Pub "Błękitny" przy stadionie

+10
Roland Fitzpatrick
Francesca Moretti
Vincent Cramer
Charlotte Jeunesse
Misza Gregorovic
Miles Gladstone
Lena Gregorovic
Polly Baldwin
Nicolas Socha
Konrad Moore
14 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Konrad Moore Wto 23 Lip 2013, 22:27

Pub "Błękitny" przy stadionie The-blue-pub-located

Pub "Błękitny" przy stadionie Bares-the-blue-pub-e1342684762400

Pub "Błękitny" przy stadionie 72666_560339033999286_76316743_n

Pub "Błękitny" znajduje się na terenie stadionu, jednak prowadzi do niego osobne wejście. Spotykają się tutaj fani Błękitnych po meczach ale także poza sezonem. W trakcie trwania gry odbywa się tutaj transmisja na żywo dla tych, dla których zabrakło biletów oraz dla tych, którzy wolą śledzić grę przy kuflu piwa.
W ofercie specjalnej znajdziesz między innymi piwo, ale także szereg niebieskich drinków, a nawet niebieskich, lodowych deserów. Dla dzieci herbata lub napoje bezalkoholowe - oczywiście w niebieskich szklankach.
Konrad Moore
Konrad Moore
Minister Magii


Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Nicolas Socha Sob 27 Lip 2013, 18:37

Po spędzeniu nocy na kanapie został poinformowany, że Maja ma coś do załatwienia, więc będzie musiał znaleźć sobie coś do roboty. A już wcześniej zaplanował sobie trasę wycieczki i miejsc w które musi zawitać i jeszcze nie był. Teraz nie był ograniczony szkołą i tylko kilkoma dniami wolnymi kiedy to raczej wszystko było zamykane wcześniej. Pierwszym miejscem jakie postanowił zobaczyć to pub. Ale nie byle jaki bo legendarny pub niebieskich. Choć nie był ich największym fanem to i tak chciał go zobaczyć. No i przecież go stamtąd nie wyrzucą jeśli powie, że niebiescy nie są jego ulubioną drużyną. Był przecież Czechem więc to oczywiste, że liczył na rodaków.
Pytając się przechodniów o drogę dotarł bardzo szybko na miejsce. W końcu chyba wszyscy wiedzieli gdzie jest owy budynek. Widząc Pub Błękitnych przystanął na chwilę spoglądając na niego uważnie. Chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Pomimo, że nie było sezonu to i tak kręciło się tutaj sporo ludzi.
Nicolas Socha
Nicolas Socha
Klasa V


Urodziny : 12/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Czechy - Praga
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t761-skrytka-pocztowa-nicolas-

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Polly Baldwin Sob 27 Lip 2013, 19:15

Polly nie często bywała w Londynie, więc zamiast udać się bezpośrednio do zamku Scottów, zahaczyła o jeszcze jedno miejsce. Jakie? Baldwin wyznawała żelazną zasadę, mówiącą o tym, że gdy jesteś w stolicy, musisz wpaść na stadion niebieskich i odwiedzić ich huczny pub.
Ubrana w ciasne getry w okrągłe serduszka, a także błękitną koszulkę z wielkim nadrukiem lwa - słynną maskotką drużyny- zajadała wielkiego lizaka, rozglądając się uważnie po mijanych przez nią przechodniach. Złote włosy panienki, które zazwyczaj sięgały jej za sam tyłek, związane były w gruby warkocz, przyjemnie mieniący się w słońcu. Jak zawsze obładowana była masą toreb, które wypchane były wszelkimi pamiątkami dla rodziny. Dzięki temu, że z samego ranka dostała sowę od Charlesa, mówiącą o tym, że już z nim lepiej, czuła się niesamowicie spokojna i wyluzowana.
Już miała wchodzić do wspomnianego wcześniej pubu, kiedy jej szafirowy wzrok przykuła znajoma sylwetka. Nicolas Socha - szkolny rozrabiaka. Polly była fanką łobuzów. Pewnie dlatego, że sama często łamała szkolny regulamin i miała przypiętą etykietkę osoby nie do końca normalnej. Układając w głowie odpowiedni plan, zakradła się za chłopaka i wycelowała w niego różdżką, tykając go jej końcem w plecy.
- Fasolki wszystkich smaków czy czekoladowe żaby? - odchrząknęła, naśladując głos dorosłego, przepitego mężczyzny. Może nie wyszło jej to znakomicie, ale efekt nie był taki najgorszy. Miała dziwną relację z tym Gryffonem, właściwie to znali się i często przesadzali wspólnie roślinki na zielarstwie, ale oficjalnie nigdy nie spotkali się poza zamkiem, a chyba najwyższy czas to zmienić, prawda?
Polly Baldwin
Polly Baldwin
Klasa VII


Urodziny : 07/07/1997
Wiek : 27
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t656-skrytka-pocztowa-polly-b

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Nicolas Socha Nie 28 Lip 2013, 00:29

Zamierzał już ruszyć przed siebie do pubu kiedy to ktoś go zaskoczył i przyłożył różdżkę do jego pleców. Momentalnie dłoń zacisnęła się w pięść. Tylko pytanie go zbiło z tropu przez co już nie wykonywał obrotu uderzając sierpowym w nieznajomego.
- Ciężki wybór. Zrezygnować z pewnej słodkiej żaby na koszt nie wiadomo jakiego smaku? A jednak zaryzykuję i poproszę fasolkę.- odpowiedział zaglądając przez ramię. Dostrzegając złotowłosą dziewczynę, odwrócił się szybko do niej i mrużąc nieco oczy przyglądał się jej strojowi bo coś mu w nim nie pasowało.
- W końcu zrozumiałaś, że do tej pory nie odpowiednie zwierze zdobiło twoje szaty? I przywdziałaś godło zwycięzców?- powiedział spoglądając na dziewczynę już normalnie uśmiechając się przy tym lekko.
- Wejdziemy do środka? No i ciekawe czy coś nam sprzedadzą tam normalnego? - zaproponował wspólny wypad na piwo. Bo jakoś nie mógł siebie wyobrazić tam siedzącego i pijącego soczek. No bo bez przesady nie był przecież aż takim dzieckiem.
- Tylko w razie czego nie zmieniaj głosu, może wezmą cię za starego bywalca i dostaniemy jakieś zniżki? - dodał stwierdzając, że dość dobrze udaje pijaka... Dziwne prawda? Stojąc przy wejściu wpuścił wpierw koleżankę, a później sam wszedł do środka.
- No to opowiadaj co tam u ciebie? - znów zaczął gadać. Jakoś tak nigdy nie mógł przestać nawijać. Nawet nie potrzebował do tego piwa. Zwłaszcza do ludzi z którymi lubił spędzać czas, pomimo, że głównie w szkole na lekcji. No i dziewczyna cieszyła się niezłą reputacją. Taką z jakiej i on był znany więc tym bardziej dogadywał się z rozmówcą.
Nicolas Socha
Nicolas Socha
Klasa V


Urodziny : 12/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Czechy - Praga
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t761-skrytka-pocztowa-nicolas-

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Polly Baldwin Wto 30 Lip 2013, 02:02

Polly zaśmiała się w głos, kiedy dostrzegła w chłopaku krótki przejaw agresji. Spięta sylwetka, chwila ciszy, a następnie męska dłoń zaciskająca się w pięść. No, ładnie, ładnie.
- Chyba nie zamierzasz mi przywalić, co? - zmarszczyła słodko mały nosek i ponownie dźgnęła go różdżką w plecy. Widząc jak ten zagląda przez ramię i ewidentnie oszukuje, kopnęła go lekko w łydkę i zacmokała głośno, wyrażając w ten sposób swoje jawne niezadowolenie. Przecież nie wolno tak oszukiwać, prawda?
- Drogi przyjacielu.. - zaczęła, mrużąc niepewnie tęczówki i chowając magiczny patyk za ucho. -To znakomita odpowiedź! - przyklasnęła radośnie w obie dłonie i bez skrupułów ujęła go pod ramię,  pozwalając by ten zaciągnął ją do zatłoczonego pubu. Muszę wspominać, że tak jak i Gryfonowi nie zamykała się jej buzia?
- Ciężko oprzeć się czekoladowym żabom, ale kogo nie skusiłaby odrobina ryzyka, co Socha? - poruszyła znacząco jasnymi brwiami i palcem wskazała mu odpowiedni stolik. Uwielbiała wybierać stoliki. Miała już takie, a nie inne spaczenie. Kiedy ominęli tłumy zagorzałych fanów, bez większej gracji wskoczyła na krzesełko i oparła łokcie na blacie drewnianego stolika. Z największym zainteresowaniem przyglądała się koledze ze szkoły, trzepocząc przy tym długimi rzęsami. Kolorowego lizaka już dawno wywaliła do jednego z koszy na śmieci, twierdząc, że zrobiło się jej za słodko.
- Nie przesadzaj z tym godłem zwycięzców, dumny Gryfonie! - fuknęła niczym niezadowolona kotka i nachyliła się w jego stronę, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu. - W następnym roku Kruczki skopią wam tyłki. Wiem to od Nancy, a chyba nie zapomniałeś, że ona jest chodzącym medium. - tknęła go palcem w klatkę piersiową, uśmiechając się przy tym jak mała diablica. Tak, z wierzchu blondwłosy anioł, a w sercu prawdziwy buntownik.
- Barman! Dwa piwa poproszę! - znowu zabawiła się głosem, udając przepitego Anglika. Kiwnęła energicznie głową mężczyźnie za barem i pokazała mu uniesiony do góry kciuk. Właściwie do magicznej pełnoletności brakowało im tylko roku, ale może jej nietypowe zdolności pomogą im to zatuszować?
- U mnie? Dużo, dużo, a nawet więcej. Byłam w Afryce i kupiłam sobie egzotycznego ptaka. Potem Szkocja, teraz Londyn, a zaraz wybieram się do Irlandii. - odparła śpiewnym głosem, rozmarzonym wzrokiem błądząc po wiszących na ścianach ozdobach. - A u Ciebie, hm? Słyszałam, że romansujesz z Vulkodlakową. Moje gratulacje! Tylko błagam Cię, nie zrób jej dzieciaka i pamiętaj o magicznej pelerynce. Uwierz mi, że nie nadajesz się jeszcze na ojca. - Cała Polly. Jak zwykle bezpośrednia, uśmiechnęła się tylko pokrzepiająco i w przyjacielskim geście poklepała go po prawym ramieniu.
Polly Baldwin
Polly Baldwin
Klasa VII


Urodziny : 07/07/1997
Wiek : 27
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t656-skrytka-pocztowa-polly-b

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Nicolas Socha Wto 30 Lip 2013, 23:21

- Jakoś tak się już przyzwyczaiłem, że tylko jedna osoba jest na tyle albo odważna, albo szalona by się zakradać do mnie od tyłu i ten głos cię zdradził. Choć przyznam, że z nie małym problemem odróżniłem od twojego normalnego.- odpowiedział dziewczynie ignorując kolejne dźgnięcie, choć bardzo ich nie lubił. Uśmiechając się przy tym szeroko. Czując kopnięcie zmarszczył nieco brwi w niezadowoleniu.
- A to za co? Ja się powstrzymuję by być delikatnym i nie zrobić ci kuku, a ty mnie za to jeszcze kopiesz?- powiedział udając wielce obrażonego i w chwili kiedy to ujęła go pod ramię odwrócił lekko głowę pozostając w swoim udawanym fochu. Dał się pokierować w stronę stolika który wybrała dziewczyna i siadając naprzeciwko nagle foch mu minął i również usiadł w tej samej pozycji co dziewczyna.
- No to gdzie moja fasolka? No i nie przesadzam. W porównaniu do nas byliście tak maleńcy jak komar. Któremu się pozwala napić swojej krwi i kiedy to jest tak bardzo szczęśliwy i najedzony rozgniata się bez problemu bo jest pewny, że jeśli już tyle wypił to wydaje mu się, że został niezauważony.- powiedział z ogromnym zadowoleniem i widząc zbliżający się ku niemu palec by znów zostać dźgniętym otworzył lekko buzię i zatrzasnął zęby przed samym palcem nie pozwalając by ten dosięgnął jego klatki piersiowej.
- Nie wygramy w następnym roku?!- Zaskoczyła go teraz ta wiadomość i o dziwo w bardzo pozytywny sposób. I oczy jak zawsze zdradzały to, że chłopak coś kombinuje.
- No to już wiem, że w następnym roku będę zgarniał dużo szlabanów, ale również, że będzie to bardzo udany rok.- dodał po chwili zdradzając dziewczynie co takiego chodziło mu po głowie. Później jego wzrok powędrował do barmana spoglądając jak nalewa kufle piwa. O tak chłodne piwo, czego teraz mu było potrzeba.
- No no. Widzę, że się nie obijasz w te wakacje. No i jakiego ptaka?- odpowiedział robiąc większe oczy. Uwielbiał egzotyczne zwierzęta, a już tym bardziej te magiczne.
Znów zmrużył oczy przyglądając się rozmówczyni i coś sobie w głowie analizując.
- A to coś niezwykłego, że składasz mi gratulację? Aż tak nisko mnie oceniasz, że uznałaś to za coś niemożliwego?- Mruknął robiąc smutną minę i wielkie szklane oczy. A niech teraz patrzy jak bardzo cierpi, a co!
- Hah. Nie, nie ona raczej na to tak szybko nie pójdzie. Wystarczy jej to, że brat szaleje i już jest tym zniesmaczona. Ja do tego nie zamierzam nic dokładać. No i czemu bym się nie nadawał?! Jestem przystojny, sexi ciacho, bogaty, opiekuńczy, emmm i odpowiedzialny...- Zaczął wyliczać przy czym przy tym ostatnim uśmiechnął się szerzej. No i nie byłby sobą jakby to tak zostawił bez zemsty.
- No a jak będzie z tobą Polly? Jesteś przecież w tym kwiecie wieku, a zegar biologiczny cały czas tyka.- kontratakował starając się uśmiechnąć w dość słodki sposób. Bo przecież tylko się z dziewczyną droczył i jakby w odpowiedzi poklepał koleżankę po ramieniu.
Nicolas Socha
Nicolas Socha
Klasa V


Urodziny : 12/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Czechy - Praga
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t761-skrytka-pocztowa-nicolas-

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Polly Baldwin Sro 31 Lip 2013, 00:39

-Drastyczne masz te porównania, kolego. - zacmokała głośno, wiercąc się na swoim krzesełku. Nie mogła się doczekać, aż barman poda im zamówione piwa, a w międzyczasie trajkotała w najlepsze. - Patrz żebyśmy was nie rozgnietli. Podeszwą. - ułożyła dłoń w piąstkę i uderzyła nią dość mocno o blat stołu, chcąc w ten sposób zwiększyć wagę swoich słów. Nie żartowała.. chociaż może i żartowała? W głębi serca kibicowała Gryfonom tuż po Kruczkach i bardzo ich lubiła. Oczywiście chciała, żeby to Niebiescy wygrali puchar domów, jednak skoro im się nie udało, była jak najbardziej dumna z wychowanków Godryka.
- Fasolki, fasolki! Gdzieś tu powinny być! - wymruczała pod nosem, nurkując pod drewniany stolik i ginąc gdzieś w morzu kolorowych toreb. Musiała przekopać się przez masę brzdękających rzeczy zanim jej ręka dotarła do wspomnianych słodkości. Z miną zwycięzcy ponownie wyłoniła się na powierzchnię i wzięła głęboki wdech.
- Tadam! - pomachała mu przed oczami fioletową paczką i czym prędzej ją rozpakowała. Nie zastanawiając się wiele złapała za jedną z fasolek, a resztę podsunęła koledze, machając zabawnie jasnymi brwiami. - Wybierz jakąś i próbujemy na trzy cztery! Osoba, która trafi na gorszy smak daje rozkaz tej drugiej! - uśmiechnęła się niczym mała diablica i poczekała, aż Nico wybierze któryś z kolorowych kamyczków. Kiedy już to zrobił, pokazała mu odpowiedni znak i na trzy, cztery skosztowali małych fasolek.
- FUUUJ! Śluz głumochłona! - skrzywiła się, praktycznie rzucając się na piwo, które właśnie przyniósł ktoś z obsługi. Zwinnie ujęła kufel w obie dłonie i przechyliła go do góry, popijając łapczywie złoty płyn. Nie była smakoszem tego napoju, ale musiała zabić paskudny smak wstrętnego śluzu.
- Powracając do tematu. Nigdy się nie obijam, Socha! A jeśli chodzi o ptaka to kupiłam Świergotnika. Można je dostać tylko w Afryce. Na pewno słyszałeś jak profesor Farrington opowiadała o nim na zajęciach. - odparła żwawo, a na jego kolejne słowa wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Rzeczywiście nie pomyślała, że chłopak może odebrać jej gratulacje w taki, a nie inny sposób. - Nie, nie, nie! Źle się zabierasz do tego swojego analizowania! Pogratulowałam z grzeczności! A poza tym Maja jest uroczą dziewczyną, a ty łamaczem regulaminu. Zdziwiłam się trochę, że to właśnie tobie dała skosztować swych ust. - przyłożyła dłoń teatralnie do piersi, wypowiadając ostatnie słowa głosem natchnionego poety. Coś rzeczywiście było na rzeczy z tą małą blondynką i modulacją własnego głosu.
- Nie dodawaj sobie, panie wielce odpowiedzialny. - uśmiechnęła się niczym małe słoneczko, przekrzywiając głowę na jedną ze stron. Resztę epitetów jakie sobie przypisał zostawiła bez komentarza, wywracając tylko zabawnie oczami. MĘŻCZYŹNI..
- Polly się nie śpieszy. Wyobraź sobie, że to ja skończyłabym z brzuchem jak bęben, a Charlie musiałby mnie tylko doglądać i rozpieszczać. Wy jak zawsze macie z górki. Kradniecie dziewczęce kwiatuszki i czerpiecie przyjemność tymi niesfornymi łodygami, a potem my musimy w bólach wypluwać te małe nasionka. Co za życie.. - westchnęła ciężko i z wymalowaną na buzi rezygnacją, wzięła kolejnego łyka.
Polly Baldwin
Polly Baldwin
Klasa VII


Urodziny : 07/07/1997
Wiek : 27
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t656-skrytka-pocztowa-polly-b

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Nicolas Socha Sro 31 Lip 2013, 18:43

- Drastyczne? Nie moja wina, że tak to wyglądało.- odpowiedział siadając wygodniej na swoim krzesełku i słysząc te groźby się roześmiał. Zwłaszcza jak uderzyła pięścią w stół, chcąc wzmocnić swoją wypowiedź. Miał uderzyć otwartą dłonią w stół kiedy to mówił o rozgniataniu komara. Jednak powstrzymał się od uderzenia, bo nie chciał zbytnio zwracać na siebie uwagę. Jakoś nie potrzebował w tej chwili nadmiernej ilości oczu spoglądających na nich.
On tam jakoś nie za bardzo kibicował swoim by wygrywali puchar i później uchodzić w szkole jako kujony. Jednak kiedy to już wygrywali musiał to wykorzystać. Choć sam nic nie robił by pomóc w tej wygranej, raczej przeciwnie tylko zabierał cenne punkty. Ale ludzie się już do tego przyzwyczaili i można powiedzieć, że chyba nawet niektórzy polubili jego głupkowate żarty.
Kiedy to zanurkowała pod stół wywrócił oczami i podciągnął nogi bliżej siebie. I dziewczynie nie brakowało pomysłów na dowcipy więc wolał mieć nogi blisko przy sobie w razie czego mając je w zasięgu wzroku. W momencie gdy się wyłoniła z ukrycia spojrzał na paczkę kamyczków. Słuchając uważnie zasad tego pojedynku. A więc gorszy smak wygrywa? Dość dziwne reguły, no ale również zrozumiałe. I choć bardzo chciał wygrać to jednak wolał wylosować coś co dało się trzymać w ustach. Zatoczył palcem w powietrzu szukając tej swojej szczęśliwej fasolki i wyciągnął jakąś żółtą przyglądając się na moment jej. Nie czekając dłużej otworzył usta i wrzucając fasolkę zaczął cmokać, starając się wychwycić cały jej smak. W razie czego złapał już za kufel gdyby to musiał tak jak dziewczyna ratować się nim by zabić smak. I trzymając dziewczynę długo w niepewności uniósł ręce w geście zwycięstwa, krzywiąc przy tym trochę swoją minę.
- Coś jak chyba kapusta... Strasznie kwaśna.- odpowiedział opuszczając ręce i uśmiechając się uroczo.
- Ojjj chyba wygrałaś tą rundę. - dodał szczerząc swoje białe ząbki i dopiero po tym podniósł kufel piwa, by przechylając go trochę zostawić na ustach białe wąsy. Oczywiście wiedział, że je ma, mimo to ukrywał, że wie o ich istnieniu.
- Droga Polly to na pewno byłem ja? Trzeźwo siedzący i słuchający nauczyciela?- Znów się uśmiechnął bardzo szeroko.
- No i ciekawe kto pierwszy kogo doprowadzi do szaleństwa on ciebie śpiewem, czy ty go.- Zaśmiał się wyobrażając sobie tą scenkę. Mimo, że raczej nie uważał na lekcjach i zawsze myślał o czymś innym. Choćby o tym co mogą omawiać na kolejnych zajęciach szkolnych, za to na kolejnych myślał o poprzednich lub jeszcze innych sprawach. To i tak coś tam pamiętał z lekcji. Może nie koniecznie rozpoznałby tego ptaka, gdyby ten przeleciał mu nawet koło nosa, jednak tak istotny fakt jak to, że mogą doprowadzić one ludzi do szaleństwa nie umknęło jego uwadze, wręcz przeciwnie zakodowało się chyba na zawsze.
Słysząc to jak nazwała go łamaczem regulaminu poczuł się dumny z tego tytułu, jednak nie dał po sobie tego poznać. Wzruszając lekko ramionami.
- Widocznie ta odmienność nas połączyła.- Kiedy to sobie tak rozmawiali do środka wleciała biała, złotooka sowa. Nicolas od razu podniósł wzrok do góry i wystawił rękę do góry by mogła na niej usiąść.
- A to moje ptaszysko Ombre, a to jest Polly Baldwin. Przywitaj się ładnie.- powiedział przedstawiając dziewczynie swojego ptaka, zabrał sowie wiadomość i zabrał się za czytanie. W przypadku jakby chciała pogłaskać sowę śnieżną Nicolas odradził machając ręką.
- Może i po nim to nie wygląda ale to istny diabeł. Zjadł mi już pięć zwierzaków.- wytłumaczył spoglądając nieco karcąco na sowę. Za co ta starała się chapnąć go w nos, ale chłopak za dobrze ją znał i w porę cofnął głowę do tyłu. Kończąc czytać spojrzał na Polly uśmiechając się tajemniczo.
- Irlandia jeszcze chwilę poczeka. Bo jedziemy do Szkocji na imprezę!- zdradził w końcu podając dziewczynie zaproszenie. Sam chwycił za kufel piwa i wypił go do końca. Oczywiście czekał jeszcze na reakcję dziewczyny. Bo przecież nie zaciągnie jej tam siłą, choć to mogłoby być zabawne.
Nicolas Socha
Nicolas Socha
Klasa V


Urodziny : 12/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Czechy - Praga
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t761-skrytka-pocztowa-nicolas-

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Polly Baldwin Sro 31 Lip 2013, 23:17

- Kapusta? - uniosła do góry jasne brwi, wpatrując się w towarzysza podejrzliwie. Ona wciąż na ustach czuła smak wstrętnego śluzu gumochłona, ale mimo wszystko na jej wargach gościł szelmowski uśmieszek, a oczy błyskały radośnie.
- Czy to oznacza, że wygrałam? - poderwała się ze swojego krzesełka i nie bacząc na zgromadzonych wokół ludzi, odtańczyła dziki taniec radości, wymachując złotym warkoczem na lewo i prawo. Kiedy triumfalny entuzjazm w niej trochę opadł, ponownie zajęła miejsce, a fioletową paczuszkę fasolek wrzuciła do jednej z kolorowych toreb. Nie mogą się przecież zgubić, prawda?
- Pozwolisz, że mój rozkaz zostawię na później? Wymyślenie czegoś iście diabelskiego wymaga odpowiedniego czasu i przygotowań. - aż zatarła ręce z uciechy i skosztowała następnego łyka jasnego napoju. Kiedy dostrzegła, że jej kolega nad górną wargą ma białe wąsy od piany, roześmiała się w głos i znów zanurkowała pod stół, tym razem szukając aparatu. Znajdując zgubę, szybko ustawiła Gryfona w odpowiedniej pozycji i z radością pstryknęła mu kilka zdjęć. Raju, najpierw Cole, teraz on. Pollyanne wyczuwała, że będzie musiała udać się po zapasowy album. Miała już całą kolekcję zdjęć z tegorocznych wakacji, a minął dopiero pierwszy miesiąc lata.
- Ja już jestem szalona, Nico.. a przynajmniej tak twierdzi pół szkoły. Poza tym umiem rzucać odpowiednie zaklęcie uciszające na Bobbiego, więc powinno być okej. Jednak jeśli ty chciałbyś zaserwować sobie odrobinę szaleństwa, zawsze mogę Ci go na trochę pożyczyć. - odpowiedziała całkiem szczerze, odchylając się odrobinę do tyłu i bujając się niebezpiecznie na krzesełku. Nie minęła chwila, kiedy pomieszczenie przecięła biała sowa, a Krukonka prawie spadła na ziemię. Na szczęście w ostatniej chwili złapała się blatu i posłała chłopakowi czarujący uśmiech, unosząc ręce do góry i pokazując, że nic jej nie jest.
- Cześć, Ombre. Miło mi. - powoli wyciągnęła do ptaka dłoń, subtelnie gładząc zwierzątko po czubku głowy. Może i ptaszysko było niebezpieczne wobec innych stworzeń i Nicolasa, ale Pollyanne miała niespotykaną rękę do zwierząt, które wprost do niej lgnęły. W końcu nie pierwszemu lepszemu uczniakowi, profesor od ONMSu wręcza zapasowe klucze do zagród i klasy. - Przesadzasz! Zobacz jak się do mnie łasi! - ucieszyła się, spoglądając z zainteresowaniem na Gryfona. Sowa chyba wyczuła dobrą aurę od dziewczęcia bo automatycznie przefrunęła z ramienia swojego pana na ramię Krukonki.
- Co? Pokaż mi to! - trochę niegrzecznie wyrwała mu list z ręki i szybko przeleciała wzrokiem po linijkach tekstu. - Świstoklik jest niedaleko stąd. No chodź, chodź. - ponagliła go gestem ręki i zgarnęła wszystkie kolorowe torby. Z kieszeni spodenek wyciągnęła parę sykli i zostawiła je na okrągłym stoliku. Żegnając się z uroczym Barmanem, pomachała w jego stronę i ciągnąc Nicolasa za rękę, wydostała ich z pubu na główną ulicę.
Polly Baldwin
Polly Baldwin
Klasa VII


Urodziny : 07/07/1997
Wiek : 27
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t656-skrytka-pocztowa-polly-b

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Lena Gregorovic Nie 11 Sie 2013, 21:21

Mała Gregorovic miała szczerze dość swojego brata bliźniaka, Christophera i Londynu. Mówiąc szczerze, miała ich i szkołę głęboko w dupie. Wolne dnie, czarnowłosa spędzała szwendając się po nieciekawych zakamarkach Londynu i jak akurat tym razem, chodząc na mecze Quidditcha. Kolejny mecz z rzędu, który przegrali Błękitni wprawił czarnooką w podły nastrój. Łudząc się, iż uporać się ze smutkiem pomoże jej ognista, udała się do pubu. Dziewczyna skinęła przy wejściu na barmana, żądając (tak, żądając, bardzo zaciekle) butelki Ognistej. Szczerze wątpiła, by miała jakikolwiek problem z jej kupnej, wszak w magicznym świecie, to siedemnastka była magiczną liczbą, wraz z którą wkroczyć można było w życie pełne rozpusty, wódki i seksu. Gregorović zajęła jedną z błękitnych, modnie wykończonych kanap i rozejrzała się nieśpiesznie po zadymionym pomieszczeniu. Głównie stali tubylcy topiący życiowe smutki w gorzale. Dziewczyna wyciągnęła papierosa, który jeszcze przed chwilą tkwił w przestrzeni między jej lewym uchem w skórą głowy i pozwoliła by odpalił go jej jakiś nieznajomy chłopak. Czarnooka posłała mu przelotny grymas przypominający uśmiech i usadowiła się wygodnie, kładąc nogi odziane w czarne, sznurowane buty na blat szklanego stolika. Spotkała się z nieprzychylnym spojrzeniem właściciela, ale jak to Gregorovic, zignorowała. Zaciągnęła się dymem tytoniowym, wypatrując interesującej jednostki zdolnej do inteligentnej rozmowy. Chyba w innym wymiarze, Gregorovic,
Lena Gregorovic
Lena Gregorovic
Klasa VII


Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Miles Gladstone Czw 15 Sie 2013, 21:42

Po powrocie Vincenta z urlopu praca w szpitalu znów wróciła do normalnego życia. No prawie, nie licząc narodzin potomka Scottów i odwiedzin u młodej mamy, wszystko było jak w najlepszym porządku. Znów miał mniej pracy, co wykorzystywał aby brać nadgodziny i siedzieć w Mungu. Do domu wpadał najczęściej na kilka godzin, aby później znów spędzić kilkanaście godzin w pracy. Dzisiejszego dnia, wręcz kazano mu iść do domu twierdząc, że niepotrzebnie się przepracowuje i takie tam. Chcąc nie chcąc, musiał się udać na przymusowy jednodniowy urlop, ale jako, że nie miał zamiaru marnować takiej pogody siedząc w klimatyzowanym mieszkaniu, a w takie upały powinien pić więcej, aby się nie odwodnić udał się do jednego z pubów zlokalizowanych w Londynie. Jakoś nigdy nie przepadał za quidditchem i nie był fanem Niebieskich, czy tam Błękitnych z Londynu, wybrał ten pub, ze względu, że było tam chłodno i zimne piwo, a także mniej osób.
Zajął jedno z miejsc przy barze, w międzyczasie zamawiając piwo. Zanim otrzymał złocisty napój, wyciągnął paczkę papierosów, po chwili odpalając jednego z nich. Gdy tylko otrzymał zimne piwo, upił łyk, a popiół z papierosa strzepnął do popielniczki podstawionej mu przez barmana.
Miles Gladstone
Miles Gladstone
Czarodziej


Urodziny : 25/06/1990
Wiek : 34
Skąd : nieznane
Krew : Mugolska
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t710-skrytka-pocztowa-milesa-

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Gość Czw 15 Sie 2013, 21:53

Żar lał się z nieba, a gdy słońce już zaszło przyszedł czas na konfrontację z duszącym, ciepłym powietrzem. Trinket nie miała bladego pojęcia o tym jak przeżyć kolejny dzień w tej spiekocie. Może i była z Teksasu, ale to nie znaczyło, że obowiązkowo musiała lubić upały. Po rozmowie kwalifikacyjnej w Ministerstwie wpadła do domu przebrać się w wygodniejsze ciuchy i zrobiła kilka rundek dookoła pobliskiego parku. Potem uznała, że czas na dzienną dawkę alkoholu. W świeżych ubraniach, prosto spod prysznica z wilgotnymi jeszcze włosami wpadła do pubu przy stadionie Błękitnych.
Nie lubiła latać, a oglądanie też nie należało do przyjemnych. Podobał jej się jednak klimat tego miejsca, które przecież ze sportem miało wiele wspólnego. Nawet jeśli jej zainteresowania były rozbieżne potrafiła znaleźć interesujących ją rozmówców. Od razu wypatrzyła mężczyznę, który siedział sam przy barze. Nie była zbyt nieśmiała więc podeszła do niego, dosiadła się i uśmiechnęła.
- Nieznajomy, co sprowadza Cię do świata sportu i piwa? - spytała, po czym sama też wyjęła papierosy. Wiedziała, że to złe, palić. Ale lubiła to. Dopóki nie zatrzymywała się co sto metrów kaszląc jak gruźliczka nie czuła potrzeby by rzucić. Zamówiła zimne piwo z sokiem imbirowym i spróbowała. Pyszne jak zwykle.
Anonymous
Gość
Gość


Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Miles Gladstone Czw 15 Sie 2013, 22:13

No cóż, może i papierosy szkodziły, ale on uważał, iż to jego zdrowie i on dba o nie jak chce, zwykle też tak zakańczał rozmowy edukacyjne na temat szkodliwości papierosów, głoszonych przez znajomych i tych nieznajomych. Rozmyślania na ten temat prowadził popijając zimne piwo, a w międzyczasie paląc jakże złe papierosy. Z jakże twórczego zajęcia wyrwał go dopiero kobiecy głos. Odwracając głowę w kierunku owej postaci, ujrzał młodą dziewczynę, na oko dwudziestokilkuletnią dziewczynę.
- Jest jedna taka rzecz, a mianowicie piwo, zimne piwo, a już na pewno nie sport - odparł zgodnie z prawdą - a Ciebie nieznajoma co tu sprowadza? - spytał upijając kolejny, spory łyk piwa. Znów zaciągnął się papierosem, kilka chwil później wypuszczając z płuc dym tytoniowy.
Miles Gladstone
Miles Gladstone
Czarodziej


Urodziny : 25/06/1990
Wiek : 34
Skąd : nieznane
Krew : Mugolska
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t710-skrytka-pocztowa-milesa-

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Gość Czw 15 Sie 2013, 22:26

- Ta na dobrą sprawę to to samo. Plus przyzwyczaiłam się do tego, że nie spotka się tu zbyt wielu przystojnych mężczyzn. Raczej króluje tu typ ojców, którzy odrywają się od rodzinnej rzczywistości przychodząc na mecze. Zniszczyłeś mój światopogląd - powiedziała strzepując papierosa do popielniczki. Nie był to otwarty flirt, po prostu nieco żartobliwa zaczepka. Rory nie była typem uwodzicielki. Lubiła się dobrze bawić, tyle.
- Uwielbiam sport, ale nie taki, który zawiera kij od szczotki trzymany między nogami - uniosła ręce w geście 'taką mnie zrobiono nic nie poradzę' - Rory Trinket - wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny uśmiechając się rozbrajająco.
- Byś może przyszły pracownik Ministerstwa, albo zwykła barmanka. Zależy gdzie gorzej poszła mi rozmowa kwalifikacyjna - dodała wzruszając ramionami - Z kim mam przyjemność? - trzeba przyznać, że jak na razie dało się zrozumieć co mówi mimo tego tragicznego kowbojskiego akcentu.
Anonymous
Gość
Gość


Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Miles Gladstone Czw 15 Sie 2013, 22:39

- Fakt, najwięcej tu fanów tego sportu, albo uczniów Hogwartu - mruknął, upijając kolejny łyk piwa. Gdy tylko ukazało się dno szklanki, poprosił barmana o dolewkę - ja jakoś nie przepadam za sportami drużynowymi, nudne są - odparł. O tak, od zarania dziejów uwielbiał jedynie dyscypliny, w których każdy musiał wykazać się sam.
- Milo mi poznać, Rory - uśmiechnął się delikatnie, podając dłoń kobiecie - Hmm, ciekawe perspektywy na przyszłość - barman postawił przed nim szklankę wypełnioną złocistym płynem, upił z niej kilka łyków, po czym ponownie odstawił na blat, zaciągając się papierosem.
- Miles Gladstone, uzdrowiciel-pracoholik - odparł. Cóż taka była prawda, kto inny potrafi przebywać w miejscu pracy częściej niż w domu, a czasami spędzać tam kilka dni bez żadnej przerwy?
- Nie jesteś stąd? - spytał słysząc w głosie dziewczyny dziwny akcent.
Miles Gladstone
Miles Gladstone
Czarodziej


Urodziny : 25/06/1990
Wiek : 34
Skąd : nieznane
Krew : Mugolska
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t710-skrytka-pocztowa-milesa-

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Gość Czw 15 Sie 2013, 22:49

Pokiwała głową. Chciałaby być chociaż pracoholiczką. Ale nawet pracy nie miała. Zaledwie garstka pieniędzy na chwilowo wynajęty pokój.
- Jestem z Teksasu. Niestety akcent mnie zdradza, trudno się wtopić - pokręciła bezradnie głową. Przez moment była gotowa porzucić nawet ukochane buty byle być taka jak angielki, ale na dobrą sprawę i tak brzmiała inaczej, więc dała sobie z tym spokój. Skoro nie miała wyboru zbyt wielkiego, to wolała być sobą. Dlatego siedziała tu w jeansowych ogrodniczkach, koszulce z rysunkiem Smoka Szwedzkiego Krótkopyskiego, a na nogach miała wygodne kowbojki obrzucone zaklęciami świeżości i co najmniej jednym termicznym, by nie było jej gorąco.
- Za to Ty pewnie jesteś rodowitym Anglikiem - uśmiechnęła się - Piękny kraj. Mam nadzieję, że przyjazd tutaj oznacza wiele możliwości dla mnie - mrugnęła i dopiła piwo.
- Miło było Cię poznać Gladstone. Życz mi szczęścia. I może się spotkamy. Oby nie w szpitalu - uśmiechnęła się ponownie i zeskoczyła ze stołka. Wyszła z bar zanim mężczyzna się zorientował, że będzie musiał zapłacić za jej piwo.
Anonymous
Gość
Gość


Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Misza Gregorovic Pią 23 Sie 2013, 19:07

- Wychodzę! Bez psa! - krzyknął w kierunku schodów szybko zakładając na stopy trampki w kolorze błękitnym, po czym bez czekania na reakcję ze strony kuzyna czy chociażby jedzącej kolację siostry opuścił dom i skierował swe kroki w stronę największego czarodziejskiego obiektu w Londynie, a mianowicie stadionu Błękitnych z Londynu. Ubrany w koszulkę z ich godłem z dłońmi w kieszeniach szybko przemieszczał się uliczkami stolicy. Droga zajęła mu niecały kwadrans i po tym czasie wszedł do doskonale sobie znanego klubu. Podszedł do baru, przywitał się ze znajomym barmanem i zamówił piwo w kolorze błękitnym. Chwilę później stał przed nim pełny kufel a nad nim pochylał się rosły barman po czterdziestce.
- Emma Grinch jest w ciąży chłopcze. Skąd wiedziałeś? - słowa te sprawiły, że na twarzy Gregorovica pojawił się szeroki uśmiech. Wiedział dokładnie co to oznaczało: szukali szukającego. Pięknie, takiej sytuacji właśnie potrzebował. Coś co spekulował jakiś czas temu okazało się prawdą.
- Jest pół roku po ślubie. Chyba czas na dziecko, nie Ted? - puścił mu oczko, a wąsaty mężczyzna zaśmiał się szeroko. Wyciągnął spod lady ściereczkę i zaczął przecierać nią blat przed chłopakiem udając, że coś robi. A nie robił. Plotkował. Plotkowanie to nie robota.
- Zajmiesz jej miejsce? - zapytał, a przyszły Krukon posłał mu zdumione spojrzenie. Szefostwo nie widziało go w akcji więc raczej nie zaproponują mu tej posady. Chyba, że...
- Robią nabór? - pochylił się nad facetem z konspiracyjnym szeptem i jawnym podekscytowaniem.
- We wtorek o pierwszej. Widzę Cię na boisku. Bez dyskusji. - usłyszał jeszcze, po czym rosły mężczyzna się oddalił, aby obsłużyć następnego klienta. Ciemnowłosy Rosjano-Włoch wyszczerzył się radośnie sam do siebie, po czym sięgnął po leżący na blacie magazyn o Quidditchu i popijając powoli piwo zaczął przeglądać strony czasopisma z szerokim uśmiechem na wargach.
Misza Gregorovic
Misza Gregorovic
Uczeń: Durmstrang


Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Charlotte Jeunesse Pią 23 Sie 2013, 19:33

Charlotte przemierzała Londyńskie ulice z wojowniczą miną. Niewątpliwie wszystko ją dzisiaj drażniło. Podejrzewała, że zerwała się z łóżka lewą nogą, a złośliwość losu postanowiła pograć jej trochę na nerwach. Jakby nie wystarczyło żałosne wycie Andrei pod prysznicem i kłótnie dochodzące z sypialni Audrey. W domu przy Downing Street naprawdę można było postradać zmysły, a Szarlotka potrzebowała ograniczyć godziny przebywania w towarzystwie mieszkańców rozpustnego budynku.
Nim więc naciągnęła na tyłek wytarte, czarne rurki, a na stopy wsunęła nierozłączne, odrobinę znoszone już trampki, wpadła na pomysł znalezienia pracy i to do tego w Londynie. Z racji tego, że jeszcze nie ukończyła Hogwartu i nie miała żadnego doświadczenia, stwierdziła, że kelnerowanie nada się znakomicie. Dopiero, gdy przekroczyła próg Dziurawego Kotła i wspinając się na palce, rozejrzała się za właścicielem tegoż, jakże wspaniałego miejsca, złapała za skrawek swojej koszulki, twierdząc, że może powinna była założyć coś bardziej oficjalnego. Czerwony, rażący nadruk mówiący " Merlin is my daddy and Godric Gryffindor is my bestest friend" nie prezentował się zbyt poważnie, dlatego dziewczyna przełknęła głośno ślinę i z wyuczonym uśmiechem na wargach podeszła do znajomego, obrośniętego barmana. Przecząca odpowiedź bolała bardziej niż siarczysty policzek, a wyjaśnienia typu jesteś za młoda, zaraz wracasz do szkoły.. doprowadzały Jeunesse do białej gorączki.
- Wypchajcie się wszyscy. - burknęła pod nosem, gdy tylko właściciel Pubu Błękitnych odwrócił się do niej plecami. Kolejna odmowa, która wymalowała na czole Gryfonki poprzeczne zmarszczki. Rzeczywiście późno ogarnęła się z tym szukaniem pracy, ale zdarza się nawet najlepszym. Rozdrażniona, podskakiwała na jednej nodze, zawiązując ciągnącą się po ziemi sznurówkę. Nie miała pojęcia co teraz robić. Nie mogła znowu zwalić się na głowę Charlesowi. Zresztą ten i tak balował teraz w Irlandii, unosząc się pięć centymetrów nad ziemią z powodu towarzystwa Polly. Przekichana sprawa, choć może uda się jej wcisnąć do Daviesów? Samantha powinna przyjąć ją z otwartymi ramionami.
- Whiskey z colą. - rzuciła pewnie, modelując trochę barwą głosu, by brzmiała ona na niższą i bardziej głęboką. W końcu panna nie uzyskała jeszcze pełnoletności, a naprawdę potrzebowała napić się drinka. Skoro odmawiają jej pracy to niech nie szczędzą jej alkoholu. Stukając palcami o podłużny blat, rozejrzała się uważnie w oczekiwaniu na swoje zamówienie i odpowiedź kelnera. Jej czekoladowy wzrok spoczął na chłopaku siedzącym zaledwie kilka krzesełek barowych obok, a w głowie pojawiło się tylko jedno skojarzenie.
- Obcokrajowiec? - uniosła do góry jedną z ciemnych brwi, opierając się łokciem o błękitny bar. Nie spodziewała się go spotkać w takim miejscu. Choć w sumie, w ogóle nie spodziewała się go spotkać. Myślała, że wrócił do tej swojej Rosji, czy skąd on tam pochodził.
Charlotte Jeunesse
Charlotte Jeunesse
Klasa VI


Urodziny : 13/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t666-skrytka-pocztowa-charlott

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Misza Gregorovic Pią 23 Sie 2013, 19:53

Dopił do końca swoje piwo i zamówił kolejne, wciąż nieśpiesznie kartkując magazyn. Na widok obszernego artykułu mówiącego o tym, że jakiś szesnastolatek dostał się do reprezentacji Anglii prychnął cicho i machnął znów na barmana.
- Ted, on nie ma klubu, nie? - zapytał wskazując palcem na zdjęcie uśmiechniętego lalusia z miotłą w ręce, od czasu do czasu na tą miotłę siadającego. Wycierający szklankę mężczyzna cicho prychnął.
- Bo żaden klub go nie chce. W reprezentacji jest na chwilę. Emma najpierw odpadła z reprezentacji, dopiero teraz z klubu. On zajął jej miejsce w reprezentacji. - wyjaśnił znajomy, który skończył z nim dyskusje w momencie gdy ktoś obok Miszy zamówił whiskey z colą. Chłopak nawet się nie odwrócił tylko zaczął analizować dokładnie co i jak. Skoro chłopak jest na tyle dobry, że dostał się do reprezentacji, to pewnie dostanie się też do klubu. Chyba, że jest tylko zapchajdziurą. Wtedy jest szansa na złapanie jeszcze miejsca w reprezentacji. Tyle, że Misza nie chciał grać dla Anglików. Nie chciał z prostej przyczyny. Był...
- Słucham? - zapytał słysząc słowo, które zapewne skierowane było do niego. Tak, był obcokrajowcem ze śmiesznym, rosyjskim akcentem i nazwiskiem, a typowo Włoską urodą. Spojrzenie przeniósł na osobę która to słowo wypowiedziała i uśmiechnął się ciepło na widok panny Jeunesse. Tej mniej zepsutej Jeunesse.
- Nie widać? - odpadł nieco ironicznym tonem, który dość śmiesznie brzmiał w jego ustach gdy skrzyżował się z jego akcentem. Sięgnął po kufel z piwem, upił łyk i znów szeroko się uśmiechnął. Tym razem na widok jej koszulki. Gryffindor. Mógł się domyślić już przy pierwszym spotkaniu. Jej siostra była ze Slytherinu, a obie były jak ogień i woda. Jeśli do Slytherinu wciskali krętaczy i bezczeli, tak z pewnością do Gryffindoru trafiali odważni i mili. Przynajmniej takie odniósł wrażenie sam Włocho-Rosjanin czytając obszerny opis każdego z domów.
Misza Gregorovic
Misza Gregorovic
Uczeń: Durmstrang


Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Charlotte Jeunesse Pią 23 Sie 2013, 20:25

- Fajną masz koszulkę. - odparł kelner, mający na oko ze dwadzieścia parę lat. Charlie wybałuszyła na niego oczy i dłońmi objęła chłodną szklankę, wypełnioną po brzegi zamówionym drinkiem. Starała się uśmiechnąć wdzięcznie, ale przez jej twarz przeleciał raczej dziwny grymas.
- Dzięki. Mogę Ci taką zrobić jeśli chcesz.. - bąknęła pod nosem, machając mu dłonią przed twarzą i czmychając czym prędzej w stronę zaczepionego wcześniej obcokrajowca. Jeśli chodzi o towarzystwo, to nie był spełnieniem marzeń, ale był zdecydowanie lepszy od napalonego, pryszczatego kelnera.. no i nie chciał przelecieć jej siostry, za co była mu dozgonnie wdzięczna. Może nawet powinna postawić mu kolejne piwo? Zdawał się je lubić.
- W sumie widać.. - zaczęła, zajmując miejsce obok czarnowłosego. - .. słychać też. - dokończyła dobitnie, starając się naśladować jego akcent. Nie wyszło to zbyt dobrze, jednak nie zrobiła tego złośliwie. Raczej chciała przełamać lody i zacząć normalną konwersacje.
W końcu nie poznali się w zwyczajnych okolicznościach, a ona oskarżyła przystojną mieszankę o wywieszanie jęzora na widok jej siostry i bezkarnie zerkała na jego tyłek. Czego oczywiście nie wiedział i chwała za to tatuśkowi Merlinowi.
- Co tam czytasz? I czemu się tak uśmiechasz? - zmrużyła podejrzliwie powieki, przekrzywiając głowę na prawą stronę. Parę frywolnych loków, które wydostały się z luźnego, wysokiego kucyka, opadły jej na twarz, okalając zaróżowione policzki. Może była czymś wymazana? Nie, nie przypominała sobie, żeby jadała coś odkąd opuściła domek przy Downing Street. Zresztą, po co przejmować się głupotami? To zupełnie nie było w jej stylu, dlatego czym prędzej przychyliła szklaneczkę z zamówionym trunkiem i zaczęła wymachiwać w powietrzu długimi nogami. - Nie powinieneś być teraz w Rosji? Zaraz zacznie się szkoła, a skoro o niej mowa.. to do której uczęszczasz? Nie widziałam Cię w Hogwarcie, a wierz mi bądź nie, mam całkiem dobre oko do twarzy. 
Charlotte Jeunesse
Charlotte Jeunesse
Klasa VI


Urodziny : 13/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t666-skrytka-pocztowa-charlott

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Misza Gregorovic Pią 23 Sie 2013, 20:45

Uśmiechnął się szeroko słysząc jak nieudolnie próbuje naśladować jego typowo rosyjski akcent.
- Mama była Włoszką, tata Rosjaninem więc dlatego jest jak jest. - wyjaśnił znów upijając łyk piwa. Nie wyglądał standardowo. Ba! Można wiele o nim powiedzieć, ale nie to, że wyglądał standardowo. Za to urody trudno było mu odmówić. Lena zaś, jego bliźniacza siostra, wyglądała jak typowa Rosjanka i z takim też typowym akcentem rosyjskim mówiła po angielsku. To z pewnością było bardziej standardowe niż to co prezentował swoim wyglądem młody Gregorovic. Na jej pytanie wzruszył nieco ramionami.
- W sumie nic ciekawego. Jakiś szesnastolatek z Hogwartu dostał miejsce szukającego w reprezentacji Anglii... - przekręcił gazetę w jej stronę, żeby lepiej zobaczyła dość przystojną twarz młodzieńca zaprezentowanego na dość dużym zdjęciu. Pewnie dorobi się tabunu fanek i zarobi parę galeonów, ale jakoś wątpił, żeby zatopił się w blasku sławy i chwały na której przyszłemu Krukonowi zależało najbardziej. Pieniądze i fanki były rzeczą drugorzędną. I zdecydowanie bardziej Misza widział się w roli szukającego klubowego, bo łatwiej zdobyć tam tytuł mistrza Europy i świata niż w niezbyt cenionej w świecie reprezentacji Anglii. No, ale co kto lubi, prawda? Gdy Gryfonka już przestała patrzeć na gazetę zamknął ją i odłożył na miejsce z którego ją zabrał. Znów upił łyk piwa i patrzył jak popija swoją szkocką.
- Od września razem z siostrą zaczynamy swój pierwszy i ostatni rok w Hogwarcie. Wcześniej chodziłem do Durmstrangu, Lena do Beuxbatons. Teraz mieszkamy u kuzyna w Londynie i uczymy się języka, a raczej szlifujemy akcent. Przynajmniej ja szlifuję akcent, nie wiem co robi Lena. - odpowiedział dość wyczerpująco na jej pytanie i posłał jej ciepły uśmiech. Była ładna, naprawdę ładna.
- A jak tam wasz skrzat? Nadal go trzymacie? - zapytał ze słyszalną nutką ciekawości w głosie.
Misza Gregorovic
Misza Gregorovic
Uczeń: Durmstrang


Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Charlotte Jeunesse Pią 23 Sie 2013, 21:22

- Mówią, że mieszanki kulturowe robią wrażenie i przyciągają oko.. - uśmiechnęła się szeroko, odgarniając z twarzy zakręcony kosmyk i chowając go za ucho. - W twoim przypadku coś jednak poszło nie tak. - dogryzła mu, wytykając język w jego stronę. Lubiła być złośliwa. Tą cechę miała już chyba w genach, bo jej ojciec wprost kochał obdarowywać złośliwościami innych. Oczywiście wszystko mieściło się w granicach zdrowego rozsądku.
- Pokaż mi to. - zacmokała zniecierpliwiona, ujmując gazetę w obie ręce i podnosząc ją na wysokość wielkich, sarnich oczu. Na krótki moment jej buzia całkowicie zniknęła z pola widzenia Miszy, a zza magazynu dało się słyszeć dziwne pomruki. Na widok owego szesnastolatka zagwizdała głośno, a następnie złożyła gazetę i zdecydowanym ruchem odsunęła ją od siebie. Zanim odezwała się ponownie, upiła kilka łyków szkockiej i z nieukrywaną ciekawością przyjrzała się obcokrajowcowi.
- Dylan Davies, uczeń Hufflepuffu. Zadufany w sobie chłoptaś, starszy brat najlepszej kumpeli. - wyśpiewała jak z nut, wywracając przy tym teatralnie oczami. Wyjątkowo nie trawiła gościa. Nie trawiła wszystkich, którzy uważali się za chodzące bóstwa, a wielki mistrz miotły zdecydowanie się do nich zaliczał. - Nie widzi nic prócz czubka własnego nosa. Sami opowiedziała mi, że w pokoju prowadzi kącik uwielbienia z wszystkimi wycinkami z prasy na jego temat. Uwierzyłbyś? - prychnęła niczym rasowa kotka, poprawiając białą koszulkę z przyciągającym spojrzenia nadrukiem. Nerwy spowodowane odrzuceniem jej prośby o pozycję kelnerki nadal targały jej drobnym ciałem, a z policzków nie zniknęły czerwone wypieki. Nie potrzebowała pieniędzy, tylko miejsca, gdzie mogłaby spędzić większość czasu. Pozostawała jeszcze nadzieja na zgodę gryfońskiej koleżanki. Na samą myśl o niej, dziewczyna rozejrzała się niecierpliwie, spoglądając w stronę otwartych na oścież drzwi. Swoją drogą, ciekawe czy sowa może wlecieć tu bezkarnie. W końcu serwowali tu jedzenie.
- Słucham? - wyrwała się z zamyślenia, gdy do jej uszu dotarły słowa Hogwart, Durmstrang i Beuxbatons. Zamrugała jeszcze, próbując przetworzyć podane przez młodzieńca informacje, które nie miały dla Charlie większego sensu. - Misza, tak? - upewniła się, nie będąc do końca pewna czy dobrze zapamiętała jego imię. W końcu nie spotykało się takiego na co dzień.
- Jest jakiś sens w przenoszeniu się na ostatni rok? Przymus rodziców czy raczej wasz świadomy wybór? - ten temat ją zaintrygował, więc przysunęła się bliżej ze swoim stołeczkiem i wlepiła w niego pełen zainteresowania, czekoladowy wzrok. Może i naruszała w tym momencie jego przestrzeń osobistą, ale zdawała się tym nie przejmować. Obcowała z chłopakami praktycznie codziennie. Oczywiście nie tak jak jej siostra. Raczej grywała z nimi w Quiddticha bądź szachy czarodziejów, aniżeli umawiała na randki jak An. Zresztą jej zachowanie było zbyt chłopięce, więc płeć przeciwna zawsze oglądała się za dziewczęcą Andreą.
- Oczywiście! - również się uśmiechnęła, a w jej oczach rozbłysły figlarne iskierki. - Nieśmiałek jest absolutnie niezawodny i zginęłabym bez niego jak zakochana panna w kwiatach. Niekoniecznie przepada za siostrą, ale ze mną trzyma prawdziwą sztamę. - upiła kolejny łyk, zauważając ze smutkiem, iż kryształowa szklaneczka opustoszała w magiczny sposób.
Charlotte Jeunesse
Charlotte Jeunesse
Klasa VI


Urodziny : 13/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t666-skrytka-pocztowa-charlott

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Misza Gregorovic Pią 23 Sie 2013, 21:50

Kolejne jej słowa sprawiły, że zmarszczył nieco czoło. Czyżby to miał być komplement? Jednak następne zdanie Charlotte Jeunesse kompletnie zmieniły oblicze jej wypowiedzi. Zamiast szerokiego uśmiechu wystawił jej język, zanim znów zamoczył wargi w niezbyt chłodnej cieczy. Nie miał nic przeciwko napojom produkowanym na bazie sodu jęczmiennego. Wręcz przeciwnie! Piwo było dla niego najlepsze w każdej formie. Niezdrowy nawyk który zapewne przepłaci sporym mięśniem piwnym, który na szczęście Gregorovica nie zaczął się jeszcze tworzyć. I dobrze.
- Mówią, że Angielki są ładne i mądre. Teraz już wiem, że to mit. - to miała być rekompensata za jej pocisk i znów upił łyk przy okazji dokańczając kolejny, drugi już kufel.o dziwo, jego pęcherz moczowy nie wszczął jeszcze buntu, ale nie zamierzał też tego buntu prowokować. Zamiast kolejnego piwa zamówił za to herbatkę, aby nieco uspokoić jego żwawo pulsujące serce, które przez nikłe promile jakoś nazbyt się rozbudziło. A może to nie wina promili? Na jej dość retoryczne pytanie uśmiechnął się ciepło.
- Większość zawodników ma takie kąciki. Co więcej! Niektórzy się w tych kącikach onanizują z radości. - rzucił wesołym tonem i kiedy przed nim pojawiła się błękitna herbata, aż wywrócił oczętami. Czy wszystko tutaj musiało być błękitne? Aż dziw, że obsługa nie wyglądała jak uciekinierzy z wioski smerfów! Gdy wypowiedziała jego imię pokiwał twierdząco głową. Misza. Dość śmieszne dla Anglików imię, za to dla Rosjan całkiem normalne, a wręcz typowe.
- Nasz świadomy wybór. Nawet namawiałem do tego rodziców. Strasznie tęskniliśmy za sobą, to raz. Nie wszystkie bliźniacze rodzeństwa są jak ty z Andreą. A dwa to fakt, że łowcy talentów Błękitnych z Londynu są tylko obecni w Hogwarcie, a zależy mi na tej drużynie. Tylko na tej. Drugoligowy klub mnie nie interesuje, w Rosji czy Włoszech też nie widzę dla siebie miejsca, bo wiem, że jak jakiś klub będzie tam mnie chciał to tylko dlatego, że rodzina mi to załatwiła. A nie potrzebuję, żeby ktokolwiek cokolwiek za mnie załatwiał. - wyjaśnił dokładnie w międzyczasie słodząc niebieską herbatę i upijając łyk. Smakowała jak zwykła herbata, chociaż tyle dobrego. Zaśmiał się cicho i podniósł dłoń tak, żeby zobaczyła niewielkie ślady zębów jakie nieśmiałek pozostawił na jego brązowawej skórze.
- Pozdrów go ode mnie. - rzucił ironicznym tonem i za chwilę podrapał się tą dłonią po policzku wciąż wpatrując się z zainteresowaniem w swoją rozmówczynię.
Misza Gregorovic
Misza Gregorovic
Uczeń: Durmstrang


Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Charlotte Jeunesse Pią 23 Sie 2013, 22:37

Na jego marną próbę odgryzienia się, zaklaskała teatralnie dłonie, śmiejąc się melodyjnie w głos.
- Kto Ci naopowiadał takich bzdur? - wyciągnęła w jego kierunku dłoń z zamiarem urwania mu języka. Oczywiście tylko udawała, dlatego w ostatnim momencie grzecznie cofnęła rękę, z satysfakcjonującą radością obserwując zmieszanie wymalowane na jego śniadej twarzy.
- Angielki są grube, wielbią się w niezdrowym jedzeniu i mają końskie twarze. - skrytykowała dobitnie żeńską część swojego narodu, wzruszając bezradnie ramionami. Co miała powiedzieć? Taka była prawda - w większości. Oczywiście po ulicach chodziły wyjątki. Zazwyczaj dbające o figurę nastolatki, ale tylko do czasu ślubu. Potem zapuszczały się i paradowały między budnykami niczym nadąsane balerony. Smutne, ale prawdziwe.
- Co z Ciebie za gentleman? - wtrąciła, mrugając kilkakrotnie, gdy ten zamówił błękitną herbatę. Czyżby w Rosji nie uczyli dobrych manier? Charlotte sama nie zachwycała wklepaną za młodu etykietką, ale miewała przebłyski zasad dobrego wychowania. - Również poproszę herbatę. Ten oto obcokrajowiec zapomniał jej dla mnie zamówić. - wyprostowała się w miejscu, wyciągając łabędzią szyję. Tak naprawdę śmiała się w duchu, ale twardo utrzymywała pozory. Uraczyła wypryszonego kelnera uroczym uśmiechem, który w zamierzeniu miał być zalotny. Nigdy nie posiadała uwodzicielskich zdolności Andrei, więc poczuła się odrobinę niezręcznie, wdzięcząc się do jakiegoś, obcego Anglika. Szybko wzięła się w garść i odwróciła spojrzenie, podciągając jedno z kolan do klatki piersiowej. Tak było zdecydowanie wygodniej.
- A więc to prawda.. - jęknęła żałośnie, składając ręce niczym do modlitwy. - Wszyscy sportowcy są narcyzami, którzy zakładają fancluby i czczą samych siebie, wpatrując się w swoje ołtarzyki. Ach, i co jeszcze? Onanizują się przy nich? Ohyda. - spojrzała na niego z przerażeniem wymalowanym w okrągłych oczach, zaciskając opuszki palców na materiale czarnych rurek. Świat, a raczej ludzie ją kiedyś wykończą. - Wiesz, że ta informacja nie była mi potrzebna do szczęścia, prawda?
Na jego kolejne słowa wydała z siebie zduszony okrzyk, prawie wylewając herbatę, która prawie wypadała jej z dłoni. Dzięki Bogu, że jeszcze nie zdążyła zamoczyć w niej warg, bo pewnie oplułaby i jego i siebie, a potem zapadła się pod ziemię i już nigdy nie pokazała się światu.
- Też jesteś sportowcem? Błagam Cię, powiedz, że nie masz ołtarzyka do którego wzdychasz! - złapała się za głowę, zsuwając z włosów granatową frotkę. W jednej chwili brązowe loki, które w świetle dziennym miały odrobinę miedziany odcień, rozsypały się na jej ramionach, kontrastując przyjemnie na tle białej koszulki. Nie wiedzieć czemu zależało jej, żeby Misza okazał się wyjątkiem od reguły. Chyba zwątpiłaby w męską część społeczności, gdyby znalazła w jego pokoju tablicę z wycinkami z prasy na jego temat. Chociaż..? Nie powinno jej to zbytnio obchodzić.
- Chętnie. Na pewno się ucieszy. Powinieneś wpaść do nas w odwiedziny. Odnoszę wrażenie, że Andrea chciałaby Cię zobaczyć. Uspokoiła się trochę, więc podejrzewam, że wpadłeś jej w oko. - zmarszczyła brwi, ujmując go delikatnie za dłoń i przejeżdżając opuszkami palców w miejscu w którym widniały ślady po zębach Nieśmiałka. Miał skrzat ugryzienie. Charlotte, aż zmiękło serce z tego wszystkiego. Czy to nie dziwne, że już tęskniła za wychudzonym, piskliwym skrzatem, którego widziała zaledwie dwie godziny temu? Człowiek naprawdę mięknie na starość. Oddała się takim, a nie innym przemyśleniom, wciąż trzymając dłoń Miszy. Kiedy zorientowała się z tego co wyczynia, dość niezgrabnie puściła jego rękę, tuszując chwilową niedyspozycję niepewnym uśmiechem. 
Charlotte Jeunesse
Charlotte Jeunesse
Klasa VI


Urodziny : 13/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t666-skrytka-pocztowa-charlott

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Misza Gregorovic Pią 23 Sie 2013, 23:05

Nie? Całe marzenia o zgrabnych i wyuzdanych Angielkach z odpowiednią dozą inteligencji prysły niczym bańka mydlana, a na twarzy Gregorovica pojawił się wyraz niemego zawodu. Cała jego twarz wyglądała jak dwa słowa ze znakiem zapytania, a dokładniej wyglądała na: "jak to?". Przecież nie po to przywiózł swoje dość zgrabne pupsko na wyspy, żeby spędzać czas z opasłymi baleronami. Niby liczy się wnętrze, ale... Lepiej patrzy się na ładną oprawę wnętrza, prawda?
- Pierdzielisz. - stwierdził niezbyt poprawnie dając akcent w tym słowie, którego dotychczas nie używał i podniósł do góry jedną z brwi kiedy zarzuciła mu brak dżentelmeńskich nawyków. Nie była tutaj z nim, więc niby dlaczego miał zamawiać dla niej herbatę? Co? Bozia język upierr... ucięła i Charlie nie umie się wysłowić w złożeniu zamówienia? Kiedy złożyła takowe zamówienie dla siebie zamiast niego, już miał coś rzucić w stylu: "Dobra, ale ty za to płacisz.", ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Nie było w jego zwyczaju kazać komuś za cokolwiek zapłacić. Zwykle sam oferował skorzystanie swojego portfela jako źródła zapłaty za wszelakie dobra. Miał gest. Pewnie dlatego, że dostawał kieszonkowe wielkości średniej pensji, z czego nie musiał opłacać mieszkania ani rachunków. Mógł to wszystko przepić, a nikt nie miałby tego za złe. Uroki wychowania w dzianej rodzince. Słysząc jak zaczyna złorzeczyć na wszystkich sportowców posłał jej pełen politowania uśmiech. Lada moment pochwyci jaką popełniła gafę. Przynajmniej wyglądała na posiadającą mózg, więc lada moment powinna dostrzec tą nietrafioną uwagę o wszystkich sportowcach. Jeszcze momencik i... już. Pochwyciła. Ze zduszonym okrzykiem oznajmiła to jeszcze światu. Posłał jej szeroki, aczkolwiek dobroduszny uśmiech kiedy zaczął mówić:
- Jestem sportowcem, ale bez ołtarzyka. Naprawdę wyglądam na narcyza? Przecież nawet nie jestem na tyle atrakcyjny, żeby znaleźć sobie dziewczynę. - stwierdził całkiem poważnym tonem upijając kolejny łyk przyjaźnie ciepłej cieczy w kolorze błękitnym o smaku herbaty z cytryną. Kompletnie nie wiedział dlaczego i jak kolor tegoż napoju został zmieniony, ale nie zamierzał w to wnikać. Na jej kolejne słowa uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem.
- Wiesz... Twoja siostra mnie nie kręci, więc nie wiem czy to dobrze, żebym Was odwiedzał. - przyznał szczerze i znów jego wargi spotkały się z chłodną porcelanową filiżanką. Jego policzki delikatnie się zaróżowiły, a spojrzenie przeniósł na swoją dłoń, którą Charlotte delikatnie dotykała swoimi dość długimi paluchami. Kiedy przestała spojrzał na nią nieco zdumiony, ale przyjemnie zdumiony.
- Więc jak to jest w Hogwarcie? I mam być Krukonem, czy to źle? - zapytał przechylając nieco głowę, żeby odbiec od tych osobistych tematów na rzecz bardziej... zwyczajnych.
Misza Gregorovic
Misza Gregorovic
Uczeń: Durmstrang


Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.

Powrót do góry Go down

Pub "Błękitny" przy stadionie Empty Re: Pub "Błękitny" przy stadionie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach