Sypialnia Penny
2 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Prestwick Road :: Prestwick Road 2
Strona 1 z 1
Sypialnia Penny
Sypialnia Penny to kawał skrzypiącej, drewnianej podłogi, jedna komoda i stare, również skrzypiące łóżko załadowane tona poduszek i pościeli. Znajduje się tutaj bezpośrednie wyjście na tyły domu, do ogrodu.
Re: Sypialnia Penny
Powrót do Hogsmeade okazał się być jak gorzka herbata na pusty żołądek. Po wakacjach spędzonych najpierw na krótkim urlopie we Włoszech, a potem w nowobogackim domu Vincenta Cramera, wizja powrotu do tej rudery malowała się w szaroczarnych barwach. Pielęgniarka z wypchanymi walizkami przekroczyła próg swojego małego domku w środku wioski, wnosząc do niego z trudem bagaże i klatkę z sową, która darła się niemiłosiernie.
Było już ciemno, a zegar wskazywał godzinę dziesiątą wieczorem. Penny zdjęła z siebie płaszcz i buty, ale zaraz pożałowała tej decyzji, bo w środku okazało się być tak samo chłodno jak na dworze. Zakląwszy w myślach, zapaliła światła w całym domu aby poczuć się raźniej. Patrząc na puste i zakurzone pomieszczenia przemknęło jej przez myśl, że powinna kupić sobie kota albo psa.
Pomimo rozpoczęcia roku szkolnego, Penelope nadal miała dziś wolne i miała zacząć od jutra rana. Gdyby wiedziała co dzieje się w zamku, na pewno nie rozglądałaby się tak spokojnie, ale cóż, nie wiedziała.
Zaczęła odczuwać nieprzyjemne skutki panującego wszędzie chłodu, więc przeszła czym prędzej do swojej sypialni. Zerknęła jeszcze do kominka, ale ze zgrozą stwierdziła, że nie ma w nim żadnego drewna, więc zwyczajnie zakopała się pod kołdrę w swoim łóżku i jęknęła przeciągle.
- Zabijcie mnie - rzekła sama do siebie, odsuwając kołdrę z głowy. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, ani czym się zająć. I pomyśleć, że nim spotkała Vincenta, przesiadywała w tym pustym domu sama ze sobą godzinami. Była tak zrozpaczona i leniwa, że nie chciało jej się nawet zdjąć tego cholernego płaszcza.
Było już ciemno, a zegar wskazywał godzinę dziesiątą wieczorem. Penny zdjęła z siebie płaszcz i buty, ale zaraz pożałowała tej decyzji, bo w środku okazało się być tak samo chłodno jak na dworze. Zakląwszy w myślach, zapaliła światła w całym domu aby poczuć się raźniej. Patrząc na puste i zakurzone pomieszczenia przemknęło jej przez myśl, że powinna kupić sobie kota albo psa.
Pomimo rozpoczęcia roku szkolnego, Penelope nadal miała dziś wolne i miała zacząć od jutra rana. Gdyby wiedziała co dzieje się w zamku, na pewno nie rozglądałaby się tak spokojnie, ale cóż, nie wiedziała.
Zaczęła odczuwać nieprzyjemne skutki panującego wszędzie chłodu, więc przeszła czym prędzej do swojej sypialni. Zerknęła jeszcze do kominka, ale ze zgrozą stwierdziła, że nie ma w nim żadnego drewna, więc zwyczajnie zakopała się pod kołdrę w swoim łóżku i jęknęła przeciągle.
- Zabijcie mnie - rzekła sama do siebie, odsuwając kołdrę z głowy. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, ani czym się zająć. I pomyśleć, że nim spotkała Vincenta, przesiadywała w tym pustym domu sama ze sobą godzinami. Była tak zrozpaczona i leniwa, że nie chciało jej się nawet zdjąć tego cholernego płaszcza.
Re: Sypialnia Penny
Nim stopy mężczyzny przekroczyły próg domu przy Prestwick Road 2, ten zrobił sobie jeszcze po drodze dwa przystanki na papierosa, by nieco uspokoić skołatane nerwy. Nie męczyły go żadne wyrzuty sumienia, co sprawiało, że nie czuł się tak podle jak powinien. Moretti jedynie zbiegiem okoliczności mogła wybrać spośród setek tysięcy miast na świecie akurat Londyn. Cramer nie wierzył w przeznaczenie i inne bajki o wyższych siłach władających losem zwykłego, szarego człowieka. Nikt nie był z góry zaprogramowany, a życiem każdej istoty rządził przypadek. W przypadku Vincenta był on na tyle okrutny, by wciąż podkładać mu kłody pod nogi.
- Penny? – drzwi wejściowe skrzypnęły przeraźliwie. Pogaszone światła sprawiły, że Cramer przez chwilę zwątpił w obecność Angielki w domu. Może jednak poszła na ucztę?
Mężczyzna zajrzał do kuchni, skąd zgarnął jedno z jabłek. Po przetarciu je o materiał spodni skierował swe kroki bezpośrednio do sypialni pielęgniarki. W domu panował nieprzyjemny chłód, zaledwie odrobinę bardziej znośny od tego na zewnątrz.
Tak jak myślał – zastał ją w łóżku. Odwróconą tyłem do drzwi. Uzdrowiciel odłożył nadgryziony owoc na szafkę nocną i zsunąwszy buty ze stóp, wślizgnął się na miękki materac, Objął czarownicę ramieniem w pasie i ułożył głowę na poduszce. Delikatna nuta jej owocowego szamponu do włosów dotarła do jego stępionych nikotyną nozdrzy.
- Śpisz? – spytał szeptem, nawet nie drgnąwszy. Nie chciał wracać do swojego wielkiego, pustego domu. Nie tylko dziś, ale i w ogóle. Brunet przymknął powieki i przykrył się skrawkiem kołdry, który wyszarpał spod wątłego ciałka czarownicy.
- Penny? – drzwi wejściowe skrzypnęły przeraźliwie. Pogaszone światła sprawiły, że Cramer przez chwilę zwątpił w obecność Angielki w domu. Może jednak poszła na ucztę?
Mężczyzna zajrzał do kuchni, skąd zgarnął jedno z jabłek. Po przetarciu je o materiał spodni skierował swe kroki bezpośrednio do sypialni pielęgniarki. W domu panował nieprzyjemny chłód, zaledwie odrobinę bardziej znośny od tego na zewnątrz.
Tak jak myślał – zastał ją w łóżku. Odwróconą tyłem do drzwi. Uzdrowiciel odłożył nadgryziony owoc na szafkę nocną i zsunąwszy buty ze stóp, wślizgnął się na miękki materac, Objął czarownicę ramieniem w pasie i ułożył głowę na poduszce. Delikatna nuta jej owocowego szamponu do włosów dotarła do jego stępionych nikotyną nozdrzy.
- Śpisz? – spytał szeptem, nawet nie drgnąwszy. Nie chciał wracać do swojego wielkiego, pustego domu. Nie tylko dziś, ale i w ogóle. Brunet przymknął powieki i przykrył się skrawkiem kołdry, który wyszarpał spod wątłego ciałka czarownicy.
Re: Sypialnia Penny
Penny była na tyle nierozważna, żeby nie zamknąć drzwi wejściowych i zakopać się pod kołdrą w sypialni. Za grosz logicznego myślenia. Na domiar złego było jej tak zimno, że zwinęła się w kłębek i zaczęła przysypiać. Budziła się co chwilę, przypominając sobie, żeby zamknąć drzwi, ale ostatecznie i tak zasypiała co kilka minut.
Nie usłyszała jak ktoś wchodzi do domu, bo wypadła na ten czas drzemka. Dopiero kiedy w jej miękkim i bezpiecznym łóżku pojawił się intruz, kobieta przebudziła się i podskoczyła jak poparzona, siadając gwałtownie. Jej serce załomotało jak szalone, ale kiedy dostrzegła Vincenta, zaczęła się uspokajać.
- Przestraszyłeś mnie - wydusiła z siebie, kładąc dłoń na klatce piersiowej. Omal nie dostała zawału we własnym domu. Po tym jak porwali ją i Cramera, była niespokojna i łatwo wpadała w panikę. Przetarła lekko zaspane oczy i spojrzała na uzdrowiciela, który zdążył już ulokować się na łóżku obok niej. Powinna chociaż ściągnąć ten płaszcz.
- Dlaczego nie jesteś w domu? - Zapytała, kończąc tę krótką wypowiedź lwim ziewnięciem. - Coś się stało?
Po tych słowach już wiedziała, że to pytanie zostało zadane w odpowiedni sposób i w odpowiednim czasie. Zmarszczyła lekko brewki, spoglądając na niego z góry. Rozbudziła się.
- Co się stało?
Nie usłyszała jak ktoś wchodzi do domu, bo wypadła na ten czas drzemka. Dopiero kiedy w jej miękkim i bezpiecznym łóżku pojawił się intruz, kobieta przebudziła się i podskoczyła jak poparzona, siadając gwałtownie. Jej serce załomotało jak szalone, ale kiedy dostrzegła Vincenta, zaczęła się uspokajać.
- Przestraszyłeś mnie - wydusiła z siebie, kładąc dłoń na klatce piersiowej. Omal nie dostała zawału we własnym domu. Po tym jak porwali ją i Cramera, była niespokojna i łatwo wpadała w panikę. Przetarła lekko zaspane oczy i spojrzała na uzdrowiciela, który zdążył już ulokować się na łóżku obok niej. Powinna chociaż ściągnąć ten płaszcz.
- Dlaczego nie jesteś w domu? - Zapytała, kończąc tę krótką wypowiedź lwim ziewnięciem. - Coś się stało?
Po tych słowach już wiedziała, że to pytanie zostało zadane w odpowiedni sposób i w odpowiednim czasie. Zmarszczyła lekko brewki, spoglądając na niego z góry. Rozbudziła się.
- Co się stało?
Re: Sypialnia Penny
- Mówiłem Ci, żebyś zamykała za sobą drzwi.
Cramer również usiadł na łóżku, ale jedynie po to, by porzucić swój gruby sweter gdzieś na podłodze. W przeciwieństwie do panny Gladstone szybko się rozgrzał – czy to przez piwo, czy nadmiar emocji, jakie towarzyszyły mu dzisiejszego wieczoru. Dopiero teraz zauważył, że czarownica cały czas miała na sobie płaszcz. Kręcąc z niedowierzaniem głową podniósł się z łóżka i zniknął z sypialni. Dopiero na zewnątrz pożałował tego, że tak szybko pozbył się swego ciepłego swetra. Lodowate powietrze smagało go bezlitośnie po odsłoniętych ramionach w czasie, gdy wyciągał z przybudówki niewielki stos drewienek.
- Musisz uzupełnić zapasy! – krzyknął od progu. Sprawnym kopniakiem zamknął za sobą drzwi, nie chcąc wpuszczać do środka więcej chłodu, niż to było konieczne. Bez słowa przyklęknął przy niewielkim kominku i ułożywszy z drwa coś na kształt miniaturowego szałasu, sięgnął pod swoją różdżkę. Pomarańczowy błysk zawirował w powietrzu, a niedługo potem pomieszczenie wypełniło się trzaskiem płonącego drewna. Vincent wrócił się jeszcze do przedsionka by zamknąć drzwi wejściowe na klucz. Te do sypialni też zamknął – by pokój szybciej nabrał odpowiedniej temperatury.
- Skończyłem wcześniej dyżur i postanowiłem Cię odwiedzić, nim te żądne krwi bestie pochłoną Cię całkowicie w Skrzydle.
Włoch znów wskoczył na łóżko. Podparł policzek dłonią i zaczął wpatrywać się w zaspaną twarz czarownicy. Pomarańczowo-złote refleksy odbijały się w jej zamglonych tęczówkach. Nie dziwota, że stracił dla niej głowę.
- Martwię się o Noemi. Do tej pory nie dała znaku życia. To wszystko. Mogłabyś wysłać mi sowę, jeśli zobaczysz ją gdzieś w zamku? – przekręcił się na plecy i wsunął ramiona pod głowę. Ziewnięcie kobiety pociągnęło za sobą i jego ziewnięcie. Uzdrowiciel przesłonił usta dłonią, a później szybko przyciągnął do siebie brunetkę, chwytając ją za pasek przy płaszczyku.
- Co to za nowa moda na spanie w palcie?
Cramer również usiadł na łóżku, ale jedynie po to, by porzucić swój gruby sweter gdzieś na podłodze. W przeciwieństwie do panny Gladstone szybko się rozgrzał – czy to przez piwo, czy nadmiar emocji, jakie towarzyszyły mu dzisiejszego wieczoru. Dopiero teraz zauważył, że czarownica cały czas miała na sobie płaszcz. Kręcąc z niedowierzaniem głową podniósł się z łóżka i zniknął z sypialni. Dopiero na zewnątrz pożałował tego, że tak szybko pozbył się swego ciepłego swetra. Lodowate powietrze smagało go bezlitośnie po odsłoniętych ramionach w czasie, gdy wyciągał z przybudówki niewielki stos drewienek.
- Musisz uzupełnić zapasy! – krzyknął od progu. Sprawnym kopniakiem zamknął za sobą drzwi, nie chcąc wpuszczać do środka więcej chłodu, niż to było konieczne. Bez słowa przyklęknął przy niewielkim kominku i ułożywszy z drwa coś na kształt miniaturowego szałasu, sięgnął pod swoją różdżkę. Pomarańczowy błysk zawirował w powietrzu, a niedługo potem pomieszczenie wypełniło się trzaskiem płonącego drewna. Vincent wrócił się jeszcze do przedsionka by zamknąć drzwi wejściowe na klucz. Te do sypialni też zamknął – by pokój szybciej nabrał odpowiedniej temperatury.
- Skończyłem wcześniej dyżur i postanowiłem Cię odwiedzić, nim te żądne krwi bestie pochłoną Cię całkowicie w Skrzydle.
Włoch znów wskoczył na łóżko. Podparł policzek dłonią i zaczął wpatrywać się w zaspaną twarz czarownicy. Pomarańczowo-złote refleksy odbijały się w jej zamglonych tęczówkach. Nie dziwota, że stracił dla niej głowę.
- Martwię się o Noemi. Do tej pory nie dała znaku życia. To wszystko. Mogłabyś wysłać mi sowę, jeśli zobaczysz ją gdzieś w zamku? – przekręcił się na plecy i wsunął ramiona pod głowę. Ziewnięcie kobiety pociągnęło za sobą i jego ziewnięcie. Uzdrowiciel przesłonił usta dłonią, a później szybko przyciągnął do siebie brunetkę, chwytając ją za pasek przy płaszczyku.
- Co to za nowa moda na spanie w palcie?
Re: Sypialnia Penny
A więc tak po prostu postanowił wpaść i odwiedzić ją w ruderze w środku wioski. W sumie dobrze, że ta zabita dechami dziura nie odstraszała go. Penelope z przekąsem stwierdziła, że zrobiła się wygodnicka przez te wieczory spędzone w londyńskim, luksusowym domu, a powrót do tej "chatki" był dla niej jak kubeł zimnej wody na głowę. Już od jutra miała zacząć kursować między zamkiem a wioską, oraz wybierać każdego wieczora gdzie spędzi noc: ściana w ścianę z chorymi czy samotnie tutaj.
- W Mungu można wcześniej skończyć dyżur? Sądziłam, że tam można tylko zostawać po godzinach i ewentualnie kończyć o czasie - odparła, uśmiechając się półgębkiem. Podziwiała go trochę za to chorobliwe zaangażowanie i oddanie w pracy. Ona sama byłaby zbyt leniwa aby pełnić tak ważną funkcję. Szkolne skrzydło było odpowiednie na jej małe ambicje.
- Jasne. Pójdę jutro do jej dormitorium i osobiście sprawdzę. Chociaż lepszym pomysłem będzie spytanie jej koleżanek, skoro Naomi ma teraz na mnie alergię... - westchnęła, zdejmując z siebie płaszcz. Rzuciła go na podłogę, nie bacząc nawet na to gdzie upadnie. Opadła ciężko na poduszki, wbijając wzrok niebieskich tęczówek w sufit. W pokoju robiło się ciepło, więc na twarzy Penny zaczęły pieklić się różowe rumieńce.
- To był ładny ślub, prawda? - Zagaiła, nawiązując oczywiście do wydarzenia stulecia, na którym była obecna. Nie znała ani pana młodego, ani panny młodej, ale byli to jacyś bliscy przyjaciele Vincenta, więc została zaproszona. - Przypominał mi się mój własny ślub. Nie było oczywiście tak wystawnie... - dodała, składając ręce na brzuchu.
- W Mungu można wcześniej skończyć dyżur? Sądziłam, że tam można tylko zostawać po godzinach i ewentualnie kończyć o czasie - odparła, uśmiechając się półgębkiem. Podziwiała go trochę za to chorobliwe zaangażowanie i oddanie w pracy. Ona sama byłaby zbyt leniwa aby pełnić tak ważną funkcję. Szkolne skrzydło było odpowiednie na jej małe ambicje.
- Jasne. Pójdę jutro do jej dormitorium i osobiście sprawdzę. Chociaż lepszym pomysłem będzie spytanie jej koleżanek, skoro Naomi ma teraz na mnie alergię... - westchnęła, zdejmując z siebie płaszcz. Rzuciła go na podłogę, nie bacząc nawet na to gdzie upadnie. Opadła ciężko na poduszki, wbijając wzrok niebieskich tęczówek w sufit. W pokoju robiło się ciepło, więc na twarzy Penny zaczęły pieklić się różowe rumieńce.
- To był ładny ślub, prawda? - Zagaiła, nawiązując oczywiście do wydarzenia stulecia, na którym była obecna. Nie znała ani pana młodego, ani panny młodej, ale byli to jacyś bliscy przyjaciele Vincenta, więc została zaproszona. - Przypominał mi się mój własny ślub. Nie było oczywiście tak wystawnie... - dodała, składając ręce na brzuchu.
Re: Sypialnia Penny
Nie chciał się wdawać w gierkę w łapanie się za słówka, dlatego odwrócił głowę i spojrzał na kobietę z niemym wyrzutem. Może i zdarzało mu się zostać raz czy dwa dłużej, niż obiecywał. Albo kilkanaście razy dłużej. W zasadzie to rzadko bywał w domu na czas. Jego stanowisko nie miało jednak wbrew pozorom unormowanych godzin pracy - powinien zjawiać się w szpitalu o świcie i wychodzić dopiero, gdy ostatni uzdrowiciel po całodziennym dyżurze opuści klinikę. Niewiele brakowało by zmienił adres zamieszkania na swój służbowy gabinet. W obecnej sytuacji, gdy i tak miał wracać do pustego domu, widział w tym rozwiązaniu więcej ZA, niż PRZECIW. Gladstone mogłaby mieć nieco inne zdanie na ten temat.
Naomi. Znów jej nie poprawił. Zaczął powoli wierzyć nawet w to, że na tym świecie nie istnieje taka siła, która byłaby w stanie naruszyć trybiki w głowie tej niezrównoważonej czarownicy.
- Ślub jak ślub. Wszystkie są przecież takie same - wzruszył ramionami i odwrócił twarz w jej stronę. Na każdej takiej ceremonii kobieta ubierała białą suknię, mężczyzna garnitur, przychodziło dużo gości, starsze ciotki płakały, a później lało się dużo alkoholu. Jeśli ktoś miał się dobrze bawić na przyjęciu, to nie para młoda, a goście. Jeśli kiedykolwiek w głowie Cramera zaświtałby pomysł zaobrączkowania się, postawiłby na skromną, kilkuosobową uroczystość. Bez zbędnego przepychu.
Nagle zapragnął zmienić temat.
- Co byś powiedziała, gdybym przeniósł się na kilka tygodni do Hogsmeade? - ostatnią rzeczą o której chciał w tym momencie słyszeć był chodzący-ideał Robbie Fitzgerald i obraz Penelope w białej sukni przysięgającej mu miłość do grobowej deski. Co mogło skuteczniej odwrócić uwagę tej kobiety od propozycji wprowadzenia się do jej przytulnej chatki?
Naomi. Znów jej nie poprawił. Zaczął powoli wierzyć nawet w to, że na tym świecie nie istnieje taka siła, która byłaby w stanie naruszyć trybiki w głowie tej niezrównoważonej czarownicy.
- Ślub jak ślub. Wszystkie są przecież takie same - wzruszył ramionami i odwrócił twarz w jej stronę. Na każdej takiej ceremonii kobieta ubierała białą suknię, mężczyzna garnitur, przychodziło dużo gości, starsze ciotki płakały, a później lało się dużo alkoholu. Jeśli ktoś miał się dobrze bawić na przyjęciu, to nie para młoda, a goście. Jeśli kiedykolwiek w głowie Cramera zaświtałby pomysł zaobrączkowania się, postawiłby na skromną, kilkuosobową uroczystość. Bez zbędnego przepychu.
Nagle zapragnął zmienić temat.
- Co byś powiedziała, gdybym przeniósł się na kilka tygodni do Hogsmeade? - ostatnią rzeczą o której chciał w tym momencie słyszeć był chodzący-ideał Robbie Fitzgerald i obraz Penelope w białej sukni przysięgającej mu miłość do grobowej deski. Co mogło skuteczniej odwrócić uwagę tej kobiety od propozycji wprowadzenia się do jej przytulnej chatki?
Re: Sypialnia Penny
- Może masz rację, może są takie same - westchnęła cicho, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie. Widocznie mieli odmienne zdanie na tematy takie jak ten. Ba, ta dwójka była niczym ogień i woda, która miała odmienne zdanie na KAŻDY temat. Wystarczyło spojrzeć na ich miejsca pracy albo mieszkania. Od razu widać, że to dwa inne światy.
Dla Penelope ślub był spełnieniem marzeń od.. zawsze? Jeden już miała, więc póki co nie było jej śpieszno do kolejnego zamążpójścia. Może kiedyś, kiedyś...
- Sama nie wiem. Naprawdę chciałbyś przebywać tak długo w tym miejscu? - Zapytała, nadal nie patrząc na Vincenta, a na sufit, którego deski miały swoje lata świetności dawno za sobą. - To znaczy, spójrz. To miejsce bardzo różni się od twojego domu w Londynie. Nie chcę żebyś miał się tutaj gnieździć wbrew swojej woli ze względu na mnie - dodała, chociaż najchętniej zgodziłaby się od razu. Wizja samotnego powrotu tutaj nie bardzo przypadła jej do gustu.
- Czekaj.. Ile to jest kilka tygodni? - Ożywiła się nieco, spoglądając na Vincenta leżącego po jej prawej stronie.
- Czytałeś Proroka Niedzielnego? - Zapytała ni stąd ni zowąd, tak niby bezinteresownie. Wiadomo, że Gladstone zaczytywała się namiętnie w tej gazecie i chłonęła jak gąbka wszystkie rewelacje Skitter. Najbardziej jednak lubiła rubrykę dla ogrodników i to w sumie była jej wymówka, kiedy ktoś zapytał o to dlaczego ma niemal zawsze przy sobie ów brukowiec.
Dla Penelope ślub był spełnieniem marzeń od.. zawsze? Jeden już miała, więc póki co nie było jej śpieszno do kolejnego zamążpójścia. Może kiedyś, kiedyś...
- Sama nie wiem. Naprawdę chciałbyś przebywać tak długo w tym miejscu? - Zapytała, nadal nie patrząc na Vincenta, a na sufit, którego deski miały swoje lata świetności dawno za sobą. - To znaczy, spójrz. To miejsce bardzo różni się od twojego domu w Londynie. Nie chcę żebyś miał się tutaj gnieździć wbrew swojej woli ze względu na mnie - dodała, chociaż najchętniej zgodziłaby się od razu. Wizja samotnego powrotu tutaj nie bardzo przypadła jej do gustu.
- Czekaj.. Ile to jest kilka tygodni? - Ożywiła się nieco, spoglądając na Vincenta leżącego po jej prawej stronie.
- Czytałeś Proroka Niedzielnego? - Zapytała ni stąd ni zowąd, tak niby bezinteresownie. Wiadomo, że Gladstone zaczytywała się namiętnie w tej gazecie i chłonęła jak gąbka wszystkie rewelacje Skitter. Najbardziej jednak lubiła rubrykę dla ogrodników i to w sumie była jej wymówka, kiedy ktoś zapytał o to dlaczego ma niemal zawsze przy sobie ów brukowiec.
Re: Sypialnia Penny
Vincent wiele razy zastanawiał się ile jest prawdy w powiedzeniu, że przeciwieństwa się przyciągają. Co mogło być tak fascynującego w wiecznej walce o to, czyje będzie na wierzchu? Musiało być coś pociągającego w tej konfrontacji dwóch odmiennych światopoglądów. Życie ze swoją własną kopią musiało być cholernie... przewidywalne. W przypadku Vincenta mogłoby doprowadzić nawet do śmierci z nudów. Biorąc pod uwagę fakt, że jego damska wersja również spędzałaby większość swego czasu w pracy, ciężko byłoby w ogóle nazwać to związkiem. Nieokiełznana ciekawość pchała więc człowieka w to nieznane i to ona kazała mu męczyć się, lecz trwać w tym mimo wszystko, by uczyć się od siebie nawzajem.
- A co złego jest w tym miejscu? - Cramer uwięził w dłoni fragment kaszmirowego swetra czarownicy i przyciągnął ją do siebie jednym, zdecydowanym ruchem. Przekręcił się na bok i przygwoździł ją do łóżka, trzymając twarz zaledwie kilka cali nad jej własną.
- Ja tam lubię się gnieździć...
Włoch zamarł przez chwilę w bezruchu, by nieco uśpić czujność Angielki. Gdy ta zdawała się niczego nie spodziewać, wsunął dłoń pod jej sweter i zaczął delikatnie dźgać ją po żebrach, wywołując łaskotki.
- Zaklepuję prawą stronę łóżka!
Może i dom Penelope diametralnie różnił się od posiadłości Cramera w Londynie, ale czuł że tego właśnie potrzebuje. Nie był typem człowieka, który nie mógł przeżyć dnia bez luksusów, a ta drobna zmiana otoczenia mogła mu w tym momencie bardzo pomóc. Przede wszystkim w ucieczce przed widokiem Moretti.
- Oczywiście, że nie czytałem. Wiesz, że nienawidzę tej gazety - zaprzestał na chwilę maltretowania i nim pozwolił jej dojść do słowa, uraczył ją pocałunkiem. - Ale znając życie masz dla mnie jakieś kolejne rewelacje.
Mężczyzna ułożył się na boku i wparł głowę na dłoni, przygotowując się na sensacje, jakie zaraz przyjdzie mu pewnie usłyszeć.
- A co złego jest w tym miejscu? - Cramer uwięził w dłoni fragment kaszmirowego swetra czarownicy i przyciągnął ją do siebie jednym, zdecydowanym ruchem. Przekręcił się na bok i przygwoździł ją do łóżka, trzymając twarz zaledwie kilka cali nad jej własną.
- Ja tam lubię się gnieździć...
Włoch zamarł przez chwilę w bezruchu, by nieco uśpić czujność Angielki. Gdy ta zdawała się niczego nie spodziewać, wsunął dłoń pod jej sweter i zaczął delikatnie dźgać ją po żebrach, wywołując łaskotki.
- Zaklepuję prawą stronę łóżka!
Może i dom Penelope diametralnie różnił się od posiadłości Cramera w Londynie, ale czuł że tego właśnie potrzebuje. Nie był typem człowieka, który nie mógł przeżyć dnia bez luksusów, a ta drobna zmiana otoczenia mogła mu w tym momencie bardzo pomóc. Przede wszystkim w ucieczce przed widokiem Moretti.
- Oczywiście, że nie czytałem. Wiesz, że nienawidzę tej gazety - zaprzestał na chwilę maltretowania i nim pozwolił jej dojść do słowa, uraczył ją pocałunkiem. - Ale znając życie masz dla mnie jakieś kolejne rewelacje.
Mężczyzna ułożył się na boku i wparł głowę na dłoni, przygotowując się na sensacje, jakie zaraz przyjdzie mu pewnie usłyszeć.
Re: Sypialnia Penny
Penelope zastanowiła się dłuższą chwilę kiedy zapytał co złego jest w tym miejscu. Pokręciła trochę nosem. Ostatecznie uznała, ze gdyby zaczęła wyliczać wszystkie wady tego miejsca, zajęłoby to jej całą noc.
- Przecieka dach, skrzypi podłoga... - zaczęła, wywracając oczami młynka. - Oj tak, Ty na pewno lubisz! - Żachnęła się, uderzając go lekko zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową, która zawisła kilka cali nad nią.
- I tak zawsze spałam po lewej! - Wrzasnęła, piszcząc i śmiejąc się na zmianę kiedy zaczął dźgać ją palcem w żebra. Penny miała przeraźliwe łaskotki. Lubiła takie szaleństwa, bo sama nie była do końca normalna jak na swój wiek, ale kiedy przestał, była wdzięczna. Oparła się na łokciu o poduszkę i spojrzała na Cramera.
- Nie, w sumie nic takiego nie napisali. Tylko to co zwykle, że jesteś uwodzicielem dekady. Swoją drogą dlaczego tak Cię nazywają, hm? Uwiedzenie jednej aurorki chyba nie jest aż tak wielkim osiągnięciem - rzekła, posyłając mu chytry uśmieszek. Pogłaskała go po głowie z największą czułością, przytulając głowę do poduszki.
- Dlaczego tak naprawdę chcesz się tutaj przenieść? - Zapytała, przymykając lekko powieki. - Czemu mam dziwne wrażenie, że bardzo rzadko jesteś ze mną szczery?
- Przecieka dach, skrzypi podłoga... - zaczęła, wywracając oczami młynka. - Oj tak, Ty na pewno lubisz! - Żachnęła się, uderzając go lekko zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową, która zawisła kilka cali nad nią.
- I tak zawsze spałam po lewej! - Wrzasnęła, piszcząc i śmiejąc się na zmianę kiedy zaczął dźgać ją palcem w żebra. Penny miała przeraźliwe łaskotki. Lubiła takie szaleństwa, bo sama nie była do końca normalna jak na swój wiek, ale kiedy przestał, była wdzięczna. Oparła się na łokciu o poduszkę i spojrzała na Cramera.
- Nie, w sumie nic takiego nie napisali. Tylko to co zwykle, że jesteś uwodzicielem dekady. Swoją drogą dlaczego tak Cię nazywają, hm? Uwiedzenie jednej aurorki chyba nie jest aż tak wielkim osiągnięciem - rzekła, posyłając mu chytry uśmieszek. Pogłaskała go po głowie z największą czułością, przytulając głowę do poduszki.
- Dlaczego tak naprawdę chcesz się tutaj przenieść? - Zapytała, przymykając lekko powieki. - Czemu mam dziwne wrażenie, że bardzo rzadko jesteś ze mną szczery?
Re: Sypialnia Penny
Jedynie skrajny pedantyzm spowodował, że dom Cramera wyglądał tak, jak wyglądał. Przeszklone ściany, surowe, drewniane szafy, minimalistyczne wnętrza były estetyczne dla oka i powodowały, że pomieszczenia wyglądały schludnie i czysto. Dom Penelope był zadbany, lecz było w nim tak dużo bibelotów, że choćby był wysprzątany do ostatniej drobinki kurzu, Cramer i tak miałby pewien niedosyt. W jego uporządkowanej łazience nie było miejsca na porozrzucane ręczniki, a w ogromnym salonie na liczne ramki ze zdjęciami. Wszystkie te drobne pamiątki zbierały jedynie kurz. Uzdrowiciel zbyt rzadko bywał w domu, by zwracać uwagę na takie rzeczy, które w oczach kobiet powodują, że budynek staje się domem. Nie surową posiadłością prosto z gazety dla projektantów, a ciepłym domem, do którego chce się wracać. Może dlatego Cramera w ogóle nie ciągnęło do tej pustej świątyni porządku.
- Tłumaczyłem Ci już setki razy, że Skitter się na mnie uwzięła. Nie mam pojęcia o co jej chodzi. Wystarczy, że zobaczy mnie w towarzystwie jakiejś kobiety i już wysnuwa teorie o romansie - gdy czarownica przesunęła dłonią po jego krótko przystrzyżonych włosach, Vincent chwycił delikatnie jej rękę i przyłożył opuszki palców do swych spierzchniętych warg.
- Bo spędzasz za dużo czasu na myśleniu o głupotach.
Włoch odwrócił wzrok na pobliską ścianę i dociekliwie zaczął badać jej nierówną fakturę. Chciał, by wszystko między nimi było jasne, ale wiedział, że rozmowa o Francesce jedynie rozjuszy tą nieokiełznaną Angielkę. Penelope zawsze miała skłonności do przesady. Jeśli powie jej, że jego była narzeczona przyjechała do Londynu, na pewno wpadnie w histerię.
- Jesteś głodna?
- Tłumaczyłem Ci już setki razy, że Skitter się na mnie uwzięła. Nie mam pojęcia o co jej chodzi. Wystarczy, że zobaczy mnie w towarzystwie jakiejś kobiety i już wysnuwa teorie o romansie - gdy czarownica przesunęła dłonią po jego krótko przystrzyżonych włosach, Vincent chwycił delikatnie jej rękę i przyłożył opuszki palców do swych spierzchniętych warg.
- Bo spędzasz za dużo czasu na myśleniu o głupotach.
Włoch odwrócił wzrok na pobliską ścianę i dociekliwie zaczął badać jej nierówną fakturę. Chciał, by wszystko między nimi było jasne, ale wiedział, że rozmowa o Francesce jedynie rozjuszy tą nieokiełznaną Angielkę. Penelope zawsze miała skłonności do przesady. Jeśli powie jej, że jego była narzeczona przyjechała do Londynu, na pewno wpadnie w histerię.
- Jesteś głodna?
Re: Sypialnia Penny
Rzeczywiście, ich domy różniły się diametralnie, ale skoro Vincent chciał się tutaj przenieść, musiał mieć świadomość, że Penelope nie pozbędzie się stąd ani jednego kwiatka, dywanika, poduszeczki ani zdjęcia. Pierdoły zostają.
- A może ta cała Skitter na ciebie leci? Albo to jakaś twoja była, którą przemilczałeś? - Zagaiła, mrużąc ciekawskie oczy, które lustrowały go na wskroś. Oczywiście żartowała, bo nigdy nie słyszała żadnych pogłosek dotyczących redaktorki i uzdrowiciela, ale kto wie? Dwójka na wysokich stanowiskach stanowiłaby idealną parę. Tak samo jak Vincent i Morwen, o których tak namiętnie rozpisywał się Prorok Codzienny. O niej nawet nie wspomnieli, może jedno zdanie przy okazji Vincenta, bo nikogo nie interesowało życie podrzędnej, szkolnej pielęgniarki.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - westchnęła ciężko, patrząc na niego wyczekująco. Pokręciła nosem. Unikanie odpowiedzi było jego kolejną specjalnością, zaraz po medycynie. I jak trafnie zmieniał temat!
- Tak, jestem głodna, ale nie ma niczego do jedzenia, bo dopiero wróciłam po miesiącu nieobecności. Przecież wiesz - odparła, ziewając krótko. Miała największą, przemożną ochotę położyć się już do spania, aby jutro, na pierwszy dzień w szkole, być przytomną.
- Chciałabym pójść już spać. Jutro pierwszy dzień - rzuciła, ziewając przeciągle. Nim Vincent dokończył swoją wypowiedź, Penelope już spała.
- A może ta cała Skitter na ciebie leci? Albo to jakaś twoja była, którą przemilczałeś? - Zagaiła, mrużąc ciekawskie oczy, które lustrowały go na wskroś. Oczywiście żartowała, bo nigdy nie słyszała żadnych pogłosek dotyczących redaktorki i uzdrowiciela, ale kto wie? Dwójka na wysokich stanowiskach stanowiłaby idealną parę. Tak samo jak Vincent i Morwen, o których tak namiętnie rozpisywał się Prorok Codzienny. O niej nawet nie wspomnieli, może jedno zdanie przy okazji Vincenta, bo nikogo nie interesowało życie podrzędnej, szkolnej pielęgniarki.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - westchnęła ciężko, patrząc na niego wyczekująco. Pokręciła nosem. Unikanie odpowiedzi było jego kolejną specjalnością, zaraz po medycynie. I jak trafnie zmieniał temat!
- Tak, jestem głodna, ale nie ma niczego do jedzenia, bo dopiero wróciłam po miesiącu nieobecności. Przecież wiesz - odparła, ziewając krótko. Miała największą, przemożną ochotę położyć się już do spania, aby jutro, na pierwszy dzień w szkole, być przytomną.
- Chciałabym pójść już spać. Jutro pierwszy dzień - rzuciła, ziewając przeciągle. Nim Vincent dokończył swoją wypowiedź, Penelope już spała.
Ostatnio zmieniony przez Penelope Gladstone dnia Sro 04 Wrz 2013, 22:02, w całości zmieniany 1 raz
Re: Sypialnia Penny
Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Vincent nie miał jednak najmniejszego zamiaru zmuszać kobietę do zmieniania czegokolwiek w tym małym domku. To było jej królestwo i zamierzał tu bytować na jej warunkach.
Mało brakowało, a wywróciłby oczami. Miał już dosyć rozważania o tym kto na niego leci i dlaczego. Westchnął więc tylko pod nosem i posłał czarownicy pobłażliwe spojrzenie.
- Na pewno, Penny. Na pewno. Może powinienem się z nią zacząć spotykać, żeby się trochę uspokoiła? - potarł zaczerwienione oczy i ułożył wygodnie głowę na poduszce. Wiedział, że nie ma co dyskutować z wymysłami panny Gladstone. Prędzej wniósłby głaz na Mount Everest, niż przekonał ją do tego, że Prorok może kłamać.
- Na które pytanie?
Uzdrowiciel uniósł wyżej jedną z brwi i znów przewrócił się na bok, by znaleźć się bliżej szatynki. Otoczył ją ramieniem w tali i zaczął składać delikatne pocałunki na jej smukłej, łabędziej szyi. Dopiero teraz pożałował, że jednak nie pogodził się rano z golarką. Ostry zarost zapewne niemiłosiernie drapał.
- Zawsze możemy iść na jakieś polowanie... - mruknął Angielce do ucha, dłonią powoli wodząc po jej gładkich plecach.
Mało brakowało, a wywróciłby oczami. Miał już dosyć rozważania o tym kto na niego leci i dlaczego. Westchnął więc tylko pod nosem i posłał czarownicy pobłażliwe spojrzenie.
- Na pewno, Penny. Na pewno. Może powinienem się z nią zacząć spotykać, żeby się trochę uspokoiła? - potarł zaczerwienione oczy i ułożył wygodnie głowę na poduszce. Wiedział, że nie ma co dyskutować z wymysłami panny Gladstone. Prędzej wniósłby głaz na Mount Everest, niż przekonał ją do tego, że Prorok może kłamać.
- Na które pytanie?
Uzdrowiciel uniósł wyżej jedną z brwi i znów przewrócił się na bok, by znaleźć się bliżej szatynki. Otoczył ją ramieniem w tali i zaczął składać delikatne pocałunki na jej smukłej, łabędziej szyi. Dopiero teraz pożałował, że jednak nie pogodził się rano z golarką. Ostry zarost zapewne niemiłosiernie drapał.
- Zawsze możemy iść na jakieś polowanie... - mruknął Angielce do ucha, dłonią powoli wodząc po jej gładkich plecach.
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Prestwick Road :: Prestwick Road 2
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach