Widownia
5 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Sala pojedynków
Strona 1 z 1
Widownia
Krzesełka, które niegdyś stanowiły widownię teraz stoją niedbale, padając często ofiarom pojedynkujących się.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Widownia
Gryfon wszedł do sali pojedynków z paczką suszonych jabłek z Hogsmeade i książką do Historii Magii. Szukał spokojnego miejsca do nauki oraz spałaszowania swoich świeżo zakupionych smakołyków. Postawił sobie jedno z leżących krzeseł i otrzepał je z kurzu, wolną ręką. Usiadł na nim, a nogami podsunął sobie drugie krzesło, które miało robić za podpórkę na stopy. Elijah wreszcie czuł się jak ryba w wodzie. Otworzył księgę na kolanach, owocowe chipsy na brzuchu i zajął się sobą.
Re: Widownia
Nie widziała sensu w dłuższym obijaniu się w dormitorium. Nawet nie mogła dziś zabrać się zbytnio za lekcje, ciągle nurtowała ją sprawa przyłapania na gorącym uczynku. Kiedy pójdą do dyrekcji...? Dobre pytanie.
Czarnowłosa chyba niepotrzebnie zaprzątała sobie tym głowę, stąd też pojawiła się jej myśl by przejść się po zamku.
Dziś ponoć pierwsze zajęcia klubu pojedynków, w tym roku. Czemu by nie popatrzeć, a może i wziąć kiedyś udział.
Weszła do sali cicho zamykając drzwi - co było kompletnie nie w jej stylu. Nawet się nie rozejrzała gdy dreszcz przeleciał jej po plecach od razu oznajmiając, że nie jest sama.
Zielone oczy poczęły lustrować krzesła i voila! Jedno było zajęte. Nie mogła jednak od razu dostrzec z jakiego domu jest owa persona.
Odgarnęła kosmyk włosów za ucho i poprawiając torbę podeszła do chłopaka. - Chyba przeszkadzam, wybacz. Myślałam że zjawią się tu dopiero na zajęcia.
Czarnowłosa chyba niepotrzebnie zaprzątała sobie tym głowę, stąd też pojawiła się jej myśl by przejść się po zamku.
Dziś ponoć pierwsze zajęcia klubu pojedynków, w tym roku. Czemu by nie popatrzeć, a może i wziąć kiedyś udział.
Weszła do sali cicho zamykając drzwi - co było kompletnie nie w jej stylu. Nawet się nie rozejrzała gdy dreszcz przeleciał jej po plecach od razu oznajmiając, że nie jest sama.
Zielone oczy poczęły lustrować krzesła i voila! Jedno było zajęte. Nie mogła jednak od razu dostrzec z jakiego domu jest owa persona.
Odgarnęła kosmyk włosów za ucho i poprawiając torbę podeszła do chłopaka. - Chyba przeszkadzam, wybacz. Myślałam że zjawią się tu dopiero na zajęcia.
Re: Widownia
Właściwie na pierwszych zajęciach z pojedynków powinna się zebrać większa część szkoły. Nie chodziło o uczestnictwo, ale nawet o samą widownię. Pewnie jak zaczną się schodzić to te wszystkie krzesła wylądują przy ścianach pomieszczenia, a reszta będzie stała i się tłoczyła przy podeście. Zawsze tak jest. Elijah stracił poczucie czasu, skoro już ktoś przyszedł, żeby czekać na rozpoczęcie zajęć. Słysząc obce kroki, zamknął książkę, opuścił nogi na ziemię i rozejrzał się po sali. W końcu do niego podeszła.
No i znowu ogarnęło go to uczucie odrętwienia. Nie dość, że to była dziewczyna to do tego całkiem ładna i sama. Nienawidził podobnych sytuacji. No i co miał niby powiedzieć? Słowa ugrzęzły mu w gardle i poświęcił chwilę na przypominaniu sobie ćwiczeń ze swoim terapeutą. Wyobraź sobie, że to chłopak...
- Hej, nie przeszkadzasz. Już po siedemnastej? - spytał, przenosząc wzrok na swój zegarek. U niego było znacznie wcześniej. Ale może coś się przestawiło... Znów uniósł spojrzenie w kierunku dziewczyny i wstał z miejsca. Wsunął sobie podręcznik do Historii Magii pod ramię, a prawą dłoń wysunął w kierunkui Dalili. Starał się zachować spokój i w miarę normalny wyraz twarzy.
- Elijah Ward, Gryffindor. Chyba nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać. - A twarz powinien przecież kojarzyć po tych siedmiu latach spędzonych w tej samej szkole, co? Wtedy byłoby znacznie prościej. Czuł się koszmarnie niezręcznie. Oby zaraz przyszli inni...
No i znowu ogarnęło go to uczucie odrętwienia. Nie dość, że to była dziewczyna to do tego całkiem ładna i sama. Nienawidził podobnych sytuacji. No i co miał niby powiedzieć? Słowa ugrzęzły mu w gardle i poświęcił chwilę na przypominaniu sobie ćwiczeń ze swoim terapeutą. Wyobraź sobie, że to chłopak...
- Hej, nie przeszkadzasz. Już po siedemnastej? - spytał, przenosząc wzrok na swój zegarek. U niego było znacznie wcześniej. Ale może coś się przestawiło... Znów uniósł spojrzenie w kierunku dziewczyny i wstał z miejsca. Wsunął sobie podręcznik do Historii Magii pod ramię, a prawą dłoń wysunął w kierunkui Dalili. Starał się zachować spokój i w miarę normalny wyraz twarzy.
- Elijah Ward, Gryffindor. Chyba nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać. - A twarz powinien przecież kojarzyć po tych siedmiu latach spędzonych w tej samej szkole, co? Wtedy byłoby znacznie prościej. Czuł się koszmarnie niezręcznie. Oby zaraz przyszli inni...
Re: Widownia
Cisza i spokój był jak zawsze kojące, nic dziwnego że ktoś już teraz z nich korzystał. Może po prostu wybrała złe miejsce na swoje rysowanie.
Przyjrzała się jednak chłopakowi w myślach szacując jego wygląd, a raczej przypominając sobie czy widziała go wcześniej. Jeśli tak to pewnie mignął jej gdzieś raz czy dwa i nie zwracała na niego większej uwagi. To nie byłoby nawet takie dziwne skoro nie interesowała się ludźmi, a często nawet nie chciała ich poznawać. Ten rok miał być pełen zmian, jednak co za dużo to nie zdrowo.
- Nie, jest wcześnie, chciałam po prostu ruszyć się gdzieś by nie kisić się w dormitorium. - Zero paniki, wszyscy są spokojni nie ma się co przejmować! Gdy wyciągnął dłoń ujęła ją w miarę delikatnie (co wcale nie należało do łatwych rzeczy jak dla niej). Bladość kontrastowała z ciemnością sali.
- Dalila Mauric, Ravenclaw. Wydaje mi się, że nigdy oficjalnie. - Kącik jej ust prawie uniósł się do góry w leciutkim uśmiechu. Jak tak dalej pójdzie to pod koniec miesiąca dostanie jakiegoś skurczu mięśni. Za dużo tych uśmiechów ostatnio. Przysiadła na krześle obok tego na którym on siedział przed chwilą i zawiesiła swoją torbę na oparciu.
- Jesteś pewnie z tych starszych klas? - Nie oszacowała jeszcze wieku, no a przecież łatwiej zapytać. Nogi podwinęła pod siebie siadając na krześle po turecku. Zabawnie, jak spadnie to nie pokaże się od najlepszej strony.
Przyjrzała się jednak chłopakowi w myślach szacując jego wygląd, a raczej przypominając sobie czy widziała go wcześniej. Jeśli tak to pewnie mignął jej gdzieś raz czy dwa i nie zwracała na niego większej uwagi. To nie byłoby nawet takie dziwne skoro nie interesowała się ludźmi, a często nawet nie chciała ich poznawać. Ten rok miał być pełen zmian, jednak co za dużo to nie zdrowo.
- Nie, jest wcześnie, chciałam po prostu ruszyć się gdzieś by nie kisić się w dormitorium. - Zero paniki, wszyscy są spokojni nie ma się co przejmować! Gdy wyciągnął dłoń ujęła ją w miarę delikatnie (co wcale nie należało do łatwych rzeczy jak dla niej). Bladość kontrastowała z ciemnością sali.
- Dalila Mauric, Ravenclaw. Wydaje mi się, że nigdy oficjalnie. - Kącik jej ust prawie uniósł się do góry w leciutkim uśmiechu. Jak tak dalej pójdzie to pod koniec miesiąca dostanie jakiegoś skurczu mięśni. Za dużo tych uśmiechów ostatnio. Przysiadła na krześle obok tego na którym on siedział przed chwilą i zawiesiła swoją torbę na oparciu.
- Jesteś pewnie z tych starszych klas? - Nie oszacowała jeszcze wieku, no a przecież łatwiej zapytać. Nogi podwinęła pod siebie siadając na krześle po turecku. Zabawnie, jak spadnie to nie pokaże się od najlepszej strony.
Re: Widownia
Więc jego zegarek się jednak nie mylił. To niedobrze, bo to by oznaczało, że może tutaj spędzić kolejne dwie godziny z tą Krukonką. Chyba, że nie będzie już przejawiał takie zainteresowania jak teraz i się znudzi siedzeniem z nim... Hm... Gonitwę myśli przerwały jej słowa. Geez, zajęła mu miejsce! Przysiadł na miejscu obok, gdzie chwilę temu trzymał nogi. Oczywiście obrócił się trochę, żeby nie siedzieć twarzą w twarz z dziewczyną. Niby znów nonszalancko sięgnął po kolejny stolik by go postawić na nogi, chciał czymś zająć ręce.
- No tak... ostatniej - odpowiedział jej już trochę mniej śmiałym tonem, ustawiając krzesełko. Porządny gość, dzięki niemu już trzy siedziska nie leżały plackiem na podłodze. Good job. Kątem oka zanotował jej nietypowy sposób siadania na wąskim, drewnianym krześle.
- Em... Nie boisz się, że spadniesz? - zauważył grzecznie. Gdyby on chciał się tak wygiąć to musiałby chyba wyciąć sobie mięśnie z łydek.
- No tak... ostatniej - odpowiedział jej już trochę mniej śmiałym tonem, ustawiając krzesełko. Porządny gość, dzięki niemu już trzy siedziska nie leżały plackiem na podłodze. Good job. Kątem oka zanotował jej nietypowy sposób siadania na wąskim, drewnianym krześle.
- Em... Nie boisz się, że spadniesz? - zauważył grzecznie. Gdyby on chciał się tak wygiąć to musiałby chyba wyciąć sobie mięśnie z łydek.
Re: Widownia
Elijah zdecydowanie unikał spojrzenia na nią, dziwne lekko przecież jeszcze nie rzuciła ku niemu żadnej wrednej uwagi choć taki miała nawyk, a raczej charakterek. Zmrużyła ślepia przeglądając mu się z tą myślą aż nader dokładnie.
Czerwone usta dziewczyny ułożyły się w usta rybki po czym cmoknęła z dezaprobatą.
- No pięknie, siedem lat i nie rozmawialiśmy. Ten zamek jednak naprawdę jest gigantyczny. - Westchnęła kręcąc głową zadziwiona tym faktem. Nie żeby jakoś nad tym rozpaczała, rozmowa to tylko rozmowa, każda znajomość jest ulotna. W jej przypadku nawet jednodniowa, kto wie, może za pare dni znowu nie rozpozna chłopaka?
Spojrzała na swoje nogi po jego uwadze i zaśmiała się tylko. - Ćwiczę. Konkretnie walka mieczem, a przynajmniej nim najczęściej. Staram się pozostawać w formie. To nie takie złe ćwiczenie jeśli chodzi o nogi. Chcesz to spróbuj. - Miał przy sobie teraz tyle krzeseł, że nawet jak się zachwieje to gruchnie na drugie, a nie na ziemię. Taka lekka przewaga!
Czerwone usta dziewczyny ułożyły się w usta rybki po czym cmoknęła z dezaprobatą.
- No pięknie, siedem lat i nie rozmawialiśmy. Ten zamek jednak naprawdę jest gigantyczny. - Westchnęła kręcąc głową zadziwiona tym faktem. Nie żeby jakoś nad tym rozpaczała, rozmowa to tylko rozmowa, każda znajomość jest ulotna. W jej przypadku nawet jednodniowa, kto wie, może za pare dni znowu nie rozpozna chłopaka?
Spojrzała na swoje nogi po jego uwadze i zaśmiała się tylko. - Ćwiczę. Konkretnie walka mieczem, a przynajmniej nim najczęściej. Staram się pozostawać w formie. To nie takie złe ćwiczenie jeśli chodzi o nogi. Chcesz to spróbuj. - Miał przy sobie teraz tyle krzeseł, że nawet jak się zachwieje to gruchnie na drugie, a nie na ziemię. Taka lekka przewaga!
Re: Widownia
Skwitował jej myśl krótkim "mhm", bo nie wiedział za bardzo jak to skomentować. No cóż, nie znał każdej osoby z osobna w szkole, nawet jeżeli tyczyło się to rówieśników. Był raczej zamkniętym chłopakiem na nowe znajomości, a w szczególności jeśli chodziło o dziewczyny. Ale co ona może tam wiedzieć... Jej zainteresowanie jego osobą i tak prawdopodobnie jest tylko chwilowe.
Znowu zerknął na nią kątem oka, kiedy zaproponowała mu swój styl siedzenia. Jego niewyraźna mina powiedziała wszystko, co myślał na ten temat. A to o nim mówili, że świruje. Miecz brzmiał trochę mugolsko.
- Ee.. - znów elokwentna wstawka przed wypowiedzią - Dziękuję - uśmiechnął się uprzejmie, wstając jednak powoli z miejsca. Usłyszał poruszenie za drzwiami, więc to oznaczało, że pani profesor zaraz wejdzie do pomieszczenia. Jak dobrze, że nie tylko oni byli tutaj wcześniej!
- Pani Lennox zaraz tu będzie - ach, ten jego super słuch. - Walczysz, czy kibicujesz? - spytał, zanim wszedł na podest. - Bo jak kibicujesz to wiesz za kogo trzymać kciuki - uśmiechnął się blado. To nie był rodzaj podrywu, a raczej błaganie o modlitwy. Bał się? Ano trochę. Jak na siedmioletni staż w szkole to będzie pierwszy raz, kiedy w Sali Pojedynków odegra uczestnika.
/z tematu, będę na podeście
Znowu zerknął na nią kątem oka, kiedy zaproponowała mu swój styl siedzenia. Jego niewyraźna mina powiedziała wszystko, co myślał na ten temat. A to o nim mówili, że świruje. Miecz brzmiał trochę mugolsko.
- Ee.. - znów elokwentna wstawka przed wypowiedzią - Dziękuję - uśmiechnął się uprzejmie, wstając jednak powoli z miejsca. Usłyszał poruszenie za drzwiami, więc to oznaczało, że pani profesor zaraz wejdzie do pomieszczenia. Jak dobrze, że nie tylko oni byli tutaj wcześniej!
- Pani Lennox zaraz tu będzie - ach, ten jego super słuch. - Walczysz, czy kibicujesz? - spytał, zanim wszedł na podest. - Bo jak kibicujesz to wiesz za kogo trzymać kciuki - uśmiechnął się blado. To nie był rodzaj podrywu, a raczej błaganie o modlitwy. Bał się? Ano trochę. Jak na siedmioletni staż w szkole to będzie pierwszy raz, kiedy w Sali Pojedynków odegra uczestnika.
/z tematu, będę na podeście
Re: Widownia
W duchu mogła się tylko łajać za to jak chłopak odebrał jej zachowanie, jednak nic o tym przecież nie wiedziała. Co z tego wyjdzie czas pokaże.
- Raczej tylko popatrzę dziś. - Wzruszyła ramionami obojętnie. Nie czuła się w formie, choć z chęcią zobaczy jak pójdzie innym. Może jej nie przegoni nauczycielka jak stanie sobie w cieniu, ale troche bliżej.
Posłała mu uśmiech pokazując że trzyma za niego kciuki, małe blade piąstki były mocno zaciśnięte.
- Raczej tylko popatrzę dziś. - Wzruszyła ramionami obojętnie. Nie czuła się w formie, choć z chęcią zobaczy jak pójdzie innym. Może jej nie przegoni nauczycielka jak stanie sobie w cieniu, ale troche bliżej.
Posłała mu uśmiech pokazując że trzyma za niego kciuki, małe blade piąstki były mocno zaciśnięte.
Re: Widownia
Na widowni uprzątnięto wszystkie śmieci,a krzesła znów stanęły w równym rzędzie.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Widownia
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Widownia
Minęło kilka dni od spotkania w Wieży Zegarowej i krukonka powoli zaczynała nabierać pewności że jednak odstraszyła Elijah, a proponowana nauka magii obronnej się nigdy nie odbędzie. Nie da się ukryć że rozbrojenie siebie samej expeliarmusem to jednak wyczyn godny tylko najlepszych wśród fajtłap. O dziwo jednak wieczorem na jej szkicowniku wylądowała szkolna sowa z krótkim listem zapraszającą ją na lekcję "Pojedynki dla niekumatych" następnego dnia. Być może powinna wstrzymać się z odpowiedzią, przetrzymać gryfona w niepewności czy inne zagrywki polecane w "Bravo Witch" ale nie była tego świadoma toteż odpisała niezwłocznie i o ustalonej porze przydreptała pod salę pojedynków. Nowy znajomy już tam czekał, co przyjęła z ulgą. Uśmiech pojawił się na jej twarzy a i plecy zdawały się bardziej wyprostowane, a to wyczyn nie tak długo przed pełnią. Nigdy nie widziała sensu w tym że im okrąglejszy był księżyc tym ona robiła się bardziej zmęczona ale równocześnie też zniecierpliwiona. Gdy była młodsza to tłumaczyła to sobie tak, że wilkołak tak nie może się doczekać żeby wyjść na wolność, że ona musi zużywać swoją własną energię żeby go tam utrzymać w środku. Teraz nie wiedziała czy wciąż tak myśli, na pewno czuła że bliskość pełni odciskała swoje piętno w postaci cieni pod oczami, bólu stawów i ogólnego zmęczenia. W tej chwili jednak nie czuła żadnej z tych rzeczy podekscytowana możliwością nauki, ale przede wszystkim ponownym spotkaniem z gryfonem.
- Chciałabym powiedzieć że ćwiczyłam, ale niestety byłoby to kłamstwo. Z drugiej strony w ten sposób nie miałam szans znowu sama się przekląć - rozłożyła ręce bezradnie.
Kiedy weszli do sali pojedynków, okazało się że jest już okupowana, jedną z osób prowadzących właśnie pojedynek był nie kto inny jak były Hanki. Zważywszy na to że omawiali ten temat podczas pierwszego spotkania, był to dość ciekawy zbieg okoliczności. Żeby nie przeszkadzać walczącym, usiedli pod ścianą. Na razie stres podjęcia kolejnej próby nauki pojedynków został odłożony na bok, a ona starała się nadążać za akcją dziejącą się na podeście.
- Chciałabym powiedzieć że ćwiczyłam, ale niestety byłoby to kłamstwo. Z drugiej strony w ten sposób nie miałam szans znowu sama się przekląć - rozłożyła ręce bezradnie.
Kiedy weszli do sali pojedynków, okazało się że jest już okupowana, jedną z osób prowadzących właśnie pojedynek był nie kto inny jak były Hanki. Zważywszy na to że omawiali ten temat podczas pierwszego spotkania, był to dość ciekawy zbieg okoliczności. Żeby nie przeszkadzać walczącym, usiedli pod ścianą. Na razie stres podjęcia kolejnej próby nauki pojedynków został odłożony na bok, a ona starała się nadążać za akcją dziejącą się na podeście.
Flora WilsonKlasa VII - Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak
Re: Widownia
Flora ma zdecydowanie zbyt niskie o sobie mniemanie, nad czym trzeba będzie popracować. Co prawda nie z Elijahem, bo z psycholgii to on akurat był okrutna noga, jak i z jakichkolwiek spraw socjalizacyjnych, ale miejmy nadzieję, że naturalnie uda mu się ją trochę podbudować. Bo ziomek był z niego w końcu bardzo w porządku.
Kiedy znowu zbliżał się weekend, miał trochę czasu by znowu pomyśleć o kolejnym treningu. Wtedy właśnie postanowił wysłać Krukonce sowę, żeby spotkali się sławetnym Klubie Pojedynków, który od paru miesięcy świecił pustkami. Myślał, że to im spadnie wątpliwa przyjemność wysprzątania sali z kurzu, ale tak się złożyło, że Aaron i Logan ich wyprzedzili. Wielkie umysły myślą podobnie.
Pomachał do pojedynkujących się chłopaków na parkiecie i poszedł za rudowłosą dziewczyną. Kiedy stanęli pod ścianą, chłopak wyciągnął różdżkę z kieszeni i usiadł po turecku. Skoro podest zajęty to postara się być chociaż dobrym wykładowcą.
Zaśmiał się krótko, słysząc wyznanie Florki.
- Rozgrzeszam. Sam też więcej spędziłem ostatnio czasu na przeglądaniu starych książek i przekładaniu pergaminów z miejsca na miejsce, niż bym chciał - przyznał otwarcie. Ostatni rok, powinien porządnie przygotowywać się do egzaminów praktycznych, a Ci od Historii Magii nadal wymagali od niego pisania referatów. Nie miało to sensu. Żałował, że na back-up'owe studia potrzebny był również ten przedmiot.
- Przedstawiam, wyjaśniam i objaśniam - rzekł, patrząc w kierunku Logana, któremu właśnie fatalnie wyszła próba wytrącenia różdżki z dłoni przyjaciela Elijaha. Pomachał różdżką w powietrzu, mówiąc: - Tak-się-nie-robi. - Wspaniały wykład, Ward. Powinieneś dostać posadę profesora Morpheusa bez zbędnego zakończenia roku czy kończeniu akademii.
- Widać, że chłopaki wyszli z wprawy, bo zbyt wiele myślą nad prężeniem bicepsów i dogryzaniem sobie, niż nad skupieniem się by gestykulacja podczas rzucania zaklęć była porządna. - Taka mądrala się z niego znalazł. W sumie to dawno nie miał okazji obserwować prawdziwego pojedynku, więc chwilę milczał, patrząc na kolegów w skupieniu. Okazuje się jednak, że bycie na widowni... to straszna nuda.
- A może im poprzeszkadzamy? - zaproponował nagle.
Kiedy znowu zbliżał się weekend, miał trochę czasu by znowu pomyśleć o kolejnym treningu. Wtedy właśnie postanowił wysłać Krukonce sowę, żeby spotkali się sławetnym Klubie Pojedynków, który od paru miesięcy świecił pustkami. Myślał, że to im spadnie wątpliwa przyjemność wysprzątania sali z kurzu, ale tak się złożyło, że Aaron i Logan ich wyprzedzili. Wielkie umysły myślą podobnie.
Pomachał do pojedynkujących się chłopaków na parkiecie i poszedł za rudowłosą dziewczyną. Kiedy stanęli pod ścianą, chłopak wyciągnął różdżkę z kieszeni i usiadł po turecku. Skoro podest zajęty to postara się być chociaż dobrym wykładowcą.
Zaśmiał się krótko, słysząc wyznanie Florki.
- Rozgrzeszam. Sam też więcej spędziłem ostatnio czasu na przeglądaniu starych książek i przekładaniu pergaminów z miejsca na miejsce, niż bym chciał - przyznał otwarcie. Ostatni rok, powinien porządnie przygotowywać się do egzaminów praktycznych, a Ci od Historii Magii nadal wymagali od niego pisania referatów. Nie miało to sensu. Żałował, że na back-up'owe studia potrzebny był również ten przedmiot.
- Przedstawiam, wyjaśniam i objaśniam - rzekł, patrząc w kierunku Logana, któremu właśnie fatalnie wyszła próba wytrącenia różdżki z dłoni przyjaciela Elijaha. Pomachał różdżką w powietrzu, mówiąc: - Tak-się-nie-robi. - Wspaniały wykład, Ward. Powinieneś dostać posadę profesora Morpheusa bez zbędnego zakończenia roku czy kończeniu akademii.
- Widać, że chłopaki wyszli z wprawy, bo zbyt wiele myślą nad prężeniem bicepsów i dogryzaniem sobie, niż nad skupieniem się by gestykulacja podczas rzucania zaklęć była porządna. - Taka mądrala się z niego znalazł. W sumie to dawno nie miał okazji obserwować prawdziwego pojedynku, więc chwilę milczał, patrząc na kolegów w skupieniu. Okazuje się jednak, że bycie na widowni... to straszna nuda.
- A może im poprzeszkadzamy? - zaproponował nagle.
Re: Widownia
Jak coś jest 25.02, ok? Głupio mi że narzucam wszystkim ale musi być przed pełnią a po balu.
Co prawda nie był krukonem więc nie obowiązywał go kodeks kujona, ale i tak pocieszyła ją myśl że nie jest sama w prokrastynacji przed egzaminami. Wiedziała że to niemądre, nierozsądne i świadczyło jedynie o jej lenistwie, ale nie mogła się ostatnio zmusić do nauki czegokolwiek. Miała 90% pewności że jest w stanie dostać się na zielarstwo albo alchemię jeśli studia uzdrowicielskie nie wypalą. Może czuła się zbyt bezpiecznie? Cały czas też wisiało nad nią widmo w ogóle nie dostania się na studia jako zarejestrowany wilkołak, bo przecież zawsze mogli odmówić. Ale to nie był problem na dzisiaj, w tym momencie chciała skupić się na swoim towarzyszu i toczącej się przed nimi walce, choć ta nie wyglądała na specjalnie zażartą.
- Bardzo cenna uwaga, ale przynajmniej nie trafił w swoją twarz - na jej piegowatej twarzy widać było rozbawienie - Teraz nie wiem czy mam kibicować Aaronowi czy nie, która wersja robi ze mnie uprzedzoną? - oczywiście żartowała, choć gdyby potrafiła stwierdzić kto w tym duo ma mniejsze szanse zapewne wybrałaby tą osobę do kibicowania. Podobno jest powiedzenie że jak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę. W jej przypadku zarówno serce jak i tyłek były miękkie, w jej własnym mniemaniu stanowiły wspaniały materac chroniący przed bolesnymi upadkami metaforycznymi jak i fizycznymi.
Pokiwała głową zgadzając się z opinią gryfona, choć musiała przyznać że dla jej oka to i tak wyglądało imponująco, nawet jeśli dość... Ostrożnie? Nie miała okazji oglądać zbyt wielu pojedynków. Równocześnie miała świadomość że w czasie pełni to ona miałaby większe szanse na wygraną, czuła się z tym odrobinę niezręcznie.
Bliskość pełni łączyła się również z przegrzewaniem, wręcz do nieludzkich temperatur i ewidentnie zaczynała to czuć. Wychodząc z dormitorium założyła na siebie stary sweter Tośka sięgający jej niemal do kolan, z dodatkiem stylowych łat których ilość rosła z każdym rokiem. Była właśnie w trakcie składania go po zdjęciu kiedy usłyszała propozycję Elijah. Sweter wysunął się z jej rąk i pacnął na podłogę.
- A nie będziemy przeszkadzać? - wpatrywała się w niego, nerwowo szukając swojej różdżki, którą wcześniej wetknęła w kieszeń swetra spoczywającego teraz u jej stóp - Jeśli się nie wstydzisz moich umiejętności, możemy spróbować - ostatecznie była połową jednego z najbardziej łobuzerskich duo w Hogwarcie, odpowiadała za pokazanie całej szkole tyłka Corteza i w ogóle. Nowa znajomość dokładała jej trochę stresu ale musiała przyznać że było to kuszące. W końcu ogarnąwszy gdzie znajduje się różdżka, przegrzebała fałdy miękkiej wełny żeby ją wygrzebać ze zwycięzką miną. Kiwnęła głową dając znak że jest gotowa. Ewidentnie usiłowała dodać sobie odwagi w życiu, o czym świadczył jej intensywnie żółty t-shirt na którym wyszyła fioletową nitką cytat jednego z jej ulubionych autorów "Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu. Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.".
Co prawda nie był krukonem więc nie obowiązywał go kodeks kujona, ale i tak pocieszyła ją myśl że nie jest sama w prokrastynacji przed egzaminami. Wiedziała że to niemądre, nierozsądne i świadczyło jedynie o jej lenistwie, ale nie mogła się ostatnio zmusić do nauki czegokolwiek. Miała 90% pewności że jest w stanie dostać się na zielarstwo albo alchemię jeśli studia uzdrowicielskie nie wypalą. Może czuła się zbyt bezpiecznie? Cały czas też wisiało nad nią widmo w ogóle nie dostania się na studia jako zarejestrowany wilkołak, bo przecież zawsze mogli odmówić. Ale to nie był problem na dzisiaj, w tym momencie chciała skupić się na swoim towarzyszu i toczącej się przed nimi walce, choć ta nie wyglądała na specjalnie zażartą.
- Bardzo cenna uwaga, ale przynajmniej nie trafił w swoją twarz - na jej piegowatej twarzy widać było rozbawienie - Teraz nie wiem czy mam kibicować Aaronowi czy nie, która wersja robi ze mnie uprzedzoną? - oczywiście żartowała, choć gdyby potrafiła stwierdzić kto w tym duo ma mniejsze szanse zapewne wybrałaby tą osobę do kibicowania. Podobno jest powiedzenie że jak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę. W jej przypadku zarówno serce jak i tyłek były miękkie, w jej własnym mniemaniu stanowiły wspaniały materac chroniący przed bolesnymi upadkami metaforycznymi jak i fizycznymi.
Pokiwała głową zgadzając się z opinią gryfona, choć musiała przyznać że dla jej oka to i tak wyglądało imponująco, nawet jeśli dość... Ostrożnie? Nie miała okazji oglądać zbyt wielu pojedynków. Równocześnie miała świadomość że w czasie pełni to ona miałaby większe szanse na wygraną, czuła się z tym odrobinę niezręcznie.
Bliskość pełni łączyła się również z przegrzewaniem, wręcz do nieludzkich temperatur i ewidentnie zaczynała to czuć. Wychodząc z dormitorium założyła na siebie stary sweter Tośka sięgający jej niemal do kolan, z dodatkiem stylowych łat których ilość rosła z każdym rokiem. Była właśnie w trakcie składania go po zdjęciu kiedy usłyszała propozycję Elijah. Sweter wysunął się z jej rąk i pacnął na podłogę.
- A nie będziemy przeszkadzać? - wpatrywała się w niego, nerwowo szukając swojej różdżki, którą wcześniej wetknęła w kieszeń swetra spoczywającego teraz u jej stóp - Jeśli się nie wstydzisz moich umiejętności, możemy spróbować - ostatecznie była połową jednego z najbardziej łobuzerskich duo w Hogwarcie, odpowiadała za pokazanie całej szkole tyłka Corteza i w ogóle. Nowa znajomość dokładała jej trochę stresu ale musiała przyznać że było to kuszące. W końcu ogarnąwszy gdzie znajduje się różdżka, przegrzebała fałdy miękkiej wełny żeby ją wygrzebać ze zwycięzką miną. Kiwnęła głową dając znak że jest gotowa. Ewidentnie usiłowała dodać sobie odwagi w życiu, o czym świadczył jej intensywnie żółty t-shirt na którym wyszyła fioletową nitką cytat jednego z jej ulubionych autorów "Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu. Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.".
Ostatnio zmieniony przez Flora Wilson dnia Pon 13 Mar 2023, 09:26, w całości zmieniany 1 raz
Flora WilsonKlasa VII - Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak
Re: Widownia
No worries, nam to nie przeszkadza, wilczku <3
Zerknął na nią z błyskiem w oku.
- Oj, zdecydowanie kibicujemy Loganowi - wyszczerzył się łobuzersko. Męska przyjaźń to coś pięknego. Trzymasz sztamę - my kontra świat i zakopujesz razem trupy, a potem śmiejesz się w swoim towarzystwie z najmniejszego przejęzyczenia. Zawsze mnie to fascynowało, bo kobiety raczej w odwrotną stronę... Między sobą słodkie słówka, a potem obgadują się za plecami i na ulicy udają, że się nie rozpoznają, kiedy tylko zapomną tuszu do rzęs.
Pobieżnie zwrócił uwagę na jej sweter, który wydał mu się niesamowicie stylowy. Nie miał pojęcia o modzie, ale doceniał naturalne materiały i oryginalne kreacje. Możliwe, że to dlatego pierwotnie zrobiła na nim takie wrażenie, kiedy miała na sobie piżamę.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę protego albo expelliarmus to rzucę w nich krzesłem, więc tak. Poprzeszkadzamy.
Dotknął wnętrzem dłoni podbródek i zastukał palcami w policzek, zastanawiając się nad planem działania. Co mogłoby ich trochę rozkręcić? Nagłe zmniejszenie podestu? Dodanie latajacych przeciwników? Potrafił wyczarować ptaszki za pomocą zaklęcia Avis, ale te raczej dość łatwo znikały i niewiele robiły.
- Niekorzystne warunki atmosferyczne? - zastanowił się na głos, jednocześnie chcąc by Flora skomentowała jego propozycję. - Moglibyśmy dodać im trochę poślizgu lub wiaterku, żeby musieli zacząć walczyć z mniejszej odległości.
Zerknął na nią z błyskiem w oku.
- Oj, zdecydowanie kibicujemy Loganowi - wyszczerzył się łobuzersko. Męska przyjaźń to coś pięknego. Trzymasz sztamę - my kontra świat i zakopujesz razem trupy, a potem śmiejesz się w swoim towarzystwie z najmniejszego przejęzyczenia. Zawsze mnie to fascynowało, bo kobiety raczej w odwrotną stronę... Między sobą słodkie słówka, a potem obgadują się za plecami i na ulicy udają, że się nie rozpoznają, kiedy tylko zapomną tuszu do rzęs.
Pobieżnie zwrócił uwagę na jej sweter, który wydał mu się niesamowicie stylowy. Nie miał pojęcia o modzie, ale doceniał naturalne materiały i oryginalne kreacje. Możliwe, że to dlatego pierwotnie zrobiła na nim takie wrażenie, kiedy miała na sobie piżamę.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę protego albo expelliarmus to rzucę w nich krzesłem, więc tak. Poprzeszkadzamy.
Dotknął wnętrzem dłoni podbródek i zastukał palcami w policzek, zastanawiając się nad planem działania. Co mogłoby ich trochę rozkręcić? Nagłe zmniejszenie podestu? Dodanie latajacych przeciwników? Potrafił wyczarować ptaszki za pomocą zaklęcia Avis, ale te raczej dość łatwo znikały i niewiele robiły.
- Niekorzystne warunki atmosferyczne? - zastanowił się na głos, jednocześnie chcąc by Flora skomentowała jego propozycję. - Moglibyśmy dodać im trochę poślizgu lub wiaterku, żeby musieli zacząć walczyć z mniejszej odległości.
Re: Widownia
- Wezmę to pod uwagę - roześmiała się widząc znajome zachowanie, dokładnie tak samo funkcjonowała ze swoim bliźniakiem. Nie dałaby mendy skrzywdzić, ale jeśli konkurował z kimś w ramach zabawy to zawsze wybierała tą drugą stronę, tylko po to żeby mu dopiec. Przecież nie mogła pozwolić na rozdmuchanie jego ego! Nawet jeśli nie znała puchona za dobrze, planowała tak ustawić swoje pomysły żeby Mutluckowi przeszkodzić bardziej.
Zagryzła na dłuższy moment wargę walcząc ze swoją niepewnością siebie, w towarzystwie Anthony'ego potrafiła się zapomnieć bez problemu ale tylko wtedy. Bardzo chciała zaimponować gryfonowi i tworzyło to w jej głowie swoisty dysonans, gdzie część chciała za wszelką cenę wykazać się i zaprezentować swoją chochliczą naturę, a druga była po prostu onieśmielona jego obecnością. Posłuchanie tej pierwszej wymagało zebrania w sobie całej odwagi jaką posiadała w tym małym ciałku, a przecież nie była gryfonką. Kiedy podniosła głowę by spojrzeć na Warda, w jej szarych oczach pojawił się niebezpieczny błysk przywołujący wspomnienie zajęć z ONMS kiedy poznali chochliki kornwalijskie. Te małe stworzątka były szczwane i zaskakująco inteligentne, a w ich oczach można było dostrzec czysty chaos.
- Zamrożenie podestu byłoby zbyt proste. Ja się tym zajmę, ty wyczaruj im odświeżającą ulewę - mrugnęła do niego i zwróciła swoją uwagę na walczących. Starała się specjalnie wybrać moment kiedy Aaron będzie rzucać zaklęcie żeby zaskoczenie było większe.
- Glisseo - o ile Glacius prosto byłoby potraktować Incendio, tak to nie było tak łatwe do rozbrojenia. Powierzchnia podestu pod nogami pojedynkujących powinna zrobić się gładka jak tafla szkła, bardzo łatwo byłoby się pośliznąć i wylądować na tyłku.
//Zakładam że zasady z rzucaniem zaklęć poza pojedynkiem są takie jak w naszej poprzedniej sesji gdzie 1 to krytyczny fail, 2 to zwykły fail, 6 to krytyczny sukces (można dodać jakiś malowniczy efekt dodatkowy albo faktycznie przeszkodzić któremuś z nich). Każda liczba pomiędzy to sukces ale z różnicą w intensywności. Jak zaczną w nas miotać zaklęciami to przerzucamy się na system Aarona z jego postu w Podest.
Tak kminię że jeśli odpowiedzą ogniem to przeniesiemy się z pisaniem do ich wątku.
Zagryzła na dłuższy moment wargę walcząc ze swoją niepewnością siebie, w towarzystwie Anthony'ego potrafiła się zapomnieć bez problemu ale tylko wtedy. Bardzo chciała zaimponować gryfonowi i tworzyło to w jej głowie swoisty dysonans, gdzie część chciała za wszelką cenę wykazać się i zaprezentować swoją chochliczą naturę, a druga była po prostu onieśmielona jego obecnością. Posłuchanie tej pierwszej wymagało zebrania w sobie całej odwagi jaką posiadała w tym małym ciałku, a przecież nie była gryfonką. Kiedy podniosła głowę by spojrzeć na Warda, w jej szarych oczach pojawił się niebezpieczny błysk przywołujący wspomnienie zajęć z ONMS kiedy poznali chochliki kornwalijskie. Te małe stworzątka były szczwane i zaskakująco inteligentne, a w ich oczach można było dostrzec czysty chaos.
- Zamrożenie podestu byłoby zbyt proste. Ja się tym zajmę, ty wyczaruj im odświeżającą ulewę - mrugnęła do niego i zwróciła swoją uwagę na walczących. Starała się specjalnie wybrać moment kiedy Aaron będzie rzucać zaklęcie żeby zaskoczenie było większe.
- Glisseo - o ile Glacius prosto byłoby potraktować Incendio, tak to nie było tak łatwe do rozbrojenia. Powierzchnia podestu pod nogami pojedynkujących powinna zrobić się gładka jak tafla szkła, bardzo łatwo byłoby się pośliznąć i wylądować na tyłku.
//Zakładam że zasady z rzucaniem zaklęć poza pojedynkiem są takie jak w naszej poprzedniej sesji gdzie 1 to krytyczny fail, 2 to zwykły fail, 6 to krytyczny sukces (można dodać jakiś malowniczy efekt dodatkowy albo faktycznie przeszkodzić któremuś z nich). Każda liczba pomiędzy to sukces ale z różnicą w intensywności. Jak zaczną w nas miotać zaklęciami to przerzucamy się na system Aarona z jego postu w Podest.
Tak kminię że jeśli odpowiedzą ogniem to przeniesiemy się z pisaniem do ich wątku.
Ostatnio zmieniony przez Flora Wilson dnia Sob 04 Mar 2023, 11:28, w całości zmieniany 2 razy
Flora WilsonKlasa VII - Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak
Re: Widownia
The member 'Flora Wilson' has done the following action : Rzut kostką
'Sześcienna' : 3
'Sześcienna' : 3
Mistrz Gry
Re: Widownia
I teraz właśnie zaczynało się coś dziać. Gryfon postanowił wypróbować kombinację zaklęcia Aguamenti z Meteourokiem, żeby pójść za planem, który uknuli z Florą. Ona zamienia im parkiet w gładką taflę, a on dodaje odrobiny wilgoci, żeby jeszcze bardziej się ślizgali.
Re: Widownia
The member 'Elijah Ward' has done the following action : Rzut kostką
'Sześcienna' : 5
'Sześcienna' : 5
Mistrz Gry
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Sala pojedynków
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach