Serce lasu

+10
Maja Vulkodlak
Nicolas Socha
Alice Volante
Nora Vedran
James Scott
Hannah Wilson
Mistrz Gry
Ian Ames
Polly Baldwin
Brennus Lancaster
14 posters

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Serce lasu

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 23 Kwi 2013, 22:27

First topic message reminder :

Do serca Zakazanego Lasu, prawie kilometr wgłąb gęstwiny zapuściło się niewielu. Nieliczni, którzy z niej powrócili, postanowili tam nigdy nie wracać.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Aaron Matluck Nie 06 Kwi 2014, 23:38

Matluck przyszedł na umówione z Loganem o czasie toteż niezmiernie zdziwił go brak przyjaciela na miejscu spotkania. Puchon nie był znany z tego, że się spóźniał a nawet gdy ktoś go przytrzymał na korytarzu, to znalazł by sposób by się wydostać z Pokoju Wspólnego. Gryfon oparł się o drzewo postanawiając chwilę poczekać na Campbella. Ileż by oddał by mieć teraz chociażby zimne piwo. Wypuścił ciężko powietrze, a minuty mijały. Martwił się, że w niedługim czasie jakiś prefekt albo nadgorliwy nauczyciel postanowią zapuścić się w ten zakątek na patrol dlatego miał wybór. Albo wracać do szkoły albo wejść do lasu. Znał Logana nie od dzisiaj i jeżeli go tu nie było to tylko jedna droga była by dla niego rozwiązaniem. Spojrzał w ciemną toń za plecami i szybko wskoczył między drzewa nie chcąc kusić losu i załapać szlabanu. Atmosfera tego miejsca go nieco przytłaczała. W dzień nie było tu przyjemnie, a w nocy robiło się tu po prostu przerażająco. Wyciągnął z kieszeni kurtki różdżkę będąc teraz ubezpieczonym na każdą okoliczność. Co jak co ale podwaliny nauczyły go chociaż tego. Wchodząc coraz głębiej w głąb lasu usłyszał w oddali jakieś głosy. Niewiele myśląc ruszył w tamtą stronę z jednego powodu. Jeżeli gdzieś tu był Logan, to pewnie tam. W miarę zbliżania się do miejsca gdzie słyszał wcześniej głosy, te nagle zniknęły. Gdy jednak wyszedł na polanę serce mu zamarło. Zobaczył bezwładne ciało na ziemi. W miarę podchodzenia do niego i rozglądania się czy aby nikt inny się tu nie znajduje zaczął zauważać krwawe plamy którymi była pokryta cała postać. Gdy znalazł się w końcu obok osobnika rozpoznał w nim Logana. Poczuł jak w głowie mu się zakręciło ale wiedział, że musi coś zrobić. Wycelował różdżką w chłopaka wypowiadając po cichu słowa prostego zaklęcia leczącego. Gdy krwawienie nieco ustało musiał go przenieść do szkoły. Wyczarował szybko niewidzialne nosze wiedząc, że samemu go nie uniesie i biegiem ruszyli w stronę szkoły. Oby zdążył...
Aaron Matluck
Aaron Matluck
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 13/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Liverpool
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t758-skrytka-pocztowa-aarona-

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Brennus Lancaster Sro 30 Lip 2014, 12:06

ROK SZKOLNY 2014/2015
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Brennus Lancaster Pon 17 Sie 2015, 22:22

ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Nicolas Socha Wto 01 Wrz 2015, 08:14

Przedzierał się przez las bez najmniejszego problemu bo przez wszelkie przeszkody sobie przelatywał, mrok go już zewsząd ogarnął i musiał lecieć bez odrobiny światła. Nie miał za bardzo pojęcia gdzie w ogóle leci, ale instynktownie kierował się przed siebie i czuł jak zaczyna się denerwować i pewnie gdyby mógł się pocić to już zimne krople spływałyby po jego karku, a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Lecąc tak przez kilka dobrych minut przed sobą ujrzał niewielką polanę, a na niej niewielkie zbiorowisko wody i ten kamień. Zatrzymał się, bo wspomnienia z tamtej chwili wróciły i stanęły mu przed oczyma. Widział jak ponownie siedząca na kamieniu piękność wpada do wody, rzucił się tak samo jak wtedy w jej stronę by pomóc jej się wydostać, ale tam już nic nie było. Tylko niezmącona tafla wody.
Jego usta wykrzywił grymas bólu, a po tym napłynęła kolejna fala co spowodowało, że opadł na kamień łapiąc się za głowę. Leżał tak chwilę ściskając się za głowę, po jego policzku i nosie spływało kilka łez tworząc mokre paseczki na jego twarzy.

W głowie pojawiały mu się obrazy, tak dziwaczne, tysiące zdjęć pokazujące to co się tam stało, a to zaledwie w dwie sekundy. Myślał, że głowa mu eksploduje i dopiero teraz poczuł na języku lekko metaliczny smak krwi. Przejeżdżając językiem po wargach poczuł jak przegryzł sobie wargę aż do krwi przez co ciurkiem do jego ust spływała srebrna strużka krwi.
Podniósł się i siedząc tak na kamieniu wpatrywał się w wodę, nic z tego co zobaczył nie rozumiał. Zdecydowanie tego, że kiedy to obudził się jako duch nie widział swojego ciała, nie widział wili która to wciągnęła go do wody, w wodzie nie został po nim żaden ślad. Na dnie nie było ostrza z którym tutaj przyszedł i tak jak ciało mogłoby wyparować w takim miejscu jak to dość szybko, tak prosty miecz średniowieczny już raczej nie. Tego jednak nie było nigdzie i zaczął wątpić w to, że tak naprawdę to co tutaj się stało było prawdziwe.
Siedział tak jeszcze chwilę starając sobie wszystko przypomnieć, poukładać w głowie to co właśnie zobaczył. Całą trasę jaką pokonał zanim dotarł do tego lasu. W końcu wstał jakby w tyłek ukąsił go jadowity wąż, właśnie przypomniał sobie gdzie to był wcześniej. Przeleciał szybko ponad wodą, mknąc dalej tak szybko jak jeszcze nigdy w życiu nie leciał kierując się w stronę zamku. Nad obrzeża lasu, tam gdzie stała tajemnicza wieża, ich wieża, kryjówka małej bandy szkolnych odmieńców, wyrzutków których nikt nigdy nie rozumiał, albo nie chciał zrozumieć.
Nicolas Socha
Nicolas Socha
Klasa V


Urodziny : 12/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Czechy - Praga
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t761-skrytka-pocztowa-nicolas-

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Anthony Wilson Sro 08 Lut 2023, 12:44

// Niedziela wieczór.

Anthony od soboty wieczór spędzał każdą chwilę na łóżku w dormitorium. Chcąc spróbować poczuć się odrobinę lepiej, w niedziele przed pełnią, wyciągnął ze swojego kufra piersiówkę z Ognistą Whisky, którą jakimś cudem udało mu się przemycić w momencie powrotu do szkoły. Czuł się fatalnie- każdy kawałek jego ciała pulsował z bólu nie wspominając o głowie, bo miał wrażenie, że zaraz pęknie mu czaszka a mózg rosbryśnie się po całej chłopięcej sypialni. Na całe szczęście dwójka jego współlokatorów chyba postanowiła wybrać się na ferie, albo do wioski, nie miało to teraz znaczenia, najważniejsze było to, że Wilson mógł spokojnie cierpieć w samotności.
Nie mając pojęcia która jest godzina ślizgon zerknął jednym okiem w kierunku okna i kiedy zorientował się, że na zewnątrz słońce już jakiś czas temu schowało się za horyzontem, a księżyc powoli i leniwie zaczął pojawiać się na niebie wstał na równe nogi w panice. Kurwa nie zdążę, nie zdążę... jego myśli przerażone szalały po jego umyśle. Nie miał za wiele czasu by dobiec do zakazanego lasu, więc nie czekając ani chwili dłużej wybiegł z dormitorium w samym podkoszulku i spodniach, zapominając nawet o butach. Ból zaczął coraz intensywniej wypełniać jego ciało kiedy przebiegał przez Pokój Wspólny i kolejno korytarze na którym to jednym z nich nawet potrącił jakąś dziewczynę. Był jednak w takim amoku i biegł tak szybko, że nawet się nie zorientował co zrobił. Przebiegając przez błonia wreszcie dotarł na skraj zakazanego lasu kiedy powoli zaczęła się jego przemiana. Ból który pomału rozdzierał jego ciało był nie do wytrzymania. Ręce zaczęły nienaturalnie się wydłużać, a koszulka i spodnie które miał na sobie pękały w szwach. Jeszcze trochę... resztki jego zdrowego rozsądku kazały mu biec dalej, jednak im głębiej był Zakazanego Lasu tym bardziej przypominał wilkołaka. Jego twarz już nie przypominała w żadnym stopniu twarzy młodego Wilsona, a kiedy już dotarł w głębiny nie był już sobą. Stanął na czterech łapach środku małej polanki otoczonej wysokimi drzewami, a jego żółte ślepia wbite były w pełen już księżyc. Srebrny glob oświecał postać wilkołaka w którego po raz kolejny zmienił się Wilson, a z jego pyska dało  się słyszeć przeraźliwe wycie.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Lauren Sharp Sro 08 Lut 2023, 14:14

Czy seria niefortunnych zdarzeń i odkrytych tajemnic była czymś niezwykłym dla nastolatki? Na pewno. Czy chciała brać w tym wszystkim udział? Wcale.
Wieczór jak każdy inny poprzedzający nowy tydzień. Dopracowanie wypracowań, powtórzenie materiałów, spakowanie torby. Planowała też dłuższą kąpiel, a później spędzić upojny wieczór z tomiszczem zaawansowanej transmutacji. Starała się więc pracować szybko, metodycznie. Nie mogła więc powstrzymać krótkiego uśmieszku, gdy wstawała z fotela w pokoju wspólnym i pakowała torbę, dochodząc do wniosku, że większość uczniów była już w sypialniach lub nadal kręciła się po szkole. Nie mieli wiele czasu, do ciszy nocnej pozostało nie więcej niż trzydzieści minut.
I wtedy wszystko się zaczęło. Niczym grom z jasnego nieba, całkowicie wyjęty z otaczającej go rzeczywistości pojawił się on, Anthony Wilson we własnej osoby, wpadając na nią niczym jakiś taran. Otworzyła usta z paskudnym komentarzem, gdy poleciała pod wpływem uderzenia nieco do tyłu, jednak ułamek sekundy poświęconej na przesunięcie wzrokiem po jego twarzy wystarczył, że zacisnęła jedynie usta. Wzrok miał rozbiegany, chaotyczny, dziwny. Jego oczy przepełniał ból, strach i dziwna, niepojęta ekscytacja? Uniosła brew na jego bladość, na brak odzienia. I wtedy właśnie powinna wzruszyć ramionami i iść się kąpać, zignorować idiotę biegającego bez butów. Lauren jednak mocniej ścisnęła usta, jej dłoń mimowolnie sięgnęła po różdżkę do kieszeni torby. A co, jeśli działo się coś złego? Nie byli przyjaciółmi, ledwo znajomymi i nie powinno ją to w ogóle obchodzić, ale jego zachowanie i wygląd podczas ich wcześniejszego spotkania i teraz to. Warknęła niezadowolona, prawie tupiąc nogą i ruszyła za nim z torbą na ramieniu, zgarniając tylko płaszcz z wieszaka przy drzwiach prowadzących na zamkowy korytarz.
Co ten kretyn sobie wyobrażał? Chciał wylecieć ze szkoły? Stracić wszystkie punkty? Jeśli jego nocna eskapada była spowodowana chęcią zaspokojenia pierwotnych instynktów, to była pewna, że go zabije. Że jego los będzie znacznie gorszy niż wizyta u dyrektora. Na dworze było zimno, błonia wydawały się nieprzyjazne i obce. Para uciekła jej z ust, gdy odchyliła głowę i spojrzała w niebo. Wilsona musiały bardzo piec uszy na liczbę oraz jakość epitetów, którymi obdarzała go w myślach. Pokręciła też głową z niedowierzaniem, gdy zniknął w zakazanym lesie. Przyspieszyła kroku, stając na jego krańcu i zastanawiając się, co powinna właściwie zrobić. On był świadomy, co żyło w tym lesie? Wycieczki za dnia były ryzykowne, ale nocne i to w takim stanie? Może był pod wpływem zaklęcia kontrolującego? Znów warknęła, tupiąc nogą ze złością. Zrzuciła torbę i schowała ją za jednym z drzew na skraju, pod kwiatem paproci. Sama weszła głębiej z uniesioną różdżką, oddalając się od zamku przez minutę lub dwie. Ludzkie zmysły były tu bezużyteczne, więc rudowłosa zamknęła oczy, szepcząc coś pod nosem i zaciskając w palcach swój magiczny kijek, pozwoliła, aby zadziała się magia.
Zwierzęce zmysły były niesamowite. Wzrok, słuch, węch, bezszelestne poruszanie się w pokrytym mgłą podłożu.. Dla drapieżnika odnalezienie chłopaka wśród drzew okazało się kwestią kilkunastu sekund. Wyskoczyła w stronę drzewa, wbijając się w nie pazurami i z dziecinną łatwością wspięła się na jedną z gałęzi, strosząc uszami. Ogon poruszył nerwowo, gdy zrozumiała, czego właściwie została świadkiem. O czym się dowiedziała, co było powodem jego złego samopoczucia, co sprawiło, że spoglądał jak szaleniec. Rude zwierze odchyliło łeb do tyłu, a żółte ślepia wbiły spojrzenie w dumnie tkwiący pomiędzy chmurami księżyc, rzucający srebrny blask na niewielką polanę, gdzie donośnie zawył wilkołak.
Nie mogła go teraz zostawić. Nie mogła pozwolić, aby zrobił coś głupiego sobie lub któremuś z okolicznych mieszkańców i chociaż nie planowała spędzać dzisiejszej nocy w Zakazanym lesie, nie było wyjścia.
Żeby animag został niańką dla wilkołaka, Merlin by się uśmiał. Z drugiej jednak strony Anthony miał szczęście, że trafił na kogoś takiego, jak Lauren, bo prędzej oblałaby przedmiot, niż pozwoliłaby, aby coś się wydarzyło. Los chciał, że wilkołaki były obszernym działem transmutacji i wiedziała, że nie zaatakuje drugiego zwierzęcia, że będą mogli w jakiś sposób się komunikować. A reszta? Nad resztą zastanowi się rano. Poruszyła oczyma, wydając z siebie głośne mruknięcie i obserwowała go z drzewa. To będzie długa pełnia.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Anthony Wilson Sro 08 Lut 2023, 14:56

Tak, to zdecydowanie będzie długa i pełna bółu noc. Anthony zanim zamienił się w pełni wilkołaka czuł jakby każdy jego mięsień i kość była łamana i rozrywana. Nie zaznał jeszcze wcześniej większego bólu niż ten który od jakiegoś czasu przeżywał co miesiąc. Czasami mieszało mu to w głowie, lęk przed nadchodzącą pełnią sprawiał, że robił się dziwny, zamknięty w sobie. Często spędzał takie noce jak te ze swoją siostrą Hanką, jednak od kiedy się z nią pokłócili nie miał pojęcia co ze sobą robić. Wbiegał więc jak szaleniec do Zakazanego Lasu i kompletnie tracił świadomość. W głębi serca miał nadzieje, że nikogo nie skrzywdzi. Może i był łamaczem dziewczęcych serc, ale na pewno nie był łamaczem ludzkich kości i mordercą.
Wilson był wilkołakiem od dość niedawna, dlatego na jego ciele nie było jeszcze aż tak dużo ran, jednak ta noc zaowocowała w kolejne, kiedy to pod postacią wilkołaka w szale starał wydrapać sobie ranę w miejscu gdzie kiedyś był brzuch. Zwierze przestało na chwilę kiedy gdzieś w krzakach usłyszało trzask łamiących się gałęzi. Z dość duża dozą zwinności wilkołak podbiegł w kierunku gdzie była przemieniona Lauren, jednak nie był zainteresowanym żadnym innym zwierzęciem. Czekał na człowieka, na tego naiwnego który pojawi się w tym lesie. Uruchamiając swoje zmysły zaczął węszyć w stronę wioski, ale jego sprawne ucho usłyszało gdzieś w oddali wycie kolejnego wilkołaka, a przynajmniej coś co brzmiało bardzo podobbnie. Ta szkoła była pełna dziwactw jak on, a ten las skrywał wiele innych niespodzianek. Nie czekając długo wilkołak pobiegł w stronę z której dało się słyszeć kogoś jego pokroju. Reszta nocy kompletnie nie utkwiła w jego głowie, nie miał pojęcia co mogło się dziać, typowa przypadłość osób dotkniętych likantropią.
Noc powoli chyliła się ku końcowi, a zza horyzont nieśmiało zaczęło pojawiać się słońce i kiedy już na dobre księżyc zniknął z nieba, Anthony znów zaczął być człowiekiem. Przemiana w człowieka dokonywała się równie boleśnie co i w wilkołaka. Zmęczony bólem i całą nocą chłopak upadł twarzą w runo leśne. Nie miał pojęcia co się stało, jedyne co pamiętał to jak biegł w kierunku lasu, a potem nic, wielka czarna dziura wypełniała jego umysł. Jego oddech był płytki, ciężki. To już koniec, jestem cały... pomyślał, jednak kiedy rana na brzuchu dała o sobie znać ten syknął odczuwając nieprzyjemne pieczenie i kłucie. Przekręcił głowę by móc oddychać nieco głębiej jednak nie mial jeszcze siły by unieść powieki do góry.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Lauren Sharp Sro 08 Lut 2023, 18:45

Musiała przyznać: dał jej popalić.
Biegał po lesie, usiłował polować i nawet raz zawędrował zbyt blisko wioski, przez co musiała na chwilę cofnąć transmutację, aby rzucić jakieś zaklęcie, które odwróciłoby jego uwagę. Tak długo, jak umiała sprawnie przeskakiwać z formy człowieka na formę zwierzęcia, ogarnięty łowiecką furią wilkołak nie powinien jej zrobić krzywdy. Im dłużej go obserwowała, im częściej udawało się jej dostrzec wyraz jego pyska — tym bardziej było jej przykro. Nikt chyba nie zasłużył na to, aby odczuwać tak olbrzymią dawkę bólu, aby tracić całkowicie kontrolę nad swoim zachowaniem i czynami. Jak wiele światów miał za sobą, podczas których otworzył powieki i zastanawiał się, czy nikogo nie rozszarpał lub nie zaraził wilkołactwem? Niewiele mogła dla niego zrobić , lekarstwa przecież nie było. Regularne zażywanie eliksiru tojadowego łagodziło objawy, czasem nawet momentami pozwalało odzyskać na kilka minut świadomość umysłu, chociaż było to raptem przebłyskiem na tle całej, długiej nocy.
Świt sprawił, że mgła zakazanego lasu zaczęła jakby błyszczeć, co tylko podkreślała tkwiąca na runie leśnym rosa. Przez myśl Lauren przeszło, że jego katorgi dobiegły końca. Trzymała się blisko, więc gdy tylko upadł — wciąż się zmieniając, wciąż nieświadomy i przede wszystkim bez możności zobaczenia jej, odmieniła na chwilę formę za jednym z drzew, zsuwając płaszcz z ramion i transmutując go w podszyty miękkim futerkiem koc. Szybko jednak wróciła do drugiej formy, ciągnąc koc w pysku. Okryła leżącą na ziemi postać dość niezgrabnie, a następnie rude stworzenie przysiadło obok, pozwalając sobie przylec do niego w celu ogrzania. Dlaczego tak zrobiła? Miała w sobie na tyle rozsądku, że wiedziała, jak wielką panikę wywołałaby w nim, gdy ocknął się i zobaczył człowieka. Jego umysł wciąż zmęczony pełnią mógł pomyśleć, że coś jej zrobił. Nie była też pewna, czy Wilson w ogóle chciał, aby ktokolwiek o tej tajemnicy wiedział. Poruszyła uszami, uważnie obserwując okolicę i nasłuchując. Wciąż byli w środku Zakazanego Lasu i Sharp nie zamierzała pozwolić, żeby coś im się stało, a jako zwierzę, była w stanie wyczuć zagrożenie znacznie szybciej. Jej wzrok wciąż jednak wracał do jego twarzy, brudnej i wilgotnej, paskudnie bladej.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Anthony Wilson Sro 08 Lut 2023, 19:17

Minuty mijały powoli kiedy leżał tak na zimnej, mokrej ziemi. Zdawał sobie sprawę że tym razem nic dla siebie nie przygotował. Zazwyczaj chował gdzieś na skraju Zakazanego lasu jakieś ubranie, żeby przemknąć do szkoły i coś do picia. Jesteś idiotą Tony pomyślał i w tym samym monecie poczuł jak coś okrywa jego nagie ciało i zaraz po tym coś miękkiego i przyjemnie ciepłego przysiada obok niego. Powoli otworzył oczy i spojrzał na zwierze siedzące przy nim. W tej chwili zdecydowanie nie można było powiedzieć, że myśli klarownie. Anthony nie miał głowy do analizy czy rys zachowuje się normalnie czy tez odbiega to od jakiegokolwiek schematu. Był nagi, obolały, zmęczony i nieziemsko chciało mu się pic.
-Brawo Wilson nawet zwierzęta się nad tobą litują.- wstając delikatnie odepchnął od siebie rysia, po czy zaczął owijać się kocem w okol pasa i dopiero wtedy zaskoczyła mu piąta klepka orientując się ze żadne prawdziwe zwierze w tym lesie nie przyniosłoby mu koca i nie przykryłoby go nim. Dopiero teraz w panice zaczął obwiązywać pled w okol pasa zaczynajac zakrywać wszystko co powinno być zakryte. Był tak zaaferowany obecnością zwierzęcia, że nawet nie zauważył, że z okolicy podbrzusza lekko sączyła mu się krew. Podejrzewał ze może być to animag, ale żaden animag którego znał nie przybierał postaci rysia. Po głowie zaczęły płatać mu się myśli co jeśli to nauczyciel? Będzie miał przechlapane, ukrywanie wilkołactwa przed kadra na pewno wpłynęłoby na nauczanie w Hogwarcie. Jednak z drugiej strony dziki kot w jakiś sposób się o niego zatroszczył, nie mogło być aż tak złe, prawda?- kim jesteś?- spytał nie spuszczając z niej wzroku- nie powinno cie tu być, cokolwiek nie widziałeś…- z jego ust zaczął wydobywać się nerwowy słowotok. Rzadko kiedy można było widzieć chłopaka w takiej sytuacji- obnażonego z największej tajemnicy swojego życia, nagiego i poranionego stojącego w środku lasu. Szczerze powiedziawszy Wilson ledwo trzymał się na nogach ze zmęczenia i bólu który nadal odczuwał. Było mu zimno i był spragniony a na dodatek z brzucha powoli ciekła mu krew. Kolejna blizna do kolekcji Panie Wilson i pewnie gdyby dziewczyna dobrze się przyjrzała zauważyłaby, ze jego klatka piersiowa nosi na sobie znamię poprzednich pełni.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Lauren Sharp Sro 08 Lut 2023, 21:58

Czuła zmęczenie, czasem łapała się na opadających powiekach, zwłaszcza rytm oddechu leżącego obok Ślizgona był uspokajający. Słońce wschodziło coraz wyżej, niebo jaśniało i srebrnym księżycu został tylko srebrny cień, całkiem niegroźny. Drzewa kołysały się leniwie na mrożnym powietrzu. Rude, masywne kocisko przeciągnęło się, wyciągając na chwilę pazury i odwracając łeb, aby spojrzeć na dochodzącego do siebie bruneta. Czy to nie była jego najłagodniejsza, najbardziej bezbronna wersja? Na jak wiele sposobów mogłaby to wykorzystać..? Z zamyślenia wyrwało ją odepchnięcie, które towarzyszyło wstawaniu. Kot zerwał się na łapy i syknął na niego obrażony, strosząc uszami. Wtedy też żółte oczy miały okazję przesunąć po jego ciele spojrzeniem, co nie do końca było dobrym pomysłem, bo Sharp uświadomiła sobie, że był nagi. Absolutnie nagusieńki. Całe szczęście, zwierzęta nie mogły się rumienić, jednak odwróciła łeb, kontynuując odgrywanie obrażonej za odepchnięcie, wcale nie dlatego, że pierwszy raz miała okazję widzieć swojego rówieśnika bez odzienia wierzchniego. Wszystkiego jego wina, idiota. Kolejny raz wyzwała go w myślach, poruszając ogonem. Pociągnęła nosem, czując metaliczny i ostry zapach krwi. Czy skończył się już szamotać z tym kocem i mogła spojrzeć?
Na jego pytanie ryś usiadł i wbił w niego spojrzenie, zastanawiając się, co właściwie powinna zrobić. Najgorsze było to, że wcale nie czuła się komfortowo z rozwiązaniem, które było w jej mniemaniu najlepszym i najrozsądniejszym. Musieli zając się jego raną, ubraniem, jedzeniem, wrócić do zamku.. Serce jej ścisnęło, że aby powstrzymać narastającą panikę, aby nieco poskromić tę twarz Anthonyego, której nie chciał pokazywać światu, musiała zdradzić swój sekret. Lauren nie lubiła dzielić się sekretami, nawet jej rodzina nie miała pojęcia o tym, że opanowała nielegalnie animagie. Była to konsekwencja tego, że za nim poszła, a jednak z drugiej strony — nie zrobił nikomu, poza sobą — krzywdy. Ryś przymknął oczy, poczuła, jak drży. Magia zawirowała w powietrzu i po chwili zamiast kota, stała przed nim zmęczona i potargana dziewczyna z gładkiej bluzce z długim rękawem i czarnych spodniach, bo jej płaszcz tkwił obecnie na jego biodrach. Niewiele myśląc, jednym ruchem znalazła się przy nim i podtrzymała go jedną ręką w pasie, pozwalając sobie spojrzeć mu w oczy. Karmelowe tęczówki były poważne i stanowcze, absolutnie pozbawione tych charakterystycznych dla niej, złośliwych iskier.
- Cokolwiek widziałam, zostanie to naszą tajemnicą. Twoje wilkołactwo, moja animagia. Nikt nie może się dowiedzieć. - powiedziała cicho, ale dosadnie, wolną dłonią zastygając chwilę w powietrzu, zanim zaczęła ją cofać do tylnej kieszeni, gdzie tkwiła różdżką. Drżał. Usilnie starała się nie patrzeć nigdzie poza jego twarzą, ale miała nieodparte wrażenie, że poczuła coś ciepłego pod palcami. - Spokojnie, wszystko jest w porządku. Usiądź, musimy się tym zająć, bo mi zemdlejesz, a jak to zrobisz Wilson, to Cię kurwa po prostu zabije, bo nie dam rady Cię zanieść do zamku i sensownie tego wytłumaczyć. No wie Pani, Pani Profesor, spędziliśmy wspólnie noc w Zakazanym Lesie, ganiając zające.
Mówiąc to, nieco zmusiła go do tego, aby zaczął siadać, cały czas go podtrzymując i umożliwiając mu podtrzymywanie się na niej. Sama kucnęła naprzeciw, zaciskając palce na ciemnym drewnie różdżki. Wycelowała ją do góry, szepcząc zaklęcie przyzywające "Accio", które miało na celu przywołanie jej torby — powinno zadziałać, bo nie byli tak daleko od skraju lasu przy zamkowych błoniach, raptem kilka minut. - Pokaż to.
Ruchem głowy wskazała na jego brzuch, częściowo przysłonięty kocem.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Anthony Wilson Sro 08 Lut 2023, 22:31

Cała ta sytuacja wydawała się dla chłopaka abstrakcyjna do granic możliwości, ale to znowu wszystko było jego winą. Mógł na spokojnie przygotować się do tej nocy, wziąć ze sobą torbę i ubrania, a zamiast tego leżał i popijał Ognistą Whisky użalając się nad swoim ciężkim losem. To zazwyczaj nie było w jego stylu, przeważnie był przygotowany jak wybitny uczeń do egzaminu końcowego. To wszystko nie miało tak wyglądać. Przyglądał się rysiowi wyczekująco. Nigdy wcześniej nie zdażyło się, że ktoś go nakrył, nikt nie miał nawet cienia podejrzenia czemu ten Ślizgon wychodzi z dormitorium co miesiąc. Z resztą nikogo to nawet nie interesowało. Robił to sprytnie, aż do dnia dzisiejszego.
Podczas gdy magia spowrotem zmieniała ją w dziewczynę, Anthony zachwiał się na nogach mimowolnie się cofając. Zdecydowanie nie był gotowy na to co za chwilę miał zobaczyć. Spodziewał się naprawdę każdego, ale ona była ostatnia na liście. - Nie...nie to nie jest możliwe, mam omamy...- mruczał pod nosem i na chwilę zamknął powieki by po chwili je otworzyć i upewnić się, że to mu się nie wydawało i że ona nadal przed nim stoi. Ostatnią rzeczą o którą się teraz martwił było to, że widziała go nago, przecież wiele dziewczyn już widziało, za to nie wiele mogło znać jego sekret i dostrzec go w takim stanie. Po krótkiej chwili dotarło jednak do niego, że to Lauren właśnie tu jest i już nie było opcji, żeby to odkręcić w jakikolwiek sposób.
- Zostanie naszą tajemnicą...- powtórzył po niej i przełknął głośno ślinę kiedy dziewczyna go dotknęła. Teraz role się odwróciły, on był kompletnie wyzębiony, a jej pomimo, że zazwyczaj chłodne ręce w porównaniu teraz z jego ciałem przyjemnie ogrzewały jego pas. Kiedy zaczął siadać przy jej pomocy poczuł mocne ukłucie w nadbrzuszu, w miejscu w którym był pokaleczony. Mimo wszystko Lauren tu była i mu pomagała, nie zostawiła go i nie komentowała całej w sytuacji w złośliwy, specyficzny dla niej sposób. Siedząc już odsunął kawałek koca pokazując jej ranę w całej okazałości, lecz jego oczy były wlepione tylko w nią- też wyglądała na zmęczoną, tak jakby spędziła tu całą noc. Wilson nie miał pojęcia co ona tak naprawdę widziała, ale po jej słowach zrozumiał, że widziała wystarczając dużo by dowiedzieć się kim jest.
- Jak się tu znalazłaś Lauren?- i tak jak jeszcze przed chwilą nie brał tego pod uwagę tak nagle chłopak uświadomił sobie w jak mocno intymnej sytuacji się znajdują. Siedział na ziemi nagi owinięty kawałkiem koca, a ona pochylała się nad nim próbując mu pomóc, ta chwila zostanie z nimi na zawsze, a na pewno na jakiś czas może zmienić ich relacje. W jego mniemaniu seks był o wiele mniej łączący niż to co działo się między nimi w tym momencie. Dwoje ludzi kompletnie obdartych ze swoich tajemnic.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Lauren Sharp Sro 08 Lut 2023, 23:32

Bo kto sobie takie noce, takie poranki wyobrażał? Czasem zdarzało się jej wpadać w tarapaty, ale niańczenie wilkołaka? Do Sharp chyba jeszcze nie do końca docierało, co właściwie się wydarzyło i czego doświadczyła. Tak bardzo nie chciała angażować się w znajomości tak intymne, tak zależne od drugiego człowieka. Rozumiała jednak, że trzymanie go tak w garści, znanie jego sekretu i niezdradzenie mu prawdy na swój temat byłoby zagraniem godnym najgorszej gnidy. Miała swoją dumę, swój honor. I chociaż ją to przerażało, nie mogła i nie umiała postąpić inaczej.
Widziała wyraz jego oczu, jego minę, gdy wróciła na dwie nogi i straciła zwierzęce instynkty. I nie mogła się też rozsypać, chociaż sytuacja ją paraliżowała. Nie mogła pokazać słabości, był rany. Były rzeczy ważniejsze, niż strach. Pewnym ruchem musiała go podtrzymać, mówić dosadnie i łagodnie, żeby zrozumiał i się uspokoił. Nie dziwiła mu się wcale, że był zdziwiony widokiem akurat jej twarzy ze wszystkich uczniów z zamku. Sama nadal była zaskoczona sytuacją, w której się znalazła. I nawet zapomniała, że był tak, jak go matka natura stworzyła, nie licząc tego nieszczęsnego, splątanego i brudnego koca, który jeszcze kilka godzin temu był eleganckim płaszczem. - Tak, naszą tajemnicą. Nikt się nie dowie.
Powtórzyła niemalże bezgłośnie, łapiąc się na tym, że głos jej zadrżał i zacisnęła palce na jego boku, jakby przez chwilę chciała stąd uciec i rzucić na siebie obliviate. Jakim cudem ktoś, kto unikał jakichkolwiek dramatów, znalazł się w centrum tak wielkiego? Byli od siebie zależni. Nie miała nad tym kontroli. W głowie jej przelatywały tysiące myśli. Nieważne, jak udawała i jak się zachowywała, wciąż była tylko nastolatką. Cierpliwie czekała, aż wygodnie usiądzie i odsłoni ranę, która wymagała natychmiastowej pomocy. Przywołała torbę, miała tam jakieś rzeczy, które mogły jej się przydać. Musiała myśleć metodyczne, musiała ustalić priorytety, bo inaczej nie będzie w stanie się ruszyć. Opuściła różdżkę na dół, kładąc ją przy swoich nogach i wyciągnęła dłonie w stronę jego rany. Jego pytanie sprawiło, że palce zaczęły jej drżeć. Co miała mu właściwie powiedzieć? "Wyszłam za Tobą, bo wyglądałeś jak zwłoki lub ktoś pod kontrolą Imperiusa i nie mogłam Cię zostawić"? Zacisnęła usta, wciągając powietrze nosem z cichym świstem. Toczyła wewnętrzną batalię, strach tak mocno walczył z tym, co było konieczne. I wtedy właśnie wyprostowała się gwałtownie, cofając dłonie i uderzyła się nimi w policzki.
Skup się kretynko.
- Musimy to zatamować, ogrzać Cię. - powiedziała po chwili ciszy, czując pieczenie na twarzy, które tylko pomogło jej zebrać się w sobie. Poczuła uderzenie w swój bok, a pociskiem okazała się przyzwana wcześniej torba. Bezmyślnie wysypała z niej wszystko. Pióro, atrament, wypracowanie, podręcznik od transmutacji, pół butelki wody i jeden, zgnieciony pasztecik dyniowy, który wzięła sobie z kolacji. Frotka do włosów, chusteczki, pusty pergamin. - Nie mogę wyczarować, mogę powielić lub zmienić, tak długo, jak zachowany będzie łańcuch. - mówiła pod nosem, sięgając pośpieszenie po księgę. Była dobra z transmutacji, opanowała animagie. Mogła sobie z tym poradzić. Różdżką wskazała na wodę, wypowiadając kolejno zaklęcia przemieniające — powiększając ilość, którą miała poprzez powiększenie samej butelki, a potem zmieniła jedną formę cieczy w inną — herbatę, którą podgrzała zaklęciem rozgrzewającym. Powieliła też nędzny pasztecik, rozgrzewając go odrobinę. Jedzenie jednak odłożyła na bok, a butelkę wcisnęła mu w dłonie. - To Cię rozgrzeje. Odchyl się trochę do tyłu.
Zachowywała się jak w jakimś transie, nie umiała nawet spojrzeć mu teraz w oczy i odpowiedzieć na zadane pytanie. Gdy się odchylił, skierowała różdżkę w stronę rany. - Nie opanowałam Vulnera Sanentur dość dobrze, ale wygląda na płytkie. Użyjemy Episkey i Feruli, musi wystarczyć.
Wolała mu mówić, co robi. Jej palce mocno zaciskały różdżkę, kostki zrobiły się białe od wykonanego w powietrzu ruchu. To pierwsze zaklęcie leczyło niewielkie urazy, pozbywało się rozcięć, a ferula wyczarowywała bandaż, który oplótł mu brzuch. - Musimy teraz Cię ubrać, co zamarzniesz...
Opadła na ziemie, czując, jak zdrętwiały jej kolana i tym samym musiała zmienić sposób siedzenia. Nie mogła sobie przypomnieć zaklęcia, które ubrania by stworzyło, więc musiała znów skorzystać z łancucha transmutacyjnego.  Miała wrażenie, że świat się zatrzymał.- Zjedz pasztecika.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Anthony Wilson Czw 09 Lut 2023, 09:19

Byli od siebie zależni. To zdanie idealnie opisywało ich sytuację w tym momencie. Wilson nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczał, że ich relacje tak diametralnie zmienią się z żartobliwych złośliwości na ratowanie jego tyłka po ciężkiej pełni. Ani Anthony ani Lauren najprawdopodobniej nie mieli pojęcia jak to wszystko wpłynie na ich stosunek do siebie. Zapewne, żadne z nich o tym w tej chwili nie myślało, może i lepiej bo oboje mieli wystaczający natłok strachu, bólu czy niepewności. Co prawda Anthony'emu przeszła przez głowę dręcząca myśl- co jeśli ona to wykorzysta, co jeśli będzie to kolejny pretekst to wyciągania coraz to nowych przysług, jednak kiedy spojrzał na jej wystraszoną twarz myśl ta zniknęła równie szybko co się pojawiła. Znali się od dawna, od początku szkoły ale chyba, żadne z nich nie przypuszczało, że znajdą się razem w takiej sytuacji. Oboje kompletnie nie znali się z takiej strony co jeszcze bardziej mogło wydawać się dla nich krępujące. Ona w jakimś stopniu się o niego troszczyła? A może to czysty rozsądek i dobre serce kazało jej pomóc chłopakowi? te rozterki Wilson postanowił zostawić sobie na później, na moment w którym będzie mógł choć trochę bardziej racjonalnie myśleć.
- Jak się tu znalazłaś?- spytał jeszcze raz nie odpuszczając. Był ciekawy czy dziewczyna jest świadoma jaki błąd popełniła, jakie bezmyślne i niebezpieczne było jej zachowanie. A może zrobiła to z czystej ciekawości, może po prostu szukała na niego kolejnego haka? Przez głowę ślizgona przelatywały teraz najróżniejsze myśli.
Widząc jej zdenerowanie i lekką panikę Wilson złapał ją za nadgarstek starając się zwrócić jej uwagę na siebie tak by popatrzyła mu w oczy.- Uspokój się.- powiedział delikatnie kiedy wreszcie udało mu się złapać jej spojrzenie.- Wszystko jest w porządku.- Wilson często był w podobnych sytuacjach, jednak ta była z goła inna niż wszystkie- po pierwsze był ranny a po drugie nie miał przy sobie niczego do ubrania, co trochę pogarszało sprawę powrotu do szkoły. Patrząc jak dziewczyna pomimo stresu doskonale radzi sobie z zaklęciami na jego twarzy mimo bólu pojawił się blady, krótki uśmiech. Nie chciał sam przed sobą tego przyznać, ale była niesamowita. W momencie kiedy Lauren podała mu butelkę ten jedynie skinął głową w podziękowaniu i złapał ją w dłoń szybko przystawiając do ust i pijąc na tyle łapczywie, że napój wyciekał z pomiędzy jego warg i ciekł małą strużką na jego klatkę piersiową. Był niesamowicie spragniony, a ciepła herbata rozgrzewała powoli jego przełyk trafiając wreszcie do żołądka. W momencie kiedy zaspokoił pragnienie i odłożył pustą już butelkę na bok, znów wbił w nią swoje spojrzenie.
- Musimy się dostać do zamku.- chłopak chciał jej podziękować, ale stwierdził, że na to przyjdzie jeszcze czas.- znam jedno miejsce, przeważnie tam zaszywam się po pełni.- jego głos nadal lekko drżał, jednak był już spokojniejszy. Rana dzięki zaklęciom dziewczyny nie piekła go aż tak bardzo, a bandaż który oplótł mu brzuch ładnie zatamował krwawienie. Na zaproponowanego pasztecika Wilson pokręcił przeczącą głową.- Dziękuję Lauren nie jestem głodny, potrzebuję się położyć. Musimy się dostać do zamku.- powtórzył ponownie i patrząc na dziewczynę stwierdził, że jej wcale też nie jest lżej, tak samo jak i on musiała być zmarznięta, a jej ubrania jak i odkryte części ciała były brudne od ziemi. - Musisz powiększyć ten koc, może uda nam się jakoś przemknąć...- po tych słowach Anthony zaczął powoli się podnosić, a kiedy udało mi się wstać nadal jedną ręką trzymał przewiązany przez pas brudny koc.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Lauren Sharp Czw 09 Lut 2023, 20:49

Na całe szczęście do Ślizgonki sens tej zależności jeszcze nie dotarł i chociaż przejawiała zachowania sugerujące strach, może nawet panikę, to wciąż nie było jeszcze tak źle. Nie chciała, żeby tak wyszło, a los chciał, że zmieniacze czasu zaginęły, a tylko to ustrojstwo mogło wszystko to zmienić. Tylko czy zmiana byłaby dobra? Całe swoje krótkie życie starała się być odpowiedzialna i rozsądna na tyle, aby jej drobne barki były w stanie ciężar konsekwencji unieść, ale sekret wilkołactwa? A jutro będzie tylko gorzej, bo cała ta noc i zapowiadający tak duże zmiany w jej życiu nie okaże się tylko senną mrzonką. Jej oczy już zawsze będą w jakiś sposób zerkały na Wilsona.
Idąc za nim poprzedniego wieczoru, spodziewała się schadzki, głupiego spotkania kochanków pod srebrnym blaskiem księżyca, z którego mogłaby się śmiać i później mu dokuczać. Mogłaby go nazywać niepoprawnym Romeo, który zaciągał kobiety do lasu. Miała mieć go w garści, miało być śmiesznie i dramatycznie, ale na poziomie nastoletnich rozterek. Wszystko piorun trafił, bo nie była tak złym człowiekiem, aby zdobytą przypadkiem wiedzę wykorzystywać. Nie, gdy zależało od tego jego życie i spokój. Nie była aż takim potworem pomimo tego, co pokazywała światu. A jednak obawiała się spojrzeć na jego twarz, chyba pierwszy raz odkąd się znali, nie wiedziała, jak miała spojrzeć mu niby w oczy. Byli jak lód i ogień, jak śnieg i intensywne promienie słońca, a teraz nagle tkwiła w nim w środku lasu, łamiąc minimum dziesięć punktów regulaminu, a do tego był półnagi, ranny i był wilkołakiem. Pięknie Sharp, pięknie.
Wytrącił ją z myśli zadaniem tego głupiego pytania raz jeszcze na tyle, że prychnęła odruchowo. Uparty osioł, który nie umiał zrozumieć, że nie czas teraz był na takie szczegóły. Tak bardzo chciał, aby przyznała mu się, że ma trochę miękkie serce? Jakby mało już o niej wiedział! Ruda przymknęła oczy, licząc do pięciu i pokręciła głową, sugerując my tym samym, że naprawdę TERAZ nie jest w stanie o tym rozmawiać, bo zacznie się wściekać lub – co gorsza – panikować, a on tu zemdleje i wtedy dopiero będą mieli problemy. - Później Wilson. Później... - mruknęła jedynie, starając się brzmieć wciąż cicho i dość łagodnie, bo nie miała pojęcia, jak bardzo rozchwiane są emocje i postrzeganie kogoś, kto dwie godziny temu był gotów rozszarpać gardło kogokolwiek, kto by na niego wpadł. A ona mu mówiła, że jest słaby i źle wygląda, kiedy mógł ją udusić jedną ręką! Zaskoczył ją złapaniem za nadgarstek po tym klepnięciu w policzki na tyle, że drgnęła i niemalże podskoczyła w miejscu. Niechętnie podniosła spojrzenie, patrząc mu w oczy i o dziwo — nie było w nich jakiegoś gotowego wykorzystać ją diabła, a zagubiony — podobnie zresztą, jak Lauren — dzieciak. Kiwnęła głową, wypuszczając powietrze z płuc. - Wszystko jest w porządku.
Uspokój się. Panikować będziesz później, jesteś czarownicą.
Opłaciło się jej podejście do życia i sposób działania, który zawsze był zorganizowany. Umiała uwagę i czynności układać według priorytetu, wiec od razu skupiła się na tym, w czym miała największe pole do popisu — transmutacje. Jej rówieśnicy chodzi na randki, przeżywali przygody i włamywali się do zakazanych korytarzy w zamku, a ruda kuła transmutacje.
Przyglądała się jego ranie, łapiąc oddech, gdy skończył pić i zaczął mówić. Wolną dłonią przeczesała potargane włosy, wstając. Przeszła się kilka razy, widocznie nad czymś myśląc. Oczywiście słuchała go, chociaż jej spojrzenie wędrowało gdzieś między drzewami.
- Nie ma jeszcze siódmej, nie zaczęli wychodzić na śniadanie. Na które piętro musimy iść? Rzucę na Ciebie kameleona, a potem się zmienię i pomogę Ci wyjść bezpiecznie z lasu. Potem pójdziemy do zamku. To płaszcz, a zresztą.. Boże, masz rację. Poczekaj chwilę..
Uderzyła się w czoło, szybko kucając i wcisnęła mu w dłonie frotkę, która leżała na ziemi. Powiększ, zastosuj łańcuch, a że materiał i typ czarowanego przedmiotu jest ten sam, nie powinno być trudno. Wycelowała w niego różdżką, obniżając zaraz jej rdzeń na koc. Zamknęła oczy, wyobrażając sobie, co chciała osiągnąć i machnęła. Materiał zalśnił, zmieniając kształty i tworząc spodnie od dresu, również podszyte czymś miękkim. Potem nakierowała różdżkę na frotkę, powiększając ją i powtarzając zaklęcie, aby jego ciało zakryła nieco przyduża, również czarna bluza z kapturem. Niewiele myśląc, wsunęła, magiczny patyk w kieszeń i zdjęła swojego buta, a także skarpetkę. Obydwa przedmioty powieliła, wsuwając je zaraz na nogę, a ich kopię powiększyła zwykłym engorgio, aby mógł je włożyć. - Nie wiem, czy będą pasowały, ale nie możesz iść boso..
Wyjaśniła tonem, który raczej nie zniósłby sprzeciwu, opuszczając drżącą dłoń. Czarowanie było coraz trudniejsze, była zmęczona i koncentracja, której użyła na całonocnych transmutacjach samej siebie, była w opłakanym stanie. Znów więc kucnęła, chowając rzeczy do torby. - Pomóc Ci z butami? Dasz właściwie radę iść samemu?
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Anthony Wilson Czw 09 Lut 2023, 21:50

Nagle obraz tej dziewczyny w głowie Wilsona kompletnie się zmienił. Z wiadomych przyczyn nie myślał już o niej w ten sam sposób co chociażby wczoraj- jako o cwanej, złośliwiej ślizgonce, która szła po trupach do celu. Skończył się okres głupich docinków, śmiesznych żartów i wygłupów między nimi, a przynajmniej na pewno na jakiś czas. Chciał jej tyle powiedzieć, wyjaśnić jej jak niemądrze zrobiła wchodząc do tego lasu, uświadomić ją, że i on kiedyś był taki głupi i dlatego skończył w miejscu w którym jest aktualnie. Był wilkołakiem, nie dało się tego cofnąć, ale może uda się zrobić coś by kogokolwiek przed tym ustrzec. Wiedział, że kiedy tylko poczuje się lepiej musi jej wszystko opowiedzieć, całą historię jego przemiany. Czuł się w obowiązku po tym wszystkim co zdarzyło się w tym lesie, było za późno by cofnąć cokolwiek, więc trzeba było się z tym zmierzyć. Mogli to zrobić razem albo osobno, ale Anthony wiedział, że w tym przypadku łatwiej będzie to zrobić wspólnie.
Chłopak widział jej emocje, dostrzegał je wyjątkowo dokładnie, bo nie spuszczał z niej wzroku, jakby w tym momencie liczyła się tylko ona. Czuł się głupio, było mu nawet trochę żal Lauren, bo nie ważne czy wbiegła za nim z czystej ciekawości czy też nie to on był tu zagrożeniem i to on mógł zrobić jej krzywdę. Może i dla większości ludzi którzy go znali był on chłopakiem który nie miał uczuć wyższych i prawdopodobnie mogło to tak dla nich wyglądać, ale na pewno nie był kimś kto byłby w stanie kogoś zamordować i żyć z tym spokojnie. Pewnie i wcześniej nie byli sobie szczególnie bliscy, może i łączył ich specyficzny rodzaj koleżeństwa, ale na pewno nie życzył jej śmierci. Przynajmniej on nie chciał się do tego przyczyniać, a teraz czuł, że w ogóle nie chciał by cokolwiek, kiedykolwiek jej się stało. Przez to, że zawsze obwiniał przede wszystkim siebie a nie drugą stronę w tym momencie naprawdę czuł się za nią w jakiś dziwny sposób odpowiedzialny. Jak starszy brat za siostrę.
Słysząc jej słowa i widząc jak reaguje nie ciągnął tematu. Może kiedyś się dowie, a może już nigdy do tego nie wrócą? faktycznie nie mógł jej teraz rozpraszać, bo dziewczyna robiła co tylko mogła by postawić go na nogi i był jej za to wdzięczny. Ale na podziękowania jeszcze przyjdzie czas.
- Na siódme piętro, musimy się dostać na siódme piętro.- Anthony przyglądał jej się co jakiś czas cicho pomrukując z bólu który już w znacznie mniejszym, ale nadal, nawiedzał jego ciało. Robił co mógł by nie dawać tego po sobie poznać, jednak czasami wymykało się to spod kontroli. - Jest tam taki pokój...pokój życzeń, nie wiem czy kiedykolwiek tam byłaś, też nie dawno się o nim dowiedziałem...- tak jak i wszystko co ukryte w tej szkole i tym razem to pomieszczenie pokazała mu jego siostra, właśnie wtedy kiedy pierwszy raz musiał przejść przemianę na terenach zamku. - Jest tam wszystko czego potrzebujemy. Wygląda trochę jak łazienka z pokojem wspólnym, jest tam wszystko co sobie wymyślisz- jego zdania mogły być trochę nieskładne, a on sam zauważył, że przy większym natężeniu bólu nawet ciężko mu się mówi. Niektóre słowa wręcz cedził przez zęby.
Nim skończył mówić w jego ręku pojawiły się dresowe spodnie. Nie czekając zbyt długo odwrócił się do niej tyłem i pozwolił opaść narzucie którą usilnie przez długi czas trzymał w pasie po to by zaraz założyć spodnie. Kiedy się odwrócił dziewczyna miała już obok siebie bluzę i buty.- Jesteś niesamowita.- dziewczyna mogła nie chcieć tego słyszeć, może w innej sytuacji pomyślałaby, że to jego kolejne głupie zagranie, ale w tym momencie chłopak zdecydowanie nie miał siły na jakieś gierki. Można by się pokusić o stwierdzenie, że w takim wydaniu jeszcze nikt go nie widział. Biorąc do ręki buty i bluzę musiał spowrotem usiąść, nie miał na tyle siły by zrobić to na stojąco, a nogi uginały mu się pod jego własnym ciężarem. Powoli ubrał bluzę i kiedy usłyszał jej pytanie uniósł na nią swoje spojrzenie z bladym, ale wdzięcznym uśmiechem, po czym przecząco pokiwał głową.- Dziękuję.- ponowna próba wstania skończyła się lekkim potknięciem, jednak już kolejnym razem poszło mu całkiem nie źle. Założył kaptur na głowę i stanął nad Lauren wyciągając w jej kierunku zmarzniętą dłoń. - Nie musisz mnie maskować. Chodź, wtul się proszę pod moje ramię, będzie łatwiej mi iść.- Anthony zdawał sobie sprawę, że bez jej pomocy może to być a wykonalne.

// z tematu.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Lauren Sharp Czw 09 Lut 2023, 23:20

Nie dopuszczała do siebie tej myśli, że dla niej Anthony Wilson przestał być tylko przypadkowym towarzystwem do wymieniania złośliwości. Kolegą, któremu mogła pomóc w zamian za przysługę. Nie był tylko historią krążącą po zamkowych korytarzach. Jego obraz dostał nową ramę, malował się nowymi kolorami, a jego oczy nie były już tak odległe i płytkie. Nie mogła się teraz na tym skupiać. Na ich relacji, na swoich własnych myślach, nie mogła usiąść i się rozsypać, jak mała, przestraszona dziewczynka, którą przytłoczyła rzeczywistość. Musieli wyjść z lasu, musiała być rozsądna, musiała zająć się nim do końca, skoro już za nim poszła. I wcale nie chciała być bohaterem, wcale nie chciała być kimś niesamowitym. Niestety życie nie szło tak, jakbyśmy tego chcieli. Sama nie wiedziała teraz, jak się przy nim ma zachowywać, ale tym też Lau będzie martwiła się później — prawda była jednak taka, że zrobienia jej przez Anthonyego krzywdy w ogóle nie brała pod uwagę, bo nadal wcale się go nie bała. Nie wilkołak był dla niej w tym wszystkim potworem.
Kiwała głową pomiędzy czarami, szukała w myślach najlepszej dla nich drogi do zamku i aż na siódme piętro. Który skrót byłby odpowiedni? Musiał się położyć, musiała załatwić mu jakieś lekarstwa — wszystko, co przeszedł, ta rana i mróz w połączeniu z głodem i z nerwami.. Na Merlina, Wilson musiał ledwo stać na nogach!
- Pójdziemy tam.
Oznajmiła tylko, czekając, aż się przygotuje i odwróciła głowę w drugą stronę, żeby nie czuł się skrępowany. Na szczęście była już tak zmęczona i zmarznięta w gruncie rzeczy (co było efektem schodzenia z niej adrenaliny), że policzki były naturalnie różowe od jakiegoś czasu. I nie potęgował to widok ubierającego się Ślizgona. Merlina, do czego to doszło? Jej palce mocniej ścisnęły różdżkę, którą wsunęła do tylnej kieszeni, kończąc na razie zabawę z magią, bo miał już na drogę wszystko. Czemu dres? Materiał był luźniejszy i cieplejszy, nie powinien go tak uciskać i powodować dyskomfortu, jak jeansy. Pokręciła tylko głową na jego słowa, kucając i zbierając rzeczy do torby. Pomocy z butami jednak nie chciał. Z kapturem na głowie i w tej szerokiej buzie, wydał się Lauren nadzwyczaj rosły, znacznie większy od niej.
Na jego słowa zamrugała zaskoczona, wbijając w niego spojrzenie, jakby zobaczyła przybysza z innej planety. Przełknęła ślinę głośniej, zaciskając palce na pasku od torby i podeszła, obejmując go jedną ręką w pasie i pozwalając mu się na siebie oprzeć. Ruda sięgnęła też po różdżkę, trzymając ją w wolnej dłoni, uniesioną i gotową do ewentualnej obrony.
Jak ich ktokolwiek zobaczy o tej porze i w tej pozycji to Lauren Sharp z pewnością zostanie częścią nastoletniej dramy i plotek. I to też było chyba dla niej trudniejsze, niż radzenie sobie z biegającym po lesie i chcącym coś rozszarpać wilkołakiem. Spojrzała na niego z dołu bez słowa, delikatnie zaciskając usta, bo było dla niej w tym wszystkim coś krępującego. I ruszyli w stronę zamku, pokonują wolno i ostrożne leśną drogę, a następnie błonia.

/zt x2
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Serce lasu - Page 5 Empty Re: Serce lasu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach