Fotel króla Artura
5 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg
Strona 1 z 1
Fotel króla Artura
Fotel Króla Artura jest najwyższym szczytem Parku Holyrood, położonym w centrum Edynburga. Wzniesienie jest jednym z symboli tego miasta. Szczyt porośnięty jest w dużej części dziką roślinnością. Wznosi się na wysokość 251 metrów, skąd doskonale widać panoramę miasta i zatoki Forth. Jest to bardzo popularne miejsce spacerowe, oddalone zaledwie o 1,5 km od edynburskiego zamku.
Nazwa wzięła się z legendy, według której Król Artur przyglądał się stamtąd zakończonej porażką bitwie swej armii z Piktami.
Nazwa wzięła się z legendy, według której Król Artur przyglądał się stamtąd zakończonej porażką bitwie swej armii z Piktami.
Mistrz Gry
Re: Fotel króla Artura
Uśmiechnęła się szeroko słysząc wyrwane słówko Naczelnej, lubiła takie reakcje ludzi kiedy w końcu proponuje tego typu malunek.
- Skuś się. Akt to nie jakiś pornograficzne zdjęcie ze świerszczyków, które chłopaki tak usilnie próbują ukryć pod materacem. - wyjaśniła cicho śmiejąc się pod nosem, bo wiedziała, że właśnie takie ludzie mają o tym wyobrażenie. To podstawa malarstwa, kto nie umie albo co gorsza boi się malować akty to co to za malarz.
- Podoba mi się, cholernie mi się podoba - powiedziała w zdumieniu kiedy zobaczyła ten widok o którym wspominała Hanka, aż ręce jej świerzbiły i nie przepuści takiej okazji by tego nie uwiecznić. Zatrzymały się na jakiejś polane, Quinn od razu zabrała się za rozrzucanie swoich rzeczy koło miejsca jej "pracy", robiła ten swój artystyczny nieład który wróci do łask kiedy znowu znajdzie się na swoim łóżku w dormie a dziewczyny zaczną narzekać że wali wszędzie farbą. Jak nie można lubić zapachu farby? Nie rozumiała tego, tak jak nie rozumiała dlaczego nie może nigdy dostać W z transmutacji na koniec. PO ją nie satysfakcjonuje i pokaże staremu Scottowi jak wielki robi błąd nie doceniając małej Larivaary.
- Ostatni rok Hanka, a potem co? Aurorstwo, dziennikarstwo, medycyna? Co tam planujesz pod tą rudą czupryną? - zaśmiała się powoli tworząc zarys miłego widoku, kiedy malowała nie panowała nad słowami i czasem a nawet często mówiła co myślała a zazwyczaj myśli zostawia samej sobie nie wypuszczając je na zewnątrz, Quinn nie należała do osób z których można było czytać jak z otwartej księgi, była dosyć skryta, ale nie nieśmiała, po prostu nie zawsze miała ochotę wyjawiać to co właśnie siedzi w jej głowie.
- Skuś się. Akt to nie jakiś pornograficzne zdjęcie ze świerszczyków, które chłopaki tak usilnie próbują ukryć pod materacem. - wyjaśniła cicho śmiejąc się pod nosem, bo wiedziała, że właśnie takie ludzie mają o tym wyobrażenie. To podstawa malarstwa, kto nie umie albo co gorsza boi się malować akty to co to za malarz.
- Podoba mi się, cholernie mi się podoba - powiedziała w zdumieniu kiedy zobaczyła ten widok o którym wspominała Hanka, aż ręce jej świerzbiły i nie przepuści takiej okazji by tego nie uwiecznić. Zatrzymały się na jakiejś polane, Quinn od razu zabrała się za rozrzucanie swoich rzeczy koło miejsca jej "pracy", robiła ten swój artystyczny nieład który wróci do łask kiedy znowu znajdzie się na swoim łóżku w dormie a dziewczyny zaczną narzekać że wali wszędzie farbą. Jak nie można lubić zapachu farby? Nie rozumiała tego, tak jak nie rozumiała dlaczego nie może nigdy dostać W z transmutacji na koniec. PO ją nie satysfakcjonuje i pokaże staremu Scottowi jak wielki robi błąd nie doceniając małej Larivaary.
- Ostatni rok Hanka, a potem co? Aurorstwo, dziennikarstwo, medycyna? Co tam planujesz pod tą rudą czupryną? - zaśmiała się powoli tworząc zarys miłego widoku, kiedy malowała nie panowała nad słowami i czasem a nawet często mówiła co myślała a zazwyczaj myśli zostawia samej sobie nie wypuszczając je na zewnątrz, Quinn nie należała do osób z których można było czytać jak z otwartej księgi, była dosyć skryta, ale nie nieśmiała, po prostu nie zawsze miała ochotę wyjawiać to co właśnie siedzi w jej głowie.
Re: Fotel króla Artura
- Zastanowię się, dobra? - Mruknęła niepewnie, kiedy Quinn stwierdziła, że Hanka powinna się skusić. O ile chciała, o tyle nie mogła. - Gdyby ktoś to znalazł, mogliby mnie nawet ściągnąć ze stanowiska. Może po szkole się skuszę - dodała, uśmiechając się lekko.
Obie dziewczyny przemierzały górzysty teren, który znajdował się nieopodal domu Wilsonów. Pagórki, pola, oddalone o kilkaset metrów lasy, tworzyły niepowtarzalny krajobraz, zupełnie obcy dla krajów skandynawskich, z których pochodziła Quinnie.
- Jesteśmy na terenie parku krajobrazowego Holyrood - oznajmiła dumna z siebie i swojej rodzimej krainy, kiedy Larivaara uznała, że bardzo jej się tutaj podoba. - A to najwyższy szczyt, fotel Króla Artura. Podobno stąd obserwował stąd jedną z bitew z Piktami. Widać stamtąd niemal całe miasto. Któregoś dnia możemy wejść na szczyt o ile dasz radę - dodała, przyglądając się jak blondynka rozkłada swoje manatki do malowania. Hanka była plastycznym i muzycznym beztalenciem, niestety. Nie pochodziła z bogatej rodziny gdzie panny od urodzenia pobierały lekcje sztuki, grania i malowania, niestety. Ona biegała jak oszalała z rodzeństwem, okładając się wzajemnie gałęziami po plecach.
- Żadne z powyższych. Mam zamiar zacząć produkować kasę - uśmiechnęła się pod nosem, siadając obok niej na łagodnym zboczu. - Mam zamiar otworzyć pracownię alchemiczną, sprzedawać własne wyroby.. Nie wiem skąd kasa na start, ale coś wymysle - dodała, skubiąc trawę spod swoich stóp.
Obie dziewczyny przemierzały górzysty teren, który znajdował się nieopodal domu Wilsonów. Pagórki, pola, oddalone o kilkaset metrów lasy, tworzyły niepowtarzalny krajobraz, zupełnie obcy dla krajów skandynawskich, z których pochodziła Quinnie.
- Jesteśmy na terenie parku krajobrazowego Holyrood - oznajmiła dumna z siebie i swojej rodzimej krainy, kiedy Larivaara uznała, że bardzo jej się tutaj podoba. - A to najwyższy szczyt, fotel Króla Artura. Podobno stąd obserwował stąd jedną z bitew z Piktami. Widać stamtąd niemal całe miasto. Któregoś dnia możemy wejść na szczyt o ile dasz radę - dodała, przyglądając się jak blondynka rozkłada swoje manatki do malowania. Hanka była plastycznym i muzycznym beztalenciem, niestety. Nie pochodziła z bogatej rodziny gdzie panny od urodzenia pobierały lekcje sztuki, grania i malowania, niestety. Ona biegała jak oszalała z rodzeństwem, okładając się wzajemnie gałęziami po plecach.
- Żadne z powyższych. Mam zamiar zacząć produkować kasę - uśmiechnęła się pod nosem, siadając obok niej na łagodnym zboczu. - Mam zamiar otworzyć pracownię alchemiczną, sprzedawać własne wyroby.. Nie wiem skąd kasa na start, ale coś wymysle - dodała, skubiąc trawę spod swoich stóp.
Re: Fotel króla Artura
- Nie nalegam - powiedziała i uniosła ręce w obronnym geście. Nigdy tego nie robiła, zawsze dawała czas do zastanowienia niewinnie podsuwając kolejne argumenty "za".
- Zazdroszczę Ci tych widoków. W Oulu to nic takiego nie ma, poza portem, który zamarza zimą, tyle. - mruknęła mieszając kolejne odcienie zieleni i nanosiła farbę na płótno delikatnym pociągnięciem pędzla. - Wyjść, tam? Mnie tam trzeba będzie wnieść! - powiedziała nieco przerażona wyobrażeniem o wycieczce na sam szczyt. Może i byłą chuda ale kondycji fizycznej nie miała żadnej, nigdy nie przykładała się do ćwiczeń a nawet unikała ich jak ognia piekielnego. Mówią, ze to wzmacnia serce i to dobre dla zdrowia ale ona i tak wiedziała, że kiedyś umrze zaćpana zapachem farby i stanie się sławna po śmierci, jak większość wybitnych artystów. Słysząc plany Wilsonówny aż zagwizdała z wrażenia, pracownia alchemiczna i własne wyroby, ciekawe wyzwanie i dobry sposób na interes.
- Jak to skąd? Z Twoją urodą i tym uśmiechem na pewno wyrwiesz jakiegoś bogacza - przyznała szczerze odwracając głowę patrząc na dziewczynę z delikatnym uśmiechem tym samym przerywając swoją pracę. - Ja się dziwie, że jeszcze jesteś sama, chyba, że ukrywasz kogoś przed całym światem. - dodała i mrugnęła do niej jednym oczkiem. Popatrzyła na swoje zaczęte dzieło i chciała się podrapać po głowie ale niefortunnie, jak zwykle z resztą maznęła się mokrym od farby pędzlem po policzku.
- Zazdroszczę Ci tych widoków. W Oulu to nic takiego nie ma, poza portem, który zamarza zimą, tyle. - mruknęła mieszając kolejne odcienie zieleni i nanosiła farbę na płótno delikatnym pociągnięciem pędzla. - Wyjść, tam? Mnie tam trzeba będzie wnieść! - powiedziała nieco przerażona wyobrażeniem o wycieczce na sam szczyt. Może i byłą chuda ale kondycji fizycznej nie miała żadnej, nigdy nie przykładała się do ćwiczeń a nawet unikała ich jak ognia piekielnego. Mówią, ze to wzmacnia serce i to dobre dla zdrowia ale ona i tak wiedziała, że kiedyś umrze zaćpana zapachem farby i stanie się sławna po śmierci, jak większość wybitnych artystów. Słysząc plany Wilsonówny aż zagwizdała z wrażenia, pracownia alchemiczna i własne wyroby, ciekawe wyzwanie i dobry sposób na interes.
- Jak to skąd? Z Twoją urodą i tym uśmiechem na pewno wyrwiesz jakiegoś bogacza - przyznała szczerze odwracając głowę patrząc na dziewczynę z delikatnym uśmiechem tym samym przerywając swoją pracę. - Ja się dziwie, że jeszcze jesteś sama, chyba, że ukrywasz kogoś przed całym światem. - dodała i mrugnęła do niej jednym oczkiem. Popatrzyła na swoje zaczęte dzieło i chciała się podrapać po głowie ale niefortunnie, jak zwykle z resztą maznęła się mokrym od farby pędzlem po policzku.
Re: Fotel króla Artura
- Skandynawia.. cóż, nigdy nie byłam, ale chętnie bym się wybrała. Surowa kraina, ale na pewno ma w sobie jakieś piękno - wzruszyła ramionami. Hannah była wielką fanką gór, ale letnich. Znała niemal wszystkie pasma Szkockie i Angielskie, nawet Irlandzkie, ale to i tak niewiele, nadal była amatorką. Podejrzewała, że skandynawskie, skute lodem pagórki mogłyby być ponad jej siły.
- Nie liczę na to.. Kiepskie pochodzenie, kiepski majątek. Małżeństwo ze mną niczego nie wniosłoby do jakiegoś bogatego, starego rodu. Może oprócz świeżości. James opowiadał trochę jak to jest i wydaje mi się, że biedni po prostu na zawsze zostaną biedni - stwierdziła smutno. - No chyba, ze ciężką harówką, ale to inna bajka.
Hanka miała obsesję na punkcie pieniędzy. Nieważne skąd, nieważne jak zdobyte, ważne na co można sobie było z nimi pozwolić! Pewnie wyszłaby nawet za grubego, porośniętego mchem bogacza, gdyby miała okazję. Wyższe sfery rządziły się jednak swoimi prawami.
- Jestem nadal sama. Nie mam czasu na chłopaka - machnęła ręką, oglądając jej poczynania z farbą i pędzlem. Na początku było ciekawie, a potem już ta sama czynność w kółko: malowanie po płótnie.
Faktem było, że Hannah nie była widywana z chłopakami. No może oprócz braci i Jamesa, ale ta trójka akurat nie była dla niej obiektem do relacji damsko-męskich. Obawiała się już, że coś z nią nie tak, że nie łaknie towarzystwa chłopaków, ale na razie starała się definiować siebie jako osobę aseksualną. Póki jest prefektem naturalnie.
- Nie nadaję się do tego. Patrzą na mnie jak na służbistkę, nie na dziewczynę. No i dobrze, przynajmniej nie zawracają mi głowy.
- Nie liczę na to.. Kiepskie pochodzenie, kiepski majątek. Małżeństwo ze mną niczego nie wniosłoby do jakiegoś bogatego, starego rodu. Może oprócz świeżości. James opowiadał trochę jak to jest i wydaje mi się, że biedni po prostu na zawsze zostaną biedni - stwierdziła smutno. - No chyba, ze ciężką harówką, ale to inna bajka.
Hanka miała obsesję na punkcie pieniędzy. Nieważne skąd, nieważne jak zdobyte, ważne na co można sobie było z nimi pozwolić! Pewnie wyszłaby nawet za grubego, porośniętego mchem bogacza, gdyby miała okazję. Wyższe sfery rządziły się jednak swoimi prawami.
- Jestem nadal sama. Nie mam czasu na chłopaka - machnęła ręką, oglądając jej poczynania z farbą i pędzlem. Na początku było ciekawie, a potem już ta sama czynność w kółko: malowanie po płótnie.
Faktem było, że Hannah nie była widywana z chłopakami. No może oprócz braci i Jamesa, ale ta trójka akurat nie była dla niej obiektem do relacji damsko-męskich. Obawiała się już, że coś z nią nie tak, że nie łaknie towarzystwa chłopaków, ale na razie starała się definiować siebie jako osobę aseksualną. Póki jest prefektem naturalnie.
- Nie nadaję się do tego. Patrzą na mnie jak na służbistkę, nie na dziewczynę. No i dobrze, przynajmniej nie zawracają mi głowy.
Re: Fotel króla Artura
- A mamy takie fajne krainy, zresztą w torbie mam zeszyt to sobie możesz pooglądać - powiedziała i wskazała ręką na torbę w której miała swój gruby brulion z rysunkami, szkicami, portretami i to nie tylko tymi ubranymi. Tam, było wszystko. - Przyjedziesz kiedyś do mnie, tylko ostrzegam, że zimą można szału dostać jak masz 3 miesiące ciemno albo latem na odwrót - powiedziała i kontynuowała to co 3 minuty wcześniej zmieniając kolory. Malarstwo było nudne dla tego kto się tym nie interesował albo kto musiał patrzeć albo i pozować, zdawała sobie z tego sprawę.
- Przesrane mamy na starcie rodząc się w biednych rodzinach - mruknęła kręcąc głową na boki. Q czuła, że ona będzie miała dużo kasy ale po śmierci kiedy jej malunki zostaną przez jakiegoś krytyka docenione. Zamążpójście w jej przypadku nie wchodziło w grę, małżeństwo to same kłopoty nawet gdyby miała mieć z tego miliony galeonów. Nie widziała siebie w takim długim związku, chyba, że ten ktoś byłby taki sam jak ona, a takiego zmiennego człowieka jak ona sama jeszcze nie spotkała.
- Trafiasz na nie właściwe osoby, faceci nie umieją dostrzec prawdziwego piękna, im to zależy tylko na wkładaniu i wyciąganiu. No i boją się kobiet silniejszych od siebie, a mówią, że to my jesteśmy ta słaba płeć - no i odezwała się feministyczna natura panny Quinn, nie skreślała facetów, bo zdarzały się wyjątki od jej regułki ale na razie nie znalazła takiego który by ją omotał, wolała dziewczyny, one nie były takie proste, a Larivaara lubiła wyzwania.
- Przesrane mamy na starcie rodząc się w biednych rodzinach - mruknęła kręcąc głową na boki. Q czuła, że ona będzie miała dużo kasy ale po śmierci kiedy jej malunki zostaną przez jakiegoś krytyka docenione. Zamążpójście w jej przypadku nie wchodziło w grę, małżeństwo to same kłopoty nawet gdyby miała mieć z tego miliony galeonów. Nie widziała siebie w takim długim związku, chyba, że ten ktoś byłby taki sam jak ona, a takiego zmiennego człowieka jak ona sama jeszcze nie spotkała.
- Trafiasz na nie właściwe osoby, faceci nie umieją dostrzec prawdziwego piękna, im to zależy tylko na wkładaniu i wyciąganiu. No i boją się kobiet silniejszych od siebie, a mówią, że to my jesteśmy ta słaba płeć - no i odezwała się feministyczna natura panny Quinn, nie skreślała facetów, bo zdarzały się wyjątki od jej regułki ale na razie nie znalazła takiego który by ją omotał, wolała dziewczyny, one nie były takie proste, a Larivaara lubiła wyzwania.
Re: Fotel króla Artura
- Chętnie zobaczę - mruknęła, sięgając po jej torbę. Znajdowało się w niej wiele rzeczy, ale szkicownik leżał na wierzchu, więc wyciągnęła go bez trudu.
Otworzyła na pierwszej stronie i od razu spodobało jej się to, co widzi. Nigdy nie była w Skandynawii, ale podręcznikowe ilustracje, choć mniej urokliwe od tych, oddawały piękno tej lodowej krainy. Bądź co bądź, widoczki nie były jej obce. Kiwnęła głową na wieść, że ją kiedyś odwiedzi. Szczerze w to wątpiła, bo o ile Hannah była ciekawa świata, o tyle ją nie było na nie stać. No i miała za dużo roboty przy rodzeństwie i domu, więc zwyczajnie nigdy nie oddalała się aż tak daleko.
- Zachwycające - stwierdziła krótko, zamykając szkicownik. Nie rozwodziła się nad sztuką, bo choć podobała jej się, to uważała ją raczej za bezużyteczną. Hannah po prostu nie była szczególnym zwolennikiem rozwijania swojej duszy i wrażliwości.
- To nie tak, po prostu... Nie interesują mnie faceci - odparła. - To znaczy nie myśl sobie, że jest coś ze mną nie tak, wszystko w porządku, po prostu... Nie mam nastroju na miłość, związki i dyrdymały z tym związane. To nie mój czas na razie, może kiedyś...
Po tych słowach spojrzała w niebo i ze zgrozą stwierdziła, że południe już dawno minęło. Podrapała się po głowie, zastanawiając się jak zabrać stąd Quinn. Nadchodziła pełnia, a ona z tego wszystkiego zapomniała zażyć eliksiru tojadowego. Będzie musiała oddalić się daleko od domów, więc będzie potrzebowała dużo czasu.
- Quinn, musimy wracać. Muszę coś załatwić w mieście, to pilne - rzekła nagle, pakując szkicownik dziewczyny do plecaka. - Widzę, że obrazek już gotowy, więc... Proszę Cię, musimy się pospieszyć - dodała, nadstawiając jej torbę.
Druga z Puchonek wrzuciła do niej swoje farby i inne przybory. Mokre płótno i pędzle postanowiły nieść w rękach, aby niczego nie pobrudzić. W tempie natychmiastowym opuściły fotel króla Artura i skierowały się do domu Wilsonów.
Otworzyła na pierwszej stronie i od razu spodobało jej się to, co widzi. Nigdy nie była w Skandynawii, ale podręcznikowe ilustracje, choć mniej urokliwe od tych, oddawały piękno tej lodowej krainy. Bądź co bądź, widoczki nie były jej obce. Kiwnęła głową na wieść, że ją kiedyś odwiedzi. Szczerze w to wątpiła, bo o ile Hannah była ciekawa świata, o tyle ją nie było na nie stać. No i miała za dużo roboty przy rodzeństwie i domu, więc zwyczajnie nigdy nie oddalała się aż tak daleko.
- Zachwycające - stwierdziła krótko, zamykając szkicownik. Nie rozwodziła się nad sztuką, bo choć podobała jej się, to uważała ją raczej za bezużyteczną. Hannah po prostu nie była szczególnym zwolennikiem rozwijania swojej duszy i wrażliwości.
- To nie tak, po prostu... Nie interesują mnie faceci - odparła. - To znaczy nie myśl sobie, że jest coś ze mną nie tak, wszystko w porządku, po prostu... Nie mam nastroju na miłość, związki i dyrdymały z tym związane. To nie mój czas na razie, może kiedyś...
Po tych słowach spojrzała w niebo i ze zgrozą stwierdziła, że południe już dawno minęło. Podrapała się po głowie, zastanawiając się jak zabrać stąd Quinn. Nadchodziła pełnia, a ona z tego wszystkiego zapomniała zażyć eliksiru tojadowego. Będzie musiała oddalić się daleko od domów, więc będzie potrzebowała dużo czasu.
- Quinn, musimy wracać. Muszę coś załatwić w mieście, to pilne - rzekła nagle, pakując szkicownik dziewczyny do plecaka. - Widzę, że obrazek już gotowy, więc... Proszę Cię, musimy się pospieszyć - dodała, nadstawiając jej torbę.
Druga z Puchonek wrzuciła do niej swoje farby i inne przybory. Mokre płótno i pędzle postanowiły nieść w rękach, aby niczego nie pobrudzić. W tempie natychmiastowym opuściły fotel króla Artura i skierowały się do domu Wilsonów.
Re: Fotel króla Artura
Home, sweet home. Kinda. Właściwie przez cały swój wakacyjny pobyt w Edynburgu najmniej czasu spędzał w domu. Buntowniczy okres. Jego rodzeństwo wyjęchało na jakiś Obóz dla Grubasów, a sam z rodzicami w domu siedzieć nie planował. Obóz dla Grubasów to tylko zastępcza nazwa, bo prawdę mówiąc nie wiedział gdzie pojechali i zbytnio go to nie interesowało. Był jednak zły, że ich nie ma. Teraz, w wakacje, kiedy miasto tętni życiem. Sierpień to czas festiwalu i ciężko jest zasnąć, kiedy za oknem migają wesoło kolorowe światła. Starówka nigdy nie wyglądała tak pięknie jak tego roku.
- Bloody Pollack - z zamyślenia wyrwał go złowieszczy syk starszej pani na przejściu. Miasto pełne emigrantów, którzy jemu jednak nie przeszkadzali. Miał to w nosie. Miał jednak szansę dowiedzieć się czegoś więcej o mugolskim świecie z mugolskiej telewizji, więc ten komentarz starszej Pani wcale go nie zaskoczył. Stereotypy. Sęk w tym, że stereotypom możemy nie wierzyć, a jednak będziemy ostrożni. Może to dlatego cały swój spacer wzdłuż Princes Street trzymał dłoń na kieszeni z portfelem, upewniając się, że ten nie zniknie znienacka. Odbił w prawo i minął nowy parlament. Nie płacił podatków, nie interesowało go to co dzieje się w mugolskim świecie, ale w naturze miał skłonność do marudzenia. Więc pomarudził trochę pod nosem na temat kosztów budowy tego budynku i zarzucił władzą miasta brak kompetencji.
- Nareszcie - odetchnął, widząc w oddali szczyt góry. Pomyślał jak bardzo pragnąłby teraz dosiąść miotły i znaleźć się na samym szczycie w dosłownie pare sekund. Nie mógł. Przeklnął więc pod nosem i z kopyta ruszył dalej. Wejście na góre zajęło mu dobre pół godziny. Droga kręta, wyboista, a do tego niewygodne buty i mało elastyczne jeansy. - Też się wybrałem. - warknął, sam zdziwiony swoją głupotą. Szlak na góre nie należał przecież do najprostszych i dobrze o tym wiedział. Może gdyby szedł sciężką, a nie tymi chrząszczami...
Nareszcie! Wziął głeboki oddech z dumą spoglądając na ciągnące się daleko zabudowania miasta. W oddali widać było maszty Forth Road Bridge i Highlandy. Za każdym razem było tu równie pięknie. Usiadł na kamieniu i przymknął oczy pozostając niewzruszonym panującym tu szmerem. W końcu zawsze roiło tu się od grupek ludzi.
- Bloody Pollack - z zamyślenia wyrwał go złowieszczy syk starszej pani na przejściu. Miasto pełne emigrantów, którzy jemu jednak nie przeszkadzali. Miał to w nosie. Miał jednak szansę dowiedzieć się czegoś więcej o mugolskim świecie z mugolskiej telewizji, więc ten komentarz starszej Pani wcale go nie zaskoczył. Stereotypy. Sęk w tym, że stereotypom możemy nie wierzyć, a jednak będziemy ostrożni. Może to dlatego cały swój spacer wzdłuż Princes Street trzymał dłoń na kieszeni z portfelem, upewniając się, że ten nie zniknie znienacka. Odbił w prawo i minął nowy parlament. Nie płacił podatków, nie interesowało go to co dzieje się w mugolskim świecie, ale w naturze miał skłonność do marudzenia. Więc pomarudził trochę pod nosem na temat kosztów budowy tego budynku i zarzucił władzą miasta brak kompetencji.
- Nareszcie - odetchnął, widząc w oddali szczyt góry. Pomyślał jak bardzo pragnąłby teraz dosiąść miotły i znaleźć się na samym szczycie w dosłownie pare sekund. Nie mógł. Przeklnął więc pod nosem i z kopyta ruszył dalej. Wejście na góre zajęło mu dobre pół godziny. Droga kręta, wyboista, a do tego niewygodne buty i mało elastyczne jeansy. - Też się wybrałem. - warknął, sam zdziwiony swoją głupotą. Szlak na góre nie należał przecież do najprostszych i dobrze o tym wiedział. Może gdyby szedł sciężką, a nie tymi chrząszczami...
Nareszcie! Wziął głeboki oddech z dumą spoglądając na ciągnące się daleko zabudowania miasta. W oddali widać było maszty Forth Road Bridge i Highlandy. Za każdym razem było tu równie pięknie. Usiadł na kamieniu i przymknął oczy pozostając niewzruszonym panującym tu szmerem. W końcu zawsze roiło tu się od grupek ludzi.
Re: Fotel króla Artura
- Pośpisz się, kobieto! Nie mamy całego dnia a jeszcze trzeba wrócić! - rozentuzjazmowany i nieco zmęczony głos Antonette dało się słyszeć w promieniu kilku metrów. Ale nie jej winą przecież było to, że była w gorącej wodzie kąpana, lubiła podziwiać widoki a jej towarzyszka podróży nie należała do osób sprawnych psychicznie.
- Nie dam rady Antonette, idź sama, poczekam w pokoju... - Gryfonka zatrzymała się na chwilę, obracając przez ramię w stronę pulchnej koleżanki, jednak machnęła na nią tylko ręką mrucząc pod nosem coś w rodzaju "jak chcesz". I bez zbędnego przeciągania ruszyła przed siebie. W związku z tym, że do końca wakacji pozostały dwa dni a jej rodzeństwo miało swoje własne plany, które najwidoczniej nie obejmowały wspólnego spędzania czasu, postanowiła wykorzystać ten czas na ostatni wyjazd poza Londyn. Stąd jej obecność w Szkocji - wczorajszego ranka spakowała kilka najbardziej potrzebnych rzeczy do hipsterskiego plecaka, doprowadziła się do ładu i jakiś czas później spacerowała uliczkami Edynburga.
Spacer na szczyt był tylko jednym punktem z jej planu rzeczy do zrobienia w dniu dzisiejszym i może gdyby była inna pogoda zaniechałaby swojego pomysłu. Tymczasem dzielnie szła za strzałkami, po wyznaczonym szlaku a lekkie zmiany w powietrzu oznaczały, że jest niedaleko. I owszem, kilka minut później dotarła na miejsce, wykończona podchodząc do jednej z ogrodzenia. Pomimo lęku wysokości i niestabilnej konstrukcji, oparła się całym swoim ciężarem, niespełna pięćdziesięciu kilo, o barierkę podziwiając rozprzestrzeniające się przed nią widoki.
- Nie dam rady Antonette, idź sama, poczekam w pokoju... - Gryfonka zatrzymała się na chwilę, obracając przez ramię w stronę pulchnej koleżanki, jednak machnęła na nią tylko ręką mrucząc pod nosem coś w rodzaju "jak chcesz". I bez zbędnego przeciągania ruszyła przed siebie. W związku z tym, że do końca wakacji pozostały dwa dni a jej rodzeństwo miało swoje własne plany, które najwidoczniej nie obejmowały wspólnego spędzania czasu, postanowiła wykorzystać ten czas na ostatni wyjazd poza Londyn. Stąd jej obecność w Szkocji - wczorajszego ranka spakowała kilka najbardziej potrzebnych rzeczy do hipsterskiego plecaka, doprowadziła się do ładu i jakiś czas później spacerowała uliczkami Edynburga.
Spacer na szczyt był tylko jednym punktem z jej planu rzeczy do zrobienia w dniu dzisiejszym i może gdyby była inna pogoda zaniechałaby swojego pomysłu. Tymczasem dzielnie szła za strzałkami, po wyznaczonym szlaku a lekkie zmiany w powietrzu oznaczały, że jest niedaleko. I owszem, kilka minut później dotarła na miejsce, wykończona podchodząc do jednej z ogrodzenia. Pomimo lęku wysokości i niestabilnej konstrukcji, oparła się całym swoim ciężarem, niespełna pięćdziesięciu kilo, o barierkę podziwiając rozprzestrzeniające się przed nią widoki.
Re: Fotel króla Artura
Mugole, ach te Mugole. Banda nudziarzy. Rozejrzał się sterczących tutaj ludziach, wyraźnie łudząc się, że zobaczy coś ciekawego. Mugole naprawdę byli nudni. Stali i robili zdjęcia, samojebki, w grupach i solo. Ryan także został poproszony o pomoc.
- No comprendo compadre - odpowiedział uznając, że udawanie braku znajomości języka angielskiego jest mniej upokażające od braku znajomości obsługi aparatu. Do tej pory sam wykonywał tylko mentalne zdjęcia. KLIK w głowie i gotowe. Para jednak nie dawała za wygraną, starając się na migi pokazać Ryanowi o co im chodzi. Pokazał im więc środkowy palec, co skutecznie zniechęciło ich do dalszych prób. Mruknęli tylko coś pod nosem i odeszli kilka kroków dalej, szukając pomocy u kogo innego.
Znajoma twarz? No kidding! Co prawda imienia Gryfonki nie znał, ale po tylu latach mijania się w Pokoju Wspólnym dobrze kojarzył tą twarz. Uśmiechnął się szeroko i podniósł z kamienia.
- Ostatnie dni wakacji w Edynburgu? - spytał, podchodząc wolnym krokiem do barierki i opierając się o nią rękoma pół metra od znajomej-nieznajomej. Nigdy nie rozmawiali, ani właściwie na siebie nie spojrzeli. Ale wśród tych spaczonych mugoli ciągnęło go do odrobiny normalności, która mogła zaoferować mu ta Gryfonka. Kątem oka zauważył pełne nienawiści spojrzenia pary brytyjczyków, którzy jeszcze minutę temu dali się nabrać na "no-comprende" trik. Do środkowego palca dołożył jeszcze wskazujący. Fakju z dopalaczem. Skutecznie ich odgonił. Swój gest wykonał za plecami Gryfonki, nie chcąc by już na wejściu uznała go za gbura i prostaka. Nie, nie. Chciał dać jej czas, by sama do tego doszła po głębszej analizie. - Gotowa do szkoły? - really? Pytanie o szkołę? Nigdy nie brylował w relacjach międzyludzkich. Tonący brzytwy się łapie.
- No comprendo compadre - odpowiedział uznając, że udawanie braku znajomości języka angielskiego jest mniej upokażające od braku znajomości obsługi aparatu. Do tej pory sam wykonywał tylko mentalne zdjęcia. KLIK w głowie i gotowe. Para jednak nie dawała za wygraną, starając się na migi pokazać Ryanowi o co im chodzi. Pokazał im więc środkowy palec, co skutecznie zniechęciło ich do dalszych prób. Mruknęli tylko coś pod nosem i odeszli kilka kroków dalej, szukając pomocy u kogo innego.
Znajoma twarz? No kidding! Co prawda imienia Gryfonki nie znał, ale po tylu latach mijania się w Pokoju Wspólnym dobrze kojarzył tą twarz. Uśmiechnął się szeroko i podniósł z kamienia.
- Ostatnie dni wakacji w Edynburgu? - spytał, podchodząc wolnym krokiem do barierki i opierając się o nią rękoma pół metra od znajomej-nieznajomej. Nigdy nie rozmawiali, ani właściwie na siebie nie spojrzeli. Ale wśród tych spaczonych mugoli ciągnęło go do odrobiny normalności, która mogła zaoferować mu ta Gryfonka. Kątem oka zauważył pełne nienawiści spojrzenia pary brytyjczyków, którzy jeszcze minutę temu dali się nabrać na "no-comprende" trik. Do środkowego palca dołożył jeszcze wskazujący. Fakju z dopalaczem. Skutecznie ich odgonił. Swój gest wykonał za plecami Gryfonki, nie chcąc by już na wejściu uznała go za gbura i prostaka. Nie, nie. Chciał dać jej czas, by sama do tego doszła po głębszej analizie. - Gotowa do szkoły? - really? Pytanie o szkołę? Nigdy nie brylował w relacjach międzyludzkich. Tonący brzytwy się łapie.
Re: Fotel króla Artura
Ignorowanie drugiej osoby i udawanie głuchej było najlepszym sposobem na spławianie ludzi. Co prawda stojąc niecałe pięć minut przy tej barierce wydawało jej się, że nabawiła się większej ilości siniaków niż przez całe swoje życie... tu ktoś ją potrącił, tu ktoś się rył tak, że przygwoździł ją do drewnianego słupka tylko po to by cyknąć zdjęcie nad jej ramieniem jakby tam była lepsza widoczność, a tu ktoś jeszcze niby przypadkiem ją zahaczył ręką, by zwróciła na niego uwagę.
- No na litość boską - jęknęła, kiedy po raz kolejny ktoś zakłócił jej spokój. Nie odwracając się nawet w stronę źródła głosu, wlepiała wzrok przed siebie. Tylko jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Do tej pory każdy pytał ją o to czy będzie tak miła zrobić mu zdjęcie na tle gór, a teraz w głowie jak echem odbiło jej się pytanie o wakacje i... szkołę. Powolnie łącząc fakty, że przecież turysta na pewno by o to nie zapytał, a jej pulchna koleżaneczka wróciła do wynajmowanego pokoiku, odwróciła się wyraźnie skonfundowana w stronę chłopaka. Co lepsze, kiedy okazało się, że to nie jest zwykły nieznajomy mugol, bo go kojarzy ze swojej szkoły, ze swojego domu!, uśmiechnęła się speszona jak małe dziecko. Antonette i jej nikłe zdolności do komunikowania się z płcią przeciwną...
- Niestety, dzisiaj wieczorem wracam do Londynu albo jutro rano, zależy ile czasu zajmie mi wycieczka po mieście - odparła w końcu na pierwsze z pytań. Nie miała zamiaru go przepraszać za to, że przez chwilę potraktowała go jak powietrze, zważając na to, że on sam machał do ludzi środkowym palcem.
- Zaraz Ci ktoś złamie ten palec - pytanie o szkołę puściła mimo uszu, uznając je za mało ważne i służące co najwyżej do powstrzymania niezręcznej ciszy. - A mnie zaraz ktoś zepchnie z tej skały, po prostu ich ignoruj - poradziła mu, odsuwając się od barierki. Choćby chciała nie mogła sobie przypomnieć imienia stojącego obok Gryfona, jednak była pewna tego, że pewnie nie raz wystąpił jako bohater dziewczęcych plotek w jej dormitorium. - A Ty? Miejscowy czy jesteś tu przejazdem?
- No na litość boską - jęknęła, kiedy po raz kolejny ktoś zakłócił jej spokój. Nie odwracając się nawet w stronę źródła głosu, wlepiała wzrok przed siebie. Tylko jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Do tej pory każdy pytał ją o to czy będzie tak miła zrobić mu zdjęcie na tle gór, a teraz w głowie jak echem odbiło jej się pytanie o wakacje i... szkołę. Powolnie łącząc fakty, że przecież turysta na pewno by o to nie zapytał, a jej pulchna koleżaneczka wróciła do wynajmowanego pokoiku, odwróciła się wyraźnie skonfundowana w stronę chłopaka. Co lepsze, kiedy okazało się, że to nie jest zwykły nieznajomy mugol, bo go kojarzy ze swojej szkoły, ze swojego domu!, uśmiechnęła się speszona jak małe dziecko. Antonette i jej nikłe zdolności do komunikowania się z płcią przeciwną...
- Niestety, dzisiaj wieczorem wracam do Londynu albo jutro rano, zależy ile czasu zajmie mi wycieczka po mieście - odparła w końcu na pierwsze z pytań. Nie miała zamiaru go przepraszać za to, że przez chwilę potraktowała go jak powietrze, zważając na to, że on sam machał do ludzi środkowym palcem.
- Zaraz Ci ktoś złamie ten palec - pytanie o szkołę puściła mimo uszu, uznając je za mało ważne i służące co najwyżej do powstrzymania niezręcznej ciszy. - A mnie zaraz ktoś zepchnie z tej skały, po prostu ich ignoruj - poradziła mu, odsuwając się od barierki. Choćby chciała nie mogła sobie przypomnieć imienia stojącego obok Gryfona, jednak była pewna tego, że pewnie nie raz wystąpił jako bohater dziewczęcych plotek w jej dormitorium. - A Ty? Miejscowy czy jesteś tu przejazdem?
Re: Fotel króla Artura
- Dzisiaj wieczorem? - uniósł brwi, a w jego głowie pojawił się niecny plan towarzyszenia dziewczynie w podróży. Oczywiście o ile jej to będzie pasować! Szkoła zaczyna się za parę dni, a on z łatwością znajdzie jakiś nocleg w Londynie. Po co na ostatnią chwilę ma szaleć i spieszyć się, by dojechać na pociąg na czas. Mógł to zrobić już dzisiaj. W Edynburgu i tak nic go już nie trzymało. - W jaki sposób dostajesz się do Londynu? - spytał, chociaż wariantów nie było wiele. Pociąg, samochód, czy samolot? A może miotła?
Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Myślał, że jest na tyle cwany i swój gest udanie zakamuflował.
- Wybacz... - mruknął i uniósł lekko dłoń w góre w przepraszającym geście. - Nie wypada.
Po raz kolejny z wyraźnym zniesmaczeniem na twarzy przyjął zachowanie bydła na szczycie. Było tu wystarczająco dużo miejsca dla każdego, a ludzie chyba tylko na złość innym pchali się w największy tłok. Ryan złapał dziewczynę za nadgarstek i delikatnie pociągnął ją za sobą, wydostając się z tłumu. Skalisty szczyt był dosyć szeroki i obfitował w wygodnie miejsca do siedziska. No, w miarę wygodne, to w końcu skały. Pociągnął dziewczynę bez słowa w kierunku lekkiego wzniesienia i puścił dopiero kiedy dotarli do wyznaczonego miejsca. Stąd widok nie był wcale gorszy od tego nad krawędzi. Miał jednak tą przewagę nad resztą, że oni byli tutaj za pewnie pierwszy raz w życiu.
- Swoją drogą.... Ryan, Ryan Sneddon - uśmiechnął się zupełnie szczerze i podał dziewczynie dłoń. - Jestem tutejszy. Urodziłem się w tym mieście. - mówiąc to wypiął dumnie pierś.
Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Myślał, że jest na tyle cwany i swój gest udanie zakamuflował.
- Wybacz... - mruknął i uniósł lekko dłoń w góre w przepraszającym geście. - Nie wypada.
Po raz kolejny z wyraźnym zniesmaczeniem na twarzy przyjął zachowanie bydła na szczycie. Było tu wystarczająco dużo miejsca dla każdego, a ludzie chyba tylko na złość innym pchali się w największy tłok. Ryan złapał dziewczynę za nadgarstek i delikatnie pociągnął ją za sobą, wydostając się z tłumu. Skalisty szczyt był dosyć szeroki i obfitował w wygodnie miejsca do siedziska. No, w miarę wygodne, to w końcu skały. Pociągnął dziewczynę bez słowa w kierunku lekkiego wzniesienia i puścił dopiero kiedy dotarli do wyznaczonego miejsca. Stąd widok nie był wcale gorszy od tego nad krawędzi. Miał jednak tą przewagę nad resztą, że oni byli tutaj za pewnie pierwszy raz w życiu.
- Swoją drogą.... Ryan, Ryan Sneddon - uśmiechnął się zupełnie szczerze i podał dziewczynie dłoń. - Jestem tutejszy. Urodziłem się w tym mieście. - mówiąc to wypiął dumnie pierś.
Re: Fotel króla Artura
Kontrolnie odwróciła się w stronę dróżki prowadzącej na szczyt i kiedy ujrzała kolejną falę napływających turystów, aż zaniemówiła. Szybko reflektując się, że może mieć głupkowaty wyraz twarzy, przeniosła spojrzenie na chłopaka. No, przynajmniej się starała, bo w związku z wrodzoną nieśmiałością wpatrywała się raczej w punkt tuż koło jego ramienia, od czasu do czasu zerkając na jego twarz.
- Pociągiem, zapoznaję się trochę z obyczajami innych - mówiąc to miała oczywiście na myśli mugoli. Kwestię tego, że mugole wywoływali u niej poczucie dyskomfortu i nawet strachu wolała zachować dla siebie, bo nie była to rzecz, którą musiała się dzielić ze wszystkimi. Zresztą, mało co komu mówiła na swój temat, a do tego i miejsce nie sprzyjało takim rozmowom. Nim zdążyła cokolwiek dodać poczuła jak ciepła dłoń Sneddona bez problemu zaciska się na jej chudym nadgarstku a potem ciągnie ją jak marionetkę w stronę jednego z wzniesień.
- Ej ej, to ma być porwanie, tak? Myślałam, że to Szkocja a nie Egipt - wymruczała pod nosem, jednak mimo wszystko nie próbowała się zatrzymywać czy buntować. Dopiero kiedy znaleźli się z daleka od wyjątkowo denerwującej grupki ludzi, przysiadła na kamieniu, rozglądając się wokół.
- Stąd chyba jest jeszcze lepszy widok niż stamtąd. I nikt mnie nie taranuje - przyznała. - Antonette Williams, miło mi Cię w końcu poznać - uśmiechnęła się, ściskając lekko dłoń chłopaka. - Miejscowy... cholera, potrzebuję przewodnika! Już wczoraj się zgubiłam, dzisiaj pewnie też mnie to czeka, nawet sobie nie zdajesz sprawy jakie to jest frustrujące - westchnęła ciężko kiedy przed jej oczami pojawiła się wizja kolejnego prawie dwugodzinnego kręcenia się po uliczkach Edynburga.
- Pociągiem, zapoznaję się trochę z obyczajami innych - mówiąc to miała oczywiście na myśli mugoli. Kwestię tego, że mugole wywoływali u niej poczucie dyskomfortu i nawet strachu wolała zachować dla siebie, bo nie była to rzecz, którą musiała się dzielić ze wszystkimi. Zresztą, mało co komu mówiła na swój temat, a do tego i miejsce nie sprzyjało takim rozmowom. Nim zdążyła cokolwiek dodać poczuła jak ciepła dłoń Sneddona bez problemu zaciska się na jej chudym nadgarstku a potem ciągnie ją jak marionetkę w stronę jednego z wzniesień.
- Ej ej, to ma być porwanie, tak? Myślałam, że to Szkocja a nie Egipt - wymruczała pod nosem, jednak mimo wszystko nie próbowała się zatrzymywać czy buntować. Dopiero kiedy znaleźli się z daleka od wyjątkowo denerwującej grupki ludzi, przysiadła na kamieniu, rozglądając się wokół.
- Stąd chyba jest jeszcze lepszy widok niż stamtąd. I nikt mnie nie taranuje - przyznała. - Antonette Williams, miło mi Cię w końcu poznać - uśmiechnęła się, ściskając lekko dłoń chłopaka. - Miejscowy... cholera, potrzebuję przewodnika! Już wczoraj się zgubiłam, dzisiaj pewnie też mnie to czeka, nawet sobie nie zdajesz sprawy jakie to jest frustrujące - westchnęła ciężko kiedy przed jej oczami pojawiła się wizja kolejnego prawie dwugodzinnego kręcenia się po uliczkach Edynburga.
Re: Fotel króla Artura
- Ja sobie nie zdaję sprawy? - zaśmiał się cicho i pokręcił głową. - Po sześciu latach w Hogwarcie ja nadal potrzebuję mapy. Nie potrafię nawet policzyć ile razy utknąłem w lochach na noc. Naprawdę. - dokończył, jakby sam siebie upewniając w ty, że to prawda. Smutna prawda. Zmysł orientacji odziedziczył po gluchoniemym dziadku. - Jeśli chcesz to chętnie Cię oprowadzę. Masz w planach coś konkretnego?
Edynburg to ogromne miasto obfitujące w atrakcje. Zawsze korciło go by pójść na starówką i wejść do podziemnego miasta. Mary King's Close to miejsce z przerażającą historią i mimo, że mieszkał tu już tyle lat nie dane mu było go zwiedzić. Kolejny dowód na okrucieństwo mugoli. To będzie zdecydowanie jego pierwsza propozycja.
- Szkocja, Egipt, my tu też potrafimy rozrabiać! - krzyknął dumnie i wyciągnął rękę za siebie. Podniósł z ziemi mały kamyczek o średnicy jednego centymetra i rzucił nim mocno o ziemię, demonstrując tym swoje szalone drugie ja. Zgroza. - Nie kusi Cię czasami... - zaczął, kiedy już ochlonął. Z kieszeni jeansów wysunął rączkę różdżki i uśmiechnął się znacząco spoglądając na dziewczynę, a głową skinając na tłum ludzi. - Wystarczyłoby puścić parę iskier i zaraz by uciekali!
Ale wiedział, że nie mógł. Wsunął więc różdżkę głęboko w spodnie i westchnął niepocieszony.
- Ci ludzie zaraz zaczną się wynosić. Robi się późno. Kiedyś muszą iść do domu. Do Edynburga przyjechałaś sama? - spytał z ciekawością. Z Londynu to przecież kawał drogi. - Będę Twoim przewodnikiem jak mogę liczyć na to samo z Twojej strony kiedy dojadę do Londynu. Nigdy go nie zwiedziłem. Zawsze będzę na pociąg.
Edynburg to ogromne miasto obfitujące w atrakcje. Zawsze korciło go by pójść na starówką i wejść do podziemnego miasta. Mary King's Close to miejsce z przerażającą historią i mimo, że mieszkał tu już tyle lat nie dane mu było go zwiedzić. Kolejny dowód na okrucieństwo mugoli. To będzie zdecydowanie jego pierwsza propozycja.
- Szkocja, Egipt, my tu też potrafimy rozrabiać! - krzyknął dumnie i wyciągnął rękę za siebie. Podniósł z ziemi mały kamyczek o średnicy jednego centymetra i rzucił nim mocno o ziemię, demonstrując tym swoje szalone drugie ja. Zgroza. - Nie kusi Cię czasami... - zaczął, kiedy już ochlonął. Z kieszeni jeansów wysunął rączkę różdżki i uśmiechnął się znacząco spoglądając na dziewczynę, a głową skinając na tłum ludzi. - Wystarczyłoby puścić parę iskier i zaraz by uciekali!
Ale wiedział, że nie mógł. Wsunął więc różdżkę głęboko w spodnie i westchnął niepocieszony.
- Ci ludzie zaraz zaczną się wynosić. Robi się późno. Kiedyś muszą iść do domu. Do Edynburga przyjechałaś sama? - spytał z ciekawością. Z Londynu to przecież kawał drogi. - Będę Twoim przewodnikiem jak mogę liczyć na to samo z Twojej strony kiedy dojadę do Londynu. Nigdy go nie zwiedziłem. Zawsze będzę na pociąg.
Re: Fotel króla Artura
Otworzyła szeroko oczy, ze zdziwieniem wpatrując się w chłopaka. Nie z powodu tego co jej powiedział, a raczej przez to z jaką swobodą mówił o Hogwarcie i mugolach znajdując się kilka metrów od pokaźnego tłumu tychże ludzi. To było jak swoiste pchanie się do paszczy lwa! Cóż, ona nauczona przez rodziców była trzymać buzię na kłódkę poza miejscami gdzie miała pewność z kim rozmawia. Gdy do tego wszystkiego chłopak z kieszeni spodni wyciągnął rękojeść różdżki, poderwała się z kamienia, zasłaniając swoim drobnym ciałem Gryfona.
- Łoo.. stop, stop! Oszalałeś! - postukała się palcem w środek czoła i upewniwszy się, że Szkot tylko żartował, usiadła z powrotem na swoim wygrzanym miejscu. - No dobra, od początku... zwiedzić chcę wszystko co ciekawe, zdaję się na Ciebie w takim razie. Nie, nie kusi mnie... i Ciebie niech też przestanie - posłała mu wymowne spojrzenie, demonstracyjnie łapiąc się za serce jakby zaraz miała dostać zawału. - Przyjechałam z koleżanką, ale mnie olała i nie chciała się męczyć, a przewodnikiem po Londynie mogę być. Akurat tam mnie mój zmysł topograficzny nigdy nie zawiódł - uśmiechnęła się mimowolnie, ponownie przenosząc wzrok na okolicę.
- Świetna sprawa z taką panoramą, w Londynie same budynki, mosty... człowiek czuje się tam jak w betonowej dżungli, wszędzie pełno turystów, pogoda też bywa kapryśna - betonowe lasy mokną, wiatr wieje w okno, klimat idealny dla samobójców. - Nie masz czego żałować - zerknęła kątem oka na Ryana, zakładając za ucho pukiel brązowych włosów.
- Łoo.. stop, stop! Oszalałeś! - postukała się palcem w środek czoła i upewniwszy się, że Szkot tylko żartował, usiadła z powrotem na swoim wygrzanym miejscu. - No dobra, od początku... zwiedzić chcę wszystko co ciekawe, zdaję się na Ciebie w takim razie. Nie, nie kusi mnie... i Ciebie niech też przestanie - posłała mu wymowne spojrzenie, demonstracyjnie łapiąc się za serce jakby zaraz miała dostać zawału. - Przyjechałam z koleżanką, ale mnie olała i nie chciała się męczyć, a przewodnikiem po Londynie mogę być. Akurat tam mnie mój zmysł topograficzny nigdy nie zawiódł - uśmiechnęła się mimowolnie, ponownie przenosząc wzrok na okolicę.
- Świetna sprawa z taką panoramą, w Londynie same budynki, mosty... człowiek czuje się tam jak w betonowej dżungli, wszędzie pełno turystów, pogoda też bywa kapryśna - betonowe lasy mokną, wiatr wieje w okno, klimat idealny dla samobójców. - Nie masz czego żałować - zerknęła kątem oka na Ryana, zakładając za ucho pukiel brązowych włosów.
Re: Fotel króla Artura
Tego się obawiał. Zdawać się na niego to trochę jak brnięcie w kozi róg. Tak, znał miasto i tak, wiedział gdzie turyści lubią chodzić. Sęk w tym, że Ryana interesowały zazwyczaj inne rzeczy i miejsca niż resztę normalnych ludzi. I zaraz w głowie pojawiła mu się ta nieciekawa myśl, że dziewczynie wcale nie muszą podobać się wymyślone przez niego atrakcje. Do tego tak bardzo nie chciało mu się ruszać. Tyle wchodzenia na górę, żeby zaraz zejść na dół i znowu łazić. Zdecydowanie nie przemyślał swojej propozycji. Myśl człowieku, myśl!
- Edynburg to wbrew pozorom małe miasto. - wytłumaczył, gestem zapraszając dziewczynę do rozejrzenia się w okół. Glasgow było ponad dwukrotnie większe, a do Londynu nie ma co nawet porównywać. - Wiesz, jeśli o mnie chodzi to klimat miasta kompletnie mi nie przeszkadza. Jestem przyzwyczajony. Ba, tak prawdę mówiąc to strasznie męczy mnie pobyt w szkole. Jest tam zbyt cicho. - Siedzę w oknie i wdycham samotność. - Tutaj zawsze znajdzie się jakieś zajęcia, a jeśli nie to można chociażby wyjść i połazić.
Podwinął rękaw bluzy i zerknął na zegarek. Zbliżał się odpływ. W jego głowie narodził się pomysł.
- W Edynburgu, jest takie miejsce, właściwie wysepka. Żadna to atrakcja turystyczna, ale fajne, klimatyczne miejsce. - zaczął tłumaczyć, lekko mieszając się w tym co mówi. - Wysepka, do której można się dostać tylko w czasie odpływu. Kiedy zbliża się przypływ, jedyną drogę na wyspę zalewa woda i trzeba czekać aż znowu się droga się odsłoni. Super miejsce. Troszkę gorsze jeśli złapie nas deszcz, ale warto podjąć te ryzyko. - mrugnął do dziewczyny zalotnie okiem. W tym kraju wychodząc z domu na 5 minut podejmowało się takie ryzyko. Deszcz mógł spaść zawsze. - Po drodze możemy przejść się starówką. Nie wiem czy wczoraj tam byłaś? Jest czas festiwalu, więc miejsce tętni życiem. - zrobił przerwę, bo zdawał sobie sprawę, że gada od dłuższej chwili i dziewczyna potrzebuje czasu, by wszystko przyjąć. Powoli robiło się na szczycie luźniej. Ludzie rozchodzili się do hoteli.
- Edynburg to wbrew pozorom małe miasto. - wytłumaczył, gestem zapraszając dziewczynę do rozejrzenia się w okół. Glasgow było ponad dwukrotnie większe, a do Londynu nie ma co nawet porównywać. - Wiesz, jeśli o mnie chodzi to klimat miasta kompletnie mi nie przeszkadza. Jestem przyzwyczajony. Ba, tak prawdę mówiąc to strasznie męczy mnie pobyt w szkole. Jest tam zbyt cicho. - Siedzę w oknie i wdycham samotność. - Tutaj zawsze znajdzie się jakieś zajęcia, a jeśli nie to można chociażby wyjść i połazić.
Podwinął rękaw bluzy i zerknął na zegarek. Zbliżał się odpływ. W jego głowie narodził się pomysł.
- W Edynburgu, jest takie miejsce, właściwie wysepka. Żadna to atrakcja turystyczna, ale fajne, klimatyczne miejsce. - zaczął tłumaczyć, lekko mieszając się w tym co mówi. - Wysepka, do której można się dostać tylko w czasie odpływu. Kiedy zbliża się przypływ, jedyną drogę na wyspę zalewa woda i trzeba czekać aż znowu się droga się odsłoni. Super miejsce. Troszkę gorsze jeśli złapie nas deszcz, ale warto podjąć te ryzyko. - mrugnął do dziewczyny zalotnie okiem. W tym kraju wychodząc z domu na 5 minut podejmowało się takie ryzyko. Deszcz mógł spaść zawsze. - Po drodze możemy przejść się starówką. Nie wiem czy wczoraj tam byłaś? Jest czas festiwalu, więc miejsce tętni życiem. - zrobił przerwę, bo zdawał sobie sprawę, że gada od dłuższej chwili i dziewczyna potrzebuje czasu, by wszystko przyjąć. Powoli robiło się na szczycie luźniej. Ludzie rozchodzili się do hoteli.
Re: Fotel króla Artura
Wysłuchała chłopaka i nim odpowiedziała, zastanowiła się nad jego słowami.
- W szkole? Za cicho? - parsknęła śmiechem. - Nie wiem gdzie Ty się uchowałeś. Wszędzie albo palą albo uprawiają dzieci i robią miłość albo się kłócą, po czym idą na imprezę w schowku na miotły czy kąpią się koło przystani - przedstawiła mu realia panujące w Hogwarcie. Sad but true. Na ten moment, w tej szkole, mało kto był normalny i zachowywał się jak uczeń z prawdziwego zdarzenia. Następnie zaczęła rozważać propozycję chłopaka. Z jednej strony nie miała nic lepszego do roboty a kręcenie się bez celu po nieznajomym mieście wcale nie było interesującą perspektywą na dzisiejszy wieczór, z drugiej zaś - nie znała go i nie miała pewności, że nagle nie okaże się miejscowym gwałcicielem, czy nie wyprowadzi jej na drugi koniec Edynburga. Uśmiechając się do swoich wyjątkowo nienormalnych myśli, podniosła się z kamienia.
- Niech Ci będzie - otrzepała spodnie z ewentualnego kurzu, błota czy czegokolwiek zalegającego na skale. - Prowadź. Jeśli umrzemy to Ci skopię tyłek jako duch - oparła ręce po obydwóch stronach bioder, ruchem głowy wskazując mu, by prowadził.
Na szczycie rzeczywiście zrobiło się luźniej, co nie oznaczało, że miejsce całkowicie opustoszało. Jakieś niedobitki nadal odpoczywały, robiły sobie zdjęcia...
- Ryan, a może zrobimy sobie zdjęcie? - spytała żartobliwie, spoglądając na parę z małym pudełeczkiem, po mugolsku zwanym aparatem. Ach, gdyby ona miała jakiekolwiek pojęcie o mugolskiej technice...
- W szkole? Za cicho? - parsknęła śmiechem. - Nie wiem gdzie Ty się uchowałeś. Wszędzie albo palą albo uprawiają dzieci i robią miłość albo się kłócą, po czym idą na imprezę w schowku na miotły czy kąpią się koło przystani - przedstawiła mu realia panujące w Hogwarcie. Sad but true. Na ten moment, w tej szkole, mało kto był normalny i zachowywał się jak uczeń z prawdziwego zdarzenia. Następnie zaczęła rozważać propozycję chłopaka. Z jednej strony nie miała nic lepszego do roboty a kręcenie się bez celu po nieznajomym mieście wcale nie było interesującą perspektywą na dzisiejszy wieczór, z drugiej zaś - nie znała go i nie miała pewności, że nagle nie okaże się miejscowym gwałcicielem, czy nie wyprowadzi jej na drugi koniec Edynburga. Uśmiechając się do swoich wyjątkowo nienormalnych myśli, podniosła się z kamienia.
- Niech Ci będzie - otrzepała spodnie z ewentualnego kurzu, błota czy czegokolwiek zalegającego na skale. - Prowadź. Jeśli umrzemy to Ci skopię tyłek jako duch - oparła ręce po obydwóch stronach bioder, ruchem głowy wskazując mu, by prowadził.
Na szczycie rzeczywiście zrobiło się luźniej, co nie oznaczało, że miejsce całkowicie opustoszało. Jakieś niedobitki nadal odpoczywały, robiły sobie zdjęcia...
- Ryan, a może zrobimy sobie zdjęcie? - spytała żartobliwie, spoglądając na parę z małym pudełeczkiem, po mugolsku zwanym aparatem. Ach, gdyby ona miała jakiekolwiek pojęcie o mugolskiej technice...
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Edynburg
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach