Ukryta wieża
+11
Charlotte Freya
Lena Gregorovic
Vanadesse Devereux
Logan Campbell
Quinn Larivaara
Aleksander Cortez
Anthony Wilson
Nora Vedran
Cherry Campbell
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
15 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 3 z 4
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Ukryta wieża
First topic message reminder :
Na pograniczu błoni i zakazanego lasu znajduje się porośnięta bluszczem niska, opuszczona wieżyczka. Nie można się do niej dostać, bo w drzwiach nie ma klamki, ale jej otoczenie to miejsce skryte przed gapiami z błoni.
Wieża nie toleruje dymu papierosowego - w końcu jest magiczna - a każdemu palaczowi zrzuca cegłę na głowę.
Na pograniczu błoni i zakazanego lasu znajduje się porośnięta bluszczem niska, opuszczona wieżyczka. Nie można się do niej dostać, bo w drzwiach nie ma klamki, ale jej otoczenie to miejsce skryte przed gapiami z błoni.
Wieża nie toleruje dymu papierosowego - w końcu jest magiczna - a każdemu palaczowi zrzuca cegłę na głowę.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Dziś był chyba dzień spełniania cichych zachcianek Vanadesse, a do tego wszystkiego przy pięknej, nocnej scenerii. Czego dziewczyna w jej wieku mogła chcieć więcej? Trzeba przyznać, że była całkowicie zajęta miękkimi ustami Logana i przez myśl jej nie przeszło, żeby przez najbliższych kilkanaście sekund się od nich odrywać. Nie szkodzi, że jej policzki przypominały kolorem młode kwiaty róż, a serce swoimi uderzeniami i ich głośnością młot pneumatyczny. Coś w niej pękło i całkowicie mu uległa, ignorując swoje zasady odnośnie tworzenia jakiś większych relacji. Chciała i tyle. Ciekawe tylko co na to powie Suzi.
Niemniej jednak gdy wplótł dłonie w jej włosy zadrżała lekko, bowiem tutaj zwyczajem przypominała lisy- uwielbiała gdy ktoś ją głaskał. Jej palce zadziornie przejechały po jego karku, a następnie zsunęły się na plecy. Druga dłoń zaś jakim cudem splotła się z jego palcami i tworzyła jednolitą całość. Gdy oderwali się od siebie to niemal natychmiast miała ochotę na więcej. Wpatrywała się w niego z lekkim niedowierzaniem, po czym jakby dla pewności nieco zacisnęła palce na jego łopatce. Tak, nie śniło się jej to. Zarumieniona i wpatrująca się w jego twarz z delikatnym uśmiechem kiwnęła głową.
- Wydaje mi się, że jeden z najbardziej skutecznych Panie Campbell, bo teraz jest mi cholernie gorąco. I bynajmniej nie jest to zasługa Twojej bluzy.. - odparła cicho, zagryzając zadziornie dolną wargę.
Chciał coś powiedzieć, jednak się powstrzymał... Speszył się! I wyglądał tak uroczo z rumieńcami. Ciekawe. Przekręciła głowę w bok, a wiatr porwał jej włosy w powietrze. - Hmm...? Powiedz.. Chyba, że mam Cię jakoś przekonać.
Niemniej jednak gdy wplótł dłonie w jej włosy zadrżała lekko, bowiem tutaj zwyczajem przypominała lisy- uwielbiała gdy ktoś ją głaskał. Jej palce zadziornie przejechały po jego karku, a następnie zsunęły się na plecy. Druga dłoń zaś jakim cudem splotła się z jego palcami i tworzyła jednolitą całość. Gdy oderwali się od siebie to niemal natychmiast miała ochotę na więcej. Wpatrywała się w niego z lekkim niedowierzaniem, po czym jakby dla pewności nieco zacisnęła palce na jego łopatce. Tak, nie śniło się jej to. Zarumieniona i wpatrująca się w jego twarz z delikatnym uśmiechem kiwnęła głową.
- Wydaje mi się, że jeden z najbardziej skutecznych Panie Campbell, bo teraz jest mi cholernie gorąco. I bynajmniej nie jest to zasługa Twojej bluzy.. - odparła cicho, zagryzając zadziornie dolną wargę.
Chciał coś powiedzieć, jednak się powstrzymał... Speszył się! I wyglądał tak uroczo z rumieńcami. Ciekawe. Przekręciła głowę w bok, a wiatr porwał jej włosy w powietrze. - Hmm...? Powiedz.. Chyba, że mam Cię jakoś przekonać.
Vanadesse DevereuxKlasa V - Urodziny : 07/07/2007
Wiek : 17
Skąd : Daselle, Francja.
Krew : Czysta
Genetyka : Pół-wila
Re: Ukryta wieża
Trzeba było przyznać, iż dzisiejsza noc była piękna. Nie chodziło tylko o rozgwieżdżone niebo oświetlające las, którego korony drzew mieniły się tysiącami jesiennych barw. Nie liczyło się dla niego, to co powiedzą inni, to co sobie pomyślą. Liczyła się tylko ta chwila i to, że są tu oboje razem.
- Cieszę się, że mogłem sprawić, iż nie jest Ci zimno - odparł, zaś na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Podnosząc swój wzrok, spojrzał wprost w szafirowe tęczówki Vanadesse. Purpura malująca się na policzkach już nieco zelżała, nie mógł przez chwilę wydobyć z siebie głosu.
- Ja, chciałem powiedzieć, że... że... - nieco zawiesił się w tym momencie. Nabrał powietrza do płuc, a następnie wypuścił je ze świstem - że... ja Cię kocham... - zebrał się na odwagę i dokończył. Po tym wyznaniu znów jego policzki przybrały barwę purpurową i spuścił wzrok na ziemię. Teraz już zupełnie nie wiedział jak to się dalej potoczy, czy wyśmieje go i odejdzie, czy też wybierze inne wyjście.
- Cieszę się, że mogłem sprawić, iż nie jest Ci zimno - odparł, zaś na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Podnosząc swój wzrok, spojrzał wprost w szafirowe tęczówki Vanadesse. Purpura malująca się na policzkach już nieco zelżała, nie mógł przez chwilę wydobyć z siebie głosu.
- Ja, chciałem powiedzieć, że... że... - nieco zawiesił się w tym momencie. Nabrał powietrza do płuc, a następnie wypuścił je ze świstem - że... ja Cię kocham... - zebrał się na odwagę i dokończył. Po tym wyznaniu znów jego policzki przybrały barwę purpurową i spuścił wzrok na ziemię. Teraz już zupełnie nie wiedział jak to się dalej potoczy, czy wyśmieje go i odejdzie, czy też wybierze inne wyjście.
Re: Ukryta wieża
Zaśmiała się cicho na jego słowa. Ba, zimno.. Jej dopiero teraz było gorąco. Wcale nie przeszkadzał wiatr wdzierający się pod sweter czy uderzający w rozgrzaną twarz. Wewnętrzny wulkan emocji robił swoje, a w brzuchu cały czas latały te mugolskie motylki. Nigdy nie rozumiała tego ewenementu- każda bohaterka w literaturze takie miała! To było tylko ciepło rozchodzące się z subtelnym łaskotaniem i podwyższony poziom endorfin. Czyżby Logan był jej osobistym dostarczycielem dużej ilości hormonów szczęścia? Gdy ich spojrzenia się spotkały nie uciekła po chwili, jak miała to w zwyczaju. Przecież lubił ją za to, jaka była, a nie jak wyglądała. Stąd nie martwiła się o nadmierne wydzielanie przyciągających oczy aur. Nawet nie wiedziała jak to nazwać poprawnie.
- Hmmm? - mruknęła zaciekawiona, gdy znów zaczął. Cóż takiego nie chciało przejść mu przez usta? Jej oczy lśniły subtelnie zaciekawione i pochłonięte jego własnymi. Grzywka opadała na czoło, a dłoń nawet na chwilę nie rozluźniła uścisku. Nawet jeśli to było coś nowego, to zdążyła się do tego przyzwyczaić. Jakby bała się, że chłopak zaraz ucieknie.
O mało nie zemdlała z wrażenia, gdy powiedział co chciał. Jej malinowe wargi rozchyliły się w akcie zdziwienia. To żart, tak? Jakby dla pewności rozejrzała się dookoła, czy aby nikt nie wyskoczy z aparatem. Nigdy nie miała chłopaka, nie miała żadnego doświadczenia z płcią przeciwną. A to co obecnie działo się przed jej oczyma przypomniało wydarzenie z komiksu japońskiego bądź starej powieści romantycznej. Coś jak historia Tristana i Izoldy.
Bez problemu mógł usłyszeć jej serce, jej palce mocniej ścisnęły jego. Po chwili jednak puściła jego dłoń i cofnęła tą z pleców. Mogłoby się zdawać, że się cofa, to jednak nie było to. Złapała dłońmi jego policzki i tym samym zmusiła do podniesienia dumnie głowy. Nie dane było mu jednak nic powiedzieć, bowiem szybkim ruchem wspięła się na palce i zamknęła jego usta delikatnym, subtelnym pocałunkiem. To chyba była najlepsza odpowiedź, a przynajmniej pannie Devereux się tak wydawało.
Po kilkunastu sekundach opadła na całe stopy, zsuwając jedną z dłoni na jego ramie, zaś drugą pogładziła skórę do policzku opuszkami palców. Posłała mu nieśmiały, aczkolwiek szczery i wyjątkowo czuły uśmiech.
- Nawet nie wiesz w co się właśnie wkopałeś Campbell. Bo zdaje mi się, że kompletnie przez Ciebie zwariowałam. Będziesz musiał to wziąć na klatę, a nie jestem łatwa istotą.. -szepnęła z cichym śmiechem, pozwalając sobie bezczelnie oprzeć się o zimną ścianę wieży, a następnie przyciągnąć go do siebie.
- Hmmm? - mruknęła zaciekawiona, gdy znów zaczął. Cóż takiego nie chciało przejść mu przez usta? Jej oczy lśniły subtelnie zaciekawione i pochłonięte jego własnymi. Grzywka opadała na czoło, a dłoń nawet na chwilę nie rozluźniła uścisku. Nawet jeśli to było coś nowego, to zdążyła się do tego przyzwyczaić. Jakby bała się, że chłopak zaraz ucieknie.
O mało nie zemdlała z wrażenia, gdy powiedział co chciał. Jej malinowe wargi rozchyliły się w akcie zdziwienia. To żart, tak? Jakby dla pewności rozejrzała się dookoła, czy aby nikt nie wyskoczy z aparatem. Nigdy nie miała chłopaka, nie miała żadnego doświadczenia z płcią przeciwną. A to co obecnie działo się przed jej oczyma przypomniało wydarzenie z komiksu japońskiego bądź starej powieści romantycznej. Coś jak historia Tristana i Izoldy.
Bez problemu mógł usłyszeć jej serce, jej palce mocniej ścisnęły jego. Po chwili jednak puściła jego dłoń i cofnęła tą z pleców. Mogłoby się zdawać, że się cofa, to jednak nie było to. Złapała dłońmi jego policzki i tym samym zmusiła do podniesienia dumnie głowy. Nie dane było mu jednak nic powiedzieć, bowiem szybkim ruchem wspięła się na palce i zamknęła jego usta delikatnym, subtelnym pocałunkiem. To chyba była najlepsza odpowiedź, a przynajmniej pannie Devereux się tak wydawało.
Po kilkunastu sekundach opadła na całe stopy, zsuwając jedną z dłoni na jego ramie, zaś drugą pogładziła skórę do policzku opuszkami palców. Posłała mu nieśmiały, aczkolwiek szczery i wyjątkowo czuły uśmiech.
- Nawet nie wiesz w co się właśnie wkopałeś Campbell. Bo zdaje mi się, że kompletnie przez Ciebie zwariowałam. Będziesz musiał to wziąć na klatę, a nie jestem łatwa istotą.. -szepnęła z cichym śmiechem, pozwalając sobie bezczelnie oprzeć się o zimną ścianę wieży, a następnie przyciągnąć go do siebie.
Vanadesse DevereuxKlasa V - Urodziny : 07/07/2007
Wiek : 17
Skąd : Daselle, Francja.
Krew : Czysta
Genetyka : Pół-wila
Re: Ukryta wieża
Miał ochotę stąd uciec, gdy poczuł, że dziewczyna puściła jego dłoń. Jednakże niemal w tej samej chwili, ona subtelnie pocałowała go. Mógł odebrać ten znak na wiele sposobów, ale uznał, iż jest to odpowiedź na jego wyznanie. Czuł jak jego wnętrze napełnia szczęście, jakiego nie zaznał już od dawna, czuł, iż mógł w tej chwili zrobić dosłownie wszystko co jest ponad granice ludzkich sił. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, wyrażający to, czego nie mógłby opisać słowami.
- Cóż, damy radę - szepnął nachylając swoją twarz nad jej prawym uchem. Objął ją w pasie, po czym złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Ciszę przerwało ciche piknięcie zegarka obwieszczającego godzinę na tyle późną, iż gdyby ktoś ich spotkał, skończyłoby się to dla nich szlabanem. A nie chciał narażać na niego Vanadesse. Czas upływał nieubłaganie szybko, chodź zdawało się, iż zatrzymał się w miejscu i dopiero co tu przyszli.
- Cóż, wracamy do zamku?
- Cóż, damy radę - szepnął nachylając swoją twarz nad jej prawym uchem. Objął ją w pasie, po czym złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Ciszę przerwało ciche piknięcie zegarka obwieszczającego godzinę na tyle późną, iż gdyby ktoś ich spotkał, skończyłoby się to dla nich szlabanem. A nie chciał narażać na niego Vanadesse. Czas upływał nieubłaganie szybko, chodź zdawało się, iż zatrzymał się w miejscu i dopiero co tu przyszli.
- Cóż, wracamy do zamku?
Re: Ukryta wieża
Zamruczała cicho zadowolona, gdy musnął jej wargi i mocniej przytulił. Zacisnęła palce na materiale jego bluzy pomiędzy łopatkami i uniosła leniwie powieki z miną niezadowolonego dziecka, któremu zabrano cukierka. Przyglądała się dłuższą chwilę jego twarzy, kiwając ostatecznie głową. No tak, nie chciałaby dostać szlabanu prosto na święto duchów. Nie teraz, kiedy była umówiona z Loganem i mieli plan na kostiumy.
- Nie za bardzo mam ochotę... Ale zawsze możesz mi to wynagrodzić w dormitorium albo na balu, prawda? - zaczęła tym swoim uroczym głosem i z tymi błyszczącymi oczyma, którym tak ciężko było odmówić. Prychnęła cicho w końcu, rozglądaj ac się dookoła. Wywinęła się z gracją z jego objęć, łapiąc go jednak wcześniej za rękę. Wolnym krokiem ruszyła do przodu, jakby od niechcenia. W stronę zamku. Jeszcze raz obejrzała się przez ramię na wieżę, która teraz z pewnością będzie jej ulubionym miejscem. Zerknęła na puchona kątem oka. Dobrze, że byli z jednego domu- to dawało więcej możliwości.
- To znaczy, że jesteśmy teraz tak oficjalnie parą..? - zapytała cicho, speszonym głosem. Jej policzki znów nabrały rumieńców, a włosy zakołysały się leniwie, gdy nieco spuściła głowę. Jakby mocniej ścisnęła dłoń chłopaka.
- Nie za bardzo mam ochotę... Ale zawsze możesz mi to wynagrodzić w dormitorium albo na balu, prawda? - zaczęła tym swoim uroczym głosem i z tymi błyszczącymi oczyma, którym tak ciężko było odmówić. Prychnęła cicho w końcu, rozglądaj ac się dookoła. Wywinęła się z gracją z jego objęć, łapiąc go jednak wcześniej za rękę. Wolnym krokiem ruszyła do przodu, jakby od niechcenia. W stronę zamku. Jeszcze raz obejrzała się przez ramię na wieżę, która teraz z pewnością będzie jej ulubionym miejscem. Zerknęła na puchona kątem oka. Dobrze, że byli z jednego domu- to dawało więcej możliwości.
- To znaczy, że jesteśmy teraz tak oficjalnie parą..? - zapytała cicho, speszonym głosem. Jej policzki znów nabrały rumieńców, a włosy zakołysały się leniwie, gdy nieco spuściła głowę. Jakby mocniej ścisnęła dłoń chłopaka.
Vanadesse DevereuxKlasa V - Urodziny : 07/07/2007
Wiek : 17
Skąd : Daselle, Francja.
Krew : Czysta
Genetyka : Pół-wila
Re: Ukryta wieża
- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów. Gdy pociągnęła go za rękę, ruszył wolnym krokiem za nią. Szczęście niemal nie rozrywało go od środka. Już bardzo dawno się tak nie czuł, tak swobodnie, tak inaczej niż zwykle.
- Tak... - rzucił krótko, poczuł, jak mocniej ścisnęła jego dłoń, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Uniósł nieco jej twarz palcami, po czym objął dziewczynę w pasie i musnął jej wargi swoimi.
- Można powiedzieć, iż jesteśmy na siebie skazani... Ale jest to bardzo przyjemna i idealna kara - uśmiechnął się. Prowadził Vanadesse obejmując ją w pasie, przemierzając święcące pustkami błonia, aż do samego Pokoju Wspólnego Puchonów.
- Tak... - rzucił krótko, poczuł, jak mocniej ścisnęła jego dłoń, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Uniósł nieco jej twarz palcami, po czym objął dziewczynę w pasie i musnął jej wargi swoimi.
- Można powiedzieć, iż jesteśmy na siebie skazani... Ale jest to bardzo przyjemna i idealna kara - uśmiechnął się. Prowadził Vanadesse obejmując ją w pasie, przemierzając święcące pustkami błonia, aż do samego Pokoju Wspólnego Puchonów.
Re: Ukryta wieża
Jako, że Anthony spał ostatniej nocy w domu Andrei i prawie oberwał nożem prosto w serce, to nie wrócił od razu do szkoły postanawiając kontynuować imprezę dalej. Nie mając przy sobie żadnych ubrań chodził już lekko wstawiony dalej w stroju psychopatycznego królika. Jego Halloween trwało o kilka dni dłużej. Zakupił w wiosce alkohol, a ściśle mówiąc wódkę i trzymając ją w papierze popijał wracając do szkoły. Nie można było powiedzieć, że jest trzeźwy, ale trzymał się bardzo dobrze.
Nie chcąc jeszcze wracać do szkoły postanowił wstąpić jeszcze na błonia, do ukrytej wieży żeby dopić wódkę i zapalić kilka papierosów. Dotarł do miejsca celu wyjątkowo szybko i starając się jak najbardziej wytężając swoje zmysły starał się wyczuć czy ktoś tu jest. Jakoś nikogo nie wyczuł, ale był chyba zbyt pijany a jego zmysły naprawdę zostały już osłabione. Usiadł więc na schodku i jeszcze nie zdejmując maski starał się wyszukać paczki, która była wrzucona pod jego kostium. Jedyne co dobrze wyczuwał dłonią to była flaszka i zapominając już o tym co szukał, wyjął ją stawiając obok siebie. Było jeszcze przed dwudziestą pierwszą najwyraźniej, bo szkoła zdawała się jeszcze nie spać.
Nie chcąc jeszcze wracać do szkoły postanowił wstąpić jeszcze na błonia, do ukrytej wieży żeby dopić wódkę i zapalić kilka papierosów. Dotarł do miejsca celu wyjątkowo szybko i starając się jak najbardziej wytężając swoje zmysły starał się wyczuć czy ktoś tu jest. Jakoś nikogo nie wyczuł, ale był chyba zbyt pijany a jego zmysły naprawdę zostały już osłabione. Usiadł więc na schodku i jeszcze nie zdejmując maski starał się wyszukać paczki, która była wrzucona pod jego kostium. Jedyne co dobrze wyczuwał dłonią to była flaszka i zapominając już o tym co szukał, wyjął ją stawiając obok siebie. Było jeszcze przed dwudziestą pierwszą najwyraźniej, bo szkoła zdawała się jeszcze nie spać.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Ukryta wieża
Od samego rana Lena była w wyjątkowo złym humorze. Stada durnych uczniaków w równie kretyńskich strojach biegające po całym zamku działały na nią jak płachta na byka. Z największą chęcią sięgnęłaby po jakiś nóż, by ulać nieco krwi tym wesołym mentalnym bachorom. A przecież w większości byli to jej rówieśnicy. Prychając i klnąc pod nosem, Gregorovic przemaszerowała całe błonia, szukając azylu. Miejsca cichego, spokojnego z dala od tej bandy debili. Ukrywa wieża zdawała się być idealną, dlatego wraz z paczką papierosów ukrytą w kieszonce swetra (tak, na nic się zdały jej próby rzucenia) i jakąś starą książką z poszarpaną okładką w dłoniach udała się w jej kierunku. Pokryte bluszczem mury wydawały się nadzwyczaj spokojne i ciche, wprawiające w melancholijny nastrój. Czarnowłosa, pokonawszy omszałe schodki, próbowała dostać się do środka, lecz bezskutecznie. Przysiadła zamiast tego na ostatnim, najwyższym schodku, nieco ukrytym. Po pierwszej próbie zapalenia papierosa i cegle, o kilka centymetrów mijającej jej głowę, przyznała w myślach, że nie warto ryzykować. Potarła opuszkami palców powieki i oparła stopy odziane w trampki o kamienną ścianę. Kolana przy tym zgięła tak, że na udach mogła ułożyć książkę, w której lekturze zagłębiła się po dłuższej chwili. Zimne schodki nie były najmilszym siedziskiem, ale kto by się przejmował.
Po kilkudziesięciu minutach jej zapał do czytania zgasł, a poza tym usłyszała jakieś niepokojące głosy dobiegające z dolnej części schodów. Dzierżąc w dłoni książkę, zeszła kilka stopni, by zidentyfikować intruza. Wrzasnęła przeraźliwie, widząc przebrzydłą karykaturę królika siedzącą na schodkach. To tylko cholerny strój! - powiedziała sobie w myślach, lecz cofnęła się o kilka stopni w górę, potykając się o kanciaste zakończenia. Zacisnęła dłoń na książce zauważając butelkę stojącą obok postaci. TO TYLKO STRÓJ! - krzyknęła do siebie w myślach, ale i to nie przyniosło oczekiwanego skutku. Ot, panicznie bała się Halloweenowych strojów i stąd też brała się jej nienawiść do tego święta. A to wszystko przez Miszę i jego chore kawały.
- Nie bądź potworem, nie bądź potworem. - Czarne, głęboko osadzone oczy wlepione były w mroczną postać. Ich spojrzenie wyrażało tylko jedno, istne przerażenie. Właściciel stroju musiałsię naprawdę, ale to naprawdę nieźle bawić.
Po kilkudziesięciu minutach jej zapał do czytania zgasł, a poza tym usłyszała jakieś niepokojące głosy dobiegające z dolnej części schodów. Dzierżąc w dłoni książkę, zeszła kilka stopni, by zidentyfikować intruza. Wrzasnęła przeraźliwie, widząc przebrzydłą karykaturę królika siedzącą na schodkach. To tylko cholerny strój! - powiedziała sobie w myślach, lecz cofnęła się o kilka stopni w górę, potykając się o kanciaste zakończenia. Zacisnęła dłoń na książce zauważając butelkę stojącą obok postaci. TO TYLKO STRÓJ! - krzyknęła do siebie w myślach, ale i to nie przyniosło oczekiwanego skutku. Ot, panicznie bała się Halloweenowych strojów i stąd też brała się jej nienawiść do tego święta. A to wszystko przez Miszę i jego chore kawały.
- Nie bądź potworem, nie bądź potworem. - Czarne, głęboko osadzone oczy wlepione były w mroczną postać. Ich spojrzenie wyrażało tylko jedno, istne przerażenie. Właściciel stroju musiałsię naprawdę, ale to naprawdę nieźle bawić.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Dla Anthony'ego ten wieczór był idealnym wieczorem na upicie się w samotności. Ostatnio mu się zdecydowanie nie powodziło, nie miał jakby okazji cieszyć się z czegokolwiek bo sam kopał pod sobą dołki, a potem w nie wpadał. Emily go nie chciała, Andrea zaczęła znów być z tym swoim fajfusem, a na dodatek będzie teraz z nim mieszkał. W tym momencie nastolatek uważał, że to jest jego mały koniec świata.
Jego osłabione zmysły dopiero usłyszy przeraźliwy krzyk dziewczyny i dopiero wtedy odwrócił głowę. To była ona! Pamiętał, że miał z nią jakąś przygodę chyba niezbyt miłą. Teraz postanowił się odegrać. Wstał bardzo powoli, jak te wszystkie potwory z horrorów mugolskich i zaczął bardzo wolno iść w jej stronę. W głębi serca słysząc jej słowa, Anthony miał naprawdę świetny ubaw. Zanim zdążyła się ruszyć złapał ją za nadgarstek i przyciągnął trochę do siebie, zmuszając ją tym samym do zejścia bądź ześlizgnięcia stopy z jednego ze schodków. Jego strój czasami przerażał nawet jego samego kiedy pijany patrzył w lustro w jakimś kiblu.
Trzymał ją tak chwilę jednak kiedy puścił od razu ściągnął z głowy swoją maskę.
- Lepiej by było, żebyś nie błąkała się przed ciszą nocną - uśmiechnął się do niej szelmowsko i schylił się jedynie żeby wziąć leżącą na schodku butelkę z wódką. Odkręcił ją sprawnie i upił z wielką przyjemnością kilka łyków. Był naprawdę rozbawiony.
Jego osłabione zmysły dopiero usłyszy przeraźliwy krzyk dziewczyny i dopiero wtedy odwrócił głowę. To była ona! Pamiętał, że miał z nią jakąś przygodę chyba niezbyt miłą. Teraz postanowił się odegrać. Wstał bardzo powoli, jak te wszystkie potwory z horrorów mugolskich i zaczął bardzo wolno iść w jej stronę. W głębi serca słysząc jej słowa, Anthony miał naprawdę świetny ubaw. Zanim zdążyła się ruszyć złapał ją za nadgarstek i przyciągnął trochę do siebie, zmuszając ją tym samym do zejścia bądź ześlizgnięcia stopy z jednego ze schodków. Jego strój czasami przerażał nawet jego samego kiedy pijany patrzył w lustro w jakimś kiblu.
Trzymał ją tak chwilę jednak kiedy puścił od razu ściągnął z głowy swoją maskę.
- Lepiej by było, żebyś nie błąkała się przed ciszą nocną - uśmiechnął się do niej szelmowsko i schylił się jedynie żeby wziąć leżącą na schodku butelkę z wódką. Odkręcił ją sprawnie i upił z wielką przyjemnością kilka łyków. Był naprawdę rozbawiony.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Ukryta wieża
Dziewczyna odnosiła wrażenie, że jej serce zaraz zamierza wyskoczyć z piersi, w głowie szumiało jej niemiłosiernie, jakby mózg próbował zniwelować strach paraliżujący każdą komórkę jej ciała. Nie potrafiła się ruszyć, nawet gdy postać ruszyła w jej kierunku. Próbowała wyrwać rękę z uścisku, bezskutecznie, ześlizgnęła się z dwóch schodków szczęśliwie, nie lądując na tyłku. Nawet nie piszczała, nie potrafiła wydać z siebie dźwięku. Kiedy jednak Wilson tylko zdjął przebrzydłą maską z głowy, automatycznie zaczęła go okładać pięściami, nie szczędząc przy tym siły.
- TY... TY GŁUPI, POPAPRANY DEBILU! - Wrzasnęła, piorunując go wzrokiem. - MYŚLISZ, ŻE TO JEST ZABAWNE? - Warknęła wyrywając mu butelkę z dłoni gwałtownym ruchem. - Otóż olśnię Cię, nie jest! - Wciąż podnosiła głos, zaciskając co raz pomalowane na czerwono usta w wąską linijkę. Wypiła kilka łyków trunku, bez najmniejszego grymasu na twarzy. Jak pić, to jak prawdziwa Rosjanka. Miała ochotę go zabić, ukatrupić albo chociaż wyłupać mu gałki oczne. No i zetrzeć z twarzy ten uśmieszek. Cóż, nigdy nie należała do opanowanych.
- TY... TY GŁUPI, POPAPRANY DEBILU! - Wrzasnęła, piorunując go wzrokiem. - MYŚLISZ, ŻE TO JEST ZABAWNE? - Warknęła wyrywając mu butelkę z dłoni gwałtownym ruchem. - Otóż olśnię Cię, nie jest! - Wciąż podnosiła głos, zaciskając co raz pomalowane na czerwono usta w wąską linijkę. Wypiła kilka łyków trunku, bez najmniejszego grymasu na twarzy. Jak pić, to jak prawdziwa Rosjanka. Miała ochotę go zabić, ukatrupić albo chociaż wyłupać mu gałki oczne. No i zetrzeć z twarzy ten uśmieszek. Cóż, nigdy nie należała do opanowanych.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Satysfakcja jaka teraz była wymalowana na jego twarzy po prostu była nie do opisania. Ta dziewczyna lekko działała mu na nerwy. Była bardziej bezczelna od niego, a to już nie mieściło mu się w głowie.
- Niby taka odważna, pewna siebie, a boi się królika - odrzekł i zasłonił się ręką, żeby przeczekać fakt kiedy dziewczyna go bije. Ostatnimi czasy znów dużo z nich upodobało sobie okładanie go pięściami, niebawem zaczną się z nim tak witać. Nie wiedział w sumie czym sobie nawet na to zasłużył, ale już większa część szkoły zaczęła go naprawdę nie lubić.
- Szczerze? Myślę, że było to okrutnie zabawne. Twoja wystraszona buzia wyglądała uroczo, pierwszy raz - mruknął z tym samym uśmiechem co uprzednio miał na twarzy. Nie był zbytnio zadowolony kiedy wzięła mu butelkę, ale nie odebrał jej to.
- Uważaj, bo się upijesz a ja z chęcią zostawię Cię tu na pastwę losu - westchnął ciężko przyglądając się temu jak Rosjanka pije wódkę bez większego skrzywienia się. Przez tą chwilę mógł jej się dobrze przyglądać. Nie była brzydka i widać było, że była pewna siebie, albo była to jej maska, w każdym bądź razie jeszcze przed chwilą widział jak dziewczyna prawie sra w majtki ze strachu.
- Niby taka odważna, pewna siebie, a boi się królika - odrzekł i zasłonił się ręką, żeby przeczekać fakt kiedy dziewczyna go bije. Ostatnimi czasy znów dużo z nich upodobało sobie okładanie go pięściami, niebawem zaczną się z nim tak witać. Nie wiedział w sumie czym sobie nawet na to zasłużył, ale już większa część szkoły zaczęła go naprawdę nie lubić.
- Szczerze? Myślę, że było to okrutnie zabawne. Twoja wystraszona buzia wyglądała uroczo, pierwszy raz - mruknął z tym samym uśmiechem co uprzednio miał na twarzy. Nie był zbytnio zadowolony kiedy wzięła mu butelkę, ale nie odebrał jej to.
- Uważaj, bo się upijesz a ja z chęcią zostawię Cię tu na pastwę losu - westchnął ciężko przyglądając się temu jak Rosjanka pije wódkę bez większego skrzywienia się. Przez tą chwilę mógł jej się dobrze przyglądać. Nie była brzydka i widać było, że była pewna siebie, albo była to jej maska, w każdym bądź razie jeszcze przed chwilą widział jak dziewczyna prawie sra w majtki ze strachu.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Ukryta wieża
- Zamknij się. - Warknęła, przez zaciśnięte zęby i wzięła kolejnych kilka łyków. I to sporych. Była na siebie wściekła, że tak łatwo pozwoliła by dostrzegł jej słabość.
- Ja zaś piszczałam, bo pierwszy raz zobaczyłam, że możesz jednak wyglądać przyzwoicie - Mruknęła z ironią, posyłając mu wredny uśmieszek. Oparła się biodrami o barierkę, oddając mu butelkę z wódką.
- Wierz mi, że bardziej pijana niż ty teraz nie będę, choćbym wypiła to wszystko. - Owszem w trakcie roku szkolnego zawsze traciła wprawę, ale w wakacje odzyskiwała mocną głowę. Od lata nie minęło tak wiele czasu, dlatego liczyła, że jej "forma" jeszcze się utrzymuje.
- Och, zostawisz? Nic gorszego niż ty już tutaj nie spotkam. - Wzruszyła ramionami, odgarniając za ucho ciemne pasmo włosów. Wśród mroku była słabo widoczna, na ciemnym tle odznaczała się jedynie jej mlecznobiała skóra twarzy i dłoni, zarówno przylegające do ciała spodnie jak i koronkowa bluzka były w kolorze czerni.
- Ja zaś piszczałam, bo pierwszy raz zobaczyłam, że możesz jednak wyglądać przyzwoicie - Mruknęła z ironią, posyłając mu wredny uśmieszek. Oparła się biodrami o barierkę, oddając mu butelkę z wódką.
- Wierz mi, że bardziej pijana niż ty teraz nie będę, choćbym wypiła to wszystko. - Owszem w trakcie roku szkolnego zawsze traciła wprawę, ale w wakacje odzyskiwała mocną głowę. Od lata nie minęło tak wiele czasu, dlatego liczyła, że jej "forma" jeszcze się utrzymuje.
- Och, zostawisz? Nic gorszego niż ty już tutaj nie spotkam. - Wzruszyła ramionami, odgarniając za ucho ciemne pasmo włosów. Wśród mroku była słabo widoczna, na ciemnym tle odznaczała się jedynie jej mlecznobiała skóra twarzy i dłoni, zarówno przylegające do ciała spodnie jak i koronkowa bluzka były w kolorze czerni.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Chłopak na jej zamknij się wywrócił oczami i ochoczo odebrał od niej butelkę. Powinien chyba wrócić do starego siebie, stracić jakieś głębsze uczucia, bo te wyrzuty sumienia i problemy zaczynały go już męczyć. Przedtem wszystko miał w dupie i jakoś mu się układało.
- Czy Ty zawsze musisz być taka niemiła czy po prostu upodobałaś sobie moją osobę? - spytał i wypił wódę czując, że jego upojenie nieco wzrasta, jednak czuł się jak na razie rewelacyjnie.
- Spróbujmy więc- podał jej butelkę.- Wypij na raz tyle ile możesz wypić najwięcej - chciał zobaczyć, czy dziewczyna podoła temu skoro tak bardzo wychwalała swoją mocną głową.
- Faktycznie, nie licząc wampirów, jakiś szalonych centaurów czy innego badziewia, jestem tu najgorszy - wzruszył obojętnie ramionami i usiadł na schodku. Chciałby w sumie zdjąć już ten kostium, ale nie będzie się przy niej rozbierał. Wyciągnął więc z kostiumu papierosy i zapałki i po wsadzeniu jednego z nich do ust odpalił. Uwielbiał papierosy i jak na razie nie miał najmniejszego zamiaru rzucać. Podniósł głowę by patrzeć czy dziewczyna podjęła się zadania i z jakim skutkiem.
- Czy Ty zawsze musisz być taka niemiła czy po prostu upodobałaś sobie moją osobę? - spytał i wypił wódę czując, że jego upojenie nieco wzrasta, jednak czuł się jak na razie rewelacyjnie.
- Spróbujmy więc- podał jej butelkę.- Wypij na raz tyle ile możesz wypić najwięcej - chciał zobaczyć, czy dziewczyna podoła temu skoro tak bardzo wychwalała swoją mocną głową.
- Faktycznie, nie licząc wampirów, jakiś szalonych centaurów czy innego badziewia, jestem tu najgorszy - wzruszył obojętnie ramionami i usiadł na schodku. Chciałby w sumie zdjąć już ten kostium, ale nie będzie się przy niej rozbierał. Wyciągnął więc z kostiumu papierosy i zapałki i po wsadzeniu jednego z nich do ust odpalił. Uwielbiał papierosy i jak na razie nie miał najmniejszego zamiaru rzucać. Podniósł głowę by patrzeć czy dziewczyna podjęła się zadania i z jakim skutkiem.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Ukryta wieża
- Nie lubię ludzi - Odparła obojętnie, mierząc go ponurym spojrzeniem. Och, no nie licząc Cass, ale ona to takie futrzaste miłe zwierzątko. No i Miszy, ale tylko czasami. Przeniosła wzrok na butelkę, gdy usłyszała jak posyła jej wyzwanie. Oczywiście, że zamierzała je podjąć, butelka nie świeciła pustką, lecz miała w sobie może połowę początkowej zawartości. Ujęła chłodną w dotyku szyjkę, delikatnie marszcząc brwi. Trudno, najwyżej jutro nie pójdzie na lekcje. Jak zabawa, to zabawa.
- No właściwie, to jesteś. Tak. - Zaśmiała się perliście ni z tego ni z owego. Czekało ją jednak zadanie. Westchnęła cicho, a chwilę później przytknęła wargi do butelki, co raz biorąc łyka. Nie sprawiało jej to problemu, tym bardziej, że trunek nie był nazbyt mocny. Za jednym zamachem opróżniła dwie trzecie tego co w butelczynie zostało. Kiedy odstawiła butelkę na murek, uśmiechnęła się triumfująco, czując palące ciepło w przełyku. Widząc jak wsuwa do ust papierosa, uśmiechnęła się nieznacznie licząc, że na głowę jak i jej spadnie mu cegła, z tą jednak różnicą, że w niego trafi.
- No właściwie, to jesteś. Tak. - Zaśmiała się perliście ni z tego ni z owego. Czekało ją jednak zadanie. Westchnęła cicho, a chwilę później przytknęła wargi do butelki, co raz biorąc łyka. Nie sprawiało jej to problemu, tym bardziej, że trunek nie był nazbyt mocny. Za jednym zamachem opróżniła dwie trzecie tego co w butelczynie zostało. Kiedy odstawiła butelkę na murek, uśmiechnęła się triumfująco, czując palące ciepło w przełyku. Widząc jak wsuwa do ust papierosa, uśmiechnęła się nieznacznie licząc, że na głowę jak i jej spadnie mu cegła, z tą jednak różnicą, że w niego trafi.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
- Nie martw się ludzie też nie lubią Ciebie, to działa w dwie strony - uśmiechnął się do niej nad wyraz uroczo. Teraz kiedy był pijany naprawdę było mu dobrze i mógł nawet pożartować nie myśląc o tym co się dzieje w jego życiu. Anthony wiedział na pewno, że nie pójdzie na lekcje.
- Więc czemu nie uciekasz, czy coś?- spytał patrząc na nią cały czas z dołu i uśmiechnął się kiedy tylko dziewczyna wypiła dość sporą ilość alkoholu. Faktycznie całkiem nieźle radziła sobie jak na dziewczynę, ale przecież nie miał zamiaru jej o tym informować.
- I jak jesteś już pijana? Będę musiał Cię dźwigać na plecach do zamku? - wziął od niej butelkę wódki i napił się parę łyków, zostawiając jeszcze trochę na dnie. On najwyżej będzie tu spać, jeśli nie będzie mu się chciało maszerować do szkoły.
- Chcesz papierosa? - spytał z przyzwoitości.- Zaczynam się bać tych Twoich złowieszczych min - pokiwał głową z dezaprobatą odwracając od niej swoje spojrzenie. W sumie trochę mu się podobała, ta jej zaciętość, albo był już mocno pijany? Nie miało to teraz dla niego najmniejszego znaczenia.
- Więc czemu nie uciekasz, czy coś?- spytał patrząc na nią cały czas z dołu i uśmiechnął się kiedy tylko dziewczyna wypiła dość sporą ilość alkoholu. Faktycznie całkiem nieźle radziła sobie jak na dziewczynę, ale przecież nie miał zamiaru jej o tym informować.
- I jak jesteś już pijana? Będę musiał Cię dźwigać na plecach do zamku? - wziął od niej butelkę wódki i napił się parę łyków, zostawiając jeszcze trochę na dnie. On najwyżej będzie tu spać, jeśli nie będzie mu się chciało maszerować do szkoły.
- Chcesz papierosa? - spytał z przyzwoitości.- Zaczynam się bać tych Twoich złowieszczych min - pokiwał głową z dezaprobatą odwracając od niej swoje spojrzenie. W sumie trochę mu się podobała, ta jej zaciętość, albo był już mocno pijany? Nie miało to teraz dla niego najmniejszego znaczenia.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Ukryta wieża
- Cieszę się zatem ogromnie z tego powodu - Filuterny uśmiech pojawił się na jasnej twarzyczce dziewczęcia. Jeśli rzeczywiście już z kimś rozmawiała "jak człowiek" to musiał być jej bliski.
- Boję się teraz, że mogłabym jednak wyrżnąć na tych schodach. - Uśmiechnęła się szerzej koniec końców, czując to miłe ciepło w brzuchu.
- Och tak, jestem. Będziesz musiał mnie zanieść. I nie zaniesiesz mnie do Cass bo Cię zabije ona, więc będę spała u chłopaków i zarzygam wam podłogę. Jak tragicznie! - Ostentacyjnie położyła dłoń na czole - Zaraz zejdę wręcz. - Burknęła, a chwilę później wróciła do swojej normalnej miny i sposoby zachowywania się.
- Chcę - Wyciągnęła doń bladą dłoń z pomalowanymi na czarno, zadbanymi paznokciami. Kiedy podał jej paczuszkę, wróciła do poprzedniej pozycji tj. opierając się biodrami o barierkę i wyciągnęła z pogniecionej paczki papierosa, również zgniecionego w kilku miejscach. Dłoń wsunęła do tylnej kieszeni spodni, wyciągając zeń srebrną zapalniczkę. Nienawidziła bawić się zapałkami. Odpaliła fajkę, wsunęła ją pomiędzy pomalowane na kolor wina wargi. Usta były jedynym elementem, który zdobił kolor inny niż czarny, rzecz jasna nie licząc skóry. Jak widać wieżyczce znudziło się zrzucanie cegieł na biednych hogwardzkich palaczy. Chmura szaro mlecznego dymu wydobyła się z jej ust, a chwilę później posłała chłopakowi całkiem szczery, zwyczajny uśmiech.
- Tak właściwie, to dlaczego tutaj przyszedłeś? Nie macie jakiś chorych uroczystości w zamku? - Mówiąc w liczbie mnogiej miała na myśli uczniaków biorących udział w tym durnym święcie, zdecydowaną większość.
- Boję się teraz, że mogłabym jednak wyrżnąć na tych schodach. - Uśmiechnęła się szerzej koniec końców, czując to miłe ciepło w brzuchu.
- Och tak, jestem. Będziesz musiał mnie zanieść. I nie zaniesiesz mnie do Cass bo Cię zabije ona, więc będę spała u chłopaków i zarzygam wam podłogę. Jak tragicznie! - Ostentacyjnie położyła dłoń na czole - Zaraz zejdę wręcz. - Burknęła, a chwilę później wróciła do swojej normalnej miny i sposoby zachowywania się.
- Chcę - Wyciągnęła doń bladą dłoń z pomalowanymi na czarno, zadbanymi paznokciami. Kiedy podał jej paczuszkę, wróciła do poprzedniej pozycji tj. opierając się biodrami o barierkę i wyciągnęła z pogniecionej paczki papierosa, również zgniecionego w kilku miejscach. Dłoń wsunęła do tylnej kieszeni spodni, wyciągając zeń srebrną zapalniczkę. Nienawidziła bawić się zapałkami. Odpaliła fajkę, wsunęła ją pomiędzy pomalowane na kolor wina wargi. Usta były jedynym elementem, który zdobił kolor inny niż czarny, rzecz jasna nie licząc skóry. Jak widać wieżyczce znudziło się zrzucanie cegieł na biednych hogwardzkich palaczy. Chmura szaro mlecznego dymu wydobyła się z jej ust, a chwilę później posłała chłopakowi całkiem szczery, zwyczajny uśmiech.
- Tak właściwie, to dlaczego tutaj przyszedłeś? Nie macie jakiś chorych uroczystości w zamku? - Mówiąc w liczbie mnogiej miała na myśli uczniaków biorących udział w tym durnym święcie, zdecydowaną większość.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Obserwował ją przez chwilę mając nadzieję, że nie wywróci się na schodach i nie spadnie na niego. Nie miałby bowiem siły nawet się podnieść, albo po prostu z czystego lenistwa by tego nie zrobił.
- Zaniosę Cię do siebie, zgwałcę i zostawię - mruknął jak gdyby to było coś oczywistego. - Nie martw się rzygi mnie nie odrzucają - pewnie i tak Lena miała właśnie takie o nim zdanie. Większość szkoły uważała go za jakiegoś erotomana i seksoholika, a on po prostu lubił seks. Chyba było w tym zamku zbyt wiele świętoszków. Anthony wdychał dym do płuc patrząc przed siebie, trochę w nicość.
- Byłem tam tylko się nawalić, nie obchodziło mnie nic innego - wzruszył obojętnie ramionami.- A Ciebie czemu tam nie było, hm? Tylko nie mów, że upicie w głupim stroju Cię nie bawi - spojrzał na nią przez ramię. Zazwyczaj dziewczyny lubiły tego typu wypady i zawsze namawiały chłopców do pójścia, a Ci z niechęcią się zgadzali. On jednak nie miał nic ciekawszego do roboty, więc każdy powód do picia był dla niego dobry.
Znów lustrował ją wzrokiem zauważając jej usta pomalowane w dość krzykliwy sposób.
- Chyba jestem bardziej pijany niż myślałem - mruknął bardziej do siebie niż do niej i biorąc ostatnią porcję dymu do płuc rzucił niedopałek przed siebie.
- Zaniosę Cię do siebie, zgwałcę i zostawię - mruknął jak gdyby to było coś oczywistego. - Nie martw się rzygi mnie nie odrzucają - pewnie i tak Lena miała właśnie takie o nim zdanie. Większość szkoły uważała go za jakiegoś erotomana i seksoholika, a on po prostu lubił seks. Chyba było w tym zamku zbyt wiele świętoszków. Anthony wdychał dym do płuc patrząc przed siebie, trochę w nicość.
- Byłem tam tylko się nawalić, nie obchodziło mnie nic innego - wzruszył obojętnie ramionami.- A Ciebie czemu tam nie było, hm? Tylko nie mów, że upicie w głupim stroju Cię nie bawi - spojrzał na nią przez ramię. Zazwyczaj dziewczyny lubiły tego typu wypady i zawsze namawiały chłopców do pójścia, a Ci z niechęcią się zgadzali. On jednak nie miał nic ciekawszego do roboty, więc każdy powód do picia był dla niego dobry.
Znów lustrował ją wzrokiem zauważając jej usta pomalowane w dość krzykliwy sposób.
- Chyba jestem bardziej pijany niż myślałem - mruknął bardziej do siebie niż do niej i biorąc ostatnią porcję dymu do płuc rzucił niedopałek przed siebie.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Ukryta wieża
- Nie jesteś taki zły, jak Cię malują. - Odrzekła, słysząc jego "niecne" zamiary. Widać było, że zagrywał podobnie jak ona, na pozór nic go nie obchodziło a wprawdzie czuł więcej niż inni. Dziewczyna po raz kolejny zaciągnęła się dymem i cicho westchnęła.
- Upicie jak upicie, ale te kretyńskie stroje wprawiają mnie we wściekłość. Nienawidzę Halloween. Nienawidzę tego typu chorych spędów. - Oparła się dłońmi o chłodną barierkę, wyrzucając chwilę wcześniej niedopałek papierosa.
- No cóż, a ja odwrotnie - chwyciła butelkę i dopiła z zadowoleniem resztkę wódki. Dopiero zaczynała czuć jakiekolwiek jej działanie a i tak słabe. Odstawiła szklane naczynie na murek i przysiadła na schodku, znużona staniem.
- Czemu Cię tak tutaj nienawidzą? Zastanawia mnie to od kiedy tylko zaczęłam chodzić do tej szkoły. Nie pamiętam dnia, żeby ktoś nie wieszał na Tobie psów. - Posłała mu pełne zrozumienia spojrzenie, jednocześnie zaciekawione.
- Upicie jak upicie, ale te kretyńskie stroje wprawiają mnie we wściekłość. Nienawidzę Halloween. Nienawidzę tego typu chorych spędów. - Oparła się dłońmi o chłodną barierkę, wyrzucając chwilę wcześniej niedopałek papierosa.
- No cóż, a ja odwrotnie - chwyciła butelkę i dopiła z zadowoleniem resztkę wódki. Dopiero zaczynała czuć jakiekolwiek jej działanie a i tak słabe. Odstawiła szklane naczynie na murek i przysiadła na schodku, znużona staniem.
- Czemu Cię tak tutaj nienawidzą? Zastanawia mnie to od kiedy tylko zaczęłam chodzić do tej szkoły. Nie pamiętam dnia, żeby ktoś nie wieszał na Tobie psów. - Posłała mu pełne zrozumienia spojrzenie, jednocześnie zaciekawione.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Słysząc jej pierwsze słowa pochylił się niczym prawdziwy dżentelmen i uśmiechnął się całkowicie szczerze.
- Mam aż tak bardzo złą opinie w tej szkole? nie wierzę - pokręcił głową z dezaprobatą a w jego głosie dała się słyszeć ironia i zacmokał kilka razy. Wszyscy mieli go za dupka, a on po prostu chciał się bawić i nie patrzeć na konsekwencje. Bo jak nie w tym wieku, to kiedy? Jak będzie miał trzydzieści lat i dwójkę dzieci do utrzymania?
- Przyznaj się lepiej, że po prostu boisz się królików, klaunów i takich tam...- zerknął na nią i dopiero teraz poczuł, że kręci mu się w głowie. Widząc jak dziewczyna wypija resztkę wódki westchnął ciężko.
- I Co my teraz będziemy pić? - podniósł pustą butelkę i uniósł ją jakby wierząc, że jeszcze coś tam zostało. niestety, okazała się kompletnie pusta. A szkoda, bo chciał zakończyć ten weekend w jakiś chory i spektakularny sposób. Słysząc jej kolejne pytanie wzruszył ramionami w sumie niewiedzą czemu jego osoba ma aż tak złą sławę.
- Szczerze? Myślę, że nie rozumieją mojego hedonistycznego stylu życia - popatrzył na nią z półuśmiechem wymalowanym na wargach. - Ty przecież też zdania najlepszego o mnie nie masz, moja droga, zapomniałaś?- uniósł brwi ku górze i odwrócił się w jej stronę by móc ją nieco lepiej widzieć.
- Mam aż tak bardzo złą opinie w tej szkole? nie wierzę - pokręcił głową z dezaprobatą a w jego głosie dała się słyszeć ironia i zacmokał kilka razy. Wszyscy mieli go za dupka, a on po prostu chciał się bawić i nie patrzeć na konsekwencje. Bo jak nie w tym wieku, to kiedy? Jak będzie miał trzydzieści lat i dwójkę dzieci do utrzymania?
- Przyznaj się lepiej, że po prostu boisz się królików, klaunów i takich tam...- zerknął na nią i dopiero teraz poczuł, że kręci mu się w głowie. Widząc jak dziewczyna wypija resztkę wódki westchnął ciężko.
- I Co my teraz będziemy pić? - podniósł pustą butelkę i uniósł ją jakby wierząc, że jeszcze coś tam zostało. niestety, okazała się kompletnie pusta. A szkoda, bo chciał zakończyć ten weekend w jakiś chory i spektakularny sposób. Słysząc jej kolejne pytanie wzruszył ramionami w sumie niewiedzą czemu jego osoba ma aż tak złą sławę.
- Szczerze? Myślę, że nie rozumieją mojego hedonistycznego stylu życia - popatrzył na nią z półuśmiechem wymalowanym na wargach. - Ty przecież też zdania najlepszego o mnie nie masz, moja droga, zapomniałaś?- uniósł brwi ku górze i odwrócił się w jej stronę by móc ją nieco lepiej widzieć.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Ukryta wieża
Pokiwała głową z miną pełną współczucia, o dziwo, szczerego współczucia. W Beauxbatons nie robiła nawet jednej czwartej rzeczy jakie wyczyniał Wilson a przypięto jej podobną łatkę.
- Nienawidzę, no bo się boję, niech Ci będzie. - Żachnęła, się, marszcząc ciemne brwi. Alkohol krążył już w jej żyłach i zdecydowanie czuła jego działanie chociażby poprzez delikatne szumienie w głowie. Słysząc kolejne słowa ślizgona, przejechała opuszkami po skroni, w myślach szukając rozwiązania na ten wyjątkowo poważny problem.
- Możemy wrócić do zamku. Przeszmuglowałam butelkę whisky i leży na dnie kufra czekając na okazję. - Uśmiechnęła się doń, odgarniając niesforne kosmyki włosów. Jeśli nie teraz, to nigdy. W zamku i tak było wyjątkowo pusto, większość świętowała jeszcze to cholerne mugolskie święto.
- Nie mam o Tobie zdania, jeszcze. To znaczy, mogę jedynie udawać, że to mój prawdziwy pogląd. - Zeszła kilka schodków niżej, patrząc wyczekująco na chłopaka. - No chodź! We wspólnym świeci pustkami. - Wyciągnęła doń prawą dłoń, posyłając szatynowi nieznaczny uśmiech. Coś dziwnie czuła, że mają z Wilsonem więcej wspólnego niż mogłaby przypuszczać. - Tylko pamiętaj, nie wolno rzygać! - Zaznaczyła jeszcze ze śmiertelnie poważną miną.
- Nienawidzę, no bo się boję, niech Ci będzie. - Żachnęła, się, marszcząc ciemne brwi. Alkohol krążył już w jej żyłach i zdecydowanie czuła jego działanie chociażby poprzez delikatne szumienie w głowie. Słysząc kolejne słowa ślizgona, przejechała opuszkami po skroni, w myślach szukając rozwiązania na ten wyjątkowo poważny problem.
- Możemy wrócić do zamku. Przeszmuglowałam butelkę whisky i leży na dnie kufra czekając na okazję. - Uśmiechnęła się doń, odgarniając niesforne kosmyki włosów. Jeśli nie teraz, to nigdy. W zamku i tak było wyjątkowo pusto, większość świętowała jeszcze to cholerne mugolskie święto.
- Nie mam o Tobie zdania, jeszcze. To znaczy, mogę jedynie udawać, że to mój prawdziwy pogląd. - Zeszła kilka schodków niżej, patrząc wyczekująco na chłopaka. - No chodź! We wspólnym świeci pustkami. - Wyciągnęła doń prawą dłoń, posyłając szatynowi nieznaczny uśmiech. Coś dziwnie czuła, że mają z Wilsonem więcej wspólnego niż mogłaby przypuszczać. - Tylko pamiętaj, nie wolno rzygać! - Zaznaczyła jeszcze ze śmiertelnie poważną miną.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Nuda. Nuda. Bardzo nudno.
Charlotte nienawidziła spędzać weekendów w szkole. Miała wrażenie, że przez ostatni miesiąc zupełnie nic się nie dzieje, a taki zastój w życiu Ślizgonki był bardzo niebezpieczny. Czemu? A bo potem przychodziły jakieś chore pomysły, które chciało się wykorzystać. W przeciągu ostatnich dwóch godzin skomponowała pełną piosenkę z tekstem i podkładem muzycznym, pomalowała dwie koszulki i przygotowała dla swojej współlokatorki niespodziankę, gdy wróci do pokoju. No, a teraz, ubrana w czarną kurtkę i neonowy, zielony szalik, wyszła na błonia. Pierwszy raz zawędrowała aż pod Zakazany Las. Po drodze trafiła na jakąś dziwną budowlę, pokrytą dzikim bluszczem.
Wyjęła różdżkę, żeby usunąć zielsko z muru i odsłonić lepiej wejście do wieży. Zanim do niej wejdzie, chciała ją jakoś weselej oznaczyć.
- C..H...A... - wymruczała na głos, robiąc nieskomplikowane zawijasy w powietrzu. Na drewnianych, starych wrotach zaczęły pojawiać się pierwsze litery jej imienia, oznaczone złotym kolorem.
Charlotte nienawidziła spędzać weekendów w szkole. Miała wrażenie, że przez ostatni miesiąc zupełnie nic się nie dzieje, a taki zastój w życiu Ślizgonki był bardzo niebezpieczny. Czemu? A bo potem przychodziły jakieś chore pomysły, które chciało się wykorzystać. W przeciągu ostatnich dwóch godzin skomponowała pełną piosenkę z tekstem i podkładem muzycznym, pomalowała dwie koszulki i przygotowała dla swojej współlokatorki niespodziankę, gdy wróci do pokoju. No, a teraz, ubrana w czarną kurtkę i neonowy, zielony szalik, wyszła na błonia. Pierwszy raz zawędrowała aż pod Zakazany Las. Po drodze trafiła na jakąś dziwną budowlę, pokrytą dzikim bluszczem.
Wyjęła różdżkę, żeby usunąć zielsko z muru i odsłonić lepiej wejście do wieży. Zanim do niej wejdzie, chciała ją jakoś weselej oznaczyć.
- C..H...A... - wymruczała na głos, robiąc nieskomplikowane zawijasy w powietrzu. Na drewnianych, starych wrotach zaczęły pojawiać się pierwsze litery jej imienia, oznaczone złotym kolorem.
Charlotte FreyaNieaktywny - Urodziny : 01/04/1996
Wiek : 28
Skąd : Amerykanka
Krew : czysta
Re: Ukryta wieża
W czasie zimy było naprawdę nudno w szkole. Abigail może miała co robić przez swoje zamiłowanie do nauki, szczególnie do niektórych przedmiotów. Kiedy naprawdę nie miała już co robić, ponieważ skończyła wszystkie zadania domowe, które robi na bieżąco, postanowiła poprzechadzać się po szkolnych błoniach. Założyła kozaki na obcasie, obcisłe niebieskie spodnie, których nogawki ukryte są pod kozakami i na wierzch ubrała kraciasty płaszcz. Na głowie nie miała czapki, znajdowały się tam zatem nauszniki, idealnie dopasowane do płaszcza. Abigail lubiła się stroić, tak jak lubiła się uczyć. Wiedza dosyć łatwo wchodziła jej do głowy. Kiedy dziewczyna była już ciepło ubrana, wyszła z wieży Ravenclawu i ruszyła w dół, żeby znaleźć się na zewnątrz. Po drodze mignęła jej postać nowej koleżanki - Shay. Na razie tylko tyle panna Wellington wiedziała o swojej nowej znajomej. Jak już znalazła się na dworze, zauważyła, iż nie jest jedyną osobą, która zamierzała się przewietrzyć. Szła sobie spokojnie, aż zobaczyła, że jakaś dziewczyna "majstruje" coś przy wejściu do nieznanej pannie Wellington wieży. Krukonka podeszła bliżej, ale jak na razie nic się nie odzywała. Za jakiś czas na pewno wypowie jakiekolwiek słowa.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Ukryta wieża
Tupnęła nogą cała zła, gdy stanęła przed jakąś dziwną, schowaną przed wszystkimi wieżą na błoniach. Szczerze? Nie miała pojęcia jak tu trafiła. Miała w planach wizytę w cieplarniach przed ciszą nocną tak, aby nadrobić zaległości ale jak zwykle wylądowała nie tam, gdzie trzeba. Cóż, zielarstwo nie było jej pasją, ale chciała i musiała być z tego dobra, wiec sporo dodatkowego czasu przeznaczała na studiowanie naprawdę nudnych ksiąg o roślinach. Westchnęła z rezygnacją, poprawiając swoją torbę na ramieniu- jak zwykle wypchaną notatkami i pomocami naukowymi.
Tym razem była odziana w czarny płaszczyk z szalikiem w barwach domu na szyi oraz mundurek szkolny zaraz po tym. Czarne zakolanówki skutecznie chroniły nogi przed zimnem, dłuższe odzienie wierzchnie zapobiegało podwiewaniu spódniczki. Burza ciemnobrązowych włosów związana była koka na czubku głowy, dodatkowo podtrzymanego niebieską gumka. Obróciła się plecami do budynku i oparła o niego, zsuwając w dół i kucając. Była zmęczona tym ciągłym bieganiem. I wtedy właśnie spojrzała w prawo, dostrzegając jakąś dziewczynę we wściekło różowych włosach, która majstrowała coś z różdżką. Mruknęła zaciekawiona, podnosząc wzrok czekoladowo-złotych oczu bezpośrednio na jej buzię.
- Masz naprawdę odjazdowe włosy. - zaczęła tym swoim pełnym optymizmu głosem, gestykulując przy tym lekko. Shay zawsze miała pełno energii i czasem zapominała, że nadmierne gestykulowanie może przypominać pobicie. - Aczkolwiek nie ładnie niszczyć mienie szkoły. Zaznaczasz swoje terytorium? I co to właściwie jest... ? W sensie ta wieża.
Zakończyła swoją wypowiedź, stukając ręką w ścianę. Wyciągnęła ręce do góry i przeciągnęła się, rzucając torbę obok siebie. Spojrzawszy przed siebie dostrzegła jakąś dziewczynę, której twarz ukryta była w cieniu. Pomachała jej i posłała zadziorny uśmiech.
- Nie pogryziemy Cię. Przynajmniej ja. Też się zgubiłaś? - krzyknęła nieco głośniej, przekręcając głowę w bok. Cóż, ciekawe kogo dziś pozna! Panna Hasting odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na niebo- całe szczęście jeszcze sporo czasu do ciszy nocnej i nie musiały obawiać się szlabanu.
Tym razem była odziana w czarny płaszczyk z szalikiem w barwach domu na szyi oraz mundurek szkolny zaraz po tym. Czarne zakolanówki skutecznie chroniły nogi przed zimnem, dłuższe odzienie wierzchnie zapobiegało podwiewaniu spódniczki. Burza ciemnobrązowych włosów związana była koka na czubku głowy, dodatkowo podtrzymanego niebieską gumka. Obróciła się plecami do budynku i oparła o niego, zsuwając w dół i kucając. Była zmęczona tym ciągłym bieganiem. I wtedy właśnie spojrzała w prawo, dostrzegając jakąś dziewczynę we wściekło różowych włosach, która majstrowała coś z różdżką. Mruknęła zaciekawiona, podnosząc wzrok czekoladowo-złotych oczu bezpośrednio na jej buzię.
- Masz naprawdę odjazdowe włosy. - zaczęła tym swoim pełnym optymizmu głosem, gestykulując przy tym lekko. Shay zawsze miała pełno energii i czasem zapominała, że nadmierne gestykulowanie może przypominać pobicie. - Aczkolwiek nie ładnie niszczyć mienie szkoły. Zaznaczasz swoje terytorium? I co to właściwie jest... ? W sensie ta wieża.
Zakończyła swoją wypowiedź, stukając ręką w ścianę. Wyciągnęła ręce do góry i przeciągnęła się, rzucając torbę obok siebie. Spojrzawszy przed siebie dostrzegła jakąś dziewczynę, której twarz ukryta była w cieniu. Pomachała jej i posłała zadziorny uśmiech.
- Nie pogryziemy Cię. Przynajmniej ja. Też się zgubiłaś? - krzyknęła nieco głośniej, przekręcając głowę w bok. Cóż, ciekawe kogo dziś pozna! Panna Hasting odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na niebo- całe szczęście jeszcze sporo czasu do ciszy nocnej i nie musiały obawiać się szlabanu.
Re: Ukryta wieża
- R...L...O...
To diabelstwo było strasznie powolne, ale efekt znacznie bardziej widowiskowy od mugolskiego sprayu w puszce. Pierwsze litery jej imienia wręcz mieniły się złotem, mając w sobie kiczowate drobinki magicznego brokatu. Nowy wynalazek, miała nadzieję, że utrzyma się jak najdłużej, ale jeszcze nie miała okazji przetestować w terenie.
Ślizgonka usłyszała za sobą głos... A właściwie gdzieś koło siebie, tak? Przekręciła w tym kierunku głowę i zawiesiła rękę z wyciągniętą różdżką, stopując tworzenie swojego dzieła. Poczekała aż ładniutka Krukonka się wygada, żeby potem skwitować jej ostatnie zdanie zabójczym uśmiechem.
- Miałam nadzieję, że się o tym przekonamy! - powiedziała entuzjastycznie, kładąc sobie ręce po bokach. Zostawiła napis "Charlo". A niech ktoś sobie myśli, że znany argentyński kompozytor zabawił się w graficiarza.
Różowowłosa poklepała dłonią w drewniane wrota do wieży, które wcześniej musiała delikatnie oczyścić z obrastającego bluszczu. Ten już zdołał jakoś magicznie odrosnąć w niektórych miejscach, ale nie zauważyła tego.
- Są drzwi, ale nie ma klamki - popchnęła je lekko - Wydaje się, że są zaryglowane od drugiej strony.
Kiedy jej "koleżanka" odezwała się do kogoś, stojącego za nimi, obejrzała się za siebie. Im więcej ludzi tym więcej zabawy, ale nie wolałaby nie trafić teraz w ręce nauczyciela ani prefekta. The game is on!
- Dobrze, że powiedziałaś za siebie. Ja gryzę! - Na dowód klapnęła białymi zębami i przymrużyła oczy, żeby rozpoznać swoje towarzyszki. Prawda, że ich w ogóle nie znała?
- Wy jesteście...?
To diabelstwo było strasznie powolne, ale efekt znacznie bardziej widowiskowy od mugolskiego sprayu w puszce. Pierwsze litery jej imienia wręcz mieniły się złotem, mając w sobie kiczowate drobinki magicznego brokatu. Nowy wynalazek, miała nadzieję, że utrzyma się jak najdłużej, ale jeszcze nie miała okazji przetestować w terenie.
Ślizgonka usłyszała za sobą głos... A właściwie gdzieś koło siebie, tak? Przekręciła w tym kierunku głowę i zawiesiła rękę z wyciągniętą różdżką, stopując tworzenie swojego dzieła. Poczekała aż ładniutka Krukonka się wygada, żeby potem skwitować jej ostatnie zdanie zabójczym uśmiechem.
- Miałam nadzieję, że się o tym przekonamy! - powiedziała entuzjastycznie, kładąc sobie ręce po bokach. Zostawiła napis "Charlo". A niech ktoś sobie myśli, że znany argentyński kompozytor zabawił się w graficiarza.
Różowowłosa poklepała dłonią w drewniane wrota do wieży, które wcześniej musiała delikatnie oczyścić z obrastającego bluszczu. Ten już zdołał jakoś magicznie odrosnąć w niektórych miejscach, ale nie zauważyła tego.
- Są drzwi, ale nie ma klamki - popchnęła je lekko - Wydaje się, że są zaryglowane od drugiej strony.
Kiedy jej "koleżanka" odezwała się do kogoś, stojącego za nimi, obejrzała się za siebie. Im więcej ludzi tym więcej zabawy, ale nie wolałaby nie trafić teraz w ręce nauczyciela ani prefekta. The game is on!
- Dobrze, że powiedziałaś za siebie. Ja gryzę! - Na dowód klapnęła białymi zębami i przymrużyła oczy, żeby rozpoznać swoje towarzyszki. Prawda, że ich w ogóle nie znała?
- Wy jesteście...?
Charlotte FreyaNieaktywny - Urodziny : 01/04/1996
Wiek : 28
Skąd : Amerykanka
Krew : czysta
Re: Ukryta wieża
Dziewczyna stojąc niedaleko dziewczyn trzymała ręce w kieszeniach. Dopiero po chwili zorientowała się, że powinna założyć rękawiczki i wyciągnąć dłonie z kieszeni, nie za ciekawie to wygląda. Dziewczynie nie wypada trzymać rąk w kieszeniach. Dobrze, że nie zaczęła jeszcze czegoś mówić, wtedy mogłaby zostać uznana za ignorantkę. Tak jak Abigail pomyślała, tak też zrobiła. Wyciągnęła ręce z kieszeni i założyła rękawiczki. Akurat w tym czasie odezwała się jedna z dziewczyn, upominając tę drugą. Krukonka uśmiechnęła się do siebie. Ci Krukoni mają coś wspólnego. Zawsze muszą czymś zabłysnąć.
- Nie, nie zgubiłam się. Wyszłam się przejść, w szkole nie ma za bardzo co robić - odparła na pytanie koleżanki z domu.
Można zauważyć, iż każda z dziewczyn ma na sobie jakąś część ubrania z kolorem reprezentującym swój dom. Abigail ma niebieskie spodnie, Shay ma niebieski szalik, a Charlotte zaś ma zielony szalik. Abigail podeszła nieco bliżej swoich rozmówczyń.
- Jestem Abigail - powiedziała i zaczęła się zastanawiać, jak otworzyć drzwi do wieży.
Na razie nie proponowała niczego. Zawsze można spróbować otworzyć je za pomocą prostego zaklęcia Alohomora, a jak to nie wyjdzie to użyć wtedy czegoś silniejszego, jak na przykład Bombarda. Wellington nie zareagowała za bardzo na stwierdzenie dziewczyny, iż ona gryzie. Każdy może tak mówić, bo przecież każdy człowiek ma zęby i gryzie.
- Nie, nie zgubiłam się. Wyszłam się przejść, w szkole nie ma za bardzo co robić - odparła na pytanie koleżanki z domu.
Można zauważyć, iż każda z dziewczyn ma na sobie jakąś część ubrania z kolorem reprezentującym swój dom. Abigail ma niebieskie spodnie, Shay ma niebieski szalik, a Charlotte zaś ma zielony szalik. Abigail podeszła nieco bliżej swoich rozmówczyń.
- Jestem Abigail - powiedziała i zaczęła się zastanawiać, jak otworzyć drzwi do wieży.
Na razie nie proponowała niczego. Zawsze można spróbować otworzyć je za pomocą prostego zaklęcia Alohomora, a jak to nie wyjdzie to użyć wtedy czegoś silniejszego, jak na przykład Bombarda. Wellington nie zareagowała za bardzo na stwierdzenie dziewczyny, iż ona gryzie. Każdy może tak mówić, bo przecież każdy człowiek ma zęby i gryzie.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 3 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach