Siedziba kółka artystycznego

+15
Dymitr Milligan
Olivia McCartney
Sanne van Rijn
Femke van Rijn
Antonette Williams
Yumiko Miyazaki
Christine Greengrass
Charles Wilson
Anthony Wilson
Dalila Mauric
Mistrz Gry
Polly Baldwin
James Scott
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
19 posters

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Go down

Siedziba kółka artystycznego  - Page 7 Empty Siedziba kółka artystycznego

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 16 Kwi 2013, 20:27

First topic message reminder :


Przestronna, oświetlona sala. Niegdyś tłumnie uczęszczana, teraz stoi zapomniana i zakurzona. W kąt zostały zapchane drewniane sztalugi i płótna oraz stare pianino i kilka par skrzypiec bez strun, które tylko czekają aby na nowo je odkryć.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Siedziba kółka artystycznego  - Page 7 Empty Re: Siedziba kółka artystycznego

Pisanie by Lauren Sharp Czw 23 Lut 2023, 02:50

Różniła się od dziewczyn ze szkoły. Nie szukała dramatów, nie szukała romansów, nigdy się nawet nie umówiła z nikim na randkę — zwykle niedostępna, wredna, trzymająca dystans. Uznawała romanse i relacje oparte na płytkich deklaracjach za marnowanie czasu. A z drugiej jednak strony była osoba o charakterze na tyle śmiałym, że gdyby czegoś chciała, to złapałaby to w dłonie, nawet jeśli było to nieumiejętne. Przejaw nawet lekkiego, naturalnego uśmiechu był u niej rzadkością i widocznie Ślizgon musiał przypaść jej w jakiś sposób do gustu, skoro zachowała się tak, a nie inaczej. Przyglądała się chwilę jego twarzy, gdy tkwili tak w milczeniu. Oczy były zwierciadłem duszy, ale Connor miał spojrzenie o nieokreślonej dla niej emocji i nawet gdy wcześniej się śmiał lub uśmiechał, to w oczach tkwiła mu jakaś nieodgadniona iskra.
- Zapowiada się akt drugi i dostanę bilet? - zapytała z nutą rozbawienia, wcale nie mając zamiaru go peszyć. Nie był faktycznie chłopakiem, którego ktokolwiek podejrzewałby o zaróżowione policzki, ale Lauren nauczona była, że ludzie skrywali w sobie znacznie więcej niż to, co pokazywali. Większość nie była oczywiście warta czasu i uwagi, a poza tym Ślizgonka wychodziła z założenia, że odkrywanie siebie jest przerażające. Tak, jak największy romans Campbella odkrywał w nim twarze, które chciał chować przed resztą, tak u niej tą słabość i delikatność niewątpliwie wydobywało pianinie. Już nawet nie chodziło o poczucie kontroli płynące z uderzania o chłodne klawisze i o to, że brzmienie melodii jest zależne tylko od niej, ale o sam fakt tworzenia czegoś niemalże namacalnego, czego dowodu istnienia nikt nie mógł zabrać.
- Bo jak ktoś zna Twój sekret, to może Tobą manipulować, zna Twoje słabości. Ludzie niestety się wykorzystują i robią z siebie zabawki. To chyba największy problem naszego gatunku? - zakończyła swój mały wywód pytaniem w jego kierunku, ciekawa poniekąd, co on uważa za największą wadę. Nie miała niechęci do mężczyzn, ona nie lubiła ludzi niezależnie od płci. Ciężko było jej zaufać i ominąć pewną barierę, nie spotykała też wiele osób, przed którymi byłaby skłonna zaryzykować. Nie wyobrażała sobie lawirować jak on w pustych słowach dla jednego momentu. Chciała pasji, chciała prawdziwych rzeczy, niezniszczalnych rzeczy. Nie ulotnych wspomnień powodujących karuzelę i zaburzenia emocjonalne. Nie miała na to czasu. Może dlatego prawie nikt jej nie lubił? - To Ci hobby, równie niespodziewane co sztaluga. Co i komu ostatnio przypisałeś?
Nie sądziła, że lubił obserwować i być może nawet analizować ludzi w podobny do niej sposób.
- Przysługi się zwykle wymienia.. - wzruszyła ramionami, mówiąc dość lekko i pewnie. Szorstkość w głosie Connora wcale nie zniechęciła jej do rozmowy, bo zwykle po prostu się nie bała ludzi i ich reakcji, a sama mówiła to, co było zgodne z jej opinią lub wierzeniem na dany temat. Całe to kolekcjonowanie przysług naprawdę charakteryzowało się wygodą i otwierało nowe możliwości.
Gdy grała, wyglądała dość krucho i łagodnie, niegroźne. Nawet rude pasma włosów wydawały się bledsze pod wpływem refleksów światła wpadających przez okno, gdy się kołysały przy każdym ruchu jej ciała. Nie znała Campbella, nie miała pojęcia, czy wybranka piosenka jest odpowiednia, ale była pierwszym skojarzeniem.
Zdjęła dłonie z klawiszy, poprawiając kołnierzyk od szkolnej koszuli i odwracając twarz w jego stronę, prychnęła cicho na wzmiankę o ciekawości, jednak nie chcąc mu przerywać, po prostu zamilkła. - Faktycznie, czasem tak się dzieje. Zresztą, skoro — jak to ująłeś "złapałeś bakcyla" i sprawia Ci to radość, satysfakcję, być może jest Twoim celem? - przerwała na chwilę, odszukując jego spojrzenia z delikatnie uniesioną brwią, układając dłonie na swoich kolanach. - To cała reszta nie ma znaczenia. Toń w tym po prostu.
Kolejne wzruszenie ramion, jakby mówiła o czymś tak oczywistym, jak śniadanie. Westchnęła bezgłośnie, znów patrząc na instrument i jedną dłonią wygrywając melodyjne z dziecięcej piosenki.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Siedziba kółka artystycznego  - Page 7 Empty Re: Siedziba kółka artystycznego

Pisanie by Connor Campbell Pon 27 Lut 2023, 22:14

- Jak ładnie poprosisz to odegram je ponownie specjalnie dla Ciebie. - Odpowiedział specjalnie rozkosznie obniżonym głosem, wbijając spojrzenie swoich stalowych tęczówek wprost w jej ciemne. Zawadiacki uśmieszek wypłynął na jego wąskie, blade usta i tak chwilę na nich pozostał. Wyczekiwał tej reakcji, którą zawsze go obdarzała - wywrócenie oczami, prychnięcie i odrzucenie włosów w nonszalancki sposób, ostentacyjnie pokazujące jak to niezmiernie się nim brzydzi. Może rzeczywiście tak było, ale nad reakcjami swojego ciała nie była w stanie panować, a Campbellowi ani razu nie umknęło jak jej blade policzki pokrywały się wtedy lekkim różem. Musiał trochę podkręcić atmosferę, bo jak dla niego robiło się już zbyt grzecznie i poważnie, a o złą reputację trzeba dbać nieustannie!
- Nawet nie trzeba znać czyjegoś sekretu, żeby nim manipulować. Wystarczy, że wiesz na czym komuś najbardziej zależy, albo dobrze odczytujesz czyjeś pragnienia. Moim zdaniem z sekretami nie powinno się igrać, bo tak jak wspomniałaś w nich drzemie większa moc. - Być może nie odpowiedział na jej pytanie w taki sposób, jakiego by oczekiwała, ale na pewno była ciekawa jego opinii więc ją dostała. Campbell starał się logicznie podchodzić do życia i raczej był zdania, że to człowiek wybiera swój los, a nie jakaś nadprzyrodzona siła trzyma nad ludźmi pieczę. Wszystko opierało się na przyczynach, świadomych czynach i ponoszeniu konsekwencji. Proste jak but. Takie podejście pozwalało mu na pogodzenie się z naprawdę wieloma sytuacjami jakie go spotkały w życiu, które początkowo wcale nie były dla niego łatwe. Z czasem jakoś udało mu się wykształcić sposób na radzenie sobie z ciężkimi sytuacjami samemu, bo niestety został do tego zmuszony. Dlatego bardzo wierzył w swoją sprawczość i niezależność i był w stanie tego bardzo zaciekle bronić.
- A już nie pamiętam! - Wymigał się od odpowiedzi machnięciem ręki. - Kiedyś sobie w to pogramy. - Mrugnął w jej stronę i ponownie złapał za pędzel, wyciskając kolejny kolor na paletę, żeby zaraz brutalnie rozmieszać go z innym, tworząc pożądany rdzawy odcień. Od skończenia obrazu dzieliło go kilka pociągnięć tu i ówdzie. Był całkiem usatysfakcjonowany ze swojej pracy, pomimo tego iż dziewczyna była całkiem niezłym rozpraszaczem, niewpisanym do planu jego dzisiejszego dnia. Uśmiechnął się do siebie z satysfakcją lekko kiwając głową, gdy spojrzeniem skanował każdy centymetr płótna.
- A jakiej przysługi mogłaby potrzebować ode mnie niezależna panienka Sharp? - Zapytał w końcu, nie mogąc powstrzymać ciekawości. Oczywiście musiał to ukryć pod zgryźliwym tonem, żeby po prostu nie dać jej satysfakcji z tego, że go zaintrygowała. Odkrywanie przed nią wszystkich swoich kart mogło być nierozsądnym posunięciem. Campbell nie znał jej zbyt dobrze, nie miał okazji dłużej jej poobserwować w różnych sytuacjach, dlatego uważał ją za nieobliczalną, być może gotową do takich posunięć, które mogły by go w pewien sposób pogrążyć. Dlatego wolał powoli wybadać grunt, na który właśnie wkraczał.
- Raczej nie wiążę z tym przyszłości zawodowej, ale na pewno będę to robił do końca życia. - Odparł szczerze z czystą naturalnością w głosie. Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek chciałby sprawdzać prawdomówność tego chłopaka, właśnie takiego tonu powinien nasłuchiwać. Tego nie dało się udawać.
- No to opowiadaj jak to jest z Tobą i tym instrumentem? - Zagaił z jawnym zaciekawieniem.
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Siedziba kółka artystycznego  - Page 7 Empty Re: Siedziba kółka artystycznego

Pisanie by Lauren Sharp Wto 28 Lut 2023, 01:35

- Zdajesz sobie sprawę, że nie działają na mnie takie czary? Potrzebuję więcej, niż uroczego uśmiechu i akcentu. - odpowiedziała z rozbawieniem, wywracając oczywiście oczyma, bo przecież nie mogła rozczarować jego oczekiwań. Prawda była jednak taka, że Lauren nie miała jeszcze żadnego pojęcia o tym, czego potrzebowała, a czego nie. Nie chodziło też o to, że takie zachowania wprawiały ją w obrzydzenie — no dobrze, niektóre tak, ale zwykle większy problem miała z nadużywaniem ich. Coś, co było sztuczne, wymuszone lub nagminnie stosowane to nie mogło być przecież prawdziwe. Słuchała go z uwagą i zainteresowaniem, ciekawa faktycznie jego opinii na temat manipulowania i sekretów, jakby był to zwykły temat do porannej herbaty. Zaskakujące, że Campbell dał się wciągnąć w taką konwersację, a do tego malował obrazy.
Gdyby tylko wiedziała, ile mógł jej nauczyć w tematach, w których Sharp nie radziła sobie wcale. Zwykle starała się też przecież podchodzić do życia odpowiedzialnie i logicznie, myśleć o konsekwencjach, tym bardziej mylące i dziwne były dla niej sytuacje, gdzie świadomie poniekąd decydowała się na kontakt i zawieranie relacji, czego przecież unikała niczym ognia przez praktycznie siedem lat nauki. Bo niby jak miała radzić sobie z tym, czego nie rozumiała i nad czym nie miała absolutnie żadnej kontroli? Jak on sobie radził i był taki beztroski w tym wszystkim, ba, wystawiał się nawet na zranienie i wykorzystanie?
- Kłamiesz, bo wtedy Ci śmiesznie drga kraniec lewej brwi i szyja, o tutaj. - wskazała dłonią punkt na swojej, przekręcając głowę i patrząc na niego z zadziornym rozbawieniem. Trochę mu dokuczała, a trochę ta brew faktycznie mu czasem drgała. Lauren lubiła obserwować. Z ciekawością więc śledziła wzrokiem pędzel, który mącił w farbie na trzymanej przez niego paletę. Uwielbiała patrzeć, jak ludzie poświęcali się swojemu hobby. - Możemy pograć. Nie wiem, to zależy od okoliczności. Może nigdy bym nie potrzebowała? A może wymyśliłabym coś głupiego i niedorzecznego, żeby zrobić Ci na złość?
Wzruszyła ramionami, odpowiadając przy tym zupełnie szczerze. Nie wykorzystywała swoich zdobytych ciężko przysług bez konieczności. Bo w sumie nie lubiła narzucać ludziom czegokolwiek. Westchnęła, przesuwając palcami po klawiszach, co sprawiło, że w izbie rozbrzmiała kolejna, nieco poważniejsza melodia, a właściwie jej fragment. Nieco nostalgiczny, ale mocny w brzmieniu. Przyglądała się swoim palcom, gdy te z prędkością przebiegały po instrumencie, delikatne i stanowcze jednocześnie. Skoro on podziwiał płótno, to i ona zajęła się swoją małą odskocznią od rzeczywistości. Muzyka działała na nią, jak flet na kobrę — uspokajała ją i pozbawiała jadu, agresywnych zachowań obronnych i natręctwa kontroli. Uśmiechnęła się pod nosem na brzmienie jego głosu, wiarygodne i czyste. Tego mu w sumie życzyła, żeby nie porzucał swojego zamiłowania do sztuki.
- Pracuj, a potem otwórz wystawę w galerii. Skończyłeś już? - zapytała, odwracając głowę w jego stronę. Zsunęła się z siedziska i ruszyła w jego stronę, chcąc podejrzeć obraz. Prychnęła pod nosem, kręcąc głową z rozbawieniem. Nie mogła dostarczyć mu tu dobrej historii, ale była zaskoczona, że w ogóle go to interesowało. - Hmmm? Mama chciała, żebym nauczyła się grać na skrzypcach, żebym mogła zabawiać gości na przyjęciach czy balach charytatywnych, ale zrobiłam jej na złość i zaczęłam się uczyć, grać na pianinie. Nie ma w tym wielkiego romansu.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Siedziba kółka artystycznego  - Page 7 Empty Re: Siedziba kółka artystycznego

Pisanie by Connor Campbell Sob 04 Mar 2023, 13:15

Jej reakcja na jego słowa go nie zawiodła, chociaż wyraźne rozbawienie w jej głosie nieco go zaskoczyło. Takim zachowaniem jeszcze go nie obdarzała, więc zwęził powieki i rzucił jej podejrzliwe spojrzenie, które na pewno zauważyła choć zapewne powiązała z reakcją na swoje słowa. - Czym jest to więcej? - Wypalił, orientując się, że już zbyt długo się jej przygląda zatopiony w swoich myślach. Rozparł się wygodnie na krześle wyczekując odpowiedzi.
Wbrew pozorom Campbell trzymał w sobie wiele przemyśleń na temat świata, ludzi, ich zachowań oraz różnych sytuacji. Jednakże naprawdę niewiele osób w tej szkole było w jego mniemaniu odpowiednimi towarzyszami do rozmowy i wymiany opinii, dlatego z większością rówieśników po prostu robił to co nastolatkowie lubili robić najbardziej. Wygłupiał się, wdawał w bójki, zalecał do dziewczyn, po prostu korzystał z życia, starając się gdzieś stłamsić tą swoją starą duszę. Bo według niego życie nie polegało jedynie na siedzeniu w odosobnieniu i rozmyślaniu nad rozwiązywaniem problemów świata. A ono samo też nauczyło go, że jest krótkie, szybko przemija i pod jego koniec wielu rzeczy i niewykorzystanych sytuacji można żałować. Kanadyjczyk miał wyraźny plan na siebie i już jakiś czas temu postanowił, że żal i rozczarowanie nie będą miały nad nim nigdy kontroli, choć to nie znaczyło że w ogóle nie odczuwał tych emocji. Jak najbardziej, był tylko człowiekiem i posiadał pełen zakres emocji, dlatego żeby jego postanowienie miało szansę powodzenia, poświęcał naprawdę dużo czasu nad szlifowaniem kontroli nad nimi. Nic nie dawało mu takiej satysfakcji, jak umiejętność rozpoznania danego uczucia, wiedza czym zostało ono spowodowane i jego ujarzmienie. I nie, nie chodzi tutaj wcale o tłamszenie emocji. To by było dla niego toksyczne. Zeżarłoby to go od środka. Chodziło jedynie o zrozumienie samego siebie. To mu dawało taką moc i pewność siebie jakiej nigdy nie czuł trzymając w ręku różdżkę.
Zaśmiał się szczerze na słowa Lau o jego mikromimice. Nigdy czegoś takiego nie słyszał na swój temat. - Skoro tak mówisz to zapewne tak jest. - Uśmiechnął się słodko, tym razem specjalnie wprowadzając umazaną na zielono brew w drganie. Przy okazji powiódł wzrokiem po kuszącej, długiej szyi Ślizgonki, która ładnie kontrastowała z miedzianym odcieniem jej włosów. Szybko przełknął ślinę, która od tego widoku nadmiernie zebrała mu się w ustach i powrócił wzrokiem do swojego dzieła. - Właśnie o to w tej zabawie chodzi, żeby wymyślać ludziom najgłupsze, najbardziej żenujące sekrety jakie tylko Ci wpadną do głowy. Inaczej jaki byłby z tego fun...
Kanadyjczykowi nie było dane się dowiedzieć jaką przysługę Sharp miała na myśli, więc idąc w jej ślady również wzruszył ramionami i zarzucił ten temat. Jeżeli kiedykolwiek będzie od niego czegoś potrzebowała raczej wyraźnie dał jej znać, że może na niego liczyć. Nie miał zamiaru ciągnąć jej za język i sztucznie podtrzymywać temat, na którego dziewczyna wyraźnie nie miała ochoty kontynuować. Connor wrzucił wszystkie pędzle do kubeczka z wodą, żeby włosie nasiąkło i wstał z krzesła odchodząc kilka kroków w tył, aby mieć lepsze spojrzenie na całość obrazu. Białoszara kora wierzby z miedzianymi witkami, wyglądającymi jakby były w ruchu, idealnie kontrastowała ze szkockim krajobrazem w różnorakich odcieniach zieleni i brązów. Kanadyjczyk był usatysfakcjonowany swoją pracą, która nabrała charakteru dzięki inspiracji przywianej przez koleżankę.
- Skończone. - Potaknął i przywołał ją do siebie, ustawiając w odpowiednim miejscu, żeby światło dobrze zagrało, ale i perspektywa podziwiania była perfekcyjna. - Podoba Ci się?
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Siedziba kółka artystycznego  - Page 7 Empty Re: Siedziba kółka artystycznego

Pisanie by Lauren Sharp Pon 06 Mar 2023, 03:56

Miał pełne prawo do zaskoczenia, bo reakcja ta nijak pasowała do Lauren i tego, jaka była na co dzień. Nieczęsto brzmiała na rozbawioną, mało kiedy się śmiała, zwykle kryjąc się za dystansem i chłodem, pozwalała sobie na obserwowanie ludzi, a nie angażowanie się w relacje z nimi. Odwzajemniła jego spojrzenie od razu, jak je tylko na sobie poczuła, chyba samą siebie odrobinę zaskoczona swobodą, która nagle pojawiła się w spędzaniu czasu z Connorem. Może to przez sztukę, którą obydwoje lubili, a może dlatego, że tak naprawdę widzieli się pierwszy raz.
Na pewno jego romans ze sztalugą i sposób, w jaki patrzył na tworzone przez siebie dziecko, były dla niej zaskoczeniem, jakąś tajemnicą. Nikt o zdrowych zmysłach nie podejrzewałby przecież Campbella o ukryte pokłady wrażliwości, czy właśnie o głębokie pokłady przemyśleń na temat świata. Z drugiej jednak strony ruda uznała, że skoro stworzył sobie taką, a nie inną maskę i odpowiadał mu sposób, w który postrzegali go inni — jako zabawowego, pełnego odwagi żigolaka, za którym oglądało się tyle panien — to, co było w tym złego? A może przez te starsze dusze byli bardziej podobni, niż Sharp mogła przypuszczać. Kontrola zawsze była czymś dobrym, najważniejszym krokiem do samorealizacji i odniesienia sukcesu. I Connor wybrał na pewno zdrowszą drogę do poznania siebie, niż Lauren, bo ona emocjom zwykle nie pozwalała się narodzić.
Na jego śmiech z trudem powstrzymała się przed zastukaniem w klawiaturę melodyjki, która w jakiś sposób jej do tego pasowała w jej głowie. - Oczywiście, że tak jest. Obserwuje równie dobrze, co rzucam zaklęcia transmutacyjne. - odpowiedziała w tym samym tonie, zupełnie nie panując na wylewającą się spomiędzy ust warstwą karmelu, której wcale nie lubiła. I zupełnie to do niej nie pasowało. Prychnęła więc pod nosem, trudno było określić, czy na siebie, czy na Ślizgona. - Myślę, że Twoim wymyślonym sekretem to fakt, że poza malowaniem, robisz jeszcze sam tatuaże.
Nie mogła nie nawiązać do zdobień, które czasem widziała na jego skórze w letnich miesiącach i za które nauczyciele zwykle dorabiali mu zaklęciem długi rękaw. W pokoju wspólnym była zwykle pełna swoboda. Zakryła klawisze, wstając i poprawiając spódniczkę oraz koszulę, bo miała taki głupi nawyk — jeden z wielu. Była też ciekawa obrazu już na tyle, że odłożenie przez niego pędzli było jakimś sygnałem do tego, aby podejść. Dostrzegając pomiędzy krokami wyraz jego twarzy z rosnącym zaintrygowaniem na temat płótna, doszła do wniosku, że był ze swojej pracy zadowolony. Miał ten charakterystyczny wyraz oczu, a tęczówki błyszczały mu delikatnie w promieniach wpadającego do klasy światła. Uśmiechnęła się pod nosem, rozumiejąc uczucie, które nim targnęło, bo przecież pojawiało się zawsze, gdy odnosiłeś sukces w tym, w czym byłeś dobry. Stanęła wiec bez słowa marudzenia tam, gdzie ją ustawił i podniosła spojrzenie na płótno, przyglądając mu się chwilę w oczarowanym milczeniu. Skubany, naprawdę miał talent! Lauren odchyliła głowę i spojrzała na niego z dołu. - To naprawdę piękny obraz Connor. To będzie marnotrawstwo, jak nie będziesz miał wystawy.
Pochwaliła go szczerze i bez zbędnej kokieterii, oznajmiając jedynie fakty dotyczące kunsztu w jego dłoniach. A najlepsze było to, że to był prezent.

z/t x2
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Siedziba kółka artystycznego  - Page 7 Empty Re: Siedziba kółka artystycznego

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach