Klasa Obrony Przed Czarną Magią

+5
James Scott
Nancy Baldwin
Aaron Matluck
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
9 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 16 Kwi 2013, 20:04

First topic message reminder :

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 R05CUbed

Klasa, w której odbywają się zajęcia z OPCM. Sala oraz jej zaplecze pozostają pod opieką nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Nancy Baldwin Sob 01 Lut 2014, 15:16

- Dlaczego Ty zawsze jesteś taki pewny siebie, co? - Zapytała, odchylając lekko głowę do tyłu jakby ten gest wołał o pomstę do nieba. Znał ją aż za dobrze. Wiedział, że powie mu wszystko o co zapyta. Chyba tylko raz w życiu pozwoliła sobie na bycie nieprzewidywalną i zrobiła mu na przekór: kiedy udawała, że skrycie uwielbia jego kuzyna.
- Więc co, uważasz, że to jakieś fatum? A sądziłam, że James Scott nie wierzy w takie bzdury jak przeznaczenie. - Wywróciła teatralnie oczami, wracając do niego wzrokiem. To fakt, coś w tym było. Nie bez powodu zobaczyła go kiedyś w szklanej kuli. Przecież ona nigdy się nie myliła.
- Bawi Cię to? A jeśli mam rozdwojenie jaźni? Na Merlina, znowu wariuję - mruknęła, łapiąc się za głowę.
Baldwin również zwróciła uwagę na to, że dzisiejsza rozmowa jest nieco inna od wszystkich innych, które wcześniej odbyli. Może dlatego, że tym razem James faktycznie był zainteresowany rozmową z nią i naprawdę jej słuchał. Aż czuła się nieswojo.
Wysłuchała jego krótkiego wywodu na temat normalności z zaciśniętymi ustami, nie przerywając mu w żadnym wypadku. Jakby się nad tym zastanowić miał trochę racji, jednak myśli Nancy nie były aż tak poplątane jak jego. Normalność oznaczało dla niej tyle co święty spokój i wygodę. Nie szukała w tym drugiego dna. Gdy odszedł w stronę okna, odprowadziła go wzrokiem. Nie wiedziała czy ostatnie słowa uznać za komplement czy urazę, ale postanowiła teraz tego nie roztrząsać. Ruszyła za nim po chwili. Stanęła za jego plecami i ciasno objęła go w pasie, opierając swoją głowę o jego plecy.
- Nie ma nic złego w normalności - powiedziała raz jeszcze. - Było o mnie? To wspomnienie? - zapytała z nadzieją w głosie, chociaż wcale na to nie liczyła. Bała się w zasadzie co może dawać szczęście takiemu osobnikowi jak James. Mniemała, że nic dobrego.
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by James Scott Wto 04 Lut 2014, 21:30

- Wiem kiedy mam rację - mruknął niemal szeptem.
Prawda była taka, iż Scott nie uważał wcale, że jest jakoś nadzwyczajnie pewnym siebie kretynem z wielkim ego, zrypanym kręgosłupem moralnym, ponurą gębą i jadowitym językiem. W swojej 'zgniłej' głowie postrzegał samego siebie jako kogoś sprytnego z ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Nazywał to 'znaniem własnej wartości'.
- Bo nie wierzy. Wierzy w to, co widzi. Czyli w Nancy Baldwin, która dziwnym trafem zawsze pojawia się w tym miejscu, co on sam - Jak wiadomo, Scott nigdy nie wierzył w 'przewidywanie przyszłości'. Nawet jeśli Ministerstwo setki lat temu uznało to za ważną część magii. Gdy Krukon spotykał się z czymś 'przewidzianym' zawsze zaprzeczał. Nawet gdy argument był nie do odparcia.
Nie skomentował jej słów na temat kolejnych wariactw. Jedyne co przychodziło mu do głowy, to przytaknięcie i wmówienie, iż to może być prawda - czyli zwykłe bawienie się psychiką małej Nancy, która zwykle podatna była na takie rozrywki i później odchorowywała to miesiącami. Nie miał jednak na to ochoty. Nie tego dnia.
Gdy tak wpatrywał się w czarne, zachmurzone niebo, poczuł jak ręce Gryfonki zaplątują się wokół jego pasa. Dziwnie przyjemne prądy przeszły jego ciało, jednak Scott nie był by Scott'em, gdyby nie wywrócił teatralnie oczami.
- Skąd wiesz? Nie jesteś przecież normalna. Normalni ludzie nie mają wizji i nie spoufalają się ze mną - mruknął pozwalając się jej przytulić. Nie odwrócił jednak głowy - To co widziałem, było omamem. Uczuciem... myślą która pojawiła się, gdy potwór z Zakazanego Lasu przebijał mi brzuch. Dwóch ludzi, zielone otoczenie, przyjemne ciepło i masa szczęścia.
James Scott
James Scott
Klasa VII


Urodziny : 10/02/1998
Wiek : 26
Skąd : rozległe tereny hrabstwa Kerry - Irlandia
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t671-skrytka-pocztowa-james-s

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Nancy Baldwin Wto 04 Lut 2014, 22:39

- A więc teraz twierdzisz, że to ja Cię prześladuję - żachnęła, wywracając oczami teatralnego młynka. Może na początku tak było, że trochę za nim łaziła i głównie za jej sprawą wpadali na siebie, ale później było to już kwestią przypadku i - jak sądziła Nancy - losu. Ona w przeciwieństwie do Jamesa wierzyła w takie rzeczy, w końcu widziała przyszłość.
- A ja uważam, że to James Scott pojawia się tam gdzie Nancy Baldwin - odgryzła się, mrużąc złośliwie oczy i patrząc na niego spode łba.
Kiedy usłyszała po raz kolejny, że jest nienormalna, tym razem to ona wywróciła teatralnie oczami za jego plecami, do których obecnie była przyklejona jak glonojad do szyby akwarium. Cały czas zastanawiała się, czego jej brakuje, że ani rodzice, ani James jej nie chcą. Może właśnie pierwiastka zwyczajności.
- Jak będziesz to tak często powtarzał, to naprawdę uwierzę w to, że jestem nienormalna. A poza tym koniec tematu, sam nie jesteś normalny, więc nie masz o tym pojęcia - burknęła. Na jego kolejne słowa otworzyła lekko usta ze zdziwienia, czego nie mógł widzieć jako że był odwrócony tyłem. Sądziła, że usłyszy raczej coś w rodzaju tego, że wyobrażał sobie wtedy siebie siedzącego na tronie zbudowanego z czaszek jego wrogów albo jakieś dantejskie sceny, w których ta szkoła płonie, a Ślizgonki są gwałcone przez płomienie trawiące zamek kawałek po kawałku. No, takich mniej więcej odpowiedzi się po nim spodziewała.
- Brzmi dość szczęśliwie - stwierdziła nagle, drapiąc się krótko po czubku nosa. Zawsze tak robiło jak coś ją zastanawiało. - I co, ta wizja dała Ci szczęście? Tak po prostu? Ja wymyślę coś bardziej spektakularnego. Pogrzeb Charlotte Jeunesse albo... albo... zobaczę jeszcze. Będę sobie wyobrażać, że jesteś dla mnie miły - rzuciła złośliwie, szczypając go lekko w bok.
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by James Scott Sob 08 Lut 2014, 01:01

- To nie ja wlazłem za Tobą do zbrojowni - mruknął wzruszając lekko ramionami.
Może faktyczne na początku mała Nancy działała chłopakowi na nerwy, ale w ciągu tego roku James zdążył się już przyzwyczaić. Ba! Czasami robiło mu się miło, gdy ktoś spojrzał na niego życzliwie, a nie tylko spode łba. Rzecz jasna nigdy tego nie powiedział głośno.
- Ach poważnie? A w jakim to celu, jak można spytać? Czyżby miał jakieś ukryte motywy? Może się w Tobie zakochał i lada dzień dostaniesz walentynkową kartkę! - mówiąc to udał wielkie podekscytowanie, które zazwyczaj towarzyszy rozmową zauroczonych małolat. Oczywistym było to, że użył tych słów by zagrać na nosie Gryfonce, co pewnie przyniesie niespodziewany rezultat - jak to bywa z panną Baldwin.
- Może właśnie to jest kluczem, żebyś w końcu zaakceptowała samą siebie. Wypalę Ci na czole napis 'Jestem szurnięta'. Idealnie się będzie komponował z Twoimi fiołkowymi oczyma - zaśmiał się parszywie.
Zdecydowanie zbyt długo pozwalał Nancy na przytulanie się do swoich własnych pleców. Baldwin pewnie też musiała to zauważyć. Zazwyczaj chłopak wytrzymywał około 10 sekund. Tym razem trwało to jakieś 2,3 minuty. Rekord!
- Brzmi dość słabo. Lepsze będzie wyobrażenie sobie dopuszczania się aktu morderstwa na tej dziewczynie. Najlepiej z nożem do smarowania masła. Brzmi kusząco, no nie? Aż niemal chciałoby się spróbować - Mimo faktu, iż Scott nie znał Charlotte, nie przeszkadzało mu w wyobrażaniu, bądź życzeniu jej śmierci. Bo niby czemu by miało?
- Może zamiast tyle gadać, zaczniesz w końcu ćwiczenia - Krukon odwrócił się i nikczemnie wymknął z ramion panny B. Udał się do najbliższej ławki i usiadł nań.
James Scott
James Scott
Klasa VII


Urodziny : 10/02/1998
Wiek : 26
Skąd : rozległe tereny hrabstwa Kerry - Irlandia
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t671-skrytka-pocztowa-james-s

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Brennus Lancaster Sro 30 Lip 2014, 11:16

Klasa została odkurzona i przygotowana na przybycie uczniów w nowym roku szkolny.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Lauren Sharp Czw 16 Lut 2023, 22:39

Im dalej byli od pokoju wspólnego, tym bardziej trzęsły się jej dłonie i nie mogła się na niczym skupić, mając przed oczami te pełne rozbawienia i wyśmiewania twarze. Robili z niego pośmiewisko, bo był łatwym celem. Nie miał kontroli nad tym, co robił i mówił, był to chyba jedyny powód, że jeszcze w ogóle ciągnęła go za nadgarstek za sobą. Bo czy było coś gorszego? Miała w głowie pustkę, obraziła cały dom Slytherina i prawdopodobnie będzie jeszcze mniej popularna niż dotychczas, ale to Lauren wcale nie przeszkadzało. Musiał wytrzeźwieć, a potem dotrze do niego cały ten cyrk i każde z nich pójdzie własnymi drogami, trzymając swoje sekrety wzajemnie. Nie widziała innego rozwiązania.
Przechodząc obok skrzydła szpitalnego, poprosiła go o to, aby przez chwilę był cicho, obiecując mu jakieś głupoty i mówiąc ładne rzeczy, a sama wkradła się i zgarnęła dwa eliksiry, które leżały w schowku. Na szczęście piguły nie było w zasięgu wzroku.
A potem zabrała go do jednej z klas, która znajdowała się na tym samym piętrze i zamknęła za nimi drzwi, sadzając go na jednej z ławek. Rzuciła torbę na krzesło obok, przesuwając dłońmi po twarz, zgarniając nimi włosy na bok, zatrzymując na swojej szyi. Ignorowała małe rany po paznokciach, które krwią barwiły bladą skórę. Wbiła spojrzenie w jego twarz. Co miała z nim zrobić? Jak mogło do tego wszystkiego dojść? Czy Monika naprawdę miała być w ciąży z Brandonem? Była taka zła, a jednocześnie całe to jego kretyńskie zachowanie w koronie króla pajaców było na swój sposób urocze, bo Lauren w życiu czegoś takiego nie doświadczyła. I w sumie nigdy nie chciała, ale skoro już się to wydarzyło, to będzie musiała chodzić z dumnie zadartą brodą już ciągle. Nie była przecież słaba, była silna i niezależna, to ona tłamsiła innych. Lau stanęła przed nim, odrywając, dłonie od swojego ciała i położyła na jego policzkach, przytrzymując mu głowę. Przyjrzała się uważnie, zastanawiając się, jakich substancji mógł użyć. - Co piłeś, Wilson? Co robiłeś, zanim przyszedłeś do pokoju wspólnego, hmm? Pamiętasz? Opowiedz mi o tym.- powiedziała łagodnym, chociaż dość pustym głosem, zastanawiając się nad tym, co powinna zrobić — skuteczniejszy byłby eliksir czy może zaklęcie? Jak brzmiał rozdział podręcznika do uzdrawiania? Westchnęła bezgłośnie, usiłując kontrolować swoje drżenie rąk, swój strach, znów ustalać priorytety. Nie przeszkadzało jej bycie najgorszą, ale Wilson nie mógłby z tym żyć. Nie mógłby żyć z bałaganem, który mógł zrobić, a przecież mogło wymsknąć mu się absolutnie wszystko. Przesunęła kciukiem po jego skórze. - Hej, zamkniesz oczy na trochę? - poprosiła, chcąc sięgnąć po różdżkę i zacząć od finite, ale nie chciała też go wystraszyć machaniem mu kijem przed oczami, bo nie miała pojęcia, jak się zachowa.
Kręciło się jej w głowie, a gdy zamknął oczy, schyliła się po magiczny kijek - odrywając od jego polika tylko jedną dłoń, aby niczego nie podejrzewał, rzucając następnie zaklęcie. Jeśli to nie zadziała, miała eliksir, który zniwelowałby alkohol i działanie niektórych mikstur.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Anthony Wilson Czw 16 Lut 2023, 23:06

Wilson podążał za Lauren i grzecznie słuchał się do jej poleceń, a każde wypowiedziane przez nią słowo było  jak przyjemna melodia dla jego uszu. Idąc za nią korytarzem podśpiewywał różne miłosne piosenki cały czas wytykając jej wersy które jego zdaniem idealnie pasowały do ich wyimaginowanego związku. Głowa dalej tworzyła nierealne obrazy ze ślizgonką w roli głównej, a do tego doszły zawroty i potykanie się o swoje własne nogi. Wręcz książkowy przykład skutków uboczny eliksiru miłosnego. Nie miał pojęcia gdzie Lauren go prowadzi i szczerze nawet go to nie obchodziło, jego spojrzenie było puste lecz szczęśliwe bo w jego odczuciu będąc obok niej nie musiał się o nic więcej martwić.
Kierowany przez ślizgonkę grzecznie wykonywał jej polecenia. Ze stłumionym hukiem jego tyłek klapną o biurko na którym został posadzony. Jego maślane spojrzenie wciąż wpatrywało się w rudowłosą jak w jakąś boginię, a naćpany umysł zaczął faktycznie wierzyć, że zostaną małżeństwem co sprawiało błogi uśmiech wykrzywiający jego usta. Wszystko odbywało się teraz kompletnie inaczej niż w pokoju wspólnym. Czas jakby przyśpieszył i niewiedząc kiedy Lauren obejmowała jego wręcz gorącą twarz w swoje zimne dłonie. Wilson przymknął oczy i zamruczał z zadowolenia. Minęła dłuższa chwila zanim zarejestrował, że cokolwiek do niego powiedziała.
- Mówiłem już, kochanie.- mruknął powoli uchylając powieki i wpatrując się intensywnie w jej oczy.- wypiłem ociupinkę, o tyle...- podniósł dłoń do góry by wskazać między palcami minimalną ilość trunku wypitego dzisiejszego wieczoru. - Spotkałem się z Baizenem, on będzie moim świadkiem z Cortezem, wiesz?- w jego głosie dało się wyczuć nieudawaną powagę.- a potem dostałem od Ciebie najpiękniejszą walentynkę świata...- westchnął czując jak jego serce roztapia się z miłości do dziewczyny.- zjadłem tą pyszną czekoladkę i musiałem Cię poszukać, wiesz? Musiałem być blisko Ciebie.- czas znów przyśpieszył bo zanim on to wszystko opowiedział dziewczyna już kazała zamykać mu oczy. Bez żadnego sprzeciwu przymknął powieki.- Masz znów dla mnie coś słodkiego? Jakąś niespodziankę?
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Lauren Sharp Czw 16 Lut 2023, 23:28

Był rozgrzany, plątał się, jego tętno było przyśpieszone. Jaki narkotyk mógł mieć takie działanie? Próbowała się skupić, myśleć, szukać — ale w głowie wciąż rozbrzmiewał jej głos Wilsona, miękki i tak do niego niepodobny. Nie był to chłopak, którego znała i z którym darła koty, chłopak, z którym się śmiała i wbijała sobie szpileczki. Był jakąś marionetką, karykaturą samego siebie. Wersją, na którą Lauren nie mogła patrzeć. Czasem zapytanie było najlepszym sposobem uzyskania informacji, ale tak trudno było go wybrać. Podtrzymywała jego twarz w obawie, że jej odpłynie. Chłodne ręce przylegały do chłodnych policzków, przyglądała się jego małym źrenicom, które ginęły na tle niekończącej się zieleni. A potem zaczął mówić, opowiadać i Lauren kompletnie zwątpiła. Słowa roznosiły się echem w jej głowie, gdy zamknął oczy i pomimo wypowiedzenia zaklęcia, różdżką wypadła jej z dłoni.
Czekoladka..? Łączyła kropki i z przerażeniem odkrywała, że wszystko to, co go spotkało, mogło być jej winą. Nieuwagą. Jak mogła być tak nieostrożna? Jak można być takim śmieciem, żeby dawać komukolwiek czekoladki wypełnione eliksirem miłosnym?! Pieprzone walentynki! Przeklęła bezgłośnie, czując, jak cała złość paruje i zastępują ją poczucie winy. Dobrze, że Ślizgon zamknął oczy, bo nie mogłaby mu teraz w nie spojrzeć. Jej wzrok powędrował na bok, gdzie tkwiła ukradziona ze skrzydła szpitalnego fiolka.
Nie będzie pamiętał, nie będzie wiedział, ale i tak dowie się wszystkiego, a nie był głupi. Powiąże fakty, obwini ją. Może to było najlepsze rozwiązanie? Będzie trzymał się od niej z daleka — ona sama, by na kogoś nawet nie mogła patrzeć, jeśli dostałaby pełną eliksiru czekoladkę. Z chłopakiem, który dał jej to pudełko, też zamierzała się policzyć.
- Byłoby prościej, gdybyśmy nigdy nie poznali swoich sekretów. - mruknęła niemalże bezgłośnie, patrząc na jego rozmarzoną i bladą twarz, będącą pod wpływem alkoholu i eliksiru miłosnego. Było jej paskudnie. I nawet jeśli nie zrobiła tego celowo, to przecież musiała wziąć za to odpowiedzialność. Wyciągnęła dłoń po buteleczkę, otwierając drewniany korek kciukiem i jednocześnie przysunęła się do niego, ustami muskając jego czoło. Nie umiała wykrztusić z siebie "przepraszam", a nie będzie i tak wiedział, że to zrobiła. - Tak, najsłodszą. Tylko musisz to wypić. - odpowiedziała w końcu, przysuwając do jego ust fiolkę, którą następnie wcisnęła w jego własną dłoń i zacisnęła na niej palce Wilsona.
Cofnęła się kilka kroków, oplątując dłońmi ramiona i gniotąc materiał białej koszuli palcami. Podeszła do okna, spoglądając w roznoszącą się za szkłem czerń. Miała ochotę wrócić do domu, rzucić te cholerną szkołę i zniknąć, zając się książkami. Przerażały jej konsekwencje wywołane niewinnym i przecież nie mającym na celu żadnej szkody celem. Nie chciała być częścią dramatów, a teraz je powodowała. Jak miała sobie z tym poradzić? Pomyślała, że może warto napisać do list do ojca, aby coś wymyślił i wziął ją na kilka dni na wyspę? Ewentualnie poprosić babkę, aby mogła ją odwiedzić w Edynburgu. Z materiałem sobie poradzi, zaległościami, spojrzeniami, ale jak miała poradzić sobie z myślą, że była przyczyną tak paskudnego występku, który był ujmą na honorze i dumie. Jedna z jej dłoni powędrowała do góry, przecierając oczy. Kurwa.
Jeśli podwiesiłaby tego chłopaka pod sufit, zawieszą ją? Łatwiej było żyć z tym, że celowo się kogoś skrzywdziło niż z poczuciem winy za coś, na co nie zwróciła uwagi.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Mistrz Gry Czw 16 Lut 2023, 23:49

Rzut na reakcję Anthonego na antidotum.
1-3 będzie pamiętał ale będzie bardzo się źle czuł tzw moralniak,
4-6 całkowita amnezja.

Mistrz Gry carried out 1 launched of one Sześcienna :
6
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Aleksander Cortez Pią 17 Lut 2023, 00:17

Wszystko działo się tam tak szybko, a on też starając się zapanować nad tym bałaganem musiał gonić dwójkę Ślizgonów. Ciężko mu było za nimi gonić po Hogwarcie w samej piżamie stukając bosymi stopami po kamiennej posadzce. Zrobiło mu się zimno po kilkunastu metrach bowiem chłód wchodził przez okryte części ciała. Lecz to nie sprawiło że zwolnił tempa. Mu było łatwiej biec, analizując wszystko na chłodno. Trzymając różdżkę cały czas w dłoni. Był gotowy rzucać zaklęciami na każdego kto tylko zatrzyma tamtą dwójkę z zamiarem szydzenia sobie z nich. Dogonił ich w momencie kiedy wchodzili do klasy. Spojrzał na dziewczynę w pierwszej chwili, bowiem to ona musiała znieść najwięcej, chłopak wydawał się być tak wstawiony i nieprzytomny, że z uśmiechem reagował nawet na obrazę. Nie poświęcił mu więc za wiele uwagi. Wszedł za nimi zamykając drzwi i przykładając różdżkę do drzwi zamienił je w litą skałę, dobrze sobie radził z transmutacją, więc to nie było trudne. A salę ZAMYKAJĄC za nimi. Musieli się z tym uporać. Z początku milczał stając obok nich kładąc ręce po bokach bioder. Lustrując to Anthonego to Lauren. Z jej pytań wynikało że nie ona była właścicielką owych czekoladek, więc jak się w niej zauroczył? To nie był temat na chwilę obecną.
- Spędzanie w tym okresie czasu w szkole jest naprawdę niebezpieczne. Jak się trzymasz Sharp? - mruknął z niedowierzaniem wpierw do siebie a później do dziewczyny widząc jak wlała mu do ust jakąś miksturę. Użył nawet jej nazwiska nie chcąc dodać do tego wszystkiego żadnej uszczypliwości, jej limit pewnie i tak był mocno poza skalą wytrzymałości.
Widział jak przeciera oczy rękawem, więc zdawał sobie sprawę z tego, że pytanie było durne. Ale musiał jakoś zacząć.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. - podszedł do dziewczyny i szepnął cicho, lecz na tyle by jego słowa do niej dotarły.
- A prawdziwy winowajca zawiśnie jeszcze na Bijącej Wierzbie. - dodał stanowczym tonem zerkając następnie na Ślizgona, który zdawał się wychodzić z stanu oczarowania. Ruszył więc szybko ku niemu i nachylił się nad nim.
- No siema stary! Witamy wśród żywych, będziesz miał niezłego kaca - powiedział siląc się nawet na szeroki uśmiech. Patrząc się jednak bardzo uważnie na to w jakim jest i on stanie. Dziewczyną targały emocje, on otumaniony eliksirem... Cudownie Merlinie, cudownie! Kogo łapać jak coś pierwszego? Po to jednak zaciskał palce na różdżce, aby szybko rzucić zaklęcie lewitujące na jedno z nich. Mając nadzieję że gdy adrenalina minie i on sam nie runie na ziemi. Niech mu dadzą przynajmniej jakiś koc aby go przykryć.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Anthony Wilson Pią 17 Lut 2023, 00:19

Dalej nie otwierając oczu poczuł jak dziewczyna przytknęła mu do ust flakonik z eliksirem, złapał go posłusznie w rękę i wymamrotał jeszcze ciche Kocham Cie w jej kierunku po czym przechylił butelkę i wypił cała zawartość nie zostawiajac nawet małej kropli. Eliksir nie był tak słodki jak obiecywała Lauren dlatego Wilson wykrzywił lekko usta w grymasie i nagle w jego głowię nastała przeraźliwa pustka. Żadne wizualizacje, obrazy czy tez postać dziewczyny- nie było po prostu nic. Tylko słabe przebłyski libacji alkoholowej z przyjacielem w opuszczonej sali. Nie otwierał przez chwile powiek. Czuł jak ból przeszywa jego głowę, czy to już był kac? Ale po czym? Gdzie on w ogóle jest? Powoli podniósł powieki będąc jeszcze bardziej skołowany niż przed chwila. W sali panował przyjemny półmrok i bardzo dobrze, bo chyba zaczynał mieć światłowstręt. - Kurwa…- mruknął rozglądając się po sali w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi. Jakież było jego zdziwienie gdy zobaczył w bliskiej odległości Lauren i Corteza. Spodziewał się naprawdę wszystkich, ale ta dwójka była ostatnia na jego liście. Wyglądali jak dwoje rodziców stojących nad swoim już prawie martwym synem. Co on tu robił? Jak się dostał? Czemu ta dwójka ślęczy nad nim? Pusty umysł zaczął wypełniać się masą pytań, na które on nie mógł sobie odpowiedzieć. Jedna ręka zmierzwił swoje czarne włosy z nadzieja ze to pomoże mu w przypomnieniu sobie czegokolwiek.
- Co się stało? Czemu tak na mnie patrzycie?- po chwili milczenia postanowił się jednak odezwać, bo chwilowa cisza panująca w sali była nie do zniesienia. Było mu niedobrze i miał wrażenie ze przeżywa kaca życia. - Piłem ognista z Baizen’em…- mruczał już bardziej do siebie niż do nich starając się uporządkować wszystko w czasie- Musiała być zatruta czy coś.- wstał jednak zakręciło mu się w głowie wiec usiadł równie szybko co stanął na nogi.- czy ktoś mi kurwa łaskawie wyjaśni co my tu robimy?- chciał wyjaśnień, potrzebował ich, a słowa Corteza sugerowały, że znów po prostu zachlał mordę. Musiał wiedzieć co się stało bo ta dziura w pamięci zaczęła zjadać go od środka. Czemu zawsze jak się budził i nie pamiętał Lauren była obok niego? Zdecydowanie zaczęło go to przerażać. Czy dziewczyna go śledzi, ma jakąś manię? Anthony brał w tym momencie każdy możliwy scenariusz pod uwagę.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Lauren Sharp Pią 17 Lut 2023, 17:06

Nie zauważyła, jak Alek otwierał drzwi zabezpieczone jej zaklęciem, nie słyszała nawet, jak za nimi szedł. Jakim cudem się stała główną atrakcją szkolnego dramatu? Była tak pochłonięta biednym Wilsonem, którego było jej już bardziej żal, niż była zła, a do tego brak butów u Corteza sprawiał, że nie mogła skupić się na żadnych innych bodźcach zewnętrznych. Ślizgon był rozpalony, miał przećpane oczy i nierówny oddech. Organizm mógł się zatruwać poprzez wymieszanie środków niewiadomego pochodzenia. Nie chciała przecież w żaden sposób być powodem jego śmierci w przypadku innym, niż gdyby udusiła go gołymi rękoma podczas jednej z ich wielu sprzeczek. Byli zbyt temperamentni i zbyt tchórzliwi, aby poradzić sobie z prowadzeniem normalnej rozmowy. Bezradnie patrzyła na niego, a twarz jej bladła z każdym kolejnym słowem.
Gdyby można było kogoś potraktować Crucio tylko przez intensywne myśli, ów chłopak wiłby się agonalne po pokoju wspólnym! Jak można być takim egoistą, takim pot.. I wtedy do jej świadomości wdarła się lodowata, pojedyncza myśl. Na tyle, jak dalece go poznała i obserwowała, a miała ku temu okazję w różnych warunkach — wiedziała, że uzna to za celowe działanie. I nie wiedziała, czy większy zacisk w klatce piersiowej spowodowała u niej złość, że faktycznie był w stanie ja o takie coś oskarżyć, czy może złość na samą siebie, że z wolna zaczynała się do niego przekonywać, chociaż myśli tej nie chciała dopuścić do głowy. Wypił eliksir.
Sharp była dumna, świadoma tego, że każde działanie ma konsekwencje, wiedziała, że nawet jeśli miała rację i chłopak nie będzie pamiętał, to lepiej, żeby dowiedział się od niej niż od innych. I taka cała szkoła będzie o tym mówiła. I chociaż dłonie jej zadrżały, ścisnęła mocno palce. Była tak zaabsorbowana i w dziwny sposób tym wszystkim przejęta, że na pytanie Aleksandra, którego w ogóle nie powinno tu być, prychnęła jedynie, posyłając mu chłodne spojrzenie.
I chociaż na ułamek sekundy oczy się jej zaszkliły, przetarła je szybko rękawem, jakby coś do nich wpadło, bo ona przecież nie płakała.
Lauren jesteś silną i niezależną dziewczyną, zawsze radzisz sobie sama i nie potrzebujesz ludzi. Nie potrzebujesz przyjaciół. A niezależnie, jak bardzo Wilson zapłonie do niej nienawiścią i pogardą, wiedziała, że jej nie wyda. Nie był takim człowiekiem. Podtrzymywanie tej relacji w oparcie o same sekrety nie miało sensu, zwłaszcza że umieli ze sobą funkcjonować tylko, gdy nikt ich nie widział lub byli w swoich zwierzęcych formach. Czego ona oczekiwała? W ciągu tych kilku dłużących się sekund powtórzyła to sobie setki razy jak mantrę.
- Daruj sobie Cortez, nie mów do niego, jak do idioty. I w ogóle co Ty tutaj robisz? To nie Twoja sprawa. - odezwała się po dłuższej chwili, gdy głos Wilsona na dobre rozbrzmiał echem w jej uszach. Obróciła się gwałtownie, stając przodem do Ślizgona. Musiała rozegrać to tak, aby jemu było najłatwiej, bo w końcu — nawet tylko przypadkiem, ale ona była winna całej tej sytuacji. Ona za nim poszła do lasu, ona wysłała mu czekoladę, której pudełka nawet nie przeczytała. Nie było dla niej problemem sprawić, aby ludzie się jej bali lub jej nienawidzili, było to dużo prostsze, niż pozyskanie sympatii. A poprzez obwinianie jej, będzie mu łatwiej sobie poradzić z tymi wszystkimi plotkami i poczuciem wykorzystanie, które z pewnością w niego uderzy. Schowała dłonie za siebie, splątując je ze sobą, kolejny raz wbijając paznokcie w skórę, bo było jej łatwiej się na tym skoncentrować. Na negatywnych emocjach. Przecież cała ta sytuacja była taka przewidywalna? Jak mogła nie wpaść na czekoladkę.
- To nie zatruta butelka, to nafaszerowana amortencją czekoladka. Byłeś pijany, pod wpływem eliksiru miłosnego i dałeś się ponieść magii. - wyjaśniła mu wprost, bo nie było sensu czegokolwiek łagodzić lub koloryzować. Ona i tak wiedziała, że on już zdecyduje w momencie, jak tylko użyje słowa eliksir i czekoladka w jednym zdaniu. Ruchem głowy zgarnęła zmierzwione, rude włosy do góry. - Będą gadać, ale nie przejmuj się, wyjdzie, że Cię do tego zmusiłam.
Chciała cos jeszcze dodać, ale spomiędzy warg nie uciekło jej żadne słowo, chociaż tak wiele cisnęło się w umyśle. Podeszła jedynie do torby, wyjmując różdżkę i odpowiednim zaklęciem, otworzyła drzwi, aby mógł wyjść, bo z pewnością chciał to zrobić. Ona sama miała serdecznie dość ludzi. Oczywiście była gotowa na wyzwiska, potok słów i groźby ze strony Antka, ale były to konsekwencję jej bezmózgiego działania, nie można było ich uniknąć. Opuściła różdżkę, wpatrując się beznamiętnie w drzwi.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Aleksander Cortez Pią 17 Lut 2023, 18:25

On milczał, w tej sytuacji pozwolił tamtej dwójce mówić, to była ewidentnie ich wewnętrzna sprawa i pod tym względem to co tutaj miało paść to i tak pozostanie już tylko między nimi. Akurat on posiadał tak silne poczucie jedności z całym domem, że wszelkie spory pomiędzy kolegami bardzo zajmowały jego myśli. Chcąc je załagodzić. Nawet jeśli nie posiadał super relacji z innymi z pokoju. Pokroju osoby Anthonego, z którym był na cześć, z Lauren którą poznawał tak naprawdę dopiero w tym roku. To zamieszanie i dobro o każdego z nich sprawiło, że pognał za nimi. Nie dbając o to jak wygląda, a ktoś kto nieustannie pojawia się ubrany w garnitury nagle lata w piżamie? Przez to zacisnął mocno zęby powstrzymując się przed wypuszczeniem odpowiedzi. Nie należało się dziewczynie i tego wysłuchiwać, a że znalazł się i on na celowniku? Było to oczywiste. Na kimś było trzeba się wyżyć, odreagować to wszystko, choćby w minimalny sposób.
Ale w jednak w ani jedno słowo nie uwierzył. W sensie nie po jej reakcji. Bo w to że był pod wpływem czekoladki to owszem.
- No niestety, to prawda, narobiłeś trochę szumu w całych lochach i chyba nie tylko tam. - potwierdził Jej słowa i oparł ręce na biodrach patrząc się na chłopaka, kiedy ten szukał wzrokiem jakiejś odpowiedzi, czy w tym przypadku potwierdzenia tego co powiedziała Lauren. Nie komentował jednak tego w jaki sposób to zrobiła. To nie była teraz dobra pora i zresztą uważał, że to co miał do powiedzenia i tak było dla uszu wyłącznie kolegi.
- Dasz radę iść sam? - zapytał się widząc jego poprzednią próbę wstania z krzesła.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Anthony Wilson Pią 17 Lut 2023, 18:29

Przecież takie sytuacje mogły przydarzyć się tylko jemu i chociaż Wilson nie zdawał sobie sprawy z tego co tak naprawdę się wydarzyło to miał przeczucie, że w zupełności nie było to nic dobrego. Kompletnie nie chodziło tu o pośmiewisko jakie z siebie zrobił, takie sytuacje naprawdę spływały po nim całkowicie. Plotki były są i będą fundamentem tej szkoły wiec ludzie za chwile znajdą sobie kolejna ofiarę. Nie przejmowała go opinia kompletnie obcych mu ludzi, bo od zawsze żył i robił wszystko po swojemu. A czy zawsze wychodził na tym korzystnie? Jak wszyscy już zdążyli zauważyć nie wychodził na tym najlepiej.
Anthony zdecydowanie wolniej niż zazwyczaj trawił wszystkie wiadomości które na niego w tym momencie spadały jak grom z jasnego nieba. Czuł się skołowany przez eliksir i nawet jeśli naprawdę się starał, wiedział że nie przyswaja jej słów w sposób normalny. Czas raz płyną bardzo wolno, po to by za chwilę nienaturalnie przyśpieszyć. Obraz Corteza obok Lauren rozmazywał mu się w oczach, dlatego zmrużył powieki starając się ustabilizować sposób patrzenia na tą dwójkę. Po raz kolejny podjął próbę powstania z ławki i tym razem próba zakończyła się sukcesem. Wstał i to nawet dość prosto, jak na kogoś kto przed chwilą obudził się z czarna dziura w pamięci. Co tu się odpierdala? Zapytał sam siebie w myślach patrząc jak Lauren gani Corteza za to, że tu stoi. Jej kolejne słowa uderzyły w niego nagle i niespodziewanie. Czekoladka, alkohol, eliksir miłosny. - Przecież czekoladkę dostałem od Ciebie…- jego możliwości w kontaktowaniu i analizy były naprawdę na niskim poziomie. I nagle BUM pierwszy flash back z poprzedniego wieczoru zagościł w jego pamięci. Klęczał przed kanapa na której była Lauren, a w okół tłum slizgonow bijących brawo. To ona. Ona doprowadziła go do takiego stanu. Chciała się nim zabawić? Podejrzewał że może być podła, ale nie sadził ze posunie się aż tak daleko. I tak jak wcześniej- nie chodziło mu o pośmiewisko jakie z siebie zrobił, a to kto do tego doprowadził. Nie chciał pamiętać nic więcej. Wystarczyły mu te wiadomości które dziewczyna mu właśnie podawała jak na tacy plus szczątkowy obraz goszczący przelotnie w jego pamięci. - Wiedziałem, że jesteś stuknięta, ale przegięłaś. Kurewsko przegięłaś.- wycedził przez zęby. Czuł się zdradzony. Może nad wyraz? Może kotłowały się w nim sprzeczne emocje pomieszane z alkoholem? Jednak jeszcze pare godzin temu naprawdę czuł coś co można było nazwać sympatią względem rudowłosej. Wszystkie pozytywne uczucia, które miał w stosunku do niej wyparowały jak za sprawą magicznego zaklęcia. A teraz? Teraz czuł się wykorzystany i tak jakby specjalnie zagrała na jego uczuciach. Do tego dochodził kac życia i kompletna niewiedza jaką role odgrywał w tym wszystkim Cortez. Za dużo informacji jak na przećpany umysł. Musiał stad wyjść. Przewietrzyć się. Nie miał zamiaru spędzać z nią ani minuty dłużej. Był wściekły i chyba trochę zawiedzony- a to uczucie rozdrażniało go jeszcze bardziej. -Miłego życia, Sharp. - mruknął wstając i czym prędzej pokierował swoje kroki w stronę drzwi.-Poradzę sobie sam, dzięki.- Jego chód był chwiejny lecz Wilson był bardzo zdeterminowany by opuścić pomieszczenie.

Z/t antek
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Lauren Sharp Pią 17 Lut 2023, 19:08

Nie przerywała mu, nie broniła się, bo wiedziała, że i tak już zdecydował. I trzeba przyznać, było trochę rozczarowujące, ale jednocześnie stanowiło dobry motyw, aby było mu zwyczajnie łatwiej. Jego twarz była jak otwarta księga, jego oczy zawsze oddawały to, co działo się w jego łowie i jeśli umiała to zinterpretować, to nie było problemu z łączeniem faktów. W końcu nie była aż tak głupia, chociaż dzisiejszego dnia trochę zwątpiła w siłę swojej inteligencji.
Na szczęście drugi Ślizgon się nie wtrącał, potwierdził jej słowa, co przyjęła z bezgłośnym westchnięciem i kolejnym wbiciem paznokci w skórę dłoni. To było pożegnanie, dał jej to jasno do zrozumienia, a Lauren nawet go nie zatrzymała, odprowadzając wzrokiem, aż zniknął za drzwiami. Życie musiało toczyć się dalej, po burzy zawsze wychodziło słońce i w gruncie rzeczy dla niej się nic nie zmieniło. Drgnęła z przeraźliwym spokojem, odwracając się w stronę miejsca, gdzie leżała jej torba, a jeszcze chwilę wcześniej siedział Wilson.
- Dobrze, że mu nie próbowałeś tłumaczyć. - powiedziała jedynie, mijając go i zatrzymując się przed torbą, schowała do niej eliksir wiggenowy, który wciąż tkwił na blacie, a który ukradła wcześniej ze skrzydła. Przeczesała dłonią włosy, ignorując szczypanie niewielkich ranek. Musiała się stąd wyrwać, musiała się doprowadzić do porządku i potrzebowała do tego sowy, stąd też jej kolejnym celem była sowiarnia. Przewiesiła torbę na ramieniu i odwróciła w stronę chłopaka, przesuwając po nim wzrokiem. Wyglądał trochę śmiesznie, ale nawet nie miała ochoty się roześmiać. Pokręciła jedynie głową, unosząc swój magiczny patyk i kierując jego koniec w stronę leżącej na ziemi buteleczki, którą łańcuchem transmutowała w buta, a następnie powieliła.
- Co.. Aleksander jesteś naprawdę miły, dziwaczny i masz zapędy masochistyczne. Bez sensu bawisz się w rycerza. Ja wiem, że próbujesz się ze mną zaprzyjaźnić. To się nie uda. Ja nie potrzebuje przyjaciół, doskonale radzę sobie sama. Jeśli jest ktoś, kto nie powinien być sam to Wilson, miej na niego oko. - kąciki jej drgnęły w lekkim uśmiechu, krótkim, aczkolwiek szczery i odwróciła się, kierując w stronę wyjścia z klasy. Miała serdecznie dość jakichkolwiek relacji. Cortez wcale nie był takim złym księciem ciemności, ale Lauren nie chciała, a może raczej nie umiała się w żadną próbę przyjaźni zaangażować.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Aleksander Cortez Sob 18 Lut 2023, 00:34

Stał jak posąg z kamienną miną słuchając jedynie ich szybkiej wymiany. Z odwróconym spojrzeniem gdzieś na okno. Temat był doprawdy paskudny i chętnie zostawiłby ich samych. Ale w tym momencie było to już niemożliwe i zresztą nie wskazane. Z Wilsonem jeszcze posiedzi co do tego miał pewność. Lecz miał przeczucie, że pomimo strategii obranej przez pannę Sharp ona też potrzebowała pomocy.
Przytaknął głową na zapewnienie kumpla z pokoju że ten sam sobie da radę. Nie wątpił w to zresztą. Odprowadził go wzrokiem jednak zaciskając na różdżce mocno palce. Jego wzrok powędrował na Ślizgonke, która odezwała się po dłuższej chwili milczenia. Uniósł brew do góry zaskoczony formą jaką się do niego zwróciła. Pierwszy raz używając jego imienia.
Z lekkim uśmiechem odebrał buty, które zaczął nakładać na gołe stopy.
- Muszę się nad tym zastanowić Sharp. - zaczął, a w jego głosie słychać było złość.
- Bowiem taktyka którą obrałaś za słuszną robi z ciebie głównego winowajcę. I zaczynam mieć może i jedynie połowiczny obraz tej sytuacji która do tego doprowadziła. To jednak widzę też to jak TY - Lauren na to zareagowałaś. Więc to co mówisz to też jedynie część prawdy. Masochista ze mnie? No to w takim razie świetnie się dogadamy bo taką gadką to też wykazujesz podobne cechy. - to powiedziawszy podszedł do niej szybko i wykorzystując to, że obecnie miał więcej siły fizycznej i psychicznej nad dziewczyną złapał jej dłonie stanowczo i podniósł je wyżej spoglądając na nie niczym znawca. Nie umrze i da sobie radę to opatrzyć sama, bez alarmowania całego Munga.
- Więc się doprowadź do porządku. Sama. A jeśli jednak będziesz potrzebować kogoś do kogo będziesz chciała się odezwać to wiesz jak działają sowy. - Nie czekając na jej dalsze reakcję ruszył do drzwi. Zatrzymując się kilka metrów od nich.
- Co do Wilsona to się nie martw, nie zostawię go bez pomocy. Nie dlatego, że jestem pieprzonym rycerzykiem, a zwyczajnie koleżeński. I dotyczy to KAŻDEJ osoby z domu Salazara. - po tym ruszył do wyjścia nie oglądając się za siebie

Z/t
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Lauren Sharp Sob 18 Lut 2023, 01:45

Niespotykane, że nie widział rycerstwa w swoim zachowaniu, tłumacząc je byciem koleżeńskim. Lauren jednak nie zamierzała dziś już wdawać się w żadne dyskusje, bo było z nich więcej szkody niż pożytku. Jedyną osobą, z którą umiała sobie radzić i która wiedziała, jak z nią rozmawiać była Suzanne. Ciężko było nazwać je przyjaciółkami, raczej czymś pokroju dobrych duchów, które wzajemnie się wysłuchiwały, gdy któraś tego potrzebowała. Czarnowłosa jednak umiała sprawić, że Lauren nieco łagodniała w swoich osądach, zwłaszcza na temat ludzi i łączących ich relacji.
Ceniła sobie to, że nie wtrącał i zaczekał, aż Wilson wyjdzie z komentowania wybranej przez nią ścieżki, której z pewnością nie mógł do końca rozumieć, bo nie znał wszystkich tych szczegółów. Widziała surowość jego twarzy, jakiś cień palący się w tęczówkach, które zwykle miały zupełnie inny wygląd. Dominująca w głosie emocja złości nie napawała jej lękiem, nie wzbudzała gęsiej skórki, może jedynie odrobinę ciekawości. Wbiła w niego spojrzenie, nie odpowiadając jednak, bo uznała to za pytanie retoryczne. Doskonale wiedziała, że jej słowa mu się nie spodobają i w jakiś sposób ugodzi delikatne, męskie ego.
- Być może Slytherin miał w sobie coś z masochisty- niczego innego nie skomentowała z jego wypowiedzi, bo irytował ją fakt, że taką reakcję u niej zobaczył. Owszem, miała wyrzuty sumienia i czuła się, jakby przez lenistwo zrobiła komuś dużą krzywdę. Musiała to przetrawić, ułożyć sama ze sobą i obecnie nie był to temat, który chciała ciągnąć. To były koszmarne walentynki.
- Nie dotykaj mnie. - syknęła w jego stronę, posyłając mu buntownicze spojrzenie, gdy jego ręce zacisnęły się na jej własnych. Były przeraźliwie ciepłe, znacznie większe, ale jednak nadal - nic nie było mu do tego, co robiła. Czasem sztuka opanowania emocji wymagała poświęceń, zwłaszcza takich, których Lauren przecież nie znała. Nie odwróciła wzroku, prychając i zadzierając jedynie wyżej podbródek. Odprowadziła go wzrokiem w milczeniu, chociaż drobna ulga pojawiła się w całej tej palecie zirytowania i złości, którą wywołał. Przynajmniej Cortez sprawdzi, czy Wilson dotarł do tego nieszczęsnego Lochu. Obróciła się przodem do okna, patrząc na swoje dłonie, kręcąc głową z odrobiną rozbawienia i niedowierzania, które przebiły się przez niezadowolony wyraz jej twarzy. - Proszę, proszę.. Rycerz Salazara jednak umie pluć jadem i ma jakiś charakter.
Poprawiła torbę na ramieniu, tkwiąc tak chwilę w milczeniu, oddychając głęboko i uspokajając się, próbowała zebrać myśli. Wciąż przodowała ta, gdzie nie zamierzała do siebie dopuścić absolutnie nikogo. Opuściła wiec klasę, kierując się do sowiarni, aby wysłać list. Jak dobrze pójdzie, rano już jej nie będzie w tej części Szkocji i niczego innego teraz nie potrzebowała.

/zt
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Klasa Obrony Przed Czarną Magią  - Page 2 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach