Piwnica
3 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg :: Dom rodziny Wilson
Strona 1 z 1
Piwnica
Piwnica jest ulubionym miejscem wuja Andrewa i Charlesa. Obaj doprowadzili to miejsce do ładu i porządku. To tutaj spędzają godziny na słuchaniu płyt, które wuj kolekcjonował już od lat szkolnych i to tutaj właśnie Chuck ćwiczy grę na gitarze. Można tutaj znaleźć też mnóstwo różnych przedmiotów pochowanych przez ciekawskimi oczyskami reszty domowników.
Re: Piwnica
Dom, kochany dom. Może i wygląda jakby się rozwalał i może jest w nim dużo osób, ale to i tak było najlepsze miejsce dla rudego Chucka, który z niecierpliwością wyczekiwał wakacji nie po to aby odpocząć od szkoły i nauki, a po to, żeby znów tutaj wrócić. Pierwsze dni spędził na praniu i układaniu swoich rzeczy tam gdzie jest ich miejsce, a kiedy już ze wszystkim się uporał i wszystko sobie posprzątał i poodkurzał udał się do piwnicy. Początkowo miał zamiar przetrzeć nieco płyty z kurzu, ale na widok swojej elektrycznej gitary i starego piecyka serce trochę bardziej mu przyspieszyło. Odłożył więc ściereczkę, z którą chodził po domu cały dzień pozbywając się kurzu ze wszystkich powierzchni z którymi miał mieć styczność w najbliższym czasie, na wzmacniacz i wyciągnął czarną gitarę z opakowania. Gitara miała jakieś... lekko licząc dwadzieścia lat, bowiem wuj Andrew kupił ja jeszcze na studiach, a potem widząc zapał Charlesa do muzyki oddał mu ją bez większego zastanowienia. Założył ją na siebie, uważając, żeby pasek leżał jak należy i nie ocierał się o jego nagie ramiona, bowiem gorąc panujący na zewnątrz zmusił go do chodzenia w samych spodenkach, a konkretniej w obciętych do kolan starych bojówkach. Na stopach miał zwykłe trampki, bo co jak co, ale chodzenie boso po tym domu było brawurą, a jak powszechnie wiadomo brawura to nie odwaga. Podłączył kable do wzmacniacza, włączył wzmacniacz poustawiał sobie wszystko i niedbale machnął ręką, alby gitara wydała z siebie jakieś dźwięki. Kiedy upewnił się, że wszystko działa jak należy zastanowił się chwilę i w starej piwnicy rozbrzmiały dźwięki piosenki Kings Of Leon o tytule "Sex on fire", niestety ale z nieudolnym wokalem Chucka, który tkwił w przekonaniu, że jest sam w domu...
Ostatnio zmieniony przez Charles Wilson dnia Nie 07 Lip 2013, 18:02, w całości zmieniany 1 raz
Re: Piwnica
Hannah dosłownie dzień przed zakończeniem roku dostała list od wujcia Andrewa, że ta stara wiedźma - to znaczy ciotka Cadence - wyjeżdża na cały miesiąc do Indii. To oznaczało, że ruda może przyjechać do domu na wakacje. Jej stosunki z ciotką były bardziej niż napięte, ponieważ Cad wyrzuciła ją z domu w ostatnie wakacje po okropnej awanturze. Wtedy też zapowiedziała jej, że kiedy ta skończy siedemnaście lat, nie chce widzieć jej w domu. Andrew nie miał nic do gadania, więc Hannah była skazana na banicję. Ale co z oczu, to z serca. A wszystko poszło o to, że Hanka ma odziedziczyć dom po rodzicach wraz z dziewiętnastymi urodzinami, na którym z kolei łapska chce położyć ciotka. Reszta rodzeństwa była uwielbiana przez Cadence, ale reszta nie miała też prawa do spadku.
Puchonka spędziła niemal cały dzień poza domem, a później drzemała w swoim pokoju przez godzinę, dopóki ktoś nie obudził jej swoim rykiem i piskiem gitary. Wstała z zaścielonego łóżka, przetarła oczy i postanowiła zejść do piwnicy, aby uciszyć gagatka, który zakłócał jej popołudniowy sen.
Otworzyła stare drzwi i zbiegła po skrzypiących schodach. Kiedy ujrzała Charlesa, a Charles ją, muzyka ucichła. Poklepała brata po ramieniu.
- Jestem w domu, niespodzianka! - Rozłożyła ramiona w powitalnym geście. - Póki ta stara ropucha jest poza zasięgiem. Kiedy wróci, jadę do Jamesa. Na razie jednak chcę spędzać wakacje z wami - dodała.
Indie. Świetny wybór, cioteczko. Hanka była święcie przekonana, że to babsko zdradza ich wujaszka - brata ojca - z jakimś bogatym hindusem.
Puchonka spędziła niemal cały dzień poza domem, a później drzemała w swoim pokoju przez godzinę, dopóki ktoś nie obudził jej swoim rykiem i piskiem gitary. Wstała z zaścielonego łóżka, przetarła oczy i postanowiła zejść do piwnicy, aby uciszyć gagatka, który zakłócał jej popołudniowy sen.
Otworzyła stare drzwi i zbiegła po skrzypiących schodach. Kiedy ujrzała Charlesa, a Charles ją, muzyka ucichła. Poklepała brata po ramieniu.
- Jestem w domu, niespodzianka! - Rozłożyła ramiona w powitalnym geście. - Póki ta stara ropucha jest poza zasięgiem. Kiedy wróci, jadę do Jamesa. Na razie jednak chcę spędzać wakacje z wami - dodała.
Indie. Świetny wybór, cioteczko. Hanka była święcie przekonana, że to babsko zdradza ich wujaszka - brata ojca - z jakimś bogatym hindusem.
Re: Piwnica
Brak ciotki Cadence był pewny, bo tą kwestię Chuck przeanalizował z biednym wujem na dzień dobry. Dobrze by było gdyby się rozwiedli. Nie lubił jej, chociaż ta kobieta chciała mu nieba uchylić za wzorowe świadectwo. W sumie poniekąd uchyliła mu tego nieba, bo przed wyjazdem wytrzepała dywan. Chyba by się pociął mydłem w płynie gdyby ktokolwiek kazał mu trzepać dywan na którym zapewne zgromadziła się pokaźna warstwa kurzu. Młody Wilson nie znosił kurzu. Nie to, że miał alergię, ale miał pedanckie odruchy: o kurzu nie było mowy. Brud, smród... nie. On takich rzeczy nie tolerował. Więc ciotki nie było. Wuj pojechał na zakupy, bo lodówka świeciła pustkami, a reszta rodzeństwa korzystając z ciepłej pogody czerpała z uroków okolicy ile mogła. A on został w swoim mniemaniu sam, dlatego wzmacniacz pod głoszony był na maksa, a jego nienadające się do śpiewu gardło próbowało wydobyć z siebie te same dźwięki co oryginalny wokalista. Prawdę mówiąc dobrze się bawił. Do czasu kiedy przed nim stanęła Hannah. Uciszył gitarę jednym ruchem i zamknął usta wpatrując się swoimi wielkimi zielonymi oczętami w starszą siostrę. Wyglądał trochę jak przestraszona wiewiórka. Jednym kopniakiem trafił w włącznik od wzmacniacza tym samym go wyłączając i powoli zdjął z siebie gitarę wkładając ją do futerału. No to pograne.
- I to spora. Myślałem, że korzystasz z zaproszenia dyrektora, które też dostałem. On zaprasza wszystkich uczniów czy ma swoich pupilków? - zapytał obejmując ją w geście przywitania. Kiedy już skończyli wymieniać się czułościami wyjął starą winylową płytę na której była nagrana jedynie jedna piosenka zespołu The Neigbourhood o swetrze i pogodzie i ostrożnie ją włożył do adaptera i włączył.
- Rozgość się. - rzucił jakby to on był panem tej piwnicy, chociaż poniekąd tak było. Hannah i reszta rodzeństwa zdawała się omijać to miejsce, co tylko zwiększało jego atrakcyjność.
- I to spora. Myślałem, że korzystasz z zaproszenia dyrektora, które też dostałem. On zaprasza wszystkich uczniów czy ma swoich pupilków? - zapytał obejmując ją w geście przywitania. Kiedy już skończyli wymieniać się czułościami wyjął starą winylową płytę na której była nagrana jedynie jedna piosenka zespołu The Neigbourhood o swetrze i pogodzie i ostrożnie ją włożył do adaptera i włączył.
- Rozgość się. - rzucił jakby to on był panem tej piwnicy, chociaż poniekąd tak było. Hannah i reszta rodzeństwa zdawała się omijać to miejsce, co tylko zwiększało jego atrakcyjność.
Re: Piwnica
- Pewnie, że zaprasza tylko pupilków i kolegów Jamesa. Do tego wszelakie osoby powiązane w jakiś sposób z tą pokręconą rodziną. Jednym słowem: masa ludzi. - Wzruszyła ramionami na te słowa, bo nie została zaproszona przez dyrektora, a swojego przyjaciela osobiście. O wzajemnej niechęci młodszego braciszka i Jamesa oczywiście wiedziała. On z kolei wiedział, że to był jej przyjaciel, których Puchonka miała bardzo wąskie grono.
- I co, wybierasz się tam? Jeśli tak, to grubo zastanowię się, czy chcę oglądać jak szarpiesz się z Jamesem. Nie będę wiedziała, któremu z was skopać tyłek - odparła, drapiąc się po czubku głowy.
Opadła na starą, rozklekotaną sofę, która stała w kącie. Hannah niespecjalnie przepadała za tym miejscem. Kojarzyło jej się w pewien sposób z meliną, a jak powszechnie było wiadomo, Puchonka nienawidziła swojej biedy i skromnego życia. Nie kryła się z tym, że jest łasa na pieniądze i ma wielki plan na życie w przyszłości.
- A może udam się w wojaże po świecie z jednym plecakiem. Ostatnie wakacje w biedzie, a potem już tylko podbój stolicy po ostatniej klasie... Nienawidzę tej meliny. Też czujesz się tutaj jak biedak, który ma na tylko jedną parę spodni na dupie? - Zagaiła, wbijając wzrok w brudny sufit.
- I co, wybierasz się tam? Jeśli tak, to grubo zastanowię się, czy chcę oglądać jak szarpiesz się z Jamesem. Nie będę wiedziała, któremu z was skopać tyłek - odparła, drapiąc się po czubku głowy.
Opadła na starą, rozklekotaną sofę, która stała w kącie. Hannah niespecjalnie przepadała za tym miejscem. Kojarzyło jej się w pewien sposób z meliną, a jak powszechnie było wiadomo, Puchonka nienawidziła swojej biedy i skromnego życia. Nie kryła się z tym, że jest łasa na pieniądze i ma wielki plan na życie w przyszłości.
- A może udam się w wojaże po świecie z jednym plecakiem. Ostatnie wakacje w biedzie, a potem już tylko podbój stolicy po ostatniej klasie... Nienawidzę tej meliny. Też czujesz się tutaj jak biedak, który ma na tylko jedną parę spodni na dupie? - Zagaiła, wbijając wzrok w brudny sufit.
Re: Piwnica
Skrzywił się słysząc imię James. Doprawdy nie wiedział skąd wzięła się przyjaźń między nim, a Hanką i nie zamierzał w to w jakikolwiek sposób wchodzić. Ich sprawa. Najwidoczniej mieli jakieś wspólne zainteresowania.
- Polly już tam jest. - powiedział zajmując miejsce na krześle i patrzył swoimi wielkimi oczami na siostrę. Martwił go bardzo fakt, że jego złotowłosa księżniczka jest w tym samym zamku co James. I zamek tutaj przenośnią nie był! Jeśli wierzyć listowi który dostał to naprawdę siostry Baldwin zajmowały teraz komnaty w zamku dyrektora podczas gdy on, biedny rudy Charlie odkurzał swoje miejsca w domu.
- Nie martw się. Wolę posiedzieć tutaj, a potem skorzystam z zaproszenia Fitzpatriców. Opłacało się wysłać życzenia urodzinowe niedoszłemu teściowi naszego brata. - wyszczerzył się radośnie na samo wspomnienie zaproszenia które dostał. Dwa tygodnie u miłego pana Rolanda bardziej przypadło mu do gustu niż dwa tygodnie pod dachem dwóch belfrów i ich okropnego wnuczka któremu skopał ryj i nie tylko ryj. W sumie teraz nawet nie wiedział dlaczego to zrobił, bo mała Nancy potem radośnie wskoczyła mu do łóżka na przeprosiny. I teraz była z tym potworem w ciąży. No ale jak to mówią- nie jego dziecko nie jego problem. On na razie trzymał swoją spermę w jądrach i nie zamierzał nigdzie nią szarżować. Słysząc słowa Hannah zerknął na swoje spodnie. Miał trzy pary spodni w tym jedne obcięte bojówki, co daje jedną parę spodni na lato. Zamrugał nieco zaskoczony, a gdyby był postacią z kreskówki pewnie ktoś podłożyłby pod to taki fajny dźwięk.
- Przywykłem Hannah. Tak samo jak przywykłem do tego, że urodziłem się tego samego dnia co Leslie i mam tą samą grupę krwi co ona. Mam więcej pokory niż ty. Nie zmienię na razie tego, że nie mamy hajsu więc przywykłem. - wzruszył ramionami i znów spojrzał na swoje spodnie.
- I mam jedną parę spodni na lato i właśnie mam ją na dupie. Trafna metafora siostro. - wyszczerzył się radośnie i rozsiadł wygodniej na krześle krzyżując stopy w kostkach.
- Słyszałem ploteczkę, że nazwałaś Tośka kanalią, a Leslie mogłaby się nigdy dla Ciebie nie urodzić... Co skłoniło Cię do takich brutalnych przemyśleń? - zapytał wpatrując się w nią z uśmiechem... to był uśmiech kanalii i trzymał go na takie momenty. I na momenty w których dogryza reszcie rudego rodzeństwa.
- Polly już tam jest. - powiedział zajmując miejsce na krześle i patrzył swoimi wielkimi oczami na siostrę. Martwił go bardzo fakt, że jego złotowłosa księżniczka jest w tym samym zamku co James. I zamek tutaj przenośnią nie był! Jeśli wierzyć listowi który dostał to naprawdę siostry Baldwin zajmowały teraz komnaty w zamku dyrektora podczas gdy on, biedny rudy Charlie odkurzał swoje miejsca w domu.
- Nie martw się. Wolę posiedzieć tutaj, a potem skorzystam z zaproszenia Fitzpatriców. Opłacało się wysłać życzenia urodzinowe niedoszłemu teściowi naszego brata. - wyszczerzył się radośnie na samo wspomnienie zaproszenia które dostał. Dwa tygodnie u miłego pana Rolanda bardziej przypadło mu do gustu niż dwa tygodnie pod dachem dwóch belfrów i ich okropnego wnuczka któremu skopał ryj i nie tylko ryj. W sumie teraz nawet nie wiedział dlaczego to zrobił, bo mała Nancy potem radośnie wskoczyła mu do łóżka na przeprosiny. I teraz była z tym potworem w ciąży. No ale jak to mówią- nie jego dziecko nie jego problem. On na razie trzymał swoją spermę w jądrach i nie zamierzał nigdzie nią szarżować. Słysząc słowa Hannah zerknął na swoje spodnie. Miał trzy pary spodni w tym jedne obcięte bojówki, co daje jedną parę spodni na lato. Zamrugał nieco zaskoczony, a gdyby był postacią z kreskówki pewnie ktoś podłożyłby pod to taki fajny dźwięk.
- Przywykłem Hannah. Tak samo jak przywykłem do tego, że urodziłem się tego samego dnia co Leslie i mam tą samą grupę krwi co ona. Mam więcej pokory niż ty. Nie zmienię na razie tego, że nie mamy hajsu więc przywykłem. - wzruszył ramionami i znów spojrzał na swoje spodnie.
- I mam jedną parę spodni na lato i właśnie mam ją na dupie. Trafna metafora siostro. - wyszczerzył się radośnie i rozsiadł wygodniej na krześle krzyżując stopy w kostkach.
- Słyszałem ploteczkę, że nazwałaś Tośka kanalią, a Leslie mogłaby się nigdy dla Ciebie nie urodzić... Co skłoniło Cię do takich brutalnych przemyśleń? - zapytał wpatrując się w nią z uśmiechem... to był uśmiech kanalii i trzymał go na takie momenty. I na momenty w których dogryza reszcie rudego rodzeństwa.
Re: Piwnica
- Dlaczego tam, a nie u nas? Miałam nadzieję, że poznam ją trochę lepiej - rzuciła, wbijając wzrok swoich zgniłozielonych tęczówek w ścianę za plecami brata.
Fajna dziewczyna ta Polly. A przynajmniej tak się jej wydawało. Hannah była w stanie przymknąć oko nawet na tą jej popapraną kampanię na rzecz wampirów. Ruda potraktowała ją o dziwo bardzo łagodnie kiedy nawiedzona Krukonka wręczyła jej ulotkę. Puchonka prychnęła cicho pod nosem na samo wspomnienie tej sytuacji.
- Ach, no tak! Zapomniałam, że jesteś ulubieńcem Fitzpatricka. Startuj na uzdrowiciela, a ten facet nieba Ci uchyli i córkę za Ciebie wyda. Będziesz kąpał się w forsie - odparła rozmarzonym tonem, najbardziej rozpływając się podczas części o forsie. Jedni rzekną, że Hannah była zaślepiona jeśli chodzi o bogactwo, inni powiedzą, że dobrze kombinuje.
- Co ma pokora do tego? Trzeba dążyć do tego, żeby było nam wygodnie. Nic mi nie mów o tych szmatach, chodzę już drugi rok w tych samych szatach i mam za krótkie rękawy. Dużo za krótkie - odparła na wzmiankę o jego jednej parze spodni.
- Ale już niedługo. Skończę szkołę i wtedy wiesz jak to mówią: po trupach do celu. Choćbym miała sprzedać i Antka i Leslie, to nigdy więcej tych łachmanów i tej klitki - westchnęła, nazywając klitką ciasny dom, w której mieszkało siedem osób.
Fajna dziewczyna ta Polly. A przynajmniej tak się jej wydawało. Hannah była w stanie przymknąć oko nawet na tą jej popapraną kampanię na rzecz wampirów. Ruda potraktowała ją o dziwo bardzo łagodnie kiedy nawiedzona Krukonka wręczyła jej ulotkę. Puchonka prychnęła cicho pod nosem na samo wspomnienie tej sytuacji.
- Ach, no tak! Zapomniałam, że jesteś ulubieńcem Fitzpatricka. Startuj na uzdrowiciela, a ten facet nieba Ci uchyli i córkę za Ciebie wyda. Będziesz kąpał się w forsie - odparła rozmarzonym tonem, najbardziej rozpływając się podczas części o forsie. Jedni rzekną, że Hannah była zaślepiona jeśli chodzi o bogactwo, inni powiedzą, że dobrze kombinuje.
- Co ma pokora do tego? Trzeba dążyć do tego, żeby było nam wygodnie. Nic mi nie mów o tych szmatach, chodzę już drugi rok w tych samych szatach i mam za krótkie rękawy. Dużo za krótkie - odparła na wzmiankę o jego jednej parze spodni.
- Ale już niedługo. Skończę szkołę i wtedy wiesz jak to mówią: po trupach do celu. Choćbym miała sprzedać i Antka i Leslie, to nigdy więcej tych łachmanów i tej klitki - westchnęła, nazywając klitką ciasny dom, w której mieszkało siedem osób.
Re: Piwnica
Słysząc pytanie siostry zastanowił się chwilę.
- Nie chciała zostawić Nancy samej z Jamesem. - powiedział w końcu to co napisała mu w liście ta urocza Krukonka. Tak, Polly była fajna choć ostatnio wiele osób rzucało w nią błotem. Dlaczego on jest z nią? Przecież ona jest głupia...- te słowa słyszał minimum trzy razy dziennie, ale spływały one po nim jak po kaczce. Nie była głupia. Była ciekawa świata i miała iście dziecięce spojrzenie na świat, zupełnie różne od spojrzenia Charlesowego na otaczającą ich rzeczywistość. Fascynowała go nie tylko dlatego, że miała ładną buzię, ale nikt tego nie potrafił zrozumieć.
- Pójdę na uzdrowicielstwo i złamię serce staremu Scottowi? Poza tym Sophie gustuje w innych facetach niż ja, a ja gustuję w innych dziewczynkach niż Sophie... to byłaby nieudana transakcja. - zaśmiał się cicho. Och, opłacało się być pupilem chyba dwóch najbogatszych czarodziejów. Tak czy siusiak kasiastą przyszłość miał prawie zapewnioną. Prawie: wystarczyło wciąż być Charlesem Wilsonem- chlubą i dumą swoich zmarłych rodziców. Fakt, że był sierotą działał tutaj tylko i wyłącznie na jego korzyść, bo każdy chciał się nim zaopiekować i poprowadzić go przez życie. Wszystko będzie piękne i kolorowe jeśli on się nie zmieni.
- Nie przejmuj się. Najłatwiej odbić się od dna, a my przecież jesteśmy na tym dnie. - wzruszył ramionami. Jego to, że miał jedną parę spodni na dupie aż tak nie bolało, ale wiedział, że Hannah marzy o bogactwie i w zasadzie to jest jej jedyne marzenie do którego realizacji zrobi wszystko. Kolejne jej słowa upewniły go w tym przypuszczeniu, że gdyby ktoś dobrze zapłacił to i sprzedałaby własną rodzinę.
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie... Tosiek kanalia, Leslie mogłaby się nie urodzić... Ciekawe czemu nie usłyszałem nic o sobie? Czyżbyś żywiła do mnie jakieś pozytywne uczucia? - zapytał z tym samym złośliwym uśmieszkiem wpatrując się w rudzielca zajmującego jego kanapę, którą zdążył odkurzyć już pierwszego dnia.
- Nie chciała zostawić Nancy samej z Jamesem. - powiedział w końcu to co napisała mu w liście ta urocza Krukonka. Tak, Polly była fajna choć ostatnio wiele osób rzucało w nią błotem. Dlaczego on jest z nią? Przecież ona jest głupia...- te słowa słyszał minimum trzy razy dziennie, ale spływały one po nim jak po kaczce. Nie była głupia. Była ciekawa świata i miała iście dziecięce spojrzenie na świat, zupełnie różne od spojrzenia Charlesowego na otaczającą ich rzeczywistość. Fascynowała go nie tylko dlatego, że miała ładną buzię, ale nikt tego nie potrafił zrozumieć.
- Pójdę na uzdrowicielstwo i złamię serce staremu Scottowi? Poza tym Sophie gustuje w innych facetach niż ja, a ja gustuję w innych dziewczynkach niż Sophie... to byłaby nieudana transakcja. - zaśmiał się cicho. Och, opłacało się być pupilem chyba dwóch najbogatszych czarodziejów. Tak czy siusiak kasiastą przyszłość miał prawie zapewnioną. Prawie: wystarczyło wciąż być Charlesem Wilsonem- chlubą i dumą swoich zmarłych rodziców. Fakt, że był sierotą działał tutaj tylko i wyłącznie na jego korzyść, bo każdy chciał się nim zaopiekować i poprowadzić go przez życie. Wszystko będzie piękne i kolorowe jeśli on się nie zmieni.
- Nie przejmuj się. Najłatwiej odbić się od dna, a my przecież jesteśmy na tym dnie. - wzruszył ramionami. Jego to, że miał jedną parę spodni na dupie aż tak nie bolało, ale wiedział, że Hannah marzy o bogactwie i w zasadzie to jest jej jedyne marzenie do którego realizacji zrobi wszystko. Kolejne jej słowa upewniły go w tym przypuszczeniu, że gdyby ktoś dobrze zapłacił to i sprzedałaby własną rodzinę.
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie... Tosiek kanalia, Leslie mogłaby się nie urodzić... Ciekawe czemu nie usłyszałem nic o sobie? Czyżbyś żywiła do mnie jakieś pozytywne uczucia? - zapytał z tym samym złośliwym uśmieszkiem wpatrując się w rudzielca zajmującego jego kanapę, którą zdążył odkurzyć już pierwszego dnia.
Re: Piwnica
- Ach, to ta dziewczyna, przez którą się z nim pobiłeś. Albo raczej Ty pobiłeś jego - stwierdziła zdawkowo, nie wykrzywiając w żadnych emocjach. To pozostawało między tą dwójką, bo w tej kwestii Hannah nie była w stanie wybrać, po której stanąć stronie.
- Powinnam wtedy na Ciebie donieść - dodała zupełnie poważnym tonem. - Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że jesteś moim bratem. Kiedyś mnie zgubią te rodzinne więzi. To tak jak z wybieraniem kumpli do drużyny w quidditcha. Nigdy nie wygrywa ten, kto wybiera kumpli a nie zawodników - stwierdziła, podrywając się do góry ze starej sofy.
- I nie odpowiem, to głupie plotki rozsiane przez Irytka. Traktuję was wszystkich tak samo - skłamała na poczekaniu. Oczywiście, że Charlie i Flora mieli specjalne traktowanie. Hannah wiedziała, że do czegoś w życiu dojdą i będą sobie świetnie radzić. Z Leslie miała wrażenie, że będzie ją miała na utrzymaniu do końca życia, a jeśli chodzi o Anthony'ego: odliczała czas, w którym przyjdzie na kolanach pożyczać na alimenty albo prosić żeby wpłacić za niego kaucję w areszcie.
- Posprzątaj tutaj - dodała, po czym wspięła się po schodach i opuściła duszną piwnicę. Hannah mogła wydawać się nieczuła, to fakt, ale w głębi swojej ambitnej duszy znalazła bezpieczny azyl dla czlonków swojej rodziny.
- Powinnam wtedy na Ciebie donieść - dodała zupełnie poważnym tonem. - Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że jesteś moim bratem. Kiedyś mnie zgubią te rodzinne więzi. To tak jak z wybieraniem kumpli do drużyny w quidditcha. Nigdy nie wygrywa ten, kto wybiera kumpli a nie zawodników - stwierdziła, podrywając się do góry ze starej sofy.
- I nie odpowiem, to głupie plotki rozsiane przez Irytka. Traktuję was wszystkich tak samo - skłamała na poczekaniu. Oczywiście, że Charlie i Flora mieli specjalne traktowanie. Hannah wiedziała, że do czegoś w życiu dojdą i będą sobie świetnie radzić. Z Leslie miała wrażenie, że będzie ją miała na utrzymaniu do końca życia, a jeśli chodzi o Anthony'ego: odliczała czas, w którym przyjdzie na kolanach pożyczać na alimenty albo prosić żeby wpłacić za niego kaucję w areszcie.
- Posprzątaj tutaj - dodała, po czym wspięła się po schodach i opuściła duszną piwnicę. Hannah mogła wydawać się nieczuła, to fakt, ale w głębi swojej ambitnej duszy znalazła bezpieczny azyl dla czlonków swojej rodziny.
Re: Piwnica
Wilson idealnie poradziłby sobie w programie "Perfekcyjna pani domu" lub innym gównie w którym myślą przewodnią jest sprzątanie. Ledwie znalazł się w domu, a już wziął się za odkurzanie kurzy i pranie pościeli i trzepanie dywanów. Wszystko robił dość szybko i dość dokładnie, a pierwszej nocy nie przespał w ogóle zbyt zajęty odgruzowywaniem swojej piwnicy. Gdy tylko domownicy się obudzili już następnego dnia wypolerował całą podłogę i wszystkie blaty, a nawet okazał się być na tyle miły, że wysprzątał pokoje gościnne. On sam zbyt wielu gości nie zapraszał, ale wiedział, że Hannah znów zdecydowała się zaprosić całą szkołę. Kolejna noc była na tyle ciepła, że spędził ją na podwórku w swojej psiej formie. Psy szybciej się wysypiały niż ludzie. Szybciej regenerowały siły, więc jeszcze w nocy ogarnął bałagan na podwórku. Gdy skończył znów zaliczył drzemkę jako pies, a ostatniego dnia przyszedł czas na ostatnie dociągnięcia. Wszystko było gotowe na przyjazd gości. Wszystko wprost idealnie posprzątane. No może z wyjątkiem pokoju Leslie i Anthony'ego które celowo pominął. Niech się sami kiszą w swoim smrodku. W zasadzie już od popołudnia słychać było ludzi którzy przyjeżdżali na przerwę świąteczną. Hanka wszystkimi się zajmowała, podczas gdy Charlie zaszył się w swojej piwnicy. Na sobie miał obcięte przy kolanach bojówki, koszulę mugolskiego SOAD i czarne skarpetki w których zwykle przemieszczał się po piwnicy świadom, że tutaj nie grozi to wbiciem się jakiegoś nieokreślonego przedmiotu w stopę. Miał włączony odtwarzacz, a w nim powoli kręciła się winylowa płyta Beatelsów wypełniając pomieszczenie przyjemnymi dźwiękami. Gryfon leżał rozwalony na niewielkiej kanapie wsłuchując się w melodię od czasu do czasu przysypiając. Ciężko mu było określić ile czasu minęło odkąd tu przyszedł, aż do czasu kiedy drzwi się otworzyły i do środka wsunęła się głowa jego siostry- Flory:
- Młody, ktoś do Ciebie. - tyle wystarczyło, żeby poderwał się z kanapy i ruszył szybko w kierunku drzwi i schodów. Ledwie jednak otworzył drzwi do końca, a zobaczył stojącą za plecami jego nieco starszej siostry pannę Hasting. Bezczelny uśmiech na twarzy Wilsonówny sprawił, że dźgnął ją palcem między żebra z sykiem:
- Nie interesuj się, Flo. - a ta z głośnym śmiechem ruszyła schodami w górę. Rudy otworzył drzwi w zapraszającym geście.
- Więc... witaj w moim małym królestwie. Gdzie masz bagaże? Jak minęła podróż? Na długo przyjechałaś? Co na to Twoi rodzice? Rozgość się. Masz na coś ochotę? - zasypał ja masą pytań i wskazał jej miejsce na kanapie. Ostrożnie zamknął za nimi drzwi patrząc jeszcze czy jego rude rodzeństwo nie wpadło na genialny plan podsłuchiwania czy podglądania. Radosna paplanina na górze upewniła go jednak w tym, że przyjechał ktoś jeszcze i wszyscy poszli się przywitać z nowo przybyłym. Gdy drzwi się zamknęły lepiej było słychać muzykę płynącą z odtwarzacza stojącego na starej komodzie. Komodzie na której wszystkie płyty ułożone były według nazw zespołów i roku wydania. Naprawdę spora kolekcja, ale większość z nich została zakupiona na pchlim targu za grosze, kiedy tylko zespół wyszedł z mody lub nie zyskał należytej popularności.
- Młody, ktoś do Ciebie. - tyle wystarczyło, żeby poderwał się z kanapy i ruszył szybko w kierunku drzwi i schodów. Ledwie jednak otworzył drzwi do końca, a zobaczył stojącą za plecami jego nieco starszej siostry pannę Hasting. Bezczelny uśmiech na twarzy Wilsonówny sprawił, że dźgnął ją palcem między żebra z sykiem:
- Nie interesuj się, Flo. - a ta z głośnym śmiechem ruszyła schodami w górę. Rudy otworzył drzwi w zapraszającym geście.
- Więc... witaj w moim małym królestwie. Gdzie masz bagaże? Jak minęła podróż? Na długo przyjechałaś? Co na to Twoi rodzice? Rozgość się. Masz na coś ochotę? - zasypał ja masą pytań i wskazał jej miejsce na kanapie. Ostrożnie zamknął za nimi drzwi patrząc jeszcze czy jego rude rodzeństwo nie wpadło na genialny plan podsłuchiwania czy podglądania. Radosna paplanina na górze upewniła go jednak w tym, że przyjechał ktoś jeszcze i wszyscy poszli się przywitać z nowo przybyłym. Gdy drzwi się zamknęły lepiej było słychać muzykę płynącą z odtwarzacza stojącego na starej komodzie. Komodzie na której wszystkie płyty ułożone były według nazw zespołów i roku wydania. Naprawdę spora kolekcja, ale większość z nich została zakupiona na pchlim targu za grosze, kiedy tylko zespół wyszedł z mody lub nie zyskał należytej popularności.
Re: Piwnica
Od ich spotkania minęło kilka dni i przerwa świąteczna się rozpoczęła. Shay nigdy nie sądziła, że powrót do domu będzie dla niej jak kara. Bardzo przywiązała się do Hogwartu i wolności, której tam zaznała. Irlandia przywitała ją chłodem oraz deszczem, a wiatr skutecznie zatrzymał na jej ustach niezadowoloną minę. Rodzice byli w domu- zawsze na święta brali urlop, a co z tym idzie wielkie przygotowanie do wyjazdu trwało. Zawsze spędzali święta na Filipinach u babci dziewczyny. Po dokładnym przepytaniu, sprawdzeniu ocen oraz przywitaniu się rodzice dali dojść jej do słowa. Mimo, że nie byli zadowoleni z tego co usłyszeli to po dwóch, a właściwie prawie trzech dniach kończenia KAŻDEGO zdania ,,Nie jadę z wami, wyjeżdżam na święta do przyjaciół" doszli do wniosku, że ani szantaż ani też kara nic tu nie wskóra. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak bardzo uparta była Shay. Ze względu na to, że mało kiedy o coś prosiła i za dobre oceny ostatecznie ustąpili po uprzednim sprawdzeniu rodzin, do których się wybierała. Czy aby na pewno są czystokrwiści.
Tak więc spakowała walizkę, uszykowała się i Olga- gosposia i była guwernantka dziewczyny odstawiła ją pod wskazany przez Charliego adres. Spojrzała na brunetkę z westchnięciem.
- Na pewno nie jedziesz z nami do babci? Gdyby cokolwiek się działo, gdyby coś Ci przeszkadzało i gdybyś czegoś potrzebowała..
- Tak, wiem. Dostałam bardzo szczegółowe wskazania co do tego Olgo. Nie musisz się tak martwic, jestem już duża.. - zaczęła z uśmiechem, patrząc z powagą na opiekunkę. Ta jedynie westchnęła i odgarnęła jej kosmyk włosów za ucho, po czym dała buziaka w czoło.
- Ślicznie wyglądasz. Pamiętaj - baw się dobrze i zachowuj przy tym, żeby rodzice wstydu nie mieli moja panno. Wiesz jacy są przewrażliwieni na tym punkcie. Wszystko na pewno spakowałaś..? No dobrze, dobrze! Nie patrz tak na mnie! Wesołych Świąt gołąbeczko! - starsza kobieta ze zmartwioną nieco miną znów westchnęła przeciągle i po chwili teleportowała się znów do Irlandii, by dokończyć przygotowania do wyjazdu. Tym samym krukonka została sama ze sobą. Kiwnęła głową dodając sobie otuchy- była nieco zdenerwowana bo nigdy wcześniej nie spędzała świąt z kimś, kto nie był z jej rodziny. Złapała za rączkę swojej niewielkiej, czarnej walizeczki i doszła do drzwi domowych, do których następnie zapukała. Miała nadzieję, że otworzy jej Charlie.. Perspektywa spotkania już na wejściu Hanki albo jego wujka denerwowała ją przeokropnie. Po chwili drzwi otworzyła jej ruda istotka o delikatnej urodzie, a Shay nie miała pojęcia czy to Flora, Leslie czy może Hanka. Uśmiechnęła się nieco nerwowo.
- Dzień dobry.. Ja do Charliego. Nazywam się Shay, miło mi. - przywitała się nieco spanikowanym tonem, na co wyżej wymieniona kiwnęła jedynie głową i zaprosiła ją do środka. Po krótkiej konwersacji i przejściu przez zatłoczony dom, w którym pełno było nowych twarzy zeszły po schodach na dół, zatrzymując się przy drzwiach. Zdecydowanie to miejsce wydawało się mniejsze, gdy stało się przed drzwiami. Dziewczyna rozglądała się ukradkiem, maszerując grzecznie z walizeczką za siostrą rudzielca. Flora- tak się przedstawiła zajrzała najpierw do środka, a po chwili usłyszała kroki w ich kierunku. Na widok Charliego nieco się uspokoiła. Nie widziała jej miny i nie specjalnie wiedziała o im chodziło, gdy ta zostawiła ich samych i ruszyła do gości. Odprowadziła ją wzrokiem po czym skupiła się już tylko na swojej sympatii. Posłała mu wdzięczny uśmiech i weszła do piwnicy, rozglądając się przy tym uważnie. To miejsce tak bardzo różniło się od jej własnego domu! Było ciepłe, kolorowe i stwarzało miłą atmosferę. Obróciła się przodem do niego, gdy zaczął zadawać pytania.
- Całkiem przytulnie tutaj masz, wiesz? Bardzo ładnie i wesoło tutaj macie Charlie. I naprawdę dziękuje za zaproszenie.. - zaczęła odstawiając bagaż na bok tak, żeby nikomu nie przeszkadzał. Wsunęła też rączkę. Zrobiła krok w jego stronę- właściwie pod wpływem impulsu, bo cały poprzedni wieczór zastanawiała się jak powinna się z nim przywitać i nie sądziła, że przyjdzie to automatycznie. Tym samym wspięła się nieco na palce i dała mu buziaka w policzek po czym znów się cofnęła, cała zarumieniona.
- Dobrze Cię widzieć. - kontynuowała cicho, idąc w stronę kanapy, którą jej wskazał. Przytrzymała z tyłu spódnicę i usiadła, lustrując wzrokiem wszystko dookoła. Ubrana była grzecznie, dziewczęco i elegancko. Zapamiętała sobie, że Charlie lubił sukienki i mimo, że nie była to formalnie ona to odsłaniała nogi. [url-http://fashionata.pl/images/spodnica_56bez_fl.jpg]Perłoworóżowa spódnica oddzielona była od białej bluzki paskiem o nieco ciemniejszym odcieniu. [/url]. Odrzuciła burzę rozpuszczonych, orzechowych włosów na plecy i poprawiła dłonią prostą opaskę, którą tam miała. Zaśmiała się cicho, zatrzymując wzrok znów na nim.
- Więc podróż minęła mi dość szybko, zostanę dopóki mnie nie wygonisz chociaż jeszcze obiecałam, że odwiedzę Christine. - zaczęła wyliczając sobie na palcach odpowiedzi tak, żeby o niczym nie zapomnieć.- Moi rodzice marudzili, ale jestem uparta i dałam im do zrozumienia, że świąt z nimi nie spędzę. Po kazaniu ustąpili- oczywiście sprawdzili też, czy aby na pewno jesteście czystej krwi za co z góry przepraszam.. Um, już się rozgościłam. Ochotę? Hmm.. Nie, jest w porządku ale dziękuje. Nie przeszkadzam Ci, prawda?
Zakończyła łapiąc oddech, bowiem wszystko mówiła na jednym tchu. Naprawdę nie przesadzał z tą pedantycznością- było to widoczne na każdym kroku. Alfabetycznie i rocznikowi ułożone płyty, których było tak dużo.. Nie było kurzu, na podłodze był nienaganny porządek. Zagwizdała cichutko.
- Jejku, jestem pod wrażeniem Twojej kolekcji. Jest naprawdę niesamowita! Masz więcej tego niż w tych mniejszych sklepach muzycznych! - zaczęła pogodnym tonem głosu. Widać było, że jest naprawdę zadowolona z wizyty tutaj. Do tego muzyka w tle, atmosfera panująca w tym pomieszczeniu i towarzystwo działało uspokajająco i całe nerwy jej minęły. Serce powoli się uspokajało i nie przypominało już młotka.
- Pewnie dużo sprzątania tu miałeś- takie rzeczy się kurzą, a przecież od wakacji nie byłeś w domu! Kiedy Ty to wszystko zrobiłeś, co? Zaskakujesz mnie na każdym kroku.
Tak więc spakowała walizkę, uszykowała się i Olga- gosposia i była guwernantka dziewczyny odstawiła ją pod wskazany przez Charliego adres. Spojrzała na brunetkę z westchnięciem.
- Na pewno nie jedziesz z nami do babci? Gdyby cokolwiek się działo, gdyby coś Ci przeszkadzało i gdybyś czegoś potrzebowała..
- Tak, wiem. Dostałam bardzo szczegółowe wskazania co do tego Olgo. Nie musisz się tak martwic, jestem już duża.. - zaczęła z uśmiechem, patrząc z powagą na opiekunkę. Ta jedynie westchnęła i odgarnęła jej kosmyk włosów za ucho, po czym dała buziaka w czoło.
- Ślicznie wyglądasz. Pamiętaj - baw się dobrze i zachowuj przy tym, żeby rodzice wstydu nie mieli moja panno. Wiesz jacy są przewrażliwieni na tym punkcie. Wszystko na pewno spakowałaś..? No dobrze, dobrze! Nie patrz tak na mnie! Wesołych Świąt gołąbeczko! - starsza kobieta ze zmartwioną nieco miną znów westchnęła przeciągle i po chwili teleportowała się znów do Irlandii, by dokończyć przygotowania do wyjazdu. Tym samym krukonka została sama ze sobą. Kiwnęła głową dodając sobie otuchy- była nieco zdenerwowana bo nigdy wcześniej nie spędzała świąt z kimś, kto nie był z jej rodziny. Złapała za rączkę swojej niewielkiej, czarnej walizeczki i doszła do drzwi domowych, do których następnie zapukała. Miała nadzieję, że otworzy jej Charlie.. Perspektywa spotkania już na wejściu Hanki albo jego wujka denerwowała ją przeokropnie. Po chwili drzwi otworzyła jej ruda istotka o delikatnej urodzie, a Shay nie miała pojęcia czy to Flora, Leslie czy może Hanka. Uśmiechnęła się nieco nerwowo.
- Dzień dobry.. Ja do Charliego. Nazywam się Shay, miło mi. - przywitała się nieco spanikowanym tonem, na co wyżej wymieniona kiwnęła jedynie głową i zaprosiła ją do środka. Po krótkiej konwersacji i przejściu przez zatłoczony dom, w którym pełno było nowych twarzy zeszły po schodach na dół, zatrzymując się przy drzwiach. Zdecydowanie to miejsce wydawało się mniejsze, gdy stało się przed drzwiami. Dziewczyna rozglądała się ukradkiem, maszerując grzecznie z walizeczką za siostrą rudzielca. Flora- tak się przedstawiła zajrzała najpierw do środka, a po chwili usłyszała kroki w ich kierunku. Na widok Charliego nieco się uspokoiła. Nie widziała jej miny i nie specjalnie wiedziała o im chodziło, gdy ta zostawiła ich samych i ruszyła do gości. Odprowadziła ją wzrokiem po czym skupiła się już tylko na swojej sympatii. Posłała mu wdzięczny uśmiech i weszła do piwnicy, rozglądając się przy tym uważnie. To miejsce tak bardzo różniło się od jej własnego domu! Było ciepłe, kolorowe i stwarzało miłą atmosferę. Obróciła się przodem do niego, gdy zaczął zadawać pytania.
- Całkiem przytulnie tutaj masz, wiesz? Bardzo ładnie i wesoło tutaj macie Charlie. I naprawdę dziękuje za zaproszenie.. - zaczęła odstawiając bagaż na bok tak, żeby nikomu nie przeszkadzał. Wsunęła też rączkę. Zrobiła krok w jego stronę- właściwie pod wpływem impulsu, bo cały poprzedni wieczór zastanawiała się jak powinna się z nim przywitać i nie sądziła, że przyjdzie to automatycznie. Tym samym wspięła się nieco na palce i dała mu buziaka w policzek po czym znów się cofnęła, cała zarumieniona.
- Dobrze Cię widzieć. - kontynuowała cicho, idąc w stronę kanapy, którą jej wskazał. Przytrzymała z tyłu spódnicę i usiadła, lustrując wzrokiem wszystko dookoła. Ubrana była grzecznie, dziewczęco i elegancko. Zapamiętała sobie, że Charlie lubił sukienki i mimo, że nie była to formalnie ona to odsłaniała nogi. [url-http://fashionata.pl/images/spodnica_56bez_fl.jpg]Perłoworóżowa spódnica oddzielona była od białej bluzki paskiem o nieco ciemniejszym odcieniu. [/url]. Odrzuciła burzę rozpuszczonych, orzechowych włosów na plecy i poprawiła dłonią prostą opaskę, którą tam miała. Zaśmiała się cicho, zatrzymując wzrok znów na nim.
- Więc podróż minęła mi dość szybko, zostanę dopóki mnie nie wygonisz chociaż jeszcze obiecałam, że odwiedzę Christine. - zaczęła wyliczając sobie na palcach odpowiedzi tak, żeby o niczym nie zapomnieć.- Moi rodzice marudzili, ale jestem uparta i dałam im do zrozumienia, że świąt z nimi nie spędzę. Po kazaniu ustąpili- oczywiście sprawdzili też, czy aby na pewno jesteście czystej krwi za co z góry przepraszam.. Um, już się rozgościłam. Ochotę? Hmm.. Nie, jest w porządku ale dziękuje. Nie przeszkadzam Ci, prawda?
Zakończyła łapiąc oddech, bowiem wszystko mówiła na jednym tchu. Naprawdę nie przesadzał z tą pedantycznością- było to widoczne na każdym kroku. Alfabetycznie i rocznikowi ułożone płyty, których było tak dużo.. Nie było kurzu, na podłodze był nienaganny porządek. Zagwizdała cichutko.
- Jejku, jestem pod wrażeniem Twojej kolekcji. Jest naprawdę niesamowita! Masz więcej tego niż w tych mniejszych sklepach muzycznych! - zaczęła pogodnym tonem głosu. Widać było, że jest naprawdę zadowolona z wizyty tutaj. Do tego muzyka w tle, atmosfera panująca w tym pomieszczeniu i towarzystwo działało uspokajająco i całe nerwy jej minęły. Serce powoli się uspokajało i nie przypominało już młotka.
- Pewnie dużo sprzątania tu miałeś- takie rzeczy się kurzą, a przecież od wakacji nie byłeś w domu! Kiedy Ty to wszystko zrobiłeś, co? Zaskakujesz mnie na każdym kroku.
Re: Piwnica
Bardzo ładnie? Nie musiała być miła! Hannah razem z wujkiem robili co mogli, żeby było w miarę normalnie i żeby to wszystko wyglądało lepiej niż zewnątrz. W środku było tyle magii, że dom był znacznie większy niż wskazywałyby jego rozmiary zapisane u różnych notariuszy. Trzeba było jednak zrobić miejsce dla takiej gromadki dzieci plus pokoje gościnne dla gromadki dzieci którą Hannah zapraszała na wszystkie wolne od szkoły dni. Zdaniem Wilsona było w środku zaledwie znośnie, a do statusu "bardzo ładnie" skromnym wnętrzom brakowało naprawdę dużo, ale już zdążył do tego przywyknąć. Byleby było czysto. Czystość przede wszystkim.
- Dzięki. Rozważam opcję przyniesienia tu wszystkich swoich rzeczy i zrobienia tu swojego pokoju, chociaż to raczej niezbyt dobry pomysł. Tu jest za słabe światło do czytania książek. - zmarszczył nieco czoło rozglądając się wokół. Całkiem nieźle by tu było gdyby wpadało tu więcej dziennego światła. I tak większość jego rzeczy tu była. Trochę książek, wszystkie płyty, plakaty na ścianach i drzwiach prowadzących do tej części gospodarczej. Tu miał swój kącik, w którym zawsze lśniło. Chyba, że chorował. Wtedy nie lśniło nigdzie co go doprowadzało do szewskiej pasji.
- I nie masz za co dziękować. To taka nasza mała tradycja- zaprosić jak najwięcej znajomych. - machnął ręką uśmiechając się ciepło. Gdy sprzedała mu całusa w policzek nie zarumienił się, tylko jeszcze bardziej się rozpromienił. Ale, ale! Gdzie dobre maniery, panie Wilson?
- Ślicznie wyglądasz. - o, właśnie tutaj. O dobrych manierach nie zapomina się nigdy. No i to prawda. Chyba najbardziej lubił ją w takim wydaniu. Sukienka albo spódnica i rozpuszczone włosy. Wyglądała wtedy tak dziewczęco, niewinnie i słodko. Tak przyjemnie, że zwykłe patrzenie na nią sprawiało, że uśmiechał się szeroko. Dokładnie wysłuchał jej odpowiedzi. Christine? Wielki zamek Greengrassów nie znajdował się specjalnie daleko. Zaledwie godzinę autobusem, chociaż znając życie Kryśka wyśle po Shay jakiegoś skrzata. W końcu obie miały hajsu więcej niż Wilsony lodu w zamrażarce. Wiedział też, że on do przyjaciółki zaproszony nie jest, tak samo jak wiedział, że rodzice Kryśki nigdy nie zgodzą się, żeby spędzała czas w miejscu bez złotych kranów. Nie miał jej tego za złe. To nie od niej zależało, więc nie miał prawa mieć do niej pretensji. Doskonale to rozumiał.
- To trochę jednak u nas zostaniesz! Świetnie. - rzucił z szerokim uśmiechem przesuwając swój wzmacniacz bliżej kanapy. Rozsiadł się jakby miał pod sobą mały taborecik i oparł łokcie o odsłonięte kolana. No tak, krótkie spodnie. I te owłosione łydki. Trochę fujka.
- Och, to jedno jest pewne: jesteśmy czystokrwiści. I nie narzekaj na swoich rodziców. Sam chciałbym mieć takich. W sumie chciałbym mieć jakichkolwiek rodziców. Nie to, żeby wuj Andrew mi nie wystarczał, ale... rodzice to jednak rodzice. Troszczą się o Ciebie, nie możesz im mieć tego za złe. - wzruszył ramionami gotowy obronić każdych, nawet najbardziej radykalnych rodziców. Nic dziwnego, że troszczyli się o swoje pociechy- każdy chciał dla swoich dzieci jak najlepiej. Jeśli jej rodzice mieli w wymaganiach tylko czystokrwistość to powinna się cieszyć- wiele osób w dzisiejszym świecie spełnia te wymagania. To nie są jakieś wygórowane wymagania skoro ta szkocka rodzina je spełniała.
- Nie przeszkadzasz mi. Obijałem się, jak zwykle. - wyszczerzył się radośnie przecierając twarz dłonią. Dzisiaj będzie spał, jak każdy zdrowy nastolatek. W swoim łóżku. Jako piegowaty Charlie, nie jako wielki Tybetan na samym środku podwórka. Dzisiaj będzie już normalnie.
- Sporo jest przegrywanych płyt, sporo dostałem, sporo dostał wujek, sporo złapaliśmy na pchlim targu. Na co tylko masz ochotę- wybieraj. Chyba każdy gatunek już tutaj jest. Czuj się jak u siebie. - mówił poważnie. Mogła dotykać jego płyt i mogła korzystać z jego odtwarzacza. Nie, to nie żart. Takim zaufaniem ją darzył! Widać, że traktował ją bardzo poważnie.
- Byliśmy na święta, Shay. - wyprowadził ją delikatnie z błędu po czym podrapał się z zakłopotaniem po swojej rudej łepetynie.
- Rozkładam na wszystko folię malarską, jest mniej kurzu. I miałem na to całe dwa dni. Musiałem wszystko posprzątać, bo bym nie wytrzymał. To gorsze od nerwicy natręctw którą zdaniem niektórych tez mam. Co Ci będę tłumaczył, przecież Twoja mama też na to cierpi. Chociaż jeszcze daleko mi do skrajności. Nie muszę układać sobie długopisów według kolorów i robić innych takich bzdur. - i teraz się zarumienił. Nie lubił opowiadać o swoich zaburzeniach. A to zdecydowanie się podpina pod zaburzenie psychiczne.
- Przyszła już Twoja odznaka? - zapytał, a jedna z brwi powędrowała mu nieco wyżej w wyrazie zaintrygowania. Był już prawie pewny, że ją dostanie. Jej oceny były tak samo dobre jak jego oceny, a może nawet i lepsze. Zasługiwała na to. Bardzo.
- Dzięki. Rozważam opcję przyniesienia tu wszystkich swoich rzeczy i zrobienia tu swojego pokoju, chociaż to raczej niezbyt dobry pomysł. Tu jest za słabe światło do czytania książek. - zmarszczył nieco czoło rozglądając się wokół. Całkiem nieźle by tu było gdyby wpadało tu więcej dziennego światła. I tak większość jego rzeczy tu była. Trochę książek, wszystkie płyty, plakaty na ścianach i drzwiach prowadzących do tej części gospodarczej. Tu miał swój kącik, w którym zawsze lśniło. Chyba, że chorował. Wtedy nie lśniło nigdzie co go doprowadzało do szewskiej pasji.
- I nie masz za co dziękować. To taka nasza mała tradycja- zaprosić jak najwięcej znajomych. - machnął ręką uśmiechając się ciepło. Gdy sprzedała mu całusa w policzek nie zarumienił się, tylko jeszcze bardziej się rozpromienił. Ale, ale! Gdzie dobre maniery, panie Wilson?
- Ślicznie wyglądasz. - o, właśnie tutaj. O dobrych manierach nie zapomina się nigdy. No i to prawda. Chyba najbardziej lubił ją w takim wydaniu. Sukienka albo spódnica i rozpuszczone włosy. Wyglądała wtedy tak dziewczęco, niewinnie i słodko. Tak przyjemnie, że zwykłe patrzenie na nią sprawiało, że uśmiechał się szeroko. Dokładnie wysłuchał jej odpowiedzi. Christine? Wielki zamek Greengrassów nie znajdował się specjalnie daleko. Zaledwie godzinę autobusem, chociaż znając życie Kryśka wyśle po Shay jakiegoś skrzata. W końcu obie miały hajsu więcej niż Wilsony lodu w zamrażarce. Wiedział też, że on do przyjaciółki zaproszony nie jest, tak samo jak wiedział, że rodzice Kryśki nigdy nie zgodzą się, żeby spędzała czas w miejscu bez złotych kranów. Nie miał jej tego za złe. To nie od niej zależało, więc nie miał prawa mieć do niej pretensji. Doskonale to rozumiał.
- To trochę jednak u nas zostaniesz! Świetnie. - rzucił z szerokim uśmiechem przesuwając swój wzmacniacz bliżej kanapy. Rozsiadł się jakby miał pod sobą mały taborecik i oparł łokcie o odsłonięte kolana. No tak, krótkie spodnie. I te owłosione łydki. Trochę fujka.
- Och, to jedno jest pewne: jesteśmy czystokrwiści. I nie narzekaj na swoich rodziców. Sam chciałbym mieć takich. W sumie chciałbym mieć jakichkolwiek rodziców. Nie to, żeby wuj Andrew mi nie wystarczał, ale... rodzice to jednak rodzice. Troszczą się o Ciebie, nie możesz im mieć tego za złe. - wzruszył ramionami gotowy obronić każdych, nawet najbardziej radykalnych rodziców. Nic dziwnego, że troszczyli się o swoje pociechy- każdy chciał dla swoich dzieci jak najlepiej. Jeśli jej rodzice mieli w wymaganiach tylko czystokrwistość to powinna się cieszyć- wiele osób w dzisiejszym świecie spełnia te wymagania. To nie są jakieś wygórowane wymagania skoro ta szkocka rodzina je spełniała.
- Nie przeszkadzasz mi. Obijałem się, jak zwykle. - wyszczerzył się radośnie przecierając twarz dłonią. Dzisiaj będzie spał, jak każdy zdrowy nastolatek. W swoim łóżku. Jako piegowaty Charlie, nie jako wielki Tybetan na samym środku podwórka. Dzisiaj będzie już normalnie.
- Sporo jest przegrywanych płyt, sporo dostałem, sporo dostał wujek, sporo złapaliśmy na pchlim targu. Na co tylko masz ochotę- wybieraj. Chyba każdy gatunek już tutaj jest. Czuj się jak u siebie. - mówił poważnie. Mogła dotykać jego płyt i mogła korzystać z jego odtwarzacza. Nie, to nie żart. Takim zaufaniem ją darzył! Widać, że traktował ją bardzo poważnie.
- Byliśmy na święta, Shay. - wyprowadził ją delikatnie z błędu po czym podrapał się z zakłopotaniem po swojej rudej łepetynie.
- Rozkładam na wszystko folię malarską, jest mniej kurzu. I miałem na to całe dwa dni. Musiałem wszystko posprzątać, bo bym nie wytrzymał. To gorsze od nerwicy natręctw którą zdaniem niektórych tez mam. Co Ci będę tłumaczył, przecież Twoja mama też na to cierpi. Chociaż jeszcze daleko mi do skrajności. Nie muszę układać sobie długopisów według kolorów i robić innych takich bzdur. - i teraz się zarumienił. Nie lubił opowiadać o swoich zaburzeniach. A to zdecydowanie się podpina pod zaburzenie psychiczne.
- Przyszła już Twoja odznaka? - zapytał, a jedna z brwi powędrowała mu nieco wyżej w wyrazie zaintrygowania. Był już prawie pewny, że ją dostanie. Jej oceny były tak samo dobre jak jego oceny, a może nawet i lepsze. Zasługiwała na to. Bardzo.
Re: Piwnica
Ona nie była wymagająca pod względem wnętrz czy samego domu. Ważniejsza była przecież atmosfera i klimat, który stwarzał! Osobiście irytował ją jej własny dom- był tak bardzo pełen przepychu i minimalizmu.. Dlatego poza swój pokój wychodziła jedynie na posiłki i do ogrodu. Lubiła przytulne, mniejsze pomieszczenia z bibelotami czy księgami. To pomieszczenie polubiła od pierwszego wejrzenia bo oddawało pasje oraz charakter chłopaka, do którego przyjechała. Niby takie głupie i trochę śmieszne, ale ona po prostu już taka była.
- Hmm.. Troszkę półmrok- fakt, ale to klimatyczne i romantyczne. Pasuje tutaj. Co do książek.. Zawsze możemy mocniejsze światło załatwić. - zaczęła z delikatnym wzruszeniem ramion. Dla niej problem, który miał jakieś rozwiązanie zwyczajnie nim nie był. - Zauważyłam, że Twoje siostry mają sporą gromadkę przyjaciół u góry. Flora jest bardzo miła.. Prawdę mówiąc martwiłam się, że trafię na Hankę w samych drzwiach i powodowało to mimowolne nerwy. Albo Twojego wujka! Oczywiście, że mam za co dziękować- ciesze się, że tu jestem.. To taka miła odmiana.
Odparła najpoważniej w świecie. Jej głos nadal brzmiał przy tym wszystkim wesoło. Nie wspomni przecież, że ubrała się bardzo grzecznie i przyzwoicie nie tylko dlatego, że gryfon lubił sobie popatrzeć na nogi (oczywiście to był główny powód)- w razie czego chciała porządnie wypaść przed jego opiekunem bądź przykładną prefekt naczelną.
- Miałam nadzieję, że Ci się spodoba..- dodała cicho, przenosząc wzrok na swoje kolana. Wygładziła materiał i ułożyła dłonie na kanapie, opierając się nieco wygodniej. Była jeszcze troszkę skrępowana ale powoli się przyzwyczajała. Prawdę mówiąc nie wiedziała czego spodziewać się po rodzinie Christine- słyszała, że są podobnie wymagający i bogaci jak jej własna. Oczywiście, że chciała zrobić dobre wrażenie na jej rodzicach bo doskonale wiedziała, że w takich rodach niewiele potrzeba, aby zabronili się dzieciom z kimś zadawać. Najbardziej się jednak cieszyła, że spędzi czas z przyjaciółką i dołoży wszelkich starań, aby ta nieco się oderwała od rzeczywistości i postawiła na dobrą zabawę. Na jego słowa roześmiała się cicho, podnosząc na niego spojrzenie czekoladowych oczu.
- A co? Nie wypuścisz mnie tak szybko? Mam nadzieję, że przyjmiesz moją pomoc w sprzątaniu czy też czymkolwiek innym podczas przygotowań do świąt.- mówiła w trakcie tego, jak Charlie siadał. Czyżby ten słynny wzmacniacz, o którym wspominał jej w szkole? Z pewnością gra na gitarze go nie ominie. Na jego kolejne słowa westchnęła cicho- miał rację, jak zwykle. Nie wiedziała dokładnie jak on się czuje bo nie wyobrażała sobie braku swoich rodzicieli. Byli jacy byli, ale.. Kiwnęła głową ze skruszoną miną.
- Masz rację, przepraszam. Odnoszę jednak wrażenie, że robią to w zły sposób wiesz? Nie rozumieją, że mam swoje własne życie, które budowałam kawałek po kawałeczku.. Nie rozmawiajmy o tym, nie psujmy dnia, co? Hmm powiedz mi lepiej czy jest coś o czym powinnam wiedzieć, na co uważać.. Nie chciałabym denerwować Twojej rodziny. - zmieniła temat, bowiem ten z pewnością nie był dla niego przyjemny. Nie widziała sensu w pocieszaniu go i współczuciu- kto chciałby tego słuchać? Były pewne rzeczy, z którymi trzeba było się pogodzić. Może nie była w stanie wskrzesić mu rodziców ale miała nadzieję, że chociaż trochę umili i urozmaici mu życie. Bo takiej pustki nie da się wypełnić. Była jednak pewna, że gdziekolwiek oni byli to posiadanie takiego syna jak on napawało ich dumą. Miała nadzieję, że o tym pamiętał. Uśmiechnęła się jedynie na jego słowa i wyciągnęła rękę, czochrając go po włosach. Jakoś tak to lubiła, uroczo wtedy wyglądał. Ona z pewnością będzie miała problem z zaśnięciem przez podekscytowanie. Podniosła się z miejsca i zrobiła kilka kroków w stronę półki z muzyką. Przejechała opuszkami palców po płytach i co rusz wyciągają jakąś, oglądając okładkę. Nie często miała styczność z winylami.
- Czyli to najlepszy prezent dla Ciebie, co? Tylko teraz trafić w to, czego nie masz. Mają pewnie z tym problem.. - zaczęła z uśmiechem, zerkając na niego zza płyty jakiegoś rockowego zespołu, którego nie znała. Mruknęła cicho i uniosła brew. - Czyli obydwoje mamy coś do nadrobienia, co?
Odłożyła płytę gdy zaczął mówić, idąc na drugi koniec pokoju. Wisiały tam plakaty, które oglądała. Schowała dłonie za siebie, słuchając uważnie. Gdy skończył zerknęła na niego przez ramię- ten jego rumieniec sprawił, że mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. To było słodkie, że tak otwarcie o wszystkim jej mówił. Bardzo to doceniała i lubiła z każdą chwilą coraz bardziej.
- Domyśliłam się, że byś nie wytrzymał Charlie. To widać. Ale o tym drugim pierwsze słyszę, wiesz? Nie pasuje mi to do Ciebie, a nawet jeśli faktycznie jest to nie zauważyłam. - zaczęła zgodnie z prawdą, przyglądając się czemuś na ścianie z zaciekawieniem. Ostatecznie westchnęła cicho i obróciła się woku własnej osi, przez co spódniczka subtelnie zakołysała się w powietrzu i odsłoniła jej nogi nieco bardziej. Zrobiła kilka kroków w jego stroną i nachyliła się, patrząc mu bezpośrednio w oczy.
- Mówiłam Ci, że Twoja siostra ma kilku kandydatów i jest to ciężka decyzja.. Oczywiście, że bym ją chciała uparciuchu, ale później nie chce się rozczarować. I ona jeszcze nie jest moja! - mruknęła udając lekką obrazę. Była tym bardziej rozbawiona niż zła, ale cóż szkodzi trochę go podenerwować? Wyprostowała się i obeszła go dookoła, siadając tym samym znów na kanapie, naprzeciw chłopaka. Ciemne włosy opadły do przodu, kontrastując z jasną bluzką.
- Hmm.. Troszkę półmrok- fakt, ale to klimatyczne i romantyczne. Pasuje tutaj. Co do książek.. Zawsze możemy mocniejsze światło załatwić. - zaczęła z delikatnym wzruszeniem ramion. Dla niej problem, który miał jakieś rozwiązanie zwyczajnie nim nie był. - Zauważyłam, że Twoje siostry mają sporą gromadkę przyjaciół u góry. Flora jest bardzo miła.. Prawdę mówiąc martwiłam się, że trafię na Hankę w samych drzwiach i powodowało to mimowolne nerwy. Albo Twojego wujka! Oczywiście, że mam za co dziękować- ciesze się, że tu jestem.. To taka miła odmiana.
Odparła najpoważniej w świecie. Jej głos nadal brzmiał przy tym wszystkim wesoło. Nie wspomni przecież, że ubrała się bardzo grzecznie i przyzwoicie nie tylko dlatego, że gryfon lubił sobie popatrzeć na nogi (oczywiście to był główny powód)- w razie czego chciała porządnie wypaść przed jego opiekunem bądź przykładną prefekt naczelną.
- Miałam nadzieję, że Ci się spodoba..- dodała cicho, przenosząc wzrok na swoje kolana. Wygładziła materiał i ułożyła dłonie na kanapie, opierając się nieco wygodniej. Była jeszcze troszkę skrępowana ale powoli się przyzwyczajała. Prawdę mówiąc nie wiedziała czego spodziewać się po rodzinie Christine- słyszała, że są podobnie wymagający i bogaci jak jej własna. Oczywiście, że chciała zrobić dobre wrażenie na jej rodzicach bo doskonale wiedziała, że w takich rodach niewiele potrzeba, aby zabronili się dzieciom z kimś zadawać. Najbardziej się jednak cieszyła, że spędzi czas z przyjaciółką i dołoży wszelkich starań, aby ta nieco się oderwała od rzeczywistości i postawiła na dobrą zabawę. Na jego słowa roześmiała się cicho, podnosząc na niego spojrzenie czekoladowych oczu.
- A co? Nie wypuścisz mnie tak szybko? Mam nadzieję, że przyjmiesz moją pomoc w sprzątaniu czy też czymkolwiek innym podczas przygotowań do świąt.- mówiła w trakcie tego, jak Charlie siadał. Czyżby ten słynny wzmacniacz, o którym wspominał jej w szkole? Z pewnością gra na gitarze go nie ominie. Na jego kolejne słowa westchnęła cicho- miał rację, jak zwykle. Nie wiedziała dokładnie jak on się czuje bo nie wyobrażała sobie braku swoich rodzicieli. Byli jacy byli, ale.. Kiwnęła głową ze skruszoną miną.
- Masz rację, przepraszam. Odnoszę jednak wrażenie, że robią to w zły sposób wiesz? Nie rozumieją, że mam swoje własne życie, które budowałam kawałek po kawałeczku.. Nie rozmawiajmy o tym, nie psujmy dnia, co? Hmm powiedz mi lepiej czy jest coś o czym powinnam wiedzieć, na co uważać.. Nie chciałabym denerwować Twojej rodziny. - zmieniła temat, bowiem ten z pewnością nie był dla niego przyjemny. Nie widziała sensu w pocieszaniu go i współczuciu- kto chciałby tego słuchać? Były pewne rzeczy, z którymi trzeba było się pogodzić. Może nie była w stanie wskrzesić mu rodziców ale miała nadzieję, że chociaż trochę umili i urozmaici mu życie. Bo takiej pustki nie da się wypełnić. Była jednak pewna, że gdziekolwiek oni byli to posiadanie takiego syna jak on napawało ich dumą. Miała nadzieję, że o tym pamiętał. Uśmiechnęła się jedynie na jego słowa i wyciągnęła rękę, czochrając go po włosach. Jakoś tak to lubiła, uroczo wtedy wyglądał. Ona z pewnością będzie miała problem z zaśnięciem przez podekscytowanie. Podniosła się z miejsca i zrobiła kilka kroków w stronę półki z muzyką. Przejechała opuszkami palców po płytach i co rusz wyciągają jakąś, oglądając okładkę. Nie często miała styczność z winylami.
- Czyli to najlepszy prezent dla Ciebie, co? Tylko teraz trafić w to, czego nie masz. Mają pewnie z tym problem.. - zaczęła z uśmiechem, zerkając na niego zza płyty jakiegoś rockowego zespołu, którego nie znała. Mruknęła cicho i uniosła brew. - Czyli obydwoje mamy coś do nadrobienia, co?
Odłożyła płytę gdy zaczął mówić, idąc na drugi koniec pokoju. Wisiały tam plakaty, które oglądała. Schowała dłonie za siebie, słuchając uważnie. Gdy skończył zerknęła na niego przez ramię- ten jego rumieniec sprawił, że mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. To było słodkie, że tak otwarcie o wszystkim jej mówił. Bardzo to doceniała i lubiła z każdą chwilą coraz bardziej.
- Domyśliłam się, że byś nie wytrzymał Charlie. To widać. Ale o tym drugim pierwsze słyszę, wiesz? Nie pasuje mi to do Ciebie, a nawet jeśli faktycznie jest to nie zauważyłam. - zaczęła zgodnie z prawdą, przyglądając się czemuś na ścianie z zaciekawieniem. Ostatecznie westchnęła cicho i obróciła się woku własnej osi, przez co spódniczka subtelnie zakołysała się w powietrzu i odsłoniła jej nogi nieco bardziej. Zrobiła kilka kroków w jego stroną i nachyliła się, patrząc mu bezpośrednio w oczy.
- Mówiłam Ci, że Twoja siostra ma kilku kandydatów i jest to ciężka decyzja.. Oczywiście, że bym ją chciała uparciuchu, ale później nie chce się rozczarować. I ona jeszcze nie jest moja! - mruknęła udając lekką obrazę. Była tym bardziej rozbawiona niż zła, ale cóż szkodzi trochę go podenerwować? Wyprostowała się i obeszła go dookoła, siadając tym samym znów na kanapie, naprzeciw chłopaka. Ciemne włosy opadły do przodu, kontrastując z jasną bluzką.
Re: Piwnica
Oj... sztuczne światło to nie to samo co prawdziwe światło. Na górze miał duże łóżko i wokół niego wielkie okna, więc najczęściej czytał w pozycji półleżącej. I tych książek na górze było tyle, że tutaj trzeba by przesunąć tą ściankę odgradzającą go od bałaganu w najczystszej postaci i... nie. To za dużo zachodu nawet jak dla kogoś kto miał zdjęty Namiar. A on nie miał zdjętego Namiaru. Jeszcze nie. Do siedemnastych urodzin był zdany na swoje ręce co niezmiernie go irytowało. Jasne, w szkole mógł korzystać z zaklęć, ale w domu było tyle rzeczy które chętnie załatwiałby za pomocą różdżki! Ale nie. Musi wstać i wszystko robić sam. Przynajmniej przez najbliższych kilka miesięcy.
- Póki co zostanie po staremu. Tutaj są moje graty, książki mam na górze- wszystko pod kontrolą. Swoją drogą zatrzymasz się chyba u mnie. Jest tam najczyściej i najwygodniej. Ja zostanę tutaj, chociaż na dobrą sprawę mogę spać wszędzie, mnie to nie robi różnicy. Flora? Tak, jest dość sympatyczna w przeciwieństwie do Leslie. Razem z Hannah sprowadziły tutaj całą masę ludzi. Zawsze sprowadzają całą masę ludzi. - odpowiedział z ciepłym uśmiechem. Ach, kochane siostry. Te dwie kochane siostry. Leslie nadal była dla niego chodzącym w sukienkach potworem, który często się nad nim znęca. Jednak zawsze trzymali ze sobą jak trzeba dopiec Tony'emu i Flo. Bliźniacze rodzeństwo bywało czasem strasznie nieznośne, chociaż Florka sama w sobie była bardzo nieszkodliwa i bardzo sympatyczna. Wystarczyło jednak dać jej do towarzystwa farbowanego Wilsona i były z tego same kłopoty. Jej odpowiedź skomentował szerokim uśmiechem. Jasne, że mu się podobało. Każdemu chłopcu by się spodobało. Takie ładne, zgrabne, proste nogi... Było na co popatrzeć!
- Jasne, że nie wypuszczę. I w zasadzie kwestia porządków już się zakończyła, a gotowaniem zajmuje się Hannah, więc jak bardzo chcesz pomóc musisz przestać się jej bać i zagadać do niej. - wyjaśnił z ciepłym uśmiechem. Każdy kto zna Hannah z opowieści innych uczniów miał ją za wstrętnego dyktatora z zaburzeniami osobowości. Dla niego była wciąż tą samą miłą dziewczyną która po prostu przykładała się do sumiennego wykonywania swoich obowiązków i jednocześnie umiała konsekwentnie wyegzekwować odpowiednie zachowania u innych jednostek. To chyba dobrze, że taka była. Da sobie radę na wysokim stanowisku kierowniczym. A wysokie stanowiska kierownicze zwykle wiązały się z wysokimi zarobkami. I wszyscy są zadowoleni!
- Och. Ciężko ich zdenerwować. Chyba, że zrobisz imprezę, ale nie wyglądasz na taką. - machnął niedbale ręką. Wilsonowie mieli wysoki próg cierpliwości jeśli chodzi o swoich gości. Mieli czuć się jak u siebie, to dlaczego mieliby im narzucać jakieś ograniczenia, nakazy czy zakazy? To by się mijało z ideą czucia się jak u siebie w domu. A u siebie zwykle można dużo. Skrzywił się nieco kiedy poczochrała mu włosy, ale nie odezwał się ani słowem. Uważnie ją obserwował kiedy podchodziła do jego kolekcji.
- Jeszcze sporo rzeczy nie mam. Jak chcesz to zrobię listę tytułów które są mi potrzebne, a potem udam zaskoczonego jak je dostanę na urodziny czy święta. Tylko bez drogich oryginałów! Głupio się wtedy czuję. - powiedział wesołym tonem i patrzył jak odkłada płyty na rzecz przeglądania plakatów. Całej masy plakatów które zasłaniały rzeczywisty kolor ścian. Na kilku z nich były autografy wykonawców, ale tylko na kilku, bo większość koncertów odbywała się wtedy kiedy on był w Hogwarcie. Za to w wakacje był stałym bywalcem klubu muzycznego w centrum, gdzie grały najróżniejsze kapele- od tych początkujących do tych z ogromną sławą.
- Zdarza mi się to przed egzaminami. - przyznał szczerze mrużąc przy tym powieki. W tym stresującym okresie przed egzaminami układał ciągle swoje rzeczy w kufrze, albo ścielił co chwila łóżko. Takie tam, odruchy.
- Dostaniesz ją. - powtórzył uparcie, po czym przechylił się i delikatnie ją pocałował. W usta.
- Póki co zostanie po staremu. Tutaj są moje graty, książki mam na górze- wszystko pod kontrolą. Swoją drogą zatrzymasz się chyba u mnie. Jest tam najczyściej i najwygodniej. Ja zostanę tutaj, chociaż na dobrą sprawę mogę spać wszędzie, mnie to nie robi różnicy. Flora? Tak, jest dość sympatyczna w przeciwieństwie do Leslie. Razem z Hannah sprowadziły tutaj całą masę ludzi. Zawsze sprowadzają całą masę ludzi. - odpowiedział z ciepłym uśmiechem. Ach, kochane siostry. Te dwie kochane siostry. Leslie nadal była dla niego chodzącym w sukienkach potworem, który często się nad nim znęca. Jednak zawsze trzymali ze sobą jak trzeba dopiec Tony'emu i Flo. Bliźniacze rodzeństwo bywało czasem strasznie nieznośne, chociaż Florka sama w sobie była bardzo nieszkodliwa i bardzo sympatyczna. Wystarczyło jednak dać jej do towarzystwa farbowanego Wilsona i były z tego same kłopoty. Jej odpowiedź skomentował szerokim uśmiechem. Jasne, że mu się podobało. Każdemu chłopcu by się spodobało. Takie ładne, zgrabne, proste nogi... Było na co popatrzeć!
- Jasne, że nie wypuszczę. I w zasadzie kwestia porządków już się zakończyła, a gotowaniem zajmuje się Hannah, więc jak bardzo chcesz pomóc musisz przestać się jej bać i zagadać do niej. - wyjaśnił z ciepłym uśmiechem. Każdy kto zna Hannah z opowieści innych uczniów miał ją za wstrętnego dyktatora z zaburzeniami osobowości. Dla niego była wciąż tą samą miłą dziewczyną która po prostu przykładała się do sumiennego wykonywania swoich obowiązków i jednocześnie umiała konsekwentnie wyegzekwować odpowiednie zachowania u innych jednostek. To chyba dobrze, że taka była. Da sobie radę na wysokim stanowisku kierowniczym. A wysokie stanowiska kierownicze zwykle wiązały się z wysokimi zarobkami. I wszyscy są zadowoleni!
- Och. Ciężko ich zdenerwować. Chyba, że zrobisz imprezę, ale nie wyglądasz na taką. - machnął niedbale ręką. Wilsonowie mieli wysoki próg cierpliwości jeśli chodzi o swoich gości. Mieli czuć się jak u siebie, to dlaczego mieliby im narzucać jakieś ograniczenia, nakazy czy zakazy? To by się mijało z ideą czucia się jak u siebie w domu. A u siebie zwykle można dużo. Skrzywił się nieco kiedy poczochrała mu włosy, ale nie odezwał się ani słowem. Uważnie ją obserwował kiedy podchodziła do jego kolekcji.
- Jeszcze sporo rzeczy nie mam. Jak chcesz to zrobię listę tytułów które są mi potrzebne, a potem udam zaskoczonego jak je dostanę na urodziny czy święta. Tylko bez drogich oryginałów! Głupio się wtedy czuję. - powiedział wesołym tonem i patrzył jak odkłada płyty na rzecz przeglądania plakatów. Całej masy plakatów które zasłaniały rzeczywisty kolor ścian. Na kilku z nich były autografy wykonawców, ale tylko na kilku, bo większość koncertów odbywała się wtedy kiedy on był w Hogwarcie. Za to w wakacje był stałym bywalcem klubu muzycznego w centrum, gdzie grały najróżniejsze kapele- od tych początkujących do tych z ogromną sławą.
- Zdarza mi się to przed egzaminami. - przyznał szczerze mrużąc przy tym powieki. W tym stresującym okresie przed egzaminami układał ciągle swoje rzeczy w kufrze, albo ścielił co chwila łóżko. Takie tam, odruchy.
- Dostaniesz ją. - powtórzył uparcie, po czym przechylił się i delikatnie ją pocałował. W usta.
Re: Piwnica
Kiwnęła głową na wiadomość o tym, że jednak zostanie przy jednym i drugim pomieszczeniu. Cóż, to nie była jej decyzja i skoro jemu było tak wygodniej to wszystko w porządku. Na górze jeszcze nie była, ale na dole podobało się jej bardzo. Tu naprawdę było klimatycznie. Westchnęła i przeniosła spojrzenie na rudzielca z zadziornym uśmieszkiem.
- Dziękuje za propozycję, ale z przyjemnością zajmę pokój gościnny. Naprawdę dobrze będzie, jak Ty też się wyśpisz. A gdzie zrobisz to lepiej niż we własnym łóżku? To jednak nie zwalnia Cię z obowiązku pokazania mi swojego pokoju. - zaczęła z miną, która sugerowała, że nie odpuści. Była go zwyczajnie ciekawa- to w jakim miejscu przebywał, mieszkał gdy nie byli w Hogwarcie bardzo dużo o nim mówiło i Shay zamierzała skorzystać z tych darmowych wskazówek.
- To chyba dobrze, że spędzacie święta w tak wesołym gronie. Troszkę tego zazdroszczę prawdę mówiąc.. Ale wszystko przed nami, prawda? Leslie jeszcze nie miałam okazji poznać.
Dodała na sam koniec z lekkim wzruszeniem ramion. Może i miał gorsze stosunki z młodszą siostrą i bratem, ale to nie zmieniało faktu, że nadal byli rodziną. Prędzej czy później i tak by na nich wpadła- czy to w szkole czy też tutaj. Nie zamierzała jednak niczego pospieszać i wszystko zostawiła losowi, aby działo się to naturalnie i tak jak chce przeznaczenie. Nie była osobą przesądną i wierzącą we wróżby. Ufała jednak, że nic nie dzieje się bez przyczyny oraz, że człowiek będzie rozliczany za swoje postępowanie. Na jego uśmiech zarumieniła się nieco jednak teraz nie uciekła nigdzie wzrokiem. Chociaż okładki płyt były niezwykle interesujące to Charlie bezsprzecznie z nimi wygrywał.
- To nie tak, że się jej boję.. Po prostu chciałabym, żeby mnie polubiła. Jest dla Ciebie ważna i wolałabym, żeby miała o mnie dobre zdanie jako o kimś z kim się spotykasz.. Lepiej piekę niż gotuje, ale.. Jakoś to będzie. Może Hania da się namówić na wspólną babkę czy coś. Może odrobinkę mnie onieśmiela. - odparła cicho ale szczerze. Opinia pozostałego rodzeństwa chłopaka była dla niej nieco mniej istota niż pani prefekt naczelnej. Nie mogło być aż tak pięknie, żeby wszyscy ją polubili- w bajki aż tak nie wierzyła jednak nasza brunetka nadal pozostawała pełna optymizmu. Nie powie mu przecież głośno, że jeśli by przypadły sobie z nią do gustu to Shay zrobiłaby wszystko, żeby się zaprzyjaźniły i mogły na sobie polegać. Hogwart pokazał jej, że ludzie nie są tacy okropni i dobrze mieć przyjaciół. Krukonka uniosła brew z udawanym oburzeniem na twarzy, krzyżując ręce pod piersiami.
- Czyli wyglądam na nudną, co? - zaczęła z prychnięciem, po czym roześmiała się wesoło i odgarnęła kosmyk włosów za ucho. - Nie mam nic do imprez, ale za alkoholem nie przepadam. Chyba, że dobre wino do kolacji. Mam słabą głowę. Pozostałe używki też mnie nie rajcują jakoś specjalnie, a w dzisiejszych czasach zabaw bez nich nie robią chyba.
Wzruszyła lekko ramionami i zrobiła smutną minę, jakby się tym przejmowała. Oczywiście czasem miała ochotę iść gdzieś potańczyć jak każda nastolatka o prawidłowym rozwoju psychicznym. Ostatecznie jednak wystarczyła muzyka w słuchawkach, szczotka do włosów robiąca za mikrofon i odrobina prywatności. Na wzmiankę o płytkach przytaknęła.
- To faktycznie dobry pomysł. A jak zrobisz całą listę to i tak nie będziesz wiedział, którą wybiorę więc niespodzianka na swój sposób nią pozostanie! - dodała z entuzjazmem w głosie jeszcze raz rozglądając się po pomieszczeniu pełnym płyt. Przypuszczała, że znał na pamięć wszystkie tytuły, które zgromadził. Co do jego prośby o oryginałach- uszanuję ją oczywiście. Nie chciała, żeby czuł się przez nią jakoś źle czy głupio. Gdy nie znajdzie jednak niczego innego.. Cóż, wtedy Shay będzie się martwiła. Jego kolekcja plakatów również robiła wrażenie- a te z autografami pewnie trudno było zdobyć. Miała cichą nadzieje, że zabierze ją na jakiś koncert we wakacje i pokaże Edynburg. Egzaminami się chyba wszyscy stresowali, więc nie skomentowała tego tylko westchnęła, patrząc z rozbawieniem na zielonookiego gryfona. Miała wrażenie, że jest równie uparty jak ona i jedynie wywróciła oczyma na jego pewną deklarację odnośnie odznaki. Już miała coś powiedzieć, rzucić jakiś mały zakładzik i tym samym zadeklarować jakieś ciekawe spędzanie czasu.. Ale nie, wtedy stało się coś czego kompletnie się nie spodziewała. Właściwie spodziewała w przyszłości, ale nie w tym momencie. Gdy jego usta dotknęły jej własnych dziewczyna zamarła, zapominając na chwilę o oddychaniu. Miała wrażenie, że policzki jej palą się jej żywym ogniem, a w brzuchu wybuchła bomba atomowa i jej promieniowanie rozchodziło się po całym ciele. Wpatrywała się w niego przez chwilę wytrzeszczonymi oczyma nie bardzo wiedzieć co tak właściwie się dzieje, a w końcu zwyczajnie uległa, zostawiając wszystko instynktowi. Przymknęła powieki i nieśmiało, ostrożnie odwzajemniła pocałunek przysuwając się nieco do niego i tym samym siadając na skraju kanapy. Miała wrażenie, że Gryfek skradł jej coś więcej niż pierwszy pocałunek, chociaż była prze szczęśliwa z faktu, że należał on właśnie do niego.
- Dziękuje za propozycję, ale z przyjemnością zajmę pokój gościnny. Naprawdę dobrze będzie, jak Ty też się wyśpisz. A gdzie zrobisz to lepiej niż we własnym łóżku? To jednak nie zwalnia Cię z obowiązku pokazania mi swojego pokoju. - zaczęła z miną, która sugerowała, że nie odpuści. Była go zwyczajnie ciekawa- to w jakim miejscu przebywał, mieszkał gdy nie byli w Hogwarcie bardzo dużo o nim mówiło i Shay zamierzała skorzystać z tych darmowych wskazówek.
- To chyba dobrze, że spędzacie święta w tak wesołym gronie. Troszkę tego zazdroszczę prawdę mówiąc.. Ale wszystko przed nami, prawda? Leslie jeszcze nie miałam okazji poznać.
Dodała na sam koniec z lekkim wzruszeniem ramion. Może i miał gorsze stosunki z młodszą siostrą i bratem, ale to nie zmieniało faktu, że nadal byli rodziną. Prędzej czy później i tak by na nich wpadła- czy to w szkole czy też tutaj. Nie zamierzała jednak niczego pospieszać i wszystko zostawiła losowi, aby działo się to naturalnie i tak jak chce przeznaczenie. Nie była osobą przesądną i wierzącą we wróżby. Ufała jednak, że nic nie dzieje się bez przyczyny oraz, że człowiek będzie rozliczany za swoje postępowanie. Na jego uśmiech zarumieniła się nieco jednak teraz nie uciekła nigdzie wzrokiem. Chociaż okładki płyt były niezwykle interesujące to Charlie bezsprzecznie z nimi wygrywał.
- To nie tak, że się jej boję.. Po prostu chciałabym, żeby mnie polubiła. Jest dla Ciebie ważna i wolałabym, żeby miała o mnie dobre zdanie jako o kimś z kim się spotykasz.. Lepiej piekę niż gotuje, ale.. Jakoś to będzie. Może Hania da się namówić na wspólną babkę czy coś. Może odrobinkę mnie onieśmiela. - odparła cicho ale szczerze. Opinia pozostałego rodzeństwa chłopaka była dla niej nieco mniej istota niż pani prefekt naczelnej. Nie mogło być aż tak pięknie, żeby wszyscy ją polubili- w bajki aż tak nie wierzyła jednak nasza brunetka nadal pozostawała pełna optymizmu. Nie powie mu przecież głośno, że jeśli by przypadły sobie z nią do gustu to Shay zrobiłaby wszystko, żeby się zaprzyjaźniły i mogły na sobie polegać. Hogwart pokazał jej, że ludzie nie są tacy okropni i dobrze mieć przyjaciół. Krukonka uniosła brew z udawanym oburzeniem na twarzy, krzyżując ręce pod piersiami.
- Czyli wyglądam na nudną, co? - zaczęła z prychnięciem, po czym roześmiała się wesoło i odgarnęła kosmyk włosów za ucho. - Nie mam nic do imprez, ale za alkoholem nie przepadam. Chyba, że dobre wino do kolacji. Mam słabą głowę. Pozostałe używki też mnie nie rajcują jakoś specjalnie, a w dzisiejszych czasach zabaw bez nich nie robią chyba.
Wzruszyła lekko ramionami i zrobiła smutną minę, jakby się tym przejmowała. Oczywiście czasem miała ochotę iść gdzieś potańczyć jak każda nastolatka o prawidłowym rozwoju psychicznym. Ostatecznie jednak wystarczyła muzyka w słuchawkach, szczotka do włosów robiąca za mikrofon i odrobina prywatności. Na wzmiankę o płytkach przytaknęła.
- To faktycznie dobry pomysł. A jak zrobisz całą listę to i tak nie będziesz wiedział, którą wybiorę więc niespodzianka na swój sposób nią pozostanie! - dodała z entuzjazmem w głosie jeszcze raz rozglądając się po pomieszczeniu pełnym płyt. Przypuszczała, że znał na pamięć wszystkie tytuły, które zgromadził. Co do jego prośby o oryginałach- uszanuję ją oczywiście. Nie chciała, żeby czuł się przez nią jakoś źle czy głupio. Gdy nie znajdzie jednak niczego innego.. Cóż, wtedy Shay będzie się martwiła. Jego kolekcja plakatów również robiła wrażenie- a te z autografami pewnie trudno było zdobyć. Miała cichą nadzieje, że zabierze ją na jakiś koncert we wakacje i pokaże Edynburg. Egzaminami się chyba wszyscy stresowali, więc nie skomentowała tego tylko westchnęła, patrząc z rozbawieniem na zielonookiego gryfona. Miała wrażenie, że jest równie uparty jak ona i jedynie wywróciła oczyma na jego pewną deklarację odnośnie odznaki. Już miała coś powiedzieć, rzucić jakiś mały zakładzik i tym samym zadeklarować jakieś ciekawe spędzanie czasu.. Ale nie, wtedy stało się coś czego kompletnie się nie spodziewała. Właściwie spodziewała w przyszłości, ale nie w tym momencie. Gdy jego usta dotknęły jej własnych dziewczyna zamarła, zapominając na chwilę o oddychaniu. Miała wrażenie, że policzki jej palą się jej żywym ogniem, a w brzuchu wybuchła bomba atomowa i jej promieniowanie rozchodziło się po całym ciele. Wpatrywała się w niego przez chwilę wytrzeszczonymi oczyma nie bardzo wiedzieć co tak właściwie się dzieje, a w końcu zwyczajnie uległa, zostawiając wszystko instynktowi. Przymknęła powieki i nieśmiało, ostrożnie odwzajemniła pocałunek przysuwając się nieco do niego i tym samym siadając na skraju kanapy. Miała wrażenie, że Gryfek skradł jej coś więcej niż pierwszy pocałunek, chociaż była prze szczęśliwa z faktu, że należał on właśnie do niego.
Re: Piwnica
Pokój gościnny? Jakoś niezbyt przypadła mu do gustu wizja Shay śpiącej w dwuosobowym pokoju w towarzystwie... och, nieważne jakie towarzystwo. Grunt, że to nie był on! Swoje niezadowolenie okazał poprzez zaciśnięcie warg w wąską kreskę i zaciśnięcie nieco zębów tak, że rysy jego twarzy się wyostrzyły.
- Naprawdę wolę tą kanapę i robię wszystko co mogę, żeby spać tutaj, a nie tam. Zrób mi więc tą przyjemność i skorzystaj z mojej propozycji. Sypialnie dla gości są... dla gości, a miałaś się przecież czuć jak u siebie. - argument wyciągnięty z niezbyt szlachetnego miejsca, ale zawsze to jakiś argument. Dochodząc do takiego właśnie wniosku uśmiechnął się delikatnie, bardziej zachęcająco niźli z samozadowoleniem. Prawdę mówiąc niewiele spędzał czasu w swoim łóżku. Zawsze przyjeżdżała jakaś młoda dama która bardziej potrzebowała wygodnego materacu w celach wypoczynkowych niż on. On zawsze mógł zamienić się w psa i zwinąć w kulkę na środku korytarza i w tej pozycji spędzić całą noc bez przykrych konsekwencji w postaci bólu kręgosłupa. I nie kłamał! Ta kanapa była naprawdę wygodna jak się ją rozsunęło i przed rozłożeniem prześcieradła położyło dwa grube koce. Wtedy nawet było wygodnie i ciepło.
- U Ciebie święta nie są wesołe? - zapytał wyraźnie zaintrygowany. On nie wyobrażał sobie niewesołych świąt. Niewesołe święta... to taki oksymoron, prawda? Niemożliwym było smucić się w domu pełnym uśmiechniętych gęb którzy życzą Ci wszystkiego najlepszego. Niemożliwym było tez się smucić przy jedzeniu. Toż to grzech się smucić skoro tyle zacnego jadła na stole! U niej na pewno też było dużo jedzenia i z pewnością o wiele lepiej przyrządzonego. Mógłby się założyć o całoroczne stypendium, że mają całą masę skrzatów do gotowania i sprzątania. Wilsonowie, chociaż czystokrwiści, byli wciąż zbyt biedni na bezpłatną pomoc domową. Smutno trochę, ale takie jest życie bez skrzynki w Gringottcie wypełnionej od góry do dołu galeonami.
- Nie może mieć o Tobie innego zdania niż wspaniałe. I jest naprawdę w porządku. Nie przejmuj się nią aż tak bardzo. Jak znam życie szybko się zaprzyjaźnicie. - powiedział z entuzjazmem, po czym wyciągnął dłoń i delikatnie pogłaskał ją po gorącym policzku. Czy tylko w jego towarzystwie tak często się rumieniła? Nie widział nigdy, żeby rumieniła się podczas posiłków czy rozmów z Christine, a czasem widział je na korytarzach. Przy pierwszym spotkaniu od razu wziął ją za bardzo pewną siebie młodą osobę, a tu proszę. Co chwila miał przyjemność oglądać jej zaróżowione policzki.
- Wyglądasz na strasznie nudną. - przekręcił oczami i znów na nią spojrzał uśmiechając się radośnie. Nie lubiła alkoholu i innych używek? Świetnie. On też nie lubił. Więc razem mogli być najnudniejszą parą Hogwartu. Bo będą przecież parą, prawda?
- Okej, ale ty mi dasz swoją listę wymarzonych prezentów i też nie będziesz wiedziała którą pozycję wybiorę. Brzmi uczciwie, nie sądzisz? - zaproponował z entuzjazmem zanim ją pocałował. Ostrożnie, delikatnie. Z zamkniętymi oczami. Nie widział więc jej początkowego szoku. Może to i dobrze, że nie widział. Dlatego teraz delikatnie ją całował rozkoszując się miękkością jej warg i smakiem... chyba słodkiej pomarańczy. Trudno było mu to jednoznacznie określić. Tak samo trudno jak oderwać się od jej warg. W końcu to jednak zrobił. Ostrożnie się odsunął z nieśmiałym uśmiechem.
- Wiesz, że zawsze możesz trzasnąć mnie w japę jak zrobię coś nie tak? Nie chcę Cię skrzywdzić. - i znów tak cicho, cichutko, żeby to dotarło tylko do jej uszu. Sam już siedział na skraju wzmacniacza, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów, a jego dłoń wciąż znajdowała się na jej policzku. Przez chwilę nie wiedział co ze sobą zrobić, aż w końcu podniósł się ze wzmacniacza i usiadł obok niej wciąż obserwując ją swoimi dużymi jak u domowego skrzata, szmaragdowymi oczami. I już zabrał ręce kładąc je grzecznie na swoich kolanach.
- Byłaś kiedyś w Edynburgu, Shay? - zapytał w końcu, jak gdyby nigdy nic. Zaraz też, jak gdyby nigdy nic, prawa dłoń oderwała się od jego kolana, aby złapać między palce kosmyk jej ciemnych włosów. Zaczął nawijać na palec pukiel jej rozkosznie miękkich włosów, a na jego twarzy pojawił się wyraz rozmarzenia, choć w tęczówkach jawiła się ciekawość. Nigdy żadna dziewczyna nie wprawiała go w taki stan co ona. Dziwne, doprawdy dziwne. A przy okazji tak bardzo ciekawe!
- Naprawdę wolę tą kanapę i robię wszystko co mogę, żeby spać tutaj, a nie tam. Zrób mi więc tą przyjemność i skorzystaj z mojej propozycji. Sypialnie dla gości są... dla gości, a miałaś się przecież czuć jak u siebie. - argument wyciągnięty z niezbyt szlachetnego miejsca, ale zawsze to jakiś argument. Dochodząc do takiego właśnie wniosku uśmiechnął się delikatnie, bardziej zachęcająco niźli z samozadowoleniem. Prawdę mówiąc niewiele spędzał czasu w swoim łóżku. Zawsze przyjeżdżała jakaś młoda dama która bardziej potrzebowała wygodnego materacu w celach wypoczynkowych niż on. On zawsze mógł zamienić się w psa i zwinąć w kulkę na środku korytarza i w tej pozycji spędzić całą noc bez przykrych konsekwencji w postaci bólu kręgosłupa. I nie kłamał! Ta kanapa była naprawdę wygodna jak się ją rozsunęło i przed rozłożeniem prześcieradła położyło dwa grube koce. Wtedy nawet było wygodnie i ciepło.
- U Ciebie święta nie są wesołe? - zapytał wyraźnie zaintrygowany. On nie wyobrażał sobie niewesołych świąt. Niewesołe święta... to taki oksymoron, prawda? Niemożliwym było smucić się w domu pełnym uśmiechniętych gęb którzy życzą Ci wszystkiego najlepszego. Niemożliwym było tez się smucić przy jedzeniu. Toż to grzech się smucić skoro tyle zacnego jadła na stole! U niej na pewno też było dużo jedzenia i z pewnością o wiele lepiej przyrządzonego. Mógłby się założyć o całoroczne stypendium, że mają całą masę skrzatów do gotowania i sprzątania. Wilsonowie, chociaż czystokrwiści, byli wciąż zbyt biedni na bezpłatną pomoc domową. Smutno trochę, ale takie jest życie bez skrzynki w Gringottcie wypełnionej od góry do dołu galeonami.
- Nie może mieć o Tobie innego zdania niż wspaniałe. I jest naprawdę w porządku. Nie przejmuj się nią aż tak bardzo. Jak znam życie szybko się zaprzyjaźnicie. - powiedział z entuzjazmem, po czym wyciągnął dłoń i delikatnie pogłaskał ją po gorącym policzku. Czy tylko w jego towarzystwie tak często się rumieniła? Nie widział nigdy, żeby rumieniła się podczas posiłków czy rozmów z Christine, a czasem widział je na korytarzach. Przy pierwszym spotkaniu od razu wziął ją za bardzo pewną siebie młodą osobę, a tu proszę. Co chwila miał przyjemność oglądać jej zaróżowione policzki.
- Wyglądasz na strasznie nudną. - przekręcił oczami i znów na nią spojrzał uśmiechając się radośnie. Nie lubiła alkoholu i innych używek? Świetnie. On też nie lubił. Więc razem mogli być najnudniejszą parą Hogwartu. Bo będą przecież parą, prawda?
- Okej, ale ty mi dasz swoją listę wymarzonych prezentów i też nie będziesz wiedziała którą pozycję wybiorę. Brzmi uczciwie, nie sądzisz? - zaproponował z entuzjazmem zanim ją pocałował. Ostrożnie, delikatnie. Z zamkniętymi oczami. Nie widział więc jej początkowego szoku. Może to i dobrze, że nie widział. Dlatego teraz delikatnie ją całował rozkoszując się miękkością jej warg i smakiem... chyba słodkiej pomarańczy. Trudno było mu to jednoznacznie określić. Tak samo trudno jak oderwać się od jej warg. W końcu to jednak zrobił. Ostrożnie się odsunął z nieśmiałym uśmiechem.
- Wiesz, że zawsze możesz trzasnąć mnie w japę jak zrobię coś nie tak? Nie chcę Cię skrzywdzić. - i znów tak cicho, cichutko, żeby to dotarło tylko do jej uszu. Sam już siedział na skraju wzmacniacza, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów, a jego dłoń wciąż znajdowała się na jej policzku. Przez chwilę nie wiedział co ze sobą zrobić, aż w końcu podniósł się ze wzmacniacza i usiadł obok niej wciąż obserwując ją swoimi dużymi jak u domowego skrzata, szmaragdowymi oczami. I już zabrał ręce kładąc je grzecznie na swoich kolanach.
- Byłaś kiedyś w Edynburgu, Shay? - zapytał w końcu, jak gdyby nigdy nic. Zaraz też, jak gdyby nigdy nic, prawa dłoń oderwała się od jego kolana, aby złapać między palce kosmyk jej ciemnych włosów. Zaczął nawijać na palec pukiel jej rozkosznie miękkich włosów, a na jego twarzy pojawił się wyraz rozmarzenia, choć w tęczówkach jawiła się ciekawość. Nigdy żadna dziewczyna nie wprawiała go w taki stan co ona. Dziwne, doprawdy dziwne. A przy okazji tak bardzo ciekawe!
Re: Piwnica
Zamruczała chwilkę zaciekawiona gdy zaczął mówić, powracając na niego wzrokiem. Mina Charliego była bezcenna i sugerowała, że raczej jest to ustalona już kwestia i dyskusja nic nie zmieni bo zwyczajnie się nie zgodzi. Zaimponował jej tym troszkę bo zwykle ciężko było postawić ją w takiej sytuacji i była tą stroną bardziej dominującą, a tu proszę- nagle stała się uległa.
- No dobrze.. W takim razie skorzystam z Twojego łóżka i pokoju chętnie. Właściwie trochę niezręcznie bym się czuła dzieląc pokój z kimś, kogo nie znam.. Ale.. - tutaj oparła dłonie o biodra, patrząc na niego z uśmiechem i miną, która sugerowała, że dziewczyna wcale nie żartuje i tym razem będzie tak jak ona chce.- Ale jak nie będę mogła zasnąć czy coś to przyjdziesz i opowiesz mi bajkę. Albo coś w tym stylu.
Całe szczęście, że nie wspomniał na głos o pomyśle spania w postaci psa bo wtedy wpadłaby na jakiś głupi i dziwny pomysł i trochę się oburzyła, że tak, a nie inaczej. Mimowolnie zerknęła na kanapę jakby upewniając się, że ta faktycznie się rozkłada i chłopak się wyśpi. Na jego pytanie, które nieco zaskoczyło swoją bezpośredniością zagryzła dolną wargę, odgarniając burze orzechowych włosów na plecy.
- Są takie.. Hm.. Sztuczne, wiesz? Muszą być idealne, drogie i pełne wychwalania się na temat sukcesów, które się osiągnęło od ostatniego rodzinnego sprzątania. Jedynie babcia jest troszkę inna- ta z Filipin od strony mamy. Zawsze po tym całym obiedzie brała mnie do siebie do pokoju lub kuchni i spędzałyśmy razem czas, tak bardziej normalnie. Jednak nadal uważam, że takie święta magii nie mają. Gdy już dorobię się własnego domu to będzie całkiem inaczej. Są ważniejsze rzeczy niż przepych i smaczniejsze jedzenie niż to na pokaz. - odparła z powagą i uśmiechem. Jej święta będą pełne ozdóbek, ciastek, jedzenia i śmiejących się ludzi ubranych w normalne, wygodne rzeczy. Nie będzie wody w kieliszkach i nikt nie będzie czuł się głupio. Taki przynajmniej miała plan.
Pokój nadal miał tą swoją cudowną aurę i był po prostu odrębnym światem od reszty domu. Cicha muzyka w tle, półmrok i nawet wysokie buty nie przeszkadzają tak bardzo. Na uspokajające słowa Charliego i jego dłoń, która wylądowała na jej policzku podniosła na niego czułe spojrzenie. Kiwnęła delikatnie głową i opuszkami palców przejechała po skórze ręki, którą w jej stronę wysunął. Skoro tak mówił to tak musiałoby. Nigdy nie sądziła, że ktoś będzie w stanie odebrać jej pewność siebie, a tu proszę.. Było jej czasem troszkę głupio z tego powodu i czuła się niezręcznie, bo gdy gubiła otoczkę silnej i pewnej dziewczyny to czuła się jak bezbronne pisklę wystawione dla krokodyli. Wiedziała jednak, że to nic złego i to reakcja naturalna na kogoś, kto zwyczajnie się jej podoba i ją fascynuje swoją osobowością. Więc po co z tym walczyć? Prychnęła cicho i szturchnęła go delikatnie kolanem na znak kary za wypowiedziane słowa. Oczywiście w żartach. Cały czas bowiem jednak miała w głowie słowa Christine- żeby zawsze być sobą.
- Głupek. Ale z listą brzmi uczciwie. Zgadzam się na taki układ.. - szepnęła cicho nie spuszczając wzroku z chłopaka. Pewnie wybuchłby śmiechem na jej zachcianki, które w większości dałoby się wykonać ręcznie. Gdzieś tam w głowie widziała już na pergaminie ładnie napisane wspólne zdjęcie, świeczka o zapachu wiśniowych kwiatów bądź truskawek czy też kubek z pandą.
Wcale nie chciała, żeby tak szybko jej pierwszy pocałunek się skończył. O dziwo dobrze zgład- błyszczyk, którego użyła zanim znalazła się w tym domu był mieszanką pomarańczy i mango. Nie chciała typowego, różowego koloru- ten sprawiał, że usta były bardziej naturalne, beżowe. Niemniej jednak wcale nie popsuł się jej humor gdy uniosła powoli powieki i dostrzegła jego twarz z subtelnym rumieńcem i błyszczącymi oczyma. Nie przeszkadzało jej, że był tak blisko- wręcz przeciwnie, obawiała się nawet, że stanie się to jej osobistym uzależnieniem.
- Przecież nie skrzywdzisz Charlie. Chciałam, żebyś sobie ukradł to. Ty i nikt inny. - odparła równie cicho, zagryzając nieśmiało dolną wargę. Zrobiła to nieświadomie i głównie po to, aby uspokoić nieco bijące serce i stado trzepoczących skrzydłami motyli w brzuchu. W takim tempie założy hodowle. Gdy usiadł obok to wsunęła się wgłąb kanapy i ignorując wszystkie zasady przyzwoitości przysnęła się najbliżej jak mogła. Obróciła głowę w bok, czując na sobie jego wzrok.
- Niee, jeszcze nie miałam okazji.. Czemu pytasz? Masz jakiś tajny plan?- zaczęła wpatrując się w niego tymi swoimi filipińskimi oczyma. Wcześniej tylko mama dotykała jej włosów, które dla dziewczyny były swoistą świętością (wychodziła z założenia, że to wizytówka kobiety), jednak on też dostał na to przyzwolenie. Przerażało ją trochę jak wiele rzeczy miała ochotę zrobić- począwszy od przytulenia się do niego, a na jeszcze jednym zapoznaniu się z jego ustami kończąc. Wolno i ostrożnie uniosła dłoń. Z ciekawością i nieśmiałością w spojrzeniu lustrowała jego twarz gdy tak słodko się uśmiechał. I tym razem ona przejechała opuszkami palców po jego policzku, a następnie szyi i koszulce, aż w końcu zatrzymała się na dłoni chłopaka i delikatnie ją ścisnęła w swojej. Cóż, nie było to tak łatwo, bo jego dłonie były znacznie większe od jej własnych.
- Obawiam się, że ukradłeś coś więcej niż ten pocałunek panie Wilson.. - mruknęła cicho, jakby bardziej do siebie niż do niego. Oczywiście, że trochę się tego wszystkiego obawiała- związek oraz wyższe uczucia, którymi była miłość, porządnie czy zwyczajnie zaufanie bezgraniczne wiązały się z dużą odpowiedzialnością. A ona już wiedziała, że będzie typem odrobinkę zazdrosnej istoty. Nie będzie miał z nią lekko. Zsunęła buty ze stóp i wspięła się na kanapę. Westchnęła cicho i pod wpływem impulsu uniosła tym razem obie ręce w jego stronę i usiadła bokiem do pomieszczenia, a tym samym przodem do niego. Przekręciła głowę nieco w bok i ignorując przyśpieszające serce uśmiechnęła się w naturalny dla siebie sposób.
- Przytul mnie.
- No dobrze.. W takim razie skorzystam z Twojego łóżka i pokoju chętnie. Właściwie trochę niezręcznie bym się czuła dzieląc pokój z kimś, kogo nie znam.. Ale.. - tutaj oparła dłonie o biodra, patrząc na niego z uśmiechem i miną, która sugerowała, że dziewczyna wcale nie żartuje i tym razem będzie tak jak ona chce.- Ale jak nie będę mogła zasnąć czy coś to przyjdziesz i opowiesz mi bajkę. Albo coś w tym stylu.
Całe szczęście, że nie wspomniał na głos o pomyśle spania w postaci psa bo wtedy wpadłaby na jakiś głupi i dziwny pomysł i trochę się oburzyła, że tak, a nie inaczej. Mimowolnie zerknęła na kanapę jakby upewniając się, że ta faktycznie się rozkłada i chłopak się wyśpi. Na jego pytanie, które nieco zaskoczyło swoją bezpośredniością zagryzła dolną wargę, odgarniając burze orzechowych włosów na plecy.
- Są takie.. Hm.. Sztuczne, wiesz? Muszą być idealne, drogie i pełne wychwalania się na temat sukcesów, które się osiągnęło od ostatniego rodzinnego sprzątania. Jedynie babcia jest troszkę inna- ta z Filipin od strony mamy. Zawsze po tym całym obiedzie brała mnie do siebie do pokoju lub kuchni i spędzałyśmy razem czas, tak bardziej normalnie. Jednak nadal uważam, że takie święta magii nie mają. Gdy już dorobię się własnego domu to będzie całkiem inaczej. Są ważniejsze rzeczy niż przepych i smaczniejsze jedzenie niż to na pokaz. - odparła z powagą i uśmiechem. Jej święta będą pełne ozdóbek, ciastek, jedzenia i śmiejących się ludzi ubranych w normalne, wygodne rzeczy. Nie będzie wody w kieliszkach i nikt nie będzie czuł się głupio. Taki przynajmniej miała plan.
Pokój nadal miał tą swoją cudowną aurę i był po prostu odrębnym światem od reszty domu. Cicha muzyka w tle, półmrok i nawet wysokie buty nie przeszkadzają tak bardzo. Na uspokajające słowa Charliego i jego dłoń, która wylądowała na jej policzku podniosła na niego czułe spojrzenie. Kiwnęła delikatnie głową i opuszkami palców przejechała po skórze ręki, którą w jej stronę wysunął. Skoro tak mówił to tak musiałoby. Nigdy nie sądziła, że ktoś będzie w stanie odebrać jej pewność siebie, a tu proszę.. Było jej czasem troszkę głupio z tego powodu i czuła się niezręcznie, bo gdy gubiła otoczkę silnej i pewnej dziewczyny to czuła się jak bezbronne pisklę wystawione dla krokodyli. Wiedziała jednak, że to nic złego i to reakcja naturalna na kogoś, kto zwyczajnie się jej podoba i ją fascynuje swoją osobowością. Więc po co z tym walczyć? Prychnęła cicho i szturchnęła go delikatnie kolanem na znak kary za wypowiedziane słowa. Oczywiście w żartach. Cały czas bowiem jednak miała w głowie słowa Christine- żeby zawsze być sobą.
- Głupek. Ale z listą brzmi uczciwie. Zgadzam się na taki układ.. - szepnęła cicho nie spuszczając wzroku z chłopaka. Pewnie wybuchłby śmiechem na jej zachcianki, które w większości dałoby się wykonać ręcznie. Gdzieś tam w głowie widziała już na pergaminie ładnie napisane wspólne zdjęcie, świeczka o zapachu wiśniowych kwiatów bądź truskawek czy też kubek z pandą.
Wcale nie chciała, żeby tak szybko jej pierwszy pocałunek się skończył. O dziwo dobrze zgład- błyszczyk, którego użyła zanim znalazła się w tym domu był mieszanką pomarańczy i mango. Nie chciała typowego, różowego koloru- ten sprawiał, że usta były bardziej naturalne, beżowe. Niemniej jednak wcale nie popsuł się jej humor gdy uniosła powoli powieki i dostrzegła jego twarz z subtelnym rumieńcem i błyszczącymi oczyma. Nie przeszkadzało jej, że był tak blisko- wręcz przeciwnie, obawiała się nawet, że stanie się to jej osobistym uzależnieniem.
- Przecież nie skrzywdzisz Charlie. Chciałam, żebyś sobie ukradł to. Ty i nikt inny. - odparła równie cicho, zagryzając nieśmiało dolną wargę. Zrobiła to nieświadomie i głównie po to, aby uspokoić nieco bijące serce i stado trzepoczących skrzydłami motyli w brzuchu. W takim tempie założy hodowle. Gdy usiadł obok to wsunęła się wgłąb kanapy i ignorując wszystkie zasady przyzwoitości przysnęła się najbliżej jak mogła. Obróciła głowę w bok, czując na sobie jego wzrok.
- Niee, jeszcze nie miałam okazji.. Czemu pytasz? Masz jakiś tajny plan?- zaczęła wpatrując się w niego tymi swoimi filipińskimi oczyma. Wcześniej tylko mama dotykała jej włosów, które dla dziewczyny były swoistą świętością (wychodziła z założenia, że to wizytówka kobiety), jednak on też dostał na to przyzwolenie. Przerażało ją trochę jak wiele rzeczy miała ochotę zrobić- począwszy od przytulenia się do niego, a na jeszcze jednym zapoznaniu się z jego ustami kończąc. Wolno i ostrożnie uniosła dłoń. Z ciekawością i nieśmiałością w spojrzeniu lustrowała jego twarz gdy tak słodko się uśmiechał. I tym razem ona przejechała opuszkami palców po jego policzku, a następnie szyi i koszulce, aż w końcu zatrzymała się na dłoni chłopaka i delikatnie ją ścisnęła w swojej. Cóż, nie było to tak łatwo, bo jego dłonie były znacznie większe od jej własnych.
- Obawiam się, że ukradłeś coś więcej niż ten pocałunek panie Wilson.. - mruknęła cicho, jakby bardziej do siebie niż do niego. Oczywiście, że trochę się tego wszystkiego obawiała- związek oraz wyższe uczucia, którymi była miłość, porządnie czy zwyczajnie zaufanie bezgraniczne wiązały się z dużą odpowiedzialnością. A ona już wiedziała, że będzie typem odrobinkę zazdrosnej istoty. Nie będzie miał z nią lekko. Zsunęła buty ze stóp i wspięła się na kanapę. Westchnęła cicho i pod wpływem impulsu uniosła tym razem obie ręce w jego stronę i usiadła bokiem do pomieszczenia, a tym samym przodem do niego. Przekręciła głowę nieco w bok i ignorując przyśpieszające serce uśmiechnęła się w naturalny dla siebie sposób.
- Przytul mnie.
Re: Piwnica
Och. Jeśli chodzi o jej nocleg to było już dawno przesądzone. Jeśli uparłaby się spać w pokoju gościnnym to pozwoliłby jej zasnąć, a potem zrobiłby wszystko, żeby obudziła się w jego bezpiecznym łóżku. I wygodnym. Ale przede wszystkim bezpiecznym, gdzie będzie spać sama. Wolałby, żeby spała sama, a nie ze znajomymi Flory czy Han, bo niektóre jednostki były wysoce specyficzne, że aż czasem psychiczne.
- To bardzo uczciwa propozycja. - przyznał po krótkiej chwili zastanowienia. Nie był za dobry w opowiadaniu bajek, ale miał całą masę książek które sprawiają, że powieki zaczynają być coraz cięższe, a buzia otwiera się do ziewania. W zasadzie miał sporo książek o walkach goblinów i innych nudnych wydarzeniach z historii całego czarodziejskiego świata. A to przecież było tak strasznie nudno opisane! Najgorsze były te książki które zawierały najmniej istotne szczegóły każdej bitwy, łącznie z bogatym opisem przyrody. On najczęściej usypiał czytając o pięknych, ciemnozielonych lasach pełnych mrocznych stworzeń czających się za drzewami. A skoro już on na tym odpadał, to znak, że to wcale ciekawe nie było. Wystarczy, że wybierze chociaż jedną taką książkę i przeczyta pierwszą stronę, a panna Hasting uśnie jak na życzenie.
- Brzmi dość... elegancko. Tutaj zawsze jest kompletnie odwrotnie. Jest masa ludzi, masa jedzenia i masa żartów, niekoniecznie śmiesznych i niekoniecznie taktownych. Ludzie się śmieją, bałaganią i ogólnie wyglądają na zadowolonych. Myślę, że Ci się spodoba, chociaż będzie zupełnie inaczej niż u Ciebie w domu. - powiedział rozsiadając się wygodniej na kanapie. Niewielki mebel w szerz był w stanie pomieścić jedynie dwie osoby. Jak się go wyciągnęło to już tylko zmieścił się śpiący Charles. A śpiący Charles zajmował naprawdę dużo miejsca. Zawsze się wiercił, kopał, i rzucał rękami na prawo i lewo. Dlatego nigdy nie proponował nikomu spania ze sobą. To nie za dobry pomysł. Kiwnięciem głowy potwierdził zrobienie stosownej listy i uśmiechnął się szeroko. To było bardzo uczciwe i zaoszczędzało sporo czasu każdej ze stron. I jeśli Krukonka miała takie proste pomysły to jedynie to zwiększa jej atrakcyjność w oczach Gryfona. Lubił robić własnoręcznie prezenty, albo długo medytować nad wybraniem stosownej do okazji płyty. Lubił dać coś od siebie osobie obdarowywanej. Chciał, żeby ta osoba wiedziała, że się starał, a nie poszedł, kupił i nawet sam nie zapakował. Sam niezbyt lubił takie "gotowe" prezenty dawać. Wolał jak ktoś mu da coś od siebie. U niego płyty zawsze zaliczały się do tych prezentów jak najbardziej od serca, więc bardzo mile witał coraz to nowsze egzemplarze. I to było widać po kolekcji zbieranej od zawsze. CD, winyle, a nawet kasety trzymane w kartonowych pudłach świadczyły o tym jak miło je przyjmował.
- Nie chciałbym, żeby skradł to ktoś inny. - przyznał cicho. Nie chciał też, żeby ktokolwiek inny bawił się jej włosami, ani oglądał ją zarumienioną i zawstydzoną. Najchętniej zamknąłby się z nią w jakimś pomieszczeniu z dala od ciekawskich oczysk i sam siedziałby i się jej przyglądał bawiąc się przy tym jej włosami i zostawiając delikatne pocałunki na jej łabędziej szyi. Panna Hasting niezaprzeczalnie sprawiła, że zaczął myśleć o Polly jak o zupie. Jak o związku przygotowawczym do czegoś poważniejszego. Shay zdecydowanie była kotletem z ziemniaczkami i z surówką. Czymś o wiele lepszym od zupy. Wszakże była idealna! Racjonalna, dziewczęca, niewinna, szalenie inteligentna i oczytana, a o bogactwie nie będę nawet wspominał, żeby znowu Charles nie wyszedł na materialistę (bo nim nie jest, serio).
- To świetnie. Mogę Ci trochę pokazać podczas gdy dom zamieni się w istny cyrk jak wszyscy przyjadą. A w Edynburgu trochę do zwiedzania jest. - przechylił policzek wtulając go w palce dziewczyny wciąż z tym samym, pełnym zachwytu i rozmarzenia uśmiechem. Stracił dla niej głowę. Bezapelacyjnie. Wciąż opuszkami palców badał miękkość jej kasztanowych pukli. Patrzył jak siada w wygodnej dla siebie pozycji, aby zaraz bez zastanowienia spełnić jej prośbę. Objął ją swoimi umięśnionymi ramionami i oparł ostrożnie policzek o jej ramię.
- Chcę, żebyś była moją dziewczyną. - przyznał cicho przymykając na chwilę powieki. Och, jak dobrze. Och, jak przyjemnie. Mógłby tak z nią tutaj siedzieć bardzo długo i słuchać słodkiej muzyki unoszącej się cichutko w powietrzu.
- To bardzo uczciwa propozycja. - przyznał po krótkiej chwili zastanowienia. Nie był za dobry w opowiadaniu bajek, ale miał całą masę książek które sprawiają, że powieki zaczynają być coraz cięższe, a buzia otwiera się do ziewania. W zasadzie miał sporo książek o walkach goblinów i innych nudnych wydarzeniach z historii całego czarodziejskiego świata. A to przecież było tak strasznie nudno opisane! Najgorsze były te książki które zawierały najmniej istotne szczegóły każdej bitwy, łącznie z bogatym opisem przyrody. On najczęściej usypiał czytając o pięknych, ciemnozielonych lasach pełnych mrocznych stworzeń czających się za drzewami. A skoro już on na tym odpadał, to znak, że to wcale ciekawe nie było. Wystarczy, że wybierze chociaż jedną taką książkę i przeczyta pierwszą stronę, a panna Hasting uśnie jak na życzenie.
- Brzmi dość... elegancko. Tutaj zawsze jest kompletnie odwrotnie. Jest masa ludzi, masa jedzenia i masa żartów, niekoniecznie śmiesznych i niekoniecznie taktownych. Ludzie się śmieją, bałaganią i ogólnie wyglądają na zadowolonych. Myślę, że Ci się spodoba, chociaż będzie zupełnie inaczej niż u Ciebie w domu. - powiedział rozsiadając się wygodniej na kanapie. Niewielki mebel w szerz był w stanie pomieścić jedynie dwie osoby. Jak się go wyciągnęło to już tylko zmieścił się śpiący Charles. A śpiący Charles zajmował naprawdę dużo miejsca. Zawsze się wiercił, kopał, i rzucał rękami na prawo i lewo. Dlatego nigdy nie proponował nikomu spania ze sobą. To nie za dobry pomysł. Kiwnięciem głowy potwierdził zrobienie stosownej listy i uśmiechnął się szeroko. To było bardzo uczciwe i zaoszczędzało sporo czasu każdej ze stron. I jeśli Krukonka miała takie proste pomysły to jedynie to zwiększa jej atrakcyjność w oczach Gryfona. Lubił robić własnoręcznie prezenty, albo długo medytować nad wybraniem stosownej do okazji płyty. Lubił dać coś od siebie osobie obdarowywanej. Chciał, żeby ta osoba wiedziała, że się starał, a nie poszedł, kupił i nawet sam nie zapakował. Sam niezbyt lubił takie "gotowe" prezenty dawać. Wolał jak ktoś mu da coś od siebie. U niego płyty zawsze zaliczały się do tych prezentów jak najbardziej od serca, więc bardzo mile witał coraz to nowsze egzemplarze. I to było widać po kolekcji zbieranej od zawsze. CD, winyle, a nawet kasety trzymane w kartonowych pudłach świadczyły o tym jak miło je przyjmował.
- Nie chciałbym, żeby skradł to ktoś inny. - przyznał cicho. Nie chciał też, żeby ktokolwiek inny bawił się jej włosami, ani oglądał ją zarumienioną i zawstydzoną. Najchętniej zamknąłby się z nią w jakimś pomieszczeniu z dala od ciekawskich oczysk i sam siedziałby i się jej przyglądał bawiąc się przy tym jej włosami i zostawiając delikatne pocałunki na jej łabędziej szyi. Panna Hasting niezaprzeczalnie sprawiła, że zaczął myśleć o Polly jak o zupie. Jak o związku przygotowawczym do czegoś poważniejszego. Shay zdecydowanie była kotletem z ziemniaczkami i z surówką. Czymś o wiele lepszym od zupy. Wszakże była idealna! Racjonalna, dziewczęca, niewinna, szalenie inteligentna i oczytana, a o bogactwie nie będę nawet wspominał, żeby znowu Charles nie wyszedł na materialistę (bo nim nie jest, serio).
- To świetnie. Mogę Ci trochę pokazać podczas gdy dom zamieni się w istny cyrk jak wszyscy przyjadą. A w Edynburgu trochę do zwiedzania jest. - przechylił policzek wtulając go w palce dziewczyny wciąż z tym samym, pełnym zachwytu i rozmarzenia uśmiechem. Stracił dla niej głowę. Bezapelacyjnie. Wciąż opuszkami palców badał miękkość jej kasztanowych pukli. Patrzył jak siada w wygodnej dla siebie pozycji, aby zaraz bez zastanowienia spełnić jej prośbę. Objął ją swoimi umięśnionymi ramionami i oparł ostrożnie policzek o jej ramię.
- Chcę, żebyś była moją dziewczyną. - przyznał cicho przymykając na chwilę powieki. Och, jak dobrze. Och, jak przyjemnie. Mógłby tak z nią tutaj siedzieć bardzo długo i słuchać słodkiej muzyki unoszącej się cichutko w powietrzu.
Re: Piwnica
To było urocze i słodkie, że tak się o nią martwił i zwyczajnie nie mogła odmówić. Chociaż spanie w pokoju Charliego też ją trochę denerwowało to mniej niż dzielenie łóżka z kimś całkiem obcym. A co jeśli trafiłaby na jakiegoś chłopaka? No.. Wtedy z pewnością przyszłaby spać tutaj, uprzednio budząc rudzielca i prosząc o zgodę. Prawdę mówiąc to bajka była tylko jej wymówką, żeby przytulił ją przed snem- ale cii, nikt o tym nie musiał o tym wiedzieć. Oczywiście wyżej wymienioną tez by nie pogardziła, gdyby była ciekawa. O nie Pani Wilson- wojny goblinów nie usatysfakcjonują panienki Hasting. Bo co jak taki paskudny goblin się jej przyśni? Dość jednak o tym! Na wzmiankę o świętach skupiła na nim swoją uwagę. Faktycznie nie mogła się doczekać i była pewna tego, że się jej wszystko spodoba. Ale najważniejsze, że mogła spędzić je z nim. Może naprawdę powinna martwic się o to uzależnienie..? Mruknęła cicho w zastanowieniu, krzyżując ze sobą ręce i obejmując ramiona.
- Jestem pewna, że będzie cudownie. Nawet nie wiesz jak ja bardzo chciałam zobaczyć święta u innych. No i tyle ludzi.. Połowy z nich nie znam, ale zawsze można czegoś ciekawego się dowiedzieć o tradycjach świątecznych czy coś w tym stylu. Poza tym jak będziesz grzeczny to przyjdzie też króliczek!
Jej ton głosu był nieco tajemniczy, jednak skupienie uwagi na czymś innym pokazało, że nic więcej na ten temat nie powie. Czas płynął im szybko, a ona nie specjalnie to odczuwała. Całkiem zapomniała o bagażu, piciu czy jedzeniu. Siedziała sobie w najlepsze z nim na kanapie, byli sami i cały świat mógł nie istnieć. Może była niewielka, ale bardzo wygodna i idealnie się mieścili. Cóż, nigdy nie widziała jej rozłożonej ani tego jak rudzielec śpi, ale.. To się jeszcze nadrobi, prawda? Shay była przebiegłym stworzeniem gdy czegoś bardzo chciała. Jeszcze raz przejechała wzrokiem po pomieszczeniu- płyty były zadbane, czyste i traktowane z uczuciem dużo większym niż inne rzeczy i widać było, jaką radość sprawiło mu nawet sprzątanie tutaj, nie wspominając już o przebywaniu. Cały czas czuła na ustach ich wcześniejszy pocałunek, a dodatkowo uśmiech wcale nie chciał z nich zejść. Nie sądziła wcześniej, że kiedykolwiek będzie miała u niego szanse. Faktycznie podobał się jej od dłuższego czasu, ale kwestia Polly i jej moralności wyjaśniało wszystko. Chyba najbardziej podobały się jej jego oczy, normalność i odpowiedzialność, którą sobą reprezentował. Nawet jeśli większość dziewcząt miała słabość do łobuzów i flirciarzy to jej wcale się jej nie podobali. Jak można ufać takiej osobie? Może poważnie to zabrzmi ale ona chciała pokochać kogoś, komu bezgranicznie zaufa i będzie w stanie zachować swój sposób bycia. Na jego słowa powróciła do rzeczywistości, zatrzymując spojrzenie na swojej spódniczce. Bo przecież nagle była taka ładna..
- Czyżbyś był małym egoistą? - zaczęła cicho z nutką rozbawienia w głosie, zerkając na niego kątem oka. I niby jak ona miała być pewna siebie? Jęknęła z rezygnacją i jej czekoladowe oczy zatrzymały się gdzieś na wysokości szyi chłopaka, by po chwili napotkać jego spojrzenie.
- I co Ty ze mną robisz, co? Od tak pojawił się taki Charles i wywrócił moje spokojne, nudne życie do góry nogami. Tym samym sprawił, że najnudniejsza dziewczyna w szkole nie widzi nikogo poza nim. Świetnie. Mój image legł w gruzach przez Ciebie. I co jak ktoś się dowie, co? - rzuciła cicho z udawanym wyrzutem, mrużąc groźnie oczka. Chociaż żartowała sobie od tak to była w tym spora część prawdy. Traciła głowę dla niego i zrobiłaby wszystko, o co tylko by poprosił. Wbiła mu za karę delikatnie palec w brzuszek po czym skupiła się już na tym co mówił. Tak żeby grzecznie było.
- Hm... To będzie nasza druga randka! Wzięłam aparat, wiesz? Zrobimy sobie zdjęcia i zjemy lody i będziemy chodzić sobie za rękę.. Słyszałam, że jest przepiękny. Jak przyjedziesz do Irlandii to też Ci wszystko pokażę. Nie przesadzam, prawda? - mówiła rozmarzonym głosem, chociaż to ostatnie nadal ją onieśmielało. Wtedy już wszyscy będą wiedzieli, że są razem. Nawet jego rodzina. Oczywiście jej to nie przeszkadzało ani troszkę, a wręcz przeciwnie! Była dumna jak paw, że ta ruda istota o pięknych, szmaragdowych oczach zwróciła na nią uwagę. A co najlepsze była święcie przekonana, że przypadnie do gustu jej matce. Mogło być lepiej? Otóż mogło, bowiem jej egoistyczna zachcianka została właśnie spełniona. Mogła zrobić to i bez tego, ale.. To było swoiste przyzwolenie i teraz zwyczajnie będzie go przytulała bez zapowiedzi. Miał silne i duże ramiona, które dawały poczucie bezpieczeństwa. Objęła go mocno, zaciskając delikatnie palce na materiale jego koszulki znajdującym się na plecach. Zupełnie tak, jakby miał zaraz jej uciec. Do tego tak ładnie pachniał.. Zamruczała cichutko i przymknęła oczy ignorując już skrępowanie tym, że słyszał jak szybko biło jej serce. Jedna dłoń dziewczyny przesunęła się do góry i musnęła opuszkami palców jego kark. Na jego słowa zadrżała delikatnie by po chwili zaśmiać się cicho. Nie otworzyła nawet oczu. Po co?
- I znów odzywa się w Tobie ten dominujący egoista.. - zaczęła niemal bezgłośnie, nachylając delikatnie głowę by słyszał. Ale się jej to podobało. I podobało się też to, że był bardziej doświadczony od niej. - Chcę być Twoją dziewczyną. I chcę z Tobą spędzać wolny czas i chce Cię lepiej poznać.. Hmm, ale zdajesz sobie sprawę, że bywam zazdrosna, uparta i również egoistyczna? - lojalnie go uprzedziła, unosząc powieki i zerkając na niego z góry. Jej dłonie ponownie przesunęły po jego karku, a drobne ciało dziewczyny mocniej wtuliło się w Charliego. Na wszelki wypadek uszczypnęła się też delikatnie w rękę tak, by sprawdzić czy to faktycznie rzeczywistość.
- Zresztą teraz to już za późno, skazałeś się na mnie w każdy możliwy sposób. Nigdy chyba nie byłam bardziej wdzięczna przeznaczeniu, że zmieniłam te cholerną akademię we Francji na Hogwart. Jestem naprawdę cholerną szczęściarą.. - westchnęła w końcu i odsunęła się delikatnie- jednak nie zbyt daleko, bo po co? Dobrze jej tak było. Cofnęła dłonie i pod wpływem impulsu objęła nimi twarz chłopaka, przyciągając ją do siebie. Mimo zarumienionych policzków i włosów opadających z wolna do przodu przymknęła oczy i nim zdążył cokolwiek powiedzieć tym razem ona skradła mu pocałunek.
- Jestem pewna, że będzie cudownie. Nawet nie wiesz jak ja bardzo chciałam zobaczyć święta u innych. No i tyle ludzi.. Połowy z nich nie znam, ale zawsze można czegoś ciekawego się dowiedzieć o tradycjach świątecznych czy coś w tym stylu. Poza tym jak będziesz grzeczny to przyjdzie też króliczek!
Jej ton głosu był nieco tajemniczy, jednak skupienie uwagi na czymś innym pokazało, że nic więcej na ten temat nie powie. Czas płynął im szybko, a ona nie specjalnie to odczuwała. Całkiem zapomniała o bagażu, piciu czy jedzeniu. Siedziała sobie w najlepsze z nim na kanapie, byli sami i cały świat mógł nie istnieć. Może była niewielka, ale bardzo wygodna i idealnie się mieścili. Cóż, nigdy nie widziała jej rozłożonej ani tego jak rudzielec śpi, ale.. To się jeszcze nadrobi, prawda? Shay była przebiegłym stworzeniem gdy czegoś bardzo chciała. Jeszcze raz przejechała wzrokiem po pomieszczeniu- płyty były zadbane, czyste i traktowane z uczuciem dużo większym niż inne rzeczy i widać było, jaką radość sprawiło mu nawet sprzątanie tutaj, nie wspominając już o przebywaniu. Cały czas czuła na ustach ich wcześniejszy pocałunek, a dodatkowo uśmiech wcale nie chciał z nich zejść. Nie sądziła wcześniej, że kiedykolwiek będzie miała u niego szanse. Faktycznie podobał się jej od dłuższego czasu, ale kwestia Polly i jej moralności wyjaśniało wszystko. Chyba najbardziej podobały się jej jego oczy, normalność i odpowiedzialność, którą sobą reprezentował. Nawet jeśli większość dziewcząt miała słabość do łobuzów i flirciarzy to jej wcale się jej nie podobali. Jak można ufać takiej osobie? Może poważnie to zabrzmi ale ona chciała pokochać kogoś, komu bezgranicznie zaufa i będzie w stanie zachować swój sposób bycia. Na jego słowa powróciła do rzeczywistości, zatrzymując spojrzenie na swojej spódniczce. Bo przecież nagle była taka ładna..
- Czyżbyś był małym egoistą? - zaczęła cicho z nutką rozbawienia w głosie, zerkając na niego kątem oka. I niby jak ona miała być pewna siebie? Jęknęła z rezygnacją i jej czekoladowe oczy zatrzymały się gdzieś na wysokości szyi chłopaka, by po chwili napotkać jego spojrzenie.
- I co Ty ze mną robisz, co? Od tak pojawił się taki Charles i wywrócił moje spokojne, nudne życie do góry nogami. Tym samym sprawił, że najnudniejsza dziewczyna w szkole nie widzi nikogo poza nim. Świetnie. Mój image legł w gruzach przez Ciebie. I co jak ktoś się dowie, co? - rzuciła cicho z udawanym wyrzutem, mrużąc groźnie oczka. Chociaż żartowała sobie od tak to była w tym spora część prawdy. Traciła głowę dla niego i zrobiłaby wszystko, o co tylko by poprosił. Wbiła mu za karę delikatnie palec w brzuszek po czym skupiła się już na tym co mówił. Tak żeby grzecznie było.
- Hm... To będzie nasza druga randka! Wzięłam aparat, wiesz? Zrobimy sobie zdjęcia i zjemy lody i będziemy chodzić sobie za rękę.. Słyszałam, że jest przepiękny. Jak przyjedziesz do Irlandii to też Ci wszystko pokażę. Nie przesadzam, prawda? - mówiła rozmarzonym głosem, chociaż to ostatnie nadal ją onieśmielało. Wtedy już wszyscy będą wiedzieli, że są razem. Nawet jego rodzina. Oczywiście jej to nie przeszkadzało ani troszkę, a wręcz przeciwnie! Była dumna jak paw, że ta ruda istota o pięknych, szmaragdowych oczach zwróciła na nią uwagę. A co najlepsze była święcie przekonana, że przypadnie do gustu jej matce. Mogło być lepiej? Otóż mogło, bowiem jej egoistyczna zachcianka została właśnie spełniona. Mogła zrobić to i bez tego, ale.. To było swoiste przyzwolenie i teraz zwyczajnie będzie go przytulała bez zapowiedzi. Miał silne i duże ramiona, które dawały poczucie bezpieczeństwa. Objęła go mocno, zaciskając delikatnie palce na materiale jego koszulki znajdującym się na plecach. Zupełnie tak, jakby miał zaraz jej uciec. Do tego tak ładnie pachniał.. Zamruczała cichutko i przymknęła oczy ignorując już skrępowanie tym, że słyszał jak szybko biło jej serce. Jedna dłoń dziewczyny przesunęła się do góry i musnęła opuszkami palców jego kark. Na jego słowa zadrżała delikatnie by po chwili zaśmiać się cicho. Nie otworzyła nawet oczu. Po co?
- I znów odzywa się w Tobie ten dominujący egoista.. - zaczęła niemal bezgłośnie, nachylając delikatnie głowę by słyszał. Ale się jej to podobało. I podobało się też to, że był bardziej doświadczony od niej. - Chcę być Twoją dziewczyną. I chcę z Tobą spędzać wolny czas i chce Cię lepiej poznać.. Hmm, ale zdajesz sobie sprawę, że bywam zazdrosna, uparta i również egoistyczna? - lojalnie go uprzedziła, unosząc powieki i zerkając na niego z góry. Jej dłonie ponownie przesunęły po jego karku, a drobne ciało dziewczyny mocniej wtuliło się w Charliego. Na wszelki wypadek uszczypnęła się też delikatnie w rękę tak, by sprawdzić czy to faktycznie rzeczywistość.
- Zresztą teraz to już za późno, skazałeś się na mnie w każdy możliwy sposób. Nigdy chyba nie byłam bardziej wdzięczna przeznaczeniu, że zmieniłam te cholerną akademię we Francji na Hogwart. Jestem naprawdę cholerną szczęściarą.. - westchnęła w końcu i odsunęła się delikatnie- jednak nie zbyt daleko, bo po co? Dobrze jej tak było. Cofnęła dłonie i pod wpływem impulsu objęła nimi twarz chłopaka, przyciągając ją do siebie. Mimo zarumienionych policzków i włosów opadających z wolna do przodu przymknęła oczy i nim zdążył cokolwiek powiedzieć tym razem ona skradła mu pocałunek.
Re: Piwnica
Może lepiej, żeby w tej jednej kwestii nie była taka uparta? Nie było co oglądać. Może w pierwszej fazie snu był uroczy. Wtedy jego rysy twarzy łagodniały i emanował z niego spokój jeszcze większy niż zwykle. W fazie drugiej cały urok znikał, aby Wilson mógł w spokoju kopać, wiercić się i rzucać rękami na prawo i lewo. Dlatego własnie zawsze zasuwał wszystkie firanki przed pójściem spać w szkole. Te baldachimy jednak na coś się przydawały. Faza miotania się trwała około dwóch godzin, a potem spał tak, że wszystkie kończyny wyginały się pod dziwnym kątem. O dziwo zawsze budził się wypoczęty. Czasem owinięty jeszcze prześcieradłem, ale zawsze wypoczęty. O tych wszystkich fazach opowiedziała mu kiedyś Flora kiedy po przyjeździe wszystkich gości i odstąpieniu im swoich własnych pokoi oboje zostali skazani na siebie w sypialni docelowo przeznaczonej dla gości. Śmiała się z niego, że przez skrzypienie jego łóżka nie mogła spać. Może więc to jednak pic na wodę? A może z tego wyrósł? Przecież nie zawsze budził się ze skopanym prześcieradłem. Czasem wszystko wydawało się być normalne. W każdym razie od tego incydentu ze swoją krukońską siostrą celowo unikał spania w czyimś towarzystwie. Oczywiście w szkole nie można było tego ominąć, ale dzięki baldachimowi miał swoją prywatność. Ona jednak musiała wyglądać uroczo podczas snu. Wszystkie dziewczęta wydawały się być urocze podczas snu. Nawet te największe zołzy. Przynajmniej w takim tkwił w przekonaniu. Słysząc jej pytanie przechylił nieco głowę, aby zaraz powiedzieć:
- Jestem dużym egoistą. - i zdać sobie sprawę, że to prawda. Był egoistą. Robił wszystko, żeby mieć w życiu jak najlepiej. Chciał mieć dla siebie odznakę Prefekta, najlepsze wyniki w nauce i chciał mieć ją. Tylko dla siebie. To dość egoistyczne, prawda? Zawsze kierował się w życiu własnym dobrem i własnym interesem chociaż starał się zwracać uwagę na innych. Nie zawsze jednak to "staranie się" mu wychodziło. I dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jego charakter jest doprawdy paskudną mieszanką w której występuje także egoizm. I altruizm trochę też. Cholera. Każde jej słowo sprawiało, że uśmiechał się coraz szerzej.
- I dobrze, niech wszyscy wiedzą. - stwierdził z zadowoleniem ujmując jej delikatną dłoń swoim wielkim łapskiem którego nie powstydziłby się dorosły facet. W sumie ciało miał już dorosłego faceta. Wszystko przez tą siłownię którą tak wcześnie zaczął. Trzynaście lat to jednak zbyt wcześnie. Cóż jednak miał począć ze swoją energią i złością? Nie mógł się wyładować na chłopcach którzy się z niego śmiali, bo śmialiby się jeszcze bardziej. Zaczął więc korzystać ze szkolnej siłowni i proszę bardzo! Efekt widać.
- Moglibyśmy zjeść lody w porcie. Jest tam całkiem dobra lodziarnia i fajne molo. Widzę, że mamy już plany na jutro. Pojutrze pójdziemy w góry. Pokażę Ci zamek. - proszę bardzo jaki grzeczny Charles. Znów zaczął się jedną dłonią bawić jej włosami i przymknął na chwilę powieki wsłuchując się w równe bicie ich własnych serc i cichy dźwięk płyty winylowej która nieubłaganie zbliżała się do końca. Pomieszczenie miało świetną akustykę i świetne wyciszenie. Na górze musiałoby być bardzo bardzo głośno, żeby on cokolwiek tutaj usłyszał. Tak to wszystko było sprytnie obmyślane i zabezpieczone stosownymi czarami. Z wargami wygiętymi w pełnym rozbawienia uśmieszku. Ależ z nich egoiści! Uparci egoiści! A wyglądają na takie miłe i przyjazne dla innych dzieci!
- Przypuszczałem, że nie będzie zbyt łatwo. - rzucił wesołym tonem odganiając jej włosy z oczu. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bowiem znów poczuł jej wargi na swoich. Odpowiedział na ten pocałunek bardziej stanowczo niż poprzednim razem, ale wciąż był delikatny. I grzeczny. Trzeba trzymać się jakiś zasad. Płyta dobiegła już do końca i tylko ciche trzeszczenie roznoszące się po pomieszczeniu sprawiło, że z bólem serca się od niej odsunął.
- Nie wybrałaś płyty. - przypomniał jej radośnie się uśmiechając. Miała prawo wyboru. Duży wybór więc duże to prawo. A raczej przywilej. On sam miał już w głowie kilka tytułów płyt które z chęcią by wyciągnął ze swojego zbiorku, ale prawdę mówiąc był strasznie ciekawy co też ona wybierze.
- Lubisz robić zdjęcia? - zapytał, bowiem przypomniało mu się słowo "aparat". Dłoń która bawiła się jej włosami zjechała na jej plecy a palce zaczęły zakreślać kółeczka na materiale jej bluzeczki.
- Jestem dużym egoistą. - i zdać sobie sprawę, że to prawda. Był egoistą. Robił wszystko, żeby mieć w życiu jak najlepiej. Chciał mieć dla siebie odznakę Prefekta, najlepsze wyniki w nauce i chciał mieć ją. Tylko dla siebie. To dość egoistyczne, prawda? Zawsze kierował się w życiu własnym dobrem i własnym interesem chociaż starał się zwracać uwagę na innych. Nie zawsze jednak to "staranie się" mu wychodziło. I dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jego charakter jest doprawdy paskudną mieszanką w której występuje także egoizm. I altruizm trochę też. Cholera. Każde jej słowo sprawiało, że uśmiechał się coraz szerzej.
- I dobrze, niech wszyscy wiedzą. - stwierdził z zadowoleniem ujmując jej delikatną dłoń swoim wielkim łapskiem którego nie powstydziłby się dorosły facet. W sumie ciało miał już dorosłego faceta. Wszystko przez tą siłownię którą tak wcześnie zaczął. Trzynaście lat to jednak zbyt wcześnie. Cóż jednak miał począć ze swoją energią i złością? Nie mógł się wyładować na chłopcach którzy się z niego śmiali, bo śmialiby się jeszcze bardziej. Zaczął więc korzystać ze szkolnej siłowni i proszę bardzo! Efekt widać.
- Moglibyśmy zjeść lody w porcie. Jest tam całkiem dobra lodziarnia i fajne molo. Widzę, że mamy już plany na jutro. Pojutrze pójdziemy w góry. Pokażę Ci zamek. - proszę bardzo jaki grzeczny Charles. Znów zaczął się jedną dłonią bawić jej włosami i przymknął na chwilę powieki wsłuchując się w równe bicie ich własnych serc i cichy dźwięk płyty winylowej która nieubłaganie zbliżała się do końca. Pomieszczenie miało świetną akustykę i świetne wyciszenie. Na górze musiałoby być bardzo bardzo głośno, żeby on cokolwiek tutaj usłyszał. Tak to wszystko było sprytnie obmyślane i zabezpieczone stosownymi czarami. Z wargami wygiętymi w pełnym rozbawienia uśmieszku. Ależ z nich egoiści! Uparci egoiści! A wyglądają na takie miłe i przyjazne dla innych dzieci!
- Przypuszczałem, że nie będzie zbyt łatwo. - rzucił wesołym tonem odganiając jej włosy z oczu. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bowiem znów poczuł jej wargi na swoich. Odpowiedział na ten pocałunek bardziej stanowczo niż poprzednim razem, ale wciąż był delikatny. I grzeczny. Trzeba trzymać się jakiś zasad. Płyta dobiegła już do końca i tylko ciche trzeszczenie roznoszące się po pomieszczeniu sprawiło, że z bólem serca się od niej odsunął.
- Nie wybrałaś płyty. - przypomniał jej radośnie się uśmiechając. Miała prawo wyboru. Duży wybór więc duże to prawo. A raczej przywilej. On sam miał już w głowie kilka tytułów płyt które z chęcią by wyciągnął ze swojego zbiorku, ale prawdę mówiąc był strasznie ciekawy co też ona wybierze.
- Lubisz robić zdjęcia? - zapytał, bowiem przypomniało mu się słowo "aparat". Dłoń która bawiła się jej włosami zjechała na jej plecy a palce zaczęły zakreślać kółeczka na materiale jej bluzeczki.
Re: Piwnica
Chyba dla każdego pierwsza faza była najspokojniejsza. Shay jednak spała stosunkowo grzecznie- nie wierciła się zbyt i nie kopała no chyba, że miała jakieś paskudne koszmary. Na szczęście te nawiedzały ją rzadko. Jej przewinieniem było zwijanie kołdry i przytulanie się do niej jak do misia, a co z tym idzie zabierała ją wszystkim, którzy mieli tą nieprzyjemność spania z nią. Lubiła też gdy było dużo poduszek, które skutecznie zastępowały maskotki. Najważniejszy był jednak fakt, że sen sprawiał jej przyjemność nie ze względu na wypoczynek, a na to co działo się w jej głowie. Obrazy, które się pojawiały często wywoływały u niej uśmiech natychmiast po przebudzeniu. Miała do nich dobrą pamięć.
Nawet jeśli miał dziwne pozycje to i tak wyglądałby dla krukonki uroczo. Zabawnie byłoby obserwować wygibasy oraz robienie z siebie zawijanej w prześcieradło paróweczki. Zaśmiała się cicho pod nosem niby to na jego stwierdzenie jednak w rzeczywistości do swoich myśli. Wiedziała, że każdy miał w sobie egoistę i nie ważne jak bardzo by chciał to i tak nie byłby w stanie się tego wyprzeć. Wszyscy chcieli jak najlepiej dla siebie. Ona osobiście nie widziała w takim zwykłym egoizmie nic złego- gorzej jeśli był zbyt widoczny i mocny. Wtedy stawał się wielce irytującą dla panny Hasting cechą charakteru. Niemniej jednak przeniosła na niego spojrzenie i wywróciła lekko oczyma.
- Trzeba być egoista. Jak poradziłbyś sobie na tym pięknym ale brutalnym świecie bez tego co? - mimo tego jak dziwnie to brzmiało to z jej strony było pytaniem jak najbardziej poważnym. Ludzie byli chciwi i gdyby tak każdemu ustępować i oddawać co swoje to zostałoby się nawet bez bielizny. Chociaż gdyby Shay wiedziała, że Charlie chce mieć ją tylko dla siebie to niespecjalnie by się buntowała. Widząc uśmiech rudzielca nie mogła go nie odwzajemnić.
- Taak.. A potem to wykorzystują i co wtedy, hm? Jak jakieś napalone łobuziaki płci męskiej dowiedzą się, że jestem dość uległa i zaczną to wykorzystywać Charlie? - odparła zadziornie, przenosząc spojrzenie na ich dłonie. Zdecydowanie pasowały do siebie i razem tworzyły całkiem ładny obrazek, który zaspokajał romantyczne potrzeby brunetki. Miał duże, a mimo to przyjemne w dotyku dłonie. Mimo tego, że było to zaletą to i tak najbardziej podobały się jej ramiona pana Wilsona. Były szerokie i umięśnione, zupełnie jakby stworzył je specjalnie do tulenia. Zagryzła dolną wargę nieświadomie przenosząc na nie wzrok, a następnie nieco wyżej na szyję i w końcu na twarz. Tak bardzo miał ją w garści. I mimo tego, że została jego dziewczyną i była z tego powodu prze szczęśliwa to jednocześnie było to trochę przerażające. Nigdy wcześniej nie czuła się tak bezbronna i uległa pod wpływem czyjegoś spojrzenia, słów czy chociażby rąk (chociaż to wcale nie miało brzmieć perwersyjnie!). Czuła się też trochę malutka.
- Mhm... Kreatywny jesteś, wiesz? Lubię bardzo port i ogólnie tereny nadmorskie. To uspokaja. Kto odmówi chłodnym sorbetom w gorący, wiosenny dzień? - zaczęła z cichym westchnięciem chwilowego rozmarzenia. Lody były pyszne i najmniej kaloryczne, a ona od dnia dzisiejszego postanowiła sobie, że bardziej zadba o formę. W końcu nie chciała żeby ją toczył po tym Hogwarcie.- Zamek i góry? Wiesz, że w górach byłam tylko raz w życiu? Byłam.. Właściwie przejeżdżałam obok. To taki stary i piękny zamek, gdzie można wejść do środka i poczuć się przez chwilę jak księżniczka? - dodała z ciekawością w oczach przy czym spojrzała mu bezpośrednio w oczy. Przekręciła głowę nieco w bok i oparła się bardziej na prawym ręku, przez co burza włosów opadła jej na odkryte nieco ramię i kontrastowała z białym materiałem bluzki. Bo w końcu rodzai zamków było sporo! Ruiny, forty i te z meblami w środku, gdzie rodziny królewskie spędzały wakacje.
- Lubisz wyzwania. - dodała cicho z uśmieszkiem chwilkę przed tym, zanim skutecznie zamknęła mu usta. Jeśli chodzi o ludzi przebywających gdzieś nad nimi to całkiem zapomniała o ich istnieniu przez to co się działo tutaj. Była zbyt pochłonięta czerpaniem radości chwili. Oczywiście, że spłonęłaby rumieńcem gdyby tak nagle weszła tu Hanka albo ktoś inny jednak raz się żyje i raz się jest młodym. A obiecała rodzicom, że będzie grzeczna.. Uniosła leniwie powieki gdy się od niej odsunął i kiwnęła głową nie bardzo słysząc o co prosił. Jeszcze nie przetworzyła informacji. Dopiero po krótkiej chwili dotarło do niej charakterystyczne trzeszczenie i wzmianka o płycie.
- Ahh, tak.. Przepraaaszam. - przyznała ze smutną miną i spuszczonym wzrokiem mając drobne wyrzuty sumienia, że przerwała mu te przyjemność ze słuchania muzyki. - Zaraz to nadrobię i się poprawie. Tak za chwilkę..
Dodała leniwym głosem nie bardzo mając ochotę się od niego odsuwać gdzieś dalej. Jej mania przytulania widocznie się załączyła. Zamiast wstać po płytę to wygodnie ułożyła głowę na ramieniu chłopaka, dmuchając mu przez chwilę na szyję z widocznym na twarzy zaintrygowaniem. Po kilkunastu sekundach maltretowania jej gorącym oddechem przymknęła oczy. Olśniło ją.
- Jak mam coś wybrać jak tyle tego masz! Może.. Na jaki typ miałbyś ochotę? Muzyki oczywiście. - weselej będzie jak wybiorą coś razem. Nie znała kilku zespół, które miał i szkoda byłoby jej jakiś wart szczególnej uwagi. Wiedziała, że ma dobry gust muzyczny i razem do czegoś w tym temacie dojdą, a trzeszczenie ucichnie i znów wróci nastrojowa muzyka. Na jego pytanie kiwnęła głową.
- Lubię. Uwielbiam uwieczniać szczęście ludzi na zdjęciach. To takie uwięzienie jakieś ważnej chwili czy momentu w życiu w obrazku.. Zostanie na zawsze i nigdy go nie zapomnisz. - zaczęła cicho, unosząc powieki i wbijając spojrzenie w jego koszulkę. Dłoń, która nadal zaciskała się delikatnie na jego poruszyła się leniwie. Opuszkami palców zaczęła jeździć po zewnętrznej stronie łapki Charliego.
- To mi poprawia humor- uśmiech, który wtedy mają. Jest taki prawdziwy! Pozowane zdjęcia na które nikt nie ma ochoty nie oddają całej tej magii. - zakończyła swój wywód z łagodnym uśmiechem. Było jej dobrze, wygodnie, ciepło i już teraz wiedziała, że będzie miała naprawdę dużo zdjęć Charliego, Christine oraz wszystkich miejsc, które z nimi zobaczy. Bo przecież gdy kiedyś będą smutni to będzie mogła pokazać im ich własny uśmiech i jak sobie przypomną te momenty to znów będą szczęśliwi. To była jej mała, tajna broń.
Nawet jeśli miał dziwne pozycje to i tak wyglądałby dla krukonki uroczo. Zabawnie byłoby obserwować wygibasy oraz robienie z siebie zawijanej w prześcieradło paróweczki. Zaśmiała się cicho pod nosem niby to na jego stwierdzenie jednak w rzeczywistości do swoich myśli. Wiedziała, że każdy miał w sobie egoistę i nie ważne jak bardzo by chciał to i tak nie byłby w stanie się tego wyprzeć. Wszyscy chcieli jak najlepiej dla siebie. Ona osobiście nie widziała w takim zwykłym egoizmie nic złego- gorzej jeśli był zbyt widoczny i mocny. Wtedy stawał się wielce irytującą dla panny Hasting cechą charakteru. Niemniej jednak przeniosła na niego spojrzenie i wywróciła lekko oczyma.
- Trzeba być egoista. Jak poradziłbyś sobie na tym pięknym ale brutalnym świecie bez tego co? - mimo tego jak dziwnie to brzmiało to z jej strony było pytaniem jak najbardziej poważnym. Ludzie byli chciwi i gdyby tak każdemu ustępować i oddawać co swoje to zostałoby się nawet bez bielizny. Chociaż gdyby Shay wiedziała, że Charlie chce mieć ją tylko dla siebie to niespecjalnie by się buntowała. Widząc uśmiech rudzielca nie mogła go nie odwzajemnić.
- Taak.. A potem to wykorzystują i co wtedy, hm? Jak jakieś napalone łobuziaki płci męskiej dowiedzą się, że jestem dość uległa i zaczną to wykorzystywać Charlie? - odparła zadziornie, przenosząc spojrzenie na ich dłonie. Zdecydowanie pasowały do siebie i razem tworzyły całkiem ładny obrazek, który zaspokajał romantyczne potrzeby brunetki. Miał duże, a mimo to przyjemne w dotyku dłonie. Mimo tego, że było to zaletą to i tak najbardziej podobały się jej ramiona pana Wilsona. Były szerokie i umięśnione, zupełnie jakby stworzył je specjalnie do tulenia. Zagryzła dolną wargę nieświadomie przenosząc na nie wzrok, a następnie nieco wyżej na szyję i w końcu na twarz. Tak bardzo miał ją w garści. I mimo tego, że została jego dziewczyną i była z tego powodu prze szczęśliwa to jednocześnie było to trochę przerażające. Nigdy wcześniej nie czuła się tak bezbronna i uległa pod wpływem czyjegoś spojrzenia, słów czy chociażby rąk (chociaż to wcale nie miało brzmieć perwersyjnie!). Czuła się też trochę malutka.
- Mhm... Kreatywny jesteś, wiesz? Lubię bardzo port i ogólnie tereny nadmorskie. To uspokaja. Kto odmówi chłodnym sorbetom w gorący, wiosenny dzień? - zaczęła z cichym westchnięciem chwilowego rozmarzenia. Lody były pyszne i najmniej kaloryczne, a ona od dnia dzisiejszego postanowiła sobie, że bardziej zadba o formę. W końcu nie chciała żeby ją toczył po tym Hogwarcie.- Zamek i góry? Wiesz, że w górach byłam tylko raz w życiu? Byłam.. Właściwie przejeżdżałam obok. To taki stary i piękny zamek, gdzie można wejść do środka i poczuć się przez chwilę jak księżniczka? - dodała z ciekawością w oczach przy czym spojrzała mu bezpośrednio w oczy. Przekręciła głowę nieco w bok i oparła się bardziej na prawym ręku, przez co burza włosów opadła jej na odkryte nieco ramię i kontrastowała z białym materiałem bluzki. Bo w końcu rodzai zamków było sporo! Ruiny, forty i te z meblami w środku, gdzie rodziny królewskie spędzały wakacje.
- Lubisz wyzwania. - dodała cicho z uśmieszkiem chwilkę przed tym, zanim skutecznie zamknęła mu usta. Jeśli chodzi o ludzi przebywających gdzieś nad nimi to całkiem zapomniała o ich istnieniu przez to co się działo tutaj. Była zbyt pochłonięta czerpaniem radości chwili. Oczywiście, że spłonęłaby rumieńcem gdyby tak nagle weszła tu Hanka albo ktoś inny jednak raz się żyje i raz się jest młodym. A obiecała rodzicom, że będzie grzeczna.. Uniosła leniwie powieki gdy się od niej odsunął i kiwnęła głową nie bardzo słysząc o co prosił. Jeszcze nie przetworzyła informacji. Dopiero po krótkiej chwili dotarło do niej charakterystyczne trzeszczenie i wzmianka o płycie.
- Ahh, tak.. Przepraaaszam. - przyznała ze smutną miną i spuszczonym wzrokiem mając drobne wyrzuty sumienia, że przerwała mu te przyjemność ze słuchania muzyki. - Zaraz to nadrobię i się poprawie. Tak za chwilkę..
Dodała leniwym głosem nie bardzo mając ochotę się od niego odsuwać gdzieś dalej. Jej mania przytulania widocznie się załączyła. Zamiast wstać po płytę to wygodnie ułożyła głowę na ramieniu chłopaka, dmuchając mu przez chwilę na szyję z widocznym na twarzy zaintrygowaniem. Po kilkunastu sekundach maltretowania jej gorącym oddechem przymknęła oczy. Olśniło ją.
- Jak mam coś wybrać jak tyle tego masz! Może.. Na jaki typ miałbyś ochotę? Muzyki oczywiście. - weselej będzie jak wybiorą coś razem. Nie znała kilku zespół, które miał i szkoda byłoby jej jakiś wart szczególnej uwagi. Wiedziała, że ma dobry gust muzyczny i razem do czegoś w tym temacie dojdą, a trzeszczenie ucichnie i znów wróci nastrojowa muzyka. Na jego pytanie kiwnęła głową.
- Lubię. Uwielbiam uwieczniać szczęście ludzi na zdjęciach. To takie uwięzienie jakieś ważnej chwili czy momentu w życiu w obrazku.. Zostanie na zawsze i nigdy go nie zapomnisz. - zaczęła cicho, unosząc powieki i wbijając spojrzenie w jego koszulkę. Dłoń, która nadal zaciskała się delikatnie na jego poruszyła się leniwie. Opuszkami palców zaczęła jeździć po zewnętrznej stronie łapki Charliego.
- To mi poprawia humor- uśmiech, który wtedy mają. Jest taki prawdziwy! Pozowane zdjęcia na które nikt nie ma ochoty nie oddają całej tej magii. - zakończyła swój wywód z łagodnym uśmiechem. Było jej dobrze, wygodnie, ciepło i już teraz wiedziała, że będzie miała naprawdę dużo zdjęć Charliego, Christine oraz wszystkich miejsc, które z nimi zobaczy. Bo przecież gdy kiedyś będą smutni to będzie mogła pokazać im ich własny uśmiech i jak sobie przypomną te momenty to znów będą szczęśliwi. To była jej mała, tajna broń.
Re: Piwnica
Egoizm brzmiał dla niego strasznie brutalnie i kojarzył się bardzo negatywnie. A wszystkie negatywne cechy charakteru zawsze starał się z siebie wyplenić. Miał być miłym, grzecznym i dobrze ułożonym chłopakiem. I gdzie tu pasuje egoizm? Nie mniej jednak miała rację. Był nim. Każdy z nas był w mniejszym czy większym stopniu egoistą. To chyba nierozerwalnie wiązało się z ambicją. Nie mniej jednak egoizm brzmiał o wiele gorzej i mniej sympatycznie od altruizmu.
- Ciężko się z Tobą nie zgodzić. - przyznał po krótkiej chwili zastanowienia. Musiał to sam przeanalizować w swojej podobno mądrej główce. Musiał sam dojść do swoich wniosków. Pewnie poszłoby mu szybciej gdyby wcześniej kiedyś to już rozkminił, ale jakoś nigdy nie pojawił się temat egoizmu w jego życiu. Z uwagą słuchał jej odpowiedzi i zmarszczył czoło w wyrazie głębokiego zastanowienia.
- Hej! Myślałem, że jesteś uległa tylko na mój czar! - rzucił jakby z wyrzutem przyglądając się jej uważnie. Czyżby źle to wymyślił? Swoją droga nie chciałby być na miejscu ewentualnych łobuzów którzy mieliby wobec niej niecne plany. Mógłby wtedy się nie kontrolować. Tak jak wtedy kiedy jego pięść spotkała się z twarzą dyrektorowego wnuka. No i jeszcze dostał z buta w brzuch. Żałuje tego do dzisiaj jak cholera. Na szczęście wszyscy szybko zapomnieli o tym przykrym incydencie i nawet obeszło się bez kary. Prawdopodobnie żałowałby mniej gdyby opłacało się to zrobić. Wstawił się za siostrą ówczesnej dziewczyny na prośbę ówczesnej dziewczyny i co? Zrobił z siebie jedynie większe pośmiewisko niż zwykle. Młody Scott miał teraz dziecko z Baldwinówną i pozostawało się jedynie cieszyć, że nie zostanie już żadnym szwagrem czy kim tam jeszcze tego paskudnego osobnika. Nie mniej jednak najlepiej by było dla wszystkich gdyby reszta męskiej społeczności wciąż patrzyła na pannę Hasting jak na kosmitkę. To oszczędziłoby wielu kłopotów. No chyba, że ona by chciała takiego łobuza. To już kompletnie zmieniłoby postać rzeczy. Wtedy nie miałby prawa nic zrobić.
- Jeszcze nie byłaś w tym porcie, a już go lubisz. - stwierdził z widocznym rozbawieniem, aby zaraz dodać. - Właśnie taki zamek. Symbol całej Szkocji. Jest całkiem niedaleko, moglibyśmy tam pójść pieszo, albo pojechać jakimś autobusem o ile nie brzydzisz się autobusów. - zaproponował przy okazji odgarniając w czułym geście grzywkę z jej czoła. Znów. A to uparta grzywka! On sam do komunikacji miejskiej nic nie miał. Nawet lubił te wszystkie autobusy i metra i inne wynalazki mające zastąpić mugolom teleportację. Świetna sprawa tak jechać i podziwiać widoczki zza okna. Co jak co- to akurat lubił. Uśmiechnął się nieco leniwie widząc jej pośpiech i znów na chwilę zbliżył swoje wargi do jej warg. Trzeszczenie nieco go drażniło, ale nie ruszył się nawet na milimetr wsłuchany w jej opowieść. I znów nie mógł odmówić jej racji.
- Pozwolisz, że jednak zajmę się tą płytą. - stwierdził sprzedając jej jeszcze całusa w czoło po czym delikatnie ją od siebie odkleił. podszedł do regału, schylił się i obok czarnych adidasów było pudełko które wyciągnął. Zaraz też wyciągnął starą kasetę Nirvany i włożył ja do odtwarzacza stojącego obok odtwarzacza z czarną płytą Beatelsów z której ściągnął igłę i włożył szybko płytę do kartonowego opakowania. Przyciszył trochę, po czym znów usiadł na kanapie przyciągając ją do siebie.
- Na pewno nie jesteś zmęczona, Shay? - zapytał z troską widoczną na twarzy.
- Ciężko się z Tobą nie zgodzić. - przyznał po krótkiej chwili zastanowienia. Musiał to sam przeanalizować w swojej podobno mądrej główce. Musiał sam dojść do swoich wniosków. Pewnie poszłoby mu szybciej gdyby wcześniej kiedyś to już rozkminił, ale jakoś nigdy nie pojawił się temat egoizmu w jego życiu. Z uwagą słuchał jej odpowiedzi i zmarszczył czoło w wyrazie głębokiego zastanowienia.
- Hej! Myślałem, że jesteś uległa tylko na mój czar! - rzucił jakby z wyrzutem przyglądając się jej uważnie. Czyżby źle to wymyślił? Swoją droga nie chciałby być na miejscu ewentualnych łobuzów którzy mieliby wobec niej niecne plany. Mógłby wtedy się nie kontrolować. Tak jak wtedy kiedy jego pięść spotkała się z twarzą dyrektorowego wnuka. No i jeszcze dostał z buta w brzuch. Żałuje tego do dzisiaj jak cholera. Na szczęście wszyscy szybko zapomnieli o tym przykrym incydencie i nawet obeszło się bez kary. Prawdopodobnie żałowałby mniej gdyby opłacało się to zrobić. Wstawił się za siostrą ówczesnej dziewczyny na prośbę ówczesnej dziewczyny i co? Zrobił z siebie jedynie większe pośmiewisko niż zwykle. Młody Scott miał teraz dziecko z Baldwinówną i pozostawało się jedynie cieszyć, że nie zostanie już żadnym szwagrem czy kim tam jeszcze tego paskudnego osobnika. Nie mniej jednak najlepiej by było dla wszystkich gdyby reszta męskiej społeczności wciąż patrzyła na pannę Hasting jak na kosmitkę. To oszczędziłoby wielu kłopotów. No chyba, że ona by chciała takiego łobuza. To już kompletnie zmieniłoby postać rzeczy. Wtedy nie miałby prawa nic zrobić.
- Jeszcze nie byłaś w tym porcie, a już go lubisz. - stwierdził z widocznym rozbawieniem, aby zaraz dodać. - Właśnie taki zamek. Symbol całej Szkocji. Jest całkiem niedaleko, moglibyśmy tam pójść pieszo, albo pojechać jakimś autobusem o ile nie brzydzisz się autobusów. - zaproponował przy okazji odgarniając w czułym geście grzywkę z jej czoła. Znów. A to uparta grzywka! On sam do komunikacji miejskiej nic nie miał. Nawet lubił te wszystkie autobusy i metra i inne wynalazki mające zastąpić mugolom teleportację. Świetna sprawa tak jechać i podziwiać widoczki zza okna. Co jak co- to akurat lubił. Uśmiechnął się nieco leniwie widząc jej pośpiech i znów na chwilę zbliżył swoje wargi do jej warg. Trzeszczenie nieco go drażniło, ale nie ruszył się nawet na milimetr wsłuchany w jej opowieść. I znów nie mógł odmówić jej racji.
- Pozwolisz, że jednak zajmę się tą płytą. - stwierdził sprzedając jej jeszcze całusa w czoło po czym delikatnie ją od siebie odkleił. podszedł do regału, schylił się i obok czarnych adidasów było pudełko które wyciągnął. Zaraz też wyciągnął starą kasetę Nirvany i włożył ja do odtwarzacza stojącego obok odtwarzacza z czarną płytą Beatelsów z której ściągnął igłę i włożył szybko płytę do kartonowego opakowania. Przyciszył trochę, po czym znów usiadł na kanapie przyciągając ją do siebie.
- Na pewno nie jesteś zmęczona, Shay? - zapytał z troską widoczną na twarzy.
Re: Piwnica
Egoizm istotnie był brutalny i negatywny, ale też potrzebny! Gdyby nikt nie był egoistą.. Cóż, świat byłby wtedy troszkę chaotyczny. Wszyscy tylko próbowaliby żyć i zachowywać się tak, aby inni mieli od nich lepiej, a co z tym idzie nie mogliby zaznać prawdziwego szczęścia. W miłości jest egoizm, w małżeństwie i nawet w ambicji jest egoizm. Uśmiechnęła się zadziornie, zagryzając dolną wargę i patrząc na niego spod wachlarza ciemnych rzęs.
- Lubię, jak się ze mną zgadzasz panie Wilson. - zaczęła nieco rozleniwionym i zadowolonym głosem, nie spuszczając z niego wzroku. Wolną dłonią poprawiła od tak materiał spódniczki, która miała tendencje do odkrywania zbyt wysokich partii jej nóg.- Chociaż nie! Gdybyś cały czas się ze mną zgadzał, a ja z Tobą to byłoby zbyt łatwo..
Dodała po chwili namysłu. Jego reakcja sprawiła, że Shay roześmiała się wesoło, pokazując mu opuszek języka. Jakże pewny siebie był nagle! Ale może to i lepiej? Pewność siebie była dobra i nie raz pozwalała wybrnąć z trudnej sytuacji. Nieładnie się przyznać, ale w kłamstwie też pomagała!
- Oj nie wiem, nie wiem.. Tyle przystojniaków w szkole! W przeciwieństwie do Beuxbatons to ulala... - odparła przeciągle, teatralnie patrząc gdzieś na bok. Oczywiście chciała tylko troszkę go podenerwować, taka była paskudna i niedobra. Widząc jednak minę chłopaka zaczęła mieć wyrzuty sumienia i wywróciła delikatnie oczyma, unosząc się nieco do góry i dając mu pstryczka w czoło.
- Gryfku, Gryfku.. Musieliby nie wiem- podać mi eliksir, żebym zwróciła na nich uwagę. Mają pecha bo ja mam słabość do uroczych rudzielców o szmaragdowych oczach i z bardzo wysokim ilorazem inteligencji. Oh! I ze skłonnościami pedantycznymi też.
Odparła najzupełniej poważnie, posyłając mu czuły uśmiech. Była ostatnią osobą, która zdradziłaby kogoś lub złamała jakieś podstawowe zasady bycia w związku, zwłaszcza, że Charlie był pierwszym zauroczeniem w jej życiu. I bycie kosmitką miało tu bardzo duży zalet- począwszy od świętego spokoju na unikaniu zbyt przebojowych i niegrzecznych osób kończąc. Wolała ułożonych, nieco romantycznych młodzieńców, których mogła być pewna. Bo jak tu ufac casanovie, który lubuje się w alkoholu i innych używkach?
- Oczywiście, że tak. To źle, że jestem optymistką? Port to takie żywe, ciekawe miejsce.. Na straganach często są urocze pamiątki, a przy łodziach pływają foki, które tylko czekają na ryby. - z zamyślenia wyrwało ją stwierdzenie rozbawionego gryfona, na co skrzyżowała nieco ręce pod piersiami i zmarszczyła na kilka sekund nosek, bowiem pytanie o bycie optymistką było jak najbardziej poważne. Po chwili jednak przypomniała sobie drugą część jego słów na temat zamku.
- Brzydzić? Poza tym, że mogłabym wsiąść do złego to nie mam do nich nic. Mugolskie środki transportu są bardzo wygodne i praktyczne! Jednak jeśli nie jest to zbyt daleko to możemy zrobić sobie spacer! Pogoda dopisuje. I pewnie krajobrazy po drodze piękne..- zakończyła swój nieco przydługi wywód, rozluźniając dłonie i opuszczając je luźno wzdłuż ciała. Ten jego odruch odgarniania jej włosów całkiem pannę Hasting nam rozczulał i była tej nieszczęsnej grzywce cholernie wdzięczna. Odetchnęła cicho cała zadowolona, kiwając jedynie głową. Trzeszczenie było faktycznie nieco irytujące, a muzyka pasowała do klimatu tego pomieszczenia. Aż dziwne, że tak szybko polubiła to miejsce i tak swobodnie się tu czuła. Obserwowała go kątem oka, po czym jej czekoladowe spojrzenie zatrzymało się ostatecznie na ścianie. Znów przejrzała tak szybciutko plakaty- miło było popatrzeć na czyjąś pasję, o którą tak dbano.
- Nie tylko płyty, co? - rzuciła cicho, dając się przyciągnąć bez cienia protestów. Oparła wygodnie głowę o jego ramię i przymknęła oczy. Zmęczenie? Hmm, sama nie wiedziała. Nie bardzo je odczuwała przez podekscytowanie i adrenalinę, ale przecież tego mu nie powie. Tego dnia jednak dużo się wydarzyło i z pewnością będzie często do niego wracała. W końcu były to jej ulubione chwilę jak do tej pory w jej szesnastoletnim życiu.
- Już mnie wyganiasz? - zaczęła z cieniem protestu w głosie, zerkając na niego z dołu. Wiedziała jednak, że to tak z troski. Tak więc ostatecznie skończyła z delikatnym uśmiechem. - Nie bardzo. Dobrze mi tu z Tobą. Jest tak.. Jejku, bardziej magicznie niż w Hogwarcie? Tylko to inna magia. Ale jeśli Ty jesteś, to mam chyba całkiem wygodne kolana jak na poduszkę.
- Lubię, jak się ze mną zgadzasz panie Wilson. - zaczęła nieco rozleniwionym i zadowolonym głosem, nie spuszczając z niego wzroku. Wolną dłonią poprawiła od tak materiał spódniczki, która miała tendencje do odkrywania zbyt wysokich partii jej nóg.- Chociaż nie! Gdybyś cały czas się ze mną zgadzał, a ja z Tobą to byłoby zbyt łatwo..
Dodała po chwili namysłu. Jego reakcja sprawiła, że Shay roześmiała się wesoło, pokazując mu opuszek języka. Jakże pewny siebie był nagle! Ale może to i lepiej? Pewność siebie była dobra i nie raz pozwalała wybrnąć z trudnej sytuacji. Nieładnie się przyznać, ale w kłamstwie też pomagała!
- Oj nie wiem, nie wiem.. Tyle przystojniaków w szkole! W przeciwieństwie do Beuxbatons to ulala... - odparła przeciągle, teatralnie patrząc gdzieś na bok. Oczywiście chciała tylko troszkę go podenerwować, taka była paskudna i niedobra. Widząc jednak minę chłopaka zaczęła mieć wyrzuty sumienia i wywróciła delikatnie oczyma, unosząc się nieco do góry i dając mu pstryczka w czoło.
- Gryfku, Gryfku.. Musieliby nie wiem- podać mi eliksir, żebym zwróciła na nich uwagę. Mają pecha bo ja mam słabość do uroczych rudzielców o szmaragdowych oczach i z bardzo wysokim ilorazem inteligencji. Oh! I ze skłonnościami pedantycznymi też.
Odparła najzupełniej poważnie, posyłając mu czuły uśmiech. Była ostatnią osobą, która zdradziłaby kogoś lub złamała jakieś podstawowe zasady bycia w związku, zwłaszcza, że Charlie był pierwszym zauroczeniem w jej życiu. I bycie kosmitką miało tu bardzo duży zalet- począwszy od świętego spokoju na unikaniu zbyt przebojowych i niegrzecznych osób kończąc. Wolała ułożonych, nieco romantycznych młodzieńców, których mogła być pewna. Bo jak tu ufac casanovie, który lubuje się w alkoholu i innych używkach?
- Oczywiście, że tak. To źle, że jestem optymistką? Port to takie żywe, ciekawe miejsce.. Na straganach często są urocze pamiątki, a przy łodziach pływają foki, które tylko czekają na ryby. - z zamyślenia wyrwało ją stwierdzenie rozbawionego gryfona, na co skrzyżowała nieco ręce pod piersiami i zmarszczyła na kilka sekund nosek, bowiem pytanie o bycie optymistką było jak najbardziej poważne. Po chwili jednak przypomniała sobie drugą część jego słów na temat zamku.
- Brzydzić? Poza tym, że mogłabym wsiąść do złego to nie mam do nich nic. Mugolskie środki transportu są bardzo wygodne i praktyczne! Jednak jeśli nie jest to zbyt daleko to możemy zrobić sobie spacer! Pogoda dopisuje. I pewnie krajobrazy po drodze piękne..- zakończyła swój nieco przydługi wywód, rozluźniając dłonie i opuszczając je luźno wzdłuż ciała. Ten jego odruch odgarniania jej włosów całkiem pannę Hasting nam rozczulał i była tej nieszczęsnej grzywce cholernie wdzięczna. Odetchnęła cicho cała zadowolona, kiwając jedynie głową. Trzeszczenie było faktycznie nieco irytujące, a muzyka pasowała do klimatu tego pomieszczenia. Aż dziwne, że tak szybko polubiła to miejsce i tak swobodnie się tu czuła. Obserwowała go kątem oka, po czym jej czekoladowe spojrzenie zatrzymało się ostatecznie na ścianie. Znów przejrzała tak szybciutko plakaty- miło było popatrzeć na czyjąś pasję, o którą tak dbano.
- Nie tylko płyty, co? - rzuciła cicho, dając się przyciągnąć bez cienia protestów. Oparła wygodnie głowę o jego ramię i przymknęła oczy. Zmęczenie? Hmm, sama nie wiedziała. Nie bardzo je odczuwała przez podekscytowanie i adrenalinę, ale przecież tego mu nie powie. Tego dnia jednak dużo się wydarzyło i z pewnością będzie często do niego wracała. W końcu były to jej ulubione chwilę jak do tej pory w jej szesnastoletnim życiu.
- Już mnie wyganiasz? - zaczęła z cieniem protestu w głosie, zerkając na niego z dołu. Wiedziała jednak, że to tak z troski. Tak więc ostatecznie skończyła z delikatnym uśmiechem. - Nie bardzo. Dobrze mi tu z Tobą. Jest tak.. Jejku, bardziej magicznie niż w Hogwarcie? Tylko to inna magia. Ale jeśli Ty jesteś, to mam chyba całkiem wygodne kolana jak na poduszkę.
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg :: Dom rodziny Wilson
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach