Las

+8
Miles Gladstone
Colette Roshwel
Vin Xakly
Wyatt Walker
Alice Volante
Ana Vedran
Nora Vedran
Konrad Moore
12 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Las Empty Las

Pisanie by Konrad Moore Pią 19 Kwi 2013, 20:22


Las okalający wioskę, który z czasem przechodzi w Zakazany Las pełen przedziwnych i niebezpiecznych stworzeń. W pełnię słychać tutaj wycie wilków, a każdej nocy skomlenie słabszych stworzeń.
Konrad Moore
Konrad Moore
Minister Magii


Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Nora Vedran Pon 20 Maj 2013, 20:09

Urodziny. Właściwie nie ma z czego się cieszyć, bo to kolejny rok bliżej stypy. A jednak Vedranówny świętowały. Zawsze. Gdy Nora była młodsza, opędzały je korytkiem czekoladowych lodów w rozmiarze XXL, potem zaś, gdy starsza siostra uznała, iż Żółta szczenięciem już nie jest, dorzuciły do tego trochę procentów i okazjonalnego papierosa. I tak co roku. Nigdy - NIGDY - nie przegapiły ani urodzin Any, ani Nory. To po prostu nie wchodziło w grę. Było zbyt ważne.
Tym razem nie mogło być inaczej - a przynajmniej Puchonka święcie wierzyła, że nie mogło. Tego jednego dnia studia siostry jej nie obchodziły. Nie miało znaczenia, czy starsza siedzi właśnie zakopana w książkach czy też świętuje w towarzystwie frywolnego studenta. Nie ważne. Miała się pojawić. Tu. Teraz.
Oczywiście, równie dobrze to Nora mogłaby się wybrać na uczelnię - ale to wymagałoby więcej wysiłku. Już samo wyrwanie się poza mury Hogwartu w dniu, w którym takowy wypad nie przysługiwał nie było tak proste, jak wszystkim mogłoby się zdawać. Nie było też nie wiadomo jakim wyzwaniem, to jasne, tym niemniej z pewnością wymagało znacznie więcej wysiłku niż w weekend, kiedy nie wymagało właściwie niczego. Wyprawa na uczelnię? Trwałaby zbyt długo. To Ana musiała się pofatygować.
Żółta natomiast zadbała o ich zwyczajowy zestaw piknikowy. Lody. Piwo. Papierosy sztuk dwie. No i las. Odkąd pamiętała większość ich spotkań odbywało się w ogrodzie, parku, lesie, nad rzeką. Bardzo rzadko w czterech ścianach. Ot, takie dzikie przyzwyczajenie.
Siadając na gołej ziemi skrzyżowała nogi i wystawiła twarzyczkę na łagodny podmuch ciepłego wiatru. Miała nadzieję, że jej siostra nie stała się już chodzącą zombie - lub, co gorsza, nie przeistoczyła się już całkowicie w drugą Luciję. Gdyby tak się stało, to... Cóż, Nora nie umiała sobie nawet wyobrazić, jak mogłaby zareagować. Ana była Aną. Niech robi karierę, ale nigdy nie upodabnia się do matki!
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Ana Vedran Pon 20 Maj 2013, 20:37

Dwadzieścia lat. Minęło jak z bicza strzelił. Szybko. Zbyt szybko. Do Any wciąż nie docierał fakt, że stuknęła jej magiczna 20. W sumie 17 też była magiczna, ale 20 była jakby magiczniejsza. W końcu nie ma się już "nastu" lat tylko jest się dorosłym człowiekiem. Dzień zaczął się mimo wszystko dla niej standardowo. Zajęcia, bieg po Londynie, śniadanie na mieście, chwila w akademiku, walka z Roshwelem o czajnik, potem pobiegła się przebrać i już był czas, żeby się zebrać do Hogsmeade. Założyła na siebie czyste, obcisłe dżinsy w kolorze czarnym, do tego pierwszą lepszą koszulkę jaką miała pod ręką, czyli koszulkę uniwersytetu, po czym szybko zakładając swoje Airmaxxy po drodze wyszła z akademika i teleportowała się wprost do Hogsmeade niedaleko leśnej polany na której zwykle świętowały urodziny Any i Nory w sumie też. Widząc, że siostra już na nią czeka na jej wargach pojawił się szeroki i ciepły uśmiech. Dawno się nie widziały i biedna studentka aurorstwa zaczęła już poważnie tęsknić za swoją młodszą siostrzyczką i zarazem przyjaciółką. Podbiegła radośnie do ciemnowłosej Chorwatki radośnie się przytulając i zostawiając przy okazji na jej policzku soczystego całusa.
- Noooooooooooooooooooooooora! Tęskniłam! - pisnęła radośnie wprost to ucha Puchonki po czym odczepiła się od niej na chwilę chcąc odnotować jakieś zmiany w wyglądzie. Na szczęście żadnych nie było. Norciak wciąż był tym samym kochanym Norciakiem! Kiedy już napatrzyła się na siostrę zobaczyła też zestaw piknikowy.
- Widzę, że się przygotowałaś. - uśmiechnęła się szeroko wskazując dłonią na koszyk i cały zestaw imprezowo-urodzinowy.
Ana Vedran
Ana Vedran
Auror


Urodziny : 20/05/1989
Wiek : 34
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Nora Vedran Pon 20 Maj 2013, 20:50

Nie zmieniła się! Właśnie takie było pierwsze wrażenie Nory, gdy ni z tego, ni z owego zaatakowana została przez własną siostrę. Wiązka decybeli przewierciła jej ucho a policzek został potraktowany nieprzyzwoitą dawką śliny, ale... To nic! Komu jak komu, ale Anie takie rzeczy po prostu się wybaczało. Zawsze.
- Ja też! - Splatając swoją dłoń z jej ściągnęła ją na swój poziom. Sądząc po tym, że studia nie odmieniły starszej Vedranówny w potwora, trochę leśnego brudu na ubraniach nie powinno jej przeszkadzać. Nigdy nie przeszkadzało - przynajmniej nie aż tak, by robić z tego aferę. - Mogłabyś wpadać częściej - fuknęła cicho. - Uniwerek jest z pewnością mniej zamkniętym ośrodkiem niż Hogwart.
Jeszcze przez dłuższą chwilę przyglądała się z uwagą studentce, jak gdyby potrzebując ostatecznie upewnić się, że w niczym - niczym - się nie zmieniła. Dopiero wtedy, całkowicie już spokojna, roześmiała się cicho na jej słowa.
- Oczywiście. Jak mogłabym się nie przygotować? - Z szerokim uśmiechem przysunęła się bliżej Any i tym razem to ona cmoknęła ją w policzek. - Wszystkiego najlepszego, kochana. Stara dupa już z ciebie. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim, niewinnym uśmiechu, jednocześnie na wszelki wypadek odsuwając się kawałek, coby uniknąć potencjalnego siostrzanego szturchańca.
- Częstuj się. - Ruchem głowy wskazała przyszykowany prowiant. - Lodów nie było tych co zawsze, ale czekolada to czekolada. Najważniejsze, że rozmiar ten sam! - Roześmiała się cicho, po czym sięgając do pudełka z deserem, otworzyła je i wbiła w zamarzniętą masę jedną z przyniesionych łyżek.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Ana Vedran Wto 21 Maj 2013, 17:23

Kiedy jej tyłek spotkał się z twardą ziemią na chwilę się schyliła. Wciąż niektóre partie jej ciała były wrażliwe na ból. Nie martwiła się nigdy o ubrania. Najwyżej kupi sobie nowe, prawda? To podejście sprawiało, że co miesiąc zobowiązana była do zakupu nowych spodni i bluz, które w sposób całkowicie niezrozumiały zbyt często ulegały trwałym zabrudzeniom, lub robią się w nich dziury. Same, nie wiadomo jak i gdzie. Chociaż czasami wiadomo, jak wychodzi z zajęć praktycznych na których musi walczyć i bić się z większymi od niej osobnikami, ale niekoniecznie mądrzejszymi.
- Remontuję mieszkanie, studiuję, załatwiam praktyki w Filii, mieszkam z bandą wścibskich studentów... Z czasem u mnie cienko, my love. - podrapała się z zakłopotaniem po policzku. Wstyd, żeby nie mogła znaleźć czasu dla młodszej siostry. Chociaż skoro nie miała czasu dla siebie, to niby jak miała go znaleźć dla Nory? Ciężko, naprawdę ciężko. Zaśmiała się cicho słysząc, że jest starą dupa. Fakt, dwadzieścia lat to nie przelewki. Większość jej koleżanek ze szkolnej ławy była już zamężna, a cała reszta wychowywała już dzieci. Co to się z tym światem teraz porobiło...
- Pogadamy jak ty skończysz dwadzieścia lat! - rzuciła ostrzegającym tonem, a kiedy młodsza Vedran przestała się odsuwać wycelowała pięścią prosto w jej ramię. Wzięła od niej łyżeczkę i pudło czekoladowych lodów i już w myślach zaczęła obliczać ile czasu zajmie jej spalenie tych wszystkich kalorii. Tydzień co najmniej! No, ale raz w życiu ma się dwudzieste urodziny więc można wyjątkowo zaszaleć. Wzięła do ust łyżeczkę pełną bomby kalorycznej i schowała ją do ust aż zamykając oczy. Na co dzień nie jadała lodów, nie piła alkoholu, nie paliła papierosów i ogólnie prowadziła super zdrowy tryb życia, nie chcąc, aby jej ciało obrosła gruba warstwa tłuszczu, skóra zżółciała, a wątroba prosiła o litość. Robiła wszystko, żeby jej figura była po prostu idealna i żeby jej kondycja była w porządku. Kto wie? Może będzie musiała kiedyś uciekać po rozbrojeniu? I tak może się przecież zdarzyć.
- To jest tak okropnie dobre... Utyję, nikt mnie nie będzie chciał, kupię sobie masę kotów i zostanę starą panną... A to wszystko przez Ciebie... - wymamrotała machając przed nią oskarżycielsko palcem a jej łyżeczka znów znalazła się w opakowaniu. Boże, jakie to dobre.
- Jak tam leci u Ciebie? Ostatnio nic nie piszesz... - wygięła usta w podkówkę wpatrując się w nią z jawną ciekawością widoczną w ciemnobrązowych tęczówkach.
Ana Vedran
Ana Vedran
Auror


Urodziny : 20/05/1989
Wiek : 34
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Nora Vedran Wto 21 Maj 2013, 19:12

Och, dobrze. Niech będzie, że wybaczone. Ana chyba faktycznie miała tak mało czasu, jak Nora podejrzewała. Dobre alibi nie zmieniało jednak faktu, że to było trochę przykre. Dorosłe życie okazywało się nie być wcale tak fajne. Bo przecież nie można uznać go za przyjemne wtedy, gdy w obliczu nawału obowiązków nie ma się czasu dla własnej rodziny! Nie, nie, nie. Vedranównie zdecydowanie coraz mniej się to podobało.
- Nie przesadzaj, kochanie. - Zezując na wymachujący przed nią palec, w między czasie bez skrupułów pochłaniała kolejne porcje kalorii. W przeciwieństwie do Any, nie czuła wyrzutów sumienia i nie liczyła, ile będzie ją to kosztować. Bo prawda była taka, że chyba... nic. Zwierzęcy metabolizm to coś pięknego, przynajmniej w takiej sytuacji.
- Poza tym, prawda jest taka, że tobie już nic nie zaszkodzi. - Przyjąwszy minę znawczyni, postanowiła uświadomić nieuświadomioną jeszcze siostrę. - Z tego, co widzę, choć jesteś piękna i młoda, i tak cię nikt nie chce, więc niewiele się zmieni. A koty... Koty nie są takie złe. - Utrzymywała powagę tak długo, jak się dało, ale że dało się raczej krótko, to już po chwili parskała śmiechem jak rasowe źrebię.
- Cóż, u mnie... - Wzruszyła lekko ramionami. - Moje życie nie jest tak ekscytujące. Śniadanie, lekcje, obiad, lekcje, kolacja, praca domowa, spać. Norma. Natomiast co do pisania! - Uniosła palec w chwili olśnienia. - Nie uwierzysz, co się stało! Mamuśka do mnie napisała! Do ciebie też?
Chwilowo pozostawiając swoją łyżeczkę w pudełku z lodami, poszperała po kieszeniach torby, by w końcu wyciągnąć z jednej z nich plik listów - ten sam, na który planowała niebawem odpowiedzieć. Przeglądając szybko koperty, wyciągnęła tę zaadresowaną najładniejszym pismem.
- Czułam się jak gdybym czytała telegram z czasu wojny - parsknęła śmiechem. Ale cóż poradzić? Lucija z każdym dniem nadawała swym sporadycznym listom coraz bardziej formalne brzmienie. To nie wyglądało już jak listy do córki - raczej jak do podwładnej, lub, w wersji bardzo optymistycznej, współpracownicy.
Podała kopertę Anie. Już jakiś czas temu zarządziły eksperyment, wymieniając się listami od matki. Ot, Norę na przykład bardzo ciekawiło, ile zawartych w nich sformułowań okazywało się schematycznymi formułkami używanymi niezależnie od adresata.
Z kolei o drugim liście, tym, którego wciąż nie zdecydowała się jeszcze przeczytać, nie wspomniała natomiast ani słowem. Nikolai Marazow. Nazwisko zbyt dobrze znane ich rodzinie, by wspomnienie o nim nie poskutkowało długą rozmową, na którą nie miała ochoty. A więc milczała. Po co psuć miłe popołudnie?
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Ana Vedran Czw 23 Maj 2013, 18:24

Chwilami Ana zazdrościła siostrze jej super szybkiego metabolizmu. U niech metabolizm zdawał się nie dawać sobie rady po zjedzeniu przez najstarsza Vedranównę zwykłych lodów, o jakichś większych atrakcjach typu hamburger nawet nie wspominając. Dlatego musiała jeść zdrowe potrawy i niejednokrotnie przeżywała cały dzień mając w żołądku jedynie sałatkę. Rozkoszowała się więc chwilą, kiedy może w miarę bezkarnie zjeść lody. Słysząc jej odpowiedź jej brwi powędrowały nieco wyżej. Zła odpowiedź, Noro, oj zła. Będziesz czegoś jeszcze chciała. Korzystając więc z nadarzającej się okazji trzepnęła ciemnowłosą Chorwatkę w sam środek jej czoła, po czym znów schowała sobie łyżeczkę z lodami wprost do ust. Prawdę mówiąc obawiała się nieco, że jej młodsza siostra ma rację i że pewnego dnia siedząc bez nogi w swoim fotelu (planuje stracić nogę czy inną część ciała w jakieś naprawdę ekscytującej walce, ale znając jej szczęście najpewniej straci pierś) zamiast sędziwego staruszka będzie miała stado mruczących kotów. Ona nawet nie lubiła kotów! O wiele wiele bardziej wolała psy, no ale jak nie będzie miała nogi to kto z nimi będzie wychodził na spacery? Aż taką egoistką nie była. Wzięła list który podała jej siostra i przejechała wzrokiem szybko po tekście. Nic co mogłoby ją zainteresować. Zwykły, bezpłciowy list od ich matki.
- Nie, do mnie nie pisze. Chyba, że przekroczę limit na karcie, to napisze, abym "poskromiła swe żądze posiadania, albowiem ilość moich funduszy na następny miesiąc może zostać ograniczona". Co ja poradzę, że to mieszkanie w kamienicy to taki wielki pasożyt? Ledwie udało mi się rury wymienić, a tu jeszcze podłogę trzeba zrobić, wyburzyć ściankę i dopiero zająć się ścianami. - westchnęła ciężko znów zbijając swoją łyżeczkę w zimną papkę. Nie martwiła się groźbami matki, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że te groźby są kompletnie bez pokrycia.
- Masz jakieś świeże ploteczki które mogłyby mnie zainteresować? Jakiś chłopak może? - puściła jej oczko z szerokim uśmiechem. Nora chyba była bardziej kobieca od Any i pewnie prędzej znajdzie kogoś kto z nią wytrzyma na dłuższą metę.
Ana Vedran
Ana Vedran
Auror


Urodziny : 20/05/1989
Wiek : 34
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Nora Vedran Pią 24 Maj 2013, 19:02

Kwestia wydatków na studenckie życie Any to był temat na oddzielną opowieść. Odkąd najstarsza Vedranówna przekroczyła progi uczelni, rodzinne wydatki zaczęły regularnie przewyższać dochody... przynajmniej teoretycznie. Bo prawda była taka, że majątek Chorwatów był wystarczający, by pokryć nie tylko koszty utrzymania studiującej Any, ale także całej reszty młodego stada. Uznając wykształcenie za sprawę niebywale istotną, przewidujący rodzice już dawno założyli stosowny fundusz mający zabezpieczyć młodzieży możliwość nauki bez przejmowania się utrzymaniem.
To jednak nie zmieniało faktu, że problem kosztów związanych ze studiowaniem poruszany był przy każdej możliwej okazji. Jeszcze można by zacząć myśleć, że miało to posłużyć zmotywowaniu młodzieży do przecięcia pępowiny! Och, ale spokojnie. Jeśli chodzi o dziedziców i dziedziczki majątku Vedran, potrzeba by było czegoś więcej niż tylko zrzędzenia, by zmusić ich do rozpoczęcia dorosłego życia.
- Bo zachciało ci się wielkopańskiego życia we własnym mieszkaniu! - skomentowała z udawanym oburzeniem słowa siostry. - Plebejski akademik ci nie wystarczał, to masz za swoje.
W leniwym tempie przystąpiła do dalszej konsumpcji czekoladowego deseru, list matki pozostawiając sam sobie na trawie.
- Och, ploteczki. - Nikolai Marazow, powiedz jej! Ignorując zrzędliwy głosik rozbrzmiewający w jej uszach, chwyciła się innego osobnika. Tego, o którym rozmawiało się łatwiej. - Anthony Wilson wreszcie się ujawnił.
Ślizgon nie raz był już tematem rozmów sióstr. Wynikało to z faktu, iż Ana już dawno domyślała się jego zamiarów w stosunku do młodszej, zaś Żółta stale nie chciała wierzyć. Traktowała go jako kumpla, nikogo więcej. Teraz jednak okazało się, że czasem warto posłuchać się siostrzyczki, bo zdarza się jej mieć rację.

Siedziały w lesie aż do późnego wieczora. W normalnych warunkach nie byłoby to ani rozsądne, ani bezpieczne, jednakże to nie były normalne warunki. Już jakiś czas temu Vedranówny doszły do wniosku, że niewiele im grozi na takich wypadach. Biorąc pod uwagę wilkołactwo Nory, ktoś musiałby się bardzo postarać, by zrobić im krzywdę.
Gdy przyszło do rozstania, odwlekały tę chwilę najbardziej, jak się dało. Obie miały świadomość, że nie wiadomo, kiedy spotkają się następny raz. Na święta? Czy może dopiero na uczelni, gdy Nora sama zacznie tam studiować? Tym niemniej nie mogły przecież spędzić tu reszty życia. Obcałowały się więc za wszystkie czasy, uściskały najmocniej, jak tylko umiały i ostatecznie odeszły w swoje strony, licząc na to, że mimo wszystko Los będzie im sprzyjał i spotkają się po krótszej przerwie, niż ostatnio.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 27
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Alice Volante Pią 31 Maj 2013, 21:12

Truchło niewielkiej wiewiórki upadło na suche liście. Wampirzyca zgrabnie zeskoczyła z wysokiej gałęzi, gładko lądując za niewielkim wzniesieniu porośniętym gęstym mchem. Scott nawet nie zdawał sobie sprawy jak rozjuszył ją swoją niezdarnością. Gdyby nie głupie wyskoki Iana z pewnością pokusiłaby się o pozbawienie Krukona niewielkiej ilości krwi. On by na tym nie stracił, a większość uczniów jeszcze pewnie chciałaby jej podziękować za posłanie tego dupka do Skrzydła Szpitalnego.
Jasne pukle włosów dziewczyny migotały w nikłym świetle, które przeświecało przez gęste liście, gdy biegła slalomem pośród drzew. Pokonanie dystansu jaki dzielił Hogwart od Hogsmeade zajęło jej nie dłużej, niż dziesięć minut.
Wokół panowała absolutna cisza. Większość uczniów skorzystała z okazji i wyruszyła do Londynu, by spędzić tam pierwszy dłuższy weekend w tym semestrze i poczuć przedsmak wakacji. Nawet Hogsmeade nie tętniło dziś życiem. Kilku smętnych uczniów przemknęło główną drogą, po chwili znikając za zakrętem prowadzącym do Trzech Mioteł. Volante przyglądała się temu wszystkiemu z najwyższej gałęzi starego dębu. Pokrywa rozłożystych liści pozwalała jej być niewidoczną dla wścibskich oczu. Dopiero po upływie dziesięciu minut postanowiła wrócić na ziemię. W całkowicie ludzkim stylu na wypadek, gdyby jakaś zbłąkana dusza pałętała się gdzieś po lesie.
Francuzka zawisła na ostatniej gałęzi nad ziemią i zaczęła się powoli kołysać to w przód to w tył.
Alice Volante
Alice Volante
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 06/07/1991
Wiek : 32
Skąd : Nancy, Francja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t654-skrytka-pocztowa-alice-v

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Wyatt Walker Pią 31 Maj 2013, 21:44

Wyatt spacerował po Hogsmeade korzystając z czasu wolnego. Do domu nie chciał wracać, więc wycieczka do wioski była naturalnym wyborem. Przez jakiś czas towarzyszył mu rudy kocur, z którym nawet podzielił się lodem. Kocur niemal nie odstępował go na krok i Walker zaczął nawet rozważać adopcję rudzielca. Ewentualnie jego kradzież, bo nie miał pewności, że zwierzak miał właściciela.
W pewnym jednak momencie coś spłoszyło kota do lasu, więc puchon bez chwili wahania pobiegł za nim przedzierając się przez krzaki.
- Ej, wracaj! - krzyknął w kierunku kota, ale ten nawet sie nie obejrzał.
Wyatt Walker
Wyatt Walker
Klasa VII


Urodziny : 20/09/1996
Wiek : 27
Skąd : Liverpool
Krew : mugolak

https://magic-land.forumpolish.com/t808-wyatt-walker#15068

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Alice Volante Pią 31 Maj 2013, 22:01

Uwagę Krukonki przyciągnęło rude kocię, które wychyliło się zza pobliskiego krzewu. Wampirzyca uśmiechnęła się pod nosem na wizję kolejnej łatwiej przekąski. Stworzenie wydawało się być zainteresowane dyndającą na drzewie uczennicą. Podeszło powoli w jej kierunku i zaczęło mruczeć, ocierając się o korę.
Volante zeskoczyła na ziemię i chwyciła zwierzę nim to zdołało wydać z siebie choćby najmniejsze piśnięcie. Już miała zatopić kły w jego pulchniutkiej szyi, gdy usłyszała czyjeś wołanie. I to całkiem z bliska.
- Ej, wracaj!
Puchon nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak wielki hałas sprawiał swoim truchtem po suchych gałęziach. I choć znajdował się kilkaset metrów od Krukonki, ta doskonale słyszała przyspieszone bicie jego serca i krótki, urywany oddech. Gdy wpadł na polanę, na której stała Francuzka, ta siedziała pod drzewem z minią niewiniątka, trzymając rudą zgubę na kolanach.
- Twój? Pilnuj go lepiej. Kręci się tu dużo dziwnych stworów. - uśmiechnęła się krótko i podrapała kota za uchem. W jej jasnych kosmykach tkwiło kilka sosnowych igieł.
Tak mało brakowało..., westchnęła w myślach. Zwierzę było tłuściutkie i pachniało nawet dobrze, jak na niewielkiego ssaka. Oczywiście zapach Puchona był zdecydowanie bardziej oszałamiający, jednak Alice znowu musiała obejść się smakiem. Jeszcze trochę... Niech to wszystko ucichnie.
Alice Volante
Alice Volante
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 06/07/1991
Wiek : 32
Skąd : Nancy, Francja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t654-skrytka-pocztowa-alice-v

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Wyatt Walker Pią 31 Maj 2013, 22:32

Wpadł zdyszany na polankę. Na prostym dystansie był całkiem dobry, jednak przedzieranie się w biegu przez krzaczory było nieco bardziej męczące. Oparł ręce o kolana pochylając się by złapać oddech. Na początku wystraszył się niespodziewaną obecnością, jednak widząc, że ma odczynienia z dziewczyną na oko w swoim wieku, odetchnął z ulgą.
- Tak, znaczy się, nie... nie mój. Przyczepił sie do mnie. - próbował wyjaśnić. W końcu wyprostował się i podszedł bliżej pewnym krokiem. Dziwne stwory?
- Taak? Więc co tu robisz? Sama? - zagadnął wyciągając ręce po kota.
Wyatt Walker
Wyatt Walker
Klasa VII


Urodziny : 20/09/1996
Wiek : 27
Skąd : Liverpool
Krew : mugolak

https://magic-land.forumpolish.com/t808-wyatt-walker#15068

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Alice Volante Pią 31 Maj 2013, 22:50

Tak? Więc co tu robisz? Sama?
Volante wstała z miejsca i otrzepała materiał swej granatowej sukienki w kolano. Wcisnęła kota w wyciągnięte ręce Puchona i otrzepała je teatralnie z sierści.
- Ja? Powiedzmy, że się nie boję. Poza tym mam różdżkę i lepiej sobie poradzę z jakiś stworem niż ten Twój mizerny kociak. - wampirzyca przeciągnęła się leniwie, całkiem po człowieczemu i otoczyła ramieniem drzewo, zataczając wokół niego kółeczko.
- A Ty?
Volante zciszyła nieco głos i przytuliła się plecami do drzewa, znikając tym samym całkowicie z pola widzenia Wyatta. Przeczesała dłonią swe długie, jasne kosmyki i zaciągnęła się słodkim zapachem ciepłego człowieka.
No dalej, nikogo tu nie ma...
Krukonka zacisnęła dłonie w pięści i potrząsnęła głową. Wychyliła się zza drzewa i wyciągnęła w kierunku młodego czarodzieja swą bladą, chudą dłoń.
- Alice Volante.
Alice Volante
Alice Volante
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 06/07/1991
Wiek : 32
Skąd : Nancy, Francja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t654-skrytka-pocztowa-alice-v

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Wyatt Walker Pią 31 Maj 2013, 23:35

Walker przytulił mocno kota do siebie nie chcąc, żeby znowu uciekł.
- A ja? Szybko biegam i głośno krzyczę - uśmiechnął się drapiąc kota za uchem co wywołało jego głośne mruczenie. No jak można nie polubic tego sierściucha? Coraz bardziej chciał zabrać go do zamku i schować pod łóżkiem, na wypadek, gdyby ktoś zechciał się o niego upomnieć.
Walker nei czuł się tu jakoś bardzo zagrożony potworami, w końcu nie odbiegł zbyt daleko od drogi a między drzewami widać było dachy domów w wiosce.
Kiedy krukonka wyciągnęła do niego rękę uścisnął jej chłodną dłoń, drugą ręką wciaz mocno trzymając kota.
- Wyatt Walker - znowu posłał jej uśmiech. - Więc? Co tu robisz?
Wyatt Walker
Wyatt Walker
Klasa VII


Urodziny : 20/09/1996
Wiek : 27
Skąd : Liverpool
Krew : mugolak

https://magic-land.forumpolish.com/t808-wyatt-walker#15068

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Alice Volante Sob 01 Cze 2013, 12:35

Alice prześlizgnęła się spojrzeniem po niczym nie osłoniętej szyi Puchona, zastanawiając się czy zdążyłby wydać z siebie jakikolwiek krzyk, gdyby zatopiła w niej swoje śnieżnobiałe kiełki. Uśmiechnęła się grzecznie, mrużąc przy tym oczy. Jakże pozory mogą mylić.
- Powiedzmy, że integruję się z naturą.
Spojrzenie jej błękitnych tęczówek spotkało się ze spojrzeniem małego kota. Ten zdążył wyczuć pismo nosem. Znów pisnął przenikliwie i wtulił łeb w ramię swego właściciela. Czarownica wygięła usta w podkówkę i spuściła głowę.
- Nie rozumiem dlaczego się mnie boi... - westchnęła i pokręciła głową. Zsunęła się plecami po pniu i klapnęła gładko na trawę, której pojedyńcze źdżbła zaczęły łaskotać ją po skórze. - Wszyscy wyjechali do Londynu i nie mam co ze sobą zrobić. Dlatego tu przyszłam.
Francuzka chwyciła za łodygi kilku stokrotek, które porastały polanę. Ułożyła je sobie na podołku, po czym nucąc pod nosem zaczęła pleść coś na kształt wianka.
Alice Volante
Alice Volante
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 06/07/1991
Wiek : 32
Skąd : Nancy, Francja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t654-skrytka-pocztowa-alice-v

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Wyatt Walker Sob 01 Cze 2013, 12:59

- Nieciekawe miejsce na integrację - mruknął rozglądając się dookoła. Może i sama łąka nie była najgorsza. W sumie było tu całkiem uroczo, ale fakt, że są w Zakazanym Lesie... na samym skraju, ale jednak dalej był to Zakazany Las z tą całą zgrają niebezpiecznych dziwactw przysparzał go o gęsią skórkę. Spojrzał na kota z czułością
- Bez przesady... czemu miałby się ciebie bać? Coś spłoszyło go już wcześniej - wyjasnił zachowanie kota. Zdążył już zauważyć, że rudzielec był przyjaźnie nastawiony do świata, łasił się do wszystkiego co się rusza... i nie rusza. Może gdyby wiedział, że stoi twarzą twarz, sam na sam z wampirem wiedziałby, czemu kot jest tak przerażony w tej chwili.
- Londyn.. fakt. Prawie wszyscy moi znajomi pojechali do domów. Ja zostałem, nie lubię wracać. - zaczął paplać, choć nie widział większego sensu dzielenia się tym z dziewczyną. - Może... skoro oboje jesteśmy tu sami... Może pójdziemy na jakąś kawę?
Wyatt Walker
Wyatt Walker
Klasa VII


Urodziny : 20/09/1996
Wiek : 27
Skąd : Liverpool
Krew : mugolak

https://magic-land.forumpolish.com/t808-wyatt-walker#15068

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Alice Volante Sob 01 Cze 2013, 13:11

Krukonka po kilku niedanych próbach porzuciła zabawę kwiatkami. Strzepnęła je na trawę i znów prędko wstała z miejsca, cały czas jednak uważając, by wszystkie te czynności odbywały się w dość powolnym dla niej tempie.
- Dlaczego nieciekawe? Wszędzie cisza, spokój. I ładnie tu pachnie. Lasem.
Tobą, dodała w myślach i uśmiechnęła się szeroko. Chwyciła za materiał sukienki i obróciła się dwa razy wokół własnej osi. - Mam już dosyć tych wszystkich magicznych i mugolskich wynalazków.
Na kawę? Jedna z jej ładnie zarysowanych brwi powędrowała w górę. Dużo czasu minęło od kiedy ostatni raz rozmawiała z kimś nieznajomym. Większość czasu spędzała w gronie najbliższych znajomych, a ostatnio głównie w Zakazanym Lesie. Ciężko było tam o dobrego kompana do rozmowy.
- Chętnie. - zaczesała włosy na prawą stronę i tanecznym krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z lasu. Odkąd jej żołądek preferował nieco inne pokarmy i napoje, ludzkie jedzenie całkowicie straciło smak i wartość kaloryczną. Musiała się nim niepotrzebnie zapychać oczywiście dla stwarzania pozorów.
- Dlaczego nie lubisz wracać?
Uczniowie niebawem opuścili gęste zarośla, kierując swe kroki do jedynego pubu w magicznej wiosce.
Alice Volante
Alice Volante
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 06/07/1991
Wiek : 32
Skąd : Nancy, Francja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t654-skrytka-pocztowa-alice-v

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Vin Xakly Wto 17 Wrz 2013, 22:20

Vincent uwielbiał takie tereny, porośnięte trawą z drzewami i w ogóle. Obojętnie czy to był duży las, a może jakiś mały lasek. Lubił przebywać pośród natury. Czasem zgiełk uczniów był na tyle dokuczliwy, że trzeba było się troszeczkę odstresować, a dźwięki natury zdecydowanie pomagały mu w tym.
Warto było odprężyć się czasami i porzucić spędzanie czasu w lochach wśród tych wszystkich odczynników, eliksirów, antidotów i ingrediencji. Przychodząc tutaj mógł się odprężyć i generalnie zapomnieć o wszystkim. O uczniach, nauczycielach o zajęciach, dosłownie o wszystkim. Wszystko w tej chwili chciał mieć głęboko gdzieś. Wolał zajmować się tym co tutaj jest.
Przeszedł sobie spokojnie przez las, najchętniej by sobie pobiegał, ale zwyczajnie pogoda nie nadawała się do tego, a nie chciał zachorować. Mógłby rzucić na siebie Imperviusa, ale to i tak by nie pomogło, bo zimno cały czas było. Musiałby rzucić jakieś zaklęcie, albo wypić wywar, aby nie czuć chłodu. Nie chciało mu się jednak kombinować. Potrenuje sobie na drążku, albo pobiega po szkole. Dziwnie będzie oglądać nauczyciela biegającego w górę i w dół, lecz trzeba było dbać o kondycję.
Przeszedł przez las, aż w końcu stanął pod drzewem. Miał na sobie ubrany czarny, skórzany płaszcz do kolan z kapturem, czarne spodnie. W takim stroju nie zmókł także nie potrzebował żadnego parasola.
Vin Xakly
Vin Xakly
Czarodziej


Urodziny : 03/10/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t696-skrytka-pocztowa-vina-xak

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Colette Roshwel Sro 18 Wrz 2013, 12:18

- Nie denerwuj mnie Audrey! - krzyknęła podirytowana Colette gdy jej bliźniacza siostra znów zaczęła robić swój co tygodniowy bilans zysków i strat, przy okazji wyliczając ile bramek i dla kogo ma jeszcze strzelić. Nie znosiła tego. Nie znosiła kiedy ktokolwiek tak jasno mówił jej czego od niej oczekuje. Szybko założyła na stopy wysłużone martensy w kolorze szarym i zaczęła szukać swojego płaszcza.
- Oj, Colette, spokojnie... - słowa które sprawiły, że zawodniczka Błękitnych złapała pierwszy lepszy płaszcz wiszący na wieszaku i swoją Błyskawicę. Swoje klucze do domu do których miała zamontowaną mały breloczek w kształcie kafla i wysłużoną różdżkę wrzuciła do płaszcza i z głośnym trzaskiem drzwi opuściła pomieszczenie. Wiedziała, że ludzie od niej sporo oczekują, jednak nie lubiła gdy ktoś mówił jej to prosto w twarz. Budziły się w niej wtedy pokłady przekory które gdzieś tam w środku miała i chciała zrobić wszystko odwrotnie. Irytował ją jednak fakt, że nie może być przekorna. Wszyscy mieli rację. Zbliżający się sezon w barwach klubowych, kolejny już, miał być dla niej jednym wielkim pasmem sukcesów. Błękitni mieli zdobyć Mistrzostwo i wrócić do dawnej chwały. A ona musiała się do tego przyczynić. Szybko zbiegała po schodach na dół wciąż trzymając w dłoni swoją miotłę. Gdy wyszła przed staroświecką klatkę schodową teleportowała się z cichym trzaskiem do Hosgmeade, a konkretniej rzecz ujmując do lasu. Uwielbiała latać omijając przeszkody którymi niewątpliwie były drzewa. Uspokajało ją to. Odłożyła miotłę na ziemię i szybko założyła na siebie płaszcz który trzymała wcześniej w dłoni. Padało, ale jej to zbytnio nie przeszkadzało. Nie była zmarźluchem, a pod płaszczem miała swój ciepły sweter w norweski wzorek.
- Do mnie! - powiedziała zdecydowanym tonem wyciągając dłoń i trzonek miotły posłusznie w tej dłoni się znalazł. Szybko na nią wskoczyła i pochyliła się do przodu ruszając gwałtownie i dość szybko. Omijała kolejne drzewa nabierając szybkości i kompletnie zapominając o całym Bożym świecie. Jej połączenie ręka-oczy wciąż działało fantastycznie i wciąż znakomicie omijała zbliżające się w zastraszającym tempie przeszkody. Nagle jednak dostrzegła coś, a raczej kogoś, kto sprawił, że zatrzymała swoją miotłę i powoli zawróciła. Czarny płaszcz z kapturem na rosłej, męskiej sylwetce. Kto w ogóle tak się ubierał?
- Vini? - zapytała podlatując odpowiednio blisko w pewnym momencie zeskakując ze swojej Błyskawicy. Jej płaszcz kaptura nie miał, więc do twarzy gdzieniegdzie przykleiły się mokre kosmyki długich włosów w różnych odcieniach brązu. Duże błękitne oczy wpatrywały się w postać mężczyzny który do złudzenia przypominał Colette jej byłego męża. Nie, to nie możliwe...
Colette Roshwel
Colette Roshwel
Czarownica


Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Vin Xakly Sro 18 Wrz 2013, 20:29

Xakly nadal powoli i spokojnie myślał generalnie o swojej sytuacji, w pracy, w życiu prywatnym. Takie miejsca były bardzo dobre na przemyślenia tego typu. Było cicho, spokojnie, jedynym głośniejszym dźwiękiem był deszcz, który jednak koił zmysły. Czasami nie lubił takiej pogody, jednakże teraz wydawała mu się bardzo dobra i odpowiednia do sytuacji. Warto było niekiedy posiedzieć sobie samemu i myśleć o przemyśleć sobie wszystko dokładnie na spokojnie. Generalnie nie miał jakichś strasznych problemów, bo przecież chyba sobie całkiem nieźle radził zarówno w pracy, w życiu prywatnym może nie było jakoś genialnie, bo aktualnie był sam. I spotykał się tylko tak w ramach spotkań towarzyskich bardziej, aniżeli jakichś poważniejszych relacji, dla niego liczyła się teraz rozmowa i jakieś przelotne czułości. Od momentu rozwodu jakoś stronił od dłuższych związków. Nie układało się między nim, a Colette za dobrze, także może troszeczkę miał uraz do małżeństw, narzeczeństwa, albo w ogóle jakichś poważniejszych związków.
Mężczyzna tak sobie stał i stał generalnie stojąc cały czas pod tym drzewem i przyglądając się szumiącym drzewom, nie był jakiś straszny wiatr, ale bardzo mocno padało, gdyby nie to, że Vin musiał się przejść to pewnie nie ruszyłby się z Hogwartu.
Usłyszał jakieś głośniejsze szumy i mógłby przysiąc, że to jest jakaś miotła, albo ktoś bardzo szybko poruszający się. Dawno nie słyszał tego dźwięku, mógłby powiedzieć chyba, że od momentu, gdy spotykał się z Colette. Jakoś nie przepadał za tym sposobem poruszania się, zdecydowanie wolał teleportację, była szybsza i wygodniejsza. W Hogwarcie nie można było się teleportować, ale tam na przykład można było korzystać z sieci fiuu, Hogwart jest przecież połączony sam ze sobą i też poza nim. Ewentualnie zostawały jeszcze świstokliki.
Mężczyzna zastanawiał się kto też wpadł na taki nierozważny pomysł, aby podczas tak obfitego deszczu latać na miotle. Po chwili jednak się dowiedział. Na jego twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie. Zobaczył kobietę, której nie widział już jakiś rok, czyli mniej więcej tyle czasu ile minęło od rozwodu. W momencie zawarcia małżeństwa znali się dwa lata, małżeństwo trwało rok. Cztery lata minęły odkąd widzieli się pierwszy raz. Tak inne to było spotkanie niż teraz. Teraz byli bardziej doświadczeni i mądrzejsi o te trzy lata związku.
Również jakoś ciężko mu było uwierzyć, że spotkał swoją byłą żonę.
- Colette? - Kobieta od momentu gdy się ostatni raz widzieli w ogóle się nie zmieniła. Kompletnie nic. Nadal wyglądało bardzo młodo, jak nastoletnia dziewczyna. Mężczyzna nie bardzo wiedział czy się cieszyć czy smucić z powodu spotkania jej. Cholera, tak dawno jej nie widział, że praktycznie trudno mu było w jakikolwiek sposób zareagować. Naprawdę nie spodziewałby się jej tutaj zobaczyć.
Vin Xakly
Vin Xakly
Czarodziej


Urodziny : 03/10/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t696-skrytka-pocztowa-vina-xak

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Colette Roshwel Sro 18 Wrz 2013, 21:05

Przyjrzała się lepiej mężczyźnie, który ostatni raz widziała na sprawie rozwodowej, nie licząc zdjęć w jej sypialni. Zdjęć których ściągnięcie wciąż uniemożliwia zaklęcie trwałego przylepca. Krople spływające po jej twarzy kompletnie nie robiły na niej żadnego wrażenia. Tylko patrzyła nie wiedząc co dokładnie zrobić. Słysząc tak znajomy głos wypowiadający jej imię delikatnie drgnęła. No tak... Ona wyglądała mniej więcej tak samo odkąd skończyła osiemnaście lat. Czas dla niej stanął w miejscu jeśli chodzi o wygląd, nie jeśli chodzi o czas rzeczywisty. Obecnie była w szczytowej formie, ale wiedziała, że to długo nie potrwa. Jeszcze jakieś pięć, sześć lat i będzie mogła rozważać przejście na emeryturę. Emerytka z twarzą osiemnastolatki- hit sezonu. Zrobiła krok do przodu i podniosła głowę do góry. Faktycznie, Vincent. Jej były mąż. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek go spotka. Nie wspominając o możliwości rozmowy. Właśnie, rozmowa... czeka ją teraz najbardziej niezręczna wymiana zdań jaką kiedykolwiek miała przyjemność przeżyć. Ta rozmowa dotycząca rozwodu kompletnie niezręczna nie była. Kolejna awantura która przeszła przez ich mieszkanie wraz z tłuczeniem wszelakiej porcelany w wykonaniu Cole i żywa gestykulacja Vina, która wtedy doprowadzała ją do jeszcze gorszej wścieklizny i wykrzyczane głośno słowa: "Nie chcę być już z Tobą" które dokładnie nie pamięta kto wypowiedział pierwszy. Mieli na to całą kamienicę świadków, bo echo ich "rozmów" niosło się całkiem nieźle po całym budynku. Rozwód był sprawą szybką, za porozumieniem stron, byleby mieć jak najmniej formalności i spraw do załatwienia po. Jakiś tydzień później pojawiła się tęsknota razem z żalem. I ta tęsknota z żalem wciąż trwała i zapewne ma trwać tak już zawsze. Na jej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech, który o dziwo, dosięgnął też tych intensywnie błękitnych tęczówek.
- Dawno się nie widzieliśmy. Co tam u Ciebie? - zapytała, a po głowie jej chodziło jedno pytanie, które nie przeszłoby jej przez gardło: Masz kogoś?. Nie miała prawa go o to pytać, ale też nie chciała. Wyobrażenie sobie Xakly'ego z inną kobietą, nie daj Panie o takim samym nazwisku było zbyt bolesne. Jeszcze półtora roku temu to ona była panią Xakly. Szybkim ruchem dłoni odgarnęła za ucho kosmyki które przykleiły się jej do twarzy i znów się uśmiechnęła. Tym razem sztucznie i on o tym wiedział. W końcu znali się zbyt dobrze.
Colette Roshwel
Colette Roshwel
Czarownica


Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Vin Xakly Sro 18 Wrz 2013, 22:32

Taka trochę głupia sytuacja. Xakly sam nie wiedział co teraz zrobić, minęło naprawdę sporo czasu od momentu, gdy się ostatni raz widzieli. I to nie były przyjemne chwile, zdecydowanie nie. Każde z nich chciało udowodnić, że to nie była ich wina. Colette we wszystkim obwiniała jego, a Vincent odwrotnie. Można powiedzieć, że na początku bardzo, ale to naprawdę bardzo mocno się kochali, a potem z takim samą siłą się nienawidzili. Dziwne to było, bo jak to tak może być, że najpierw jest miłość, oboje się wielbią, nie widzą życia poza sobą, a potem coś takiego. No cóż, niestety w aktualnych czasach instytucja ślubu nie jest aż tak wiążąca. Może się trochę z tym pośpieszyli, on zaraz po studiach wziął ją za żonę. Może powinien poczekać i gdy już będzie miał trochę oleju w głowie i przemyśli to. Sam nie wiedział czy to ze względu na to, że był jeszcze młodym, nie znającym życia aurorem zaraz po studiach? Nie wiadomo. Po tamtym czasie już było trochę inaczej. W momencie gdy się rozwiedli to sam zmienił pracę na mniej niebezpieczną. Może gdyby nie to, że był aurorem to ich małżeństwo by przetrwało, ale trudno było teraz wyrokować.
Vincent stał trochę nie wiedząc co powiedzieć. Chciał się do niej uśmiechnąć, ale jakoś mu to nie wychodziło. Z ulgą przyjął moment, gdy ona zapytała go o coś. Przerwała tą ciszę, która panowała i strasznie deprymowała mężczyznę. Ucieszył się jak zapytała go o coś. W sumie banalne pytanie, ale jakoś ciężko mu było odezwać się pierwszy.
- No troszeczkę czasu minęło. - Powiedział i na twarzy pojawił mu się lekki uśmiech. Nieco wymuszony, ale to chyba normalne skoro w myślach miał ostatnią chwilę, kiedy się widzieli, a mianowicie rozwód. Ciężko było się cieszyć z czegoś takiego. - Jakoś leci, pracuję w Hogwarcie. Życie prywatne trochę kuleje, ale nie jest źle. Mam motywację do pracy, a to chyba najważniejsze. A co u Ciebie? - Teraz z kolei on się uśmiechnął, ale już szczerze. Zszedł już z tematów rozowodowych w myślach i starał się myśleć o niej jak o starej znajomej i przypominać sobie miłe chwile z ich przeszłości.
Vin Xakly
Vin Xakly
Czarodziej


Urodziny : 03/10/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t696-skrytka-pocztowa-vina-xak

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Colette Roshwel Czw 19 Wrz 2013, 13:05

Dobrze, że przerwała tą ciszę która była niezręczna i niebezpiecznie przemieniała się w ciszę z gatunku cisz irytujących. Swoje blade i pozornie wyglądające na chude dłonie zacisnęła w pięści wpijając z całej siły paznokcie w skórę dłoni. Nie potrafiła zdefiniować tego co do niego czuje. Złość? Żal? Miłość? Nienawiść? Nie wiedziała kompletnie. Z jednej strony cieszyła się, że go widzi, a z drugiej strony miała mu za złe to, że wciąż jest w Anglii. Liczyła na to, że wyjedzie? Nie mogła od niego tego oczekiwać. Był Brytyjczykiem, tak samo jak ona. Miała jednak nadzieję, że Wyspy są tak wielkie, że już się na niego nie natknie. Nigdy. Wysłuchała uważnie jego odpowiedzi wciąż z tym samym, nieco sztucznym, ale na pewno grzecznym uśmiechem na twarzy.
- Uczysz zaklęć czy OPCM? - zapytała, łącząc go automatycznie z tymi przedmiotami z którymi mogła powiązać aurora. W końcu kiedy jeszcze byli razem był aurorem. Nie wiedziała, że aż tak się przekwalifikował. Uczył w Hogwarcie... Jej kochane rodzeństwo zapewne specjalnie nie wspomniało o tym fakcie w żadnym z listów. Nie możliwe żeby tak szybko wymazali z pamięci swojego byłego szwagra.
- Nadal gram dla Błękitnych oraz reprezentacji i znów mieszkam z Audrey. - odpowiedziała na jego pytanie wymuszając uśmiech. Zapewne mógł sobie teraz wyobrazić jakie awantury przechodzą przez mieszkanie kiedy tylko któraś bliźniaczka przeciągnie strunę. Nie były typowym bliźniaczym rodzeństwem. Różnice objawiały się nie tylko w wyglądzie, ale zachowaniach i upodobaniach także. Mimo, że mieszkały już ze sobą prawie rok, każdego poranka szlag jasny ją trafiał kiedy słyszała młynek do mielenia kawy, który siostra uruchamiała codziennie około godziny siódmej. Jakby nie mogła zrobić tego wieczorem! Swoje zachowanie jednak zawsze usprawiedliwiała tym, że lubi kawę świeżo zmieloną, a nie zmieloną dnia poprzedniego. Jakby to cokolwiek zmieniało. Uśmiechnęła się nieznacznie znów podnosząc na niego wzrok. Znów zapadła cisza na przerwanie której Colette nie miała zupełnie pomysłu. Dlatego też stała i wpatrywała się w swojego byłego męża szukając w głowie pytania które może mu zadać. Aż w końcu znalazła.
- Jak tam Mercedes? - wydusiła z siebie znów przywołując na twarz grzeczny uśmiech.
Colette Roshwel
Colette Roshwel
Czarownica


Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Vin Xakly Czw 19 Wrz 2013, 18:09

Vincent miał jakieś plany, aby wyjechać, ale jakoś nigdy do tego nie doszło. Owszem parę razy pojechał sobie za granicę, odwiedził na przykład USA, ale generalnie nie zamierzał zostać tam na stałe. Wolał angielski Hogwart, aniżeli amerykańskie szkoły magii. Tam było za dużo współczesności. Mężczyzna zdecydowanie nie podzielał entuzjazmu w stosunku do mugolskich wynalazków. Nie miał zamiaru być jakimś rasistą, ale też nie zamierzał korzystać z telewizorów, telefonów i innych takich głupot. Był w pewnym względzie tradycjonalistą i generalnie wolał sobie otworzyć dobrą książkę, aniżeli męczyć oczy przed telewizorem jak to mugole mieli w swoim zwyczaju. Był u kilku mugoli i widział ich domostwa. Niezbyt mu się to podobało, rezydencja Xaklych w Londynie była zdecydowanie ciekawszym miejscem niż mugolskie domostwa.
Zapytała go jakiego przedmiotu uczy, w sumie ona nie wiedziała, że przez ostatni rok pracował jako specjalista od eliksirów w Filii Aurorów. Nie miał się czym chwalić, bo w sumie nie rozmawiali ze sobą.
- Ani tego, ani tego. - Chciałby być nauczycielem któregoś z tych przedmiotów, bo generalnie chyba chętniej uczniowie uczęszczają na coś takiego. Ale nie było akurat wakatu na takie stanowiska. - Uczę eliksirów. - Wiedziała, że trochę bardziej się nimi zainteresował od czasów studiów, ale w sumie nigdy nie przejawiał chęci, aby rozwinąć się jakoś bardziej w tej dziedzinie.
No tak, spodziewał się, że wróci do mieszkania z Audrey. W sumie mieszkali u niego, także musiała się gdzieś, a że Xakly raczej nie zamierzał opuścić swojego rodzinnego domu to ona musiała odejść. Zresztą kto normalny sam przeniósłby się do jakiegoś mieszkania, a żonie zostawił rezydencję, która była w posiadaniu Xaklych przez wieki. Poza tym miał młodszą siostrę i musiał się nią jakoś zajmować, a duży dom był pomocny w tym zdecydowanie. Młoda jak miała problemy z buntowniczym wiekiem młodzieńczym do zwyczajnie zamykała się w jednym końcu domu, a on był w drugim i naprawdę nie było problemu z tym, że ona miała zwyczajnie dość brata. Teraz było już jednak w porządku.
- Pozdrów Audrey. - Powiedział to tak właściwie bez przekonania, bo w końcu mimo, że siostry się żarły ze sobą to Vina i tak pewnie nienawidziła jak nikogo więcej. Normalna sprawa, pewnie u nich w domu to Xakly jest niepożądanym numer jeden, który skrzywdził tą słodką, bezbronną Colette. Potem zadała pytanie o jego siostrę.
- Mercedes? Jakoś sobie radzi. Nie widziałem się z nią już od momentu wakacji, zapracowany jestem strasznie, a ona też ma sporo nauki niestety. Szósty rok w końcu. - Nauczyciel dopiero teraz wpadł na to, że powinien się spotkać z siostrą. Mężczyzna spojrzał na zegarek, czyżby nie trwała jakaś lekcja? Vincent najwyżej przyjedzie pod koniec i odbierze siostrę z lekcji. - Ja będę się już zbierał Colette. Pa! - Wyciągnął do niej rękę, bo w sumie nie wiedział co zrobić. Gdy już mu podała ją i to delikatnie potrząsnął i deportował się stąd tuż przed bramy Hogwartu. Musiał, albo chciał już wracać do szkoły.
Vin Xakly
Vin Xakly
Czarodziej


Urodziny : 03/10/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t696-skrytka-pocztowa-vina-xak

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Colette Roshwel Czw 19 Wrz 2013, 19:52

Odpowiedź mężczyzny na zadane przez nią pytanie niebywale ją zaskoczyła. Eliksiry? Czyżby w ciągu roku rozwinął swoją ukrytą pasję do tego stopnia, że dziś był hogwarckim księciem eliksirów?
- Gratulacje! - odpowiedziała entuzjastycznie i jak najbardziej szczerze. Z przyczyn kompletnie jej niewiadomych ucieszył ją fakt, że jej były ma mniej niebezpieczną pracę w czymś co go interesuje. Życzyła mu zawsze wszystkiego najlepszego, nie licząc tych chwil w których życzyła mu śmierci w trakcie snu, więc zapewne dlatego się ucieszyła. Tak, na pewno dlatego.
- Uważaj, że się ucieszy. - prychnęła cicho wciąż z uśmiechem na wargach. Dobrze znał jej siostrę, więc pewnie teraz domyślał się co ona o nim myśli. I raczej się nie zaprzyjaźnią po rozwodzie, bo przed rozwodem całkiem nieźle się dogadywali na co niedzielnych rodzinnych obiadkach na których obecność była niemalże obowiązkowa.
- Pozdrów ją ode mnie też. - uśmiechnęła się tylko na wspomnienie ciemnowłosej szwagierki. Byłej szwagierki. Dziecko dla którego załatwiłaby wszystko co byłoby konieczne, tak bardzo ją lubiła. Szkoda, że po burzliwym rozstaniu straciła też kontakt z Gryfonką. Kiedy czarodziej zaczął się zbierać przyjęła to z niemałą ulgą. Nie będzie już musiała wymyślać z tyłka wziętych uprzejmości i pytań, które wydawały się na tyle neutralne, że przechodziły jej przez gardło.
- Cześć Vini. - pożegnała się ściskając jego wielką, męską dłoń. Gdy znikł westchnęła cięzko kopiąc najbliższy kamień. Przemoczona patrzyła jeszcze przez chwilę pustym wzrokiem w korę drzewa pod którym jeszcze kilka sekund temu stała miłość jej życia. Teraz go nie było.
- Do mnie. - wymamrotała stanowczo, a miotła znalazła się w jej dłoni. Również deportowała się do domu z cichym trzaskiem.
Colette Roshwel
Colette Roshwel
Czarownica


Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 38
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Las Empty Re: Las

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach