał włosy palcami po czym objął ramiona rękoma w obronnym geście trochę tak, jakby było mu zimno, choć dzień był ciepły i pogodny.
- Masz fajkę? - zapytał patrząc na chłopaka z dołu. Swoje już wypalił, a taki wspólny dymek był dobrym pretekstem do zaczecia rozmowy. Zbierał sie już do tego kilka razy, ale tchórzył. Tęsknił za jego bliskością, ale bał się tej konfrontacji jak niczego innego na świecie.
- Nie śpię, nie śpię - mruknął rozespanym głosem rozglądając się dookoła by po chwili zerknąć na zegarek. Drzemał może kilka... kilkanaście minut, nie więcej. Cały czas czuwał. Siedem lat w Hogwarcie nauczyło go, żeby byc czujnym na każdym kroku, a zwłaszcza wtedy, kiedy zasypia sie nie w swoim łóżku.
Przeczesał włosy palcami po czym objął ramiona rękoma w obronnym geście trochę tak, jakby było mu zimno, choć dzień był ciepły i pogodny.
- Masz fajkę? - zapytał patrząc na chłopaka z dołu. Swoje już wypalił, a taki wspólny dymek był dobrym pretekstem do zaczecia rozmowy. Zbierał sie już do tego kilka razy, ale tchórzył. Tęsknił za jego bliskością, ale bał się tej konfrontacji jak niczego innego na świecie.
Re: Malutki zagajnik
Widząc jak się Wyatt przebudza, zarzekając się przy tym że wcale nie śpi, mimowolnie się uśmiechnął. No nie jego wina że taka niego nieporadna ciapa była. No ale było nawet słodkie.
Na pytanie chłopaka, Felek wyciagnął z kieszeni paczkę i rzucił mu ją na kolana. Sam przysiadł sobie idealnie na przeciw puchona, placami opierając się o najbliżej znajdującą się ławkę. Gdy tak patrzył jak kumpel wyciąga sobie papierosa, umieszcza go buzi i zapala, ten sobie właśnie myślał czy to on powinien się odezwać pierwszy? A może w ogóle nie poruszać tematu? W końcu wreszczie, gdy odzyskał swoje fajki z powrotem, stwierdził że da szanse Walkerowi...
Na pytanie chłopaka, Felek wyciagnął z kieszeni paczkę i rzucił mu ją na kolana. Sam przysiadł sobie idealnie na przeciw puchona, placami opierając się o najbliżej znajdującą się ławkę. Gdy tak patrzył jak kumpel wyciąga sobie papierosa, umieszcza go buzi i zapala, ten sobie właśnie myślał czy to on powinien się odezwać pierwszy? A może w ogóle nie poruszać tematu? W końcu wreszczie, gdy odzyskał swoje fajki z powrotem, stwierdził że da szanse Walkerowi...
Re: Malutki zagajnik
Zaciągnął się z lubością papierosem. Biedaczek nie palił od tamtego pamiętnego dnia, kiedy puścił z dymem całą paczkę na raz. Jednego za drugim. W końcu oddychał pełną piersią.
- Tak to sobie teraz wyobrażasz? Będziemy tak milczeć? Udawać? - po dłuższej chwili milczenia zapytał cicho niepewnym głosem zwracając się bardziej do swoich kolan niż do chłopaka. To ma być ta szansa? W końcu odważył sie spojrzeć na chłopaka.
- Czemu to właściwie zrobiłeś? - zapytał niemal z żalem.
- Tak to sobie teraz wyobrażasz? Będziemy tak milczeć? Udawać? - po dłuższej chwili milczenia zapytał cicho niepewnym głosem zwracając się bardziej do swoich kolan niż do chłopaka. To ma być ta szansa? W końcu odważył sie spojrzeć na chłopaka.
- Czemu to właściwie zrobiłeś? - zapytał niemal z żalem.
Re: Malutki zagajnik
Felek oczywiście swoje zapasy papierosów również spalił w zastraszającym tempie. No ale się umiał w życiu ustawić no i sobie załatwił trochę dodatkowo... I on teraz zaciągnął się pożądnie, mimo że sam palił zaledwie kilka minut wcześniej.
- Masz racje, to kompletnie bez sensu... Nie chce udawać że tego nie zrobiłem - jego wypowiedź brzmiała bardziej jak pijacki bełkot, aniżeli poważna rozmowa. On w przeciwieństwie do Walkera patrzył na niego, chociaż w pewnym momencie musiał znów uciec wzrokiem na swoje buty, bo czuł że znowu przestaje nad sobą panować.
- Sam chciałbym to wiedzieć... - nie skończył jednak na tych słowach, zrobił krótką przerwe, żeby przemyśleć co chce powiedzieć. - Po prostu... Lubię Cię, no i tak jakby straciłem nad sobą kontrolę. Nie planowałem tego - wyjaśnił jak umiał, wzruszając przy tym obojętnie ramionami. Ale zaraz coś mu przyszło do głowy więc szybko dodał - ale nie żałuje, naprawdę! Podobało mi się... - wtedy zdawało mi się że tobie także - tę drugą część wypowiedzi oczywiście dodał tylko w myślach, nie wypowiedział tego na głos.
- Masz racje, to kompletnie bez sensu... Nie chce udawać że tego nie zrobiłem - jego wypowiedź brzmiała bardziej jak pijacki bełkot, aniżeli poważna rozmowa. On w przeciwieństwie do Walkera patrzył na niego, chociaż w pewnym momencie musiał znów uciec wzrokiem na swoje buty, bo czuł że znowu przestaje nad sobą panować.
- Sam chciałbym to wiedzieć... - nie skończył jednak na tych słowach, zrobił krótką przerwe, żeby przemyśleć co chce powiedzieć. - Po prostu... Lubię Cię, no i tak jakby straciłem nad sobą kontrolę. Nie planowałem tego - wyjaśnił jak umiał, wzruszając przy tym obojętnie ramionami. Ale zaraz coś mu przyszło do głowy więc szybko dodał - ale nie żałuje, naprawdę! Podobało mi się... - wtedy zdawało mi się że tobie także - tę drugą część wypowiedzi oczywiście dodał tylko w myślach, nie wypowiedział tego na głos.
Re: Malutki zagajnik
Parsknął słysząc wytłumaczenie kumpla.
- Felix... który normalny facet okazuje w ten sposób drugiemu, że go lubi? - zapytał głupio. Oczywiście znał odpowiedź na swoje pytanie. I bał się tej odpowiedzi. Dobrze wiedział, jak w jego domu traktuje się takich ludzi. Nie raz ojczym wyżywał się nad nim tylko dlatego, że jego zdaniem ubierał się jak pedał. I co? Po tym wszystkim miał przyznać, że jest gejem?
- Też Cię lubię, nawet bardzo. Boże... Uwielbiam każą chwilę spędzona z Tobą, wiesz przecież. - Chciałby wymieniac dalej co jeszcze w nim uwielbia: Jego oczy, uśmiech, głos i ten zajebisty akcent, od którego miał nie raz ciarki. Zapomniał przez chwilę o swoim papierosie, nie to było teraz najważniejsze.
- Nie chcę cię stracić. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie tu spotkała - wyznał cicho czując wzbierające w oczach łzy. Był taki rozdarty, bezsilny i chyba zaraz się rozpłacze. Z jednej strony chciałby go znowu przytulić, dotknąć i poczuć z bliska jego zapach. Z drugiej bał się tego.
- Felix... który normalny facet okazuje w ten sposób drugiemu, że go lubi? - zapytał głupio. Oczywiście znał odpowiedź na swoje pytanie. I bał się tej odpowiedzi. Dobrze wiedział, jak w jego domu traktuje się takich ludzi. Nie raz ojczym wyżywał się nad nim tylko dlatego, że jego zdaniem ubierał się jak pedał. I co? Po tym wszystkim miał przyznać, że jest gejem?
- Też Cię lubię, nawet bardzo. Boże... Uwielbiam każą chwilę spędzona z Tobą, wiesz przecież. - Chciałby wymieniac dalej co jeszcze w nim uwielbia: Jego oczy, uśmiech, głos i ten zajebisty akcent, od którego miał nie raz ciarki. Zapomniał przez chwilę o swoim papierosie, nie to było teraz najważniejsze.
- Nie chcę cię stracić. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie tu spotkała - wyznał cicho czując wzbierające w oczach łzy. Był taki rozdarty, bezsilny i chyba zaraz się rozpłacze. Z jednej strony chciałby go znowu przytulić, dotknąć i poczuć z bliska jego zapach. Z drugiej bał się tego.
Re: Malutki zagajnik
Felix zastanowił się chwilę nad pytaniem chłopaka. No tak... to nie było normalne według mniemania niektórych. On się tym jakoś nie przejmował, no ale zrozumiał wreszcie w czym tkwił cały problem.
Słowa Wyatta trochę podbudowały ego puchona, nie powiem że nie! A na jego buźce znów pojawił się mimowolnie delikatny uśmieszek. I chyba dobrze że nie powiedział więcej, bo by mu chyba sodówa do głowy uderzyła, od tych wszystkich komplementów.
- Nie stracisz mnie... słyszysz? - powiedział chyba aż nadto pewnym tonem, na czworaka idąc w stronę chłopaka. Kiedy znalazł się obok, zobaczył łzy w oczach Walkera. - I nie płacz głupku - powiedział, dźgając kolegę w bok. Nie za mocno, żeby go nie zabolało za bardzo oczywiście. Tak zadziornie tylko, żeby się chłopak rozchmurzył wreszcie.
Słowa Wyatta trochę podbudowały ego puchona, nie powiem że nie! A na jego buźce znów pojawił się mimowolnie delikatny uśmieszek. I chyba dobrze że nie powiedział więcej, bo by mu chyba sodówa do głowy uderzyła, od tych wszystkich komplementów.
- Nie stracisz mnie... słyszysz? - powiedział chyba aż nadto pewnym tonem, na czworaka idąc w stronę chłopaka. Kiedy znalazł się obok, zobaczył łzy w oczach Walkera. - I nie płacz głupku - powiedział, dźgając kolegę w bok. Nie za mocno, żeby go nie zabolało za bardzo oczywiście. Tak zadziornie tylko, żeby się chłopak rozchmurzył wreszcie.
Re: Malutki zagajnik
Mimowolnie uśmiechnął się widząc, jak chłopak pełznie do niego po trawie. To było takie urocze.
- Nie płaczę, głupku - żachnął się. Przecież nie płakał, nie? Tylko oczy mu się spociły. Trochę. Kiedy Felix dźgnął go w bok zdzielił go po ręce robiąc groźną minę. Brakowało mu takich przekomarzanek przez ostatnie dni. Zapewnienia chłopaka jakoś specjalnie go nie podbudowało. I tak wiedział swoje.
- Więc? Co teraz? - zapytał i zaciągnął się zerkając kątem oka na chłopaka. To, że siedział teraz tak blisko wcale mu nie pomagało.
- Nie płaczę, głupku - żachnął się. Przecież nie płakał, nie? Tylko oczy mu się spociły. Trochę. Kiedy Felix dźgnął go w bok zdzielił go po ręce robiąc groźną minę. Brakowało mu takich przekomarzanek przez ostatnie dni. Zapewnienia chłopaka jakoś specjalnie go nie podbudowało. I tak wiedział swoje.
- Więc? Co teraz? - zapytał i zaciągnął się zerkając kątem oka na chłopaka. To, że siedział teraz tak blisko wcale mu nie pomagało.
Strona 10 z 17 • 1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 13 ... 17
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 10 z 17
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach