Park
+28
Marie Volante
Ana Vedran
Juliette Griffiths
Hyperion Greengrass
Adrienne Cryan
Lilian Davies
Ross Seth Davies
Colette Roshwel
Christopher Gregorovic
Vizmar Black
Owena Blodeuwedd
Nicolas Socha
Samantha Davies
Dymitr Milligan
Aiko Miyazaki
Polly Baldwin
Cole Bronte
Amandine Løvenskiold
Liam Cryan
Francesca Moretti
Mistrz Gry
Miles Gladstone
Roland Fitzpatrick
Rosalie Fitzpatrick
Zachary Devereux
Morwen Blodeuwedd
Vincent Cramer
Konrad Moore
32 posters
Strona 4 z 8
Strona 4 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Park
First topic message reminder :
Choć park początkowo wygląda niepozornie, w okresie gdy kwitną zasadzone w nim wiśnie, zapiera dech w piersiach. Opodal znajduje się niewielki plac zabaw. Wzdłuż alejek znajduje się kilka rzędów drewnianych ławeczek.
Choć park początkowo wygląda niepozornie, w okresie gdy kwitną zasadzone w nim wiśnie, zapiera dech w piersiach. Opodal znajduje się niewielki plac zabaw. Wzdłuż alejek znajduje się kilka rzędów drewnianych ławeczek.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Park
I ona miała w to uwierzyć? Opuściła dłoń z prorokiem i przymknęła delikatnie powieki, gdy poczuła, jak chłopak łapie ją za rękę. W pierwszej chwili chciała ją odsunąć, jednak Dymitr złapał ją nieco mocniej, a ona nie zamierzała się siłować. Jednak to, że chwyciła jego dłoń, wcale nie oznacza, że mu ufa czy wierzy. Uchyliła powieki i skierowała spojrzenie na niego.
- I teraz ilekroć będzie się jakiejś dziewczynie nudzić, gdy będzie sama, Dymitr będzie jechał do niej i ją ratował w ten sposób od nudy. Jakie to bohaterskie.
Powiedziała z lekką ironią w głosie, szybko odwracając spojrzenie. Nie wiedziała, co miała zrobić. Z jednej strony bardzo chciała przy nim być - z drugiej natomiast nie chciała później - dosłownie - zostać przez niego zdradzoną. I wybierz teraz coś.
- I teraz ilekroć będzie się jakiejś dziewczynie nudzić, gdy będzie sama, Dymitr będzie jechał do niej i ją ratował w ten sposób od nudy. Jakie to bohaterskie.
Powiedziała z lekką ironią w głosie, szybko odwracając spojrzenie. Nie wiedziała, co miała zrobić. Z jednej strony bardzo chciała przy nim być - z drugiej natomiast nie chciała później - dosłownie - zostać przez niego zdradzoną. I wybierz teraz coś.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Park
Biłem się sam ze sobą w myślach i widziałem, że dziewczyna też ma takie problemy. Przysunąłem się jeszcze bliżej i drugą, wolną dłoń, położyłem na jej talii.
- Myslisz się, Kochana. Jeśli będziesz przy mnie to nie będzie innej - odparłem.
Wiem, że nie będę mógł się przyzwyczaić do życia pantoflarza, ale będę musiał.
- Chociaż... Powiedz tylko, co mam zrobić, a to zrobię. Skoczę z mostu, wejdę w ogień, co tylko chcesz - mówiłem patrząc jej w oczy.
Jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Dosłownie wszystko...
- Myslisz się, Kochana. Jeśli będziesz przy mnie to nie będzie innej - odparłem.
Wiem, że nie będę mógł się przyzwyczaić do życia pantoflarza, ale będę musiał.
- Chociaż... Powiedz tylko, co mam zrobić, a to zrobię. Skoczę z mostu, wejdę w ogień, co tylko chcesz - mówiłem patrząc jej w oczy.
Jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Dosłownie wszystko...
Re: Park
Podniosła głowę i skierowała na niego w pierwszym momencie zaskoczone spojrzenie. Zaskoczenie spowodowały dwie rzeczy - pierwszą z nich był jego dłoń na jej talii, druga natomiast jego słowa. Jak to - jak ona będzie obok niego, to innych nie będzie? Zamrugała oczami.
- I powinnam Ci w to wierzyć, bo...?
Zapytała, chcąc usłyszeć jego odpowiedź na to pytanie. Słysząc jego następne słowa pokręciła głową.
- Przecież nie chcę, byś cokolwiek robił takiego. Ja tylko...
Przygryzła wargę i odwróciła spojrzenie w bok. Nie chciała tego powiedzieć, bo bała się, że nie będzie jej w stanie tego zagwarantować.. I to wcale nie tak, że Dymitr musi być pantoflarzem, to wcale nie o to chodziło.
- I powinnam Ci w to wierzyć, bo...?
Zapytała, chcąc usłyszeć jego odpowiedź na to pytanie. Słysząc jego następne słowa pokręciła głową.
- Przecież nie chcę, byś cokolwiek robił takiego. Ja tylko...
Przygryzła wargę i odwróciła spojrzenie w bok. Nie chciała tego powiedzieć, bo bała się, że nie będzie jej w stanie tego zagwarantować.. I to wcale nie tak, że Dymitr musi być pantoflarzem, to wcale nie o to chodziło.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Park
Działałem teraz nagle. Mówiłem to, co mi ślina na język przyniesie. O konsekwencjach będę myślał później.
- Bo zakochałem się w Tobie, odkąd Cię pierwszy raz zobaczyłem. Nie wyobrażam sobie, aby nie było Ciebie już w moim życiu - odpowiedziałem na jej pytanie.
- Co tylko? - zapytałem.
Już miałem zamiar klękać i błagać ją by była ze mną. Nie żeby była koleżanką, a dziewczyną. Tak, chcę aby dziewczyna z mugolskiej rodziny była moją jedyną Ukochaną. Gdybym jej teraz nie spotkał, kto wie, co bym teraz robił. Może nawet wylądowałbym w łóżku z jakąś inną dziewczyną.
- Daj mi tylko nadzieję. Na pewno poczekam na Ciebie - poprosiłem cicho.
- Bo zakochałem się w Tobie, odkąd Cię pierwszy raz zobaczyłem. Nie wyobrażam sobie, aby nie było Ciebie już w moim życiu - odpowiedziałem na jej pytanie.
- Co tylko? - zapytałem.
Już miałem zamiar klękać i błagać ją by była ze mną. Nie żeby była koleżanką, a dziewczyną. Tak, chcę aby dziewczyna z mugolskiej rodziny była moją jedyną Ukochaną. Gdybym jej teraz nie spotkał, kto wie, co bym teraz robił. Może nawet wylądowałbym w łóżku z jakąś inną dziewczyną.
- Daj mi tylko nadzieję. Na pewno poczekam na Ciebie - poprosiłem cicho.
Re: Park
Spojrzała na niego znów. Bała się tylko jednego - że Dymitr nie zrezygnuje z zaliczania innych dziewczyn. Jakkolwiek głupio to nie brzmiało - wtedy ona nie będzie tą jedyną.. A tego nie chciała, będzie się przed tym wzbraniać jak głupia. Szybko podniosła wolną dłoń, puszczając proroka i otarła oczy, nie chcąc się rozpłakać. Przełknęła głośniej ślinę i przymknęła powieki.
- Ja tylko chciałabym być dla Ciebie tą jedyną.
Powiedziała w końcu uchylając powieki i wbijając spojrzenie w ziemię przed sobą. Wzięła głębszy wdech, czując delikatnie zapach kwiatów wiśni i rozpogodziła się odrobinę. Ona miała mu dać nadzieję? To raczej on powinien dać jej nadzieję, że kiedyś będzie tak, jak ona to powiedziała..
- Ja tylko chciałabym być dla Ciebie tą jedyną.
Powiedziała w końcu uchylając powieki i wbijając spojrzenie w ziemię przed sobą. Wzięła głębszy wdech, czując delikatnie zapach kwiatów wiśni i rozpogodziła się odrobinę. Ona miała mu dać nadzieję? To raczej on powinien dać jej nadzieję, że kiedyś będzie tak, jak ona to powiedziała..
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Park
Chce być tylko tą jedyną? Dobrze, dla niej w końcu zrobię wszystko.
- Będziesz tą jedyną - obiecałem. - Chciałbym, abyś ciągle była w moim życiu. Chciałbym, abyś była moją Ukochaną, moją jedyną, cudowną... Moją... Żoną... - powiedziałem i umilkłem.
Mówiłem szczerze. Inaczej nie planuję. Naprawdę czuję to, co teraz powiedziałem. Jakby nie patrzeć oświadczyłem się. Tylko nie mam pierścionka, aby ją przekonać. Stałem tak patrząc z góry na dziewczynę. Trzymałem jej dłoń i talię. Ręce trzymałem bardzo delikatnie. Jeśli będzie chciała to bez problemu wywinie się z moich objęć.
- Będziesz tą jedyną - obiecałem. - Chciałbym, abyś ciągle była w moim życiu. Chciałbym, abyś była moją Ukochaną, moją jedyną, cudowną... Moją... Żoną... - powiedziałem i umilkłem.
Mówiłem szczerze. Inaczej nie planuję. Naprawdę czuję to, co teraz powiedziałem. Jakby nie patrzeć oświadczyłem się. Tylko nie mam pierścionka, aby ją przekonać. Stałem tak patrząc z góry na dziewczynę. Trzymałem jej dłoń i talię. Ręce trzymałem bardzo delikatnie. Jeśli będzie chciała to bez problemu wywinie się z moich objęć.
Re: Park
- Nani?
Zapytała aż po japońsku, słuchając jego słów. Czy on jej się właśnie oświadczył? Aiko cofnęła się krok.
- No nie wiem, to chyba za daleko idzie...
Powiedziała cicho, nieco drżącym głosem, jednak nie odsunęła się na tyle, by wywinąć się z jego objęć. Zamrugała oczami, jakby nadal trawiąc jego słowa.
- Czekaj, Ty chyba nie mówisz poważnie... mówisz?
Spojrzała na niego bardzo uważnie, kierując spojrzenie nieco bardziej kątem oka. Zaczęło do niej dochodzić, co tak właściwie Dymitr jej powiedział. On się właśnie jej oświadczył. Tak naprawdę się oświadczył.
- ...Naprawdę tego chcesz? Jaką mam pewność, że zaraz nie spotkasz się z tą... jak jej tam, Christine chyba i nic nie będzie?
Zapytała całkiem poważnie, ciągle mu się przyglądając.
Zapytała aż po japońsku, słuchając jego słów. Czy on jej się właśnie oświadczył? Aiko cofnęła się krok.
- No nie wiem, to chyba za daleko idzie...
Powiedziała cicho, nieco drżącym głosem, jednak nie odsunęła się na tyle, by wywinąć się z jego objęć. Zamrugała oczami, jakby nadal trawiąc jego słowa.
- Czekaj, Ty chyba nie mówisz poważnie... mówisz?
Spojrzała na niego bardzo uważnie, kierując spojrzenie nieco bardziej kątem oka. Zaczęło do niej dochodzić, co tak właściwie Dymitr jej powiedział. On się właśnie jej oświadczył. Tak naprawdę się oświadczył.
- ...Naprawdę tego chcesz? Jaką mam pewność, że zaraz nie spotkasz się z tą... jak jej tam, Christine chyba i nic nie będzie?
Zapytała całkiem poważnie, ciągle mu się przyglądając.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Park
Nie umiałem teraz nic powiedzieć. Potakiwałem głową jedynie, aby wiedziała, że mówię prawdę. Całym sobą chcę z nią być i nic tego nie zmieni. A co do Christine, to zerwę z nią. Można powiedzieć, że byliśmy razem albo po prostu będę jej unikał i dopiero w szkole Ślizgonka dowie się o wszystkim. Jak nie to zawsze jest Prorok i Will, którzy wyjawią całą prawdę.
- Naprawdę tego chcę i nic nie będzie, nikogo nie będzie - dodałem.
Tyle, może zaraz coś się więcej wyjaśni.
- Naprawdę tego chcę i nic nie będzie, nikogo nie będzie - dodałem.
Tyle, może zaraz coś się więcej wyjaśni.
Re: Park
- Naprawdę?
Zamrugała oczami, coraz bardziej czując, jak ulega temu, co chłopak mówi. Odchrząknęła w końcu i przymknęła powieki. Nie wiedziała, co ma zrobić, co powiedzieć. Zaufać? Bała się sparzyć. Choć z drugiej strony - jeśli mu nie zaufa, nie będzie potrafiła stwierdzić jednoznacznie, czy powinna mu ufać, czy nie. Jednak zastanawiała się, czy Dymitr wiedział na co się porywa.. To było bardzo odważne posunięcie no i musiało być odpowiedzialne. Czy było przemyślane, nie wiedziała. Przymknęła powieki.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz, bo jeśli teraz mnie zdradzisz, przestaniesz dla mnie istnieć..
Powiedziała spokojnie, uchylając powieki i uśmiechnęła się do niego wesoło.
- Mimo to.. Odpowiedź brzmi - tak.
Zamrugała oczami, coraz bardziej czując, jak ulega temu, co chłopak mówi. Odchrząknęła w końcu i przymknęła powieki. Nie wiedziała, co ma zrobić, co powiedzieć. Zaufać? Bała się sparzyć. Choć z drugiej strony - jeśli mu nie zaufa, nie będzie potrafiła stwierdzić jednoznacznie, czy powinna mu ufać, czy nie. Jednak zastanawiała się, czy Dymitr wiedział na co się porywa.. To było bardzo odważne posunięcie no i musiało być odpowiedzialne. Czy było przemyślane, nie wiedziała. Przymknęła powieki.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz, bo jeśli teraz mnie zdradzisz, przestaniesz dla mnie istnieć..
Powiedziała spokojnie, uchylając powieki i uśmiechnęła się do niego wesoło.
- Mimo to.. Odpowiedź brzmi - tak.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Park
Kiwnąłem głową na jej pierwsze słowa. Będę się starał, jak tylko mogę, aby niczego nie spieprzyć. To jest moja życiowa szansa, chociaż nie jestem jeszcze na tyle dorosły. Osiemnaście lat skończę dopiero w listopadzie. Po usłyszeniu jej kolejnych słów ogarnęła mną radość.
- Dziękuję - ucieszyłem się.
Chwyciłem ją mocniej i przyciągnąłem do siebie. Pocałowałem ją namiętnie wplatając palce w jej włosy. Minęło kilka minut, zanim pocałunek został przerwany. Byłem teraz bardzo podekscytowany.
- Idziemy gdzieś? - zagadnąłem. - Tylko czy do mnie czy do Ciebie? - czekałem na jej decyzję.
- Dziękuję - ucieszyłem się.
Chwyciłem ją mocniej i przyciągnąłem do siebie. Pocałowałem ją namiętnie wplatając palce w jej włosy. Minęło kilka minut, zanim pocałunek został przerwany. Byłem teraz bardzo podekscytowany.
- Idziemy gdzieś? - zagadnąłem. - Tylko czy do mnie czy do Ciebie? - czekałem na jej decyzję.
Re: Park
Uśmiechnęła się, widząc jego radość. Jakby nie patrzeć chciała, by Dymitr był radosny, w końcu na jego szczęściu jej zależało, w końcu był dla niej najważniejszy. Keitaro chyba ją prześwięci, jak się dowie. Dlatego lepiej na razie, żeby nie wiedział - dowie się w swoim czasie, o ile Dymek nie nawali. Tak, chyba tak najlepiej by było.
Pocałunek odwzajemniła, choć był on niezłym zaskoczeniem. Mimo to, gdy się odsunęła od niego, podniosła dłoń i położyła opuszek palca na jego ustach.
- To jeszcze nie znaczy, że ufam Ci w stu procentach, wiesz o tym.
Powiedziała, nim Dymitr zdołał zadać pytanie odnośnie skierowania się do któregoś z domów. Zastanowiła się przez moment. W tej chwili u niej nikogo nie było. Przymknęła powieki.
- Można przejść się do mnie.
Zaproponowała, kierując na niego spojrzenie spod przymkniętych powiek.
Pocałunek odwzajemniła, choć był on niezłym zaskoczeniem. Mimo to, gdy się odsunęła od niego, podniosła dłoń i położyła opuszek palca na jego ustach.
- To jeszcze nie znaczy, że ufam Ci w stu procentach, wiesz o tym.
Powiedziała, nim Dymitr zdołał zadać pytanie odnośnie skierowania się do któregoś z domów. Zastanowiła się przez moment. W tej chwili u niej nikogo nie było. Przymknęła powieki.
- Można przejść się do mnie.
Zaproponowała, kierując na niego spojrzenie spod przymkniętych powiek.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Park
- Wiem, ale i tak dziękuję Ci za wszystko - pocałowałem ją raz jeszcze.
Teraz czułem się szczęśliwy. Byłem jakby w siódmym niebie, czułem, że mam wszystko. Teraz moje życie ulegnie zmianie. Już nie będę taki rozwiązły, tylko poświęcę się jednej dziewczynie. W końcu będę przy dziewczynie, do której od bardzo dawna czuję coś głębszego. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej, kiedy Aiko powiedziała, że można iść do niej. Poznam dom, w którym panuje japońska atmosfera i pewnie taki sam styl. Zresztą przekonam się na miejscu.
- Prowadź o ma pani - puściłem do niej oczko.
Poczekałem na nią, aby sprawdziła czy ma wszystko. Jak już pozbierała swoje rzeczy, chwyciłem ją za rękę i ruszyliśmy w kierunku dzielnicy. Na którejś z tych ulic musi znajdować się jej dom bądź mieszkanie. Jak je zobaczę, to pewnie przeżyję szok.
Teraz czułem się szczęśliwy. Byłem jakby w siódmym niebie, czułem, że mam wszystko. Teraz moje życie ulegnie zmianie. Już nie będę taki rozwiązły, tylko poświęcę się jednej dziewczynie. W końcu będę przy dziewczynie, do której od bardzo dawna czuję coś głębszego. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej, kiedy Aiko powiedziała, że można iść do niej. Poznam dom, w którym panuje japońska atmosfera i pewnie taki sam styl. Zresztą przekonam się na miejscu.
- Prowadź o ma pani - puściłem do niej oczko.
Poczekałem na nią, aby sprawdziła czy ma wszystko. Jak już pozbierała swoje rzeczy, chwyciłem ją za rękę i ruszyliśmy w kierunku dzielnicy. Na którejś z tych ulic musi znajdować się jej dom bądź mieszkanie. Jak je zobaczę, to pewnie przeżyję szok.
Re: Park
Dzisiejszy dnia Samantha postanowiła spędzić na nic nie robieniu. Wstała jak to miała w zwyczaju po południu, a resztę dnia, zgodnie z planem spędziła zamiennie albo przed telewizorem, albo w swoim pokoju, albo w kuchni, objadając lodówkę. Pogoda nie zachęcała bowiem do niczego poza leżeniem plackiem, popijając jakieś zimne napoje. Nie przekonali jej nawet bracia, którzy marudzili żeby coś ze sobą zrobiła.
Dopiero wieczorem, kiedy temperatura znacznie spadła, dziewczyna zdecydowała się wyjść trochę na świeże powietrze. Ubrana zwyczajnie w krótkie spodenki, luźny top i trampki, ruszyła w stronę osiedlowego parku. Jak się okazało, park był nieco zatłoczony. Widocznie była to najodpowiedniejsza pora na wyprowadzenie na spacer swoich zwierzaków. Dlatego Sami skierowała się w tą opustoszałą, o tej porze, część parku. Dzieci grzecznie zmyły się do domu na kolację i dobranockę, więc plac zabaw stał teraz pusty. Dziewczyna przysiadła na huśtawce, odpychając się lekko nogami i obserwowała co się dzieje dookoła.
Dopiero wieczorem, kiedy temperatura znacznie spadła, dziewczyna zdecydowała się wyjść trochę na świeże powietrze. Ubrana zwyczajnie w krótkie spodenki, luźny top i trampki, ruszyła w stronę osiedlowego parku. Jak się okazało, park był nieco zatłoczony. Widocznie była to najodpowiedniejsza pora na wyprowadzenie na spacer swoich zwierzaków. Dlatego Sami skierowała się w tą opustoszałą, o tej porze, część parku. Dzieci grzecznie zmyły się do domu na kolację i dobranockę, więc plac zabaw stał teraz pusty. Dziewczyna przysiadła na huśtawce, odpychając się lekko nogami i obserwowała co się dzieje dookoła.
Re: Park
Przechadzał się po Lodnynie szukając jakiegoś zajęcia. Znudziło mu się już to ciągłe wylegiwanie się w domu i nie robienie niczego szczególnego. Odwiedził zarówno te magiczne części jak i mugolskie. Jego najważniejszym celem dzisiejszej wędrówki miały być sklepy muzyczne w których spędzał dobre godziny przesłuchując płyty z muzyką i kupując te które mu się spodobały, później z instrumentami i tak z sklepu do sklepu. Spacerując tak wieczorem wszedł do jednego z parków by odpocząć chociaż na chwilę i wtedy dostrzegł dobrze znaną mu osobę. Przez jakiś czas przyglądał się jej, by w końcu łapiąc za dwie załadowane reklamówki stanął za huśtającą się dziewczyną zatrzymując bujającą się przyjaciółkę.
- Hej Sami, mogę się dołączyć? Bo ostatnio nie było możliwości by na spokojnie.- powiedział siadając obok niej i uśmiechając się lekko do niej.
- Hej Sami, mogę się dołączyć? Bo ostatnio nie było możliwości by na spokojnie.- powiedział siadając obok niej i uśmiechając się lekko do niej.
Re: Park
Dziewczyna siedziała tak sobie na huśtawce i nogami odpychała się coraz mocniej. Siedziała w milczeniu i myślała o wszystkim i o niczym. Nagle z zamyślenia wyrwał ją ktoś, zatrzymując jej huśtawkę. Obróciła się zaskoczona do tyłu, a jej oczom okazał się nie kto inny jak jej najlepszy przyjaciel. Obdarzyła go szczerym uśmiechem i zawołała wesoło.
- Hej Nico! Jasne, siadaj - powiedziała po czym kiwnęła głową na huśtawkę obok.
Chwilę siedzieli w milczeniu. Nie była to jednak jakaś krępująca cisza. W końcu jednak Sami przełamała tą ciszę patrząc niepewnie na Nicolasa.
- Jak tam Majka? Robiła Ci jeszcze jakieś wyrzuty? - spoglądając na niego uniosła lekko brwi. Owszem, interesowało ją to. Była jego najlepszą przyjaciółką, co oznaczało że nie miała ochoty być powodem sporu między nim a jego dziewczyną. I wbrew temu co uważali inni, np. Charlotte, wcale nie miała zamiaru pozbywać się tej tlenionej blondyny. Cieszyło ją to że Nico wreszcie znalazł sobie dziewczynę i ważne jest dla niej, aby był z nią szczęśliwy.
- Hej Nico! Jasne, siadaj - powiedziała po czym kiwnęła głową na huśtawkę obok.
Chwilę siedzieli w milczeniu. Nie była to jednak jakaś krępująca cisza. W końcu jednak Sami przełamała tą ciszę patrząc niepewnie na Nicolasa.
- Jak tam Majka? Robiła Ci jeszcze jakieś wyrzuty? - spoglądając na niego uniosła lekko brwi. Owszem, interesowało ją to. Była jego najlepszą przyjaciółką, co oznaczało że nie miała ochoty być powodem sporu między nim a jego dziewczyną. I wbrew temu co uważali inni, np. Charlotte, wcale nie miała zamiaru pozbywać się tej tlenionej blondyny. Cieszyło ją to że Nico wreszcie znalazł sobie dziewczynę i ważne jest dla niej, aby był z nią szczęśliwy.
Re: Park
Uśmiechnął się szerzej widząc reakcję dziewczyny na jego widok. Miło było kiedy ktoś jeszcze z taką sympatią reagował na jego pojawienie się. Usiadł więc obok na huśtawce zostawiając gdzieś obok swoje rzeczy i rozbujał się kilka razy wprawiając huśtawkę w ciągły ruch.
- Nie, nie robiła żadnych, a no właśnie i kazała przeprosić za swoje zachowanie co do ciebie. Nie myślałem, że też tak źle może to odebrać. Chociaż z drugiej strony to nie wiem też na co jej to mogło wyglądać.- odpowiedział spoglądając w bok. I mu zależało przecież na tym by dziewczyny się nie kłóciły z sobą.
- Hmm może to jeszcze za wcześnie, ale co właśnie o niej sądzisz?- zapytał się będąc ciekaw zdania przyjaciółki. W końcu przyjaciół miał nie wielu, więc ich zdanie bardzo liczyło się dla chłopaka.
- Nie, nie robiła żadnych, a no właśnie i kazała przeprosić za swoje zachowanie co do ciebie. Nie myślałem, że też tak źle może to odebrać. Chociaż z drugiej strony to nie wiem też na co jej to mogło wyglądać.- odpowiedział spoglądając w bok. I mu zależało przecież na tym by dziewczyny się nie kłóciły z sobą.
- Hmm może to jeszcze za wcześnie, ale co właśnie o niej sądzisz?- zapytał się będąc ciekaw zdania przyjaciółki. W końcu przyjaciół miał nie wielu, więc ich zdanie bardzo liczyło się dla chłopaka.
Re: Park
Dziewczyna z szerokim uśmiechem przyglądała się chłopakowi. Patrzyła uważnie jak rzuca swoje rzeczy gdzieś na bok, jak siada i zaczyna się huśtać na huśtawce. Na słowa chłopaka pokiwała tylko głową.
Trzeba być pustą blondynką żeby robić awanturę o każdą dziewczynę z jaką rozmawia twój chłopak.
Przeszło jej przez myśl, na kolejne słowa Nicolasa. No ale przecież nie chciała zrobić mu przykrości czy coś, dlatego zatrzymała tą uwagę dla siebie.
Na pytanie Sochy, dziewczynie mina nieco zrzedła i westchnęła cicho. Wiedziała że chłopak prędzej czy później zapyta ją o zdanie, jednak miała nadzieje że trochę się wstrzyma z tym pytaniem.
- Nie każ mi oceniać jej po tym jednym spotkaniu, jeśli chcesz usłyszeć chociaż jedno dobre słowo. - Jęknęła niezadowolona patrząc na przyjaciela proszącym wzrokiem. Dziewczyna naprawdę nie miała ochoty odpowiadać teraz na pytanie chłopaka. Miała nadzieje że zdąży poznać Majkę trochę bliżej, gdyż teraz nie wiele mogła na jej temat powiedzieć. - Mogę tylko poradzić, że jeżeli naprawdę jest ona taką zazdrośnicą, to radziłabym Ci trzymać się z dala od płci przeciwnej. - Powiedziała co wiedziała. Chciała być szczera z chłopakiem, jednocześnie nie robiąc mu przykrości. Dlatego jej odpowiedź była nieco wymijająca. Mogła mieć tylko nadzieje, że chłopak nie będzie ją więcej męczył. Bo może rzeczywiście zaraz powiedzieć coś, co mogłoby się chłopakowi nie spodobać.
Siedzieli na placu zabaw jeszcze chwilę, chichocząc i gaworząc, kiedy zrobiło się już całkowicie ciemno i nieco chłodno. Wtedy Samanta uznała że pora wracać do domu. Pożegnała się z Nicolasem i skierowała się prosto do domu.
Trzeba być pustą blondynką żeby robić awanturę o każdą dziewczynę z jaką rozmawia twój chłopak.
Przeszło jej przez myśl, na kolejne słowa Nicolasa. No ale przecież nie chciała zrobić mu przykrości czy coś, dlatego zatrzymała tą uwagę dla siebie.
Na pytanie Sochy, dziewczynie mina nieco zrzedła i westchnęła cicho. Wiedziała że chłopak prędzej czy później zapyta ją o zdanie, jednak miała nadzieje że trochę się wstrzyma z tym pytaniem.
- Nie każ mi oceniać jej po tym jednym spotkaniu, jeśli chcesz usłyszeć chociaż jedno dobre słowo. - Jęknęła niezadowolona patrząc na przyjaciela proszącym wzrokiem. Dziewczyna naprawdę nie miała ochoty odpowiadać teraz na pytanie chłopaka. Miała nadzieje że zdąży poznać Majkę trochę bliżej, gdyż teraz nie wiele mogła na jej temat powiedzieć. - Mogę tylko poradzić, że jeżeli naprawdę jest ona taką zazdrośnicą, to radziłabym Ci trzymać się z dala od płci przeciwnej. - Powiedziała co wiedziała. Chciała być szczera z chłopakiem, jednocześnie nie robiąc mu przykrości. Dlatego jej odpowiedź była nieco wymijająca. Mogła mieć tylko nadzieje, że chłopak nie będzie ją więcej męczył. Bo może rzeczywiście zaraz powiedzieć coś, co mogłoby się chłopakowi nie spodobać.
Siedzieli na placu zabaw jeszcze chwilę, chichocząc i gaworząc, kiedy zrobiło się już całkowicie ciemno i nieco chłodno. Wtedy Samanta uznała że pora wracać do domu. Pożegnała się z Nicolasem i skierowała się prosto do domu.
Re: Park
Park był tuż za rogiem, dlatego nie minęło pięć minut, nim Rosalie wkroczyła na parkową alejkę. Pokryte kolorowymi kwiatami drzewa szumiały cicho, targane delikatnym, jeszcze letnim wiatrem. James znudzony obserwowaniem bezchmurnego nieba zaczął kwilić. Fitzpatrick zatrzymała wózek i po wzięciu malca na ręce, usiadła na niej, nie spuszczając oka z zaróżowionej twarzy chłopca.
- Jesteś głodny, kochanie? Przecież jedliśmy przed wyjściem... - czarownica cmoknęła go w czoło i poprawiła kolorową czapeczkę, którą miał na głowie. Wyciągnęła z torebki kolorową grzechotkę i zaczęła nią machać przed oczyma niemowlęcia. Mały Scott nie był jednak w ogóle zainteresowany. Wpatrywał się cały czas swymi wielkimi, ufnymi oczami w twarz babci.
- Może się zdrzemniesz? Nic tak dobrze nie robi, jak drzemka na świeżym powietrzu.
Kobieta okryła dziecko szczelnie kocykiem i przytuliła do siebie. Wkrótce dało się usłyszeć jej cichy, melodyjny głos, którym wyśpiewywała stare kołysanki, przechylając się delikatnie to w przód, to w tył.
- Jesteś głodny, kochanie? Przecież jedliśmy przed wyjściem... - czarownica cmoknęła go w czoło i poprawiła kolorową czapeczkę, którą miał na głowie. Wyciągnęła z torebki kolorową grzechotkę i zaczęła nią machać przed oczyma niemowlęcia. Mały Scott nie był jednak w ogóle zainteresowany. Wpatrywał się cały czas swymi wielkimi, ufnymi oczami w twarz babci.
- Może się zdrzemniesz? Nic tak dobrze nie robi, jak drzemka na świeżym powietrzu.
Kobieta okryła dziecko szczelnie kocykiem i przytuliła do siebie. Wkrótce dało się usłyszeć jej cichy, melodyjny głos, którym wyśpiewywała stare kołysanki, przechylając się delikatnie to w przód, to w tył.
Re: Park
Los się chyba dziś uśmiechnął do dwójki zbirów, bo Rosalie Fitzpatrick opuściła dom niecały kwadrans po ich pojawieniu się. To był ich znak: dwójka czarodziejów ruszyła za kobietą, która pchała przed sobą wózek. Wyglądała na łatwy cel, a oni pod wpływem zaklęcia kameleona mieli nad nią niewielką przewagę. Gdy kobieta dotarła do parku, nadal za nią podążali. Dopiero kiedy usiadła na jednej z ławeczek, przystanęli za pobliskim, rozłożystym klonem.
- Dobra, zachowujemy się przyjaźnie. Podchodzimy jak gdyby nigdy nic, wpadamy na nią przypadkiem - rzekła, wyciągając różdżkę i ściągając z nich zaklęcie niewidzialności. Schowała ją do kieszeni na wszelki wypadek.
Wyszli zza drzewa, wchodząc na ścieżkę parkową jak gdyby nigdy nic.
- Pani Fitzpatrick! Dzień dobry! - Powitała ją śpiewnym głosem swojej młodszej siostry, ruszając z Vizmarem w ciele obcego mężczyzny w stronę ławki. - Cóż za spotkanie. A czy to mały wnusio Scott? Jak się miewa? - Zagaiła przyjaźnie, zerkając ciekawsko na chłopczyka w jej ramionach.
- To mój towarzysz, pan Robbens, auror - rzekła krótko, wskazując dłonią na mężczyznę u swojego boku.
- Dobra, zachowujemy się przyjaźnie. Podchodzimy jak gdyby nigdy nic, wpadamy na nią przypadkiem - rzekła, wyciągając różdżkę i ściągając z nich zaklęcie niewidzialności. Schowała ją do kieszeni na wszelki wypadek.
Wyszli zza drzewa, wchodząc na ścieżkę parkową jak gdyby nigdy nic.
- Pani Fitzpatrick! Dzień dobry! - Powitała ją śpiewnym głosem swojej młodszej siostry, ruszając z Vizmarem w ciele obcego mężczyzny w stronę ławki. - Cóż za spotkanie. A czy to mały wnusio Scott? Jak się miewa? - Zagaiła przyjaźnie, zerkając ciekawsko na chłopczyka w jej ramionach.
- To mój towarzysz, pan Robbens, auror - rzekła krótko, wskazując dłonią na mężczyznę u swojego boku.
Owena BlodeuweddCzarownica - Urodziny : 25/12/1980
Wiek : 43
Skąd : Cardiff, Walia
Krew : Czysta
Re: Park
Vizmar nie miał wyboru, aby zachowywać się inaczej. W końcu ten plan musiał wypalić, bo gdyby się nie udało to zapewne stary Scott zwiększyłby ochronę nad swoim jedynym prawnukiem, a tego na pewno by nie chcieli. Najlepiej było się uśmiechać, mówić naprawdę niewiele. Zresztą będąc panem Robbensem miał zdecydowanie bardziej przyjazny wygląd niż zwykle, więc faktycznie uśmiech był bardzo dobrym pomysłem.
Czarodziej poszedł za fałszywą Morwen, która zmierzała do swojej koleżanki, zwanej Rosalie Fitzpatrick. Black szedł powoli i spokojnie nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Ot, zwykłe spotkanie Dyrektor Filii Aurorów z dobrą znajomą w towarzystwie pewnego czterdziestoletniego aurora.
Gdy już doszli do panny córki Jeremy'ego Scotta, Vizmar skłonił się lekko i melodyjnym głosem, zupełnie nie przypominającym jego normalny głos powiedział do nieznajomej mu kobiety.
- Artur Robbens. - Wprawdzie jego "szefowa" go już przedstawiła pani Fitzpatrick, ale nie poznała jego imienia. A lepiej, żeby znała wszystko, blef będzie bardziej skuteczny. Vizmar spoglądał na boki jednak nie tak, żeby od razu się zdradzić. Raczej wyglądało to tak, że chciał pozostawić kobietom rozmowę, a sam być cicho. Niech sobie poplotkują, a mężczyzna nie będzie sie odzywać.
Czarodziej poszedł za fałszywą Morwen, która zmierzała do swojej koleżanki, zwanej Rosalie Fitzpatrick. Black szedł powoli i spokojnie nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Ot, zwykłe spotkanie Dyrektor Filii Aurorów z dobrą znajomą w towarzystwie pewnego czterdziestoletniego aurora.
Gdy już doszli do panny córki Jeremy'ego Scotta, Vizmar skłonił się lekko i melodyjnym głosem, zupełnie nie przypominającym jego normalny głos powiedział do nieznajomej mu kobiety.
- Artur Robbens. - Wprawdzie jego "szefowa" go już przedstawiła pani Fitzpatrick, ale nie poznała jego imienia. A lepiej, żeby znała wszystko, blef będzie bardziej skuteczny. Vizmar spoglądał na boki jednak nie tak, żeby od razu się zdradzić. Raczej wyglądało to tak, że chciał pozostawić kobietom rozmowę, a sam być cicho. Niech sobie poplotkują, a mężczyzna nie będzie sie odzywać.
Vizmar BlackCzarodziej - Urodziny : 01/01/1970
Wiek : 54
Skąd : Walia
Krew : Czysta
Re: Park
Mały James opierał się jeszcze przez chwilę, ale w końcu zmęczenie zmogło go i zamknął powoli oczka, odpływając do krainy snów. Rosalie nuciła jeszcze chwilę pod nosem, by upewnić się, że malec śpi mocnym snem. Nie miała serca szarpać nim teraz na wszystkie strony, żeby włożyć go do wózka. Przytuliła go mocniej do siebie i rozczulona głaskała dziecko po policzku, nie zwracając uwagi na otoczenie. Dopiero znajomy głos zmusił ją do podniesienia głowy.
- Jaka Pani Fitzpatrick! Morwen, oszalałaś? - żachnęła się, słysząc powitanie swej serdecznej przyjaciółki. Dopiero po chwili, gdy mały James poruszył się niespokojnie, zorientowała się, że jej ton jest nieco zbyt piskliwy i za głośny. Zniżyła go do dobrze słyszalnego szeptu.
- Nie odpisałaś mi na sowę! Czekam już kilka dni. Obraziłaś się na mnie? Mam nadzieję, że nie, w końcu tyle Ci zawdzięczam. Co słychać u Zoi? Już wróciła pewnie do Hogwartu. Myślałam, że wpadniesz na kilka dni do Irlandii...
Czarownica odgarnęła czarne loki z twarzy i skinęła głową w kierunku mężczyzny, który towarzyszył aurorce.
- Jesteś w pracy? Coś się stało w okolicy? A może to ten Twój tajemniczy mężczyzna, o którym tak rozpisywał się Prorok? - szepnęła podekscytowana - Chętnie podałabym Panu rękę, ale rozumie Pan.
James wyglądał niczym mały aniołek. Fitzpatrick znów naciągnęła czapeczkę na jego wysokie czoło i podciągnęła kolorowy kocyk pod samą szyję.
- Śliczny, prawda? Urodził się kilka tygodni temu i ma na imię James Vincent. To drugie ma po lekarzu, który przyjmował poród. Nancy i James są teraz w Hogwarcie i zajmujemy się nim razem z Rolandem. Bywa strasznie upierdliwy. Już zdążyłam zapomnieć co to znaczy mieć takiego maluszka w domu! Opowiadaj lepiej co u Ciebie? Niedługo będę musiała wracać z nim do domu. Jest zbyt mały, by przebywać tak długo na takim ostrym powietrzu. Może wstąpicie na herbatkę? Roland się na pewno ucieszy. Dzisiaj dopiero wróciliśmy do Londynu, ale na pewno szybko znajdziemy jakieś filiżanki, a herbaty u nas zawsze pod dostatkiem. Koniecznie musisz się zgodzić! Tyle już nie rozmawiałyśmy!
- Jaka Pani Fitzpatrick! Morwen, oszalałaś? - żachnęła się, słysząc powitanie swej serdecznej przyjaciółki. Dopiero po chwili, gdy mały James poruszył się niespokojnie, zorientowała się, że jej ton jest nieco zbyt piskliwy i za głośny. Zniżyła go do dobrze słyszalnego szeptu.
- Nie odpisałaś mi na sowę! Czekam już kilka dni. Obraziłaś się na mnie? Mam nadzieję, że nie, w końcu tyle Ci zawdzięczam. Co słychać u Zoi? Już wróciła pewnie do Hogwartu. Myślałam, że wpadniesz na kilka dni do Irlandii...
Czarownica odgarnęła czarne loki z twarzy i skinęła głową w kierunku mężczyzny, który towarzyszył aurorce.
- Jesteś w pracy? Coś się stało w okolicy? A może to ten Twój tajemniczy mężczyzna, o którym tak rozpisywał się Prorok? - szepnęła podekscytowana - Chętnie podałabym Panu rękę, ale rozumie Pan.
James wyglądał niczym mały aniołek. Fitzpatrick znów naciągnęła czapeczkę na jego wysokie czoło i podciągnęła kolorowy kocyk pod samą szyję.
- Śliczny, prawda? Urodził się kilka tygodni temu i ma na imię James Vincent. To drugie ma po lekarzu, który przyjmował poród. Nancy i James są teraz w Hogwarcie i zajmujemy się nim razem z Rolandem. Bywa strasznie upierdliwy. Już zdążyłam zapomnieć co to znaczy mieć takiego maluszka w domu! Opowiadaj lepiej co u Ciebie? Niedługo będę musiała wracać z nim do domu. Jest zbyt mały, by przebywać tak długo na takim ostrym powietrzu. Może wstąpicie na herbatkę? Roland się na pewno ucieszy. Dzisiaj dopiero wróciliśmy do Londynu, ale na pewno szybko znajdziemy jakieś filiżanki, a herbaty u nas zawsze pod dostatkiem. Koniecznie musisz się zgodzić! Tyle już nie rozmawiałyśmy!
Re: Park
Popełniła pierwszą gafę nazywając ją panią Fitzpatrick, ale teraz przynajmniej wiedziała, że ta kobieta i jej siostra to koleżanki, zatem mogła sobie pozwolić na odrobinę śmiałości. Kto wie, może w takiej sytuacji kobieta nawet pozwoli jej się zbliżyć do dziecka?
- Wiem, wiem i przepraszam. W moim biurze leży sterta listów i papierzysk do podpisania, musiałam go przeoczyć, bo kupa korespondencji wciąż rośnie. Zapewniam Cię jednak, że między nami wszystko w najlepszym porządku - rzekła, posyłając jej uśmiech za pomocą ust szefowej aurorów. Vizmar nie odzywał się wiele, to dobrze. - Tak, Zoja już w Hogwarcie.
Kim to cholery jasnej była Zoja?! Nieważne. Doświadczenie podpowiadało jej, że powinna przytakiwać swojemu rozmówcy zamiast pomijać wypowiadane przez nich kwestie, bo mogliby zorientować się, ze coś nie gra.
- Och nie, Arthur to tylko znajomy z pracy. Właśnie zmierzaliśmy coś zjeść, bo mamy godzinkę przerwy - blefowała sprawnie, generalizując jak tylko się dało. Rzucaj ogólnikami, a wszystko pójdzie gładko.
- Piękny - przytaknęła, wcale nie kłamiąc, bo dziecko było urocze. Tylko niemowlaki i dzieci były w stanie zmiękczyć lodowe serce Blodeuwedd. Może dlatego odgrywanie przyjaznej kobiety wychodziło jej teraz tak dobrze? - Nie wstąpimy na herbatę, niestety. W Filii mamy urwanie głowy, istny chaos, a ktoś musi go ogarnąć, sama rozumiesz - dodała.
- Może to zbyt śmiałe ale... Mogłabym go potrzymać? Tak strasznie lubię dzieci, uspokajają mnie. Chciałabym mieć już swoje - rzekła aksamitnym głosem panny Morwen Enid B.
- Wiem, wiem i przepraszam. W moim biurze leży sterta listów i papierzysk do podpisania, musiałam go przeoczyć, bo kupa korespondencji wciąż rośnie. Zapewniam Cię jednak, że między nami wszystko w najlepszym porządku - rzekła, posyłając jej uśmiech za pomocą ust szefowej aurorów. Vizmar nie odzywał się wiele, to dobrze. - Tak, Zoja już w Hogwarcie.
Kim to cholery jasnej była Zoja?! Nieważne. Doświadczenie podpowiadało jej, że powinna przytakiwać swojemu rozmówcy zamiast pomijać wypowiadane przez nich kwestie, bo mogliby zorientować się, ze coś nie gra.
- Och nie, Arthur to tylko znajomy z pracy. Właśnie zmierzaliśmy coś zjeść, bo mamy godzinkę przerwy - blefowała sprawnie, generalizując jak tylko się dało. Rzucaj ogólnikami, a wszystko pójdzie gładko.
- Piękny - przytaknęła, wcale nie kłamiąc, bo dziecko było urocze. Tylko niemowlaki i dzieci były w stanie zmiękczyć lodowe serce Blodeuwedd. Może dlatego odgrywanie przyjaznej kobiety wychodziło jej teraz tak dobrze? - Nie wstąpimy na herbatę, niestety. W Filii mamy urwanie głowy, istny chaos, a ktoś musi go ogarnąć, sama rozumiesz - dodała.
- Może to zbyt śmiałe ale... Mogłabym go potrzymać? Tak strasznie lubię dzieci, uspokajają mnie. Chciałabym mieć już swoje - rzekła aksamitnym głosem panny Morwen Enid B.
Owena BlodeuweddCzarownica - Urodziny : 25/12/1980
Wiek : 43
Skąd : Cardiff, Walia
Krew : Czysta
Re: Park
Owena chyba cieszyła się, że Vizmar był raczej milczący. W sumie chyba każdy kto zna Blacka wolał, żeby on się nie odzywał w takiej sytuacji. Jeszcze mu się omsknie język i zaraz zacznie gadać o mugolach i szlamach, jak to by tą całą zarazę wytępił z powierzchni Ziemii. A to na pewno nie był dobry temat na pogawędkę w takiej sytuacji. Na pewno panna Fitzpatrick nie podzielałaby jego fascynacji ginącymi mugolami na przykład spalającymi się na stosie. Mężczyznę do tej pory bolały czasy w których to mugolska inkwizycja paliła na stosie, albo przynajmniej chciała spalić czarodziejów. Sprawny czarodziej bez problemu potrafił rzucić zaklęcie, które powtrzymywałoby wszystkie płomienie, aby nie sprawiały mu krzywdy.
Mężczyzna pozwolił odpowiedzieć Owenie na pytanie o to czy są kimś dla siebie więcej. Heh... To by było śmieszne, gdyby on i ona ze sobą kręcili. Ale chyba niemożliwe, bo oni raczej wiązali ze sobą jedynie interesy i chęć do wyzwolenia świata czarodziei od wspomnianych szlam. Może i panna Blodeuwedd była w stanie kogoś pokochać, ale nie Vizmar, jego serce było czarne jak śmierć i chyba było z lodu.
- Nie ma sprawy. - Odrzekł tylko w stronę Rosalie, gdy wspomniała o podawaniu sobie rąk. Szczerze mówiąc miał gdzieś czy podadzą sobie ręce. Najchętniej to by poczęstował kobietę Drętwotą, albo czymś jeszcze gorszym zamiast tych podchodów. Ale nie zrobił tego, Owena chyba miała plan. Chciała wziąć na ręce dziecko. Wiedział, że być może zaraz będą musieli się deportować stąd. Szybko.
Mężczyzna pozwolił odpowiedzieć Owenie na pytanie o to czy są kimś dla siebie więcej. Heh... To by było śmieszne, gdyby on i ona ze sobą kręcili. Ale chyba niemożliwe, bo oni raczej wiązali ze sobą jedynie interesy i chęć do wyzwolenia świata czarodziei od wspomnianych szlam. Może i panna Blodeuwedd była w stanie kogoś pokochać, ale nie Vizmar, jego serce było czarne jak śmierć i chyba było z lodu.
- Nie ma sprawy. - Odrzekł tylko w stronę Rosalie, gdy wspomniała o podawaniu sobie rąk. Szczerze mówiąc miał gdzieś czy podadzą sobie ręce. Najchętniej to by poczęstował kobietę Drętwotą, albo czymś jeszcze gorszym zamiast tych podchodów. Ale nie zrobił tego, Owena chyba miała plan. Chciała wziąć na ręce dziecko. Wiedział, że być może zaraz będą musieli się deportować stąd. Szybko.
Vizmar BlackCzarodziej - Urodziny : 01/01/1970
Wiek : 54
Skąd : Walia
Krew : Czysta
Re: Park
Z twarzy czarownicy nie schodził szeroki uśmiech. Tak dawno nie widziała Morwen, a los znów sprawił, że spotkały się w tym parku, w którym zaczęła się cała ich znajomość. Aurorka miała serce ze szczerego złota - zabrała wtedy do domu całkowicie obcą jej kobietę i potraktowała jak najbliższego członka rodziny. Rosalie do tej pory nie mogła uwierzyć we własne szczęście.
- Masz urwanie głowy w tej pracy. To pewnie dlatego nie byłaś na ślubie? Wypatrywałam Cię całą noc! Koniecznie musisz zobaczyć zdjęcia. Marie przyszła z bratem Gabriela! Mówię Ci, niedługo będziemy się bawić na jej ślubie! - Fitzpatrick ostrożnie wstała z miejsca, by nie obudzić chłopca nawet najdrobniejszym wstrząsem. Miał przecież taki lekki sen. W nocy to wystarczyło, że ktoś kichnął, a on już szeroko otwierał oczy. Wszyscy w domu chodzili jak na szpilkach.
- To prawda co pisał Prorok o tym Twoim chłopaku? Koniecznie muszę go poznać.
Słysząc wyznania przyjaciółki na temat chęci posiadania dziecka, aż otworzyła szerzej oczy. Jeszcze nie tak dawno temu kobieta zarzekała się, że nie chce mieć nic wspólnego z dziećmi, a teraz?
- Morwen, Ty się naprawdę zakochałaś! Dzieci to sama radość, zobaczysz, jak zajdziesz w ciążę - po tych słowach usta Rosalie wykrzywiły się jednak w podkówkę - Dopiero co zasnął, a wolałabym go nie budzić. Jest taki rozdrażniony, nie śpi całymi nocami i wszyscy ledwo stoją na nogach, a gdy w końcu zmruży oczy to jak błogosławieństwo. Nie znajdziecie chwili? Pewnie przysnął tylko na pół godzinki. Jak wstanie to będziesz mogła rozpieszczać go do woli.
Morwen była jeszcze młoda i nie miała pojęcia co to znaczy umęczyć się przy usypianiu takiego malucha. Mimo całej sympatii, jaką darzyła tą uroczą kobietę, nie była w stanie poświęcić ostatniej godziny spędzonej na błaganiu Jamesa, by dał wszystkim chwilę wytchnienia.
- Masz urwanie głowy w tej pracy. To pewnie dlatego nie byłaś na ślubie? Wypatrywałam Cię całą noc! Koniecznie musisz zobaczyć zdjęcia. Marie przyszła z bratem Gabriela! Mówię Ci, niedługo będziemy się bawić na jej ślubie! - Fitzpatrick ostrożnie wstała z miejsca, by nie obudzić chłopca nawet najdrobniejszym wstrząsem. Miał przecież taki lekki sen. W nocy to wystarczyło, że ktoś kichnął, a on już szeroko otwierał oczy. Wszyscy w domu chodzili jak na szpilkach.
- To prawda co pisał Prorok o tym Twoim chłopaku? Koniecznie muszę go poznać.
Słysząc wyznania przyjaciółki na temat chęci posiadania dziecka, aż otworzyła szerzej oczy. Jeszcze nie tak dawno temu kobieta zarzekała się, że nie chce mieć nic wspólnego z dziećmi, a teraz?
- Morwen, Ty się naprawdę zakochałaś! Dzieci to sama radość, zobaczysz, jak zajdziesz w ciążę - po tych słowach usta Rosalie wykrzywiły się jednak w podkówkę - Dopiero co zasnął, a wolałabym go nie budzić. Jest taki rozdrażniony, nie śpi całymi nocami i wszyscy ledwo stoją na nogach, a gdy w końcu zmruży oczy to jak błogosławieństwo. Nie znajdziecie chwili? Pewnie przysnął tylko na pół godzinki. Jak wstanie to będziesz mogła rozpieszczać go do woli.
Morwen była jeszcze młoda i nie miała pojęcia co to znaczy umęczyć się przy usypianiu takiego malucha. Mimo całej sympatii, jaką darzyła tą uroczą kobietę, nie była w stanie poświęcić ostatniej godziny spędzonej na błaganiu Jamesa, by dał wszystkim chwilę wytchnienia.
Re: Park
Ogólnikowo, Oweno, odpowiadaj na wszystko ogólnikowo. Wtedy nie popełnisz żadnej gafy i ten babsztyl nie zorientuje się, że coś jest nie tak.
- Tak, właśnie dlatego. Praca - odparła na jej pytanie dotyczące ślubu, uśmiechając się przepraszająco do niej. - No no... Cóż za nowiny - dodała jeszcze na dźwięk rewelacji o jakiejś tajemniczej Marie i bratu Gabriela, których w ogóle nie znała.
- Czy prawda? Połowicznie, większość to bzdura - odparła krótko, od razu zapisując w myślach, że Morwen ma chłopaka. Chłopak = słabość. Tak naprawdę nie miała pojęcia kim jest jej szwagier ani co wypisywali o nim w gazecie. Szczerze, teraz ją to guzik obchodziło, bo była dosłownie o krok od małego Jamesa, który już niedługo mógł znaleźć się w ich posiadaniu.
- Cóż zrobię - uśmiechnęła się znowu, wzruszając ramionami. Granie słodkiej idiotki jaką była jej siostra działało jej już na nerwy, a fakt, że ta głupia czarownica nie ułatwiła jej zadania i nie podała jej dziecka, wpędził ją w niemą irytację.
- No dobrze, może innym razem - westchnęła, znowu wykrzywiając usta swojej młodszej w stronę tej obcej, niczego niepodejrzewającej bogaczki. Pora wziąć sprawy w swoje ręce.
Korzystając z okazji, że kobieta trzyma dzieciaka na rękach jakby był jajkiem, mając obie dłonie zajęte, Owena wyciągnęła różdżkę w tempie błyskawicznym i wycelowała nią w Rosalie.
- Petrificus totalus! - Rzuciła, nie czekając ani chwili dłużej. Miała plan: rzuca zaklęcie, zabierają dzieciaka i spadają w ciągu sekundy.
- Tak, właśnie dlatego. Praca - odparła na jej pytanie dotyczące ślubu, uśmiechając się przepraszająco do niej. - No no... Cóż za nowiny - dodała jeszcze na dźwięk rewelacji o jakiejś tajemniczej Marie i bratu Gabriela, których w ogóle nie znała.
- Czy prawda? Połowicznie, większość to bzdura - odparła krótko, od razu zapisując w myślach, że Morwen ma chłopaka. Chłopak = słabość. Tak naprawdę nie miała pojęcia kim jest jej szwagier ani co wypisywali o nim w gazecie. Szczerze, teraz ją to guzik obchodziło, bo była dosłownie o krok od małego Jamesa, który już niedługo mógł znaleźć się w ich posiadaniu.
- Cóż zrobię - uśmiechnęła się znowu, wzruszając ramionami. Granie słodkiej idiotki jaką była jej siostra działało jej już na nerwy, a fakt, że ta głupia czarownica nie ułatwiła jej zadania i nie podała jej dziecka, wpędził ją w niemą irytację.
- No dobrze, może innym razem - westchnęła, znowu wykrzywiając usta swojej młodszej w stronę tej obcej, niczego niepodejrzewającej bogaczki. Pora wziąć sprawy w swoje ręce.
Korzystając z okazji, że kobieta trzyma dzieciaka na rękach jakby był jajkiem, mając obie dłonie zajęte, Owena wyciągnęła różdżkę w tempie błyskawicznym i wycelowała nią w Rosalie.
- Petrificus totalus! - Rzuciła, nie czekając ani chwili dłużej. Miała plan: rzuca zaklęcie, zabierają dzieciaka i spadają w ciągu sekundy.
Owena BlodeuweddCzarownica - Urodziny : 25/12/1980
Wiek : 43
Skąd : Cardiff, Walia
Krew : Czysta
Strona 4 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 4 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach