Sypialnia
+6
Mistrz Gry
Raphael Lanneugrasse
Monika Kruger
Anthony Wilson
Nora Vedran
Konrad Moore
10 posters
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA :: Wrzeszcząca Chata
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Sypialnia
Na środku starej, brudnej sypialni stoi wiekowe, zakurzone łoże małżeńskie. W kącie upchane są połamane krzesła i przewrócona, drewniana szafa. W oknie wisi szara, stara szmata, która niegdyś pełniła funkcję firanki.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Sypialnia
Antek miał być w Hogsmeade, tak? Tak. Gdy więc tylko ogarnęła się po dyżurze, jednocześnie nie dostrzegając w grafiku swego nazwiska przypisanego do żadnego z kolejnych dni, prostym było, czym w tym czasie się zajmie. Wysyłając pohukującą z niezadowolenia Małą Lottę na poszukiwania najbardziej upartego z Wilsonów, wcale nie wysyłała mu zaproszenia. Wysyłała mu rozkaz. Wrzeszcząca Chata, dnia tego-i-tego, o tej-i-tej godzinie. Spróbuj tylko się nie pojawić. Tyle. Czy była zła? Och, nie, ależ skąd! Była spokojna jak wagon pełen medytujących mnichów tybetańskich... A przynajmniej to właśnie próbowała sobie wmówić, siedząc kilkanaście godzin później na parapecie w sypialni chaty, odliczając minuty do wyznaczonej godziny.
Oczywiście, szczerze wierzyła, że się zjawi. Nieskromnie uznała, że do kogo jak do kogo, ale do niej przyjdzie. Musi. Na Merlina, był jej przyjacielem. Niekoniecznie najbliższym z Wilsonów, ale przecież coś ich łączyło. Coś dziwnego, wymykającego się jakimkolwiek zrozumiałym określeniom, ale jednak. Czegoś takiego przecież się tak po prostu nie ignoruje!
Och, jakież to mądre, droga Noro. Czyż właśnie ignorancją nie zajmowali się ostatnim czasem? I ona, i on. Własne życia, żadnych listów, najmniejszego słowa o tym, jak im się powodzi, więc... Cóż, uznajmy, że wyjątek potwierdza regułę.
Pchnięciem otworzyła okno, przy którym zasiadała i wywiesiła nogi poza dom, podpierając się dłońmi po obu swych bokach. Kołysząc stopami w powietrzu, odetchnęła powoli wieczornym, rześkim powietrzem i uniosła głowę ku wyłaniającym się zza chmur pierwszym gwiazdom. Nie, nie było pełni, nie czekała na jasną monetę księżyca. Po prostu lubiła noce, a te nad Hogsmeade były szczególnie ładne.
Oczywiście, szczerze wierzyła, że się zjawi. Nieskromnie uznała, że do kogo jak do kogo, ale do niej przyjdzie. Musi. Na Merlina, był jej przyjacielem. Niekoniecznie najbliższym z Wilsonów, ale przecież coś ich łączyło. Coś dziwnego, wymykającego się jakimkolwiek zrozumiałym określeniom, ale jednak. Czegoś takiego przecież się tak po prostu nie ignoruje!
Och, jakież to mądre, droga Noro. Czyż właśnie ignorancją nie zajmowali się ostatnim czasem? I ona, i on. Własne życia, żadnych listów, najmniejszego słowa o tym, jak im się powodzi, więc... Cóż, uznajmy, że wyjątek potwierdza regułę.
Pchnięciem otworzyła okno, przy którym zasiadała i wywiesiła nogi poza dom, podpierając się dłońmi po obu swych bokach. Kołysząc stopami w powietrzu, odetchnęła powoli wieczornym, rześkim powietrzem i uniosła głowę ku wyłaniającym się zza chmur pierwszym gwiazdom. Nie, nie było pełni, nie czekała na jasną monetę księżyca. Po prostu lubiła noce, a te nad Hogsmeade były szczególnie ładne.
Re: Sypialnia
Kiedy szkoła tylko się skończyła Anthony zniknął. To było dla niego takie typowe, że nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie za nim tęsknić czy też czekać na jego powrót. Kiedy jednak kilka dni temu powrócił dni temu i wcale to nie czuł się lepiej niż wtedy kiedy opuszczał tą wioskę i szkołę. Nie chciał tu wcale wracać, tyle niepokojących spraw zostawił za sobą w te wakacje. Nie był z siebie dumny i myślał, że może to i dobrze, że nikt nie pyta co się stało kiedy go nie było. Na całe szczęście udało mu się skończyć tą pechową szóstą klasę. Przez ten czas, zanim Hogwart zostanie otwarty Tony postanowił przespać się w dziurawym kotle. Mimo wszystko nadal nie chciał wracać do swojego domu rodzinnego. Teraz miał też taki komfort, że był pewny, że nie zobaczy Hanki już w szkole. Wiedział, że kiedy się poczuje to co zawsze kiedy powracał, że mógł wiele stracić, wiedząc, że życia jego bliskich mu osób na pewno pozmieniały się, a on sam ciągnie za sobą niezły bagaż, który ujawniony na pewno nie przysporzy ich o szczęście i zadowolenie. Dopóki jednak nie musi o tym wspominać, postanowił zachowywać się całkowicie normalnie, więc kiedy dostał sowę od Nory nie zawahał się nawet co do tego, żeby się tam nie pojawić.
Będąc pod drzwiami do Wrzeszczącej Chaty nie zastanawiając się nawet pchnął drzwi do środka nie rozglądając się nawet po wnętrzu, chłopak ruszył schodami po schodach. Ostatnio jak spotkał Norę była w szczęśliwym związku, więc teraz zależy jej na spotkaniu z Wilsonem? Nawet sam zainteresowany nawet nie miał pojęcia. Stanął w drzwiach do sypialni i oparł się ramieniem o framugę wpatrując się w jej plecy.
- Co było tak pilne, że Twój list brzmiał tak... pośpiesznie?- spytał nieco zaintrygowany, ale w jego oczach, kiedy bliżej by się spojrzało to dałoby się zobaczyć uśmiech. Chciał ją zobaczyć, już od dawna, bo kiedyś byli bardzo blisko siebie i długo Nora zostawała dla niego tą pierwszą do której coś czuł, a nie tylko chęć przelecenia.
Będąc pod drzwiami do Wrzeszczącej Chaty nie zastanawiając się nawet pchnął drzwi do środka nie rozglądając się nawet po wnętrzu, chłopak ruszył schodami po schodach. Ostatnio jak spotkał Norę była w szczęśliwym związku, więc teraz zależy jej na spotkaniu z Wilsonem? Nawet sam zainteresowany nawet nie miał pojęcia. Stanął w drzwiach do sypialni i oparł się ramieniem o framugę wpatrując się w jej plecy.
- Co było tak pilne, że Twój list brzmiał tak... pośpiesznie?- spytał nieco zaintrygowany, ale w jego oczach, kiedy bliżej by się spojrzało to dałoby się zobaczyć uśmiech. Chciał ją zobaczyć, już od dawna, bo kiedyś byli bardzo blisko siebie i długo Nora zostawała dla niego tą pierwszą do której coś czuł, a nie tylko chęć przelecenia.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Sypialnia
Nim Anthony zdążył pojawić się na progu Chaty, Vedranówna zdążyła zaliczyć szybką przebieżkę przez świat swoich myśli. To takie typowe, oddawać się zadumie w chwili, w której można by zrobić coś o wiele bardziej produktywnego. Skoro już tu była, mogła na przykład zebrać pobliskie zioła, które ususzyłaby później z wprawą godną doświadczonej zielarki, albo choćby przeczyścić z kurzu znajdującą się na parterze jadalnię. Nie, żeby ktoś z niej często korzystał - nie mówiąc już o tym, by jadł tu posiłki - ale nawet sprzątanie byłoby lepsze od rozmyślania.
Ale nie, Nora myślała, myślała bardzo intensywnie i z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Jej młodsza siostra uzmysłowiła jej - może nie całkiem świadomie - całkiem sporo istotnych kwestii, od których studentka nie umiała się teraz odpędzić. Ot, chociażby to, że życie zwyczajnie przecieka jej przez palce. W pogoni za karierą, za wypracowaniem sobie miejsca w świecie własnymi rękami, za sukcesem, który okupiłaby własnymi łzami i własną krwią, traciła kolejne lata i... I co? I chyba nic, bo ani szczególnie szczęśliwą nie była, ani usatysfakcjonowaną z własnych wyników. Patrząc na siebie z boku, widziała zmęczenie i zgorzknienie, a więc coś, czego mając osiemnaście lat nie powinna sobą reprezentować.
Może jeszcze inaczej by było, gdyby jej związek był faktycznie tak szczęśliwy, jak pamiętał go Wilson. Tak radosny, pełen chwil, dla których warto rzucić wszystko. Ale nie, wcale tak nie było. Już nie. Na początku - jasne, wtedy to było co innego. Byli za sobą stęsknieni, było coś magicznego w tym powrocie do siebie po pokonaniu trasy z przeszkodami, jaką im zafundowano... No, jaką Nora im zafundowała. Ale potem? Potem przestała wystarczać pewność, że Vedranówna wciąż swego wybranka kochała i że on ją kochał. Każde z nich miało własne ambicje, każde z nich je realizowało i... Powiedziała Tonce, że chyba nie potrafi ciągnąć tego dalej w takiej formie. Teraz to nawet nie było chyba. Teraz to było na pewno.
Ale nie po to przecież chciała spotkać się z Anthonym. Nie z powodu własnych żali zażądała jego obecności tutaj, nie ze względu na nie obróciła się teraz ponownie do środka Chaty, nie schodząc jednak z parapetu.
- To, że się o ciebie martwiłam, nie wystarczy? - zapytała ponuro, spoglądając na chłopaka spod oka. - Znikasz bez słowa, Hanka mówi mi, że wyprowadziłeś się z domu... Co ty sobie wyobrażałeś, co? - fuknęła cicho. Niesprawiedliwie, to fakt, bo przecież sama też się nie odzywała, ale... Zawsze było wiadomo, gdzie ją znaleźć, czego nie można było powiedzieć o Antku.
Ale nie, Nora myślała, myślała bardzo intensywnie i z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Jej młodsza siostra uzmysłowiła jej - może nie całkiem świadomie - całkiem sporo istotnych kwestii, od których studentka nie umiała się teraz odpędzić. Ot, chociażby to, że życie zwyczajnie przecieka jej przez palce. W pogoni za karierą, za wypracowaniem sobie miejsca w świecie własnymi rękami, za sukcesem, który okupiłaby własnymi łzami i własną krwią, traciła kolejne lata i... I co? I chyba nic, bo ani szczególnie szczęśliwą nie była, ani usatysfakcjonowaną z własnych wyników. Patrząc na siebie z boku, widziała zmęczenie i zgorzknienie, a więc coś, czego mając osiemnaście lat nie powinna sobą reprezentować.
Może jeszcze inaczej by było, gdyby jej związek był faktycznie tak szczęśliwy, jak pamiętał go Wilson. Tak radosny, pełen chwil, dla których warto rzucić wszystko. Ale nie, wcale tak nie było. Już nie. Na początku - jasne, wtedy to było co innego. Byli za sobą stęsknieni, było coś magicznego w tym powrocie do siebie po pokonaniu trasy z przeszkodami, jaką im zafundowano... No, jaką Nora im zafundowała. Ale potem? Potem przestała wystarczać pewność, że Vedranówna wciąż swego wybranka kochała i że on ją kochał. Każde z nich miało własne ambicje, każde z nich je realizowało i... Powiedziała Tonce, że chyba nie potrafi ciągnąć tego dalej w takiej formie. Teraz to nawet nie było chyba. Teraz to było na pewno.
Ale nie po to przecież chciała spotkać się z Anthonym. Nie z powodu własnych żali zażądała jego obecności tutaj, nie ze względu na nie obróciła się teraz ponownie do środka Chaty, nie schodząc jednak z parapetu.
- To, że się o ciebie martwiłam, nie wystarczy? - zapytała ponuro, spoglądając na chłopaka spod oka. - Znikasz bez słowa, Hanka mówi mi, że wyprowadziłeś się z domu... Co ty sobie wyobrażałeś, co? - fuknęła cicho. Niesprawiedliwie, to fakt, bo przecież sama też się nie odzywała, ale... Zawsze było wiadomo, gdzie ją znaleźć, czego nie można było powiedzieć o Antku.
Re: Sypialnia
Wszystko się nudzi, wszystko staję się rutyną, nie ważne czy jest to wieczna impreza jak w przypadku chłopaka, czy też pogoń za karierą. A ciężko mu było wyśrodkować te dwie różne potrzeby, dlatego też Anthony był idealnym przykładem to strasznego bałaganu w życiu. Nie był już zmęczony, był teraz tylko i wyłącznie zagubionym i dlatego często uciekał, wyjeżdżał by nie myśleć. Te wyjazdy jednak czasami powodowały więcej szkód niż mógł przypuszczać. I właśnie tak też było tym razem. Wilson stał przez jeszcze chwilę przy framudze, by móc się jej jeszcze przez chwile przyjrzeć. Ewidentnie była już zmęczona i nie wyglądała do końca na taką szczęśliwą jak widział ją poprzednio.
Po jej słowach ślizgon oderwał się i ruszył w jej stronę po to by stanąć przed nią i odsunąć włosy z jej policzka by móc przywitać ją pocałunkiem w policzek.
- Niepotrzebnie, przecież to wiadome, że wrócę. Zawsze wracam - uśmiechnął się do niej beztrosko starając się nie rozpoczynać kłótni pod tytułem ' jesteś najgorszy, bezczelny, bez serca'. Był pierwszą osobą ze swojego środowiska którą zobaczył przez ostatnie cztery miesiąc i ciekawość jaka zżerała go by wiedzieć co u niej była nie do opanowania.
- Nikogo chyba nie widzi, że Hanka jak zwykle robi z siebie taką dobrą i troskliwą siostrę - mrugnął do niej nadal nie tracąc humoru. - Co u Ciebie mała, wiele straciłem, masz już dzieci, rodzinę i dom? - starał się trochę rozluźnić atmosferę posyłając w jej kierunku lekką złośliwość.
Po jej słowach ślizgon oderwał się i ruszył w jej stronę po to by stanąć przed nią i odsunąć włosy z jej policzka by móc przywitać ją pocałunkiem w policzek.
- Niepotrzebnie, przecież to wiadome, że wrócę. Zawsze wracam - uśmiechnął się do niej beztrosko starając się nie rozpoczynać kłótni pod tytułem ' jesteś najgorszy, bezczelny, bez serca'. Był pierwszą osobą ze swojego środowiska którą zobaczył przez ostatnie cztery miesiąc i ciekawość jaka zżerała go by wiedzieć co u niej była nie do opanowania.
- Nikogo chyba nie widzi, że Hanka jak zwykle robi z siebie taką dobrą i troskliwą siostrę - mrugnął do niej nadal nie tracąc humoru. - Co u Ciebie mała, wiele straciłem, masz już dzieci, rodzinę i dom? - starał się trochę rozluźnić atmosferę posyłając w jej kierunku lekką złośliwość.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Sypialnia
- Idiota - burknęła najpierw, absolutnie pewna słuszności tego określenia. No bo jak, jak miałaby nazwać go inaczej? Zawsze wracał? No, wracał, ale skąd miała wiedzieć, jak długo będzie się to powtarzać? A jak go kiedyś gdzieś napadną, zagryzą, utopią w srebrze?! Jak... Uspokój się, histeryzujesz.
Histeryzowała, zdecydowanie tak. Była zbyt zmęczona, by z tym walczyć, zbyt niewyspana, by zachowywać się racjonalnie. Zazwyczaj była w stanie przemówić samej sobie do rozsądku i wyjaśnić, że przecież Antek wie, jak sobie radzić, że nie tak łatwo zrobić mu krzywdę, że... Zazwyczaj. Ale nie tym razem.
Z miną naburmuszonego dziecka jeszcze przez chwilę tylko przyglądała mu się spod oka, by już w kolejnej westchnąć z rezygnacją, przyciągnąć przyjaciela bliżej siebie i najzwyczajniej w świecie się do niego przytulić, wcześniej witając go podobnym buziakiem, jakim on przywitał ją.
- Stęskniłam się - wymamrotała w materiał jego koszuli, ani myśląc pozwolić mu odsunąć się zbyt szybko. Do uwolnienia go skłonił go dopiero jego żart, który wcale jej nie bawił.
- Nic nie mam poza przychylnością Vincenta Cramera i miejscem na studiach - mruknęła, zaczepiając palce o szlufki jego spodni. - Przyjaciół, domu, chłopaka, chyba nawet rodzinę przestaję mieć. - Wzruszyła lekko ramionami. Może w tym ostatnim przypadku lekko dramatyzowała, ale trzy pozostałe przecież się zgadzały. Ostatnio nie miała ani nikogo bliskiego, ani własnego kąta - pomieszkiwała z wynajętym na krótki czas mieszkaniu w planach mając zbliżającą przeprowadzkę do akademika.
Przesuwając się kawałek w kierunku lewego skraju parapetu, zrobiła dla Antosia miejsce po swej prawicy i przestała wreszcie czepiać się skrawków jego ubioru, a więc - zachowywać się jak znerwicowany przedszkolak.
Histeryzowała, zdecydowanie tak. Była zbyt zmęczona, by z tym walczyć, zbyt niewyspana, by zachowywać się racjonalnie. Zazwyczaj była w stanie przemówić samej sobie do rozsądku i wyjaśnić, że przecież Antek wie, jak sobie radzić, że nie tak łatwo zrobić mu krzywdę, że... Zazwyczaj. Ale nie tym razem.
Z miną naburmuszonego dziecka jeszcze przez chwilę tylko przyglądała mu się spod oka, by już w kolejnej westchnąć z rezygnacją, przyciągnąć przyjaciela bliżej siebie i najzwyczajniej w świecie się do niego przytulić, wcześniej witając go podobnym buziakiem, jakim on przywitał ją.
- Stęskniłam się - wymamrotała w materiał jego koszuli, ani myśląc pozwolić mu odsunąć się zbyt szybko. Do uwolnienia go skłonił go dopiero jego żart, który wcale jej nie bawił.
- Nic nie mam poza przychylnością Vincenta Cramera i miejscem na studiach - mruknęła, zaczepiając palce o szlufki jego spodni. - Przyjaciół, domu, chłopaka, chyba nawet rodzinę przestaję mieć. - Wzruszyła lekko ramionami. Może w tym ostatnim przypadku lekko dramatyzowała, ale trzy pozostałe przecież się zgadzały. Ostatnio nie miała ani nikogo bliskiego, ani własnego kąta - pomieszkiwała z wynajętym na krótki czas mieszkaniu w planach mając zbliżającą przeprowadzkę do akademika.
Przesuwając się kawałek w kierunku lewego skraju parapetu, zrobiła dla Antosia miejsce po swej prawicy i przestała wreszcie czepiać się skrawków jego ubioru, a więc - zachowywać się jak znerwicowany przedszkolak.
Re: Sypialnia
- Czy Ty zawsze musisz witać mnie jakąś obelgą?- jego twarz cała promieniała, bo przez chwilę nawet przez głowę przeleciała mu myśl, że może mu tu znów będzie dobrze, że wcale nie będzie musiał męczyć się przez kolejny rok? Chyba było to tylko pod wpływem spotkania Nory. Z wielką chęcią przytulił się do dziewczyny, czując, że chyba naprawdę zapomniał co to znaczy czuć cokolwiek miłego. Pogładził jej włosy przez chwilę po czum usiadł na miejscu które dziewczyna mu ustąpiła.
- Chyba nie miałaś nawet zbytnio czasu by się stęsknić - poruszał znacząco brwiami. A więc uzdrowicielstwo? Na śmierć zapomniałem! jesteś starsza, co nie wyklucza tego, że i tak zawszę będę traktować Cię jak małą dziewczynkę - Wilson przełożył rękę przez jej ramiona by poczochrać ją lekko po włosach a potem całkiem przyjacielsko przysunąć do siebie. - Lepiej opowiadaj, przecież myślałaś już o uzdrowicielstwie już od jakiegoś czasu, hm?- spojrzał na nią i z bliska i stwierdził, że dziewczyna wygląda na naprawdę zmęczona tym pędzeniem do przodu.
- Wyglądasz na...smutną, wszystko w porządku, Verdan? - jego spojrzenie było podejrzliwie, wpatrywał się w jej oczy chcąc sprawdzić czy przypadkiem nie poda mu kłamliwej odpowiedzi. Co jak co ale dało się wyczuć od niej negatywne uczucia. - Chłopaka? Tylko nie mów, że ten cały Brutus, Bruno...czy jak on tam miał Cię zranił?- pytania padały z jego ust jak wystrzały z różdżki. Pragnął wiedzieć, znów nadrobić ten długi okres pod czas którego kompletnie nie było go w jej, ani innych bliskich życiu.
- Chyba nie miałaś nawet zbytnio czasu by się stęsknić - poruszał znacząco brwiami. A więc uzdrowicielstwo? Na śmierć zapomniałem! jesteś starsza, co nie wyklucza tego, że i tak zawszę będę traktować Cię jak małą dziewczynkę - Wilson przełożył rękę przez jej ramiona by poczochrać ją lekko po włosach a potem całkiem przyjacielsko przysunąć do siebie. - Lepiej opowiadaj, przecież myślałaś już o uzdrowicielstwie już od jakiegoś czasu, hm?- spojrzał na nią i z bliska i stwierdził, że dziewczyna wygląda na naprawdę zmęczona tym pędzeniem do przodu.
- Wyglądasz na...smutną, wszystko w porządku, Verdan? - jego spojrzenie było podejrzliwie, wpatrywał się w jej oczy chcąc sprawdzić czy przypadkiem nie poda mu kłamliwej odpowiedzi. Co jak co ale dało się wyczuć od niej negatywne uczucia. - Chłopaka? Tylko nie mów, że ten cały Brutus, Bruno...czy jak on tam miał Cię zranił?- pytania padały z jego ust jak wystrzały z różdżki. Pragnął wiedzieć, znów nadrobić ten długi okres pod czas którego kompletnie nie było go w jej, ani innych bliskich życiu.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Sypialnia
Cóż, w tym jednym byli do siebie podobni - mało doświadczali czegoś miłego. Jeśli wyłączyć siostrzaną bliskość, jaką oferowała jej Tonka, Nora przez życie brnęła w takim samym towarzystwie, co Wilson. Czyli, uściślając, żadnym. Nie, oczywiście, że nie to było bazą ich relacji, ale im więcej ludzi łączy, tym łatwiej się dogadać, nie?
- Oczywiście, że miałam czas - obruszyła się, bez wahania korzystając jednak z podparcia, jakie oferował jej Antek. A że przy tym wszystkim nie zganiła go jeszcze za rozczochranie jej włosów, to naprawdę już coś znaczyło! - I tak, uzdrowicielstwo - przytaknęła z westchnieniem. - Rzeczywiście o nim myślałam, ba! marzyłam o nim. I cóż, w tej kwestii niewiele się zmieniło, tylko... Porwałam się na przedwczesne praktyki. To w moim stylu, nie? Zaharować się jeszcze przed rozpoczęciem studiów - parsknęła cicho, opierając głowę na ramieniu chłopaka. O tym, jak bardzo brakowało jej jego towarzystwa nie wiedziała aż do teraz, gdy znów miała go przy sobie.
I nie, tym razem nie zamierzała kłamać. Pokusiła się nawet spojrzeć w oczy Ślizgona po to, by uzmysłowił sobie, że jej słowa są prawdą. A bardzo zależało jej na tym, by jej uwierzył, bo przecież... Zamierzała bronić Bruna. W końcu nie mogła pozwolić na bezpodstawne oskarżanie go, prawda? Był jej bliski, oczywiście, że był. Nie wymazuje się takiej więzi, zwłaszcza, gdy tak uparcie o nią walczyli... Kiedyś.
- Bruno. Nie, nie zranił mnie. Znaczy, właściwie... Och, Tosiek, za trudne zadajesz pytania - mruknęła cicho. - Bo na dobrą sprawę chyba nawet oficjalnie się rozeszliśmy. To znaczy, może, ale tak jakby... - Sapnęła poirytowana, gdy po raz kolejny zaplątała się we własnych słowach. Merlinie, od kiedy to jest tak mało elokwentną?
- Po prostu nie umiem żyć w związku na odległość, to chyba nic dziwnego? - wydusiła wreszcie z siebie a ostatnie pytanie było nie tak znowu bardzo ukrytym wołaniem o akceptację. Chciała wiedzieć, że nie robi nic złego, że po raz kolejny nikogo niesprawiedliwie nie rani. I może Antek nie był najlepszym sędzią, ale, do cholery, był jej przyjacielem. Jednym z lepszych, jakich miała.
- Oczywiście, że miałam czas - obruszyła się, bez wahania korzystając jednak z podparcia, jakie oferował jej Antek. A że przy tym wszystkim nie zganiła go jeszcze za rozczochranie jej włosów, to naprawdę już coś znaczyło! - I tak, uzdrowicielstwo - przytaknęła z westchnieniem. - Rzeczywiście o nim myślałam, ba! marzyłam o nim. I cóż, w tej kwestii niewiele się zmieniło, tylko... Porwałam się na przedwczesne praktyki. To w moim stylu, nie? Zaharować się jeszcze przed rozpoczęciem studiów - parsknęła cicho, opierając głowę na ramieniu chłopaka. O tym, jak bardzo brakowało jej jego towarzystwa nie wiedziała aż do teraz, gdy znów miała go przy sobie.
I nie, tym razem nie zamierzała kłamać. Pokusiła się nawet spojrzeć w oczy Ślizgona po to, by uzmysłowił sobie, że jej słowa są prawdą. A bardzo zależało jej na tym, by jej uwierzył, bo przecież... Zamierzała bronić Bruna. W końcu nie mogła pozwolić na bezpodstawne oskarżanie go, prawda? Był jej bliski, oczywiście, że był. Nie wymazuje się takiej więzi, zwłaszcza, gdy tak uparcie o nią walczyli... Kiedyś.
- Bruno. Nie, nie zranił mnie. Znaczy, właściwie... Och, Tosiek, za trudne zadajesz pytania - mruknęła cicho. - Bo na dobrą sprawę chyba nawet oficjalnie się rozeszliśmy. To znaczy, może, ale tak jakby... - Sapnęła poirytowana, gdy po raz kolejny zaplątała się we własnych słowach. Merlinie, od kiedy to jest tak mało elokwentną?
- Po prostu nie umiem żyć w związku na odległość, to chyba nic dziwnego? - wydusiła wreszcie z siebie a ostatnie pytanie było nie tak znowu bardzo ukrytym wołaniem o akceptację. Chciała wiedzieć, że nie robi nic złego, że po raz kolejny nikogo niesprawiedliwie nie rani. I może Antek nie był najlepszym sędzią, ale, do cholery, był jej przyjacielem. Jednym z lepszych, jakich miała.
Re: Sypialnia
Anthony czasami chciał, żeby wszystko co najlepsze dopiero było przed nim. Ale czasami miał wrażenie, ze zmarnował swoje najbardziej beztroskie lata właśnie na troskę, którą niepotrzebnie wymyślał. Nie widział czy cokolwiek będzie już takie jak kiedyś, ale im więcej wyjeżdżał tym bardziej tęsknił i tego chyba potrzebował.
- Jesteś teraz studentką, myślałem, że studentki uzdrowicielastwa nie mają czasu nawet w wakacje- mruknął i cwanym uśmieszkiem na ustach i lekko ją szturchnął. Antek dopiero teraz uświadomił sobie, że nie będzie miał już możliwości spotykania Nory na przerwach czy w ciągu tygodnia. - Ty jesteś szalona, czy ty w ogóle masz czas na cokolwiek innego?- zabawne było że i Nora i Tośka były siostrami a były od siebie różne. Mimo wszystkiego kochał obydwie bardzo mocno jak przyjaciółki, posiadając do jednej niestety strasznie dużą słabość a zarazem sentyment. Chyba prawda było, że pierwsza miłość nie rdzewieje. Dopiero siedząc blisko byłej puchonki poczuł, ze faktycznie tęsknił za tym wszystkim i chyba doszedł do wniosku, że chyba po to za każdym razem czuć się jak teraz. By tęsknić i wrócić- jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało.
- Wiem, że to głupie co powiem, ale to nie koniec świata, Nora, a poza tym sama odpowiedziałaś sobie na pytanie związek na odległość to bez sens, zwłaszcza teraz kiedy podjęłaś się takich studiów - przysunął ją do siebie jeszcze mocniej bo bał się, że zaraz dziewczyna się rozklei, a tego chciał najmniej.
- No i zawsze masz mnie. Może i nie jestem tak przystojny jak Bruno i wystarczająco elokwentny, ale jestem - odwrócił twarz w stronę jej głowy i złożył na jej włosach nieco dłuższy pocałunek niż w policzek.
- Jesteś teraz studentką, myślałem, że studentki uzdrowicielastwa nie mają czasu nawet w wakacje- mruknął i cwanym uśmieszkiem na ustach i lekko ją szturchnął. Antek dopiero teraz uświadomił sobie, że nie będzie miał już możliwości spotykania Nory na przerwach czy w ciągu tygodnia. - Ty jesteś szalona, czy ty w ogóle masz czas na cokolwiek innego?- zabawne było że i Nora i Tośka były siostrami a były od siebie różne. Mimo wszystkiego kochał obydwie bardzo mocno jak przyjaciółki, posiadając do jednej niestety strasznie dużą słabość a zarazem sentyment. Chyba prawda było, że pierwsza miłość nie rdzewieje. Dopiero siedząc blisko byłej puchonki poczuł, ze faktycznie tęsknił za tym wszystkim i chyba doszedł do wniosku, że chyba po to za każdym razem czuć się jak teraz. By tęsknić i wrócić- jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało.
- Wiem, że to głupie co powiem, ale to nie koniec świata, Nora, a poza tym sama odpowiedziałaś sobie na pytanie związek na odległość to bez sens, zwłaszcza teraz kiedy podjęłaś się takich studiów - przysunął ją do siebie jeszcze mocniej bo bał się, że zaraz dziewczyna się rozklei, a tego chciał najmniej.
- No i zawsze masz mnie. Może i nie jestem tak przystojny jak Bruno i wystarczająco elokwentny, ale jestem - odwrócił twarz w stronę jej głowy i złożył na jej włosach nieco dłuższy pocałunek niż w policzek.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Sypialnia
Och, nie, nie zamierzała się rozklejać. To znaczy, to nie tak, że nigdy nie płakała - bo i owszem, czasem jej się zdarzało. Ale przecież ma swój honor, nie będzie ryczeć w niczyje ramię! Jakby to wyglądało? Ona, Nora Vedran, łkająca jak ostatnia sierota w męską koszulę, no naprawdę. Nie dopuszczała do siebie myśli, że czasem każda tego potrzebuje, że to całkiem normalne i że żaden to powód do wstydu. Nie, nie, Nora Vedran podobnych scen nie urządza i urządzać nie będzie nigdzie poza własną, zamkniętą na cztery spusty sypialnią.
- A jak myślisz? - Uniosła znacząco brwi na jego pytanie. - Nie mam. Nawet z własną siostrą spotykałam się ostatnio w szpitalnej stołówce, co nie było najlepszym pomysłem. Ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że kolejne dni będę miała wolne, więc... - Wzruszyła ramionami. No co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Westchnęła cicho na jego kolejne słowa, milcząc przez dłuższą chwilę po czym... parsknęła śmiechem.
- Nie wiedziałam, że potrafisz być tak samokrytyczny - rzuciła z niewymuszonym rozbawieniem i cmoknęła go w policzek, chyba nieco pokrzepiona. Tak, to przecież normalne, przecież to niesprawiedliwe, by zmuszał ją do czekania... By sama się do tego zmuszała. I jego, on też powinien mieć wolną rękę, nie? Oczywiście, na tę myśl nie mogła się nie skrzywić, w końcu wyobrażenia Bruna z jakąkolwiek inną dziewczyną, jakąkolwiek inną, cholerną, zdzirowatą... No, to nie było przyjemne.
Westchnęła cicho i znów oparła się o jego ramię. Tak. Zdecydowanie był i nie miał pojęcia, jak bardzo była mu za to wdzięczna.
- No dobrze, to gdzie się podziewałeś przez cały ten czas? - zapytała w końcu. Dość o niej, teraz niech on uaktualnia jej wiedzę na swój temat.
- A jak myślisz? - Uniosła znacząco brwi na jego pytanie. - Nie mam. Nawet z własną siostrą spotykałam się ostatnio w szpitalnej stołówce, co nie było najlepszym pomysłem. Ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że kolejne dni będę miała wolne, więc... - Wzruszyła ramionami. No co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Westchnęła cicho na jego kolejne słowa, milcząc przez dłuższą chwilę po czym... parsknęła śmiechem.
- Nie wiedziałam, że potrafisz być tak samokrytyczny - rzuciła z niewymuszonym rozbawieniem i cmoknęła go w policzek, chyba nieco pokrzepiona. Tak, to przecież normalne, przecież to niesprawiedliwe, by zmuszał ją do czekania... By sama się do tego zmuszała. I jego, on też powinien mieć wolną rękę, nie? Oczywiście, na tę myśl nie mogła się nie skrzywić, w końcu wyobrażenia Bruna z jakąkolwiek inną dziewczyną, jakąkolwiek inną, cholerną, zdzirowatą... No, to nie było przyjemne.
Westchnęła cicho i znów oparła się o jego ramię. Tak. Zdecydowanie był i nie miał pojęcia, jak bardzo była mu za to wdzięczna.
- No dobrze, to gdzie się podziewałeś przez cały ten czas? - zapytała w końcu. Dość o niej, teraz niech on uaktualnia jej wiedzę na swój temat.
Re: Sypialnia
Słysząc, że Nora wspomniała o swojej siostrze, ślizgon lekko zmrużył oczy w zamyśleniu. Był pewny, że kiedy tylko oni się spotkają to chłopak nie wyjdzie z tego cały. Takiej długiej nieobecności w ich przyjaźni się nie zdarzały, dlatego bał się na samą myśl jak puchonka zareaguje.
- Tośka dalej zakochana w tym idiocie?- spytał niby całkiem mimochodem jednak w głębi duszy miał ochotę nadal oderwać głowę Connora i nalać do środka. Tak tak, właśnie taka fantazja przewijała się Tony'emu przez głowę.
- A Ty...- kiwnął głowę osuwając się trochę od niej by przyjrzeć się jej lepiej- zwolnij trochę, bo wykorkujesz, a zbieranie Twojego ciała ze szpitalnej stołówki nie będzie satysfakcjonujące- jego twarz przybrała teraz nieco ostrzejszego wyrazu, tak by Nora wzięła sonie do serca jego słowa. Z resztą Anthony na prawdę nie chciał jej na złe, ale przecież Verdanówna zawsze chodziła swoimi ścieżkami, ciężko mu było na nią wpłynąć.
- Od zawsze byłem, ej!- Wilson zasadził jej lekkiego kuksańca pod żebro szczerząc się w uśmiechu. - Wszyscy zawsze mają mnie za narcyza...- dodał i wywrócił znacząco oczami po czym zaczął zastanawiać się jak odpowiedzieć na jej pytanie. Mógł skłamać, ale w sumie po co?
- Tym razem Rosja, jest to chyba najlepszy kraj kiedy chcesz pobyć zupełnie sam - jedną ręką Anthony zaczął wyszukiwać papierosów w kieszeni swojej bluzy, zaś drugą nadal obejmował dziewczynę. - Ludzie którzy mieszkają w tych pół magicznych wioskach tam są bardzo dziwni. Dla nich czas chyba zatrzymał się pięćdziesiąt lat temu...
- Tośka dalej zakochana w tym idiocie?- spytał niby całkiem mimochodem jednak w głębi duszy miał ochotę nadal oderwać głowę Connora i nalać do środka. Tak tak, właśnie taka fantazja przewijała się Tony'emu przez głowę.
- A Ty...- kiwnął głowę osuwając się trochę od niej by przyjrzeć się jej lepiej- zwolnij trochę, bo wykorkujesz, a zbieranie Twojego ciała ze szpitalnej stołówki nie będzie satysfakcjonujące- jego twarz przybrała teraz nieco ostrzejszego wyrazu, tak by Nora wzięła sonie do serca jego słowa. Z resztą Anthony na prawdę nie chciał jej na złe, ale przecież Verdanówna zawsze chodziła swoimi ścieżkami, ciężko mu było na nią wpłynąć.
- Od zawsze byłem, ej!- Wilson zasadził jej lekkiego kuksańca pod żebro szczerząc się w uśmiechu. - Wszyscy zawsze mają mnie za narcyza...- dodał i wywrócił znacząco oczami po czym zaczął zastanawiać się jak odpowiedzieć na jej pytanie. Mógł skłamać, ale w sumie po co?
- Tym razem Rosja, jest to chyba najlepszy kraj kiedy chcesz pobyć zupełnie sam - jedną ręką Anthony zaczął wyszukiwać papierosów w kieszeni swojej bluzy, zaś drugą nadal obejmował dziewczynę. - Ludzie którzy mieszkają w tych pół magicznych wioskach tam są bardzo dziwni. Dla nich czas chyba zatrzymał się pięćdziesiąt lat temu...
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Sypialnia
Z jednej strony nie czuła się uprawnioną do rozmów na temat tego, jak żyje się Tonce, ale z drugiej... Ten idiota? W porządku, wiedziała, że Antek z Connorem nie pałają raczej do siebie miłością, ale teraz ten drugi był facetem jej młodszej siostrzyczki i dobrze byłoby, by Wilson to uszanował - niezależnie od tego, co myśli na ten temat.
- Z Connorem - rzuciła więc, spoglądając na Ślizgona znacząco. - Z Connorem, tak. Nadal zakochana i nadal szczęśliwa, jeśliby cię to interesowało. Jeszcze bardziej jednak powinno ciekawić cię, co Tonka o tobie myśli... A raczej co myśli, że ty o niej myślisz. Twierdzi, że masz ją za małą dziwkę, ale, jak rozumiem, wcale tak nie jest. - W jej oczach błysnęły ostrzegawcze ogniki. W końcu chodziło o jej siostrę, a Vedranowie mieli to do siebie, że za rodzeństwo gotowi byli wydrapać oczy. - Przeżywa to bardziej niż chciałaby pokazać, więc może wreszcie zdejmiesz koronę z głowy i ją przeprosisz? Nie wiem, co między wami zaszło i nie chcę wiedzieć, ale nie pozwolę, by młoda żyła w takim a nie innym przekonaniu. Zwłaszcza, że mówicie dokładnie tak samo. - Pokręciła głową z rezygnacją. - Zwolnij, Nora, zwolnij, musisz zwolnić. A co ja jestem, ułomna jakaś, żeby tego nie wiedzieć? Wiem. Tylko, że... - Wzruszyła ramionami. - To nie takie proste.
Uwalniając się na chwilę z objęć Antka, ponownie obróciła się tak, by wywiesić nogi przez otwarte okno i zakołysać nimi w powietrzu.
- Rosja. - Skinęła głową ze zrozumieniem. Nigdy tam nie była - cóż, a przynajmniej nie pamiętała, by była - ale czytała wystarczająco wiele, by wiedzieć, że Wilson ma rację. Wschód zdawał się być miejscem, gdzie czas nie płynął tak samo jak w reszcie świata. - Dobrze ci tam przynajmniej było? - Spojrzała na niego z uwagą. Wbrew wszystkiemu, szczęście Antka naprawdę było dla niej ważne.
- Z Connorem - rzuciła więc, spoglądając na Ślizgona znacząco. - Z Connorem, tak. Nadal zakochana i nadal szczęśliwa, jeśliby cię to interesowało. Jeszcze bardziej jednak powinno ciekawić cię, co Tonka o tobie myśli... A raczej co myśli, że ty o niej myślisz. Twierdzi, że masz ją za małą dziwkę, ale, jak rozumiem, wcale tak nie jest. - W jej oczach błysnęły ostrzegawcze ogniki. W końcu chodziło o jej siostrę, a Vedranowie mieli to do siebie, że za rodzeństwo gotowi byli wydrapać oczy. - Przeżywa to bardziej niż chciałaby pokazać, więc może wreszcie zdejmiesz koronę z głowy i ją przeprosisz? Nie wiem, co między wami zaszło i nie chcę wiedzieć, ale nie pozwolę, by młoda żyła w takim a nie innym przekonaniu. Zwłaszcza, że mówicie dokładnie tak samo. - Pokręciła głową z rezygnacją. - Zwolnij, Nora, zwolnij, musisz zwolnić. A co ja jestem, ułomna jakaś, żeby tego nie wiedzieć? Wiem. Tylko, że... - Wzruszyła ramionami. - To nie takie proste.
Uwalniając się na chwilę z objęć Antka, ponownie obróciła się tak, by wywiesić nogi przez otwarte okno i zakołysać nimi w powietrzu.
- Rosja. - Skinęła głową ze zrozumieniem. Nigdy tam nie była - cóż, a przynajmniej nie pamiętała, by była - ale czytała wystarczająco wiele, by wiedzieć, że Wilson ma rację. Wschód zdawał się być miejscem, gdzie czas nie płynął tak samo jak w reszcie świata. - Dobrze ci tam przynajmniej było? - Spojrzała na niego z uwagą. Wbrew wszystkiemu, szczęście Antka naprawdę było dla niej ważne.
Re: Sypialnia
Może on też nie powinien poruszać tego tematu przy Norze? Przecież to była jej siostra i na pewno trzymała tez jej stronę chociaż nie wiadomo co by się działo. Sam Anthony wiedział, że powinien pogadać najpierw z Tośka a ewentualnie potem z kimkolwiek innym, ale pomimo tego, że nie powinien chłopak nadal odczuwał żal w stosunku do swojej przyjaciółki. Pewnie między innymi dlatego znów uciekł. Wilson był w tym dobry- uciekaniem przed wszelką odpowiedzialnością.
- Nie mam zamiaru nazywać śmiecia po imieniu, Nora. Przestań starać się zmienić mój stosunek do niego - mruknął czując, że zaczyna się lekko irytować. Fakt, może nie powinien traktować tak drugiej z sióstr, ale nikt nie miał prawa mówić mu kogo ma lubić a kogo nie.
- Może faktycznie zachowałem się w stosunku do niej zbyt ostro - jego głos brzmiał już na nieco bardziej skruszony. -... i wiem, że powinienem z nią porozmawiać, ale nie wiem czy po tym wszystkim nasze relacje wrócą do normalności.
- Teraz to już w ogóle nie będziemy się widzieć, Twoje studia, mój ostatni rok w szkole, mam nadzieję, że nie wpadniesz w taki wir nauki żeby o mnie zapomnieć - zażartował chcąc trochę rozładować atmosferę. Anthony nie chciał psuć ich pierwszego spotkania od paru miesięcy.
- Uwierz, wszędzie jest lepiej pod warunkiem, że nie ma reszty Wilsonów. A Ty, nie wyjeżdżałaś nigdzie w te wakacje?- kiedy wygrzebał już te upragniony papierosy, jednego włożył do ust i odpalił za pomocą zapałek. W tym samym czasie Wilsonowi wypadł zegarek z kieszeni i otworzył się ukazując już dość późną godzinę. Anthony spojrzał jedynie przepraszająco na dziewczynę i pocałował ją w policzek.
- Musze lecieć. Trzymaj się i nie dawaj - mrugnął do niej wesoło po czym zniknął z Wrzeszczącej Chaty kierując się w stronę szkoły.
- Nie mam zamiaru nazywać śmiecia po imieniu, Nora. Przestań starać się zmienić mój stosunek do niego - mruknął czując, że zaczyna się lekko irytować. Fakt, może nie powinien traktować tak drugiej z sióstr, ale nikt nie miał prawa mówić mu kogo ma lubić a kogo nie.
- Może faktycznie zachowałem się w stosunku do niej zbyt ostro - jego głos brzmiał już na nieco bardziej skruszony. -... i wiem, że powinienem z nią porozmawiać, ale nie wiem czy po tym wszystkim nasze relacje wrócą do normalności.
- Teraz to już w ogóle nie będziemy się widzieć, Twoje studia, mój ostatni rok w szkole, mam nadzieję, że nie wpadniesz w taki wir nauki żeby o mnie zapomnieć - zażartował chcąc trochę rozładować atmosferę. Anthony nie chciał psuć ich pierwszego spotkania od paru miesięcy.
- Uwierz, wszędzie jest lepiej pod warunkiem, że nie ma reszty Wilsonów. A Ty, nie wyjeżdżałaś nigdzie w te wakacje?- kiedy wygrzebał już te upragniony papierosy, jednego włożył do ust i odpalił za pomocą zapałek. W tym samym czasie Wilsonowi wypadł zegarek z kieszeni i otworzył się ukazując już dość późną godzinę. Anthony spojrzał jedynie przepraszająco na dziewczynę i pocałował ją w policzek.
- Musze lecieć. Trzymaj się i nie dawaj - mrugnął do niej wesoło po czym zniknął z Wrzeszczącej Chaty kierując się w stronę szkoły.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Sypialnia
Teatralnie przewróciła oczami. W porządku, może i pierwotnie planowała zmienić nastawienie Antka, ale... No naprawdę, jak można być tak upartym? W tej chwili Nora zdawała się zapominać, że jeśli jej samej ktoś podpadł, również nie raczyła zachowywać nawet minimum dobrego wychowania. W tej chwili liczyło się tylko to, że Tonka z Connorem była szczęśliwa i zapewne byłaby jeszcze bardziej, gdyby jej przyjaciel - bo tym był dla niej, przynajmniej kiedyś, Tosiek - umiał zachowywać się nieco lepiej.
- Ja natomiast wiem jedno - na pewno nie wrócą do normalności, jeśli przynajmniej nie spróbujesz ich naprawić. - Wzruszyła lekko ramionami. - Antonija jest uparta jak każda z nas, ale też jak z każdą Vedranówną idzie się z nią dogadać. Nie najeżdżaj na jej poczucie godności i będzie dobrze. - Uśmiechnęła się pod nosem. Coś o tym wiedziała, nie? W końcu miały wspólnego więcej niż tylko nazwisko.
O swoich wakacjach opowiedzieć już nie zdążyła - i może dobrze, bo nie było o czym. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem, rozczochrała włosy przyjaciela i zapewniając, że zrobi wszystko, by spotkali się szybciej niż dopiero za rok, najpierw nasłuchiwała jego kroków, a potem spoglądała za nim z wysokości pierwszego piętra aż do chwili, gdy chłopak znikł w pobliskich zaroślach. Dopiero wtedy westchnęła cicho, wskoczyła z powrotem do mieszkania, wzbudzając w drewnianej podłodze jęki, przeciągnęła się i chwilę później, gdy teleportowała się do Londynu, nie było już po niej śladu.
- Ja natomiast wiem jedno - na pewno nie wrócą do normalności, jeśli przynajmniej nie spróbujesz ich naprawić. - Wzruszyła lekko ramionami. - Antonija jest uparta jak każda z nas, ale też jak z każdą Vedranówną idzie się z nią dogadać. Nie najeżdżaj na jej poczucie godności i będzie dobrze. - Uśmiechnęła się pod nosem. Coś o tym wiedziała, nie? W końcu miały wspólnego więcej niż tylko nazwisko.
O swoich wakacjach opowiedzieć już nie zdążyła - i może dobrze, bo nie było o czym. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem, rozczochrała włosy przyjaciela i zapewniając, że zrobi wszystko, by spotkali się szybciej niż dopiero za rok, najpierw nasłuchiwała jego kroków, a potem spoglądała za nim z wysokości pierwszego piętra aż do chwili, gdy chłopak znikł w pobliskich zaroślach. Dopiero wtedy westchnęła cicho, wskoczyła z powrotem do mieszkania, wzbudzając w drewnianej podłodze jęki, przeciągnęła się i chwilę później, gdy teleportowała się do Londynu, nie było już po niej śladu.
Re: Sypialnia
Nie powinna tego robić, doskonale o tym wiedziała. Nie powinna, kategorycznie, wymykać się o tej godzinie z zamku, używając jednego z mniej znanych skrótów. Gdzie miałaby iść jak nie do wrzeszczącej chaty? Gdzie indziej mogłaby spotkać się z Raphaelem jak nie tam, nie narażając się na dziwne spojrzenia i pomówienia?
Wiedziała, że napyta sobie biedy i to jak. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie da rady ukryć swoich uczuć do nauczyciela. Zauroczył ją niemożliwie i musiałby ją ktoś zamknąć w Azkabanie, żeby na jego polecenie nie znaleźć się teraz w Hogsmeade.
Gdy dotarła do chaty zadrżała. Było tu ciemno, zimno i w zasadzie niezbyt romantycznie. Szybkim ruchem różdżki sprzątnęła z grubsza kurz, jaki zaległ nie tylko na podłodze, ale i na innych przedmiotach znajdujących się tu. Następnie zgrabnym ruchem nadgarstka rozpaliła płomień w kominku, by trochę ciepła zalało to pomieszczenie. Może głupio zrobiła, że tu przyszła. Może Raphael tylko nabija się z niej i teraz śmieje się do rozpuku w swoim gabinecie podczas gdy ona robiła z siebie idiotkę...?
Usiadła na łóżku, czekając na to, co ma nadejść.
Wiedziała, że napyta sobie biedy i to jak. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie da rady ukryć swoich uczuć do nauczyciela. Zauroczył ją niemożliwie i musiałby ją ktoś zamknąć w Azkabanie, żeby na jego polecenie nie znaleźć się teraz w Hogsmeade.
Gdy dotarła do chaty zadrżała. Było tu ciemno, zimno i w zasadzie niezbyt romantycznie. Szybkim ruchem różdżki sprzątnęła z grubsza kurz, jaki zaległ nie tylko na podłodze, ale i na innych przedmiotach znajdujących się tu. Następnie zgrabnym ruchem nadgarstka rozpaliła płomień w kominku, by trochę ciepła zalało to pomieszczenie. Może głupio zrobiła, że tu przyszła. Może Raphael tylko nabija się z niej i teraz śmieje się do rozpuku w swoim gabinecie podczas gdy ona robiła z siebie idiotkę...?
Usiadła na łóżku, czekając na to, co ma nadejść.
Re: Sypialnia
Co on sobie myślał o tak późnej porze spotykać się potajemnie z uczennicą? Nie dość, że grozi mu za to zwolnienie dyscyplinarne oraz wilczy papier, to jeszcze naraża na usunięcie ze szkoły tą Ślizgonkę. Co on sobie myślał, gdy w końcu ubrał czarny płaszcz z kapturem i wymknął się z Hogwartu w kierunku Hogsmeade. Co on sobie myślał, gdy szedł drogą i rozmyślał o tym, co między nimi się rodzi?
Ominął najbardziej uczęszczane miejsca w wiosce, w których mógłby natknąć się na innych z kadry czy pracowników szkoły i skierował swe kroki w kierunku słynnej Wrzeszczącej Chaty. Otrzymał małą wiadomość, że to właśnie tam będzie na niego czekała. Zbliżała się już niemal północ. Raphael wyczerpany po podróży mimo bolących mięśni i uśpienia organizmu brnął dalej. Dlaczego? Bo tak jego nogami kierowały emocje, kotłujące się pod czupryną bujnych, czarnych włosów.
Gdy stanął pod Chatą spojrzał w górę. Zauważył maleńkie światełko, więc przypuszczał, że dziewczyna już czeka. Niewiele myśląc otworzył skrzypiące drzwi i po równie skrzypiących schodach szedł na górę. Gdy znalazł się już w pokoju, w którym znajdowała się Monika, zdjął kaptur, żeby jej nie przestraszyć i uśmiechnął się lekko. Przyszła. Szczerze mówiąc nie spodziewał się tego.
- Jesteś… - szepnął cicho, po czym rozglądnął się po pomieszczeniu. Wprawdzie niezbyt tu było romantycznie, ale da się to zmienić. Raphael wyciągnął różdżkę, machnął nią parę razy , a po chwili odór stęchlizny został zastąpiony zapachem świeżych fiołków, gdzieniegdzie pojawiły się kwiaty, łóżko zrobiło się bardziej wygodne, pokryło się czystą pościelą i wygodnym materacem oraz poduszkami, zrobiło się tu o niebo przyjemniej.
- Teraz chyba nieco lepiej prawda? - zapytał, zdejmując z siebie płaszcz. Po paru chwilach usiadł obok niej na łóżku i spuścił głowę, łącząc palce w dłoniach. Teraz mieli mnóstwo czasu, by porozmawiać.
- Przepraszam, że pocałowałem Twoją dłoń… nie powinienem…
Tak naprawdę wcale tego nie żałował. Chętnie powtórzyłby to jeszcze raz, i kolejny i tak za każdym razem.
Ominął najbardziej uczęszczane miejsca w wiosce, w których mógłby natknąć się na innych z kadry czy pracowników szkoły i skierował swe kroki w kierunku słynnej Wrzeszczącej Chaty. Otrzymał małą wiadomość, że to właśnie tam będzie na niego czekała. Zbliżała się już niemal północ. Raphael wyczerpany po podróży mimo bolących mięśni i uśpienia organizmu brnął dalej. Dlaczego? Bo tak jego nogami kierowały emocje, kotłujące się pod czupryną bujnych, czarnych włosów.
Gdy stanął pod Chatą spojrzał w górę. Zauważył maleńkie światełko, więc przypuszczał, że dziewczyna już czeka. Niewiele myśląc otworzył skrzypiące drzwi i po równie skrzypiących schodach szedł na górę. Gdy znalazł się już w pokoju, w którym znajdowała się Monika, zdjął kaptur, żeby jej nie przestraszyć i uśmiechnął się lekko. Przyszła. Szczerze mówiąc nie spodziewał się tego.
- Jesteś… - szepnął cicho, po czym rozglądnął się po pomieszczeniu. Wprawdzie niezbyt tu było romantycznie, ale da się to zmienić. Raphael wyciągnął różdżkę, machnął nią parę razy , a po chwili odór stęchlizny został zastąpiony zapachem świeżych fiołków, gdzieniegdzie pojawiły się kwiaty, łóżko zrobiło się bardziej wygodne, pokryło się czystą pościelą i wygodnym materacem oraz poduszkami, zrobiło się tu o niebo przyjemniej.
- Teraz chyba nieco lepiej prawda? - zapytał, zdejmując z siebie płaszcz. Po paru chwilach usiadł obok niej na łóżku i spuścił głowę, łącząc palce w dłoniach. Teraz mieli mnóstwo czasu, by porozmawiać.
- Przepraszam, że pocałowałem Twoją dłoń… nie powinienem…
Tak naprawdę wcale tego nie żałował. Chętnie powtórzyłby to jeszcze raz, i kolejny i tak za każdym razem.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Sypialnia
Monika oczekując Raphaela nie wiedziała co ze sobą począć. Siedziała jak na szpilkach zastanawiając się, czy mężczyzna w ogóle przyjdzie. Rozejrzała się po ponurym wnętrzu tej równie ponurej i upiornej chaty drżąc już nie tyle co z zimna, co ze strachu. Nie wiedziała, czy przypadkiem nikt tu postronny nie zajrzy i nie nakryje jej siedzącej tu zupełnie samotnie. Jeśli profesor miał zamiar tu przybyć, to lepiej żeby się pospieszył.
Po dłuższej chwili usłyszała w końcu skrzypienie drzwi na parterze. Miała wielką nadzieję, że to Francuz, a nie jakiś wilkołak. Gdy postać weszła na górę i ściągnęła kaptur, Niemka odetchnęła z ulgą.
Wiedziała, że nie powinna tego robić, nie powinna tak się czuć, ale cieszyła się niezmiernie, że go widzi. Stęskniła się już za jego widokiem, choć tak naprawdę widzieli się zaledwie godzinę temu. Miała wielką nadzieję, że teraz w spokoju dokończą rozmowę, którą przerwała wybiegając z gabinetu pełna strachu przed tym co się między nimi rodziło. Była ogromnie zafascynowaną Raphaelem. Nigdy nikt nie namieszał jej w głowie w takim stopniu jak ten mężczyzna. Nikt w całym jej nastoletnim życiu nie sprawił, że czuła się tak wyjątkowa. Zupełnie już zapomniała o tym, jak bardzo była podobna do jego żony, liczyło się tylko tu i teraz.
Nauczyciel zgrabnym zaklęciem przemienił sypialnię w całkiem przytulne pomieszczenie. Przytaknęła cichutko.
- Tak, jest rzeczywiście o wiele lepiej niż było - miała naturalnie na myśli to, że wcześniej panował tu syf, więc nawet gdyby gdzieś po podłodze nagle miał przebiec wielki szczur, to nie byłoby niczym dziwnym. Teraz natomiast pokój wydawał się być idealnie czysty i wystrojony tak, jakby Raphael pobierał jakieś lekcje z dekorowania wnętrz. Monika nie miała takiego pokoju w domu, jaki on jej teraz wyczarował.
Kiedy usiadł obok, lekko się speszyła. Nadal nie czuła się tak zupełnie swobodnie w jego obecności. Sprawiał, że stawała się kompletnie uległa.
- Niech pan nie kłamie - powiedziała cicho z błyskiem w oku, po czym zaśmiała się nerwowo. Chciała chciała jakoś rozładować napięcie. Cała ta sytuacja stawiała przed nią ogromny znak zapytania. Nie wiedziała jak ma się zachować. Zdawała sobie sprawę z tego co za chwilę mogło się między nimi wydarzyć. Na samą myśl o tym poczuła mrowienie w wargach. Chciała poczuć ponownie jak ją całuje, bała się jednak zrobić pierwszy krok. Ostatnim razem, po takim wyskoku on przecież wybił sobie okno w gabinecie. Nie chciał by teraz we wrzeszczącej chacie zostało coś zniszczone. Westchnęła.
- Nie wiem, czy dobrze robimy, że tu jesteśmy...
Po dłuższej chwili usłyszała w końcu skrzypienie drzwi na parterze. Miała wielką nadzieję, że to Francuz, a nie jakiś wilkołak. Gdy postać weszła na górę i ściągnęła kaptur, Niemka odetchnęła z ulgą.
Wiedziała, że nie powinna tego robić, nie powinna tak się czuć, ale cieszyła się niezmiernie, że go widzi. Stęskniła się już za jego widokiem, choć tak naprawdę widzieli się zaledwie godzinę temu. Miała wielką nadzieję, że teraz w spokoju dokończą rozmowę, którą przerwała wybiegając z gabinetu pełna strachu przed tym co się między nimi rodziło. Była ogromnie zafascynowaną Raphaelem. Nigdy nikt nie namieszał jej w głowie w takim stopniu jak ten mężczyzna. Nikt w całym jej nastoletnim życiu nie sprawił, że czuła się tak wyjątkowa. Zupełnie już zapomniała o tym, jak bardzo była podobna do jego żony, liczyło się tylko tu i teraz.
Nauczyciel zgrabnym zaklęciem przemienił sypialnię w całkiem przytulne pomieszczenie. Przytaknęła cichutko.
- Tak, jest rzeczywiście o wiele lepiej niż było - miała naturalnie na myśli to, że wcześniej panował tu syf, więc nawet gdyby gdzieś po podłodze nagle miał przebiec wielki szczur, to nie byłoby niczym dziwnym. Teraz natomiast pokój wydawał się być idealnie czysty i wystrojony tak, jakby Raphael pobierał jakieś lekcje z dekorowania wnętrz. Monika nie miała takiego pokoju w domu, jaki on jej teraz wyczarował.
Kiedy usiadł obok, lekko się speszyła. Nadal nie czuła się tak zupełnie swobodnie w jego obecności. Sprawiał, że stawała się kompletnie uległa.
- Niech pan nie kłamie - powiedziała cicho z błyskiem w oku, po czym zaśmiała się nerwowo. Chciała chciała jakoś rozładować napięcie. Cała ta sytuacja stawiała przed nią ogromny znak zapytania. Nie wiedziała jak ma się zachować. Zdawała sobie sprawę z tego co za chwilę mogło się między nimi wydarzyć. Na samą myśl o tym poczuła mrowienie w wargach. Chciała poczuć ponownie jak ją całuje, bała się jednak zrobić pierwszy krok. Ostatnim razem, po takim wyskoku on przecież wybił sobie okno w gabinecie. Nie chciał by teraz we wrzeszczącej chacie zostało coś zniszczone. Westchnęła.
- Nie wiem, czy dobrze robimy, że tu jesteśmy...
Re: Sypialnia
Wyglądało na to, że nic ani nikt nie zakłóci romantycznego wieczoru tej dwójce. Zakazany związek, nauczyciel i uczennica, ukrywany w kątach Wrzeszczącej Chaty. Nie na długo, dlaczego?
Siedząc tak w cudownie zmienionej scenerii, miłej i przytulnej, dwójka zakochanych mogła usłyszeć kroki, co najmniej dwóch osób. Po chwili jednak ucichły i wydawało się, że to jedynie sławetna rola tego miejsca. Niestety.
Po chwili drzwi zostały wyrwane z zawiasów zaklęciem Bombarda i do środka wtargnęło dwóch zakapturzonych jegomości, od razu wycelowali różdżki w obecnych. Jeden z nich po chwili się odezwał, mierząc w mężczyznę.
- Panie Lanneugrasse, jest pan aresztowany za wykonywanie działań niezgodnych z wolą Ministerstwa. Proszę odstawić uczennicę do szkoły i pójść z nami. Po dobroci.
Siedząc tak w cudownie zmienionej scenerii, miłej i przytulnej, dwójka zakochanych mogła usłyszeć kroki, co najmniej dwóch osób. Po chwili jednak ucichły i wydawało się, że to jedynie sławetna rola tego miejsca. Niestety.
Po chwili drzwi zostały wyrwane z zawiasów zaklęciem Bombarda i do środka wtargnęło dwóch zakapturzonych jegomości, od razu wycelowali różdżki w obecnych. Jeden z nich po chwili się odezwał, mierząc w mężczyznę.
- Panie Lanneugrasse, jest pan aresztowany za wykonywanie działań niezgodnych z wolą Ministerstwa. Proszę odstawić uczennicę do szkoły i pójść z nami. Po dobroci.
Mistrz Gry
Re: Sypialnia
(Dziękuję za spie**** mi sesji straciłem wenę...)
Wszystko było pięknie, zapowiadała się naprawdę miła noc, spędzona na rozmowach i wzajemnym poznawaniu się, jednakże została ona brutalnie przerwana.
Siedział z Moniką w sypialni Wrzeszczącej Chaty, chciał ją bardziej poznać, zgłębić tajemnice jej duszy. Tak bardzo przypominała mu jego zmarłą żonę, że nomen omen musiał to zrobić.
Nagle drzwi z pokoju wyleciały z hukiem i w pomieszczeniu pojawiła się dwójka zakapturzonych gości, Raphael od razu wstał i wyciągnął różdżkę w ich stronę. On? Aresztowany? Za co?! Przecież nic nie zrobił. Bardzo go denerwował fakt, że mierzyli w Monikę.
- Nie wiem coście, za jedni, ale nie pozwolę jej tknąć! - po tych słowach zrobił jeden szybki gest
- Drętwota! - krzyknął, mierząc w tego, którego różdżka była skierowana w kierunku czarnowłosej.
This dice is not existing.
Wszystko było pięknie, zapowiadała się naprawdę miła noc, spędzona na rozmowach i wzajemnym poznawaniu się, jednakże została ona brutalnie przerwana.
Siedział z Moniką w sypialni Wrzeszczącej Chaty, chciał ją bardziej poznać, zgłębić tajemnice jej duszy. Tak bardzo przypominała mu jego zmarłą żonę, że nomen omen musiał to zrobić.
Nagle drzwi z pokoju wyleciały z hukiem i w pomieszczeniu pojawiła się dwójka zakapturzonych gości, Raphael od razu wstał i wyciągnął różdżkę w ich stronę. On? Aresztowany? Za co?! Przecież nic nie zrobił. Bardzo go denerwował fakt, że mierzyli w Monikę.
- Nie wiem coście, za jedni, ale nie pozwolę jej tknąć! - po tych słowach zrobił jeden szybki gest
- Drętwota! - krzyknął, mierząc w tego, którego różdżka była skierowana w kierunku czarnowłosej.
This dice is not existing.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Sypialnia
Monika czuła wewnętrzny niepokój. Nie wiedziała skąd on się brał, ale podświadomie wiedziała, że bardzo dużą rolę grała tu jej kobieca intuicja, która teraz podpowiadała jej, że popełniła wielki błąd, że tu przyszła. Kiedy uciekła z gabinetu przekonana była, że zrobiła dobrze. Nie ważne co czuła, ani jak strasznie namącił jej w głowie ten człowiek. Uciekła i nie powinna nigdy do niego wracać i tak by się stało, gdyby nauczyciel za nią nie wybiegł. Tym delikatnym pocałunkiem zepsuł wszystko, cała jej pewność siebie legła w gruzach.
To, że w tym momencie czuła się niepewnie okazywała każdą komórką swojego ciała, a także słowami. Bo przecież przed chwilą jeszcze, dosłownie sekundę temu wyraziła na głos swoją wątpliwość. Zamiast spać smacznie w łóżku, w swoim dormitorium, ona siedziała tu i robiła coś, co jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie przeszłoby jej przez myśl.
Spojrzała na Raphaela święcącymi oczami. Dlaczego wciąż czuła się jak upojona amortencją? Przecież żaden człowiek na świecie nie jest aż tak przystojny, a za takieg miała właśnie mężczyznę, z którym siedziała.
Wiedziała, że coś się za moment wydarzy. Za oknem najpierw huknęła jedna z prawdopodobnie hogwarckich sów, po czym głośno załopotała skrzydłami. Ktoś nadchodził? Potem usłyszała krki na schodach, i chociaż mogło to być przesłyszenie, Wrzeszcząca Chata słynęła z wydobywania z siebie dziwnych dźwięków, to Monika wiedziała, że nie jest.
Jej przeczucia potwierdziły się, kiedy tylko drzwi wyleciały w powietrze, a do środka wparowały dwie zakapturzone postacie. Kim były? Niemka raczej spodziewała się wizyty wściekłego dyrektora, oraz hordy reszty ciała nauczycielskiego, a nie tak tajemniczych, ale i tak wrogo nastawionych osób.
Działanie przeciwko Ministerstwu? Ślizgonka będąc w szoku starała się w miarę racjonalnie myśleć. Profesor coś tam opowiadał jej, że był lamaczwem klątw. Czyżby ciągnęła się za nim jakaś niechlubna historia? Ten człowiek mógł być tak naprawdę bardzo niebezpieczny, a to głupie dziewuszysko przyszło za nim aż tutaj. Mógł jej zrobić cokolwiek, mógł ją nawet zabić...
Monika nagle poczuła jakby obudziła się z jakiegoś głębokiego snu, albo została wyrwana z jakichś senych majaków. Była wściekła na siebie, jak mogła być tak naiwna. Wpatrywała się w mierzących w nich różdżkami przybyszów, lecz sama, w przeciwieństwie do Raphaela nie wyciągnęła swojej.
Chciał jej bronić? Też coś. Pozory, pozory, to wszystko pozory.
- Sama sobie poradzę – syknęła w końcu, a do przybyszów rzekła – i sama się odprowadzę.
To, że w tym momencie czuła się niepewnie okazywała każdą komórką swojego ciała, a także słowami. Bo przecież przed chwilą jeszcze, dosłownie sekundę temu wyraziła na głos swoją wątpliwość. Zamiast spać smacznie w łóżku, w swoim dormitorium, ona siedziała tu i robiła coś, co jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie przeszłoby jej przez myśl.
Spojrzała na Raphaela święcącymi oczami. Dlaczego wciąż czuła się jak upojona amortencją? Przecież żaden człowiek na świecie nie jest aż tak przystojny, a za takieg miała właśnie mężczyznę, z którym siedziała.
Wiedziała, że coś się za moment wydarzy. Za oknem najpierw huknęła jedna z prawdopodobnie hogwarckich sów, po czym głośno załopotała skrzydłami. Ktoś nadchodził? Potem usłyszała krki na schodach, i chociaż mogło to być przesłyszenie, Wrzeszcząca Chata słynęła z wydobywania z siebie dziwnych dźwięków, to Monika wiedziała, że nie jest.
Jej przeczucia potwierdziły się, kiedy tylko drzwi wyleciały w powietrze, a do środka wparowały dwie zakapturzone postacie. Kim były? Niemka raczej spodziewała się wizyty wściekłego dyrektora, oraz hordy reszty ciała nauczycielskiego, a nie tak tajemniczych, ale i tak wrogo nastawionych osób.
Działanie przeciwko Ministerstwu? Ślizgonka będąc w szoku starała się w miarę racjonalnie myśleć. Profesor coś tam opowiadał jej, że był lamaczwem klątw. Czyżby ciągnęła się za nim jakaś niechlubna historia? Ten człowiek mógł być tak naprawdę bardzo niebezpieczny, a to głupie dziewuszysko przyszło za nim aż tutaj. Mógł jej zrobić cokolwiek, mógł ją nawet zabić...
Monika nagle poczuła jakby obudziła się z jakiegoś głębokiego snu, albo została wyrwana z jakichś senych majaków. Była wściekła na siebie, jak mogła być tak naiwna. Wpatrywała się w mierzących w nich różdżkami przybyszów, lecz sama, w przeciwieństwie do Raphaela nie wyciągnęła swojej.
Chciał jej bronić? Też coś. Pozory, pozory, to wszystko pozory.
- Sama sobie poradzę – syknęła w końcu, a do przybyszów rzekła – i sama się odprowadzę.
Re: Sypialnia
Dwaj mężczyźni jakby byli przygotowani na jego atak, dlatego z łatwością uniknęli jego czaru, jeden z nich po krótkim susie znalazł się przy Raphaelu, wyciągnął nóż, łapiąc go za kark. Spojrzał na Monikę i powiedział, niemalże sycząc.
- Pożegnaj się ze swoim kochasiem! - po tych słowach podciął Raphaelowi gardło. Krew bryzgnęła, a Francuz w konwulsjach wyzionął ducha.
***
Monika straciła przytomność.
Cała ta sesja zostaje unieważniona.
- Pożegnaj się ze swoim kochasiem! - po tych słowach podciął Raphaelowi gardło. Krew bryzgnęła, a Francuz w konwulsjach wyzionął ducha.
***
Monika straciła przytomność.
Cała ta sesja zostaje unieważniona.
Mistrz Gry
Re: Sypialnia
Siedziała właśnie w swoim gabinecie sprawdzając eseje zadane przed tygodniem dla wszystkich czwartorocznych. Nie mogła jednak skupić się na niczym, cały czas powracając myślami do sytuacji w Świńskim Łbie, a wzrokiem do różdżki Milesa leżącej na komodzie. Analizowała wszystko od początku do końca jednak nijak nie mogła tego złożyć do kupy.
Całą tę jej konsternację przerwało niespodziewane pojawienie się w pomieszczeniu kruka, który wleciał przez uchylone na oścież okno. Zatoczył krąg nad jej biurkiem, upuszczając przed greczynką niewielki zwitek pergaminu zapisany najpewniej gdzieś na kolanie.
Szybkim spojrzeniem przestudiowała wiadomość i zerwała się z krzesła jakby dotknięta nagle jakimś urokiem.
Miles! Chce spotkać się, ale prosi ją o wzięcie ubrań... To znaczy, że był w potrzebie, a Cleo należy do osób które pomocy takim osobom zawsze udzielają.
Z szafy, czym prędzej, wydobyła jakąś przydużą koszulę, którą powiększyła dodatkowo zaklęciem, oraz spodnie, które potraktowała podobnie. Cóż, będzie to musiało wystarczyć.
Wybiegła z zamku i gdy tylko znalazła się za bramą teleportowała się do Hogsmeade, skąd było już całkiem niedaleko do słynnej Wrzeszczącej Chaty.
- Miles? - rzuciła w głąb pomieszczenia w którym się znalazła.
Całą tę jej konsternację przerwało niespodziewane pojawienie się w pomieszczeniu kruka, który wleciał przez uchylone na oścież okno. Zatoczył krąg nad jej biurkiem, upuszczając przed greczynką niewielki zwitek pergaminu zapisany najpewniej gdzieś na kolanie.
Szybkim spojrzeniem przestudiowała wiadomość i zerwała się z krzesła jakby dotknięta nagle jakimś urokiem.
Miles! Chce spotkać się, ale prosi ją o wzięcie ubrań... To znaczy, że był w potrzebie, a Cleo należy do osób które pomocy takim osobom zawsze udzielają.
Z szafy, czym prędzej, wydobyła jakąś przydużą koszulę, którą powiększyła dodatkowo zaklęciem, oraz spodnie, które potraktowała podobnie. Cóż, będzie to musiało wystarczyć.
Wybiegła z zamku i gdy tylko znalazła się za bramą teleportowała się do Hogsmeade, skąd było już całkiem niedaleko do słynnej Wrzeszczącej Chaty.
- Miles? - rzuciła w głąb pomieszczenia w którym się znalazła.
Cleopatra KaligarisNauczyciel: Numerologia - Urodziny : 13/06/1984
Wiek : 40
Skąd : Ateny
Krew : Półkrwi
Re: Sypialnia
Miał nadzieję, że Samael bez problemu odnajdzie jedną z nielicznych osób, które pamięta. Wiedział, że Penny jest pielęgniarką w Hogwarcie, ale nie chciał, aby widziała go w tym stanie. Zresztą Parados przydałyby się jakieś wyjaśnienie, o ile jeszcze nie wie, dlaczego uciekł nagle. Był cholernie zmęczony po ostatniej pełni. Gdy ta się tylko skończyła, przemknął jakoś przez miasteczko i zaszył się we Wrzeszczącej Chacie, gdzie znalazł jakieś stare szmaty, które niegdyś były ciuchami, a do tego zmęczenie. Wyglądem przypominał uciekiniera z więzienia, niż normalnego człowieka. Wyszedł ze swojej kryjówki słysząc znajomy głos.
- Chyba należą Ci się jakieś wyjaśnienia.
- Chyba należą Ci się jakieś wyjaśnienia.
Re: Sypialnia
Miles siedział na łóżku wyglądając jak wrak tego człowieka jakiego jeszcze niedawno spotkała w wiosce podczas ostatniej pełni. Podczas pełni...
Spojrzała na mężczyznę ze strachem kryjącym się w jej rozszerzonych źrenicach. Nie chciała pytać na głos, wolała chyba, żeby nie zostało to oficjalnie powiedziane. Zamiast tego rzuciła w jego stronę ubrania, które mu przyniosła i różdżkę mając nadzieję, że Miles nie będzie już stwarzał dla niej zagrożenia, choć w minimalnym stopniu podobnego do tego podczas ostatniego ich spotkania.
Kobieta odwróciła się plecami, dając możliwość przebrania się. Gladstone w tych szmatach, które miał na sobie wyglądał po prostu strasznie.
Gdy usłyszała słowa skierowane do niej przytaknęła, nadal odwrócona.
- Wydaje mi się, że tak.
Może to źle, że tak się odwróciła. Może wystawiała się jak przynęta ofierze ale nie dbała o to. Przyszła mu pomóc. Miała nadzieję, że nie odpłacić jej pięknym za nadobne...
- Dlaczego byłeś... Taki dziwny?
Spojrzała na mężczyznę ze strachem kryjącym się w jej rozszerzonych źrenicach. Nie chciała pytać na głos, wolała chyba, żeby nie zostało to oficjalnie powiedziane. Zamiast tego rzuciła w jego stronę ubrania, które mu przyniosła i różdżkę mając nadzieję, że Miles nie będzie już stwarzał dla niej zagrożenia, choć w minimalnym stopniu podobnego do tego podczas ostatniego ich spotkania.
Kobieta odwróciła się plecami, dając możliwość przebrania się. Gladstone w tych szmatach, które miał na sobie wyglądał po prostu strasznie.
Gdy usłyszała słowa skierowane do niej przytaknęła, nadal odwrócona.
- Wydaje mi się, że tak.
Może to źle, że tak się odwróciła. Może wystawiała się jak przynęta ofierze ale nie dbała o to. Przyszła mu pomóc. Miała nadzieję, że nie odpłacić jej pięknym za nadobne...
- Dlaczego byłeś... Taki dziwny?
Cleopatra KaligarisNauczyciel: Numerologia - Urodziny : 13/06/1984
Wiek : 40
Skąd : Ateny
Krew : Półkrwi
Re: Sypialnia
- Dziękuje - złapał ubrania rzucone mu przez czarownicę, teraz przynajmniej będzie wyglądał jak człowiek, a nie jego wrak. Nie musiałby o nie prosić, gdy nie te luki w pamięci, wtedy być może zdjąłby je wcześniej, aby później móc znów je ubrać. Nie wiedział czy kobieta wie o jego klątwie jak większość magicznego społeczeństwa. To normalne, że się bała, sam zaczynał się bać siebie, ale to nie ze względu na wilkołactwo. Ubrał się w rzeczy przyniesione przez Parados, gdy tylko skończył, ta się odwróciła.
- Nie wiem... ja już nic nie wiem - odparł po dłuższej chwili. - Wszystko zaczęło się po procesie i kiedy zacząłem odzyskiwać pamięć - musiał sobie przypomnieć co poniektóre informacje, wciąż miał duże, czarne plamy związane z przeszłością. Odsunął od siebie różdżkę, aby Greczynka nie czuła się zagrożona przez niego.
- Początkowo nie pamiętałem kilku ostatnich godzin, czasami dni a nawet tygodni... - usiadł na wiekowym łóżku, zmęczenie znów dawało o sobie znać.
- Ostatnio prześladowało mnie to coś coraz częściej, to co działo się w barze pamiętam jak przez mgłę...
- Nie wiem... ja już nic nie wiem - odparł po dłuższej chwili. - Wszystko zaczęło się po procesie i kiedy zacząłem odzyskiwać pamięć - musiał sobie przypomnieć co poniektóre informacje, wciąż miał duże, czarne plamy związane z przeszłością. Odsunął od siebie różdżkę, aby Greczynka nie czuła się zagrożona przez niego.
- Początkowo nie pamiętałem kilku ostatnich godzin, czasami dni a nawet tygodni... - usiadł na wiekowym łóżku, zmęczenie znów dawało o sobie znać.
- Ostatnio prześladowało mnie to coś coraz częściej, to co działo się w barze pamiętam jak przez mgłę...
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA :: Wrzeszcząca Chata
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach