Dom i obejście
+8
Fèlix Lemaire
Wyatt Walker
Quinn Larivaara
Anthony Wilson
Nora Vedran
Charles Wilson
Polly Baldwin
Hannah Wilson
12 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg :: Dom rodziny Wilson
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Dom i obejście
Na obrzeżach Edynburga przy Violent Street 13 stoi niewielki domek rodziny Wilson. Na samym początku był zdecydowanie mniejszy, ale wraz z rozrastaniem się rodziny, zostały dodawane kolejne dobudówki.
Dziś rządzi tutaj wuj, Andrew Wilson, a przynajmniej do momentu aż najstarsza z rodzeństwa, Hannah, nie skończy 18 lat.
Ostatnio zmieniony przez Hannah Wilson dnia Wto 15 Kwi 2014, 23:56, w całości zmieniany 1 raz
Re: Dom i obejście
Jasnowłose dziewczę niezgrabnie powłóczyło długimi nogami, rozglądając się niepewnie dookoła. Jedna z jej bladych dłoni kurczowo ściskała mapę miasta w towarzystwie skrawka pergaminu, podczas gdy druga drapała się po blond czuprynie.
- Niewiarygodne, że zmysł orientacji zawodzi mnie akurat teraz. - jęknęła, marszcząc nos i tupiąc niecierpliwie nogą. Szafirowe tęczówki lustrowały opustoszałą okolicę w nadziei odnalezienia jakiejś drugiej zbłąkanej duszy, która pomogłaby się jej odnaleźć. Cóż, ratunek nie nadchodził, a wielka klatka, okryta czerwoną płachtą ze złotą kokardą wydawała z siebie tajemnicze dźwięki.
- Cicho, tuptuś. - wywróciła oczami, łapiąc za czerwoną, nakrapianą białymi cętkami walizkę. Wraz z nią z ziemi poderwał się także otyły, leniwy kuguchar, który nie omieszkał prychnąć, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie. Tak, ta niewielka Krukonka zabrała ze sobą rudego pupila, a wraz z nim masę innych, niepotrzebnych rzeczy. Była obładowana, a przy tym załamana faktem, że nie ma siedemnastu lat i nie może używać magii poza murami szkoły. Życie ewidentnie chciało dać jej w kość, a ręce miały ochotę odpaść. No i gdzie jej rycerz, który uwolniłby ją od tych wszystkich bagaży? Jak zwykle jest tylko wtedy, kiedy go nie potrzeba. Idealne wyczucie czasu pojawia się tylko w filmach, Baldwin. Ogarnij się.
Mijała kolejna godzina, a Krukonka błądziła po niewielkim osiedlu, tracąc wszelkie nadzieje. Nie miała już siły, nie wspominając o kocie z nadwagą. Właściwie już miała stanąć w miejscu i odstawiać jakiś dziwny taniec, kiedy kątem oka dostrzegła domek na uboczu. Domek, który idealnie pasował do opisu tego z listu Wilsona. Co za ulga! Zadowolone dziewczątko zapewne przyklasnęłoby w dłonie z tej wszechogarniającej radości, jednakże wykonywany w tym momencie zawód tragarza znacznie jej to utrudniał.
Kiedy Baldwin dotarła pod skromne drzwi z trudem zapukała w nie trzy razy, czekając aż jakiś Wilson uwolni ją od tej męki. Słysząc, że ktoś łapie za klamkę z drugiej strony, odchrząknęła pod nosem, a następnie pozwoliła by przez całe osiedle poniosła się głośna, urodzinowa pieśń.
- Niewiarygodne, że zmysł orientacji zawodzi mnie akurat teraz. - jęknęła, marszcząc nos i tupiąc niecierpliwie nogą. Szafirowe tęczówki lustrowały opustoszałą okolicę w nadziei odnalezienia jakiejś drugiej zbłąkanej duszy, która pomogłaby się jej odnaleźć. Cóż, ratunek nie nadchodził, a wielka klatka, okryta czerwoną płachtą ze złotą kokardą wydawała z siebie tajemnicze dźwięki.
- Cicho, tuptuś. - wywróciła oczami, łapiąc za czerwoną, nakrapianą białymi cętkami walizkę. Wraz z nią z ziemi poderwał się także otyły, leniwy kuguchar, który nie omieszkał prychnąć, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie. Tak, ta niewielka Krukonka zabrała ze sobą rudego pupila, a wraz z nim masę innych, niepotrzebnych rzeczy. Była obładowana, a przy tym załamana faktem, że nie ma siedemnastu lat i nie może używać magii poza murami szkoły. Życie ewidentnie chciało dać jej w kość, a ręce miały ochotę odpaść. No i gdzie jej rycerz, który uwolniłby ją od tych wszystkich bagaży? Jak zwykle jest tylko wtedy, kiedy go nie potrzeba. Idealne wyczucie czasu pojawia się tylko w filmach, Baldwin. Ogarnij się.
Mijała kolejna godzina, a Krukonka błądziła po niewielkim osiedlu, tracąc wszelkie nadzieje. Nie miała już siły, nie wspominając o kocie z nadwagą. Właściwie już miała stanąć w miejscu i odstawiać jakiś dziwny taniec, kiedy kątem oka dostrzegła domek na uboczu. Domek, który idealnie pasował do opisu tego z listu Wilsona. Co za ulga! Zadowolone dziewczątko zapewne przyklasnęłoby w dłonie z tej wszechogarniającej radości, jednakże wykonywany w tym momencie zawód tragarza znacznie jej to utrudniał.
Kiedy Baldwin dotarła pod skromne drzwi z trudem zapukała w nie trzy razy, czekając aż jakiś Wilson uwolni ją od tej męki. Słysząc, że ktoś łapie za klamkę z drugiej strony, odchrząknęła pod nosem, a następnie pozwoliła by przez całe osiedle poniosła się głośna, urodzinowa pieśń.
Re: Dom i obejście
Pusty dom to idealna okazja, żeby poznęcać się nad gitarą. W sumie to całkiem nieźle się bawił głośno śpiewając i skacząc udając przy tym gwiazdę rocka, którą zdecydowanie nie był. Od czasu krótkiej rozmowy z Hannah nie zamienił z resztą familii ani słowa, albowiem nigdy ich praktycznie nie było. Wuj Andrew miał swoje sprawy na mieście, a reszta rodzeństwa skutecznie się rozproszyła zostawiając mu całą chatę wolną. Dni mijały jakoś tak leniwie i nieśpiesznie, a on sam łapał się na tym, że z dnia na dzień coraz bardziej tęskni za Pollyanne. Nie używał zegarków i kalendarza, bo było mu to kompletnie niepotrzebne. Szkoda. Może gdyby rzucił okiem na kalendarz dowiedziałby się, że dzisiaj jest dokładnie dwunasty lipca i dzisiaj kończy szesnaście lat. Gdy zakończył jeden ze swoich licznych ostatnio koncertów ruszył w kierunku kuchni, albowiem sok który zniósł na dół jeszcze wczoraj już się skończył. Kiedy zaczął szukać po szafkach czegoś słodkiego licząc na ten łut szczęścia usłyszał pukanie do drzwi. Nieśpiesznie udał się w kierunku drzwi i równie nieśpiesznie przekręcił gałkę będąc w przekonaniu, że za chwilę będzie musiał odesłać tego kogoś z kwitkiem, bo oprócz niego nikogo nie ma w domu. Na chwilę zamarł kiedy zobaczył stojącą za drzwiami pannę Baldwin, by chwilę później mocno ją uścisnąć przy okazji podnosząc ją z ziemi i przy okazji licząc na to, że przestanie śpiewać. Zmarszczył na chwilę czoło.
- Przestań już, nikt tutaj nie ma urodzin. - rzucił wesołym tonem odstawiając ją na ziemię. Przecież gdyby mieli urodziny to Leslie obudziłaby go kopniakiem w jądra. Inaczej urodziny się nie liczą.
- Wchodź do środka, tylko nie ściągaj butów. - przepuścił ją w drzwiach, by samemu zająć się jej licznymi bagażami. Buty... właśnie. On sam chodził po domu w trampkach i zwykłych, obciętych bojówkach, a do tego w zniszczonych wybielaczem koszulkach które niegdyś były czarne. Dziś nie było inaczej. Rude włosy tkwiły w tak zwanym artystycznym nieładzie, a wargi wygięły się w szerokim uśmiechu pierwszy raz od dawna. Wziął wszystkie jej pakunki i pakuneczki po czym podszedł do drabiny patrząc na górę z zastanowieniem. Jakoś powinien dać sobie radę. Chyba.
- Mieszkam na górze. - wskazał jej dłonią drabinę i dość oryginalne wejście, by chwilę później zacząć wnosić jej cały bagaż, pojedynczo na górę. Przecież nie będzie spała gdzieś indziej, prawda? On gotów jest przenieść się do piwnicy. Warto też zauważyć, że pomieszczenie na końcu tej drabiny było prawdopodobnie najlepiej wysprzątane w całym domostwie.
- Przestań już, nikt tutaj nie ma urodzin. - rzucił wesołym tonem odstawiając ją na ziemię. Przecież gdyby mieli urodziny to Leslie obudziłaby go kopniakiem w jądra. Inaczej urodziny się nie liczą.
- Wchodź do środka, tylko nie ściągaj butów. - przepuścił ją w drzwiach, by samemu zająć się jej licznymi bagażami. Buty... właśnie. On sam chodził po domu w trampkach i zwykłych, obciętych bojówkach, a do tego w zniszczonych wybielaczem koszulkach które niegdyś były czarne. Dziś nie było inaczej. Rude włosy tkwiły w tak zwanym artystycznym nieładzie, a wargi wygięły się w szerokim uśmiechu pierwszy raz od dawna. Wziął wszystkie jej pakunki i pakuneczki po czym podszedł do drabiny patrząc na górę z zastanowieniem. Jakoś powinien dać sobie radę. Chyba.
- Mieszkam na górze. - wskazał jej dłonią drabinę i dość oryginalne wejście, by chwilę później zacząć wnosić jej cały bagaż, pojedynczo na górę. Przecież nie będzie spała gdzieś indziej, prawda? On gotów jest przenieść się do piwnicy. Warto też zauważyć, że pomieszczenie na końcu tej drabiny było prawdopodobnie najlepiej wysprzątane w całym domostwie.
Re: Dom i obejście
Otwarty dla widowni trening Błękitnych był ostatnim wydarzeniem, które trzymało ją w Londynie. Teraz, gdy zaczął należeć do przeszłości, mogła pomyśleć o wakacjach. Miała trzy warianty i dotąd nie zdeklarowała się, który zamierza wykorzystać.
Pierwszą opcją był, co jasne, dom rodzinny. Nie było co jednak oczekiwać domowych obiadków i wszechobecnej miłości. Teraz, gdy rodzeństwo rozjechało się w swoje strony - do Hogwartu i na studia - nie można było liczyć nawet na te okruchy normalności, które zazwyczaj sobie zapewniali. Mogła więc odwiedzić Lastovo, mogła skorzystać z tamtejszego słońca, mogła powylegiwać się na plaży i popływać w morzu, ale po powrocie nadal nie byłaby wypoczętą. Rodzinna posiadłość to nie było dobre miejsce na regenerację sił.
Druga możliwość to hrabstwo Kerry. Zarówno mieszkający tam Scottowie, jak i Fitzpatrickowie przyjęliby ją z otwartymi ramionami. I jeden, i drugi zamek był jej domem znacznie bardziej, niż rzeczywisty budynek określany tym mianem. To tam spędziła niemal wszystkie swe wakacje. To po tamtejszych ziemiach uganiało się stado dorastających Vedranów. To tam mieszkała Zapałka Zosia, jej ojciec a ukochany wujaszek Nory, Roland, tam Żółta mogła opływać w luksusy. Tam też jednak mieszkał James, a ona teraz wybitnie nie miała ochoty się z nim widzieć.
I jeszcze trzeci wariant. Niewątpliwie najlepszy, choć, na dobrą sprawę, zupełnie nie uzgadniany. Szkocja. Edynburg. Wilsonowie. Byli jej stadem, jej drugą rodziną - często żałowała, że nie biologiczną. Pośród zwad między rodzeństwem odnajdywała się jako ta, której dane było wzbudzić sympatię każdego z nich. Była mediatorką, przyszywaną siostrą, przyjaciółką. Dla każdego kimś innym, dla całej rodziny jednak - niemal jej członkiem. I właśnie dlatego stała teraz na progu ich domu. Bez zapowiedzi, bez mozolnego dogadywania terminu.
Stojąc przed domem, odetchnęła z wyraźną ulgą. Zsuwając z ramienia torbę, położyła ją na ziemi, sama zaś usiadała na schodach. Nie chciała jeszcze wpadać w wir gwarnego życia Wilsonów. Chciała posmakować tę chwilę. Chwilę, gdy czuła się... wolna? szczęśliwa? Może po prostu - jak u siebie?
Pierwszą opcją był, co jasne, dom rodzinny. Nie było co jednak oczekiwać domowych obiadków i wszechobecnej miłości. Teraz, gdy rodzeństwo rozjechało się w swoje strony - do Hogwartu i na studia - nie można było liczyć nawet na te okruchy normalności, które zazwyczaj sobie zapewniali. Mogła więc odwiedzić Lastovo, mogła skorzystać z tamtejszego słońca, mogła powylegiwać się na plaży i popływać w morzu, ale po powrocie nadal nie byłaby wypoczętą. Rodzinna posiadłość to nie było dobre miejsce na regenerację sił.
Druga możliwość to hrabstwo Kerry. Zarówno mieszkający tam Scottowie, jak i Fitzpatrickowie przyjęliby ją z otwartymi ramionami. I jeden, i drugi zamek był jej domem znacznie bardziej, niż rzeczywisty budynek określany tym mianem. To tam spędziła niemal wszystkie swe wakacje. To po tamtejszych ziemiach uganiało się stado dorastających Vedranów. To tam mieszkała Zapałka Zosia, jej ojciec a ukochany wujaszek Nory, Roland, tam Żółta mogła opływać w luksusy. Tam też jednak mieszkał James, a ona teraz wybitnie nie miała ochoty się z nim widzieć.
I jeszcze trzeci wariant. Niewątpliwie najlepszy, choć, na dobrą sprawę, zupełnie nie uzgadniany. Szkocja. Edynburg. Wilsonowie. Byli jej stadem, jej drugą rodziną - często żałowała, że nie biologiczną. Pośród zwad między rodzeństwem odnajdywała się jako ta, której dane było wzbudzić sympatię każdego z nich. Była mediatorką, przyszywaną siostrą, przyjaciółką. Dla każdego kimś innym, dla całej rodziny jednak - niemal jej członkiem. I właśnie dlatego stała teraz na progu ich domu. Bez zapowiedzi, bez mozolnego dogadywania terminu.
Stojąc przed domem, odetchnęła z wyraźną ulgą. Zsuwając z ramienia torbę, położyła ją na ziemi, sama zaś usiadała na schodach. Nie chciała jeszcze wpadać w wir gwarnego życia Wilsonów. Chciała posmakować tę chwilę. Chwilę, gdy czuła się... wolna? szczęśliwa? Może po prostu - jak u siebie?
Re: Dom i obejście
Anthony był już w tym swoim domu parę dni i pomimo tego, że nikt go nie denerwował nie czuł się tu do końca swobodnie. Głupio mu było patrzeć na rodzeństwo które niczego nie było świadome. Ale nie chciał im mówić, wiedział, że Hanka wybiłaby mu to z głowy, a młodzi uważaliby że ucieka. Bo chyba mieli rację, on chciał uciec od tych wszystkich zawistnych ludzi, od tego, że jest coraz to bardziej niebezpieczny, silniejszy i wybuchowy.
Dzisiejsze popołudnie zapowiadało się przyjemne, ni gorąco ni za zimno. Tony poszedł do kuchni w samych bokserkach, by móc zrobić sobie kubek kawy, nagle jego nos poczuł dość bardzo intensywny, a zarazem znajomy zapach.
- Nora!- mruknął entuzjastycznie sam do siebie, już dość długo nie widział Chorwatki i szczerze miał nadzieję, że odwiedzi ich domostwo. Momentalnie przestał robić to co robił jeszcze przed chwilą i wręcz biegiem dotarł do drzwi. Otworzył je z impetem zauważając, że na schodach siedzi Nora, jego Nora, a przynajmniej tak myślał. Stanął naprzeciw jej z tym swoim szerokim uśmiechem i złapał za ręce pociągając do siebie i przytulając z nagłego przypływu emocji, w ogóle nie pomyślał, że stoi przed nią w jedynie samych bokserkach.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.- mruknął jej do ucha kiedy ją tak tulił i nawet nie był świadomy, że tak mocno ją przytula, że ta nie dostaje stopami podłoża.
Dzisiejsze popołudnie zapowiadało się przyjemne, ni gorąco ni za zimno. Tony poszedł do kuchni w samych bokserkach, by móc zrobić sobie kubek kawy, nagle jego nos poczuł dość bardzo intensywny, a zarazem znajomy zapach.
- Nora!- mruknął entuzjastycznie sam do siebie, już dość długo nie widział Chorwatki i szczerze miał nadzieję, że odwiedzi ich domostwo. Momentalnie przestał robić to co robił jeszcze przed chwilą i wręcz biegiem dotarł do drzwi. Otworzył je z impetem zauważając, że na schodach siedzi Nora, jego Nora, a przynajmniej tak myślał. Stanął naprzeciw jej z tym swoim szerokim uśmiechem i złapał za ręce pociągając do siebie i przytulając z nagłego przypływu emocji, w ogóle nie pomyślał, że stoi przed nią w jedynie samych bokserkach.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.- mruknął jej do ucha kiedy ją tak tulił i nawet nie był świadomy, że tak mocno ją przytula, że ta nie dostaje stopami podłoża.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Dom i obejście
Entuzjastyczne powitanie było czymś, czego w Chorwacji by nie doświadczyła. Gdy Ana i Luka już studiowali, rzadko wracając na ojczystą ziemię, a Noah uczęszczał do Hogwartu razem z nią i nie było możliwości się stęsknić, nikt nie przerwałby swych czynności tylko po to, by z szerokim uśmiechem powitać Vedranównę, która bez zapowiedzi pojawiłaby się na ścieżce wiodącej do domu. Ogrodnik uśmiechnąłby się ciepło, gosposia usmażyła ryby w ilościach odpowiednich dla pułku wojska, ale... Przecież to nie o to chodziło. Nie ich potrzebowała, a matki i ojca. Ta pierwsza pojawiłaby się w domu dopiero późnym wieczorem, ucałowała córkę w policzek z przyzwyczajenia i zamknęła się w gabinecie, jak zwykle. Ojciec? Jeśli akurat nie byłby na żadnym sympozjum i nie operował żadnego nieszczęśnika, byłby z pewnością bardziej czuły. Tylko, że on zawsze był na sympozjum. I zawsze operował.
Pozostawał jeszcze Nicolai, ale o nim od kilku lat starała się myśleć jak najmniej.
Tymczasem tutaj było zupełnie inaczej. Miała ledwie chwilę na nacieszenie się spokojem i ciszą, gdy z domu jak burza wypadł nie kto inny, jak Antek. Nie oczekiwała, że to on powita ją jako pierwszy, co nie zmieniało faktu, że było to miłe.
- Udusisz mnie, przestań! - Wybuchnęła śmiechem, ani myśląc jednak się wyrywać. Obejmując go, odwzajemniła uścisk, dopiero po chwili zmuszając go do odstawienia się na ziemię i zadzierając głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Chyba nie myślałeś, że pojadę do Chorwacji, co? - To pytanie właściwie nie wymagało odpowiedzi. Każdy, kto trochę lepiej znał Norę, wiedział, że dziewczyna wynajdzie garść powodów, dla których nie powinna pojawiać się w rodzinnym domu.
W międzyczasie dźgnęła go palcem w klatkę piersiową.
- Idź się ubierz, Wilson. Wolnoć Tomku w swoim domku ma jednak pewne granice. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu.
Pozostawał jeszcze Nicolai, ale o nim od kilku lat starała się myśleć jak najmniej.
Tymczasem tutaj było zupełnie inaczej. Miała ledwie chwilę na nacieszenie się spokojem i ciszą, gdy z domu jak burza wypadł nie kto inny, jak Antek. Nie oczekiwała, że to on powita ją jako pierwszy, co nie zmieniało faktu, że było to miłe.
- Udusisz mnie, przestań! - Wybuchnęła śmiechem, ani myśląc jednak się wyrywać. Obejmując go, odwzajemniła uścisk, dopiero po chwili zmuszając go do odstawienia się na ziemię i zadzierając głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Chyba nie myślałeś, że pojadę do Chorwacji, co? - To pytanie właściwie nie wymagało odpowiedzi. Każdy, kto trochę lepiej znał Norę, wiedział, że dziewczyna wynajdzie garść powodów, dla których nie powinna pojawiać się w rodzinnym domu.
W międzyczasie dźgnęła go palcem w klatkę piersiową.
- Idź się ubierz, Wilson. Wolnoć Tomku w swoim domku ma jednak pewne granice. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu.
Re: Dom i obejście
Anthony kochał ją na swój własny Wilsonowaty sposób, dlatego jego radość była kompletnie szczera i prawdziwa. Bardziej cieszył się z jej przyjazdu niż z tego, że zobaczył swoje rodzeństwo. Miał nadzieję jedynie, ze Chuck czegoś nie wymyśli głupiego wobec Nory, z resztą jeśli zrobiłby tak po raz kolejny Tony nie miałby skrupułów by nauczyć brata kultury.
Kiedy jednak puścił ją i dotykała już ziemi, Tony przyjrzał się jej z uśmiechem. Była dla niego najpiękniejsza, co uświadamiał sam sobie przy każdym ich spotkaniu.
- Może do Chorwacji nie, ale nie sądziłem, że Panience Verdan będą odpowiadały spartańskie warunki Wilsonów.- uśmiechnął się wesoło żartując, oczywiście przecież nie była tu pierwszy raz.
- Nie mam w co.- udał wielce zasmuconego, choć jemu w zupełności to nie przeszkadzało, nie czuł się skrępowany.- Hanka miała wyprać wszystkie moje ciuchy. - wzruszył ramionami i wziął jej torbę do ręki.
- Chodź do kuchni, napijemy się kawy.- złapał za klamkę drzwi i otworzył je puszczając przodem puchonkę.- Dawno Cię nie widziałem, widzę, że wszystkie rany zdążyły się już całkiem nieźle zagoić.- zerknął jeszcze po dziewczynie ostrożnie obserwując każdą odkrytą część jej ciała.
//możesz od razu przejść do kuchni
Kiedy jednak puścił ją i dotykała już ziemi, Tony przyjrzał się jej z uśmiechem. Była dla niego najpiękniejsza, co uświadamiał sam sobie przy każdym ich spotkaniu.
- Może do Chorwacji nie, ale nie sądziłem, że Panience Verdan będą odpowiadały spartańskie warunki Wilsonów.- uśmiechnął się wesoło żartując, oczywiście przecież nie była tu pierwszy raz.
- Nie mam w co.- udał wielce zasmuconego, choć jemu w zupełności to nie przeszkadzało, nie czuł się skrępowany.- Hanka miała wyprać wszystkie moje ciuchy. - wzruszył ramionami i wziął jej torbę do ręki.
- Chodź do kuchni, napijemy się kawy.- złapał za klamkę drzwi i otworzył je puszczając przodem puchonkę.- Dawno Cię nie widziałem, widzę, że wszystkie rany zdążyły się już całkiem nieźle zagoić.- zerknął jeszcze po dziewczynie ostrożnie obserwując każdą odkrytą część jej ciała.
//możesz od razu przejść do kuchni
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Dom i obejście
Postawiła przed sobą ciężką walizkę, która w trzech czwartych wypełniona była farbami, pędzlami, kredkami i innymi pierdołami bez których Larivaara życia sobie nie wyobraża. Wierzchem dłoni przetarła sobie pot z czoła przy okazji odgarniając kilka platynowych kosmyków. W tym upale przejście nawet kilku metrów sprawiało problem a ona szła tu aż z samego dworca.
- Zamknij się Rubens - zbeształa swoją sowę, która nie wytrzymywała psychicznie w ciasnej klatce i darła się jakby co najmniej Leonardo znowu zrobił sobie z niego zabawkę. Leon kochał Rubensa, jednak ta miłość nigdy nie była odwzajemniona ze strony sowy Quinn. Ubrana w krótkie czarne spodenki i w pstrokatą kolorową koszulkę zerkała w okna usilnie próbując dopatrzyć jakiegoś śladu życia w tym domu. Cieszyła się, że mogła odwiedzić Hankę w Szkocji, lubiła tą krainę i wiedziała, że z pustymi płótnami stąd nie wyjedzie, ale nie tylko przyjechała tu po to żeby malować. Podeszła do drzwi wejściowych i zapukała w nie 3 razy czekając aż jakaś rudowłosa istota otworzy i zaprosi ją do środka. W końcu zapowiedziała się, że przyjedzie. W oczekiwaniu walnęła jeszcze w klatkę bo ptaszysko znowu domagało się przestrzeni, rozpieściła dziada to teraz ma za swoje.
- Zamknij się Rubens - zbeształa swoją sowę, która nie wytrzymywała psychicznie w ciasnej klatce i darła się jakby co najmniej Leonardo znowu zrobił sobie z niego zabawkę. Leon kochał Rubensa, jednak ta miłość nigdy nie była odwzajemniona ze strony sowy Quinn. Ubrana w krótkie czarne spodenki i w pstrokatą kolorową koszulkę zerkała w okna usilnie próbując dopatrzyć jakiegoś śladu życia w tym domu. Cieszyła się, że mogła odwiedzić Hankę w Szkocji, lubiła tą krainę i wiedziała, że z pustymi płótnami stąd nie wyjedzie, ale nie tylko przyjechała tu po to żeby malować. Podeszła do drzwi wejściowych i zapukała w nie 3 razy czekając aż jakaś rudowłosa istota otworzy i zaprosi ją do środka. W końcu zapowiedziała się, że przyjedzie. W oczekiwaniu walnęła jeszcze w klatkę bo ptaszysko znowu domagało się przestrzeni, rozpieściła dziada to teraz ma za swoje.
Re: Dom i obejście
Od kiedy Anthony opuścił dom Wilsonów, zrobiło się w nim znacznie ciszej. Wujek Andrew spędzał każdy dzień z Charlesem, starając mu się wynagrodzić jego pobyt w szpitalu, a siostry zajmowały się sobą. Flora nadal rzadko bywała w domu, buszując po lesie jak rusałka od świtu do zmierzchu. Hannah zajmowała się domem, a także Leslie, której musiała wszystko podsuwać pod nos. Dodatkowo dawała codziennie swojej głupiej siostrze korki z czego popadło, żeby ta zdała w przyszłym roku piątą klasę.
Obie rudowłose siedziały właśnie w salonie - Hanka czytała książkę, a Leslie pisała listy do swoich koleżanek-Ślizgonek. Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, prefektowa posłała młodszej Wilson znaczące spojrzenie, a ta z niezadowoleniem wstała z fotela i podeszła aby otworzyć drzwi.
- Hanka, jakaś laska do Ciebie - usłyszała głos Ślizgonki i kierowana zaskoczeniem i ciekawością, zeskoczyła z sofy i przebiegła przez przedpokój jak huragan, stając za dużo niższą od siebie siostrą. Kiedy ujrzała w drzwiach swoją koleżankę z domu Helgi, uśmiechnęła się.
- Zjeżdżaj Leslie - rzuciła do siostry, która jedynie wzruszyła ramionami i wspięła się schodami na górę. Stanęła w drzwiach i wzięła bez słowa jedną z walizek Puchonki. - Jednak dotarłaś - uśmiechnęła się, wpuszczając ją do środka.
- Właź dalej, śmiało.
Obie rudowłose siedziały właśnie w salonie - Hanka czytała książkę, a Leslie pisała listy do swoich koleżanek-Ślizgonek. Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, prefektowa posłała młodszej Wilson znaczące spojrzenie, a ta z niezadowoleniem wstała z fotela i podeszła aby otworzyć drzwi.
- Hanka, jakaś laska do Ciebie - usłyszała głos Ślizgonki i kierowana zaskoczeniem i ciekawością, zeskoczyła z sofy i przebiegła przez przedpokój jak huragan, stając za dużo niższą od siebie siostrą. Kiedy ujrzała w drzwiach swoją koleżankę z domu Helgi, uśmiechnęła się.
- Zjeżdżaj Leslie - rzuciła do siostry, która jedynie wzruszyła ramionami i wspięła się schodami na górę. Stanęła w drzwiach i wzięła bez słowa jedną z walizek Puchonki. - Jednak dotarłaś - uśmiechnęła się, wpuszczając ją do środka.
- Właź dalej, śmiało.
Re: Dom i obejście
Z Wilsonów Quinn znała tylko Hankę, bo były z jednego domu, bo ta była Prefekt Naczelną a z resztą jakoś nie miała styczności, tyle co na lekcjach. W ogóle to Quinn swoje koleżanki mogła policzyć na palcach, nie była jakaś duszą towarzystwa, nie szlajała się po imprezach, siedziała tylko na błoniach albo na balkonie i tak sobie kreśliła swoje bazgroły.
- Gratuluje utrzymania się przy władzy! - okrzyknęła wesoło na wstępie kiedy zobaczyła właściwą rudowłosą, nie czekając przekroczyła próg domu wcześniej jeszcze otwierając klatkę by ptaszysko sobie polatało po Szkockich włościach.
- Ale się zmęczyłam - odetchnęła zostawiając swoje bety na przedpokoju i strzepała dłonie, bo od ciągnięcia tych walizek ścierpły jej palce. - Co u Ciebie, Antka dalej nie wpuszczasz do domu? - zapytała, bo ostatni raz widziała go wtedy na wzgórzu a trochę czasu od tego spotkania minęło a Quinnie jak zwykle mogła być nie w temacie.
- Kupiłaś już wszystkie książki? Bo ja to pewnie znowu będę korzystać z Hogwarckich zasobów a wiesz w jakim one są stanie - mruknęła wyobrażając już sobie bitwę o podręczniki co biedniejszych uczniów, których nie stać było na nowe egzemplarze, Quinn nie miała żadnego rodzeństwa więc też nie było szans w dziedziczeniu po starszym bracie.
- Gratuluje utrzymania się przy władzy! - okrzyknęła wesoło na wstępie kiedy zobaczyła właściwą rudowłosą, nie czekając przekroczyła próg domu wcześniej jeszcze otwierając klatkę by ptaszysko sobie polatało po Szkockich włościach.
- Ale się zmęczyłam - odetchnęła zostawiając swoje bety na przedpokoju i strzepała dłonie, bo od ciągnięcia tych walizek ścierpły jej palce. - Co u Ciebie, Antka dalej nie wpuszczasz do domu? - zapytała, bo ostatni raz widziała go wtedy na wzgórzu a trochę czasu od tego spotkania minęło a Quinnie jak zwykle mogła być nie w temacie.
- Kupiłaś już wszystkie książki? Bo ja to pewnie znowu będę korzystać z Hogwarckich zasobów a wiesz w jakim one są stanie - mruknęła wyobrażając już sobie bitwę o podręczniki co biedniejszych uczniów, których nie stać było na nowe egzemplarze, Quinn nie miała żadnego rodzeństwa więc też nie było szans w dziedziczeniu po starszym bracie.
Re: Dom i obejście
- Wow... Nigdy nie przepadałem za tym środkiem transportu - mruknął do Felixa po nieco twardym lądowaniu na niewielkiej polance w lesie za domem Wilsonów. Hanka załatwiła mu ten świstoklik po tym, jak powiedział jej, że ma jeszcze jedną sprawę do załatwienia w Londynie, a oboje dobrze wiedzieli, że teleportacja to ostatnia rzecz jaką zrobiłby w życiu. Dosłownie. A telepać się pociągiem z Hogwartu w Szkocji do Londynu i potem znowu do Szkocji byłoby głupotą i stratą czasu. A cóż to za pilna sprawa powstrzymała go przed bezpośrednim przyjazdem do Wilsonów? A no uległ prośbie Felixa i pojechał z nim do jego mamy.
- A wracając... Twoja mama jest na prawdę miła. Wie? O tobie? - zapytał zaciekawiony gdy ruszyli przed siebie leśną ścieżką. Wydawało mu się, że uśmiechała sie do niego w ten specyficzny sposób, kiedy Felix przedstawił go jako swojego przyjaciela. Ale możliwe, że to tylko jego wybujała wyobraźnia spłatała mu figla i wszędzie doszukuje się podtekstów.
- Mam nadzieję, ze Hanka nie będzie miała nic przeciwko. Przez tą cała aferę z całowaniem zapomniałem jej powiedzieć, że zabieram cię ze sobą.
- A wracając... Twoja mama jest na prawdę miła. Wie? O tobie? - zapytał zaciekawiony gdy ruszyli przed siebie leśną ścieżką. Wydawało mu się, że uśmiechała sie do niego w ten specyficzny sposób, kiedy Felix przedstawił go jako swojego przyjaciela. Ale możliwe, że to tylko jego wybujała wyobraźnia spłatała mu figla i wszędzie doszukuje się podtekstów.
- Mam nadzieję, ze Hanka nie będzie miała nic przeciwko. Przez tą cała aferę z całowaniem zapomniałem jej powiedzieć, że zabieram cię ze sobą.
Re: Dom i obejście
Kiedy wylądowali Felix stwierdził, że chyba jednak wolałby się znowu tłuc pociągiem. Do tej pory nie miał okazji używać świstoklika i jakoś tego nie żałował. Nic przyjemnego.
Tak więc Felix zobaczył się wreszcie ze swoją matką, za którą swoją drogą bardzo tęsknił. Może się wydawać więc dziwne że zamiast zostać z nią na święta, znowu wybywał do Edynburgu. Jednak on naprawdę chciał spędzić z nią więcej czasu, ale to ona upierała się żeby zamiast nudzić się z chorą kobitą, jechał z kolegą do znajomych i się dobrze bawił. Matka trzymała się naprawdę dobrze i znalazła sobie nawet towarzystwo, więc namówiła chłopaka. Obiecał jej jednak, że pod koniec przerwy jeszcze do niej wpadnie.
- Co?- zapytał nieco zbity z tropu, gdy kolega wyrwał go z zamyślenia. Po chwili jednak dotarło do niego o co pyta. - Ach... Nie, nie wie. - tak przynajmniej myślał. Nigdy jej się otwarcie nie przyznał że woli chłopców, jednak kobieta chyba się domyślała. Jej syn był zawsze dość... specyficznym chłopcem; ciągle mówił o kolegach, nigdy nie miał dziewczyny, spraszał do domu dużo chłopaków. A o Walkerze słyszała bardzo, bardzo dużo. Zapewne stąd ten uśmiech.
- Ostatnio nie miała nic przeciwko mojej obecności, może i teraz nie wyrzuci mnie za drzwi - powiedział pół żartem, z uśmiechem na twarzy. Nie znał Hanki długo, a i wiele się o niej nasłuchał od innych, jednak wydawała się naprawdę miłą dziewczyną. No i miał też wrażenie że chyba nawet go polubiła... Ale może mu się tak tylko wydawało?
Tak więc Felix zobaczył się wreszcie ze swoją matką, za którą swoją drogą bardzo tęsknił. Może się wydawać więc dziwne że zamiast zostać z nią na święta, znowu wybywał do Edynburgu. Jednak on naprawdę chciał spędzić z nią więcej czasu, ale to ona upierała się żeby zamiast nudzić się z chorą kobitą, jechał z kolegą do znajomych i się dobrze bawił. Matka trzymała się naprawdę dobrze i znalazła sobie nawet towarzystwo, więc namówiła chłopaka. Obiecał jej jednak, że pod koniec przerwy jeszcze do niej wpadnie.
- Co?- zapytał nieco zbity z tropu, gdy kolega wyrwał go z zamyślenia. Po chwili jednak dotarło do niego o co pyta. - Ach... Nie, nie wie. - tak przynajmniej myślał. Nigdy jej się otwarcie nie przyznał że woli chłopców, jednak kobieta chyba się domyślała. Jej syn był zawsze dość... specyficznym chłopcem; ciągle mówił o kolegach, nigdy nie miał dziewczyny, spraszał do domu dużo chłopaków. A o Walkerze słyszała bardzo, bardzo dużo. Zapewne stąd ten uśmiech.
- Ostatnio nie miała nic przeciwko mojej obecności, może i teraz nie wyrzuci mnie za drzwi - powiedział pół żartem, z uśmiechem na twarzy. Nie znał Hanki długo, a i wiele się o niej nasłuchał od innych, jednak wydawała się naprawdę miłą dziewczyną. No i miał też wrażenie że chyba nawet go polubiła... Ale może mu się tak tylko wydawało?
Re: Dom i obejście
- Jest na prawde w porządku - powtórzył z ledwie wyczuwalną nutką zazdrości w głosie. - Nawet nie chcę sobie wyobrażać co by było, gdybym przyprowadził cię do domu oznajmiając, że spędzimy razem święta - aż wzdrygnął się teatralnie. Prawda była taka, że kiedyś miał z matką dobry kontakt, ale po śmierci ojca, kiedy dość szybko znalazła sobie nowego faceta ich stosunki znacznie się osłabiły, głównie dlatego, że nie lubił się z Davidem, a matka brała zwykle stronę nowego męża. W przeciwieństwie do puchona nie chwalił sie jej więc swoją znajomością. Właściwie to nie chwalił się jej niczym, a kontakt ograniczał do minimum. To już lepiej dogadywał sie z babcią i to ona wiedziała o nim więcej niż rodzona matka. Szkoda, że każde święta spędza u drugiego syna i nie może jej odwiedzić.
- Wiesz, ostatnio to ona cię zaprosiła. Ale u niej zawsze panowała zasada "im nas więcej tym weselej" wiec nie pwoinno być problemów. Chyba. - zawahał się na ułamek sekundy. - No gdyby cie nie chciała to pewnie by mi to powiedziała. Wie przecież, że my jak papużki nierozłączki - wyszczerzył się wesoło niemal w tej samej chwili oblewając się rumieńcem. W zasadzie to od tamtego felernego pocałunku w szatni i późniejszej rozmowie nie wracali do tematu, a ich stosunki wróciły do punktu wyjścia zupełnie jakby tamte wydarzenia nie miały wcześniej miejsca.
- Mam nadzieję, że tym razem nie dostaniemy pokoju Tonego. Jest zdecydowanie zbyt ślizgoński. - znowu oblał się rumieńcem i był teraz niemal tak czerwony, jak bluza, którą miał na sobie. Na myśl o tym, że znów będa sam na sam w jednym pokoju i będzie mógł się gapić na niego przez cała noc robiło mu się gorąco.
- Wiesz, ostatnio to ona cię zaprosiła. Ale u niej zawsze panowała zasada "im nas więcej tym weselej" wiec nie pwoinno być problemów. Chyba. - zawahał się na ułamek sekundy. - No gdyby cie nie chciała to pewnie by mi to powiedziała. Wie przecież, że my jak papużki nierozłączki - wyszczerzył się wesoło niemal w tej samej chwili oblewając się rumieńcem. W zasadzie to od tamtego felernego pocałunku w szatni i późniejszej rozmowie nie wracali do tematu, a ich stosunki wróciły do punktu wyjścia zupełnie jakby tamte wydarzenia nie miały wcześniej miejsca.
- Mam nadzieję, że tym razem nie dostaniemy pokoju Tonego. Jest zdecydowanie zbyt ślizgoński. - znowu oblał się rumieńcem i był teraz niemal tak czerwony, jak bluza, którą miał na sobie. Na myśl o tym, że znów będa sam na sam w jednym pokoju i będzie mógł się gapić na niego przez cała noc robiło mu się gorąco.
Re: Dom i obejście
Pokiwał głową, gdyż chłopak miał rację. Jego mama była naprawdę kochaną kobietą no i nie zamieniły jej na żadną inną, nawet jeżeli można byłoby wybierać rodzinę, on wybrałby właśnie ją. Ona akceptowała każde dziwactwo i każdą głupotę swojego syna.
- Najwyżej wyrzuci mnie za drzwi, wielkie mi hao! - zaśmiał się, ale tak naprawdę nie żartował. Gdyby rzeczywiście Hania nie miała ochoty na gościnę puchona, on by się wycofał i wrócił do domu. Oczywiście miał nadzieje że tak się nie stanie, a to dlatego że bardzo chciał spędzić trochę czasu z Wyattem, no ale nie będzie nikogo błagać na kolanach żeby go przygarnął pod swój dach. Co to to na pewno nie.
- Nie był wcale taki zły - zaoponował, uśmiechając się cały czas. Widział jak policzki chłopaka oblewają się różem, ale był tak litościwy że tego nie komentował.
- Najwyżej wyrzuci mnie za drzwi, wielkie mi hao! - zaśmiał się, ale tak naprawdę nie żartował. Gdyby rzeczywiście Hania nie miała ochoty na gościnę puchona, on by się wycofał i wrócił do domu. Oczywiście miał nadzieje że tak się nie stanie, a to dlatego że bardzo chciał spędzić trochę czasu z Wyattem, no ale nie będzie nikogo błagać na kolanach żeby go przygarnął pod swój dach. Co to to na pewno nie.
- Nie był wcale taki zły - zaoponował, uśmiechając się cały czas. Widział jak policzki chłopaka oblewają się różem, ale był tak litościwy że tego nie komentował.
Re: Dom i obejście
- O nie, na to nie pozwolę. A jeśli cię wyrzuci... - tu zrobił krótką pauzę, wziął głęboki oddech i złapał chłopaka za rękę. - ...to wyjdę razem z tobą. - uśmiechnął się nieznacznie. Był pewny, że Hanka nie odstawi takiego numeru, al gdyby jednak, to sam tu nie zostanie. Tym bardziej, że miał być tu Aaron, którego pocałował, i który pewnie będzie chciał go za to zabić. Szkoda ,że nie wiedział, że Hanka zaprosiła też siostrę swojego chłopaka, bo wtedy pewnie poważnie zastanowiłby się nad przyjazdem tu. Przez krótką chwilę szli w milczeniu, dopiero kiedy wyszli z zagajnika a w oddali ukazał się dom Wilsonów znowu sie odezwał.
- Wiesz... po tym wszystkim dużo o tym myślałem. I nawet zrobiłem sobie taki mały test. - zaśmiał się bezgłośnie - Bardzo głupi test. Więc nie zdziw się, jeśli Aaron będzie chciał mnie oskalpować albo powiesić mój łeb na płocie. Pocałowałem go. I Hankę. I Zoję. I jeszcze parę innych osób.
- Wiesz... po tym wszystkim dużo o tym myślałem. I nawet zrobiłem sobie taki mały test. - zaśmiał się bezgłośnie - Bardzo głupi test. Więc nie zdziw się, jeśli Aaron będzie chciał mnie oskalpować albo powiesić mój łeb na płocie. Pocałowałem go. I Hankę. I Zoję. I jeszcze parę innych osób.
Re: Dom i obejście
Przeniósł wzrok na Wyatta, unosząc przy tym brwi, gdy ten nagle urwał swoją wypowiedź, a kiedy złapał go za rękę i dokończył to co chciał powiedzieć, uśmiechnął się jeszcze szerzej. To było miłe z jego strony, naprawdę... Bo przecież mógł mieć w dupie. Hanka była jego przyjaciółką, więc mógł pożegnać się z Felkiem i zostać u swojej przyjaciółki. I puchon wcale nie miałby mu tego za złe.
Słuchał uważnie, co miał mu do powiedzenia chłopak, będąc nawet zadowolonym, że zaczął ten temat. Od tamtego zdarzenia w szatni, udawali że nic się nie stało, a to dlatego że Lemaire nie miał ochoty narzucać się koledze, czekał więc gdy ten będzie gotowy o tym pogadać. No i wreszcie się doczekał.
Nie mógł się powstrzymać przed zaśmianiem się, gdy usłyszał o teście Wyatta.
- Eeej, powinienem być zazdrosny? - zapytał oczywiście z żartach, wciąż się jeszcze śmiejąc. - Obronię Cię, jeśli będzie taka potrzeba - powiedział już poważnie, nawet przestając się śmiać. Był gotów nawet oberwać za Wyatta, poważnie!
Słuchał uważnie, co miał mu do powiedzenia chłopak, będąc nawet zadowolonym, że zaczął ten temat. Od tamtego zdarzenia w szatni, udawali że nic się nie stało, a to dlatego że Lemaire nie miał ochoty narzucać się koledze, czekał więc gdy ten będzie gotowy o tym pogadać. No i wreszcie się doczekał.
Nie mógł się powstrzymać przed zaśmianiem się, gdy usłyszał o teście Wyatta.
- Eeej, powinienem być zazdrosny? - zapytał oczywiście z żartach, wciąż się jeszcze śmiejąc. - Obronię Cię, jeśli będzie taka potrzeba - powiedział już poważnie, nawet przestając się śmiać. Był gotów nawet oberwać za Wyatta, poważnie!
Re: Dom i obejście
Może i Hanka była jego najlepszą przyjaciółką, ale to Felix był tą wyjątkową osobą w jego życiu. I miałby go zostawić samego pod drzwiami? Nigdy w życiu! Gdyby ktoś kazał mu wybierać między nimi pewnie musiałby sie sklonować, bo wybór byłby bardzo trudny.
- Nie. Wystarczy, że Hanka jest zazdrosna. Nawet nie wiesz jak się musiałem na wysilać, żeby przekonać ją, że Aaron mnie nie interesuje. W ogóle jest przekonana, że mam jakąś tajemniczą przyjaciółkę. - sam zaczął się chichrać. Miał nadzieję, że ta wersja z przyjaciółką będzie jeszcze długo aktualna.
- No ja myślę! Od tego w końcu cię mam, nie? Ale wiesz co? Mój test nie jest jeszcze kompletny. - uśmiechnął się zatrzymując się na chwilę, wspiął się na palce i pocałował puchona.
- Nie. Wystarczy, że Hanka jest zazdrosna. Nawet nie wiesz jak się musiałem na wysilać, żeby przekonać ją, że Aaron mnie nie interesuje. W ogóle jest przekonana, że mam jakąś tajemniczą przyjaciółkę. - sam zaczął się chichrać. Miał nadzieję, że ta wersja z przyjaciółką będzie jeszcze długo aktualna.
- No ja myślę! Od tego w końcu cię mam, nie? Ale wiesz co? Mój test nie jest jeszcze kompletny. - uśmiechnął się zatrzymując się na chwilę, wspiął się na palce i pocałował puchona.
Re: Dom i obejście
No, no, to go zaszczyt kopnął. Przyjechał to taki kilka miesięcy temu do Hogwartu i ukradł Hance jej przyjaciela, z którym to znała się od początku szkoły, taki był! No ale co on zrobi, że tak polubił tego chłopaka? No to nie była jego wina, jak już to wina leżała u Wyatta, bo to ten zawrócił puchonowi w głowie.
- No nie ładnie przyjaciółce chłopaka odbijać - stwierdził po czym wyszczerzył się tak bezczelnie do kolegi. - Czy ta tajemnicza przyjaciółka nazywa się Felix, jest z huflepuffu i stoi właśnie obok? - zapytał, tak bardzo skromnie, wciąż szczerząc się do chłopaka.
Zaskoczył go tym pocałunkiem, nie spodziewał się tego, co nie oznaczało że nie podobała mu się ta niespodzianka. Wręcz przeciwnie, odwzajemnił pocałunek, bardzo zadowolony.
- I co? Jaki wynik? - spytał pochylając się nad uchem Walkera, kiedy to już przerwali swój pocałunek.
- No nie ładnie przyjaciółce chłopaka odbijać - stwierdził po czym wyszczerzył się tak bezczelnie do kolegi. - Czy ta tajemnicza przyjaciółka nazywa się Felix, jest z huflepuffu i stoi właśnie obok? - zapytał, tak bardzo skromnie, wciąż szczerząc się do chłopaka.
Zaskoczył go tym pocałunkiem, nie spodziewał się tego, co nie oznaczało że nie podobała mu się ta niespodzianka. Wręcz przeciwnie, odwzajemnił pocałunek, bardzo zadowolony.
- I co? Jaki wynik? - spytał pochylając się nad uchem Walkera, kiedy to już przerwali swój pocałunek.
Re: Dom i obejście
A czy to jego wina, że byli tak bardzo do siebie podobni, że od razu się dogadali? Hankę znał od pierwszej klasy, siedzieli razem w przedziale jadąc pierwszy raz do Hogwartu, płynęli jedną łódką i ze względu na nazwiska usiedli razem na pierwszej uczcie powitalnej. To normalne, że po siedmiu latach się przyjaźnili, ale byli całkiem odmiennymi charakterami. Hanka ta poważna, poukładana, zawsze nienaganna. Święta pani prefekt. Sama mówiła, że ma miotłę w dupie. Wyatt był jej przeciwieństwem. No i były takie rzeczy, których nie mógł z nią robić. Ot choćby wyjście na papierosa nie wchodziło z nią w grę. O potajemnym popijaniu nie wspominając.
- Jakbyś ją znał - wyszczerzył się równie szeroko wciąż się rumieniąc. Aż dziwne, że po tym pocałunku para nei buchnęła mu uszami. Miał nadzieję, że szybko opanuje te rumieńce, kiedy przyzwyczai się do nowej sytuacji.
- Hmm... poczekaj, nie jestem jeszcze pewien - mruknął i ponownie przykleił się do ust chłopaka.
- Zdał pan, monsieur, ale wyniki testu są ściśle tajne do momentu ich oficjalnego ogłoszenia - znowu wyszczerzył się wesoło. Mógłby tak stać z nim tu i stać, ale tam w domu ktoś na nich czekał.
- Chodź, bo jeszcze zobaczą nas z okna - mruknął poprawiając plecak na ramieniu i wciąż ściskając dłoń puchona ruszył dalej przed siebie. Puścił go dopiero gdy znaleźli się blisko domu. Pod drzwiami odetchnął głośno nim zapukał uznajac, że niegrzecznie byłoby wchodzić mimo zaproszenia.
- Pamiętaj, obiecałeś mnie bronić, gdyby Aaron zapragnął mojego skalpu
- Jakbyś ją znał - wyszczerzył się równie szeroko wciąż się rumieniąc. Aż dziwne, że po tym pocałunku para nei buchnęła mu uszami. Miał nadzieję, że szybko opanuje te rumieńce, kiedy przyzwyczai się do nowej sytuacji.
- Hmm... poczekaj, nie jestem jeszcze pewien - mruknął i ponownie przykleił się do ust chłopaka.
- Zdał pan, monsieur, ale wyniki testu są ściśle tajne do momentu ich oficjalnego ogłoszenia - znowu wyszczerzył się wesoło. Mógłby tak stać z nim tu i stać, ale tam w domu ktoś na nich czekał.
- Chodź, bo jeszcze zobaczą nas z okna - mruknął poprawiając plecak na ramieniu i wciąż ściskając dłoń puchona ruszył dalej przed siebie. Puścił go dopiero gdy znaleźli się blisko domu. Pod drzwiami odetchnął głośno nim zapukał uznajac, że niegrzecznie byłoby wchodzić mimo zaproszenia.
- Pamiętaj, obiecałeś mnie bronić, gdyby Aaron zapragnął mojego skalpu
Re: Dom i obejście
Tak się składa że Wyatt był osobą, która wprowadziła go do Hogwartu. Oprowadził go, pokazał ciekawe miejsca, o których wiedziała niewielka garstka uczniów, pokazał mu gdzie można schować się przed prefektami i profesorami, gdzie można zapalić... szybko więc okazało się, ile chłopaki mają ze sobą wspólnego. Nic więc dziwnego że czasami wolał towarzystwo chłopaka, z który mógł robić co mu się żywnie podoba, od Hanki, dla której zasady były najważniejsze.
Jak dla niego to mógłby się rumienić cały czas, tak specjalnie do niego. Chociaż wiedział że z czasem jednak nie będzie mógł podziwiać tego widoku tak często. Dlatego chciał się nim nacieszyć, póki mógł.
On najchętniej by jeszcze trochę opóźnił ich wizytę, zabrał Wyatta na jakiś spacerek po Edynburgu (którego swoją drogą nie znał, bo był tutaj pierwszy raz, ale to szczegóły) a do Wilsonów dotarł dopiero późnym wieczorem. No ale Hanka orientacyjnie wiedziała o której to Wyatt miał przybyć, no i jeszcze by się martwiła, czy coś... kto tam wie? Więc nie protestował kiedy puchon zaciągnął go dalej.
- Okej, okej, nie dam skrzywdzić twojej pięknej buźki - powiedział, po czym posłał mu jeszcze buziaka w powietrzu. Nie ryzykował całować do przed drzwiami, bo jeszcze ktoś by otworzył drzwi i ich zobaczył, no i byłoby nieciekawie.
Jak dla niego to mógłby się rumienić cały czas, tak specjalnie do niego. Chociaż wiedział że z czasem jednak nie będzie mógł podziwiać tego widoku tak często. Dlatego chciał się nim nacieszyć, póki mógł.
On najchętniej by jeszcze trochę opóźnił ich wizytę, zabrał Wyatta na jakiś spacerek po Edynburgu (którego swoją drogą nie znał, bo był tutaj pierwszy raz, ale to szczegóły) a do Wilsonów dotarł dopiero późnym wieczorem. No ale Hanka orientacyjnie wiedziała o której to Wyatt miał przybyć, no i jeszcze by się martwiła, czy coś... kto tam wie? Więc nie protestował kiedy puchon zaciągnął go dalej.
- Okej, okej, nie dam skrzywdzić twojej pięknej buźki - powiedział, po czym posłał mu jeszcze buziaka w powietrzu. Nie ryzykował całować do przed drzwiami, bo jeszcze ktoś by otworzył drzwi i ich zobaczył, no i byłoby nieciekawie.
Re: Dom i obejście
Wyatt wybiegł z domu trzaskając za sobą drzwiami tak mocno, że aż wszystko się zatrzęsło. I dobrze, niech się zawali! Miał po dziurki złamanego nosa tego miejsca! I Hanki! I nawet Felixa, bo pozwolił mu zbliżyć się do niego tak bardzo, mimo zawartej umowy, że będą uważać. Nie powinien go całować w kuchni. Krew kapała z poobijanej buźki Walkera mieszając się z jego łzami. Kazdy chyba ryczałby, gdyby jego świat legł w gruzach. Czuł sie podle. Nie tak sobie wyobrażał swoje wyjście z szafy. Biegł na oślep w stronę wyjścia z tego piekła. Olał nawet to, że w pokoju Tonego został jego plecak z rzeczami i różdżką. Chciał stąd jak najszybciej uciec i nigdy nie wracać. Dobiegnie jakoś do części mugolskiej, złapie busa i może jakoś uda dotrzeć mu się do domu.
Re: Dom i obejście
Niedługo po Wyatt'cie, z domu wybiegła Hanka. W samych skarpetkach, bo nie był to dobry moment na zadbanie o odpowiednie obuwie. Wyszła na zewnątrz w takim momencie, że złapała Walkera na wysokości ogrodu.
- Wyatt, czekaj - zawołała za nim, biegnąc przez trawnik.
Nie widziała w tym swojej winy, bo w końcu chyba nic takiego nie zrobiła oprócz zaproszenia ich wszystkich na święta. Jako gospodyni całego zamieszania czuła się jednak odpowiedzialna za ogarnięcie tego syfu.
- Kurde, czekaj - powiedziała, łapiąc go za ramię i zatrzymując w połowie drogi. - Jakoś ją uciszymy, znajdziemy na nią sposób - zaczęła, ale kiedy dostrzegła to, że chłopak płacze, ucichła momentalnie. Stanęła naprzeciw niego i spojrzała na niego ze strapioną miną.
- Nie bądź na mnie zły. Zaprosiłam ją zanim jeszcze wiedziałam, że to taka kretynka. Poza tym to siostra Aarona, co miałam zrobić? Musimy jakoś z tego wybrnąć.
- Wyatt, czekaj - zawołała za nim, biegnąc przez trawnik.
Nie widziała w tym swojej winy, bo w końcu chyba nic takiego nie zrobiła oprócz zaproszenia ich wszystkich na święta. Jako gospodyni całego zamieszania czuła się jednak odpowiedzialna za ogarnięcie tego syfu.
- Kurde, czekaj - powiedziała, łapiąc go za ramię i zatrzymując w połowie drogi. - Jakoś ją uciszymy, znajdziemy na nią sposób - zaczęła, ale kiedy dostrzegła to, że chłopak płacze, ucichła momentalnie. Stanęła naprzeciw niego i spojrzała na niego ze strapioną miną.
- Nie bądź na mnie zły. Zaprosiłam ją zanim jeszcze wiedziałam, że to taka kretynka. Poza tym to siostra Aarona, co miałam zrobić? Musimy jakoś z tego wybrnąć.
Re: Dom i obejście
Zatrzymał się dopiero, kiedy złapała go za ramię, ale szybko odtrącił jej rękę. Jeszcze nigdy nie była mu tak obca jak teraz. Nie miał ochoty z nią rozmawiać. Cierpiał, a ją interesowało tylko to, czy puka tylko Felixa, czy może innych też. Powinna go przytulić, pocieszyć, zapewnić, że nadal będą przyjaciółmi, a nie zasypywac durnymi pytaniami.
Uciszymy?! Słyszysz się? Groziła mi! - warknął ocierając twarz rękawem koszulki.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że tu będzie? Ostrzegałem cię, mówiłem jaka jest. Trzeba było mnie posłuchać. A teraz każdy sie dowie.
Uciszymy?! Słyszysz się? Groziła mi! - warknął ocierając twarz rękawem koszulki.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że tu będzie? Ostrzegałem cię, mówiłem jaka jest. Trzeba było mnie posłuchać. A teraz każdy sie dowie.
Re: Dom i obejście
Hannah naprawdę nie rozumiała do końca tego, co się w tym momencie dzieje i o co się rozchodzi. Była kiepska w tych sprawach - nigdy w życiu nie miała do czynienia z tak krępującymi dla innej osoby problemami i zwyczajnie nie wiedziała jak się zachować. Nawet nie domyślała się tego, jak może się teraz czuć ktoś, nad kim wisiała nieuchronna perspektywa przymusowego ujawnienia tego, że jest się gejem.
- Nie daj się jej! Dziewczyna pojawia się znikąd i nagle zaczyna mącić nam wszystkim w życiu? Ona jest jedna, a nas jest więcej, coś wymyślimy - zapewniała uparcie, zdając sobie jednak sprawę z tego, ze to kiepskie pocieszenie.
- Przecież mówiłam, że tutaj będzie. Przepraszam, że tak wyszło, ale co ja za nią mogę? Może Aaron przemówi jej do rozsądku - powiedziała, sama w to nie wierząc. - A jeśli się wygada, pewnie nikt jej w to nie uwierzy. Komu miałaby powiedzieć, nawet tutaj nikogo nie zna... Po wakacjach wszyscy o tym zapomną. Noo już, głowa do góry. Zawsze możesz rzucić szkołę i zamieszkać choćby tutaj - mówiła, kończąc swoją odpowiedź tym mało optymistycznym akcentem, ale próbowała żartować i jakoś poprawić tą patową sytuację.
- Nie daj się jej! Dziewczyna pojawia się znikąd i nagle zaczyna mącić nam wszystkim w życiu? Ona jest jedna, a nas jest więcej, coś wymyślimy - zapewniała uparcie, zdając sobie jednak sprawę z tego, ze to kiepskie pocieszenie.
- Przecież mówiłam, że tutaj będzie. Przepraszam, że tak wyszło, ale co ja za nią mogę? Może Aaron przemówi jej do rozsądku - powiedziała, sama w to nie wierząc. - A jeśli się wygada, pewnie nikt jej w to nie uwierzy. Komu miałaby powiedzieć, nawet tutaj nikogo nie zna... Po wakacjach wszyscy o tym zapomną. Noo już, głowa do góry. Zawsze możesz rzucić szkołę i zamieszkać choćby tutaj - mówiła, kończąc swoją odpowiedź tym mało optymistycznym akcentem, ale próbowała żartować i jakoś poprawić tą patową sytuację.
Re: Dom i obejście
Nie wierzył Hance. W Beauxbatons tez nie dawała żyć Felixowi i raczej w Hogwarcie nic się nie zmieni. Będzie gorzej. Już pierwszego dnia pokazała co o nim myśli, a teraz dolał tylko oliwy do ognia. Nie da mu żyć. Albo on, albo ona.
- Nikt nie uwierzy? Hannah, słyszysz się? Ile osób miało mnie za ciotę zanim w ogóle się zorientowałem, że nią jestem? No ile?! - zapytał znowu ocierając twarz. Nawet ona, jego przyjaciółka nabijała się z niego za plecami. - Ilu ślizgonów gnębi mnie z tego powodu? Oni uwierzą i nie dadzą mi żyć. Mam rzucić szkołę? I co zrobię? Wrócę do mugoli? Bez wykształcenia? Czy może mam do końca życia siedzieć Ci na głowie? Zostaw te swoje mądrości dla siebie
- Nikt nie uwierzy? Hannah, słyszysz się? Ile osób miało mnie za ciotę zanim w ogóle się zorientowałem, że nią jestem? No ile?! - zapytał znowu ocierając twarz. Nawet ona, jego przyjaciółka nabijała się z niego za plecami. - Ilu ślizgonów gnębi mnie z tego powodu? Oni uwierzą i nie dadzą mi żyć. Mam rzucić szkołę? I co zrobię? Wrócę do mugoli? Bez wykształcenia? Czy może mam do końca życia siedzieć Ci na głowie? Zostaw te swoje mądrości dla siebie
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg :: Dom rodziny Wilson
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach