Tor wyścigowy
+8
Elsa de la Vega
Wyatt Walker
Lena Gregorovic
Elena Tyanikova
Monika Kruger
Aleksander Cortez
Irina Voychenko
Brennus Lancaster
12 posters
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Tor wyścigowy
Tor wyścigowy położony na terenie szkoły nie jest ani trochę podobny do Areny, na której rozgrywa się rankingowe zawody, wciąż jednak można na nim ćwiczyć umiejętności i manewry niezbędne na oficjalnych rozgrywkach. Wyposażony jest w liczne przeszkody ziemne, sztuczne rowy wypełnione wodą i strome, żwirowe podejścia oraz duże, złote pętle zawieszone ponad torem, a położenie każdej z przeszkód można zmieniać na życzenie. Dzięki temu tor jest doskonałym miejscem na treningi przed zawodami czy wyścigi prowadzone w ramach eliminacji domowych.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Tor wyścigowy
Tor zawczasu przygotowano do zbliżającego się meczu pokazowego, a jednocześnie pierwszego treningu. Dotychczas rozstawione bezładnie przeszkody ułożono w średniej trudności trasę mającą sprawdzić sprawność zawodników zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Na uczestników czekały już więc dłuższe i krótsze szeregi przeszkód ziemnych - wysokich płotów, szerokich rowów pełnych wody czy kilku niższych żywopłotów ustawionych jeden za drugim - które pokonać mieli bez wzbijania się powietrze, jak również garść zadań do wykonania w powietrzu - złote obręcze ustawiono w ciasne wiraże i slalomy wymagające nie tylko zwrotności, ale także zdolności do prędkiej zmiany wysokości lotu.
Cała trasa składała się z pięciu etapów, których pokonanie dzieliło zawodników od mety.
Sprowadzone z Polski stado hipogryfów oczekiwało już spokojnie w pobliskiej zagrodzie, nie okazując najmniejszego zdenerwowania. Część zwierząt polegiwało w cieniu, inne skubały rzucone im kawałki mięsa, jeszcze inne krzyczały donośnie ku niebu, łopocząc skrzydłami, lecz nie wznosząc się nad ziemię.
Cała trasa składała się z pięciu etapów, których pokonanie dzieliło zawodników od mety.
Sprowadzone z Polski stado hipogryfów oczekiwało już spokojnie w pobliskiej zagrodzie, nie okazując najmniejszego zdenerwowania. Część zwierząt polegiwało w cieniu, inne skubały rzucone im kawałki mięsa, jeszcze inne krzyczały donośnie ku niebu, łopocząc skrzydłami, lecz nie wznosząc się nad ziemię.
Zapowiedziałam wyścig na jutro, ale jeśli macie możliwość i chęć rozpocząć wcześniej, to możemy to zrobić. Na czas wyścigu obowiązuje bilokacja, tak jak w przypadku lekcji.
Pierwsze posty poświęcimy na zapoznanie ze zwierzętami. Wyścig rozpocznie się, gdy opiszę pierwszy etap.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Zjawił się jako pierwszy, no cóż pójdzie najwyżej jako mięso armatnie. Może poszczęści mu się i będzie miał okazję wybrać najlepszego z hipogryfów?
- Dzień dobry - rzucił krótko do profesor spoglądając na hipogryfy. Cały lekko się trzęsąc. Nie z nerwów lecz z ekscytacji faktem, że należy do grupy która wprowadzi ten sport do szkoły. Kto wie może nawet będzie pierwszym zwycięzcą? To byłoby coś. Stanął obserwując magiczne zwierzęta, nie odważył się zrobić ani kroku dalej w ich kierunku. Poczuł jak spływa mu po szyi kropla potu i zdał sobie z tego sprawę, że zaczął się też denerwować i obawiać tych zwierząt. Super Cortez, super. Jeśli boisz się tych hipogryfów to co dopiero wilkołaka - Skarcił się w myślach starając zapanować nad tym stanem. Raz. Dwa. Trzy...- Zaczął liczyć w głowie biorąc głębokie wdechy i wypuszczając powietrze przez nos, przymykając również oczy na chwilę. Sprawdził czy aby na pewno ma różdżkę tam gdzie ją wkładał. Czyli w głębokiej kieszeni szaty, którą pożyczył od gracza Quiddicha. A co może później mu odda, i sam zrobi sobie ulepszoną wersję tego stroju. Wpierw będzie trzeba wypróbować tą szatę na zwierzęciu, a później wprowadzać poprawki.
- Dzień dobry - rzucił krótko do profesor spoglądając na hipogryfy. Cały lekko się trzęsąc. Nie z nerwów lecz z ekscytacji faktem, że należy do grupy która wprowadzi ten sport do szkoły. Kto wie może nawet będzie pierwszym zwycięzcą? To byłoby coś. Stanął obserwując magiczne zwierzęta, nie odważył się zrobić ani kroku dalej w ich kierunku. Poczuł jak spływa mu po szyi kropla potu i zdał sobie z tego sprawę, że zaczął się też denerwować i obawiać tych zwierząt. Super Cortez, super. Jeśli boisz się tych hipogryfów to co dopiero wilkołaka - Skarcił się w myślach starając zapanować nad tym stanem. Raz. Dwa. Trzy...- Zaczął liczyć w głowie biorąc głębokie wdechy i wypuszczając powietrze przez nos, przymykając również oczy na chwilę. Sprawdził czy aby na pewno ma różdżkę tam gdzie ją wkładał. Czyli w głębokiej kieszeni szaty, którą pożyczył od gracza Quiddicha. A co może później mu odda, i sam zrobi sobie ulepszoną wersję tego stroju. Wpierw będzie trzeba wypróbować tą szatę na zwierzęciu, a później wprowadzać poprawki.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Tor wyścigowy
Czytała rano na tablicy w Pokoju Wspólnym informację o nowym sporcie. Na miotle nie czuła się pewnie, ale hipogryf to jednak hipogryf. Na pewno jest on bardziej stabilny niż kawałek kijka ze zwitkiem gałązek z tyłu. Nie imponowały one Monice nawet gdy kosztowały tysiąc złociutkich galeonów i mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Zwierzęta za to miały w sobie pewną dostojność. Były dumne, piękne i całkowicie niezależne. Uczyła się o nich w trzeciej klasie, pamiętała jak z nimi postępować. Teraz za to miała okazję och dosiąść, a co więcej nawet się na nich pościgać. Była podekscytowana. Na chwilę zapomniała o swoich wewnętrznych rozterkach, gdy tylko doszła na tor wyścigowy wszystko inne uciekało z głowy robiąc miejsce wyobrażeniu jak to wszystko będzie wyglądać.
Nie była pierwszą osobą jaka już dotarła. Na miejscu dostrzegła Corteza, który jakby zdenerwowany czekał na to co ma nadejść. Ostatnio nawet się z nim nie pożegnała. Teraz na pewno to nadrobi witając się z nim i nauczycielką prowadząca zawody.
- Dzień dobry - powiedziała z uśmiechem. - Cześć Aleksander - dodała ciszej.
Nie była pierwszą osobą jaka już dotarła. Na miejscu dostrzegła Corteza, który jakby zdenerwowany czekał na to co ma nadejść. Ostatnio nawet się z nim nie pożegnała. Teraz na pewno to nadrobi witając się z nim i nauczycielką prowadząca zawody.
- Dzień dobry - powiedziała z uśmiechem. - Cześć Aleksander - dodała ciszej.
Re: Tor wyścigowy
Wyścigi na hipogryfach? Count me in! Skoro już ustaliliśmy, że Elena - przynajmniej pozornie - nie miała zdrowego rozsądku za grosz, instynktu samozachowawczego również jej brakowało, to jej widok przy zagrodzie drapieżników nie powinien dziwić. Nie była zaskakująca też śmiałość, z jaką najpierw przemaszerowała przez szkolne korytarze, potem przez błonia, na koniec mijając Ślizgonów i podchodząc do samego ogrodzenia, za którym przebywały hipogryfy.
- Dzień dobry! - zakrzyknęła wesoło do młodej nauczycielki, Zielonym machnęła ręką na powitanie (Tyanikova naprawdę nie miała uprzedzeń do ich domu... ani też do samego Corteza, choć on dał jej jak najlepsze powody, by uprzedzenia miała), potem zaś całą swoją uwagę poświęcając już tylko i wyłącznie zwierzętom, które mieli dosiadać. Dotychczas Elena w niebo wzbijała się jedynie na miotle toteż wyobrażanie sobie, czym będzie różniło się od tego szybowanie na grzbiecie hipogryfa zupełnie ją pochłonęło.
- Dzień dobry! - zakrzyknęła wesoło do młodej nauczycielki, Zielonym machnęła ręką na powitanie (Tyanikova naprawdę nie miała uprzedzeń do ich domu... ani też do samego Corteza, choć on dał jej jak najlepsze powody, by uprzedzenia miała), potem zaś całą swoją uwagę poświęcając już tylko i wyłącznie zwierzętom, które mieli dosiadać. Dotychczas Elena w niebo wzbijała się jedynie na miotle toteż wyobrażanie sobie, czym będzie różniło się od tego szybowanie na grzbiecie hipogryfa zupełnie ją pochłonęło.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Gdy Gregorovic tylko usłyszała o utworzeniu Ligi Hipogryfa przez nauczycielką Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, nie mogła pohamować euforii jaka ją ogarnęła. Zwierzęta kochała od zawsze - szczególni te duże i niebezpieczne. Wyścigi Hipogryfów miała okazję oglądać, będąc w Rosji, gdzie dyscyplina ta była popularniejsza niż stary dobry Quidditch. Musiała przyznać, że zawodnicy musnęli popisywać się wyjątkową zręcznością i siłą, ale też opanowaniem, które niezbędne było przy obchodzeniu się z niebezpiecznym zwierzęciem.
Zaraz po tym jak Ślizgonka dopisała zielonym atramentem swoje imię na liście ochotników, w myślach zaczęła planować strój i wyposażenie. I taktykę, bo chociaż sama nigdy nie dosiadała hipogryfa, to z najrozmaitszych ksiąg pozyskała wiedzę jak się z nimi obchodzić i co robić.
Ta dziwna zmiana zaszła w Gregorovic właściwie z dnia na dzień. Z dziewuszyska pełnego jadu i arogancji, przeobraziła się w skupioną i opanowaną, przynajmniej wtedy, gdy zbliżała się ku torowi wyścigowemu. Jej odzienie stanowił strój do gry w Quidditcha, z mnogą ilością ochraniaczy (głównie na nogach, bo ręce musiały mieć nieograniczony zakres ruchu), ulepszony nieco, bo bez łopoczących na wietrze szat, przez które mogłaby o coś zaczepić.
Kiedy była wystarczająco blisko, by rozpoznać osoby już przybyłe, uniosła nieco brwi. Kruger i Cortez, z przyjaznych twarzy. I ta Puchonka, która zdawała się postradać zmysły. Niezły komplet, musiała przyznać. Skinęła nauczycielce głową, racząc ją lakonicznym przywitaniem, po czym podeszła ku Cortezowi i Monice. Tę dwójkę uraczyła szerokim uśmiechem. Nie denerwowała się, prawdopodobnie strach zostawiając na ostatnie minuty przed rozpoczęciem.
- Jak nastroje, kochaneczki? - Poruszyła znacząco brwiami, rzecz jasna zupełnie niezłośliwie. Ot, maleńki wtyczek, przecież jej nie zlinczują.
Zaraz po tym jak Ślizgonka dopisała zielonym atramentem swoje imię na liście ochotników, w myślach zaczęła planować strój i wyposażenie. I taktykę, bo chociaż sama nigdy nie dosiadała hipogryfa, to z najrozmaitszych ksiąg pozyskała wiedzę jak się z nimi obchodzić i co robić.
Ta dziwna zmiana zaszła w Gregorovic właściwie z dnia na dzień. Z dziewuszyska pełnego jadu i arogancji, przeobraziła się w skupioną i opanowaną, przynajmniej wtedy, gdy zbliżała się ku torowi wyścigowemu. Jej odzienie stanowił strój do gry w Quidditcha, z mnogą ilością ochraniaczy (głównie na nogach, bo ręce musiały mieć nieograniczony zakres ruchu), ulepszony nieco, bo bez łopoczących na wietrze szat, przez które mogłaby o coś zaczepić.
Kiedy była wystarczająco blisko, by rozpoznać osoby już przybyłe, uniosła nieco brwi. Kruger i Cortez, z przyjaznych twarzy. I ta Puchonka, która zdawała się postradać zmysły. Niezły komplet, musiała przyznać. Skinęła nauczycielce głową, racząc ją lakonicznym przywitaniem, po czym podeszła ku Cortezowi i Monice. Tę dwójkę uraczyła szerokim uśmiechem. Nie denerwowała się, prawdopodobnie strach zostawiając na ostatnie minuty przed rozpoczęciem.
- Jak nastroje, kochaneczki? - Poruszyła znacząco brwiami, rzecz jasna zupełnie niezłośliwie. Ot, maleńki wtyczek, przecież jej nie zlinczują.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Tor wyścigowy
Pierwsze zawody miały być jednym wielkim testem i to nie tylko samych zawodników. Decyzja o wprowadzeniu tego sportu na arenę brytyjską była kontrowersyjna, tym bardziej, że początek miał mieć miejsce w Hogwarcie. Nie były zaskoczeniem głosy niepokoju, z jakimi Irinie dano już się zapoznać, a którym... Wcale się nie dziwiła. Powiedzmy to sobie szczerze - wyścigi na hipogryfach są sportem niebezpiecznym, wymagającym maksimum ostrożności i skupienia przy jednoczesnej sprawności fizycznej. Hipogryfy nie były miotłami, gotowymi bez sprzeciwu reagować na każdy, absolutnie każdy sygnał, a trasy wyścigów nie były dobrze znanym, stosunkowo bezpiecznym stadionem. Na wynik zawodów wpływ miała co najmniej setka czynników - czy w takich okolicznościach naprawdę można było mówić o faktycznym bezpieczeństwie?
Voychenko była poddenerwowana. Nie na tyle, by to okazać, ale wystarczająco, by czuć tremę, gdy odwróciła się wreszcie od stada sprowadzonych z Polski hipogryfów by przywitać dzisiejszych ochotników. Jak sobie poradzą? Jak sprawdzą się hipogryfy? Czy wszyscy wyjdą stąd cało? To tylko czubek góry lodowej złożonej z dziesiątek pytań, na które w tym momencie nie znała odpowiedzi.
- Cześć, młodzieży. - Tym niemniej przywitała się normalnie. Beztrosko. W bliskiej obecności zwierząt nie można okazywać strachu i Irina doskonale o tym wiedziała. Może, gdyby spotkała się z samymi uczniami, byłoby inaczej. Teraz jednak mieli za sobą grupę zwierząt, z którymi zaraz mieli znaleźć się jeszcze bliżej i poddanie się własnym obawom byłoby co najmniej nierozsądne. - Zdaje się, że jesteśmy w komplecie, w związku z czym pozwolę sobie zacząć.
Opierając się plecami o ogrodzenie, nie zwracała uwagi na hipogryfa, który pochylił się teraz nieco ku niej, obwąchując jej ramię. To stado było specjalnie wybranym, złożonym z osobników przygotowanych do wyścigów. Były szybsze, spokojniejsze, bardziej bystre i... ciekawskie niż dzikie hipogryfy.
- Nie wiem, ile każde z was wie o tych stworzeniach, dlatego - krótkie wprowadzenie. To, co musicie wiedzieć, to naprawdę kilka podstawowych informacji nie wymagających kompleksowej wiedzy z opieki nad zwierzętami. - Chrząknęła cicho, spoglądając na każde z osobna. - Najważniejszym, o czym musicie pamiętać, to że będziecie pracować ze zwierzęciem, nie rzeczą. Nie dosiądziecie miotły czy beczki, którą można dźgać piętami, szarpać i bić, oczekując, że nic się wam nie stanie. Jakakolwiek przemoc wobec zwierząt, a w szczególności hipogryfów, to najgorsze, co może być. Zobaczę, że nieodpowiednio traktujecie swojego lub czyjegoś wierzchowca, a wylatujecie. Nie żartuję. - Zmarszczyła lekko brwi. Nonszalancja w podejściu do zwierząt nie była jej obca, dlatego wolała wyjaśnić to od razu. - Jeśli chodzi o same hipogryfy, pamiętajcie, że to zwierzęta dumne. Nawet te, pochodzące z linii nieco spokojniejszej, mają swój honor i nie zniosą bezczelności czy jawnego braku szacunku. Podchodząc do nich, musicie skłonić się przed nimi i czekać, aż i one się przed wami ukłonią. Dopiero wtedy możecie się do nich zbliżyć i próbować dosiąść. Spróbujemy tego teraz.
Gestem zachęciła ich, by podeszli bliżej i otworzyła bramę. Znaczna część zwierząt przestała robić to, czym aktualnie się zajmowała i spojrzała ku młodzieży z ostrożną ciekawością.
- Nie przypiszę wam żadnego ze zwierząt. Podejdźcie do tego, które z jakichś względów zwróci waszą uwagę. Pamiętajcie o zachowaniu dystansu i ukłonie. Gdy wybrany osobnik pozwoli wam do siebie podejść, pogłaszczcie go najpierw po dziobie, potem szyi, boku, skrzydle i zadzie i dopiero potem wsiadajcie mu na grzbiet, w miejscu między szyją a skrzydłami. Gdy znajdziecie pozycję najdogodniejszą dla siebie i hipogryfa, zróbcie małe kółko wokół wybiegu, a kolejne w powietrzu. By wznieść się w niebo, pochylcie się nad szyją hipogryfa i muśnijcie piętami jego boki w linii za nasadami skrzydeł.
Voychenko była poddenerwowana. Nie na tyle, by to okazać, ale wystarczająco, by czuć tremę, gdy odwróciła się wreszcie od stada sprowadzonych z Polski hipogryfów by przywitać dzisiejszych ochotników. Jak sobie poradzą? Jak sprawdzą się hipogryfy? Czy wszyscy wyjdą stąd cało? To tylko czubek góry lodowej złożonej z dziesiątek pytań, na które w tym momencie nie znała odpowiedzi.
- Cześć, młodzieży. - Tym niemniej przywitała się normalnie. Beztrosko. W bliskiej obecności zwierząt nie można okazywać strachu i Irina doskonale o tym wiedziała. Może, gdyby spotkała się z samymi uczniami, byłoby inaczej. Teraz jednak mieli za sobą grupę zwierząt, z którymi zaraz mieli znaleźć się jeszcze bliżej i poddanie się własnym obawom byłoby co najmniej nierozsądne. - Zdaje się, że jesteśmy w komplecie, w związku z czym pozwolę sobie zacząć.
Opierając się plecami o ogrodzenie, nie zwracała uwagi na hipogryfa, który pochylił się teraz nieco ku niej, obwąchując jej ramię. To stado było specjalnie wybranym, złożonym z osobników przygotowanych do wyścigów. Były szybsze, spokojniejsze, bardziej bystre i... ciekawskie niż dzikie hipogryfy.
- Nie wiem, ile każde z was wie o tych stworzeniach, dlatego - krótkie wprowadzenie. To, co musicie wiedzieć, to naprawdę kilka podstawowych informacji nie wymagających kompleksowej wiedzy z opieki nad zwierzętami. - Chrząknęła cicho, spoglądając na każde z osobna. - Najważniejszym, o czym musicie pamiętać, to że będziecie pracować ze zwierzęciem, nie rzeczą. Nie dosiądziecie miotły czy beczki, którą można dźgać piętami, szarpać i bić, oczekując, że nic się wam nie stanie. Jakakolwiek przemoc wobec zwierząt, a w szczególności hipogryfów, to najgorsze, co może być. Zobaczę, że nieodpowiednio traktujecie swojego lub czyjegoś wierzchowca, a wylatujecie. Nie żartuję. - Zmarszczyła lekko brwi. Nonszalancja w podejściu do zwierząt nie była jej obca, dlatego wolała wyjaśnić to od razu. - Jeśli chodzi o same hipogryfy, pamiętajcie, że to zwierzęta dumne. Nawet te, pochodzące z linii nieco spokojniejszej, mają swój honor i nie zniosą bezczelności czy jawnego braku szacunku. Podchodząc do nich, musicie skłonić się przed nimi i czekać, aż i one się przed wami ukłonią. Dopiero wtedy możecie się do nich zbliżyć i próbować dosiąść. Spróbujemy tego teraz.
Gestem zachęciła ich, by podeszli bliżej i otworzyła bramę. Znaczna część zwierząt przestała robić to, czym aktualnie się zajmowała i spojrzała ku młodzieży z ostrożną ciekawością.
- Nie przypiszę wam żadnego ze zwierząt. Podejdźcie do tego, które z jakichś względów zwróci waszą uwagę. Pamiętajcie o zachowaniu dystansu i ukłonie. Gdy wybrany osobnik pozwoli wam do siebie podejść, pogłaszczcie go najpierw po dziobie, potem szyi, boku, skrzydle i zadzie i dopiero potem wsiadajcie mu na grzbiet, w miejscu między szyją a skrzydłami. Gdy znajdziecie pozycję najdogodniejszą dla siebie i hipogryfa, zróbcie małe kółko wokół wybiegu, a kolejne w powietrzu. By wznieść się w niebo, pochylcie się nad szyją hipogryfa i muśnijcie piętami jego boki w linii za nasadami skrzydeł.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Wysłuchując z uwagą nauczycielki, zmarszczyła nieco brwi, gdy jeden z hipogryfów najwyraźniej za nic miał jakąkolwiek kulturę nakazującą nie przeszkadzanie mówiącemu. Z rozbawieniem przyglądała, jak drapieżnik obwąchuje nauczycielkę niemal dotykając ją dziobem i chyba nawet zaśmiała się cicho, gdy ewidentnie rozczarowany brakiem zainteresowania, hipogryf oddalił się lekkim truchtem. Już wiedziała, że bliski kontakt z tymi stworzeniami zdecydowanie będzie jej pasował!
Skupiając się jeszcze przez chwilę, gdy kobieta wyjaśniała zasady, bez wahania jako pierwsza wkroczyła na wybieg, odszukując wzrokiem tego osobnika, który jeszcze przed momentem zaczepiał nauczycielkę. Dobrze wiedziała, że z żadnym innym nie dogada się tak dobrze, jak właśnie z tym, srebrzystym, cętkowanym na zadzie drapieżnikiem.
Gdy tylko odszukała go pośród innych, ruszyła ku niemu ostrożnie, delikatnym uśmiechem racząc każdego mijanego osobnika. Do żadnego nie zbliżała się zanadto, w pamięci mając instrukcje nauczycielki i zatrzymała się dopiero przed tym wybranym, ciekawskim. Splatając ręce na plecach ukłoniła mu się głęboko, a po dłużącej się niemiłosiernie chwili oczekiwania... Tak!
W podskokach dopadła wybranego osobnika, pogłaskała go tak, jak nakazała nauczycielka i potem, gdy jej dłoń nasyciła się już miękkością sierści i piór hipogryfa, bez najmniejszych obaw wsiadła na grzbiet wierzchowca. Ian na pewno by tego nie pochwalał... Ale od kiedy obchodziło ją, co on sobie myśli?
Ostrożnie moszcząc się na grzbiecie Śnieżka - bo takie nadała mu już imię, w końcu nauczycielka nie mówiła, że nie wolno ich nazywać - gdy tylko upewniła się, że pomrukującemu cicho drapieżnikowi nie jest niewygodnie, delikatnie musnęła obutymi stopami jego boki, nakłaniając do truchtu. Przy pierwszych krokach zachwiała się, roześmiała cicho z własnej nieporadności i ostrożnie przytrzymała piór przy szyi zwierzęcia, by się ustabilizować. To kołysanie było dziwne, ale nie nieprzyjemne. Pewnie idzie się do niego przyzwyczaić, nie?
Gdy tylko wykonała kółko wokół wybiegu, pochyliła się nieco, objęła zwierzę za szyję i szturchnęła je niemal czule w miejscu wskazanym przez nauczycielkę. Hipogryf na chwilę znieruchomiał, obejrzał się i...
- Na Merlina! - pisnęła cicho, gdy Śnieżek wbił się z gracją w powietrze. Odruchowo objęła go ciaśniej udami, zapierając się, gdy pracujące skrzydła spychały ją nieco do przodu i ostrożnie, bardzo ostrożnie puściła się jedną ręką. Potem drugą. Niepewnie wyprostowała się i roześmiała. To było fantastyczne!
Szczerze żałowała, że pozwolono im na tylko jedno kółko. Gdy tylko je wykonali, nie bardzo wiedziała, jak skłonić hipogryfa do lądowania, ale na logikę - skoro pochylając się i szturchając go piętami za skrzydłami wzbijali się do lotu, to może wystarczy coś... przeciwnego? Wyprostowała się więc, wciąż przytrzymując piór, odchyliła jeszcze do tyłu i musnęła nogami górne partie przednich kończyn zwierzęcia.
Wylądowali. To nie było miłe. To było bardzo, bardzo niewygodne. Sapnęła cicho, gdy hipogryf zaczął drobić łapami w miejscu przed nauczycielką i zakrzyknął cicho po swojemu. Z szerokim uśmiechem Tyanikova pozbierała się, powierciła chwilę na grzbiecie i odgarnęła z twarzy rozwichrzone włosy. Świetnie, naprawdę świetnie!
Skupiając się jeszcze przez chwilę, gdy kobieta wyjaśniała zasady, bez wahania jako pierwsza wkroczyła na wybieg, odszukując wzrokiem tego osobnika, który jeszcze przed momentem zaczepiał nauczycielkę. Dobrze wiedziała, że z żadnym innym nie dogada się tak dobrze, jak właśnie z tym, srebrzystym, cętkowanym na zadzie drapieżnikiem.
Gdy tylko odszukała go pośród innych, ruszyła ku niemu ostrożnie, delikatnym uśmiechem racząc każdego mijanego osobnika. Do żadnego nie zbliżała się zanadto, w pamięci mając instrukcje nauczycielki i zatrzymała się dopiero przed tym wybranym, ciekawskim. Splatając ręce na plecach ukłoniła mu się głęboko, a po dłużącej się niemiłosiernie chwili oczekiwania... Tak!
W podskokach dopadła wybranego osobnika, pogłaskała go tak, jak nakazała nauczycielka i potem, gdy jej dłoń nasyciła się już miękkością sierści i piór hipogryfa, bez najmniejszych obaw wsiadła na grzbiet wierzchowca. Ian na pewno by tego nie pochwalał... Ale od kiedy obchodziło ją, co on sobie myśli?
Ostrożnie moszcząc się na grzbiecie Śnieżka - bo takie nadała mu już imię, w końcu nauczycielka nie mówiła, że nie wolno ich nazywać - gdy tylko upewniła się, że pomrukującemu cicho drapieżnikowi nie jest niewygodnie, delikatnie musnęła obutymi stopami jego boki, nakłaniając do truchtu. Przy pierwszych krokach zachwiała się, roześmiała cicho z własnej nieporadności i ostrożnie przytrzymała piór przy szyi zwierzęcia, by się ustabilizować. To kołysanie było dziwne, ale nie nieprzyjemne. Pewnie idzie się do niego przyzwyczaić, nie?
Gdy tylko wykonała kółko wokół wybiegu, pochyliła się nieco, objęła zwierzę za szyję i szturchnęła je niemal czule w miejscu wskazanym przez nauczycielkę. Hipogryf na chwilę znieruchomiał, obejrzał się i...
- Na Merlina! - pisnęła cicho, gdy Śnieżek wbił się z gracją w powietrze. Odruchowo objęła go ciaśniej udami, zapierając się, gdy pracujące skrzydła spychały ją nieco do przodu i ostrożnie, bardzo ostrożnie puściła się jedną ręką. Potem drugą. Niepewnie wyprostowała się i roześmiała. To było fantastyczne!
Szczerze żałowała, że pozwolono im na tylko jedno kółko. Gdy tylko je wykonali, nie bardzo wiedziała, jak skłonić hipogryfa do lądowania, ale na logikę - skoro pochylając się i szturchając go piętami za skrzydłami wzbijali się do lotu, to może wystarczy coś... przeciwnego? Wyprostowała się więc, wciąż przytrzymując piór, odchyliła jeszcze do tyłu i musnęła nogami górne partie przednich kończyn zwierzęcia.
Wylądowali. To nie było miłe. To było bardzo, bardzo niewygodne. Sapnęła cicho, gdy hipogryf zaczął drobić łapami w miejscu przed nauczycielką i zakrzyknął cicho po swojemu. Z szerokim uśmiechem Tyanikova pozbierała się, powierciła chwilę na grzbiecie i odgarnęła z twarzy rozwichrzone włosy. Świetnie, naprawdę świetnie!
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Wyatt ostatnie 15 minut mało nie posikał się w majtki. Nie, nie ze strachu. najzwyczajniej w świecie nie mógł się doczekać. Wyścigi! Na hipogryfach! To było coś o czym zawsze marzył. No a przynajmniej odkąd usłyszał, ze w tym roku Hogwart organizuje takie zajęcia. Przez ostatnie dni nie robił nic innego tylko truł Felixowi w kółko o tym samym. No a teraz tu był!
Wysłuchał uważnie instrukcji nauczycielki i nagle przestał czuć się tak pewnie. Więc ma sobie wybrać zwierzaka, tak? Spodziewał się, że dostaną raczej jakieś wyszkolone, łagodne sztuki... Myślał, że tylko sobie klapnie i już... No to kiszka. Rozejrzał się po innych uczniach a potem po wspaniałych hipogryfach. Który zwrócił jego szczególną uwagę? Chyba ten sreb... oj za późno? No to ten czarny z białym kołnierzem. Podszedł do niego pospiesznie, żeby zdążyć przed innymi. Podpatrzył ukradkiem co robią inni a potem przeniósł niepewne spojrzenie na swojego hipogryfa i pokłonił się nisko. Chwilę tak sterczał z wypiętym tyłkiem czekając aż hipogryf się ukłoni, a kiedy w końcu to zrobił odetchnął z ulgą prostując się. Niepewnie wyciągnął rękę, by poklepać zwierza po szyi. Był przyjemnie miły i delikatny.
- Ee... Pani profesor... Mamy go tak po prostu dosiąść? - zapytał niepewnie. Nigdy nie jeździł nawet konno! Jak ma to zrobić?
Wysłuchał uważnie instrukcji nauczycielki i nagle przestał czuć się tak pewnie. Więc ma sobie wybrać zwierzaka, tak? Spodziewał się, że dostaną raczej jakieś wyszkolone, łagodne sztuki... Myślał, że tylko sobie klapnie i już... No to kiszka. Rozejrzał się po innych uczniach a potem po wspaniałych hipogryfach. Który zwrócił jego szczególną uwagę? Chyba ten sreb... oj za późno? No to ten czarny z białym kołnierzem. Podszedł do niego pospiesznie, żeby zdążyć przed innymi. Podpatrzył ukradkiem co robią inni a potem przeniósł niepewne spojrzenie na swojego hipogryfa i pokłonił się nisko. Chwilę tak sterczał z wypiętym tyłkiem czekając aż hipogryf się ukłoni, a kiedy w końcu to zrobił odetchnął z ulgą prostując się. Niepewnie wyciągnął rękę, by poklepać zwierza po szyi. Był przyjemnie miły i delikatny.
- Ee... Pani profesor... Mamy go tak po prostu dosiąść? - zapytał niepewnie. Nigdy nie jeździł nawet konno! Jak ma to zrobić?
Re: Tor wyścigowy
Pomimo otoczki opanowania, którą starała się wokół siebie wytworzyć, Lena nie umiała ukryć ekscytacji wyścigiem. Zdawała sobie doskonale sprawę z czyhającego niebezpieczeństwa i prawdopodobnie w tym tkwił cały szkopuł. Gregorovic uwielbiała ryzyko. Wsłuchując się w słowa nauczycielki, wlepiała czarne ślepia w stworzenia drepczące po zagrodzie. Nie miała zielonego pojęcia, które stworzenie powinna wybrać. Wszystkie prezentowały się majestatycznie. Ich ślepia przesuwały się po sylwetkach zawodników bez cienia zainteresowania. Kojarzyli jej się trochę ze Ślizgonami, którzy podobnie traktowali nieznajomych i w sumie znajomych też.
Słysząc polecenie nauczycielki, Lena spięła swoje długie włosy w wysoki kucyk. Nie robiła tego często, jednak uznała, że plączące się po twarzy włosy mogą ją dekoncentrować. Podeszła dwa kroki bliżej. Stadko wydawało się zaciekawione, ale wyjątkowo pewne siebie, tak różne od czwórki zawodników. Lena wypatrzyła prędko jedno ze stworzeń stojące na samym przodzie. Był to hipogryf o ciemnoszarych piórach. Gregorovic zdziwiła jego nadzwyczaj rzadka barwa, dlatego też, jego obrała sobie za cel. Znowuż podeszła krok, krok i pół, wypatrując negatywnej reakcji ze strony zwierzęcia. Prychnięcie. Krok w tył. Ślizgonka przełknęła z trudem ślinę. Bez paniki Gregorovic. Dziewczyna spuściła wzrok, wykonując głęboki ukłon. Hipogryf w odpowiedzi zarył pazurem w wilgotnej ziemi. Och Gregorovic, nie jest dobrze. Czarnowłosa podniosła się na moment, by znowu wykonać ukłon, przy którym niemal dotknęła nosem kolan. Czarne, skrzące spojrzenia spotkały się, a Lena uczuła ogromną ulgę. Odkłonił się, postępując nieco wprzód.
Biorąc głęboki wdech, Lena podeszła w stronę czarnookiego hipogryfa. Blada dłoń dziewczęcia z wyjątkową pewnością i delikatnością pogładziła ciemny dziób, przesuwając się nieśpiesznie w stronę smukłej, pięknej szyi, a następnie po miękkich piórach skrzydeł, aż po błyszczącym zadzie. Chwilę później siedziała na grzbiecie stworzenia, gładząc z czułością jego szyję. Już go pokochała, teraz tylko trzeba dać mu chwilę, by on pokochał ją. Znalazłszy dogodną pozycję, stopami delikatnie tknęła boków zwierzęca, co zaowocowało powolnym truchtem, który wraz ze zwiększeniem siły wkładanej przez ślizgonkę, przeradzał się w coś bardziej na kształt galopu. Kiedy docierali niemal do zalesionej części, wykraczającej za tor wyścigowy, hipogryf wzbił się w powietrze tak gwałtownie, że Gregorovic aż krzyknęła. Z radości, rzecz jasna. To było o niebo lepsze niż latanie na miotle.
Po wykonaniu jednego okrążenia (co Lena przyjęła z ogromnym smutkiem), wylądowali niemal miękko i tylko trochę wychyliło ich do przodu. Gryfek okazał się jednak dzielny na tyle, by utrzymać panienkę Gregorovic i nie zrzucić jej z grzbietu. Patrzcie jaki gentlemen!
Słysząc polecenie nauczycielki, Lena spięła swoje długie włosy w wysoki kucyk. Nie robiła tego często, jednak uznała, że plączące się po twarzy włosy mogą ją dekoncentrować. Podeszła dwa kroki bliżej. Stadko wydawało się zaciekawione, ale wyjątkowo pewne siebie, tak różne od czwórki zawodników. Lena wypatrzyła prędko jedno ze stworzeń stojące na samym przodzie. Był to hipogryf o ciemnoszarych piórach. Gregorovic zdziwiła jego nadzwyczaj rzadka barwa, dlatego też, jego obrała sobie za cel. Znowuż podeszła krok, krok i pół, wypatrując negatywnej reakcji ze strony zwierzęcia. Prychnięcie. Krok w tył. Ślizgonka przełknęła z trudem ślinę. Bez paniki Gregorovic. Dziewczyna spuściła wzrok, wykonując głęboki ukłon. Hipogryf w odpowiedzi zarył pazurem w wilgotnej ziemi. Och Gregorovic, nie jest dobrze. Czarnowłosa podniosła się na moment, by znowu wykonać ukłon, przy którym niemal dotknęła nosem kolan. Czarne, skrzące spojrzenia spotkały się, a Lena uczuła ogromną ulgę. Odkłonił się, postępując nieco wprzód.
Biorąc głęboki wdech, Lena podeszła w stronę czarnookiego hipogryfa. Blada dłoń dziewczęcia z wyjątkową pewnością i delikatnością pogładziła ciemny dziób, przesuwając się nieśpiesznie w stronę smukłej, pięknej szyi, a następnie po miękkich piórach skrzydeł, aż po błyszczącym zadzie. Chwilę później siedziała na grzbiecie stworzenia, gładząc z czułością jego szyję. Już go pokochała, teraz tylko trzeba dać mu chwilę, by on pokochał ją. Znalazłszy dogodną pozycję, stopami delikatnie tknęła boków zwierzęca, co zaowocowało powolnym truchtem, który wraz ze zwiększeniem siły wkładanej przez ślizgonkę, przeradzał się w coś bardziej na kształt galopu. Kiedy docierali niemal do zalesionej części, wykraczającej za tor wyścigowy, hipogryf wzbił się w powietrze tak gwałtownie, że Gregorovic aż krzyknęła. Z radości, rzecz jasna. To było o niebo lepsze niż latanie na miotle.
Po wykonaniu jednego okrążenia (co Lena przyjęła z ogromnym smutkiem), wylądowali niemal miękko i tylko trochę wychyliło ich do przodu. Gryfek okazał się jednak dzielny na tyle, by utrzymać panienkę Gregorovic i nie zrzucić jej z grzbietu. Patrzcie jaki gentlemen!
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Tor wyścigowy
Uważnie przyglądając się poczynaniom uczniów, uśmiechnęła się szeroko na widok pierwszej zawodniczki (zdaje się, że radosny duch dziewczęcia odnalazł równie niepokorne, ale urocze odbicie w srebrnym hipogryfie), zmarszczyła nieco brwi na widok początkowego oporu kolejnego z drapieżników, tym razem wybranego przez Ślizgonkę, a w kolejnej chwili zwróciła się natomiast do drugiego obecnego Puchona. Szło mu bardzo dobrze, wybrany wierzchowiec zaakceptował ucznia, dał się pogładzić i...
- Zaraz ci pokażę. - Uśmiechnęła się lekko. Zatrzymała się na chwilę przed hipogryfem Wyatta, pokłoniła mu się, a gdy ten odkłonił się, w kilku krokach znalazła się obok ucznia. - Najlepiej jest położyć mu rękę tutaj, na kłębie... - Wskazała stosowne miejsce. - A drugą tutaj. - Pokazała kolejne. - Nie obawiaj się, że wyrwiesz mu pióra, w tych miejscach one nie są tak delikatne. Możesz spokojnie wybić się z ziemi - po prostu podskoczyć - i podciągnąć się na grzbiet, przerzucając nogę na drugą stronę. Jeśli nie będziesz sobie radził, hipogryf zapewne ci pomoże, pochylając się lub wręcz kładąc. Te tutaj są tego nauczone. - Uśmiechnęła się lekko. - Śmiało, spróbuj.
Dając Puchonowi czas na zastosowanie się do jej rad, obejrzała się kontrolnie na pozostałych. Wbrew początkowym obawom Ślizgonka poradziła sobie doskonale i już po chwili znajdowała się na ziemi nieopodal blondwłosej Puchonki. Obie dziewczyny były już właściwie gotowe do działania, więc...
- Możecie już kierować się na tor - rzuciła w kierunku Leny i Eleny. - Ustawcie się obok siebie przy linii startu i nie krępujcie się obdarzyć swe wierzchowce jeszcze odrobiną czułości. One to lubią, poza tym sprzyja to dograniu się do zwierzęcia, poznaniu go.
- Zaraz ci pokażę. - Uśmiechnęła się lekko. Zatrzymała się na chwilę przed hipogryfem Wyatta, pokłoniła mu się, a gdy ten odkłonił się, w kilku krokach znalazła się obok ucznia. - Najlepiej jest położyć mu rękę tutaj, na kłębie... - Wskazała stosowne miejsce. - A drugą tutaj. - Pokazała kolejne. - Nie obawiaj się, że wyrwiesz mu pióra, w tych miejscach one nie są tak delikatne. Możesz spokojnie wybić się z ziemi - po prostu podskoczyć - i podciągnąć się na grzbiet, przerzucając nogę na drugą stronę. Jeśli nie będziesz sobie radził, hipogryf zapewne ci pomoże, pochylając się lub wręcz kładąc. Te tutaj są tego nauczone. - Uśmiechnęła się lekko. - Śmiało, spróbuj.
Dając Puchonowi czas na zastosowanie się do jej rad, obejrzała się kontrolnie na pozostałych. Wbrew początkowym obawom Ślizgonka poradziła sobie doskonale i już po chwili znajdowała się na ziemi nieopodal blondwłosej Puchonki. Obie dziewczyny były już właściwie gotowe do działania, więc...
- Możecie już kierować się na tor - rzuciła w kierunku Leny i Eleny. - Ustawcie się obok siebie przy linii startu i nie krępujcie się obdarzyć swe wierzchowce jeszcze odrobiną czułości. One to lubią, poza tym sprzyja to dograniu się do zwierzęcia, poznaniu go.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Wysłuchał uważnie rad nauczycielki przyglądając się gdzie ma złapać, a gdzie się podeprzeć, a potem bardzo niepewnie i zdecydowanie wolniej od swoich koleżanek podjął się próby wdrapania się na wierzchowca. Złapał za pióra w odpowiednim miejscu i podciągnął się próbując przerzucić nogę na drugą stronę. Musiało wyglądać to komicznie, a zwłaszcza wtedy, gdy o mało co nie spadł, kiedy hipogryf głośno okazał swoje niezadowolenie. Gdy już jako tako siedział na grzbiecie... a właściwie to leżał trzymając zwierza mocno za szyję znowu rozejrzał się dookoła zobaczyć jak radzą sobie inni. Cholercia, to nei był najlepszy pomysł. Hipogryf Wyatta stał chwilę w miejscu nim chłopak poczuł się odrobinę pewniej by zmusić zwierzę do ruchu. Minęła kolejna chwila zanim zaczął rozgryzać jak się tym steruje i jeszcze jedna nim hipogryf w końcu poderwał się do lotu. Oj zdecydowanie wolał miotłę! Każde machnięcie skrzydeł powodowało, że opadali gwałtownie w dół by zaraz znowu sie unieść. To było straszne! A jeszcze straszniejsze było gwałtowne lądowanie, nad którym nie miał prawie żadnej kontroli.
Na tle czarnego upierzenia hipogryfa Wyatt wyglądał jak duch i czuł się trochę tak, jakby zaraz miał umrzeć. Ale nie podda się. Chwilę później Wyatt znowu był w powietrzu i tym razem wiedząc już czego ma się spodziewać czuł się nieco pewniej, a i lądowanie nie było już takie straszne.
Na tle czarnego upierzenia hipogryfa Wyatt wyglądał jak duch i czuł się trochę tak, jakby zaraz miał umrzeć. Ale nie podda się. Chwilę później Wyatt znowu był w powietrzu i tym razem wiedząc już czego ma się spodziewać czuł się nieco pewniej, a i lądowanie nie było już takie straszne.
Re: Tor wyścigowy
By nie przedłużać, lecimy z wyścigiem.
Gdy tylko wszyscy zawodnicy z powodzeniem zakończyli swe zapoznanie z wierzchowcami i trafili na tor, ustawiając się w rządku na linii startu, Irina stanęła przed nimi z zamiarem udzielenia ostatnich rad.
- Wszyscy radzicie sobie świetnie, więc nie przewiduję dziś żadnych problemów. Jeszcze raz przypominam o godnym traktowaniu zwierzęcia. Współpracujecie z nim, a nie mu rozkazujecie, to różnica. Wiecie, jak wzbijać się do lotu, jak zwiększać tempo biegu... Jeśli chodzi o zakręty, robiąc koło wykonywaliście je instynktownie, ale jeszcze raz: im ciaśniejszy chcecie wykonać zakręt, tym bardziej pochylacie się do przodu i w stronę, w którą chcecie się zwrócić, jednocześnie dociskając łydkę do przeciwległego boku zwierzęcia. Żadnego szarpania za pióra czy kłucia piętami, zrozumiano? To nic nie da, a i hipogryfowi może stać się krzywda, i wam. Jeśli chodzi o dzisiejszy wyścig, przeszkody, które stoją na ziemi, pokonujecie bez wzbijania się w powietrze. Chcąc powstrzymać hipogryfa od lotu, do którego mogą się rwać, wysuwacie nieco nogi do przodu, ocierając się o jego przednie łapy. Zrozumieją i zostaną na ziemi. W przypadku złotych obręczy... - Wskazała na pętle nad nimi. - ...musicie przez nie przelecieć, by przeszkoda została zaliczona. Kierunek trasy jest oznakowany, będziecie wiedzieli, którędy biec. No, wszystko jasne? To do roboty. Startujecie na mój znak.
Pozostawiając uczniów na linii startu, sama wspięła się do budki przeznaczonej dla sędziego, by stamtąd obserwować przebieg wyścigu.
Gdy tylko wszyscy zawodnicy z powodzeniem zakończyli swe zapoznanie z wierzchowcami i trafili na tor, ustawiając się w rządku na linii startu, Irina stanęła przed nimi z zamiarem udzielenia ostatnich rad.
- Wszyscy radzicie sobie świetnie, więc nie przewiduję dziś żadnych problemów. Jeszcze raz przypominam o godnym traktowaniu zwierzęcia. Współpracujecie z nim, a nie mu rozkazujecie, to różnica. Wiecie, jak wzbijać się do lotu, jak zwiększać tempo biegu... Jeśli chodzi o zakręty, robiąc koło wykonywaliście je instynktownie, ale jeszcze raz: im ciaśniejszy chcecie wykonać zakręt, tym bardziej pochylacie się do przodu i w stronę, w którą chcecie się zwrócić, jednocześnie dociskając łydkę do przeciwległego boku zwierzęcia. Żadnego szarpania za pióra czy kłucia piętami, zrozumiano? To nic nie da, a i hipogryfowi może stać się krzywda, i wam. Jeśli chodzi o dzisiejszy wyścig, przeszkody, które stoją na ziemi, pokonujecie bez wzbijania się w powietrze. Chcąc powstrzymać hipogryfa od lotu, do którego mogą się rwać, wysuwacie nieco nogi do przodu, ocierając się o jego przednie łapy. Zrozumieją i zostaną na ziemi. W przypadku złotych obręczy... - Wskazała na pętle nad nimi. - ...musicie przez nie przelecieć, by przeszkoda została zaliczona. Kierunek trasy jest oznakowany, będziecie wiedzieli, którędy biec. No, wszystko jasne? To do roboty. Startujecie na mój znak.
Pozostawiając uczniów na linii startu, sama wspięła się do budki przeznaczonej dla sędziego, by stamtąd obserwować przebieg wyścigu.
Pierwszy etap był długim, prostym odcinkiem. Jego rolą było umożliwienie zawodnikom oswojenia się z szybkim tempem, jakie narzucić mogły hipogryfy, oraz wskazać podstawowe manewry, jakie należało znać, by poradzić sobie na faktycznej Arenie.
Po kilkunastu metrach swobodnego biegu na uczestników zawodów czekała pierwsza przeszkoda: trzy ustawione jeden po drugim płotki. Odległości między nimi były zbyt małe, by hipogryfy miały gdzie wylądować, w związku z czym należało wykonać długi skok umożliwiający pokonanie wszystkich trzech naraz. Potem znów można było rozpędzić się nieco, by w kolejnej przeszkodzie, ustawionej na zakręcie, zmierzyć się z wysokim żywopłotem, który również należało przeskoczyć. Zaraz za nim widniały znaczniki świadczące o końcu pierwszego etapu.
Liczba przeszkód w etapie: 2 (trzy płotki, żywopłot na zakręcie)
W związku z dwoma przeszkodami, z jakimi każdy z Was musi się zmierzyć, każdy z Was wykonuje po dwa rzuty kostką (z wykorzystaniem komendy [roll="kostka"] [/roll] bez spacji pomiędzy). Na ten moment TYLKO rzucacie kością, nic nie piszecie.
Po kilkunastu metrach swobodnego biegu na uczestników zawodów czekała pierwsza przeszkoda: trzy ustawione jeden po drugim płotki. Odległości między nimi były zbyt małe, by hipogryfy miały gdzie wylądować, w związku z czym należało wykonać długi skok umożliwiający pokonanie wszystkich trzech naraz. Potem znów można było rozpędzić się nieco, by w kolejnej przeszkodzie, ustawionej na zakręcie, zmierzyć się z wysokim żywopłotem, który również należało przeskoczyć. Zaraz za nim widniały znaczniki świadczące o końcu pierwszego etapu.
Liczba przeszkód w etapie: 2 (trzy płotki, żywopłot na zakręcie)
W związku z dwoma przeszkodami, z jakimi każdy z Was musi się zmierzyć, każdy z Was wykonuje po dwa rzuty kostką (z wykorzystaniem komendy [roll="kostka"] [/roll] bez spacji pomiędzy). Na ten moment TYLKO rzucacie kością, nic nie piszecie.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
This dice is not existing.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
This dice is not existing.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Tor wyścigowy
Wśród rozbawionych, pewnych siebie uczniów na padoku pojawiła się również jedna z najbardziej nieśmiałych panienek w całym Hogwarcie. Bardzo długo zastanawiała się, czy powinna się tu dzisiaj zjawić. Miała przemożne uczucie, że swoją obecnością zabierze miejsce innemu uczniowi, narazi się na nieprzychylne spojrzenia i ponure uśmiechy. Nigdy nie chciała się wyróżniać, wybijać ponad tłum i przyćmiewać kogokolwiek, dlatego też nigdy nie zbliżała się do zajęć polegających na współrywalizacji. Jej nazwiska nie było na liście członków Klubu Pojedynków - choć, po prawdzie, zaklęcia defensywne były jej bardzo dobrze znane - została ich nauczona przez wykwalifikowanego maga zanim jeszcze trafiła do Hogwartu. To oraz przymusowa nauka oklumencji były składowymi rehabilitacji dziewczątka. Rehabilitacji trwającej cztery samotne lata, zanim nieco aspołeczna, skrajnie wrażliwa Nanette przybyła w szkolne mury.
Do Quidditcha również się nie zbliżała - delikatna z natury, nie widziała się w tym brutalnym, niebezpiecznym sporcie (a raczej nie widziała jej tam zamartwiająca się, troskliwa mama...).
Cóż więc podkusiło ją do przybycia? Właściwie... Właściwie brat. Riley Myahmm, najbardziej obiecujący magizoolog w kraju już jakiś czas temu poinformował ją o sportowej rewolucji, jaką wprowadziła pani Voychenko. Emocje Nanette, od dziecka zakochanej we wszelkich stworzeniach, nie dawały jej nocami spać. Śniła o lataniu... Do tego, świadom, jak bardzo aspołeczna jest jego malutka siostra, panicz Myahmm wysłał jej paczkę, do której przypięta była pięknie zdobiona kartka z malunkiem przedstawiającym ją samą na zawieszonym w locie, ogromnym hipogryfie. Pod spodem naskrobane było krótkie "powodzenia na pierwszym treningu". W paczce znalazła szytą na miarę, profesjonalną szatę jeździecką. Nie mogła go zawieść.
Gdy nauczycielka nakazała im wybrać któreś ze zwierząt, ciemnooka Puchonka ostrożnie wkroczyła na padok, całą swoją postawą dając do zrozumienia, ze wkroczenie do królestwa zwierząt jest dla niej czymś niezwykłym. Z błyszczącymi oczyma podeszła do rudawo-złotej samicy, zajętej czesaniem piór imponującym dziobem.
Dziewczyna skłoniła się z pokorą i wpatrzyła się w mądre, jasne oczy hipogryfa. Samica odkłoniła się z wdziękiem. Po chwili Nanette wiedziała, że między nią i Rdzawą nawiąże się niesamowita więź. O ile nie potrafiła nawiązywać poprawnych relacji międzyludzkich... O tyle praca ze zwierzętami przychodziła jej nadzwyczaj naturalnie. Jakby zaklęta w niej cząstka krwi wili sprawiała, że do świata zwierząt było jej bliżej, niż do tego zamieszkiwanego przez jej własny gatunek...
Stosując się do poleceń nauczycielki, wszystko robiąc z należytą pokorą, wypiekami na jaśniutkich policzkach i błyszczącymi z emocji oczami, zakończyła część ćwiczebną, czując się jak najszczęśliwsza czarodziejka w całym Hogwarcie. Choć raz...
Szlachetnooka, delikatna hipogryfka zdawała się w zupełności dopasować do charakteru jeźdźca - w jej locie, truchcie, czy biegu nie było ani jednego zbędnego ruchu. Wszystkie machnięcia skrzydeł, każde zgięcie nóg i podrzucenie głową wydawało się być z góry zaplanowane przez samą naturę - piękne, jak tajemniczy taniec lunaballi, hipnotyzujące niczym feniks powstający z popiołów.
Obie wydawały się być zupełnie gotowe na pierwszy, pokazowy wyścig.
This dice is not existing.
Do Quidditcha również się nie zbliżała - delikatna z natury, nie widziała się w tym brutalnym, niebezpiecznym sporcie (a raczej nie widziała jej tam zamartwiająca się, troskliwa mama...).
Cóż więc podkusiło ją do przybycia? Właściwie... Właściwie brat. Riley Myahmm, najbardziej obiecujący magizoolog w kraju już jakiś czas temu poinformował ją o sportowej rewolucji, jaką wprowadziła pani Voychenko. Emocje Nanette, od dziecka zakochanej we wszelkich stworzeniach, nie dawały jej nocami spać. Śniła o lataniu... Do tego, świadom, jak bardzo aspołeczna jest jego malutka siostra, panicz Myahmm wysłał jej paczkę, do której przypięta była pięknie zdobiona kartka z malunkiem przedstawiającym ją samą na zawieszonym w locie, ogromnym hipogryfie. Pod spodem naskrobane było krótkie "powodzenia na pierwszym treningu". W paczce znalazła szytą na miarę, profesjonalną szatę jeździecką. Nie mogła go zawieść.
Gdy nauczycielka nakazała im wybrać któreś ze zwierząt, ciemnooka Puchonka ostrożnie wkroczyła na padok, całą swoją postawą dając do zrozumienia, ze wkroczenie do królestwa zwierząt jest dla niej czymś niezwykłym. Z błyszczącymi oczyma podeszła do rudawo-złotej samicy, zajętej czesaniem piór imponującym dziobem.
Dziewczyna skłoniła się z pokorą i wpatrzyła się w mądre, jasne oczy hipogryfa. Samica odkłoniła się z wdziękiem. Po chwili Nanette wiedziała, że między nią i Rdzawą nawiąże się niesamowita więź. O ile nie potrafiła nawiązywać poprawnych relacji międzyludzkich... O tyle praca ze zwierzętami przychodziła jej nadzwyczaj naturalnie. Jakby zaklęta w niej cząstka krwi wili sprawiała, że do świata zwierząt było jej bliżej, niż do tego zamieszkiwanego przez jej własny gatunek...
Stosując się do poleceń nauczycielki, wszystko robiąc z należytą pokorą, wypiekami na jaśniutkich policzkach i błyszczącymi z emocji oczami, zakończyła część ćwiczebną, czując się jak najszczęśliwsza czarodziejka w całym Hogwarcie. Choć raz...
Szlachetnooka, delikatna hipogryfka zdawała się w zupełności dopasować do charakteru jeźdźca - w jej locie, truchcie, czy biegu nie było ani jednego zbędnego ruchu. Wszystkie machnięcia skrzydeł, każde zgięcie nóg i podrzucenie głową wydawało się być z góry zaplanowane przez samą naturę - piękne, jak tajemniczy taniec lunaballi, hipnotyzujące niczym feniks powstający z popiołów.
Obie wydawały się być zupełnie gotowe na pierwszy, pokazowy wyścig.
This dice is not existing.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Tor wyścigowy
Ze względu na fakt, że Elena i Lena przy drugiej przeszkodzie wyrzuciły odpowiednio 1 i 2, a Wyatt wyrzucił jedynkę przy pierwszej przeszkodzie, wykonuję dla tych osób rzuty określające, czy ich hipogryfy odniosły jakieś obrażenia.
Elena:
This dice is not existing.
Lena:
This dice is not existing.
Wyatt:
This dice is not existing.
Proszę jeszcze nie pisać, zaraz będzie mój kolejny post.
Elena:
This dice is not existing.
Lena:
This dice is not existing.
Wyatt:
This dice is not existing.
Proszę jeszcze nie pisać, zaraz będzie mój kolejny post.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Uwagi fabularne:
Elena:
przeszkoda I (trzy płotki): pokonana błyskawicznie, hipogryf przeleciał nad płotkami nie muskając żadnego ani jednym piórem czy pazurem
przeszkoda II (żywopłot na zakręcie): galopując jak wiatr, hipogryf nie zdążył wyhamować i po przeskoczeniu przeszkody wypadł z trasy, nie odnosząc jednak żadnych obrażeń.
Lena:
przeszkoda I: hipogryf nie zdążył rozpędzić się wystarczająco, wskutek czego zahaczył o drugi i trzeci płotek, po wylądowaniu z trudem przyszło mu utrzymanie równowagi i ponowne rozpędzenie się
przeszkoda II: chcąc nadrobić uprzedni błąd, hipogryf galopował zawzięcie, przez co poszedł w ślady wyprzedzającego go Śnieżka - zaraz po przeskoczeniu przeszkody wypadł z trasy, ocierając się mocno o barierkę ogradzającą tor; kontakt ten pozostawił na prawym boku zwierzęcia czerwone pręgi
Wyatt:
przeszkoda I: zaaferowany hipogryf rozpędził się i... dosłownie staranował trzy płotki, podniesione potem przez Irinę za pomocą magii; nieudana szarża poskutkowała rosnącym w zastraszającym tempie sińcem na klatce piersiowej hipogryfa;
przeszkoda II: hipogryf dzielnie walczył o nadrobienie strat, rozpędzając się; przed przeszkodą zwolnił niepokojąco, chwilę potem okazało się to jednak dobrym posunięciem - z gracją przesadzając żywopłot, pomknął dalej;
Elsa:
przeszkoda I: hipogryf niefortunnie dał się wyprzedzić wierzchowcowi Wyatta, przez co stracił cenne sekundy oczekując na ponowne podniesienie przeszkody; potem jednak przesadził przeszkodę z gracją, nadrabiając stracony czas
przeszkoda II: nabierając tempa, hipogryf utrzymywał równy, szybki krok; podobnie jak wierzchowiec Wyatta zwolnił przed żywopłotem i przesadził go z gracją, trzymając się trasy;
Nanette:
przeszkoda I i II: hipogryf Nanette utrzymywał równe, przyzwoite tempo; całe zamieszanie z płotkami ominęło go - dotarł do nich, gdy przeszkoda ponownie stała jak trzeba - bez trudu pokonał też żywopłot; na zakręcie wprawdzie poślizgnął się nieco, ale nie poniosło to za sobą żadnej szczególnej straty;
Powyższe uwagi musicie uwzględnić w swoich postach, dopisując do tego także ewentualne własne odczucia, to, co działo się z postacią itd.
- - -
Punktacja:
Elena: 11 punktów (6 + 2 (mod. z um.) + 1 + 2)
Lena: 10 punktów (3 + 3 (mod. z um.) + 2 + 3 - 1 (obrażenia hipogryfa)
Wyatt: 7 punktów (1 + 1 (mod. z um.) + 5 + 1 - 1)
Elsa: 9 punktów (brak mod. z um.)
Nanette: 12 punktów (4 + 2 (mod. z um.) + 4 + 2)
Pozycja po pierwszym etapie:
I Nanette
II Elena
III Lena
IV Elsa
V Wyatt
ETAP II
Drugi etap wymagał wzniesienia się w powietrze i wymagał skonfrontowania się z jedną tylko przeszkodą. Po pokonaniu zakrętu z żywopłotem na jeźdźców czekał piaskowy podjazd, z którego mogli wybić się w powietrze by zmierzyć się z ciasnym slalomem przez pięć złotych pętli, przez które musieli przelecieć. Pokonanie przeszkody wymagało gwałtownych zwrotów i precyzji, która były być może ważniejsza od szaleńczej prędkości.
Liczba przeszkód w II etapie: 1
Drugi etap wymagał wzniesienia się w powietrze i wymagał skonfrontowania się z jedną tylko przeszkodą. Po pokonaniu zakrętu z żywopłotem na jeźdźców czekał piaskowy podjazd, z którego mogli wybić się w powietrze by zmierzyć się z ciasnym slalomem przez pięć złotych pętli, przez które musieli przelecieć. Pokonanie przeszkody wymagało gwałtownych zwrotów i precyzji, która były być może ważniejsza od szaleńczej prędkości.
Liczba przeszkód w II etapie: 1
W kolejnym poście:
a) opisujecie fabularne pokonywanie poprzedniego etapu z uwzględnieniem uwag fabularnych; dodajecie od siebie przeżycia postaci, ogólne wrażenia i cokolwiek tam chcecie; pamiętajcie o uwzględnianiu ostatecznej kolejności, w jakiej kończycie I etap;
b) rzucacie kością na pokonanie przeszkody z II etapu;
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Pierwsza przeszkoda okazała się być... łatwa? Śnieżek wyrwał się przed szereg, przemknął przez płotki, a Elena z trudem powstrzymywała krzyk z radości, gdy łapy hipogryfa oderwały się od ziemi a jego ciało rozciągnęło na całą długość. Przez moment obawiała się wprawdzie, czy jej srebrzysty, cętkowany wierzchowiec nie zamierza zwyczajnie nad płotkami przefrunąć, poprawiła więc swą postawę, przesuwając nogi do przodu i... Śnieżek rozłożył skrzydła tylko trochę, nieznacznie, by podchwycić delikatny powiew wiatru. Super!
Gdy gnali ku kolejnej przeszkodzie, Tyanikova nie pomyślała nawet o tym, jak nierozsądna jest taka prędkość. Nie skłoniła Śnieżka do redukcji tempa przed zakrętem, a i sam hipogryf do tego się nie rwał, w związku z czym żywopłot owszem, przeskoczyli, ale zaraz potem wyrżnęli w barierkę. Zwierzak zaskrzeczał przeraźliwie, Elena sapnęła, niemal wypadając przez szyję hipogryfa, ale... Żyła. Śnieżek też. Dalej, dalej!
Prędziutko wrócili na trasę, wierzchowiec otrzepał się i znów mknęli przed siebie, ku podejściu, by wybić się i lecieć, lecieć ku niebu i złotym obręczom. Lecieć jako... och, tak, drudzy w kolejności! Fantastycznie!
This dice is not existing.
Gdy gnali ku kolejnej przeszkodzie, Tyanikova nie pomyślała nawet o tym, jak nierozsądna jest taka prędkość. Nie skłoniła Śnieżka do redukcji tempa przed zakrętem, a i sam hipogryf do tego się nie rwał, w związku z czym żywopłot owszem, przeskoczyli, ale zaraz potem wyrżnęli w barierkę. Zwierzak zaskrzeczał przeraźliwie, Elena sapnęła, niemal wypadając przez szyję hipogryfa, ale... Żyła. Śnieżek też. Dalej, dalej!
Prędziutko wrócili na trasę, wierzchowiec otrzepał się i znów mknęli przed siebie, ku podejściu, by wybić się i lecieć, lecieć ku niebu i złotym obręczom. Lecieć jako... och, tak, drudzy w kolejności! Fantastycznie!
This dice is not existing.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Tor wyścigowy
Najwyraźniej Lena chciała za dużo jak na początek. Próba narzucenia szybkiego tempa od samiutkiego startu skończyła się fiaskiem. Nie dość, że stworzenie wyskoczyło w złym momencie, bo Lena spanikowała, bojąc się, że przywali z impetem w płotek, to w dodatku wyskok wystarczył tylko na dwa płotki, co boleśnie odczuł ciemnopióry. Rosjanka zaklęła pod nosem siarczyście, czując jak zsuwa się i zaraz prawdopodobnie zaliczy bliskie spotkanie z ziemią. Jednak zwierz, jakby wyczuwając czyhające na swego jeźdźce niebezpieczeństwo nieco się przechylił, by łatwiej było jej utrzymać równowagę. I to był bardzo duży błąd, bo gnając coraz i coraz szybciej nie mięli możliwości skorygowania toru jazdy - w konsekwencji wypadli z toru, doznając dosyć mocnych otarć. W przypadku Leny, ochroniły ją zaklęte magicznie ochraniacze, które zwykle zakładała na mecze, jednak jej hipogryf nie posiadał tego typu ochrony, w związku z czym na jego boku pojawiła się czerwona pręga. Lena była świadoma, że daleko jej do lidera, miała jednak za sobą Elsę i Wyatt'a. Gregorovic, jeszcze jest nadzieja. Dziewczyna poklepała hipogryfa po szyi, dając mu do zrozumienia, że czas zacząć zmasowany atak.
- Dalej Piękny, zmieciemy ich z powierzchni ziemi! - Wykrzyknęła doń, kiedy prędko wracali na trasę. Jeszcze nic straconego.
This dice is not existing.
- Dalej Piękny, zmieciemy ich z powierzchni ziemi! - Wykrzyknęła doń, kiedy prędko wracali na trasę. Jeszcze nic straconego.
This dice is not existing.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Tor wyścigowy
Pierwsza przeszkoda została pokonana bez większych problemów nie licząc płotków poprzewracanych przez Wyatta. Dziewczyna i jej wierzchowiec stracili przez to niestety kilka sekund, które były bardzo cenne. Same płotki zostały pokonane przez hipogryfa z gracją przez co stracony czas został nadrobiony.
- Wspaniale, oby tak dalej – szepnęła do zwierza. Po pierwszej przeszkodzie przyszedł czas na kolejną. Z większą prędkością biegli dalej. Przy żywopłocie nieco zwolnili, ale pokonali go równie gładko co płotki. Na szczęście nie wypadli z trasy jak dwie uczennice będące przed nimi. Hipogryf nie odniósł również żadnych obrażeń.
- Znakomicie – pogłaskała zwierzaka po piórach na szyi dając mu tym samym do zrozumienia, że jest z niego bardzo dumna.
Pierwszy etap ukończyli jako czwarci. Nie jest źle.
This dice is not existing.
- Wspaniale, oby tak dalej – szepnęła do zwierza. Po pierwszej przeszkodzie przyszedł czas na kolejną. Z większą prędkością biegli dalej. Przy żywopłocie nieco zwolnili, ale pokonali go równie gładko co płotki. Na szczęście nie wypadli z trasy jak dwie uczennice będące przed nimi. Hipogryf nie odniósł również żadnych obrażeń.
- Znakomicie – pogłaskała zwierzaka po piórach na szyi dając mu tym samym do zrozumienia, że jest z niego bardzo dumna.
Pierwszy etap ukończyli jako czwarci. Nie jest źle.
This dice is not existing.
Ostatnio zmieniony przez Elsa de la Vega dnia Czw 25 Wrz 2014, 21:25, w całości zmieniany 1 raz
Re: Tor wyścigowy
Umiejętność trzymania się w siodle Puchonka opanowała w wieku kilku latek, kiedy na grzbiet dorodnych aetonanów wsadzała ją matka. Spacerowały wspólnie po rodzinnej posiadłości pani Esmeraldy, ciesząc się wzajemną bliskością i więzią dzieloną ze skrzydlatymi końmi. Kiedyś jej matka nie była zatroskaną, newralgiczną kobietą o wiecznie smutnych oczach. Kiedyś pozwalała sobie na nuty prawdziwego, wilowego szaleństwa. Stąd pewnie i pomysł, by poślubić Brytyjczyka - natchnionego, magicznego kompozytora.
Gdy Nanette usiadła na Rdzawej, te piękne wspomnienia natychmiast wróciły, napełniając Puchonkę radością i rozwiewając wszelkie obawy. Zwierzę instynktownie wyczuło ciepło i serdeczność bijące od filigranowej jeźdźczyni, co znacznie wpłynęło na opanowanie hipogryfa.
Szóstoroczna przytuliła się do pierzastej szyi stworzenia i dała jej delikatny sygnał do startu. Hipogryfka skrzeknęła radośnie, wyczuwając znany sobie zew przygody i rywalizacji. Ruszyły, zapominając o całym świecie. Puchonka czuła, że wybrana przez nią samica - pełna gracji, szlachetna i piękna - nie odnalazłaby się pod ciężką ręką wielkiego Ślizgona czy zbyt podekscytowaną nogą którejś z dziewcząt. Wewnętrzny spokój Nanette znacznie na nią wpływał, pozwalając zachować piękne, równe tempo. Nawet, kiedy obok śmignęły ogony dwóch innych hipogryfów, Rdzawa nie okazała nawet cienia podirytowania. Świadoma, że dla jej jeźdźca liczy się sama, niezwykła przyjemność obcowania ze zwierzęciem, obie przeszkody pokonała bez większego problemu. Na samym zakręcie Nanette obejrzała się na poszkodowanego hipogryfa panny Gregorovic, wyraźnie zmartwiona faktem, że dostrzegła na jego szarym boku smugę krwi, co zakończyło się delikatnym poślizgiem Rdzawej. Puchonka wróciła spojrzeniem przed siebie, wynosząc z tego małą lekcję. Jeśli masz pod sobą zwierzę, musisz dać mu całą siebie... Tu chodziło o całość atencji, której nie wolno było przeznaczać na jakiekolwiek inne czynniki. I choć serce dziewczątka nieznośnie zakłuło, widząc krzywdę innego hipogryfa, postanowiła, ze dopóki nie będzie to konieczne, poświęcać się musi jedynie rudej piękności, która jako pierwsza osiągnęła metę pierwszego odcinka.
This dice is not existing.
Gdy Nanette usiadła na Rdzawej, te piękne wspomnienia natychmiast wróciły, napełniając Puchonkę radością i rozwiewając wszelkie obawy. Zwierzę instynktownie wyczuło ciepło i serdeczność bijące od filigranowej jeźdźczyni, co znacznie wpłynęło na opanowanie hipogryfa.
Szóstoroczna przytuliła się do pierzastej szyi stworzenia i dała jej delikatny sygnał do startu. Hipogryfka skrzeknęła radośnie, wyczuwając znany sobie zew przygody i rywalizacji. Ruszyły, zapominając o całym świecie. Puchonka czuła, że wybrana przez nią samica - pełna gracji, szlachetna i piękna - nie odnalazłaby się pod ciężką ręką wielkiego Ślizgona czy zbyt podekscytowaną nogą którejś z dziewcząt. Wewnętrzny spokój Nanette znacznie na nią wpływał, pozwalając zachować piękne, równe tempo. Nawet, kiedy obok śmignęły ogony dwóch innych hipogryfów, Rdzawa nie okazała nawet cienia podirytowania. Świadoma, że dla jej jeźdźca liczy się sama, niezwykła przyjemność obcowania ze zwierzęciem, obie przeszkody pokonała bez większego problemu. Na samym zakręcie Nanette obejrzała się na poszkodowanego hipogryfa panny Gregorovic, wyraźnie zmartwiona faktem, że dostrzegła na jego szarym boku smugę krwi, co zakończyło się delikatnym poślizgiem Rdzawej. Puchonka wróciła spojrzeniem przed siebie, wynosząc z tego małą lekcję. Jeśli masz pod sobą zwierzę, musisz dać mu całą siebie... Tu chodziło o całość atencji, której nie wolno było przeznaczać na jakiekolwiek inne czynniki. I choć serce dziewczątka nieznośnie zakłuło, widząc krzywdę innego hipogryfa, postanowiła, ze dopóki nie będzie to konieczne, poświęcać się musi jedynie rudej piękności, która jako pierwsza osiągnęła metę pierwszego odcinka.
This dice is not existing.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Tor wyścigowy
Ścisnął mocniej swojego hipogryfa za pióra pochylając się do przodu tak jak to robił, gdy leciał na miotle po znicza. Gdy zbliżył się do pierwszej przeszkody chyba trochę za mocno ścisnął zwierza nogami bo ten przyspieszył gwałtownie i na chwilę stracił nad nim panowanie. Aż krzyknął wystraszony zamykając na chwilę oczy, gdy hipogryf rąbnął z impetem w płotki. Gdzie to ma hamulce? Zdecydowanie ten wyścig był najgorszym pomysłem, na jaki wpadł w ostatnim czasie. Nie dość, że przez żywopłot przeskoczył ostatni, to jeszcze jego zwierzak na tym ucierpiał. Było mu go żal i choć bał się go puścić, żeby nei spaść to odważył się zrobić to na chwilę, by poklepać jego szyję pokrzepiająco.
This dice is not existing.
/ja musze uciekać. jeśli można, niech p. profesor rzuci za mnie kostką, a jeśli nie, to uznajmy, że Walker się poddał.
This dice is not existing.
/ja musze uciekać. jeśli można, niech p. profesor rzuci za mnie kostką, a jeśli nie, to uznajmy, że Walker się poddał.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach