[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

3 posters

Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Lauren Sharp Czw 30 Mar 2023, 17:50

[You must be registered and logged in to see this image.]
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Lauren Sharp Czw 30 Mar 2023, 18:03


Jakkolwiek Pan Castellani nie był zaborczy, tak uwielbiał luksus i nie żałował niczego dla swojej córki. Takimi oto sposobem trafiły w przepiękny rejon Norwegii do drewnianego domku marzeń z prywatnym, gorącym źródłem i wszystkimi zabiegami kosmetycznymi, jakie mogłyby wymarzyć. Miały nawet do dyspozycji człowieka, który poza funkcją barmana i kucharza, był również lokajem. Dotrzymały słowa, więc mogły liczyć na wszystko, czego Suzanne sobie życzyła. Po przyjeździe zostawiły walizki w pokoju, przebrały się w cieplejsze ubrania i za pomocą przygotowanych świstoklików, dotarły do miasteczka, gdzie odwiedziły salon kosmetyczny. Tam najnowsze, magiczne zabiegi poprawiły ich skórę, a pracownice zadbały również o włosy i paznokcie. Potem ojciec jej przyjaciółki zabrał je na obiad do niewielkiej, lokalnej knajpy, gdzie miło spędziły popołudnie, a na sam koniec odstawił na wzgórza — udzielając ostatnich kiwnięć palcem i zabezpieczając dom, teleportował się, aby zająć swoimi sprawami.
Słońce zaszło, na niebie było tysiące gwiazd, a kamiennym kominku na całą ścianę dużego pokoju tlił się ogień. Leżały we trzy — każda na swoim łóżku, a Matylda, Pablo i Lucas zajęci byli masowaniem za pomocą olejków. Szlafroki rzuciły niedbale na skórzane kanapy, zostając w samych kostiumach kąpielowych, bo później i tak miały iść do źródła, popatrzeć na zorze. Ich kamerdyner — Stefan - przygotowywał już wybrane przez nie drinki i kolację.
Uniosła powieki, odwracając głowę w stronę leżącej na środkowym łóżku Suzy i zmierzyła ją wzrokiem, posyłając krótki uśmiech. - Jak przez najbliższy miesiąc powiesz coś okropnego na ojca, będę Ci stała nad głową, aż wyślesz mu whisky i list z przeprosinami.
Oznajmiła zrelaksowanym głosem, wzdychając leniwie, gdy wprawione dłonie przebiegły po jej rozgrzanych od olejku plecach. Była święcie przekonana, że powinny sobie sprawiać takie spa przynajmniej raz na trzy miesiące. Castellani musiał ubić dobry interes lub przespać się z wpływową kochanką, że zdołał załatwić im tak wypełnioną zabiegami, jedzeniem i drinkami dobę gdzieś na końcu świata. Zerknęła na olbrzymie okno, przyglądając się oddalonym szczytom gór, pokrytych białym śniegiem. Zza chmur wyglądał coraz większy księżyc. Lauren nie miała pojęcia, że Flora, tak jak Richard i Anthony jest wilkołakiem. - Niedługo pełnia. Którego to przypada?
Mruknęła pod nosem, nie będąc nawet pewną, czy dziewczyny ją w ogóle słyszą. Przez chwilę w jej umyśle zatańczył obraz Conrada, który machał fiolką Tojadowego, którego miała wmusić w swojego przyszłego męża, co spowodowało niezadowolone jęknięcie i uderzenie czołem o stół od masażu. Łatwiej oswoić kelpie niż mu to podać.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Flora Wilson Czw 30 Mar 2023, 20:03

Dzień przed pełnią Wilsonówna czuła się jakby stała na palcach na granicy przepaści i brakowało milimetrów żeby spadła. Adrenalina buzowała w jej żyłach, każda emocja wydawała się pochłaniać ją bez reszty. Czy był to mądry pomysł żeby wyjechać z dziewczyną swojego brata i jej przyjaciółką akurat teraz? Oczywiście że nie. Była krukonką i nawet jeśli popełniała debilne błędy to była ich w pełni świadoma, mając zawsze dodatkowe okazje do zadręczania się gdy szał minął. Zanim dotarła w ogóle na miejsce spotkania, już miała za sobą śniadanie w postaci whisky, którego zapach ukrywała za pomocą miętówek i swoich lawendowych perfum uznając że jak ona nie czuje to i nikt inny. Tylko to dawało radę wyciszyć ją w tym stanie. Nie przewidziała jednakże że przez to cała jej podróż będzie usłana wizytami w toalecie i zwracaniem zawartości żoładka w wyniku gwałtownych torsji. Ukrywała to jak mogła zrzucając swoje problemy na chorobę lokomocyjną i modląc się że nikt nie zauważy, tym bardziej że dziwne zachowanie było w pewnym stopniu oczekiwane z jej strony. Na etapie salonu kosmetycznego była już w nieco lepszym stanie, choć poważnie osłabiona, z ulgą przyjęła więc że ktoś zadba o jej wygląd, zastanawiała się tylko czy po przemianie jej pazury też będą lawendowe w białe kropki i czy to dzieło w ogóle ją przetrwa. Nie miała nigdy okazji przetestować.
W ogóle jak w końcu wyciągnęła głowę z muszli klozetowej zszokowana mina nie opuściła jej twarzy niemal w ogóle, na samym miasteczku rozpoczynając, a na cenach przystawek wciąż nie kończąc, bo przecież sam domek i masaże dołożyły kolejną cegiełkę do jej zagubienia. Nigdy nie miała styczności nawet z namiastką takiego luksusu, całe życie spędziwszy w ich małym zakurzonym domu lub Hogwarcie, z wyłączeniem jednego pamiętnego razu gdy wyjechała na wakacje żeby skończyć pogryziona przez wilkołaka. Po pięciu latach próbuje ponownie, jeśli coś się wydarzy tym razem, już nigdy więcej nie opuszcza Anglii. Raz zdołała zdobyć hasło do łazienki prefektów i uważała to za szczyt relaksu, dopiero teraz będąc uświadamiana ile traci. A dla Lauren i Suzanne to wszystko wyglądało na naturalne, co w tym równaniu robił Anthony? Przecież oni byli kompletną patologią w porównaniu z grzecznym, ładnie pachnącym i czystym światem w którym się teraz znalazła. Sam fakt że mimo wymiotowania przez sporą część poranka, jak tylko obiad znalazł się w jej żołądku, zaczęła znów pociągać ze sprytnie ukrytej piersiówki. Nie na tyle by było cokolwiek widać, ale by utrzymać stały poziom.
Właściwie wyłączyła się czując doświadczone ręce Matyldy rozmasowujące każdy z jej niesamowicie napiętych mięśni. Kojarzyła się jej z inną blondynką, która siedziała teraz w zamku poza zasięgiem rąk Wilsonówny. Poprzednim razem ostatni dzień przed pełnią przetrwała właśnie dzięki niej, wciąż nie do końca mogła uwierzyć w to co się wydarzyło, jakby dotyczyło kogoś innego. A przecież na tym nie poprzestały... Jej zamyślenie przerwało jednak słowo klucz, prawie powodując zakrztuszenie się łykiem whisky, tym razem na widoku.
Niedługo pełnia. Którego to przypada?
Cholera, cholera i co teraz? Jak odpowie to podejrzane że wie, ale w sumie może się orientuje dla Anthony'ego. Tak, w razie pytań to ma zwyczań sprawdzania bo przecież bliźniak i te sprawy. Wcale nie siedzą teraz w małej przestrzeni z osobą która jutro zamieni się w maszynę do zabijania, nawet jeśli teraz ma półtora metra i wygląd chochlika.
- Jutro - oznajmiła więc krótko, wzrok utkwiwszy gdzieś w podłodze.
Flora Wilson
Flora Wilson
Klasa VII


Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Suzanne Castellani Czw 30 Mar 2023, 20:38

Castellani nie mogła się doczekać tego babskiego wyjazdu we trzy, bo miała pilną potrzebę pobycia troszkę z dala od Baizena, który po ich spotkaniu na balkonie wyzwalał w niej emocje, których nigdy jeszcze nie doświadczyła a musiała się uspokoć i on też musiał, zwłaszcza teraz przed pełnią kiedy to czuła jak na nią patrzy na korytarzu, a ona nie mogła się mu poddać, bo później miała problem z lataniem na miotle a teraz nie mogła sobie pozwolić na odpuszczanie treningów przez kontuzje... bo tak, jej Krukon miał zdolności nie tylko w pochłanianiu wiedzy...
Suzanne wiedziała doskonale, że ten cały pomysł jej ojca z tym wyjazdem jest tylko i wyłącznie zatuszowaniem jego niecnego kontraktu z największymi przeciwnikami jej drużyny czyli Harpiami. Musiał jej wynagrodzić to, że go nie było w ostatnim czasie i chciał ją jakoś udobruchać jeszcze tym bardziej, że Lauren już uważała, że jej ojciec jest taki fajny i miły i Suzanne nie miała prawa narzekać. Niestety to były typowe zagrywki Mareczka i czarnula tylko przewracała oczami wiedząc jak dziewczyny się do niego cieszą... Ehhh, ten Marek, umiał w kontakty międzyludzkie i tym, że umiał okręcić sobie wokół palca nawet jej przyjaciółki. DRAMAT.
Jednak z drugiej strony po ostatnich dramatach z poprzednia pełnią wszystkie potrzebowały odpoczynku i trochę luksusu. Argentynka cieszyła się, że wzięły ze sobą Florę choć nie znały się jakoś bliżej ale wiedziała, że Lauren na niej zależało jako siostrze jej chłopaka no i dlaczego nie miałyby zacieśnić nieco więzi, chociaż termin przed pełniowy był nieco mało bezpieczny zwłaszcza dla bliźniaczki Wilsona. Castellani obserwowała ją swoim sokolim wzrokiem przez cały wyjazd jednak ta chyba dobrze się kryła i w ogóle nie przypominała w zachowaniu nadpobudliwych chłopaków. Suzi jeszcze w ogóle nie orientowała się czy to odczuwanie pełni jest kwestią indywidualną czy nie ale głupio jej było tak pytać od razu, zwłaszcza, że nie chciała jakoś dziewczyny zawstydzać bo nie po to tu przyjechały.
Argentynka przymknęła oczy oddając się przyjemności, którą dawał jej masaż rozluźniając całe swoje ciało jeszcze cicho pomrukując pod nosem. Słysząc pytanie Lauren odwróciła do niej głowę i leniwie otworzyła oczy.
- Tak, mam nadzieję, że nie będzie padać jak ostatnio- rzuciła do dziewczyn przypominając sobie, że ostatnio była przemoczona do suchej nitki i prawie dostała zapalenia płuc po wielogodzinnym wyczerpującym locie. Obecna pogoda zapowiadała się dużo lepiej niż miesiąc temu a Suzanne już miała zapas wiggenowego schowany, który przygotował jej Richard tak na wszelki wypadek. Stróż przestworzy będzie czuwał nad całą bandą kłaków czy im się to podobało czy nie.
- Hej, Flora, właśnie, jak się czujesz? - rzuciła obracając się do swojej drugiej koleżanki i jej pytanie miało w sumie podwójne dno, bo po pierwsze zdawała sobie, że ten cały dzisiejszy luksus może nieco Wilsonówne przytłaczać acz drugim dnem był właśnie dzień przed pełnią, który na pewno czuła w kościach - jak coś to mam gdzieś schowane jakieś eliksiry gdybyś potrzebowała - dodała z delikatnym ciepłym uśmiechem.
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Lauren Sharp Sob 01 Kwi 2023, 22:55

Bliźniaczka Anthonyego, chociaż wizualnie inna przejawiała podobne gesty i sposób poruszania. Nawet sposób przyglądania się czemuś mieli podobny. Flora była śliczną czarownicą, rude włosy wyglądały na jej głowie znacznie lepiej niż na głowie Lauren, może przez żywszy odcień. Była trochę blada, jakby poddenerwowana i Sharp martwiła się, czy nie jest to spowodowane jej towarzystwem, nie wiążąc zupełnie faktów przez praktycznie pół dnia, gdy zapewnione przez Marka usługi doprowadzały je do przyzwoitego wyglądu. Pani Kapitan drużyny za to miała minę, jakby tego potrzebowała, ale nie była zadowolona, że załatwił to jej ojciec. Ich relacje zawsze były napięte, a podobnie, jak w życiu rudej, tak w życiu czarnowłosej dużo się wydarzyło. Oczywiście zawsze stanęłaby za Suzy murem, nawet gdybym miał być nim Pan Castellani, ale trudno było nie docenić jego wkładu w ich dobre samopoczucie. Ostatnie półtora miesiąca wydawało się Ślizgonce dużo intensywniejsze niż siedem lat. Nie zastanawiała się nad tym, ile musiał zapłacić lub co zrobić ojciec Suzanne, ale była mu wdzięczna. Ona w ogóle nie przykładała uwagi do luksusu i dóbr materialnych, chociaż teoretycznie była do tego przyzwyczajona -przecież nawet w weekendy nosiła w szkole mundurek, mało kiedy decydując się na inne rzeczy, które jak już, były zwykłymi spodniami i koszulką. Nie lubiła wywyższania się majątkiem, znacznie lepiej działało to dzięki bystremu umysłowi i inteligencji.
Westchnęła pod nosem, gdy Luis nacisnął jej ramiona, a kręgosłup w ich okolicy wydał ten nieprzyjemny dźwięk, jakby miał pęknąć. Słysząc jednak kaszlnięcie Flory, uniosła głowę i zerknęła w jej stronę zaniepokojona, a jednocześnie w jej głowie uruchomiły się trybiki, które dotyczyły księżyca. Bo przecież Lauren nagle została wielką fanką jego faz i astronomii. - W porządku? - zaczęła dość troskliwie, lustrując to, co mogła dostrzec na jej twarzy, a jednocześnie wracała wspomnieniami do wydarzeń w trzech miotłach, kiedy to przed pełnią Bazien wyglądał, jak ciężko chory, a Wilson był prze-bodźcowany i blady. Niestety, prefekt Slytherinu była dość bystrą dziewczyną. Zwilżyła usta, zaciskając je następnie i przecierając oczy, westchnęła. - Wybacz mi bezpośredniość Floro, ale czy Ty również.. - przerwała na chwilę, mając w głowie obecność masażystów, a nie nie chciała zdradzać jej ewentualnego sekretu. Z drugiej jednak strony, czy to nie wyjaśniałoby trzech wilkołaków podczas ostatniej pełni? Tej okropnej? - Masz tę samą przypadłość, co Anthony?
Zawsze, gdy wymawiała pełne imię bruneta, jej głos brzmiał zupełnie inaczej.
- Ah, tak. Okropna była pogoda, wszystko utrudniała. - przyznała rację Suzy, przenosząc na nią spojrzenie karmelowych oczu. Obydwie wiedziały, że i tak będą ich pilnować, nawet jeśli chłopcy mieliby chęć je za to udusić lub zjeść w ramach księżycowej przystawki. Woda zmywała ich trop, łatwo było zgubić w gęstwinie Zakazanego Lasu dwa wilkołaki, gdy ten pachniał rosą i centaurami, które miały dziwny przemarsz ostatnim razem. Po tym, jak Wilson trafił do Ministerstwa, to Lauren obiecała sobie, że go nie zgubi. No i będzie próbowała wciskać mu ten głupi eliksir, co praktycznie wymusił na niej brat. - Dziękuje Luis.
Odwróciła głowę w stronę mężczyzny, posyłając mu krótki uśmiech. Łapiąc się za piersi, podtrzymała na nich kąpielowy stanik. Wsunęła stopy w klapki, podchodząc do leżącej bliżej Castellani i odwróciła się do niej plecami, aby ta związała dwa sznurki i tym samym pozwoliła je odzyskać drugą rękę. Gdy wstała, przeczesała dłonią miedziane pasma, pozwalając im opaść na plecy, a następnie sięgnęła po swojego szampana, robiąc łyka. - Suzy, a czy Ty nie miałaś czegoś do opowiedzenia...?- zapytała zadziornie, chcąc nieco rozładować ewentualne napiętą od pełni atmosferę, przenosząc wzrok z kominka, na czarnowłosą. - Richard Baizen zna jakieś czary, jestem przekonana, że omiótł mi przyjaciółkę urokiem. - mówiąc to, spojrzała na Florę z rozbawionym uśmiechem, mimowolnie pozwalając odpłynąć swoim myślom w stronę dwójki przyjaciół, którzy zostali w Hogwarcie.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Flora Wilson Nie 02 Kwi 2023, 11:41

Hej, Flora, właśnie, jak się czujesz?
Beztroska Suzanne nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak silną panikę wywołała właśnie we Florce, o której "przypadłości" wiedziała jedynie rodzina i Richard. Nigdy nie musiała przeprowadzać specjalnej rozmowy na ten temat, nawet krukon dowiedział się bardziej przypadkiem niż specjalnie, po prostu spotkawszy ją w Zakazanym Lesie pewnej pełni i później rozpoznając zapach w Pokoju Wspólnym. Minęło od tego czasu już kilka dobrych lat, toteż nie czuła się zupełnie przygotowana na tą rozmowę, najwyraźniej też Baizen zasługiwał na niezły opiernicz za dzielenie się nie swoimi sekretami. Bo gdyby wygadał się Anthony, Lauren nie musiałaby w ogóle pytać. Matylda czując że ruda się spina, zaczęła tym mocniej ugniatać jej plecy, zupełnie ignorując ich rozmowę i Wilsonówna była wdzięczna za ten przejaw stuprocentowego profesjonalizmu. Chrząknęła i wciąż ukrywając w stole do masażu swoją czerwoną twarz, jako że miała związane włosy, obie ślizgonki mogły zobaczyć tylko końcówki jej burgundowych uszu. Byłaby najgorszym szpiegiem świata. Słowa nie przychodziły z łatwością, przerywane dodatkowo przez mocne naciśnięcia rąk masażystki wybijające jej momentami powietrze z płuc.
- Ym... Osłabiona, zmęczona i ym... - uznała że może nie musi dzielić się informacją że jest też niesamowicie napalona, nawet ze swoimi upośledzonymi instynktami towarzyskimi wyczuwała że to może być niekoniecznie potrzebne jej ewentualnej przyszłej bratowej - Piłam eliksir wiggenowy, piję alkohol. Jest pod kontrolą aktualnie - chrząknęła niezręcznie - I tak, Lauren, ale cierpię na nią dłużej niż Anthony.
Wydawały jej się dziwnie nieprzejęte myślą że mają do czynienia z wilkołakiem, jak długo wiedziały o Baizenie i jej bliźniaku? Było to dla niej trudne do przyjęcia, zawsze miała przeświadczenie że kiedy komuś powie to będzie to dramat, porzucenie i złamanie serca, a nie takie spokojne wsparcie. Coś zupełnie dla niej nowego. Nie umiała jednakże zaufać temu tak łatwo, cały czas spodziewając się nadchodzącego ciosu, jej odpowiedzi były więc dość ogólnikowe, szczególnie w obecności trzech obcych osób.
- Dziękuję, że o mnie pomyślałaś - dodała w końcu podnosząc głowę i patrząc na Suzanne, jej twarz wciąż była buraczana. Z ulgą przyjęła zmianę tematu przez Lauren, upijając łyk swojej whisky i znów chowając twarz, nie mając zielonego pojęcia jak powinna się zachować. Też powinna wstać? Zdecydowała że chyba należy, podziękowała więc cicho Matyldzie, szczególnie kiedy ta bez pytania pomogła jej zawiązać górę od kostiumu. Czym prędzej zarzuciwszy na siebie szlafrok i chwyciwszy butelkę złocistego trunku który piła oraz swoją już pustą szklankę podreptała do pozostałej dwójki by usadowić się na podłodze.
- Nie ukrywam że kompletnie nie rozumiem wyborów żadnej z was, ale słyszałam że o gustach nie powinno się dyskutować - rozłożyła ręce z przepraszającym uśmiechem. Już nawet abstrahując od kompletnego nie rozumienia jakim cudem Anthony jest uważany w świecie za atrakcyjnego, Richard mógłby paradować przed nią nago a pająk wspinający się po ramie okna byłby dla niej ciekawszym widokiem. Może po latach oglądania jak ktoś łamie sobie wszystkie kości już nie była w stanie widzieć w nim faceta. Sama idea mroziła jej krew w żyłach, na tej samej zasadzie co w kwestii Anthony'ego. Ciekawe co oni by pomyśleli o tym z kim ona spędzała ostatnio czas? Jak już pozbieraliby szczęki z podłogi.
Flora Wilson
Flora Wilson
Klasa VII


Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Suzanne Castellani Pon 03 Kwi 2023, 10:25

Suzka była przyzwyczajona o luksusów, niestety, ojciec zawsze musiał jej wynagradzać takimi przyjemnościami jego nieobecność jakby miało to zrekompensować brać wzorca ojca w jej życiu, a przypomnijmy, że jej matka to w ogóle uciekła z jej życia kiedy miała 2 lata i kompletnie kobietę wyparła z pamięci. Wychowaniem młodej czarownicy zajmowała się Nana, która najpierw pełniła rolę opiekunki a później gosposi domu, była jej tak jakby ciocią, babcią? Ciężko określić, ale była jej chyba bliższa niż sam Pan Castellani.
Jęknęła nieco kiedy Pablo nacisnął mocniej na spięte miejsce gdzieś w okolicy kręgosłupa lędźwiowego, niestety ale długie siedzenie na miotle jest obciążające na te miejsca i potrzebowała dużo gniecenia by jej mięśnie nieco rozluźnić. Spojrzała przed siebie wsłuchując się w rozmowę dziewczyn. Aaa czyli Lauren nie wiedziała?! Szag, to tylko Rysiu jest taką paplą i wydał siostry Wilsona, ale na temat Hanki już Suzanne wolała się nie odzywać tylko zacisnęła mocniej dolną wargę powstrzymując się jak mogła. To nie była jej sprawa i nie chciała by Lau od niej dowiedziała się o całej rodzinie wilkołaków, nie byłoby to w porządku w stosunku i do Anthonego i Florki.
- Z nami ten sekret jest bezpieczny, Flo i relaksuj się, zasłużyłaś! - uśmiechnęła się ciepło do Wilsonówny i podniosła się ze stołu majtając nogami i poprawiła sobie swoja górę białego stroju kąpielowego zanim pomogła Sharp ze swoim. One same miały sekret i przez to, że nie były zarejestrowane JESZCZE musiały uważać z gadulstwem dlatego Suzi nie wspomniała, że będzie miała na nich oko, by dziewczyna nie dodawała sobie A do B. To nie był jeszcze ten czas na takie wyznania. Aczkolwiek na inne owszem. Zwłaszcza, że Lauren musiała wspomnieć o chłopaku Argentynki.
- No właśnie, zapomniałam o czymś, czekajcie - rzuciła szybko i gdy dziewczyny przeszły gdzieś w okolice basenu, Suzanne przeszła do wieszaka na którym wisiał jej płaszcz i wyciągnęła z kieszeni czarne pudełeczko i krótki liścik od lubego. Z prezentem przeszła do dziewczyn i usiadła na skraju basenu z ciepłą wodą mocząc stopy.
- Dostałam to od Richa zanim wyjechałyśmy i nawet nie zdążyłam sprawdzić co to- powiedziała i przekazała liścik, który dostała od niego Lauren. Suzi niecierpliwie otworzyła wieczko i wciągnęła głośno powietrze widząc zawartość. Była to najpiękniejsza, najdelikatniejsza bransoletka jaką widziała, miała tylko jedną ozdobę w postaci ślicznego srebrnego znicza z małymi skrzydełkami. Może nie byli ze sobą zbyt długo ale czuła się jakby znał ją na wylot trafiając w jej gust idealnie. Palcami delikatnie dotknęła srebrnej kuleczki i w tym momencie bransoletka sama wskoczyła jej na rękę oplatając jej nadgarstek i z krótkim trzepotem skrzydełek blokując zapięcie tak by nie spadła. Jej oczy zaszkliły się widząc jak ładnie ten prezent wyglądał na nadgarstku i nie wiedziała nawet co ma powiedzieć, bo znowu odjęło jej mowę. Ah ten Baizen, co on z nią zrobił... - Lau, to chyba wykrywacz? Pamiętasz widziałyśmy coś takiego w Hogs - zapytała swojej przyjaciółki pokazując jej to co dostała. Drugą ręką sięgnęła po szampana kręcąc głową na boki nadal będąc w szoku co jej chłopak sprezentował. Wykrywacze były rzadkie, drogie i przede wszystkim indywidualne - No i jak ja mam go nie kochać jak on mi takie rzeczy robi? Przepadłam całkowicie- rzuciła znowu wzdychając jak typowa zakochana nastolatka. Suzanne Castellani chyba nigdy nie chodziła tak bardzo w chmurach myśląc o tych jego niebieskich oczach i ostatnio nie tylko o oczach. Słysząc kolejne słowa Lauren na policzkach Suzi wykwitł już kolejny rumieniec i przygryza swoją dolną wargę znacząco.
- Ten jego mityczny popęd... cóż, plotki były prawdziwe. chociaż chyba nawet za mało podkolorowane- powiedziała tylko tyle i szybko zsunęła swój tyłek do wody zanurzając się cała chcąc po pierwsze nieco się ochłodzić, bo przywoływanie wspomnień związanych z balkonem wywoływała falę ciepła, która zalewała jej ciało a po drugie ukryć ten rumieniec. Po chwili wynurzyła się i oparła przedramiona o brzeg basenu i z dołu spoglądnęła na dziewczyny. Czas zmienić temat!
- A Wy co?! Lau, może Ty się pochwalisz co?! A i Florka, ja nie wierzę, że nie masz żadnego obiektu westchnień. Dawaj, jaki jest twój typ? - zapytała wprost odciągając nieco temat od jej pierwszego razu.
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Lauren Sharp Czw 06 Kwi 2023, 23:07

Czarnowłosa, chociaż przyzwyczajona do luksusów, nigdy się tym nie chwaliła i nie oceniała ludzi na podstawie sakiewki. Miała ciężkie życie, brak matki z pewnością wpłynął u niej na wiele zachowań, ale Nana zrobiła mnóstwo dobrej roboty, bo wychowała ją wspaniale. Nie chciała naciskać na Florę i wiedziała, że Suzy też nie będzie tego robiła. Obydwie chciały dać Wilsonównie szansę na poznanie ich lepiej, a Lauren bardzo zależało na tym, aby znalazły wspólny język, bo wierzyła, że obydwie chcą dla Anthonyego jak najlepiej. Zerknęła w stronę gór raz jeszcze, starając się opanować swój umysł i nadmierne analizowanie wszystkiego — każdego słowa oraz gestu. Obiecała sobie, że będzie sobą na tyle, ile umiała przy obcych. Nie było jednak łatwo wyłączyć myślenia, gdy Flora przyznała, że mają taką samą przypadłość. A więc to ona była z dwójką chłopaków w lesie, gdy wtedy zaginął jej brat. I ten podobny zapach.. Uśmiechnęła się pod nosem mimo wszystko, bo świadomość, że brunet nie był w tym aż tak samotny — mając najlepszego przyjaciela, ale i bliźniaczkę obok, poprawił jej humor. Podniosła najpierw na Castellani łagodnie spojrzenie brązowych oczu, zanim powędrowało na Krukonkę. - Gdybyś czegoś potrzebowała, to mów. Jakkolwiek to nie zabrzmi, ciesze się, że możecie się w tym wspierać. Suzy ma rację.
Na pewno tworzyli coś na wzór stada. Ślizgonka upiła trochę swojego szampana, mimowolnie wsuwając dłoń do kieszeni szlafroka i obracając pierścionkiem w dłoni. Obiecała sobie też, że im powie, ale to nie było tak proste, jak zapytanie Flory, czy jest Wilkołakiem lub Suzanne, czy harce z Baizenem były niesamowite. Zacisnęła wargi. Zmiana tematu wydała się jej najlepszym rozwiązaniem.
Gdy Wilsonówna usiadła obok, obdarzyła ją uśmiechem i podała jej drinka, które przygotował barman. Na jej słowa parsknęła śmiechem, bo ona pewnie skomentowałaby identycznie Conrada. - To nie kwestia wyboru i gustu. Czasem spotkamy osobę, której nie podejrzewamy, ale dociera w samo sedno i kolejno zajmuje umysł, serce, a potem ciało. Nie ma na to wpływu, chociaż łudziłam się, że i kwestie uczuć da się kontrolować. - wyznała jej w odpowiedzi dość miękko, bo w jakiś głupi sposób zawsze, gdy mówiła o Anthonym, łagodniała i błyszczały jej oczy. - A Ty? Masz kogoś na oku? Oh? - przeniosła spojrzenie na Castellani z pudełeczkiem i liścikiem, nie mogąc powstrzymać się przed zadziornym uśmieszkiem. Richard był romantykiem? Złapała bez skrępowania liścik, czytając i zaśmiała się pod nosem, podając go Florze. - Baizen to Romeo współczesnych czasów, Julio. - zaczęła, łapiąc jej dłoń i przyjrzała się bransoletce, która idealnie pasowała do jej charakteru, ale i zainteresowań. Przypominając sobie rozmowę z Krukonem w bibliotece, co wywołało u niej jakąś radość i ulgę, bo skoro dał jej wykrywacz, musiało mu zależeć. Nie bawił się nią, więc nie groziła mu zamiana w posąg i wrzucenie do jeziora. - Tak, zdecydowanie. Skubany, pięknie to zorganizował. Nie możesz go nie kochać. - przyznała, przysuwając kieliszek do ust, robiąc kolejnego łyka. - Ciesze się, że jesteś szczęśliwa, ale nie wymigasz się koleżanko! Czekamy tutaj! - wskazała na siebie i Florę, zanim potargała Suzy włosy i oparła się wygodniej, wsuwając znów dłoń do kieszeni szlafroka. Roześmiała się na jej ucieczkę do basenu i sama wstała, zrzucając szlafrok i odstawiając kieliszek. - Chodźmy — wyciągnęła dłoń do rudej, a potem dołączyły do gorącego źródła.
- Aż tak? W sensie... No wiesz, poszliście na całość kilka razy? - dopytała, spadając przy brzegu zbiornika, tam, gdzie miała grunt i czuła się pewnie. Zanurzyła się pod szyję, odchylając głowę i patrząc w niebo. Na pytanie przyjaciółki nie odpowiedziała, czekając najpierw na odpowiedź Wilsonówny. Jak niby miała im powiedzieć?
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Flora Wilson Pią 07 Kwi 2023, 20:01

Usiłowała nie myśleć o tym jak to ich profesjonalne wsparcie ostatniej pełni pozwoliło na pojmanie Anthony'ego przez aurorów. Co prawda szanse na powstrzymanie tego były niesamowicie małe, ale nie potrafiła się nie winić, czuła że w jakiś sposób zawiodła zaufanie brata i nie potrafiła się pozbyć tego paskudnego uczucia. Trochę dlatego nie przestała sięgać po butelkę nawet kiedy bliźniak się znalazł, była rozczarowaniem dla samej siebie, w dodatku doszły do tego zupełnie paranoiczne ataki paniki i stres, że za chwilę znów mogą go zabrać. Albo Richarda. Albo ją samą, chociaż co oni mogli od niej chcieć. Nie musiało to być racjonalne, po prostu powodowało u niej problemy ze snem, skupieniem i panowaniem nad emocjami. A to najłatwiej zabijało się whisky. Wszystko się tak dało załatwić w jej głowie. Pokiwała głową dziękując im za wsparcie, cały czas mając zaczerwienione policzki ale powoli starając się rozluźnić.
To nie kwestia wyboru i gustu. Czasem spotkamy osobę, której nie podejrzewamy, ale dociera w samo sedno i kolejno zajmuje umysł, serce, a potem ciało.
Ha, a co jeśli najpierw zajmuje ciało? Co to jest wtedy? Chociaż im bardziej się nad tym zastanawiała tym bardziej robiła się niepewna czy aby na pewno tylko do tego się ograniczała jej relacja z Elektrą. Może i wciąż nie wiedziały na swój temat zbyt wiele, właściwie ograniczając się do kilku krótkich rozmów, głównie zaczepek prowadzących do kolejnych spotkań, ale Wilsonówna myślała o niej właściwie bez przerwy. Nawet nie wiadomo kiedy blondynka zamieszkała w jej głowie, wtrącając się niemal w każdą myśl krukonki, niebieskimi oczami śledząc każdy jej krok i podjętą decyzję w komplecie z tym niskim głosem przyjemnie kojącym dla jej nadwrażliwego słuchu. Nie miała jednakże wrażenia by to wykraczało poza pociąg fizyczny, nie rumieniła się na jej widok tak jak miała to w zwyczaju, nie czuła motyli w brzuchu ani nie pociły jej się ręce. Wręcz przeciwnie, była wyjątkowo pewna siebie i odważna jeśli chodziło o Fyodorovą, zadziwiająco nie odczuwając nieprzyjemnego stresu w jej towarzystwie, dotychczas zdarzyło się to jedynie przy rodzinie. Choć nie miała problemu ze swoją biseksualnością i gdyby ktoś spytał wprost to by odpowiedziała, zawsze uważała sobie że prędzej czy później i tak skończy w zupełnie zwyczajnym związku z miłym chłopakiem, relacja którą miały wydawała się bardzo gwałtowna i niezbalansowana w porównaniu z jej wyobrażeniami.
Zamiast odpowiedzieć na pytanie zarumieniła się tylko bardziej, znów czerwona na twarzy po cebulki włosów i z nadzieją że zapomną w milczeniu wsłuchała się w opowieść Suzanne wdzięczna za zmianę tematu. Bransoletka wyglądała bardzo ładnie, pasowała do dziewczyny i nawet jej krukon zaimponował tym gestem. Naprawdę się starał. Posłusznie weszła do gorącego źródła, wdzięczna Lauren że ta wyczuwając jej niepewność prowadziła ją i pokazywała gdzie pójść i jak się zachować. Gdyby nie to pewnie nie wpadłaby na wejście do gorącego źródła a było to naprawdę przyjemne! Do czasu, bo słysząc o mitycznym popędzie Richarda żartobliwie zakryła uszy i pokręciła głową.
- Aaaaaah to prawie jakbym słuchała o swoim bracie - widać było że nie mówi serio, chociaż miała ogromną nadzieję że Sharp nie zacznie zaraz opowiadać o Anthonym. Już i tak wiedziała za dużo o jego życiu seksualnym od innych ludzi. O dziwo jednak ta nie powiedziała nic zostawiając pole do popisu dla Flory, która na moment zanurzyła się aż po brodę niepewna jak odpowiedzieć, wyglądem znowu przypominając piegowatego buraka, albo truskawkę. W końcu rozkminiła że spróbuje się wykręcić półprawdą, bo przecież takie typowe objawy zauroczenia miała w towarzystwie Elijah, to na pewno o to chodziło!
- Mój typ? Miły, opiekuńczy, z poczuciem humoru... Chyba blond włosy i niebieskie oczy? - była wybitnie tragicznym kłamcą, nikt nie wiedział o jej wilkołactwie tak długo tylko dlatego że nie rozmawiała z ludźmi. Jej myśli gdzieś trochę odpłynęły tym bardziej zdradzając że jednak o kimś myśli, w przeciwieństwie do bliźniaka była otwartą księgą i nic nie mogła na to poradzić, choć w tym przypadku zupełnie nieświadomie. Bo przecież łączył je tylko seks, prawda?
Flora Wilson
Flora Wilson
Klasa VII


Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Suzanne Castellani Pon 10 Kwi 2023, 14:50

Castellani powoli oswajała się z tym, że została postawiona przed faktem dokonanym odnośnie wilkołactwa Richarda. Pewnie gdyby byli na innym etapie swojej znajomości nie brnęła by w to dalej nie chcąc w ogóle mieć z tym nic wspólnego, bo ona jednak nie była wcale taka odważna, wolała mieć coś pewnego i znanego niż właśnie coś intrygującego, ale nowego. Tutaj jednak uczucie bardzo szybko urosło i Suzanne nie była w stanie odmówić swojemu sercu tego ryzyka wzięcia tego bagażu Baizena na swe szczupłe ramiona. A gdy już zaczynała przyzwyczajać się do tego wszystkiego i poznawać tą stronę jakoś prościej było jej zaakceptować też inne osoby obarczone jego chorobą, a tu proszę Wilsony to chyba taka trochę wataha.
- No ja w życiu się nie spodziewałam, że trafię na Krukona, który pomaga mi w lekcjach, jest... kim jest i ledwo siedzi na miotle - parsknęła krótko dopijając swój trunek do końca. Jakby tak jeszcze kilka miesięcy temu ją zapytać jaki był jej typ chłopaka to bez zająknięcia powiedziałaby, że pewnie jakiś pałkarz albo obrońca, na pewno ktoś związany z Quidditchem, albo wręcz by rzekła, że nie w głowie jej związki, bo kariera najważniejsza. Tak, to byłoby bardzo w stylu Suzanne. No ale wyszło jak wyszło i wcale tego nie żałowała, wręcz przeciwnie.
- Najlepsze jest to, że w ogóle nie jestem romantyczna i wydawało mi się, że on też nie - dodała jeszcze przyglądając się na koniec tej bransoletce. Nie spodziewała się po nim czegoś takiego, może jakiegoś kwiatka tak ale nie tego, że da jej taki no... nadajnik na siebie, a była przecież tylko nastolatką, mogła to wykorzystać nawet teraz zastanawiając się gdzie właśnie jej luby się znajduje. Ale kiedy to już miała pomyśleć o nim dziewczyny skutecznie ją wybiły z tego zamiaru swoimi pytaniami i opowieściami, a reakcja Flory była iście zabawna, nawet nie sądziła, że mogła traktować Richarda jak brata, chociaż pewnie chodziło o to ich wilkołackie bratanie się.
- Oj tak... kilka razy... to było takie intensywne... ale przy tym był mega delikatny na początku, ale znowu później... aaaahh no dobra już zejdźcie ze mnie - powiedziała i ochlapała dziewczyny wodą sama znów się zanurzając by po raz kolejny nieco schować swój rumieniec. Jakoś ciężko jej było rozmawiać o szczegółach tego spotkania, było to chyba zbyt intymne doświadczenie zwłaszcza, że mimo wszystko doświadczyła to pierwszy raz... chciała to po prostu zachować dla siebie, bo to było dla niej zbyt ważne. Kiedy znów się wynurzyła przetarła tylko dłońmi mokrą twarz i odgarnęła przy okazji swoją grzywkę by móc lepiej je widzieć.
- No dawaj dziewczyno, potrzebujemy nazwisk albo chociażby który rok i dom? - zwróciła się do Krukonki wyraźnie podekscytowana. Florka wydawała jej się bardzo nieśmiała więc tym bardziej jej typ był czymś co ją zainteresowało chcąc od razu szukać w głowie twarzy uczniów by móc je przypasować do opisywanego wyglądu, jednak potrzebowała więcej detali!
- Ej dobra, sprawdzamy jak działa ten wykrywacz? Zobaczymy  gdzie podziewa się Richard Baizen- rzuciła nagle przypominając sobie o tym co miała zrobić kilka chwil temu. Wiedziała, że został w zamku z Atnhonym ale nawet nie zdążyła go bardziej wypytać o plany, bo przed wyjazdem Suzi była strasznie zabiegana bo ledwo co wróciła z treningu to musiała się pakować na wyjazd. Więc teraz przymknęła oczy i  pomyślała o obecnej lokalizacji chłopaka. W tym czasie w jej głowie tworzyły się obrazy korytarza na VII piętrze i przed oczami miała znaną jej komnatę - hmmm jest w komnacie czterech pór roku, coś gdzieś słyszałam ostatnio o tym, dziewczyny szeptały ale nie pamiętam o co chodziło, kojarzycie? - zapytała dziewczyn i w tym momencie usiadła na brzegu majtając nogami w wodzie.
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Lauren Sharp Czw 13 Kwi 2023, 00:57

Nie powinna się obwiniać o to, co się stało. Uczniom trudno byłoby wygrać z przedstawicielami Ministerstwa, zwłaszcza gdy obławy prowadził jej brat, którego specjalizacją były wilkołaki. Część Sharp miała do niego olbrzymi żal i pretensje, że nie rozgraniczał dorosłych od uczniów, ale tak naprawdę wciąż nie wiedziała, co wydarzyło się po tym, jak Anthony odzyskał ludzką postać. Ruda była jednak przekonana, że cała trójka była przerażona i chcąc, czy nie — zapamięta wydarzenia tej pełni na długo. Nie czuła się jednak w relacji z Florą na tyle swobodnie, aby o tym z nią porozmawiać, nawet jej brat nie chciał o tym rozmawiać pomimo tego, co ich łączyło. Suzanne nie bała się z nią o tym rozmawiać, łączyła je animagia i sekrety od pierwszego roku, mówiła jej o tym, jak zagubiona czuła się po odkryciu, że Richard był wilkołakiem. Nie było w tym niczego złego, ona sama gdzieś w środku na początku była trochę przestraszona, ale Lauren miała już taki beznadziejnie rozsądny i odważny charakter, szybko analizowała, co uzupełniało jej braki na innych płaszczyznach.
Nie było chyba właściwej kolejności w wymyślonym przez Lauren trójkącie zakochania się, ale tylko zdobycie wszystkich trzech wierzchołków mogło świadczyć o czymś prawdziwym. Wilsonówna z pewnością dojdzie do momentu, w którym zrozumie, że wyobrażone relacje nie mają niczego wspólnego z tym, co dawało życie. Te drugie nie były idealne, ale przewyższały każde wyobrażenie intensywnością, nieprzewidywalnością. Ekscytacja płynęła z perspektywy utraty kontroli. Niezależnie z kim miała być, dopóki była ze sobą szczera i odnajdywała samą siebie w związku, płeć nie miała znaczenia.
- Suzy ja też nie podejrzewałam, że będziesz z facetem, który nie umie latać! To już dwie osoby w Twoim życiu, które nie podzielają Twojej pasji do siedzenia na kiju. - zauważyła całkiem poważnie, bo sądziła, że ta zwiąże się z jakimś chłopakiem, który grał profesjonalnie i był popularny, jego twarz tkwiła na okładkach magazynu. Osoby dzielące tę samą pasję najłatwiej mogły się zrozumieć. Im dłużej jednak o tym myślała, im dalej sięgała relacja Castellani i Baizena, tym bardziej się cieszyła z tego, co spotkało czarnowłosą. To był naprawdę dobry chłopak, zgrywali się i uzupełniali w najważniejszych kwestiach.
Flora była urocza z tymi rumieńcami, które pasowały do jej ślicznej buzi i swobodniej czuła się w tematach, które nie dotyczyły bezpośrednio jej — jak bliźniak. Nie mogła powstrzymać się przed dostrzeganiem podobieństw pomiędzy nimi. Zaśmiała się na reakcję Krukonki na blondyna i jego słynny popęd. - Twój brat też nie powinien narzekać na popęd. To podobno też podsyca wasza przypadłość i Ciebie pewnie też nie ominie. To nic złego. - rzuciła rozbawiona, nie mogąc się powstrzymać przed komentarzem na temat bruneta, którego dłonie w zagadkowy sposób zawsze znajdowały drogę pod jej ubranie. Na słowa przyjaciółki, odwróciła gwałtownie głowę w jej stronę, rozchylając usta i wytrzeszczając na nią oczy z niedowierzaniem. Rozumiała zrzucenie korony, pozbycie się wianuszka, ale na Merlina, więcej niż raz?! - Kilka razy?! Ty rozpustnico! Później nie był delikatny? Ciesze się, że jesteś taka szczęśliwa i zakochana.
Pokręciła głową, czując, jak delikatny rumieniec oblewa jej policzki, gdy wyobraźnia przedstawiła jej pewne obrazy — na szczęście bez detali. Zacisnęłą usta, kręcąc głową na tego rezolutnego i odpowiedzialnego Richarda z biblioteki, który tkwił w jej głowie, rozganiając scenki z popędem.
- Zawsze uważałam, że blond włosy są najładniejsze. - wyznała na jej słowa na początek, zanim odchyliła głowę i oparła ją o kraniec gorącego źródła, patrząc na rozgwieżdżone niebo. Mimowolnie przesunęła palcami jednej ręki po palcach drugiej, bo czegoś tam brakowało. Korkowy pierścionek nie był przez nią zabierany do kąpieli. - To takie bezpieczne cechy. A czego byś nie zniosła w drugim człowieku? Właśnie! Który to?
Dopytała z ciekawością, nie ruszając się jednak z miejsca. Cały czas zaskakiwało ją, jak jedna osoba mogła zmienić nasze oczekiwania i to, czego się chciało, gdy była tą właściwą. Przygryzła dolną wargę, przytakując wcześniej na słowa czarnowłosej o sprawdzeniu bransoletki. Jak miała im powiedzieć? Chciała, naprawdę chciała.
- Nie miało tam być jakiegoś przyjęcia albo spotkania klubu? Coś słyszałam na patrolach. Nie wiesz może, czy Anthony jest z nim, nie? Powinnam też mu zrobić taką bransoletkę. Oświadczył mi się. Floro, co myślisz o tej bransoletce, nosiłby to?
Nie spojrzała na nie, usilnie licząc gwiazdy na niebie. Jej wypowiedź była szybka, jak prefekta przystało i wplotła to tak, żeby zabrzmiało naturalnie, ale nie była pewna, czy wyszło. A co, jak ruda ją utopi, bo uzna, że będzie beznadziejną bratową? Przesunęła mokrą dłonią po twarzy, wbijając plecy w siedzisko. Wszystko przez te jego cholernie intensywne, zielone oczy.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Flora Wilson Czw 13 Kwi 2023, 19:17

Już od wielu lat nie miała rodziców, a przez to że Hanka jakoś automatycznie przejęła ich rolę to ich siostrzana więź, choć silna, nie dawała wiele miejsca na rozmowy o miłościach, przyjaźniach czy innych problemach typowych dla nastolatek. Wilsonówna nie miała też żadnych przyjaciółek, nie dziwne więc że każde słowo ślizgonek było dla niej nowością, dając jej dużo do przemyślenia na temat wyobrażeń o zakochaniu które miała w swojej głowie, większość z nich prosto ze stron romansów które zdołała znaleźć w szkolnej bibliotece. Choć zadurzenia nie były dla niej nowością, podobnie jakieś pojedyncze doświadczenia fizyczne, o tyle cała ta część emocjonalna wprowadzała ją w coraz gorszą konfundację i zagubienie. Była cały czas pewna że jej idealne meet-cute z gryfonem i jego miłe, przyjazne podejście do niej to prosta droga do romansu, jak w książce, a tu nagle uzyskiwała odwrotne sygnały.
- Ja nie umiem latać - zauważyła, odczuwając lekkie deja vu po raz kolejny poruszając z kimś ten temat. Starała się jednakże nie przerywać rozważaniom Suzanne, ewidentnie wciąż przepracowującą temat. Hm... Siebie zawsze uważała za romantyczkę, ale może to tylko w jej głowie? Alkohol zdążył już zaszumieć jej nieźle w głowie, toteż jej emocje były niemal całkiem na wierzchu. Komicznie dramatycznym gestem ukryła całą głowę w rękach słysząc o swoim bliźniaku i jego popędzie.
- Oczywiście że mnie nie ominęło, ale nie chciałam tego wiedzieć o Anthonym! - jeśli o nią chodziło to powinien być mnichem, wiedziała jednak już za dużo żeby w to kiedykolwiek jeszcze uwierzyć. Misternie sklecona iluzja została rozbita przez pannę Sharp i krukonka już nigdy nie będzie w stanie jej przywrócić. W planach miała udawać że żadne z jej rodzeństwa nie uprawia seksu tak do pięćdziesiątki najwcześniej.
Częściowo nie zdołała się jeszcze pozbierać po informacji o popędzie swoich współ-wilkołaków, a częściowo nie czuła się jeszcze na tyle związana z Castellani żeby komentować jej relację pierwszego razu. Jej własny był zdecydowanie inny i nie miała nawet opcji porównania swoich doświadczeń. Poznawały się coraz lepiej, przynajmniej w kwestii cielesnej i jeśli ich spotkanie w łazience prefektów miało cokolwiek dowodzić to jedynie to, że zamiast się znudzić, Wilsonówna chciała więcej, nie miała pojęcia co sądziła na ten temat Fyodorova. Rosjanka była taką samą tajemnicą jak i wcześniej, oferując jedynie szczątkowe informacje na swój temat i rozpraszając krukonkę na tyle by ta nawet nie protestowała.
- Ym... Siódmy rok... Puchonka... - obserwując parę unoszącą się nad gorącą wodą i częściowo zatopiona w przyjemnych myślach prawie nie zauważyła że pod naciskiem zapomniała zmienić końcówkę słowa, ale było już za późno. W wybitnie słabej próbie dodała pospieszne Puchon, ale wyszło szydło z worka i jej mina mówiła wszystko. W niezbyt mądrej próbie ucieczki zanurzyła się pod wodę ale zaraz wróciła na powierzchnię kaszląc bo zapomniała zamknąć ust i nabrać powietrza.
- Taaak, sprawdźmy co robi Baizen - wyskrzeczała między kaszlnięciami ale rewelacji nie było końca bo dziewczyna jej brata wpadła w słowotok a wrażliwe uszy Flory wychwyciły co wychwyciły - Oświadczył?! - zdołała wyrzęzić zanim wróciła do duszenia się od kaszlu, nawet nie wiedząc czy to faktycznie jeszcze od wody czy raczej z szoku. Oparła się rękami o brzeg zbiornika i oddychała ciężko, w głowie usiłując sobie poukładać usłyszane właśnie wieści. No niezły zlot! Ta traci dziewictwo, ta leci na dziewczyny a ta się zaręczyła jeszcze nie skończywszy szkoły! Szkolne plotkary miałyby używanie, ale na szczęście nie miały szans dowiedzieć się żadnej z tych rzeczy. Wilsonówna miała w głowie mnóstwo pytań, ale jak potrafiła zrozumieć że Anthony faktycznie mógł Lauren kochać (choć skąd miała to wiedzieć), że chciał jej pokazać że traktuje ich związek na poważnie, że go nawet poniosły uczucia... tak jedno pytanie ją nurtowało i będąc sobą, nie miała żadnego filtra żeby je zadać.
- Skąd go było stać? - zmarszywszy brwi obróciła się do ślizgonki i zdała sobie sprawę że może to brzmieć okropnie - Znaczy... Nie że się nie cieszę, nie znamy się za dobrze ale wydajesz się naprawdę super i jesteś mądra i ładna i w ogóle... Nie idzie mi to najlepiej... Ym... Jakby w pełni rozumiem czemu mógł Ci się oświadczyć i choć nie rozumiem czemu się zgodziłaś, albo raczej czy wiesz w co się pakujesz... W każdym razie to znaczy że byłabyś moją bratową? Jeeeej? - rozłożyła ręce w czymś przypominającym otwartość i posłała dziewczynie najszczerszy i najbardziej zachęcający uśmiech jaki zdołała - Gratulacje!
Flora Wilson
Flora Wilson
Klasa VII


Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Suzanne Castellani Sob 15 Kwi 2023, 10:40

Suzanne nie miała wokół siebie zbyt dużo kobiet, była Nana i Lauren... i to by było na tyle, w jej rodzinie byli sami faceci, tylko wujkowie i kuzyni, tak jakby męski gen był jakimś dominującym w tym rodzie, a ona była jedyna i dlatego nie miała zbyt wiele koleżanek, ale cieszyła się, że może dzisiaj zyskała kolejną, która zaliczy się do tego jej wąskiego grona. Czasami po prostu potrzebowała się komuś wygadać a to towarzystwo było teraz idealne.
- No pięknie, nikt nie umie latać oprócz mnie - rzuciła zrezygnowanym głosem słysząc, że Florka tez raczej za miotlarstwem nie przepada. No to sobie fajnych znajomych znajdowała, z całkowicie innymi zainteresowaniami co ona. Może właśnie o to chodziło i podświadomie szukała ludzi, którzy mogą dać coś więcej niż gadanie o nowych kaflach, rozgrywkach i innych typowo Quidditchowych rzeczach.
Kiedy Lauren zaczęła mówić o Anthonym Suzanne otworzyła szerzej oczy nie wiedząc czy ma się ugryźć w język czy właśnie za niego pociągnąć - NO NIE MÓW, ŻE ANTHONY ZERWAŁ TWÓJ KWIATEK - powiedziała wymownie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie ze strony Rudowłosej Ślizgonki. Pewnie nie powie zbyt wiele szczegółów ze wzglądu na jego siostrę ale Suzanne już wiedziała, że jak tylko przekroczą próg zielonego dormitorium to zasypie swoją przyjaciółkę pytaniami o pikantne szczegóły z ich pierwszego razu i czy był chociaż tak w połowie ekscytujący co Suzanne z Richardem. A na stwierdzenie, że jest rozpustnicą tylko wzruszyła dłonie i wymownie w uśmiechu wywróciła oczami zgadzając się z tym wszystkim co mówiła. Baizen obudził w niej jakiegoś uśpionego seksualnego szatana i wcale się nie chciała tego wstydzić acz też nie miała zamiaru się tym afiszować, powiedzmy, że co wyjdzie w Norwegii, zostanie w Norwegii... i tu Krukonka rzuciła coś co Castellani podłapała momentalnie teraz kirując wzrok na nią.
- PUCHONKA? - zapytała się upewniając czy aby na pewno dobrze usłyszała. Nie no, musiała dobrze usłyszeć, mówiła o dziewczynie! A to Ci dopiero za news dnia, a może i roku! Ruda wilsonówna zadurzyła się w innej dziewczynie i detektyw Castellani musiała rozpocząć śledztwo by chociaż dowiedzieć się która z domu Borskuka pasowała do opisu, który przedstawiła - VII rok, blondynka, niebieskie oczy... hmmm... - zerknęła na rudą w zastanowieniu dłonią sięgając do swojej skroni drapiąc je lekko - nieeee... nie mów, że chodzi o tą dziką prefekt co była w durmstrangu - rzuciła dokładnie patrząc na reakcję Wilsonówny, która zdecydowanie była otwartą księgą i pewnie na ten złoty traf zareaguje jakimś rumieńcem albo nikłym uśmiechem a czujne oko Castellani nie mogło tego przegapić. Suzanne przywołała sobie kieliszek i butelkę i nalała sobie musujący trunek, który zaczęła pić w momencie kiedy jej najdroższa przyjaciółka wpadła w słowotok. Znała to zachowanie i objawiało się w dwóch sytuacjach, albo była pijana albo zdenerwowana, a zdecydowanie nie wypiła na tyle żeby był to typ numer jeden. Słysząc o oświadczynach Suzanne zakrztusiła się płynem i zaczęła bić się po klatce by się przypadkiem nie udusić. - że co proszę? Oświadczył się? - zapytała ale w miedzy czasie Florka zaczęła też gadać a Suzanne tylko przeskakiwała wzrokiem z jednej rudej na drugą mrugając bardzo szybko nie wiedząc co ma w tym momencie powiedzieć. Przecież mieli po 17 lat! Ledwo co Lauren zdała egzamin z teleportacji a tu już ma stanąć na ślubnym kobiercu? Co jak co, ale jej gorący seks na balkonie to było nic w porównaniu z tym! - Lauren oczywiście, że się cieszę Twoim szczęściem i może Anthony to szalony wybór albo pasujecie do siebie i nigdy nie widziałam Cię w takim stanie jak zawsze po spotkaniach z nim ale mów od razu jak do tego doszło? Było romantycznie? No i gdzie jest pierścionek?! - ponaglała swoją przyjaciółkę i znów sięgnęła po kieliszek wychylając go całkowicie.
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Lauren Sharp Pon 17 Kwi 2023, 22:39

Lauren wierzyła całe swoje życie w zdrowy rozsądek, nie miłość. Nie wierzyła w te wszystkie historie z książek, nie wierzyła w szaleństwo i utratę kontroli, która spada na Ciebie niczym grom z jasnego nieba, dopóki nie spotkała Wilsona. Dopóki nie przewartościował i nie pomógł jej zrozumieć tak wielu rzeczy o emocjach i uczuciach, których wachlarz miała przecież zwykle dość ubogi. Chłód i dystans pomagały funkcjonować w świecie, który był tak bardzo niepoukładany, a okazywało się, że chaos i odrobina spontaniczności nie były takie złe. Nigdy nie była przesadnie otwarta, bardzo wybiórczo podchodziła do ludzi. Ślizgonka wiedziała o tym najlepiej, bo przecież obok Conrada, to całe życie ona była jej najbliższą osobą, jej osobą.
- To jest nas troje razem z Richardem. Czy on ma jakieś, nie wiem, przezwisko? Ricky brzmi, jak dla małego chłopca. - przesunęła spojrzeniem pomiędzy dwiema dziewczynami, wzruszając delikatnie ramionami. Nie czuła, jakby Krukon chciałby tak być nazywany. A latanie było okropne, chociaż obserwowanie Suzanne na miotle było naprawdę fascynujące, dostrzegała tak wiele powiązań pomiędzy jej pasją a totemicznym zwierzęciem. Widziała zakłopotanie i być może dyskomfort Flory, dlatego starała się nie drążyć tematów, które mogłyby jej sprawić trudność. W końcu celem tej wizyty było zacieśnianie więzi pomiędzy nimi, a nie zrywanie jej i skupianie się na romansach. Chłopcy przychodzili i odchodzili lub trwali przy boku, aż do końca — raz w słońcu, raz w burzy. A przyjaciółki, które można było określić mianem sióstr? To było stałe, silne i pewne.
- Ups. - zrobiła niewinną miną, puszczając Florze oczko z cichym śmiechem, a potem upiła ze stojącego nieopodal kieliszka. W tym zimnie alkohol przyjemnie rozgrzewał, a widok na góry i niebo sprawiał, że naprawdę mogła się zrelaksować. Anthonyemu na pewno by się tu spodobało. - Mi też było na początku ciężko ze świadomością, że Conrad zmieniał kobiety, jak rękawiczki, ale z czasem się przyzwyczaiłam. - przeniosła spojrzenie na Suzanne, wzruszając tajemniczo ramionami. - Kto wie? Z pewnością nie było tak intensywnie, jak z Twoim wianuszkiem. Jak to było, trzy razy? Jesteś naprawdę niesamowita i ciesze się, że to akurat Baizen pomógł Ci tego doświadczyć.
Wyznała szczerze, bo Krukon wydawał się jej dla niej odpowiedni, odkąd tylko poznała go lepiej. W jakiś sposób ufała mu, jeśli chodziło o Suzy, bo chociaż miał opinię bawidamka, to sposób, w jaki na nią patrzył i obserwował na korytarzu, a nawet podczas spotkania w barze — był wyjątkowy. Inny. Czuł się paskudnie przed pełnią, a dla niej wytrzymał i dobrze się bawił.
I tyle z wianuszków i koron.
- Ona nie ma czasem na imię Elektra? Miewam z nią czasem patrole! Masz gust, jest naprawdę gorąca. - skwitowała zarówno Wilsonównę, jak i Castellani, gdy ta wspomniała o Rosjance. Prawda, była charakterna, ale co w tym złego? Lauren nie miała nic przeciwko związkom tej samej płci, nikogo sprawa, kto kogo kochał, dopóki się było ze sobą szczęśliwym. - Pewnie za Tobą wzdycha, patrzy w Ciebie, jak w świętą.
Zauważyła jeszcze Ślizgonka, zanim wpadła w swój słowotok, wplątując w to informację, której nie umiała przekazać w inny sposób. Wiedziała, że usłyszą akurat to! Przymknęła oczy, czując, jak czerwienią się jej policzki. Duszenie się przez jego bliźniaczkę wcale nie wyglądało jak nuta błogosławieństwa. Gdy uniosła powieki, jej spojrzenie znów wędrowało pomiędzy dwoma dziewczętami, nie wchodząc im jednak w słowo. Czuła, jak uderza jej serca i jak ogarnia ją jakieś zdenerwowanie — nie takie negatywne, raczej przyjemne. Z kim innym miała się tym podzielić, jak nie z czarnowłosą, która tkwiła przy jej boku od pierwszego roku? Jak mogła nawiązać więź z Florą lepiej, niż być z nią zupełnie szczerą? Przełknęła głośniej ślinę.
- Stać? - mruknęła, niezbyt rozumiejąc, co ma na myśli. Na widok jej twarzy, Lauren pokręciła głową ze śmiechem, całkiem łagodnie. Nie miała jej za złe. Czekała jednak, aż ta skończy mówić. - Twój brat to chaos, jest nieznośny i egoistyczny, dumny, pełen emocji, których nie rozumiem, ale nie wyobrażam sobie nikogo innego. Wiem, jestem młoda i brzmi to niedorzecznie, ale miałam dużo czasu na myślenie o tym, czego chcę, bo wcześniej nie pakowałam się w żadne związki i randki. Wolę mieć szansę walczyć o niego i z nim, kłócić się, rozstawać, wracać do siebie, niż z niego zrezygnować i żałować do końca życia. On naprawdę może stać się wspaniałym facetem, gdy przyjdzie odpowiedni czas. - zamilkła na chwilę, zwilżając usta i zaraz dopijając z kieliszka, jakby mówienie takich rzeczy było najbardziej w tym wszystkim kłopotliwe. - Jak mogłabym się nie zgodzić, skoro go kocham? Jak się kogoś kocha, trzeba znaleźć rozwiązanie i kompromis, nie odpuszczać. Potem się żałuje. Mam nadzieję, że będę Twoją bratową i uda nam się być... No wiesz, blisko?
Posłała jej równie szczery uśmiech, wracając teraz swoją uwagą do Suzy. Nie chciała żadnej z nich pominąć, chciała się otworzyć na obydwie na tyle, ile umiała. Ślizgona też wcześniej kaszlała, czego Lauren nie omieszkała zauważyć. Posłała jej przepraszające spojrzenie, że swoje odpowiedzi zaczęła od przyszłej szwagierki? Czy to było inaczej?
- Oh.. Jak do tego doszło? No wiesz, wrócił i go znalazłam na błoniach. Potem stwierdził, że mnie rzuca, a potem pozwoliłam mu odejść, a potem trochę rozmawialiśmy i musieliśmy się grzać, bo cała ta konwersacja była w zamkowym jeziorze. Nadal nie wiem, jak do niego weszłam wtedy, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby go nie złapać, bo zachciało mu się w marcu kąpieli. Był trochę pijany, mieliśmy whisky i wyczarował mi taki uroczy pierścionek, oznajmiając, chwilę wcześniej, że zostanę jego żoną. Kto by podejrzewał go o romantyzm, co? Z nim nie da się nudzić. Pewnie obydwie macie nas, a już na pewno mnie za wariatkę. Ja jednak wiem, że to on. On i nikt inny.
Zakończyła westchnięciem, nabierając w dłonie wody i ochlapując sobie twarz. Nie umiejąc pływać, nie mogła wejść głębiej. Była jednak pewna, że umiera z zawstydzenia i może trochę pod wpływem ich spojrzeń.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Flora Wilson Czw 20 Kwi 2023, 21:33

Ricky, aż się wzdrygnęła. Może i nie znała krukona najlepiej, tak naprawdę nie mogąc sobie przypomnieć by zbyt często rozmawiali o czymkolwiek innym niż pełnia, ale nie mogła sobie wyobrazić by ktokolwiek mówił do niego Ricky, chyba że w ramach złośliwości. Szczególnie jak nosił tego niedorzecznego lisa, może to trochę zwierzęce z jej strony ale nie widziała pociągu w noszeniu trupa jako kołnierza.
- Ja mówię Baizen, a głównie to warczę - wzruszyła ramionami, w typowo Florkowy sposób będąc subtelna jak rzut cegłą w czoło. W jej głowie takie rzeczy były w większości przypadków bardzo proste, dzieliła się dokładnie tym co miała pod kopułą i oczekiwała tego samego w odpowiedzi. No chyba że teraz, teraz bardzo nie chciała jej usłyszeć.
NO NIE MÓW, ŻE ANTHONY ZERWAŁ TWÓJ KWIATEK.
Zakryła uszy i zamknęła oczy jakby to miało jej pomóc, pod nosem nucąc jakąś ludowo brzmiącą melodię. Nieeeee nie planowała nic słyszeć, nie był jej w żadnym stopniu potrzebny ten mentalny obraz. Niestety zakryte uszy niewiele dawały, ale Lauren miała wystarczająco litości żeby nie zagłębiać w szczegóły i wrócić do tematu Susan, której podbój miłosny był nieco mniej traumatyzujący dla Wilsonówny. Już samo to gadanie o wianuszkach i kwiatkach nie do końca rezonowało z jej umysłem przywykłym do używania bardziej dosadnego słownictwa. Czy to z winy rodziny? Czy samotności? Nigdy nie nauczyła się magii korzystania z kulturalnych synonimów. Zaczęła się wręcz zastanawiać czy ślizgonki chwyciłyby za perły gdyby nazwała rzeczy po imieniu, ale w imię budowania więzi zdecydowała się wstrzymać. No dopóki nie usłyszała o wzdychaniu i patrzeniu jak w świętą. O ile po rozpoznaniu Elektry przez Castellani, jak było do przewidzenia, oblała się znowu buraczanym rumieńcem, o tyle ta część po prostu wywołała u krukonki gromki śmiech.
- Hahahahaha dobre, ale nie, właściwie to niezbyt wiele ma do tego okazji. To jest raczej relacja oparta na seksie - skoro już wyszło szydło z worka to co za różnica, a do tego była zbyt zajęta umieraniem ze śmiechu by się przejąć. Paradoksalnie, ona ze swoimi ujemnymi umiejętnościami społecznymi i kompletnym brakiem znajomych wydawała się najbardziej doświadczona z towarzystwa. Nie potrafiła sobie wyobrazić puchonki z zarumienionymi policzkami sunącej za nią spojrzeniem czy przynoszącej jej kwiatek, czy nawet je obie idące za rękę. Nie, ich relacja to były ciężkie spojrzenia przesycone napięciem seksualnym wymieniane na korytarzu i intensywne chwile w ukryciu.
Wciąż z tym szerokim i dość ogłupiałym uśmiechem pokiwała głową.
- Opis bardzo prawidłowy. Wypisz wymaluj Tony - mogłaby dodać kilka ładnych cech jak zupełny brak rozsądku, samokontroli, często też rozumu i łączenia przyczyny ze skutkiem. Ale nie było teraz na to potrzeby, na pewno ślizgonka miała jakieś pojęcie o tym z jakim gagatkiem ma do czynienia. Poza tym mogła wybrać gorzej, wbrew tym wszystkim określeniom ruda wiedziała że jej brat to jest porządny chłopak o czułym i dobrym sercu. Mówią że łobuz kocha najbardziej, a ta piękność z domu węża wyglądała na silną kobietę która poradzi sobie z kłopotami które przywlecze jej przyszły mąż. Tosiek jako mąż, nigdy nie przywyknie.
- Jasne, znaczy nasza rodzina to nie jest specjalnie zdrowe środowisko, ale akurat ja... No jasne musimy trzymać się razem - w jej głowie pojawiały się wyobrażenia spotkania Lauren z jakimkolwiek innym członkiem rodziny i trochę zwątpiła w to czy dziewczyna nie ucieknie, no ale ma większe szanse jeśli Flora będzie w jej narożniku. No i jakby nie było, na pewno z korzyścią dla Anthony'ego na którego Sharp ewidentnie miała pozytywny wpływ.
- Cieszę się waszym szczęściem i... Witaj w rodzinie Wilsonów? - na pierwszy rzut oka było widać że nie wie co się mówi. Opis zaręczyn był uroczy, ale jakoś nie zdziwiło jej że w rzeczywistości bliźniak w ogóle nie spytał, tylko oznajmił że Lauren będzie jego żoną. Jasnowidz się znalazł. Bardzo typowe dla tej rodziny z lekko kopniętym zrozumieniem normalności.
Flora Wilson
Flora Wilson
Klasa VII


Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

Powrót do góry Go down

[Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren Empty Re: [Norwegia,Fjordy - 05/03/2023] Suzanne, Flora & Lauren

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach