Szatnie i natryski

+3
Sanne van Rijn
Misza Gregorovic
Brennus Lancaster
7 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Szatnie i natryski

Pisanie by Brennus Lancaster Pon 29 Kwi 2013, 17:56

First topic message reminder :

Prosto z sali ćwiczeniowej można dostać się do szatni dla uczniów. Jest ona podzielona na część dla dziewcząt i część dla chłopców. Obie szatnie wyglądają tak samo. Szafki pomalowane są w kolorach domów.

Szatnie i natryski - Page 2 29golc0

Do dyspozycji młodych czarodziejów są również natryski - osobne dla dziewcząt i osobne dla chłopców. Każdy natrysk otoczony jest szarymi ściankami, zapewniającymi niezbędną prywatność.

Szatnie i natryski - Page 2 6ia2h3
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Brennus Lancaster Pon 17 Sie 2015, 22:41

ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Suzanne Castellani Nie 26 Lut 2023, 20:02

Pierwsze rozgrywki za niedługo się zaczną a Suzanne ostro chciała przyłożyć się do treningu swoich zawodników żeby w tym roku puchar Quidditcha był w ich rękach. Te półtorej godziny będzie im się chyba śniło po nocach wraz z latającymi tłuczkami i kaflami. Jeden oszołom nawet wylądował w skrzydle szpitalnym, bo dzisiaj te tłuczki nie za bardzo chciały współpracować, no albo miały nastawione radary na cieniasów. Dobrze, że część z nich to tylko rezerwowi i tak naprawdę byli gdyby coś się odjaniepawliło.
- No ale co mnie interesuje, że się umówiłaś z jakimś typem, jak masz olewać treningi to ja nie widzę sensu żebyś w ogóle grała - rzuciła w kierunku jednej ślizgonki, która właśnie zaczęła marudzić na temat jutrzejszej powtórki z treningu, nie dość, że się wiecznie spóźnia to jeszcze to - za tydzień gramy z Gryfonami i mam nadzieję, że nikt nie ma zamiaru tego olewać - dodała stanowczo do reszty i ruszyła w kierunku pryszniców. Castellani naprawdę bierze poważnie rozgrywki z innymi domami i chciałaby żeby inni też podzielali jej pasję. A ten mecz jest wyjątkowo ważny, bo będzie z Czerwonymi a jak jeszcze ma wywalone na panią kapitan Hamilton, to ten cały Elijah ją doprowadza do szewskiej pasji jak widzi tą mordę na korytarzu. Był dobry, był bardzo dobrym zawodnikiem i niewątpliwie stanowił dla niej zagrożenie co ją chyba tylko nakręcało do jeszcze cięższych i dłuższych ćwiczeń.
Castellani zawsze ostatnia wychodziła z treningów, chciała mieć te kilka minut tylko dla siebie w ciszy i spokoju, bez jęczących ze zmęczenia jej współzawodników. Zwłaszcza, że zaraz miał tu wparować Richard chcący poważnie porozmawiać. Czytała chyba ze trzy razy ten list chcąc się dowiedzieć o co chodzi i niewątpliwie zamieszany był w to też jej padre. Chciała się dowiedzieć wszystkiego o czym rozmawiali, ale czuła jakiś niepokój w brzuchu, bo nawet nie była w stanie zjeść do końca obiadu, a uwielbiała tego kurczaka w pomarańczach.
Chcąc nieco uspokoić nerwy weszła pod prysznic zostawiając swoje ubrania na wieszaku obok i odkręciła wodę. Pod nosem zaczęła sobie podśpiewywać jakąś popową piosenkę, co ostatnio chodziła jej po głowie bo gdzieś ją usłyszała w Hogsmade.
- I can buy myself floweeeer...
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Richard Baizen Nie 26 Lut 2023, 21:16

Chyba właśnie mijał kogoś, kto był transportowany na magicznych noszach, gdy wychodził z zamku. Zerknął wprawdzie jedynie za graczami, mówiącymi, że chyba ją powaliło, pogrzało, zajechała nas, ale jeszcze nie dotarło do niego, że to nie chodzi o kogoś nowego. Albo obcego. A właśnie o panią kapitan, którą była jego niemalże wybranka życiowa. Może powinien pierw zrobić jakiś wstępny research na jej temat. Toć to szatan na szczupłych nóżkach, jak się okazuje.
Gdy tylko dotarł na tereny boiska, spytał ostatnie osoby o Suzanne. Dowiedział się, że oczywiście jeszcze jest w środku, więc niewiele myśląc, ruszył do szatni. Po drodze nie słyszał żadnych wybitnych dźwięków, rechotów, gadaniny. Zakładał więc, celnie, że jest sama. Słyszał natrysk i jej głos. Uśmiechnął się krótko, a pokręciwszy z lekkim niedowierzaniem głową, minął bezszelestnie kilka kolejnych szafek i umywalki. Z jednej strony wiedział, że nie powinien się dalej kierować, skradać, zachodzić jej... A z drugiej coś zupełnie innego stroiło się w myślach wilkołaka na tydzień przed pełnią. Krew mu buzowała w żyłach, a irytacja często mieszała się z szybszym działaniem, niż myśleniem, nawet u tak inteligentnego ucznia, jak Richard. I nie mógł nic na to począć. A z trzeciej magicznej strony, pamiętał, co powiedział Mareczkowi. Że będzie się starał. Że powie Suzanne o swojej genetycznej naleciałości. To jednak nie mogło się odbyć w takich warunkach. W szatni, gdzie pod prysznicami już parowała woda, a ciemnowłosa nastolatka była sama... Z nim.
Stanąwszy w progu łazienki, gdzie zaczynały się niespecjalnie oddzielone kabiny, Baizen jeszcze trzymał głowę spuszczoną grzecznie. Przełknął ciężko ślinę, starając się kontrolować należycie.
- Ładnie śpiewasz. - Wytchnął swobodnym tonem, choć brwi przy tym marszczył dość konkretnie. Oparł czoło o chłodne kafelki, zamykając oczy. Nie, nie spojrzy na nią, nie wolno, nie może. - Słyszałem, że nieźle dałaś drużynie popalić. Że ładnie się szykujecie na Gryfonów. - Czyżby miał w przyszłym tygodniu pojawić się na trybunach w szaliku Slytherinu? Jeśli tylko będzie miał cień mocy po pełni to pewnie będzie miało to miejsce.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Suzanne Castellani Nie 26 Lut 2023, 22:09

No tak, Richard chyba nie widział jej jeszcze w treningowym amoku. Szatan to dobre określenie na tą małą ślizgonicę, nie miała skrupułów i hamulców jeżeli chodzi o Quidditch, może dlatego była tak dobra w tym, bo jak się już uprze to mogą ją wszyscy znienawidzić ale ona cel swój osiągnie. A ona naprawdę potrafi być przerażająca no i może to z boku wyglądać dosyć komicznie, że taki mały kurdupel tak rozstawia po kątach całą drużynę, cóż, Baizen widział tą jej uroczą wersję i chyba powinna go zacząć przyzwyczajać do swojej prawdziwej ślizgońskiej natury jeżeli chce z nią częściej chodzić za rączkę po błoniach.
- Talk to myself for houuurs... - śpiewała sobie dalej spłukując pomarańczowy szampon z włosów chwytając słuchawkę prysznicową jakby był to mikrofon. Trochę ją ta piosenka pochłonęła i nawet nie usłyszała zbliżających się do niej kroków. Dopiero ten głos otrzeźwił ją trochę przez co nawet zakręciła kurek w wodą by mogła zidentyfikować człowieka po głosie.
- Na merlina, to damska łazienka!- rzuciła głośno w ogóle nie orientując się z kim ma do czynienia tak po pierwszych jego słowach. - accio ręcznik - szepnęła chwytając z półeczki prysznicowej różdżkę a jej zielony ręcznik przefrunął górą wprost na jej głowę, zaczęła się pośpiesznie wycierać
- Richard? - zapytała jeszcze z kabiny gdy usłyszała jego dalsze słowa. A on nie miał być za jakieś piętnaście minut? - zaypytała sama siebie w głowie w międzyczasie sięgając do wieszaka po kolejne swoje rzeczy, już czuła jak jej policzki nabierają purpurowych kolorów (i to zupełnie nie od gorącej pary), na myśl, że gdzieś tam wisiała też jej czarna bielizna i on ją widział!
- Nie mam wyjścia, muszę ich pokonać, może Krukonom dam na początku małe fory ale dla nich nie ma litości - powiedziała szybko i w pełni ubrana w szkolny regulaminowy mundurek odsłoniła kotarę kabiny prysznicowej. Skierowała swoje kroki w jego kierunku siłując się jeszcze z zapięciem spódnicy, bo coś jej się tam zablokowało... dopiero gdy stanęła przed nim to uniosła na niego wzrok i ciepło momentalnie ją ogarnęło kiedy znów zobaczyła ten charakterystyczny przycięty zarost na jego szczęce i te ramiona, w których skrywała się przed mrozem na balu.
- Troszkę się zapomniałam, wybacz, nie wiedziałam, że już jest tak późno - powiedziała zdecydowanie łagodniej palcami przeczesując swoje jeszcze mokre włosy.
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Richard Baizen Nie 26 Lut 2023, 22:34

Czy ja wiem czy ona była taka urocza na początku, jak się wywaliła o jego nogi i zwalała na niego całą winę... Jest to jednak jakiś psikuśnik lokalny, że ta dwójka tak na siebie wpadła. MIAŁO TAK BYĆ I KONIEC. A że po drodze będą sobie wyrywać włosy i rozdzierać ciuchy, chcąc dojść do konsensusu... O czym ja... Aaaaa...
On się nie ruszył z miejsca. Stał, wsparty czołem o zimne kafle, dla kontrastu, jaką temperaturę odwaliła tutaj w łazience ciemnowłosa. W pewnym momencie łypnął w stronę jej głosu, ale widział jedynie szalone tempo ręcznika i coś, co miało być... Bielizna. Baizen nie wiedział, że może go coś takiego zawstydzić. Opuścił głowę i szybko zamknął kurczowo oczy, jakby miał zaraz spowiadać się przez Marco Castellani z tego, co robił w damskiej łazience oraz dlaczego w ogóle śmiał spojrzeć na bieliznę jego córki. - Aaaaaahahmmmmhhmmmm... - Odparł przeciągle, żeby wiedziała, że to nikt dziwny z Pucholandii. Ino on, lekko za szybko, bo i przed pełnią nie kontrolował do końca tego, jak swobodnie się czuje w swoim ciele. Szybciej  chodził, szybciej gadał. Wszystko było nieco intensywniejsze, chociaż przyznać się do tego by nie mógł ani jej ani nikomu innemu. Nie teraz.
Teraz spojrzał na nią i uśmiechnął się przelotnie, mięknąc gdzieś w środku. Gdzieś tam sercowa twierdza tego Krukona znów opadła, rycerze zdezerterowali, a on został sam na polu bitwy i miał ochotę zrobić pokłon ku chwale Suzanne. Dziwny jest ten stan zadurzenia, zabujania. Zupełnie, jakby ktoś Ci z jednej strony zabrał wszystkie siły a z drugiej dodał tyyyyle mocy. On także był ubrany w mundurek, choć szatę miał rozpiętą i wystawał spod niej sweter z lamówką w kolorze domu Kruka. Drgnął mu kącik ust, gdy spojrzał po jej mokrych włosach.
- Wybaczam. - Odparł ciszej, niż by chciał, a potem niewiele myśląc, po prostu pochylił się do jej ust i powitał ją pocałunkiem, przyciągając jej ciało do siebie rękoma, jakby miała mu uciec. Znów musnął na koniec jej wargi własnymi i mruknął swobodnie. - Cześć, łajzo. Trochę tęskniłem. - Zakomunikował, w końcu prostując się konkretniej, żeby wycofać się powolnie z tej części łazienki. Uśmiechnął się lekko, obserwując jej śliczną buzię. Pokręcił głową powolnie. - Nie wyjdziemy stąd, póki nie wysuszysz włosów. - On będzie jej osobistym uzdrowicielem chyba. Taki sobie obierze kierunek studiów. Srał by hipogryf, że miał być przeciwko matce i wybrać coś innego.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Suzanne Castellani Pon 27 Lut 2023, 07:48

Ten jego pocałunek sprawił, że całe wkurzenie na drużynę, które miało wcześniej wyparowało, jego oczy patrzące na nią tym szczenięcym wzrokiem były jak jakieś zaklęcie, które wymazywało z jej umysłu wszelkie smutki i złe myśli. Baizen chyba sobie nie zdawał sprawy co on z nią zrobił, twarda Suzanne stała się bezbronna w jego objęciach i wcale nie chciała czuć się inaczej. Uwielbiała ciepło jego ciała i to, że tak łatwo mogła się skryć w jego ramionach jakby miał ją obronić przed wszelkimi niegodziwościami tego świata. No przepadła strasznie, akurat teraz, kiedy miała na głowie rozgrywki i związane głównie z Quidditchem sprawy.
- Ahaa, tylko trochę, no spoko typie - rzuciła mlaskając ostentacyjnie. Ona tęskniła bardzo. Po ich rozstaniu na balu nie mogła się doczekać kiedy znów ujrzy tą facjatę na swojej drodze, kiedy znów przypadkiem na siebie wpadną, chociaż teraz można pokusić się o stwierdzenie, że "przypadkiem" u nich już raczej nie występuje. Na jego troszczące się twierdzenie przewróciła oczami bardzo wymownie i szybkim acz skomplikowanym ruchem różdżki wydobyła z niej ciepłe powietrze, które szybko skierowała na swojej mokre kosmyki. No co on, będzie jej tak teraz rozkazywał co ma robić, przecież jest dużą dziewczyną a on nie jest jej ojcem.... NO WŁAŚNIE...
- Ej, mów szybko jak przeżyłeś spotkanie z moim padre, ja już takie plotki słyszałam na ten temat, że nie wiem w co wierzyć - powiedziała przypominając sobie nagle, że Marco bezczelnie nawiedził Krukona podczas lekcji. Chyba pół Hogwartu spekulowało na temat tego spotkania, które miało miejsce za zamkniętymi drzwiami. - Chyba Cię nie uderzył - dodała przerywając suszenie i podchodząc do niego znów i chwytając dłonią jego podbródek chcąc dokładnie przyjrzeć się jego pięknej buźce, która mogła zostać pokiereszowana przez starego Castellaniego. Opuszkami palców delikatnie mierzwiła jego zarost, które mogłyby skrywać ewentualne znaki spotkania z jej ojcem. A mogła się po nim spodziewać naprawdę tego, że mógł mu coś zrobić, Mareczek był jedną z najbardziej impulsywnych osobą jaką znała. - Ja go dalej unikam, bo wiem jaki dostałabym opierdziel za to nasze migdalenie się, nawet sowy unikam i karze III-rocznej wszystko co mogło być od niego chować że niby nie dostałam - powiedziała przyznając się do swojego genialnego planu unikania ojca. Nawet treningi rozpisała tak żeby on był zajęty i nie musiał jej nawiedzać. Niestety jej plan był nieco dziurawy, bo ta cała III-roczna schowała nieco zbyt wiele listów, które mogłyby być istotne. Ale to już będzie się wściekać jak do tego dojdzie, na razie cieszyła się obecnością swojej ulubionej persony, no nieco chyba stawiając go na równi z jej przyjaciółką.... bo przecież się nie zdeklarowali, czy może ten pocałunek na przywitanie był właśnie nim?
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Richard Baizen Pon 27 Lut 2023, 14:21

Gdyby tylko objawiła mu się z tą informacją, że ją rozprasza to całkiem możliwe, że trudem, ale dałby jej spokój. Serio. Potrafiłby powściągnąć się w pewnych myślach, chęci czucia jej perfum, dotknięcia jej warg własnymi i nachodzenia jej w szatni po treningu. A tak to biedaczysko nie wiedział, jakie złe rzeczy robił i nie ręczył za to, jak się spotkanie zakończy.
Kłamał, choć było to białe kłamstewko, naciągnięcie sprawy. Nie mógł jej przecież powiedzieć, że poza zajęciami rozglądał się za nią na korytarzach i jakimś sposobem był strasznie często w lochach. Przecież dom blondyna był w wieży, dość daleko. ZOBACZYSZ JESZCZE, ŻE ONA BĘDZIE CHCIAŁA, ŻEBY ON SIĘ TAK O NIĄ MARTWIŁ I CHCIAŁ JEJ POMÓC TAK CZY SIAK. Nie rozkazywał jej, ot spacyfikowałby na miejscu, żeby się nie przeziębiła przed meczem. Grunt to oddanie sprawie, tak?!
Cmoknął w powietrzu, widocznie wyrwany z zamyślenia, gdy wspomniała o swoim ojcu. No tak, bez powodu się tutaj nie pojawił. Pokiwał szybko głową, ale zaraz spoglądał z rozbawieniem z góry na Suzanne, gdy ta dokładne oględziny zaczęła prowadzić. - Pani doktor, jak robić obdukcję magiczną to... Tak globalniej nieco. - Bąknął, nie mogąc się powstrzymać od tego komentarza. Z zaskakującym jednak zadowoleniem przyjmował te nie do końca planowane przez Ślizgonkę głaski po twarzy. Jeszcze chwila a się chłopak z zacznie ocierać o nią, jak co najmniej domowy piesek. - Ale no, przeżyłem, chociaż Twój ojciec potrafi zrobić wrażenie dość... Ostre. - Baizen nie zgrywał się w tym momencie. W pierwszej chwili spotkania z Castellanim naprawdę miał wrażenie, że nic tylko pozostaje mu modlić się do Roveny o zbawienne skrzydła, gdy będzie leciał z VI piętra na glebę. - Jakie plotki? - Uniósł obie brwi przelotnie, bo wolałby jednak nie słyszeć na schodach,  że uciekł z podkulonym ogonem, albo że tam jakieś bitki były. Nikt nie dostał w czapę, a jedynie wymienili dość precyzyjnie swoje poglądy na zaistniałą sytuację.
Richard cofnął się tak, żeby wspierać teraz swoimi plecami ścianę przy jednej z pierwszych umywalek. Niech sobie dziewucha jego niedoszła wysuszy na spokojnie swoje bujne kudły, a on mówi jej dalej co i jak między nim a mrocznym Marco. - Generalnie to Twój ojciec zareagował na to, co widział na balu, dokładnie tak, jak ja bym zareagował. - Wzruszył krótko ramionami, spoglądając krótko, przelotnie po łazience. Spojrzenie znów skupił na Ślizgonce, a nawet mu kącik ust drgnął ładniej. - Pytał, jakie mam zamiary względem Ciebie. - Widać było po jego zawadiackiej minie, że najchętniej by się teraz zaśmiał wesoło. Nie prześmiewczo, ot swobodnie. - No i dostał informacje o Twoim kontrakcie z Wiwernami! Macie się spotkać, obowiązkowo, bo musicie to obgadać. - Przysunął się jednak do niej i wtulił się w jej ciało od tyłu, chowając głowę gdzieś przy zagięciu jej szyi. Nie pozwolił się jej odsunąć. - Gratulacje, zdolniacho. - Cmoknął ją w skroń i spojrzał na lustro przed nimi, w ich odbicie. Mrugnął do niej porozumiewawczo, zastanawiając się troszkę w tym momencie, czy takie towarzystwo umywalek jest romantico Laughing Trochę słaba miejscówka, a jeszcze miał jej pierw powiedzieć o sobie... Szlag... Szarpnął swoją dolną wargę zębami, niepewny tego, co bardzo chciał już zrobić, spytać ją czy może chciała by coś z nim więcej, niż takie nieoficjalne miziaki po kątach. Zamknął na chwilę oczy, zaciągnął się jej zapachem i w końcu wymamrotał:
- Su... Chciałabyś, żeby ploty o nas już nie były tylko plotkami? - Schował twarz w jej włosach, jakby wstydził się teraz, że zaczerwienił się lekko.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Suzanne Castellani Pon 27 Lut 2023, 18:22

Sama Suzanne ostatnio też lubiła się gubić w wyższych partiach zamku, nawet pod swoją pierzastą postacią latała między wieżami. Trochę stalking, ale to baba, więc była ciekawa jak diabli czy panicz Baizen sobie z nią pogrywa czy serio wziął sobie ostatnie rozmowy o niedzieleniu się. Nie no, specjalnie go nie wypatrywała, tylko tak o, przy okazji.. no wiecie...
Zmrużyła oczy słysząc jego komentarz i zatrzymała swą rękę na jego żuchwie przerywając te miłe głaskanie. Śmieszek się znalazł, a ona naprawdę bała się o jego życie po spotkaniu z jej ojcem. Szkoda, że w ogóle tak wyszło, że pierwsze spotkanie Richarda z Markiem było w takich okolicznościach. Gdyby mogła cofnąć czas to zapewne uniemożliwiłaby tym śmieszkom pokazanie ich pierwszych długich pocałunków na balu jako część atrakcji. Miało być na spokojnie, może przy jakiejś kolacji w Hogs albo innym neutralnym miejscu, a nie tak. No ale eliksir się rozlał, trzeba przestać się nad nim użalać.
- Że dostałeś po twarzy, że mój ojciec zrzucił Cię ze schodów, nawet słyszałam, że wyzwał Cię na pojedynek, ale to puchoni, oni za mocno w tych swoich ziółkach siedzą i koloryzują nieźle - powiedziała kręcąc głową na boki nie wierząc w co sama mówiła.
Suzanne zrobiła krok w kierunku umywalek i patrząc się w lustro to na siebie, to na niego kontynuowała suszenie włosów powiewem z różdżki, dokładnie go też słuchała co jakiś czas "wyłączając" nawiew robiąc wywracając oczy. Marek pytał o jego zamiary względem jej, no zwariował! Nie dość, że pierwszy raz zadurzyła się tak mocno w chłopaku to ten jeszcze ma czelność ingerować w to co dopiero rosło. W sumie Suzka ciekawa była jakie plany względem niej miał panicz chyba nie mniej niż sam nauczyciel, bo sama już w głowie miała kilka scenariuszy odnośnie finału ich relacji, kilka dosyć brutalnych. Dobrze, że miała Lau, która szybko wyprowadzała ją na dobrą drogę rozumowania, bo Ślizgonka do reszty by zwariowała ze swoimi masochistycznymi myślami. Nie, nie wyobrażała sobie jego zjadającej ją podczas pełni, jej wyobraźnia aż tak wysoko nie szybowała.
Skończyła suszyć włosy w momencie kiedy Rysiu się do niej zbliżał, palcami jeszcze przeczesała szybko swoje kosmyki żeby nie skołtuniły się za bardzo.
- Naprawdę? Nie żartujesz sobie ze mnie?! - zapytała wlepiając swoje czarne ślepia w jego odbicie lustrzane. - Na cycki Roveny, będę latać w lidze! - ucieszyła się i chciała skoczyć z radości na swoją miotłę i zrobić tryumfalny lot dokoła Hogwartu ze śmiechem obwieszczając "I CO FRAJERZY, JESTEM NAJLEPSZA". Jednak Krukon w tym samym momencie się do niej przytulił i plan lotu zszedł na dalszy plan. Motylki w jej podbrzuszu zatrzepotały momentalnie a to znajome ciepło, za którym ostatnio bardzo tęskniła, rozlało się po jej ciele. Odchyliła nieco głowę na bok robiąc mu więcej miejsca i momentalnie przymknęła oczy kładąc ręce na jego. Wystarczył jej tylko on i ta krótka chwila, którą mieli tylko dla siebie z dala od wstrętnych spojrzeń. Otworzyła oczy spoglądając w ich odbicie w tym samym momencie kiedy on się uśmiechnął. Bardzo lubiła to co widziała w odbiciu i aż bała się, że to tylko piękny sen z którego nie chciała się budzić. Dla niej było idealnie, mimo, że cała otoczka nie była romantyczna, ważne, że byli tu tylko oni, sami... Jej ręka powędrowała do jego głowy i delikatnie paznokciami zaczęła go miziać gdzieś za uszkiem na granicy linii włosów. Gdy usłyszała jego kolejne słowa czuła jak już cała przepełniona jest ciepłem uczucia, które w niej rozpalił. Odwróciła się do niego nie opuszczając jego uścisku a ręce zarzuciła na jego ramiona dłonie splatając na jego karku.
- Chciałabym... chciałabym żebyś był tylko mój, Baizen - wyszeptała rozmarzona patrząc się mu głęboko w jego błękitne oczy by później zwieńczyć swoją deklarację w intensywnym pocałunku.
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Richard Baizen Pon 27 Lut 2023, 19:00

Ilekroć on wracał myślami do spotkania zacnego profesora od Quidditcha, ciągle zastanawiał się... Jak on to, ku chwale bachanek, przeżył. No jak. Przypadkiem, nie ma innej opcji. Tym bardziej teraz, gdy dziewczyna mówiła o tym, co mówili na korytarzach o spotkaniu tej majestatycznej dwójki. Mina Krukona mówiła jedno. Te ploty mu się nie podobały i nigdzie nie padło chwalebne wygrałeś z nim. O to mendy przebrzydłe, te studenciaki, uczniaki. Zmarszczywszy brwi nietęgo, pufnął krótko i łypnął złowrogo po łazienkach. Lipna ta jego historia z pojedynkowania się Marco.
Chyba do samego blondyna jej masochizm nie dotarł jeszcze. Będzie się musiał kiedyś rozmówić ze Ślizgonką, żeby dodać jeszcze animuszu swoimi genetycznymi podwalinami jej wyobrażeniom o końcu ich związku. Jeszcze się nie zaczął na dobre a ta już czarne scenariusze tworzy! Tu jednak pierwsze skrzypce miały zagrać informacje o jej dostaniu się do drużyny i Baizen nie spodziewał się tego, że ona JESZCZE nie wiedziała. A to tateł Castellani, dał mu taki plus pod postacią przekazania dziewczynie tej wiadomości. Uśmiechnął się do siebie, widząc jej szczere szczęście i wesołe zwycięstwo. Taki obraz chętnie widziałby częściej, choć zapewne ten poziom zadowolenia i samorealizacji byłoby bardzo trudno utrzymać przez dłuższy czas. Szczerząc białe zęby w uśmiechu, słuchał tekstów o cyckach Roveny i chyba był to pierwszy raz, jak ktoś w taki sposób się wypowiedział przy nim o Ravenclaw. Chłopak parsknął z rozbawieniem, ale o tym już później.
Teraz ona dotykała go przyjemnie paznokciami gdzieś za uchem i czuł, że mógłby tak stać przy niej i tulić się godzinami. Pieprzony stan szaleństwa sercowo-hormonalnego. Ahhhh, ta Castellani..! Wymamrotał tych kilka słów w taki totalnie swój sposób i niewiele myśląc, czekał na decyzję ciemnowłosej. Może i wiedział, że się jej podoba, ale dawał się ponieść już wyobrażeniu, że może jednak jest jeszcze jakieś ale. Czuł, że ten mięsień, co gdzieś w klatce badum-badum robi, że zaraz wyskoczy mu z piersi i pofrunie, niczym znicz. Już się bardziej frasować ewentualną odpowiedzią naprawdę by nie mógł. Zagryzł wnętrze swojego policzka, a czując, że Ślizgonka się chce obrócić, cofnął się nieco z głową i obserwował ją iście maślanymi ślepiami. Miał jej już odpowiedzieć, ale zamknęła mu usta własnymi w sposób, który świetnie finiszował ich chemię. Zamknął oczy, odpowiadając na pocałunek z intensywnością, której pożałowałoby kilka par w szkole. Łącznie. Naparł na jej ciało własnym, pomrukując cicho, gdy splatał kilkakrotnie ich języki. Tego, co się z nim działo nie idzie opisać w sposób normalny. Richard odczuwał takie szczęście, że przekonany był iż wypicie felix felicis w tym momencie nie spowodowałoby na nim wrażenia. Utulił czule twarz Suzanne w silnych dłoniach i spojrzawszy jej w czarne węgielki, z uśmiechem znów ją pocałował. Tym razem krócej, aczkolwiek nie można powiedzieć, że nie emanował czystą pasją.
- Zwariowałem przez Ciebie. Wiesz o tym, Castellani? - Wyszeptał, specjalnie dotykając swoim nosem jej zdecydowanie zgrabniejszego. - Twój ojciec musiałby mnie zamknąć w Azkabanie, żeby mnie od Ciebie odciągnąć. - Błysnął białymi kłami w szerokim uśmiechu i niewiele myśląc, pochylił się do szyi SWOJEJ DZIEWCZNY i skubnął zębami fałdkę jej skóry. Cofnął się do pionu tylko po to, żeby warknąć wesoło, jakby było mu bardzo ciężko się jednak odsunąć. Obserwując jej mimikę, uśmiechał się teraz nieustannie.
- Plany na później? Potrzebujesz się gdzieś udać, coś zrobić? - Pewnie powinna przemyśleć jeszcze rozmowę z ojcem, bo teraz na pewno nie będzie chciała wybitnie odkładać tego spotkania na później.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Suzanne Castellani Pon 27 Lut 2023, 23:01

No nie wiedziała, bo skąd?! Przecież nie dostała żadnego listu... o słodki merlinie... chyba ma do pogadania z tą III-roczną co to miała filtrować jej pocztę, chyba coś małolacie nie pykło. Człowiek chce komuś coś powierzyć, to już lepiej samemu wszystko robić. No, Zosia Samosia.
I znów pochłonięta była pocałunkami, którymi obdarowywał ją Krukon, tym razem czuła, że żaden eliksir wspomagający nie był tutaj użyty, to było czyste uczucie, którym darzyli siebie oboje. Szczenięce zauroczenie, czyżby zalążek głębszej relacji, która miała jakąś przyszłość? Suzka zapewne w głowie nie miała nikogo oprócz Baizena i naprawdę zajmował jej umysł przez większość czasu wypierając Quidditch i może właśnie dlatego tak ostatnio się wściekała, bo się nie mogła w pełni skupić się na treningach. Chociaż może właśnie było to spowodowane tą niepewnością, to czy czasami sobie go za bardzo nie wkręciła jednak teraz już to całkowicie odpłynęło, teraz była pewna. Jej niegdyś lodowe serce zostało najpierw stopione a później skradzione przez wychowanka Ravenclawu. Teraz najważniejszym jego zadaniem było żeby tego serduszka nie złamał.
Dziewczyna wspinała się nieco na palcach i przylgnęła do niego czując jak jego serce wali jak oszalałe, a jej, jej było naprawdę ciepło, chyba ktoś podkręcił temperaturę w tej szatni... Uśmiechnęła się czule kiedy to się od siebie oderwali a Baizen obejmował jej twarz. Oni byli tacy słodcy, jak wyjęci z jakieś komedii romantycznej dla nastolatków, przeświadczeni, że znaleźli idealne połówki pasujących owoców. Szkoda, że oboje mają tajemnice i prędzej czy później one wyjdą na wierzch, zapewne brutalnie. Jednak teraz cieszyli się swoim małym szczęściem i nic a nikt im tego nie odbierze. Nawet poczciwy Marco.
-Cóż Baizen, jak Ty pójdziesz do Azkabanu, to ja idę z Tobą - zaśmiała się pod nosem i oczami wyobraźni nawet mogła to zobaczyć. Ciekawe co jej ojciec powie na taki obrót spraw, że to ich migdalenie przed całą szkołą ma taki finał. Miała tylko nadzieję, że ten od razu nie wpadnie na jakiś genialny pomysł łączenia ich rodów, różne zwyczaje panują wśród czystokrwistych...
Czując jego skubnięcie jej dłonie mimowolnie powędrowały pod jego sweter i koszulkę placami drażniając jego skórę gdzieś w okolicy boków i dolnego odcinka kręgosłupa.
- No muszę powiedzieć Lauren i chyba mi nie uwierzy, że jestem z Richardem Baizenem ale to już jak będę w dormie i będę musiała odwiedzić ojca odnośnie tych Wiwern, jednak przeniosę to zdecydowanie na jutro - powiedziała patrząc na niego studiując jego twarz po raz setny tak jakby chciała sobie ją przypominać bardzo dokładnie przed snem... mokrym bardzo snem...
- W ogóle co z Wilsonem i Lau? Z nim się mijam na korytarzach a Lau od razu chce zmieniać temat, a widzę, że atmosfera jest mega napięta - zagaiła cały czas gdzieś go tam pod koszulką miziając przypominając sobie o tej dwójce niedoszłych kochanków, chociaż kto wie czy może i przyszłych...
Suzanne Castellani
Suzanne Castellani
Klasa VI


Urodziny : 15/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Buenos Aires, Argentyna
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t707-skrytka-pocztowa-suzanne

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Richard Baizen Wto 28 Lut 2023, 15:21

On był przekonany, że dziewczyna dostała informację, bo jej ojciec brzmiał tak, jakby to miała być jedynie przypominajka odnośnie kontraktu. A tu zonk. Swoją drogą - nieźle się ustawiła, że jej młodsza uczennica pocztę ogarniała.
Takiego zadania się podjął, ale jednocześnie wiedział, że to ona będzie miała cięższe zadanie. On pójdzie na studia, ok, przyklei się Hogwartu, bo w zasadzie taki miał pierwotnie plan. A ona? Jej kariera była częścią jej, więc nie mógł marzyć o ewentualnym osiedleniu się. A przecież wilkołak musi mieć pewność swojego środowiska, tego co się dzieje wokół niego. Ta powtarzalność pełni miała wykreować bezpieczeństwo dla bliskich, tak mówił mu ojciec i matka, którzy oboje byli już doświadczonymi bestiami. Kiedyś będą przed nimi niemałe dylematy, ale zanim do tego dojdzie, naprawdę trzeba dać się ich uczuciu rozwinąć. Żadne nie planowało kombinowania z sercem drugiego, ale jeśli się jednak zdarzy, że ona zakocha się w kapitanie innej drużyny, albo on będzie nagle zauroczony nieznajomą? Mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Niech sobie póki co gruchają, nieświadomi zbliżającej się dorosłości.
Czuł, że jej palce biegną po jego skórze i aż się wzdrygnął, zaskoczony tym odczuciem. Nigdy tak nie miał, dziwny dreszcz pomknął mu po kręgosłupie. Cholera. Oblizał się pospiesznie, spoglądając na Śizgonkę z wyraźnym zainteresowaniem, ba, może i nawet pożądaniem. Jego źrenice powolniej przesuwały się po jej twarzy, jakby miał czas na wszystko w tym momencie.
- Tak. Jesteś. - odparł, pozwalając sobie na pyszałkowaty uśmieszek. A niech go pożera wzrokiem nawet, bo on nie krył się z tym, że to właśnie robił. Chciał spamiętać każdy detal jej ust, dołeczków w policzkach, kurwików w oczach i rozwianych czarnych włosów. Słysząc wspomnienie ich przyjaciół, nieznacznie się opamiętał. Powolnie wciągnął powietrze w płuca, subtelnie ruszając ciałem pod jej opuszkami. Tak, tak, lubił mizianie i głaski.
- Mam wrażenie, że oni na złość sobie wetują to, co do siebie czują. - Pokręcił głową, nie do końca chcąc pojąć w ogóle, że to jest sensowne. Dlatego jego racja w tej kwestii zawsze była ponad Laurenkową. Ta dwójka powinna być razem i choć Krukon nie będzie na nich naciskał, bo to nie jego sprawa, to jednak kibicował tej porypanej parze Ślizgonów dość intensywnie. W duchu chodził z małymi flagami Slytherinu, krzycząc zaaaaakochanaaaa para.
Cyknął językiem o zęby i odsunął się niespiesznie od Suzanne. Nie do końca był zadowolony z tego, że ucieka od jej dłoni, ale musiał, naprawdę musiał, bo i tak długo już wytrzymywał jej nęcący zapach. - Idziemy do zamku? Niedługo kolacja. - Wymigał się od dłuższej bliskości, chociaż parę sekund później zachęcająco machał palcami w powietrzu. Mają iść za rączkę!
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Szatnie i natryski - Page 2 Empty Re: Szatnie i natryski

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach