[19]
2 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Stara kamienica :: I piętro
Strona 1 z 1
[19]
Niewielka, aczkolwiek funkcjonalna kawalerka, została urządzona przez braci Alsteen zgodnie z ich minimalistycznym gustem, stylem oraz funduszem. Pokój dzienny wyposażony jest w niską szafkę z książkami z medycznymi tytułami, mały owalny dywan oraz bardzo wygodną kanapę, która podczas przerw świątecznych oraz wakacji stanie się łóżkiem Noah'a. Salon połączony jest z otwartym aneksem kuchennym, a w rogu pomieszczenia znajduje się mały okrągły stół, który zapewne będzie pełnił rolę biurka Kurt'a.
Sypialnia Kurta, tak samo jak łazienka, jest urządzona w podobnym stylu. Jednakże jest tak mała, że jedynie zmieściła się tam szafa oraz łóżko.
Re: [19]
W końcu koniec. Zakupy do szkoły powiedzmy, że się udały i teraz wracali obładowani książkami z antykwariatu oraz szatami, które Noah musiał nosić w Hogwarcie. Różniły się znacznie od tych, które nosił w poprzedniej szkole. Szkoda tylko, że to wszystko było takie drogie a ta dwójka już i tak wydała większość oszczędności na to mieszkanie.
- Elitarna szkoła musi kosztować, co? - mruknął pod nosem kiedy wszystkie rzeczy położył na małym stoliku i opadł na kanapę. Dobrze, że w skrytce Noah'a mieli jeszcze trochę galeonów. Mimo, że minęło kilkanaście lat od śmierci rodziców to to co odłożyli dalej leżało w skrytkach Duńskiego banku a teraz przenieśli to do najbezpieczniejszego ponoć miejsca zaraz po Hogwarcie. Kokosów tam nie było, ale na czarną godzinę starczy.
- Ja Ci zwrócę to wszystko, może uda mi się zatrudnić gdzieś na weekendy, podobno w Hogsmade jest jakaś biblioteka, może tam? - zapytał i podrapał się po głowie. No przecież nie zatrudni się w jakimś barze czy w miodowym królestwie. Po pierwsze nie miał w ogóle doświadczenia a po drugie nie nadawał się do tego typu miejsc, gdzie pełno ludzi a on zmuszony by był z nimi rozmawiać. Za to biblioteka wydawała się idealnym miejscem. Lubił książki i przy okazji spisałby sobie tytuły, które pewnie przydadzą się w przyszłym zawodzie. Uzdrowicielstwo do najłatwiejszych nie należało dlatego musiał się mocno przygotować. A nie był pewny czy Kurt pożyczy mu swoje notatki.
- Wiesz już na jakim oddziale będziesz? - zapytał ściągając okulary i przecierając szkiełka kawałkiem swojej koszuli, którą miał założoną i spojrzał na brata widząc go lekko przez mgłę.
- Elitarna szkoła musi kosztować, co? - mruknął pod nosem kiedy wszystkie rzeczy położył na małym stoliku i opadł na kanapę. Dobrze, że w skrytce Noah'a mieli jeszcze trochę galeonów. Mimo, że minęło kilkanaście lat od śmierci rodziców to to co odłożyli dalej leżało w skrytkach Duńskiego banku a teraz przenieśli to do najbezpieczniejszego ponoć miejsca zaraz po Hogwarcie. Kokosów tam nie było, ale na czarną godzinę starczy.
- Ja Ci zwrócę to wszystko, może uda mi się zatrudnić gdzieś na weekendy, podobno w Hogsmade jest jakaś biblioteka, może tam? - zapytał i podrapał się po głowie. No przecież nie zatrudni się w jakimś barze czy w miodowym królestwie. Po pierwsze nie miał w ogóle doświadczenia a po drugie nie nadawał się do tego typu miejsc, gdzie pełno ludzi a on zmuszony by był z nimi rozmawiać. Za to biblioteka wydawała się idealnym miejscem. Lubił książki i przy okazji spisałby sobie tytuły, które pewnie przydadzą się w przyszłym zawodzie. Uzdrowicielstwo do najłatwiejszych nie należało dlatego musiał się mocno przygotować. A nie był pewny czy Kurt pożyczy mu swoje notatki.
- Wiesz już na jakim oddziale będziesz? - zapytał ściągając okulary i przecierając szkiełka kawałkiem swojej koszuli, którą miał założoną i spojrzał na brata widząc go lekko przez mgłę.
Noah AlsteenKlasa VI - Urodziny : 25/12/1999
Wiek : 24
Skąd : Odense, Dania
Krew : 1/2
Re: [19]
Może trochę za późno wybraliśmy się na zakupy, podczas których miałem zaopatrzyć Noah'a w rzeczy oraz szaty potrzebne mu w nowej szkole, ale wakacje młodego minęły w zastraszającym tempie, a na dodatek ten remont mieszkania... Odkąd się przeprowadziliśmy cały czas miałem wątpliwości, czy aby na pewno to był dobry pomysł, czy nie jest to przypadkiem porywanie się z motyką na słońce. W końcu wynajęcie kawalerki w centrum Londynu, wyremontowanie jej oraz utrzymanie nie było tanią inwestycją, a jeszcze doszły do tego wydatki na szkolne rzeczy Noah'a. Mimo wszystko nie traciłem nadziei oraz zaciekłości, w końcu znaleźliśmy się tu, aby wieść lepsze i dostatniejsze życie, czego w Danii na pewno nie moglibyśmy osiągnąć.
- Spodziewałem się, że będzie drogo, ale nie aż tak. Dobrze, że chociaż moje stare podręczniki od zielarstwa i eliksirów Ci się przydadzą - odparłem i machnąłem różdżką w stronę kuchenki, co spowodowało pojawienie się ognia w palniku, na którym postawiony był czajnik. - Kawę, herbatę? - zapytałem jeszcze w przelocie, otwierając szafkę i wyciągając z niej swój ulubiony kubek, z którego miałem zamiar wypić herbatę.
- Noah, już tyle razy Ci powtarzałem, że teraz nie powinieneś sobie zawracać głowy pracą. Jeszcze nie klepiemy biedy i raczej nie będziemy jej klepać w przyszłości, zważając na to, że dostałem pełnoetatową pracę w Mungu. A jeśli coś się stanie... a nie wykluczam tego, na pewno jakoś sobie poradzimy. - Na mojej twarzy pojawił się grymas, przypominający uśmiech. Może byłem wobec brata trochę zbyt protekcjonalny i czasem za bardzo się wczuwałem w rolę jego ojca, a nie starszego brata, jednakże to wszystko było wynikiem tego, iż chciałem dla niego jak najlepiej. Chciałem stworzyć dla niego taki dom o jakim zawsze obaj marzyliśmy.
Kiedy moja herbata (i to co tam sobie zażyczył Noah) była już gotowa, objąłem kubek dłonią i oparłem się tyłkiem o blat, przyglądając się Krukonowi jak przegląda książki z fascynacją w oczach. Nie mogłem się nie uśmiechnąć szerzej na ten widok.
- Jeszcze nie wiem - pokręciłem głową przecząco. - Dyrektor szpitala do tej pory mi nie odpisał na list - dodałem, wzdychając ciężko.
- Spodziewałem się, że będzie drogo, ale nie aż tak. Dobrze, że chociaż moje stare podręczniki od zielarstwa i eliksirów Ci się przydadzą - odparłem i machnąłem różdżką w stronę kuchenki, co spowodowało pojawienie się ognia w palniku, na którym postawiony był czajnik. - Kawę, herbatę? - zapytałem jeszcze w przelocie, otwierając szafkę i wyciągając z niej swój ulubiony kubek, z którego miałem zamiar wypić herbatę.
- Noah, już tyle razy Ci powtarzałem, że teraz nie powinieneś sobie zawracać głowy pracą. Jeszcze nie klepiemy biedy i raczej nie będziemy jej klepać w przyszłości, zważając na to, że dostałem pełnoetatową pracę w Mungu. A jeśli coś się stanie... a nie wykluczam tego, na pewno jakoś sobie poradzimy. - Na mojej twarzy pojawił się grymas, przypominający uśmiech. Może byłem wobec brata trochę zbyt protekcjonalny i czasem za bardzo się wczuwałem w rolę jego ojca, a nie starszego brata, jednakże to wszystko było wynikiem tego, iż chciałem dla niego jak najlepiej. Chciałem stworzyć dla niego taki dom o jakim zawsze obaj marzyliśmy.
Kiedy moja herbata (i to co tam sobie zażyczył Noah) była już gotowa, objąłem kubek dłonią i oparłem się tyłkiem o blat, przyglądając się Krukonowi jak przegląda książki z fascynacją w oczach. Nie mogłem się nie uśmiechnąć szerzej na ten widok.
- Jeszcze nie wiem - pokręciłem głową przecząco. - Dyrektor szpitala do tej pory mi nie odpisał na list - dodałem, wzdychając ciężko.
Re: [19]
Oboje dużo ryzykowali. Z początku ta cała przeprowadzka do Anglii, do Londynu wcale mu się nie podobała. W końcu chodził już kilka lat do jednej i tej samej szkoły, nawet dorobił się kilku znajomych jednak Noah zawsze od nich odstawał. Połowa społeczności uczniowskiej interesowała się walkami, czarną magią, a ten z kolei był tego całkiem przeciwny. Odstawał od nich. Więc w sumie chyba dobrze się stało, ze go przenieśli, może w Hogwarcie znajdzie jeszcze kogoś z kim podzieli się swoją miłością do medycyny. Mimo, że Kurty był pełnoprawnym uzdrowicielem to jak już zaczynał się ten temat to lepiej szybko go uciąć, zawsze wyniknie drobny spór na temat wyższości mugolskiej medycyny nad magiczną i odwrotnie. A Krukon wcale nie chciał się kłócić z bratem, bo miał tylko jego i pokazywanie swoich buntów nic by nie dało. Zresztą nie miałby gdzie się udać, zwłaszcza teraz gdzie kompletnie nie znał tego wielkiego miasta.
- No i kociołek, tylko nie wiem ile wytrzyma. Ostatnio prawie go stopiłem nie wiem jakim cudem - wzruszył ramionami jeszcze ruchem głowy wskazując zapakowany już wiekowy "garnek", który przeżył nauki eliksirów tej dwójki i pewnie wcześniej jeszcze kogoś.
Poprosił o herbatę. Nie lubił kawy... jeszcze. Pewnie gdy się już dostanie na swoje wymarzone studia kawa będzie pierwszorzędnym napojem, który na stałe wpisze się w jego jadłospis.
- Nie mamy innego wyjścia, raczej nie widzi mi się ostatni rok mojej nieletności na spędzenie w sierocińcu - skrzywił się próbując to sobie wyobrazić. Chociaż miał nadzieję, że te służby dadzą sobie spokój już ze sprawdzaniem Kurta i tego czy Noah ma odpowiednie warunki bytowe do przeżycia. Oboje od zawsze byli minimalistami, nie potrzebowali wiele do przeżycia jednak to nie zawsze wystarczało tym kuratorom z ministerstwa. Nie raz się czepiali i nie dwa, ale zawsze wychodzili obronną ręką i teraz nie powinno być inaczej. Noah nigdy nie narzekał na warunki, nie byli jakimiś biedakami, którym brakowało na podstawowe racje żywnościowe. No i gdzie mu będzie lepiej jak przy rodzonym bracie. A to, że czasem zachowywał się jak ojciec w ogóle mu nie przeszkadzało, w końcu nie wiedział jak to jest mieć prawdziwego ojca, a tylko Kurt pamiętał rodziców. Nieco płaczliwa historyjka ale z happy endem.
- Ale dostaniesz tam prace, tak? Nie stać nas na powrót do Danii, zresztą nie chcę tam wracać - skomentował to co powiedział brat. Jak już mieli zacząć nowe życie to na pełnej a nie nagle cofać się. Za dużo w to włożyli wysiłku i kasy by teraz to wszystko szlak miał trafić.
- No i może znajdziesz mi jakąś szwagierkę, Kurt, teraz możesz się ustabilizować - wypalił z rozbrajającą szczerością, przecież chciał żeby był szczęśliwy, żeby sobie kogoś znalazł. Miał wystarczająco dużo lat na poważny stały związek i jakieś dzieci. A podobno bycie wujkiem jest fajne.
- No i kociołek, tylko nie wiem ile wytrzyma. Ostatnio prawie go stopiłem nie wiem jakim cudem - wzruszył ramionami jeszcze ruchem głowy wskazując zapakowany już wiekowy "garnek", który przeżył nauki eliksirów tej dwójki i pewnie wcześniej jeszcze kogoś.
Poprosił o herbatę. Nie lubił kawy... jeszcze. Pewnie gdy się już dostanie na swoje wymarzone studia kawa będzie pierwszorzędnym napojem, który na stałe wpisze się w jego jadłospis.
- Nie mamy innego wyjścia, raczej nie widzi mi się ostatni rok mojej nieletności na spędzenie w sierocińcu - skrzywił się próbując to sobie wyobrazić. Chociaż miał nadzieję, że te służby dadzą sobie spokój już ze sprawdzaniem Kurta i tego czy Noah ma odpowiednie warunki bytowe do przeżycia. Oboje od zawsze byli minimalistami, nie potrzebowali wiele do przeżycia jednak to nie zawsze wystarczało tym kuratorom z ministerstwa. Nie raz się czepiali i nie dwa, ale zawsze wychodzili obronną ręką i teraz nie powinno być inaczej. Noah nigdy nie narzekał na warunki, nie byli jakimiś biedakami, którym brakowało na podstawowe racje żywnościowe. No i gdzie mu będzie lepiej jak przy rodzonym bracie. A to, że czasem zachowywał się jak ojciec w ogóle mu nie przeszkadzało, w końcu nie wiedział jak to jest mieć prawdziwego ojca, a tylko Kurt pamiętał rodziców. Nieco płaczliwa historyjka ale z happy endem.
- Ale dostaniesz tam prace, tak? Nie stać nas na powrót do Danii, zresztą nie chcę tam wracać - skomentował to co powiedział brat. Jak już mieli zacząć nowe życie to na pełnej a nie nagle cofać się. Za dużo w to włożyli wysiłku i kasy by teraz to wszystko szlak miał trafić.
- No i może znajdziesz mi jakąś szwagierkę, Kurt, teraz możesz się ustabilizować - wypalił z rozbrajającą szczerością, przecież chciał żeby był szczęśliwy, żeby sobie kogoś znalazł. Miał wystarczająco dużo lat na poważny stały związek i jakieś dzieci. A podobno bycie wujkiem jest fajne.
Noah AlsteenKlasa VI - Urodziny : 25/12/1999
Wiek : 24
Skąd : Odense, Dania
Krew : 1/2
Re: [19]
Nigdy nie myślałem ani nie mówiłem, że mugolska medycyna przewyższa tę magiczną i do tej pory tak nie jest. To uzdrowicielstwo zawsze mnie fascynowało i tylko i wyłącznie z tego względu postanowiłem zgłębiać jego tajniki, a później pracować w szpitalu i pomagać innym czarodziejom. Zainteresowanie mugolską medycyną przyszło z czasem, co sprawiło, że postanowiłem z nią trochę poeksperymentować. Jednakże nigdy nie postawię jej ponad tę magiczną.
Roześmiałem się głośno, słysząc wypowiedź Noah'a na temat mojego starego cynowego kociołka, prawie rozlewając na siebie jeszcze gorący napój.
- Mówiłem Ci, żebyś się z nim obchodził de-li-ka-tnie - rzuciłem mu wymowne spojrzenie. Faktycznie, mój kociołek miał swoje lata, ale nigdy mnie nie zawiódł, mimo że jak go otrzymałem już był przez kogoś używany. Najwyraźniej nadszedł jego ostateczny koniec. - Jak będziesz potrzebował nowego to daj znać, a ja się szarpnę i kupię Ci miedziany - wypiłem trochę herbaty, odstawiłem kubek na blat, aby następnie podejść do okna, otworzyć je na oścież i zapalić papierosa. Nie paliłem dużo, lecz niestety zdarzało mi się to od czasu do czasu.
- Już dostałem tam pracę tylko jeszcze nie miałem spotkania z dyrektorem, na którym ustalilibyśmy szczegóły dotyczące mojej pracy, w co wliczają się moje obowiązki, ale też zarobki - wytłumaczyłem bratu spokojnie, raz po raz wypuszczając z ust chmurę dymu, obserwując ulicę przy, której znajdowała się kamienica. - Nie masz się o co martwić, młody - wyrzuciłem wypalonego papierosa za okno i je zamknąłem. W tym momencie zauważyłem, że do drzwi prowadzących na klatkę podchodzi młody czarodziej, którego poznałem i od którego dostałem zaproszenie na drinka, zmierzając na rozmowę z właścicielem tego budynku.
- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli zostawię Cię na kilka godzin? Zapomniałem, że jestem umówiony. - Tak się zamyśliłem, że nie dosłyszałem aluzji Noah'a na temat, który od kilku lat skrzętnie omijałem. Ale to opowieść na kiedy indziej. Kiedy tylko doczekałem się odpowiedzi od Noah'a, poszedłem wziąć szybki prysznic, przebrałem się i wyszedłem.
Roześmiałem się głośno, słysząc wypowiedź Noah'a na temat mojego starego cynowego kociołka, prawie rozlewając na siebie jeszcze gorący napój.
- Mówiłem Ci, żebyś się z nim obchodził de-li-ka-tnie - rzuciłem mu wymowne spojrzenie. Faktycznie, mój kociołek miał swoje lata, ale nigdy mnie nie zawiódł, mimo że jak go otrzymałem już był przez kogoś używany. Najwyraźniej nadszedł jego ostateczny koniec. - Jak będziesz potrzebował nowego to daj znać, a ja się szarpnę i kupię Ci miedziany - wypiłem trochę herbaty, odstawiłem kubek na blat, aby następnie podejść do okna, otworzyć je na oścież i zapalić papierosa. Nie paliłem dużo, lecz niestety zdarzało mi się to od czasu do czasu.
- Już dostałem tam pracę tylko jeszcze nie miałem spotkania z dyrektorem, na którym ustalilibyśmy szczegóły dotyczące mojej pracy, w co wliczają się moje obowiązki, ale też zarobki - wytłumaczyłem bratu spokojnie, raz po raz wypuszczając z ust chmurę dymu, obserwując ulicę przy, której znajdowała się kamienica. - Nie masz się o co martwić, młody - wyrzuciłem wypalonego papierosa za okno i je zamknąłem. W tym momencie zauważyłem, że do drzwi prowadzących na klatkę podchodzi młody czarodziej, którego poznałem i od którego dostałem zaproszenie na drinka, zmierzając na rozmowę z właścicielem tego budynku.
- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli zostawię Cię na kilka godzin? Zapomniałem, że jestem umówiony. - Tak się zamyśliłem, że nie dosłyszałem aluzji Noah'a na temat, który od kilku lat skrzętnie omijałem. Ale to opowieść na kiedy indziej. Kiedy tylko doczekałem się odpowiedzi od Noah'a, poszedłem wziąć szybki prysznic, przebrałem się i wyszedłem.
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Stara kamienica :: I piętro
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach