Krużganki

+13
Aiden Williams
Andrea Jeunesse
Samuel Jarsen
Stella Stark
Leslie Wilson
Brandon Tayth
Felicja Socha
Hope Colinz
Maud Moreau
Micah Johansen
Elektra Fyodorova
Maja Vulkodlak
Brennus Lancaster
17 posters

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Krużganki - Page 4 Empty Krużganki

Pisanie by Brennus Lancaster Nie 31 Sie 2014, 17:11

First topic message reminder :

Krużganki - Page 4 Durham-cloister

Krużganki okalające dziedziniec.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Rhinna Hamilton Sro 07 Wrz 2016, 22:11

No ona póki co nie urosła. Miała nadzieję, że jeszcze podskoczy te parę centymetrów w górę, ale póki co niestety nie dało się tak, ot tak. A bardzo by chciała, bo zaraz przy Nevanie będzie karłem.
Czując, jak ją obejmuje, uśmiechnęła się pod nosem. Lekko przechyliła ciało w jego stronę, nieco się na nim opierając, ale też nie przesadziła, będąc gotową w razie co od razu powstać.
- No. A ja wolę romansidła. Takie wiesz, co to miłość aż wylewa się litrami z książki.
Spojrzała na niego z rozbawieniem, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Nie, Nevan wiedział, że romansideł to akurat ona nie znosiła. Takie sztuczne to wszystko było - ale jakieś kryminały już jak najbardziej!
W końcu westchnęła cicho. Założyła opadające na twarz włosy za ucho i odchrząknęła cicho.
- Jest coś.. Czego o mnie nie wiesz. I tym razem to nie jest praca w drużynie Anglii.
Powoli podniosła się, odchodząc dwa kroki i odwróciła się w jego stronę. Przymknęła powieki i wzięła głębszy wdech. Nagle wydawała się coraz mniejsza, mniejsza... Aż w końcu przed chłopakiem pojawiła się mała łasica. Otworzyła oczka i powoli wspięła się na ławkę obok chłopaka. Usiadła grzecznie, opierając się przednimi łapkami o jego nogę i przypatrywała mu się uważnie błękitnymi oczami, przekrzywiając łebek.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Nevan Fraser Czw 08 Wrz 2016, 20:41

Siedział przez długą chwilę cicho, obserwował jedynie Rhinnę uważnie, kiedy odeszła od niego. Skoro odsunęła się i stanęła przed nim, nie mogło to być nic strasznego, raczej takie rzecz mówi się półgłosem i raczej nie odbiega się od drugiej osoby na daleki dystans.
Chłopak wyprostował się w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń. Nie pytał dodatkowo, pozwolił Gryfonce samej pokazać to na swój sposób.
Kiedy zaczęła sie przekształcać uniósł wysoko brwi. Tego widocznie się nie spodziewał. Może mniej by go zaskoczył atak jakiegoś magicznego stworzenia, które by próbowało go podejść w skórze jego ukochanej. Ale animag?
Siedział przez chwilę wpatrując się w małego futrzaka, który to zwinnie hycnął w jego stronę, a raczej hycnęła. Spoglądał za nią jak urzeczony, jednakże nie próbował jej dotknąć chociażby palcem.
Gdy łasica wspięła się na jego kolano pochylił się powoli w jej stronę przyglądając. Może szukając jakiegokolwiek podobieństwa z Gryfonką.
- Niesamowite...
Mruknął po chwili wyciągając dłoń w jej stronę. Widocznie poza samym zaskoczeniem odebrało mu również część mowy, gdyż ciężko było mu wykrztusić z siebie coś bardziej rozbudowanego.
- Zaskoczyłaś mnie.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Rhinna Hamilton Czw 08 Wrz 2016, 21:09

Hamilton przyglądała mu się uważnie pod postacią łasicy. Mógł zauważyć ten sam kolor oczu, co u Gryfonki. Ten sam odcień niebieskiego. I długie rzęsy, tak, widać było, że to na pewno samica jest. Gdy wyciągnął w jej stronę dłoń, ta wspięła się na swoje malutkie paluszki i otarła się spokojnie o jego dłoń. Po chwili - delikatnie, by nie zrobić mu krzywdy pazurkami - wspięła się na jego ramię i łebkiem przytuliła się do jego policzka.
Dopiero po kilku dłuższych chwilach, zeszła z powrotem na ziemię, odbiegając zwinnie na pewną odległość i zatrzymała się. Wzięła głębszy wdech i powróciła do swojej postaci. Włosy łasiczki zaczęły się wydłużać i zmieniać kolor na blond, łapki nabierać kształtu ludzkich kończyn.. Po chwili przed Nevanem siedziała na posadzce Rhinna. Otworzyła oczy i otrzepała się szybko. Próbując wstać jednak zachwiała się nieco i upadła na posadzkę. Zaśmiała się cicho.
- Jeszcze się uczę, ale umiem bez problemu zmieniać się w łasicę i z powrotem w swoją postać. Tylko jeszcze trochę zawroty głowy mi przy tym drugim towarzyszą.
Uśmiechnęła się do niego, siedząc tyłkiem na kamiennej posadzce.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Nevan Fraser Nie 11 Wrz 2016, 22:03

Uśmiechnął się, gdy łasiczka wspięła się na jego ramię. Trochę to łaskotało, więc się cicho zaśmiał. Animagowie zawsze go fascynowali, byli w końcu podobni do niego, tyle że oni zmieniali się w zwierzęta. Czasami rozmyślał nad tym, czy by chciał oddać własny talent w zamian z bycie animagiem. Na pewno mniej by to było stresujące, niż przemiana w kogoś innego albo dodawanie lub odejmowanie sobie tego i tamtego.
Chociaż ostatnio szło mu coraz lepiej utrzymywanie form i panowanie nad nerwami. Ostatni rok w Hogwarcie był jak szkoła przetrwania, paradowanie przed wicedyrektorem w skórze Gryfona uważał za swój najbardziej szalony i jednocześnie najgłupszy epizod. Ale się udało i to było najważniejsze. Chociaż kto wie, czy nie został przejrzany mimo wszystko... Kto wie tych starych czarodziei.
- Czyli niedawno odkryłaś ten talent?
Gdy Rhinna próbowała i upadła Ślizgon wstał z ławy podchodząc do niej. Złapał ja delikatnie pod ramiona i pomógł jej, a następnie doprowadził do ławki.
- Nie szalej. - Zaśmiał się rozbawiony. - Jeszcze się poobijasz niepotrzebnie.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Rhinna Hamilton Nie 11 Wrz 2016, 22:22

Z pomocą Nevana spokojnie wstała i dała z uśmiechem na ustach odprowadzić się do ławki. Na którą zresztą opadła i odetchnęła cicho.
- Nie do końca, niedawno. Przed wakacjami jeszcze.
Spojrzała na niego, nieco przepraszającym spojrzeniem. Po chwili rozejrzała się dookoła i złapała go za rękę.
- Nie mówiłam Ci nic wcześniej.. Była ta cała sytuacja ze Ślizgonami, nie wiedziałam..
Przygryzła wargę delikatnie. Spojrzała w bok, jakby starała się jakoś ładnie wszystko ubrać w słowa. W końcu westchnęła cicho.
- Bałam się powiedzieć. Musiało się wszystko uspokoić, musiałam dojść do siebie..
Nevan dobrze wiedział, że Rhin zachowywała się trochę tak, jakby go unikała. Zielonych na pewno, ale gdy omijała jego na korytarzu, czasem jakby niespecjalnie odwracała wzrok, lub bywała trochę nieobecna, gdy się spotykali. Spojrzała na niego z powrotem, już nieco poważniejsza na twarzy.
- Jesteś zły?
Nie zdziwiłaby się, gdyby chłopak choć trochę był. No, ale musiała. Znaczy, tak chciała, uważała to za słuszne. Plus jeszcze nikt o tym nie wiedział, prócz jej rodziny.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Nevan Fraser Pon 12 Wrz 2016, 22:02

Spoglądał na Rhi przez cały czas kiedy mówiła, widział jak poważniała i obrasta w pnącza skrępowania. Czy był zły? Nie miał powodu aby być. Zawiedziony? Nic z tych rzeczy. Zaskoczony? Owszem, ale raczej w pozytywny sposób.
Nevan przede wszystkim prezentując swoje talenta nie oczekiwał rewanżu, zwłaszcza tak szybko po odkryciu. Należał do tych cierpliwych, którzy cenią sobie spokój i rozsądek. Co jemu samemu ostatnio nie wychodziło, temu tym bardziej je doceniał.
Sięgnął po dłoń Rhi i ją uścisnął we własnych.
- Nie jestem ani zły, ani wkurzony, ani zawiedziony, czy jakikolwiek negatywnie nastawiony.
Spojrzał na Rhi łagodnie się uśmiechając.
- Nie patrz na mnie tak, jakbym miał zaraz zrobić ci burę i odejść obrażony.
Pamiętał zajście ze Ślizgonami nad wyraz dokładnie. Opuścił w tej chwili wzrok, dalej nie mógł sobie wybaczyć tego, że nie zbuntował się przeciwko Peterowi i Lenie. Lecz kto wie jakby to się skończyło, na pewno nie lepiej niż rzeczywiście było.
- Cieszę się, że odkryłaś w sobie nowy talent. Tym bardziej, że tobie się to podoba i się tego nie boisz.
Uśmiechnął się zachęcająco.
- No już, nie rób takiej miny.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Rhinna Hamilton Pon 12 Wrz 2016, 22:09

Odetchnęła. I tak w środku, i tak na zewnątrz, co Fraser mógł spokojnie zobaczyć. Nie chciała, by poczuł się, że Rhin mu nie ufa, czy coś w ten deseń. Musiała chyba po prostu dojrzeć do decyzji, że mu o tym powie. Tak po prostu, tylko to.
Uśmiechnęła się lekko i zacisnęła dłoń na jego. Gdy dodał o burze, zaśmiała się cicho. No tak, to raczej nie w stylu Nevana. Obrażanie się tym bardziej. Gdy spuścił wzrok, na chwilę jej mina się zmieniła. Nim podniósł z powrotem głowę, zbliżyła się do niego i musnęła ustami jego czoło. Tak po prostu, bez zbędnych słów. Nie było źle, Rhinna dochodziła do siebie z każdym dniem - jeszcze trochę i znów będzie taką szaloną, uśmiechniętą dziewczyną! W obecności Ślizgonów po prostu czuła się niepewnie, ba, nawet po spotkaniach z nimi - nawet na zajęciach tylko - często obwiniała się, że jest słaba, że nie potrafiła nic zrobić w takiej sytuacji. Zazwyczaj za dużo po prostu myślała.
- Tylko, prośba, nikt o tym nie wie, prócz mojej rodziny. Chciałabym, by tak zostało.
Uśmiechnęła się do niego, po chwili pokazując mu koniuszek języka.
-A jaką minę mam zrobić, co?
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Nevan Fraser Sro 14 Wrz 2016, 18:36

W chwili, kiedy Gryfonka musnęła ustami jego czoło Ślizgon poczuł się trochę lepiej. Lecz sam doskonale wiedział, że nigdy sam sobie tego nie wybaczy. Uniósł spojrzenie i od razu zobaczył, że temat wciąż jest świeży i drażliwy. Uścisnął dłoń Rhinny delikatnie, jakby chciał dodać jej otuchy.
- Nie mam nawet komu o tym powiedzieć. Co jak co, nie mamy wspólnych znajomych. A Zielonym na pewno o tym nie pisnę ani słowa.
Pokręcił głową. Zachowanie takiej tajemnicy było o wiele łatwiejsze niż zachowanie tajemnicy o ich związku. Lecz jakby tak na to spojrzeć z innej strony, przetrwali poprzedni rok szkolny i zaczęli kolejny bez większych komplikacji. To dobrze wróżyło na przyszłość.
Zaśmiał się cicho, gdy Rhinna zaczęła stroić miny.
- Na przykład taką.
Wskazał na nią wyraźnie rozbawiony.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Rhinna Hamilton Sro 14 Wrz 2016, 22:27

Kiedyś ten temat przestanie być drażliwy. Może nie będzie też wspominany ze śmiechem na ustach, jednak nie będzie też sprawiał załamania nerwowego. Ani żadnego negatywnego zachowania, jak jest teraz.
Powoli wstała, puszczając na chwilę rękę chłopaka. Przeciągnęła się, podnosząc ręce do góry. Odetchnęła powoli.
- Postaram się częściej robić śmieszne miny.
Spojrzała na niego przez ramię, znów wystawiając w jego stronę język. Po chwili stanęła przed chłopakiem i wyciągnęła w jego stronę rękę.
- Chodź, zwiedzimy stare kąty.
Uśmiechnęła się do niego delikatnie, najwyraźniej chcąc się przespacerować.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Nevan Fraser Sro 28 Wrz 2016, 22:34

Uśmiechnął się do Gryfonki obserwując jej poczynania. Po chwili chwycił jej dłoń wstając i zabierając swoją torbę.
- Hmm.... stare kąty mówisz?
Uniósł lekko brwi. Parę tych kątów było, gdzie to się skrywali przed wzrokiem innych, by mieć dla siebie parę chwil prywatności. Krużganki do takich miejsc raczej nie należały, sporo ryzykowali gawędząc sobie tutaj beztrosko.
- Zatem prowadź.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Nie 05 Lut 2023, 20:52

Wszyscy kochali piątek. Nie tylko dlatego, że zajęcia dla uczniów siódmego roku kończyły się odrobinę przed obiadem, ale też z perspektywy zbliżającego się weekendu. Zasypywali ich pracami domowymi, Lauren była pewna, że Profesor od eliksirów upadł na głowę, uderzając się przy tym bardzo mocno i tracąc resztki zdrowego rozsądku. Poprawiła torbę na ramieniu i z westchnięciem maszerowała korytarzem, kierując się w stronę drzwi wejściowych. W nozdrzach wciąż czuła te wszystkie intensywne zioła, proszki czy kory drzew, których wcześniej używali w podziemnej sali. Gotowane nad ogniem w pomieszczeniu, które okna miało chyba permanentnie zaklejone, sprawiło, że rozbolała ją głowa. Rześkie powietrze uderzyło ją w twarz, gdy wyszła, kołysząc kosmykami miedzianych włosów, które wyjątkowo zostawiła puszczone luźno. Dłonią wygładziła mundurek, dostrzegając na swetrze niewidzialnego paprocha i ruszyła przed siebie, przyglądając się łypiącym na nią gargulcom i krużgankowym bluszczom, które czule obejmowały kamienne konstrukcje. Wtedy też dostrzegła znajomą buzię jednego ze Ślizgonów, dość bladą i posępną, jakby eliksir buchnął mu w twarz. Nie miała w naturze zajmowania się innymi ludźmi, zwykle ich tylko obserwowała, jednak Wilson był towarzyszem w dyskusji, którego dobrze przecież znała sprzed kominka w pokoju wspólnym. Tkwiła chwilę w milczeniu, nie zauważyła, że się zatrzymała — bijąc się ze sobą i lustrując go wzrokiem, aby ostatecznie wywrócić młynek oczyma i stanąć przed nim z charakterystycznym dla siebie, odrobinę złośliwym uśmieszkiem. - Przeziębiłeś się Wilson? Blado wyglądasz. - zaczęła, nachylając się odrobinę i z uwagą godną szkolnej pielęgniarki zlustrowała mu twarz spojrzeniem karmelowych tęczówek. Bezwstydnie i dość śmiało, bo Lauren nie należała do dziewcząt łatwo się peszących, co zresztą odziedziczyła po swojej babce. Skrzyżowała ręce pod biustem. - Zawsze mogę pomóc i zaprowadzić Cię do skrzydła. Wiesz, posiedzisz tam akurat w weekend.
Lubiła mu dokuczać, chociaż wciąż w sposób delikatny, niezakrawający na powód do prawdziwej kłótni. No i też wrodzona ciekawość sprawiła, że rudowłosa zastanawiała się, dlaczego wyglądał niczym siedem nieszczęść i ósme w drodze.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Anthony Wilson Nie 05 Lut 2023, 21:28

Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany piątek. Od kiedy Wilson wrócił do szkoły dużo zmieniło się w jego zachowaniu, a przede wszystkim częstotliwość w pojawianiu się na zajęciach. Musiał zaliczyć sporo przedmiotów, żeby pokazać wszystkim w okół jak bardzo mu zależy. Ale czy naprawdę zależało, czy może był to kolejny chwilowy zryw ślizgona by potem znów z czystym sumieniem odwalić jakiś numer? nawet sam Anthony nie miał pojęcia, wyznawał zasadę ograniczonego zaufania również co do siebie.
Wychodząc z ostatniej lekcji w głowie miał niecny plan zapalenia papierosa w świętym spokoju jak najdalej od tłumów. Wiedział też, że musi niebawem wybrać się do wioski i kupić kilka paczek przeszmuglowanych mugolskich szlugów które już miał na wykończeniu. Kierując się w stronę błoni przysiadł na krużgankach i zaczął uciążliwie grzebać w torbie w poszukiwaniu prawdopodobnie ostatniej pełnej paczki. Intensywnie mruczał pod nosem przeklinając raz za razem, bo coraz bardziej uświadamiał sobie, że mógł zostawić ją w dormitorium, a nie miał siły by tam iść, naprawdę źle się czuł. Zbliżająca pełnia dawała mu się we znaki- był blady i baaardzo nerwowy, dlatego też brak papierosów powoli wyprowadzało go z równowagi.
Ślizgon kompletnie nie skupiał się na tym co działo się w okół niego dopóki dopóty nie usłyszał znajomego głosu skierowanego w jego kierunku. jeszcze jej tutaj brakowało. pomyślał powoli odwracając twarz w kierunku Lauren.  
- Tak Sharp, za każdym razem kiedy Cię widzę jakaś cząstka mnie powoli umiera.- uśmiechnął się ironicznie szczerząc zęby.- Nie wiele mnie już zostało, kochanie. Nie możemy się tak często spotykać.- drażniła go, ale o dziwo w taki masochistycznie przyjemny sposób. Wiedział jednak, że spotykając się z dziewczyną będzie mógł choć trochę wyładować swoje negatywne emocje. - Jeśli mnie tam zaprowadzisz, najprawdopodobniej każą Ci tam zostać ze mną, ze wzgląd na Twój stan psychiczny oczywiście...- zlustrował ją wzrokiem podnosząc się powoli, nie przepadał kiedy ktoś stał w momencie gdy on siedzi, zaburzało to jego strefę komfortu. - Nie masz może papierosów? Chociaż nie wiem czy dziewczyna z tak dobrego domu w ogóle wie co to jest...- spytał unosząc brwi ku górze. Zdawał sobie sprawę z tego, że musi się przygotować na niedzielną pełnie, a to w jego przypadku wymagało dużej ilości nikotyny.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Nie 05 Lut 2023, 21:57

Lauren zawsze obserwowała, zawsze dominowała w niej ciekawość. Nic więc dziwnego, że bystrym oczom nie umknęło zmęczenie na jego buzi, brak tego łobuzerskiego błysku w tęczówkach, zawadiackiego sposobu uśmiechania się i rozluźnionych ramion. Przez chwilę nawet się zmartwiła, kojarząc fakt, że bożyszcze klas pierwszych i drugich w szkole nie było jakiś czas — bo może chorował? Może ktoś mu umarł? Głupio było pytać, więc jedynie patrzyła, czując ciężar torby pełnej błahostek i podręczników, której nie zdążyła zostawić w dormitorium. Poprawiła więc pasek, zaciskając palce na jego przedniej części, wciąż stojąc przed ślizgonem z niepozornym i zadziornym uśmiechem.
Daj spokój Lau, to nie Twoja sprawa.
Żyła przecież z założenia, że trzeba żyć i dać żyć innym. Sama nie lubiła, gdy ktoś z buciorami wchodził w jej sprawy, próbował pytać o rzeczy, które nie powinny obcych obchodzić. Ślizgonka zacisnęła wargi po uprzednim westchnięciu, chcąc coś jeszcze dodać, ale chłopak postanowił się odezwać. Oczy jej zalśniły na słowną przepychankę, dostrzegła w nim starego i głupiego Anthonego, którego przecież na swój sposób lubiła. Jakimś cudem.
- Oh nie, nie możemy zaprzestać naszych schadzek skarbie. Nie będziesz mógł wtedy umrzeć spokojnie, a ja pochować Twojego truchła gdzieś pod jodłą. - odparła z teatralną dramaturgią w głosie, prawie błyszczącymi od łez oczyma. Dłonią przeczesała rude fale, odrzucając je na plecy i pociągając nosem, zakryła nią usta. - Łamiesz mi serce Wilson, Ty Potworze.
Zerknęła na niego spod wachlarza maźniętych tuszem, czarnych rzęs — naturalnie rudych, czego Sharp nie lubiła. Uśmiechnęła się paskudnie, wyciągając teraz obie dłonie i łapiąc go za rękę bezwstydnie, wciąż teatralnie, spojrzała mu w oczy. - Jeśli ten wspólny weekend w szydle szpitalnym by pozwolił Ci w spokoju odejść, jestem gotowa się poświęcić.
Brzmiała poważnie tylko w pierwszej części wypowiedzi.
Uśmiechnęła się zaczepnie, lustrując go wzrokiem, gdy puściła ciepłą dłoń Ślizgona i cofnęła się pół kroku, rozluźniając swoje i pozwalając im opaść wzdłuż ciała, po uprzednim wygładzeniu szkolnej spódniczki. Sharp była odrobinę pedantyczna. Wstał, jego mina i wyraz oczu się zmieniły, więc i ona spoważniała odrobinę, przekręcając głowę na bok i unosząc brew. Oczywiście, że wiedziała, czym są papierosy mugolskie! Idiota ignorant. Prychnęła więc niczym niezadowolony ryś, ale widząc jego nędznie bladą buzię, pokręciła głową. - Nie mam, ale wiem, kto może mieć i użyczyć Ci kilku. Mam cukierki jakieś, jeśli Cię to urządza.
Zaproponowała jedynie ze wzruszeniem ramion, czekając jednocześnie na jakąś ofertę za te cenne papierosy, których tak Anthony szukał. A była pewna, że akurat ona powinna mieć coś schowanego w dormitorium!
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Anthony Wilson Nie 05 Lut 2023, 22:28

Anthony rozejrzał się dookoła widząc jak uczniowe powoli rozchodzili się to do wioski lub do swoich Pokoi Wspólnych, a to sprawiało, że ślizgon mógł odetchnąć z ulgą. Męczył go gwar na korytarzach i wścibskie spojrzenia ludzi chcących za wszelką cenę dowiedzieć się gdzie był przez te pare miesięcy. Wszyscy wiemy jak działa Hogwart, newsy rozchodzą się jak ciepłe bułeczki i w tym momencie taką bułką został właśnie on.
W sumie to jak na początku był zły, że dziewczyna pojawiła się obok niego to po chwili zaczął już cieszyć się, że do niego zagadała, bo pozwoliło mu to skupić całą swoją uwagę na dogryzkach które mogli między sobą wymieniać.
- Kochanie, tylko nie pod sosną, przecież dobrze wiesz, że mam alergię.-i co z tego, że byłby nieżywy, chciał nadać sytuacji jeszcze większa dramaturgię. Grał z nią w tą grę, w tą potyczkę słowną, więc odwzajemnił uścisk na jej dłoniach, miała przyjemną i ciepłą skórę w dotyku. Za dużo bodźców, Tony pomyślał, wiedząc, że jego głowa potrafi rozkojarzyć się z tematu wiodącego i skupić na najmniejszym i dziwnym szczególe. A może to jego buzujące nastoletnie hormony kazały zwracać uwagę na tego typu rzeczy? To był jednak Anthony Wilson, często myślał niestety jedną częścią ciała - Wiedziałem, że w głębi Twojego czerstwego serca kryje się jakaś odrobina człowieczeństwa.- Anthony cofnął się o jeden krok do tyłu by plecami móc się oprzeć o ścianę i bez problemu przyglądać się swojej rozmówczyni.
- Dziewczyno Ty serio myślisz, że jakieś cukierki mi pomogą? To tak jakbyś na połamaną nogę przykleiła plasterek...- wywrócił oczami.- Skoro wiesz, kto może je mieć i możesz mi je załatwić to podejrzewam, że nie bawisz się w wolontariat i nie robisz tego za darmo, hm?-dziewczyna była sprytna, tylko chłopak nie wiedział czy to co ona wymyśli będzie warte kilku papierosów. - Lubisz mnie prześladować, co?- zapytał jeszcze bo bardzo dobrze widział, że dręcznie chłopaka sprawia jej w jakiś sposób satysfakcję.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Nie 05 Lut 2023, 23:18

W przeciwieństwie do swojego towarzysza Lauren w ogóle nie skupiała się na reszcie świata. Zawsze uwagę poświęcała swojemu rozmówcy, o ile już jakiegoś miała, bo większość uważała ją za wredną i mało sympatyczną. Ludzie nie byli przyzwyczajeni do tego, że kogoś nie interesowały plotki, skandale i pikantne szczegóły z życia. Nie obchodziło jej, co robił i z kim robił Anthony. Przecież największe znaczenie miało tu i teraz! Mógł być najlepszym Brownie z malinami wśród plotek, ale i wtedy musiałaby z tego zrezygnować, bo nic poza patrzeniem i słuchaniem o nim nie mogłaby zrobić.
- Ups! Jak mogłam zapomnieć skarbie. - jej głos brzmiał smutno, a w jej spojrzeniu zatańczyły prawdziwe iskierki żalu. Posłała mu nawet kolejne spojrzenie spod rzęs, przepraszające, że chciała jeszcze raz ubić go po śmierci. - To może urna i prochy do jeziora?
Zaproponowała z przekonaniem, że ta forma pozbycia się ciała być może bardziej będzie mu odpowiadała, a już na pewno będzie bardziej romantyczna, jakby to ujęli fani tego gatunku. Zawsze tańczył w rytm grającej pomiędzy nimi melodii, zawsze kłócili się o prowadzenie, wymieniając gesty i spojrzenia, pozwalając sobie na drobne przejawy fałszywej czułości. Była to być może forma jakieś wewnętrznej kpiny? Trudno było Sharp jednoznacznie to określić, ale sprawiało jej to przyjemność. Miał ciepłe dłonie i znacznie większe od jej własnych, co tak wnikliwej obserwatorce, którą była, wcale nie umknęło. Gdyby nie to, że perfekcyjnie uderzył w nich podmuch chłodnego wiatru, można by rzec, że Ślizgonka się nawet zarumieniła. Uznałaby to za bzdurę i kłamstwo, ale pewnych reakcji swojego nastoletniego i równie pełnego hormonów co jego, ciała, nie mogła kontrolować. - Nie mogę pozwolić, żebyś umierał samotnie, nawet jeśli oznacza to tyle czasu wśród białych ścian i pod okiem tej starej hetery.
Odrzekła wręcz czule, wzruszając ramionami, co by jej wspaniałomyślność była przecież na porządku dziennym i czymś normalnym. Zwyczajnie jej nie doceniał, ot co. Kontynuowanie jednak w takim splocie rąk było już odrobinę niezręczne, czas było więc zmienić scenę, przejść do kolejnego aktu. Odzyskać trochę przestrzeni osobistej, którą Lau bardzo sobie ceniła. Prychnęła jednak raz jeszcze na jego wywrócenie oczyma, nie chcąc dosadniej komentować jego uzależnienia od nikotyny, chociaż i ona piła więcej kawy, niż powinna.
- Mógłby to być plasterek w małe Lunballe i od razu poczułbyś się lepiej. - zauważyła z nutą rozbawienia i złośliwości, odszukując jego spojrzenia. Postawa chłopaka, jego wyraz twarzy sugerowały jednak, że potrzebę miał ogromną. A prawda była taka, że w tym zamku było łatwiej się migdalić niż znaleźć papierosy. Wydała z siebie mruknięcie zamyślenia, przystępując z nogi na nogę. Schowała ręce za siebie i splotła dłonie niczym niewiniątko, robiąc krok w jego stronę. - Odrobinę. Nie będę kłamać, że perspektywa chowania Cię pod sosną nie robi mi piątku. - nie było sensu kłamać, zresztą tego wcale nie lubiła. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, jakby szukała tam śladu desperacji. Aż tak potrzebował fajek? Sprawdźmy. Przez głowę Lauren przebiegł bowiem plan godny samego Voldemorta i nie mogła tej myśli, jej brzmienia, zachować dla siebie. - Załatwię Ci papierosy w ciągu piętnastu minut, jeśli zgodzisz się na mój warunek.
Wyprostowała się, opierając dłoń na biodrze, a druga uniosła, pokazując serdeczny palec, sugerując tym samym liczbę jeden. - Spełnisz moją jedną prośbę, moje jedno życzenie, gdy będę tego potrzebowała. I to bez zbędnych pytań. Uroczyście przysięgam, że nie będę kazała Ci się utopić lub wyskoczyć z wieży.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Anthony Wilson Pon 06 Lut 2023, 09:29

Kiedyś zanim Anthony zniknął miał do plotek kompletnie inne podejście, interesował się nimi i trochę wsłuchiwał się w to co szepczą gdzieś w roku korytarza. Teraz? teraz Wilson prowadzi walkę o przetrwanie w szkole i zaczął sobie coraz bardziej uświadamiać, że ludzie którzy się uczą mają o wiele mniej czasu wolnego a jak wszyscy wiemy on też teraz należał do tego grona ludzi i szczerze nie ma już czasu na zajmowanie się czyimś życiem. Ot dola pracowitego ucznia Hogwartu.
- Od zawsze taka byłaś Lauren, widzisz tylko czubek własnego nosa- mruknął i przyłożył teatralnie dłoń do czoła.- Nie wiem jak mi wynagrodzisz swoje zaniedbanie...- jedynego czego nie można było odebrać Wilsonowi to była pewność siebie. Fakt gubiła go ona czasami, ale przeważnie jednak pomagała osiągnąć swój cel. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego jaki jest, znał poczucie własnej wartości nie musiał słyszeć miliony komplementów żeby się dowartościować. -Uwierz mi kochanie, ta stara hetera byłby dla Ciebie najmniejszym problemem- posłał jej swój szelmowski uśmiech patrząc jej prosto w oczy i kiedy tak w nie patrzył stwierdził w swojej chłopięcej wyładowanej po brzegi testosteronem głowie, że jest ładna, a może to jego słabość do rudych zaczynała się po prostu odzywać?
- Czy Ty na wszystko masz odpowiedź, Sharp?- chłopak był już rozbawiony ich słowną przepychanką. Naprawdę udało mu się na chwilę zapomnieć o swoich problemach i mógł na chwilę chociaż przestać zgrywać Młodego Wertera- cierpiącego chłopaka z krwawiącym sercem. To była chyba najwyższa pora by zapomnieć o przeszłości. Słysząc jednak jej kolejne słowa i propozycje zmrużył lekko oczy. Czy tak naprawdę bardzo potrzebował  tych szlugów? Tak. Ale czy był tak bardzo zdesperowany by je dostać? Nie, pewnie poradziłby sobie sam. Ale chciał grać w tą grę.
- Szczerze miałem nadzieję, że będę mógł czynić honory i pozwolisz się utopić w jeziorze...jesteś niszczycielem dziecięcych marzeń i uśmiechów, Sharp.- chłopak nie spuszczał jej z oczu i powoli wysunął w jej kierunku dłoń w geście przyklepania zakładu.- Dobra, ale!- uniósł palca do góry ostrzegawczo- nie będzie to też nic związane z pracami, zadaniami, lekcjami...zrozumiano?- zdecydowanie miał już dość spraw na głowie, gdyby musiał jeszcze za dziewczynę zacząć pisać jakieś prace nie miałby czasu wyjść nawet do toalety.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Pon 06 Lut 2023, 15:35

Gdyby ktoś Sharp zapytał o to: Z czym kojarzysz Anthonego Wilsona? Nie byłaby to nauka. Nie wątpiła, że reprezentował sobą jakiś wyższy od przeciętnego poziom inteligencji oraz sprytu, bo często umiał wykaraskać się z wszelkiej maści kłopotów i trudnych sytuacji, ale spotkanie go w bibliotece nad książką? Obraz ten nie umiał się rudowłosej nawet namalować przed oczyma, wchodząc do strefy rzeczy niewyobrażalnych. Umówmy się jednak, że Lauren wciąż była młodą dziewczyną i wielu rzeczy w życiu jeszcze nie wiedziała, co wciąż czyniło z niej momentami osobę naiwną. Był popularny, a ona nie. Nijak to jednak nie wadziło w tym, aby drzeć z nim koty i proponować mu rozmaite formy pochówki zależne od predyspozycji, bo była tak miła, że mógł wybrać.
- I teraz nie wiem Anthony, czy sugerujesz mi nos długi, czy krotki, jak daleko sięgam wzrokiem? - zapytała i niemalże rozłożyła ręce, pozwalając sobie na odrobinę filozoficznego i smętnego brzmienia głosu. Znali go dobrze w wykonaniu jednego z Profesorów, tego od Historii Magii. - Oferuję Ci romantycznie rozsypanie prochów, a nie trumnę pod sosną. Doceń moje dobre serce.
Miała dodać jeszcze kilka słów o tym, że przecież jeszcze dychał i było to wystarczającą formą wynagrodzenia. Zmierzyła go jednak wzrokiem od stóp do głów w milczeniu, nijak wiedząc, jakie problemy w skrzydle szpitalnym (do którego poszłaby również z dobrego serca) mogłaby mieć. Czy Wilson miał w rękawie jakiś plan zabójstwa, który wykorzystywał dostępne tam maści i strzykawki? Czy planowałby uduszenie poduszką we śnie lub też związanie w prześcieradło i wyrzucenie oknem? Wiele scenariuszy godnych taniego kryminału przemknęło przez jej pokrytą rudymi włosami głowę, przez co nie była w stanie wybrać tego najbardziej realnego i tego, który najbardziej by do niego pasował. Był pewny siebie, więc byłoby to unicestwienie z rozmachem, a nie ciche zabójstwo. Tylko tak pod okiem tej starej jędzy? Pamiętała, jak trafiła tam rok wcześniej po małym wypadku i niczego poza zrzędzeniem i nieodpowiedzialnością w dzisiejszych czasach nie usłyszała. Jej ulubionymi były teksty nawiązujące do robaków od romansów w głowach, jakby cały Hogwart służył schadzkom, a nie edukacji.
Zacisnęła usta w bezgłośnym westchnięciu, odwzajemniając jego spojrzenie i uznając je, za jakąś grę na mruganie. Przecież rywalizowali absolutnie we wszystkim. Tak więc i jej oszukane, czarne rzęsy nie opadały w dól, gdy tak chwili w tych kilku sekundach milczenia.
- Oczywiście, że tak. A Ty to nie masz, Wilson? - odparła ze wzruszeniem ramion, jakby zapytał ją o najbardziej oczywistą rzecz na świecie. Lubiła kończyć dyskusję, lubiła wygrywać i nie umiała przyznawać się błędu, czy tacy nie byli właśnie mieszkańcy ich domu? Przypadki beznadziejnej, czasem wręcz narcystycznej pewności siebie i wiary we własną wiedzę.
Nie mogła też nie wykorzystać sytuacji. Niezależnie, czy te nieszczęścia opuściły jego twarz i może nawet trochę odzyskał koloru, to wciąż był tym chłopakiem, u którego przysługę warto było mieć w rękawie. Nie mogła wiedzieć, co działo się w jego głowie, z czym się mierzył i od czego uciekał, poniekąd przez to popadając w tak mocne uzależnienie od nikotyny. Niewiele o nim właściwie wiedziała, jeśli dłużej się nad tym zastanowić i wcale jej to nie obchodziło. Bo przecież już ona miała większe zadatki na ewentualnego mordercę niż on.
- Co ja bym z tego miała, że byś się tak sam utopił? Nie zrozum mnie źle, ale uważam, że stać Cię, a właściwie to nawet i mnie na to, abyś miał znacznie lepszy koniec niż zostanie pokarmem dla kałamarnicy lub trytonów. Cóż to byłby za koniec Wilsona? Taki mało odpowiedni. Niszcząc stare marzenia, można odkryć nowe. Dostrzec nowe perspektywy.
Niczym adwokat diabła, idealnie zresztą wpasowany kolorystycznie — znów miała odpowiedź, całkiem elokwentną, jak się jej wydawało. Na drobnej i nieco bladej buzi pojawił się pełen satysfakcji uśmiech, gdy dostrzegła wysuniętą w swoją stronę dłoń. Mimowolnie wyprostowała plecy i bez cienia wątpliwości, ignorując ten jego paluszek, zacisnęła chłodne palce na Wilsonowym ręku. - Ah Anthony, czy naprawdę myślisz, że pozwoliłabym sobie na szansę obniżenia ocen i przede wszystkim tak głupio Cię wykorzystała? Naprawdę mnie nie doceniasz. Daj mi dziesięć minut i nie ruszaj się stąd.
Gdy skończyła mówić, zsunęła z ramienia swoją torbę i wcisnęła mu na ramię z niewinnym uśmiechem i szybko puszczonym oczkiem, po czym odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi wejściowych, znikając zaraz w zamku. Do dormitorium dziewcząt w podziemiach nie było na szczęście daleko.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Anthony Wilson Pon 06 Lut 2023, 16:50

Czy bycie popularnym w szkole miało jakieś plusy? dla Anthony'ego w tym momencie były tylko i wyłącznie minusy. Przez jego złą sławę chłopak mial same problemy. Nawet kiedy chciał normalnie pogadać z jakąś dziewczyną wszystkie podejrzewają go o flirt i niecne zamiary. Inna sprawą było to, że Wilson flirtował już z automatu, było to dla niego tak naturalne jak oddychanie i kiedy jakaś dziewczyna mu się podobała po prostu nie mógł się powstrzymać. Lauren zdecydowanie była w jego typie, pewna siebie przebojowa ślizgona o pięknych rudych włosach i karmelowych oczach. Gdyby ominąć ten jej wredny charakterek Tony na pewno podszedłby do tematu całkowicie inaczej.
- Więc, podsumowując...- zaczął mrużyć oczy w taki sposób jak gdyby odkrył właśnie jakąś tajemnice, teorie spiskową o płaskiej ziemi.- uważasz siebie za tą dobrą i łaskawą proponując zabicie mnie i rozsypanie moich prochów w jakimś lesie, tak?-  z jednej strony nie wiedział czy dziewczyna żartuje czy po cześci mogłby być do tego zdolna. Mimo wszystko miała szalone iskierki w oczach i nie wiedział czego może się po niej spodziewać.- Śmiem twierdzić Lauren, że masz wątpliwą moralność.- uśmiechnął się lekko wywracając oczami. Gdyby tu chodziło o zdanie Tony'ego on z przyjemnością położyłby się w skrzydle szpitalnym na jakiś tydzień, może dwa. Odpocząłby jedzenie miałby podstawiane pod nos może znalazłby czas nawet na jakąś dobrą książkę- czy to nie brzmi jak najlepszy scenariusz na najbliższe tygodnie?
- Masz rację taka śmierć do mnie w ogóle nie pasuje. Bardziej widzę siebie zamordowanego przez chłopaka jakiejś laski którą przeleciałem...- popatrzył gdzieś w bliżej nieokreślony punkt wyobrażając to sobie. Tak, był to zdecydowanie najbardziej prawdopodobny scenariusz. Właściwie to nastolatek czekał na spotkanie z jednym takim któremu to zrobił, nie żeby się bał. Co to to nie, wręcz był ciekawy reakcji Connora na jego osobę.
- Im dłużej z Tobą przebywam tym mam coraz większe obawy czy powinienem się na to zgadzać...- mruknął jednak uścisnął jej dłoń w ramach "przyklepania" ich umowy. - Minimum jedna pełna paczka, Sharp!- zdążył krzyknąć jeszcze za nią kiedy ta szybko zniknęła za winklem skręcając w stronę lochów. No cóż, pozostawało mu tu spokojnie czekać, więc oparł się plecami o ścianę i skrzyżował ręce na piersi. Pod nosem pojawił mu się lekki uśmiech, nie miał zielonego pojęcia co dziewczyna planuje, jakiej przysługi może od niego oczekiwać, ale podobała mu się ta ich gra.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Pon 06 Lut 2023, 19:14

Popularność była czymś dobrym, podobnie jak posiadanie w zanadrzu odpowiedzi na absolutnie wszystko. Otwierało to nowe możliwości, przebojowi i popularni ludzie znacznie łatwiej wpływali na innych, nawet nimi manipulowali. Chociaż uważał to za problematyczne teraz, mogło to być efektem tylko jego złego samopoczucia i tego, że nie było go trochę w szkole, przez co stał w centrum zainteresowania. Lauren by pewnie nie zauważyła, że ktoś z nią flirtuje. Stąpała po ziemi mocno, nie gnała w marzenia i nie czytała wzniosłych powieści o uczuciach, których sama nigdy nie doświadczyła i nie rozumiała. Mocno nakreślała w swojej głowie granice każdej relacji, szufladkowała je, porządkowała. Anthony był nie głupi, nie był też brzydki, ale jakikolwiek próby uwodzenia uznałaby zapewne za żart. Zresztą, jakiekolwiek relacje o większym zobowiązaniu były dla niej dość przerażające. Łatwiej było żyć chwilą, na pewno bezpieczniej. Przyglądała mu się chwilę, pogrążona we własnych myślach i z ulgą doszła do wniosku, że pogoda angielska i chyba dogryzki sprawiły, że nie przypominał już kolorem ducha rezydenta Gryfonów.
- No tak. Mogłabym się Ciebie pozbyć paskudnie i boleśnie, a Twoje zwłoki zostawić na pastwę mieszkańców Zakazanego Lasu. Nie uważasz, że bywam jednak czasem łaskawa i wspaniałomyślna? - z odrobiną zdziwienia uniosła brew po swojej wypowiedzi, przyglądając mu się wciąż badawczo. Karmelowe tęczówki były przenikliwie, wiele osób przytłaczały bezpośredniością. On się jednak nie bał, zwykle stawał z nią do bezsłownej walki na spojrzenia, co dawało Lauren dużo jakiejś wewnętrznej satysfakcji. Zresztą, łatwiej było dogadać się w tym zamku z chłopakami niż z dziewczynami, których większość była przewrażliwiona, delikatna lub głupio zakochana. - Moralność jest zawsze wątpliwa Anthony. Nigdy nie wiemy, co zrobimy — dopóki nie znajdziemy się bezpośrednio w danej sytuacji. Nie można wierzyć ludziom, gdy mówią, że kogoś nie byliby w stanie zabić. To kłamstwo. Okoliczności wyzwalają w nas najgorsze, jeśli mają taką sposobność. Aczkolwiek uznam to za komplement.
Szturchneła go nawet nieco łokciem, puszczając perskie oczko z rozbawieniem. Ciężko było określić, w którym momencie jej droczenie sie i prowokacja, przechodziły w coś poważnego, czego jej towarzysz powinien się obawiać. Rude pasma zakołysały się leniwie, gdy jej ciało drgnęło chyba z niedowierzaniem, gdy wspomniał o tym, ile dziewcząt mógł przelecieć. Uniosła palec do ust w zamyśleniu, przenosząc wzrok gdzieś w okolice jego klatki piersiowej. - Nie jestem pewna, czy obrażasz je, czy samego siebie. Muszę się jednak zgodzić z tym, że istnieje prawdopodobieństwo, że któraś z zaciągniętych do schowka miała bardzo zaborczego partnera. Nie obawiasz się, że jedna powie drugiej o przelotnym seksie, a każda czegoś od Ciebie jednocześnie oczekuje?
Tutaj już kierowała nią ciekawość, bo Wilson z pewnością był Mount Everestem doświadczeń damsko-męskich, podczas gdy Lauren przypominała jeno mizerny pagórek. Nie była z tego powodu nieszczęśliwa, bo jakoś potrzeby intymne nie przyćmiewały jej zdrowego rozsądku, ba, wierzyła, że ludzie od tego zwyczajnie głupieją.
- Można powiedzieć o Tobie wszystko, ale nie jesteś tchórzem!
Rzuciła jeszcze z diabelskim błyskiem w oczach i uśmiechem rzuconym przez ramię, zanim zniknęła w zamku. A przynajmniej tak sądziła.

Nie miała pojęcia, ile czasu minęło — może dziesięć, może piętnaście minut. Jak sie spodziewała, Cassandra miała schowane papierosy w nocnej szafce, bo jej chłopak — mugol, ale o zdolnościach magicznych, pracował we wiosce w cukierni i dostarczał jej potrzebne rzeczy. Nie była dziewczyną, którą Lauren lubiła, ale była użyteczna. I właściwie łatwa do zmanipulowania. Musiała poświęcić nową szminkę i paczkę ciastek za paczkę papierosów, a także zerknięcie na zadanie domowe z transmutacji tej dziewczyny, ale było warto. Wsunęła z zadowoleniem paczkę pod sweter, wychodząc zaraz z dormitorium i kierując się na krużganki.
Gdy dotarła do Wilsona, była odrobinę zdyszana, chociaż usilnie próbowała maskować głębsze oddechy. Przeczesała dłonie z gracją, gdy się przed nim zatrzymała i zlustrowała go wzrokiem. - Jedno życzenie. Bez nauki i lekcji, bez samobójstwa i rzeczy potencjalnie dla Ciebie śmiertelnych. - powtórzyła jeszcze słodkim, naprawdę uroczym głosem i wyjęła paczkę, wyciągając dłonie z pakunkiem w jego stronę. Wyglądały na dość mocne, ale takich nigdy nie próbowała — na pewno nie były miętowe, bo zapach miały dość intensywny. Nie była pewna, czy zachował się rozsądnie — ona sama ze sobą by w konszachty nie wchodziła. Lauren nie miała pojęcia, kiedy przyjdzie właściwy moment i jak wykorzysta kartę Ślizgona, która z taką łatwością wpadła jej w dłonie. - Nie ma przy drzwiach żadnego nauczyciela, więc jak przysiądziemy na tej ławce — tutaj koło gargulca, to nikt nie zobaczy, że palisz.
Zaproponowała, zabierając od niego torbę.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Anthony Wilson Pon 06 Lut 2023, 20:34

Oczywiście Anthony nauczył się już, że w głębsze relacje się nie wchodzi- żadne. Nawet te przyjacielskie, a zwłaszcza z kobietami. Z nimi wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, a Wilson pomimo swojej wiedzy na temat uwodzenia kobiet nie miał najmniejszego pojęcia o miłości, związkach, stabilności. Wbrew tego że reszta jego rodziny trzymała się razem on zawsze był rebelem, tym który buntuje się przeciwko wszystkiemu co normalne na świecie. Przecież lepiej skomplikować sobie życie a potem cierpieć po kątach, czyż nie?
- Nie jestem od diagnozy, ale myślę, że masz w sobie coś z psychola- wyszczerzył się, a jego blada twarz zaczęła wyglądać na troszkę mniej zmęczoną. O dziwo dziewczyna obudziła w nim pokłady energii, której nie miał w sobie od dawna. Chyba po prostu chodziło o cynizm i złośliwości które wymieniali między sobą. Brakowało mu tego.
Dziewczyna poszła i Anthony czekał, czekał i czekał. Myślał, że mijają godziny bez jej namolnego świergotania mu nad uchem i w sumie brak tego zaczął mu przeszkadzać, chłopak znów się rozproszył i drażnił go każdy szmer. Jakoś tak zrobiło się nagle pusto i wcale ta myśl nie spodobała się szkotowi. Co jeśli wraca do żywych? Co jeśli znów będzie potrzebował masę towarzystwa, dziewczyn i alkoholu w okół siebie. A wiódł przecież takie spokojne życie gdzieś w kącie Pokoju Wspólnego lub na łóżku w dormitorium. Zaczęło mu się już odrobine nudzić więc zaczął nerwowo rozglądać się za rudowłosą czupryną i kiedy na końcu korytarza przyuważył coś co dobrze kojarzył lekko się uśmiechnął. Nie oszukała go, może nie jest do końca aż tak wredna.
- Kochanie aż tak do mnie biegłaś? Chociaż myślę, że nieboszczyk ma lepszą kondycję od Ciebie- zauważył jej ciężkie oddechy i posłał jej oczko. - Tak Sharp masz u mnie jedną...powtarzam JEDNĄ przysługę do wykorzystania- zaznaczył dosadnie liczbę ile razy dziewczyna może zarządzać od niego jakiejś przysługi. Sam zaczął się zastanawiać czy wchodzenie w jakikolwiek interes z tą szaloną Szkotką ma jakikolwiek sens. Wziął powoli w rękę paczkę szlugów i zanim powąchał pooglądał ją dokładnie. Nie były najgorsze, co prawda mentolowe, a Wilson palił zwykle, ale jak to się mówi- darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. -Nie boisz się złamać regulaminu? Dziewczynki z dobrego domu tak nie robią, p;rawda?.- złapał ją za jedną wolną rękę i przeszedł przez dziedziniec chowając się w wyznaczonym przez Lauren miejscu. Faktycznie było tu dość zacisznie, a w pobliżu nikt nie chodził, z reszta powoli zbliżał się wieczór więc w okół zaczęło robić się ciemno. Kiedy usiedli na ławce Tony puścił jej delikatną dłoń z objęć i włożył sobie papierosa do ust odpalając go za pomocą różdżki. Zaciągnął się. Dym wypełnił jego płuca kiedy chłopak zamknął oczy rozkoszując się tą chwilą. - Zrobiłaś dobry uczynek Sharp, może daruję Ci życie w najbliższych dniach.- zerknął na nią kątem oka rzucając żartem ktory ona nie bardzo mogła zrozumieć, bowiem nie miała pojęcia kim  jest Anthony i w kogo za parę dni się zmieni
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Pon 06 Lut 2023, 22:20

Czasem warto byłoby czytać w myślach, bo gdyby Lauren dowiedziała się, że Antek zrezygnował z wchodzenia w głębsze relacje, to by się porządnie uśmiała. Absolutnie pasował do wizerunku samotnego wilka, raczej tego samca alpha ze stada. Oczywiście nie oceniałaby tego, nie negowała, bo każdy miał prawo żyć tak, jak chciał i było mu wygodnie. Byłaby też hipokrytą, bo postępowała identycznie. Najbezpieczniej było żyć w głębokiej relacji ze sobą samym, nie ze światem zewnętrznym i przedstawiającymi go ludźmi. Wilson jednak wszystkie te lata był tak popularny, tak swobodny i prędki, że trudno będzie zmienić mu utarty wizerunek. Każdy przyklejał przecież łatki.
Cierpienie uszlachetniało, szkoda tylko, że tak wielu nastolatków skazywało się na nich samemu. I Ślizgonka nie różniła się od nich absolutnie niczym, poza zachowaniem i ewentualną ekspresją.
- Jeśli ja trafię do Munga na oddział psychiatryczny, to zapewniam, będziesz miał cele obok. Masz znacznie bardziej szalone eskapady za uszami niż ja!
Nie mogła nie odpowiedzieć, nie mogła skończyć rozmowy i dać mu ostatniego słowa, nawet jeśli ów przerwa była tylko chwilową.

Lauren nigdy nie sądziła, że w swoim krótkim życiu zostanie również dilerem mugolskich papierosów i kolekcjonerem kart przysług, co wydało się jej rozsądnym planem na przyszłość. Nic się nie działo dwa razy, więcej mogło nie być okazji na zdobycie przysługi u niego, więc głupotą byłoby zignorowanie tego, zwłaszczazwłaszcza że wymagało to niewielkiego wysiłku.
Nie zauważyła u niego zniecierpliwienia, nie zauważyła też lekkiego uśmiechu, który przyozdobił jego twarz. Było jej ciepło, serce waliło jej w piersi niczym dzwon od biegu po krókich — Merlinowi dziękować — schodach. Zgrywała jednak niewzruszoną, tłumiła oddechy, a na jego słowa prychnęła i pokręciła głową.
- Nie schlebiaj sobie, miałam w tym interes Skarbie. - wyjaśniła właściwie bezsensownie się tłumacząc, ale zauważyła to dopiero po tym, jak otworzyła usta. Czasem się zdarzało mówić jej rzeczy nieprzemyślane, a potem była sobą odrobinę zażenowana. To był jednak Wilson, nie musiała się aż tak przejmować. Zwilżyła usta szybkim ruchem, ignorując komentarz o nieboszczyku — przynajmniej na chwilę, nie mając właściwie kontrargumentu. Nie była mistrzynią sportu i nie była aż tak zadufana w sobie, aby się z nim o to akurat sprzeczać. - Aż jedną. To potężna karta. Powinieneś być teraz dla mnie milszy, bo jak wymyślę coś okropnego?
Niewinny błysk w oczach znów nie świadczył o niczym dobrym. Istniało milion sposobów, aby utrzeć ludziom nosa i zrobić im na złość i to w taki sposób, aby pretensje mogli mieć tylko dla siebie. Najważniejsze było, że miała go w garści, a on był dumny i był mężczyzną, więc się nie wycofa. Oni mieli w głowie cały ten swój kodeks honorowy, dumę i inne pierdoły, których nie rozumiała jako młoda kobieta. Widząc, jak złapał paczkę i powąchał, uniosła brew pytająco, bo przecież jak mógł jeszcze wybrzydzać?! To cała paczka, na Voldemrota! Gdyby tylko wiedział, jak droga była przeklęta szminka, którą chciała Cassandra. Przerzuciła torbę przez ramię wygodniej, chcąc skrzyżować ręce pod biustem, ale Ślizgon miał chyba inne plany. Tak ją zbił z tropu i zaskoczył, że wbiła spojrzenie w te nieszczęsne ręce, kiedy to jej drobna i zimna dłoń tonęła w jego ciepłych palcach, że dała się pociągnąć do tej nieszczęsnej ławki, jak jakaś marionetka. Nie przywykła do tego, że ktoś naruszał jej przestrzeń osobistą bez jej pozwolenia, bez uprzedniego naruszania przestrzeni przez nią. Uwielbiała przecież mieć kontrolę. - Co? Przecież to Ty łamiesz regulamin, na sklątkę, ja tu tylko siedzę.
Odpowiedziała w końcu, gdy dotarli do ławki, o której wspomniał. Rzuciła torbę na ziemię, gdy usiedli, a gdy odzyskała swobodę, skrzyżowała ręce pod biustem. - Jeśli będziesz mnie ciągnął za rękę, przez cały dziedziniec, to ktoś zobaczy i wezmą nas za parę, Wilson. Zdajesz sobie sprawę, że wtedy cała rzesza dziewczyn z zamku ze złamanym sercem będzie bardzo nieszczęśliwa i złośliwa?
Odwróciła głowę w jego stronę, mrużąc nieco oczy i ściągając brwi na widok, który zastała. Przez bladą, nieco spiętą twarz przemknęła jakaś błogość, a odpalenie zwykłej fajki zmieniło się w jakiś rytuał i ukojenie własnych potrzeb na niemalże intymnej płaszczyźnie. Zamrugała nieco zaskoczona, bezwstydnie lustrując jego twarz i usta, gdzie tkwiła włożona fajka, kręcąc delikatnie głową. - Jesteś naprawdę... Ciekawym przypadkiem. I o ile mnie pamięć nie myli, to ja jestem Twoim śmiertelnym zagrożeniem, nie Ty moim. Najwyżej serca możesz łamać, nie karki.
Wzruszyła ramionami, całkiem nieświadoma jego siły i ciążącej na nim klątwy. Wbiła spojrzenie w dym, który powoli rozpływał się w powietrzu. Naprawdę dawało mu to tyle radości? Używki i nałogi były niezwykle intrygujące. Jak to było, gdy potrzeba była tak silna, że zrobisz wszystko, aby dostać to, czego chcesz?
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Anthony Wilson Pon 06 Lut 2023, 22:53

Anthony nie miałby kompletnie nic przeciwko gdyby został zamknięty na jednym oddziale z ładną dziewczyną, zwłaszcza taką która sprytnie umie szmuglować różne nielegalne rzeczy. To tak jakby mieć ciastko i zjeść ciastko. Ładna dziewczyna, oddział zamknięty, papierosy- w jego głowie malował się teraz całkiem ciekawy scenariusz, a wyobraźnia zaczęła działać na pełnych obrotach. Przez chwilę znów miał wrażenie, że dziewczyna budzi w nim dobrego, starego Wilsona za którym w głębi serca tęsknił.
- I tu zaczyna się moja ciekawość...czego Ty możesz ode mnie chcieć?- zmrużył oczy lustrując jej twarz ciekawskim spojrzeniem. Tak naprawdę nie miał pojęcia co ślizgonka może wymyślić, nie miał też pojęcia na co ją tak naprawdę stać. A jeśli jest do końca szalona i wymyśli sobie coś tak abstrakcyjnego, że wyobraźnia Wilsona tego nie ogarnie? No coż, podjął wyzwanie i na pewno się z tego nie wycofa. Anthony Wilson nie był tchórzem co to, to nie i postanowił sobie za punkt honoru udowodnić jej to. Chyba jak każdy chłopak nie lubił przegrywać. - Siedzisz i uczestniczysz w tym niecnym procederze, nie masz ochoty chyba spędzać każdego wieczoru na studiowaniu mopów woźnego?- oj tak Wilson miał tyle razy kary, że nie zdołaby ich policzyć. Miał wrażenie, że zaprzyjaźnił się już z każdą miotłą którą woźny trzymał w swoim składziku i mógłby wymienić każdą z nich po imieniu. Ślizgon zauważył, że naruszanie jej prywatnej przestrzeni trochę ją zbija z tropu i postanowił właśnie w to iść, tak na przekór coby ją bardziej zdenerwować. Zaciągnął się mocno papierosem, nachylił się nad nią i będąc dosłownie kilka milimetrów od jej twarzy wypuścił kłęby dymu w jej kierunku.- Ups, teraz już nawet śmierdzisz fajkami.- posłał jej jeden z tych uroczych uśmiechów i powoli odsunął od niej swoją twarz.
Te papierosy w tym momencie naprawdę mu pomagały, pozwalały skoncentrować się na nikotynie wypełniającą jego płuca i zaspokojeniu uzależnienia, a nie na słabym samopoczuciu przed nadchodzącą pełnią. Jej kolejne słowa naprawdę rozbawiły ślizgona, na tyle, że zaczął się śmiać, z jego ust wydobyła się krótka salwa śmiechu po to by za chwilę odchrząknąć teatralnie- Czterdzieści kilo żywej wagi...proszę powiedz w którą stronę mam uciekać?- od dawna się nie śmiał, a szczególnie ze swojej przypadłości która była dla niego prawdziwą udręką i raczej ciężko było mu z tego żartować. - A to o mnie mówią, że mogłbym brać udział w konkursie na najbardziej aroganckiego i pewnego siebie typa, a tu proszę Państwa mamy zwyciężczyni!- włożył szluga do ust i klasnął w dłonie kilka razy tak jakby faktycznie między nimi odbywała się jakaś konkurencja i to ona właśnie zdobyła pierwszą nagrodę.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Wto 07 Lut 2023, 01:15

Anthony miał też wyobraźnie, podążającą w niebezpiecznym, a przede wszystkim nieznanym dla Lauren kierunku. Nie była pewna, czy istniało jakiekolwiek złagodzenie pobytu w Skrzydle Szpitalnym, gdzie pielęgniarka gasiła światło chwilę po dziewiątej i przeżywała nieskromne życie dzisiejszej młodzieży. A ruda była pewna, że ona po prostu sama chciałaby być młoda raz jeszcze i przeżywać nocne schadzki w schowkach na miotły, czy właśnie przemycać papierosy.
Gdyby się na nią otworzył i gdyby ona się na niego otworzyła, mogliby poprowadzić bardzo głęboką i ciekawą rozmowę o życiu i o tym, co robili z nim ludzie, jak sami sobie komplikowali. A tymczasem Lau nie wiedziała, że Tony tęsknił za zawadiackim playboyem, a on nie wiedział, że ona bardzo chętnie pogadałaby z kimś poważnie, popijając kawę i jedząc brownie z malinami, ewentualnie szampana. Alkohol w odpowiedniej ilości dodawał wiele odwagi, łatwo było jednak z nim przesadzić i wtedy wszystko szło w kierunkach, o jakich trzeźwym ludziom się nie śniło. Konsekwencję mogły być naprawdę okropne.
Spojrzała mu w oczy, gdy padło pytanie, na które ona sama nie znała odpowiedzi. Nie chciała jednak dać chłopakowi tej satysfakcji, stracić swojej przewagi i uzyskanej kontroli. W obawie o własne bezpieczeństwo ludzie postępowali rozważniej, nie grozili ewentualnym morderstwem, nie chcąc prowokować sprawcy. Uśmiechnęła sie więc tajemniczo. - Jak Ci powiem, to nie będzie niespodzianki.
Musiał nadejść moment i wtedy była pewna, że będzie wiedziała. Teraz nie było sensu gdybać i snuć scenariuszy, jak mogłaby Ślizgona wykorzystać do własnych celów. Ah, gdyby tylko wiedziała, że krył się w nim wewnętrzny wilk, to otworzyłoby to tak wiele nowych możliwości! Widząc jednak zawziętość, błysk męskiej dumy w Wilsonowych oczach wiedziała już, że na dobrą sprawę wygrała, a on zrobi wszystko, czego sobie nie wymyśli. Wiedza ta sprawiła, że zaśmiała się pod nosem, zgarniając za ucho pasmo rudych, wijących się pod wpływem wilgotnego powietrza włosów. - Myślę, że bym wybrnęła i uciekła od tych mopów. Zawsze mogę powiedzieć, że byłeś bezwzględny i mnie zmusiłeś, a ja głupia, bezmyślnie zakochana uległam i straciłam dla Ciebie głowę, a Ty po prostu jesteś łobuzem.
Wyjaśniła dość spokojnym głosem, wzruszając delikatnie ramionami. Na chwilę odchyliła głowę do tyłu, spoglądając na błękit nieba, który nieśmiało wyglądał zza ciemnych, kłębiastych chmur, które wiatr tak usilnie pchał. Wydawały się gęste i ciężkie, patrząc na nie przez krużgankowe okienka, wyglądały jak brudna wata cukrowa. Była pewna, że będzie badać — tylko jak mocno? Zapach deszczu z pewnością niedługo uderzy w ich nozdrza.
Odwróciła głowę w jego stronę, obserwując jego nikotynowy rytuał. Nie dostrzegła diabelskiego błysku w jego oczach, nie podejrzewała go tak niecny plan wykorzystania jej słabego punktu, bo nigdy wcześniej nie posuwał się aż tak daleko. Lauren nie była jednak nieśmiała, niestety nie umiała odpuścić i nawet jeśli serce zdawało się na chwilę jej stanąć, a zaskoczenie wymalowało się zarówno w spojrzeniu, jak i w rozchylonych nieco ustach, nie odwróciła spojrzenia. Dałaby mu wtedy taką satysfakcję, taki triumf, że chyba naprawdę musiałaby skoczyć z wieży, jak ostatnio sugerował jej Cortez i można byłoby to powiązać ze słowem "romantyczny", na co przebiegł ją dreszcz. O zgrozo.
- Ups. Nie robisz na mnie wrażenia. - odpowiedziała dość szybko, starając się na swobodne brzmienie głosu, chociaż dobre ucho było w stanie wychwycić odrobinę zmieniony ton. Dopiero gdy się odsunął, mrugnęła i wyprostowała głowę, patrząc gdzieś przed siebie. Co za idiota. - Nie ze mną te numery, czarusiu. Te głębokie spojrzenie znad rzęs możesz posyłać Krukonkom. A skoro już śmierdzę, pokaż to.
Musiała to dodać, musiała zakończyć temat po swojemu, bezdźwięcznie łapiąc głębszy oddech. Nie była nauczona gier na takiej płaszczyźnie, tak silna improwizacja wzbudzała w niej ziarno niepewności. Niemniej jednak nawet nie obdarzając go spojrzeniem, wyciągnęła w jego stronę dłoń po papierosa. Pochyliła jednak głowę, wolną dłonią łapiąc za materiał swetra i wąchając go. Nie było aż tak źle. Przerwał jej śmiech, na który gwałtownie odwróciła głowę, przyglądając mu się ze zdezorientowaniem. Chyba pierwszy raz słyszała, jak śmiał się tak naturalnie. - Ty naprawdę zwariowałeś Wilson. Merlin mi świadkiem, Mung się kłania.
Zostawiła sweter, wygładzając go palcami i ostentacyjnie puknęła się w czoło, odszukując jego spojrzenia. Sama jednak też wyglądała na rozbawioną, a wargi ułożyły się w naturalny tym razem uśmiech. Nie skomentowała wagi, bo ta dla każdej kobiety była kwestią tajemnicy na śmierć i życie, ale zdecydowanie jej nie doceniał. - Oczekuj nieoczekiwanego, mój cios nadejdzie w taki sposób, że go nie zauważysz. O nie, nie — korona Króla jest Twoja, ja mogę być jedynie księżniczką w tej kategorii.
Ukłoniła się teatralnie z ręką wysuniętą w jego kierunku, jak to w książkach robiła kiedyś arystokracja wobec króla. Zerknęła na niego z dołu, znów łapiąc się na chwilowym obserwowaniu dymu. Głupie małe rzeczy potrafiły ją pochłonąć i skłonić do trudnych przemyśleć. - A uciekaj w stronę wody, podpowiem Ci. Lub w niebo. Wtedy może, ale tylko może się obronisz. I widzisz, jakie ja mam dobre serce?
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Anthony Wilson Wto 07 Lut 2023, 14:23

Szczere otwarte rozmowy dla chłopaka wydawały się przerażające. Otworzyć się przed kimś? Zdjąć maskę cwaniaka, flirciarza i kobieciarza i pokazać rozmówcy swoją osobę taką jaką jest naprawdę? Anthony nie wiedział czy tak nawet potrafił, za bardzo bał się niezrozumienia i tego, że jeżeli przed kimś naprawdę się otworzy przepadnie na wieki. Raz był już bardzo blisko obnażenia swoich uczuć- ze swoją byłą dziewczyną Emily i na tyle nie czuł się w tym komfortowo, że myśląc, że nie zasługuję na jej miłość po prostu robił wszystko by to stracić. I stracił. Z inną dziewczyną w łóżku, a jak wiemy kobiety nie tak łatwo wybaczają zdrady. Kiedyś Tony się nad tym zastanawiał, jak to jest kiedy ktoś Cię zdradza i fizycznie i emocjonalnie, może  gdyby ktoś mu tak zrobił wtedy chłopak, zrozumiałby jak to bardzo boli to tą drugą osobę i choć na chwilę postawiłby się na jej miejscu.
- A co jeśli ja nie lubię niespodzianek?- jego wzrok intensywnie wbijał się w jej karmelowe tęczówki, które zaczynały być coraz mniej widoczne przez półmrok który panował w okół nich.- Mogliśmy w sumie spisać jakąś umowę, coraz bardziej przestaje Ci ufać...o ile kiedykolwiek ufałem.- chłopak na chwilę odwrócił spojrzenie ponieważ na niebie zaczął pojawiać się księżyc, który już coraz bardziej zaczął przypominać okrągłą piłkę. Wilson przełknął ślinę i dość szybko odwrócił spowrotem wzrok na dziewczynę zwracając teraz uwagę na jej nogi ubrane jedynie w rajtki i spódniczkę. - Nie jest Ci zimno?- nie miał pojęcia jak to działa, czy laski w tym marzną? Może tak naprawdę z drugiej strony mają jakiś plusz, albo skórę z jakiegoś dzikiego zwierzęcia i to je ogrzewało? Nie znał się na tym.
-Hola hola, młoda damo! Żaden, powtarzam ŻADEN-nauczyciel, uczeń czy poltergeist w tym zamku nie uwierzą, że się we mnie zakochałaś, więc automatycznie uznają, że kłamiesz. Musisz wymyślić coś innego.- wzruszył ramionami jak gdyby faktycznie wierzył w swoją teorie i uważał ją za genialną na ten moment. - Ej to był mój popisowy numer, teraz już nie mam żadnego asa w rękawie, masz mnie- najlepszy sposób na podryw dmuchnięcie dziewczynie prosto w twarz- rozpostarł ręce na boki chcąc tym samym pokazać, że go przechytrzyła i ma go obnażonego z misternego planu. Oczywiście było to wszystko owiane nutką ironii zarówno w jego zachowaniu jak i głosie. Kiedy Lauren wyciągnęła rękę po już na wpół wypalonego papierosa, Wilson wepchnął jej szluga między jej zgrabne palce i pokiwał głową z dezaprobatą.- Zawiodłem się na Tobie młoda damo.- zaczął przyglądać się w jaki sposób ślizgonka będzie go palić. Bardzo dobrze wiedział, że nowicjusz zacznie kaszleć, dusić się, a ktoś kto robił to wiele razy będzie czuł się z tym swobodnie.
- Zastanawiam się czy jesteś aż tak bardzo pewna siebie, czy kompletnie mnie nie doceniasz.- może na pierwszy rzut oka Anthony nie wyglądał na silnego, lecz nic bardziej mylnego, jego młodzieńcze ciało pod tymi warstwami ubrań było bardzo dobrze zbudowane. Z resztą jedyne co Ślizgon robił ostatnimi czasy to nauka i treningi, żeby móc wyładować gdzieś napięcie. Życie w celibacie nie było dla niego takie łatwe. Zastanawiał się nawet nad tym czy nie dołączyć do drużyny Quidditch'a bo całkiem nie źle szło mu granie.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Lauren Sharp Wto 07 Lut 2023, 18:44

Pokazanie prawdziwego siebie drugiemu człowiekowi wiązało się z ogromnym ryzykiem. Ludzie stawali się wtedy podatni na manipulację, słabi, a wręcz bezbronni. Po co było ryzykować, że ktoś wykorzysta wszystkie nasze wady? Lauren myślała w ten sam sposób, co w gruncie rzeczy wcale dobrym sposobem na życie nie było. Skazywali się na samotność w tłumie. Ruda wierzyła jednak, że jest samowystarczalna, zwłaszcza gdy tyle zakurzonych ksiąg tkwiło w zamkowej bibliotece i one mogły faktycznie coś wartościowego wnieść do życia. Wilson stworzył dookoła siebie legendę, stworzył obraz chłopaka będącego obiektem, który dziewczyna teoretycznie mogła złapać, ale tylko na chwilę i sposób myślenia u innych bardzo ciężko będzie mu zmienić. Nie umiałaby pomóc mu w zrozumieniu wyższych uczuć, nie umiałaby wytłumaczyć, jak czuje się osoba zdradzana, bo sama takich doświadczeń nie miała. Trudno było jednak wybaczyć, gdy obnażona dusza poniekąd zostawała wystawiona na pośmiewisko. Świat był jednak skonstruowany tak, że nie tylko przed kochankami się uzewnętrzniało, wciąż bowiem istniały piękne i głębokie przyjaźnie, które z czasem mogły stać się równie silne, co więzy krwi.
- Ja też ich nie lubię, ale niestety to tak nie działa. Życie lubi je sprawiać, podobnie jak płatać figle. I musisz z tym się pogodzić, podobnie jak z kwestią wiary w to, że nie wykorzystam Cię do czegoś okropnego. Trochę straszne, gdy się jest od kogoś tak zależnym, co? Nie martw się, nie zrobię Ci chyba dużej krzywdy. - wytłumaczyła mu spokojnie i z jakimś łagodnym brzmieniem w głosie, jakby chciała, chociaż w ten sposób upewnić go w swoich poprzednich słowach — nie zrobi niczego, co wiązałoby się z jego śmiercią lub poważnym uszkodzeniem. Nie była też wbrew wszystkiemu potworem na tyle strasznym, aby zmusić go do czegoś, co zniszczyłoby mu życie. Odwzajemniała spojrzenie, dopóki ten nie spojrzał w ciemniejące leniwie niebo. Lauren całkiem straciła poczucie czasu, o co towarzystwa Ślizgona by nigdy nie podejrzewała. Dostrzegła nerwowe, nieco głośniejsze przełknięcie i ruch na jabłku Adama, jednak nie powiązała tego w żaden sposobem z wieczornym niebem, a jedynie drapiącym w gardło dymem. Nie zareagowała tym razem, patrzyła cały czas przed siebie w lekkim zamyśleniu, przyglądając się bluszczowi oplątującemu krużganek nad nimi. - Uważaj, bo pomyślę, że się o mnie martwisz i wtedy na pewno zaprowadzę Cię do skrzydła szpitalnego. Nigdy nie jest mi zimno.
Odpowiedziała rozbawionym głosem, mówiąc mu właściwie prawdę. Jej dłonie, skóra czy policzki zwykle były chłodne, a sama Lau nie umiała odczuwać chyba zimna w normalny sposób. Znacznie bardziej przeszkadzało jej, gdy było zbyt gorąco. Uniosła dłoń, przykładając palec do ust w zamyśleniu. Gwałtownym ruchem przesunęła się, siadając na ławce bokiem i lustrując go bezczelnie, jawnie oceniając, wydała z siebie mruknięcie konsternacji. - Masz rację, nie uwierzyliby. Nie dlatego, że jesteś jakiś brzydki, nie martw się.
Dodała jeszcze dla pewności, pokazując rękoma obronny gest. Powodów było mnóstwo — począwszy od różnicy charakterów, poprzez jej sposób bycia i unikanie socjalnych doświadczeń. - Musiałabym więc powiedzieć, że to w ramach eksperymentu naukowego . Oj nie kłam mi tu, masz więcej sztuczek niż te, które mogą zadziałać najwyżej na piątoklasistki.
Wzruszyła delikatnie ramionami, wciąż rozbawiona. W momentach, gdy miała utracić kontrolę, zdarzało się, że reagowała przesadnie, szybko stawiając mur pomiędzy sobą a drugim człowiekiem. Zacisnęła papierosa pomiędzy palcami nieco niezgrabnie, przysuwając do twarzy. Trochę śmierdział. - Nie pierwszy i nie ostatni raz, nie Ty jedyny. Zobaczmy, co w tym takiego ujmującego, że sprzedałeś duszę diabłu.
Ostrożnie wsunęła fajkę pomiędzy wargi, ostrożnie zaciągając się dymem, co faktycznie, zaowocowało zaszkleniem oczu i kaszlem, skrzywioną miną. Przez pierwsze sekundy był to smak obrzydliwy, ale podobnie, jak działo się to z whisky czy burbonem, dojrzewał na kubkach smakowych. Tym razem ona przełknęła głośniej ślinę, czując, jak drapie ją w gardło. Papierosa mu nie oddała, słuchając zamiast tego wypowiadanych przez niego słów.
- Jedno nie wyklucza drugiego, ale spójrz.. - przerwała na chwilę, przysuwając się bliżej z papierosem w odchylonej dłoni, jakby paliła co najmniej kilka lat. Wysunęła dłoń w jego kierunku, bez cienia wstydu i skrępowania przesunęła palcami po kosmykach włosów. - Nie czeszesz się zbytnio, masz wory pod oczami i spierzchnięte wargi, a do tego wydajesz się dość chudy, chociaż nogi masz umięśnione. Jesteś też blady. Chory? - kolejno wymieniając mankamenty jego aparycji, przesunęła mu palcem po policzku, ustach i szyi. Wcisnęła mu też palec w brzuch, żeby następnie wsunąć papierosa do ust i wzruszyć ramionami przy wstawaniu z ławki. Przeciągnęła się leniwie, wyciągając ręce do góry, po czym stanęła do niego tyłem, patrząc na wyglądający zza chmur księżyc. - Jesteś jak kot w worku w sumie. Mogę Cię nie docenić, mogę Cię przeceniać. Na pewno jednak jestem od Ciebie szybsza i zwinniejsza, a to sprawia, że nasze starcie w walce o życie byłoby równe.
Dokończyła, wypuszczając spomiędzy ust dym, co zaowocowało kilkoma, krótkimi kaszlnięciami.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Krużganki - Page 4 Empty Re: Krużganki

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach