Szatnie i natryski
+3
Sanne van Rijn
Misza Gregorovic
Brennus Lancaster
7 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko :: Szkolna siłownia
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Szatnie i natryski
Prosto z sali ćwiczeniowej można dostać się do szatni dla uczniów. Jest ona podzielona na część dla dziewcząt i część dla chłopców. Obie szatnie wyglądają tak samo. Szafki pomalowane są w kolorach domów.
Do dyspozycji młodych czarodziejów są również natryski - osobne dla dziewcząt i osobne dla chłopców. Każdy natrysk otoczony jest szarymi ściankami, zapewniającymi niezbędną prywatność.
Do dyspozycji młodych czarodziejów są również natryski - osobne dla dziewcząt i osobne dla chłopców. Każdy natrysk otoczony jest szarymi ściankami, zapewniającymi niezbędną prywatność.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Szatnie i natryski
Trening treningiem, a po treningu przychodzi czas na obmycie się tego okropnego potu. Po dokładnie dwóch godzinach spędzonych na podnoszeniu różnych ciężarków i uderzaniu w materiałowy worek jedyne o czym marzył to ciepły prysznic i to jak najszybciej. Zwykle unikał tych natrysków obok szatni, ale cóż miał dzisiaj zrobić? Sam ze sobą nie wytrzymałby w drodze do zamku. Dlatego też otworzył swoją szafkę i z półeczki zdjął swój puszysty, bawełniany ręcznik w kolorze białym i z tej samej półeczki wyciągnął jeszcze żel pod prysznic. A potem korzystając z tego, że nikogo w szatni nie było rozebrał się do rosołu, owinął w pasie materiałem i ruszył w kierunku natrysków z żelem w dłoni. W jego głowie myśli kłębiły się tylko wokół Quidditcha, a on już od dawna wiedział jak bardzo to niezdrowe. Po wyczyszczeniu pamięci nadal nie rozwiązał swoich problemów z płcią przeciwną, bo przecież Mercedes go unikała, za to Charlotte zniknęła w Gryfońskiej wieży i też nie wyglądała na zbyt chętną do zacieśnienia wiadomości. Tak więc został sam, ze swoją miotłą która była obecnie jego jedynym zmartwieniem. No i treningi. Masa treningów którym poświęcał się każdego dnia całymi godzinami. Musiał dostać pracę u Błękitnych i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jego przedmioty wybrane do owutemów z pewnością nie wystarczały na jakieś normalne studia, a z resztą nawet na studia się nie wybierał. Póki co jego największe zmartwienie to ten prysznic...
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Szatnie i natryski
Pewna Holenderka właśnie kończyła swój krótki, kontrolny obchód po błoniach i przechodziła obok szkolnej siłowni, gdy nagle kątem oka wyłapała jakiś ruch za przeszkloną ścianą siłowni. Szybko odskoczyła w bok, chowając się za łysymi krzakami, gdyż w pomieszczeniu znajdował się ktoś, na kogo Sanne polowała od dłuższego czasu. Wcześniej nie miała u chłopaka żadnych szans, jednakże wydarzenia sprzed świąt dały jej motywację do działania!
Diabelski uśmieszek pojawił się na jej malinowych ustkach, a w oczach zapłonęły figlarne ogniki, gdy chłopak skierował swe kroki do przebieralni, która kryła w sobie całkiem higieniczne, jak na staroświecką szkołę, prysznice. Upewniwszy się, iż teren dookoła budynku jest CZYSTY i BEZPIECZNY podbiegła do wejścia do siłowni i wślizgnęła się do niej po cichutku. Powoli zaczęła się skradać do męskiej szatni, w której spodziewała się zastać Rosjanina. Wszystko pięknie się złożyło, ponieważ Krukon nie zauważył przybycia kolejnej osoby, dlatego tez bez skrępowania paradował sobie po szatni w samym ręczniku. Ciemnooka zachichotała bezgłośnie z uciechy, gdy jej niewerbalne zaklęcie i odpowiedni ruch różdżką, sprawiły, że biały, miękki materiał opadł na podłogę i nie zamierzał się z niej ruszyć chociażby na centymetr. Mimo usilnych starań chłopaka,ręcznik ani drgnął, gdyż nic i nikt nie był w stanie tego zmienić oprócz panienki van Rijn, aktualnie skanującej swymi wielkimi ślepiami ponętne ciało bruneta.
Diabelski uśmieszek pojawił się na jej malinowych ustkach, a w oczach zapłonęły figlarne ogniki, gdy chłopak skierował swe kroki do przebieralni, która kryła w sobie całkiem higieniczne, jak na staroświecką szkołę, prysznice. Upewniwszy się, iż teren dookoła budynku jest CZYSTY i BEZPIECZNY podbiegła do wejścia do siłowni i wślizgnęła się do niej po cichutku. Powoli zaczęła się skradać do męskiej szatni, w której spodziewała się zastać Rosjanina. Wszystko pięknie się złożyło, ponieważ Krukon nie zauważył przybycia kolejnej osoby, dlatego tez bez skrępowania paradował sobie po szatni w samym ręczniku. Ciemnooka zachichotała bezgłośnie z uciechy, gdy jej niewerbalne zaklęcie i odpowiedni ruch różdżką, sprawiły, że biały, miękki materiał opadł na podłogę i nie zamierzał się z niej ruszyć chociażby na centymetr. Mimo usilnych starań chłopaka,ręcznik ani drgnął, gdyż nic i nikt nie był w stanie tego zmienić oprócz panienki van Rijn, aktualnie skanującej swymi wielkimi ślepiami ponętne ciało bruneta.
Re: Szatnie i natryski
I już miał iść pod prysznic kiedy nagle, nie wiadomo jak dokładnie to się stało, ale jego węzeł nie wytrzymał i biały materiał opadł na ziemię. Oczywiście, że się po niego schylił, ale kiedy ręcznik nie chciał opuścić podłogi miał już pewność, że to nie jest przypadkiem. Przypadkiem też nie były ciemne ślepia wpatrzone w jego nagie pośladki. Odwrócił się bez większego skrępowania w kierunku tychże ślepi, a na twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Skrzyżował ręce na piersiach i bez żadnego skrępowania zrobił dwa kroki w kierunku znajomej dziewczyny.
- Dobrze się bawisz, van Rijn? - zapytał bez cienia złośliwości, po czym ruszył w kierunku swoich majtków, żeby znów naciągnąć je na tyłek wprost czując, jak dziewczyna w myślach go gwałci. Swoją drogą nie miał nic przeciwko. Ładna Holenderka z jego drużyny wydawała się być niedostępną, a ta prefektowska odznaka jedynie sprawiła, że to wrażenie się spotęgowało. Przejechał dłonią po swoich ciemnych i nieco wilgotnych od potu włosach czując, że jeśli nie odda mu w ciągu minuty tego ręcznika to i tak się wykąpie. Nawet jeśli Sanne będzie patrzeć ciągle i ciągle. Widząc, że nie zamierza się poddać westchnął ciężko.
- Nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe, że ja jestem w samych gaciach podczas gdy ty jesteś kompletnie ubrana? - zapytał ze swoim twardym, rosyjskim akcentem tak śmiesznie kontrastującym z jego typowo włoskim wyglądem, a na jego wargach pojawił się uroczy uśmiech. Podszedł do niej jeszcze bliżej i jednym ruchem odsunął jej kurteczkę dając jej do zrozumienia, że teraz jej pora na rozbieranki. Jak nie to umyje się sam.
- Dobrze się bawisz, van Rijn? - zapytał bez cienia złośliwości, po czym ruszył w kierunku swoich majtków, żeby znów naciągnąć je na tyłek wprost czując, jak dziewczyna w myślach go gwałci. Swoją drogą nie miał nic przeciwko. Ładna Holenderka z jego drużyny wydawała się być niedostępną, a ta prefektowska odznaka jedynie sprawiła, że to wrażenie się spotęgowało. Przejechał dłonią po swoich ciemnych i nieco wilgotnych od potu włosach czując, że jeśli nie odda mu w ciągu minuty tego ręcznika to i tak się wykąpie. Nawet jeśli Sanne będzie patrzeć ciągle i ciągle. Widząc, że nie zamierza się poddać westchnął ciężko.
- Nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe, że ja jestem w samych gaciach podczas gdy ty jesteś kompletnie ubrana? - zapytał ze swoim twardym, rosyjskim akcentem tak śmiesznie kontrastującym z jego typowo włoskim wyglądem, a na jego wargach pojawił się uroczy uśmiech. Podszedł do niej jeszcze bliżej i jednym ruchem odsunął jej kurteczkę dając jej do zrozumienia, że teraz jej pora na rozbieranki. Jak nie to umyje się sam.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Szatnie i natryski
Zmagania chłopaka z ręcznikiem, w magiczny sposób przyklejonym do podłogi, rozbawiły Sanne do tego stopnia, iż już nie mogła wytrzymać i parsknęła donośnym, aczkolwiek zalotnym śmiechem. Złapała się za brzuch i oparła się biodrem o ścianę, jednocześnie ostatecznie przekraczając próg pomieszczenia pełnego natrysków.
- Och wspaniale! - wydusiła z szerokim uśmiechem, starając się opanować. - I śmiem twierdzić, że na pewno o wiele lepiej niż ty - zawiesiła głos i uniosła ku górze swe proste i idealnie wyregulowane brwi, marszcząc przy tym nieznacznie niskie czółko i patrząc na chłopaka spode łba. - ...rozbierając mnie w myślach. - Dziewczyna uformowała swe pełne, miękkie wargi w zawadiacki uśmiech, chwaląc się perlistym uzębieniem. Skąd wiedziała? Kobiety widzą takie rzeczy, są na nie wyczulone, a nawet większość z nich marzy o wyłapywaniu takich spojrzeń lecących w ich stronę. A Sanke widziała jak Gregorovic patrzył na nią na treningach, jak pochłaniał ją wzrokiem, gdy tylko znaleźli się niedaleko siebie na dłuższą chwilę. To nie było spojrzenie zakochanego cielaka, który marzy o tym, aby jego ukochana w końcu go dostrzegła. I nie było to takie spojrzenie, którego mogłaby doświadczyć kobieta nie znająca swojej wartości. Za tymi dzikimi, jasnobrązowymi tęczówkami czaiła się swego rodzaju miks pazerności, pożądania i wyzwania. Sanke nie mogła pozostać na to kompletnie obojętna, skoro on tak niezmiernie ją pociągał, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja podjęła przysłowiową rękawicę, rzuconą przez Krukona.
- Sprawiedliwe czy nie, nieważne! - machnęła ręką, znacząco wpatrując się w chłopaka. Wciąż stała przy ścianie, nonszalancko się o nią opierając samymi łopatkami, co sprawiło, iż jej biodra były nieznacznie wypchnięte do przodu.
- Zamiast chwalić się swoim seksownym akcentem mógłbyś mi pomóc - odparła słodkim głosem, zwieńczając wypowiedź zalotnym uśmieszkiem i uniesieniem jednej z brwi w znaczącym geście.
Nie musiała długo czekać na reakcję Miszy, który w ułamku sekundy znalazł się przy niej i zaczął ściągać z Krukonki kolejne warstwy ubrań, których naprawdę niewiele, mimo panującego na zewnątrz mrozu. Jednakże dla Sanki to nadal było za mało i wszystko za wolno się działo, więc postanowiła nieco przyspieszyć akcję. Jedną dłonią przyciągnęła do siebie twarz Rosjanina, aby móc złączyć swoje spragnione wargi z jego pełnymi, a drugą dłonią powędrowała w dół, nurkując w jego bokserkach. A wszystko po to, aby jasno i wyraźnie dać Gregorovicowi do zrozumienia czego panienka van Rijn oczekuje od dzisiejszego spotkania...
- Och wspaniale! - wydusiła z szerokim uśmiechem, starając się opanować. - I śmiem twierdzić, że na pewno o wiele lepiej niż ty - zawiesiła głos i uniosła ku górze swe proste i idealnie wyregulowane brwi, marszcząc przy tym nieznacznie niskie czółko i patrząc na chłopaka spode łba. - ...rozbierając mnie w myślach. - Dziewczyna uformowała swe pełne, miękkie wargi w zawadiacki uśmiech, chwaląc się perlistym uzębieniem. Skąd wiedziała? Kobiety widzą takie rzeczy, są na nie wyczulone, a nawet większość z nich marzy o wyłapywaniu takich spojrzeń lecących w ich stronę. A Sanke widziała jak Gregorovic patrzył na nią na treningach, jak pochłaniał ją wzrokiem, gdy tylko znaleźli się niedaleko siebie na dłuższą chwilę. To nie było spojrzenie zakochanego cielaka, który marzy o tym, aby jego ukochana w końcu go dostrzegła. I nie było to takie spojrzenie, którego mogłaby doświadczyć kobieta nie znająca swojej wartości. Za tymi dzikimi, jasnobrązowymi tęczówkami czaiła się swego rodzaju miks pazerności, pożądania i wyzwania. Sanke nie mogła pozostać na to kompletnie obojętna, skoro on tak niezmiernie ją pociągał, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja podjęła przysłowiową rękawicę, rzuconą przez Krukona.
- Sprawiedliwe czy nie, nieważne! - machnęła ręką, znacząco wpatrując się w chłopaka. Wciąż stała przy ścianie, nonszalancko się o nią opierając samymi łopatkami, co sprawiło, iż jej biodra były nieznacznie wypchnięte do przodu.
- Zamiast chwalić się swoim seksownym akcentem mógłbyś mi pomóc - odparła słodkim głosem, zwieńczając wypowiedź zalotnym uśmieszkiem i uniesieniem jednej z brwi w znaczącym geście.
Nie musiała długo czekać na reakcję Miszy, który w ułamku sekundy znalazł się przy niej i zaczął ściągać z Krukonki kolejne warstwy ubrań, których naprawdę niewiele, mimo panującego na zewnątrz mrozu. Jednakże dla Sanki to nadal było za mało i wszystko za wolno się działo, więc postanowiła nieco przyspieszyć akcję. Jedną dłonią przyciągnęła do siebie twarz Rosjanina, aby móc złączyć swoje spragnione wargi z jego pełnymi, a drugą dłonią powędrowała w dół, nurkując w jego bokserkach. A wszystko po to, aby jasno i wyraźnie dać Gregorovicowi do zrozumienia czego panienka van Rijn oczekuje od dzisiejszego spotkania...
Re: Szatnie i natryski
- Spoiler:
- Jej śmiech sprawił, że ciemna brew chłopaka powędrowała wysoko, a on patrzył na nią z jawnym zaintrygowaniem. Nie znali się jakoś specjalnie blisko, bo trudno zawrzeć taką znajomość z kimś, kogo rozbiera i ubiera się w myślach każdego dnia. To bardziej znajomość z widzenia oparta na przelotnych powitaniach i grzecznościowych słówkach. I w sumie to mu nawet wystarczało. Gdy jednak powiedziała na głos, że on rozbiera ją w myślach coś się przełamało. Tak, zrobiła się materiałem na kumpla. Kumpla którego trzeba najpierw rozebrać, żeby już nie fantazjować zbytecznie i oszczędzić swojej wyobraźni zbędnego gimnastykowania. Zwłaszcza, że Sanne sama chciała się rozebrać. Przez chwilę poczuł się jak ofiara gwałtu, ale jego mały przyjaciel traktował to tylko i wyłącznie jako "seks-niespodziankę". Faktycznie, za jego ślepiami czaiło się takie wyzwanie, ale miał nadzieję, że jedynie van Rijn je podejmie, bo nie tylko jej rzucał takie spojrzenia. One były zakodowane w jego DNA, nie mógł z tym nic zrobić. Były więc niezmiernie częste. Gdy oparła się o ścianę wypychając swoje kuszące biodra do przodu wiedział już, że teraz to ona rzuca mu wyzwanie. A on był w stanie to wyzwanie podjąć choćby zaraz. Dlatego też skrócił dzielącą ich odległość do zera opierając się noszalancko o ścianę za jej plecami. Znaczy rękę wyciągnął, i stał na wyprostowanej patrząc na nią z góry tym samym, rozbierającym wzrokiem. Przenikliwym, o! Gdy wyraźnie wydała mu polecenie zdjął z niej wszystko, dosłownie wszystko i kiedy już wyciągnęła dłoń z jego majtek on pociągnął ją w stronę kabiny. Szybko odkręcił kurki na chybił trafił ustalając temperaturę która nie jest ani za gorąca, żeby sparzyć mu zadek, ani za zimna, żeby poczuł się jak na Syberii, po czym wepchnął ją do środka zasuwając białą kotarę. Tu przywarł wargami do jej szyi, dłonie znalazły się na jej piersiach i kciukami masował wystające z podniecenia sutki Prefekt. Nie dało się ukryć, że doskonale się bawił. Dłonie zjechały niżej zaciskając się na pośladkach Krukonki, a wargi wróciły na jej wargi. Zaraz dłonie, a raczej prawa dłoń znów się przesunęła tym razem pocierając jej łechtaczkę w celu przygotowania gruntu pod dalszą wycieczkę. Gdy grunt był gotowy i on był w zasadzie też gotowy opuścił kabinę w celu zgarnięcia ze swojej szafki kondoma. Jak wrócił to nadal był gotowy. Założył go wiadomo gdzie i potem włożył cały sprzęt też wiadomo gdzie, rytmicznie ruszając w górę i w dół. Raz szybciej, raz wolniej- stosownie do okazji. Jak na rasowego pałkarza przystało miał obeznanie w temacie pałek. Oczywiście tych swoich pałek. Tylko. Gdy skończył zdjął kondoma, zawiązał i przytrzymał sprzedając jej jeszcze całusa w usta, ale bardzo przelotnego, bo wyszedł aby wyrzucić go do kosza. Jak wrócił był już ze swoim żelem pod prysznic i zaczął się myć. W ciszy, bez słowa. Ot, rozmowny z niego człowiek, czyż nie?
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Szatnie i natryski
Natomiast Misza nadal pozostawał dla Holenderki tylko obiektem pożądania. Posiadał wszystkie cechy idealnego faceta, wyśnionego przez Sanne, oczywiście jedynie pod względem wyglądu jak i zainteresowań, więc dlaczego miałaby sobie odpuścić przelecenia takiego cukiereczka, skoro sam jej się podawał na talerzu?
Właściwie większość chłopców, grających w szkolnych drużynach Quidditcha by się nadawało, jakby tak Sanke przymknęła oko, ale szkopuł tkwił w tym, że nie byli aż tak bliscy jej ideału jak ów Krukon. Swoją drogą, Gregorovic miał bardzo bardzo dużo szczęścia, że padło właśnie na niego, w końcu tylko nielicznych spotykają takie przyjemne niespodzianki.
Spojrzenie, jakim Rosjanin uraczył panienkę van Rijn, sprawiło, iż dziewczyna już poczuła się rozebrana, mimo iż chłopak nie zdążył jeszcze dotknąć chociażby jednej części jej odzienia. Dzisiejsze spojrzenie znacznie różniło się od tych, posyłanych ku Krukonce dzień w dzień od jakiegoś miesiąca. Dziewczyna czuła jakby obudził się w nim ukryty myśliwy albo jakiś drapieżny zwierz, który zwietrzył ofiarę, ustawia się pod wiatr i skrada się do niej, uważając na wszystko co mogłoby ją spłoszyć, aby po chwili móc zaatakować. Jednakże Sanki nie mogło nic spłoszyć w brnięciu do postawionego przed sobą celu.
Rosjanin wyjątkowo zgrabnie uporał się z jej ciuszkami, co tylko jeszcze bardziej podkręciło Sanne, gdyż wiadomo, że bez odpowiedniej praktyki nie udałoby się mu osiągnąć takiego wyniku. Od tego momentu wszystko zaczęło się dziać w zastraszająco szybkim tempie, gdyż działania dwójki Kurkonów nie były kontrolowane racjonalnością, tylko popędem seksualnym, który stwarzał w ich głowach jedyne, słuszne zakończenie tego spotkania. Jak można się łatwo domyślić, zarówno Misza jak i Sanka dokładnie do tego dążyli.
Biała, syntetyczna kotara skutecznie oddzieliła ich od reszty świata. Przez te kilka minut liczyła się przyjemność dwójki kochanków. Holenderka z błogością poddawała się się pieszczotom Krukona, aby za chwilę odpłacić mu się pięknym za nadobne. Swoimi drobnymi, delikatnymi dłońmi błądziła po jego szerokich, wyrzeźbionych plecach, w czasie gdy on nurkował twarzą w okolice jej piersi. Następnie obcałowała kilka wrażliwszych na pieszczoty miejsc na torsie chłopaka, zmierzając ku sprzętowi, który nosił w majtkach, aby niespodziewanie powrócić do jego ust, świadomie i perfidnie zaszczepiając w Miszy nutkę niedosytu. Nie była szmatą, którą można było przelecieć raz na imprezie w kiblu, a raczej wyrachowaną, zaskakującą i niezapomnianą, szesnastoletnią kochanką.
Wzajemne pieszczoty podziałały na strefy intymne Sanke tak jak powinny, więc spojrzeniem ponagliła chłopaka, który równie zwarty i gotowy na chwilę opuścił prowizoryczną kabinę, aby wrócić do niej już z zabezpieczonym sprzętem.
No i w końcu, raptem po niecałych dziesięciu minutach, odkąd Sanke pojawiła się w męskiej szatni, uprawiała szybki i mocno podniecający seks. Oczywiście zabrakło tych kilku minut, aby ta przygoda zakończyła się dla Holenderki takim samym, a może nawet silniejszym, uniesieniem jak to się udało Gregorovicowi, jednakże nie narzekała. Dostała to co chciała i był pewna, że kolejnym razem Rosjanin jej nie zawiedzie i wprowadzi w tajniki wielkiego finału.
Gdy Krukon po raz drugi wyszedł i wszedł do kabiny, ciemnooka od razu zgarnęła od niego jego żel po prysznic i się nim wysmarowała, aby następnie spłukać, powstałą pianę. Dziewczyna uwielbiała zapach męskich żelów pod prysznic, a także wód toaletowych. Uwielbiała też pachnieć facetem po spotkaniu z nim, aby jej wspomnienie na ego temat mogło się utrwalić z jego zapachem, w końcu i tak pod wieczór, albo następnego dnia rano ponownie brała prysznic.
To może wydać się dziwne, ale Sanne kompletnie nie przeszkadzało milczenie chłopaka. W końcu sama milczała. Bo chyba lepiej milczeć, niż kłamać, albo rzucać takimi suchymi tekstami jak "miło było", albo "dziękuję", albo "byłaś/byłeś świetny", prawda?
Po zmyciu ostatniej grudki pianki, odwróciła się do chłopaka, uśmiechnęła szeroko i jeszcze raz, ostatni na dziś, przylgnęła do niego i sprezentowała soczysty, namiętny pocałunek.
- Miłego dnia - odparła zadziornym tonem i wyszła z kabiny, gdzie osuszyła się jednym machnięciem różdżki, ubrała i jak gdyby nigdy nic opuściła budynek szkolnej siłowni.
Właściwie większość chłopców, grających w szkolnych drużynach Quidditcha by się nadawało, jakby tak Sanke przymknęła oko, ale szkopuł tkwił w tym, że nie byli aż tak bliscy jej ideału jak ów Krukon. Swoją drogą, Gregorovic miał bardzo bardzo dużo szczęścia, że padło właśnie na niego, w końcu tylko nielicznych spotykają takie przyjemne niespodzianki.
Spojrzenie, jakim Rosjanin uraczył panienkę van Rijn, sprawiło, iż dziewczyna już poczuła się rozebrana, mimo iż chłopak nie zdążył jeszcze dotknąć chociażby jednej części jej odzienia. Dzisiejsze spojrzenie znacznie różniło się od tych, posyłanych ku Krukonce dzień w dzień od jakiegoś miesiąca. Dziewczyna czuła jakby obudził się w nim ukryty myśliwy albo jakiś drapieżny zwierz, który zwietrzył ofiarę, ustawia się pod wiatr i skrada się do niej, uważając na wszystko co mogłoby ją spłoszyć, aby po chwili móc zaatakować. Jednakże Sanki nie mogło nic spłoszyć w brnięciu do postawionego przed sobą celu.
Rosjanin wyjątkowo zgrabnie uporał się z jej ciuszkami, co tylko jeszcze bardziej podkręciło Sanne, gdyż wiadomo, że bez odpowiedniej praktyki nie udałoby się mu osiągnąć takiego wyniku. Od tego momentu wszystko zaczęło się dziać w zastraszająco szybkim tempie, gdyż działania dwójki Kurkonów nie były kontrolowane racjonalnością, tylko popędem seksualnym, który stwarzał w ich głowach jedyne, słuszne zakończenie tego spotkania. Jak można się łatwo domyślić, zarówno Misza jak i Sanka dokładnie do tego dążyli.
Biała, syntetyczna kotara skutecznie oddzieliła ich od reszty świata. Przez te kilka minut liczyła się przyjemność dwójki kochanków. Holenderka z błogością poddawała się się pieszczotom Krukona, aby za chwilę odpłacić mu się pięknym za nadobne. Swoimi drobnymi, delikatnymi dłońmi błądziła po jego szerokich, wyrzeźbionych plecach, w czasie gdy on nurkował twarzą w okolice jej piersi. Następnie obcałowała kilka wrażliwszych na pieszczoty miejsc na torsie chłopaka, zmierzając ku sprzętowi, który nosił w majtkach, aby niespodziewanie powrócić do jego ust, świadomie i perfidnie zaszczepiając w Miszy nutkę niedosytu. Nie była szmatą, którą można było przelecieć raz na imprezie w kiblu, a raczej wyrachowaną, zaskakującą i niezapomnianą, szesnastoletnią kochanką.
Wzajemne pieszczoty podziałały na strefy intymne Sanke tak jak powinny, więc spojrzeniem ponagliła chłopaka, który równie zwarty i gotowy na chwilę opuścił prowizoryczną kabinę, aby wrócić do niej już z zabezpieczonym sprzętem.
No i w końcu, raptem po niecałych dziesięciu minutach, odkąd Sanke pojawiła się w męskiej szatni, uprawiała szybki i mocno podniecający seks. Oczywiście zabrakło tych kilku minut, aby ta przygoda zakończyła się dla Holenderki takim samym, a może nawet silniejszym, uniesieniem jak to się udało Gregorovicowi, jednakże nie narzekała. Dostała to co chciała i był pewna, że kolejnym razem Rosjanin jej nie zawiedzie i wprowadzi w tajniki wielkiego finału.
Gdy Krukon po raz drugi wyszedł i wszedł do kabiny, ciemnooka od razu zgarnęła od niego jego żel po prysznic i się nim wysmarowała, aby następnie spłukać, powstałą pianę. Dziewczyna uwielbiała zapach męskich żelów pod prysznic, a także wód toaletowych. Uwielbiała też pachnieć facetem po spotkaniu z nim, aby jej wspomnienie na ego temat mogło się utrwalić z jego zapachem, w końcu i tak pod wieczór, albo następnego dnia rano ponownie brała prysznic.
To może wydać się dziwne, ale Sanne kompletnie nie przeszkadzało milczenie chłopaka. W końcu sama milczała. Bo chyba lepiej milczeć, niż kłamać, albo rzucać takimi suchymi tekstami jak "miło było", albo "dziękuję", albo "byłaś/byłeś świetny", prawda?
Po zmyciu ostatniej grudki pianki, odwróciła się do chłopaka, uśmiechnęła szeroko i jeszcze raz, ostatni na dziś, przylgnęła do niego i sprezentowała soczysty, namiętny pocałunek.
- Miłego dnia - odparła zadziornym tonem i wyszła z kabiny, gdzie osuszyła się jednym machnięciem różdżki, ubrała i jak gdyby nigdy nic opuściła budynek szkolnej siłowni.
Re: Szatnie i natryski
Pozwolił jej zabrać swój żel i z brwią uniesioną nieco wyżej w wyrazie jawnego zaintrygowania obserwował jak wciera w siebie typowo męski specyfik. Zaskoczyła go. Znów. Nie skomentował tego ani słowem głównie dlatego, że w jego angielszczyźnie brakowało stosownego słownictwa aby to skomentować. Cieszył jednak swoje oczy zgrabnym, nagim ciałem ścigającej jego domu i po raz pierwszy od dawna zaświtała mu w głowie myśl, że może mu się jednak w Hogwarcie spodobać. Odrzucił takie myśli po pierwszym tygodniu w szkole od czasu powrotu ze szpitala, gdzie ktoś w mało subtelny sposób pozbawił go wszystkich wspomnień dotyczących tej placówki wychowawczo-edukacyjnej. A odrzucił te myśli tylko dlatego, że brakowało mu dyscypliny i spojrzeń pełnych zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Jego próżne ego uwielbiało takie spojrzenia, ale wrodzona doza nieśmiałości nie pozwalała z nich korzystać. Do czasu w którym pojawiła się Sanne i jak widać obeszło się bez nieśmiałości. Z łobuzerskim uśmiechem na wargach wziął od niej żel, nasmarował się nim, nie omieszkając przy okazji napienić także włosów do czasu w którym usłyszał jej "Miłego dnia".
- Do zobaczenia. - pożegnał się tym samym tonem, po czym nieśpiesznie umył się raz, aby zaraz znów namydlić swoje ciało i znów je spłukać. Wyszedł spod prysznica mokry i goły jak święty turecki, ale zanim zaczął się ubierać osuszył się machnięciem różdżki. Potem nieśpiesznie się ubrał, a potem wyszedł zamykając za sobą drzwi od szatni w kierunku zamkowych murów.
- Do zobaczenia. - pożegnał się tym samym tonem, po czym nieśpiesznie umył się raz, aby zaraz znów namydlić swoje ciało i znów je spłukać. Wyszedł spod prysznica mokry i goły jak święty turecki, ale zanim zaczął się ubierać osuszył się machnięciem różdżki. Potem nieśpiesznie się ubrał, a potem wyszedł zamykając za sobą drzwi od szatni w kierunku zamkowych murów.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Szatnie i natryski
Po skończonym meczu wściekły wrócił do szatni i został tam jeszcze długo po tym, jak jego drużyna wróciła do zamku. Siedział na ławce i zawzięcie czyścił swoja miotłę zupełnie nie mysląc o tym co robił. Był zły. Nie na innych a na siebie, za to, że tak szybko dał sie ograć tej panience Greengrassów. Kto by sie tego po niej spodziewał? Była niezła, ale nie lepsza od niego. Ten przegrany mecz będzie wypominać sobie do końca życia.
Re: Szatnie i natryski
Fèlix postanowił wybrać się dzisiaj na boisko i popodziwiać grę innych uczniów. Sam odpuścił sobie grę, bo wiedział że się do tego najzwyczajniej w świecie nie nadawał. Ale dużo słyszał o tym meczu od swojego kumpla z dormitorium no i nie mógł sobie odpuścić popisu Wyatta. Zwłaszcza że chłopak ekscytował się tym meczem przez cały miniony tydzień. Tyle o tym mówił, że będzie mógł się popisać jako szukający, że pokaże wszystkim co potrafi i że to on zasługiwał na tę pozycję a nie ta gwiazdka Davies. Siedział więc na trybunach i oglądał grę, która nie trwała jednak długo, bo chwila moment a już znicz został złapany. Jednak nie przez jego kumpla, a przez tę dziewczynę z przeciwnej drużyny. Widział to niezadowolenie na twarzy Waltera. Chociaż niezadowolenie to mało powiedziane...
Po meczu nie udał się do zamku, wiedział że jego kumpel będzie potrzebował pocieszenia, dlatego skierował się za graczami. Nie od razu jednak wszedł do szatni. Czekał na Wyatta na zewnątrz. No ale ile można czekać? Kiedy zauważył że chyba wszyscy już wyszli, a Wyatta dalej nie było, wszedł wreszcie do szatni, w poszukiwaniu puchona.
Po meczu nie udał się do zamku, wiedział że jego kumpel będzie potrzebował pocieszenia, dlatego skierował się za graczami. Nie od razu jednak wszedł do szatni. Czekał na Wyatta na zewnątrz. No ale ile można czekać? Kiedy zauważył że chyba wszyscy już wyszli, a Wyatta dalej nie było, wszedł wreszcie do szatni, w poszukiwaniu puchona.
Re: Szatnie i natryski
Szorował trzonek i szorował i pewnie szorowałby dalej zdzierając w końcu lakier ze swojego wysłużonego Nimbusa, który jak do tej pory był niezawodny. Ale to nie miotłę powinien winić za niepowodzenie. Dopiero pojawienie się w szatni puchona wyrwało go z tych czarnych myśli.
- Byłem beznadziejny - mruknął w końcu zrezygnowany. Biedaczek wyglądał jak zbity pies. Siedział tu już dobre pół godziny i nie zdjął nawet rękawiczek. Włosy miał rozwiane od wiatru ale nawet sie tym nie przejmował, co było zupełnie nie w jego stylu. Zawsze nienaganny teraz miał wszystko gdzieś. - Jak mogłem stracić go z oczu, co? Już go prawie miałem... - jęknął. Chyba zaraz sie rozpłacze.
- Byłem beznadziejny - mruknął w końcu zrezygnowany. Biedaczek wyglądał jak zbity pies. Siedział tu już dobre pół godziny i nie zdjął nawet rękawiczek. Włosy miał rozwiane od wiatru ale nawet sie tym nie przejmował, co było zupełnie nie w jego stylu. Zawsze nienaganny teraz miał wszystko gdzieś. - Jak mogłem stracić go z oczu, co? Już go prawie miałem... - jęknął. Chyba zaraz sie rozpłacze.
Re: Szatnie i natryski
Wreszcie znalazł chłopaka, pielęgnującego swoją miotłę. Podszedł więc bliżej i usiadł na ławeczce koło Wyatta. Słysząc jego słowa, pokręcił tylko głową.
- Daj spokój, przecież to nie twoja wina! - zaoponował, po czym przysunął się jeszcze bliżej chłopaka. Słuchał jego wywodu w milczeniu. Kiedy skończył, wziął od niego miotłę, odłożył ją na bok i wymusił na nim spojrzenie mu prosto w oczu.
- Wcale nie jesteś beznadziejny, słyszysz? - mówił wyraźnie i zdecydowanie, patrząc mu prosto w oczy. Przecież nie kłamał, bo nie musiał, prawda? To nie była wina puchona że mu się nie udało? Jak dla Felka, to była loteria. Uda się temu, kto będzie miał więcej szczęścia. A tym razem była to Christine. - Pokazałeś się z jak najlepszej strony, prawie go miałeś, kiedy ta dziewczyna zwinęła Ci go sprzed nosa. - chciał go pocieszyć, starał się jak tylko mógł, nie chciał żeby się chłopak tutaj popłakać, ani żeby się załamał i stracił pewność siebie. Był jego kumplem i dla niego to on zawsze był najlepszy!
- Jeszcze pokażesz tej ślizgonce, kto tu jest najlepszym szukającym - zapewnił go jeszcze,uśmiechając się pokrzepiająco. No bo co mógł jeszcze zrobić?
- Daj spokój, przecież to nie twoja wina! - zaoponował, po czym przysunął się jeszcze bliżej chłopaka. Słuchał jego wywodu w milczeniu. Kiedy skończył, wziął od niego miotłę, odłożył ją na bok i wymusił na nim spojrzenie mu prosto w oczu.
- Wcale nie jesteś beznadziejny, słyszysz? - mówił wyraźnie i zdecydowanie, patrząc mu prosto w oczy. Przecież nie kłamał, bo nie musiał, prawda? To nie była wina puchona że mu się nie udało? Jak dla Felka, to była loteria. Uda się temu, kto będzie miał więcej szczęścia. A tym razem była to Christine. - Pokazałeś się z jak najlepszej strony, prawie go miałeś, kiedy ta dziewczyna zwinęła Ci go sprzed nosa. - chciał go pocieszyć, starał się jak tylko mógł, nie chciał żeby się chłopak tutaj popłakać, ani żeby się załamał i stracił pewność siebie. Był jego kumplem i dla niego to on zawsze był najlepszy!
- Jeszcze pokażesz tej ślizgonce, kto tu jest najlepszym szukającym - zapewnił go jeszcze,uśmiechając się pokrzepiająco. No bo co mógł jeszcze zrobić?
Re: Szatnie i natryski
- A czyja? - niemal krzyknął, choć wcale nie zamierzał. Nie powinien się wyżywać na przyjacielu, ale był tak bardzo sfrustrowany, że nie panował nad emocjami.
- Widać nie jestem wystarczająco dobry, skoro pokonała mnie ta wychuchana laleczka, co to bułkę przez bibułkę - wyrzucił z siebie z rozgoryczeniem. Christine nie wyglądała na taką, co to pasjonuje się, bądź co bądź, brudnym sportem jakim jest quidditch. Do tej panienki pasowały bardziej szachy, ewentualnie gargulki choć pewnie bałaby się, że zostanie opluta. Może źle ją ocenił? Może podświadomie uznał ją za przeciwnika niegodnego uwagi? Gdy Felix wymusił na nim spojrzenie sobie w oczy. Śliczne, czekoladowe oczęta. To dziwne, ale wcześniej tego nie zauważył. Chyba pierwszy raz tak intensywnie patrzył mu w oczy. Z bliska. Bardzo bliska. Nie słuchał już co chłopak do niego mówi i przez chwilę zapomniał o złości i o powodzie, dla którego własciwie był wściekły.
- Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje - mruknął zakłopotany odwracając wzrok. I nie wiadomo, czy chodziło mu o wybuch złości czy o to, że gapił się w niego jak w obrazek. Ostatnio często się na tym łapał.
- Zawsze myślałem, że jestem najlepszy... Nie było meczu, którego bym nie wygrał. A potem zjawił się ten cholerny Davis - znowu zaczął jojczyć zsuwając się plecami po ścianie nieco w dół i oparł głowę o ramię przyjaciela.
- Czy ja chcę tak wiele?
- Widać nie jestem wystarczająco dobry, skoro pokonała mnie ta wychuchana laleczka, co to bułkę przez bibułkę - wyrzucił z siebie z rozgoryczeniem. Christine nie wyglądała na taką, co to pasjonuje się, bądź co bądź, brudnym sportem jakim jest quidditch. Do tej panienki pasowały bardziej szachy, ewentualnie gargulki choć pewnie bałaby się, że zostanie opluta. Może źle ją ocenił? Może podświadomie uznał ją za przeciwnika niegodnego uwagi? Gdy Felix wymusił na nim spojrzenie sobie w oczy. Śliczne, czekoladowe oczęta. To dziwne, ale wcześniej tego nie zauważył. Chyba pierwszy raz tak intensywnie patrzył mu w oczy. Z bliska. Bardzo bliska. Nie słuchał już co chłopak do niego mówi i przez chwilę zapomniał o złości i o powodzie, dla którego własciwie był wściekły.
- Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje - mruknął zakłopotany odwracając wzrok. I nie wiadomo, czy chodziło mu o wybuch złości czy o to, że gapił się w niego jak w obrazek. Ostatnio często się na tym łapał.
- Zawsze myślałem, że jestem najlepszy... Nie było meczu, którego bym nie wygrał. A potem zjawił się ten cholerny Davis - znowu zaczął jojczyć zsuwając się plecami po ścianie nieco w dół i oparł głowę o ramię przyjaciela.
- Czy ja chcę tak wiele?
Re: Szatnie i natryski
Kiedy Wyatt krzyknął na niego, odskoczył kawałeczek dalej. Nie to żeby się bał puchona, no ale to tak mimowolnie jakoś wyszło. Wpatrywał się w niego chwilę, jakby chciał wybadać, czy Wyatt zaraz nie rzuci się na niego z pazurami. Po chwili jednak mimo wszystko, ponownie zbliżył się do chłopaka i położył mu rękę na ramieniu.
- Och, po prostu tym razem miała szczęście... - mruknął jakby lekko obrażonym tonem. Oj no bo ile można wmawiać mu że wcale nie jest do dupy, tak jak twierdził?
- No, a teraz głowa do góry! Nie pokazuj tej nadętej księżniczce że tak łatwo Cię złamać - powiedział, w międzyczasie ściągając rękawice z Wayytowych dłoni.
- Bo jesteś! - żachnął się, no i znowu ten Davies. - No ale nawet najlepszym się zdarzają porażki.
- Och, po prostu tym razem miała szczęście... - mruknął jakby lekko obrażonym tonem. Oj no bo ile można wmawiać mu że wcale nie jest do dupy, tak jak twierdził?
- No, a teraz głowa do góry! Nie pokazuj tej nadętej księżniczce że tak łatwo Cię złamać - powiedział, w międzyczasie ściągając rękawice z Wayytowych dłoni.
- Bo jesteś! - żachnął się, no i znowu ten Davies. - No ale nawet najlepszym się zdarzają porażki.
Re: Szatnie i natryski
Kiedy chłopak złapał go za ręce i zaczął zdejmować z jego dłoni skórzane rękawiczki mimowolnie zamarł wstrzymując oddech z głową cały czas opartą o ramię kolegi. Ot głupi odruch, który zwalczył szybko cichym chichotem.
- Rozbierasz mnie? - zapytał rozbawiony unosząc głowę by znowu spojrzeć na twarz kumpla.
- Nie każdy tak uważa... - mruknął znowu w odpowiedzi. No ale Felix miał rację. Nie może się tak wiecznie nad sobą użalać. - Więc udowodnię im, że się mylą.
- Rozbierasz mnie? - zapytał rozbawiony unosząc głowę by znowu spojrzeć na twarz kumpla.
- Nie każdy tak uważa... - mruknął znowu w odpowiedzi. No ale Felix miał rację. Nie może się tak wiecznie nad sobą użalać. - Więc udowodnię im, że się mylą.
Re: Szatnie i natryski
Uśmiechnął się zadziornie na pytanie Wyatta. Nie mówił już nic, bo i po co? Czyż ten uśmieszek nie mówił wszystkiego?
- A oni się wszyscy gówno znają... - powiedział pół serio pół w żartach. Kto by się tam przejmował co inni tam sobie o nim myśleli? A już druga część wypowiedzi puchona, podobała sie Felixowi dużo bardziej. - No i tak ma być! Pokaż im wszystkim!
- A oni się wszyscy gówno znają... - powiedział pół serio pół w żartach. Kto by się tam przejmował co inni tam sobie o nim myśleli? A już druga część wypowiedzi puchona, podobała sie Felixowi dużo bardziej. - No i tak ma być! Pokaż im wszystkim!
Re: Szatnie i natryski
Widząc ten zadziorny uśmieszek odsunął sie od Felixa rumieniąc się nieznacznie i pospiesznie zaczął zdejmować ochraniacze z rąk, byleby tylko czymś się zająć i nie patrzeć na kolegę. Nie wiedział czemu tak się tym zdenerwował, ale miał problem z pozbyciem się ochraniaczy. Był tak nieporadny, jakby robił to pierwszy raz. Naprawdę nie wiedział co się z nim działo. I nastała niezręczna cisza przerywana tylko odglosami brzdękającej klamry na ramieniu puchona.
Re: Szatnie i natryski
Kiedy chłopak się odsunął, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce, Felkowi zrobiło się głupio i wstał z ławki. Oparł się o najbliżej położoną szafkę a wzrok utkwił w swoich znoszonych trampkach.
Jak tak patrzył na męczącego się z tymi ochraniaczami chłopaka, miał ochotę do niego podejść i mu pomóc. Jednak nie zrobił tego, dlaczego? Nie chciał wprowadzać go w jeszcze większe zakłopotanie, a domyślał się, że ten drobny gest może do tego doprowadzić. Zamiast tego powiedział, prawie że do swoich butów.
- Przepraszam, nie chciałem... - no i tym momencie się właśnie zaciął, nie chciałem co? Bo przecież chłopak nie zrobił tak właściwie nic, za co więc przepraszał?
Jak tak patrzył na męczącego się z tymi ochraniaczami chłopaka, miał ochotę do niego podejść i mu pomóc. Jednak nie zrobił tego, dlaczego? Nie chciał wprowadzać go w jeszcze większe zakłopotanie, a domyślał się, że ten drobny gest może do tego doprowadzić. Zamiast tego powiedział, prawie że do swoich butów.
- Przepraszam, nie chciałem... - no i tym momencie się właśnie zaciął, nie chciałem co? Bo przecież chłopak nie zrobił tak właściwie nic, za co więc przepraszał?
Re: Szatnie i natryski
- Hę? - mruknął nieco głupkowato unosząc wzrok na chłopaka. - Czego nie chciałeś? - powtórzył na głos pytanie, które Felix zadał sobie w myślach. No teraz to się dopiero skołował i zmieszał. A co jeśli puchon go przejrzał? Jeśli się dowiedział... czego właściwie? Sam nie wiedział, co siedzi mu w głowie i czemu trzyma się Francuza. Uwielbiał spędzać z nim każdą chwilę, ale w końcu się przyjaźnili. Niemal od pierwszego wejrzenia. Ale ostatnio chyba nie tylko przyjaźń trzymała go przy nim, choć oczywiście nie przyzna się do tego nawet przed samym sobą. Zaczęło się chyba w święta, kiedy dzielił z Felixem pokój u Hanki. Wtedy pierwszy raz złapał się na tym, że gapi się na niego, gdy śpi. Ukradkiem przyglądał mu się jak się ubiera. Zresztą nie tylko jemu, bo w dormitorium obserwował też innych kolegów. I na treningach pod prysznicem. Odtrącał brzydkie myśli, ale te nawiedzały go często przed snem. Ojczym często wmawiał mu, że jest pedziem. Co jeśli miał rację? Nigdy nie był z dziewczyną. Inni chłopcy w jego wieku chwalą się między sobą podbojami, a Wyatt nigdy nie wspominał nawet przyjacielowi o jakiejkolwiek dziewczynie. Co jeśli to dostrzegł? Co jeśli dotykał go, żeby go sprowokować? A ten uśmiech? Nabijał się z niego? Doprawdy, dziwny tok rozumowania przemawiał przez tego puchona, ale to w końcu Wyatt.
Re: Szatnie i natryski
No teraz to chłopak zagiął Felka, serio. No bo jak się właściwie miał wytłumaczyć przed Wyattem? Ostatnio między nimi działo się coś dziwnego. A najśmieszniejsze było w tym wszystkim to, że jemu się to podobało. To w jaki sposób Wyatt mu się przyglądał, to że go obserwował, to że spędzali ostatnio razem coraz więcej czasu. Lubił tego chłopaka i chyba za bardzo niż powinien. Czy Wyatt mu się podobał? O zgrozo, chyba właśnie tak. Nie był on pierwszym chłopcem który wpadł mu w oko, we Francji był taki jeden... Jednak wyraźnie dał puchonowi do zrozumienia że woli dziewczynki. A Wyatt? Z nim było inaczej.
Im dłużej patrzył na niego wyczekująco, tym bardziej głupiał. Wiedział że powinien coś powiedzieć, bo stał jak ten kołek, z utkwionym spojrzeniem w jego twarz. W pewnym momencie totalnie przestał nad sobą panować. Odepchnął się od szafki i podszepł do Walkera, wpijając się w jego usta. Nie wiedział dlaczego to zrobił, nie myślał o tym jak zareaguje puchon, w ogóle wszystko to zdarzyło się tak szybko. No spanikował po prostu.
// a teraz wymiękam; telefon mnie wkurwia, oczy mi się kleją i w ogóle... Będę po południu!
Im dłużej patrzył na niego wyczekująco, tym bardziej głupiał. Wiedział że powinien coś powiedzieć, bo stał jak ten kołek, z utkwionym spojrzeniem w jego twarz. W pewnym momencie totalnie przestał nad sobą panować. Odepchnął się od szafki i podszepł do Walkera, wpijając się w jego usta. Nie wiedział dlaczego to zrobił, nie myślał o tym jak zareaguje puchon, w ogóle wszystko to zdarzyło się tak szybko. No spanikował po prostu.
// a teraz wymiękam; telefon mnie wkurwia, oczy mi się kleją i w ogóle... Będę po południu!
Ostatnio zmieniony przez Fèlix Lemaire dnia Pon 07 Kwi 2014, 23:46, w całości zmieniany 1 raz
Re: Szatnie i natryski
To wszystko działo się szybko. Za szybko, żeby mógł w jakikolwiek sposób zareagować. Zupełnie jak w jakiejś mugolskiej komedii romantycznej, gdzie facet w pierwszym pocałunku przypiera swoją kobietę do muru, a ta po chwili wahania oddaje mu się zupełnie. Tak i Wyatt z szeroko otwartymi oczami kompletnie zaskoczony uniósł ręce w obronnym geście, gdy Felix zaatakował jego usta, by po chwili rozchylić wargi i nieporadnie odwzajemnić pocałunek powoli kładąc ręce na ramionach kolegi. Nie wiedział, czy powinien wstać, by zrównać się z puchonem, czy może lepiej by było, gdyby przyciągnął go do siebie, więc po prostu siedział jak ten kołek nie odrywając się od miękkich ust przyjaciela. Sekundy zdawały się trwać całą wieczność, a on chciał te wieczność spędzić w jego ramionach. W żołądku pierwszy raz radośnie zatrzepotały mu motylki, a w głowie szumiało skutecznie zagłuszając cichy głosik, który szyderczo wyśmiewał się z niego. Pedał.
//ja będe dopiero o 22 :c
//ja będe dopiero o 22 :c
Re: Szatnie i natryski
Tkwili w tym pocałunku dość długo. W międzyczasie Felek wplótł dłonie w włosy puchona. Nie bał się już, kiedy Wyatt odwzajemnił pocałunek. Początkowo oblała go fala strachu. Bał się że chłopak go odtrąci, że spoliczkuje go, skopie i zostawi... i naprawdę nie miałby mu tego za złe. Spodziewał się takiej reakcji. Jednak został pozytywnie zaskoczony.
Po chwili Lemaire odsunął się od kolegi, na nieznaczną jednak odległość. Wciąż był nad nim pochylony, a nosem prawie dotykał nos chłopaka. A na jego twarzy gościł przeuroczy uśmiech, któremu towarzyszył błysk w oku. Po chwili stania tak w milczeniu i wpatrywaniu się w oblaną rumieńcami twarz puchona, wyprostował się wreszcie i znów usiadł sobie na ławeczce obok Wyatta. W dalszym ciągu nie mówił nic, bo tak szczerze, nie miał pojęcia co miałby mówić... A zresztą, po co psuć tak cudowną chwilę zbędnymi słowami?
Po chwili Lemaire odsunął się od kolegi, na nieznaczną jednak odległość. Wciąż był nad nim pochylony, a nosem prawie dotykał nos chłopaka. A na jego twarzy gościł przeuroczy uśmiech, któremu towarzyszył błysk w oku. Po chwili stania tak w milczeniu i wpatrywaniu się w oblaną rumieńcami twarz puchona, wyprostował się wreszcie i znów usiadł sobie na ławeczce obok Wyatta. W dalszym ciągu nie mówił nic, bo tak szczerze, nie miał pojęcia co miałby mówić... A zresztą, po co psuć tak cudowną chwilę zbędnymi słowami?
Re: Szatnie i natryski
Naprawdę nie chciał, żeby Felix się odsuwał, ale kiedy już to zrobił czar prysł i uderzyła go brutalna prawda. Całował się z facetem i mu się to spodobało. A co jeśli przez ten incydent straci najlepszego kumpla? Nie mógł do tego dopuścić! Kiedy usiadł obok niego Wyatt odsunął się jak oparzony. Byłoby lepiej jakby chłopak coś do niego powiedział. Cokolwiek. Ta cisza go przerażała i był niemal pewny, że Felix słyszy dudnienie jego serca. W końcu poderwał się upuszczając na podłogę poluzowany ochraniacz i bez słowa spanikowany wybiegł z szatni zostawiając w niej swoją miotłę, resztki stroju i skołowanego Felixa.
Re: Szatnie i natryski
Chyba zbyt pochopnie ocenił sytuację. Uznał że skoro chłopak odwzajemnił pocałunek, to że nie dojdzie do czegoś takiego. Jak bardzo się mylił! W momencie kiedy Wyatt odskoczył od niego jak oparzony, w oczach puchona pojawiło się przerażenie. Chciał coś powiedzieć, ale momentalnie odjęło mu mowę. Dopiero kiedy Walker wstał i skierował się w stronę wyjścia, Felix wstał za nim i nawet zrobił za nim jakieś dwa kroki, wołając za nim
- Wyatt, zaczekaj! - wiedział jednak że to nie go zatrzyma. Nie próbował go jednak dogonić, bo wiedział że narobi jeszcze gorzej. W pewnym momencie wszystkie jego pomieszane uczucia zmieniły się w jego konkretne - złość. Nie na kumpla, bo on przecież ten był Bogu ducha winny temu co się właśnie wydarzyło. Był wkurzony sam na siebie za to że doprowadził do takiej sytuacji.
Chwilę chodził w kółko jak nienormalny, aż w pewnym momencie zatrzymał się przy jednej z szafek i z całej siły kopnął w nią, co poskutkowało straszliwy ból w stopie.
- Kurwa - zaklął jeszcze w swoim ojczystym języku, po czym i on wyszedł z szatni. Nie skierował się jednak do zamku, a wręcz przeciwnie, udał się w drugą stronę, szukając miejscówki gdzie mógłby sobie spokojnie zapalić. I nie zważał na to czy ktoś go z tym papierosem przyłapie czy nie. To nie było ważne w tym momencie.
- Wyatt, zaczekaj! - wiedział jednak że to nie go zatrzyma. Nie próbował go jednak dogonić, bo wiedział że narobi jeszcze gorzej. W pewnym momencie wszystkie jego pomieszane uczucia zmieniły się w jego konkretne - złość. Nie na kumpla, bo on przecież ten był Bogu ducha winny temu co się właśnie wydarzyło. Był wkurzony sam na siebie za to że doprowadził do takiej sytuacji.
Chwilę chodził w kółko jak nienormalny, aż w pewnym momencie zatrzymał się przy jednej z szafek i z całej siły kopnął w nią, co poskutkowało straszliwy ból w stopie.
- Kurwa - zaklął jeszcze w swoim ojczystym języku, po czym i on wyszedł z szatni. Nie skierował się jednak do zamku, a wręcz przeciwnie, udał się w drugą stronę, szukając miejscówki gdzie mógłby sobie spokojnie zapalić. I nie zważał na to czy ktoś go z tym papierosem przyłapie czy nie. To nie było ważne w tym momencie.
Re: Szatnie i natryski
Szatnie i natryski zostały wysprzątane i przygotowane na przybycie uczniów w nowym roku szkolnym.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko :: Szkolna siłownia
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach