Apteka szpitalna

+3
Vincent Cramer
Nora Vedran
Konrad Moore
7 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Apteka szpitalna Empty Apteka szpitalna

Pisanie by Konrad Moore Pią 19 Kwi 2013, 17:26

Apteka szpitalna Tmb

Pomieszczenie zostało wyposażone tak, by wszystko co niezbędne do leczenia chorych znajdowało się na miejscu. Oprócz gotowych eliksirów znajduje się tu wiele rzadko spotykanych składników, a także leczniczych ziół i wywarów.
Konrad Moore
Konrad Moore
Minister Magii


Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Nora Vedran Nie 27 Lip 2014, 17:47

Było tak, jak zarządził dyrektor - po oddaniu pięcioletniego chłopca w ręce opiekunki, opuszczeniu oddziału ratunkowego i zdaniu kart pacjentów w rejestracji, ruszyli w kierunku apteki, po drodze zaopatrując się jeszcze w kubki parującej kawy i wymieniając uwagi na mniej lub bardziej trywialne tematy. Wszystko to sprawiło, że przekraczając próg docelowego pomieszczenia, Chorwatka czuła się już niemal jak u siebie. Tak, jakby nie była tu pierwszy raz, uzgadniać dopiero, na co może sobie pozwolić, a na co nie - ale tak, jakby odbywała tu zwyczajną, trwającą już jakiś czas praktykę. To, że nie była odprowadzana niechętnymi, krzyczącymi nie powinno cię tu być! spojrzeniami, tylko potęgowało to wrażenie.
Tymczasem weszła do środka apteki tylko po to, by w pierwszym momencie unieść wysoko brwi i zaniemówić z wrażenia. Z oczywistych względów nigdy przedtem tu nie była, toteż wobec widoku masywnych regałów od góry do dołu zastawionych mniej lub bardziej istotnymi medykamentami nie mogła przejść obojętnie. Po pierwszej chwili zaskoczenia, podeszła nieco bliżej wybranej na chybił trafił szafki, przyglądając się butlom ozdobionych starannymi opisami ich zawartości. Większość nazw nic jej nie mówiła, natomiast w samym składzie nie miała problemu z rozpoznaniem niczego... No, przynajmniej niczego, co było lokalnym lub egzotycznym ziołem. Nazwy łacińskie czy angielskie, w przypadku rosnących naturalnie leków kojarzyła je wszystkie w taki sposób, w jaki można pamiętać taki zbiór nazw własnych czy właściwości.
Kiedy zaś jej pierwsza ciekawość została zaspokojona, obróciła się w kierunku uzdrowiciela, grzejąc dłonie o trzymany w nich kubek z kawą. Uważając, by nieopatrznie nie rozlać swej porcji kofeiny, rujnując przy tym apteczne zbiory, asekuracyjnie oddaliła się nieco od szafek, by dodatkowo zminimalizować ryzyko. I właśnie wtedy, gdy znalazła się we względnie odpowiednim miejscu, w jej spojrzeniu pojawiło się nieme pytanie.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Vincent Cramer Nie 27 Lip 2014, 19:12

Vincent postawił kubek z kawą na ciemnowiśniowym blacie i wydobył z jednej z szuflad spis wszystkich szpitalnych eliksirów. W czasie gdy Nora z niemą fascynacją spoglądała na zapełnione regały, uzdrowiciel przygotowywał sobie stanowisko pracy. W pomieszczeniu znajdował się obszerny pulpit, na którym pracownicy zwykli przygotowywać najpotrzebniejsze eliksiry. Klinika dużo oszczędzała dzięki kupowaniu składników i samodzielnym przygotowywaniu leków. Każdy uzdrowiciel musiał być obeznany w sztuce warzenia eliksirów.
- Pisała Pani do profesora Fitzpatricka w sprawie praktyk?
Cramer usiadł na taborecie. Uraczył swe kubki smakowe porcją mocnej kawy i przystąpił do pracy. W oparciu o kilka mniejszych kart skrupulatnie zapełniał płachtę pergaminu rzędem cyfr i łacińskich nazw specyfików.
Vincent był częstym gościem w domu rodziny Fitzpatrick. Ciężko było mu więc zignorować pojawienie się dziś w szpitalu twarzy znajomej mu z licznych zdjęć, jakie przyjaciel posiadał w swej rozległej posiadłości.
Podniósł na chwilę wzrok znad blatu, oczekując odpowiedzi ze strony studentki.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 39
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Nora Vedran Nie 27 Lip 2014, 19:32

Sącząc przez chwilę łyk gorącej kawy, odetchnęła cicho. Tak. Mieli rozmawiać. Mieli coś ustalić. Znów zaczęła czuć się jak uczniak na wywiadówce, który właściwie... Właściwie była, nie? Na studiach może i jako takich wywiadówek nie było - zresztą, takie nigdy nie mogły być dla Nory stresujące, biorąc pod uwagę jej wyniki - tym niemniej nic nie stało na przeszkodzie, by Vedranówna czuła się tak, jakby były. Jakby ktoś miał ją podsumować i opowiedzieć o tym przy świadkach, wprawiając ją w zakłopotanie, zażenowanie lub wręcz zawstydzenie.
- Nie, jeszcze nie - odpowiedziała na pytanie doktora Cramera, panując nad sobą na tyle, na ile mogła. Na brodę Merlina, to dopiero byłby wstyd, gdyby teraz zwyczajnie spanikowała... Właściwie bez powodu. - Najpierw chciałam się dowiedzieć, czy takie w ogóle są możliwe, poza tym... - Lekko zmarszczyła czoło. Nie chciała mówić niczego, co brzmiałoby arogancko, ale tym razem nie mogła tego uniknąć. W tym momencie wyjaśnienie było tylko jedno i jak brzmiało, tak brzmiało. - Profesor Fitzpatrick jest właściwie moją rodziną, to znaczy... Był przyjacielem moich rodziców, a po ślubie z ciocią Rosalie, jest nią też na papierze. Przyjaźnię się z jego córką, Sophie, spędzałam u nich prawie każde wakacje i... - Chrząknęła cicho. - Nigdy niczego mi nie odmawiał - zakończyła zrezygnowana i zakłopotana. W tej chwili naprawdę wolałaby, by Roland był surowym wujkiem stawiającym zasady i nakazującym najpierw na coś zapracować. Oczywiście, nikim takim nie był - a przynajmniej wobec niej. Nigdy nie zganił jej, gdy od czubka głowy po palce u stóp wytaplała się w błocie, a gdy o coś prosiła, zawsze się zgadzał. Czy chodziło o przejażdżkę na kucyku (gdy większe wierzchowce były dla niej jeszcze zbyt duże), czy wyjście do pobliskiego pubu i powrót nad ranem (na co godził się niechętnie, ale godził), nigdy nie musiała niczego argumentować, prosić więcej niż raz. Fakt jej dorastania nic w tym nie zmieniał, w związku z czym... Istotnie, może powinna najpierw zapytać Fitzpatricka - jako przedstawiciela uczelni - czy na nadmiarowe, nieobjęte programem uczelni praktyki ją puści. Ona jednak zwyczajnie założyła, że nie będzie miał nic przeciw. Że to, na czym zależało jej znacznie bardziej niż własnym kucyku czy wizycie w irlandzkiej knajpie, da jej lekką ręką. Może to był błąd. Tak, to z pewnością mógł być błąd. Ale teraz go nie naprawi, prawda? Nie napisze najpierw do Fitzpatricka, skoro stoi już przed Cramerem. Przed tym ostatnim natomiast nie zamierzała ukrywać swych powiązań rodzinnych. One istniały, a środowisko uzdrowicieli było na tyle hermetyczne, że Vincent prędzej czy później i tak by się dowiedział - jeśli już nie wiedział. Vedranówna wolała mieć więc sprawę jasną od razu. Tak, jest moją rodziną. Tak, mam u niego specjalne traktowanie. Tak, przyznam się do tego, bo jestem bezpośrednia i nie chcę, by prawda była potem argumentem przeciw mnie. Ale udowodnię, że jestem warta więcej, niż wynosi wartość moich więzów krwi.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Vincent Cramer Pon 28 Lip 2014, 19:29

Środowisko uzdrowicieli było hermetyczne. Przyczyny tego zjawiska były jednak zaskakująco proste - gdzie Ci spędzający całe życie w szpitalu czarodzieje mieli szukać swych drugich połówek, jeśli nie wśród widywanych na co dzień twarzy? Nawet ich dzieci od najmłodszych lat przesiąkały klimatem pietyzmu jakim otoczone były tajniki funkcjonowania ludzkiego organizmu.
Kolejny łyk kawy i grzeczny, choć zdawkowy uśmiech.
- Jeśli w ten sposób stawia Pani sprawę... - umoczył stalówkę pióra w czarnym, gęstym atramencie -... Jak mógłbym w takim razie przeciwstawić się woli wuja?
Nie odrywając wzroku od pergaminu, pieczołowicie uzupełniał rzędy obszernych tabel, od czasu do czasu wieńcząc dół karty zamaszystym podpisem. Powietrze przecinał jedynie odgłos tarcia stalówki o chropowatą powierzchnię papieru i brzdęk odstawianej na blat filiżanki z kawą.
Vincent wyprostował się wreszcie. Wsparł przedramiona na podłokietnikach fotela i zabębnił opuszkami palców w wiekowe drewno.
- Czego Pani ode mnie oczekuje? - kawa zdążyła już wystygnąć, a wskazówki zegara nieubłaganie zbliżały się do momentu, w którym mężczyzna zamierzał opuścić to pomieszczenie, jak i całą klinikę - W sprawie spotkań na konkretnym oddziale będzie musiała Pani kontaktować się z uzdrowicielem konkretnej specjalizacji. Będę mógł przesłać Pani taką listę sową, jeśli jest Pani zainteresowana.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 39
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Nora Vedran Pon 28 Lip 2014, 19:45

- Och, nie chciałam, żeby... - Rzadko się zawstydzała, ale w tej chwili właśnie to miało miejsce. Sapnęła cicho, założyła ręce na piersi i pokręciła lekko głową. - To nie miało zabrzmieć w ten sposób, dobrze pan o tym wie. - Przysiadła wreszcie na brzegu parapetu w pobliżu lady, przy której pracował Cramer, licząc na to, że uzdrowiciel nie odbierze jej postawy za afront.
Przez kilka chwil nie odzywała się, dopijając kawę. Pomimo wszystkich atrakcji związanych z dniem dzisiejszym, nie zamierzała zostać w szpitalu dłużej, niż to konieczne, a tym bardziej nie zamierzała przetrzymywać tu uzdrowiciela. Wiadomo, że najgorszym, co można zrobić na pierwszym spotkaniu, to zmusić swego potencjalnego pracodawcę do zostania w miejscu pracy choćby o minutę dłużej. Tym niemniej nie chciała być też nachalną, w związku z czym odezwała się dopiero wtedy, gdy mężczyzna skończył pracę.
- Ja... chciałabym mieć możliwość poznania szpitala od środka. - I znów, pierwsza niepewność ustąpiła miejsca odziedziczonej po matce śmiałości. - Będę wdzięczna za taką listę, ale... Do wyboru specjalizacji mam trochę czasu. Z chęcią skorzystam z możliwości odwiedzenia poszczególnych oddziałów, spróbowania ich, ale bardziej zależy mi na nauce wszystkich tych podstaw, których studentów uczy się później. Proszę mnie zrozumieć, wiem, jak wyglądają obowiązkowe praktyki. - Uśmiechnęła się bez wesołości. - Przychodzi się do swego pracodawcy i staje się kulą u nogi, której nikt nie chce, bo nie ma z niej żadnego pożytku. A ja chciałabym, żeby ze mnie pożytek był. Wtedy, gdy będę już znacznie bliżej wyboru specjalizacji, chciałabym móc świadomie zdecydować, na którym oddziale odbędę praktyki... I chciałabym, by przyjęto mnie tam z otwartymi ramionami, a nie jak kolejną sierotę, z którą coś trzeba zrobić, znaleźć jej zajęcie, by nie przeszkadzała. - Przygryzła lekko wargę. - Jest pan dobrym nauczycielem, taki mi mówiono. Zresztą, moja mama w chwili szczerości stwierdziła, że nie może uczyć mnie nikt inny, bo na zbyt wiele sobie pozwalam. - Zaśmiała się cicho, z niepewnym rozbawieniem. Faktem jednak było, że taka rozmowa miała miejsce. Gdy przy którymś z obiadów Nora wspomniała o swych planach, ojciec zapytał o program nauczania, a matka o to, kto będzie ją uczył. Vedranówna wymieniła wtedy kilka znanych nazwisk - w tym Fitzpatricka, na co Lucija parsknęła wtedy cicho - by ze zdumieniem usłyszeć, jak aurorka udziela jej później konkretnej, surowej rady. Znajdź kogoś, kto cię utemperuje, ale nie podetnie skrzydeł. Gdy poczujesz się swobodnie, na wiele sobie pozwalasz. Znajdź kogoś, kto do pewnego momentu będzie to tolerował, a w odpowiedniej chwili sprowadzi na ziemię. Gdy Nora zapytała wtedy o konkretne nazwiska, jej matka wzruszyła ramionami. Cramer, na przykład. To był jeden z tych momentów, kiedy dyrektor Chorwackiej Filii Aurorów pozwoliła sobie na żart. Chyba nawet ona nie przypuszczała, że córka weźmie to sobie do serca i za kilka lat faktycznie będzie stała przed dyrektorem Szpitala Świętego Munga.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Vincent Cramer Wto 29 Lip 2014, 13:26

Uśmiechnął się pod nosem, zakrywając stalówkę pióra posrebrzanym kapturkiem.
- Wiem - po raz pierwszy tego popołudnia pozwolił sobie zawiesić spojrzenie jadeitowych tęczówek na twarzy studentki - Dzieliłem z Twoim wujem przez pięć lat pokój w akademiku.
I wszelkie życiowe klęski.
Przy okazji rozmów takich jak ta, człowiek zyskuje chwilę, by pochylić się nad swymi wspomnieniami. Nad utraconym bezpowrotnie czasem. Zwłaszcza, jeśli staje przed Tobą młoda osoba o podobnych ideałach i planach na swą przyszłość. Mimowolnie robisz rachunek sumienia, w którym porażki przyćmiewają wszystkie osiągnięcia. Minęło tyle lat i pomimo tuzina wklepanych do głowy książek, człowiek wciąż znajdował się w tym samym, martwym punkcie. Z tym samym strachem w oczach, który paraliżował pierwszego dnia w Hogwarcie, na Uniwersytecie, w klinice. Teraz przybierał jednak nieco inną formę. Stawał się lękiem przed samotnością. Uzdrowiciele nikogo nie kochali tak bardzo, jak nękających organizm chorób; nikt nie zasługiwał na tyle uwagi, co nie robiące wyrzutów podręczniki.
- Nawet, jeśli jesteś lepsza, masz przed sobą jeszcze wiele lat udowadniania, że potrafisz więcej, niż inni. Ta droga nie kończy się wraz z ostatnim egzaminem na studiach. Jeśli jesteś dobra, zauważą to wcześniej, jednak dopiero po latach się z tym pogodzą.
Wysłuchał do końca gorzkich słów prawdy. Nie oponował. Za kilka lat zrozumie, dlaczego nie odpowiedział wtedy na jej zarzuty.
- Zdobądź zaświadczenie od Rolanda, że zgadza się na Twoje przedwczesne praktyki. Tylko niech to dobrze uargumentuje - mężczyzna podniósł się powoli z krzesła. Jednym zaklęciem sprawił, że leżące na biurku pergaminy zwinęły się w rulony i stanęły w równym rzędzie za szklaną szybą jednej z szaf - I przyjdź w czwartek na dyżur nocny. Nie kręć się pod nogami innych uzdrowicieli. Nie wychodź przed szereg.
Wsunął krzesło pod blat biurka, wspierając się jeszcze przez chwilę dłonie na jego zaokrąglonym oparciu.
- Jakieś pytania?
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 39
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Nora Vedran Sro 30 Lip 2014, 11:42

Uniosła brwi w zdumieniu. Nie wiedziała o tym. Nie miała pojęcia, że jej ukochany wujek był współlokatorem Cramera. Chociaż, z drugiej strony - co w tym dziwnego? Studiowali w tym samym czasie, nie powinno być niczym zaskakującym, że się znali czy mieszkali razem. Czym prędzej więc zwalczyła swe zdziwienie, kiwając za to głową na słowa uzdrowiciela. Dobrze o tym wiedziała. Pod tym względem szpital czarodziejski czy mugolski - to nie miało znaczenia. Patrząc na swego ojca, widziała, z czym przyjdzie zmagać się jej samej. Jego droga ku obecnej renomie była usłana nie tylko nieprzespanymi nocami, które dla danego zawodu nie są niczym niezwykłym, ale także rzucanymi pod nogi kłodami, zażartą rywalizacją i - co było chyba najgorszym - niemożnością okazania słabości. Szpitale stały się areną, a on wespół z kolegami - gladiatorami. Ci, z którymi niegdyś studiował, stali się wrogami. Każdy łaknął laurów i chwały, a te przecież były ograniczone. Nie każdy zresztą przy tym rozumiał, że nie o to tak naprawdę się gra. Kariera była wyścigiem, a na jej końcu mało kto pamiętał jeszcze, co jest głównym celem tego zawodu.
Cóż więc mogła teraz powiedzieć? Nic. Jedynie skinąć głową, westchnąć cicho i odezwać się dopiero na kolejne słowa i kolejne pytanie, które były zagadnieniami o wiele łatwiejszymi, pozostawiającymi w spokoju konflikt etyki zawodowej z ponurą rzeczywistością.
- Tak zrobię. I gwarantuję, że nie będę zawadą. Nie po to chciałam się tu dostać - stwierdziła stanowczo. Dano jej szansę, którą zamierzała wykorzystać, nie zaprzepaścić.
Na pytanie pokręciła głową.
- Na ten moment nie. - Zawahała się, spoglądając z uwagą na mężczyznę. - Ale chciałabym podziękować. Pańska zgoda na wpuszczenie mnie tutaj... - Bliżej niesprecyzowanym ruchem wskazała, że nie chodzi jej konkretnie o aptekę a, oczywiście, cały szpital. - ...wiele dla mnie znaczy.
Chwilę później opuściła pomieszczenie razem z dyrektorem, nie zatrzymując mężczyzny w pracy ani o jedną nadmiarową minutę.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Czw 28 Sie 2014, 20:09

Zegar wiszący na ścianie w pokoju uzdrowicieli pokazał za kwadrans 8 i Ana-Lucia musiała porzucić ciepłą herbatę i ruszyć w kierunku apteki. W końcu w tym tygodniu była jej zmiana na ważenie eliksirów. Dzisiaj w grafiku był ten niezmniejszający ból. Niby prosty ale musiała go pozostawić na 12h co nieco niweczyło jej plany, bo gdy zwiększy czas eliksir nie będzie efektowny, a nie mogła sobie pozwolić na zmarnowanie cennych składników.
Całe szczęście do apteki nie wchodził nikt niepowołany i nie było mowy by nagle wywar gdzieś znikł. Teraz, wieczorem też nie było tu ludzi i mogła spokojnie go dokończyć. Otworzyła szufladę przy biurku, który stał zaraz obok niej i zmarszczyła brwi, zamknęła ją i znów otworzyła. Pusta. Była całkiem pusta. Cholera jasna. Pośpiesznie zaczęła przeszukiwanie kolejnych szuflad i szafeczek w poszukiwaniu tego piołunu. Pewnie jakieś chochliki tu buszowały i pozamieniały.
- Accio piołun - mruknęła po wyciągnięciu różdżki, bo straciła już cierpliwość na to ręczne szukanie. Zaraz też fiolka z płynem przyfrunęła do niej z drugiego końca pomieszczenia. Jak tylko znajdzie tego kto notorycznie się zabawia w aptece to ukróci o głowę. Albo sprawi, ze będzie miał groszopryszczkę. Z kieszeni swojego fartucha wyciągnęła zaś fiolkę z aloesem, którą skitrała z innego oddziału. No co, przecież nie będzie szukać w tej stercie dziwnych rzeczy, nie miała na to tyle czasu! Dobra, teraz musiała to zagotować na nowo. Sprzątnęła więc papiery i wszystkie rzeczy, które mogłyby się zająć od ognia i iskrą z różdżki roznieciła ogień w małym palenisku pod kociołkiem. Jeszcze tylko kora Wiggenu i eliksir gotowy, starczy pewnie na jakieś 2 tygodnie, ostatnio schodzi go aż za dużo, czyżby w szpitalu mieli jakiegoś eliksiromana?
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Czw 28 Sie 2014, 20:23

Kolejne dni w Mungu nie przynosiły nic nadzwyczajnego. Znane wszystkim przypadki magicznych wysypek z powodu niewłaściwego uwarzenia eliksiru czy paraliż jakiejś osoby przez klątwę, która miała być zabawnym żarcikiem, a jednak wymknęła się z pod kontroli. Przechadzając się korytarzem jednak nie można było nie natknąć się na wzmożoną ilość aurorów kręcących się po korytarzach. Yates domyślał się co mogło by powodem takiego przetasowania stróżów magicznego prawa w szpitalu i ani trochę mu się to nie podobało. Tyle dobrego, że ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy, bo jak ostatnio widział Miles'a to ten nie był w dobrym stanie... Chyba, że złapali kogoś innego. Z tego właśnie powodu postanowił to sprawdzić. Z racji tego, że już ostatnio go leczył nie miał większego problemu z udowodnieniem strażnikom, że jest osobą zaufaną. Po przeprowadzeniu pierdołowatych badań gdy Gladstone był nieprzytomny, Niven szybko opuścił pomieszczenie. Musiał pokazać, że coś tam robi prawda? Teraz jednak w głowie kręciła mu się inna myśl. Również nie napawająca pozytywnymi wibracjami. Musiał znaleźć Anę. Gdy poinstruowano go, że znajduje się w aptece uniósł nieco brew do góry. O tej godzinie zabawa w aptekarkę? Intrygujące. Gdy wszedł jednak do pomieszczenia aptecznego i poczuł zapach warzonego eliksiru zrozumiał, co się wyprawiało. Jej kolej na zabawę z fiolkami. Współczucia.
- Już rozumiem skąd niezwykle dobre umiejętności gotowania. Tajne praktyki na eliksirach.
Powiedział uśmiechając się lekko podchodząc do uzdrowicielki i opierając się o szafkę nieopodal niej.
- Nie mów nikomu, ale o tej godzinie nie ma lepszego miejsca na ucieczkę i chwilę relaksu.
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Czw 28 Sie 2014, 20:43

Tak, ci aurorzy byli nie do zniesienia, nie raz zamiast pomóż chociażby pacjentowi to okupowali korytarze i żadnego pożytku z nich nie było. A Brooks się tylko wściekała, choć starała się ich ignorować, w końcu ostatnio coraz częściej zajmowali jej oddział, bo właśnie na nim porwano to dziecko. Wiec kontrole, kontrole i jeszcze raz głupie kontrole. Zresztą nie miała ochoty z nimi dyskutować, bo już nie raz zmuszona była podnieść na nich głos, a to już naprawdę wróżyło źle. Brooks nie zwykła krzyczeć, raczej starała się łagodzić konflikty spokojną rozmową a nie darciem papy. Cóż, nie ze wszystkimi się tak da.
- Czy to natomiast świadczy o Twoim braku tej umiejętności?  - zapytała z rozbawieniem w głosie kiedy to ostrożnie mieszała eliksir. Końcówka zawsze najgorsza, bo można łatwo spieprzyć całą żmudną pracę. - Podasz mi korę Wiggenową, leży o tam gdzieś - wskazała dłonią na jedną z półek wypełnioną różnymi składnikami i była pewna, że gdzieś ta korę tam widziała. Tylko ta jedna rzecz i zaraz powinni zobaczyć wolno unoszący się żółtawy dym a cała apteka miała zacząć pachnieć bardzo kwieciście.
- Tak? Kurczę a myślałam, że specjalnie przyszedłeś bo jestem tu sama - dodała znów nieco zadziornie. Jakoś wyjątkowo dobry miała humor a to, że była jej kolej na zabawę z fiołkami nie sprawiło żeby się nagle zepsuł, w końcu lubiła to robić.
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Czw 28 Sie 2014, 20:53

- Już powinnaś była się domyślić, że poza popisową jajecznicą moje gotowanie kończy się na składaniu zamówienia u kelnera.
Powiedział spoglądając na uzdrowicielkę. Była skupiona na mieszaniu eliksiru. Przypatrywanie się osobom tak zatraconych w tym co robią było zawsze niezwykle odświeżające. On sam często rzucał swoje zajęcia gdzieś w kąt, bo najzwyczajniej w świecie zaczynały mu się nudzić, a takie oddanie i skupienie na tym co się robiło było godne pozazdroszczenia. Niestety tej umiejętności go pozbawiono. Tej i wielu innych. Słysząc jej kolejną uwagę i prośbę, Yates pokręcił głową. Nie spodziewał się, że w tym filigranowym ciałku może obudzić się taki zadziorny charakterek. Gdyby nie to, że szukał jej w innym celu pewnie podłapałby tą uwagę. W końcu o tej godzinie raczej i tak nikt by tu nie wszedł więc kilka minut przerwy by im się przydało. Złapał za korę i podał ją Brooks by ta mogła dokończyć dzieła tworzenia. Zwrócił uwagę na wszechobecny bałagan na półkach i westchnął cicho.
- Musisz się tu lepiej zorganizować. Te składniki są ustawione w całkowitym nieładzie..
Aż się bał co by było gdyby ta kora nie była tam gdzie kobieta wskazała. Szukanie w tym bajzlu to musiał być koszmar. Oparł się z powrotem o blat spoglądając na eliksir, który był już bliski ukończenia. 
- I mimo, że to jest niezwykle kuszące, że jesteśmy tu sami to muszę ci coś powiedzieć nim dowiesz się tego przypadkiem. Ale najpierw skończ eliksir, bo Cramer nas pogoni za marnowanie składników.
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Czw 28 Sie 2014, 21:43

To było naprawdę dziwne, że jakimś cudem zdał wszystkie egzaminy, został uzdrowicielem i pracował w Mungu. Mimo tego jego lenistwa i mamwszystkowdupizm musiał być cholernie inteligenty, bo oczytany też raczej nie jest. Chyba w jego mieszkaniu nie widziała jakiejś mądrej książki, albo nie pamiętała, bo zajęta była czym innym. No i w sumie gdyby był jakimś beznadziejnym uzdrowicielem Cramer nie trzymałby go w tym szpitalu tylko od razu wyrzucił na zbity pysk. Jeszcze Ana się dowie w czym ta brodziata cholera jest dobra, bo póki co dobry był w głupich gadkach z podtekstami, które coraz częściej połapywała.
Chwyciła składnik, który jej podał i położyła obok siebie. Musiała jeszcze odczekać całe 18 i pół sekundy od rozpoczęcia bulgotania i wtedy mogła wrzucić korę, ale zanim się to zacznie warzyć to jeszcze chwilkę.
- No to powiedz to szefowi, nie ja rządzę apteką. Zresztą myślę, że gdzieś tutaj jest siedlisko takich małych, niebieskich i latających pasożytów i to one wszystko mieszają - powiedziała podejrzliwie się rozglądać, bo tak przypadkiem te chochliki mogły zaatakować a naprawdę chciała skończyć ten głupi eliksir. Dlatego też w myślach kończyła odliczanie. 16, 17, 18 i tak jak to miało się stać, z kociołka zaczął wydobywać się kwiecisty zapach i żółty gęsty dym. Dobrze, że w tym budynku były szyby wentylacyjne, bo inaczej by się podusili.
- Okej, to rozleje jeszcze do fiolek - powiedziała i przy pomocy zaklęcia lewitacji i przywoływania rozlała coś około 40 większych fiolek i 30 mniejszych, a na dnie kociołka jeszcze zostało... ale to już na użytek własny.
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Czw 28 Sie 2014, 21:54

- Myślę, że wszystkich poza pracownikami tego przybytku gówno obchodzi czy tu jest bajzel czy nie. Smutne, ale prawdziwe. Oby aurorzy nie wysłali tu jakiejś kontroli, bo ktoś słono zapłaci. Biedny Vincent.
Podrapał się po brodzie uśmiechając się szeroko. Nie miał nic przeciwko swojemu pracodawcy. Ba, uważał go za sympatycznego gościa, ale mimo wszystko trzeba żyć w przeświadczeniu, że szef to zło i jak dzieje mu się źle, to pracownicy mają powód żeby się trochę pośmiać. Poczekał w ciszy na to aż kobieta rozleje eliksir do fiolek starając się w głowie ułożyć po kolei to co miał powiedzieć. Co jak co, ale tego rodzaju nowina nie była czymś, co przychodziło mu mówić codziennie więc reakcji Brooks nie mógł przewidzieć. Dlatego właśnie zawczasu przełożył różdżkę do zewnętrznej kieszeni kitla w której trzymał właśnie dłoń zaciśniętą na rękojeści. Oby tylko jej nie odbiło i nie musiał jej traktować jakimś nieprzyjemnym zaklęciem. Może nie był mistrzem, ale potrafił coś tam zdziałać. 
- Uprzedzam, że to co ci powiem ma zostać póki co między nami.
Zagroził jej palcem wolnej ręki czekając na jakikolwiek znak, że zrozumiała o co chodzi. 
- Ta eskorta aurorów która pilnuje sali 3? Pilnują Miles'a.
Ostatnie słowa nawet i dla niego zabrzmiały dosyć... Niemożliwie dlatego odbiły się w jego głowie i po ścianach apteki. Pewnie uzna to za głupi i niesmaczny żarcik, więc dalsze tłumaczenie będzie niezwykle upierdliwe...
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Czw 28 Sie 2014, 22:08

Oj to chyba tylko on miał takie myślenie żeby się pośmiać z szefa... albo to Ana miała to inne. Gdy się szefowi działo zło to zazwyczaj pomagała mu w rozwiązaniu problemu o tak jak w przypadku tego nieszczęsnego porwania kilka miesięcy temu. Można powiedzieć, że była wzorowym pracownikiem no gdyby nie to, że brała coraz częściej wolne i aż głupio jej było z tego powodu.
- Ale i tak trzeba to posegregować, spisać, zrobić listę braków i nadmiaru, rzeczy do wywalenia. Ale kto się tym zajmie? - zapytała wcale nie oczekując odpowiedzi. W końcu i tak niedawno mieli redukcje pracowników, Vincent porozdzielał nowe obowiązki jakby za free, bo to co mieli dostać w zamian nie starczyłoby nawet na waciki.
- Dobrze, nie powiem nikomu - powiedziała nieco nawet cofając swą głowę widząc ten jego ostrzegawczy palec. Jego kolejne słowa wydawały jej się jakieś dziwne, jakby nie rozumiała co do niej mówi. Pilnują Milesa? Nie, na pewno się przesłyszała.
- Możesz powtórzyć? Wydawało mi się, że powiedziałeś, że w trójce leży Miles a to raczej niemożliwe - powiedziała podpierając się jedną dłonią o biodro wpatrując się w uzdrowiciela. Chyba nie mówił poważnie.
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Czw 28 Sie 2014, 22:31

- Jak to kto? Stażyści. Niech się bawią. Wmówi im się, że to po to żeby rozwinęli swoje umiejętności planowania i coś tam zaliczą. Żartuję oczywiście.
Ostatnie słowa powiedział po chwili milczenia przyglądając się minie Any, którą go uraczyła. W jej towarzystwie żartowanie na temat pracy bywało dosyć niebezpiecznym krokiem. Co jak co ale była jedną z niewielu osób które znał kochających swoją pracę. Nie to, że on nie lubił bycia Uzdrowicielem, ale nie była to tak ogromna miłość, że gdyby nagle ten zawód przestał istnieć to on by się pociął, ale każdy dzień w Mungu zaliczał do niezwykle udanych. Mimo, że tego po sobie nie dawał poznać. Nie można być miękkim. Słysząc jej ostatnie zdanie westchnął cicho. Tak jak myślał. W sumie nie dziwił się. Jakby ktoś mu powiedział, że w sali obok leży jego dawno zmarła babcia to też raczej uznałby to za przejęzyczenie i to dosyć niesmaczne.
- Miles żyje. Ktokolwiek go identyfikował wtedy dał dupy.
Powiedział spokojnie mierząc Anę-Lucię wzrokiem. Niestety wyglądało na to, że będzie musiał się pewnie podłożyć całkowicie, ale ostatnio coraz bardziej męczyło go ukrywanie tego przed nią. Nie zasługiwała na życie w kłamstwie.
- Wiem, że to on bo sam doraźnie go badałem gdy go znaleźli parę tygodni temu.
I nienawiść nadchodzi za 3... 2... 1...
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Czw 28 Sie 2014, 22:51

W sumie była to myśl z tymi stażystami ale to niech już sprzeda ten pomysł sam osobiście Cramerowi, jeszcze przypadkiem przywłaszczy ten świetny pomysł. Póki co mierzyła go tylko wzrokiem, bo tak musiała i już!
Czekała na poprawę jego wypowiedzi, na coś w stylu "w trójce leży Moore albo Greengrass, albo inny ważny urzędnik. Jednak nie. To był Miles. Aż się oparła o stolik i patrzyła na niego jak na głupka.
- Przecież byliśmy na jego pogrzebie i przy zwłokach znaleźli pierścionek - mruknęła pod nosem ściągając brwi i zastanawiając się nad tym wszystkim co jej powiedział. To kompletnie nie trzymało się kupy. To niemożliwe, że Gladstone nagle zmartwychwstał, że teraz sobie cały leżał w izolatce. No nie wiedziała czy tak do końca cały, zawsze mogło mu brakować jednej z pięciu kończyn. Nie musiała długo czekać na jego wyjaśnienia.
- Kilka tygodni? I KIEDY ZAMIERZAŁEŚ MI O TYM POWIEDZIEĆ?! MOŻE WCALE?! - uniosła swój głos i cała nagle zrobiła się czerwona. Niestety to co powiedział sprawiło, że poczuła się źle. Tak źle, że dostała napadu astmy... której nie miała już od szkoły. Szybko przeszukała szuflady w poszukiwaniu tej głupiej roślinki, która poszerzała drogi oddechowe. Była tu, przed chwila tu był kawałek.
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Czw 28 Sie 2014, 23:06

- Wiem. I tego wytłumaczyć nie mogę, ale wiem kogo widziałem.
Powiedział spokojnie. Mimo wszystko jego spokojny ton nie przyniósł takiego skutku jak myślał. Kiedyś wyczytał, że żeby przekazać szokujące wiadomości dobrze jest mówić spokojnie, bo taki ton czasem udziela się rozmówcy, ale widać Ana nie należała do tego grona, które było podatne na tego typu zabiegi. Gdy podniosła głos Yates nawet nie drgnął, jednakże gdy dopadł ją atak astmy, nie miał zamiaru siedzieć w miejscu jak kołek. Widząc, że ta zaczęła szukać zielska, które mogło by jej pomóc on również zaczął poszukiwania. I w takich momentach burdel w aptece był najgorszą rzeczą na świecie. Jakimś cudem znalazł słój z potrzebnymi ziołami i szybko podał je uzdrowicielce. Gdy uspokoiła się i oddech wrócił do normy, Niven ponownie odwrócił się w jej stronę spoglądając na nią bez wyrazu.
- Tak. Nie zamierzałem ci mówić wcale. Uważałem, że sama dowiesz się we właściwym czasie, ale skoro postanowili go przenieść tutaj to obstawiam, że mogło mu się pogorszyć. Poza tym i tak prędzej czy później dowiedziałabyś się z plotek. I tak. Wiem, że to, iż mówię ci o tym teraz nie sprawi, że nie masz ochoty mnie rozszarpać bo widzę to w twoich oczach, ale przynajmniej podejdziesz do tego spokojniej. A przynajmniej mam taką nadzieję. Ostatniego czego teraz potrzeba to tego, żebyś biła się z ochroną.
Powiedział spokojnie ponownie opierając się o blat. On w takim momencie zapewne ruszyłby w stronę sali o której była mowa i wyszarpałby sobie wejście do środka dlatego też był przygotowany do rzucenia zaklęcia obezwładniającego jeżeli Brooks postanowi wykonać taki manewr.
- Poza tym, stracił pamięć. Starałem się go podpytać o kogokolwiek, ale niestety nic nie wie.
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Pią 29 Sie 2014, 18:44

Kiedyś zawsze nosiła przy sobie inhalator taki mugolski albo później, gdy obyła się z magomedycyną to własnie te roślinki. Po dzisiejszym ataku chyba na nowo będzie przezorna i będzie nosić pęczek przy tyłku. Kto wie czy to się nie powtórzy w jakimś innym miejscu. Schowała więc resztę ze słoika do kieszeni, na wszelki wypadek. Oparła się o ścianę nieopodal podnosząc brodę go góry a jej oddech już się uspokoił. Miles żyje... Tak cąłkiem niedawno nie mogła uwierzyć w jego śmierć a teraz okazuje się, że to wszystko było nieprawdą. Może to był jakiś głupi test ze strony ministerstwa, jakaś głupia kontrola? Teraz mogła się wszystkiego spodziewać, a aurorzy mieli swoje różne dziwne sposoby na dowiedzenie się prawdy. Niekoniecznie przy pomocy różdżki. Spojrzała znów na Nivena, chciała go zamordować swoim wzrokiem.
- Ten argument, że dowiem się w swoim czasie jest najgorszy z możliwych, zaraz po nim jest gadanie, że to dla mojego dobra. I lepiej żebym się dowiedziała z plotek? W jakim ty do cholery świecie żyjesz! - znów uniosła głos jednak tak rozbolała ją głowa, że przytknęła sobie rękę do skroni i zamknęła oczy. Nie rozumiała czasem jego toku myślenia i postępowania. Sądziła, że gdy Niven kiedykolwiek dowie się czegokolwiek o Milesie czy tym porwanym dziecku to jej powie od razu a nie po kilku tygodniach i to jeszcze wcale nie mając takiego zamiaru. - Stracił pamięć? Przez zaklęcie? Cholera, nikt jeszcze nie wrócił do normalności po amnezji - powiedziała i przecierając swoją twarz dłonią. Jej dobry humor już raczej dzisiaj nie wróci. Dzięki Miles.
- Dlatego... dlatego nie może się dowiedzieć, że z nim kiedyś byłam. On ma słabą psychikę a już raz narobiłby sobie krzywdy kiedy tylko wróciłam. No i muszę go zobaczyć. Może jakoś pomogę, może uda mu się wrócić pamięć, nie wiem. Nie będę siedzieć bezczynnie to na pewno. Nawet nie próbuj mnie powstrzymywać - teraz to ona wymierzyła mu ostrzegawczo wskazujący palec.
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Pią 29 Sie 2014, 20:46

I rozpętało się piekło, ale nie ruszało go to za bardzo. Był świadomy tego jak Ana może zareagować na taką rewelację dlatego i niezbyt pomylił się w przypuszczeniach. W ciszy posłuchał tego co ma do powiedzenia i z pokorą kiwał głową biorąc na klatę wszelkie złe słowa jakie popłynęły w jego stronę. Po chwili jednak Brooks wydawała się uspokajać i zaczęła mówić bardziej z sensem, co nieco go zaskoczyło. Myślał, że wszechobecna złość będzie trwała znacznie dłużej, a tu proszę. Krzyki skończyły się po około minucie. Jak w zegarku.
- Po pierwsze. Żyję w normalnym świecie. Takim gdzie mimo wszystko aurorzy mogą mieć podsłuchy i mogą wpakować mnie do pierdla, a średnio widzi mi się schylanie się po mydło. A po drugie...
Tutaj zawahał się przez chwilę. Widząc jej minę i determinację na twarzy nie mógł odmówić jej tego, że wyglądała teraz groźnie. Wątpił jednak, ze wpuszczą ją ot tak do sali gdzie leży Gladstone.
- Zobaczysz go i sam cię tam wprowadzę. Problem w tym, że jesteś położnikiem, a to raczej nie jest dziedzina która mu pomoże dlatego zastanówmy się jak cię tam wepchnąć żeby nie wzbudzać podejrzeń...
Zaczął się zastanawiać drapiąc się po brodzie. Po chwili w głowie zaświtały mu dwa pomysły.
- Widzę dwa wyjścia. Albo sfabrykujemy ci identyfikator i zmienimy dziedzinę medycyny którą się zajmujesz albo uszczkniemy trochę zapasów eliksiru wielosokowego od kogoś. W ten sposób cię nie rozpozna i nie pobudzisz w nim niechcianych wspomnień.
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Pią 29 Sie 2014, 21:25

Bo ona nie potrafiła się długo denerwować, była raczej sangwinikiem niż cholerykiem i tak to, ze się na niego wydarła dwa razy było nie w jej stylu, dodać trzeba, że przekleństw też raczej unikała w swych wypowiedziach. I wściekająca Ana, proszę, toż to niedorzeczne.
Słysząc o podsłuchach wywróciła oczami i rzuciła zaklęcie wyciszające na całą aptekę. Nie wiedziała czy były jakieś zabezpieczenia przed takimi zaklęciami w szpitalu czy nie, ale chyba wiedziałaby o tym.
- Jak mają podsłuchy to lada chwila przylecą sprawdzić co się dzieje, a my tylko chcieliśmy pobyć sami - powiedziała beznamiętnie wzruszając ramionami. Trzeba znaleźć dobrą wymówkę i tyle.
- Jestem położnikiem i zajmuje się zatruciami eliksiralnymi i roślinnymi - poprawiła go, bo w końcu wszyscy mieli tutaj jakby dwie specjalizacje, zarówno mugolską jak i magiczną. Jednak to, że była specem od zatruć raczej też nie ułatwiało sprawy, chyba, że trafiliby na głupiego aurora, który się nie zczai. No ale przecież nie byly by aurorami gdyby byli debilami, prawda? Chociaż...
- Wielosokowy to dobry pomysł. Ale własnie, skąd go weźmiemy? Mogłabym uwarzyć ale to potrwa miesiąc i tak nie byłabym go pewna. I co na to Vincent?
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Pią 29 Sie 2014, 22:25

- Jasne, jasne. Moja wina.
Powiedział na poprawienie wypowiedzi na temat jej specjalizacji. Westchnął cicho. Teraz nie wiedział czy dobrze zrobił, że jej nie powiedział tego wcześniej. Darowaliby sobie tego całego teatrzyku, ale kto wie co ona by zrobiła żeby dostać się do więzienia żeby zobaczyć go już wtedy. Tutaj mieli nieco łatwiej. No i pomysł z wielosokowym wygrał, a załatwienie go to nie był problem.
- O to się nie martw. Na jutro mogę mieć piękną buteleczkę tego paskudztwa. Bywanie w melinach czasem się przydaje.
Powiedział spokojnie spoglądając na Anę. Co prawda jego źródło też nie należało do najpewniejszych, ale z tego co się orientował to zapas który posiadał jego znajomy pochodzi z solidnego wyrobu. W głębi duszy zaśmiał się głośno. Konspiracja na miarę przemycania alkoholu w czasach prohibicji. Ale lepiej żeby w razie czego nikt ich nie powiązał z ważeniem tego eliksiru, a wśród szemranego towarzystwa raczej nikt nie wyrywał się z raportowaniem aurorom co komu sprzedał.
- Dlatego do jutra załatw włos kogoś kto na pewno będzie jutro nieobecny. A Vincent... Srał go pies. Nic nie musi wiedzieć. W razie potrzeby możesz zmienić się we mnie żeby nie było żadnych nowych osób wchodzących do tego gabinetu, mi to wszystko jedno.
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Ana-Lucia Brooks Sro 03 Wrz 2014, 22:17

Pewnie zrobiłaby wiele żeby się tam dostać, ale pewnie jeszcze szybciej wpadłaby w jakąś dziwną histerię i sama musiałaby leżeć przykuta do łóżka szpitalnego. Teraz to już nie wiedziała czy ma Nivenowi dziękować, ze tak z tym zwlekał czy dalej chcieć go ukatrupić, że nie pisnął nawet słowem. Jak zwykle... mętlik w głowie.
- W końcu wykorzystasz należycie swoje dziwne znajomości - mruknęła pod nosem i zaczęła pakować eliksiry do jakiegoś kartonu, który był w zasięgu jej ręki. Dalej była oburzona, a kto by nie był? I pewnie jeszcze trochę to potrwa, więc może zapomnieć na obiadki u Any... chyba, że jakoś się uda mu wkupić na nowo w jej łaskę.
Pomysł z wielosokowym wydawał się odpowiedni. Była tylko ciekawa czy to przejdzie i jak to zrobią.
- O nie, nie. Ty mnie tam wprowadzisz. Nie mogę wejść tam sama, jeszcze mi coś odwali jak go zobaczę, musisz wejść ze mną - powiedziała stanowczo. Bała się tego spotkania nawet gdy Miles niczego nie będzie pamiętał. Kto wie czy nagle cudownie nie wróci mu pamięć i sama nie była pewna swojej reakcji. Dlatego musiała być z kimś a Niven mimo wszystko chyba jedyny się do tego nadawał.
- Helene jutro nie ma, ktoś przychodzi na zastępstwo, myślę, że mogę wejść jako ona.
Ana-Lucia Brooks
Ana-Lucia Brooks
Uzdrowiciel


Urodziny : 20/11/1995
Wiek : 28
Skąd : Hiszpania/Anglia
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t1106-skrytka-pocztowa-ana-lu

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Niven Yates Sro 03 Wrz 2014, 22:30

- Zawsze wykorzystuję je należycie.
Powiedział prawie jakby został urażony. Prawda była taka, że czasem zapuszczał się w niezbyt przyjemne miejsca dla większości normalnego społeczeństwa, ale jemu to nie przeszkadzało. Dzięki temu miał dostęp do rzeczy które dla wielu były trudne do zdobycia. Teraz jak widać bez tego by się nie obyło. Może i by dali jakoś radę wejść, ale trudniej by było zatrzeć ślady.
- Ja? Nie ma problemu. I tak jestem na liście osób, które mu pomagały więc nie powinni się rzucać.
Stwierdził odpychając się od blatu na którym przysiadywał. Pokiwał jeszcze raz głową rozumiejąc, że i cel mają obrany.
- W takim razie idę skończyć dyżur i potem załatwię co potrzeba. Ty złap Helen i jej włos. Widzimy się jutro mała.
Powiedział kierując się w stronę drzwi. Przez jakiś czas pewnie będzie musiał się liczyć z żywieniem się w mieście i doskonale o tym wiedział. Teraz jakby ją przekonać znów do siebie? Cholera wie. To rozkmina na inny dzień. Póki co opuścił aptekę.
Niven Yates
Niven Yates
Uzdrowiciel


Urodziny : 16/09/1984
Wiek : 39
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Marie Volante Wto 23 Wrz 2014, 23:45

Jesień przyszła równie szybko i niespodziewanie, co zakończenie sezonu urlopowego. Wraz ze spadkiem temperatury, spadła odporność mieszkańców Anglii, stąd połowa przygnębionej populacji pałętała się po uliczkach zasmarkana i zakichana. Ku uciesze personelu Świętego Munga, szczęściarze, których nie rozłożyło pierwsze w tym sezonie przeziębienie, znaleźli sobie inny powód, by odwiedzić magiczną klinikę i pomóc uzdrowicielom wrócić do formy. Jako że Marie Volante nie zaliczała się ani do pierwszych, ani do drugich, chcąc nie chcąc musiała osiedzieć swoje na czarodziejskim oddziale ratunkowym, odwiedzić pacjentów i rozprawić się ze stosikiem dokumentów, piętrzących się na stole w pokoju lekarskim. Po opuszczeniu wspólnego kącika, chyłkiem przemknęła obok lokalnej hipochondryczki, wspaniałomyślnie zostawiając ją innym magom i zaszyła się w jedynym spokojnym miejscu w promieniu kilkuset metrów. Szpitalna apteka nie była zbyt przytulna, ale miała drzwi, na których wisiała niepozorna tabliczka z treścią powstrzymującą wszystkich natrętnych pacjentów przed wtargnięciem do środka. Volante jeszcze niemal w progu zrzuciła ze stóp umiarkowanie wysokie, ale z pewnością nienadające się na wielogodzinny dyżur, szpilki i poskromiła burzę ognistorudych włosów, związując je w niedbały kok na czubku głowy. Skoro już tu była i miała zamiar ukrywać się w pomieszczeniu do końca dyżuru, powinna przynajmniej sprawiać pozory zapracowanej, a jeśli przy okazji sporządzi jakiś eliksir…
- Co my tu mamy – wymruczała, przesuwając spojrzeniem po kolejnych przeszklonych gablotkach. Zatrzymała się dopiero przy niemal pustej szafeczce z eliksirem wiggenowym, używanym na co dzień w uzdrowicielskiej praktyce. Ruda nie miała problemu z odnalezieniem w morzu szuflad niezbędnych składników: odrobinę uszczupliła szpitalne zapasy kory drzewa wig gen, a z czeluści jednej z szafek wyjęła potężny słój ze śluzem gumochłona. Zaczynamy zabawę!
Marie Volante
Marie Volante
Uzdrowiciel


Urodziny : 13/01/1988
Wiek : 36
Skąd : Francja
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t730-skrytka-pocztowa-marie-vo

Powrót do góry Go down

Apteka szpitalna Empty Re: Apteka szpitalna

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach