Kamienny most
+6
Andrea Jeunesse
Zoja Yordanova
Benedict Walton
Joel Frayne
Emily Bronte
Brennus Lancaster
10 posters
Strona 2 z 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Kamienny most
First topic message reminder :
Kamienny most znajdujący się na wysokości pierwszego piętra Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Łączy korytarz na pierwszym piętrze w Wieży Kamiennego Mostu z Korytarzem Gobelinowym. Można go zobaczyć z Dziedzińca Wieży Astronomicznej.
Kamienny most znajdujący się na wysokości pierwszego piętra Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Łączy korytarz na pierwszym piętrze w Wieży Kamiennego Mostu z Korytarzem Gobelinowym. Można go zobaczyć z Dziedzińca Wieży Astronomicznej.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Kamienny most
Uśmiechnął się pod nosem, gdy owa intrygująca pani postanowiła jednak go nie spławiać. Miła odmiana, zważywszy na to, że ostatnimi czasy jakoś nie miał szczęścia, jeśli chodzi o interakcje z kobietami. A dzisiejszego wieczoru jest mu dane pobyć w towarzystwie jednej z nich przynajmniej przez chwilę.
- Jeśli wystarczy miejsca, to niezmiernie mi miło - odrzekł spokojnie z niemal niezauważalną nutką zadowolenia w głosie. Ustawił się tuż obok niej, zachowując jednakże komfortowy dla obojga odstęp, po czym spojrzał w dół ku przepaści. Kiedy był w czwartej klasie, często przychodził tu z kolegami i żartowali sobie z jednego niezdarnego Puchona, który często miał nieszczęście spotykać ich na swojej drodze. Pewnego razu wywiesili go głową w dół i udawali, że zaraz go puszczą, a pech chciał, że całe zdarzenie obserwował jeden z nauczycieli. To był bardzo długi szlaban... Kiedyś Brandon miał z tej sytuacji niezły ubaw, ale teraz po kilku latach stwierdził, że gdyby był na miejscu tego nieszczęśnika, wcale nie byłoby mu do śmiechu. Myśląc teraz o tej sytuacji, złapał się na tym, że chyba jednak dojrzał. Może to Monika tak go zmieniła?
Kiedy tak marszczył brwi zamyślony, z zadumy wyrwał go głos dziewczyny. Jej pytanie wcale go nie zaskoczyło. Doskonale wiedział, o czym ona mówi. Ale nie miał zamiaru udzielać jasnej, szczerej odpowiedzi. Przynajmniej nie od razu.
- Wiesz, kiedy wróciłem tutaj po roku przerwy, wydawało mi się, że będzie fajniej. A tu lekkie rozczarowanie.
Westchnął ciężko, wyrzucając peta w bezdenną otchłań. Stwierdził, że nie ma sensu opowiadać jej o swej brawurowej i jednocześnie niezwykle szczeniackiej ucieczce ze szkoły ze swoją ówczesną dziewczyną... a w zasadzie z jedną z ówczesnych. Nawet piali o tym w Proroku, co do dziś wspominał z czającym się dyskretnie rumieńcem wstydu na jego opalonej twarzy.
- A jeżeli nie możesz wytrzymać w zamku, to zawsze jest jakiś sposób, żeby się z niego przynajmniej na chwilę wyrwać. - Wyszczerzył do niej zęby zaczepnie, po czym wskoczył zgrabnie na murek i usadowił się wygodnie. Odechciało mu się wracać do zamku.
- Jeśli wystarczy miejsca, to niezmiernie mi miło - odrzekł spokojnie z niemal niezauważalną nutką zadowolenia w głosie. Ustawił się tuż obok niej, zachowując jednakże komfortowy dla obojga odstęp, po czym spojrzał w dół ku przepaści. Kiedy był w czwartej klasie, często przychodził tu z kolegami i żartowali sobie z jednego niezdarnego Puchona, który często miał nieszczęście spotykać ich na swojej drodze. Pewnego razu wywiesili go głową w dół i udawali, że zaraz go puszczą, a pech chciał, że całe zdarzenie obserwował jeden z nauczycieli. To był bardzo długi szlaban... Kiedyś Brandon miał z tej sytuacji niezły ubaw, ale teraz po kilku latach stwierdził, że gdyby był na miejscu tego nieszczęśnika, wcale nie byłoby mu do śmiechu. Myśląc teraz o tej sytuacji, złapał się na tym, że chyba jednak dojrzał. Może to Monika tak go zmieniła?
Kiedy tak marszczył brwi zamyślony, z zadumy wyrwał go głos dziewczyny. Jej pytanie wcale go nie zaskoczyło. Doskonale wiedział, o czym ona mówi. Ale nie miał zamiaru udzielać jasnej, szczerej odpowiedzi. Przynajmniej nie od razu.
- Wiesz, kiedy wróciłem tutaj po roku przerwy, wydawało mi się, że będzie fajniej. A tu lekkie rozczarowanie.
Westchnął ciężko, wyrzucając peta w bezdenną otchłań. Stwierdził, że nie ma sensu opowiadać jej o swej brawurowej i jednocześnie niezwykle szczeniackiej ucieczce ze szkoły ze swoją ówczesną dziewczyną... a w zasadzie z jedną z ówczesnych. Nawet piali o tym w Proroku, co do dziś wspominał z czającym się dyskretnie rumieńcem wstydu na jego opalonej twarzy.
- A jeżeli nie możesz wytrzymać w zamku, to zawsze jest jakiś sposób, żeby się z niego przynajmniej na chwilę wyrwać. - Wyszczerzył do niej zęby zaczepnie, po czym wskoczył zgrabnie na murek i usadowił się wygodnie. Odechciało mu się wracać do zamku.
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Kamienny most
Szlabany, szlabany... kto w tej szkole nie miał ani jednego szlabanu? Pomijając prefektów, prymusów i nudziarzy oraz najmłodsze dzieciaki. Na dobrą sprawę w zamku można było dostać szlaban za cokolwiek. W zeszłym roku najczęstszymi powodami były nieszczęsne papierosy, przemycanie alkoholu do zamku, omijanie "godziny policyjnej". Słyszała nawet o jednym, bądź dwóch przypadkach uprawiania dzieci i robienia miłości, ale równie dobrze mogła to być tylko plotka a ona nie plotkowała. Przypuszczała, że nawet za krzywe spojrzenie w stronę nauczyciela mogłaby dostać kilka ujemnych punktów. Co do nie-plotkowania, przyłapała się na tym już jakiś czas temu, jak i na tym, że w tej chwili szlaban nie dałby jej tyle uciechy, co kiedyś. Może to było kwestią tego, że większość znajomych już ukończyła Hogwart i poszła na studia, zostawiając ją tu na pastwę losu? Angielka dopaliła papierosa o wiele wolniej niż Włoch, a jego resztkę wyrzuciła w przepaść, zacierając za sobą dowody zbrodni.
- Nie to samo co kiedyś? Jak byliśmy młodsi, co? - wsunęła dłonie do kieszeni czarnego płaszcza, przyglądając się chłopakowi. Próbowała go sobie przypomnieć z jakichkolwiek opowiadań koleżanek przy śniadaniu, czy kolacji. Lub z gazety, w której aktualnie jej miejsce zajęli inni. Niestety, miała czarną dziurę w głowie i nie mogła skojarzyć nawet jego imienia. Wiekowo raczej niewiele się różnili, a już na pewno nie wyglądał na młodszego od niej. Zawsze mogła się mylić, ale jako panna wszechwiedząca sądziła, że ma rację.
- Opowiedz mi o tym - uśmiechnęła się nieznacznie. - Wiesz, o tym roku. Jeśli chcesz - ciemnowłosa wzruszyła machinalnie ramionami, przekrzywiając nieco głowę na jedną stronę. Nie musiał jej nic opowiadać i mogli pomarznąć sobie tutaj razem dzieląc ciszę lub mógł pochwalić się czemu i co robił przez miniony rok. Nie potrzebowała tej informacji do szczęścia, choć z drugiej strony była ciekawa co było przyczyną ucieczki i powrotu do zamku. W przypadku Anthony'ego powody powrotu do zamku też były niejasne, ale unikała go jak ognia, pomimo całej zżerającej ją ciekawości. Zamiast prostego pytania, podciągała to wszystko pod robienie jej po złości, co niespecjalnie by ją zdziwiło.
- Wyrwę się w weekend. Do mojego własnego domu, ciepłego łóżka i przede wszystkim braku ludzi wchodzących mi pod nogi - utopijna wizja najbliższych dni wyraźnie poprawiła jej humor, który wrócił do normalności, gdy przypomniała sobie o ciężkiej rozmowie z Suzanne, na którą się szykowała od pewnego czasu.
- Nie to samo co kiedyś? Jak byliśmy młodsi, co? - wsunęła dłonie do kieszeni czarnego płaszcza, przyglądając się chłopakowi. Próbowała go sobie przypomnieć z jakichkolwiek opowiadań koleżanek przy śniadaniu, czy kolacji. Lub z gazety, w której aktualnie jej miejsce zajęli inni. Niestety, miała czarną dziurę w głowie i nie mogła skojarzyć nawet jego imienia. Wiekowo raczej niewiele się różnili, a już na pewno nie wyglądał na młodszego od niej. Zawsze mogła się mylić, ale jako panna wszechwiedząca sądziła, że ma rację.
- Opowiedz mi o tym - uśmiechnęła się nieznacznie. - Wiesz, o tym roku. Jeśli chcesz - ciemnowłosa wzruszyła machinalnie ramionami, przekrzywiając nieco głowę na jedną stronę. Nie musiał jej nic opowiadać i mogli pomarznąć sobie tutaj razem dzieląc ciszę lub mógł pochwalić się czemu i co robił przez miniony rok. Nie potrzebowała tej informacji do szczęścia, choć z drugiej strony była ciekawa co było przyczyną ucieczki i powrotu do zamku. W przypadku Anthony'ego powody powrotu do zamku też były niejasne, ale unikała go jak ognia, pomimo całej zżerającej ją ciekawości. Zamiast prostego pytania, podciągała to wszystko pod robienie jej po złości, co niespecjalnie by ją zdziwiło.
- Wyrwę się w weekend. Do mojego własnego domu, ciepłego łóżka i przede wszystkim braku ludzi wchodzących mi pod nogi - utopijna wizja najbliższych dni wyraźnie poprawiła jej humor, który wrócił do normalności, gdy przypomniała sobie o ciężkiej rozmowie z Suzanne, na którą się szykowała od pewnego czasu.
Re: Kamienny most
- Jak byliśmy młodsi, ze wszystkiego mieliśmy większą radochę niż teraz. To smutne, że człowiek robi się starszy i nagle wbrew swojej woli poważnieje. - Posłał jej nikły uśmiech, owiany jednak swego rodzaju nostalgią. Uwielbiał wspominać swoje szczenięce lata, ale przykrość sprawiał mu fakt, że tamte czasy już nie wrócą. Tamtych zdarzeń, okoliczności i ludzi już nie ma. Wszyscy rozpierzchli się niczym spłoszone ptaki. Hannah już na studiach. Hannah... Oj, będzie mu jej brakowało.
Przełknął ślinę głośno, gdy wyraziła swoje zainteresowanie tym, co działo się z nim ostatnimi czasy. Dostrzegł kątem oka, że przygląda mu się w tak zawadiacki i jednocześnie poruszający go sposób, że czuł, iż nie będzie w stanie jej odmówić. Zawsze miał słabość do pięknych kobiet, a akurat jego nietrudno było oczarować. Na szczęście w większości przypadków działało to również w drugą stronę. Nim zdołał się pohamować, już sypał jak na spowiedzi.
- Niecały rok temu w czasie zimy coś mi odbiło i po prostu wskoczyłem do pociągu i już nie wróciłem do Hogwartu. Zabrałem ze sobą...pewną dziewczynę. - Przerwał na moment, jakoby zbierając myśli. Stwierdził, że nie jest w stanie wymówić na głos jej imienia. Chyba za bardzo bolało go to, co mu potem zrobiła. Po krótkiej chwili kontynuował. - Zostaliśmy jakiś czas w Londynie. Potem chyba przestraszyłem się tej całej odpowiedzialności, jaka się z nią wiązała. I zwiałem do domu do Włoch. Później ona zwiała do kogoś innego. I postanowiłem wrócić tutaj. - Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, który raczej nie świadczył o dobrym nastroju, a jedynie miał zatrzeć to, że właśnie targały nim silne emocje. Ostatnią osobą, której o tym wszystkim powiedział, była Hanka. I w zasadzie jedyną osobą. Reszta znała prawdę z gazet. A raczej tylko minimalną część prawdy.
- Byłem idiotą - skwitował krótko. Nie miał jednak na myśli swojej ucieczki i porzucenia Moniki. Po tym, jak przespała się z jego najlepszym przyjacielem, przestał mieć wyrzuty sumienia. Chociaż w zasadzie miała prawo to zrobić. Ale w jego oczach wcale nie umniejszyło to wagi tego okrutnego przewinienia, jakiego dopuściła się dwójka ludzi, na których mu zależało.
- Jeśli kiedykolwiek przyjdzie ci do głowy jakiś szalony pseudo romantyczny wypad, to zastanów się dziesięć razy, zanim to zrobisz. - Tym razem roześmiał się jak najbardziej szczerze. Czasem człowiek jest w stanie pożartować z własnej głupoty.
Przełknął ślinę głośno, gdy wyraziła swoje zainteresowanie tym, co działo się z nim ostatnimi czasy. Dostrzegł kątem oka, że przygląda mu się w tak zawadiacki i jednocześnie poruszający go sposób, że czuł, iż nie będzie w stanie jej odmówić. Zawsze miał słabość do pięknych kobiet, a akurat jego nietrudno było oczarować. Na szczęście w większości przypadków działało to również w drugą stronę. Nim zdołał się pohamować, już sypał jak na spowiedzi.
- Niecały rok temu w czasie zimy coś mi odbiło i po prostu wskoczyłem do pociągu i już nie wróciłem do Hogwartu. Zabrałem ze sobą...pewną dziewczynę. - Przerwał na moment, jakoby zbierając myśli. Stwierdził, że nie jest w stanie wymówić na głos jej imienia. Chyba za bardzo bolało go to, co mu potem zrobiła. Po krótkiej chwili kontynuował. - Zostaliśmy jakiś czas w Londynie. Potem chyba przestraszyłem się tej całej odpowiedzialności, jaka się z nią wiązała. I zwiałem do domu do Włoch. Później ona zwiała do kogoś innego. I postanowiłem wrócić tutaj. - Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, który raczej nie świadczył o dobrym nastroju, a jedynie miał zatrzeć to, że właśnie targały nim silne emocje. Ostatnią osobą, której o tym wszystkim powiedział, była Hanka. I w zasadzie jedyną osobą. Reszta znała prawdę z gazet. A raczej tylko minimalną część prawdy.
- Byłem idiotą - skwitował krótko. Nie miał jednak na myśli swojej ucieczki i porzucenia Moniki. Po tym, jak przespała się z jego najlepszym przyjacielem, przestał mieć wyrzuty sumienia. Chociaż w zasadzie miała prawo to zrobić. Ale w jego oczach wcale nie umniejszyło to wagi tego okrutnego przewinienia, jakiego dopuściła się dwójka ludzi, na których mu zależało.
- Jeśli kiedykolwiek przyjdzie ci do głowy jakiś szalony pseudo romantyczny wypad, to zastanów się dziesięć razy, zanim to zrobisz. - Tym razem roześmiał się jak najbardziej szczerze. Czasem człowiek jest w stanie pożartować z własnej głupoty.
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Kamienny most
Wysłuchała monologu Brandona, przenosząc spojrzenie z jego osoby gdzieś w dal, wgłąb ciemnej przestrzeni, która rozciągała się pod murem. Była bardzo ciekawa jak tu jest wysoko, bo gdy bywała tutaj w dzień jakoś niespecjalnie zwracała na to uwagę. Gdy chłopak skończył mówić, ponownie utkwiła w nim swoje błękitne tęczówki, przez moment nawet zaglądając mu w oczy. Nie wiedziała co powiedzieć. Daleko jej było do prawienia kazań, bo nie warto płakać nad rozlanym mlekiem, pocieszać też nie miała zamiaru, bo i po co? Nie umiała, marna była z niej pocieszycielka. Cóż mogła zrobić poza przemilczeniem tematu? Dopiero uwaga Ślizgona rozładowała nieco sytuację a na jej ustach ponownie wykwitł szerszy niż wcześniej uśmiech. I komu on to mówił? Miłosne dramaty Jeunesse nadawały się na idealny tasiemiec brazylijski, ponieważ na ten moment ona sama się w nich nie łapała. Dlatego cieszyła się, że przez te dwa miesiące odcięła się od tego co było i jakby rozpoczęła nowy rozdział w tej kwestii.
- Nie przejmuj się - choć jej rada mogła wydawać się nieco kuriozalna, względem tego co powiedział, szybko dodała sprostowanie: - Wychodzę z założenia, że jeśli byłeś przez ten czas szczęśliwy to bez względu na to co się wydarzyło, nie masz czego żałować. Grunt to być szczęśliwym. No i jesteśmy młodzi, trzeba korzystać z życia, bo potem nie będzie na to czasu lub chęci - gdyby tylko chciała wystylizować się na panią psycholog, to pewnie w tej chwili poklepałaby Brandona po ramieniu, w celu dodania mu otuchy. Ale nie. Nie zrobiła tego. Domyślała się, że mimo całej otoczki, którą wokół siebie stworzył, ta sprawa nadal go gryzie. Skąd domysły? Bo dostrzegała tutaj swoje podobieństwo. Ukrywanie tego, co ją trapi pod fałszywą maską i grą aktorską pod publikę, tylko po to, by nikt nie pytał.
- Mnie to chyba nie grozi - odnosząc się do jego ostatnich słów, a raczej złotej rady, po raz kolejny odwróciła głowę. - Nie mam szczęścia do miłości, więc nie planuję szalonej podróży na drugi koniec świata ze swoim ukochanym - stwierdziła bez zbędnych emocji w głosie, tak jakby opowiadała o mgle, która spowiła zielone tereny i okolice zamku.
- Nie przejmuj się - choć jej rada mogła wydawać się nieco kuriozalna, względem tego co powiedział, szybko dodała sprostowanie: - Wychodzę z założenia, że jeśli byłeś przez ten czas szczęśliwy to bez względu na to co się wydarzyło, nie masz czego żałować. Grunt to być szczęśliwym. No i jesteśmy młodzi, trzeba korzystać z życia, bo potem nie będzie na to czasu lub chęci - gdyby tylko chciała wystylizować się na panią psycholog, to pewnie w tej chwili poklepałaby Brandona po ramieniu, w celu dodania mu otuchy. Ale nie. Nie zrobiła tego. Domyślała się, że mimo całej otoczki, którą wokół siebie stworzył, ta sprawa nadal go gryzie. Skąd domysły? Bo dostrzegała tutaj swoje podobieństwo. Ukrywanie tego, co ją trapi pod fałszywą maską i grą aktorską pod publikę, tylko po to, by nikt nie pytał.
- Mnie to chyba nie grozi - odnosząc się do jego ostatnich słów, a raczej złotej rady, po raz kolejny odwróciła głowę. - Nie mam szczęścia do miłości, więc nie planuję szalonej podróży na drugi koniec świata ze swoim ukochanym - stwierdziła bez zbędnych emocji w głosie, tak jakby opowiadała o mgle, która spowiła zielone tereny i okolice zamku.
Re: Kamienny most
Był jej wdzięczny, że darowała sobie pocieszanie go w jakikolwiek sposób. Hasła typu: "Nie martw się, wszystko będzie dobrze" nigdy do niego nie przemawiały, a już na pewno nie utwierdzały go w przekonaniu, że faktyczny stan rzeczy co rusz ulegnie zmianie. Ludzie rzadko mówili takie rzeczy z faktycznego współczucia, częściej wynikały one ze zwykłej grzeczności, co Włocha irytowało najbardziej. Sam niespecjalnie przepadał za pocieszaniem innych i niezmiernie ucieszył się, że i ona tego nie zrobiła.
- Szczęśliwy... No wiesz, przez jakiś moment pewnie byłem. - Wzruszył ramionami niedbale, ale w duchu przyznał rację swojej towarzyszce. Mimo wszystko chyba było warto... Z tym, że potem skończyło się katastrofą.
Spojrzał na nią zaciekawiony po jej ostatniej wypowiedzi. Nie miała szczęścia w miłości... Czyżby? Z całą pewnością uganiała się za nią większość facetów z roku, była atrakcyjna, zadbana i miała w sobie coś, co Brandon zaczepnie określał niedbałym wdziękiem.
- Może po prostu dotąd źle szukałaś - odrzekł po chwili równie wypranym z emocji głosem, co ona, ażeby przynajmniej w tym względzie móc się z nią zjednać. Po chwili dodał trochę weselszym tonem - Nie martw się, ja też. Możemy złączyć się w bólu.
- Szczęśliwy... No wiesz, przez jakiś moment pewnie byłem. - Wzruszył ramionami niedbale, ale w duchu przyznał rację swojej towarzyszce. Mimo wszystko chyba było warto... Z tym, że potem skończyło się katastrofą.
Spojrzał na nią zaciekawiony po jej ostatniej wypowiedzi. Nie miała szczęścia w miłości... Czyżby? Z całą pewnością uganiała się za nią większość facetów z roku, była atrakcyjna, zadbana i miała w sobie coś, co Brandon zaczepnie określał niedbałym wdziękiem.
- Może po prostu dotąd źle szukałaś - odrzekł po chwili równie wypranym z emocji głosem, co ona, ażeby przynajmniej w tym względzie móc się z nią zjednać. Po chwili dodał trochę weselszym tonem - Nie martw się, ja też. Możemy złączyć się w bólu.
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Kamienny most
Uśmiechnęła się szczerze i całkiem wesoło, słysząc słowa Brandona.
- Jasne, zostań moim przyjacielem i kompanem w niedoli - zeszła z murku, rozprostowując kości. Od długiego siedzenia w praktycznie jednej pozycji na chłodnym kamieniu przestała czuć swoje kości. Gdy tylko poprzeciągała się, wsunęła zmarznięte dłonie do kieszeni płaszcza, po czym oparła się bokiem o filar, tuż obok Ślizgona.
- Poza tym, dlaczego ja mam szukać? - wbiła spojrzenie błękitnych tęczówek w czarną otchłań na końcu mostu. - To mnie ktoś ma znaleźć, a nie ja kogoś. Nic na siłę - wzruszyła mimowolnie ramionami, przestępując z nogi na nogę. To co mówiła może i miało jakiś sens, jednak żyli teraz w takich czasach, gdzie nawet dziewczyna uganiała się za chłopakiem. A to już było przykre.
- Jasne, zostań moim przyjacielem i kompanem w niedoli - zeszła z murku, rozprostowując kości. Od długiego siedzenia w praktycznie jednej pozycji na chłodnym kamieniu przestała czuć swoje kości. Gdy tylko poprzeciągała się, wsunęła zmarznięte dłonie do kieszeni płaszcza, po czym oparła się bokiem o filar, tuż obok Ślizgona.
- Poza tym, dlaczego ja mam szukać? - wbiła spojrzenie błękitnych tęczówek w czarną otchłań na końcu mostu. - To mnie ktoś ma znaleźć, a nie ja kogoś. Nic na siłę - wzruszyła mimowolnie ramionami, przestępując z nogi na nogę. To co mówiła może i miało jakiś sens, jednak żyli teraz w takich czasach, gdzie nawet dziewczyna uganiała się za chłopakiem. A to już było przykre.
Re: Kamienny most
Dyskretnie, aczkolwiek niewątpliwie z rosnącym zainteresowaniem przyjrzał się jej dokładniej, kiedy oparła się tuż obok niego. Ostatni raz tak blisko niego stała tylko Monika. A minął już spory kawał czasu, od kiedy bywali jednym ciałem i jedną duszą... Teraz więc teraz każdy kontakt z kobietą był dla Włocha na wagę złota. Nawet ten całkowicie werbalny.
- W sumie masz rację, nie powinnaś szukać. Ta jedyna osoba zjawi się sama. - Spojrzał na nią swoimi przenikliwymi szarymi tęczówkami i uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, co dziewczyna ma na myśli. Lubił wspominać czasy, w których spora ilość młodych kobietek się za nim uganiała, lecz jakoś nigdy nie był nimi zbytnio zainteresowany. Nigdy nie uważał samego siebie za Don Juana, ale zdawał sobie sprawę z tego, że włoska uroda przemieszana amerykańskim zacięciem w znacznym stopniu pomagała mu zaskarbiać sobie sympatię płci przeciwnej. Wolał jednakże sam zdobywać, przejmować inicjatywę. Wolał czuć, że to on musi się starać i musi dążyć do celu wyszukanymi sposobami. Kobiety, które biegały za facetami, w ogóle go nie pociągały. I chyba w zasadzie tak właśnie powinno być...
- Skoro już tak sobie rozmawiamy... nawet nie zapytałem o twoje imię. - Zachichotał pod nosem, rozbawiony tym, że dopiero teraz przypomniał sobie o tym, że nawet nie wie, z kim prowadzi tę jakże miłą konwersację. - Brandon Tayth, do usług. - Wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny, żeby móc uścisnął jej własną. Darował już sobie całowanie kobiet w rękę. Po pierwsze przeczuwał, że w tym oto konkretnym stojącym tuż obok przypadku mogłoby zostać uznane to za przejaw idiotyzmu nie mającego nic wspólnego z romantyzmem. A po drugie takie staromodne gesty w jego wykonaniu imponowały chyba tylko Nanette. Och, biedna Nanette...
- W sumie masz rację, nie powinnaś szukać. Ta jedyna osoba zjawi się sama. - Spojrzał na nią swoimi przenikliwymi szarymi tęczówkami i uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, co dziewczyna ma na myśli. Lubił wspominać czasy, w których spora ilość młodych kobietek się za nim uganiała, lecz jakoś nigdy nie był nimi zbytnio zainteresowany. Nigdy nie uważał samego siebie za Don Juana, ale zdawał sobie sprawę z tego, że włoska uroda przemieszana amerykańskim zacięciem w znacznym stopniu pomagała mu zaskarbiać sobie sympatię płci przeciwnej. Wolał jednakże sam zdobywać, przejmować inicjatywę. Wolał czuć, że to on musi się starać i musi dążyć do celu wyszukanymi sposobami. Kobiety, które biegały za facetami, w ogóle go nie pociągały. I chyba w zasadzie tak właśnie powinno być...
- Skoro już tak sobie rozmawiamy... nawet nie zapytałem o twoje imię. - Zachichotał pod nosem, rozbawiony tym, że dopiero teraz przypomniał sobie o tym, że nawet nie wie, z kim prowadzi tę jakże miłą konwersację. - Brandon Tayth, do usług. - Wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny, żeby móc uścisnął jej własną. Darował już sobie całowanie kobiet w rękę. Po pierwsze przeczuwał, że w tym oto konkretnym stojącym tuż obok przypadku mogłoby zostać uznane to za przejaw idiotyzmu nie mającego nic wspólnego z romantyzmem. A po drugie takie staromodne gesty w jego wykonaniu imponowały chyba tylko Nanette. Och, biedna Nanette...
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Kamienny most
Uścisnęła dłoń Brandona, ale nim się przedstawiła, zupełnie nie myśląc nad tym co mówi, stwierdziła:
- Całowania w dłoń chyba w tej szkole można się spodziewać tylko po przyjezdnych - miała tu na myśli konkretnie Szweda, z którym ostatnio miała okazję rozmawiać i który mile zaskoczył ją takim gestem. Dlatego nie, nie uznałaby tego za przejaw idiotyzmu a raczej za wykraczającą ponad normę kulturę osobistą.
- Andrea - dodała potem, chowając z powrotem chłodną dłoń do kieszeni. - Jesteśmy chyba nawet z tego samego domu - mistrz spostrzegawczości wydał wyrok, przenosząc wzrok na Ślizgona, który nie zmienił swojej pozycji od dłuższej chwili. Wiedziała, że skądś go kojarzy i była niemal pewna, że z pokoju wspólnego. Ewentualnie się faktycznie myliła.
- Całowania w dłoń chyba w tej szkole można się spodziewać tylko po przyjezdnych - miała tu na myśli konkretnie Szweda, z którym ostatnio miała okazję rozmawiać i który mile zaskoczył ją takim gestem. Dlatego nie, nie uznałaby tego za przejaw idiotyzmu a raczej za wykraczającą ponad normę kulturę osobistą.
- Andrea - dodała potem, chowając z powrotem chłodną dłoń do kieszeni. - Jesteśmy chyba nawet z tego samego domu - mistrz spostrzegawczości wydał wyrok, przenosząc wzrok na Ślizgona, który nie zmienił swojej pozycji od dłuższej chwili. Wiedziała, że skądś go kojarzy i była niemal pewna, że z pokoju wspólnego. Ewentualnie się faktycznie myliła.
Re: Kamienny most
Brandon przeklął w myślach siarczyście. A jednak mógł pozostać przy swej wpojonej przez ojca szarmanckości i zdobyć się na ten jakże chwytający za serce gest. Dziewczyna zatem mimo pewnej intrygującej rezerwy w zachowaniu oczekiwała od mężczyzn pewnych zachowań świadczących o tym, że są nią zainteresowani. Albo przynajmniej kulturalni. Włoch, nadal plując sobie w brodę i w duchu użalając się nad swą głupotą, zeskoczył z murka niezdarnie i wsparł się o ściankę w taki sposób, że teraz stał dokładnie naprzeciwko Ślizgonki. Tym razem jednak nie zadbał zbytnio o zachowanie bezpiecznej odległości. W zasadzie nawet nie zauważył, że dzieli ich może metr - był zbyt zajęty obserwowaniem jej z nieco figlarnym, ale na pewno nie głupawym wyrazem twarzy. I chwała za włoskie rysy. Te nie pozwalały nigdy na pojawienie się idiotycznej miny. Chyba, że przebywał w towarzystwie swoich postrzelonych kumpli, ale to już całkiem inna sprawa.
- Nawet na pewno jesteśmy z tego samego domu - odrzekł, wyszczerzając swe białe zębiska w uśmiechu. - Ale mogłem wylecieć z twojej pamięci, w końcu większość poprzedniego roku szkolnego mnie nie było. - Westchnął ciężko, myśląc z politowaniem o tym, że musi teraz powtarzać siódmy rok. W zasadzie zrobił to tylko dla swojej matki, nie chciał przysparzać jej jeszcze więcej trosk i zmartwień, których i tak miała przez niego całkiem sporo.
- Mimo braku szczęścia w miłości musisz mieć wielu adoratorów - wypalił nieoczekiwanie, zanim zdołał ugryźć się w język. Już drugi raz! Idiota...
- Nawet na pewno jesteśmy z tego samego domu - odrzekł, wyszczerzając swe białe zębiska w uśmiechu. - Ale mogłem wylecieć z twojej pamięci, w końcu większość poprzedniego roku szkolnego mnie nie było. - Westchnął ciężko, myśląc z politowaniem o tym, że musi teraz powtarzać siódmy rok. W zasadzie zrobił to tylko dla swojej matki, nie chciał przysparzać jej jeszcze więcej trosk i zmartwień, których i tak miała przez niego całkiem sporo.
- Mimo braku szczęścia w miłości musisz mieć wielu adoratorów - wypalił nieoczekiwanie, zanim zdołał ugryźć się w język. Już drugi raz! Idiota...
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Kamienny most
Angielka wcale nie przejęła się tym, że chłopak zabierał nieco jej przestrzeni życiowej i bezpiecznej strefy. No, a przynajmniej nie dawała po sobie tego poznać - przyglądnęła się zamiast tego twarzy Ślizgona z nieznacznym uśmiechem. Być może przypatrywała mu się odrobinę za długo, bo z lekkiego zamyślenia wyrwał ją głos chłopaka. Początkowo myślała, że się przesłyszała, kiedy jednak uświadomiła sobie, że nic takiego nie miało miejsca, zamilkła na kolejną chwilę. Nie wiedziała co mu powiedzieć, bo nie spodziewała się takiej uwagi.
- Może mam, może nie. Nic mi o tym nie wiadomo - odparła w końcu przybierając taktykę "ja nic nie wiem, nie mam pojęcia o czym mowa". Początkowo nawet chciała cofnąć się do tyłu, żeby ponownie utworzyć bezpieczną strefę, ale nie zrobiła tego. - Brandon, czy ty mnie podrywasz?
- Może mam, może nie. Nic mi o tym nie wiadomo - odparła w końcu przybierając taktykę "ja nic nie wiem, nie mam pojęcia o czym mowa". Początkowo nawet chciała cofnąć się do tyłu, żeby ponownie utworzyć bezpieczną strefę, ale nie zrobiła tego. - Brandon, czy ty mnie podrywasz?
Re: Kamienny most
Jej milczenie, choć w zasadzie krótkie, doprowadzało go do szału, co jednak było uczuciem...ekscytującym! Teraz już w ogóle nie odrywał od niej wzroku i nawet zbytnio się z tym nie krył. I kto by pomyślał, że gdy postanowi wybrać się na zwykły nocny spacer, spotka taką kobietę... Był zadowolony z takiego obrotu spraw. Postanowił w myślach, że będzie odwiedzał most o wiele częściej, jeśli ma on przysparzać mu takich niespodzianek.
Posłał jej nieznaczny uśmiech, usłyszawszy pytanie, które mu zadała. Przez pewną chwilę zastanawiał się, jakiej odpowiedzi jej udzielić, ale postanowił, że nim w pełni zgodzi się z tym przecież oczywistym faktem, potrzyma Ślizgonkę w niepewności.
- Może tak, a może nie - odparł zaczepnie, wciąż mając na ustach ten słynny włoski uśmiech. Pozwolił sobie przybliżyć się ku niej jeszcze o parę centymetrów. Zamiast jednak wykonać jakiś romantyczny gest jednoznacznie świadczący o tym, że jawnie ją podrywa, sięgnął ku swojej kieszeni i wyjął ponownie paczkę papierosów.
- Może jeszcze jednego?
Posłał jej nieznaczny uśmiech, usłyszawszy pytanie, które mu zadała. Przez pewną chwilę zastanawiał się, jakiej odpowiedzi jej udzielić, ale postanowił, że nim w pełni zgodzi się z tym przecież oczywistym faktem, potrzyma Ślizgonkę w niepewności.
- Może tak, a może nie - odparł zaczepnie, wciąż mając na ustach ten słynny włoski uśmiech. Pozwolił sobie przybliżyć się ku niej jeszcze o parę centymetrów. Zamiast jednak wykonać jakiś romantyczny gest jednoznacznie świadczący o tym, że jawnie ją podrywa, sięgnął ku swojej kieszeni i wyjął ponownie paczkę papierosów.
- Może jeszcze jednego?
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Kamienny most
Na bladej twarzy Angielki pojawił się mały grymas zmieszania. Czuła się nieswojo, co osobiście ją zdziwiło. Przecież zazwyczaj to ona sprawiała, że ludzie w jej towarzystwie czuli się nieswojo a nie na odwrót! I gdyby chociaż wiedziała z czego to wynika... mimo to nadal nie ruszyła się, swoje zmieszanie ukrywając pod kolejnym firmowym uśmiechem. Skoro zaczął z nią pogrywać, tak nie widziała powodu, dla którego miałaby nie wykorzystywać swoich własnych prywatnych gierek. Nachyliła się w stronę Ślizgona tak, że teraz dzieliła ich naprawdę nic nie znacząca odległość. Mogłoby się wydawać, że i ona go podrywa, ale jedynym co zrobiła było...
- Ten jeden mi wystarczy. Zapomniałeś już, że jestem śmiercią? - powrócenie do słów, którymi go powitała. A potem po prostu odepchnęła się barkiem od filaru, wyminęła chłopaka i zaczęła spacerować po moście, czubkiem buta kopiąc kamyk.
W końcu po jakimś czasie wrócili do zamku.
- Ten jeden mi wystarczy. Zapomniałeś już, że jestem śmiercią? - powrócenie do słów, którymi go powitała. A potem po prostu odepchnęła się barkiem od filaru, wyminęła chłopaka i zaczęła spacerować po moście, czubkiem buta kopiąc kamyk.
W końcu po jakimś czasie wrócili do zamku.
Re: Kamienny most
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Kamienny most
Śnieg. Kto by wpadł na to, że już w październiku będzie sypać śnieg i pizgać wiatr? Na pewno nie ona. Pamiętała, że w zeszłym roku mieli piękną jesień a śnieg spadł dopiero na święta, a teraz dopiero co przyjechali z powrotem do tego domu wariatów i już powoli kończył się czas na nocne wycieczki, podczas których było przyjemne powietrze a nie mrożące nos i płuca zło.
Jeunesse jak to Jeunesse przechodziła z roku na rok chwilową przemianę. Próbowała być wzorowym uczniem, który nagle się otrząsnął i miał jakiś cel, i można by rzec, że teraz miała mocne postanowienia, ale podejrzewała, że po spotkaniu się z odpowiednimi osobami wszystko szlag trafi. Co do wyglądu - nie zmieniła się prawie wcale, może nieco się zaokrągliła tu i tam, co wyszło jej na plus, a z charakteru... zaczęła ćwiczyć jogę! A przez jogę przestała być tak narwana i agresywna! Teraz, gdy była po wszystkich lekcjach i kolacji wybrała się na spacer na most, żeby w spokoju zapalić papierosa i pomedytować. Ubrała się na cebulkę i wyruszyła na samotną przechadzkę a kiedy znalazła się w dobrej odległości od szkoły (czytaj: zasięgu wzroku wszędobylskich), usadowiła się na zimnym murku, siadając po turecku. W jednej dłoni trzymała papierosa, dłoń drugiej złożyła odpowiednio i gdy tylko się wyprostowała, zamknęła powieki zaczynając serię wdechów. Papieros tu nie pasował, ale jego winogronowy "aromat" dodatkowo koił nerwy.
Jeunesse jak to Jeunesse przechodziła z roku na rok chwilową przemianę. Próbowała być wzorowym uczniem, który nagle się otrząsnął i miał jakiś cel, i można by rzec, że teraz miała mocne postanowienia, ale podejrzewała, że po spotkaniu się z odpowiednimi osobami wszystko szlag trafi. Co do wyglądu - nie zmieniła się prawie wcale, może nieco się zaokrągliła tu i tam, co wyszło jej na plus, a z charakteru... zaczęła ćwiczyć jogę! A przez jogę przestała być tak narwana i agresywna! Teraz, gdy była po wszystkich lekcjach i kolacji wybrała się na spacer na most, żeby w spokoju zapalić papierosa i pomedytować. Ubrała się na cebulkę i wyruszyła na samotną przechadzkę a kiedy znalazła się w dobrej odległości od szkoły (czytaj: zasięgu wzroku wszędobylskich), usadowiła się na zimnym murku, siadając po turecku. W jednej dłoni trzymała papierosa, dłoń drugiej złożyła odpowiednio i gdy tylko się wyprostowała, zamknęła powieki zaczynając serię wdechów. Papieros tu nie pasował, ale jego winogronowy "aromat" dodatkowo koił nerwy.
Re: Kamienny most
Ostatni czas dla Wilsona nie miał najmniejszego znaczenia, w sumie chodził po szkole w głowie powtarzając sobie trzy słowa jak mantrę. "To ostatni rok, to ostatni rok.." I tak w kółko do znudzenia, aż nie położył się w dormitorium do łóżka i nie zasnął. Każdy poranek wyglądał podobnie i w sumie mu to nie przeszkadzało.
W większość weekendów wyjeżdżał do Londynu, do tej mugolskiej strony i spędzał tam cały weekend. Sam nie wiedząc czemu wynajął tam kawalerkę, która raczej przypominała mysią norę. Ale przynajmniej był z dala od tego wszystkiego co go przytłaczało.
Ale dzisiaj spadł śnieg, nareszcie, jakaś nadzieja na to, że zima szybko przyjdzie i będzie dało się ją przeczekać gdzieś przy kominku w Pokoju Wspólnym. Pogoda nie będzie zmuszała na wyjście z pomieszczenia i pogoda będzie mogła być znów usprawiedliwieniem na wszelkie niepowodzenia.
Z tej radości, że niebawem nie trzeba będzie już robić niczego postanowił wypalić papierosa nie chowając sie po męskich toaletach. Już z oddali zauważył znajomą sylwetkę. W sumie to nawet się ucieszył, bo od kiedy wyprowadził się od niej z domu, jakieś ponad pół roku temu nie mieli okazji się spotkać.
- Jeunesse, czy Ty przypadkiem nie oszalałaś?- spytał kiedy był już wystarczająco jej blisko unosząc przy okazji jedną brew w geście zdziwienia. - Widzę, że wyciszanie za pomocą alkoholu nie przyniosło skutku, więc poszłaś inną drogą...- uśmiechnął się ironicznie po czym włożył sobie peta między wargi i odpalił za pomocą różdżki.
W większość weekendów wyjeżdżał do Londynu, do tej mugolskiej strony i spędzał tam cały weekend. Sam nie wiedząc czemu wynajął tam kawalerkę, która raczej przypominała mysią norę. Ale przynajmniej był z dala od tego wszystkiego co go przytłaczało.
Ale dzisiaj spadł śnieg, nareszcie, jakaś nadzieja na to, że zima szybko przyjdzie i będzie dało się ją przeczekać gdzieś przy kominku w Pokoju Wspólnym. Pogoda nie będzie zmuszała na wyjście z pomieszczenia i pogoda będzie mogła być znów usprawiedliwieniem na wszelkie niepowodzenia.
Z tej radości, że niebawem nie trzeba będzie już robić niczego postanowił wypalić papierosa nie chowając sie po męskich toaletach. Już z oddali zauważył znajomą sylwetkę. W sumie to nawet się ucieszył, bo od kiedy wyprowadził się od niej z domu, jakieś ponad pół roku temu nie mieli okazji się spotkać.
- Jeunesse, czy Ty przypadkiem nie oszalałaś?- spytał kiedy był już wystarczająco jej blisko unosząc przy okazji jedną brew w geście zdziwienia. - Widzę, że wyciszanie za pomocą alkoholu nie przyniosło skutku, więc poszłaś inną drogą...- uśmiechnął się ironicznie po czym włożył sobie peta między wargi i odpalił za pomocą różdżki.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Kamienny most
Początkowo nie zarejestrowała ani kroków, ani nawet tego, że ktoś stoi za nią. Prawdopodobnie gdyby ktoś chciał, to teraz spokojnie mógłby ją zepchnąć z tego murku i ślad po rozpustnej niegdyś Jeunesse by zaginął. Ciemno, ponuro, a przepaść pod tym mostem była głęboka, więc nikt by nie wpadł na to, że ona może się tam znajdować. Gdy skończył jej się papieros a seria oddechów dobiegła końca, poprzeciągała się jeszcze i odwróciła. Jakie zdziwienie ogarnęło jej twarz, kiedy zobaczyła Anthony'ego. Nie widzieli się sporo, bo pół roku, jeśli nie więcej i do tego Wilson już nie chciał u niej mieszkać, ale nie zmienił się prawie nic. Przynajmniej w mroku nie za bardzo mogła ocenić.
- Oszalałam. Już dawno - uśmiechnęła się równie ironicznie i zsunęła nieco z murku, żeby faktycznie nie spaść w dół. - Co słychać? - zagadnęła neutralnie. Co mogła powiedzieć? Że wiedziała, że Ślizgon nadal ma na nią dziwny wpływ i znowu przyciąga emocje, których chciała się wyzbyć za wszelką cenę.
- Oszalałam. Już dawno - uśmiechnęła się równie ironicznie i zsunęła nieco z murku, żeby faktycznie nie spaść w dół. - Co słychać? - zagadnęła neutralnie. Co mogła powiedzieć? Że wiedziała, że Ślizgon nadal ma na nią dziwny wpływ i znowu przyciąga emocje, których chciała się wyzbyć za wszelką cenę.
Re: Kamienny most
To był ich ostatni rok, możliwe, że ostatnie chwilę na spędzenie czasu razem, w sumie to nigdy nie wiadomo jak ich drogi się rozejdą. Wilson miał dużo planów jednak żadne nie wiązały się z tym co otaczało go teraz. Ale przecież to był Anthony jego myśli, decyzje potrafiły zmienić się z dnia na dzień. On sam już dawno przestał sobie ufać i obiecywać cokolwiek.
- Przypomnisz mi kiedy? Bo w sumie do tej pory miałem Cię jeszcze za trochę normalną- z jego twarzy nie schodził lekki uśmiech. Przecież tak dawno się z nią nie droczył, że aż głupotą by było tego nie nadrobić.
- W weekendy barmanie w Londynie, a nacodzień jestem wzorowym uczniem, nie widać? - rozłożył ramiona i okręcił się dookoła prezentując ten niby wzór niby ucznia. - A u Ciebie? oczywiście prócz tego, że Ci odbiło?- spytał.
- Przypomnisz mi kiedy? Bo w sumie do tej pory miałem Cię jeszcze za trochę normalną- z jego twarzy nie schodził lekki uśmiech. Przecież tak dawno się z nią nie droczył, że aż głupotą by było tego nie nadrobić.
- W weekendy barmanie w Londynie, a nacodzień jestem wzorowym uczniem, nie widać? - rozłożył ramiona i okręcił się dookoła prezentując ten niby wzór niby ucznia. - A u Ciebie? oczywiście prócz tego, że Ci odbiło?- spytał.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Kamienny most
Kiedy jej odbiło? Chyba w momencie kiedy przespali się ze sobą zupełnie przypadkiem a potem ich drogi się rozeszły, potem znowu się zeszły, ale wtedy pojawiły się w ich życiu nowe osoby, żeby koniec końców ani jej, ani jemu z nimi nie wyszło. Nie miała powodu, żeby przywiązywać do tego większą wagę, prawda? Niby nic, niby (ex)przyjaciele, ale jednak Jeunesse wciąż była kobietą, która miała nierówno pod sufitem i wkurzało ją to, że Wilson jej nie chciał. Skomplikowany był to jednak proces, którego nawet ona nie ogarniała do końca i właśnie w tym joga jej pomagała. Nie myślała, wyciszała i miała gdzieś to co było kiedyś, zajmując się dzisiaj czubkiem swojego nosa.
- No... dawno - wzruszyła ramionami a raczej warstwą swetra, płaszcza i chusty. - Nie pamiętam kiedy dokładnie, może wtedy, kiedy rzuciłam w ciebie szklanką, bo chciałeś, żebym umarła na zawał - zlazła z murka, spoglądając na Wilsona z dołu.
- No chodź tu - uśmiechnęła się szeroko i rozłożyła ręce, żeby go przytulić. Ot, po przyjacielsku. Kiedy do tego doszło (albo i nie), usiadła z powrotem i zerknęła przed siebie.
- U mnie nic, próbuję się ogarnąć. Czegoś mi brakuje, chciałabym leżeć cały dzień i nic nie robić. Coś mnie rozsadza od środka, tylko nie potrafię tego zdefiniować - stwierdziła zgodnie z prawdą. - Darmowy alkohol mówisz... dziwne, że nikt nie interesuje się twoimi wyjazdami do Londynu - posłała mu podejrzliwe spojrzenie. Może staruch umarł, tylko nikt o tym nie wiedział? W ogóle kto był ich dyrektorem? Pogubiła się już, czy Jeremy, czy stary Brenek, który ledwo dyszy i wygląda jak chodzący trup.
W końcu oboje wrócili do zamku po neutralnej pogawędce.
- No... dawno - wzruszyła ramionami a raczej warstwą swetra, płaszcza i chusty. - Nie pamiętam kiedy dokładnie, może wtedy, kiedy rzuciłam w ciebie szklanką, bo chciałeś, żebym umarła na zawał - zlazła z murka, spoglądając na Wilsona z dołu.
- No chodź tu - uśmiechnęła się szeroko i rozłożyła ręce, żeby go przytulić. Ot, po przyjacielsku. Kiedy do tego doszło (albo i nie), usiadła z powrotem i zerknęła przed siebie.
- U mnie nic, próbuję się ogarnąć. Czegoś mi brakuje, chciałabym leżeć cały dzień i nic nie robić. Coś mnie rozsadza od środka, tylko nie potrafię tego zdefiniować - stwierdziła zgodnie z prawdą. - Darmowy alkohol mówisz... dziwne, że nikt nie interesuje się twoimi wyjazdami do Londynu - posłała mu podejrzliwe spojrzenie. Może staruch umarł, tylko nikt o tym nie wiedział? W ogóle kto był ich dyrektorem? Pogubiła się już, czy Jeremy, czy stary Brenek, który ledwo dyszy i wygląda jak chodzący trup.
W końcu oboje wrócili do zamku po neutralnej pogawędce.
Re: Kamienny most
Summer lubiła odosobnione miejsca. Ostatnio miała wrażenie, że nie mogła znaleźć miejsca dla siebie. Wszędzie było pełno ludzi, wesołych, uśmiechniętych, zadowolonych. To nie było złe, w żadnym wypadku! Tylko nie dla niej, za bardzo.
Dzisiejsze zajęcia z astronomii nie zachęcały do uważania na zajęciach. Summer przesiedziała prawie całe, z ołówkiem w ręku i stukając w zeszyt. Po zakończeniu zajęć zabrała swoją torbę i zeszła z wieży astronomicznej. Na dziedzińcu zatrzymała się i rozejrzała. Uczniowie nie zwracali na nią uwagi, przebiegali obok. Jej uwagę zwrócił most, który zauważyła w oddali. Skierowała się w jego stronę.
Na moście nikogo nie było. Przez twarz Ślizgonki przeszedł delikatny uśmiech. Samotność. W Pokoju Wspólnym o tej porze roku było za dużo ludzi, by mogła tam spokojnie siedzieć. Podeszła do kamiennej balustrady i oparła się o nią rękami. Spojrzała w przestrzeń przed sobą. Nicość. Obok jej ręki leżał jakiś mały kamyczek. Złapała go i bez dłuższego zastanowienia się, rzuciła go w przepaść. Nie spodziewała się usłyszeć, kiedy ten drobny przedmiot uderzy o podłoże. Zrzuciła z ramienia torbę i odwróciła się plecami do balustrady. Niewiele myśląc wspięła się na rękach i usiadła na kamieniu. Odchyliła głowę w tył, przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech. Zimne powietrze ochłodziło jej płuca. Uśmiechnęła się delikatnie kącikami ust.
Dzisiejsze zajęcia z astronomii nie zachęcały do uważania na zajęciach. Summer przesiedziała prawie całe, z ołówkiem w ręku i stukając w zeszyt. Po zakończeniu zajęć zabrała swoją torbę i zeszła z wieży astronomicznej. Na dziedzińcu zatrzymała się i rozejrzała. Uczniowie nie zwracali na nią uwagi, przebiegali obok. Jej uwagę zwrócił most, który zauważyła w oddali. Skierowała się w jego stronę.
Na moście nikogo nie było. Przez twarz Ślizgonki przeszedł delikatny uśmiech. Samotność. W Pokoju Wspólnym o tej porze roku było za dużo ludzi, by mogła tam spokojnie siedzieć. Podeszła do kamiennej balustrady i oparła się o nią rękami. Spojrzała w przestrzeń przed sobą. Nicość. Obok jej ręki leżał jakiś mały kamyczek. Złapała go i bez dłuższego zastanowienia się, rzuciła go w przepaść. Nie spodziewała się usłyszeć, kiedy ten drobny przedmiot uderzy o podłoże. Zrzuciła z ramienia torbę i odwróciła się plecami do balustrady. Niewiele myśląc wspięła się na rękach i usiadła na kamieniu. Odchyliła głowę w tył, przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech. Zimne powietrze ochłodziło jej płuca. Uśmiechnęła się delikatnie kącikami ust.
Summer ClarkeKlasa VI - Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz
Re: Kamienny most
Szedł wkurwiony, ostatnimi czasy miał wrażenie, że zwyczajnie daje się wykorzystywać. Pomimo starań i tego, że chciał jak najlepiej dla znajomych, wychodził na tym najgorzej. Powalentynkowa afera sprawiła, że uśmiech rzadziej pojawiał się na jego ustach. I znów fakt, że próbował opanować ten chaos i wykazać wsparcie dla gwiazd owego widowiska, to został całkowicie zbyty. I kontakt się urwał. To tylko utwierdzało go w przekonaniu, że nie warto było się dla tych ludzi poświęcać. Wykazać zainteresowania ponad minimum, które do tej pory okazywał. I nawet jeśli uważał, że to nie było zdrowe, to jednak znacznie mniej bolesne. Temu wszystkiemu nie pomagał fakt zbliżającego się balu. Cały czas zastanawiając się, czy w ogóle powinien tam pójść.
Przechodził przez kamienny most chcąc rozchodzić wszelkie negatywne emocje które nim targały.
Dostrzegł siedząca na murku dziewczynę przystanął na moment aby się jej przyjrzeć. Kojarzył ją chyba, zawsze sprawiała, że lubił zawiesić na niej oko. Ale dziewczyna żyła na tyle w odosobnieniu, że jakoś nie mieli okazji się lepiej poznać. Skarcił się momentalnie w myślach. Jeszcze tego mu brakowało, aby wdawać się w kolejne afery, w kolejne ciężkie relacje, by po tym i tak zostać całkowicie pozostawionym bez odpowiedzi.
Jednocześnie czuł, że musi się odstresować i miał świadomość, że jeśli pójdzie sam na bal to raczej dostanie depresji i jedynie pogłębi to jego złe samopoczucie.
Chyba za długo jej się tak przyglądał bowiem i Ona go w końcu dojrzała, a fakt że obserwował ją już chwilę sprawił, że nie miał już zbytnio szansy na ucieczkę.
- Cześć, jak tam zajęcia? Tylko mnie się wydawały tak strasznie nudne, że ledwo utrzymywałem głowę w górze? - odezwał się zdając sobie sprawę z tego, że widział Ją na zajęciach. Jak zawsze gdzieś przednich rzędach. Które on stanowczo unikał.
Przechodził przez kamienny most chcąc rozchodzić wszelkie negatywne emocje które nim targały.
Dostrzegł siedząca na murku dziewczynę przystanął na moment aby się jej przyjrzeć. Kojarzył ją chyba, zawsze sprawiała, że lubił zawiesić na niej oko. Ale dziewczyna żyła na tyle w odosobnieniu, że jakoś nie mieli okazji się lepiej poznać. Skarcił się momentalnie w myślach. Jeszcze tego mu brakowało, aby wdawać się w kolejne afery, w kolejne ciężkie relacje, by po tym i tak zostać całkowicie pozostawionym bez odpowiedzi.
Jednocześnie czuł, że musi się odstresować i miał świadomość, że jeśli pójdzie sam na bal to raczej dostanie depresji i jedynie pogłębi to jego złe samopoczucie.
Chyba za długo jej się tak przyglądał bowiem i Ona go w końcu dojrzała, a fakt że obserwował ją już chwilę sprawił, że nie miał już zbytnio szansy na ucieczkę.
- Cześć, jak tam zajęcia? Tylko mnie się wydawały tak strasznie nudne, że ledwo utrzymywałem głowę w górze? - odezwał się zdając sobie sprawę z tego, że widział Ją na zajęciach. Jak zawsze gdzieś przednich rzędach. Które on stanowczo unikał.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Kamienny most
Summer przez dłuższą chwilę siedziała cały czas sama. Oczyściła umysł, o niczym nie myśląc. W pewnym momencie zauważyła ruch kątem oka. Wyprostowała się, nadal siedząc na balustradzie, po czym skierowała spojrzenie w stronę nadchodzącej osoby. Poczuła, jak wszystkie mięśnie jej się spinają. Przełknęła ślinę.
- Cholera..
Mruknęła pod nosem, widząc kto się do niej zbliża. Przystojniak z siódmego roku. Musiała przed sobą przyznać, że czasami - owszem, zdarzało się to - również na niego zerkała. Jednak nie chciała się nigdy zbliżyć do niego za bardzo, z obawy, że przyniesie mu nieszczęście.
Idźsobieidźsobieidźsobie...
Mamrotała cicho w myślach, nie spuszczając z niego spojrzenia. Przełknęła głośno ślinę, gdy ten się do niej odezwał i westchnęła.
- Prawie na nich usnęłam. Dosłownie. Musiałam pukać ołówkiem w biurko, tylko to mnie trzymało bez spania...
Powiedziała, z lekkim uśmiechem na ustach. Podniosła głowę i założyła wolnym ruchem kosmyk włosów za ucho. Spojrzała w bok i wzięła głębszy wdech. Rzadko kiedy rozmawiała z ludźmi, ale chyba nic się nie stanie, jak chwilę sobie utną pogawędkę, prawda? Wróciła spojrzeniem do Aleksa, kładąc obydwie ręce na balustradzie i lekko zaciskając na niej palce.
- Cholera..
Mruknęła pod nosem, widząc kto się do niej zbliża. Przystojniak z siódmego roku. Musiała przed sobą przyznać, że czasami - owszem, zdarzało się to - również na niego zerkała. Jednak nie chciała się nigdy zbliżyć do niego za bardzo, z obawy, że przyniesie mu nieszczęście.
Idźsobieidźsobieidźsobie...
Mamrotała cicho w myślach, nie spuszczając z niego spojrzenia. Przełknęła głośno ślinę, gdy ten się do niej odezwał i westchnęła.
- Prawie na nich usnęłam. Dosłownie. Musiałam pukać ołówkiem w biurko, tylko to mnie trzymało bez spania...
Powiedziała, z lekkim uśmiechem na ustach. Podniosła głowę i założyła wolnym ruchem kosmyk włosów za ucho. Spojrzała w bok i wzięła głębszy wdech. Rzadko kiedy rozmawiała z ludźmi, ale chyba nic się nie stanie, jak chwilę sobie utną pogawędkę, prawda? Wróciła spojrzeniem do Aleksa, kładąc obydwie ręce na balustradzie i lekko zaciskając na niej palce.
Summer ClarkeKlasa VI - Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz
Re: Kamienny most
Przez całą drogę układał sobie słowa które chciał wypowiedzieć do blondynki. Prosząc w duchu aby niczego nie poplątać. Mimo wszystko on nigdy nie uważał się za takiego żigolaka jakich było pełno w Slytherinie. Denerwował się podczas rozmowy - zwłaszcza jeśli musiał zagadać tak naprawdę po raz pierwszy. Był jednak stanowczy w tym co robił. A dzięki wieloletniemu doświadczeniu w dziedzinie aktorskiej umiał przybrać taka maskę na twarzy aby wyglądała na naturalną, rozluźnioną. Nawet jeśli cały był spięty i na karku pojawiły się kropelki potu.
Dziewczyna jednak bardzo mu się podobała od wielu już lat. I jakiś paskudny los chciał, że on zawsze był podczas przejściowej dramy, albo zajęty. A tak się składało, że chyba był najbardziej staroświeckim kolesiem w tej szkole i że do takiej relacji podchodził na poważnie, nie jedynie uznając ją za zabawę.
Odzajemnił uśmiech spoglądając jej w oczy. W jego niebiesko szarych oczach przypominających sople lodu zatańczyły jednak figlarne iskierki.
- Czego się jednak spodziewa, jeśli robi się takie teoretyczne zajęcia tuż przed bałem. - rzucił kiedy to uznał, że to idealna pora na wytłumaczenie po co w ogóle zawracał Jej głowę. Przełknął ślinę, czując jak gula mu podchodzi do gardła. Blokując możliwość żądania ciężkiego pytania. Mimo wszystko dalej bał się odrzucenia propozycji. A to nie było przyjemne w takim momencie. Tym bardziej kiedy to czuł się już tak od dłuższego czasu.
- Wiem, że nie znamy się jakoś za dobrze... Ale byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie jeśli zgodziła byś się pójść ze mną na bal?... - serce dudniło mu jakby przebiegł maraton. Czuł niemalże to jak bardzo się w tym momencie ośmieszył.
- No chyba, że już ktoś Cię zaprosił... To nie ważne, spokojnie... Nie było tematu... - Wszakże nie wierzył też w to, że taka dziewczyna była wolna i nie miała już jakiegoś adoratora. Przez co zaczynał się powoli wycofywać, czując jak za chwilę zrobi się czerwony na buzi.
Dziewczyna jednak bardzo mu się podobała od wielu już lat. I jakiś paskudny los chciał, że on zawsze był podczas przejściowej dramy, albo zajęty. A tak się składało, że chyba był najbardziej staroświeckim kolesiem w tej szkole i że do takiej relacji podchodził na poważnie, nie jedynie uznając ją za zabawę.
Odzajemnił uśmiech spoglądając jej w oczy. W jego niebiesko szarych oczach przypominających sople lodu zatańczyły jednak figlarne iskierki.
- Czego się jednak spodziewa, jeśli robi się takie teoretyczne zajęcia tuż przed bałem. - rzucił kiedy to uznał, że to idealna pora na wytłumaczenie po co w ogóle zawracał Jej głowę. Przełknął ślinę, czując jak gula mu podchodzi do gardła. Blokując możliwość żądania ciężkiego pytania. Mimo wszystko dalej bał się odrzucenia propozycji. A to nie było przyjemne w takim momencie. Tym bardziej kiedy to czuł się już tak od dłuższego czasu.
- Wiem, że nie znamy się jakoś za dobrze... Ale byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie jeśli zgodziła byś się pójść ze mną na bal?... - serce dudniło mu jakby przebiegł maraton. Czuł niemalże to jak bardzo się w tym momencie ośmieszył.
- No chyba, że już ktoś Cię zaprosił... To nie ważne, spokojnie... Nie było tematu... - Wszakże nie wierzył też w to, że taka dziewczyna była wolna i nie miała już jakiegoś adoratora. Przez co zaczynał się powoli wycofywać, czując jak za chwilę zrobi się czerwony na buzi.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Kamienny most
Z reguły dziewczyna nie przesiadywała w towarzystwie osób z domu. Zawsze była "tą dziwną", "tą samotnicą" i tak dalej. Przyzwyczaiła się. Jeśli przez to nie mogła skrzywdzić innych, to tym bardziej nie miała tego nikomu za złe. Nie znaczyło to jednak, że - gdy miała taką możliwość - nie przyglądała się uczniom z Domu Węża. Nie dawała jednak nikomu do siebie się zbliżyć, po prostu się tego bała. Nie oznaczało to jednak, że nikt jej się nie podobał, na nikogo nie zwracała uwagi. Aleksander jej zawsze imponował, wydawał się być najbardziej dojrzały ze wszystkich Ślizgonów, a i czasami przez to, co robił mały uśmiech pojawiał się na jej twarzy. Nigdy jednak nie odważyła się do niego zagadać ot tak. Może przez tych parę lat wymienili zaledwie kilka zdań, nigdy nie mając możliwości poznać się bliżej.
Widząc jego oczy i te figlarne iskierki, uśmiechnęła się nieco szerzej. No właśnie. Bal. Całkowicie o nim zapomniała. Albo może i nie tyle, co zapomniała, a... Po prostu nie zamierzała tam iść. Już chciała coś odpowiedzieć, gdy Aleks wypowiedział magiczne słowa. Uniosła brwi do góry i zamrugała zaskoczona oczami. Dokładnie przez ułamek sekundy zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno się nie przesłyszała.
Poczuła, jakby miała motyle w żołądku. Obiekt westchnień od jakiegoś czasu właśnie zaprosił ją na bal. Już miała powiedzieć tak, zgodzić się momentalnie, gdy poczuła strach. Wzięła głębszy wdech i powoli zsunęła się z balustrady. Stanęła na obydwóch nogach i spojrzała w bok.
- Em... Jesteś pewny? Że chcesz.. No, iść ze mną na bal?
Zapytała cicho, nie patrząc na niego. Na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Przełknęła po chwili ślinę i spojrzała na niego. Pokręciła głową.
- Nie, nikt mnie nie zaprosił, kto by chciał...
Szybko podniosła rękę w górę i z nerwów zaczęła bawić się włosami. Nie miała pojęcia, co ma zrobić. Może pora wyjść z tej swojej samotności? Inaczej cała szkoła przejdzie jej obok nosa i nic w niej nie przeżyje ciekawego... Przeniosła na niego spojrzenie i uśmiechnęła się niepewnie.
- Będę równie szczęśliwą dziewczyną, kiedy z Tobą pójdę na bal.
Teraz i jej serce waliło jak po naprawdę ciężkich ćwiczeniach. Zaraz wyrwie się jej z klatki i tyle będzie.
Widząc jego oczy i te figlarne iskierki, uśmiechnęła się nieco szerzej. No właśnie. Bal. Całkowicie o nim zapomniała. Albo może i nie tyle, co zapomniała, a... Po prostu nie zamierzała tam iść. Już chciała coś odpowiedzieć, gdy Aleks wypowiedział magiczne słowa. Uniosła brwi do góry i zamrugała zaskoczona oczami. Dokładnie przez ułamek sekundy zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno się nie przesłyszała.
Poczuła, jakby miała motyle w żołądku. Obiekt westchnień od jakiegoś czasu właśnie zaprosił ją na bal. Już miała powiedzieć tak, zgodzić się momentalnie, gdy poczuła strach. Wzięła głębszy wdech i powoli zsunęła się z balustrady. Stanęła na obydwóch nogach i spojrzała w bok.
- Em... Jesteś pewny? Że chcesz.. No, iść ze mną na bal?
Zapytała cicho, nie patrząc na niego. Na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Przełknęła po chwili ślinę i spojrzała na niego. Pokręciła głową.
- Nie, nikt mnie nie zaprosił, kto by chciał...
Szybko podniosła rękę w górę i z nerwów zaczęła bawić się włosami. Nie miała pojęcia, co ma zrobić. Może pora wyjść z tej swojej samotności? Inaczej cała szkoła przejdzie jej obok nosa i nic w niej nie przeżyje ciekawego... Przeniosła na niego spojrzenie i uśmiechnęła się niepewnie.
- Będę równie szczęśliwą dziewczyną, kiedy z Tobą pójdę na bal.
Teraz i jej serce waliło jak po naprawdę ciężkich ćwiczeniach. Zaraz wyrwie się jej z klatki i tyle będzie.
Summer ClarkeKlasa VI - Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz
Re: Kamienny most
Zaskoczyła go nieco jej reakcja, delikatność Tej dziewczyny. Tak bardzo odmienna od surowości pozostałych Ślizgonek, od ich stanowczego charakteru i pewności która biła przy każdym słowie i ruchu nawet najmniejszego palca u stopy.
- No oczywiście, że tak. - potwierdził od razu słysząc jej niepewny głos. Widocznie nie tylko jego ta krótka rozmowa zestresowała.
- Tylko ślepiec i ignorant by nie chciał - dodał posyłając szeroki uśmiech. Zdecydowanie jeden z tych firmowych pana Corteza.
- No to cudownie, w takim razie do później. - rzekł szybko zanim mu się jeszcze rozmyśli i pojmie kogo tak w ogóle wzięła sobie za partnera. Wyciągnął w jej stronę rękę aby się pożegnać i zrobił już kilka kroków kiedy to o czymś sobie przypomniał.
- A no właśnie i na jaki kolor mam się przygotować? Ty wybierasz, ja się w pełni dostosuję! - rzekł obracając się na pięcie w stronę Ślizgonki po czym ruszył z szerokim uśmiechem dalej przed siebie aby to zacząć się szykować.
Zapraszanie w ten sam dzień, kilka godzin przed balem... Czemu by nie...
- No oczywiście, że tak. - potwierdził od razu słysząc jej niepewny głos. Widocznie nie tylko jego ta krótka rozmowa zestresowała.
- Tylko ślepiec i ignorant by nie chciał - dodał posyłając szeroki uśmiech. Zdecydowanie jeden z tych firmowych pana Corteza.
- No to cudownie, w takim razie do później. - rzekł szybko zanim mu się jeszcze rozmyśli i pojmie kogo tak w ogóle wzięła sobie za partnera. Wyciągnął w jej stronę rękę aby się pożegnać i zrobił już kilka kroków kiedy to o czymś sobie przypomniał.
- A no właśnie i na jaki kolor mam się przygotować? Ty wybierasz, ja się w pełni dostosuję! - rzekł obracając się na pięcie w stronę Ślizgonki po czym ruszył z szerokim uśmiechem dalej przed siebie aby to zacząć się szykować.
Zapraszanie w ten sam dzień, kilka godzin przed balem... Czemu by nie...
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Kamienny most
Zaskoczył ją i to mocno. To było tak szybkie, tak nagłe... Że totalnie została zaskoczona i w sumie to postawiona przed faktem dokonanym, w jakimś stopniu. Dodatkowo, jego słowa jeszcze bardziej wywołały rumieniec na jej twarzy. Odchrząknęła cicho, chcąc jak najszybciej pozbyć się tego zakłopotania, do którego kompletnie nie była przyzwyczajona i przez to miała wrażenie, że robi coś złego, że to nie w porządku.
Chłopak wyciągnął w jej stronę dłoń. Zawahała się. Po paru sekundach jednak wyciągnęła swoją i chwyciła jego rękę.
W jej głowie momentami pojawiło się coś dziwnego. Jakaś mało wyraźna wizja. Stół, ludzie, jakieś naczynia... I on.
Zamrugała oczami i puściła jego rękę. Aleks na szczęście nic nie zauważył, za bardzo ucieszony na zbliżający się bal. Summer przez kilka sekund patrzyła, jak ruszył w stronę zamku. I znów to zrobiła. Zaklęła w myślach. Wiedziała, że nie powinna się decydować by iść. Westchnęła. Teraz nie było odwrotu. Chciała mieć rękę na pulsie i spróbować jednak coś zrobić.
- Niech będzie niebieski. I czarny.
Rzuciła, schylając się i łapiąc swoją torbę, leżącą na ziemi. Ruszyła za nim, kilka kroków za chłopakiem. Obydwoje zniknęli z powrotem w zamku.
z/t x2
Chłopak wyciągnął w jej stronę dłoń. Zawahała się. Po paru sekundach jednak wyciągnęła swoją i chwyciła jego rękę.
W jej głowie momentami pojawiło się coś dziwnego. Jakaś mało wyraźna wizja. Stół, ludzie, jakieś naczynia... I on.
Zamrugała oczami i puściła jego rękę. Aleks na szczęście nic nie zauważył, za bardzo ucieszony na zbliżający się bal. Summer przez kilka sekund patrzyła, jak ruszył w stronę zamku. I znów to zrobiła. Zaklęła w myślach. Wiedziała, że nie powinna się decydować by iść. Westchnęła. Teraz nie było odwrotu. Chciała mieć rękę na pulsie i spróbować jednak coś zrobić.
- Niech będzie niebieski. I czarny.
Rzuciła, schylając się i łapiąc swoją torbę, leżącą na ziemi. Ruszyła za nim, kilka kroków za chłopakiem. Obydwoje zniknęli z powrotem w zamku.
z/t x2
Summer ClarkeKlasa VI - Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz
Strona 2 z 2 • 1, 2
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach