Studnia
+9
Rhinna Hamilton
Wyatt Walker
Sora Iwahara
Hannah Wilson
Samantha Davies
Noemi Cramer
Maja Vulkodlak
Nicolas Socha
Brennus Lancaster
13 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 3 z 3
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Studnia
First topic message reminder :
Gdy przejdziesz z dziedzińca na błonia, zdołasz zauważyć zarośniętą, głęboką studnię. Upadek na sam jej dół pewnie skończyłby się dla Ciebie śmiertelnie, dlatego uważaj!
Studnię można oglądać z różnej wysokości, możliwe jest zejście jeden poziom niżej pod ziemię, jednak wszystkie kolejne zostały zasypane.
Gdy przejdziesz z dziedzińca na błonia, zdołasz zauważyć zarośniętą, głęboką studnię. Upadek na sam jej dół pewnie skończyłby się dla Ciebie śmiertelnie, dlatego uważaj!
Studnię można oglądać z różnej wysokości, możliwe jest zejście jeden poziom niżej pod ziemię, jednak wszystkie kolejne zostały zasypane.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Studnia
Słysząc jej pytanie na chwilę się zastanowił. Sam jakoś specjalnie długo tej umiejętności nie posiadał i jak na razie dostrzegał same plusy tej sytuacji, ale... jak to było? Po kilku dniach już zwyczajnie. Po kilku pierwszych przemianach minęły mu też bóle głowy więc wszystko było naprawdę w porządku.
- Fajnie! To znaczy... dość ciężko było się tego nauczyć, nauka zajmuje multum czasu i energii, ale myślę, że się opłaca. Nie powiem Ci jakie są minusy, bo jeszcze ich nie odkryłem. Od niedawna to potrafię. - odpowiedział jednak na jej pytanie ze szczerym uśmiechem. Podrapał się po swoim ogolonym policzku wciąż wpatrując się w nią z ciekawością.
- Fałszuję jak śpiewam, nie jak gram, żeby nie było. - dodał jeszcze gdy zorientował się, że jego poprzednia wypowiedź mogła zabrzmieć dość dwuznacznie. Gra na gitarze szła mu całkiem nieźle choć miał jeszcze sporo rzeczy których w tej materii mógł się nauczyć. Ostatnio jednak nie starczało mu na to czasu. Wątpił też, żeby znalazł ten czas w Hogwarcie. Miał sporo nauki, bo wybrał praktycznie wszystkie możliwe do wybrania przedmioty i planował podjęcie nauk u Leanne z języka francuskiego- tak, żeby wszyscy mieli o czym gadać. Do tego dochodziły jeszcze patrole i już mamy kompletny brak czasu, a przecież musiał go jeszcze znaleźć dla Pollyanne, co zapewne będzie się wiązało z niewyspaniem. Tak praktycznie wyglądało prawie całe jego życie w Hogwarcie. Gdy dziewczyna zaczęła śpiewać utkwił w niej spojrzenie swoich zielonych tęczówek i zmarszczył nieco czoło. Gdy skończyła zaklaskał i uśmiechnął się szeroko.
- Widzę Cię jednak w innym repertuarze. Jak chcesz to mogę Ci pożyczyć płytę i zobaczysz dokładnie w jakim. - zasugerował wciąż z sympatycznym uśmiechem na wargach w myślach już szukając winyla którego zapewne ukrył na dnie swojego wielkiego kufra przed pazernymi łapkami Charlotte. Ciche pipczenie zegarka Charliego przerwało ciszę, a on westchnął ciężko.
- Muszę już iść. Mam nadzieję, że zostawisz mój mały sekret dla siebie. Do zobaczenia! - powiedział, po czym ruszył biegiem po schodach w drodze przemieniając się znów w rudego Tybetana.
- Fajnie! To znaczy... dość ciężko było się tego nauczyć, nauka zajmuje multum czasu i energii, ale myślę, że się opłaca. Nie powiem Ci jakie są minusy, bo jeszcze ich nie odkryłem. Od niedawna to potrafię. - odpowiedział jednak na jej pytanie ze szczerym uśmiechem. Podrapał się po swoim ogolonym policzku wciąż wpatrując się w nią z ciekawością.
- Fałszuję jak śpiewam, nie jak gram, żeby nie było. - dodał jeszcze gdy zorientował się, że jego poprzednia wypowiedź mogła zabrzmieć dość dwuznacznie. Gra na gitarze szła mu całkiem nieźle choć miał jeszcze sporo rzeczy których w tej materii mógł się nauczyć. Ostatnio jednak nie starczało mu na to czasu. Wątpił też, żeby znalazł ten czas w Hogwarcie. Miał sporo nauki, bo wybrał praktycznie wszystkie możliwe do wybrania przedmioty i planował podjęcie nauk u Leanne z języka francuskiego- tak, żeby wszyscy mieli o czym gadać. Do tego dochodziły jeszcze patrole i już mamy kompletny brak czasu, a przecież musiał go jeszcze znaleźć dla Pollyanne, co zapewne będzie się wiązało z niewyspaniem. Tak praktycznie wyglądało prawie całe jego życie w Hogwarcie. Gdy dziewczyna zaczęła śpiewać utkwił w niej spojrzenie swoich zielonych tęczówek i zmarszczył nieco czoło. Gdy skończyła zaklaskał i uśmiechnął się szeroko.
- Widzę Cię jednak w innym repertuarze. Jak chcesz to mogę Ci pożyczyć płytę i zobaczysz dokładnie w jakim. - zasugerował wciąż z sympatycznym uśmiechem na wargach w myślach już szukając winyla którego zapewne ukrył na dnie swojego wielkiego kufra przed pazernymi łapkami Charlotte. Ciche pipczenie zegarka Charliego przerwało ciszę, a on westchnął ciężko.
- Muszę już iść. Mam nadzieję, że zostawisz mój mały sekret dla siebie. Do zobaczenia! - powiedział, po czym ruszył biegiem po schodach w drodze przemieniając się znów w rudego Tybetana.
Re: Studnia
Nie ma to jak własne ciało, zaraz po powrocie do szkoły, pierwszą rzeczą jaką zrobił, pobiegł wziąć prysznic a następnie do swojego dormitorium. Gdy się przebierał z kieszeni wypadła różdżka, tyle, iż nie należała ona do niego. Jego spoczywała pod poduszką, zaś Aaronowi zwrócił jego razem z ciałem. Jakąś godzinę zajęło mu odnalezienie Gryfona i dowiedział się, do kogo ona należy. Napisał szybko małą karteczkę z informacją gdzie i której ma się zjawić. Podał ją jakiejś piątoklasistce, aby oddała informację młodej Vulkodlak. Cóż, w obecnej sytuacji druga różdżka nie była mu do niczego potrzebna, a Puchonce ona się przyda na pewno. Nie miał zamiaru oddawać różdżki przez kogoś, wolał zrobić to własnoręcznie, aby nie było gadania, że gdzieś zaginęła.
Przyszedł w okolice studni kilka minut przed czasem, więc nie mając nic lepszego do roboty, zszedł jeden poziom w dół, gdyż dalej zejście było zasypane. Usiadł na jednym ze stopni,wyjął z kieszeni zapalniczkę i papierosy. Odpalił jednego z nich i zaciągnął się, w czasie kiedy był uwięziony w ciele Matlucka nie palił, nie wiedział czy Gryfon palił czy też nie, więc na ten czas się powstrzymał.
Przyszedł w okolice studni kilka minut przed czasem, więc nie mając nic lepszego do roboty, zszedł jeden poziom w dół, gdyż dalej zejście było zasypane. Usiadł na jednym ze stopni,wyjął z kieszeni zapalniczkę i papierosy. Odpalił jednego z nich i zaciągnął się, w czasie kiedy był uwięziony w ciele Matlucka nie palił, nie wiedział czy Gryfon palił czy też nie, więc na ten czas się powstrzymał.
Re: Studnia
Dostając informację o tym, że jej różdżka jest cała i zdrowia i do odbioru przebrała się w ciepłe ubranie, po czym wyszła z zamku sporo przed czasem. W połowie drogi rozejrzała się wokół siebie a potem zmieniła w kocią postać przyśpieszając kroku. I takim sposobem od dłuższej chwili siedziała na jednej z gałęzi wpatrując się w chłopaka, który pojawił się koło studni jakieś pięć minut temu, zasmradzając jej powietrze dymem z papierosów. Z kocią gracją zeszła w drugą stronę, czmychnęła w krzaki, gdzie wróciła do ludzkiej postaci i...
- TY! - krzyknęła na cały głos podchodząc do chłopaka. Niewiele myśląc uderzyła go otwartą dłonią w ramię, na koniec wystawiając ją w jego stronę. - Oddawaj mi różdżkę! - jej mina była podobna do tonu, czyli po prostu wyglądała jak małe, obrażone dziecko, którym w dniu dzisiejszym była.
- TY! - krzyknęła na cały głos podchodząc do chłopaka. Niewiele myśląc uderzyła go otwartą dłonią w ramię, na koniec wystawiając ją w jego stronę. - Oddawaj mi różdżkę! - jej mina była podobna do tonu, czyli po prostu wyglądała jak małe, obrażone dziecko, którym w dniu dzisiejszym była.
Re: Studnia
Spokojnie dokarmiał raczka, gdy nagle usłyszał krzyk i poczuł jak ktoś uderza go w ramię. Wysłuchał monologu młodej Vulkodlak paląc papierosa dalej, jak gdyby nigdy nic. Po ostatnich wydarzeniach nic go już nie zaskoczy. Obrócił głowę w stronę, z której dobiegał głos dziewczyny. Wyglądała jak małe dziecko, które domagał się swojej zabawki, które jak nie spełni się jej zachcianki, to rozpłacze się i zacznie kopać wszystko co popadanie, pokręcił tylko głową
- Słyszę dobrze, więc nie musisz krzyczeć - odparł wyciągając z kieszeni bluzy różdżkę należącą do Rosjanki. - Masz swoją własność, nie wiem skąd Matluck ją wziął, ale ją oddaje - skierował patyk rękojeścią do Mai, oddając go jej, cały czas mówiąc spokojnie.
- Słyszę dobrze, więc nie musisz krzyczeć - odparł wyciągając z kieszeni bluzy różdżkę należącą do Rosjanki. - Masz swoją własność, nie wiem skąd Matluck ją wziął, ale ją oddaje - skierował patyk rękojeścią do Mai, oddając go jej, cały czas mówiąc spokojnie.
Re: Studnia
Przyglądając się z morderczą miną twarzy chłopaka, spuściła z tonu. Jej reakcja może była zbyt impulsywna i nieprzemyślana, ale chyba nie trzeba było przypominać, że widziała jak właśnie ten o to Puchon wypchnął przez okno jakiegoś gościa ze Slytherinu. Odebrała różdżkę, odsuwając się do tyłu.
- Dostał od dyrektora, który zabrał ją ode mnie - burknęła w odpowiedzi. Cóż, nie miała po co dalej tutaj stać, skoro dostała to czego chciała a mimo wszystko powstrzymała się od odwrócenia na pięcie. - Przepraszam, że Cię uderzyłam.
- Dostał od dyrektora, który zabrał ją ode mnie - burknęła w odpowiedzi. Cóż, nie miała po co dalej tutaj stać, skoro dostała to czego chciała a mimo wszystko powstrzymała się od odwrócenia na pięcie. - Przepraszam, że Cię uderzyłam.
Re: Studnia
Ponownie zaciągnął się papierosem, mimo, iż Puchonka już nie krzyczała to wyraz jej twarzy obrazował wszystko, wyglądała jakby miała zamiar go co najmniej zepchnąć w dół tej studni i dolać tam czegoś, co by rozpuściło jego dopiero co odzyskane ciało.
- Mhm, to w takim razie roszczenia i swoje pretensje proszę kierować do Scotta - odparł. On sam nie był winien niczemu, to Aaron w jego ciele dostał różdżkę na polecenie dyrektora, więc Kanadyjczyk problemu nie widział. Powstrzymał się z zamiarem krzyknięcia: Cud!, gdy Vulkodlak go przeprosiła.
- Nie ma za co - dopalił papierosa, po czym niedopałek rzucił w kierunku dna studni.
- Powinnaś wracać już do szkoły - na zewnątrz zaczęło się już ściemniać, a większość osób uznawało, iż to on zepchnął tego Ślizgona z okna i znów zacznie się gadanie. Jednym z plusów tego, było to, że pierwszoroczni i część starszych uczniów schodziła mu z drogi, kiedy szedł przez szkołę.
- Mhm, to w takim razie roszczenia i swoje pretensje proszę kierować do Scotta - odparł. On sam nie był winien niczemu, to Aaron w jego ciele dostał różdżkę na polecenie dyrektora, więc Kanadyjczyk problemu nie widział. Powstrzymał się z zamiarem krzyknięcia: Cud!, gdy Vulkodlak go przeprosiła.
- Nie ma za co - dopalił papierosa, po czym niedopałek rzucił w kierunku dna studni.
- Powinnaś wracać już do szkoły - na zewnątrz zaczęło się już ściemniać, a większość osób uznawało, iż to on zepchnął tego Ślizgona z okna i znów zacznie się gadanie. Jednym z plusów tego, było to, że pierwszoroczni i część starszych uczniów schodziła mu z drogi, kiedy szedł przez szkołę.
Re: Studnia
Starała się być cierpliwa i trzymać swoją impulsywność na wodzy a tymczasem Campbell przejawiał się iście wredną postawą wobec niej. Z coraz to większym zdumieniem przyglądała się mu, wzdychając ciężko.
- Zacznij być milszy - skomentowała krótko jego słowa, ton i całokształt, a uwagę po powrocie do szkoły puściła mimo uszu. Było ciemno, jednak do ciszy nocnej pozostało sporo czasu a poza tym nie miała zamiaru się chwalić, że zaraz za tymi krzakami zmieni się w kota i pójdzie pobiegać po krzakach.
- No nic, jak tam chcesz, do zobaczenia, nie zabij nikogo po drodze - uśmiechnęła się z rozbrajająco czarującym uśmieszkiem a następnie odwróciła się i gdy była w bezpiecznej odległości od Puchona zmieniła się w kotową, gnając przed siebie.
- Zacznij być milszy - skomentowała krótko jego słowa, ton i całokształt, a uwagę po powrocie do szkoły puściła mimo uszu. Było ciemno, jednak do ciszy nocnej pozostało sporo czasu a poza tym nie miała zamiaru się chwalić, że zaraz za tymi krzakami zmieni się w kota i pójdzie pobiegać po krzakach.
- No nic, jak tam chcesz, do zobaczenia, nie zabij nikogo po drodze - uśmiechnęła się z rozbrajająco czarującym uśmieszkiem a następnie odwróciła się i gdy była w bezpiecznej odległości od Puchona zmieniła się w kotową, gnając przed siebie.
Re: Studnia
Uwagi dziewczyny puścił mimo uszu, gdy tylko zniknęła z jego pola widzenia wstał i ruszył w kierunku zamku.
Dzień później...
Na większości dzisiejszych zajęć się nie pojawił, a jeśli już na nich był, to siedział sam w ławce na końcu klasy. Aktualnie nie miał ochoty na towarzystwo innych osób, wszystko to spowodowane było ostatnimi wydarzeniami. Nie wiedział nawet co się dzieje z Connorem i Cherry. Obydwoje mijał najczęściej na szkolnych korytarzach albo z bratem widywał się na niektórych zajęciach, lecz mimo to nie zamienił z obojgiem więcej, niż kilka słów. Gdy opuścił zamek, znów ruszył w kierunku zarośniętej studni. Wiedział, iż mało osób się tam zapuszcza, więc mógł spokojnie poćwiczyć jedną rzecz, której nie wykonywał od czasu zamiany ciałami. Zszedł niżej w dół i rozglądając się czy oby na pewno nikogo tu nie ma. Oczyszczając swój umysł, skupił się na jednej rzeczy i po chwili można było obserwować jak jego ciało transmutuje się w zwierzę. Najchętniej by gdzieś pobiegł pod tą postacią, ale dziwnie by wyglądało, jak wilk swobodnie biega po błoniach. Zdecydował się to zrobić później, jak uczniowie dawno są w swoich dormitoriach, ale póki co położył się i obserwował otoczenie wokół siebie.
Dzień później...
Na większości dzisiejszych zajęć się nie pojawił, a jeśli już na nich był, to siedział sam w ławce na końcu klasy. Aktualnie nie miał ochoty na towarzystwo innych osób, wszystko to spowodowane było ostatnimi wydarzeniami. Nie wiedział nawet co się dzieje z Connorem i Cherry. Obydwoje mijał najczęściej na szkolnych korytarzach albo z bratem widywał się na niektórych zajęciach, lecz mimo to nie zamienił z obojgiem więcej, niż kilka słów. Gdy opuścił zamek, znów ruszył w kierunku zarośniętej studni. Wiedział, iż mało osób się tam zapuszcza, więc mógł spokojnie poćwiczyć jedną rzecz, której nie wykonywał od czasu zamiany ciałami. Zszedł niżej w dół i rozglądając się czy oby na pewno nikogo tu nie ma. Oczyszczając swój umysł, skupił się na jednej rzeczy i po chwili można było obserwować jak jego ciało transmutuje się w zwierzę. Najchętniej by gdzieś pobiegł pod tą postacią, ale dziwnie by wyglądało, jak wilk swobodnie biega po błoniach. Zdecydował się to zrobić później, jak uczniowie dawno są w swoich dormitoriach, ale póki co położył się i obserwował otoczenie wokół siebie.
Re: Studnia
Od czasu pojawienia się w Proroku artykułu na temat zabójstw w Hogwarcie i prawdopodobieństwa tego, iż jego brat bliźniak mógł być w to zamieszany, Connor nieswój włóczył się po korytarzach szkoły. Do dnia dzisiejszego nie odnalazł żadnej wzmianki o Loganie, a szukał, uważnie wertując KAŻDE słowo KAŻDEGO artykułu w nadziei, że wyłuska jakąś informację na ten, nurtujący go, temat.
Po kilku tygodniach zrezygnował ze swych nieefektywnych poszukiwań, podświadomie czując, iż za jakiś czas - jak tylko będzie cierpliwy - wszystkiego się dowie. I to na dodatek ze "źródła".
Tego wieczoru - z resztą jak co wieczór - opuścił szkolne mury w celach zabronionych przez szkolny regulamin. Tym razem wybrał starą studnię, znajdującą się nieopodal dziedzińca. Nie bez powodu padło właśnie na to miejsce. W końcu któż by inny pomyślał, że właśnie tam, za wielkimi krzaczyskami, znajduje się największa, najbardziej uczęszczana, hogwarcka palarnia?
Po upewnieniu się, że nikt za nim nie idzie, Kanadyjczyk dał nura za ogromne krzaki, w tak zwanym międzyczasie sięgając do kieszeni po paczkę tytoniowych ruloników.
- O ku*wa! - prawie wrzasnął, a paczka wypadła mu z rąk. Zupełnie się nią nie przejmując, Ślizgon powoli sięgnął do kieszeni po różdżkę i już po ułamku sekundy jej koniec wycelowany był w ogromny łeb czarnego, barczystego wilka. W tym momencie w jego głowie kłębiły się wszystkie zaklęcia, jakich tylko zdołał się nauczyć przez tych sześć lat nauki. Mimo tego, iż nie był zbyt dobry w tej dziedzinie - o wiele bardziej wolał eliksiry i transmutację - postanowił spróbować czegokolwiek, co mogłoby uratować jego życie.
/założyłem, że Logan nie wrócił do ludzkiej postaci
Po kilku tygodniach zrezygnował ze swych nieefektywnych poszukiwań, podświadomie czując, iż za jakiś czas - jak tylko będzie cierpliwy - wszystkiego się dowie. I to na dodatek ze "źródła".
Tego wieczoru - z resztą jak co wieczór - opuścił szkolne mury w celach zabronionych przez szkolny regulamin. Tym razem wybrał starą studnię, znajdującą się nieopodal dziedzińca. Nie bez powodu padło właśnie na to miejsce. W końcu któż by inny pomyślał, że właśnie tam, za wielkimi krzaczyskami, znajduje się największa, najbardziej uczęszczana, hogwarcka palarnia?
Po upewnieniu się, że nikt za nim nie idzie, Kanadyjczyk dał nura za ogromne krzaki, w tak zwanym międzyczasie sięgając do kieszeni po paczkę tytoniowych ruloników.
- O ku*wa! - prawie wrzasnął, a paczka wypadła mu z rąk. Zupełnie się nią nie przejmując, Ślizgon powoli sięgnął do kieszeni po różdżkę i już po ułamku sekundy jej koniec wycelowany był w ogromny łeb czarnego, barczystego wilka. W tym momencie w jego głowie kłębiły się wszystkie zaklęcia, jakich tylko zdołał się nauczyć przez tych sześć lat nauki. Mimo tego, iż nie był zbyt dobry w tej dziedzinie - o wiele bardziej wolał eliksiry i transmutację - postanowił spróbować czegokolwiek, co mogłoby uratować jego życie.
/założyłem, że Logan nie wrócił do ludzkiej postaci
Re: Studnia
Pod postacią zwierzęcą jego zmysły były o wiele bardziej wyostrzone, niż gdyby siedział tu jako człowiek. Obrócił łeb w stronę krzaków okalających studnię, z których dobiegł szelest liści. Cóż mógł to być równie dobrze jakiś pierwszoroczny, który się wystraszy i ucieknie z płaczem, no ale trafiło na młodszego z bliźniaków. Początkowo przyglądał mu się badawczo leżąc w jednej pozycji, ale widząc tak panikującego ze strachu Connora, nie mógł odpuścić sobie niewinnego żarciku. Dźwigając się z ziemi, szedł coraz bliżej brata, który stał jak ta sierotka trzymając różdżkę i najprawdopodobniej próbującego sobie przypomnieć jakieś zaklęcie. Nagle zatrzymał się metr od Kanadyjczyka i uniósł wargę, ukazując rząd zębów. Uszy jego były postawione, a futro zjeżone, no cóż warto było obserwować i czytać dużo na temat zachowania wilków. Jednak po chwili poszedł dalej, jak gdyby nigdy nic zmienił się z powrotem w człowieka. No cóż, kiedyś i tak by się dowiedział.
- Bu! Cześć Connor! - przywitał się z bratem, w międzyczasie podnosząc paczkę, która wypadła bratu z rąk. Wyjął jednego papierosa i go odpalił, zaś resztę oddał bratu.
- Bu! Cześć Connor! - przywitał się z bratem, w międzyczasie podnosząc paczkę, która wypadła bratu z rąk. Wyjął jednego papierosa i go odpalił, zaś resztę oddał bratu.
Re: Studnia
Oczywiście. Wycelowanie różdżki w stronę ogromnego zwierzęcia na nic się zdało. Z resztą co on sobie w ogóle myślał? Że kawałkiem kijka wystraszy tego bydlaka? Tak, to było żałosne posunięcie z jego strony, ale jedyne jakie tylko mu przyszło do głowy. Z niemałym przerażeniem wpatrywał się to w świecące ślepia wilka, to w jego obnażone zębiska. Głowę Kanadyjczyka zalały czarne myśli, a on już żegnał się z tym światem, gdy nagle zwierzę go ominęło. Chłopak wolał się nie odwracać, mając cichą nadzieję, iż ogromny futrzak poszedł w swoją stronę, mając go gdzieś. Wypuścił powietrze, które, jak się okazało, wstrzymał w momencie zobaczenia tej dzikiej istoty i z ciekawością zerknął przez ramię do tyłu. Oczywiście w tym momencie, w którym wilk zamienił się w nikogo innego jak jego brata bliźniaka!
- Co?! - rzucił głupkowate pytanie w przestrzeń pomiędzy nim, a Loganem. W głosie Connora dało się wyczuć nutkę irytacji pomieszaną z duuuużą garścią zaskoczenia i niedowierzania. Ślizgon rozłożył ręce w pytającym geście, jednakże jedyne co otrzymał to swoją paczkę papierosów, która kilka minut temu wypadła mu z dłoni.
- No nie wierzę... - mruknął pod nosem, kręcąc głową i zezując na Puchona. Lekko drżącymi - z szoku - dłońmi wyciągnął szluga z paczki i wsadził go sobie między wargi, próbując go odpalić różdżką. Za trzecim razem się udało. Brunet łapczywie wciągnął gryzący dym do ust i tym razem wlepił w brata świdrujące spojrzenie.
- Żeś mnie wystraszył na śmierć, durniu! - mruknął pretensjonalnie, jednakże na jego twarzy czaił się lekki uśmiech zachwytu. Nie dało się ukryć że Kanadyjczyk już słyszał to i owo o animagii, jednakże nigdy w życiu nie pomyślałby, że jego brat posiadł tę sztukę! Jednakże ta kwestia mogła poczekać. Teraz, młody Campbell bardziej był zaintrygowany inną sprawą.
- Coś Ty, ku*wa, nawywijał, Logan? Podziemne, zakazane korytarze szkoły, duchy, zamiana ciał...? - posłał bratu wymowne spojrzenie, które miało na celu sprowokowanie go do opowiedzenia całej swej niewyobrażalnej przygody.
- Co?! - rzucił głupkowate pytanie w przestrzeń pomiędzy nim, a Loganem. W głosie Connora dało się wyczuć nutkę irytacji pomieszaną z duuuużą garścią zaskoczenia i niedowierzania. Ślizgon rozłożył ręce w pytającym geście, jednakże jedyne co otrzymał to swoją paczkę papierosów, która kilka minut temu wypadła mu z dłoni.
- No nie wierzę... - mruknął pod nosem, kręcąc głową i zezując na Puchona. Lekko drżącymi - z szoku - dłońmi wyciągnął szluga z paczki i wsadził go sobie między wargi, próbując go odpalić różdżką. Za trzecim razem się udało. Brunet łapczywie wciągnął gryzący dym do ust i tym razem wlepił w brata świdrujące spojrzenie.
- Żeś mnie wystraszył na śmierć, durniu! - mruknął pretensjonalnie, jednakże na jego twarzy czaił się lekki uśmiech zachwytu. Nie dało się ukryć że Kanadyjczyk już słyszał to i owo o animagii, jednakże nigdy w życiu nie pomyślałby, że jego brat posiadł tę sztukę! Jednakże ta kwestia mogła poczekać. Teraz, młody Campbell bardziej był zaintrygowany inną sprawą.
- Coś Ty, ku*wa, nawywijał, Logan? Podziemne, zakazane korytarze szkoły, duchy, zamiana ciał...? - posłał bratu wymowne spojrzenie, które miało na celu sprowokowanie go do opowiedzenia całej swej niewyobrażalnej przygody.
Re: Studnia
Zaciągnął się papierosem, żałował, iż nie mógł zrobić zdjęcia bratu i jego miny.
- A co ma być? - zapytał. Uśmiechnął się delikatnie widząc, jak ten nie może odpalić papierosa. Miał zamiar mu pomóc, ale temu się w końcu udało.
- Szkoda, że nie widziałeś własnej miny. A uwierz mi, była genialna - odparł rozbawionym tonem, powstrzymując wybuch śmiechu. Pytanie bliźniaka zbiło go nieco z tropu. Myślał, iż ten będzie się pytał czemu mu wcześniej nie powiedział, jakim cudem się zmienia, jak on to robi i tym podobne, ale on całkowicie postanowił zmienić temat.
- Ja zepchnąłem tylko jakiegoś gościa z wieży - odparł śmiertelnie poważnym tonem, a pustym wzrokiem spoglądał gdzieś za Connora. Nie mógł już dłużej wytrzymać i wybuchł śmiechem.
- Nie no, to był malutki żarcik, ale pokrótce sam sobie już to opowiedziałeś. A jeśli chcesz usłyszeć dłuższą wersję, to lepiej usiądź - mruknął, po czym sam usiadł na ziemi.
- Najpierw razem z Matluckiem poszliśmy obalić flaszkę Whisky do jakiegoś starego schowka na miotły. Przynajmniej tak się nam wydawało, ale tam były schody prowadzące do jakichś podziemi szkoły - opowiadał bratu, przy tym żywo gestykulując. - Najpierw usłyszeliśmy jakiś płacz, a następnie zauważyliśmy dwie Krukonki, które okazały się duchami i zrobiły nam małą retrospekcję. Kolejnym krokiem była kradzież naszych ciał i próba ich odzyskania - i w tym miejscu zaczął opisywać bratu poszukiwania, a także krótką relację z wizyty w damskiej łazience oraz to, jak widział nagą prefekt naczelną, której najzwyczajniej w świecie nie trawił.
- Później dowiedziałem się, iż moje ciało zepchnęło jakiegoś Ślizgona z wieży, no i jakoś to się potoczyło, że Aaron odzyskał przypadkiem moje ciało, a ja jego. Próbował to odwrócić Scott jakimiś zaklęciami i eliksirem, ale to nic nie dało - wzruszył ramionami, zgrabnie omijając część opowieści, jaki to "niewinny" żarcik zrobił im dyrektor. - Potem próbowali coś z tym zrobić w Ministerstwie, ale się nie udało, przesłuchanie w Filii, a potem po jakimś czasie kolejna próba, która się powiodła - odparł, relacjonując pokrótce przebieg ostatniego wydarzenia w Departamencie Tajemnic.
- No i to by było na tyle.
- A co ma być? - zapytał. Uśmiechnął się delikatnie widząc, jak ten nie może odpalić papierosa. Miał zamiar mu pomóc, ale temu się w końcu udało.
- Szkoda, że nie widziałeś własnej miny. A uwierz mi, była genialna - odparł rozbawionym tonem, powstrzymując wybuch śmiechu. Pytanie bliźniaka zbiło go nieco z tropu. Myślał, iż ten będzie się pytał czemu mu wcześniej nie powiedział, jakim cudem się zmienia, jak on to robi i tym podobne, ale on całkowicie postanowił zmienić temat.
- Ja zepchnąłem tylko jakiegoś gościa z wieży - odparł śmiertelnie poważnym tonem, a pustym wzrokiem spoglądał gdzieś za Connora. Nie mógł już dłużej wytrzymać i wybuchł śmiechem.
- Nie no, to był malutki żarcik, ale pokrótce sam sobie już to opowiedziałeś. A jeśli chcesz usłyszeć dłuższą wersję, to lepiej usiądź - mruknął, po czym sam usiadł na ziemi.
- Najpierw razem z Matluckiem poszliśmy obalić flaszkę Whisky do jakiegoś starego schowka na miotły. Przynajmniej tak się nam wydawało, ale tam były schody prowadzące do jakichś podziemi szkoły - opowiadał bratu, przy tym żywo gestykulując. - Najpierw usłyszeliśmy jakiś płacz, a następnie zauważyliśmy dwie Krukonki, które okazały się duchami i zrobiły nam małą retrospekcję. Kolejnym krokiem była kradzież naszych ciał i próba ich odzyskania - i w tym miejscu zaczął opisywać bratu poszukiwania, a także krótką relację z wizyty w damskiej łazience oraz to, jak widział nagą prefekt naczelną, której najzwyczajniej w świecie nie trawił.
- Później dowiedziałem się, iż moje ciało zepchnęło jakiegoś Ślizgona z wieży, no i jakoś to się potoczyło, że Aaron odzyskał przypadkiem moje ciało, a ja jego. Próbował to odwrócić Scott jakimiś zaklęciami i eliksirem, ale to nic nie dało - wzruszył ramionami, zgrabnie omijając część opowieści, jaki to "niewinny" żarcik zrobił im dyrektor. - Potem próbowali coś z tym zrobić w Ministerstwie, ale się nie udało, przesłuchanie w Filii, a potem po jakimś czasie kolejna próba, która się powiodła - odparł, relacjonując pokrótce przebieg ostatniego wydarzenia w Departamencie Tajemnic.
- No i to by było na tyle.
Re: Studnia
- Daj spokój od dzieciństwa nic mnie tak nie przestraszyło - posłał swojemu rozbawionemu bratu krótki uśmiech. Co jak co, ale bardzo Connorowi ulżyło, gdy okazało się, iż ten ogromny wilk to zupełnie nieszkodliwy Logan. - Swoją drogą powinieneś bardziej uważać, bo możesz w końcu trafić na taką osobę, która się nie zawaha i Cię ukatrupi - mruknął pouczająco, a ton jego głosu brzmiał przerażająco podobnie to głosu ich ojca. Oczywiście młody Campbell kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
Nim Connor zdążył jakkolwiek zareagować na pierwsze słowa Logana, ten parsknął nieopanowanym śmiechem. Ślizgon chwilowo nie był w stanie zrozumieć emanującej z brata radości. Może dlatego, że nigdy mu się nie zdarzyło spędzić kilku dni w innym, nieznanym ciele oraz poznać tego przyjemnego uczucia powrotu na "stare śmieci".
Zgodnie ze słowami brata klapnął sobie na pobliskim pniu, powoli paląc papierosa i wpatrując się w Puchona. Im bardziej Logan się rozkręcał, tym bardziej uważnie Connor go słuchał, spijając esencję przygody z jego słów. Przy wzmiance o damskiej łazience i nagiej Hannah Wilson, atramentowy Campbell nie mógł powstrzymać panicznego wybuchu śmiechu.
- O, nie mogę... - rzekł zmęczonym głosem, kurczowo trzymając się za brzuch, który bolał go od śmiechu. - Powiedz, że coś jej wywinęliście! Zabraliście ręcznik, albo cokolwiek! - rzekł błagalnie, splatając obie dłonie jakby do modlitwy. Przez chwilę, z nieukrywaną nadzieją, wpatrywał się w brata, jednakże ten cały jej pokład zgasił jednym, przeczącym ruchem głowy. Ślizgon natychmiast rozluźnił ręce i wygodniej się umościł na pieńku, popalając resztkę szluga oraz słuchając do końca opowieści brata.
- No dobrze, dobrze, że złapali tę bestię - pokiwał głową, jednakże jego myśli krążyły już przy innej kwestii. - Jakie to uczucie? - zapytał. - No wiesz... być poza ciałem albo w ciele kogoś innego - dodał w ramach wyjaśnienia, kiedy zorientował się, iż jego pytanie może być nieco niejasne.
Nim Connor zdążył jakkolwiek zareagować na pierwsze słowa Logana, ten parsknął nieopanowanym śmiechem. Ślizgon chwilowo nie był w stanie zrozumieć emanującej z brata radości. Może dlatego, że nigdy mu się nie zdarzyło spędzić kilku dni w innym, nieznanym ciele oraz poznać tego przyjemnego uczucia powrotu na "stare śmieci".
Zgodnie ze słowami brata klapnął sobie na pobliskim pniu, powoli paląc papierosa i wpatrując się w Puchona. Im bardziej Logan się rozkręcał, tym bardziej uważnie Connor go słuchał, spijając esencję przygody z jego słów. Przy wzmiance o damskiej łazience i nagiej Hannah Wilson, atramentowy Campbell nie mógł powstrzymać panicznego wybuchu śmiechu.
- O, nie mogę... - rzekł zmęczonym głosem, kurczowo trzymając się za brzuch, który bolał go od śmiechu. - Powiedz, że coś jej wywinęliście! Zabraliście ręcznik, albo cokolwiek! - rzekł błagalnie, splatając obie dłonie jakby do modlitwy. Przez chwilę, z nieukrywaną nadzieją, wpatrywał się w brata, jednakże ten cały jej pokład zgasił jednym, przeczącym ruchem głowy. Ślizgon natychmiast rozluźnił ręce i wygodniej się umościł na pieńku, popalając resztkę szluga oraz słuchając do końca opowieści brata.
- No dobrze, dobrze, że złapali tę bestię - pokiwał głową, jednakże jego myśli krążyły już przy innej kwestii. - Jakie to uczucie? - zapytał. - No wiesz... być poza ciałem albo w ciele kogoś innego - dodał w ramach wyjaśnienia, kiedy zorientował się, iż jego pytanie może być nieco niejasne.
Re: Studnia
Uśmiechnął się jeszcze raz rozbawiony zwierzeniem brata, jeszcze głośniej się roześmiał, słysząc kazanie Connora.
- Gadasz identycznie jak ojciec, nawet ton był podobny - zaciągnął się papierosem. Gdy skończył opowieść, w trakcie której młodszy z bliźniaków, prawie pękł ze śmiechu.
- Dobrze, inaczej dalej bym łaził w ciele Matlucka - mruknął. Mimo, iż trwało to trochę czasu, ale w końcu udało im się wrócić do własnych ciał. Dopalił papierosa, po czym sięgnął po drugie, tym razem już z własnej paczki.
- Głupie. Jak lewitowałem po szkole, to jedyną osobą z jaką mogłem porozmawiać to był Aaron. Niczego nie dało się dotknąć, ale za to mogłem najzwyczajniej w świecie przenikać przez mury, drzwi, dosłownie wszystko i wszystkich - odparł, zaciągając się papierosem. - Nawet nie wiesz, jak to dziwnie być w nie swoim ciele. Patrzysz w lustro, a tu stoi ktoś inny, budzisz się z nadzieją, iż to wszystko jakiś koszmar, który się już skończył. Rozmowa z kimś, wykonywanie najprostszych czynności było krępujące, dlatego też nie chodziłem w ogóle na lekcje.
- Dobra, gadam tylko o sobie, a powiedz co u Ciebie? Rozmawiałeś ostatnio z Cherry może? - spytał. Obydwoje nie widział już dłuższy czas i nie wiedział co się z nimi działo przez ten czas.
- Gadasz identycznie jak ojciec, nawet ton był podobny - zaciągnął się papierosem. Gdy skończył opowieść, w trakcie której młodszy z bliźniaków, prawie pękł ze śmiechu.
- Dobrze, inaczej dalej bym łaził w ciele Matlucka - mruknął. Mimo, iż trwało to trochę czasu, ale w końcu udało im się wrócić do własnych ciał. Dopalił papierosa, po czym sięgnął po drugie, tym razem już z własnej paczki.
- Głupie. Jak lewitowałem po szkole, to jedyną osobą z jaką mogłem porozmawiać to był Aaron. Niczego nie dało się dotknąć, ale za to mogłem najzwyczajniej w świecie przenikać przez mury, drzwi, dosłownie wszystko i wszystkich - odparł, zaciągając się papierosem. - Nawet nie wiesz, jak to dziwnie być w nie swoim ciele. Patrzysz w lustro, a tu stoi ktoś inny, budzisz się z nadzieją, iż to wszystko jakiś koszmar, który się już skończył. Rozmowa z kimś, wykonywanie najprostszych czynności było krępujące, dlatego też nie chodziłem w ogóle na lekcje.
- Dobra, gadam tylko o sobie, a powiedz co u Ciebie? Rozmawiałeś ostatnio z Cherry może? - spytał. Obydwoje nie widział już dłuższy czas i nie wiedział co się z nimi działo przez ten czas.
Re: Studnia
Uwaga Logana na temat jego tonu głosu nieco zbiła Connora z pantałyku. Ślizgon nieznacznie zmarszczył brwi patrząc na brata z dziwnym wyrazem twarzy, zastanawiając się czy rzeczywiście brzmi jak ich ojciec. Po chwili bezsensownych przemyśleń młodszy Campbell wzruszył ramionami i wrzucił wypalonego peta do studni, znajdującej się nieopodal.
Brunet, na chwilę, zawiesił spojrzenie swych jasnych tęczówek na smoliście czarnym niebie, które dzisiaj WYJĄTKOWO nie było kapryśne, a za dnia nawet pozwoliło zawitać słońcu w swoich progach. Po chwili jego spojrzenie spełzło niżej i zawisło na postaci Logana.
- Daj jednego! - rzekł, widząc paczkę jego ulubionych fajek w rękach brata. - Skąd je masz? - zapytał podejrzliwie, gdyż już od dłuższego czasu nie był w stanie dostać takich w Hogsmeade, ani w okolicach. Nawet w Londynie!
W momencie, gdy Logan zaczął odpowiadać na jego pytanie, zamienił się w słuch, w tak zwanym międzyczasie podwędzając jednego papierosa z paczki Puchona pewnym, prostym zaklęciem. Po chwili fajek znajdował się pomiędzy jego wargami, żarząc się podejrzanie cicho.
- Zaje*iście! - powiedział z ekscytacją. - No może poza zamianą ciał - dodał chwilę po tym, gdy się zorientował, że jego wyraz zachwytu mógł zabrzmieć nieco zbyt wesoło przy reakcji Logana.
- U mnie? - rozczochrany chłopak szczerze się zdziwił tym pytaniem, gdyż bardzo dawno już nie słyszał tego pytania skierowanego w jego stronę. - Właściwie to nic ciekawego. Ostatnio próbowałem zamienić patyczki w szlugi, ale niestety nic mi nie wyszło. Poza tym to wybrałem się do Londynu w ciągu tygodnia z Tonką Vedran, powinieneś ją kojarzyć. - zerknął badawczo na Puchona i dalej kontynuował. - A że nie mogłem zabrać ze sobą sprzętu do szkoły to zostawiłem znajomemu w Dziurawym Kotle, ale to już pewnie wiesz z Proroka. - to by było na tyle z ciekawszych wydarzeń z ostatniego miesiąca jego życia.
- Nie. Niestety nie widziałem się z Cherry. Nie wiem co się z nią dzieje. - odpowiedział z poważną i zmartwioną miną. Od czasu pamiętnej, wakacyjnej imprezy w ich domu, jej nie widział. - Nawet nie odpisuje na moje wiadomości... - dodał z nutką melancholii, kierując swoje spojrzenie w stronę wieży, w której znajdowała się sowiarnia.
Brunet, na chwilę, zawiesił spojrzenie swych jasnych tęczówek na smoliście czarnym niebie, które dzisiaj WYJĄTKOWO nie było kapryśne, a za dnia nawet pozwoliło zawitać słońcu w swoich progach. Po chwili jego spojrzenie spełzło niżej i zawisło na postaci Logana.
- Daj jednego! - rzekł, widząc paczkę jego ulubionych fajek w rękach brata. - Skąd je masz? - zapytał podejrzliwie, gdyż już od dłuższego czasu nie był w stanie dostać takich w Hogsmeade, ani w okolicach. Nawet w Londynie!
W momencie, gdy Logan zaczął odpowiadać na jego pytanie, zamienił się w słuch, w tak zwanym międzyczasie podwędzając jednego papierosa z paczki Puchona pewnym, prostym zaklęciem. Po chwili fajek znajdował się pomiędzy jego wargami, żarząc się podejrzanie cicho.
- Zaje*iście! - powiedział z ekscytacją. - No może poza zamianą ciał - dodał chwilę po tym, gdy się zorientował, że jego wyraz zachwytu mógł zabrzmieć nieco zbyt wesoło przy reakcji Logana.
- U mnie? - rozczochrany chłopak szczerze się zdziwił tym pytaniem, gdyż bardzo dawno już nie słyszał tego pytania skierowanego w jego stronę. - Właściwie to nic ciekawego. Ostatnio próbowałem zamienić patyczki w szlugi, ale niestety nic mi nie wyszło. Poza tym to wybrałem się do Londynu w ciągu tygodnia z Tonką Vedran, powinieneś ją kojarzyć. - zerknął badawczo na Puchona i dalej kontynuował. - A że nie mogłem zabrać ze sobą sprzętu do szkoły to zostawiłem znajomemu w Dziurawym Kotle, ale to już pewnie wiesz z Proroka. - to by było na tyle z ciekawszych wydarzeń z ostatniego miesiąca jego życia.
- Nie. Niestety nie widziałem się z Cherry. Nie wiem co się z nią dzieje. - odpowiedział z poważną i zmartwioną miną. Od czasu pamiętnej, wakacyjnej imprezy w ich domu, jej nie widział. - Nawet nie odpisuje na moje wiadomości... - dodał z nutką melancholii, kierując swoje spojrzenie w stronę wieży, w której znajdowała się sowiarnia.
Re: Studnia
- Wiesz, mam jeszcze swoje zapasy zakupione przed wyjazdem - wyciągnął rękę z paczuszką, w stronę brata. - Wiesz, przez tą sprawę z zamianą ciał, nie paliłem jako Matluck, a to trochę trwało - wzruszył ramionami. Przez dłuższy okres czasu wolał nie palić. Nie wiedział jak ciało Aarona na to zareaguje, czy w ogóle on palił, wolał nie ryzykować.
- Jak chcesz, to mogę Ci ze dwie paczki podrzucić w tygodniu - odparł, nie będzie żyła i z bliźniakiem się podzieli, a co. Popatrzył na Connora jak na głupiego, gdy ten niemalże się podniecił co można robić będąc poza ciałem.
- Idiota - uśmiechnął się tylko nieznacznie, wysłuchując opowieści brata, na temat co robiłeś, jak mnie nie było?
- Próbuj dalej, a jak Ci się uda, to mów - odparł zadowolony. Dobrze by było mieć darmowe fajki - pomyślał.
- Tonkę kojarzę, choć bardziej znam Norę - oj tak, znał starszą Chorwatkę, nawet żyli w symbiozie, wspólnie sobie pomagali w nauce, chociaż Logan to był bardzie pasożytem.
- Proroka nie czytam, okazjonalnie jedynie rzucę okiem na stronę z wynikami meczów Quidditcha - odparł. Jakoś nie przepadał za czytaniem tej gazety, nie wiedział czym się tak pierwszoroczni podniecają, czytając ją. Zresztą, niektóre Puchonki ze starszych roczników ostatnimi czasy zawzięcie rozprawiały na temat jednego z artykułów.
- Hmm... postaram się ją jakoś znaleźć - mruknął. To dziwne, że siostra nie odpisywała, ale zapewne była zbyt zajęta.
- Connor, idziemy gdzieś? - spytał. Na zewnątrz panowała już ciemność, więc raczej nikt ich nie wyczai, że włóczą się po terenach przy zamkowych. - Skoro nie widzę przeciwwskazań, to pozwól, że poprowadzę - odparł, po czym przybrał formę zwierzęcą. Mimo, iż wzrok nie był lepszy niż słuch czy węch, ale na pewno bystrzejszy niż ludzki. Spojrzał jeszcze raz na brata, po czym ruszył w stronę Zakazanego Lasu.
- Jak chcesz, to mogę Ci ze dwie paczki podrzucić w tygodniu - odparł, nie będzie żyła i z bliźniakiem się podzieli, a co. Popatrzył na Connora jak na głupiego, gdy ten niemalże się podniecił co można robić będąc poza ciałem.
- Idiota - uśmiechnął się tylko nieznacznie, wysłuchując opowieści brata, na temat co robiłeś, jak mnie nie było?
- Próbuj dalej, a jak Ci się uda, to mów - odparł zadowolony. Dobrze by było mieć darmowe fajki - pomyślał.
- Tonkę kojarzę, choć bardziej znam Norę - oj tak, znał starszą Chorwatkę, nawet żyli w symbiozie, wspólnie sobie pomagali w nauce, chociaż Logan to był bardzie pasożytem.
- Proroka nie czytam, okazjonalnie jedynie rzucę okiem na stronę z wynikami meczów Quidditcha - odparł. Jakoś nie przepadał za czytaniem tej gazety, nie wiedział czym się tak pierwszoroczni podniecają, czytając ją. Zresztą, niektóre Puchonki ze starszych roczników ostatnimi czasy zawzięcie rozprawiały na temat jednego z artykułów.
- Hmm... postaram się ją jakoś znaleźć - mruknął. To dziwne, że siostra nie odpisywała, ale zapewne była zbyt zajęta.
- Connor, idziemy gdzieś? - spytał. Na zewnątrz panowała już ciemność, więc raczej nikt ich nie wyczai, że włóczą się po terenach przy zamkowych. - Skoro nie widzę przeciwwskazań, to pozwól, że poprowadzę - odparł, po czym przybrał formę zwierzęcą. Mimo, iż wzrok nie był lepszy niż słuch czy węch, ale na pewno bystrzejszy niż ludzki. Spojrzał jeszcze raz na brata, po czym ruszył w stronę Zakazanego Lasu.
Re: Studnia
Korzystając z dnia wolnego, Fèlix postanowił odpocząć trochę od szkolnego gwaru i przede wszystkim od nauki. Tak więc po obiedzie, prosto z Wielkiej Sali skierował się w stronę wyjścia ze szkoły. Szedł przez błonia, tam gdzie prowadziły go nogi. Przystanął, dopiero kiedy pojawiła się przed nim zarośnięta studnia. Rozejrzał się dookoła. Miejsce nie wyglądało na zbyt często odwiedzane. Wyciągnął więc z kieszeni paczkę papierosów, wyciągnął jednego i umieścił między wargami, po czym odpalił go, wciąż bacznie obserwując i słuchając, czy nikt nie kręci się w okolicy. Podszedł do studni i oparł się o nią, delektując się smakiem papierosa.
Re: Studnia
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 3 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach