Zapomniany ogród
3 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock
Strona 1 z 1
Zapomniany ogród
Ogród położony jest na uboczu. Wejścia do niego strzeże stara, żeliwna furtka zamknięta od dawien dawna na kłódkę. Co zadziwiające - brakuje w niej miejsca na klucz. Czyżby było tu więcej magii, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka?
Wnętrze ogrodu kryje w sobie wiele zakamarków. Wokół słychać brzęczenie pszczół, które nie wyglądają jednak zwykle - są dużo większe i mienią się różnymi kolorami. Nocą można tu również usłyszeć tajemnicze szepty, a jeśli uważnie słuchaliście na zajęciach zielarstwa, szybko zauważycie, że niektóre rośliny są Wam znajome.
Mistrz Gry
Re: Zapomniany ogród
Rok szkolny zleciał w mgnieniu oka. Zresztą jak każdy. I czy to prawda, czy faktycznie czeka go ostatnia klasa, a co za tym idzie najważniejsze na świecie OWUTemy? Przez to co go czeka w przyszłym roku na pewno będzie miał mniej czasu dla Gwen. Już teraz to wiedział. Zresztą ona na pewno też, bo coś tam wspominała o jakichś państwowych egzaminach Quidditch'a. Dlatego jedyne czego teraz pragnął, to spożytkować te wakacje jak najintensywniej, nadrobić na przyszłość te wszystkie chwile rozłąki. Wspólnie ustalili, że na początku wybiorą się do jego rodzinnej Szkocji. Mama Matta jednak swoją nadgorliwością nie dawała trochę już żyć, więc przez ostatni tydzień wychodzili z domu wcześnie rano i wracali późnym wieczorem. Starszy brat Matta Ryan, zajmował się sobą. Z tego co mówił, to nie bawi go zadawanie się z uczniami. On już przecież Hogwart ukończył i zdawał na uczelnię więc delikatnie kazał młodszemu rodzeństwu spadać gdzie pieprz rośnie.
A oni posłuchali.
Dzisiaj Matthew chciał pokazać Gwen miejsce, w którym nigdy jeszcze nie była. Było to miejsce o tyle magiczne, że gdy przebywając w nim i oglądając niebo miało się wrażenie, że wszystkie gwiazdy i księżyc tańczą. A Sneddon nigdy nie wiedział, czy to faktycznie sprawa czarów, czy ludzkiej wyobraźni połączonej z pięknem świata w którym żył.
Szkoda tylko, że poza szkołą nie można było używać różdżek. Swoją oczywiście i tak zawsze nosił przy sobie, bo historia nie raz już pokazała, że wszystko się może zdarzyć. Ale przecież nie użyje jej teraz, żeby otworzyć tę cholerną kłódkę. Będzie musiał ją szarpać i robić z siebie idiotę przy Gwen, no ale trudno, ona nie zwraca na takie rzeczy uwagi. Uśmiechnął się głupkowato, ale po chwili otwierał już przed dziewczyną starą i obrośniętą bluszczem furtkę, która zaskrzypiała niemiłosiernie nadając temu wieczorowi nastrój nieco rodem z horroru.
Było ciemno, ale ciepło jak na Szkocję o tej porze roku. Faktem było, że ten kraj nie należał do najcieplejszych. Więcej było deszczu i wiatru niż słońca, ale dzisiaj pogoda zadziwiła nawet najstarszych szkockich górali ofiarując mieszkańcom całkiem miłą, letnią aurę. Nie było więc mowy o żadnym drżeniu z zimna, żadnej gęsiej skórki i tym podobnych incydentów. I dobrze, bo to co dla Gwen przygotował, wymagało dopieszczenia w każdym calu. Nic nie mogło zepsuć tego wieczoru.
Kiedy tylko doszli na sam koniec ogrodu, do miejsca gdzie spokojnie można było rozłożyć kocyk i położyć się na nim Matthew westchnął zdenerwowany. Rozejrzał się dookoła. Wszystko było piękne - dookoła rosły kwiaty które pozostawione samem sobie lekko zdziczały ale mimo wszystko zachowały w sobie swój naturalny urok. Miał nadzieję tylko, że Allen to wszystko doceni. Chciał, żeby te wakacje były najpiękniejsze i niezapomniane. Chciał pokazać jej, że na świecie istnieją rzeczy równie fascynujące co Quidditch.
A oni posłuchali.
Dzisiaj Matthew chciał pokazać Gwen miejsce, w którym nigdy jeszcze nie była. Było to miejsce o tyle magiczne, że gdy przebywając w nim i oglądając niebo miało się wrażenie, że wszystkie gwiazdy i księżyc tańczą. A Sneddon nigdy nie wiedział, czy to faktycznie sprawa czarów, czy ludzkiej wyobraźni połączonej z pięknem świata w którym żył.
Szkoda tylko, że poza szkołą nie można było używać różdżek. Swoją oczywiście i tak zawsze nosił przy sobie, bo historia nie raz już pokazała, że wszystko się może zdarzyć. Ale przecież nie użyje jej teraz, żeby otworzyć tę cholerną kłódkę. Będzie musiał ją szarpać i robić z siebie idiotę przy Gwen, no ale trudno, ona nie zwraca na takie rzeczy uwagi. Uśmiechnął się głupkowato, ale po chwili otwierał już przed dziewczyną starą i obrośniętą bluszczem furtkę, która zaskrzypiała niemiłosiernie nadając temu wieczorowi nastrój nieco rodem z horroru.
Było ciemno, ale ciepło jak na Szkocję o tej porze roku. Faktem było, że ten kraj nie należał do najcieplejszych. Więcej było deszczu i wiatru niż słońca, ale dzisiaj pogoda zadziwiła nawet najstarszych szkockich górali ofiarując mieszkańcom całkiem miłą, letnią aurę. Nie było więc mowy o żadnym drżeniu z zimna, żadnej gęsiej skórki i tym podobnych incydentów. I dobrze, bo to co dla Gwen przygotował, wymagało dopieszczenia w każdym calu. Nic nie mogło zepsuć tego wieczoru.
Kiedy tylko doszli na sam koniec ogrodu, do miejsca gdzie spokojnie można było rozłożyć kocyk i położyć się na nim Matthew westchnął zdenerwowany. Rozejrzał się dookoła. Wszystko było piękne - dookoła rosły kwiaty które pozostawione samem sobie lekko zdziczały ale mimo wszystko zachowały w sobie swój naturalny urok. Miał nadzieję tylko, że Allen to wszystko doceni. Chciał, żeby te wakacje były najpiękniejsze i niezapomniane. Chciał pokazać jej, że na świecie istnieją rzeczy równie fascynujące co Quidditch.
Re: Zapomniany ogród
Czas dla Gwen mógłby się zatrzymać. Bardzo chciała, żeby się zatrzymał. Rok szkolny dobiegł końca, a co za tym idzie: zaczęły się wakacje. Ostatnie wakacje które mogą spędzić jak tylko mają ochotę, a nie w stresie czy wymarzona uczelnia przyjęła ich podanie czy jak w przypadku panny Allen czy dostanie się do jakiejś drużyny na naprawdę dobrym poziomie. Do tego ten rok szkolny będzie zabójczy, bo te wszystkie owutemy i inne bardzo ważne egzaminy wymagające skupienia sprawią, że drogi jej i Matthewa znacznie się poróżnią. Ona będzie wyciskać siódme poty na boisku, a on nad książkami. Dlatego czas mógłby się zatrzymać. Zostaliby wtedy na zawsze w Szkocji, zawsze byłaby ładna pogoda i zawsze byliby młodzi, niekoniecznie piękni, ale za to jakże mocno w sobie zakochani pierwszą miłością razem z panią Sneddon która co chwilę gotowałaby im ciepłe obiadki. Ruda uwielbiała matkę swojego chłopaka, bo ta traktowała ją jak własną córkę. A to miłe, bardzo miłe dla tej piegowatej istoty która wychowała się bez matczynej miłości. Dotychczas nawet nie odczuwała, że tego jej brakuje, bo przez brak matki zrobiła się całkiem niezłym twardzielem, ale gdzieś podświadomie wiedziała, że do pełni jej czegoś brakuje oprócz urody. Teraz już wiedziała, że to wszystko przez brak kobiety która wydała ją na świat. Na pewno nie jest tak ciepłą osobą jak mama Matta, bo przecież ta kobieta zostawiła bliźniaczki prawie obcemu facetowi znikając na zawsze, ale hej! Rodziców się nie wybiera. A ten prawie nieznany facet okazał się być całkiem w porządku. Chociaż tyle dobrego. Wróćmy do tematu. Wakacje póki co były świetne. Dzisiejszy dzień też był świetny, a to wszystko za sprawą naprawdę dobrej pogody. Jeździli na rowerach, śmiali się i nawet biegali w najlepsze. A teraz szli trzymając się za ręce w kierunku znanym tylko Szkotowi. Ona grzecznie szła obok niego nie próbując nawet dopytywać co znajduje się na końcu ścieżki, bo wiedziała, że to nie ma sensu. On i tak jej nie powie. Nikt tak jak on nie wywiązuje się ze słów: "To będzie niespodzianka". I jak zwykle nie lubiła niespodzianek tak te w jego wykonaniu sprawiały jej mnóstwo radości. Dziś nie było gorzej. Gdy dotarli do końca ogrodu, do takiej malutkiej polanki w sam raz na kocyk rozejrzała się wokół. O tych kwiatach już dawno ktoś zapomniał, ale nie odebrało im to uroku. W zasadzie teraz wyglądały wspaniale. Podniosła głowę do góry i zaskoczyła ją ilość gwiazd na niebie. Na twarzy wymalował się szczery i szeroki uśmiech, a ona zarzuciła mu ręce na szyję i stanęła na palcach żeby sprzedać mu krótkiego całusa:
- Dziękuję. Tu jest naprawdę pięknie. - stwierdziła cicho, jakby bojąc się, że każde głośniej wypowiedziane słowo zniszczy cały idylliczny obrazek. Bo tak tutaj właśnie było. Idyllicznie. Przytuliła się do niego wsłuchując się w miarowe bicie jego serca które okazało się być idealnym podkładem do całej tej scenerii.
- Dziękuję. Tu jest naprawdę pięknie. - stwierdziła cicho, jakby bojąc się, że każde głośniej wypowiedziane słowo zniszczy cały idylliczny obrazek. Bo tak tutaj właśnie było. Idyllicznie. Przytuliła się do niego wsłuchując się w miarowe bicie jego serca które okazało się być idealnym podkładem do całej tej scenerii.
Gwendoline AllenKlasa VI - Urodziny : 01/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Bristol, Anglia.
Krew : szlama.
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach